Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 30 kwietnia 2015

KOMOROWSKI. W CIENIU MOSKWY - 3


Od kilku lat ośrodek belwederski stanowi centrum decyzyjne w sprawach kluczowych dla bezpieczeństwa Polski. Wszystkie projekty zmian systemowych w Siłach Zbrojnych, służbach specjalnych i przemyśle zbrojeniowym powstały w środowisku Komorowskiego, lub były inspirowane przez Belweder. Trzeba sięgnąć do opracowań gen. Kozieja z roku 2009 oraz tzw. rekomendacji Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), by dostrzec, że „ projekty rządowe” zostały opracowane przez ludzi związanych z Belwederem.
 Wyjątkowa pozycja Komorowskiego została ustalona już na początku 2010 roku, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach doszło do nagłej rezygnacja Tuska z ubiegania o prezydenturę i wystawienia kandydatury marszałka Sejmu. Poznanie przyczyn tej rezygnacji pozwoliłoby dostrzec rzeczywisty układ sił rządzących III RP. Potwierdzeniem pozycji byłego marszałka Sejmu były wydarzenia po zamachu smoleńskim, gdy Komorowski w sposób bezwzględny zawłaszczał prerogatywy prezydenckie i dokonywał przejęcia Kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Już tylko ta okoliczność powinna uświadomić, jak fałszywy jest obraz „niezdarnego fajtłapy” i bezwolnego „strażnika żyrandola”, budowany przez tzw. wolne media.
Wywołanie i eskalacja konfliktu wokół krzyża smoleńskiego ukazały z kolei prawdziwe oblicze owego „konserwatysty”, zaś pierwsza inicjatywa ustawodawcza – nowela ustawy o stanie wojennym i rozpoczęcie SPBN, dały początek projektom legislacyjnym zmierzającym do budowy reżimu prezydenckiego.
Prorosyjskość Komorowskiego jest szczególnie widoczna w obszarze spraw dotyczących bezpieczeństwa narodowego oraz projektów politycznych forsowanych na arenie międzynarodowej Gdy w roku 2010 Komorowskiego niespodziewanie wyznał - "w porozumieniu z premierem jest już przygotowywana strategia naszego wyjścia z NATO", stwierdzenie to wcale nie musiało być językowym lapsusem. Już wówczas mogło wskazywać na plany środowiska belwederskiego i zapowiadało istotne zmiany w obszarze bezpieczeństwa narodowego.
Jeśli od niedawna Komorowski jest uznawany za polityka pronatowskiego i proamerykańskiego, zawdzięczamy to wyłącznie skutecznej kampanii propagandowej, realizowanej przez ośrodki III RP po agresji rosyjskiej na Ukrainę. Rzeczywista aktywność lokatora Belwederu świadczy, że taka orientacja byłaby zjawiskiem całkowicie fikcyjnym i równie wiarygodnym, jak zapał, z jakim neofici z PZPR przeistoczyli się w piewców demokracji europejskiej.
Już pierwszy występ Komorowskiego na arenie międzynarodowej ujawnił prawdziwe cele tej prezydentury.
W listopadzie 2010 roku podczas szczytu NATO w Lizbonie największą troską Bronisława Komorowskiego była kwestia „zbliżenia” Rosja-NATO. „Polska w pełni popiera szukanie sposobu na współpracę z Rosją, to jest w interesie sojuszu jako całości i w interesie Polski. Współpraca polsko-rosyjska będzie elementem ułatwiającym lub nawet warunkującym współpracę NATO-Rosja, bo my jesteśmy w sojuszu, Rosja nie” – deliberował reprezentant III RP.
Komorowski uznał wówczas, iż szczyt sojuszu był "wyjątkowo udany i dobrze przeprowadzony oraz zaowocował przyjęciem dokumentu absolutnie po myśli Polski". Ponieważ wśród oficjalnych dokumentów, a w szczególności w tzw. „Deklaracji Szczytu w Lizbonie” nie było żadnego stwierdzenia, który uprawniałoby do takiej deklaracji, przyczyn zadowolenia Komorowskiego należało poszukiwać w innym obszarze.
Z wypowiedzi lokatora Belwederu, opublikowanych wówczas na stronie prezydenckiej jasno wynikało, że podstawową korzyść upatrywał on w zapowiedzi współpracy Rosja-NATO. „Sesja Rady NATO-Rosja, z udziałem rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, otworzyła nowe perspektywy współpracy, mimo że obie strony dzielą niektóre aspekty polityki międzynarodowej. Ujawniły się różne wrażliwości, ale dominował ton szukania możliwości pogłębionej współpracy” – perorował Komorowski. „Sojusz podkreślił chęć budowy systemu, który byłby w stanie współpracować z systemem rosyjskim. Ze strony rosyjskiej padły słowa, które świadczą o pełnym zrozumieniu dla takiego rozwiązania. Ze strony prezydenta Miedwiediewa została złożona bardzo ważna deklaracja, że Rosja zaakceptuje głębokość tej współpracy w zależności od propozycji sojuszu” – dodawał.
Peany na cześć Miedwiediewa przeplatały się z zapewnieniami o  sukcesie całego sojuszu i Polski”. Komorowski dowodził, że Polsce w sposób szczególny zależało, aby sojusz nie zamieniał się w organizację bezpieczeństwa na całym świecie, ale „by utrzymał spoistość w sprawach podstawowych, czyli w sprawach zdolności do obrony terytorium krajów członkowskich”.
 - „My jesteśmy krajem na krawędzi systemu natowskiego i w sposób szczególny musimy o to zabiegać” - twierdził Komorowski. Jego zdaniem – nie było żadnej sprzeczności „między dbałością o zwartość i sprawność sojuszu obronnego a otwarciem na zewnątrz i szukaniem partnerskich rozwiązań także z krajami spoza sojuszu”.
W sposób zadziwiający koncepcja Komorowskiego była całkowicie zgodna z projektem tzw. sektorowej obrony przeciwrakietowej przedstawionym przez Dmitrija Miedwiediewa podczas posiedzenia Rady NATO-Rosja w Lizbonie.  Koncepcja ta zakładała roztoczenie przez Federację Rosyjską „parasola antyrakietowego” nad Europą. Relacjonujący ten pomysł dziennik "Kommiersant" twierdził, iż Miedwiediew zaproponował NATO zbudowanie takiego wspólnego systemu obrony przeciwrakietowej, w którym Rosja będzie chronić Europę przed ewentualnym zagrożeniem rakietowym w zamian za analogiczne zobowiązanie Zachodu.
Rosyjski projekt dobitnie przedstawił Paweł Zołotariow - wicedyrektor Instytutu Stanów Zjednoczonych i Kanady Rosyjskiej Akademii Nauk, stwierdzając:
„Chodzi o to, że każde państwo bądź przymierze posiada własne środki obrony przeciwrakietowej, czyli może odpowiadać za obronę określonej części przestrzeni powietrznej. (…) Czyli każdy ponosi odpowiedzialność za bezpieczeństwo na własnym terenie”.
Niewykluczone, że ówczesne deklaracje lokatora Belwederu zmierzały do uczynienia z naszego kraju swoistego „poligonu” w zakresie przyszłych relacji NATO-Rosja. Dwa lata później, w roku 2012 płk Putin zaproponował budowę wspólnego systemu obrony i udział w finansowaniu projektu. Na szczycie państw G20 w Meksyku prezydent Rosji oświadczył, że jego kraj „dopuszcza tylko wspólne prace nad tarczą antyrakietową” i zapowiedział, że „sytuacja może zmienić się radykalnie tylko wówczas, gdy Stany Zjednoczone zgodzą się z naszą propozycją, według której Rosja, Europa i USA powinny być równoprawnymi partnerami w tym procesie".
Warto pamiętać, że późniejsze projekty bezpieczeństwa powstałe w ramach tzw. doktryny Komorowskiego, a zwłaszcza deklaracja w sprawie budowy „polskiej tarczy antyrakietowej” wychodziły naprzeciw oczekiwaniom Kremla i były zgodne z pomysłami rosyjskimi. Komorowski wielokrotnie podkreślał, że za amerykańską tarczę musielibyśmy zapłacić „zbyt wysoką cenę” i był zwolennikiem budowy „systemu natowskiego” z „polską częścią tarczy NATO”.
Nie mogło zatem dziwić, że natychmiast po ujawnieniu surrealistycznych założeń owej „doktryny”, intencje Komorowskiego zostały trafnie odczytane przez rosyjskie media. W roku 2012 tuba Kremla „Głos Rosji”  podkreślał, że Komorowski proponując „zbudowanie w kraju własnego systemu obrony przeciwrakietowej” jednocześnie „uznał za błąd udzielenie przez Polskę zgody na budowę europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej z rozmieszczeniem na jej terytorium 10 rakiet przeciwlotniczych”. Rezygnacja z amerykańskiej tarczy oraz pomysł budowania „własnego potencjału obronnego” ucieszyły nie tylko Moskwę. Zapewne niewiele osób pamięta, ale orędownikiem takiego projektu była również Angela Merkel, która już w roku 2007 przed przyjazdem do Polski, namawiała nas do „budowania tarczy antyrakietowej w ramach NATO” i apelowała o „otwartą dyskusję z Rosją”.  Problem polegał na tym, że „tarcza natowska” była wówczas dopiero w fazie prac koncepcyjnych i nic nie wskazywało, by została zrealizowana. Niemieckie starania, aby Polska „zaczekała” na NATO korelowały z głosem rosyjskich generałów, straszących nas atakami nuklearnymi za przyjęcie amerykańskiej oferty. Co ciekawe -  tarcza natowska, nie wywoływała już tak histerycznych reakcji Moskwy.
Nietrudno było zrozumieć, że rosyjska strategia (usilnie wspierana przez Berlin i Paryż) dotyczyła przede wszystkim utrącenia projektu amerykańskiej tarczy i miała na celu ograniczenie obecności USA w Europie.
Rezygnacja z tego projektu otworzyła drogę do przeorientowania polityki zagranicznej III RP i była pierwszym czynnikiem decydującym o powierzeniu Polsce roli rosyjskiego "konia trojańskiego". Intencje Rosji w tym zakresie najpełniej wyraził Fiodor Łukianow redaktor naczelny prokremlowskiego pisma "Rosja w Globalnej Polityce", pisząc w roku 2010 - "Jeśli nie będzie dużych błędów z rosyjskiej strony, to stosunki między Rosją i Polska będą co raz bardziej pragmatyczne. To jest wygodne dla Rosji gdyż Polska przez długi czas była główna przeszkodą dla realizacji europejskiej polityki Rosji ".
Bronisław Komorowski ma wyjątkowe zasługi w realizacji tej polityki. Jest on m.in. autorem pomysłu zaproszenia Rosji do tzw. Trójkąta Weimarskiego i uczynienia „ożywczego „czworokąta”, z tego martwego tworu. Pomysł miał oczywisty związek z planami włączenia Rosji w decyzje dotyczące spraw Europy.
Za surrealistyczną ideą oparcia bezpieczeństwa Polski na fundamencie „własnego potencjału”, skrywała się całkiem trzeźwa intencja dezintegracji Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wiele z działań reżimu III RP – by wspomnieć utworzenie pod patronatem Niemiec i Francji tzw. Wyszehradzkiej Grupy Bojowej, jako reakcji państw "zawiedzionych i niezadowolonych" z dotychczasowej współpracy w ramach Sojuszu - służyło temu celowi. Zawarty w „doktrynie Komorowskiego” zamysł „usamodzielnienia systemu bezpieczeństwa narodowego” sygnalizował zmianę dotychczasowych priorytetów lub zapowiadał  kroki w kierunku osłabienia więzi  z NATO.
Za politycznymi deklaracjami podążały konkretne decyzje i od czasu prezydentury Komorowskiego można zaobserwować wyraźne przyspieszenie  "partnerskiej współpracy z krajami spoza sojuszu".
Pod koniec czerwca 2010 informowano o podpisaniu umowy o współpracy wojskowej z przedstawicielem jednej z "partnerskiej armii". Mianowany przez Komorowskiego nowy szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch spotkał się wówczas z szefem Sztabu Generalnego Białorusi gen. Tichonowskim, zaś przedmiotem współpracy stało się. "planowanie, prowadzenie i obserwacja ćwiczeń, a także szkolenie wojsk i dowództw oraz wykorzystanie poligonów".
W sierpniu 2010 zawitał do Warszawy szef rosyjskiego Sztabu Generalnego gen. Nikołaj Makarow. Gen. Cieniuch zaproponował wówczas Rosjanom "wymianę doświadczenia w sferze unowocześnienia sił zbrojnych i nawiązanie roboczych stosunków między wojskowymi pododdziałami Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych oraz Marynarki Wojennej, dyslokowanych w przygranicznych rejonach". Zaplanowano także prowadzenie i obserwację wspólnych ćwiczeń, oraz szkolenie wojsk i dowództw.
Na obchody 20-lecia prezydenckiego BBN zaproszono sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Nikołaja Patruszewa. Nawet rządowe media nie chwaliły się wówczas podpisaniem "Planu współpracy między Biurem Bezpieczeństwa Narodowego i Aparatem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej na lata 2011-2012", a jeszcze mniej mówiono o spotkaniu Patruszewa z ministrem obrony narodowej Klichem, podczas którego "omawiano warunki współpracy przygranicznych jednostek wojskowych i Marynarki Wojennej w przypadku wystąpienia różnego rodzaju sytuacji kryzysowych".
Pod koniec 2011 roku Wojsko Polskie odnalazło kolejną "partnerską armię". Nastąpiło to w Pekinie, gdzie dowódca Wojsk Lądowych gen. Zbigniew Głowienka spotkał się z chińskim ministrem obrony Liang Guanglie. Chińska agencja Xinhua poinformowała, że "w trakcie rozmowy obie strony zobowiązały się do zwiększenia współpracy militarnej". Minister Liang zapewnił zaś polskiego gościa, iż "chińskie siły zbrojne są skłonne zwiększyć pragmatyczną współpracę z Wojskiem Polskim i dążyć do wyniesienia wzajemnych stosunków na wyższy poziom". Towarzyszom chińskim musiały spodobać się ciepłe słowa gen. Głowienki, który pogratulował Chinom "osiągnięć na drodze rozwoju" i zapewnił, że "Wojsko Polskie jest otwarte na rozszerzenie wymiany i zacieśnienie współpracy ze stroną chińską" wyznając przy tym, iż "doświadczenia Chin w zakresie budowania armii są wartościowe i Polska powinna z nich skorzystać".
Kulminacja procesu "partnerskiej współpracy" nastąpiła w grudniu 2011 roku w Moskwie, gdzie na zaproszenie Rosjan udał się z wizytą szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Cieniuch. W komunikacie MON, przypominającym mocno retorykę komunistyczną stwierdzono, iż "6 grudnia br., szefowie sztabów Polski i Federacji Rosyjskiej odbyli dwustronne rozmowy. Podczas spotkania omówiono perspektywy aktywizacji dwustronnej współpracy wojskowej, wymieniono informacje na temat zmian wprowadzanych w siłach zbrojnych obu państw, a także dokonano przeglądu możliwości współpracy szkoleniowej w zakresie kształcenia oficerów oraz przygotowania pododdziałów do udziału w operacjach i misjach". Poinformowano wówczas, że "w ostatnich dwóch latach przeprowadzono jeszcze kilka (cztery) spotkań między wysokimi przedstawicielami wojskowymi, w trakcie których obie strony potwierdzały zamiar kontynuowania współpracy i zacieśniania wzajemnych kontaktów wojskowych", zaś gen Cieniuch potwierdził - "jesteśmy zainteresowani współpracą wojskową z Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej i dostrzegamy szereg możliwych jej płaszczyzn".
Z przekazu rosyjskich mediów wiemy, że z wizyty polskich gości zadowolony był szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR generał armii Nikołaj Makarow. "W ostatnich latach stosunki Rosji i Polski we wszystkich dziedzinach, w tym także w politycznej i wojskowo-techniczne, były napięte, lecz od czasu ostatniej wizyty w Warszawie udało się je zepchnąć z martwego punktu." - uznał Makarow i dodał, że "nadszedł ten okres, w którym powinniśmy stworzyć punkty wyjściowe, gdyż jesteśmy sąsiednimi państwami, musimy więc koegzystować ze sobą w warunkach przyjaźni i zrozumienia wzajemnego". Makarow poinformował, że w trakcie przeprowadzonych negocjacji  -"dowódcy wojskowi dwóch krajów sprecyzowali wspólne akcje, jakie armie Rosji i Polski planują przeprowadzić w okresie od 2012 do 2014 roku". Omówiono również "zagadnienia, dotyczące rozmieszczenia europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej" , zaś deklarację gen Cieniucha - "dziś jesteśmy gotowi do omawiania wszystkich skomplikowanych zagadnień" - powitano z radością.
W tym samym czasie, w kremlowskim organie "Moskowskij Komsomolec” zastanawiano się - "czy Polska i Rosja mogą być już na zawsze słowiańskimi siostrami". Konkluzja rosyjskiej zawierała arcyważne stwierdzenie, przyjęte wkrótce jako fundament belwederskiej strategii bezpieczeństwa narodowego - "prawdziwe pojednanie będzie możliwe, gdy przyjmiemy siebie nie takimi, jakimi byśmy chcieli, żeby była ta druga strona, ale takimi jakimi naprawdę jesteśmy".


CDN.

22 komentarze:



  1. Tak, to jest już waga ciężka, Sir Alexander, i naukowe podejście do zagadnienia.

    Żadne tam bigosy czy żyrandole, a jak przestaje chwytać - dorzucamy bank Palucha i "O północy się zjawili jacyś Pro Civili". Właściwy wymiar rzeczy. I odpowiedź na pytanie profesora Cenckiewicza z wczorajszej promocji książki "Resortowe dzieci. Służby":

    "KIM TRZEBA BYĆ, ŻEBY ZOSTAĆ KANDYDATEM RESORTU?"

    https://www.youtube.com/watch?v=JIwOQqLGpyQ

    Ciekawa jestem czym zagadają to fantastyczne pytanie? Ruskie wilki się chyba przejadły, polskie komory gazowe - jw. A na święto ludu pracującego miast i wuesi coś koniecznie trzeba wrzucić na czołówkę. Sprawdzam "nasze portale". Pastwią się nad ex ministrem. Chyba nie wystarczy.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. Właśnie czytam, że dziś w Stargardzie "kandydat resortu" sam udzielił najlepszej odpowiedzi:

    https://www.youtube.com/watch?v=PmijWrhO5vc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod zalinkowanym przez Panią filmikiem ciekawe komentarze.

      Obawiam się, że w końcu poleje się krew, wiele na to wskazuje. Wygrana Komorowskiego w I turze, wygrana PO jesienią - smród tego cielska będzie nie do zniesienia. Pamiętam dobrze lata 1986-88, zaduch, jak nad zamkniętym, gnijącym stawem, był identyczny.

      Usuń
  3. W sylwestra 2010 roku dyskutowaliśmy z przyjaciółmi o sytuacji w Polsce. Zastanawialiśmy się, co musiałoby się stać, aby wybory wygrał Olechowski, gdyż uważaliśmy, że to on, jako członek klubu Bilderberg, będzie osobą, która zostanie wprowadzona do gry o prezydenturę. Uważaliśmy, że wbrew doniesieniom medialnym, Lech Kaczyński miał dużą szanse wygrać wybory.
    Po 10 kwietnia, po przejęciu władzy przez Komorowskiego, uznaliśmy, że Olechowski to była opcja soft, wygrała opcja hard.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata Kuna,

      Mit o przewadze BK nad Lechem Kaczyńskim stworzono znacznie później, bo dopiero w okresie I tury wyborów 2010 roku.
      Przypomnę, jak wyglądała sytuacja, gdy ośrodki propagandy nie przystąpiły jeszcze do "rozprowadzania" figuranta.
      Wg. tzw. sondażu z czerwca 2009 r. potencjalna kandydatura Komorowskiego zadowalała zaledwie 5 proc. wyborców:
      http://web.archive.org/web/20100702004522/http://wiadomosci.polska.pl/wiadomoscdnia/article,Sondaz,id,380900.htm
      W listopadzie 2009 Komorowski mógł liczyć na 4 procentowe poparcie:
      http://web.archive.org/web/20100702004438/http://wiadomosci.polska.pl/polityka/article,Sondaz,id,403568.htm

      Natomiast z tzw. sondażu z 9 kwietnia 2010, wykonanego dla TVP przez TNS OBOP, wynikało, że w I turze wyborów prezydenckich Komorowski pokonałby Lecha Kaczyńskiego przewagą 13 procent głosów. Różnica między Komorowskim i Kaczyńskim była jednak znacznie mniejsza niż przed dwoma miesiącami - w tym czasie marszałek Sejmu stracił 9 procent poparcia, a Lech Kaczyński zyskał 7 procent. Na Komorowskiego chciało głosować 33 procent respondentów, na Kaczyńskiego 20 procent. Tytuły artykułów nt. tego sondażu były jednoznaczne - „Komorowski wciąż prowadzi, choć traci”, „Kaczyński odrabia straty do Komorowskiego”.
      http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,7751711,Wybory_2010__Komorowski_wciaz_prowadzi__choc_traci.html
      Nawet na tak chybotliwej, propagandowej podstawie (sondaże) nie można było postawić tezy, jakoby Lech Kaczyński nie miał szans w starciu z BK.

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. "Zaiste, wariat na swobodzie największą klęską jest w przyrodzie."
    __________________________________________________

    Tak jak służby używały Bolesława ( Wałęsa) , tak też używają Bronka.
    Obydwaj to prymitywy i chamy, nie mający ani klasy, ani wstydu, ani honoru.
    Zawsze to mnie zastanawiało, dlaczego na wysokie funkcje w państwie służby wysyłają największych prostaków, wariatów, czy ludzi tęskniących za myśleniem.... ?
    Czy aż tak bardzo gardzą narodem polskim, że nawet nie zabiegają o to, aby ich marionetka nie była analfabetą lub potrafiła sama od siebie wypowiedzieć poprawnie z sensem zdanie złożone.... ?
    Czy tylko cham, wariat, debil, analfabeta i osoba z zaburzeniami osobowości, którą powinien się zająć dobry psycholog lub psychiatra, jest godna ich pełnego zaufania co do wykonywania poleceń... ?
    Obawiam się, że tak !
    Tylko taki osobnik daje im pewność, że spolegliwie i bezmyślnie wykona zadanie.
    I to jest porażające.

    Z drugiej strony, widać u nich ogromną pewność siebie graniczącą z nonszalancją, że ich kandydat wygra wybory prezydenckie.
    Gdyby nie mieli możliwości kontrolowania, czyli fałszowania wyborów , to nie wystawialiby aż takiego czuba na kandydata na prezydenta.

    Podobnie sprawa wygląda z premierem, czy innymi tzw. dygnitarzami.
    Bo jeśli ja się mylę; a służbami zawiadują ludzie o podobnych " przymiotach", to znaczy , że to państwo - Polska, nawet teoretycznie nie istnieje.

    Stanley Panama.

    P.S.
    Tak jak większość Polaków mam cichą nadzieje, że to co ja widzę, to sen, że te wybory jednak uda się przeprowadzić uczciwie i wygra osoba najlepsza na rynku , czyli pan Duda.
    Jednak rozsądek każe mi mówić , że te wybory nie będą uczciwe, bo takie być nie mogą.
    ESTABLISHMENTU NIE STAĆ NA ODDANIE WŁADZY , której pokojowo, demokratycznie oddać nie zechcą.
    W dalszym ciągu apeluję do parlamentarzystów w PE typu prof. Krasnodębski o informowanie Europy i Świata o reżimowym charakterze rządów w Polsce, o fałszowaniu wyborów, ale on i jego koledzy zbyt mało robią w tym kierunku.
    Może inni by się przyłączyli do mojego apelu.... ?
    Powinni to robić już od wielu lat, bo teraz to raczej musztarda po obiedzie.



    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałbym polecić Państwu tekst analizujący jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich dni tj. akcesja Polski(i innych państw) do AIIB:

    http://www.polska-azja.pl/2015/04/24/s-niewinski-polska-w-aiib/
    ---

    "Amerykańska Częstochowa" 2015

    Prof. Marek Jan Chodakiewicz nt. Operacji polskiej NKWD (1937–1938)

    Szczególnie polecam obejrzeć fragment od 36:43 gdyż otworzyło się "okienko" czasowe dzięki któremu możemy zdobyć wiele interesujących dokumentów z archiwów.

    https://www.youtube.com/watch?v=T3pfd29PKRc
    ---

    I coś dla Pani Urszuli à propos komentarza pod poprzednim tekstem :) A. Macierewicz o przeniesieniu do Polski ciał ofiar oficerów i zrobieniu panteonu pomordowanych w Katyniu i nie tylko.

    https://youtu.be/T3pfd29PKRc?t=43m53s
    ---

    I jeszcze jedna ciekawostka

    https://youtu.be/7PxKZ0_opZU?t=5m53s

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Urszulo,

    Bardzo dziękuję za tak życzliwą ocenę, ale to nie "naukowe podejście". Robię tylko swoje i przedstawiam lokatora Belwederu w kontekście, jaki uważam za najważniejszy.
    Nie wyobrażam sobie, by w sytuacji, gdy zagraża nam ruska agresja nie zwracać uwagi na szczególną prorosyjskość BK i jego środowiska. Uważam to za rzecz najważniejszą, bo pozostanie tego człowieka na stanowisku głowy państwa stwarza wręcz niewiarygodnie wysokie ryzyko. To nie jest kwestia "obciachowości" bądź rzekomej słabości tej prezydentury, lecz przyszłości Polaków.
    Nie mam wątpliwości, że stojąc przed wyborem polskiej lub rosyjskiej racji, środowisko Komorowskiego wybrałoby stanowisko Moskwy.
    O tym zagrożeniu trzeba było nieustannie przypominać.

    Jeśli chodzi o "taktykę" opozycji oraz zachowania żurnalistów z "wolnych mediów", musiałbym użyć zbyt grubych słów, by dokonać pełnej oceny. Dlatego pod poprzednim tekstem zaproponowałem dość racjonalną postawę - nie zwracać już uwagi na błędy i postępki tego środowiska. Pozostało 10 dni do terminu tzw. wyborów i nie należy spodziewać się zmiany. Trwa sondażowe "pompowanie" służbowych kandydatów i zwodzenie wyborców PiS-u.
    Na zachowania środowiska opozycji nie mamy najmniejszego wpływu, bo elektorat PiS-u nie jest zainteresowany przejęciem władzy (wygraniem wyborów) lecz wiernością partii pana Kaczyńskiego i lojalnością wobec kilku panów redaktorów. Ponieważ tych dwóch rzeczy nie da się dziś pogodzić (suma błędów jest zbyt wielka, by umożliwiała zwycięstwo) wynik tzw. wyborów wydaje się przesądzony.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry wieczór.Czytając trzecią część pozostaje mi tylko życzyć następnych tak wnikliwych części; Pan zasugeruje tylko ,kto wzbraniał się przed ich wydaniem w formie książkowej...bo to(wg. mojej subiektywnej oceny) powinna być kolejna obowiązkowa lektura. I tyle-jako najkrótsza recenzjo/opinia. Teraz o dostrzeżonych ostatnio "przypadkach". Pierwszy (całość http://www.tvp.pl/sess/tvplayer.php?oject_id=19881725&autoplay=true) dotyczy całkowitego pominięcia tematu związków kandydata Komorowskiego z promoskiewskimi służbami WSI,przy ciągłej reklamówce pozorów "pozytywnych zmian" u rządzących (tej ,która leci na czerwonym pasku u dołu odtwarzacza) i przy braku jakiegokolwiek komentarza odnoszącego się do pana Wojciecha Sumlińskiego i jego najnowszej książki.Drugi to serwowanie biadolenia ,być może przygotowywanie usprawiedliwienia na czas "po wyborach" http://www.niezalezna.pl/66619-sakiewicz-o-atakach-na-nasze-media-lobby-rosyjskie-daje-o-sobie-znac ;pisze ten tekst jedna z osób,jak sądzę, decyzyjnych w sprawie "samoposługiwania się" narzędziem cenzury (rodem z promoskiewskiego peerelu). PS: Zgadzam się z oceną zawartą w ostatnim akapicie z 15:35; tak właśnie wygląda grzebanie Polski pod >sumą nietykalnych egoizmów < tych wszystkich "świętoszków". Ich wspólnym mianownikiem jest ucieczka na z góry upatrzone (wygodne i wysokopłatne) (o)pozycje utrwalaczy polityki klękania przed obcymi. Pozdrowienia dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drobna korekta:
      http://www.tvp.pl/sess/tvplayer.php?object_id=19881725&autoplay=true
      ("zjadło" jedną literkę, przez co link nie działał)

      Usuń
  9. wsojtek,

    Gdy czytam skargi różnych panów redaktorów i żurnalistów "wolnych mediów", mam świadomość, jak daleko nam do autentycznej opozycji i jak marny duch panuje w tym środowisku.
    Ci ludzie wydają się nieustannie zadziwieni realiami III RP i wciąż wierzą, że mają do czynienia z państwem prawa i demokracji. To przekonanie przebija przez wiele dzisiejszych skarg i żalów wylewanych na łamach "wolnych mediów". To, że przeciwnik atakuje, oczernia, działa podstępnie, jest uważane za rzecz nadzwyczajną i godną ciągłego biadolenia.
    Trudno o bardziej kompromitujące zachowanie.
    Obawiam się natomiast, że za taką (jakże niemęską) postawą stoi nie tylko słabość intelektualna i moralna, ale ma ona bardziej mętne przyczyny. Czynienie z siebie "męczenników za sprawę" kończy się zwykle apelami o pomoc lub wsparcie finansowe. Prowadzi do swoistej "integracji i mobilizacji" odbiorców. Ma też sugerować, że tych środowisk nie wolno surowo oceniać lub od nich wymagać.
    Ludziom, którzy pamiętają czasy PRL-u przypomnę, że taka norma "opozycyjności" byłaby nie do przyjęcia w czasach komuny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekiwał forów z powodu wydawania wolnej prasy, nikt nie liczył na dobrą wolę przeciwnika i nie łudził się, co do jego intencji. Jest tu ogromna przepaść niekonsekwencji (bądź wręcz głupoty), która objawia się medialną schizofrenią:nagłaśnianiem bandyckich praktyk reżimu i opisywaniem jego podobieństw do komuny, przy jednoczesnym oczekiwaniu na czyste reguły gry i biadoleniu nad "atakami" reżimowców.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze

      Mam smutne przeczucie, że również Aleksander Ścios, a za nim i jego uczniowie :) mogą zacząć zaliczać się do wrogów "naszych" mediów. Być może już jesteśmy tak przedstawiani.

      Stąd tylko prosta droga do moskiewskiej V kolumny.

      Na profilu fb jednego ze światlejszych zwolenników "lokatora Belwederu", wyznawcy eksplodującej tam ostatnio doktryny Giedroycia i poparcia dla Ukrainy, zadałem pytanie. Na jakiej podstawie można z całym przekonaniem uważać, że w prezydencki tupolew uległ wypadkowi, a malezyjski boening został zestrzelony przez Rosjan?

      Wytłumaczono mi, że komisje w Smoleńsku ustaliły błąd pilotów i wieży (wypadek), natomiast na Ukrainie wywiad SBU przechwycił rozmowy telefoniczne domniemanych zamachowców przyznających się do zestrzelenia.

      W tym samym czasie Jurgen Roth, powołując się na źródła BND, publikował swoje rewelacje nt. Smoleńska, te jednak z jakichś przyczyn nie znalazły uznania w oczach środowiska "polityki jagiellońskiej" pod egidą Belwederu.

      Zostałem okrzyknięty "moskiewskim trollem", a facebook zablokował mój profil.

      Taka ciekawostka.

      Pozdrawiam serdecznie

      PS. Jak donosi organ Lisa - Komorowski opada, Kukiz rośnie, Duda w miejsu, II tura prawie przesądzona.

      Wszystko jak w zegareczku, demokracja i państwo zdają egzamin, skrajności powinny i zostaną zmarginalizowane, bo NIE MA ZGODY NA BRAK ZGODY.
      http://polska.newsweek.pl/poparcie-dla-kandydatow-co-wynika-z-sondazy-prezydenckich-,artykuly,362398,1.html

      Usuń
  10. Panie Aleksandrze Ścios

    Zbliżamy się w tym cyklu do aktualnych wydarzeń, w tym tego, które frasuje mnie najbardziej - wojny na Ukrainie i... korekty kursu europejskiego, w tym belwederskiego. W listopadzie ubiegłego roku zaktualizowano koncepcję SBN RP w związku z rosyjską agresją za naszą wschodnią granicą. Jak Pan ocenia nową strategię bezpieczeństwa i na ile, według Pana, jest ona zbieżna z imperialną polityką Federacji Putina?

    Mam nadzieję, że odpowiedź na to pytanie nie zdradza treści kolejnej części z serii "Komorowski. W cieniu Moskwy".

    Pozdrawiam Serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł Patrycjusz,

      Na temat SPBN i jego skutków pisałem wielokrotnie, dlatego w kontekście prorosyjskości BK nie może zabraknąć tego tematu. Całą koncepcję bezpieczeństwa III RP zbudowano wokół nonsensownej tezy o "pojednaniu" z Rosją i próbowano oprzeć na ideologicznych filarach. W pomysłach powstałych w ramach SPBN nietrudno dostrzec klątwę komunistycznej mentalności.
      Nie jest problemem ukazanie stopnia zależności tych koncepcji od polityki Putina, lecz udzielenie odpowiedzi na pytanie - jak to możliwe, że w przeddzień wyborów Polacy nic nie wiedzą o groźnych pomysłach Belwederu, a nawet są przeświadczeni o pronatowskim i proamerykańskim obliczu reżimu?
      Myślę, że to ważne pytanie wyborcy opozycji powinni nieustannie zadawać swoim reprezentantom i ludziom z "wolnych mediów".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  11. Wobec nieczystych zagrań władzy prl i rp wygrana zalezy od sprytu "kosy i kamienia". Mam już dowód do unieważnienia nieuczciwych, manipulowanych i ustawionych wyborów - czystą kartę. Mam swój głos i oddam Temu kto jest w stanie go usłyszeć. Tymczasem Bóg Honor Ojczyzna

    OdpowiedzUsuń
  12. Panie Viva cristo rey,

    Z całą pewnością możemy zostać zaliczeni do grona "wrogów wolnych mediów". W tym środowisku panuje dość duży lęk przed skutkami porażki wyborczej (głownie finansowymi), zatem zamilczenie treści niezgodnych z linią redakcyjno-partyjną jest aktem prewencyjnym i obronnym.
    Martwi natomiast, że w podobny sposób zachowuje się niemal całe środowisko blogerskie.
    Głosy krytyczne pod adresem opozycji i jej kampanii wyborczej są tam traktowane jako "sianie defetyzmu" i odbierane niczym działania destrukcyjne. Tylko kompletna obojętność na błędy i pasywność PiS-u, jest uznawana za normę opozycyjności.
    W ten sposób, ludzie o słabych kwalifikacjach intelektualnych oceniają wiele tekstów publikowanych na moim blogu. Taka postawa - rezygnacji z własnych aspiracji na rzecz dobrego samopoczucia kilku polityków i redaktorów naczelnych,zapowiada brak poważnej refleksji powyborczej i podatność na demagogię.
    Reakcjami na facebooku nie jestem zaskoczony, choć nadal zadziwia mnie, że z tego lewackiego forum cenzury i propagandy korzystają ludzie dobrej woli.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksander Ścios,

      O stanie polskich mediów prawicowych, a w szczególności środowisku "Gazety Polskiej" traktuje książka byłego autora tego tygodnika Leszka Misiaka, która od jutra będzie dostępna w sprzedaży. Na TT pewien zadowolony jegomość z przeciwnego obozu chętnie wklejał zdjęcia pojedynczych stron. Abstrahując od tego, czy książka będzie obiektywna, czy nie - odsłoni jakieś kulisy działań tzw. Strefy Wolnego Słowa.

      Nie jestem fanem grzebania w życiorysach, myślę jednak, że nam - jako odbiorcom - należy się rzetelna informacja, jak to wszystko wygląda. Na potwierdzenie jakby - ostatnio bardzo źle dzieje się w Telewizji Republika - widzę tutaj złą rękę p. Terlikowskiego. Szczegółów nie przytoczę, bo to drugorzędna kwestia.

      Myślę, że książka red. Misiaka będzie jedynie potwierdzeniem negatywnej opinii p. Aleksandra o rzekomej "niezależności" prawicowych mediów w Polsce.

      I pytanie do szanownego Autora, być może wtórne - jak tłumaczyć tak ewidentną obojętność mediów niezależnych (i samego kandydata) na książkę W. Sumlińskiego "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego"? O ile dobrze pamiętam, sam Autor wyrażał spore zainteresowanie tą publikacją i traktował go jako potencjalny, istotny punkt kampanii p. Dudy. Przyznam, iż spodziewałem się, że nie trafi to na czołówki niezależnych - jednak całkowite zamilczenie przez nich tej książki jest dla mnie po prostu zdumiewające, by nie powiedzieć przerażające.

      Jako ciekawostkę podam tylko, że jedynym kandydatem, który poruszył kwestię związków p. Komorowskiego z WSI był Grzegorz Braun, który w programie na żywo pokazał książkę Sumlińskiego do kamery, a resztę programu leżała na stoliku. Wobec takiej asekuracyjnej postawy Dudy nie dziwmy się, że ludzie szukają innych opcji.

      Pozdrawiam serdecznie p. Aleksandra i Czytelników

      Usuń
    2. Aleksander Ścios

      Ten facebook to był taki mój prywatny eksperyment, podjęty z cała świadomością. Być może jedną z przyczyn blokady były zamieszczane tam przeze mnie regularnie teksty A.Ściosa - trochę ludzi je poczytało. A były tam wszystkie mocne i mocniejsze, w tym o miłościwym lokatorze. Jeśli udało mi się zainteresować wolnym słowem choć kilka osób, uważam to za wartość dodaną.

      No właśnie, mówimy tu wiele o wolnych mediach, bo zasadniczym problemem jest przebicie się z informacją do społeczeństwa. Pewnie rację będą mieli ci, którzy stwierdzą, że organizacja jaką jest partia polityczna (opozycyjna PiS) nie jest od zakładania mediów. Nietrudno jednak sobie chyba wyobrazić, że skoro jest ona partią wolności, to może na różne sposoby wspierać wolne słowo, tym samym przełamując monopol medialny III RP, jedną z głównych przyczyn naszej polskiej biedy.

      Tylko że, jak powiedział mi przed wyborami pewien polityk samorządowy, "wiesz, ten dziennikarz chce naszej pomocy w stworzeniu gazety. Ale przecież to nie może być tak, że my mu pomożemy znaleźć na to pieniądze, a on będzie tam sobie pisał co chce".

      Tak to chyba z grubsza wygląda z naszą opozycją. Nierzadko ludzie w niej działający nie chcą złamania chorego systemu i jego aksjologicznych podstaw, tylko zastąpienia "ich sukinsynów" - "naszymi sukinsynami". A na to nie ma innego lekarstwa niż mozolna edukacja.

      Mimo wszystko duch jednak we mnie wstępuje. Naród odrodzi się, tak jak to jest w polskiej naturze - samoistnie i oddolnie, siłą indywidualnej inicjatywy i mocą organizmu, który powoli, ale jednak otrząsa się z choroby. I to on, naród, do realizacji swoich celów, będzie wynajmował (tak jak się wynajmuje specjalistę z danej dziedziny) partię polityczną, która zagwarantuje skuteczną realizację jego życiowo istotnych zamierzeń.

      Tymczasem jesteśmy zdani na dosyć ubogie polityczne menu, stajemy przed faktem informacyjnej blokady i patrzymy na chocholi taniec naszych elit a z nimi społeczeństwa.

      Pozdrawiam serdecznie Autora i Komentatorów

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobry wieczór. Ostatnio odnoszę wrażenie,że Komorowski "uaktualni się" retrospektywnie na fali promoskiewskiego neoresetu "światowców".,a gra tych samych "światowców" w "nocne wilki" ( w PRLbis zaliczam do nich "smienowców","węgrzynowców",tppr/cp-rdip, wałdaje ujawnione i ich kolejne modyfikacje oraz aferałów z rządzącej koalicji PO/PSL w sojuszu tronu z ołtarzem "pojednanych" z RCP i resortami siłowików) jest tego osądu potwierdzeniem. Dwie informacje: 1) "ponowne otwarcie" gorącej linii NATO/Rosja http://www.faz.net/aktuell/politik/ausland/europa/nato-richtet-direkten-draht-zum-russischen-militaer-ein-13571143.html ,czyli coraz bardziej jawna ochrana wspólnych biznesów w ramach "pragmatycznych" koncepcji hanzeatyckich( koncepcja Prus Wschodnich) oraz ze sterowaną rozgrywką Prawy Sektor/prez.Poroszenko na Ukrainie w tle; szkoda,że nie dołączyli informacji o stałej "wymianie informacji" na przykład w ramach Open Skies czy po informatycznych rewersach rurociągowych (np. Drużba,Nordstream). Powtórzę więc: agresja militarna na PRLbis nie grozi.Grozi natomiast coś,co subiektywnie nazywam "pokojowym rozbiorem" resztek polskiej suwerenności między strefy wpływów "zachodnio"/ wschodnich pod nadzorem wspólnoty wojskowo/służbowej tychże,2) według http://www.faz.net/aktuell/politik/inland/russischer-motorradclub-nachtwoelfe-erreichen-deutschland-13572856.html mototrole płk.Putina jednak wjechały do Niemiec pomimo "zakazu"; uważam,że po niemieckiej stronie grę w "jestem za a nawet przeciw" prowadziło "trio" Merkel/Gauck/BND i to w ścisłym kontakcie ze swoimi odpowiednikami po stronie POlskiej,taka bratnia pomoc "zachodnia" kandydatowi "zgody",czy też ,być może,zwycięstwo prowokacji "światowców". Pamiętając o ostrzegającym komentarzu z poprzedniej części "komorowskiego cienia Moskwy" na czas "powyborczy" subiektywnie wspomnę o lokalnym zwycięstwie prowokacji ZOPO w Knurowie.Podobnie było wcześniej w Bytomiu,Zabrzu,Jastrzębiu,wcześniej także w Legionowie,w Warszawie,w Gdańsku...) To pokłosie wychowania funkcjonariuszy ZOPO w tradycji ZOMO,a wychowania do zabijania raczej nie zmieni się pozorami kolejnych "personalnych roszad".Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Odnośnie do umiejscowienia opozycji na osi dziejów Rzeczpospolitej, ale i tematu związków Komorowskiego z przestępczym półświatkiem.

    Dzisiaj, tj. 5/05/15 w godzinach popołudniowych, na antenie solorzowego folwarku, w ramach kampanii dowalania kandydatowi na prezydenta z największej partii opozycyjnej - w temacie SKOK, obecna tam twarz platformy wypowiedziała dość ciekawe słowa.

    "(...) Problem SKOK-ów i udział polityków w tej, można już mówić: aferze finansowej, jest bardzo istotny i on wymaga wyjaśnienia(...) [1] To jest pytanie czy jesteśmy wszyscy równi i czy chcemy odpowiadać za to co robiliśmy, i czy chcemy przed wyborami pokazać, że jesteśmy nieskazitelni - tak jak o tym mówimy - i że nic nas nie łączy (...) z tą aferą, która powstała. Przecież jeśli gra się służbami, w stosunku do prezydenta Komorowskiego, to jest nic innego jak dokładnie takie samo zachowanie. Jeśli chce się komisji śledczej, która miałaby zbadać tą sprawę, jeśli się pokazuje książkę (...) [2] to nie jest wet za wet. To jest informacja. To jest przekazywanie informacji(...)"

    [1] przerywnik prowadzącego - czy to nie mogłoby poczekać do końca kampanii, przecież to nic nie zmieni.
    [2] jw. - przecież to jest wet za wet.


    Pozdrawiam i uciekam do lektury kolejnej części "W cieniu Moskwy".

    OdpowiedzUsuń