Komunikaty rosyjskiego Komitetu Śledczego i
polskiej prokuratury w sprawie badań na obecność śladów materiałów wybuchowych,
tylko pozornie wydają się sprzeczne. Przed kilkoma dniami rzecznik Komitetu
Śledczego Rosji Władimir Markin oświadczył, że „przeprowadzona wspólnie przez specjalistów z Rosji i Polski nowa
ekspertyza szczątków polskiego Tu-154M nie wykazała na nich śladów wybuchu”.
Kilka godzin później, na konferencji zorganizowanej w Moskwie, ppłk Karol
Kopczyk poinformował, że „w Smoleńsku nie
były prowadzone żadne badania i nie były wykonywane żadne ekspertyzy”, zaś
Naczelna Prokuratura Wojskowa (NPW) wydała komunikat, w którym napisano - „Polscy biegli oraz prokurator wojskowy nie
uczestniczyli na terenie Federacji Rosyjskiej w żadnych badaniach (tym bardziej
– laboratoryjnych) pod kątem wykrycia materiałów wybuchowych.”
Komentując tę sytuację, Antoni Macierewicz uznał,
że „może chodzić o próbę narzucenia
stanowiska polskiej prokuraturze na przyszłość. Prokuratura rosyjska chce
zamanifestować, iż takiego właśnie wyniku badań ze strony prokuratury polskiej
się spodziewa i takiego żąda. Ślady wybuchowe mają nie zostać znalezione i już.”
Szef zespołu smoleńskiego dopuszcza również że to Rosjanie mówią prawdę. „Nie da się przecież wykluczyć, -
oświadczył Macierewicz, że Rosjanie
wymusili takie wspólne badania, uzyskali wspólną ekspertyzę, mają ją w kieszeni
i teraz przy jej pomocy szantażują polskie instytucje organów ścigania i świat
polityczny”.
Warto zauważyć, że sprzeczność oświadczeń dotyczy
jedynie wzmianki o „wspólnej ekspertyzie”. W wystąpieniu Rosjan z pewnością można
dostrzegać czynnik dyscyplinujący polskich śledczych oraz kolejny objaw
dominacji strony rosyjskiej. Nie ma natomiast wątpliwości, że na obecnym
etapie, organy śledcze obu państw są całkowicie zgodne, iż w pobranych próbkach
nie było śladów materiałów wybuchowych. W tym samym dniu, w którym wydano oświadczenia,
wojskowa prokuratura oznajmiła, że „pojawienie
się na wyświetlaczu użytego urządzenia napisu TNT nie jest tożsame z wykryciem
trotylu”, a w komunikacie NPW z 5 marca br. napisano, iż „biegli prowadzący badania laboratoryjne
próbek, zabezpieczonych w Smoleńsku na przełomie września i października 2012
r., na obecnym etapie nie stwierdzili śladów materiałów wybuchowych”.
W tej, zasadniczej kwestii nie istnieje zatem
rozbieżność stanowisk polskiej i rosyjskiej prokuratury. Wprawdzie w grudniu
2012 roku, podczas obrad sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka
prokuratorzy wojskowi trzykrotnie przyznali, że „urządzenia wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu”, jednak – ich
zdaniem, fakt ten nie może przesądzać o obecności materiałów wybuchowych,
ponieważ spektrometry używane przez śledczych mają rzekomo tak samo reagować na
materiały wybuchowe, jak na... pastę do butów.
Nietrudno też zauważyć, że od kilku miesięcy,
podstawowe zadanie polskich śledczych, realizowane wspólnie z rządowymi mediami
i politykami PO, polega na dezawuowaniu tezy o obecności śladów trotylu oraz
podważaniu kolejnych doniesień wolnej prasy i wyników niezależnych badań. W tym
obszarze istnieje pełna zgodność stanowisk Moskwy i Warszawy. Przypomnę, że już
w maju 2010 roku Andrzej Seremet poinformował, iż „wykluczono ze znacznym stopniem prawdopodobieństwa hipotezę wybuchu
przy użyciu materiałów konwencjonalnych”, zaś główną troską prokuratury
było sporządzenie „obrazu psychicznego
pilotów z możliwością reagowania na stres, czyli inaczej odporności stresowej”.
Po trzech latach śledztwa, stanowisko to nie uległo zmianie, o czym świadczy
niedawne przekazanie Rosjanom trzech tomów akt zawierających szczegółową
dokumentację odnoszącą się do pilotów Tu-154M, w tym danych o imionach,
nazwiskach, datach urodzenia, stanie cywilnym, wykształceniu, wykonywanym i
wyuczonym zawodzie członków załogi oraz ich rodziców, dziadków, rodzeństwa i
małżonków. Intencje prokuratury ilustruje także wniosek ppłk Jarosława Seja o
przeprowadzenie badań toksykologicznych próbek materiału biologicznego
pobranych z ciał ofiar tragedii, na obecność alkoholu i środków odurzających.
Wydaje się więc, że
oświadczenia rzecznika Komitetu Śledczego Rosji Władimira Markina, nie należy
traktować jako próby narzucenia stanowiska w kwestii wyników badań. Do tej
chwili, mamy do czynienia ze wspólnym i spójnym stanowiskiem rosyjsko-polskim i
nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Potwierdza to również wypowiedź
Bronisława Komorowskiego, który na dwa dni przed komunikatem rosyjskim
stwierdził - „Zaakceptowałem zasadniczą myśl raportu ministra Millera, że źródłem
nieszczęścia była próba lądowania w niedopuszczalnie złych warunkach
pogodowych. Reszta to już dodatki, błędy natury technicznej czy mankamenty
natury technicznej na lotnisku”.
Oświadczenie Markina mogło natomiast powstać w
reakcji na ubiegłotygodniową publikację „Gazety Polskiej” – „To jednak był trotyl”, w której
znajdowała się informacja, że na przebadanych już próbkach wykryto cząstki
materiałów wybuchowych. Wiadomość przekazana przez osoby związane ze śledztwem,
dotyczyła wyników badań przeprowadzonych w Polsce, wykonanych na podstawie
próbek pobranych na przełomie września i października ub.r. W grudniu przywiózł
je z Moskwy ppłk Kopczyk, informując, że 255 pojemników zostanie poddanych
badaniom z zakresu fizykochemii. Ten sam materiał dowodowy został również
zabezpieczony na potrzeby śledztwa prowadzonego przez rosyjski Komitet Śledczy.
Jest taki był cel oświadczenia, trzeba je oceniać
jako propagandowe dementi i wyraz pomocy udzielonej „polskim przyjaciołom”,
borykającym się z nazbyt niezależnymi mediami. Oświadczenie – wywołując
wprawdzie pewien medialny zamęt, w niczym nie koliduje ze stanowiskiem
prokuratury wojskowej, a zawarte w nim podkreślenie efektów „wspólnej pracy”
odpowiada dotychczasowej praktyce. Zawiera natomiast ważną, wyprzedzającą
informację. Nikt przecież nie może wątpić, że przeprowadzone przez Rosjan
badania tych samych próbek, nie wykażą obecności materiałów wybuchowych. Ta
okoliczność wydaje się najważniejsza w ocenie zaistniałej sytuacji, ponieważ
już dziś pozwala poznać oficjalne wyniki polskich badań.
Trzeba przyjąć, że w tak zasadniczej sprawie musi
istnieć całkowita zgodność stanowisk i nie warto doszukiwać się żadnego
konfliktu. Przynajmniej od grudnia 2010
roku powinniśmy wiedzieć, że efekty śledztwa smoleńskiego nie mogą być oparte
na ustaleniach niezależnych organów państwa lecz wynikają z dwustronnych
uzgodnień politycznych.
Wówczas wraz z prezydentem Rosji Miedwiediewem,
przybyła do Polski delegacja rosyjskich prokuratorów, na czele z Prokuratorem
Generalnym Jurijem Czajką. Delegacji towarzyszył minister sprawiedliwości Rosji
Aleksander Konowałow Głównym punktem wizyty było podpisanie w dniu 6 grudnia
2010 memorandum o współpracy pomiędzy prokuraturami obu krajów. Zawarto w nim
ramowe zasady współpracy „w dziedzinie
walki z przestępczością oraz ochrony praw i wolności człowieka przy
wykorzystaniu najbardziej skutecznych metod i środków”. Memorandum
przewiduje m.in. „przeprowadzanie
konsultacji w kwestiach prawnych” oraz
świadczenie„wzajemnej pomocy prawnej”.
Zgodnie z jego postanowieniami „wszelkie
sprawy sporne związane ze stosowaniem niniejszego Memorandum Strony rozwiązują
w drodze konsultacji i pertraktacji”.
Dokument, mający umacniać „ochronę praw i wolności człowieka”, Prokurator Generalny Seremet
podpisał z byłym sowieckim prokuratorem Czajką – jednym z najbardziej zaufanych
ludzi płk Putina. To za kadencji Czajki doszło do setek aktów łamania praw
człowieka; ludobójstwa w Czeczeni, mordów politycznych, zabójstw dziennikarzy,
represji wobec dysydentów i wolnych mediów. Z polecenia Putina, Czajka
nadzorował śledztwa w sprawie Chodorkowskiego, zabójstwa Politkowskiej i
zamachu na Litwinienkę. On również nadzoruje dochodzenie w sprawie katastrofy
smoleńskiej, a tuż przed podpisaniem memorandum doprowadził do unieważnienia
protokołów zeznań kontrolerów z lotniska Sewiernyj, które w pierwotnej wersji
mówiły o dyspozycjach wydawanych z Moskwy i podawaniu załodze polskiego
samolotu fałszywych informacji o warunkach pogodowych oraz wspominały o
obecności w budynku kontroli lotów trzeciej osoby – oficera FSB. Polska
prokuratura przyjęła bez sprzeciwu te matactwa i kilka dni później doszło do
podpisania memorandum.
Nie sposób przecenić wagi tego dokumentu -
podpisanego wyraźnie w kontekście sprawy smoleńskiej. Jeśli nawet bywa on
przemilczany w oficjalnych wystąpieniach, o jego znaczeniu powinny decydować
słowa Dmitrija Miedwiediewa, wypowiedziane podczas przemówienia w Pałacu
Prezydenckim, w obecności polskich oficjeli. W dniu podpisania memorandum,
rosyjski prezydent oświadczył - "Nie
dopuszczam możliwości, by w sprawie katastrofy smoleńskiej śledczy polscy i
rosyjscy doszli do różnych ustaleń. Odpowiedzialni politycy, przywódcy struktur
śledczych powinni wyjść z obiektywnych danych". Te słowa, prócz
skandalicznej sugestii związanej z końcowym efektem śledztwa, zawierały wyraźną
namowę, by politycy grupy rządzącej zadbali o ostateczny kształt ustaleń
prokuratury, a wyniki dochodzenia zostały poddane politycznym regulacjom.
Późniejsze wydarzenia związane ze śledztwem
smoleńskim, zachowania polskich decydentów i prokuratorów świadczą, że dyrektywa
rosyjskiego satrapy jest ściśle przestrzegana, zaś ostateczny wynik śledztwa będzie
efektem uzgodnień na szczeblu politycznym.
Artykuł opublikowany
w nr 11/2013 Gazety Polskiej.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńczy nie wydaje się Panu, że proces dochodzenia do prawdy o zbrodni smoleńskiej nabierze prawdziwych rumieńców dopiero wtedy, gdy jakieś mocarstwo dostrzeże w tym swój interes? Bo tak jak sprawy dziś wyglądają, to obawiam się, że gdyby nawet pojawiły się stuprocentowe, niezbite dowody na zamach, to niewiele by to zmieniło. Można sądzić, że w ukryciu prawdy zainteresowani są nie tylko Rosjanie i ludzie ze WSI, ale też główne kraje Zachodu. Sądzę, że oni dokładnie wiedzą, co stało się w Smoleńsku, ale nie ma to dla nich teraz znaczenia. Owszem, gdyby chodziło o prezydenta jakiegoś poważnego kraju, ale Polski? To ich chyba niewiele bardziej wzrusza niż gdyby chodziło o prezydenta Seszeli.
Pozdrawiam
Wąż Wystygły,
OdpowiedzUsuńNie spodziewam się, by w obecnej sytuacji jakiekolwiek państwo mogło pomóc Polakom w wyjaśnieniu zbrodni smoleńskiej. Przedstawiałem już swoją opinię na ten temat i od czasu napisania tekstu - "NIKT NIE UMRZE ZA „POLSKĄ PRAWDĘ”, wielokrotnie do niego powracałem.
W naszej historii znamy już analogiczną sytuację. Zgodne ze zbrodniczą logiką narzuconą państwom Zachodu jeszcze w trakcie trwania II wojny światowej, depozyt kłamstwa katyńskiego stanowił istotną gwarancję nienaruszalności wpływów Rosji Sowieckiej w Polsce, a ukrywanie prawdy o mordzie założycielskim PRL-u stało się fundamentem pojałtańskiego „ładu w Europie”.
Myślę, że podobne relacje decydują dziś o stosunku wielu rządów do sprawy smoleńskiej.
Polska słaba, uległa i poddana dyktatowi innych państw - jest wręcz idealnym "partnerem" dla współczesnej Europy i - znając historię ostatnich 200 lat, nie warto się oszukiwać, że jest inaczej.
Wierzyć zaś, że USA lub którykolwiek z rządów europejskich, będą narażać stosunki polityczne i ekonomiczne z Rosją, po to tylko, by bronić sprawy polskiej - jest więcej niż naiwnością.
Powinniśmy też zdać sobie sprawę z pewnej istotnej okoliczności, która bywa skrzętnie przemilczana, a być może nie jest w ogóle dostrzegana. Sprawia ona, że nasza obecna sytuacja jest gorsza niż położenie Polaków w czasach PRL-u.
Warto sobie uświadomić, że III RP jest traktowana jako państwo suwerenne i demokratyczne, w którym działa legalnie wybrany rząd i funkcjonują instytucje wolnego państwa. Co więcej - Polacy wybierając po 10 kwietnia ponownie Tuska i Komorowskiego, potwierdzili, że takie rządy są dla nich najlepsze.
To przekonanie jest umacniane, a wręcz gwarantowane obecną postawą opozycji, która zapewnia Polaków i całą opinię światową, że żyjemy w demokratycznym państwie prawa, w którym rządy wybiera się w wolnych wyborach i obala przy pomocy karty wyborczej.
Nikt z ludzi tej opozycji nie powie politykom Zachodu, że mają do czynienia z reżimem małych i większych zamordystów, którzy ową "demokrację i prawo" traktują jako narzędzie do utrwalenia monopolu władzy.
Trzeba więc zapytać - jakże ta sama opozycja może żądać, by państwa europejskie lub USA wsparły jej starania o wyjaśnienie zbrodni smoleńskiej, jak może odwoływać się do rządów tych państw, bez uwzględnienia oficjalnego stanowiska legalnego rządu III RP? Które z tych państw i na jakiej zasadzie miałoby ingerować w politykę "demokratycznego" państwa i dawać wiarę apelom takiej opozycji?
Kto uwierzy, że "demokratyczny" rząd III RP spiskował z obcym mocarstwem przeciwko własnemu prezydentowi, że współuczestniczył w grze obliczonej na rozdzielenie wizyty prezydenta, a następnie oddał całe śledztwo w ręce potencjalnych sprawców zamachu?
To nawet nie Orwell lecz kiepska tragifarsa.
Istnieje więc rażący rozdźwięk - między naszymi oczekiwaniami w kontekście sprawy smoleńskiej, a tym co sami przekazujemy światu. Powinno być jasne, że ani PiS ani nikt z przeciwników tego rządu nie ma prawa domagać pomocy innych państw lub oczekiwać od nich zrozumienia, dopóki sam podtrzymuje narrację o "demokratycznej" III RP.
Dla państw Zachodu wygląda to tak, jakby dzisiejsza opozycja chciała za wszelką cenę zachować pozory i nadal uprawiać tę zabójczą narrację, a jednocześnie liczy, że państwa te wystąpią przeciwko polityce obecnego rządu.
Taka jest cena straszliwej schizofrenii, pustoszącej dziś Polaków i dopóki się z niej nie uleczymy, nie powinniśmy roić o zwycięstwie.
Pozdrawiam Pana
Dziękuję za tak obszerną odpowiedź. To istotnie błąd PiS, który najwyraźniej nawet po 10.04.2010 i po tylu niejasnych śmiertelnych zejściach niewygodnych świadków etc. nadal nie potrafi rozstać się ze złudzeniami. Muszę też powiedzieć, że już dawno z dużym zdziwieniem słuchałem słów ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że Polska jest krajem wolnym i niepodległym. Na długo przed Smoleńskiem ta ocena wydawała mi się przesadnie i bezpodstawnie optymistyczna. Można było wtedy co najwyżej mówić, że Polska jest być może na drodze wiodącej ku niepodległości - dziś nawet tyle już powiedzieć nie można. Tymczasem po wszystkim, co się stało, Jarosław Kaczyński nadal wypowiada się w podobnym duchu. Doprawdy, trochę trudno to pojąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wąż Wystygły,
UsuńTrudno powiedzieć, na ile są to złudzenia lub efekt błędnej oceny, na ile zaś taka postawa wynika ze świadomej kalkulacji. Przyjęcie twardej strategii opozycji antysystemowej, miałoby przecież określone konsekwencje; stawiało wyższe wymagania (choćby dotyczące tworzenia własnych środków przekazu,reformy struktur partyjnych, otwarcia na nowe inicjatywy) groziło wykluczeniem z reżimowych mediów, prowadziło do ostrych konfliktów i wyrazistych podziałów. Myślę, że niewielu ludzi opozycji byłoby w stanie sprostać takim wyzwaniom.
Pozdrawiam
Cały ten wątek wraz z powyższą konkluzją to sedno opisu rzeczywistości. Co ważne, z czego ze smutkiem zdałem sobie całkiem niedawno sprawę, to fakt, iż ludzi, którzy tak postrzegają sprawy jest naprawdę niewielu, a tych, którzy gotowi byliby ten stan zmieniać - jeszcze mniej.
UsuńDodam do odpowiedzi Pana Aleksandra, że nie chodzi jedynie o takie postrzeganie Polski, czyli PRL-bis na Zachodzie. Podobnie elity Zachodu widzą Rosję Sowiecką - jako państwo pewnie i mało demokratyczne, ale takie, które rzekomo sowietami już nie jest i które ewoluuje w kierunku państwa narodowego, pozbawionego ekspansjonistycznych i wywrotowych zamiarów.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony wszyscy na Zachodzie wiedzą, co się faktycznie dzieje na wschód od Odry. Ale po pierwsze - elity zachodu są podminowane agenturami wpływu czy grupami biznesowo związanymi z sowieciarzami, po drugie - boją się zapoczątkować sekwencję zdarzeń, która niewątpliwie naruszyłaby wygodny dla nich status quo. Tym bardziej, że zatarg z Rosją Sowiecką mógłby oznaczać zatarg z ChRL (Szanghajska Organizacja Współpracy).
Inna sprawa, że więcej niż pewne jest to, że kiedyś sowieciarze po prostu postawią czy to USA, czy to Niemcy, czy to Izrael, czy to np. Turcję pod przysłowiową ścianą i te będą "na musie". Wówczas można spodziewać się wykorzystania Smoleńska jako karty przetargowej.
Jaszczur,
UsuńDziękuję za to uzupełnienie. Rzeczywiście, taki obraz Rosji funkcjonuje w opinii Zachodu i jest on z jednej strony wyrazem postaw koniunkturalnych, z drugiej zaś świadczy o lęku przed rzetelną definicją państwa Putina.
Jestem też przekonany, że służby wielu państw posiadają dokładną wiedzę o przebiegu zamachu smoleńskiego. Pisałem o tym obszernie w ostatniej książce, że taka wiedza jest kapitałem, którego żadne z państw nie pozbywa się bez ważnej przyczyny. Stanowi ona ważną kartę w działaniach służb specjalnych i może być wykorzystywana w rozgrywkach politycznych.
Trzeba jednak mieć świadomość, że ze względu na konsekwencje związane z ujawnieniem takich informacji, nie powinniśmy zakładać, że może do tego dojść w obecnej konfiguracji politycznej.
Pozdrawiam
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńopozycja ma do podziału niezłą pulę kasy w tym układzie: i na co im podważać jego fundamenty??? Gdzie pójdzie do pracy np. Hoffman, jaka będzie władza Prezesa, gdyby odrzucić dotacje dla partii politycznych? a z kolei brać je, to trzeba płatnikom świecić w oczy, że "demokratyczny system" tego wymaga, żeby mościć groszem publicznym itd.
Wydaje mi się, że dzisiejsza opozycja już z siebie niewiele wykrzesze i że Polaków czeka kolejne dziejowe wyzwanie w postaci wygenerowania nowych ludzi. Na razie ich nie widać. Na szczęście wzrasta samoorganizacja ludzi od dołu, co rokuje pewne widoki na przyszłość.
W każdym razie: Mikołajczyk w pewnym momencie zwiał i przestał firmować towarzyszy, Kaczyński i Ziobro natomiast coraz bardziej Mikołajczyka przypominają.
A propos Bondaryka (to odnośnie poprzedniego wpisu, pozwalam sobie tutaj odnieść się): wydaje mi się, że nie ma tam żadnej szarpaniny z jego strony, raczej próba podlizania się wojskówce uderzeniem w osłabionych konkurentów WSI z SB, gwoli wyżebrania jakiegoś miejsca u pańskiej nogi.
pozdrawiam serdecznie
Wojciech Miara/Mocny102
Wojciech Miara,
UsuńOpozycja wykrzesze z siebie tyle, ile będziemy od niej żądać. Dotyczy to również naszych mediów, Dziś te relacje są całkowicie odwrócone, bo politycy PiS traktują swój elektorat jako odbiorcę i wykonawcę partyjnych pomysłów, a każda forma rzeczowej krytyki bywa ignorowana.
To jest problem istnienia pewnych fatalnych zabobonów po "naszej" stronie i tylko niewiele osób zdaje sobie sprawę, że obecne relacje upodabniają nas do wyborców PO.
Pozdrawiam Pana
Panie Aleksandrze!
OdpowiedzUsuń"Nie dopuszczam możliwości, by w sprawie katastrofy smoleńskiej śledczy polscy i rosyjscy doszli do różnych ustaleń. Odpowiedzialni politycy, przywódcy struktur śledczych powinni wyjść z obiektywnych danych".
ROZKAZAŁ ICH WŁADCA, więc cóż się dziwić, że na wyprzódki wypełniają prikaz, i raczej wsadzą do tiurmy wszystkich niezależnych polskich publicystów za naruszanie dobrosąsiedzkich stosunków, jątrzenie i judzenie, niż zajmą się rzeczywistymi badaniami katastrofy, przerywając dotychczasowe kopiowanie tego co im akurat ruscy podeślą.
Od czasu do czasu jeden z drugim rządowy chłopek-roztropek uszykuje "dla narodu" alibi: a to Sikorski zaczepi w korytarzu "zębatą baronową" - żeby "interweniowała" w imieniu UE, a to Tusk zapowiada bohaterską walkę... w Brukseli (w Moskwie pewnie umarłby ze strachu), ale sprawa się rypie, bo - wg GPC - "Donald Tusk zrezygnował dobrowolnie z interwencji ICAO (Organizacji Międzynarodowej Lotnictwa Cywilnego) w związku z katastrofą smoleńską. [...] „Rzeczpospolita Polska nie zwróciła się oficjalnie do Rady ICAO o wprowadzenie do jej porządku obrad sprawy raportu MAK. Niepodjęcie takiego kroku wynika zarówno z niejednolitości stanowisk między Federacją Rosyjską a RP, co do prawa zastosowanego dla badania przyczyn katastrofy smoleńskiej, jak i braku przekonania o konieczności wprowadzenia tego zagadnienia do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego” – czytamy w piśmie podpisanym przez Radosława Sikorskiego.
Stanowisko szefa MSZ jest o tyle zaskakujące, że tuż po publikacji raportu MAK mówił w TVN24, że Polska ma możliwość odwołania się do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Jednocześnie Sikorski stwierdził, że raport MAK, „choć niekompletny, jest rzetelny i przybliża nas do prawdy”. (!!!)
--------------------------------
Jasne więc, że za tej władzy - (gdyby "zabrakło" Tuska - stróżem MAK-owskiego kłamstwa zostanie BK !) - nigdy nie dojdziemy prawdy. Władza III RP zrobi wszystko, żeby proste ja drut wyjaśnienie z pierwszego SMS-a Radka S. "Winni są piloci, którzy lądowali we mgle. Należy tylko ustalić kto ich do tego zmusił" - pozostało jedynie obowiązującą wykładnią! A "niezależna" prokuratura wojskowa po to jest przecież niezależna, żeby wiedziała kogo w tej sprawie słuchać!
Obawiam się tylko, że przy braku zdecydowanego politycznego wsparcia PiS dla Zespołu Macierewicza - realizowanego dotąd na zasadzie: - "szag wpieriod i tri nazad" - oraz jednorodnego = jednoznacznego (TAK TAK NIE NIE) - przekazu całej partii, z prezesem na czele, Katyń II nie zostanie prędko wyjaśniony! I choć coraz więcej Polaków WIE, ze tam był zamach, obyśmy na potwierdzenie tego czekali krócej niż 70 lat! Bo ileż jeszcze będziemy musieli znieść "raportów cząstkowych"???
Pozdrawiam serdecznie
Pani Urszulo,
UsuńIm szybciej zrozumiemy, że w obecnej konstelacji nie ma podziału na stronę rosyjską i polską i nie da się wskazać istotnych rozbieżności między sprawcą i jego pomocnikiem - tym szybciej pozbędziemy się złudzeń. "Zabiegi" różnych postaci obecnego reżimu są tylko grą propagandową i nawet na chwilę nie powinny przysłonić nam prawdziwej roli tych osób.
Dyrektywa Miedwiediewa jest czytelna i nie ma miejsca na wątpliwości.
Po niedawnej wizycie Seremeta w Moskwie, padły słowa o "konstruktywnej współpracy". My Polacy powinniśmy wiedzieć, co to określenie oznacza w stosunkach polsko-rosyjskich.
Jak głosi rosyjski komunikat - "Podczas spotkania prokuratorów generalnych Czajka zaprosił także swojego polskiego kolegę do udziału w obradach XVIII Corocznej Konferencji oraz Zgromadzenia Ogólnego Międzynarodowego Stowarzyszenia Prokuratorów, które mają się odbyć we wrześniu bieżącego roku. Ponadto rozpatrzono kwestie dalszej rosyjsko-polskiej współpracy, w tym także w zakresie niektórych spraw karnych."
Pozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńTYMCZASEM CZŁOWIEK O KWADRATOWEJ TWARZY (dr inż. Lasek), zamiast wyjaśniać WOBEC SETEK NOWYCH DOWODÓW przyczyny katastrofy, przerzuca się na zwalczanie "kłamstwa smoleńskiego" szerzonego - jakżeby inaczej?! - przez ZP AM!!! Byłoby to zaiste diaboliczne odwrócenie ról, gdyby nie bezmierna niekompetencja (żeby nie powiedzieć: głupota) i dorównująca im kałmucka "uczciwość" oraz tchórzliwe unikanie bezpośredniej polemiki z reprezentantami kilku mln Polaków.
W reklamowanym przez gadzinówki marcowym numerze "Przeglądu Lotniczego" znajdujemy Laskowy atak zza szpalt na Zespół Smoleński. Na konfrontację twarzą w twarz podczas lutowej Konferencji Naukowej z udziałem wybitnych uczonych z Polski i zza Oceanu - odwagi oraz wiedzy + dowodów, najwyraźniej nie starczyło, "zespół Laska" produkował się równolegle i zastępczo - wyklinając AM przed wdzięcznym audytorium.... Agory!!! Gdzie wiadomo: co jeden to specjalista od wypadków lotniczych :)))
A teraz proszę, jak gromią !!!! W PL rzecz jasna! :))
"Nigdy w historii lotnictwa na całym świecie nie odnotowano sytuacji, w której machina partyjnej propagandy rozpowszechniałaby anty-wiedzę lotniczą w formie wykładów naukowych, do czego obecnie dochodzi w Polsce. Lutowa "debata smoleńska" na Uniwersytecie Kardynała S. Wyszyńskiego w Warszawie (w całości dostępna na YouTube) udokumentowała rozmiar ignorancji osób przedstawianych jako specjaliści lotniczych. Ich nauki wygłaszane w murach uczelni wyższych mogą wyrządzić niebywałe szkody w procesie kształcenia kadr dla lotnictwa w Polsce przez podrywanie autorytetu nauczycieli akademickich. Miarka się przebrała. W marcowym numerze Przeglądu pokazujemy najbardziej rażące lotnicze herezje i zwykłe kłamstwa "niezależnych ekspertów".
I podają te "rażące błędy", od których nawet laikowi boki przychodzi zrywać ze śmiechu.
Smoleńska Zbrodnia czeka na swojego Mackiewicza.
OdpowiedzUsuńChoć chyba nikt, poza oprawcami, nie mógł być wystarczająco blisko i długo miejsca katastrofy jak wówczas Józef Mackiewicz dołów śmierci w Katyniu, to jednak ze strzępów informacji, z wysiłku ludzi w kraju, z różnych stron świata, powoli wyłania się obraz tego co zaszło w Smoleńsku.
Z czasem zaczną spływać informacje i przecieki z wolnych państw, analizy procedur i działań Rosji, zestawienia, porównania, analogie...
Smoleńsk musi jeszcze odrobinę poczekać, by znalazł się ktoś, kto punkt po punkcie, czarno na białym, zrozumiale dla normalnego, wrażliwego człowieka, opisze co tam zaszło.
To się stanie i chyba wcześniej niż za 70 lat.
To się stanie o wiele szybciej.
UsuńWnioski ekspertów są już teraz jednoznaczne: wybuch.
Ustalenie, czy epicentrum wybuchu nastąpiło w miejscu, które mogło eksplodować w wyniku wypadku, to momencik. Też właściwie odpowiedziano na to pytanie, o ile zrozumiałem wnioski Biniendy (fragment podwozia pod połączeniem skrzydeł).
Co tu dodawać?
pozdrawiam
Mocny102/Wojciech Miara
@ Mściciel / Wojciech Miara
OdpowiedzUsuńPanowie! O Katyniu I też wiedziano wszystko od ujawnienia i ekshumacji masowych grobów w 1942/43 roku. Znano wstrząsające opisy komisji MCK, Mackiewicza, Goetla. I co? "Świat się dowiedział, nic nie powiedział", i ...zasypało wszystko, zawiało... na półwiecze!
Wiedzieć, udowodnić, a przebić się z tą wiedzą do świata, i - o zgrozo! - do obywateli III RP, to zadanie niezwykle trudne. Za tej władzy absolutnie niewykonalne!
Pozdrawiam
Urszula Domyślna, msciciel msciwy, Wojciech Miara,
OdpowiedzUsuńGłos Pani Urszuli przynosi racjonalne otrzeźwienie. Dziś staje się oczywiste, że problemem nie musi być samo ustalenie okoliczności zamachu, lecz przebicie się z tą wiedzą.
Analogie ze zbrodnią katyńską są wręcz konieczne, bo stosunek państw europejskich do Polski i Rosji przypomina sytuacje sprzed kilkudziesięciu lat.
Dlatego warto przyjąć następującą kolejność - najpierw odzyskajmy Polskę, później rozliczmy winnych tej zbrodni i pokażmy ich światu.
Pozdrawiam
Nie ma o co się spierać, a pisząc te i poprzednie słowa byłem i jestem zupełnie trzeźwy.
UsuńTreścią mojego postu był postulat nowego Mackiewicza w odniesieniu do tragedii smoleńskiej. To znaczy podjęcie przez kogoś takiego literackiego ujęcia tematu, które byłoby rzetelne i odpowiednio/proporcjonalnie do przyjętej formy pełne faktograficznie, odarte z jakichkolwiek złudzeń, chciejstw, poprawności, to znaczy całkowicie realistyczne, a nawet hiperrealistyczne, a wreszcie napisane sprawnym, jasnym piórem, które byłoby uchwytne dla przeciętnego, otwartego na prawdę zjadacza chleba.
I czytając Ściosa - bez jakiejkolwiek wazeliny - myślę sobie, że dlaczego by nie on? Byleby chcieć podjąć temat i niewątpliwy trud i narazić się na niewygody...
Zgadza się: istotne jest przebicie się z faktami do opinii, bo cóż z tego, że wiele z nich już znamy, a wiele kolejnych poznamy niebawem (wcześniej niż za 70 lat). Ale czyż nie znacznie trudniejszym było zadanie J.Mackiewicza, gdy Polska i połowa Europy była częścią ZSSR? Jak wówczas, przy ograniczonych środkach komunikacji, można było zwrócić uwagę nie świata, ale tylko Polski? Czy nie było to skazanym na niepowodzenie szaleństwem?
No i czy po 70 latach nasza wiedza o Katyniu uznawana jest za prawdziwą? Toż Ruscy w świetle jupiterów nadal twierdzą, że "oni uciekli do Mandżurii" albo "rozstrzelali ich niemieccy faszyści", a Europa posłusznie nadstawia uszu, zgodnie z tradycją, w której "poselstwo francuskie twoje stopy liże".
Odzyskajmy Polskę, zgoda, tylko jak? W wybory, w grę polityczną praktykowaną w normalnej demokracji nie wierzę. A PiS? - jak mawiał śp. ks. prof M.Krąpiec - "oni nic nie zrobią".
To musi iść dwutorowo: praca organiczna w społeczeństwie i jakieś zbrojne powstanie przy pomocy ludzi czujących się patriotami ulokowanych w wojsku i służbach. Nie wiem czy tacy tam są, na pewno nie wszyscy i może nawet nie większość. Ale w normalny, pokojowy sposób zrobić się tego nie da.
Pozdrawiam Autora i Komentatorów
Witam Panie Aleksandrze, witam piszących.
UsuńWnikliwie obserwuję Pana ocenę sytuacji. Oficjalne możliwości wyjaśnienia katastrofy są żadne. Wydaje się też z Pańskich wpisów i komentarzy pod nimi, że prawdopodobieństwo zamachu jest niezwykle wysokie (prawie pewne) i że ta wiedza nie ma szans się przebić z wiadomych powodów do oficjalnego obiegu i szeroko rozumianej opinii publicznej. Ze względu na możliwości i umocowanie opozycji przeprowadzenie przez nią rzetelnego śledztwa jest wykluczone. Jesteśmy więc w kropce. Niewiele można, oni nic nie zrobią. Ale jesteśmy jeszcze my. Kto? To wszyscy Ci, którzy nie zgadzają się z zostawieniem sprawy Smoleńskiej nie wyjaśnionej. Czy nic nie możemy? Jest jeszcze wrak - główny dowód w sprawie - co prawda umyty, rozkradziony i zniszczony, ale jest. Leży w Rosji. Jakoś nikt głośno nie mówi o tym, ani nic nie robi (bo to niemożliwe, nie uda się, czy jeszcze jakoś tak?) by wrócił do Polski. A ja uważam, że właśnie na tym można solidnie oprzeć opozycję w Polsce w stosunku do smoleńskiej zmowy. Są w Polsce ludzie, którzy chcą być wolni (może tylko tak im się wydaje). Myślę że ci ludzie jeszcze nie rozumieją jak ważny jest wrak. To jedyny w tej chwili element, na którym można oprzeć realną opozycję w Polsce w stosunku do układu, który panuje. Domagać się stale i wszędzie od prezydenta, premiera i parlamentu działań w sprawie jego zwrotu. Głośno o tym mówić i naciskać. Skoro sprawa jest już jasna niech przyjedzie do Polski, niech znajdzie się w całości na naszej ziemi. Tak sobie wyobrażam opór, bierny opór w walce o Polskę.
Z poważaniem