Histeria wokół „bojkotu EURO na Ukrainie” zdaje sięgać zenitu. Atmosferę podgrzało oświadczenie prezesa PiS-u, w którym czytamy, że partia opozycyjna „opowiada się za bojkotem rozgrywanych na Ukrainie meczy mistrzostw Europy w piłce nożnej oraz za dalszą presją na władze ukraińskie”.
Do akcji natychmiast wkroczyli żurnaliści – jak zawsze bezkompromisowi w ostrej krytyce elit politycznych - spod znaku opozycji.
Wytłumaczono nam zatem, że „Kaczyński popycha Ukrainę w stronę Moskwy”, a nawołując do bojkotu turnieju wykazuje „polityczną głupotę”. Te – jakże odważne oceny - dowodzą życiowej „mądrości etapu” oraz doskonałej orientacji w aktualnych trendach politycznych.
Od czasu sejmowego wystąpienia Donalda Tuska doskonale wiemy, że politycy PiS-u są „opętani nienawiścią do własnego państwa i pogardą do oponentów” i od zawsze działali na rzecz moskiewskiego reżimu, tworząc wiernopoddańcze „adresy do cara” i podejmując „podłe działania, które kiedyś w dawnej historii Polski doprowadziły ją do upadku.”
Nie powinno zatem dziwić, że nawet w obecnej sytuacji, ludzie opozycji wspierają interesy Moskwy dążąc do politycznej izolacji Ukrainy i wepchnięcia bohaterskiego Janukowycza w łapy płk Putina.
„Mądrość etapu” podpowiada nam, że tylko zgraje niemieckich kibiców, miliony puszek po piwie, uliczne bójki i stadionowe ryki – mogą ocalić kruchą suwerenność Ukrainy i mocą fluidów zachodniej demokracji wskrzeszą wśród jej mieszkańców pragnienie wolności. Nie ulega wątpliwości, że organizacja piłkarskiej imprezy w państwie „ułomnej demokracji” sprawi, że zamordyści i ludożercy poczują się zawstydzeni obecnością światłych Europejczyków, natychmiast odstąpią od represji, pobić i morderstw, zaś do kolejnej uczty użyją pełnego kompletu sztućców.
Z tej samej mądrości niezbicie wynika, że poparcie dla turnieju piłki kopanej jest wyrazem pożądanych „postaw patriotycznych”, dowodzi istnienia „więzi narodowych” i przynależności do „kultury Zachodu”, zaś wierne kibicowanie polskiej drużynie urasta do rangi obowiązku i narodowej racji stanu.
Otóż - podzielam opinię o „politycznej głupocie” deklaracji złożonej przez szefa partii opozycyjnej.
Trzeba to oświadczenie umieścić na tym samym poziomie „politycznego pragmatyzmu”, jaki w październiku 1986 roku nakazał grupce samozwańczych „autorytetów” apelować do rządu USA o zniesienie sankcji gospodarczych wobec pereelowskiej junty – co w rezultacie - otworzyło drogę do legalizacji bandyckiego systemu i przyspieszyło powstanie hybrydy zwanej III RP.
„Polityczna głupota” tego oświadczenia ma w sobie domieszkę groźnej schizofrenii i równie niebezpiecznej amnezji. Prowadzi bowiem do utrwalenia podwójnej, fałszywej miary, według której dzisiejsza III RP jawi się niczym państwo prawa i demokracji, zaś kraj Janukowycza wyrasta na skończone, kremlowskie dominium. Zapomina przy tym o prawdziwych intencjach „mężów Zachodu”, którzy w głębokim poważaniu mają panią Tymoszenko i całą ukraińską opozycję i obdarza rząd Donalda Tuska rolą moralnego arbitra i politycznego suwerena.
Autorem oświadczenia jest polityk, który do niedawna twierdził, że „rząd Donalda Tuska zgodził się na znaczne ograniczenie suwerenności Polski”, mówił o potrzebie „rozpędzenia establishmentu na siedem wiatrów”, wieścił „koniec tych nikczemnych rządów”, zaś przed dwoma tygodniami przypominał o „polskiej liście hańby”, na której widnieją nazwiska polityków PO i ostrzegał, że „ta władza prawa nie przestrzega. Można powiedzieć nagminnie prawa nie przestrzega”.
Warto zatem zapytać: dlaczego ten sam polityk apeluje do obecnego rządu, by stał się on strażnikiem wolności i demokracji i zagroził bojkotem ukraińskiej części mistrzostw? Jak ów polityk może oczekiwać, że ludzie Platformy staną w obronie więzionej opozycjonistki lub okażą ostracyzm kremlowskiemu satrapie? Na jakiej podstawie rzecznik partii opozycyjnej oczekuje od rządu Donalda Tuska, że „wymusi na władzach Ukrainy europejskie standardy traktowania opozycji" – jeśli 22 kwietnia słyszeliśmy o traktowaniu nas jako „obywateli drugiej kategorii”?
Czyż to nie adresat apelu Jarosława Kaczyńskiego groził niedawno opozycji, że „żarty się kończą”? Czy to nie politycy tego ugrupowania mówili o „podżeganiu” Polaków do wystąpień publicznych i podsycaniu „retoryki wojennej”, czy nie wzywali „organów bezpieczeństwa” do rozprawy z opozycją za „podżeganie do przestępstwa”?
Przed trzema miesiącami zamieściłem na tym blogu tekst zatytułowany „BOJKOT- CZYLI JAK WYGRAĆ EURO DLA POLSKI”. Nim bezkompromisowy dziennikarz Salonu 24 zdołał ukryć ten tekst, wywołał on dość wściekłych reakcji i wrzasków ze strony platformianych patriotów. Głosy te stanowiły dostateczny dowód, że ludzie zaczadzeni obecną władzą - nawet przy swoich intelektualnych ograniczeniach – trafnie dostrzegają, jakie zachowania opozycji byłby zabójcze dla tego rządu i mogły przyspieszyć jego upadek.
Szczególną wściekłość wywołały te słowa:
„Nie istnieją żadne, racjonalne przesłanki, by środowiska opozycyjne wobec tego rządu i zainteresowane jego upadkiem, wspierały propagandowy humbug – a tym samym - uwiarygodniały grupę skompromitowanych nieudaczników. Nie ma też najmniejszych powodów, by utożsamiać interes Polaków z celami grupy rządzącej lub łączyć sukces propagandowy EURO z pożytkami dla społeczeństwa. Myślenie w kategoriach My-Oni jest najbardziej właściwym i wspartym o realia sposobem postrzegania tej grupy.[...]
Jestem przekonany, że jedyną sensowną i wręcz naturalną postawą wobec tej propagandowej hucpy, jest jej całkowity bojkot – w każdej, dozwolonej prawem formie. Bojkot prowadzący do odrzucenia przekazu ośrodków propagandy i ostentacyjnej obojętności wobec wszystkiego co dotyczy Euro2012.
Jeśli opozycja nie ulęknie się medialnych terrorystów i znajdzie dość odwagi, by przejść od słów do czynów – EURO stwarza idealną okazję, by opinia światowa dowiedziała się prawdy o polskiej rzeczywistości i poznała nasze najgłębsze problemy. Ten czas trzeba wykorzystać dla informowania mediów światowych o sytuacji związanej ze śledztwem smoleńskim, do wykazania kłamstw moskiewsko-warszawskiej propagandy, do zwrócenia uwagi na liczne przypadki łamania i ograniczania praw obywatelskich. Stwarza on jedyną okazję, gdy otwarcie i bez załganych pośredników będziemy mogli pokazać prawdziwą twarz „liberalnych” przywódców i zwrócić uwagę na ich haniebne dokonania.
W czasie, gdy oczy milionów ludzi będą zwrócone na Polskę, należałoby oczekiwać twardych i jednoznacznych wystąpień środowisk opozycyjnych, w tym organizowania manifestacji i konferencji prasowych, z jednym, fundamentalnym żądaniem - ustąpienia grupy rządzącej. Istnieje potrzeba, by media opozycyjne wobec władzy stały się wówczas miejscem informowania opinii światowej o tym, co faktycznie wydarzyło się w czasie rządów PO-PSL, by potrafiły pokazać tragiczny bilans tych lat i obraz III RP – odarty z propagandowej osłony.”
Czas, jaki upłynął od publikacji tego tekstu utwierdził mnie w przekonaniu, że wezwanie do bojkotu propagandowej imprezy, powinno stać się obowiązkiem systemowej opozycji.
Nie w imię partyjnych lub partykularnych geszeftów – ale zwyczajnie – dla Polski. Kwietniowe wydarzenia, związane z obchodami drugiej rocznicy tragedii smoleńskiej, dobitnie wykazały, jak głębokie są dziś podziały i jak nieprzekraczalna otchłań oddziela nas od ludzi z grupy rządzącej. Zasypywanie jej - w imię „politycznego pragmatyzmu” – jest więcej niż głupotą, za którą opozycja i jej zwolennicy mogą zapłacić wysoką cenę.
Należałoby oczekiwać, że nim Jarosław Kaczyński zechce włączyć PiS w żałosną farsę „bojkotu EURO na Ukrainie” i odegra rolę statysty w rosyjsko-niemieckim teatrze cieni - zadba wpierw o interesy własnego elektoratu i wykorzysta szansę, jaką stwarza bojkot EURO w Polsce.
Propozycja: przepisać na papierze listowym i wysłać do adresata. Może przeczyta.
OdpowiedzUsuńCytat za Agnieszka Romaszewska:"Zdecydowałem - oświadczył stanowczo - to ja podtrzymam bojkot! Tylko to może uratować rząd polski przed popełnieniem katastrofalnego błędu... Jeśli to ja wezwę do bojkotu, Tusk nie będzie już mógł poddać się Niemcom i Rosjanom, nie będzie mógł popłynąć w ulubionym >głównym nurcie<. Nie będzie mógł ustąpić ani o milimetr. To jest jedyne wyjście."
OdpowiedzUsuńTak też uczynił.."
Posunąl sie o krok dalej (wstecz?) proponując aby Polska przejęła calość Euro.
OdpowiedzUsuńNie mogę rozumieć wszystkich przyklaskiwaczy JK, ich trosce o "demokratyczną Ukrainę", która wyobra ża sobie że sięgnie do Wisły, bo to ich etniczne ziemie.
Coraz mniej mam wątpliwości co do opozycji - zawsze przypuszczałem, że jest koncesjonowana, teraz jestem prawie pewien.
Dziękuję za głos rozsądku w tej sprawie i za wytrwałość w sprawie Polski.
Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst.
Dlaczego świetny ?
Bo prawdziwy
Sugeruje Pan, ze to cale oburzenie, ktore pojawilo sie po wypowiedzi Kaczynskiego o bojkocie Ukrainy, ze to wszystko zniknie jak reka odjal jesli tylko doda On, ze bedzie tez bojkotowal EURO i w Polsce? Czy wolno zapytac na jakiej podstawie Pan tak sadzi? Czy sa moze jakies badania gdzies dostepne, ktore sugerowalyby, ze bojkot EURO w Polsce to jest to co pozwoli wyprzedzic PO w nastepnych wyborach?
OdpowiedzUsuńOsobiscie nie widze zadnych ku temu przeslanek. M. Palade zdaje sie wyraznie sugerowac, ze zauwazyl juz wplyw tego oswiadczenia na sondaze. Palademu mozna wiele zarzucic, ale na pewno nie to, ze zaniza wyniki PiS-u.
Polska jest do EURO nieprzygotowana. Dodatkowo sytuacja na Ukrainie stala sie niepewna i do dzis nie wiemy co sie stalo w Dniepropietrowsku. W tej sytuacji najlepsze co moglo sie nam przydarzyc, to odwlec mistrzostwa o rok. Takie odwleczenie mozna uzyskac tylko z waznych powodow o charakterze zrozumialym w calej Europie, t.j., np., z powodu odwolania/przelozenia rozgrywek na Ukrainie. Dbanie o interes Polski nie oznacza, ze mamy zawsze robic inaczej niz Niemcy.
pozdrawiam
wojtek
Obecnie trwająca Olimpiada w Soczi, zamieszanie na Ukrainie i Euro 2012 idealnie pokazuje jak deklaracje polityczne mają się do faktycznego stanu rzeczy. Niby szum, wszystko dzieje się po staremu a działania sportowe idą swoim torem. Może tak powinno być, zamiast krzyczenia kupię spółkę gdy tak naprawdę nie ma się pieniędzy?
OdpowiedzUsuń