Gdy ucichną echa opinii biegłych krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, a wszyscy zainteresowani wypowiedzą już swoje kwestie – trzeba będzie zadać pytanie: co dalej? Jak zareagują Polacy na obalenie koronnej tezy putinowskich łgarstw – o naciskach na pilotów i pijanym generale winnym katastrofy? Jak zmieni się nasza sytuacja i relacje z Rosją? Czy ustalenia treści rozmów wpłyną na bieg śledztwa smoleńskiego lub podważą wspólnotę warszawsko-moskiewskiego kłamstwa? Czy kolejny wyłom w murze antypolskiej dezinformacji przyspieszy upadek grupy rządzącej, lub pozwoli nam odzyskać godność?
Pierwsze reakcje „obozu moskiewskiego” nie pozwalają wątpić, że wnioski wynikające z treści ekspertyzy fonoskopijnej pozostaną bez wpływu na zachowania grupy rządzącej. Podobnie ośrodki propagandy, od lat zaangażowane w okłamywanie Polaków zniosą ten cios bezboleśnie i nie wpłynie on na poziom medialnych manipulacji. Zdania nie zmienią wyborcy PO-PSL – owa wielomilionowa rzesza wyobcowanych apatrydów - obojętna wobec wszystkiego, co mogłoby zakłócić przebieg ich wegetacji. Znamy również reakcję Rosji. Wyznacza ją zapowiedź przeprowadzenia w lutym „konsultacji śledczych polskich i rosyjskich zajmujących się dochodzeniem w sprawie katastrofy” oraz rozmowa Sikorskiego i Ławrowa w sprawie „aktualnych zagadnień z zakresu stosunków rosyjsko-polskich”. Reakcja Moskwy to również stanowisko wyrażone w „Głosie Rosji” – oficjalnej rozgłośni rządowej, w którym podkreślono, że „nowe wnioski wyciągnięte przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie w żaden sposób nie mogą wpłynąć na autentyczne przyczyny tragedii, wskazane w raporcie Komisji Technicznej MAK”.
Nie ma wątpliwości, że pogarda dla faktów i arogancja wobec prawdy – nadal będą wytyczały granice polskiej rzeczywistości. Tak było po prezentacji tez Białej Księgi zespołu parlamentarnego PiS, po obaleniu przez prof. Biniendę teorii „pancernej brzozy”, po ujawnieniu roli gen. Benediktowa i zadań moskiewskiego sztabu nadzorującego lot Tu 154M czy po szokujących wnioskach z ekshumacji zwłok Zbigniewa Wassermanna. Każda z tych informacji była kamieniem milowym w procesie burzenia smoleńskich fałszerstw i każda miałaby moc obalenia obecnego rządu – gdyby choć przez chwilę III RP była państwem prawa, a jej mieszkańcy świadomymi obywatelami.
W pytaniu – co dalej – zawiera się zatem konkluzja z dotychczasowych doświadczeń zaś odpowiedź na nie, obnaża nie tylko ponurą prawdę o Polakach, ale pozwala mądrze ocenić szanse na przyszłość.
Po blisko dwóch latach zmagań z kłamstwem smoleńskim powinniśmy wiedzieć, że o jego trwałości nie decyduje ani potęga łgarzy ani logika metod dezinformacji, lecz głębia naszego zniewolenia i determinacja, z jaką Polacy ignorują prawdę. To lęk przed prawdą lub obojętność wobec jej wyzwań rozstrzygają o niszczącej mocy zdarzeń z 10 kwietnia. One nakazały wybrać prezydentem człowieka owładniętego nienawiścią i zdecydowały o powierzeniu naszych losów tym, którzy doprowadzili do zapaści państwa.
Wiemy również, że nawet podważenie kardynalnej tezy warszawsko-moskiewskiej mistyfikacji pozostanie bez wpływu na stan świadomości, jeśli o poglądach Polaków, o dokonywanych wyborach i sposobie postrzegania rzeczywistości, będą decydowały rządowe media i ośrodki propagandy. Na nich wspiera się gmach kłamstwa smoleńskiego i one gwarantują bezkarność grupie rządzącej. To zaś musi prowadzić do wniosku, że podstawowy problem nie polega na ustaleniu okoliczności tragedii i demontażu fałszywych twierdzeń, lecz na znalezieniu antidotum na chorobę toczącą polskie społeczeństwo. Ten rząd i wasalne media uczyniły z owej patologii miarę własnej skuteczności i na niej zbudowały antypolski system władzy. Dlatego żadna, najbardziej wstrząsająca prawda o śmierci polskich elit nie wpłynie na wybory dokonywane przez Polaków i nie zakończy czasu upodlenia. By tak się stało – trzeba wpierw zniszczyć przyczynę patologii i z przypadkowej populacji zamieszkującej kraj nad Wisłą, uczynić autentyczny naród. Trzeba też uznać, że nie wystarczy ujawnienie prawdy i doniosłość racji moralnych, jeśli nad językiem przekazu panują kłamcy i kanalie. By odebrać im władzę - trzeba wpierw odtworzyć semantyczny ład i prostotę wyboru: tak lub nie.
Gdy za kilka dni pojawią się „sondaże” wskazujące na wzrost poparcia dla rządu a ośrodki propagandy przykryją sens opinii biegłych warstwą łgarstw i tematów zastępczych, gdy wspólne posiedzenia polskich i rosyjskich prokuratorów przywrócą „porządek” w śledztwie smoleńskim a „przyjaźń” Moskwy i Warszawy dopełni się w projektach wypracowanych w prezydenckim BBN-ie - wszyscy staniemy wobec nieuchronnych konsekwencji pytania: co dalej? Jeśli Polacy mają „zasługiwać na więcej” - niech udzielona odpowiedź uwzględnia dotychczasowe klęski i upokorzenia.
Dziś już wiadomo, że nie odmieni się retoryka łgarzy, nie zajdą zmiany w śledztwie smoleńskim i nie nastąpią ekspiacje winnych. Kto oczekuje od tego rządu słów przeprosin lub domaga się kolejnego śledztwa - podobny jest do ofiary, która na sędziego swojej sprawy wyznacza sprawcę nieszczęść. Takie żądania nie tylko uwłaczają pamięci poległych, ale skutecznie zacierając granice dobra i zła, pomniejszając tym samym zakres autentycznej odpowiedzialności.
Przeprosić można za błąd, działanie nieumyślne i winę niezamierzoną. Przeprosić może osoba zdolna do refleksji i moralnej oceny swoich czynów. Nie można natomiast przeprosić za zdradę i współpracę z obcym mocarstwem, za doprowadzenie do śmierci własnych rodaków i szerzenie systemowej nienawiści, za sprzężoną z intencjami wroga kampanię dezinformacji, za drwiny ze zmarłych i niszczenie pamięci o nich, za nienawiść do Polski i pogardę wobec Polaków. Za te czyny nie ma przeprosin. Jest historyczna infamia i najwyższy wymiar kary.
Stając wobec pytania -co dalej - niech nie zabranie nam odwagi, by tę prawdę uczynić punktem wyjścia.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie.
Wierzę, że tragedia smoleńska, jest jednym z elementów rekolekcji narodowych, których finałem będą bardzo konkretne zmiany na korzyść Polski i Polaków.
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńjak to się stało, że Pan również pominął dalego ważniejsze ustalenia z opublikowanych analiz:
a/ ze piloci poprawnie odczytywali wysokość i nie było ich pomyłki, tylko przyrządy...
b/ że NIE MA odgłosu uderzenia w brzozę.
to juz nie jest tylko obalenie tezy o naciskach, które przecież nawet gdyby miały miejsce, były tylko okolicznością, a nie przyczyną bezpośrednią.
Co więcej mjr. Fiszer wspomniał publicznie, że przecież my znamy badania amerykanów (rządowe, nie Biniendy) - które wskazują na rozpad samolotu wyżej niż brzoza. (wg niego za sprawą przeciągnięcia)
Trudno nie zgodzić się z Pana przemyśleniami, są one słuszne i głębokie.
OdpowiedzUsuńJednak dzisiaj musimy zacząć głośno debatować nad kierunkiem naszych najbliższych działań. Naszych, czyli tych co Polskę kochają i są gotowi dla Niej na poświęcenia.
No właśnie: co dalej?
Wiemy - i słusznie Pan to zdiagnozował - co zrobią "oni". Tu nie ma złudzeń. Ale musimy zacząć szukać odpowiedzi na pytanie: co mamy robić my? W jaki sposób "zniszczyć przyczynę patologii i z przypadkowej populacji zamieszkującej kraj nad Wisłą, uczynić autentyczny naród"? I dalej: jak "wpierw odtworzyć semantyczny ład i prostotę wyboru: tak lub nie"?
Sam nie znam odpowiedzi, ale czas najwyższy skoncentrować wysiłek umysłowy Polaków na szukaniu odpowiedzi na te pytania, a właściwie na Pańskie jedno: "co dalej?".
Pozdrawiam
Krzysztof Borowiak, Poznań
Panie Aleksandrzre,
OdpowiedzUsuńWyjątkowo wnikliwy tekst.
Dwie kwestie ujmuje jednak nieco inaczej.
Propaganda nie ma decydującego wplywu na rzeczywistosc. Propaganda nazistowska nie miala zadnych szans na sukces w Ameryce, w Polsce itd, nie ma ona szans na dawny sukces nawet w dzisiejszych Niemczech. Propaganda, zeby byla skuteczna musi miec minimalny pozytywny oddzwiek spoleczny. Pozniej ten slaby pozytywny oddzwiek mozna wzmocnic terrorem, a terror ponownie propagandą. Ow brak pozytywnego spolecznego oddzwieku przyczynil sie do skutecznego zlikwidowania komunizmu w Stanach przez senatora McCarthy. A zatem skutecznosc propagandy zalezy od nastawienia spoleczenstwa. Niestety nie decyduje wiekszosc, jedynie odrzucenie propagandy przez cale spoleczenstwo moze uchronic je od jej skutkow.
Mowi Pan nieomal to samo uznajac , ze wazniejsze jest antidotum na chorobe niz ustalenie okolicznosci tragedii. Moim zdaniem nie jest to jednak choroba. Choroba przychodzi do nas z zewnątrz, jest czyms obcym, walczymy z nią i albo zwyciezamy, albo nas wyniszcza i umieramy.
Jezeli chodzi o polskie spoleczenstwo nie jest to choroba, są to zmiany genetyczne. Zadne stworzenie nie kwestionowalo nigdy kodu genetycznego z ktorym na ten swiat przyszlo. Komorowski, Arabski, Tusk, Parulski, Klich, Hypki i inni zyją nadal w najwiekszej zgodzie, kazdy z samym sobą i nie ma ani takiej sily, ani takiego argumentu ktory zmusilby ktoregos z nich do kwestionowania podstaw wlasnej egzystencji. Oni są zdrowi, "tacy jak ich Pan Bog stworzyl" i nie potrzebują leczyc jakiejs tam wyimaginowanej choroby, podobnie ma wiekszosc Polakow, ci ktorzy nie chodzą na wybory, ci ktorzy nie interesują sie polityką, ci ktorzy nienawidzą kaczorow itd.
Polskiemu spoleczentwu przydarzyla sie katastrofa spoleczna, katastrofa ktora zapisala sie w genach i dziedziczą ją nastepne pokolenia. Komunistyczny terror, propaganda, metody selekcji, fizycznej eliminacji i spolecznego wykluczenia doprowadzily do zmian genetycznych w calej populacji z nielicznymi wyjatkami.
Tak jak sowieckim biologom udalo sie metodą selekcji udomowic syberyjskie lisy w trzecim pokoleniu, tak komuchom udalo sie zsowietyzowac Polakow. Zmiany genetyczne wystąpily jako nieoczekiwany rezultat konsekwentnej acz banalnej selekcji. Srebrny lis wybrany do hodowli mial nie okazywac ani strachu, ani agresji, wystarczylo pewne zainteresowanie czlowiekiem wtykajacym skorzaną rekawice do klatki.
Te zmiany genetyczne są jeszcze odwracalne. Sporej grupie mutantow genetycznych wystarczy kilkuletnie korygowanie zachowan i pogladow w zdrowym spoleczenstwie poslugującym sie jakims innym jezykiem, ale jak to osiągnąc w warunkach krajowych?
Pozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńZgadzam sie, tylko szkoda ze opozycja jakos tak niby to wszystko wie ale podchodzi do tematu z takim niepoprawnym optymizmem (wyjasnimy, przekazemy informacje i wszystkim sie oczy otworza) zupelnie pomijajac argumenty ktore Pan wytacza. Kolko sie zamyka i wracamy do tezy pracy od podstaw i proby zmiany nastawienia Polakow do zycia. Jak tego dokonac? Nie mam pojecia, ale na wlsasnym podworku ja staram sie pokazywac konkretne konsekwencje dzialania tej wladzy i takiego sposobu myslenia i funkcjonowania na zycie pojedynczego Polaka i jego rodziny. Nie zmienilam duzo, ale kilka razy udalo mi sie doprowadzic do tego ze osoby zadaly pytanie, czy sie troche zastanowily. Moze opozycja i niezalezne media moglby to podchwycic zaczac zwracac sie do Polakow nie jako narodu czy spoleczenstwa (co wedlug mnie jest kompletnie chybione, bo ta czesc Polakow ktora przyznaje sie do przynaleznosci do narodu, jest juz dawno przekonana i nie trzeba im juz dalszych argumentow. Pozostali - coz, wedlug mnie narodu nie tworza bo po wojnie ten narod zostal skrzywiony, zdeptany i upodlony, a spoleczenstwo rozbite. Zwracanie sie do Polakow w ten sposob jest wiec mowieniem w proznie. Szkoda czasu i wysilku), ale do jednostek? Moze wtedy daloby sie cos osiagnac? Jakie sa Pana mysli na ten temat?
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy blogu. Przepraszam za brak polskiej czcionki, pisze z 'zagranicy', takie zycie.
Mocny głos. Celna opinia. Najważniejsze - żadnych złudzeń w czasach pogardy, nienawiści do prawdy, cynizmu rządzących. Naród, który wybrał na dwie kadencje prezydenta - cynika, na co zasługuje? O regularnie nieuczestniczących w wyborach nie mówię [choć jest to wielki temat, który należałoby poważnie podjąć], ale co z tymi, co uczestniczą i przegrywają z cynikami, z elektoratem stawiającym na cyników?
OdpowiedzUsuńNie wiem; jest mi strasznie.
To jest moje zdanie (odosobnione).
OdpowiedzUsuń1.Sprawa Smoleńska nie obchodzi w tej chwili więcej, niż 1% społeczeństwa.
2.Jest taka masa idiotów, którzy robią wpisy po sprawami smoleńskimi, że polemika jest niemożliwa. Nie do końca, ale trzeba nerwów, żeby z tymi ludzmi polemizować. Córka Wassermana, zona Kurtyki ... setki wpisów bez współczucia, uczuć, sympatii, chęci wspomożenia... Komentarze są bezlitosne.
3.Pora przyjąć do wiadomości, że jest Polska podzielona! Mamy różnych myślicieli, róźnych bohaterów, różnych męczenników, róźnych kapłanów, różne historie, różne ofiary.... wymieniać mogłabym więcej, ale po co?
Pozdrawiam, Frau
Hej!
OdpowiedzUsuńPani się bardzo myli. Nie mamy róznych bohaterów. Mamy bohaterów ale mamy też i zdrajców i ci ostatni teraz mają głos.
OdpowiedzUsuń@ -Jarosław Sławek:
OdpowiedzUsuńPatrzę na tragedię smoleńską w takiej właśnie perspektywie. Jeśli ma z niej wyrosnąć dobro, trzeba przemyśleć i przyjąć świadomość długiego marszu. Pozdrawiam
@Anonimowy:
OdpowiedzUsuńO takich wnioskach związanych z ustaleniami ekspertyzy fonoskopijnej wyraźnie mówił Antoni Macierewicz.
Mój tekst dotyczy wniosków w innym obszarze.
Pozdrawiam
@ Krzysztof Borowiak:
OdpowiedzUsuńTo jest pytanie podstawowe: :co mamy robić my? Jak przedrzeć się z prawdą smoleńską do umysłów Polaków, jak pokonać barierę obojętności i przyzwolenia na zło?
Nie proponuję prostej metody. Przeciwnie - wymaga ona rezygnacji z wielu medialnych mitów i przyjęcia optyki długiego marszu.
Im szybciej zrozumiemy potrzebę budowania wolnych mediów, własnego przekazu, języka, a nawet własnego świata kultury - tym łatwiej będzie zrobić pierwszy krok. To bowiem jest zaledwie wstępem do budowania własnego państwa.
Pozdrawiam Pana
@ viilo - Bardzo Panu dziękuję za te refleksje.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, czy mamy dziś prawo mówić o "zmianach genetycznych" - choć doskonale rozumiem Pańską argumentację.
Polskość jednak to nie tylko kwestia "dziedziczenia" narodowości, ale wzrastania w określonym systemie wartości, kultury, tradycji. Nabywamy ją w drodze wychowania, a następnie doświadczania wspólnoty narodowej.
W tym znaczeniu prawdą jest, że "komunistyczny terror, propaganda, metody selekcji, fizycznej eliminacji i spolecznego wykluczenia doprowadzily do zmian...". Były to jednak zmiany dotyczące tych właśnie atrybutów polskości, które zastąpiono obcym,obojętnym lub nienawistnym wobec polskości systemem. Nie uczyniono z Polaków Rosjan, Mongołów czy Kałmuków. Pozbawiono nas polskości, odcięto od niej.
Miliony mieszkańców państwa nad Wisłą są dziś ofiarami tej narodowej eksterminacji i nie odczuwają żadnych więzi z wielowiekową tradycją naszego kraju.
To trzeba wyraźnie podkreślać i mieć na uwadze gdy myślimy o budowaniu wolnego państwa.
Pozdrawiam serdecznie
@ Alicja -
OdpowiedzUsuńObawiam się, że obecna opozycja nadto boi się semantycznych terrorystów, by mogła się zdobyć na twarde zdefiniowanie rzeczywistości.
O przekazie PiS-u w coraz mniejszym stopniu decyduje norma: "Polacy zasługują na więcej". W to miejsce proponuje się raczej: "Polacy zasługują na spokój" oraz uleganie poprawności tzw. PR.
Tymczasem trzeba byłoby narzucić Polakom jasne reguły, bez prób koloryzowania i złudnych światłocieni: powiedzieć z kim i z czym mamy do czynienia, nazwać rzeczy po imieniu, nie bać się wyrazistego podziału na My i Oni.
To pierwszy krok do budowania wolnej, "alternatywnej" Rzeczpospolitej.
Dziękuję Pani za wizytę i pozdrawiam.
@Anonimowy - Od tej refleksji: wyboru dokonanego przez społeczeństwo po tragedii smoleńskiej - należałoby rozpocząć rzetelną analizę rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńChoćby po to, byśmy nie musieli doznawać kolejnych upokorzeń.
Pozdrawiam
@AŚ Uważam, że ten rok, a może bardziej przyszły, będzie z mocnym akcentem przełomowym. W tym roku mamy igrzyska sportowe, więc wiele uda się ukryć, ale wydarzy się coś znaczącego. Nie jestem ani prorokiem, ani jasnowidzem, ale mam takie podejrzenio-nadzieje.
OdpowiedzUsuń@ politynka - Jakakolwiek "polemika" z kanaliami i apatrydami jest bezcelowa, a wręcz szkodliwa.
OdpowiedzUsuńNie prowadzi bowiem do ustalenia prawdy, a służy jedynie uwiarygodnieniu pospolitej hołoty i tych, którzy nie zasługują na miano polemistów. Ich głosy należy ignorować i jest to największa dolegliwość dla każdego fałszerza.
Prawdą jest, że Polska jest podzielona i trzeba zrobić wszystko, by w sposób fałszywy i sztuczny nie zasypywać tych podziałów. Ukrywano je przez dziesięciolecia.
Nie da się zbudować wolnego kraju na fundamencie "obcego elementu", na akceptacji dla zaprzaństwa i podłości.
Dziękuję Pani i pozdrawiam
PS. jak rozumieć uwagę spod poprzedniego wpisu, że "odpowiedzi są kontrolowane"?