Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

wtorek, 21 czerwca 2011

III RZECZPOSPOLITA CZY „TRZECIA FAZA”?

NA POCZĄTKU BYŁA ZBRODNIA...

Teza, iż porwanie i zabójstwo księdza Jerzego było zdarzeniem zaplanowanym jako początek drogi do „okrągłego stołu”, może wydawać się karkołomna, jeśli w ocenie działań partii komunistycznej nie uwzględni się, że były one pozbawione autonomii i poddane nakazom sowieckiego okupanta. Wszelkie wydarzenia, będące efektem działań partii i służb komunistycznych, jeśli ich zasięg obejmował całe życie publiczne i polityczne PRL musiały uwzględniać interes Związku Sowieckiego i stanowiły część globalnej strategii. Bez zrozumienia mechanizmów tej zależności nie sposób dokonać prawidłowej oceny rzeczywistości lat 80.
Nasza jedyna obecnie strategia”, - mówił Lenin już w lipcu 1921 roku -, „to stać się silniejszym, a co za tym idzie, mądrzejszym, bardziej racjonalnym, bardziej oportunistycznym. Im bardziej będziemy oportunistyczni, tym szybciej zgromadzą się masy dookoła nas. Gdy zwyciężymy nad masami przez naszą racjonalną postawę, użyjemy wtedy ofensywnej taktyki, w najściślejszym znaczeniu tego słowa”.
Anatolij Golicyn, w rozdziale zatytułowanym „Nowa metodologia” przedstawia dwie metody analizowania zdarzeń w świecie komunizmu:
Wedle konwencjonalnych poglądów, opartych na przestarzałej metodologii, każde z wydarzeń wskazujących na zmiany w reżimie komunistycznym było objawem spontanicznego wzrostu tendencji odśrodkowych wewnątrz międzynarodowego komunizmu. „Nowa metodologia” prowadzi do całkowicie odmiennego wniosku stwierdzającego, że wszystkie one tworzą część serii zazębiających się strategicznych operacji dezinformacyjnych, zaplanowanych na potrzeby wdrażania długoterminowej polityki Bloku i jej strategii. Istotą „nowej metodologii”, która odróżnia ją od starej, jest wzięcie pod uwagę nowej doktryny i uwzględnienie roli Dezinformacji.
Konwencjonalna metodologia często próbuje analizować i interpretować wydarzenia w świecie komunistycznym w oderwaniu, w systemie „rok po roku”; inicjatywy komunistów są traktowane jako spontaniczne działania na rzecz osiągnięcia celów krótkoterminowych.”
Przypomnienie tego cytatu było konieczne, by spojrzeć na zabójstwo księdza Jerzego poprzez pryzmat planowanej przez władców Kremla „odnowy”, dostrzec w nim element dalekosiężnej strategii partii komunistycznej, w której dla Polski przewidziano miejsce pola doświadczalnego. Tę fazę strategii Golicyn charakteryzuje następująco:
„Dysponując wieloma partiami u władzy, ściśle powiązanymi ze sobą, które zawsze potrafią wykorzystywać okazje dla poszerzania swojej bazy i wykształcenia doświadczonych kadr, stratedzy komunistyczni są wyposażeni obecnie, przy realizowaniu swojej linii politycznej, w takie techniki i strategie gotowe do puszczenia w ruch, jakie byłyby w ogóle poza wyobraźnią Marksa, niedostępne do praktycznego użycia przez Lenina i nie do pomyślenia przez Stalina. Wśród takich, nierozpoznawalnych dawniej strategii, są: wprowadzenie fałszywej liberalizacji we Wschodniej Europie, a prawdopodobnie i w samym Związku Sowieckim, oraz wykorzystywanie fałszywej niezależności przez reżimy w Rumunii, Czechosłowacji i Polsce”.
 Z tego punku widzenia należy odrzucić pogląd, jakoby morderstwo kapłana było efektem wewnątrzpartyjnych rozgrywek lub jakiejkolwiek samowoli. Istota funkcjonowania systemu komunistycznego, opartego na totalnym podporządkowaniu wszystkich struktur państwa wyklucza taką możliwość. Oportunizm – zgodnie z leninowską dyrektywą, był sposobem działania jednostek i całych państw.
Po skutecznym przeprowadzeniu polskiej „fazy drugiej”, czyli stanu wojennego, którego celem miało być wprowadzenie ruchu „Solidarności” pod ścisłą kontrolę i przygotowanie politycznej konsolidacji, należało spodziewać się podjęcia działań zmierzających do „fazy trzeciej”. Od roku 1982, w sukcesji po Breżniewie na moskiewskim tronie zasiada wieloletni szef KGB Jurij Anropow. W opinii niektórych historyków to on właśnie rozpoczął proces tzw. liberalizacji i odwilży w ZSRR.
Po raz kolejny analiza Golicyna, sporządzona w początkach lat 80. wyda się profetyczna. Na stronie 511 swojej książki autor napisał:
Mianowanie byłego szefa KGB, który był odpowiedzialny za przygotowanie fałszywej strategii liberalizacji w ZSRR, informuje, że był to czynnik decydujący przy wyborze Andropowa, a także wskazuje na rychłe nadejście takiej „liberalizacji” w bliskiej przyszłości. [...] Mianowanie Andropowa, uwolnienie przywódcy „Solidarności” oraz zaproszenie przez polski rząd Papieża do odwiedzenia Polski, wszystko to wskazuje, że stratedzy komunistyczni prawdopodobnie planują ponowne pojawienie się „Solidarności” na scenie politycznej, oraz utworzenie na wpół demokratycznego rządu w Polsce (pomyślanego jako koalicja partii komunistycznej, związków zawodowych i Kościoła), następnie, poczynając od około roku 1984 pojawią się reformy polityczne i gospodarcze w ZSRR.”
Krótki epizod rocznych rządów Konstantina Czernienki można uznać za potwierdzenie skuteczności strategii dezinformacji. Po „betonowym” starcu, rządy światowe z ulgą odebrały dojście do władzy „reformatora” Gorbaczowa, szybko zapominając, że był protegowanym kagebisty Andropowa.
Przy zachowaniu proponowanej powyżej optyki, w procesach zachodzących w Polsce można bez trudu dostrzec odbicie kremlowskiej strategii. Istnieją dowody, wskazujące, że zabójstwo księdza Jerzego było zewnętrznie inspirowane i wpisane w taktykę działań sowieckich. We wrześniu 1984 r. w centralnej prasie sowieckiej wydrukowano materiał o organizacji antykomunistycznej w kościele św. Stanisława Kostki. W praktyce bloku komunistycznego, publikacja „Izwiestii” była publicznym ponagleniem polskich towarzyszy, by jak najszybciej rozwiązali problem niewygodnego kapłana. Tezy zawarte w artykule zostały dokładnie powtórzone w "Pro memoria" skierowanym do Episkopatu Polski przez Urząd do spraw Wyznań. W części I cytowałem fragmenty tych publikacji i przedstawiłem kalendarium roku 1984 – ową zbrodniczą chronologię, prowadzącą do mordu na księdzu Jerzym.
W kontekście planowanej „fazy trzeciej”, na uwagę zasługuje również przemówienie Jaruzelskiego wygłoszone 3 czerwca 1984 roku, na zakończenie XVI Plenum KC PZPR, w którym pada zapowiedź przejęcia kontroli nad „ludźmi pracy”: 
Jak pamiętamy, miliony ludzi domagały się tak niedawno demokratyzacji, decentralizacji, samorządności. Poszliśmy daleko w tym kierunku. I spójrzcie - co się okazuje? Wykorzystanie stworzonych możliwości jest wysoce niepełne. Zwiększoną odpowiedzialność niezbyt chętnie bierze się na własne barki. Od okrzyku do okrzyku, od skrajności do skrajności — to jakże częsta u nas choroba. Dlatego zdarza się, że przegrywamy. Raz z autokratyzmem, drugi raz z żywiołem; raz — z konserwatywnym bezwładem, drugi — z nieokiełznaną demagogią. Jaki z tego wniosek? Nasza partia jest siłą w państwie kierowniczą i w społeczeństwie przewodnią.[...]
Główne partyjne zadanie — to być ideowym przewodnikiem i organizatorem, wyrazicielem i wykonawcą robotniczej woli we wszystkich, wielkich i małych sprawach, siłą żywotnie ludziom pracy potrzebną. Walczyć z tym, co słusznie oburza — z niesprawiedliwością, z naruszaniem robotniczej godności, ze społecznym złem. Słowem — być wśród ludzi.[...] Mówiliśmy otwarcie o wielu ważnych dla Polski sprawach [...]. Bierzemy przeszkodę po przeszkodzie. Intensywnie pracujemy nad planem na przyszłe pięciolecie. Nad założeniami rozwojowymi do 1995 r. Wiążemy je ściśle z braterską współpracą ze Związkiem Radzieckim, z innymi państwami socjalistycznymi. Jutro jest, musi być naszą szansą. Aby się spełniła, partia musi być z robotnikami, robotnicy z partią”.
Zwiastunem „nowego otwarcia” mogło być bezterminowe odroczenie procesu czterech działaczy KOR – (Michnika, Kuronia, Romaszewskiego,Wujca )oraz lipcowa powszechna amnestia. Dotarcie do robotników, do społeczeństwa wymagało przetarcia szlaków wiodących do przywódców opozycji, by z ich grona wyselekcjonować grupę gotową do podjęcia rozmów.
Można pytać: po co partii komunistycznej potrzebne było zabójstwo Kapelana „Solidarności”? Jakie cele spodziewano się osiągnąć? Czy śmierć księdza Jerzego była, jak chcą niektórzy, „wypadkiem przy pracy”, próbą zastraszenia społeczeństwa, aktem bezmyślnego okrucieństwa, uderzeniem w Kościół? Czy – jak twierdzą inni – prowokacją wymierzoną w „Solidarność”, grą wewnątrz partii komunistycznej, efektem „wojny służb”?
Nim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, zacytuję fragment skazanej na zapomnienie książki Wojciecha Sumlińskiego – „Kto naprawdę Go zabił?, w której autor, w sposób spójny i rzetelny przedstawia prawdę o śmierci księdza Jerzego. Opisując realia roku 1984, Wojciech Sumliński trafnie kreśli obraz polskiego Kościoła i tak charakteryzuje stosunek komunistów do tego „problemu”:
W tym okresie prymas Józef Glemp oficjalnie stał na stanowisku, że najlepszym rozwiązaniem w relacjach z władzami PRL jest unikanie napięć, siłą rzeczy był więc zwolennikiem prowadzenia polityki kompromisu w kontaktach z władzami (aby zrozumieć tę postawę, należy pamiętać, iż będąc odpowiedzialnym na cały Kościół w Polsce, prymas nie mógł nie uwzględniać doświadczeń najczarniejszych dni okresu stalinowskiego i zakończonego właśnie stanu wojennego). Znaczna część duchowieństwa, działając zapewne z cichym przyzwoleniem księdza prymasa, otwarcie przeciwstawiała się reżimowi Jaruzelskiego i Kiszczaka – w efekcie Kościół stał się jedyną znaczącą działającą jawnie instytucją, która potrafiła dać odpór reżimowym władzom.
Kościół był postrzegany przez kierownictwo MSW jako wróg numer jeden – zinstytucjonalizowany, mający oparcie w społeczeństwie, ideologicznie wrogi przeciwnik ustroju PRL. Innymi słowy – grupa Jaruzelskiego i Kiszczaka postrzegała Kościół jako zagrożenie. Postawę tę odzwierciedlają między innymi fragmenty wypowiedzi na forum Biura Politycznego KC PZPR (jesień 1984):
„W dalszym ciągu Kościół toleruje podważanie ustroju socjalistycznego. Mimo oficjalnych zakazów praktycznie pozwala części kleru i działaczy opozycyjnych na wykorzystanie obiektów sakralnych do dyskredytowania socjalistycznego państwa i jego władz. Toleruje wywoływanie napięć na tle umieszczania krzyży w szkołach i obiektach użyteczności publicznej. Nie przeciwstawia się przejawom nietolerancji ze strony niektórych księży wobec ludzi wierzących, osłania działaczy antysocjalistycznych”.
Ma rację autor, gdy twierdzi, że Kościół był wrogiem numer jeden, a partia komunistyczna dostrzegała w nim największe zagrożenie. Trzy lata po wprowadzeniu stanu wojennego, rozlicznych represjach, wytężonej „pracy” bandytów z Grupy „D” Departamentu IV MSW, wewnątrzkościelnych działaniach tajnych współpracowników i rzeszy agentury – Kościół nadal stanowił niezdobyty bastion, był suwerenną i autonomiczną strukturą wewnątrz sowieckiego dominium. Przede wszystkim, był w posiadaniu wartości, o której partia komunistyczna w Polsce mogła tylko marzyć – sprawował rząd dusz na podstawie autentycznego, nieprzymuszonego zaufania, jakim obdarzało Kościół polskie społeczeństwo.
Dla sowieckich strategów było oczywiste, że chcąc przeprowadzić w Polsce eksperyment „historycznego kompromisu” muszą brać pod uwagę zachowanie i postawę hierarchów Kościoła Katolickiego. Ten czynnik wydawał się na tyle istotny, że od reakcji Kościoła mogło zależeć powodzenie lub klęska planowanej „odnowy”. W ramach tego założenia, pod nadzorem sekretarzy KC PZPR Świrgonia i Czyrka powstał projekt zatytułowany „Założenia polityki wyznaniowej państwa”, dający ideologiczne podwaliny zaostrzenia kursu w stosunku do Kościoła. O protokole posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR z 25 września 1984 roku, na którym dyskutowano ten projekt, wspomina w swojej książce Wojciech Sumliński. Można zastanawiać się, na ile ów dokument, ( o którym Kościół musiał przecież wiedzieć) zawierał realne dyrektywy, na ile zaś stanowił jeden z elementów strategii dezinformacji, mając za cel wymuszenie ugodowej postawy hierarchii kościelnej.
Już w trakcie „fazy drugiej”, po wprowadzeniu stanu wojennego wykorzystanego również jako test zachowań społecznych, komuniści mieli okazję przekonać się, że pragmatyczna postawa prymasa Polski może stanowić dla nich ważny atut w planowaniu kolejnych kroków. Czym innym jednak była polityka kompromisu, forsowana przez większość Episkopatu, wynikająca z wielowiekowej mądrości Kościoła od akceptacji porozumienia z władzą komunistyczną i odegrania roli jednego ze wsporników tej ugody. By osiągnąć tak dalece korzystną konwersję postawy hierarchii kościelnej, nie ryzykując jednocześnie efektu radykalizacji, musiano zastosować środek adekwatny do zamierzonego celu.
Porwanie i zabójstwo księdza Jerzego stanowiło decyzję perfekcyjnie zaplanowaną i niezwykle trafną – z punktu widzenia sowieckiej strategii. Zapewne nigdy nie dowiemy się, kto był autorem tego iście szatańskiego planu. Gdy z perspektywy naszej dzisiejszej wiedzy, spojrzeć na sytuację roku 1984, nie sposób wskazać żadnego alternatywnego zdarzenia, które w podobny sposób mogło wywrzeć wpływ na sprawy polskie. Można wyróżnić trzy przyczyny, dla których ten mord stanowił zbrodniczo idealny środek do celu.
 W osobie księdza Jerzego spotykają się dwa, elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej rzeczywistości: „Solidarność” i Kościół Katolicki. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom „Solidarności” wręcz pretendują kapłana do roli, jaką przeznaczyli Mu oprawcy. Jednocześnie, „Solidarność” i Kościół -  to dwa największe zagrożenia, z którymi partia komunistyczna nie jest w stanie sobie poradzić, a które musi podporządkować swoim planom, jeśli chce zagwarantować swoje przetrwanie.
Uderzenie w księdza Jerzego to cios w te dwa porządki – znienawidzone lecz potrzebne, by móc nadal sprawować władzę i zachować jej dotychczasowe zdobycze. Było to uderzenie nie tylko symbolicznie godzące we wszystko, co dla Polaków stanowiło największą wartość lecz obliczone na wywołanie określonej reakcji przywódców Kościoła i opozycji. W roku 1984 nie było w Polsce innej osoby, która łączyłaby w swojej działalności te dwie, najważniejsze dla społeczeństwa wartości.
Ksiądz Popiełuszko był dla Kościoła polskiego błogosławieństwem. Nie wolno jednak ukrywać, że Jego działalność stanowiła problem dla hierarchów, że była wykorzystywana przez władze komunistyczne jako argument przeciwko Kościołowi, dając asumpt do stosowania rozlicznych szykan i ograniczeń. Z zachowanych dokumentów wiemy, że wśród wielu hierarchów i dygnitarzy kościelnych postawa Kapelana Solidarności spotykała się z krytyką i niechęcią. Również Prymas Polski nie był wolny od takich odczuć. Być może nadejdzie kiedyś czas, gdy poznamy rolę, jaką w tym procesie odegrała agentura ulokowana w Kościele i w otoczeniu księdza Jerzego – współodpowiedzialna za Jego męczeństwo i śmierć.
Wojciech Sumliński pisze w swojej książce: „SB miało wśród kościelnych hierarchów wyrobić księdzu Popiełuszce opinię karierowicza. Funkcjonariusze realizowali to zadanie z właściwą dla SB perfidią i cynizmem”.
Wolno w tej sytuacji powiedzieć, że zniknięcie księdza Jerzego mogło zostać przez niektórych ludzi Kościoła odebrane jako „rozwiązanie problemu”, jako przywrócenie właściwych proporcji pomiędzy posługą kapłańską, a zaangażowaniem w kwestie polityczne, mogło przysporzyć im argumentów za prowadzeniem zachowawczej, ograniczonej działalności duszpasterskiej. Działalność żoliborskiego kapłana, nie tylko dla władz komunistycznych była przeszkodą w procesie tzw. normalizacji stosunków państwo – Kościół.
Wreszcie – zabójstwo Kapelana Solidarności było oczywistym ostrzeżeniem, aktem zastraszenia i wymuszenia posłuszeństwa. Precyzja uderzenia w postać bliską Kościołowi i „Solidarności” miała jednoznacznie wskazać, że władza nie cofnie się przed żadnymi środkami, by wyegzekwować posłuszeństwo. Zabójstwo było czytelnym sygnałem dla Kościoła, że nie może dłużej liczyć na pobłażliwość partii komunistycznej i musi brać pod uwagę, że władza zastosuje metody z lat stalinowskich. Choć reakcje społeczne (powołanie Komitetów Obywatelskich Przeciw Przemocy, działalność księży Suchowolca i Niedzielaka) zaprzeczały intencjom władz, nie można wykluczać, że wielu kapłanów i działaczy opozycyjnych poczuło się poważnie zagrożonych.
Cele, jakie władze komunistyczne osiągnęły poprzez zabójstwo księdza Jerzego i sposób przeprowadzenia operacji, nakazują twierdzić, że mieliśmy do czynienia ze szczegółowo zaplanowaną, przeprowadzoną z żelazną konsekwencją wielowątkową kombinacją operacyjną, stanowiącą preludium „fazy trzeciej”.
Myślę, że wszystkie elementy tej kombinacji zostały zrealizowane z premedytacją. Od początku zakładano, że ksiądz zostanie zamordowany w okrutny sposób, tak, by widok poddawanego torturom kapłana wstrząsnął kościelnymi świadkami oględzin zwłok. Od początku zakładano, że ujawnieni i osądzeni zostaną funkcjonariusze odpowiedzialni za porwanie, co miało wskazać na determinację działań bezpieki, ale również pozwoliło zamknąć sprawę i uchronić od odpowiedzialności prawdziwych morderców i mocodawców zbrodni. Od początku zakładano, że w kolosalnej, rozpisanej na setki głosów i wiele lat operacji dezinformacyjnej wezmą udział wyselekcjonowani działacze opozycji i ludzie Kościoła.
Ten aspekt sprawy wydaje się najważniejszy, w kontekście przygotowań do „historycznego kompromisu”, bowiem władze komunistyczne dzieląc się prawdą o morderstwie uczyniły z grupy opozycjonistów i kościelnych dygnitarzy, uczestniczących w kampanii dezinformacji faktycznych wspólników w zbrodni i zakładników swoich planów. Wiemy, że powstały wówczas układ i zmowa milczenia obowiązuje do dnia dzisiejszego, co pozwala nazwać zabójstwo księdza Jerzego mordem założycielskim III RP.
 W kolejnej części przedstawię reakcje niektórych środowisk, które zdają się potwierdzać, że współbrzmienie głosów części opozycji i władz komunistycznych nie było przypadkowe i stanowiło integralną część kombinacji związanej z zabójstwem księdza Jerzego. Przywołam obecnie słowa Lecha Wałęsy z wywiadu, udzielonego „Tygodnikowi Mazowsze” 13 grudnia 1984r. Od zamordowania Kapelana „Solidarności” upłynęły niecałe dwa miesiące, gdy przewodniczący Związku mówił:
Od początku, od Sierpnia wiedziałem, że ruch będzie etapowy, że wielkich rzeczy w pierwszym etapie osiągnąć nie będzie można. [...] Ruch „S” jest w moim odczuciu silniejszy, głębszy niż kiedykolwiek. [...] Polska jest szachownicą, na której my gramy w szachy, a partner w warcaby. Oni mówią o zwycięstwach, my też mówimy, że to jednak my zwyciężamy. A tu nikt nie może zwyciężyć, tu trzeba się umówić do jednej gry. Niezależnie od tego, jakie mamy poglądy, pracować musimy w jednym kierunku. A ten kierunek to jest nasz kraj, to jest Ojczyzna, którą trzeba robić. [...]”

****

Powyższy tekst pochodzi z rozdziału drugiego mojej książki „III Rzeczpospolita czy „Trzecia Faza” wydanej  przez Wydawnictwo „ANTYK”. Próbuję w niej przedstawić  scenariusz, który  doprowadził do obrad „okrągłego stołu” i wyborów 1989 roku oraz dał początek budowie państwa nazwanego III RP. Jest to wizja dalece odbiegająca od oficjalnych przekazów, niepoprawna politycznie i naszpikowana „teoriami spiskowymi”, z których najbardziej obrazoburcza wydaje się teza o metamorfozie komunizmu i jego dalszym trwaniu. 

1 komentarz:

  1. ...gdyby nie Smolensk - nigdy nie przyszloby mi poszukiwac prawdy o Polsce; gdyby nie Pana publikacje -pewnie do tej prawdy nie daloby sie dotrzec.

    Dziekuje,
    zoom

    P.S. W nawiazaniu do poprzedniego artykulu - do czarnego chleba i czarnej kawy dla zaprzancow, wypadaloby dodac warcaby ze skorek od chleba, ludzkim narodem jestesmy;)

    OdpowiedzUsuń