Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 30 czerwca 2011

CENTRUM KATA I OFIARY

Trzy dni przed tragedią smoleńską, podczas osobistej rozmowy Donalda Tuska z Władimirem Putinem w Katyniu, uzgodniono powołanie odrębnych instytucji państwowych- centrów odpowiedzialnych za „krzewienie idei dialogu polsko-rosyjskiego”. Tragedia z 10 kwietnia, późniejsze akty matactwa i wrogich zachowań rosyjskich decydentów nie zahamowały dążeń obecnego rządu w realizacji współczesnego projektu Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej -bis.
Niepodważalny udział w tym procesie miał ambasador tytularny w Moskwie Tomasz Turowski. Dopiero ujawnienie jego szpiegowskiej przeszłości przerwało tę „ostatnią misję” agenta megasłużb sowieckich. W latach 2007-2010 Turowski, występując jako ambasador tytularny w Moskwie oraz doradca szkół wyższych, prowadził ożywioną działalność na rzecz integracji środowisk uniwersyteckich.  Jego bliskie związki z moskiewską Akademią Ekonomii i Prawa (MAEiP) zaowocowały m.in. podpisaniem szeregu umów o współpracy z polskimi uczelniami. To z inicjatywy MAEiP  w październiku 2007 roku powołano do życia Klub Polski w Moskwie, a pięć miesięcy później powstał Klub Rosyjski w Warszawie, założony pod patronatem byłego ambasadora PRL w Moskwie Stanisława Cioska, prezesa Stowarzyszenia "Polska-Wschód" (wcześniejsza nazwa: Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej) Stefana Nawrota oraz „przyjaciela uczelni” Tomasza Turowskiego. Zwieńczenie działalności Turowskiego przypadło na okres wizyty w Polsce prezydenta Rosji Miedwiediewa, gdy 6 grudnia 2010 roku podczas wspólnego posiedzenia Klubu Rosyjskiego w Warszawie i Klub Polskiego w Moskwie podpisano porozumienie w sprawie utworzenia "Polsko-Rosyjskiego Centrum” w Warszawie i "Polsko-Rosyjskiego Centrum” w Moskwie.
To również podczas tej wizyty podpisano na szczeblu rządowym list intencyjny w sprawie powołania Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Rząd Donalda Tuska w błyskawicznym tempie przeforsował specjalną ustawę o powołaniu Centrum. Choć jej projekt wpłynął do Sejmu 3 grudnia 2010 roku, to już 25 marca br. została uchwalona. Za przyjęciem był cały klub PO i PSL, przeciwko 138 posłów PiS-u. 7 kwietnia 2011 – równo rok po spotkaniu Putin – Tusk w Katyniu, ustawę podpisał Bronisław Komorowski.
W artykule „Przyjaźń z mocy ustawy” zamieszczonym w kwietniowym numerze miesięcznika „Nowe Państwo” zwracałem uwagę, że wyszczególnione w ustawie cele rządowego Centrum są identyczne z treścią zarządzeń ministrów spraw wewnętrznych PRL z 1975 i 1989 roku, w sprawie ustalenia statutu TPPR. Ostatnie zarządzenie autorstwa Czesława Kiszczaka z marca 1989 roku poszerzało zakres działalności Towarzystwa o zapis dotyczący „inspirowania badań i prac naukowych, sesji, konferencji, seminariów” oraz „inspirowania prasy, radia, tv i wydawnictw do wszechstronnego upowszechniania idei przyjaźni”. Przyjęta głosami PO-PSL-PJN ustawa, wymienia zaś wśród zadań Centrum m.in.: „organizowanie konferencji, sympozjów, wykładów, seminariów i dyskusji” oraz „upowszechnianie w społeczeństwach polskim i rosyjskim wiedzy o stosunkach polsko-rosyjskich, historii, kulturze i dziedzictwie obu narodów”.
Istnieją poważne obawy, że działalność rządowej instytucji zostanie wykorzystana do zdławienia głosów krytycznych wobec Rosji i posłuży do narzucenia Polakom oficjalnej interpretacji w sprawach stosunków polsko-rosyjskich. Centrum powołane jako organ państwowy, będzie wydawać dokumenty mające charakter pism urzędowych, korzystających z ochrony przysługującej im z mocy prawa. Obalenie twierdzeń zawartych w takich dokumentach nie jest rzeczą łatwą, a zatem dyrektywy opatrzone przewidzianą dla Centrum „okrągłą pieczęcią z wizerunkiem godła Rzeczypospolitej Polskiej pośrodku” mogą stać się obowiązującą wykładnią w kwestiach historycznych i politycznych dotyczących Rosji.
W treści uzasadnienia ustawy zapisano, że „ działalność Centrum powinna się przyczyniać do osiągnięcia celu, jakim jest społeczna „ratyfikacja” polsko-rosyjskiego procesu dialogu i porozumienia.”. Jak obecna władza rozumie ową „ratyfikację” mogliśmy wnioskować z wypowiedzi przewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych posła PO Andrzeja Halickiego, który nie ukrywał, że powołanie państwowej instytucji ma służyć unifikacji poglądów na sprawy polsko-rosyjskie i narzuceniu jedynie słusznej „urzędowej linii”. Zdaniem Halickiego Centrum powstało po to,  by negatywne opinie o stosunkach polsko-rosyjskich „nie były wygłaszane w życiu publicznym, by było ich najmniej, żeby nie było tez opartych na fałszywych przesłankach i by to, co właśnie jest przedmiotem Centrum, czyli edukacja, wiedza, ale także nasza wzajemna znajomość, były jak najpowszechniejsze i pozbawione tych złych cech.”
Oparcie ustawy o zapisy regulujące działalność komunistycznego TPPR świadczy, że w relacjach z Rosją cofamy się  wprost do okresu Polski Ludowej. Jednocześnie błyskawiczny tryb jej uchwalenia – tak niezwykły dla tego rządu - dowodzi wręcz niewiarygodnego serwilizmu obecnych władz. W sprawie powołania Centrum Rosjanie nie wykazali bowiem podobnego pośpiechu i dopiero przystępują do działań legislacyjnych, stawiając rząd Tuska w upokarzającej roli petenta zabiegającego o „dialog i porozumienie”.
Gdy polski minister kultury ogłasza już konkurs na stanowisko dyrektora Centrum i trwają zaawansowane prace administracyjne, z Rosji dochodzą sygnały, że z woli Kremla oficjalna decyzja w tej sprawie zostanie ogłoszona podczas I Polsko-Rosyjskiego Kongresu Mediów, który w tym tygodniu zbierze się we Wrocławiu. To podczas tego forum nastąpi inauguracja działalności Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, a minister kultury Rosji Aleksandr Awdiejew przywiezie do Wrocławia posłanie od Miedwiediewa, w którym prezydent Rosji poinformuje o podpisaniu dekretu o powołaniu Centrum. Ten tryb, aż nadto wyraźnie wskazuje, jaką pozycję wobec Rosji zajmuje dziś rząd Donalda Tuska.
Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że rosyjskim Centrum ma kierować szef Federalnej Agencji Archiwalnej (Rosarchiw) Andriej Artizow. Przed kilkoma dniami został on przyjęty przez premiera Putina, a jednym z tematów rozmowy było właśnie utworzenie Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” ze stycznia br. Artizow twierdził, że Centrum powstanie jako fundacja powołana przez rząd FR. Taki status prawny ma umożliwić przyznawanie grantów naukowcom z Polski oraz fundowanie stypendiów naukowych dla polskich studentów.  Zdaniem Artizowa, budżet 1 mln euro jako kwota bazowa dla każdego z Centrów może okazać się niewystarczający, zatem rosyjska fundacja będzie korzystać z pomocy „sponsorów, mecenasów i zainteresowanych współpracą między Polską a Rosją”, Choć Artizow zastrzegł, że „będziemy brać tylko od porządnych darczyńców. Pieniądze na szczytny cel muszą być wyłącznie czyste” – to znając realia rosyjskiej gospodarki można być pewnym, że pieniądze na naukowe granty służące „dialogowi i porozumieniu” z Polską wyłożą głównie kremlowscy oligarchowie i ludzie rosyjskiej mafii wywodzący się ze  służb sowieckich.
Kontrowersje powinna wywoływać również sama kandydatura szefa Federalnej Agencji Archiwalnej – instytucji rządowej wykorzystywanej w propagandowych grach politycznych. Warto przypomnieć, że we wrześniu 2009 roku, w przededniu obchodów 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej,  rząd rosyjski zorganizował ogromną kampanię propagandową, skierowaną głównie przeciwko Polsce. Rosyjscy historycy, politolodzy, dziennikarze i publicyści, a także wysocy urzędnicy państwowi, przedstawiciele służb specjalnych i sił zbrojnych FR lansowali w niej tezy powielające schematy sowieckiej historiografii. Usprawiedliwiały one i pozytywnie oceniały politykę ZSRR w końcu lat 30. oskarżając przy tym Polskę, państwa bałtyckie, Wielką Brytanię i ukraińskich nacjonalistów o wspieranie hitlerowskich Niemiec. Mieliśmy wówczas do czynienia z całą serią różnych publikacji, w których powstanie bezpośrednio zaangażowane zostały struktury państwowe FR, w tym Federalna Agencja Archiwalna. Artizow dał się również poznać jako nierzetelny historyk - propagandysta, gdy pod koniec kwietnia 2010 roku publicznie zapewniał, jakoby udostępnione na stronie internetowej Rosarchiwu dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej nigdy wcześniej nie były publikowane. Ujawnienie tych dokumentów miało wskazywać na dobrą wolę władz Rosji. Szef państwowych archiwów dowodził wówczas, że wszystkie umieszczone na stronach Rosarchiw dokumenty były do tej pory ukryte w archiwach pod sygnaturą "ściśle tajne" i "szczególnej ważności", a dostęp do nich miały tylko pojedyncze osoby, w tym sekretarz generalny KPZR. Tymczasem historycy i znawcy tematyki katyńskiej, wśród upublicznionych akt nie znaleźli niczego, czego by do tej pory strona polska jeszcze nie wiedziała.
W styczniowym wywiadzie dla „GW” Artizow ujawnił, że wybrano już dwa „projekty flagowe” dla Centrów Dialogu i Porozumienia. Chodzi o tematy: "Los polskich jeńców wojennych w ZSRR po Wrześniu '39" oraz "Żołnierze Armii Czerwonej, którzy zginęli na ziemiach polskich w latach 1944-45". Zapowiedział też „intensywne poszukiwania” katyńskiej  „listy białoruskiej” i zaangażowanie w tym celu „archiwów państwowych, regionalnych oraz odpowiednich resortów, w tym służb mundurowych”.
Mając na uwadze dotychczasową praktykę władz FR można przypuszczać, że tematy „flagowe” zostaną przedstawione w zgodzie z fałszywą historiografią rosyjską, zaś „cudowne” odnalezienie „listy białoruskiej” będzie okrzyknięte widocznym znakiem „pojednania” i niebywałym sukcesem działalności Centrów Dialogu.
W obradach Polsko-Rosyjskiego Kongresu Mediów, na którym zapowiedziano inaugurację działalności Centrów wezmą udział m.in.  współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, rektor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) Anatolij Torkunow, przewodniczący Rady ds. polityki zagranicznej i obronnej Siergiej Karaganow oraz komentator polityczny, redaktor naczelny pisma "Rossija w globalnoj politikie" Fiodor Łukjanow.
Dobór tych postaci, wydaje się niemal symboliczny.
Torkunow reprezentuje bowiem „kuźnię” kadr sowieckiej dyplomacji, której absolwenci do dziś zasilają również szeregi polskiego MSZ i nadają ton polityce zagranicznej III RP.  Ich obecność gwarantuje, że „priwislinskij kraj” będzie pozostawał w orbicie wpływów Rosji.
Znany „przyjaciel Polski” Siergiej Karaganow – autor słów „rurociąg po dnie Bałtyku powstanie, niezależnie od sprzeciwu Polski” jest również autorem najgroźniejszej w nowożytnych dziejach Europy koncepcji strategicznego supersojuszu Unii Europejskiej i Rosji oraz planu budowania przez Kreml nowego układu geopolitycznego – Związku Europy. Ten hiperkomunistyczny pomysł zakłada stworzenie ścisłego sojuszu Rosji z Europą, jako rzekomej przeciwwagi dla ekspansji chińskiej, w ramach którego powstałby  wspólny obszar strategiczny w polityce zagranicznej, wspólna przestrzeń gospodarcza i technologiczna oraz m.in. wspólny rynek pracy.”  Ogłaszając „trzecią drogę” dla Europy Karaganow stwierdził: „Za kilka lat nieuchronnie słabnący Europejczycy rozważą proponowaną przeze mnie "trzecią możliwość". Zacznie się wtedy nowa faza zbliżenia Rosji i Europy, która przyniesie korzyści wszystkim Europejczykom - od Atlantyku po Władywostok.”
Fiodor Łukjanow, który przed rokiem zapewniał Polaków, że „Rosji brakuje instynktów imperialnych” jest nie tylko redaktorem naczelnym „Rosji w globalnej polityce” ale należy do członków Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej Rosji działającej przy rosyjskim MSZ. To on był rozmówcą Tomasza Turowskiego podczas wywiadu, jakiego ambasador tytularny udzielił w dniu 12 kwietnia 2010 roku rosyjskiemu radiu FINAM FM. Padły wówczas słowa, których grozę i znaczenie dopiero zaczynamy przeczuwać: „I Rosja, i Polska – oświadczył Turowski -  należą [...] do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji, a wielkie rzeczy w tej tradycji zawsze rodziły się we krwi. I jestem pewien, że z tej krwi wyrośnie to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.  Słowom tym wtórował Łukjanow, dowodząc: „Co się tyczy Europy Wschodniej, oczywiście, jest jeden scenariusz, dla Rosji nadzwyczaj negatywny, jeżeli NATO będzie kontynuować, że tak powiem, swoją prężność. I oto to scenariusz nadzwyczaj nieprzychylny, dlatego że za tym idzie nowy zwój wzajemnych ataków histerii. Dlatego myślę, że tym bardziej ważne jest teraz pojednanie Rosji z Polską, dlatego, by Polska jako czołowy kraj Europy Wschodniej miała mniej obaw.”
Obecność Karaganowa i Łukjanowa – głównych propagandystów kremlowskiej strategii podboju Europy podczas obrad wrocławskiego forum, zdaje się świadczyć, że Centrum Dialogu i Porozumienia przewidziano rolę dalece wykraczającą poza peerelowskie cele TPPR – bis. Ma stać się ono ważnym instrumentem rosyjskiej polityki ekspansywnej, w której „pojednanie” polsko-rosyjskie przyniesie „korzyści wszystkim Europejczykom - od Atlantyku po Władywostok”  i pozwoli Rosji na polityczno-militarny podbój Starego Kontynentu.

Wbrew fałszywej historiozofii Turowskiego, Polskę i Rosję nadal dzieli przepaść kulturowa i aksjologiczna, a historia naszych dziejów to proces ciągłego powiększania tego rozłamu. Niemal każda z tragicznych dat polskiej historii, jest jednocześnie datą rosyjskiej agresji, interwencji, wpływów. Ten rozłam tworzył się przez dziesięciolecia i niewiele zdarzeń z ostatnich 20 lat mogłyby zrównoważyć historyczny rachunek dobra i zła. Proces pojednania musi zatem obejmować okres równie długi, w jakim trwało rozrywanie i niszczenie międzyludzkich więzów. Nie sposób przemierzyć tej drogi na mocy spec ustaw i politycznych deklaracji. Nie można też tworzyć pozorów dialogu, próbując przy pomocy rządowych instytucji ukryć prawdziwe podziały.
Dziś tylko ludziom o mentalności sowieckiego raba może się wydawać, że tragedia smoleńska zasypie polsko-rosyjską przepaść, a z krwi polskich elit wyrośnie „pojednanie” kata i ofiary.


Artykuł opublikowany w nr 26 Gazety Polskiej  z 29 czerwca 2011r.

4 komentarze:

  1. Panie Aleksandrze: artykuł rewelka !

    Perełka tego tekstu to: "Proces pojednania musi zatem obejmować okres równie długi, w jakim trwało rozrywanie i niszczenie międzyludzkich więzów."
    Logiczne i prawdziwe!

    Pozdrawiam i gratuluję przenikliwości i odwagi.
    M.K.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2011/07/06/nigel-farage-do-tuska-czy-ue-nie-jest-rownie-zla-jak-zsrr/

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=25&t=4944#p15641 Ostatnia szansa

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.richplanet.net/starship.php

    OdpowiedzUsuń