Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

niedziela, 22 marca 2009

GRA

Koncepcja jest prosta. Doprowadzić Polskie Radio i TVP do takiego stanu zniszczenia, by jedynym i wymarzonym przez wszystkich rozwiązaniem, stała się nowa ustawa medialna. Zabiegu dokonuje się według sprawdzonych metod prowadzenia gier operacyjnych, w atmosferze manipulacji i przy czynnym współudziale świadomych i nieświadomych celów operacji dziennikarzy.

Pomysł przetestowano wpierw w Polskim Radio, gdzie koalicja PO-SLD-LPR-Samoobrona doprowadziła do zawieszenia Czabańskiego i Targalskiego, a obecnie realizuje plan zrujnowania publicznej rozgłośni. Propozycje oszczędnościowe Roberta Wijasa z Samoobrony, protegowanego Adama Hromiaka , by zamiast kosztownych audycji misyjnych, nadawać w PR tanie programy muzyczne, zwolnić część pracowników, a pozostałym zredukować płace, musiały zostać z zadowoleniem powitane przez ministra Grada, dając mu do ręki dogodny argument za usunięciem dotychczasowego zarządu spółki, pod zarzutem braku działalności misyjnej.

Podobnie w TVP, rękami Samoobrony i LPR-u usunięto Andrzeja Urbańskiego, Sławomira Siwka i Marcina Bochenka, a pełniący obowiązki prezesa Piotr Farfał „wymiata z telewizji ludzi PiS”. Żadnej reakcji medialnej nie doczekało się zwolnienie ośmiu dyrektorów, w tym szefowej telewizyjnej „Jedynki”.

Koncepcja działania koalicji została przygotowana podczas tajnego spotkania Romana Gierycha z politykami Platformy, o czym pod koniec roku donosiły media. „Dorżnęliśmy watahę w telewizji" – meldował Giertych Sikorskiemu, nie kryjąc zamiarów, jakie postawił przed sobą układ.

Dokładnie przed rokiem, w tekście HUNOWIE przedstawiłem scenariusz wspólnych, choć skrywanych przed społeczeństwem działań PO i SLD, związanych ze „skokiem” na media. Wówczas politycy Platformy liczyli na samodzielne zawłaszczenie mediów, nie przewidując skutecznego weta prezydenta wobec tzw. ustawy medialnej. Ten błąd naprawiono w drugim podejściu, montując koalicję „wszystkich ze wszystkimi”, a zamiast środków politycznych sięgnięto po działania właściwe dla służb specjalnych.

Prowokacja, której jesteśmy świadkami, nie mieści się w arsenale metod politycznych i jestem głęboko przekonany, że jej autorów należy poszukiwać wśród „zaplecza” PO, związanego ze specsłużbami i agenturą.

Nie sądzę, by przeszłość Adama Hromiaka – szefa Rady Nadzorczej PR, komunistycznego funkcjonariusza, po moskiewskich szkoleniach KGB, była bez znaczenia w ocenie koncepcji, jaką obecnie zastosowano. Również osoba Piotra Farfała, (czego większość obserwatorów zdaje się nie rozumieć) poprzez związki z tzw. skrajnie prawicowymi organizacjami, będącymi w każdym państwie przedmiotem głębokiej penetracji służb specjalnych, odpowiada charakterowi prowadzonej operacji.

Organem prasowym, nadzorującym jej prawidłowy przebieg wydaje się być nieoceniona w tego rodzaju grach „Gazeta Wyborcza”. Koncepcję użycia Farfała w planach zamachu na media przedstawiła przed miesiącem Agnieszka Kublik, pisząc m.in.:

„Dziś jednak to już nie PiS odpowiada za to, co się dzieje w mediach publicznych. Tylko rządząca większość może uwolnić TVP od ludzi typu Farfała szybko uchwalając nową ustawę medialną. Platforma jednak prace nad ustawą niezrozumiale przeciąga. Być może dlatego, że obawia się, że cokolwiek zrobi, PiS i tak będzie krzyczał, że PO chce skoczyć na media.

Platformo, nie bój się. Skacz mediom publicznym na ratunek. Tak szybko, jak to tylko możliwe. Teraz za każdy dzień dłużej rządów Farfała na Woronicza odpowiada Platforma Obywatelska”.

Miesiąc wcześniej Kublik pochwaliła kluby PO i SLD za przyśpieszenie rozmów w sprawie ustawy i wskazała cel tych zabiegów pisząc, iż „to ludzi Jarosława Kaczyńskiego, Romana Giertycha i Andrzeja Leppera chce z mediów publicznych usunąć PO-PSL i SLD. Ale do tego potrzebna jest ustawa”. Zapomniała dodać, że „czyszczeniem” mediów mają zająć się ludzie Giertycha i Leppera, wykonując tę robotę według ściśle zakreślonego planu.

Potrzeba bowiem, by operacja znalazła zrozumienie i poparcie w jak największej grupie społeczeństwa, by zrodziła „naturalne”, nieodparte przekonanie, że po wyczynach obecnych decydentów jedynym ratunkiem jest uchwalenie ustawy medialnej, autorstwa SLD-PO-PSL. Jednocześnie w świadomości społeczeństwa utrwala się pogląd, jakoby za obecne niszczenie mediów publicznych odpowiadał PiS, przemilczając fakt, że to ludzie sympatyzujący z tą formacją są „wycinani”, a partia Kaczyńskiego nie ma obecnie żadnego wpływu na bieg zdarzeń.

By osiągnąć cele operacji, należało „zwerbować” do współpracy dziennikarzy, co, do których istniało podejrzenie, że mogą opowiadać się po stronie przeciwników ustawy, lub w najlepszym wypadku zająć stanowisko pasywne. Ponieważ odpowiednio wyedukowane „masy” dziennikarskie nie wykazywały najmniejszych reakcji obronnych w przypadku zwalniania ludzi rzetelnie wykonujących swoje obowiązki, których jedynym przewinieniem było podejrzenie o „sprzyjanie PiS-owi”, trzeba było poruszyć kogoś, kto należy do środowiskowego „salonu” i wypełnia jego kryteria „apolityczności”.

Pierwszy test stanowiło zwolnienie szefa Trójki, Krzysztofa Skowrońskiego. Reakcje środowiska dziennikarskiego (które mieliśmy okazję podziwiać na Salonie) tylko w części spełniły oczekiwania inicjatorów, dlatego postanowiono zastosować środki bardziej radykalne. Kolejnym krokiem było uderzenie w Agnieszkę Romaszewską – o tyle celne, że pośrednio miało sugerować zamach na TV Biełsat.

W tym wypadku, inicjatorzy gry doczekali się jak najbardziej prawidłowych reakcji, o czym zaświadczą słowa Igora Janke, nazywającego ten blef „największym skandalem w mediach publicznych od lat. To po bardziej poważna sprawa niż wyrzucenie Skowrońskiego z trójki. Bo „Trójka” z dnia na dzień się nie rozpadnie. A TV Bełsat może. To, co zrobił Farfał to więcej niż zbrodnia. To piramidalna głupota. Niestety, LPR pokazała, co potrafi. Giertych może być dumny ze swojego podwładnego”.

Do utrwalenia medialnego efektu decyzji Farfała przyczyniła się sama Romaszewska, identyfikując atak na siebie, z zagrożeniem istnienia stacji Biełsat.

Niejako „przy okazji” pozbyto się Anity Gargas, szefowej redakcji publicystyki w TVP1 i jej programu „Misja specjalna”. Ten fakt nie wywołał wszakże reakcji środowiska, bo osoba odwołanej nie była związana ze środowiskowym „salonem”, a sam program podejmował tematy, z których każdy mógł wywoływać wśród „konstruktywnych” dziennikarzy poczucie winy za zaniechanie i tchórzostwo.

Napisałem wówczas na blogu Gospodarza Salonu m.in.:

Ów młody człowiek, którego Pan posądza o zbrodnię i "piramidalną głupotę" ma dziś swoje "5 minut".Za obecne dzieło, czeka go w IIIRP świetlana przyszłość. Wykonuje bowiem dokładnie to, czego od niego się oczekuje, działając racjonalnie i konsekwentnie.
Gdy pod koniec roku "wymiatał PiS" (to ponownie tytuł dzieła A.Kublik) nikt z dziennikarzy nie rozrywał szat, zatem efekt propagandowy tych działań nie zaspokoił oczekiwań mocodawców pana Farfała.

Potrzebny był ruch, decyzja która sprowokuje okrzyk "to więcej niż zbrodnia!". Wcześniejszy test z Krzysztofem Skowrońskim wypadł całkiem korzystnie, a środowisko dziennikarskie zareagowało zgodnie z oczekiwaniem.

Zwolnienie pani Romaszewskiej, w której obronie stają nawet tacy sztandarowi obrońcy demokracji jak tow.Marek Borowski, idealnie wpisuje się w ten scenariusz. Po tej decyzji, nikt już nie będzie miał prawa krytykować Platformy i tzw.lewicy za "skok na media". Gdy wkrótce nastąpi jeszcze jedna - równie "bolesna" decyzja personalna Farfała - dziennikarze będą gotowi zaakceptować każde draństwo nowej ustawy medialnej, byle tylko pozbyć się znienawidzonego "faszysty". Głos krytyków, (w tym opozycji) zostanie zasypany stosem pochwalnych elaboratów, sławiących "demokratów" z SLD i PO”.

Nie trzeba było długo czekać, bo już następnego dnia media zakrzyknęły, iż Farfał pozbywa się z TVP Bronisława Wildsteina, czego zapowiedzią miało być przeniesienie na późne godziny nocne emisji popularnego programu „Bronisław Wildstein przedstawia”.

Niewykluczone, że w najbliższych dniach dojdzie do kolejnych posunięć personalnych i decyzji, mających uzasadniać konieczność dokonania natychmiastowych zmian w mediach publicznych – czyli przyjęcia ustawy medialnej.

Trzeba przyznać, że zastosowany przez obecny układ rządzący mechanizm, zbliżony do „syndromu oblężonej twierdzy” okazuje się niezwykle skuteczny. Gdy dojdzie do głosowania nad ustawą, a następnie ewentualnego weta prezydenta, Platforma zbije na całej operacji podwójny kapitał. Po pierwsze – przekona społeczeństwo, że tylko „apolityczne” zmiany proponowane w ustawie mogą sensownie zmienić obraz polskich mediów i uwolnić je od prymitywnego, zachłannego „partyjnictwa”. Po wtóre – (w przypadku sprzeciwu PiS-u) pozwolą na propagandowe wykorzystanie tego faktu i obarczenie partii opozycyjnej i prezydenta odpowiedzialnością za obecną sytuację, oraz zarzutem utrwalania szkodliwego układu. Mętne i miałkie wypowiedzi polityków PiS–u, zdają się jedynie potwierdzać, że partia Kaczyńskiego stanie się wygodnym i łatwym celem ataków.

Można natomiast zastanawiać się – czym układ stojący za rządami Platformy i PSL-u okupił korzystne decyzje „giertychowskich” i „lepperowskich” figurantów? Czym tak naprawdę skuszono SLD? Jakie łupy otrzymają te partie, gdy dojdzie do zniszczenia mediów publicznych i zawłaszczenia rynkiem przez dwie „komercyjne” stacje?

Być może będziemy świadkami nieoczekiwanych nominacji i „uśmiechów fortuny” skrywanych skrzętnie w medialnej wrzawie? Może kilka spraw, dotyczących osób związanych z tymi partiami, nie ujrzy nigdy światła dziennego, a tym bardziej sali sądowej? Obawiam się jedynie, by zapłatą dla komunistów, za wspólną wyprawę po „narodowe srebra” nie była sprawa Krzysztofa Olewnika i skierowanie prac komisji śledczej na ślepe, boczne tory.

Obawiam się również, że w tej nierównej walce, nie możemy liczyć na wsparcie dziennikarzy. Choć są wśród nich postaci trzeźwo oceniający realia, dostrzegający grozę sytuacji i potrafiący postawić trafną, odważną diagnozę, zdecydowana większość ogranicza swoje reakcje wobec zakusów bandy Hunów do spektakularnych, (wielce użytecznych inicjatorom operacji) działań, „w obronie kolegów, koleżanek i demokracji”. Widoczny w tych działaniach konformizm, brak pogłębionej analizy sytuacji, zdefiniowania celów i środków, zdaje się wypełniać ambicje dziennikarzy i ich aspiracje bycia „IV władzą”.

Tymczasem, to nie Farał, nie Wijas, ani żaden inny figurant jest obecnie problemem mediów publicznych. Rozwiązania systemowe, jakie zawiera ustawa autorstwa PO-SLD-PSL, związane z likwidacją abonamentu i finansowaniem mediów według woli i prowinencji, politycznych decydentów, musi doprowadzić do likwidacji misji publicznych mediów i skończy się kulturową katastrofą. Zadania misyjne mediów publicznych – choćby te, które trafnie wymienił kiedyś Krzysztof Kłopotowski, jak:

- wpajanie szacunku dla wykształcenia i wysokiej kultury,

- poprawa smaku prywatnego i publicznego,

- propaganda postaw obywatelskich służących demokracji,

- zachęta do kreatywności

- pobudzanie patriotyzmu polskiego, w ramach Unii Europejskiej -

zostaną sprowadzone do kilku, prostych jak cepy funkcji propagandowych, służących bieżącym, politycznym grom. Pomijam już kwestie specuprawnień rozszerzonej KRRiT, czy nowego bytu politycznego – Funduszu Zadań Publicznych, których rolą będzie „regulacja” rynku medialnego, według partyjnego i biznesowego rozdzielnika. Trudno wyobrazić sobie bardziej korupcjogenny układ sił.

Ten realny problem, zdaje się nie istnieć w wystąpieniach większości dziennikarzy i zajmuje marginalne miejsce w politycznych sporach blogerów. Skupieni na szokujących opinię publiczną ruchach „pionków”, zdajemy się zupełnie nie dostrzegać realnego zagrożenia, nie zauważać prawdziwych graczy, a zaintrygowani widowiskowym, kontrowersyjny manewrem, pomijamy autentyczne niebezpieczeństwo. Od analiz bełkotu jednego czy drugiego polityka, po pogoń za propagandową sieczką, od bieżących, pozorowanych sporów, wzbudzanych jako zasłona medialna, po roztrząsanie rzekomych afer, w łonie „jednej rodziny” - pozwalamy wytrawnym graczom prowadzić niebezpieczną, antynarodową grę.

Dla nich - stawką jest kasa, lub awans na wyższy stopień służbowy. Dla nas – przyszłość polskiej kultury, w której wolne, publiczne media odgrywają niepoślednią rolę. Niewykluczone, że po niedługim czasie, pod rządami nowej ustawy medialnej również to miejsce – Internet – stanie się obszarem złożonych gier operacyjnych. Kto wówczas wygra?

Koncepcja jest prosta….

Źródła:

http://www.skokstefczyk.pl/fakty_biznes_wydarzenia/60_polityka/375_posld_samoobrona.html

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/12833

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6110421,Farfal_wymiata_PiS.html?skad=rss

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Giertych-dorznelismy-watahe-w-telewizji,wid,10699848,wiadomosc_prasa.html?ticaid=17b52

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6101369,Giertych_wyslal_do_Sikorskiego_smsa_o_TVP__Pitera_.html

http://cogito62.salon24.pl/64781.html

http://wyborcza.pl/1,75478,6260378,Farfal_w_rekach_Platformy.html

http://jankepost.salon24.pl/392594.html

http://wiadomosci.onet.pl/1937703,0,0,34886,przeglad.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz