Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

piątek, 5 grudnia 2008

PRZYJACIELE Z DAWNYCH LAT (1)

Rok 1991 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś nadzwyczajne zdarzenia. W styczniu Jan Krzysztof Bielecki został powołany na stanowisko premiera. 31 marca zlikwidowano wojskowe struktury Układu Warszawskiego, a 1 lipca rozwiązano cały Układ. W sierpniu miała miejsce w ZSRR próba nieudanego puczu Janajewa, a w konsekwencji, kilka dni później zdelegalizowano Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego. Jakby tego było mało - 26 grudnia Związek Sowiecki przestał formalnie istnieć.

Szło nowe... Nikogo w tej nowej rzeczywistości nie dziwił fakt, że nieufność przedstawicieli "Solidarności" wobec kadry Ludowego Wojska Polskiego - autorów i wykonawców stanu wojennego, była olbrzymia. Choć stan ówczesnej wiedzy ludzi „Solidarności” na temat udziału wojska w działaniach aparatu represji był mocno ograniczony, doskonale zdawano sobie sprawę, że wojskowe służby specjalne wykonywały w PRL-u zadania zlecone przez sowieckich dysponentów i stanowiły narzędzie IV Zarządu Głównego Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, czyli GRU.

Do stycznia 1990 r. przy WSW funkcjonował oficjalny rezydent KGB (ostatnim był gen. Fomin), który mógł swobodnie kontaktować się ze wszystkimi oficerami WSW. Jest faktem, iż ścisłe kontakty pomiędzy polskimi i radzieckimi organami kontrwywiadu utrzymywane były także na szczeblu okręgów wojskowych i związków taktycznych. Wszystkie te sytuacje sprzyjały pozyskiwaniu przez KGB i inne tego rodzaju instytucje współpracowników wśród oficerów WSW, zwłaszcza, że za taką współpracę nie groziły żadne sankcje. Wręcz przeciwnie, dobre kontakty osobiste z oficerami radzieckimi mogły wywrzeć znaczący wpływ na karierą oficera WSW.” – możemy przeczytać w końcowym „Raporcie podkomisji nadzwyczajnej do zbadania działalności byłej WSW” z roku 1991, zwanej komisją Okrzesika.

Na marginesie warto dodać, że gen.Fomin był w czasie II wojny światowej szefem sztabu pułku, w którym służył podporucznik Wojciech Jaruzelski.

Próbowano, zatem na początku polskiej „transformacji ustrojowej” dokonywać zmian w strukturach „wojskówki”, uznając najwyraźniej roszady personalne za dostateczną metodę walki z sowiecką agenturą. Konsekwencją tych pozornych działań była decyzja z roku 1990 o połączeniu kontrwywiadu wojskowego - Wojskowej Służby Wewnętrznej, (spadkobiercy najbardziej krwawej struktury ludowej Polski – Głównego Zarządu Informacji WP) z Zarządem II Sztabu Generalnego WP, odpowiedzialnym za wywiad wojskowy PRL. Powstały z tego połączenia Zarząd II Wywiadu i Kontrwywiadu został w roku 1991 rozwiązany, a w jego miejsce 22 sierpnia powołano Wojskowe Służby Informacyjne, których pierwszym szefem został gen. Stanisław Żak.

Niezwykle istotnym problemem, z którym musiano wówczas się zmierzyć była kwestia cywilnej kontroli nad armią. Ten wymóg demokracji próbowano respektować, kierując na stanowiska ministerialne ludzi związanych z „Solidarnością”. Opór wojskowej materii musiał być znaczący, skoro w pierwszych rządach III RP funkcje ministrów obrony narodowej nadal sprawowali oficerowie z sowieckiego nadania – zausznik Jaruzelskiego, gen.Florian Siwicki i absolwent moskiewskiej Akademii Sztabu Generalnego – wiceadmirał Piotr Kołodziejczyk.

Dlatego do rangi priorytetu, urastała sprawa obsady cywilnych stanowisk ministerialnych oraz realizowana przez ludzi z kręgów „Solidarności” polityka kadrowa.

Z perspektywy ówczesnej sytuacji, na szczególną uwagę zasługują decyzje personalne podejmowane przez Bronisława Komorowskiego, który w latach 1990 – 93 pełnił w trzech rządach „solidarnościowych” funkcję cywilnego wiceministra obrony narodowej, odpowiedzialnego m.in. za wojskowy kontrwywiad. Można powiedzieć, że decyzje te powinny zdumiewać brakiem „dziejowej” logiki, ale też imponować konsekwencją. Podobnie zresztą rzecz się miała z decyzjami drugiego wiceministra ON – Janusza Onyszkiewicza, odpowiadającego za wywiad wojskowy.

Działania obu „solidarnościowych” polityków cechowała niezwykła wprost zachowawczość oraz podejmowanie decyzji kadrowych w oparciu o oficerów, którzy rozpoczynali karierę wojskową w latach 40 –50 tych. Doskonale realia ówczesnych decyzji personalnych, dotyczących służb wojskowych oddaje cytowany już Raport podkomisji Okrzesika z roku 1991.

„Proces zmian personalnych przebiegał nie bez zakłóceń. Podkomisja Nadzwyczajna otrzymała szereg sygnałów świadczących, iż nie wszędzie dobór kadr do organów kontrwywiadu wojskowego oparty był wyłącznie na kryteriach merytorycznych. W niektórych ośrodkach reorganizacja stała się okazją do pozbycia się "niewygodnych" oficerów. Podkomisji znane są też wypadki, gdy nowa komórka kontrwywiadu wojskowego składa się w połowie z byłych szefów i zastępców szefów komórek WSW. Tego rodzaju działania budzą rozgoryczenie młodych oficerów, w oczach, których reorganizacja polegała jedynie na umocnieniu pozycji dotychczasowych szefów, niekiedy uwikłanych w przeszłości w nadużycia materialne bądź zwalczanie opozycji. Ujemne skutki niewłaściwego doboru kierowników organów terenowych mogą mieć nie tylko wymiar personalny. Zostali oni bowiem obdarzeni znacznie większą niż w przeszłości samodzielnością. W takich warunkach wybór osoby niekompetentnej czy też o budzącej wątpliwości przeszłości zagraża skuteczności pracy kontrwywiadu wojskowego, a co za tym idzie, zagraża bezpieczeństwu państwa. [...]

Wnioski personalne:

Jak wspomniano wcześniej, zmian personalnych w organach kontrwywiadu wojskowego nie można uznać za zakończone. Wydaje się konieczne stosowanie bardziej przemyślanych, skierowanych na przyszłość kryteriów. Ich zastosowanie powinno zaowocować dalszą wymianą kadr na szczeblu kierowniczym, co jest bardzo ważne ze wzglądu na obecną sytuacją polityczną. Część dawnej- kadry kierowniczej może posiadać powiązania ze służbami wywiadowczymi państw socjalistycznych, które dawniej nie wchodziły w zakres zainteresowania polskiego kontrwywiadu wojskowego. Wymiana kadr pozwoli także załagodzić rysujący się konflikt pomiędzy oficerami młodszymi a starszymi, gdyż otworzy drogę awansu najzdolniejszym spośród młodych oficerów.”

Gdy podczas wczorajszej, sejmowej debaty nad wnioskiem PIS -u o odwołanie marszałka Komorowskiego, pojawiły się zarzuty o bliskich związkach posła PO z ludźmi WSI, jedyną reakcją Komorowskiego były słowa skierowane do Jarosława Kaczyńskiego: „insynuacje dotyczące WSI, powiązań z Rosją są podłe, bo pan zna moje życie, moje poglądy. To jest po prostu potwarz, to jest podłość.”

Właśnie dlatego, że znamy „życie i poglądy” Komorowskiego, można z całą stanowczością stwierdzić, że jest człowiekiem niezwykle mocno związanym z „wojskówką”, a w szczególności z ludźmi formacji, która w okresie PRL-u kontynuowała ponure tradycje zbrodniczej Informacji Wojskowej. Można pewnie zastanawiać się - z jakich to swoistych powodów, były nauczyciel historii w Niższym Seminarium Duchownym w Niepokalanowie, przewodniczący Fundacji Pomocy Bibliotekom Polskim, dyrektor gabinetu ministra ds. współpracy z organizacjami politycznymi i stowarzyszeniami, został nagle oddelegowany na tak odpowiedzialne i trudne stanowisko – wiceministra obrony narodowej? Co zdecydowało, że Komorowski poczuł w sobie przypływ zainteresowań i pasji, związanych z wojskiem?

Już od początku swojej pracy w ministerstwie, musiał cieszyć się niezwykłym zaufaniem oficerów WSW. Możemy dojść do takiego wniosku, chociażby na podstawie pisma procesowego autorstwa Krzysztofa Wyszkowskiego, z dn. 28 grudnia 2006 roku, złożonego w toku procesu przed Sądem Okręgowym w Gdańsku sygn. akt I C 1323/06/XII, w sprawie Wałęsa versus Wyszkowski. Znajdujemy w nim wniosek o powołanie na świadka Bronisława Komorowskiego „ul. Mokotowska 24, 00-561 Warszawa – na okoliczność współpracy Lecha Wałęsy z SB. Jako wiceminister ON poinformował mnie, po pierwszej turze wyborów prezydenckich w r. 1990, że otrzymał z WSI szczegółowe informacje w sprawie zawartości tzw. czarnej teczki Tymińskiego, czyli dokumentów potwierdzających współpracę Lecha Wałęsy z SB.” ( autor wniosku pomylił oczywiście nazwy WSW z WSI – które w tym czasie jeszcze nie było powołane)

Można domniemywać, że nowy wiceminister był dla ludzi z wojskowego kontrwywiadu człowiekiem akceptowanym i godnym zaufania, skoro dzielono się z nim tak szczególną wiedzą. Jak wiemy, słynną „czarną teczkę” Tymińskiego z materiałami obciążającymi Wałęsę, miało przygotować mu WSW. Sam Tymiński tak wspomina ten okres: „Podczas mojej pracy politycznej w Polsce największe trudności jakie miałem były nie ze strony tajnej policji tylko z WSI. To obejmowało stałe szpiegowanie mojej działalności, przepływ informacji do partii politycznych faworyzowanych przez nich, goszczenie mnie i próby równoczesnego skompromitowania, a w końcu sfałszowanie wyników wyborów prezydenckich w 1990 r.”

Do jednej z najważniejszych decyzji personalnych Bronisława Komorowskiego, z początków lat 90-tych należy nominacja płk. Lucjana Jaworskiego – byłego szefa Zarządu WSW WOPK na stanowisko szefa Kontrwywiadu Wojskowego. Pułkownik Lucjan Jaworski (rocznik 1936) to postać doskonale znana z Raportu z Weryfikacji WSI. Ale nie tylko.

Oto, co sam pułkownik mówił na temat współpracy z wiceministrem Komorowskim i atmosferze, towarzyszącej ówczesnym nominacjom, dzieląc się wspomnieniami przed dziennikarzem „Tygodnika Przegląd”:

„Podczas narady zorganizowanej w Centrum Konferencyjnym mówiono o zadaniach dla polskich służb specjalnych. To było ważne, bo w momencie rozpadu Układu Warszawskiego i zbliżenia z Zachodem należało przeorientować cele polskich służb specjalnych. "Panie ministrze - wołano więc do Komorowskiego - prosimy o zadania!". Na co padła odpowiedź: "Otrzymacie je, jak udowodnicie, że można wam ufać". To zaufanie wykuwało się powoli. Płk Henryk Michalski pytany o ówczesną atmosferę odpowiada bez ogródek: "Oczywiście, bałem się, że mnie wyrzucą. Nigdy nie było wiadomo, kiedy trzeba będzie odejść - czy za tydzień, czy za parę lat. Ja się utrzymałem osiem lat". Także gen. Żak nie ukrywa, że oficerom w tamtym okresie szczególnie doskwierał brak poczucia bezpieczeństwa socjalnego. A brak zaufania wiceministra? "Jeśli chodzi o kandydatów na szefów oddziałów, to proponowaliśmy takich, którzy nie byliby obciążeni, tak żeby zyskali akceptację", wyjaśnia. "Czy zdarzało się, że wiceministrowie spotykali się z podległymi mi oficerami za moimi plecami? Były takie przypadki". Płk Jaworski również nie ukrywa, że decyzje kadrowe uzgadniał z wiceministrem Komorowskim: "Pełnił nadzór nad kontrwywiadem. Więc wszystkie problemy kadrowe z nim uzgadniałem. Traktowałem to jako polityczną weryfikację".

W kontekście tej właśnie nominacji, ale także ujawnionych, wieloletnich związków obecnego marszałka sejmu z płk Aleksandrem Lichockim – szefem Zarządu I WSW, bardzo charakterystyczny jest pogląd Bronisława Komorowskiego na temat weryfikacji WSI, wyrażony przed 5 laty. W opinii Komorowskiego, do weryfikacji wojskowych służb u progu III RP nie doszło z kilku powodów:

„Po pierwsze, odziedziczone po PRL wojskowe służby były dużo mniejsze od cywilnych. Siłą rzeczy, więc politycy poświęcali im mniej uwagi. Po drugie, wiadomo było, że weryfikacja oznaczałaby co najmniej kilkuletnią dezintegrację wojskowego wywiadu i kontrwywiadu. W przeciwieństwie do struktur cywilnych, które mogły sobie dobierać nowych pracowników choćby z aparatu urzędniczego czy spośród absolwentów wyższych uczelni, wojsko było skazane na znacznie mniej obszerne zasoby. Przecież by zostać pracownikiem wojskowego wywiadu czy kontrwywiadu, najpierw trzeba było być żołnierzem w służbie czynnej. Nie dość, że z kilkuletnim stażem, to jeszcze dobrze wykształconym, biegle władającym językami obcymi itp. Trzeci z powodów, dla których nie przeprowadzono weryfikacji, wynikał z powszechnego wówczas przekonania, że wywiad wojskowy tylko minimalnie angażował się w latach 80. w walkę z opozycją. Wiedziano co prawda, że kontrwywiad, czyli WSW, miał na swoim koncie wiele brudnych prowokacji, jednak to właśnie stosunek do wywiadu zadecydował o ulgowym potraktowaniu całości wojskowych specsłużb. I patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, chyba dobrze się stało... W każdym razie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że niezweryfikowanie WSI to jeden z grzechów pierworodnych III RP. A to, że tyle się ostatnio mówi o wszelkich patologiach w WSI..., cóż, jestem przekonany, że są to działania z inspiracji służb cywilnych. To efekt walki między tymi dwiema instytucjami - może z zewnątrz wcale tak niewyglądającej, ale w gruncie rzeczy zdrowej rywalizacji.”

Tyle pasjonat WSI. Nie wdając się w drobiazgowe roztrząsanie „trzech powód”, o których mówił Komorowski, warto jednak poświęcić uwagę twierdzeniu, jakoby „ w powszechnym wówczas przekonaniu, wywiad wojskowy tylko minimalnie angażował się w latach 80. w walkę z opozycją.” Ta właśnie teza brzmi szczególnie fałszywie, w kontekście powierzenia przez Komorowskiego stanowiska szefa kontrwywiadu płk. Jaworskiemu.

Oto przed kilkoma tygodniami, podczas sejmowej debaty, w trakcie czytania poselskiego projektu ustawy o podaniu do wiadomości publicznej informacji o byłych funkcjonariuszach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, czasowym ograniczeniu pełnienia przez nich funkcji publicznych oraz pozbawieniu ich nieuzasadnionych przywilejów materialnych – pytanie zadał poseł Antoni Macierewicz:

- „Jak to jest? Prosiłbym, żeby przedstawiciel Platformy to wyjaśnił. Czy rzeczywiście tak, jak wynikałoby z tego druku, że żołnierze służb wojskowych, oczywiście do 1990 r., a więc Informacji Wojskowej, Wojskowej Służby Wewnętrznej oraz Drugiego Zarządu Sztabu Generalnego, którzy służyli Sowietom, który rozbijali opozycję, którzy także mordowali, nie są objęci tą regulacją? Chcę jasno powiedzieć, że nie jest prawdą, iż ludzi, którzy są za to odpowiedzialni, jest dzisiaj 30 tys. w Polsce. Jest ich ponad 50 tys. Liczba 30 tys. wynika stąd, że nie uwzględniliście, panowie, wojskówki. I nie jest prawdą, że czołowym organem, który represjonował Polaków, była Służba Bezpieczeństwa. W okresie do 1956 r. to były służby wojskowe, Informacja Wojskowa i po 1980 r. - chcę to bardzo jasno powiedzieć; ci, którzy pamiętają tamte lata, dobrze o tym wiedzą - wszystkie działania aparatu represji nadzorowane były na wszystkich szczeblach przez ludzi z wojskówki komunistycznej. Wszystkie, również działania Służby Bezpieczeństwa w sprawie zamordowania księdza Popiełuszki i innych księży, których zabito. Dlaczego tego, panowie, nie uwzględniacie? Mam tutaj w ręku materiał pana płk. Lucjana Jaworskiego z roku 1982. Otóż rozpracowuje on następujące wydawnictwa: ˝Wiadomości Dnia˝ - tak się złożyło, że dotyczyło to także mnie, ale nie tylko - ˝Głos Wolny˝, ˝Tygodnik Wojenny˝, ˝Nowa˝, ˝Robotnik˝. To są wszystko organizacje z okresu stanu wojennego, które były rozpracowywane przez pana płk. Lucjana Jaworskiego z Wojskowej Służby Wewnętrznej. I niestety, panie pośle Czuma, muszę zapytać: Czy dlatego tego nie uwzględniacie, że pan Bronisław Komorowski mianował go później szefem kontrwywiadu w 1991 r.?”

Pytanie posła Macierewicza zawisło w próżni i nie znalazł się nikt, kto zechciałby udzielić na nie odpowiedzi. Ponieważ Bronisław Komorowski - bohater wielu moich tekstów, również skromnie milczy na temat przyjaciół z WSW/WSI, warto będzie poświęcić postaci płk.Lucjana Jaworskiego ( lecz nie tylko jego) kolejny wpis, by spróbować lepiej zrozumieć „życie i poglądy” pana marszałka.

Źródła:

http://www.wsi.emulelinki.com/aneks_1.htm

http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=526

http://www.bibula.com/16/main.php?page=felieton

http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=artykul&id=5571

http://orka2.sejm.gov.pl/Debata6.nsf/cf6cd6bc70d259a4c125738c004d6617/abb8bd1f85c69f12c12574ec002fcf9e?OpenDocument

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz