Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

poniedziałek, 12 września 2016

O WALCE DIABŁA Z SZATANEM

Józef Mackiewicz w „Zwycięstwie prowokacji” przypominał - „Polityka Zachodu podczas wojny kierowała się względami narzuconymi jej przez sojusz z Sowietami; polityka Zachodu po wojnie kieruje się względami narzuconymi jej przez chęć pokojowej koegzystencji z Sowietami.
Do tej trafnej konkluzji autora „Drogi donikąd”, moglibyśmy dziś dopisać – „Polityka Zachodu po upadku Sowietów kieruje się względami narzuconymi jej przez chęć kooperacji ekonomicznej i agenturalnej oraz wolę zachowania spokoju – za każdą cenę”.
Dla nas - Polaków oznacza to, że doświadczenia lat 1939, 1945 i 1989, muszą być postrzegane jako historyczna przestroga. Kolejna data w polskiej historii nie przyniesie przełomu w łańcuchu dyplomatycznych łajdactw, zdrady i zawiedzionych nadziej. Żadna z „zachodnich demokracji” nie będzie umierać za Polskę, tak jak dziś nikt nie chce nadstawiać głowy za wolną Ukrainę.
Zachód nigdy nie dokonał korekty polityki wobec ZSRR-Rosji, nie wyciągnął wniosków z najbardziej rażących błędów i nie zdobył się na rewizję ładu jałtańskiego.
Za rozpętanie II wojny światowej i ludobójstwo katyńskie, za bandyckie wysiedlenie ponad dwóch milionów Polaków i zbrodnie dokonywane pod okupacją sowiecką – „wolny świat” przyznał Sowietom miano sojusznika w walce z Hitlerem i namaścił Stalina na sprzymierzeńca. Pozwolił również, by sowieccy zbrodniarze zalegalizowali okupację blisko połowy państw europejskich i na długie półwiecze ustanowili „ruski ład” na obszarze „wyzwolonym” przez Armię Czerwoną.
Postawę Zachodu wobec Sowietów wyznaczyły wówczas słowa Churchilla - o gotowości „sprzymierzenia się z diabłem, żeby tylko wypędzić szatana”. Zaledwie „diabłem” miał być Stalin, odpowiedzialny za śmierć blisko 200 milionów istnień. W opinii przywódców „wolnego świata” stanowił on mniejsze zagrożenie od „szatana” – Hitlera, winnego zagładzie prawie 60 milionów ludzi.
Gdy „diabeł” wykrwawił „szatana” na ziemiach oddalonych od europejskich stolic, przyjęto dogmat, iż każdy, kto występuje przeciwko „diabłu”, będzie odtąd wrogiem koalicji antyfaszystowskiej i przeciwnikiem „normalizacji”. Zaakceptowano również okupację sowiecką nad połową Europy, nadając jej pozory „demokracji socjalistycznej” i konwalidując okupacyjne twory w relacjach międzynarodowych.
Ówczesne „autorytety emigracyjne” zgrzytały zębami, gdy Józef Mackiewicz przywoływał słowa Goebbelsa, który w przededniu klęski hitlerowskich Niemiec pisał - „Polskę czeka marny los na wypadek zwycięstwa aliantów, Anglia okaże się w rezultacie słaba i Polskę sprzeda, bolszewicy Polskę zabiorą i zrobią z niej 17 republikę.”
Rok 1989 i propagandowe ogłoszenie „upadku komunizmu” był efektem kontynuacji tej mitologicznej postawy wobec „diabła”. Jego przejście na „stronę światłości” powitano jako ostateczne zwycięstwo nad „szatanem totalitaryzmu” i konsekwencję wspólnej walki z demonem – Hitlerem. Przyczyną tej zbiorowej mistyfikacji była m.in. konieczność usprawiedliwienia sojuszu z międzynarodowym komunizmem. Bez tego usprawiedliwienia, ideowa wykładnia wojny z Hitlerem oraz zgoda Zachodu na półwiecze okupacji sowieckiej, nie byłaby możliwa.
Dzięki fikcyjnej „śmierci komunizmu” dokonano rozgrzeszenia hańby ładu jałtańskiego, zaaprobowano farsę procesu w Norymberdze i zapomniano komunistom zbrodnie ludobójstwa, przy których bledną wyczyny Hitlera.
            Współczesna geopolityka stanowi prostą kontynuację tej mitologii i wspiera na szalbierskich dogmatach ustanowionych w czasach powojennych. Nie ma w niej miejsca na racjonalną metodologię, która uwzględniałaby rzeczywistą pozycję Federacji Rosyjskiej ani na prawidłową ocenę głównej broni Kremla - strategii podstępu i dezinformacji.
Niewielu też rozumie, że bez uwzględnienia tej historycznej skazy, niemożliwe jest prawidłowe odczytanie intencji Zachodu ani zrozumienie planów Rosji.
Błąd podstawowy dotyczy interpretacji wydarzeń w świecie rosyjskim - jako incydentów służących celom krótkoterminowym, doraźnym. Nie ma analityków zdolnych widzieć te wydarzenia w kontekście długoterminowej strategii komunistycznej, zmierzającej do podboju Europy i zniszczenia porządku światowego. Literalne odczytywanie decyzji Kremla, jako „służących pokojowi” bądź „zmierzających do konfliktu” oraz dawanie wiary werbalnym deklaracjom Rosjan, jest najczęstszym błędem, uwarunkowanym wadliwą metodologią i pojałtańską skazą historyczną.
Prezydent – kagebista, wpatrzony w batiuszkę Stalina, mógłby dziś powtórzyć za swoim mistrzem - „Słowa nie mogą mieć żadnego związku z działaniem. Słowa to jedno, a działania, to co innego. Dobre słowa to maska kryjąca złe czyny.”
Ostatnia dekada obfitowała w kardynalne błędy, popełniane przez polityków Zachodu. Amerykański „reset”, podpisanie układu START, ucieczka z Afganistanu, rezygnacja z budowy tarczy antyrakietowej, przyjęcie Rosji do Światowej Organizacji Handlu – były tragicznymi w skutkach decyzjami, które m.in. umożliwiły Rosji smoleńską rozprawę z „czynnikiem polskim” i przyczyniły się do agresji na Ukrainę.
Ponieważ to my – Polacy płacimy coraz wyższą cenę za głupotę i słabość przywódców „wolnego świata”, nie mamy prawa udawać, że obecna sytuacja nie stwarza ogromnego zagrożenia.  Tym większego, że coraz łatwiej dostrzec analogie z okresem jałtańskim, gdy mocarstwa światowe sankcjonowały sowiecką okupację i oddawały Stalinowi kolejne strefy wpływów.
Kraje „wolnego świata” uznały już, że należy zalegalizować okupację części Ukrainy i na mocy groteskowego „porozumienia mińskiego” zmusić niepodległe państwo do tolerowania rosyjskiego agresora. Identyczny zamysł towarzyszy porozumieniu Rosja – USA, w którym Amerykanie zaakceptowali bandycką napaść na Syrię i uznali armię okupanta za „sprzymierzeńca w walce z terroryzmem”. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie agresja rosyjska na Ukrainę i potrzeba mistyfikacji „nowego rozdania” w III RP, my również znaleźlibyśmy się w kleszczach moskiewskich wpływów, a „wolny świat” zaakceptowałby każdą formę polskiego zniewolenia. 
Rosja, która od lat 20. ubiegłego wieku organizuje i wspiera wszelkie działania terrorystyczne i jest dziś stolicą światowego terroryzmu, posiadła zdolność mistrzowskiego rozgrywania tej karty. Historycy i politolodzy będą się kiedyś głowili – jak to możliwe, że państwo, które zorganizowało zamach smoleński, wysłało terrorystów na Ukrainę, zamordowało 300 pasażerów Boeinga, kierowało kadyrowskie komanda do USA i urządziło krwawy najazd „imigrantów” na Europę, mogło być traktowane jako „gwarant procesów pokojowych” i uznawane za „sojusznika w wojnie z islamskim terroryzmem”?    
Wyłaniająca się z tego pytania konkluzja powinna porażać ogromem nonsensu i niedorzeczności. Taka też jest skala błędnych decyzji przywódców Zachodu i miara szaleństwa obecnej strategii.
Pora uznać, że nie ma takiego draństwa i takiej zbrodni rosyjskiej, której „wolny świat” nie będzie w stanie usprawiedliwić i zaakceptować. Uderzenie na Gruzję, aneksja Abchazji, Smoleńsk, wojna na Ukrainie oraz setki aktów rosyjskiego terroru na całym świecie, nie byłby możliwe, gdyby nie bezmierna słabość i ignorancja przywódców „wolnego świata”. Interpretowana dwojako, – jako dowód aberracji umysłowych, wynikających z przyjęcia fałszywych norm intelektualnych lub jako wyznacznik patologicznych relacji finansowych czy agenturalnych. Tylko te czynniki – słabość Zachodu i agenturalna sieć intryg, są rzeczywistym kapitałem współczesnej Rosji i tylko na nich bazuje ofensywna polityka Putina.
W ramach takiej metodologii musi pojawić się pytanie, – po co władca Kremla miałby dążyć do totalnej konfrontacji militarnej, której efekt jest aż nadto przewidywalny, skoro już dziś zdołał osiągnąć strategiczne cele? Dlaczego miałby ryzykować puczem kagiebowskich kamratów, jeśli już teraz dostarcza im ogromnych dochodów i zapewnia potężne wpływy? 
Pytanie tym bardziej zasadne, że po ostatnich roszadach personalnych i nazbyt wojowniczej retoryce Kremla, pojawiają się objawy niezadowolenia ze strony tychże kamratów. „Drogowe incydenty”, w których stracił życie zaufany szofer Putina, a najbliższy doradca został solidnie wystraszony, nazbyt przypominają klasyczne operacje KGB, by mogły zostać zignorowane.
Mając dziś w ręku dwa instrumenty polityczne – wojnę w Syrii i na Ukrainie oraz dysponując ekspansywną siecią agentury w każdym zakątku świata, Putin może dowolnie rozgrywać kremlowskiego pokera.
Porozumienia z Irakiem, Turcją, Arabią Saudyjską, Izraelem, a dziś z USA, pozwoliły zbudować ogromną ( i niewspółmierną do potencjału) pozycję Rosji, a w niedalekiej przyszłości zaowocują „rekonstrukcją Związku Sowieckiego na Bliskim Wschodzie” (Michael Reagan).
Przed rokiem, w zakończeniu wrześniowego tekstu „O PUTINIE, RABINIE I KOZACH” napisałem – „Biorąc pod uwagę przerażającą słabość Zachodu oraz niemoc i głupotę obecnej administracji USA, jest więcej niż pewne, że rosyjski watażka wprowadzi nam wkrótce kolejne „kozy” i zagra o jeszcze większą stawkę.”
Klasyczną „zagrywką z kozą” był tzw. pucz przeciwko Erdoganowi. Sprowokowano go, przekazując wywiadowi tureckiemu ostrzeżenia o planach obalenia prezydenta. Gdy tureckie siły bezpieczeństwa szykowały obławę na puczystów, zdecydowali oni o przyspieszeniu działań. Efekt był łatwy do przewidzenia. Źródła arabskie wyraźnie wskazują, że ostrzeżenie o puczu przekazał wywiad rosyjski. Prowokując próbę obalenia Erdogana i przyjmując pozę jego sojusznika, Putin zapewnił sobie wdzięczność tureckiego satrapy i ugruntował swoją pozycję w konflikcie syryjskim. Ta prosta kombinacja posłużyła również do rozszczelnienia struktury NATO i ułatwiła przejęcie inicjatywy na flance południowej.        
Uzyskując „stabilizację” na Bliskim Wschodzie i zapewniając wpływ na USA (Trump) i Turcję, Putin będzie mógł przystąpić do kolejnej rekonstrukcji - odbudowy Bloku Wschodniego.
Można przypuszczać, że za rolę „niezastąpionego partnera” USA w wojnie z terroryzmem, Waszyngton zapłaci Rosji cenę mierzoną niepodległością Ukrainy. Ponieważ eurołajdacy zapłacili ją już dawno, droga na Zachód zostanie otwarta.  Zadbają o to rzesze „konserwatystów z moskiewskiego nadania” oraz przyjaciele Putina z Niemiec, Węgier czy Słowacji.
W interesie Rosji leży dziś pogłębianie dotychczasowych konfliktów i wywoływanie nowych ognisk. Potrzebny jest chaos, zamachy i pucze.  Im dłużej Putin będzie eskalował napięcie na Bliskim Wschodzie i (wespół z Merkel) terroryzował Europę najazdem „imigrantów”, tym większe jest prawdopodobieństwo ustępstw w sprawie Ukrainy i zmuszenia „wolnego świata” do akceptacji okupacji rosyjskiej.
Kolejne kroki w odbudowie Bloku Wschodniego, nie muszą prowadzić do inwazji militarnej. Mając perspektywę prezydentury „amerykańskiego Leppera” i działań agentury ulokowanej w jego otoczeniu, władca Kremla nie musi sięgać po samobójcze narzędzia.  Wygrana Trumpa i tak przyczyni się do dezintegracji NATO i wycofania Ameryki ze spraw europejskich. Nieoceniona będzie tu pomoc Niemiec i Francji, które od lat zabiegają o wyparcie USA ze Starego Kontynentu. Projekt „armii europejskiej”, żywo wspierany przez Merkel i Orbana, jest jednym z elementów tej strategii. Sterowane przez Moskwę ruchy „konserwatywne” i „narodowe” dają z kolei pewność, że głównym zagrożeniem dla pokoju światowego staną się muzułmanie, Amerykanie, masoni i Żydzi. 
Gwarancją takich rozstrzygnięć będzie jednak szalbiercza metodyka walki „szatana” z „diabłem”, którą Zachód praktykuje od czasu II wojny światowej. Dziś znajduje ona nową odsłonę w konfrontacji z zagrożeniem islamskim – w ogromnej mierze wywołanym i utrzymywanym przez światową stolicę terroryzmu.
Po raz kolejny Zachód jest gotów „sprzymierzyć się z diabłem, żeby tylko wypędzić szatana”
Po raz kolejny Polacy mogą zapłacić najwyższą cenę. 

Link do tekstu – O Putinie, rabinie i kozach

107 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    Tekst świetny, w 100% prawdziwy i... absolutnie dołujący. :))

    Komentarz obiecuję rozwinąć późnym wieczorem, najpóźniej jutro (wakacje), ale już teraz chciałabym wiedzieć: czy to jest ten pozytywny przekaz, który obiecywał Pan pod poprzednim wpisem? Mam nadzieję, że jednak nie?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Dziękuję za życzliwe słowo i usilnie proszę, by wycofała się Pani z twierdzenia o tekście "absolutnie dołującym".
      Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Nigdy nie napisałem takiego tekstu i nie mam zamiaru tego robić.
      Istnieją tylko dwa rodzaje przekazu - prawdziwy lub fałszywy. Jeśli jest prawdziwy, nie może być "dołujący". Jeśli fałszywy, nie zawiera cienia optymizmu. Trzeba się zatem zdecydować.
      Przyjmę każdy, sensowy zarzut, w którym ktoś udowodni mi fałsz. Proszę jednak nie czynić zarzutu z tego, że próbuję nazywać rzeczy po imieniu.

      Złożoną obietnicę podtrzymuję i przypomnę, że brzmiała następująco:
      "Jeśli przez wiele lat opisywałem dychotomię My-Oni i krytycznie oceniałem zamysł tworzenia wspólnoty wespół z apatrydami, trzeba teraz przedstawić „wizję pozytywną” i pokazać – dlaczego warto budować polską wspólnotę. To tylko kwestia konsekwencji i rzetelności intelektualnej. Oczywiście, same rozważania o wspólnocie narodowej mogłyby znudzić wielu czytelników, dlatego postaram się prezentować również wielce nieobiektywne, tendencyjne i stronnicze stanowisko w sprawach politycznych."

      Mój obecny tekst proszę więc przyjąć jako "wielce nieobiektywne, tendencyjne i stronnicze stanowisko w sprawach politycznych."

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      Rzeczywiście, popełniłam błąd logiczny, który z przyjemnością prostuję.

      To nie Pański tekst jest "absolutnie dołujący", tylko sytuacja geopolityczna, którą Pan w nim przedstawia - w moim przekonaniu w 100% prawdziwie - jest zdecydowanie przygnębiająca.

      Ani mi w głowie nie postało zarzucać Panu "fałsz przekazu", bo zgadzam się z każdym słowem Pańskiej znakomitej, wszechstronnej analizy. Od początku miałam na myśli wyłącznie obraz świata AD 2016, który Pan opisał w swoim artykule.

      Jeżeli jest spór między nami, dotyczy tylko tego, że w moim odczuciu prawda może być przygnębiająca.

      Pozdrawiam serdecznie

      PS. Czy widzi Pan jakieś sensowne rozwiązanie tej sytuacji?

      Pocieszam się ostatnim zdaniem tekstu: "Po raz kolejny Polacy mogą zapłacić najwyższą cenę".

      Mogą, ale nie muszą?

      Usuń


    3. Czy zastanawiał się Pan nad przetłumaczeniem tego artykułu na język angielski i wysłaniem go za granicę? Zdecydowanie na to zasługuje!

      W III RP od dawna (a już szczególnie od początku #dobrej zmiany) Pańskie teksty objęte są zapisem medialnej cenzury i stanowią temat tabu, zarówno wśród dziennikarzy jak i wśród polityków. I choć jestem przekonana, że są przez wielu z nich uważnie czytane, odnoszę wrażenie, że gdzieś-tam zapadł już niepisany wyrok:

      Niechaj będzie
      poniechany,
      ludziom, światom
      zapomniany.


      Usuń
  2. @Autor

    Na wstępie pisze Pan:
    moglibyśmy dziś dopisać – "Polityka Zachodu po upadku Sowietów kieruje się względami narzuconymi jej przez chęć kooperacji ekonomicznej i agenturalnej oraz wolę zachowania spokoju – za każdą cenę".
    Z kolei w dalszej części tekstu: Rok 1989 i propagandowe ogłoszenie „upadku komunizmu” był efektem kontynuacji tej mitologicznej postawy wobec „diabła”.

    Upadek komunizmu ujęty w cudzysłów i "propagandowo ogłoszony" oznacza dla mnie, że żadnego upadku komunizmu w 1989 roku nie było. Czy dla Pana również? Skoro tak, to kiedy i w jakich okolicznościach upadły Sowiety? Czy w 1991 po "moskiewskim puczu" i jego następstwach gdy to namaszczeni wcześniej "byli", wysokiej rangi, aparatczycy KPZS "rozwiązali Sowiety" w Puszczy Białowieskiej i podzielili je na "Rosję", "Kazachstan" itd.? Czy może wcześniej (w 1990) lub później (np. w wyniku "wolnych wyborów" lub wojen czeczeńskich)? Czy też może "upadek Sowietów" był również ogłoszony propagandowo tak jak "upadek komunizmu" w 1989?
    Jak Pan to widzi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam.
    Kiedyś przeczytałam,nie pamiętam gdzie i czyje to słowa ale brzmiały tak: "Jeśli komunizm upadł, to proszę mi pokazać gdzie, żebym mógł go kopnąć w dupę!".

    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Pani Halko!

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Pani Halko,

      Nikt i nigdy nie widział komunistycznego truchła. To jest ten, wyjątkowy przypadek w dziejach ludzkości, gdy nawet brak zwłok nie podważa wiary w "śmierć komunizmu".

      Usuń
  4. To jest tekst absolutnie doskonały pod względem analizy geopolitycznych wytrychów sovieticusów. Jest zatem propolski i prosuwerenny. I jest jednoznacznie przeciw patologiom płynących z diabelskim nurtem w PRLbis. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wsojtek,

      Uprzejmie dziękuję za tak wysoką ocenę tekstu. A szczególnie za słowa, że jest on "propolski i prosuwerenny".
      Bardzo bym sobie i Państwu życzył, byśmy doczekali się rządu, który z takiej perspektywy odważy się oceniać relacje geopolityczne.
      Tylko taki rząd ma szansę realizować polskie interesy narodowe.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      Dawno nie czytałem tak dogłębnej i spójnej analizy rzeczywistości geopolitycznej. Gratuluję.

      Uwaga w komentarzach o braku potwierdzenia śmierci komunizmu z powodu braku truchła - bezcenna.

      Usuń
    3. szeliga,

      Cieszę się z takiej oceny i bardzo za nią dziękuję.
      Nie przypadkiem, komunizm ma tak wiele wspólnego z działalnością szatana. On również osiągnął największe zwycięstwo wówczas, gdy ludzie uwierzyli, że "szatan nie istnieje".
      Nic bardziej nie wzmacnia komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji jak wiara w "śmierć komunizmu".

      Pozdrawiam

      Usuń
    4. "Rzecz cała w wielkim skrócie: zabili go i uciekł.
      Włożył papucie (onuce/ brązowe buty - przypis mój) i znów pełni straż".

      Usuń
  5. Pomorzanin,

    Poruszył Pan temat, który wymagałby odpowiedzi tak obszernej, jakiej udzieliłem w książce „Antykomunizm. Broń utracona”. Uzasadniłem tam, dlaczego teza o „śmierci komunizmu” jest nieprawdziwa i z jakich powodów została nam narzucona.
    Pozwoli Pan, że sięgnę po cytaty z tej książki:
    - Do „uśmiercenia” komunizmu w roku 1989 doprowadziło w istocie jedno z najskuteczniejszych kłamstw wpisujących się w obszar „realnej polityki” – teoria o ewolucji komunizmu. To za jej przyczyną wprowadzono bezzasadną gradację, rozróżniając w komunizmie okresy terroru lat 20. i 30., czas „błędów i wypaczeń” lat 50. oraz następujący po nim „proces destalinizacji”, którego uwieńczeniem miały stać się rządy Gorbaczowa i jego „pierestrojka”. Przeobrażenia w świecie komunizmu odczytywano jednoznacznie - jako dowód jego postępującej słabości, a każde z wydarzeń miało być objawem wzrostu tendencji odśrodkowych wewnątrz międzynarodowego komunizmu. Zgodnie z tą teorią, polityka „pierestrojki”, zmiany dokonywane w państwach Bloku Wschodniego, a wreszcie rozwiązanie ZSRR stanowiły logiczny ciąg zdarzeń, będący wynikiem naturalnej ewolucji systemu.
    Związana z tą myślą tzw. teoria konwergencji miała zaś za zadanie usprawiedliwienie sojuszu państw zachodnich z komunizmem. To dzięki współpracy „wolnego świata” z komunistami miało następować upodobnienie polityki Kremla do wzorcowych demokracji Zachodu.[…]
    Twierdzenia, iż nastąpił koniec komunizmu musiały zostać powitane z ulgą przez „wolny świat”. Prócz usprawiedliwienia „słusznej” taktyki państw Zachodu wobec ZSRR niosły przecież zapowiedź wspólnych interesów ekonomicznych - ożywienia gospodarki, otwarcia chłonnych rynków zbytu, transferu technologii czy napływu taniej siły roboczej. Korzyści płynące z mistyfikacji roku 1989 sprawiały, że na bezbolesnym „uśmierceniu” komunizmu zarobiły obie strony, najwięcej zaś ci, którzy politycznie wspierali ten proces. Do największych beneficjantów można z pewnością zaliczyć Niemcy i Rosję. Ich wojenna historia „walki diabła z szatanem” ponownie okazała się podstawą budowania nowego porządku w Europie, dzieląc ją nie tylko według kryteriów politycznych, ale przede wszystkim zgodnie z ekonomicznymi interesami.” […]
    Teza o rzekomej „śmierci” komunizmu jest zatem efektem przyjęcia błędnych acz powszechnie funkcjonujących definicji, w których komunizm był przedstawiany jako „ustrój” lub „system społeczno-ekonomiczny”. Pseudonaukowy bełkot uprawiany przez zaczadzonych komunizmem intelektualistów, doskonale ułatwił robotę kremlowskim strategom i pozwolił na przeprowadzenie skutecznej mistyfikacji.”

    W zadanych przez Pana pytaniach znajduję jednak pewne pomieszanie i nieścisłości. Pyta Pan bowiem o „upadek komunizmu” i próbuje znaleźć cezurę czasową związaną z likwidacją ZSRR. W moim rozumieniu, tego wydarzenia nie należy łączyć ze „śmiercią komunizmu”.
    Tu również sięgnę po cytaty z książki, by uzasadnić taką opinię:

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd

      „Kardynalnym błędem popełnianym podczas definiowania komunizmu jest dopatrywanie się w nim jakichkolwiek cech filozofii, ideologii bądź politycznej doktryny, podczas gdy wszystkie one stanowiły wyłącznie narzędzie dla realizacji celu – i nigdy nie były celem samym w sobie. Gdy było to konieczne - zostały przyjęte i zastosowane, gdy okazały się zbędne - zmieniono je lub odrzucono.
      „A czymże jest nasza teoria – nauczał Lew Trocki - jeśli nie po prostu narzędziem działania? Tym narzędziem jest dla nas teoria marksistowska, bo aż do dziś nie wymyślono lepszego.” […]
      Wszystkie teorie komunistyczne, a w szczególności odwołujące się do humanizmu - służyły temu, by sporządzić alibi dla morderców, psychopatów i złodziei, by sankcjonować najgorszą zbrodnię i usprawiedliwić kolejny gwałt. Stosowano je tym chętniej, im bardziej ukrywały najniższe instynkty, im szczelniej osłaniały żądzę władzy, maskowały skłonność do przemocy i okrucieństwa. Pod każdą myślą wytworzoną przez komunizm kryło się atawistyczne pragnienie władzy jednej grupy ludzi nad drugą, każda z jego teorii brała swój początek z żądzy panowania nad światem, a wszelka aktywność była skierowana przeciwko drugiemu człowiekowi.
      Dopatrywanie się w komunizmie „celów humanistycznych” jest rodzajem najcięższej aberracji umysłowej, do jakiej mogą być zdolni tylko ludzie wyjątkowo cyniczni lub wyjątkowo głupi. Podobnie – intelektualizacja komunizmu, przydawanie mu cech naukowych, może być dziełem tylko jednostek szczególnie ograniczonych. […]
      Komunizm nie mógł „umrzeć” – ani w roku 1989, ani w latach następnych. Nie mógł–ponieważ nie jest tym, za co go uważano: ideologią czy systemem politycznym. Poświęcenie którejkolwiek z tych form nie mogło mieć wpływu na przetrwanie komunizmu. Gdyby komunizm był ideologią lub filozofią, upadłby natychmiast, gdy zabrakło argumentów aksjologicznych. Gdyby był systemem politycznym, skończyłby się wraz z rozwiązaniem partii komunistycznych, rezygnacją z doktryny lub podważeniem dogmatów.
      Ponieważ nie był ani jedyny ani drugim – mógł bezboleśnie poświęcić wszystkie dotychczasowe formy i również łatwo zastąpić je innymi, przystosowanymi do nowych czasów.” […]
      „W ramach przygotowań do nowej strategii dezinformacyjnej, dokonano szeregu „systemowych” zmian. Nazwę ZSRR – zmieniono na Federacja Rosyjska, PRL – przyjął miano III Rzeczpospolitej, Służbę Bezpieczeństwa – przemianowano na UOP, stanowisko I sekretarza – na prezydenta, Komitet Centralny – przekształcił się w rząd, gospodarkę socjalistyczną – zastąpiono rynkową, a aparat partyjny – okazał się grupą niezrównanych bankowców, urzędników i ekspertów. Te i wiele innych oszustw semantycznych, nie miało oczywiście najmniejszego znaczenia dla trwałości komunizmu. Podobnie, jak nie miała znaczenia likwidacja struktur i zamiana symboli, rezygnacja z ideologii w miejsce pragmatyki, zastąpienie propagandy sterowanymi mediami, likwidacja monopartii i przejście do kontrolowanego systemu wyborczego.”

      Dlatego uważam, że upadek ZSRR nie miał żadnego związku ze „śmiercią komunizmu”. Poświęcono tylko jedną formę organizacji przestępczej, na rzecz innej, bardziej „cywilizowanej” formy.
      Likwidacja lub transformacja tym form, nie mogły mieć znaczenia dla przetrwania strategii komunistycznej. Te zmiany ( o czym dobitnie przekonaliśmy się w III RP) dotyczyły zaledwie funkcjonalnej powłoki, przyjętej w określonym momencie historii. Były rodzajem wylinki, której pozbyto się, gdy okazała się niewygodna. Jej odrzucenie nie mogło prowadzić do śmierci organizmu i w niczym nie naruszało jego konstrukcji. Pozostali ludzie traktujący komunizm, jako drogę do osiągnięcia celu. Pozostali ich sukcesorzy i następcy.

      Usuń
    2. "Nazwę ZSRR – zmieniono na Federacja Rosyjska, PRL – przyjął miano III Rzeczpospolitej, Służbę Bezpieczeństwa – przemianowano na UOP, stanowisko I sekretarza – na prezydenta, Komitet Centralny – przekształcił się w rząd, gospodarkę socjalistyczną – zastąpiono rynkową, a aparat partyjny – okazał się grupą niezrównanych bankowców, urzędników i ekspertów."

      Zestawienie zwięzłe a trafne. Nie może w nim zabraknąć "najwyższych wartości", pozwoli Pan więc, że dodam przemianę "socjalizmu" w "demokrację". Dzisiejsza propaganda dla mas nakazuje "bronić demokracji" z równym żarem, jak niegdyś socjalizmu ("...zgłosimy się do wojska, żeby socjalizmu bronić wraz!" - niegramatycznie śpiewał Adam Zwierz na festiwalu w Kołobrzegu).

      Usuń
  6. Dla pana A.Ściosa.Czytałem najnowsze TT.1)odnośnie zarzutu wobec Pana dot. jakichś przepisów o przeprowadzaniu ekshumacji w określonej porze roku odpowiem tak: 2.04.2014r "dobra zmiana" obiecywała specustawę smoleńską [źródło: https://niezalezna.pl/53642-bedzie-specustawa-ws-smolenska] Zapytałbym więc co to za "specustawa" smoleńska,która nie definiuje specjalnego trybu postępowania np. w kwestii "zalutowanych trumien",pozwalając na specjalny w tak bezprecedensowej sprawie jak 100410 tryb przeprowadzenia sekcji zwłok wszystkich ofiar? 2)Jak to jest,że "dobra zmiana" umożliwia taki oto awans do skompromitowanej kolaboracją z obcymi serwerami firmy Exatel,jak widać dalej współpracującej w ramach "bezpieczeństwa" zapewne na intratnych warunkach? [źródło: https://cyberdefence24.pl375869,byly-dyrektor-coi-prezesem-exatela].

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze jedna sprawa dotycząca bł.ks.Jerzego Popiełuszki.Węgrzy uczcili pamięć o Nim [źródło: https://wpolityce.pl/kosciol/307973-bratankowie-uczcili-ks-jerzego-popieluszke-jego-imieniem-nazwano-skwer-w-budapeszcie].Odpowiedziałbym im wszystkim tak: prawdy o zbrodni założycielskiej III RP nie zastąpi żadna demonstracja,której jakość okazują "porady" w rodzaju "wspólnej armii eurokołchozowej" i bliskie kontakty(w tym gospodarcze) w utrwalaniu "przyjaźni węgiersko-sowieckiej".

    OdpowiedzUsuń
  8. @Aleksander Ścios

    Wydaje mi się, że źle mnie Pan zrozumiał. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że "upadek komunizmu" był fikcyjny i że była to operacja dezinformacyjna oparta przede wszystkim o "wishful thinking" wolnego świata i zniewolonych przez komunizm narodów. Oczywiście to wszystko odnosi się jedynie do jednego obszaru świata który został zniewolony przez komunizm bowiem w innych częściach świata partie komunistyczne oficjalnie sprawują władzę (jakkolwiek, także w wyniku dezinformacji jest to zwykle postrzegane jako "już nie komunizm" [pomijam tu Koreę północną ale gdyby takiego systemu tam nie było nie byłoby "punktu odniesienia" dla pożytecznych idiotów tego świata])

    Cezura czasowa "upadku komunizmu" w związku z "upadkiem Sowietów" jest o tyle istotna, że sowiety były ściśle związane z komunizmem który został "obalony" (były jego centralą), co więcej były inspiratorem i nadzorcą tego procesu.

    Cytuje Pan m.in. napisane przez siebie w książce zdanie:
    „W ramach przygotowań do nowej strategii dezinformacyjnej, dokonano szeregu „systemowych” zmian. Nazwę ZSRR – zmieniono na Federacja Rosyjska, PRL – przyjął miano III Rzeczpospolitej, Służbę Bezpieczeństwa – przemianowano na UOP, stanowisko I sekretarza – na prezydenta, Komitet Centralny – przekształcił się w rząd, gospodarkę socjalistyczną – zastąpiono rynkową, a aparat partyjny – okazał się grupą niezrównanych bankowców, urzędników i ekspertów."

    Skoro nazwę ZSRS zmieniono na Federacja Rosyjska w ramach strategii dezinformacyjnej (tej samej co w przypadku peerelu) to dlaczego napisał Pan obecnie, że Sowiety upadły?

    Skoro komunizm nie jest ideologią czy systemem politycznym to czy zmiana ideologii czy systemu politycznego w sowietach mogła spowodować ich upadek? Czy może nastąpił on na skutek innego procesu? Nie uwzględniam przy tym upadku "ustroju społeczno-ekonomicznego" którego zasadność stosowania do definicji komunizmu słusznie Pan odrzuca. Sowiety zawsze gniły gospodarczo i nigdy nie liczyły się z jakością życia zwykłych ludzi. Gdy sytuacja tego wymagała, stosowali wzorzec leninowski - NEP. Wzorzec fałszywej i dezinformującej świat "restrukturyzacji".

    OdpowiedzUsuń
  9. Szanowny Panie Aleksandrze.
    Czuję się zawiedziona. Tekst jak zawsze i jak wszyscy tutaj piszą - znakomity, celne diagnozy, jasna myśl. Ja jednak tak bardzo czekałam na Pana propozycje dotyczące naszych działań - poza nieustającym wysiłkiem nad dojrzeniem rzeczywistości za zasłoną pozorów.
    Ostatnio dzieje się rzecz dziwna - zadaję pytania, a nie otrzymuję odpowiedzi. Wczoraj w Klubie Ronina chciałam na przykład dowiedzieć się, co myślą prelegenci na temat niedotrzymywanych obietnic "dobrej zmiany" (otwarcie zbioru zastrzeżonego, ujawnienie Aneksu, śledztwo w/s zabójstwa księdza Popiełuszki i jeszcze parę spraw, które ktoś podrzucił z sali). Zasugerowałam, że wszelkie rozważania ekonomiczno-gospodarcze są psu na budę, jeżeli te akurat sprawy nie zostaną postawione w jasnym świetle. Niestety - zostałam przez prowadzącego szybko doprowadzona do porządku i zasugerowano mi, żebym - jeśli znam osobę zdolną odpowiedzieć na powyższe pytania - zaprosiła ją do Ronina - i dziękujemy pani bardzo. Trochę mnie to przyznaję zbiło z tropu.
    Z drugiej strony są ludzie, którzy wskazują zarówno błędy, słabości jak i nieczystą grę obecnej władzy. I mają własne pomysły. Jest taki pułkownik Piotr Wroński - być może słyszał Pan o nim, postać od pewnego czasu dość popularna - który w tej chwili stawia dość zdecydowany postulat o stworzenie ruchu narodowego,opartego oczywiście o wartości chrześcijańskie itp. Ta muzyka tak miło brzmi sercu i wielu gotowych będzie poprzeć podobną ideę. Czy jej realizacja rokuje prawdziwie dobrą zmianę? Czy może to kolejna odsłona jakiejś gry, w której przegranym z założenia musi być naród?
    Bardzo mnie męczą te kwestie, a przy tym jest upał, który nie sprzyja jasnemu myśleniu.
    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  10. Obawiam się, że nie tylko Pani jest zawiedziona niedotrzymaniem obietnic w zakresie odsłonięcia "utajnionych kart historii". O ile pewna zwłoka byłaby wytłumaczalna, to jednak konsekwentne utrzymywanie zasłony milczenia w tej sprawie jest bardzo niepokojące. Ktoś tu w coś z nami gra.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kto próbuje uwiarygadniać kolejny raz komorrę zwodem "na umorzenie" w innej sprawie? [https://fakty.interia.pl/polska/news-ipn-umorzyl-sledztwo-ws-skazania-komorowskiego-i-czumy-w-198,nId,2274214].Siedzieć powinni razem,chociaż za różne afery.Jak zaakceptować jednaczy(którzy nigdy publicznie nie odwołali "pojednania" z RCP i akceptują komorrę i komunę),którzy zapewne wykorzystają "zgodliwych a sprzedajnych" gdzieś pod koniec 2016r? Dlaczego mam zaakceptować uściski Donalda T./PBSz/Orbana oraz wierzyć narracji euroidiotów,że "należy kontynuować proces zmieniania eurokołchozu na eurokołchoz-bis? Dlaczego rzecznik rządu tuszuje podnoszenie parlamentarnych,rządowych i "prezydenckich"(bolek,olek i bronek) apanaży za pośrednictwem bzdur o "rewaloryzacji emerytur"? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pomorzanin,

    Nie sądzę, bym Pana źle zrozumiał. Proszę ponownie przeczytać swoje pytania i udzieloną przeze mnie odpowiedź.
    Ponieważ ponawia Pan pytanie o „upadek Sowietów”, chciałbym uściślić rzecz podstawową.
    „Sowiet” ( w ros.- rada) to jedyna i prawidłowa nazwa tworu zwanego ZSRR. Rzecz wyśmienicie rozstrzyga dr Sławomir Cenckiewicz w tekście „Dwa świadectwa na temat pisowni „sowiecki” a nie „radziecki” -
    http://wpolityce.pl/polityka/131746-slawomir-cenckiewicz-dwa-swiadectwa-na-temat-pisowni-sowiecki-a-nie-radziecki
    zaś prof. Maciej Korkuć pisał – „Termin sowiecki, sowieckie w języku polskim podobnie jak jego odpowiedniki w innych językach, miał charakter terminu obiektywnie odzwierciedlającego rzeczywistość” i dodawał – „W międzywojennej Polsce w atmosferze wolności słowa w obiegu naukowym, publicystycznym i potocznym na oznaczenie sąsiedniego państwa funkcjonowały skrócone nazwy Związek Sowiecki, Sowiety (niekiedy pisane też małą literą) obok oficjalnej formuły Związek Socjalistycznych Republik Rad połączonej ze skrótem ZSRR. Tak też było w obiegu urzędowym, w tym na forum kontaktów międzypaństwowych.”

    Zakładam więc, że pytając o „upadek Sowietów” ma Pan na myśli oczywiście ZSRR. A dziwię się temu pytaniu dlatego, że temat jest doskonale znany.
    Skoro Sowiety były „związkiem republik” (rad), ich rozpad został przesądzony z chwilą, gdy poszczególnie „republiki” (państwa okupowane przez Rosjan), wybiły się na niepodległość. Pierwsza, jak wiemy, była Estonia, która w roku 1988 ogłosiła suwerenność. Gdy kolejne „republiki” poszły w jej ślady, nazwa Sowiety utraciła sens i w dniu 31 grudnia 1991 nastąpiło formalne rozwiązanie ZSRR. Muszę zatem przyjmować, że Sowiety upadły, a kolejna wersja komunistycznego tworu przyjęła nazwę Rosji, Federacji Rosyjskiej.
    Zmiana „ideologii czy systemu politycznego” nie miała z tym nic wspólnego. To tylko dotychczasowa forma komunizmu utraciła formalne podstawy do używania nazwy Sowiety.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szanowna Pani Martyno,

    Przykro mi, jeśli zawodzę Pani oczekiwania, ale w doborze tematów zwykłem kierować się własnym azymutem. Nie zawsze jest on zgodny z tematyką spraw bieżących i nie zawsze odpowiada zainteresowaniom czytelników.
    To krzepiące, że oczekuje Pani ode mnie „propozycji dotyczących naszych działań”.
    Proszę jednak wziąć pod uwagę, że nie jestem osobą publiczną, politykiem, urzędnikiem państwowym bądź działaczem społecznym. Nie jestem nawet (a może przede wszystkim) autorytetem „wolnych mediów”.
    W III RP takim ludziom powierza się przywileje decyzyjne i namaszcza ich na „rządców dusz”. Tylko oni mają prawo wytyczać polskie drogi i formułować „dobre rady”. Za to biorą pieniądze, są obdarzani atencją i zaufaniem społecznym. Ja nie posiadam takich walorów.
    Wyjaśniłem tę kwestię w zakończeniu tekstu „PRZEGRANA WOJNA – (1) DIAGNOZA”, gdzie napisałem:
    „Ubiegając irracjonalny zarzut, jakoby autor - anonimowy bloger koncentrował się tylko na wytykaniu błędów ekipy rządzącej i nie chciał podać „konstruktywnych” rozwiązań, uprzedzam o drugiej części cyklu „Przegranej wojny”, w której wskażę konkretne działania, jakie należałoby podjąć w związku z zagrożeniem ze strony politycznej agentury wpływu. Absurdalność takiego zarzutu dotyczy faktu, że podobne oczekiwania chętnie formułuje się pod adresem blogera-publicysty, nie zaś wobec licznego grona polityków grupy rządzącej, ekspertów i doradców, sowicie opłacanych z państwowej kasy.”
    Kto uważnie ( i dostatecznie długo) czytuje moje teksty, musi jednak wiedzieć, że nie zawierają wyłącznie treści „absolutnie dołujących” (ukłony dla Pani Urszuli), ale można w nich także wyczytać bardzo konkretne propozycje, postulaty i wnioski. Tak jest od wielu lat.
    Rozumiem jednak, że oczekuje Pani propozycji związanych z powstaniem nowej siły politycznej.
    Byłoby to kolejne nieporozumienie. Blog bezdekretu nigdy nie stanie się forum politycznym jakiejkolwiek partii i nigdy nie posłuży do agitacji partyjnej. Nie jest to również miejsce, w którym można prowadzić zaciąg do nowej formacji politycznej. Takich rzeczy nie robi się na blogu.
    Zamierzam natomiast pisać o Polsce, jaką chciałbym widzieć dla moich dzieci i wnuków. Zamierzam przedstawić obraz takiej wspólnoty, która ma szansę przetrwać nasz długi marsz i dotrzeć do Niepodległej. Zamierzam też namawiać moich Czytelników do sprzeciwu i buntu – przeciwko wszystkiemu, co proponuje III RP. Do podważania wszelkich dogmatów i politycznych mitologii.
    Z pewnością będą to propozycje polityczne. Ponieważ nie mieszczą się one w ramach dotychczasowej struktury systemowej i wykraczają daleko poza „programy” establishmentu III RP, trzeba będzie stworzyć nową reprezentację polityczną. To jest zadanie na czas mistyfikacji „dobrej zmiany”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd

      O panu Wrońskim pisałem już w komentarzu pod poprzednim tekstem. To ciekawe, bo właśnie pojawił się felieton tego pana zatytułowany „Szkoda, że pan Ścios potwierdza moje obawy sprzed roku”. Znalazłem go w tym miejscu:
      http://pressmania.pl/?p=33610
      Ja także żałuję, że zaledwie potwierdzam ubiegłoroczne obawy pana oficera, ale pomyślałem, że nie ma on obowiązku znać moich tekstów sprzed dwóch, trzech czy pięciu lat.
      Zadziwiła mnie natomiast mocno „martyrologiczna” nuta wypowiedzi pana Wrońskiego, okraszona wiarą, że dla autora tekstu „NIE BĘDZIEMY RAZEM. KONKLUZJA” jest on i zawsze pozostanie „rosyjskim agentem wpływu lub gorzej”.
      Wprawdzie to nic nowego, że różni blogerzy i „znawcy tematu” przypisują mi zarzut piętnowania agenturalnością (przy chronicznym braku dowodów na taki zarzut), to w tym przypadku pan Wroński znajduje się dodatkowo w „mylnym błędzie”.
      I on i ja wiemy, że agentura wpływu to prawdziwa elita i takiej roli nie powierza się byłemu „pracownikowi I Departamentu SB, a w III RP oficerowi UOP i Agencji Wywiadu”. Nie dlatego, iżby brakowało mu umiejętności, ale z tej przyczyny, że pan „pracownik SB” jest już osobą na wskroś transparentną dla służb wszelakich i jego wpływy na procesy decyzyjne lub polityczne są żadne. Owe „gorzej” brzmi już bardziej inspirująco, ale i tu mogę zapewnić, że nie przeceniam zagrożeń ze strony takich postaci. Co najwyżej – mogą one zagrażać blogerom i „prawicowcom” o niewygórowanej wiedzy i ambicjach poznawczych.
      Nie przewiduję również, by w jakichkolwiek projektach, koncepcjach i poglądach prezentowanych na moim blogu, pojawiła się myśl, iż ludzie SB mogliby uczestniczyć w budowie wolnej Polski. Taka skala absurdu jest mi obca.


      Pozdrawiam Panią

      Usuń
    2. Habent sua fata libelli.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Szanowny Panie Aleksandrze!
      Dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź, w której wyczuwam też sugestię zamknięcia tego wątku niezwiązanego bezpośrednio z treścią Pana artykułu. Nie mogę jednak oprzeć się potrzebie dodania kilku wyjaśnień, które winny skorygować pewne Pana sugestie, aby niedopowiedzenia nie zostawiły w czytelnikach i komentatorach Pana tekstu mylnego o mnie wyobrażenia. Dla jasności i własnej wygody uczynię to w punktach.
      1/zawiedzione oczekiwania są oczywiście zwykle winą oczekującego
      2/ wiem doskonale, że nie jest Pan żadną z wymienionych przez Pana osób
      3/ czekałam właśnie na zapowiadaną (zatem - obiecaną?) przez Pana drugą część cyklu "Przegranej wojny"
      4/ treści prezentowane przez Pana nie są według mnie "dołujące" - są interesujące i pożyteczne
      5/ nie oczekuję od Pana "propozycji związanych z powstaniem nowej siły politycznej" - może wyraziłam się niejasno lub zostałam źle zrozumiana - chciałam poznać Pana opinię na ten temat
      6/ Zapowiada Pan jednak propozycje polityczne i stwierdza, że "trzeba będzie stworzyć nową reprezentację polityczną" - to nie jest dla mnie jasne w zestawieniu z punktem 6. mojej odpowiedzi
      7/ o panu Wrońskim wspomniałam, ponieważ pisał ostatnio o potrzebie powołania ruchu narodowego - chciałam poznać Pana na ten temat zdanie - dziękuję, poznałam, jak mi się zdaje
      8/ ja też nie przewiduję zagrożenia, przywołałam pana Wrońskiego, ponieważ wypowiada się z dużym zaangażowaniem na tematy bieżące, a jego teksty zawierają interesujące według mnie treści, nad którymi jak sądzę warto się czasem zatrzymać, szczególnie że niejednokrotnie zbieżne są z Pana spostrzeżeniami. Tak ja to odczytuję, ale mogę się mylić lub według Pana mogę się mylić.
      Na koniec - raz jeszcze dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Każdy komentator zasługuje na to, aby odnieść się do jego, nawet mylnych w naszym pojęciu mniemań, a pragnąc czynić dobro, nie możemy przecież działać w próżni wytworzonej poczuciem własnej nieomylności i wyższości.
      Pozostaję z szacunkiem i zainteresowaniem.

      Usuń
    4. Martyna Ochnik,

      Być może Pani przeoczyła, ale tekst PRZEGRANA WOJNA – (2) TERAPIA ukazał się już na początku sierpnia.

      https://bezdekretu.blogspot.com/2016/08/przegrana-wojna-2-terapia.html

      Podzielam Pani opinie, że zawsze warto pochylić się nad mądrym słowem. Jeśli jednak dostrzegam, że w naszej przestrzeni publicznej (również internetowej) nie ma dziś poglądów zbliżonych do prezentowanych tu "herezji", nie robię tego, by podkreślić rzekomą wyjątkowość autora bezdekretu, ale dlatego, by skłonić czytelników do refleksji i samodzielnego myślenia. Szczególnie krytycznego.
      Przyznam też, że w ocenie wartości przekazów stosuję m.in. prosty test i próbuję dowiedzieć się - co dany autor myśli na temat Rosji i zagrożenia rosyjskiego. Od kilkudziesięciu lat nie zdarzyło się, by taki test zawiódł.

      Bardzo Pani dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  14. Z wielkim szacunkiem i nadzieją - dobranocny wierszyk uknułam, stosownie przecherny, a dla tych, co już śpią, dzieńdoberny:

    Doktor stawia diagnozę, jak organizm choruje,
    ale im dokładniejsza, tym bardziej dołuje –
    jeśli nie ma lekarstwa, które ją wykuruje.
    I niech ten już specyfik Aleksander szykuje!
    Niech choremu krajowi jak pigularz coś zada,
    bo słabuje ten biedak nam z dziada-pradziada –
    jak i co ma zażywać, tu potrzebna jest rada.
    Ściosem w sedno trafiona, aż do rymu gada
    Pani Yo – panegiryk ciut gorzki, ale za to nie truje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowna Pani Yo,

      Sprawiła mi Pani radość tak uroczą fraszką.
      Serdecznie dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
    2. Szanowny Panie Aleksandrze,

      dziękuję za dobre słowo, a także - razem z Panią Urszulą - za odpowiedź. Nie wygląda na to, żeby taki program polityczny został przez kogoś z polityków zadeklarowany. Antykaczyści i kaczyści zgodnie zadziobali by za to, szybki medialny lincz.

      Ale, z drugiej strony - mimo że zupełnie się z Panem zgadzam, co do języka publicznej nie tyle debaty czy informacji, co kłamliwej zadymy i pyskówki w sporach o pietruszkę - trochę się jednak łudzę, że to taka ruska scheda i metoda: jedno paplać, a drugie robić. Niezbyt eleganckie wprawdzie zachowanie i dalej ogłupia społeczeństwo, ale jakby się wiedziało, w rządzie choćby, o co "się rozchodzi", to mimo durnego gadania, dało by się coś zrobić.

      Myślę też sobie, że bardzo różni ludzie jednak uważnie czytają Pańskie diagnozy. A nawet jeśli wielu z nich doskonale wie jak jest, to bardzo pomaga przeczytać, niby to samo - ale tak dobrze po polsku napisane, że już samo to przywraca do pionu

      Poziom tego bloga to wielka wartość społeczna i kulturowa.
      Ody wzniosłej o tym nie będzie, a ta do Kaczyńskiego wyjaśnia, czemu (dopiero przed chwilą na nią się natknęłam). To musi być dla niego prawdziwy dopust Boży, szczerze mu współczuję. Mnie to nawet gorszy, bo podstępnie obrzydza patriotyzm i na pewno lisweek już ma z tego uciechę. Mniejsza o nich,nawet bym o czymś takim nie wspomniała, ale to a propos przekazu medialnego itd. Obawiam się, że nie da rady tego uzdrowić na skalę społeczną - i to akurat jest ewidentny symptom zdziczenia (tv.republika to nagłaśnia).
      Ukłony... etc.

      Usuń
  15. "Istnieją tylko dwa rodzaje przekazu - prawdziwy lub fałszywy. Jeśli jest prawdziwy, nie może być "dołujący". Jeśli fałszywy, nie zawiera cienia optymizmu. Trzeba się zatem zdecydować."
    Tekst Pański jest ciekawy, prawdziwy i niestety mimo to "dołujacy". Pisze Pan na końcu: "Po raz kolejny Polacy mogą zapłacić najwyższą cenę." Rzeczywiście tak może być. Nie pisze Pan co należy zrobić, aby tej ceny nie trzeba było płacić. I to jest jednak dołujące.
    Dostrzegam tak jak Pan zagrożenia, też staram się o nich mówić i spotykają mnie czasem zarzuty, że "straszę" Rosją, oczywiście „niepotrzebnie”, no bo mamy NATO, Antoni wzmacnia armię, więc nie ma się czego obawiać . Niestety, nie mogę tego przyjąć za dobrą monetę. Jednak wyrażając moje obawy za każdym razem usiłuję podawać co powinniśmy zrobić, aby uniknąć powtórki z naszej historii (we wrześniu nie trzeba przypominać o co chodzi). Można oczywiście powiedzieć, że to co proponuję nie zapewni Polsce bezpieczeństwa, ale nie można powiedzieć, że tylko „straszę”. Z Pańskiego tekstu bije groza tego, z czym nie wiadomo jak postąpić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. do Pana Szeremietiewa (ex min. ON w III RP)

      Nie pomoże nam najnowocześniejsza broń, ani broń atomowa, i nawet 200 F-16, a Pan Macierewicz - mimo swych wysiłków -opóźni tylko ewentualną agonie Polski, jeśli dalej będzie trwała IIIRP, zaś jej teren będzie zamieszkiwała większość durniów -apatrydów, zdrajców, tchórzy, najemników. Żadna MEGA broń nie pomoże, jeśli Naród będzie myślał jak rab. Dlaczego? Bo tchórz dostawszy broń atomową do ręki, przemieni się w szaleńca i zamiast tą bronią zniszczyć wroga, przelęknie się Sowietów, którzy będą stali z procką, albo z onucą. Tchórze padną na kolana i będą z onucą w pyskach pełzać przy sowieckim trepie, kiedy ten będzie tłukł ich nahajem. I o tym p. Ścios od lat zdziera "tu" gardło! Więc niech Pan, Panie ex min. ON w III RP, nie opowiada, że ze Ściosowego "tekstu bije groza tego, z czym nie wiadomo jak postąpić". Dziękuję!

      Usuń
    3. Witam.
      do Pana Szeremietiewa (ex min. ON w III RP)

      Proszę przeczytać to! i <a href="http://bezdekretu.blogspot.com/2016/08/przegrana-wojna-2-terapia.html>to!</a>, a przestanie się Pan bać. Mało tego. Stanie się dla Pana wiadome, jak trzeba postąpić...

      Usuń
    4. Witam i ja,

      no cóż "trzeba postąpić" odważnie i odesłać Panią Halkę na stronę Romualda Szeremietiewa. Można się tam dowiedzieć, że od lat robi on, co może, a nawet więcej. A mimo że sporo wie i on oraz bliskie mu osoby za to posiedzieli i zostali opluci, nie ma tu mowy o baniu się bez sensu:

      http://szeremietiew.pl/zabic-szarego/



      Usuń
    5. Do Yo14 września 2016 18:05

      Nowy Ekran. Mówi Pani to "coś"?

      A potem...

      - http://cogito.salon24.pl/312186,nowy-ekran-stare-metody
      - http://bezdekretu.blogspot.com/2011/06/nowy-ekran-stare-metody.html

      Proszę postąpić odważnie i poczytać zwłaszcza komentarze, a raczej odpowiedzi p. Ściosa.

      Pozdrawiam.

      P.S.
      Nic się Pani "nie gryzie"? Naprawdę?

      Usuń
    6. Szanowna Pani Halko,
      Czytam wszystkie wpisy na tym blogu od lat, na bieżąco i uważnie. Sama nigdy w życiu nie poskładałabym tak dobrze tego, co mi nieraz chodzi po głowie; poza tym jest to źródło wielu konkretnych informacji, do których inaczej nie dotrę. Do Autora mam ogromne zaufanie, bo nawet jak czasem przesadzi z krytyką, to przynajmniej uzasadnia opinię konkretem, a nie czyjąś opinią.
      Ten wpis z 2011 r. o portalu, do którego Pani mnie odsyła, był bardzo pomocny w nazwaniu po imieniu, dlaczego nie należy tam publikować. To była zresztą zbieranina bardzo różnych opcji.Kilka sensownych osób się tam przez jakiś czas udzielało, a potem przestali - trudno powiedzieć, co sprawiło, że przestali ale nie wykluczam, że to co napisał wówczas p. Aleksander przyczyniło się do tego.
      Co nie zmienia faktu, że zarówno p. Sumliński jak i p. Szeremietiew to były dwie osoby, z bardzo wąskiego (znanego mi) grona tych, którzy przynajmniej próbowali utrudnić p. Komorowskiemu bezkarne szkodzenie Polsce. Dzięki Bogu, obaj jakoś przetrwali wieloletnie represje i zniesławianie. Pana Szeremietiewa zniesławiano wyjątkowo perfidnie, właśnie z powodu jego stanowiska w MON, można więc było uwierzyć w niektóre z tych oskarżeń (np. w kosztowną skądinąd akcję z helikopterem). Ujęłam się za nim i dodałam link, bo mam wrażenie - czytam też komentarze - że Pani ma własne zdanie, oparte nie tylko o wpisy na tym blogu i "zna się na polityce" o wiele lepiej ode mnie.
      Pozdrawiam Panią serdecznie

      Usuń
    7. Szanowne Panie,

      Pozwolę sobie przypomnieć, że nie rozmawiamy tu o minionych ( i niewątpliwych) zasługach pana ministra, lecz o jego stanowisku wyrażonym w komentarzu.
      Pani Yo zaś wyjaśnię, że tzw. sprawie Szeremietiewa poświęciłem wiele tekstów, od "FLANCOWANEGO MARSZAŁKA" z 2008 roku poczynając, na cyklu "CZEGO SIĘ BOI BRONISŁAW K.?" z 2010 kończąc. Pytałem również o to B.Komorowskiego w "Pytaniach do kandydata" z maja 2010 roku.
      Jest natomiast prawdą, że pan Szeremietiew był mocno zaangażowanym blogerem "Nowego Ekranu", a także znajomym założyciela tego forum R.Opary, zaś po ujawnieniu przez mnie okoliczności powołania NE nadal współpracował z tym forum.
      Chcę również przypomnieć, że pan Szeremietiew dwukrotnie uczestniczył w spotkaniach Stowarzyszenia Pro Milito,założonego przez M.Dukaczewskiego i ludzi b.WSI.
      W roku 2011 pan Szeremietiew oznajmił na moim blogu, że został tam zaproszony jako prelegent, by "przedstawić swoją ocenę stanu obronności i wojska".
      Jest także prawdą, że w roku 2014 pan Szeremietiew został mianowany przez ministra T.Siemoniaka szefem Biura Inicjatyw Obronnych Akademii Obrony Narodowej, gdzie zajmował się sprawami obrony terytorialnej.
      Tego rodzaju rekomendacje sprawiają, że w moich oczach, opinie pana ministra na temat bezpieczeństwa, nie zasługują na wiarę.
      Śledząc zaś jego wystąpienia medialne w charakterze eksperta od spraw rosyjskich, oceniam je bardzo krytycznie.
      Uprzejmie prosiłbym Panie o zakończenie tego wątku.

      Pozdrawiam

      Usuń
  16. @Aleksander Ścios

    Józef Mackiewicz, którego zacytował Pan na wstępie obecnego artykułu napisał także:
    Fatalna fikcja, rozpanoszona u nas, przeżera już nie tylko obyczaje, ale psychikę narodu. Wierzymy i widzimy to tylko, co widzieć chcemy, a nie to, co jest zgodne z rzeczywistością. Ponieważ niepopularnem było w tej chwili wskazywanie na sowiecką dwulicowość, tedy nikt nie chciał jej widzieć...

    Słusznie zwraca Pan uwagę na ową sowiecką dwulicowość oraz dezinformację. Tzw. deklarację suwerenności Estonii w 1988 roku ogłosił estoński sowiet, stworzony przez komunistów i z komunistów złożony, zaś tzw. deklarację niepodległości ogłoszono w czasie "moskiewskiego puczu". W pozostałych przypadkach było podobnie zaś główną rolę w tych wydarzeniach odgrywał nie kto inny jak "liberalni" (w odbiorze oszukiwanego wolnego świata) komuniści których, jak Pan dobrze wie, nigdy nie było i nie ma. Na ten temat proponowałbym Panu i czytelnikom zapoznać się z cyklem artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pani Urszulo,

    Sensowne (jak sądzę) rozwiązania zaproponowałem m.in. w tekście „NUDIS VERBIS 2 Terapia”. O perspektywach takich rozwiązań pisałem zaś w części trzeciej tego cyklu.
    Uważam, że prawdziwy georealizm nie polega na myśleniu dostosowawczym i akceptacji ambicji rosyjskich czy niemieckich, lecz na ich zanegowaniu i odrzuceniu.
    Pisałem wielokrotnie, że należy pokonać jeden z najgorszych mitów pustoszących nasze myślenie o polskiej racji stanu: przekonanie, że bezpieczeństwo Polski opiera się na sojuszu z państwami europejskimi i musi być wynikiem wypracowania georealitycznego konsensusu między Rosją a Niemcami. To rozumowanie doprowadziło nas do zguby w wieku XVIII, zdecydowało o narzuceniu okupacji sowieckiej w roku 1945 i do dziś niweczy wszelkie próby wybicia na Niepodległość.
    Przekleństwo takiego „georealizmu” będzie nam ciążyć tak długo, jak długo dajemy wiarę, że Polska musi być prorosyjska lub proniemiecka.
    Albo nie istnieć w ogóle.
    Jeśli nasi sąsiedzi są szczególnie zainteresowani osłabieniem więzi amerykańsko-europejskich, jeśli chcieliby wyprzeć USA ze Starego Kontynentu i zminimalizować wpływy amerykańskie w NATO - należy czynić wszystko, by pokrzyżować te plany. To, co nie służy Niemcom lub byłoby szkodliwe dla Rosji – leży jak najbardziej w polskim interesie.
    Polska powinna zatem budować swoją strategię bezpieczeństwa na najgorszym możliwym scenariuszu, a to oznacza, że antyniemieckość i antyrosyjskość musi stać się polską racją stanu i decydować o naszych wyborach politycznych.
    W ramach tej strategii należy przyjąć, że obecność w strukturach UE nie daje nam żadnych gwarancji bezpieczeństwa i nie ma wpływu na status III RP. Nie znajdziemy sprzymierzeńców wśród państw Unii Europejskiej, w której Niemcy odgrywają rolę decydenta, zaś Rosja jest postrzegana, jako partner posiadający prawo do ingerowania w sprawy innych narodów.
    NATO zaś bardziej dziś przypomina pacyfistyczny klub polityczny niż pakt militarny i nie jest w stanie powstrzymać zakusów Putina. Przynależność Polski do sojuszu, w którym warunki użycia siły dyktuje najwierniejszy aliant Kremla, zaś o zasadach bezpieczeństwa decydują czynniki geopolityczne oraz obawa przed „drażnieniem Rosji” – nie daje nam dostatecznych gwarancji bezpieczeństwa.
    Można je uzyskać tylko poprzez pakt polsko-amerykański, zawiązany poza strukturami NATO. W praktyce miałby on doprowadzić do instalacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej (bez dodatkowych warunków), trwałej obecności wojsk USA na terytorium Polski, przyjęcia amerykańskiej broni atomowej (program Nuclear sharing) oraz zreformowania (poprzez opcję zerową) wszystkich formacji specjalnych. Niektóre z tych rozwiązań można dostrzec w projektach wypracowanych podczas warszawskiego szczytu NATO.
    Nie mam jednak złudzeń odnośnie "dobrych intencji" USA. Coś takiego nie istnieje w światowej polityce i jest zwrotem używanym na potrzeby dyplomatycznego bełkotu. Relacje między państwami są budowane na zasadzie wspólnoty interesów i istnieją tylko tam, gdzie jedno państwo widzi korzyść we wspieraniu drugiego. Dzisiejsza Ameryka nie jest mocarstwem z czasów Mackiewicza, ale choćby była pod władzą Obamów, Clintonów czy Trumpów - pozostanie jedynym państwem, z którym warto zawrzeć sojusz militarny. Dlaczego? To proste. Bo tylko USA mogą pokonać Rosję i Chiny - dwa komunistyczne twory dążące do władzy nad światem. To zagrożenie, w powiązaniu z prorosyjską polityką Niemiec i inercją państw Zachodu, jest dziś najpoważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd

      Warunkiem zawarcia takiego sojuszu nie są bynajmniej zmiany w Białym Domu, ale zakres "oferty", jaką my sami potrafimy przedstawić. Myślenie w kategoriach - Ameryka się z nami nie liczy, jest pokłosiem mentalności "georealistów", którzy nie chcieli, nie potrafili zdobyć się na wysiłek budowania państwa silnego i niezależnego. A tylko takie może być pożądanym partnerem. Każda administracja amerykańska, będzie zainteresowana zachowaniem lub rozszerzeniem strefy wpływu i osłabieniem wrogów USA. Jeśli znajdzie w nas silnego i wiarygodnego sojusznika, my zyskamy realnego obrońcę.
      Mamy bowiem dostateczny potencjał, by polską rację stanu oprzeć się na dwóch filarach: silnej armii i gospodarce i wśród odwiecznych wrogów wywalczyć pozycję autentycznego mocarstwa.

      Problem, o którym doskonale wiemy, polega na braku polityków zdolnych do takiego myślenia oraz do rewizji stosunków zagranicznych.
      W polityce III RP dominuje bowiem pogląd, że wszelkie wojny, konflikty i „kanciaste granice”, są stanowczo zakazane i prowadzą do politycznej zguby. Prymat „pokoju” nad „wojenną retoryką”, święci tryumfy od ponad ćwierćwiecza i jest zaszczepiony w nas równie mocno, jak lęk przed gniewem Moskwy czy obawa zerwania „dobrosąsiedzkich relacji”.
      Panowie politycy mogą prześcigać się we wzniosłych enuncjacjach, dbając jednakże, by nie prowadziły do stanowczego „Niet” i nie narażały na „ryzyko konfliktu”. Dogmatyka rodem z Łubianki, wyznacza więc nie tylko ramy naszej polityki zagranicznej, ale decyduje o sposobach rozwiązywania spraw wewnętrznych i kreowania politycznych wizji.
      Dlatego nie ma w III RP ludzi, którzy postulat antyniemieckości i antyrosyjskości uznaliby na jeden z fundamentów polskiej racji stanu. Nie znajdziemy również takich, którzy otwarcie deklarowaliby intencję zawiązania sojuszu militarnego ze Stanami Zjednoczonymi - za cenę rezygnacji z iluzorycznych gwarancji NATO i narażenia się na gniew protektoratu niemieckiego pod nazwą UE.
      Partia pana Kaczyńskiego nigdy nie zrealizuje takich projektów, bo nie tylko jest zakładnikiem mitologii „demokracji III RP”, ale też wyznawcą najgroźniejszych dogmatów „georealizmu”.
      Ten projekt wymagałby wykluczenia z polskiego życia politycznego tych sił, które tkwią w mentalności niewolniczej i zawsze będą oglądały się na wschodnich lub zachodnich sąsiadów. Trudno sobie wyobrazić, by prezes Kaczyński mógł otwarcie powiedzieć Polakom: „Polska nie potrzebuje - ani Rosji ani Niemiec. Sąsiedztwo tych państw jest dla nas źródłem nieustannych konfliktów, wojen i ograniczeń państwowości. W najżywotniejszym interesie Polaków leży, by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie i gospodarczo". ( z Nudis Verbis)
      Nawet cień takiego wyznania, wywołałby wrzask terrorystów medialnych – co samo w sobie stanowi dostateczną barierę dla partii, która nabożnie wpatruje się w sondaże i chce nawracać apatrydów zamieszkujących mój kraj.

      Nie planuję tłumaczenia tekstu i szczerze wątpię, by ktoś odważył się opublikować takie herezje. Cenzura medialna jest dziś bezspornym faktem i nie przypadkiem, od dnia wygranej PiS moje artykuły zniknęły z GP, a sama wzmianka o poglądach Ściosa wywołuje histeryczne reakcje. Wiem, że również wśród polityków partii rządzącej.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  19. Romuald Szeremietiew,

    Co należy zrobić – piszę uparcie od lat. Nie pobierając za to pensji, nie otrzymując stanowisk i posad. Być może, to dostateczny (dla niektórych) powód, by nie trudzić się takim zajęciem.
    W wielu tekstach (np. „Nudis Verbis” czy „Przegrana wojna”) znajdzie Pan moją odpowiedź na pytanie – co robić, by nie zapłacić najwyższej ceny.
    Jeśli więc mielibyśmy definiować znaczenie słowa „dołujące”, powiedziałbym, że właśnie „straszenie Rosją” doskonale wypełnia dziś taką definicję.
    Dlatego w moich tekstach nie znajdzie Pan twierdzeń, iż „Rosja w 3 dni może zająć Polskę i kraje bałtyckie”, przewidywań, że „w niedługim czasie będzie chciała zająć Estonię” ani apokaliptycznych wizji o możliwości „użycia przez Rosję ładunku jądrowego w uderzeniu na Polskę” i „ataku atomowym na Warszawę”. Nie podzielam też opinii, że „niezbadane są wyroki kremlowskich mędrców” ani obaw, że państwo Putina „szykuje się do konfrontacji ze światem zachodnim”.
    I nie dlatego, że „mamy NATO” i (dzięki Bogu) mocnego szefa MON.
    Jeśli dzisiejsza Rosja musi imitować mocarstwo i straszyć nas hardą retoryką – oznacza to tylko tyle, że państwo Putina staje się coraz słabsze i jest zmuszone sięgać do arsenału komunistycznych środków. Nic nie wskazuje, by to państwo było w stanie sprostać globalnemu konfliktowi lub miało dążyć do jego sprowokowania. Taka konfrontacja przyniosłaby militarną klęskę Rosji i spowodowała utratę jej najważniejszej broni - ekspansywnej sieci intryg i dezinformacji oplatającej świat. Ponieważ użycie tej broni zapewnia Rosji pełną realizację strategicznych celów, a w powiązaniu z głupotą i słabością przywódców Zachodu, daje wręcz wyśmienite wyniki - po cóż miałaby ryzykować utratę dotychczasowych zdobyczy?
    Dlatego – jak napisałem już przed trzema laty - głosy publicystów i polityków straszących nas wojną z Rosją lub roztaczających wizję rosnącej potęgi militarnej państwa Putina, są dziś ważnym wkładem w rosyjską strategię podstępu i dezinformacji i, choćby nieświadomie wpisują się w plany Kremla.

    Uważam, że w chwili obecnej istnieje niewielkie prawdopodobieństwo ataku militarnego na cele znajdujące się na naszym terytorium. Putin byłby szaleńcem, (przed czym chronią go kamraci z KGB) gdyby zdecydował się na konfrontację militarną, po której Rosja zniknie z mapy świata.
    Znacznie większym zagrożeniem jest perspektywa uderzenia hybrydowego o charakterze niemilitarnym (działania ofensywne w cyberprzestrzeni, presja ekonomiczna, wielokierunkowe działania dyplomatyczne) oraz groźba przeprowadzenia akcji terrorystycznych i operacji dezinformacyjnych. Równie poważne zagrożenie stwarzają próby destabilizacji sytuacji politycznej i ekonomicznej, kombinacje operacyjne wymierzone w strategiczne cele państwa, dywersja polityczna oraz działalność wrogich ośrodków propagandy. Groźny jest wróg wewnętrzny i ci, którzy nim sterują.
    https://bezdekretu.blogspot.com/2016/08/przegrana-wojna-2-terapia.html
    To, z kolei wymaga, by obowiązująca dziś „koncepcja odstraszania” obejmowała również obszar polityki wewnętrznej państwa, jego zdolności do reagowania na zagrożenia polityczne, informacyjne czy ekonomiczne.
    Tak jednak nie jest i to zaniechanie uważam za największy błąd grupy rządzącej.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  20. Panie Aleksandrze,

    Jestem naprawdę zaszczycona, że w odpowiedzi mnie udzielonej zawarł Pan swoje geopolityczne credo. Po raz pierwszy w tak dobitnej i zwięzłej postaci, że nic tylko powielać i upowszechniać.

    Prosiłam o to w myśl Herbertowej zasady:

    POWTARZAJ WIELKIE SŁOWA POWTARZAJ JE Z UPOREM!

    Także i dlatego, że niektórzy Pańscy czytelnicy nie znają lub nie pamiętają wielu Pańskich wcześniejszych tekstów.

    Im wszystkim chciałabym powiedzieć:

    Szanowni Państwo,

    ARTYKUŁY ALEKSANDRA ŚCIOSA, SZCZEGÓLNIE Z LAT 2015/2016, TO ABSOLUTNY KANON. I WIELKA PUBLICYSTYKA, Z KTÓRĄ POWINIEN SIĘ ZAPOZNAĆ KAŻDY POLAK.


    Pozdrawiam serdecznie Autora i Czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Halko,

      Proszę, adresuj swoje jakże trafne uwagi do pana Szeremietiewa (ex min. ON w III RP), bo w pierwszej chwili pomyślałam, że piszesz do pana Ściosa i osłupiałam. :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń


  22. A teraz prośba już tylko do Pana.

    Proszę się nie wykręcać "wątpliwościami" i przynajmniej spróbować publikacji na Zachodzie. Przede wszystkim w USA. Mogę Panu w tym dopomóc, jeżeli wskaże Pan czasopisma, portale, blogi lub osoby, do których warto Pański świetny tekst porozsyłać. Myślę, że moglibyśmy także wyręczyć Pana w tłumaczeniu artykułu.

    Liczę na wsparcie pomysłu przez innych komentatorów, zwłaszcza przez naszą "Grupę Naciskową" => mam nadzieję, że czyta Pan to, Szanowny Panie Tadeuszu? ;-)


    Niezmiernie przykra jest konstatacja, że w III RP nawet tego próbować nie warto...


    Pan Wroński z SB napisał tu uczenie: "Habent sua fata libelli". Nie dodał tylko, że słynna maksyma zaczyna się od słów: "Pro captu lectoris...".

    Najwyraźniej patriotyczna publicystyka A. Ściosa pozostaje poza zasięgiem rozumienia słynnych "konspiracyjnych" wydawców, którzy tak chętnie promują oficerów Służby Bezpieczeństwa.

    = = = = = =

    Na zakończenie uwaga osobista

    Czy robilibyśmy to wszystko, Drogi Panie Aleksandrze, gdybyśmy nie wierzyli Herbertowej wyroczni?

    Mój ojciec wiedział dobrze i ja także wiem
    że któregoś dnia na dalekich krańcach
    bez znaków niebieskich
    w Panonii Sarajewie czy też w Trebizondzie
    w mieście nad zimnym morzem
    lub w dolinie Panszir
    wybuchnie lokalny pożar

    i runie imperium



    Tym razem - już na zawsze!

    = =

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Bardzo dziękuję za wyśmienitą propozycję, ale nie sądzę by tym sposobem udało się dotrzeć do odbiorcy zagranicznego. To nie jest kwestia wątpliwości, ale wiedzy o mechanizmach rynku medialnego i kręgach eksperckich na Zachodzie. Metodyka, jaką próbuję stosować w odniesieniu do Rosji jest systemowo odrzucana i rugowana z przestrzeni publicznej przez tzw. ekspertów od bezpieczeństwa.
      Dawno doświadczył tego Golicyn czy J.R. Nyquist.
      Kilka moich tekstów przetłumaczono na tym forum (całkiem udane tłumaczenia) -
      http://www.currenteventspoland.com/index.html
      ale zaniechano tego, gdy pozwoliłem sobie na daleko idącą krytykę PiS.

      Problemy z wydawaniem książek to osobny temat i nie chciałbym o nim mówić na blogu.

      Serdecznie Pani dziękuję

      Usuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wielki szacunek i pełna zgoda w ocenie sytuacji. Godne szerokiego rozpowszechniania. Martin Ricardo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martin Ricardo,

      Uprzejmie dziękuję.

      Usuń
    2. Pozwala Pan zaoszczędzić masę czasu, bo wystarczy znajomym podesłać link z adnotacją "w pełni podzielam zdanie AŚ" i sprawa jest jasna. Od dłuższego czasu czytam Pana blog, jeśli powiedziałbym, że różnimy się zdaniem w 5% to już mocno przesadzę. To nie jest "słodzenie", pana uwagi są ważne i potrzebne i życzę długich lat komentowania tego, co dzieje się w kraju i za granicą. Jest Pan ważnym i niezależnym zjawiskiem ,jeśli można tak brzydko powiedzieć, w polskiej publicystyce politycznej. Za to ten szacunek, sądząc z komentarzy, podzielany przez wielu Czytelników.

      Usuń
  25. "Dobra zmiana"! A niech was ...

    http://wpolityce.pl/polityka/308372-szydlo-o-sprawie-misiewicza-rozmawialam-z-macierewiczem-na-ten-temat-czekam-na-wnioski-polacy-wybrali-nas-min-dlatego-ze-maja-dosyc-buty-i-arogancji-wladzy

    ... i od nowa Polska Ludowa.
    Przepraszam, ale flaki się w człowieku przewracają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że chyba nie jestem Polakiem.

      Pozdrawiam wszystkich podobnie myślących.

      Usuń
  26. Wojciech Sumliński również stracił cierpliwość co do prawdziwych intencji "dobrej zmiany" i tu jego wyjątkowo szczera, emocjonalna wypowiedź:

    http://thenowypolskishow.co.uk/tvp-kurskiego-bylo-sekundy-migawki-tego-procesu-mowi-sumlinski

    W jednej z dyskusji z Internecie ktoś zażartował, że powinniśmy pisać nie "dobra zmiana" tylko "dobra, zmiana" :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona, Aleksander Ścios,
      kiedy wysłuchałem tej wypowiedzi pana Sumlińskiego, wraz z relacją o zaleceniach padajacych ze strony bliskich ,,dobrej zmianie" znajomych, żeby ,,byc cierpliwym", ... niech wszyscy durnie którzy próbują usprawiedliwiać tę bandę ,,potrzebą czasu":najpierw idą na Nowogrodzką i zażądają od działaczy PiSu cierpliwości w dorwaniu sie do koryta. Niech sprawią, że Pisowcy zrezygnują z apanaży i synekur, bo ,,trzeba byc cierpliwym". Wtedy będą mogli takie zalecenia wypowiadać względem ludzi takich jak choćby pan Sumliński i względem spraw tak daleko w gradacji ważnosci wyborców PiSu pozostających w tyle za tak waznym obsadzaniem rad nadzorczych, jak rozliczenie WSI. Po tylu latach rządów PO żadnego rozliczenia tych afer. .... I jeszcze to usprawiedliwiać! Od wyborców dobrej zmiany trzeba się izolować umysłowo dla zachowania zdrowej psychiki...

      pozdrawiam Państwa

      pozdrawiam Państwa

      Usuń
    2. Iwona, Wojciech Miara,

      Myślę, że to nie jest kwestia utraty cierpliwości, ale racjonalnej oceny sytuacji. Większość wyborców PiS ucieka od takiej powinności, ale dopadnie ich ona prędzej czy później.
      Istnieją bardzo konkretne oczekiwania wobec tej grupy rządzącej. I nie są - jak sądzę, ograniczone do rozdawnictwa pieniędzy i słuchania patriotycznej fanfaronady. Tymczasem ten rząd postanowił "zblatować" część mitycznego "elektoratu centrum" i zająć się populistycznym przekupstwem. Próbuje zarobić na kolejną kadencję i w nosie ma swoich wyborców. Dzięki sprawności aparatu partyjnego (tzw.wolnych mediów) może sobie na to pozwolić. Zadbał też, co celnie punktuje Pan Wojciech, o swoich kamratów i liczne pociotki.
      Ponieważ nie wiążę żadnych nadziei z ową "dobrą zmianą", nie mam też złudzeń, że sytuacja ulegnie zmianie.

      Pozdrawiam

      Usuń
  27. Witam.Panie A.Ścios czy pamięta pan ocenę tzw.afery Panama Papers? Podobną ocenę należy,moim zdaniem odnieść do "nowej polskiej "papers" kiepskich śpiewaków(czy jak się tam te elwry nazywają.Pamięta pan następującą opinię potrójnego zdrajcy Sikorskiego z 2009r:"Potrzebujemy Rosji do rozwiązywania europejskich i globalnych problemów.Dlatego za słuszne uważam przyjecie jej do NATO.Wymogłoby to na niej nie tylko demokratyzację systemu,ale także wprowadzenie cywilnej kontroli nad armią i konieczność wyciszenia sporów granicznych".(notabene str.38,96) raportu z 2014r).Pamięta pan też na pewno słowa russkiego szpiona T.Turowskiego o "wspólnej judeo-chrześcijańskiej tradycji" i "wspólnej krwi,z której ma wyrosnąć...[NWO]".O "przewidującym Bronisławie K.już nawet nie wspomnę,bo to oczywiste.Uderzenie w "zalutowane trumny" ,sądząc po reakcji moskali było celne. Pytam jednak Gospodarza i wszystkich:co robią polskie służby,siły specjalne,organa ścigania,skoro jeszcze nie zatrzymały przynajmniej tych dwóch?! Uważam,że może to być w sumie coś podobnego,jak wypuszczenie szpiona porucznika po ostrzeżeniu zatrzymanym pułkownikiem i mecenasem.Obym się mylił.W sprawie zbywania petycji dot.ułaskawienia pana Z.Miernika: czy zauważono w końcu analogiczną obstrukcję urzędasów "dobrej zmiany",jak wobec petycji domagających się przywrócenia śledztwa panu prok.A.Witkowskiemu? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wsojtek,

      "Uderzenie w zalutowane trumny" byłoby nie tylko celne ale też wielce skuteczne, gdyby po dzisiejszym dniu (konferencja komisji smoleńskiej) nastąpiły mocne decyzje prokuratorskie.
      Jak napisałem na TT - śledztwo smoleńskie nabrałoby ogromnej dynamiki, gdyby osoby podejrzewane o zdradę dyplomatyczną znalazły się w aresztach. To powinien być kanon w państwie prawa - choćby w obawie przed ucieczką lub matactwem. Po tym zaś, co usłyszeliśmy dziś o zachowaniu J.Milera, pozostawanie tej postaci na wolności, urąga rozumowi i elementarnemu poczuciu sprawiedliwości.
      I tu pojawia się poważny problem, bo nie sposób sobie wyobrazić, by ludzie PiS odważyli się na tak sensowne działania.Choćby dlatego, że są zakładnikami "demokracji" III RP i ponad wszystko boją się zarzutu "zemsty politycznej".
      Obawiam się więc, że temat Smoleńska będzie utrzymywany w pewnym stanie wzmożenia medialnego, lecz w żadnym stopniu nie dotknie decyzji prawnych i politycznych. Stanie się wówczas użytecznym narzędziem pijarowskim, stosowanym w zależności od partyjnych strategii.

      Już w maju 2010 roku pisałem, że jednym z największych łgarstw związanych z tragedią smoleńską jest przeświadczenie, jakoby była to "sprawa polityczna". Tuż po 10 kwietnia taką narrację narzucały media rosyjskie i powielały polskojęzyczne przekaźniki. Była ona budowana w oparciu o tą samą tezę, która w zabójstwie księdza Jerzego nakazywała doszukiwać się tła politycznego.
      Obawiam się, że PiS jest zakładnikiem tego kłamstwa i będzie traktował sprawę zamachu smoleńskiego w kategoriach stricte politycznych.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  28. I SIĘ ZACZĘŁO!

    Senna kobieta-premier (dla niektórych "nasza Beatka") poszła do TVN nagadać na Macierewicza. Ruskie powarkiwania po emisji filmu "Smoleńsk" przeszły najwyraźniej na wyższy etap, kiedy zapowiedziano pierwszą konferencję prasową komisji smoleńskiej MON. Pospiesznie odgrzano więc "sprawę Misiewicza", która wprawdzie nie była "sprawą", bo wszystko odbyło się zgodnie z prawem KLIK, ale i tak pani premier "nie pozwoli na patologie w spółkach" i straszy Prezesem, a po rozmowie z ministrem "będzie oczekiwała na to, jak będzie się rozwijała sytuacja". KLIK

    MY TEŻ!

    PS. Przytaczam końcowy fragment wypowiedzi premier Szydło dla TVN i dodaję, że także "telewizja narodowa" nie trąbi już niemal o niczym innym, a uruchomiona agentura grzmi antymacierewiczowo jak za dawnych dobrych czasów.

    Rozmawiałam z ministrem Macierewiczem na temat tej sytuacji i mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte wnioski. Wszyscy politycy Prawa i Sprawiedliwości, wszyscy ministrowie rządu, muszą pamiętać o jednym: jeżeli chcemy wywiązać się ze swoich zobowiązań, musimy pamiętać o tym, czego oczekują Polacy.

    Będę oczekiwać na to, jak będzie się rozwijała sytuacja.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Dzisiejsze zachowanie kobiety- premier urąga powadze tej funkcji, urąga rozumowi i podstawowym zasadom bezpieczeństwa. Jest totalną kompromitacją, po której ta pani powinna utracić resztki zaufania i wiarygodności i odejść w niepamięć.
      Byłoby tak, gdybyśmy mieli dojrzałe i świadome zagrożeń społeczeństwo, anie zgraję partyjnych klakierów.
      W dzień, w którym odbywała się arcyważna konferencja zespołu smoleńskiego, pani Szydło pobiegła rano do ośrodka wrogiej propagandy i swoją niemądrą wypowiedzią dała "paliwo" kombinacji wymierzonej w MON.
      Jakby tego było mało, kilka godzin później, pani premier powtórzyła na konferencji swoje dyrdymały i ponownie publicznie "zdyscyplinowała" Antoniego Macierewicza w kontekście rzekomych problemów związanych z funkcjonowaniem spółek podległych MON:

      http://wpolityce.pl/polityka/308458-beata-szydlo-wierze-ze-pan-minister-macierewicz-bedzie-wnikliwie-przygladal-sie-rowniez-sytuacji-w-spolkach-podleglych-ministerstwu-obrony-narodowej

      Padły tu nawet słowa, wręcz bezpośrednio nawiązujące do przebiegu konferencji smoleńskiej, na której szef MON mówił o wnikliwym badaniu dowodów - "Wierzę, że pan minister Macierewicz będzie wnikliwie przyglądał się również sytuacji w spółkach podległych MON".

      Człowiek rozsądny zastanowiłby się nad dwiema możliwościami: albo pani premier jest wyjątkowo głupia i nie zdaje sobie sprawy, że biorąc udział w obcej grze szkodzi polskim interesom, albo jest wyjątkowo słaba i podatna na każdą manipulację. W obu przypadkach, są to cechy dyskwalifikujące.
      Kto odważyłby się wejść na strony ośrodków propagandy, ten łatwo dostrzeże, że "paliwo" dostarczone przez panią Szydło, było dziś umiejętne używane przeciwko szefowi MON i udatnie zastąpiono nim wszelkie informacje z przebiegu konferencji smoleńskiej.
      Ta pani zdaje się nie tylko nie znać opinii prawnych nt. rzekomych nieprawidłowości w wyborze członków rad nadzorczych, ale nie chce wiedzieć, że wykonała dziś wyśmienitą robotę dla wrogów Polski.
      Razi mnie nie tylko jej indolencja, ale przeraża świadomość, że takie osoby mają zadbać o nasze bezpieczeństwo.

      Zachowania pani Szydło potwierdzają wszystkie tezy zawarte w moim tekście PRZEGRANA WOJNA – (1) DIAGNOZA. Opisywałem tam m.in. przykład prowadzenia wojny hybrydowej, z zastosowaniem punktowego uderzenia w interesy państwa. Wtedy również chodziło o atak na Antoniego Macierewicza.Poprzez fałszywe i całkowicie irracjonalne oskarżenia, zaatakowano nie tylko osobę ministra, ale również jego małżonki, generując w ten sposób zainteresowanie opinii publicznej oraz budując atmosferę podejrzeń i pomówień. Kolejny krok polegał na włączeniu do akcji politycznej agentury wpływu i wykorzystaniu publikacji jako pretekstu do sformułowania wniosku o odwołanie szefa MON. Korelacja poszczególnych etapów dowodziła, że mieliśmy do czynienia z działaniem zsynchronizowanym i całkowicie zamierzonym, którego kulminacja miała nastąpić w przededniu warszawskiego szczytu NATO.
      Chodziło o podważenie zaufania do osoby ministra (szefostwa MON), przekierunkowanie uwagi opinii publicznej, wywołanie chaosu i zamętu informacyjnego, osłabienie pozycji negocjacyjnej Polski podczas szczytu, tworzenie negatywnego wizerunku grupy rządzącej w oczach natowskich partnerów.
      Nie mam cienia wątpliwości, że obecna wrzawa wokół Bartłomieja Misiewicza ma taką samą strukturę i cel i jest kolejną odsłoną w wojnie hybrydowej przeciwko państwu polskiemu. Nie przypadkiem zapoczątkowaną ją na kilka dni przed dzisiejszą konferencją.
      Jeśli tak łatwo sprawiono, że w obcej kombinacji wzięła udział polska premier - niech nas Pan Bóg chroni przed skutkami rządów takich postaci.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  29. Panie Aleksandrze & Państwo komentujący.
    Główny przekaz"naszych mediów" odnośnie dorobku podkomisji smoleńskiej ( za czasów kadencji PO/PSL była komisja) wskazuje ( pewnie Państwo też przysiedli z wrażenia), że Tusk kazał pierwej wszystko puszczać przez swoje biurko, a wraz z Millerem knuli, żeby się ruski i polski przekaz nie rozlazł, bo będzie kłopot i bicze na plecy :-)
    Normalnie druga Gęsiarka z sokowirówką włącznie. Napięli się jakby mieli wybuchnąć, a puścili cichutkiego bączka. Dramat.
    Znowu punkt dla Pana Aleksandra.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Meewroo,

      Tośmy oglądali dwie różne transmisje. A to dopiero!
      Bo ja poznałem dowody na zniszczenie zapisów z czarnych skrzynek, dowiedziałem się o fałszowaniu materiału dowodowego, dostałem potwierdzenie, że w kokpicie nie słyszano gen.Błasika, dowiedziałem o znalezieniu pliku źródłowego z rejestratora i odszyfrowaniu brakujących 5 sekund zapisu oraz usłyszałem nagranie (twardy dowód) w którym wysoki urzędnik państwa w imieniu premiera wymusza na członkach komisji przyjęcie ruskiej wersji.
      To już nie "Gęsiarka" ale raczej oryginał mistrza da Vinci.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze.
      Nie komentowałem samej konferencji, ale komentarze na jej temat, jakie na świeżo pojawiły się wczoraj do wieczora w "naszych mediach".
      Pozdrawiam.

      Usuń
  30. Czy "dobra zmiana" rozliczy uczestników afer związanych z reprywatyzacją nieruchomości w Warszawie?

    Czy HGW stanie przed sądem?

    A nawet jak stanie, to czy osoby tworzące tzw. warszawską mapę reprywatyzacyjną, staną przed obliczem wymiaru sprawiedliwości?

    Wcześniej zwróciłam uwagę na wypowiedź rozczarowanego redaktora Sumlińskiego, rozgoryczonego nietykalnością Komorowskiego, powiązanego m.in. z aferą Pro Civili.

    No właśnie, ktoś, kto krył mafijny biznes tej fundacji - związanej z rosyjskimi służbami i ich wielkimi interesami, jest chroniony dziś nawet przez "dobrą zmianę".

    Jednak analogiczną sytuację do fundacji Pro Civili widzę w przypadku "warszawskiej mapy reprywatyzacji". Gdyby się dobrze przyjrzeć tej strukturze mafijnej (zob. http://reprywatyzacja.miastojestnasze.org/) to tu także znajdziemy powiązania z rosyjskim biznesem.

    "Rosyjski łącznik w MON" (aktualne do dzisiaj!) według twórców strony:

    "Przez grupę Radius przewija się wiele osób związanych z rosyjskim kapitałem. Robert Szustkowski, który kontroluje grupę, jest „tajemniczym biznesmenem”, obywatelem Szwajcarii, który przez 20 lat robił interesy w Rosji. W 2012 grupa Radius miała sprywatyzować Polski Holding Nieruchomościowy. Ministerstwo Skarbu było oskarżane o wycenę prawie dwa razy poniżej wartości rynkowej. Transakcję zatrzymano. Wówczas w Gazecie Polskiej Codziennie ukazał się artykuł pod wiele mówiącym tytułem “Rosyjski lobbing w nieruchomościach”. GPC stwierdziła wówczas, że Radius jest związany z rosyjskim kapitałem.

    Na stronie ambasady Gambii w Moskwie Szustkowski figuruje jako dyplomata tego kraju.

    Zobacz: Strona internetowa ambasady Republiki Gambii w Moskwie

    W radzie nadzorczej spółki matki Radiusa Era 200 (powstała na bazie prywatyzacji państwowej fabryki komputerów), był Wojciech Kuranowski. W latach 2002-2003 Kuranowski był przedstawicielem na Polskę Lebiedinskij Gorno - Obogotitielnyj Kombinat - spółki należącej do Gazpromu. Kuranowski był w radzie nadzorczej Ery 200 od 2004 do 2009 roku.

    Z Radiusem od 2002 roku związany jest Jacek Kotas. Od 2015 roku prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. Wśród ekspertów NCSS jest pułkownik Gaj, który publicznie pochwalał inwazję Putina na Ukrainę oraz Wojciech Szewko, ktory wykłada w Gdańsku na programie MBA współprowadzonym przez szkołę w Niżnym Nowogrodzie."

    Panowie Jacek Kotas i Wojciech Szewko zasiadają w gremium NCSS do dziś -> http://ncss.org.pl/pl/o-nas/zarzad.html

    Ośmiorniczek po rosyjsku nikt nie tyka. Nawet "dobra zmiana"...

    Swoją drogą, pogratulować "dobrej zmianie" takiego "niezależnego", jak sami piszą o sobie, ciała doradczego w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Resztę można sobie dopowiedzieć o ukrywaniu aneksu do raportu WSI, ochronie byłego lokatora Belwederu, zbiorze (nadal) zastrzeżonym i innych zaniechaniach "dobrej zmiany".

      Usuń
    2. Iwona,

      Wprawdzie rozumiem potrzebę dzielenia się ważnymi, bieżącymi sprawami, ale po raz kolejny bardzo proszę, by komentarze były (choćby daleko) związane z treścią tekstu.
      Zechciała Pani podzielić się informacjami tyleż znanymi, jak mocno nieścisłymi.
      Nie ma żadnego "rosyjskiego łącznika w MON", a NCSS nie prowadzi żadnych prac na rzecz ministerstwa. To kompletna bzdura.
      Jedyny "łącznik" autor tej zmanipulowanej "rewelacji" uzyskał z rozważań o koncepcji Obrony Terytorialnej. Wyszło mu, że skoro taki projekt realizuje minister Macierewicz, a NCSS w kwietniu zaprezentowała pomysł pod taką nazwą, musi być to ten sam projekt. Otóż nie jest i MON nie ma z tym, nic wspólnego. Co łatwo sprawdzić.
      Dość też zobaczyć - jakie persony zaprosił NCSS na prezentację swojego raportu "Koncepcja Obrony Terytorialnej w Polsce", by pojąć, że nie jest to firma związana z MON.

      http://ncss.org.pl/pl/aktualnosc/685-prezentacja-raportu-ncss-koncepcja-obrony-terytorialnej-w-polsce

      Znalazł się tam m.in. gen. Leon Komornicki, absolwent moskiewskiej Akademii Sztabu Generalnego.Z MON nie pojawił się nikt.
      Sam NCSS nie jest zaś żadną "narodową" instytucją, lecz prywatną fundacją prowadzącą działalność gospodarczą. Nazwa daleko na wyrost.
      Istnieje wprawdzie jedna więź między NCSS a MON, ale dotyczy ona postaci i spraw związanych z Pałacem Prezydenckim. Z tego powodu nigdy nie zostanie dostrzeżona przez "wolne media".

      Usuń
  31. TVP.INFO

    Rozmowa red. Michała Rachonia z min. Antonim Macierewiczem:


    http://vod.tvp.pl/26696315/15092016

    = = = =

    Macierewicz: odpowiedzialność prawną Donalda Tuska oceni prokuratura. O sprawie fałszowania dowodów zawiadomiono śledczych.

    http://www.tvp.info/26960471/odpowiedzialnosc-prawna-donalda-tuska-oceni-prokuratura-o-sprawie-falszowania-dowodow-zawiadomiono-sledczych

    = = = =

    Macierewicz: jest zawiadomienie do prokuratury ws. manipulacji komisji Millera.

    http://niezalezna.pl/86112-macierewicz-jest-zawiadomienie-do-prokuratury-ws-manipulacji-komisji-millera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZDRADA

      Archiwalna wypowiedź Jerzego Millera jest już na YouTube:

      https://www.youtube.com/watch?v=F2SNJHa0-_o

      Usuń
  32. Niewątpliwie.Jak ktoś,obojętne kto,daje się nabierać na takie prymitywy jak kombinacja z "wdową CzeKa",to nie ma żadnych szans,aby rozpoznać grę wymierzoną w polskie siły obronne.To wersja optymistyczna,czyli "wiara" w "tylko zwykłą paplaninę emocjonalną".Ja jednak nie uznaję tego typu "przypadków",ponieważ w realizacji całej tzw. "strategii" obecnej władzy nie widać incydentalnych błędów,tylko cały ich sierpomłotowy ciąg.Zadam więc pytanie czym zajmują się wszystkie służby "dobrej zmiany"(w tym BBN PAD) i jak wygląda koordynacja i redagowanie obiegu informacji dla ich nominalnego zwierzchnika(czyli premiera)? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  33. 1/2

    Nie można wygrać z przeciwnikiem jedynie reagując, z opóźnieniem (albo wcale) na jego działania lub posługując się, znacznie mniej udolnie, jego bronią. Polska musi mieć swoją własną strategię działania, strategię dążącą do dominacji w Europie Środkowej, do integracji strefy swoich historycznych wpływów: a zatem Białorusi, Ukrainy. Ponieważ jednak Polska nie ma takiej siły militarnej, ale także takiego narodowego (bandyckiego) charakteru jaki ma Rosja, jej narzędzia muszą być zupełnie inne, niż te, których używa Rosja.

    Jakie to narzędzia? Te same, których w XVI wieku skutecznie używała I Rzeczpospolita - tolerancja, kulturowa i ekonomiczna supremacja, wreszcie nowatorskie siły zbrojne.

    Każdy widzi, że Polska nie jest zdolna do takiej supremacji. Ale dlaczego nie jest zdolna? Czy dlatego, że nie ma zasobów? Czy dlatego, że je trwoni i nie ma długoterminowej strategii, pomysłu na wielkość?

    Nie jest pomysłem na wielkość zawężanie się do narodowo-chrześcijańskiej, zamkniętej wykładni polskości. Nie tędy droga. Zbiór wartości, który łączy Polaków, będzie ich łączyć w przyszłości, a także sprawi, że Białorusini, Litwini, Łotysze, Ukraińcy uznają je za sobie bliskie, musi być ponownie wypracowany. Nie są to nowe wartości. Największą z nich jest SOLIDARNOŚĆ. Kolejnymi - równość, uczciwość, sprawiedliwość, poszanowanie odmiennej duchowości, odmiennego obyczaju. Wszystkie są oparte na prawdzie i na miłości bliźniego. W dzisiejszym świecie te wartości niezwykle trudno przywrócić. Ktoś powie: miłość bliźniego i już pojawia się mała rzesza, która woła - z głębi serca i w dobrej wierze - tylko katolicyzm! Albo - tylko prawosławie! Tak nie można.
    Nie etykietka, tylko jej nurt prawdziwy, żywy. A zatem również nie hierarchia - od hierarchów nie oczekujmy tworzenia wartości. Nie tworzyli ich faryzeusze, nie będzie również episkopat. Przeciwnie, uwikłany w obronę i rozwój majątku, w zdobywanie wpływów, episkopat zawsze będzie podatny na infiltrację i najczystszą zdradę.

    To dlatego, z powodu tych unifikujących wartości, tak ważna jest solidarność ponad wyznaniem, religią z Jerzym Popiełuszko. To przykład żywy i czysty tych wartości, które dadzą Polsce siłę, ale i naszym sąsiadom cierpiącym z ręki Rosji.

    To w sferze duchowej, najważniejszej. Od niej wszystko się zaczyna.

    Kolejne sfery to ekonomia i wojskowość. Dzięki zdrowej ekonomii są pieniądze na armię, która nas obroni. I na kulturę, którą można podbijać serca i umysły. Nie można zbudować silnej ekonomii tolerując krzywdzący model stratyfikacji społecznej. Nie można tolerować łupieżczych podatków, które pozwoliły rozrosnąć się administracji publicznej jak chłoniakowi. To ona pożera cięzko wypracowane środki, ona spowalnia rozwój kraju, ona deprawuje i - najważniejsze - burzy poczucie SOLIDARNOŚCI. Kto z nas nie spotkał się z pogardą i arogancją urzędników niskiego i średniego szczebla? Z arogancją i matactwami policjantów?


    OdpowiedzUsuń
  34. 2/2

    W tej kwestii nic się nie zmieniło. Obecna władza zamiast walczyć o wartości, przekupiła podwyżkami służby mundurowe i urzędników. Cała reszta ma pot i znój, naloty skarbówki, itp. (Dlaczego w Wielkiej Brytanii również spółki rozliczają się tylko raz w roku? Dobre pytanie, prawda?).

    Załóżmy jednak, że udałoby się zredukować ilość zatrudnionych w budżetówce z dwóch milionów do jednego. Dałoby to rocznie około 80 mld złotych oszczędności. Obniżenie VAT-u i wysokości podatków, likwidacja ZUSu - zwyczajnej instytucji złodziejskiej osłanianej systemowo - ożywiłoby gospodarkę i sprawiło, że wzrosłyby wpływy do budżetu. Uszczelnienie VATu to kolejne pieniądze. Ale to dopiero początek. Te pieniądze trzeba umiejętnie inwestować, z jednej strony zyskownie, z drugiej rozwijając nowe technologie.

    Rozwój nowych technologii to jednak nie tylko pieniądze, ale także zaplecze naukowe. Polska nie ma liczącego się zaplecza naukowego. Stało się tak, ponieważ od zawsze obowiązywała selekcja negatywna - na uczelniach pozostali przede wszystkim nie ci najzdolniejsi, tylko ci, którzy nie mieli na siebie pomysłu po studiach. Odziedziczona po PRLu nepotyczna struktura, systemowa kradzież praw intelektualnych (docenci dopisujący się do każdej publikacji prawem miejsca w hierarchii, dążący do wymarzonej, profesorskiej emerytury i zdobywających granty na badania najlepiej takie, które już dawno w świecie przeprowadzono, których wyniki są znane - tak jest bezpieczniej) i uzależnienie przychodów uczelni nie od jakości nauczania, jej miejsca w europejskich i światowych rankingach, tylko od ilości "wyprodukowanych" absolwentów - to wszystko powoduje, że nauczanie wyższe w Polsce stoi na niewysokim poziomie, a często jest fikcją - zwłaszcza w zakresie nauk "humanistycznych". A i te "nauki humanistyczne" przeżarte są tandetną filozofią framcuską połowy ubiegłego wieku i pszennoburaczaną dialektyką Gramcsiego i jemu podobnych.

    Promowanie tandety - to jest polska specjalność. Dziś widzimy to w działaniach PiSu, w doborze ludzi - miernych idiotów, niekiedy wręcz gnojków, którzy mają wszakże najważniejszą zaletę - są wierni i lojalni. Największy bowiem tępak dostrzega granice swojej tępoty i to mu służy za kompas.

    Bez zmiany tego nastawienia, bez zwalczenia tej ruskiej infekcji, spuścizny po carskim systemie urzędniczym, Polacy nie są w stanie odbudować Ojczyzny. Musimy wygnać z siebie ruskiego, wypalić go, być sobą - mamy być weseli nawet gdy śmierć w oczy patrzy, dumni i kochający bliźniego. Co to oznacza? To oznacza, że jeśli widzimy kogoś zdolniejszego od siebie, to szanujemy to i nie próbujemy go ściągnąć do poziomu, zadeptać. Ale to również oznacza, że jeśli jesteśmy w czymś naprawdę świetni, to pozostajemy skromni i życzliwi, znając swoją wartość, ale pamiętając o bliźnim. I znów - nie ożna tego osiągnąć bez wymiaru symbolicznego, bez oddania hołdu Suchowolcowi, Popiełuszce. Hołdu w postaci prawdy - nie kwiatów pod pomnikiem i wzniosłych słów.

    Dopiero wtedy możemy budować armię, wyznaczać kierunki w technologii wojskowej i użytkowej, kiedy wyżej opisanego chłoniaka usuniemy. I krótko już - nie możemy pomysłów zbrojeniowych wyłącznie małpować! Trzeba mieć swoje pomysły i wdrożenia nowatorskich rodzajów broni, nowatorskich strategii.

    Wtedy Rosja nie będzie nam straszna. To ona będzie nas się bać.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ten człowiek,którego niedawno wspomniał Gospodarz bloga wolności(& @ES),a raczej los jego i jego żony...Nikt i nic nie jest w stanie przekonać mnie do krytyki d-cy żołnierzy uwalniających więźniów niemieckiego KL Dachau.Jest taki artykuł w necie w wikipedycznej biografii tego człowieka,są różne inne publikacje na jego temat i np. na temat "Spinacza".Robiąc przeskok w czasie do roku 2016 uważam pytanie o to,kto/jak/czym gra obecnie (nie tylko służbowo) na wyeliminowanie >>polskiego generała<< w imię kontynuowania russkich "biznesów" i utrzymywania "pokojowego współżycia z diabłami" za wielce sugestywne ostrzeżenie.Podobne ostrzeżenia (z różnych stron) całkiem zignorowano przed 100410 ulegając np.lobby grającemu na wyeliminowanie ówczesnego wiceszefa BBNu.

    OdpowiedzUsuń
  36. Szanowni Państwo,

    byłem dziś świadkiem hańby - ludzie zapomnieli, że dziś 17 września. Byłem przy tablicy upamiętniającej "Wszystkich tych, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość Ojczyzny".
    Nikt z mieszkańców, włodarzy, organizacji "patriotycznych" nie pamiętał o zapaleniu choćby jednego znicza. Nie wymagam kwiatów. Wśród tysięcy ludzi zabrakło choćby jednego, który okazałby, że pamięta.

    O przyczynach, które doprowadziły do takich sytuacji (vide tweet Gospodarza), Nasz Aleksander pisze od dawna. Obawiam się, że moje miasto nie było dziś odosobnione w takim haniebnym "upamiętnieniu" 17 września.

    Dziękuję Gospodarzowi za "zmuszenie" do zadawania pytań: dlaczego władza z patriotyzmem na ustach NIE podejmuje pewnych działań?

    Ważniejsze jest to, czego nie robią i ustalenie przyczyn zaniechań, niż epatowanie tym, co robią.

    Dziękuję Panie Gospodarzu, dziękuję Szanowni Komentatorzy.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska2,

      Mnie także towarzyszyła dziś smutna refleksja. Ponieważ ten rząd nie odważył się zorganizować oficjalnych uroczystości państwowych, a ten prezydent miał inne, niecierpiące zwłoki zajęcia, ponieważ te "wolne media" nie otrzymały partyjnego nakazu, a "odzyskane" telewizje i radia nie mogły nagłośnić patriotycznych gawęd pana prezydenta - rocznica napaści sowieckiej przeszła bez większego echa.
      Po raz kolejny - nad prawdą zatriumfowała polityka małych demiurgów.
      Dlatego napisałem, że gdyby nie głos Antoniego Macierewicza, Polacy nie usłyszeliby od rządzących o rocznicy sowieckiej agresji.
      Tylko szef MON był dziś głosem narodowej pamięci i reprezentantem "zdradzonych o świcie".

      Dziękuję Panu i pozdrawiam

      Usuń

    2. 17 IX

      Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
      a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
      nie rozstąpi się w przepaść

      Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
      rycerze śpiący w górach będą spali dalej
      więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu

      Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
      śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
      będą czyścili swoje muzealne bronie
      przysięgali na ptaka i na dwa kolory

      A potem tak jak zawsze - łuny i wybuchy
      malowani chłopcy bezsenni dowódcy
      plecaki pełne klęski rude pola chwały
      krzepiąca wiedza że jesteśmy - sami


      Usuń
  37. Przemek Łośko,

    Dziękuję Panu za wyśmienity tekst. Wart osobnej publikacji i szerokiej dyskusji. Szczególnie podoba mi się teza o strategii dominacji w Europie Środkowej, o potrzebie integracji strefy naszych historycznych wpływów. Takie kategorie myślenia są dziś całkowicie obce klasie politycznej III RP, ale też nieznane naszym rodakom.
    Nie ma realizmu wykutego z doświadczeń historii, który nakazywałby budować państwowość w oparciu o własną, polską drogę. Bez oglądania na Wschód i na Zachód, bez liczenia na zachodnioeuropejskie gwarancje i „procesy integracji”. Jeśli nasi rodacy ze wzruszeniem ramion przyjmują takie wizje - zawdzięczamy to ludziom, którzy przez dziesięciolecia zabijali w nas dumę z polskości i wmówili Polakom, że tylko zależność od sąsiadów oraz kultywowanie mitologii "niepodważalnych sojuszy" pozwoli zachować szczątki państwowości.
    Muszę natomiast przyznać, że nieco odmiennie widziałbym narzędzia niezbędne do budowania wolnej Rzeczpospolitej.
    Z trzech, wymienionych przez Pana: tolerancja kulturowa, ekonomiczna supremacja oraz nowatorskie siły zbrojne, zgadzam się z dwoma ostatnimi. To natomiast, co definiuje Pan jako wartości wykraczające poza tradycję narodowo-chrześcijańską, postrzegałbym jako zagrożenie dla słabej, wpływowej i pozbawione więzów społeczności.
    Ma Pan rację odwołując się do dziejów I Rzeczpospolitej, ale obawiam się, że tak prosta analogia nie uwzględnia rzeczy fundamentalnej. Dziś bowiem tworzymy społeczność zarażoną wirusem komunistycznej dżumy - pięćdziesięciu lat sowieckiej okupacji i trzydziestu systemowej indoktrynacji. W takiej społeczności dominuje mentalność niewolnicza, podobna tej, którą zaszczepiano ludom podbitym przez kolonizatorów, gdzie byle błyskotki i używki miały nadawać status cywilizacyjny i świadczyć o poziomie kulturowym.
    Tysiące zabobonnych kompleksów, jakie odczuwamy wobec ludzi Zachodu (przodują w tym żurnaliści i politycy), jest dowodem skuteczności działań kolonizacyjnych.
    Nasze aspiracje narodowe sprowadzono do „kilku pojęć jak cepy”- wiary w sojusze i „dobrosąsiedzkie relacje”, w dogmat integracji europejskiej i prymat spokoju nad wolnością. Przetrącono nam narodowy kręgosłup i zerwano więzi, które łączyły pokolenia Polaków na przestrzeni stuleci. Wbrew temu, co mówią nam szalbierze polityczni – nie jesteśmy mądrym społeczeństwem i nie stanowimy silnego narodu. Dopiero mamy szansę go stworzyć.
    Jeśli tak zdefiniujemy nasz stan, tolerancja kulturowa nie będzie narzędziem budowania polskiej siły, lecz kolejnym, dezintegrującym czynnikiem. I nie dlatego, że jest czymś złym, ale z tej przyczyny, że polskie społeczeństwo nie jest gotowe sprostać takiemu wyzwaniu. By praktykować tolerancję kulturową, trzeba wpierw posiadać kulturę narodową. Trzeba ją znać, pielęgnować, przekazywać pokoleniom. To, czym dziś mieni się tolerancja, nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla inności. Dość zobaczyć, czym stają się dla nas „trendy europejskie”, każda najgłupsza „ideologia” i pozbawiona sensu myśl i jak ogromne spustoszenie czynią one w umysłach młodych Polaków.
    To, czym dziś mieni się kultura narodowa, jest ponurym konglomeratem polskości i komunizmu, wykorzenionym i zatrutym źródłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd.

      Pan definiuje ową tolerancję kulturową, jako „solidarność, równość, uczciwość, sprawiedliwość, poszanowanie odmiennej duchowości i odmiennego obyczaju. Wszystkie są oparte na prawdzie i na miłości bliźniego.”
      Proszę jednak zauważyć – skąd wzięły się te wartości i dlaczego I Rzeczpospolitą możemy stawiać za historyczny wzorzec? Gdzie i jak Polacy nauczyli się żyć w harmonii z Litwinami, Ukraińcami, Żydami?
      Znajduję tylko jeden generator i tylko jedną siłę sprawczą – chrześcijaństwo. Pomysłem na wielkość Polski, był chrzest Mieszka I. Od tej chwili nikt nie wymyśli innego fundamentu polskiej siły i nikt nie znajdzie innej drogi.
      To nie jest kwestia „etykiety”, ale najgłębszego, żywego i prawdziwego źródła polskości.
      Społeczność zarażona komunistyczną dżumą, nie powinna być wystawiona na inne infekcje.
      Dlatego budowę naszej wielkości trzeba rozpocząć od odtworzenia autentycznej wspólnoty narodowej, od wskazania i nazwania tego, co czyni nas Polakami. Potrzeba wyraźnej definicji słowa -„My”, – jako wartości porządkującej i chroniącej nasz świat. Dopóki nie wiemy, kim jesteśmy „My”, dopóki tworzymy niezidentyfikowane zbiorowisko Polaków i apatrydów i nie potrafimy uwolnić się z zabójczego związku – nie będziemy narodem. A tylko na takich więzach można stworzyć prawdziwą wielkość – w wymiarze państwowym, ekonomicznym i militarnym.


      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. To prawda, że duchowo jesteśmy w tym miejscu osi czasu, w którym byliśmy w roku 1989. A może nawet powróciliśmy do lat 70-tych, tyle, że miejsce Związku Sowieckiego zajęła Unia Europejska. Tyle, że stachanowską wykładnię człowieczeństwa zastąpił festiwal gadżetów, subkultur, konwencji (przywołałem cytat z własnego wiersza, pisanego pod maską, czy też osobowością, która chwilowo wybrała się na duchową emigrację: http://pl.hum.poezja.narkive.com/GFxSahHl/w-cieniu-rozwidlaj-cych-si-drzew)

      Rozmiar okienka na odpowiedź, świadomość, że sesja dla piszącego zaraz się zamknie, wreszcie emocja towarzysząca pisaniui powodują niekiedy skróty myślowe. I tak wartości chrześcijańskie padły w mojej wczesniejszej wypowiedzi ofiarą takiego skrótu myślowego.

      Tak, Polacy powinni powrócić i opierać się na wartościach chrześcijańskich, tych, które im towarzyszyły przez tysiąc lat. Jednak, kiedy te wartości znów się w Polakach ukorzenią, powinniśmy jako naród być otwarci na światopogląd religijny Białorusinów, Ukraińców. Otwarci, to znaczy, że nie musimy tego światopoglądu przyjmować, ale możemy go traktować z należytym szacunkiem, szczególnie dlatego, że zbudowany jest na tych samych wartościach.

      Budując państwo dominujace w Ęuropie Środkowej nie powinniśmy zmuszać Białorusinów i Ukraińców do przyjmowania polskiego języka i polskiej religii - to miałem na myśli. Możemy i powinniśmy budować Rzeczpospolitą Czterech Narodów w taki sposób, aby zachowując w niej decydujący wpływ dać jej wspólny i podzielany przez Cztery Narody Kodeks Wartości oraz Kodeks Kulturowy.

      Zdaję sobie sprawę, że to ogromne zadanie, nie na 20 lat, i z pewnością donioslejsze niż na 50 lat. Ale takie właśnie zadania, w moim odczuciu, powinny sobie stawiać narody wielkie, zdolne do misji cywilizacyjnej.

      Czy chemy być wielkim narodem? Ja chcę tego bardzo. Czego inni chcą, nie wiem, ale chcę spróbować przekonać ich do takiej wizji Rzeczpospolitej - solidarnej, sprawiedliwej, szanującej się wzajemnie.

      Potrzeba wyraźnej definicji słowa "My". Z tym się zgadzam. Jest to bardzo trudne, bo partie polityczne chcą narzucać Polakom definicje, służące wyłącznie ich politycznym celom, a niekiedy celom ich mocodawców. Z tego powodu oparcie definicji "My" na wartościach chrześcijańskich ma głęboki sens, ale wymaga stałego i edukacyjnego komentarza, a także ustanowienia prymatu solidarności i sprawiedliwości ponad kwestiami religijnymi - w taki sposób, ze każdy członek społeczności widzi i jest pewien, iż może oczekiwać realnej, praktycznej solidarności i sprawiedliwości oraz poszanowania wyznawanych wartości.

      Pisaliśmy o tym już wcześniej - cała Europa zarzuciła praktykowanie sprawiedliwości na rzecz praktykowania prawa. Jest ta największa duchowa zbrodnia jaką wyrządziła ludzkość sama sobie. Przełożyła się na dzisiejszy, wszechogarniający stan pomieszania dobrego i złego. Na krańcowy merkantylizm w miedzyludzkich relacjach, na umiłowanie oszustwa i wyzysku. Rzeczpospolita Czterech Narodów musi wyjść z tego kręgu niszczenia podstawowej duchowości człowieka. A jej obywatele muszą mieć tego świadomość, podzielać te wartości i walczyć o nie słowem i czynem, zachowując przy tym zrozumienie dla ludzkiego upadku, dla ludzkich ułomności, dla ludzkiej odmienności.

      Dlatego ważne jest, aby tak prezentować wartości, które są nam bliskie, żeby były również bliskie innym sąsiadującym z nami narodom teraz i za sto lat.


      Usuń
    3. Panie Przemku,

      Cieszę się, że to moje jedyne "zastrzeżenie" do Pańskiego wyśmienitego wywodu, zostało właściwie odczytane.
      "Powinniśmy budować Rzeczpospolitą Czterech Narodów w taki sposób, aby zachowując w niej decydujący wpływ dać jej wspólny i podzielany przez Cztery Narody Kodeks Wartości oraz Kodeks Kulturowy."
      To jest credo, które i ja podzielam. Chciałbym jedynie podkreślić, że droga do budowania takiej Rzeczpospolitej musi być poprzedzona pracą nad odtworzeniem (one nigdy nie zanikły) więzi narodowych. Póki sami nie czujemy się narodem, nie możemy tworzyć wspólnego czterem narodom, Kodeksu Kulturowego.

      Usuń
  38. Kończy się dzień 17.września 2016r. Co mnie przyniósł ten dzień? Rozczarowania.Rozczarowanie 1):pokłosie nierozpoznania przez "dobrą zmianę" gry funkcjonariusza wrogiego reżimu CCCPbis [https://fakty.interia.pl/raporty/raport-lech-kaczynski-nie-zyje/aktualnosci/news-rosyjski-ambasador-w-polsce-nie-prosilem-o-materialy-smolens,nId,2276644].Rozczarowanie 2) rozdzielaniem dat 1.09.-17.09.1939r,które łączy przecież w oczywisty sposób wspólny pakt niemiecko-rosyjski. Oczywiste,że są tacy,którzy taką okoliczność dostrzegają,np.patriota z Gdańska [https://twitter.com/obibok_poland/status/777240605026058241],który również słusznie zwraca uwagę na wykorzystywanie tego rodzaju rocznic na uwiarygodnianie się "burłaków".Rozczarowanie 3) jest związane z brakiem docenienia bł.ks.Jerzego w oficjalnym komunikacie,którego Gospodarz bloga wolności ze wszech miar słusznie prosił o wstawiennictwo [http://mon.gov.pl/aktualnosci/artykul/najnowsze/77-rocznica-agresji-sowieckiej-na-polske-y/2016-09-17];jeżeli wymienia się nazwiska "Ojca" Gurgacza,ks.S.Niedzielaka i ks.Zycha i pomija nazwisko bł.ks.Jerzego Popiełuszki klasyfikując go zapewne zaledwie do "innych księży męczenników (...)",to oznacza dla mnie co najmniej błąd anonimowego autora tego oficjalnego komunikatu MON. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  39. 1. Rosja to nie osądzony bandyta, agresor – takie twierdzenie jest prawdziwe. A jeśli tak, to twierdzenie odwrotne jest kłamstwem i ten kto mówi o Rosji inaczej jest kłamcą.
    To wydaje się proste.
    A jednak taki PAD, Episkopat, a również papież, wręcz stają na głowie by mówić o Rosji inaczej.
    Mówić o Rosji, że to kraj miłujący pokój, wolność, sprawiedliwość się po prostu nie da bo takie stwierdzenia są tak niedorzeczne, że brzmią wyłącznie jak kpina. Więc trwa to diabelskie zamazanie pomiędzy tak a nie. Politycy nazywają to np. elastycznością, partnerstwem, Kościół pojednaniem, a np. Narodowcy muszą bredzić, o ruskiej asertywności, że ”umem nie pajmiosz, mistyka łączy się z brutalnością”, itp.

    2. Kraje Europy środkowo wschodniej, nawet podświadomie, chciałyby się uwolnić od wpływów Rosji, w głębi duszy również takie Węgry i Słowacja.
    Odniosłem wrażenie, że po wygranej PiSu spoglądali na Warszawę, przypominają sobie to coś co zaczynało się wykluwać gdy politykę regionu kreował Lech Kaczyński, przyjeżdżają a tu…
    PAD i Szydło.
    Podświadomie musieli uznać iż nie pojawiła się odpowiednia alternatywa dla regionu jak tylko dotychczasowe „niedrażnienie Rosji”.


    P.S. Nie mam siły bronić min. Macierewicza za promocję jego współpracownika, kredyt wyczerpał przy Jannigerze. Ja rozumiem, przysłowiowi harcerze, opcja zerowa, itp. Ale jak czytam, że ten Misiewicz, oprócz złotego medalu, stołka w PGZ to był też w radzie nadzorczej jakiejś Energi to dla tzw. zwykłego człowieka taka sekwencja to jest zwykła bezczelność a nie ideowość. I nie ważne kto to powie, czy Beatka w TVNie czy jakiś Palikot w Polsacie
    Nawet żeby prowadzić aptekę (dziwny biznesowy hit w Polsce) trzeba być magistrem farmacji dlatego zamiast się uczyć najlepiej pójść w politykę. Taki z tego morał.

    OdpowiedzUsuń
  40. Marcin Ís,

    Istotą polityki rosyjskiej jest agresja i pasożytnictwo. To największy pasożyt ludzkości, niezdolny do wytworzenia żadnej wartości, idei, żadnego dobra.
    Ta immanentna cecha rosyjskiej obecności w świecie najpełniej potwierdza nazwę nadaną Sowietom przez Reagana– „imperium zła”.
    Jak zło nie może wytworzyć żadnego bytu i nie jest w stanie przekroczyć granicy nicości, tak Rosja nie wnosi w nasze dzieje żadnego dobra, postępu i myśli.
    Trwanie Rosji opiera się wyłącznie na eksploatacji dorobku światowego, na wyzysku cudzych idei, technologii i dóbr. To państwo istnieje tylko poprzez negację dobra i wykorzystywanie ludzkich słabości i ograniczeń.
    Nie potrafiąc wykreować żadnej jakości, skazane jest na rolę światowego pasożyta. Dlatego musi być agresorem, bo pozbawione cech ekspansywnych nie byłoby w stanie przetrwać nawet dekady.
    Pytanie, – dlaczego Kościół, Zachód czy nasi umiłowani przywódcy, nie chcą widzieć Rosji w jej prawdziwym wymiarze, jest pytaniem o przyczynę upadku zachodniej cywilizacji. Trafnie nazwał Pan to „diabelskim zamazaniem”, bo tylko zło czerpie korzyści z niedostrzegania jego obecności i natury. Kościół praktykuje to zamazanie od czasu II Soboru Watykańskiego.
    Franciszek, ( o czym media raczej nie informują) cały czas utrzymuje bardzo ożywione kontakty z funkcjonariuszami putinowskiej Cerkwii. Tylko w tym miesiącu przyjął na długiej audiencji metropolitę Hilariona (jest to tzw. przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, – czyli szef cerkiewnego MSZ, a ściśle, osoba utrzymująca kontakty z agenturą Kremla). Hilarion spotkał się także z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej, kardynałem Pietro Parolinim i odbył z nim dłuższą pogawędkę. Podczas obu spotkań rozmawiano głównie o Ukrainie i Syrii oraz o pogłębieniu współpracy w ramach tzw. wspólnej grupy roboczej. Obecnie (od 15 do 22 września) odbywa się XIV sesja plenarna Komisji Wspólnej ds Dialogu Teologicznego między Kościołem Prawosławnym a Kościołem Rzymskokatolickim.

    Nie jestem przekonany, czy państwa byłego Bloku Wschodniego mogły patrzeć z nadzieją na efekty „dobrej zmiany”. W zakresie relacji z Rosją, polityka PiS niczym nie różni się od dogmatyki III RP (współpraca, niedrażnienie, brak inicjatyw) i nie może doprowadzić do żadnego przesilenia.
    Znamy poglądy pana prezydenta na temat Rosji – jest to „przede wszystkim sąsiad i partner specyficzny” oraz mocno wyrażoną deklarację - „absolutnie nie uważam, aby Rosja była naszym wrogiem”. Pani premier nie ma żadnych ocen w tej kwestii, zaś szef MSZ więcej dba o brodę i konserwację agentury w resorcie niż chciałby prowadzić politykę wobec Rosji.

    Co zaś tyczy Pańskich opinii na temat współpracowników ministra Macierewicza, skomentuję krótko: dałby Bóg, żeby MON miał takich doradców, jak młody Edmund Janniger i takich ludzi w spółkach zbrojeniowych, jak Bartłomiej Misiewicz.
    Jeśli po trzech dekadach III RP nie dostrzegł Pan, że wiek, doświadczenie i tytuły naukowe, nie są tu żadnym wyznacznikiem kompetencji, mądrości czy zasad, radzę zdobyć się na refleksję nad tym zagadnieniem.
    Już w latach 2006-2007 zarzucano Antoniemu Macierewiczowi, że obsadza służby „harcerzami i dziennikarzami”. I bardzo dobrze robił, bo każdy z nich miał więcej rozumu i zdolności niźli peerelowskie „asy” razem wzięte. Każdy też prezentował poziom etyczny i intelektualny, jaki niedostępny jest dla większości „elit” III RP. Tylko ludzie młodzi i ideowi, o otwartych głowach i szerokich horyzontach mogą wykonywać dobrą robotę dla Polski.
    Proszę więc nie kierować się propagandowym szumem i nie oceniać takich postaci poprzez pryzmat prymitywnych analogii. Minister Macierewicz miał prawo mianować szefa gabinetu politycznego swoim reprezentantem w spółkach podległych MON. Nie nastąpiło tu żadne naruszenia prawa ani dobrych obyczajów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie podzielam Pana opinię dotyczącą Rosji, Panie Aleksandrze. Rosja uformowała państwo na bazie nihilizmu, sadystycznej zbrodni i pogardzie do wszystkiego co ludzkie.

      Jeśli ktokolwiek zarzuca Macierewiczowi konszachty z Rosją to trzeba mieć pełną świadomość, że właśnie ów ktoś jest całkowicie podporządkowany rosyjskiej agenturze. Prymitywna prowokacja, którą należy jednak wyjaśnić do końca - przesłuchać tych, którzy rzucają oskarżenia, w razie potrzeby izolować i wymusić informacje o tym, kto jest ich mocodawcą. Mocodawców zatrzymać i przesłuchać. Jeśli są Rosjanami, w szczególności zatrzymać i przesłuchać.

      Macierewicz ma nosa do ludzi. Poza tym, to właśnie wiek Janningera i Misiewicza jest gwarancją, że nie są uwikłani, że są idealistami, że służą sprawie polskiej - Macierewicz, to jedyny minister obecnego rządu, co do którego nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest całkowicie uczciwy, niepodatny i ma cechy męża stanu. Jeśli jego młodym doradcom/zastępcom brakuje niekiedy wiedzy i życiowego doświadczenia, to z pewnością nie brakuje im pokory i dobrej wiary, a to wystarczy do porządnego wypełniania obowiązków przy wsparciu szefa MON.

      Usuń
    2. Panie Przemku,

      Dziękuję za ważne dopowiedzenie. Zarzut agenturalności wobec Antoniego Macierewicza, może postawić tylko debil lub wróg Polski. Nie znam innej interpretacji.
      Jeśli chodzi o kombinacje wymierzone w MON i osobę ministra, trwają one od wielu miesięcy i są jednym z kluczowych elementów wojny hybrydowej.Pisałem o tym wyraźnie w kilku tekstach.
      Ponieważ PiS nie tylko nie chce dostrzec znamion takiej wojny, ale boi się nazywać rzeczy po imieniu i nie zamierza zadbać o nasze bezpieczeństwo, kombinacje będą kontynuowane, a ich efekty będą zatruwały umysły Polaków.
      Proszę zauważyć, że jednym z największych zwycięstw ruskiej propagandy, jest teza, jakoby minister Macierewicz był osobą "kontrowersyjną" i powinien być "ukrywany" przez PiS.
      Taką brednię otwarcie głosi wielu żurnalistów i podziela większość "prawicowego" elektoratu. Łatwo wmówiono Polakom, że konsekwencja, siła i determinacja są czymś negatywnym, a ich stosowanie w polityce prowadzi do zgubnych konfliktów i sporów.
      Wykorzystano tu fundamentalny rys niewolnictwa III RP, a mianowicie przekonanie, że spokój (jakkolwiek pojmowany) jest wartością nadrzędną, dominującą nad prawdą i dążeniem do wolności. Ten zatem, kto burzy ów mityczny spokój i wywołuje wściekłe reakcje szumowin i agentury, musi być postrzegany jako postać niewygodna, problematyczna i "kontrowersyjna".

      Usuń
  41. Dla kogo ma być przeznaczona nowość informacji dot.100410, opisywanych wcześniej m.in.w książce E.Klicha [https://www.mon.gov.pl/aktualnosci/artykul/komisja-smolenska/komunikat-mon-92016-09-18].Nie,taki "PO-PiS" to nie jest dobra informacja,gdyż winni po "polskiej" stronie funkcjonariusze komorry użyją tego jako swojego rodzaju alibi pt."widzicie-nic nie mogliśmy zrobić".A mogli-niepawdaż? Tak samo obecna "dobra zmiana" rządząca mogła już rok temu wykonać obowiązek śledczy,jakim jest wykonanie sekcji wszystkich 96 ofiar.Może też wydać nakaz zabezpieczenia "świadków" w miejscu strzeżonego odosobnienia.Robi to "dobra zmiana",skoro nie zawsze potrafi doprowadzić na rozprawę podsądnego Arabskiego? PS: Czy ma się po raz niewiadomo który udowadniać,że "reformowanie" eurokołchozu w eurokołchoz-bis jest błędem ze strony obecnej władzy podobnym w swych skutkach do błędu wdrażania koncepcji hanzeatyckiej i "nowojedwabnej"? Czy może należy być rezonatorem "zgód i pojednań" z okazji "wyborczej" elekcji reżimu terrorystów państwowych putina/cyryla/kadyrowa przy akompaniamencie popiskujących eurokołchozowych obserwatorów? Już od osławionej konferencji w Krynicy tzw.świat wartości demokratycznych hipokrytów i świętoszków robi wszystko,by nie nazwać po imieniu russkiego imperium zła reżimem terrorystów państwowych PCK.I to nawet przy okazji komentowania terroryzmu w zw. z niedawnymi zamachami w USA.Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  42. Aleksander Ścios & All

    Nie wiem jak u Państwa, ale we mnie jakoś coraz mniej radości i optymizmu, kiedy tak - za wieszczem - patrzę na Ojczyznę biedną i na to, co z niej przez rok uczynili ptacy małego lotu.

    Sir Alexander zadał nam na najbliższe dni (patrz: wyróżniony post z prawej ramki, przedtem był o ks. Jerzym) swój tekst "DLACZEGO NUDIS VERBIS" - też akurat niemal sprzed roku, a ja go właśnie przeczytałam.

    Ileż jeszcze było w nas wtedy (ostrożnej) nadziei. Pomimo wszystko! Ale już wkradały się niedobre przeczucia.

    W swoim komentarzu z 29 lipca 2015 ze smutkiem przytaczałam wywiad pani Marii Szonert-Biniendy pt."Mejle mające zdyskredytować męża mały źródło w rosyjskiej ambasadzie w Warszawie". KLIK

    I kiedy dzisiaj* dowiaduję się, że ruski ambasador - chyba nawet ten sam, co przed rokiem - był zaproszony do polskiej telewizji PUBLICZNEJ (aspirującej do bycia TV Narodową) - do programu "Warto rozmawiać"** i tam sobie drwił w żywe oczy zarówno z katastrofy jak i ze śledztwa smoleńskiego - to się we mnie wszystko burzy i buntuje! Już tak nisko upadliśmy, żeby z katem rozmawiać i o "opinie" o ruskiej zbrodni pytać? Bo "warto"???

    Gównojady!

    Linkuję streszczenie "wP" oraz nagranie całego programu, ale daję słowo, że ani myślę go oglądać. Byłoby to poniżej mojej godności.

    http://wpolityce.pl/polityka/308487-ostra-dyskusja-pospieszalskiego-z-rosyjskim-ambasadorem-andriejew-powoluje-sie-na-autorytet-laska-przyczyny-1004-sa-wyjasnione

    http://vod.tvp.pl/26692477/15092016


    Pozdrawiam Pana Aleksandra i wszystkich czytelników & komentujących

    ________________________________________________________


    * przez parę dni nie było mnie w internecie
    ** zawsze tego szczerze nie znosiłam, z prowadzącym włącznie

    OdpowiedzUsuń
  43. ???

    Jednego (Edmund Janniger) zaszczuli. Czy zaszczują drugiego?

    http://telewizjarepublika.pl/misiewicz-prosi-o-zawieszenie-w-funkcjach-w-mon-macierewicz-przychylil-sie-do-jego-wniosku,38161.html

    Bardzo prawdopodobne, skoro już nie hejterzy z V kolumny (jak w w przypadku Edmunda), ale "aspirujący" poseł PiS, zresztą ulubieniec kobiety-premier KLIK na takie "żarty" sobie u braci Karnowskich pozwala...

    http://wpolityce.pl/polityka/308846-kim-pan-jest-panie-petru-misiewiczem-balcerowicza

    OdpowiedzUsuń

  44. TO W KOŃCU UJAWNIĄ, CZY NIE UJAWNIĄ?

    Komunikat Kolegium IPN - 19 września 2016

    19 września 2016 r. odbyło się posiedzenie Kolegium IPN poświęcone ocenie kryteriów nadawania klauzul tajności w ramach przeglądu dokumentów znajdujących się w wyodrębnionym, tajnym zbiorze w archiwum IPN, o którym mowa w art. 19 ustawy z dnia 29 kwietnia 2016 r. o zmianie ustawy o IPN - KŚZpNP oraz niektórych innych ustaw.

    W spotkaniu uczestniczyli: Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej, Mariusz Kamiński – minister koordynator służb specjalnych, członek Rady Ministrów, prof. Piotr Pogonowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Tomasz Zdzikot, podsekretarz stanu MSWiA oraz gen. bryg. Straży Granicznej Jacek Bajger, zastępca komendanta głównego Straży Granicznej, płk Krzysztof Gawęda, dyrektor Biura Ochrony Informacji Komendy Głównej Straży Granicznej, ppłk Piotr Rosłaniec, naczelnik Wydziału Ewidencji i Przetwarzania Danych Zarządu Operacyjno-Śledczego KG SG.

    Ze strony Instytutu obok członków Kolegium* uczestniczyli dr Jarosław Szarek – prezes IPN, zastępcy prezesa dr hab. Krzysztof Szwagrzyk oraz dr Mateusz Szpytma, a także dr Marcin Stefaniak , dyrektor generalny IPN.

    W trakcie spotkania omówiono zasady związane z przeglądem byłego zbioru wyodrębnionego.

    Do 31 marca 2017 r. zakończony zostanie przegląd materiałów byłego zbioru wyodrębnionego IPN. Prezes IPN zgodnie z art. 19 ust 2 zastrzega sobie prawo nadania klauzuli tajności i zapewnienia warunków ochrony dokumentów niejawnych.

    https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/36486,Komunikat-Kolegium-IPN-19-wrzesnia-2016.html

    * [skład Kolegium - dop.mój]

    dr hab. Sławomir Cenckiewicz – Zastępca Przewodnczącego Kolegium IPN
    prof. dr hab. Jan Draus – Przewodniczący Kolegium IPN
    prof. dr hab. Piotr Franaszek
    prof. dr hab. Józef Marecki
    prof. dr hab. Andrzej Nowak
    prof. dr hab. Wojciech Polak
    Bronisław Wildstein
    prof. dr hab. Tadeusz Wolsza – Zastępca Przewodniczcego Kolegium IPN
    Krzysztof Wyszkowski

    Trochę inaczej to wygląda na portalu "wPolityce", choć niby nawet zdjęcie to samo...

    "Kierownictwo IPN: Zbiór zastrzeżony zostanie ujawniony najpóźniej 31 marca. "Najważniejsze, by przeciąć peerelowską pępowinę".

    Z punktu widzenia prawa zbiór zastrzeżony nie istnieje, ale może być udostępniony wówczas, gdy służby dokonają tego przeglądu. Termin ustalono na 31 marca 2017 roku - jako dzień zakończenia przeglądu. Od tej daty państwo będą mogli korzystać ze zbioru, który do tej pory był zastrzeżony

    — powiedział Jan Draus, szef kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

    [Kamiński o zbiorze zastrzeżonym i kontroli w spółkach: „Nie pozwolimy, by dochodziło do działań przestępczych” KLIK ]

    Jak mówił, ministrowie przyjęli stanowisko zaprezentowane przez prezesa IPN i zaakceptowali szczegółowe dokumenty dotyczące przeglądu.

    Przegląd trwa - od momentu nowelizacji ustawy. 43% jednej ze służb już przeglądnięto, inne mają więcej niż 40%, ale szczegółów nie pamiętam

    — stwierdził.

    Dr Jarosław Szarek podkreślał, że koniec marca - jako data ujawnienia zbioru zastrzeżonego - w pełni satysfakcjonuje władze Instytutu.

    Najważniejsze, że to wszystko spełnia wolę kierownictwa IPN i ministrów - do oderwania, zerwania z pępowiną peerelowską, ujawnienia wszystkich dokumentów, które sięgają do PRL

    — zaznaczył prezes IPN.

    Ustaliliśmy, że [materiał dot. klauzul tajności] to margines, kwestie dot. infrastruktury wojskowej i cywilnej. (…) Ten zbiór jest stopniowo ujawniany

    — dodał."

    http://wpolityce.pl/polityka/308860-kierownictwo-ipn-zbior-zastrzezony-zostanie-ujawniony-najpozniej-31-marca-najwazniejsze-by-przeciac-peerelowska-pepowine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież już kupili russko-chiński "sznurek" więc to tylko gra w "transparentność częściową" przy pominięciu milczeniem np. aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Czyli dalej chcą kryć esbeków (np.z esbeckiej wojskówki pod egidą wytworzonej dla nich furtki w "deubekizacyjnej" ustawce) organizując różne inscenizacje.A jaki cel w tym mają? "Miękka" kolaboracja dla ochrony kolejnych dealów "geopolitycznych" swojej "dobrozmianowej" komuny z mieżdunarodową komuną.Nie,nie wierzę już tym chińsko-russko-eurokołchozowym fałszywcom i złodziejom.

      Usuń


  45. Wszystko płynie, nic nie trwa, ale niezalezna.pl jak zwykle kradnie Pańskie tweety...

    http://niezalezna.pl/86281-putin-odbudowuje-kgb

    Już by tam oni z własnej woli do Kommiersanta zajrzeli, uhmm... :)

    OdpowiedzUsuń
  46. i jak zawsze wszystko zakończy się wesołym oberkiem

    OdpowiedzUsuń
  47. Pani Urszulo,

    Decyzję Bartłomieja Misiewicza odbieram negatywnie. Choć rozumiem jej podłoże, to nie podzielam przekonania, że wobec bandytów trzeba stosować cywilizowane reguły gry. Nie trzeba, a nawet nie wolno.
    Widzę natomiast, z jaką łatwością propaganda III RP radzi sobie z elektoratem PiS i jak gładko prowadzi grę na najniższych instynktach. Jest więcej niż pewne, że atak na Misiewicza ma przykryć efekty konferencji w sprawie Smoleńska i jest częścią agenturalnej wojny z szefem MON. Obawiam się, że po tym, jak w kombinację włączyła się kobieta-premier i z okienka TVN poczęła „dyscyplinować” ministra, wynik konfrontacji został przesądzony.
    O tym jednak elektorat PiS nawet nie chce słyszeć.

    Sprawa zbioru zastrzeżonego (wolę nazwę „super skrytki Kiszczaka”) ma oczywiście tło polityczne i toczy się wokół niej ciekawa gra.
    Z jednej strony (Krzysztof Wyszkowski) mamy zapewnienia – „Do 30 marca zakończona zostanie cała procedura. Z informacji służb wynika, że połowa pracy została już wykonana, więc możliwe że nastąpi to wcześniej. Z informacji, które można ujawnić, 99 proc. jest uznawanych za gotowe do udostępnienia.”, z drugiej, oświadczenie Mariusza Kamińskiego, – „Jeżeli jednak pojawią się dokumenty, które będą miały wpływ na bezpieczeństwo w dniu dzisiejszym, to nie zostaną ujawnione”.
    Co to oznacza? Ano to, że przez najbliższe pół roku (aż do 30 marca 2017) szefowie służb będą decydowali, które z akt znajdujących się w zbiorze należy ukryć przed wzrokiem Polaków. Dlaczego tak długo? Wątpię, by chodziło o przeszkody biurokratyczne. Raczej o to – co i dlaczego opłaci się ujawnić i jakie rzeczy opłaca się ukryć. Wymaga to czasu, bo przy takim handlu, może warto „podyskutować” z zainteresowanymi?
    Nie rozumiem więc, po co Kamiński oznajmia: „Należy spodziewać się, że w całości ten zbiór zostanie ujawniony i przekazany IPN-owi”, skoro jeszcze przez wiele miesięcy dokumenty będą weryfikowane przez służby?
    I jak można mówić o „pełnym otwarciu zbioru zastrzeżonego”, jeśli nie dowiemy się – jakie informacje zostaną uznane za „mające wpływ na bezpieczeństwo”? Tak naprawdę, ta procedura niczym nie różni się od dotychczasowych praktyk, w których to służby III RP decydowały o utajnieniu najgroźniejszej agentury. I co najważniejsze – nikomu nie musiały się z tego tłumaczyć.

    Jeśli zaś chodzi o bycie „źródłem inspiracji”, to dostrzegłem ciekawą rzecz. Odwiedzający mój blog minister Szeremietiew podzielił się dziś ciekawą refleksją. Nie usłyszeliśmy już o rychłym ataku atomowym na Warszawę ani o bliskiej inwazji na Ukrainę. Ani słowa o potędze militarnej Rosji i zagrożeniu totalną wojną.
    Pan ekspert wyznał natomiast, że jego zdaniem – „Rosja stara się wytworzyć taką koniunkturę, żeby móc to wszystko osiągnąć. Dopóki zachód jest w miarę zjednoczony, mam tu na myśli sankcje po zajęciu przez Rosję Krymu, a Stany uważają, że NATO powinno stać twardo na flance wschodniej to Rosja niewiele może zrobić poza takim irytowaniem nas i innych sąsiadów. Jeżeli nie daj Boże doszłoby do zmiany polityki Niemiec na zostawienie USA, a skierowanie się na wschód i współpraca z Rosją, to jesteśmy znów między tymi dwoma krajami, i to wizja bardzo nieprzyjemna”.
    Padło też niezwykle ciekawe spostrzeżenie – „Nie sądzę, żeby prezydent Putin i jego partia byli bandą samobójców, żeby wchodzić w konflikt nuklearny z USA. Postawienie tarczy antyrakietowej w Polsce w ogóle nie jest dla nas niebezpieczne. Rosjanie uderzając w to uderzyliby w system obrony Stanów Zjednoczonych.”
    http://telewizjarepublika.pl/szeremietiew-nie-sadze-zeby-prezydent-putin-i-jego-partia-byli-banda-samobojcow,38167.html

    Kto ma w pamięci mój obecny tekst i przypomni sobie odpowiedź udzieloną panu Szeremietiewowi 14 września o godz. 12.31,
    https://bezdekretu.blogspot.com/2016/09/o-walce-diaba-z-szatanem.html?showComment=1473849105589#c3615838323252976853
    raczej bez trudu dostrzeże zadziwiającą analogię. Włącznie z passusem o „Putinie samobójcy” i oceną rosyjskiej koniunktury.
    Dlatego bardzo mnie cieszy, że odwiedziny na bezdekretu bywają tak inspirujące.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń

  48. Czyli jak (niemal) zawsze mamy zgodę w tematach, Sir?!

    "Olśnienie" p. Szeremietiewa też wyłapałam, ale nie chciałam dłużej zrzędzić. :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.

      Na TT Sławomira Cenckiewicza - wiceprzewodniczącego kolegium IPN ws dzisiejszego posiedzenia cisza aż dudni. On zawsze był za całkowitym odtajnieniem wszystkiego co wytworzyła "polska" bezpieka (na usługach KGB). Podobnie zresztą jak min. Macierewicz, też obecny na posiedzeniu...

      Usuń
  49. Witam serdecznie Autora i Czytelników.

    Proszę o komentarz do wydarzeń, które miały miejsce według autora poniższego wpisu na Facebook. Wpis dotyczy ćwiczeń Anakonda 2016 i udziału w nim (czy pewnego na 100 procent? - nie wiem) prorosyjskich grup. Zaznaczam, że stoję murem z min. Macierewiczem, ale pewne rzeczy i zbiegi okoliczności wywołują moją niemałą konsternację.

    https://pl-pl.facebook.com/permalink.php?story_fbid=437916889711849&id=218251225011751

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie "zażarło" wystarczająco na facebooku, to tutaj się przyniosło prowokacje "Rosyjskiej V kolumny"?

      Gdyby rzeczywiście było się czytelnikiem tego bloga, powinno się zauważyć, że wsiową wrzutę przerabialiśmy już parę dni temu; wystarczy przeczytać odpowiedź Autora dla Pani Iwony:

      Aleksander Ścios-15 września 2016 22:39

      Usuń
    2. Nie rezonuję celowo "wsiowych wrzut", broń Boże. Przepraszam i postaram się pisać bardziej przemyślane komentarze.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Pani Iwono,

      To akurat wszyscy doskonale wiemy. :) Jest Pani na tym blogu od bardzo dawna i pisze Pani świetne komentarze, które ja np. bardzo lubię. Każdemu może się zdarzyć podążenie fałszywym tropem, ale od czego mamy w końcu A. Ściosa?

      Swoim i sprawdzonym w bojach komentatorom natychmiast pomyłki prostuje, a że czasem kąśliwie? Do tego dawno "się przywykło", prawda? :))

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  50. jeżeli na to co podobno jak mówi P.Drauss ( jest bez rewelacji ) czekaliśmy tyle lat i jeszcze musimy czekać do marca 2017 to na publikację aneksu zapewne kolejne 25 lat ( i też "nie będzie rewelacji")

    OdpowiedzUsuń
  51. "porozumieniu Rosja – USA, w którym Amerykanie zaakceptowali bandycką napaść na Syrię i uznali armię okupanta za „sprzymierzeńca w walce z terroryzmem”. "

    jednak powstaje pytanie: kto jest suwerenem w Syrii-legalnie wybrany rząd syryjski, który korzysta na obecności rosyjskiej czy Amerykanie ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielki poeta o dawnej Syrii.
      Czy tak wiele się zmieniło?


      Powinni się byli zatroszczyć - Konstandinos Kawafis

      No i jestem bez grosza i właściwie bezdomny.
      Antiochia, przeklęte miasto!
      Całą forsę mi zjadło.
      Przeklęte, fatalne miasto – z tym całym słodkim życiem!
      Lecz jestem młody i zdrów. I doskonale znam grekę
      (mam w małym palcu Platona i Arystotelesa,
      znam poetów, retorów – kogo tylko zechcecie).
      Mam też pewne pojęcie o sprawach militarnych
      i liczne znajomości wśród kadry najemników.
      Orientuję się także w dziedzinie administracji.
      Rok temu, sześć miesięcy siedziałem w Aleksandrii
      i sporo wiem – co przydatne – o tamtejszych aferach:
      o knuciu Kakergetesa,
      o jego brudnych sprawkach
      i tym podobnych rzeczach.
      Dlatego też uważam, że jestem w pełni gotów
      służyć temu krajowi – mej ukochanej ojczyźnie,
      mej ukochanej Syrii.
      Cokolwiek każą mi robić, dołożę wszelkich starań,
      by być przydatnym dla kraju. Taka jest moja wola.
      A jeśli mi nie dadzą, stosując te swoje sztuczki –
      wiemy, o kogo chodzi... nazwać ich po imieniu? –
      a jeśli mi nie dadzą, to już nie moja wina.
      Zacznę od Zabinasa.
      Jeżeli ten idiota nie pozna się na mnie, to pójdę
      do jego rywala, Gryposa.
      Jeżeli i ten dureń nie będzie chciał mnie przyjąć,
      to pójdę wprost do Hyrkana.

      Któryś z nich musi mnie wziąć.
      I obojętne mi który;
      i nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia;
      bo każdy z nich tak samo jest szkodliwy dla Syrii.
      Lecz to już nie moja wina – ja jestem kimś przegranym
      i pragnę tylko jakoś wydobyć się z tego dołka.
      To wszechpotężni bogowie powinni się byli zatroszczyć
      i stworzyć jeszcze czwartego – porządnego człowieka.
      Chętnie bym przystał do niego.


      tłum. Antoni Libera

      Usuń
    2. do pana kowalskiego w sprawie Syrii, najpierw musimy odpowiedzieć na pytanie kto uzbroił słynnych nieuzbrjonych cywilów i wszystko będzie jasne

      Usuń
  52. Komuna(komunizm)=grupa wpływu,złożona z ludzi interesu,świadomie i celowo realizujących plan zniszczenia systemów etycznych i społeczno-politycznych w państwach,aż do wrogiego przejęcia władzy politycznej,w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego ,w sposób zapewniający tej grupie przejęcie kontroli nad gospodarką,w celu długotrwałej pasożytniczej eksploatacji jej zasobów materialnych i ludzkich,pod ochroną prawa państwowego i międzynarodowego.Cel wyżej opisany może być osiągany wszelkimi dostępnymi środkami.[koniec cytatu @michael]. Czy autora tej definicji można "oskarżyć" na jej podstawie o rasizm,szowinizm,faszyzm,partyjniactwo,ortodoksję taką czy inną? Nie,nie można,ponieważ komuna to patologia umysłowa bez granic,przysłowiowy sznurek sprzedawany kupującym,na którym sprzedający powiesi kupującego.Inaczej komuna to bezwartościowy i szkodliwy diabeł,z którym handel zawsze kończy się klęską.A przecież raczej nikt normalny nie znosi klęsk.Oczywiście myli się każdy,kto utożsamia "antydiabła" z "wymogiem" pokornego klęczenia niewolnika czekającego na klęskę.Czy antykomuna powinna zawierać sojusze? Oczywiście że tak,symetrycznie do "mieżdunarodnej komuny". Ale nigdy wg. zasady jakiegoś globalnego "świętego graala",co widać dobitnie na przykładzie "sukcesu" okrągłostołowego PRLbis. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  53. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń