Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

poniedziałek, 8 stycznia 2018

WARTO TO ZROBIĆ

Od czasu zdrady jałtańskiej i wepchnięcia Polski pod okupację sowiecką, wspomnienie o Niepodległej II Rzeczpospolitej stało się uciążliwym bagażem. Tak dalece, że w roku 1968 władze okupacyjne dokonały historycznego szalbierstwa i przypadającą wówczas 50 rocznicę odzyskania niepodległości próbowały zastąpić „świętowaniem” półwiecza rezydentury sowieckiej, organizując obchody powstania tzw. Komunistycznej Partii Polski.
Rozpoczęte 11 listopada 1968 roku obrady V Zjazdu PZPR, których gościem honorowym był Leonid Breżniew, potwierdzały okupacyjny status PRL i symbolizowały zamysł niszczenia pamięci o Niepodległej.
W III RP, ten sam zamysł musiał towarzyszyć rządom reżimu PO-PSL, gdy próbowano przekonać Polaków, że narodowe Święto Niepodległości powinno być kojarzone z atmosferą zagrożenia,  prowokacji i represji ze strony służb.
Upłynęło kolejne półwiecze i los sprawił, że 100 rocznicę odzyskania niepodległości zmuszeni są świętować „prawicowi” mitolodzy demokracji oraz wszelkiej maści „georealiści”, którzy w zachowaniu „ładu jałtańskiego” i sukcesji PRL-u, chcą widzieć fundament dzisiejszej państwowości.
Wspomnienie o tradycjach Niepodległej, o ideach nieznanych współczesnym politykom, musi być problemem dla tych, którzy z „wielkiej inscenizacji” roku 1989 wywodzą byt III RP i esbecko-agenturalną kombinację, przedstawiają jako źródło niepodległości.
Spektakl odegrany w latach 1989-1990 wprost nawiązywał do tradycji sfałszowanych wyborów z roku 1947, z których komunistyczni najeźdźcy wywodzili prawo do rządzenia Polakami. W odróżnieniu od tamtego oszustwa, koncepcja powstała przy „okrągłym stole” tworzyła jednak odrębny mit założycielski, oparty na dogmacie „porozumienia” koncesjonowanej „opozycji demokratycznej” z przedstawicielami okupacyjnego reżimu.
III RP symbolizuje więc „nową jakość” w procesie legalizacji komunizmu i nie przypadkowo żaden z namaszczonych przez "elity" mędrców, nie odważy się zmierzyć z pytaniami: kiedyż to doszło do konwalidacji sukcesji komunistycznej w polską państwowość? Jakie wydarzenia i fakty sprawiły, że okupacja, narzucona Polakom siłą i terrorem, zmieniła się w wolne i niepodległe państwo?
Brak krytycznej refleksji nad tworem zwanym III RP sprawia, że od trzech dekad jesteśmy świadkami tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości. Obecne państwo stanowi szczytowy produkt strategii podstępu i dezinformacji, a jednocześnie jest modelowym przykładem przepoczwarzonego komunizmu, który – ku uciesze gawiedzi, przyjął maskę „europejskości” i sznyt pseudo-demokracji. To państwo mogło powstać tylko dlatego, że wmówiono Polakom, iż  komunizm „umarł” i bezpowrotnie znikł z naszej rzeczywistości, równie szybko, jak znikał alkohol z kieliszków opróżnianych w Magdalence.
Polacy mieli uwierzyć, że samozwańcza grupa „reprezentantów narodu” obaliła zbrodniczy reżim i wywalczyła autentyczną niepodległość. Ta wiara, podawana kolejnym pokoleniom jako dogmat historyczny, ma wymiar gigantycznego, antypolskiego kłamstwa.
W rzeczywistości bowiem, to komuniści i ich sukcesorzy stworzyli groźną hybrydę niby-państwowości i obrócili w ruinę nasze marzenia o Niepodległej.
A skoro nakreślona tu wizja jest całkowicie odrzucana, a wręcz zakazana przez „elity polityczne” III RP, skoro „elity” te utrzymują, że żyjemy w państwie suwerennym i demokratycznym, czy nie istnieje obawa, że obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości, staną się kolejnym aktem historycznego szalbierstwa i posłużą do umocnienia antypolskich mitów? 
Obawa tym mocniejsza, że „elity” tego państwa nie mają nic wspólnego z dziedzictwem II Rzeczpospolitej i walką o niepodległość.