Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

piątek, 3 czerwca 2011

NOWY EKRAN – STARE METODY

Służba Bezpieczeństwa może i powinna kreować rożne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie głęboko infiltrować istniejące gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, musza być one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i kierowania ich polityka." – (Czesław Kiszczak na posiedzeniu kierownictwa MSW, luty 1989 r.)
Ta ogólna dyrektywa ostatniego szefa komunistycznej bezpieki, była ściśle przestrzegana przez wszystkie lata budowania III RP i stanowiła jeden z fundamentów patologicznego układu, w którym ludziom megasłużb sowieckich  zagwarantowano wpływy na polskie życie polityczne.

Trzecia siła, czyli dezintegracja

W niemal wszystkich zdarzeniach politycznych na przestrzeni ostatnich lat, nietrudno dostrzec udział osób związanych ze służbami PRL. Począwszy od wystawienia „emigracyjnego guru” Tymińskiego, poprzez kreowanie sieci „prawicowych” partyjek, utworzenie Samoobrony, budowę Platformy Obywatelskiej czy rozbicie AWS-u – mamy do czynienia z działaniami ludzi specsłużb. Wskazanie zdarzeń wolnych od tego rodzaju konotacji byłoby wręcz niemożliwe. 
Nie powinno zatem dziwić, jeśli znajdziemy je również w bieżących projektach osłabienia PiS-u, realizowanych w formie kreowania fałszywych alternatyw – nazywanych „trzecią siłą” bądź „nową prawicą”. Podejmowane na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, wpisują się w szereg podobnych akcji dokonywanych w przeszłości, których wspólnym celem była dezintegracja środowisk prawicowych lub uszczuplenie elektoratu partii zagrażających układowi.   Sposób budowania tych inicjatyw oraz autorament postaci działających zwykle w tle owych „naturalnych procesów politycznych”, pozwalał rozpoznać w nich typowe kombinacje operacyjne z udziałem ludzi peerelowskich służb. Cel operacji 2011 roku jest czytelny: każdy podział, każda fronda wśród przeciwników układu rządzącego zmniejsza szanse na zwycięstwo prawdziwej opozycji i może mieć wpływ na ostateczny wynik wyborczy PiS-u.
W tym kontekście na szczególną uwagę zasługują projekty, które przez nieświadomych odbiorców są kojarzone z prawicą lub identyfikowane jako opozycyjne. Korzystają one z potencjału zaufania społecznego oraz posługują się internetem jako najskuteczniejszym środkiem przekazu. Zastosowana w nich metoda polega na zastąpieniu autentycznej opozycji ludźmi „politycznej alternatywny”, wśród których następnie selekcjonuje się liderów, by wokół nich budować zaplecze wyborcze. Zapewnia to pełną kontrolę ruchów społecznych i stwarza pozory działań żywiołowych, oddolnych.

Polak, Patriota, Humanista

W III RP stosowane są zwykle dwie modyfikacje tego scenariusza. Pierwsza polega na „delegowaniu” w odpowiednim czasie i z odpowiednim przekazem ludzi nowych, nieznanych odbiorcy, którzy posługując się nośnymi, populistycznymi hasłami gromadzą wokół siebie rzeszę wyborców – zwolenników. Tę metodę możemy dostrzec w casusie  Stana Tymińskiego czy Andrzeja Leppera. Druga, polega na organizowaniu ruchów politycznych wokół ludzi znanych, kojarzonych z określonym środowiskiem lub posiadających pewien autorytet. Na tej podstawie organizował partie Andrzej Olechowski, a w wyborach prezydenckich startował gen. Tadeusz Wilecki. W obu modyfikacjach w proces tworzenia „politycznych alternatyw” włączają się osoby z kręgu służb specjalnych lub emerytowani wojskowi, a dla uwiarygodnienia projektu angażuje się postaci z „dobrym nazwiskiem” i konotacjami.
Ten ogólny schemat uzupełniają rozwiązania stosowne do wymogów aktualnej kombinacji operacyjnej. Czasem więc, w celu przyciągnięcia elektoratu  wprowadza się element biznesowy i retorykę liberalną, innym razem gra na uczuciach patriotycznych lub epatuje wyborcę „troską o skrzywdzonych”. W zależności od modyfikacji, mamy więc do czynienia ze środowiskiem KLD-PO, z „partiami prawicowymi” lub z hasłami Samoobrony.
Wszystkie, niemal klasyczne elementy budowania „trzeciej siły”, można odnaleźć w inicjatywie powołania portalu internetowego „Nowy Ekran”. Mamy zatem: bogatego emigranta (jak sam się określa - „Polaka Patriotę Humanistę”), przybywającego na ratunek ojczyźnie, są wyraźne motywy polityczne i biznesowe, kwitnie patriotyczna i „bogoojczyźniana” retoryka oraz populizm poglądów gospodarczych, a nad całością czuwają „prawicowe autorytety”, ludzie ze stowarzyszeń wojskowych i beneficjanci poprzedniego systemu.
Właścicielem Nowego Ekranu jest Ryszard Zbigniew Opara – australijski emigrant i milioner, absolwent Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. W roku 1979 Opara  wyjechał do Wiednia, a na początku 1980 roku znalazł się w Australii. Dorobił się tam majątku, działając w branży usług medycznych. Do Polski zaczął przyjeżdżać w roku 1990.  Pierwsza, polska firma Opary to „Opara ITC” – zajmująca się produkcją krawiecką. Następne: PRIM BR przekształcone w DEGOR Grupa Kapitałowa, a następnie „Eroplaus". Od 2003 r. firmą Degor zarządzali Jerzy Wojciech Klasicki i Barbara Grabowska. W roku 1998 Opara kupił Warszawskie Zakłady Telewizyjne „ELEMIS” S.A., a 3 lata później  przejął kontrolę nad Energomontaż Północ S.A, zostając przewodniczącym rady nadzorczej. Od 2001 był udziałowcem „Elektrimu”. Członek Rotary Club-Sydney i The Warsaw Golf International Club. Po sporach z kierownictwem Elektrimu w 2002 r. wyjechał ponownie do Australii, gdzie nadal prowadził inwestycje w służbie zdrowia. W Polsce Opara zostawił niespłacone pożyczki i kredyt w  Pekao na kwotę około 35 mln zł (dziś z odsetkami wynosi on ok. 80 mln zł). Bank nie tylko próbował odzyskać pieniądze, ale też zawiadomił prokuraturę. W wyniku śledztwa Ryszard Opara był poszukiwany listem gończym, wydanym przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. 2 lipca 2010 został zatrzymany w Polsce i przedstawiono mu zarzut z art. 300 §1 k.k., czyli udaremniania zaspokojenia wierzyciela Miesiąc później Opara złożył w sądzie pozew przeciwko Pekao i CDM  Pekao o ponad 306 mln zł odszkodowania, (za rzekome wprowadzenie w błąd przy zakupie akcji Elektrimu),a w prokuraturze zawiadomienie o oszustwie jakiego mieli dokonać pracownicy tych instytucji. Oparę w sporze z Pekao wspiera Stowarzyszenie Przyjazny Rynek, reprezentujące m.in. przedsiębiorców, którzy czują się poszkodowani przez bank. Na czele stowarzyszenia stoi Jerzy Bielewicz – obecnie redaktor Nowego Ekranu. Podczas nieobecności Opary w Polsce działały tu założone przez niego spółki.  PZM – Sport – sp. z.o.o. została w roku 2004 przekształcona w spółkę OK-KO. Jej prezesem jest obecnie W. Klasicki, a prokurentem Barbara Grabowska. To właśnie OK-KO jest dziś wydawcą Nowego Ekranu.
Celem portalu” – według oświadczenia założycieli -  jest poszukiwanie stanowiska w różnych zagadnieniach, które najlepiej będzie służyło interesom Polski, portal nie kieruje się interesem partyjnym, ani punktem widzenia jednej ideologii”.
Swoją działalność NE zainaugurował jednak obszernym wywiadem z gen. Tadeuszem Wileckim  - absolwentem Akademii Sztabu Generalnego ZSRR, uczestnikiem tzw. obiadu drawskiego, człowiekiem o wyrazistych poglądach i ambicjach politycznych. Obecnie gen. Wilecki jest komendantem głównym stowarzyszenia Pro Milito, które założył wspólnie z   gen. Markiem Dukaczewskim - szefem byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. Wśród założycieli znaleźli się również: gen. Zenon Poznański – absolwent moskiewskiej Akademii im. Woroszyłowa., wiceadmirał Marek Toczek - były dowódca Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, przeniesiony do rezerwy po ujawnieniu, że dopuszczał do zbierania podpisów za prezydencką kandydaturą Lecha Wałęsy, gen. Julian Lewiński – były dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego oraz płk Jan Oczkowski - były szef Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI.
Niektóre z tych osób znalazły się także w gronie założycieli Stowarzyszenia SOWA, zarejestrowanego w styczniu 2010 roku przez oficerów byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. We władzach stowarzyszenia SOWA jak i stowarzyszenia Pro Milito zasiadają: płk Jan Oczkowski, wywodzący się z elitarnego oddziału „Y” Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, złożonego z oficerów – uczestników kursów GRU oraz płk Zbigniew Kumoś, „historyk wojskowości”, wykładowca Akademii Humanistycznej w Pułtusku, na którego opracowania wielokrotnie powoływał się gen. Jaruzelski podczas wyjaśnień składanych przed sądem.
Oba środowiska  - stowarzyszenia Pro Milito i SOWA łączą nie tylko postacie założycieli i członków władz, ale również wspólnota celów. Powołanie Pro Milito (we wrześniu 2007 r), można uznać za inicjatywę zwiastującą powstanie rządu Platformy Obywatelskiej, natomiast utworzenie „Sowy” wydaje się wieńczyć okres reaktywacji wpływów środowiska Wojskowych Służb Informacyjnych. W obu przypadkach, mamy do czynienia z inicjatywą ludzi, którzy w zwycięstwie PO trafnie upatrywali szansę na odzyskanie wpływów.
Istotnym elementem przekazu zawartego na stronach Pro Milito jest krytyka obecnego stanu armii, wskazywanie na nieudolność cywilnych ministrów obrony oraz mniej lub bardziej zawoalowany postulat stworzenia „nowej, trzeciej siły politycznej”. Koncepcję tę doskonale ilustruje fragment tekstu Michała Podobina – blogera forum Pro Milito:  w moim przekonaniu, to MY powinniśmy zrobić wszystko, aby z pośród nas poszukać sobie nowych przywódców, a ONI niech się biją na śmietniku historii.”
Nie przypadkiem wielu członków Pro Milito należało do grona współpracowników i „konsultantów” Andrzeja Leppera, którego hasło „Oni już byli” miało otworzyć drogę dla nowej i nieskażonej władzą „trzeciej siły”.
Na stronie Pro Milito znajdują się dziś artykuły gen. Waldemara Skrzypczaka, Romualda Szeremietiewa, gen. Lewińskiego i Bogdana Poręby (jednego z założycieli „moczarowskiego” Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald"), a w ramach spotkań Klubu Inteligencji Polskiej, Komenda Główna Pro Milito zaprasza na spotkanie- dyskusję ze Stanisławem Michalkiewiczem. Teksty publikowane na stronach stowarzyszenia mogą sprawiać wrażenie rzeczowej krytyki, szczególnie wśród odbiorców nie posiadających wiedzy o rzeczywistych konotacjach tego środowiska. Podobnie - patriotyczna i „bogoojczyźniana” retoryka, obecna w wielu publikacjach członków Pro Milito mogła zwieść czytelników o poglądach konserwatywnych. Oddzielnym tematem jest zawartość wątków ideologicznych, wynikających z tradycji postendeckich lub bliskich myśli tzw. endokumuny. Wszystkie, wymienione powyżej elementy znajdziemy również na portalu Nowy Ekran.
Od początku do grona aktywnych użytkowników NE należeli: Michał Podobin – wieloletni bloger i główny „ideolog” portalu Pro Milito oraz wiceadmirał Marek Toczek – jeden z założycieli stowarzyszenia. Tematyka wojskowości należy do jednych z najczęściej poruszanych na portalu. Swoje teksty na NE publikują tu m.in.: były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew oraz Bogusław Kowalski – dawny prezes Stronnictwa Narodowego. Gen. Tadeusz Wilecki był kandydatem SN w wyborach prezydenckich 2000 roku. Wywiadu portalowi udzielał gen. Skrzypczak, a na stronach NE można znaleźć wystąpienia Bogdana Poręby, do którego kiedyś należały prawa tytułu prasowego „Ekran”. Od czasu powstania Nowego Ekranu publikowane tam teksty są również propagowane na forum Pro Milito, zaś przenikanie obu środowisk wydaje się aż nadto widoczne .

Polska bez pajęczyny

Warto zauważyć, że wiceadmirał Marek Toczek ma już za sobą udział w politycznych przedsięwzięciach, przy czym ostatnie z nich wykazuje znaczne podobieństwa z bieżącym projektem Nowego Ekranu. Po zwolnieniu z czynnej służby wojskowej Toczek był prezesem Zarządu Głównego Frontu Polskiego. W trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2000 r organizacja ta poprała kandydaturę gen. Wileckiego, a sam wiceadmirał pełni funkcję wiceprzewodniczącego komitetu wyborczego. Bez powodzenia kandydował na posła w wyborach parlamentarnych w 2001r z listy Komitetu Wyborczego Alternatywa Ruch Społeczny, natomiast w 2002 z listy Komitetu Wyborczego Alternatywa Partia Pracy ubiegał się o mandat radnego sejmiku województwa mazowieckiego. Podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2004 Toczek był pełnomocnikiem wyborczym Komitetu Wyborczego Wyborców Ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskiego "OKO". W roku 2005 Komitet został przekształcony w Ogólnopolską Koalicję Obywatelską "OKO", grupującą m.in. tak egzotyczne organizacje jak: Polska Unia Gospodarcza, Izba Polsko- Chińska, partia "Prawdziwa Obrona" czy Stronnictwo Narodowe "Patria". Przekształcenie nastąpiło z powodu połączenia się ponad 140 organizacji społeczno - politycznych popierających kandydaturę prezydencką Stana Tymińskiego. W 2005 roku OKO podjęło współpracę z Tymińskim i posługując się hasłami : „Dość zgranych polityków. Koniec z układami. Czas na nowych ludzi, którzy chcą nowej Polski bez skrajnych ideologii i pajęczyny powiązań” wystawiło kandydatów we wszystkich okręgach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W nietypowy sposób zbierano wówczas 10 tysięcy podpisów potrzebnych do rejestracji. W ogłoszeniach prasowych OKO oferowało 168 zł brutto dziennie za zasiadanie w Obwodowych Komisjach Wyborczych. Warunek był jeden. Należało dostarczyć listę z 30 duszami - nazwiskami osób, adresami zamieszkania i numerami PESEL.
Inny oryginalny pomysł polegał na powołaniu spółki akcyjnej zajmującej się wydawaniem ogólnopolskiego dwutygodnika oraz „działalnością promocyjną i marketingowa, służąca nawiązywaniu kontaktów miedzy partnerami wchodzącymi w skład O.K.O.” Akcjonariuszami spółki miały być osoby wywodzące się z organizacji zarejestrowanych w O.K.O. Taki sposób motywacji miał prowadzić do związania udziałowców z projektem politycznym i zapewnić jego finansowanie.

Druga prawdziwa opozycja.


W działalności Nowego Ekranu nietrudno dostrzec podobne pomysły. Portal powstały jako „niezależny serwis społeczności blogerów” szybko zgromadził sporą rzeszę blogerów i komentatorów. Do tego celu wykorzystano popularność „Łażącego Łazarza” - blogera, który po dwóch publikacjach na temat tragedii smoleńskiej – „Gruppenführer KAT” oraz „Głowa zdrajcy” stał się dla wielu odbiorców wiarygodnym, „prawicowym” autorytetem. Przez pierwsze tygodnie działalności ukrywano informacje o osobie „australijskiego sponsora”, starają się stworzyć przeświadczenie, że chodzi wyłącznie o projekt blogerski, budowę „polskiego Huffingtona” czy „prawicowego Onetu”. Prawdziwe intencje ujawniono dopiero po spotkaniu blogerów z Ryszardem Oparą i publikacji artykułu „redaktora naczelnego Nowego Ekranu” „Łażącego Łazarza” , w którym pojawił się postulat tworzenia  drugiej prawdziwej opozycji”. Druga publikacja – tym razem autorstwa Opary - zatytułowana „Polsko Ojczyzno Moja” - nie pozostawiała wątpliwości co do zamierzeń właściciela NE, a swoją retoryką obnażała „ideową” wspólnotę z projektami Tymińskiego i Leppera  oraz ambicjami politycznymi założycieli Pro Milito.
Tekst zawierał ocenę polskiej sceny politycznej: „MY - miłościwie Wam panująca klasa polityczna -i tylko MY mamy racje i prawa. Przecież po to powstała obecna ordynacja wyborcza – aby NIKT , kto się odważy, nie miał szans na zmianę Status-Quo.!!!  oraz zgodny z powyższymi kanonami uniwersał : „Ludzie, Polacy - na miłość Boską! To wszystko -to ten sam Teatr, ci sami Aktorzy komedii politycznej – od 22 lat”.  Artykuł Ryszarda Opary kończył się  deklaracją: „Nie, nie będziemy przepraszać. Zrobimy wszystko, żeby NE zakłócił sielankę politycznego estabilszmentu. Panowie Politycy – Panowie Po-słowie – JWP Panie Prezydencie. Jest jeszcze NARÓD – są OBYWATELE. Dopóki oni są – jest POLSKA. Nowy Ekran rzuca rękawicę istniejącemu „status quo”. Inicjujemy budowę prawdziwego Państwa Obywatelskiego.”
Wkrótce pojawiła się informacja, iż Nowy Ekran „zamierza wdrażać program Obywatelskich List Wyborczych (OLW) aktywizujący wszystkich biernych politycznie Polaków” . Strona wyborcza OLW ma powstać jako odrębny portal, na którym będzie można zgłaszać swoich kandydatów na posłów partii obywatelsko- blogerskiej. Ci, którzy uzyskają najwięcej głosów, mają następnie wejść na listy wyborcze. Sama partia zostanie zaś zgłoszona do PKW  w ostatniej chwili. Ujawniono również, że każdy, kto zaloguje się na stronę wyborczą OLW, stanie się automatycznie użytkownikiem Nowego Ekranu. Prowadzona poprzez Internet rekrutacja kandydatów, pozwalałaby na zbudowanie środowiska niejednolitego, o niejasnych powiązaniach politycznych i grupowych, w którym równie dobrze mogliby zaistnieć  ludzie z poprzednich inicjatyw Leppera czy Tymińskiego, jak i oficerowie zrzeszeni w Pro Milito. Blogerom portalu NE przewidziano rolę rzeczników interesów tych środowisk. Nawet, gdyby powołanie „partii obywatelsko-blogerskiej” zakończyło się fiaskiem, inicjatywa mogłaby skutecznie zdezintegrować środowiska prawicowe oraz uszczknąć kilka procent wyborców z elektoratu PiS-u. 
Od początku projektu zadbano także o motywację finansową, ogłaszając, że NE ma stać się „współwłasnością najaktywniejszych blogerów”.
Projekt Opary – na wzór pomysłów Komitetu Obywatelskiego "OKO"- zakłada bowiem powołanie spółki akcyjnej Nowy Ekran, a po jej sądowej rejestracji sprzedaż akcji spółki „po preferencyjnej cenie jednego grosza” dla szczególnie aktywnych użytkowników. Miałoby to dać „szansę każdemu uprawnionemu na udział w największym blogerskim przedsięwzięciu w Unii Europejskiej”.

Polityczne zapotrzebowanie.


Motywacja finansowa wydaje się dziś szczególnie ważna, bowiem po ujawnieniu przeze mnie rzeczywistych zamiarów założycieli, Nowy Ekran utracił wielu blogerów i zaczął być kojarzony ze środowiskiem dalekim od wyborców PiS-u.  Zdemaskowanie politycznych intencji twórców portalu wywołało gwałtowną reakcję „redaktora naczelnego” oraz grupki najbardziej żarliwy obrońców i klakierów.  Nie odnosząc się w ogóle do istoty zarzutu budowania „trzeciej siły”, posłużono się atakiem personalnym i pomówieniami, rozpowszechniając celowo fałszywe informacje. W jednym z wystąpień „redaktora naczelnego” NE można przeczytać:
Uderzenie nastapiło dość szybko ze strony wpływowego pułkownika Piotra Bączka (podpisujacego się jako Ścios) dziennikarza i oficera służb specjalnych, który dzialając w interesie wąskiej grupy bojacej się naruszenia dwupartyjnego status quo (stawką są miejsca na listach PiS) zrobił z NE to czym niszczył wcześniej ludzi i rozbijał wiele innych inicjatyw - zarzucając agenturalność. To świetny sposób na skłócanie prawicy.”
Rzekome ujawnienie Ściosa. jako Bączka sprowadzało w oczywisty sposób dodatkowe zagrożenie dla obecnego doradcy zespołu  PiS ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, Piotr Bączek już w przeszłości był obiektem działań służb Donalda Tuska w ramach afery marszałkowej, a niedawno doświadczył również oznak zainteresowania ze strony „nieznanych sprawców”.
Dalsze insynuacje dotyczyły „Gazety Polskiej”, oskarżanej o inspirowanie ataku na Nowy Ekran i wiodły do konkluzji, że istota sporu sprowadza się do walki o wpływy i zyski. Konstrukcja kłamstwa zmierzała w kierunku wykazania, że za ujawnieniem intencji NE stoi „Gazeta Polska”, która sama chce powołać partię złożoną z osób zaangażowanych w działalność Klubów GP,  a zatem obawia się medialnej i politycznej konkurencji.
Obiektem agresji NE stał się nie tylko autor i rzekomy „pułkownik” Piotr Bączek, ale również środowisko ludzi współtworzących Komisję Weryfikacyjną WSI oraz współpracownicy Antoniego Macierewicza – wskazani jako „służby specjalne SKW udające niezależnego blogera”.
Wybór takiego celu nie jest przypadkowy. Od wielu miesięcy wśród byłych oficerów WSI prowadzona jest akcja zmierzającą do podważenia procesu weryfikacji tej służby, postawienia przed sądem osób dokonujących weryfikacji (liczne zawiadomienia o rzekomych przestępstwach członków Komisji Weryfikacyjnej) oraz sporządzenia nowego kontr - raportu, w którym działalność formacji zostanie przedstawiona zgodnie z wolą „pokrzywdzonych”. W tę ofensywę wpisany jest plan zdyskredytowania Antoniego Macierewicza i współpracujących z nim osób. Uderzenie w szefa parlamentarnego zespołu PiS ds.zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej koresponduje z polityczny „zapotrzebowaniem” grupy rządzącej. Również „Gazeta Polska” – jako najważniejsze medium zaangażowane w proces wyjaśniania okoliczności tragedii, znalazła się na celowniku Nowego Ekranu. Oprócz próby skompromitowania poszczególnych osób, chodziło zatem o podważenie wiarygodności „Gazety Polskiej” i treści publikowanych w niej materiałów.
Reakcja decydentów portalu, tak niewspółmierna do zakresu krytyki, ujawniła rzecz wyjątkowo istotną: objawiła bowiem faktyczny krąg osób i idei, które przez rzekomo „prawicowy” Nowy Ekran są postrzegane jako wrogie oraz ukazała zamiar antagonizowania wyborców PiS-u i dyskredytowania autentycznych przeciwników grupy rządzącej. Niezależnie od dalszych działań środowiska NE, jego liderom będzie niezwykle trudno wykazać się dobrą wolą i dowieść czystości intencji. Obecne możliwości oddziaływania portalu są mocno ograniczone i choć nadal może przyciągać osoby niezorientowane lub stanowić źródło groźnych manipulacji – ten projekt tworzenia  „trzeciej siły” wydaje się już nie mieć szans. 



Artykuł opublikowany w nr 22/2011 Gazety Polskiej. 

8 komentarzy:

  1. Wyrażam głęboką wdzięczność za kulturę i profesjonalizm tej analizy.
    Za ukazywanie nam Prawdy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze czytam Pana blog z zainteresowaniem i dziękuję za świetną analizę NE i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zofia/ jurek - Bardzo Państwu dziękuję za wizytę i życzliwe słowa.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie uznaję autorytetów ani "prawd objawionych" III RP” Od dawna jestem pod wrażeniem Pańskiego credo na tym blogu (kto wie, to wie, kto nie, ...). Tej analizy też. Wiedzieć, że NE to „performance” to jedno, ale znać obsadę to już konkret.

      Usuń
  4. dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję P.Aleksandrze. Wyznam,że początkowo uległem fascynacji NE, ale gdy zobaczyłem z kim rozmawia Redaktor Naczelny/Wilecki, Toczek/, a P.Opara nazwał rozwiązanie WSI błędem, przestałem czytać NE i teraz Pan mnie przekonał,że jednak dobrze zrobiłem

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawy artykuł. Ciekawi mnie natomiast jedynie, czy istnieje w kraju naszym, pomijając pojedyńcze blogi, jakiś portal, na którym istnieje faktyczna możliwość przeczytania kilku słów prawdy na temat otaczających nas realiów?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod wrażeniem analizy.
    Własnie przygotowuje się do zlożenia pozwu sadowego o ochrone dóbr osobistych z powodu absurdalnego artykułu na mój temat. zastanawiałem sie skad sie biora takie kanalie jak niektórzy blogerzy w Nowym Świecie.
    Pana analiza wyjasnia. Dziękuję.A pozew przeciw nim na pewno złożę żeby nie czuli sie bezkarni

    OdpowiedzUsuń