Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

sobota, 14 maja 2011

RAPORT CZY „KODEKS OMERTA”?

Gdy przed dwoma laty rozpoczynała pracę sejmowa komisja śledcza w sprawie Krzysztofa Olewnika, nie wiązałem z nią nadziei na gruntowne wyjaśnienie okoliczności tej ponurej zbrodni. Rzeczywiste intencje grupy rządzącej,  ujawniała bowiem już na wstępie histeryczna reakcja wobec próby delegowania do składu komisji posła Antoniego Macierewicza.
Zapalczywość, z jaką ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zwalczał kandydaturę posła PiS-u oraz szantaż, którego się dopuścił, by wyeliminować kandydata świadczyły, że intencje rządzących ograniczone są do uczynienia z prac komisji spektaklu medialnego mającego przysporzyć Platformie kilka punktów sondażowych, a efekt końcowy zostanie zawężony do mało istotnych ustaleń. Reakcja na kandydaturę Macierewicza wskazywała, że środowisko zainteresowane ukryciem prawdy obawiało się dociekliwości i kompetencji byłego szefa SKW i nie miało zamiaru dopuścić do zdemaskowania prawdziwych mechanizmów rządzących III RP. Ten początkowy „test prawdy”, już na wstępie pozbawiał nas nadziei na ujawnienie mafijnych kręgów „polskiego piekła”.
O tym, że decyzja rządzących podyktowana była względami wizerunkowymi świadczył również fakt, że propaganda rządowa ukrywała informacje o prawdziwych autorach pomysłu powołania sejmowej komisji. Do dziś niewiele osób ma świadomość, że już w grudniu 2008 posłowie PiS złożyli do marszałka Sejmu projekt uchwały o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie Krzysztofa Olewnika. Jeszcze w styczniu 2009 roku politycy PO zarzekali się, że do wyjaśnienia sprawy wystarczy prokuratura i deklarowali, iż nie ma potrzeby powoływania komisji śledczej. Opinię zmienili dopiero po 20 stycznia 2009 roku, gdy opublikowano sondaż z którego wynikało, że 66 proc. Polaków chce, by taka komisja powstała. Kilka dni po publikacji sondażu Donald Tusk orzekł: „Sprawa śmierci Krzysztofa Olewnika domaga się dogłębnego wyjaśnienia. Dlatego będę rekomendował Sejmowi i marszałkowi Sejmu powołanie komisji śledczej w tej sprawie”.
Nie można przy tym zapominać, że powstanie komisji zawdzięczamy przede wszystkim niezłomnej i konsekwentnej postawie rodziny Krzysztofa – ludziom, którym „polska mafia”
( jak trafnie nazwał to środowisko Włodzimierz Olejwnik) nie tylko odebrała i zamordowała syna ale skazała ich na wieloletnie upokorzenia  i  samotne przedzieranie przez kręgi piekła.
Nie wiem, co Włodzimierz Olewnik rozumie pod mianem „polskiej mafii”, ale sądzę, że nie popełniłbym pomyłki, gdybym uznał, że myślał raczej o organizacji postkomunistycznej nomenklatury oraz byłych funkcjonariuszach i współpracownikach komunistycznej policji politycznej, niż o „zwykłej” mafii kryminalnej. Cechą, która zdecydowanie odróżnia „klasyczną” mafię – powstałą jako tajna społeczność sprzeciwiająca się władzy, od polskiej hybrydy, jest fakt, że „naszą” mafię zorganizowało państwo komunistyczne, a udoskonaliła III RP. Podobnie też, jak totalitarny ustrój PRL kontrolował i czerpał korzyści ze zorganizowanej przestępczości, tak III RP wytworzyła trwałe relacje mafijnej symbiozy, w której funkcjonuje  triumwirat polityki-służb specjalnych i pospolitych kryminalistów.
Śledząc przez następne miesiące działania komisji i zakres spraw, jakimi interesowali się jej członkowie, byłem pozytywnie zaskoczony ich dociekliwością i znajomością realiów sprawy Olewnika. Na szczególne uznanie zasługiwała praca śp. Zbigniewa Wassermanna  i posła Dery z PiS-u, ale też postawa, jaką w wielu kwestiach prezentował przewodniczący komisji Marek Biernacki z PO. Kluczowe dla śledztwa wydawały się np. wnioski Zbigniewa Wassermanna o przekazanie komisji informacji, czy osoby występujące w sprawie były bądź są zarejestrowane w rejestrach służb specjalnych jako tajni współpracownicy oraz próby ukazania rzeczywistych powiązań w obszarze działalności ludzi polityki, służb państwowych i zorganizowanej przestępczości.
Jednak przez cały czas pracy komisji, zakres podejmowanych tematów ograniczał się do penetracji najniższych – policyjnych i prokuratorskich, kręgów „polskiego piekła”.
W najmniejszym stopniu nie dotknięto wątków wykraczających poza działania organów ścigania, a jeśli takie pojawiały się na horyzoncie, zabrakło woli politycznej, by za nimi konsekwentnie podążyć. Nie dostrzegłem również, by komisja była zainteresowana określeniem stopnia odpowiedzialności wielu prominentnych polityków, których nazwiska przewijały się w sprawie Olewnika. Byli to ludzie ze wszystkich opcji istniejących na naszej scenie politycznej. W rezultacie, na liście świadków przesłuchiwanych przez komisję zabrakło najważniejszych nazwisk osób z kręgu służb specjalnych i polityki.
Warto natomiast zwrócić uwagę, że okres rządów PO-PSL przyniósł w sprawie Krzysztofa Olewnika wprost niezwykłą aktywność „nieznanych sprawców” i na tle wcześniejszych lat wyróżnił się zdarzeniami najbardziej spektakularnymi.
To w kwietniu 2008 roku popełnił „samobójstwo” Sławomir Kościuk, w styczniu 2009 Robert Pazik, a w  lipcu 2009 strażnik więzienny, który pełnił dyżur w olsztyńskim więzieniu, gdy w celi powiesił się w Wojciech .Franiewski – jeden z zabójców Olewnika.
Nawet powołanie sejmowej komisji nie zahamowało tych działań, skoro wielokrotnie po roku 2009 dochodziło do prób zastraszania członków rodziny Olewników, aktów matactwa oraz niszczenia ważnych dowodów.
Można również uznać, że obecna władza nie zamierzała wyciągać żadnych wniosków z przebiegu sprawy Olewnika, a nawet nie próbowała napiętnować tych, którzy przyczynili się do utrudniania śledztwa.  Jak inaczej wytłumaczyć, że w październiku 2009 roku na stanowisko wiceszefa CBA powołano Janusza Czerwińskiego, byłego naczelnika wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie, a  w styczniu 2010 roku na stanowisko zastępcy naczelnika wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Płocku awansowano Macieja Lubińskiego - jednego z członków policyjnej grupy kierowanej przez Remigiusza M. -  winnego szeregu zaniedbań w pierwszym etapie śledztwa?
Na błędy, zaniechania i działania utrudniające śledztwo zwracał uwagę Włodzimierz Olewnik w liście wystosowanym do Donalda Tuska w lutym 2010 roku, protestując przeciwko „takiemu funkcjonowaniu Państwa Polskiego”. Kilka miesięcy później, ojciec zamordowanego Krzysztofa uznał, że jest okłamywany nawet przez ministrów i premiera, i oskarżył Tuska, że ten skłamał w odpowiedzi na list. 
Podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej w dniu 12 kwietnia br. Włodzimierz Olewnik wyraźnie potwierdził, że w jego przekonaniu „wszystkie czynności śledztwa były sterowane i celowe” i oznajmił, że  nie wierzy, „by skazanym już oprawcom nikt nie pomagał, nikt ich nie nadzorował i nikt nie finansował.”  „Przeprowadzając taką operację – powiedział Olewnik -, jak uprowadzenie człowieka, potrzeba ogromnej wiedzy, finansów i poczucia bezpieczeństwa w razie sytuacji, gdyby coś poszło niezgodnie z planowanym scenariuszem.”
Tak oczywistą konstatację mógłby odrzucić tylko ktoś kompletnie infantylny lub pozbawiony dobrej woli. W żaden sposób nie można uważać, że dziewięcioletnie zmagania rodziny Olewników z przerażającą indolencją organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości są efektem nagromadzenia jednostkowych przypadków, pomyłek, zaniedbań i błędów. Istnieje wewnętrzna, niezwykle spójna logika w zachowaniach policjantów, prokuratorów bądź polityków zainteresowanych sprawą, a analiza powiązań i zależności nakazuje zdecydowanie wykluczyć działania incydentalne lub powodowane ludzkimi ułomnościami i błędami. Istnieje również trwała, obowiązująca od początku tej sprawy zmowa milczenia, której nie sposób nie porównać do mafijnego „kodeksu Omerta”, gdzie depozyt zbrodni łączy ze sobą wiele środowisk życia politycznego, biznesowego i medialnego.
Za każdym ze sprawców uprowadzenia Krzysztofa Olewnikamożna dostrzec mniej lub bardziej wyrazisty cień ludzi służb specjalnych PRL, bądź ślady powiązań z największymi grupami przestępczymi, wiodące głęboko do świata polityki i biznesu. We wszystkich działaniach sprawców widoczna jest brawura i nonszalancja, świadcząca niewątpliwie, że ludzie ci mieli pełne  poczucie bezkarności, gwarantowane im przez zleceniodawców. Również na etapie śledztwa można zauważyć rozliczne matactwa i zaniechania, ujawnione choćby w toku prac sejmowej komisji. Nie mogły mieć miejsca w tak długim czasie i w tak gigantycznej skali bez obecności silnego, zewnętrznego ośrodka władzy, koordynującej ten wieloletni proceder ukrywania prawdy.
Dziś już wiemy, że zapowiadany końcowy raport sejmowej komisji nie przyniesie informacji pozwalających zidentyfikować i nazwać ten ośrodek. Od lutego br. wiadomo, że ustalenia komisji zostaną ograniczone do analizy błędów policji i prokuratury oraz opisu działań tych organów – czyli przyniosą to, co można bezpiecznie ujawnić, nie narażając głównych decydentów i mocodawców. Jak twierdzi PAP, koronna teza komisji ma sprowadzać się do ustalenia, iż szefostwo policji i MSWiA zostało wprowadzane w błąd przez policjantów niższego szczebla, a zatem wykluczona zostanie nawet odpowiedzialność zwierzchników i polityków. Spokojni o swój los mogą być również prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie Olewnika. Jeśli nawet raport wskaże na ich winę, to z powodu przedawnienia nie istnieje już możliwość pociągnięcia kogokolwiek do odpowiedzialności karnej lub dyscyplinarnej.
Taka konstrukcja raportu zdawałby się sugerować, że faktycznymi decydentami i sprawcami dziewięcioletniej akcji utrudniania śledztwa, rozlicznych matactw, aktów niszczenia dowodów i eliminacji świadków, byli szeregowi funkcjonariusze policji i to oni dysponowali organami państwa polskiego, wykorzystując je dla własnych celów. Jeśli rzeczywiście prace komisji zostaną podsumowane tak horrendalną tezą, trudno o bardziej rażący dowód pogardy wobec prawdy i własnego społeczeństwa.
Będzie to również dowód, że tragedia rodziny Olewników, rozgrywająca się w tle gigantycznych interesów i walki o władzę politycznych grup mafijnych, ma stać się kolejną niewyjaśnioną zbrodnią III RP, a działania komisji posłużą do definitywnego zamknięcia drogi do najgłębszych kręgów „polskiego piekła”.




Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie.


Miło mi poinformować, że Wydawnictwo ANTYK wydało moją książkę „Kręgi Piekła. Sprawa Krzysztofa Olewnika”, w której przedstawiam kulisy tej zbrodni i próbuję ukazać mafijne kręgi „polskiego piekła”.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz