Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

sobota, 4 września 2010

ZAKŁADNICY CZY WASALE?

W cieniu pyskówek i tematów zastępczych, umiejętnie rozgrywanych przez rządowe media bez nagłośnienia przeszła informacja, iż Komisja Europejska zakwestionowała porozumienie gazowe Polski z Rosją, zatwierdzone w lutym przez rząd Donalda Tuska i uznała, iż "Polska jest zakładnikiem strony rosyjskiej".
To niezwykle ważne twierdzenie, wiernie oddające sens sytuacji w jaką wmanewrował Polaków rząd służalczych nieudaczników zostało nieprzypadkowo przykryte propagandowymi newsami. Wszystko po to, by zataić przed społeczeństwem fakt, iż grupa rządząca spełniając dyrektywę płk Putina naraziła bezpieczeństwo własnego państwa i skazała kolejne pokolenia Polaków na finansowanie reżimu kremlowskich „siłowników”.
Przypomnę, że  1 września 2009 roku podczas wizyty w Polsce płk Putin wyraził życzenie, by rurociąg jamalski, którym gaz płynie do Polski należał odtąd do Gazpromu i PGNiG, a spółka Gas Trading zniknęła z akcjonariatu EuRoPol Gazu – firmy zarządzającej polskim odcinkiem rurociągu. Do tej pory struktura własności EuRoPol Gaz wyglądała następująco: Gazprom – 48 %., PGNiG razem z Gaz Trading – 52 %, co miało dawać gwarancję, że spółka będzie reprezentować polskie interesy. Dotychczas też, jeśli zarząd EuRoPol Gazu nie podjął decyzji zwykłą większością głosów, o wyniku głosowania rozstrzygał prezes nominowany przez PGNiG. W myśl dyrektywy Putina – 50/50 - kluczowe decyzje mają odtąd zapadać na zasadzie jednomyślności, co faktycznie umożliwia Rosjanom forsowanie własnego stanowiska. Dotyczy to zwłaszcza kwestii wysokości opłat za transport gazu. Rosjanie domagali się bowiem, by opłaty były jak najniższe i kwestionując taryfy zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki, już od czterech lat nie uiszczali w pełni rachunków ustalanych według polskich taryf. Dług Gazpromu wobec Polski wynosił  z tego tytułu 410 milionów dolarów, czyli ponad 1,2 miliarda złotych.
Grupa rządząca spełniła wszystkie dyrektywy płk Putina. 19 stycznia br. odbyło się posiedzenie rady nadzorczej spółki EuRoPol Gaz, podczas którego - za sprawą głównych udziałowców – PGNiG i Gazpromu dokonano rewolucji kadrowej w zarządzie spółki dostosowując ją do oczekiwań strony rosyjskiej. W komunikacie rady nadzorczej EuRoPol Gazu poinformowano, że „zmiany w składzie Zarządu gwarantują sprawne uporządkowanie nierozwiązanych dotychczas kwestii EuRoPol Gazu w duchu przygotowywanego porozumienia międzyrządowego”. Już wówczas pojawiły się zarzuty, formułowane wyraźnie przez doradcę prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Piotra Naimskiego, że umowa w kształcie narzuconym Polsce jest dla nas niekorzystna.
Przedstawiciele grupy rządzącej, w tym wicepremier Pawlak - odpowiedzialny za negocjacje z Rosją i premier Tusk zapewniali, że umowa jest sporządzona prawidłowo i zgodna z prawem europejskim.  Jako „zbalansowaną i zabezpieczającą interesy obu stron” określał ją Pawlak, zaś Tusk twierdził, że „umowa o gazie, który importujemy z Rosji, spełnia te wymogi, które są kluczowe z punktu widzenia interesów polskiego państwa i polskich obywateli, czyli bezpieczeństwo gazowe, możliwie niska cena i elastyczny kształt tej umowy”.
Jak w praktyce wyglądał „punkt widzenia interesów polskiego państwa i polskich obywateli” mogliśmy dowiedzieć się pod koniec czerwca, gdy uchylono nieco tajemnicy nowego kontraktu. Okazało się, że stawki za tranzyt gazu, jakie Gazprom ma płacić Polsce są niższe nawet od stawek, jakie Rosjanie płacą reżimowi Łukaszenki. Od marca br. za tranzyt 1 tys. m sześc. gazu na odległość 100 km Gazprom płaci Polsce równowartość 1,74 dol. Stawka uzgodniona na ten rok z Białorusią wyniosła 1,88 dol, a za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę Gazprom musi płacić aż 2,74 dol. Na tym nie kończy się szczodrość grupy rządzącej wobec płk. Putina. Polska daruje Rosjanom dług w wysokości 180 mln dol. – tj. kwotę, jaką rzekomo Gazprom był winien spółce EuRoPol Gaz przez okres czterech lat niepłacenia prawidłowych stawek (według innych wyliczeń kwota ta wynosiła 410 mln USD). W tym samym czasie zwołano w Warszawie walne zgromadzenie akcjonariuszy EuRoPol Gazu, do której należy tranzytowy gazociąg przez Polskę i zaplanowano zatwierdzenie bilansów spółki nie tylko za zeszły rok, ale także za lata 2006 – 2008. Wszystko po to, by umorzyć dług Rosjan.
W zamian za te ustępstwa Gazprom „wyraził zgodę” na zwiększenie dostaw gazu do Polski i przedłużenie kontraktu o 15 lat - do 2037 r.
Jednocześnie, bez żadnego rozgłosu Donald Tusk zarządzeniem nr.39 z dn.14 czerwca br. dokonał  likwidacji Zespołu do spraw Polityki Bezpieczeństwa Energetycznego, który zajmował się dotąd opracowaniem polityki bezpieczeństwa energetycznego państwa i przedstawiał propozycje inicjatyw dotyczących polityki energetycznej na forum międzynarodowym, co wyraźnie wskazywało, że grupa rządząca rezygnuje nawet z pozorów działań zmierzających do dywersyfikacji dostaw energii i skazuje nas na dyktat Rosji.
O tym, że umowa z Rosją może być niezgodna z prawem europejskim dowiedzieliśmy się już w lutym, gdy Komisja Europejska poprosiła polski rząd o wyjaśnienia. Wątpliwości Brukseli związane były z ustalaniem taryf przesyłowych dla rosyjskiego gazu oraz udostępnianiem zdolności przesyłowych w gazociągu jamalskim, którym rosyjski gaz płynie do Polski i dalej na Zachód.  W międzyrządowym porozumieniu znalazł się bowiem zapis, że taryfa tranzytowa dla rosyjskiego gazu będzie obliczana tak, by zapewnić docelową wysokość corocznego zysku netto EuRoPol Gazu na poziomie 21 mln zł. Jest też zapis, że "strony potwierdzają, że wysokość stawki taryfowej zatwierdzanej przez prezesa URE (...) stanowi poziom, powyżej którego EuRoPol Gaz nie ma prawa ustalać wartości swoich usług w zakresie przesyłu gazu dla odbiorców tych usług".
W liście do unijnego dyrektora ds. energii wicepremier Pawlak twierdził, jakoby „porozumienie gazowe z Rosją nie narusza uprawnień prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, ani zasad Unii Europejskiej”.
Tymczasem w wydanej przed kilkoma dniami decyzji KE orzekła, że „Moskwa narzucając Warszawie umowę sprzeczną z prawem unijnym, nie respektuje reform rynku gazowego całej wspólnoty europejskiej”. Urzędnicy Komisji stwierdzili, że w obecnym kształcie porozumienia gazowe z Rosją łamią prawo wspólnoty europejskiej i zaoferowali Polsce pomoc w doprowadzeniu ich do zgodności z europejskimi przepisami. Jako całkowicie bezprawny uznano przede wszystkim kształt aneksu do porozumienia rządów Polski i Rosji, dotyczący zwiększenia dostaw gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie i wydłużenia ich do 2037 roku. KE uznał także, że Rosja negatywnie ocenia reformy rynku gazu, a jej "działania mają na celu przetestowanie zdecydowania KE do wprowadzenia zmian".
Powstała zatem absurdalna i skandaliczna sytuacja, w której to urzędnicy obcych państw zwracają uwagę, że rząd Polski stał się „zakładnikiem Rosji” i postulują zmiany umowy w taki sposób, by zapewniała ochronę polskich interesów. Tymczasem, najwyżsi przedstawiciele państwa polskiego twierdzą, że rola zakładnika im odpowiada i zapewniają Europę jakoby umowa uwzględniała  interesy polskich obywateli.
Żadna inna sytuacja nie pokazuje w tak bezpośredni sposób, że mamy do czynienia z grupą ludzi całkowicie obojętnych na polską rację stanu, nie liczących się z dobrem własnych obywateli, za to podporządkowanych dyktatowi wrogiego Polsce mocarstwa.
Dość przypomnieć, że  już pracy doktorskiej płk KGB Władymira Putina, złożonej na wydziale ekonomii petersburskiego Instytutu Górnictwa w 1997 roku, można znaleźć pomysły na wykorzystanie zasobów surowcowych Rosji w celu wzmocnienia jej pozycji strategicznej, głównie dzięki częściowej nacjonalizacji handlu ropą naftową i gazem. Po objęciu władzy Putin konsekwentnie dążył do praktycznej realizacji swoich projektów i uczynienia z rosyjskiej ropy i gazu broni równie skutecznej, jaką w czasach Związku Sowieckiego były czołgi i rakiety Czerwonej Armii. Jako reprezentanta środowiska tajnych służb sowieckich  – sprawujących na Kremlu rzeczywistą władzę - intencją Putina jest uczynienie z zasobów surowcowych środka służącego utrwaleniu dotychczasowej strefy wpływów oraz odzyskaniu przez Rosję realnej, mocarstwowej pozycji.
O takich planach muszą wiedzieć ludzie sprawujący dziś władzę w III RP. Jeśli przyjmują bezwarunkowo rosyjski punkt widzenia i akceptują niekorzystne dla Polski rozwiązania, a nawet okłamują w tej kwestii własnych obywateli – trzeba głośno pytać – czy mamy do czynienia z przedstawicielami naszych interesów, czy już z wasalami pułkownika KGB?

Artykuł opublikowany w „Gazecie Warszawskiej”. 

17 komentarzy:

  1. Optuje za "wasale". Bycie zakladnikiem implikuje pozostawanie poza strukura nacisku i jakies przejawy oporu.

    Podsumowujac posuniecia KE - kto by pomyslal , ze Unia zda sie na co dobrego;)?
    Juz na pierwszy rzut oka, te unijne objekcje pokazuja, ze mamy do czynienia z dzialalnoscia na szkode polskiej racji stanu ze strony tusko-ruskich.

    Rzeczywiscie, Orwellowski absurd dominuje nasza rzeczywistosc polityczna, ale higieniczniej czerpiac garscia z polskiej historii)i nazwac zjawisko z imienia: Targowica.

    Uklony dla Pana Aleksandra,

    zoom

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze,
    od jakiegos czasu czytam pana wpisy tu lub na blogmedia24 oraz w GP. Sa nieocenione. Uswiadamiaja sytuacje, w jakiej znajduje sie obecnie Polska, pokazuja jak dzialaja wladze III RP - ich dzialanosc to zdrada Polski i Polakow. To mnie przeraza. Jednoczesnie prawda ukazana w pana wpisach budzi swiadomosc. Swiadomosc zas to pierwszy krok do dzialania, a raczej do przeciwdzialania temu co sie dzieje. Jeszcze raz serdecznie dzieqje i pozdrawiam. Tamka

    PS. Mialabym do pana prosbe- czy moglby pan jeden ze swoich blogowych wpisow poswiecic na pokazanie obecnego stanu geopolitycznego Polski. Sytuacji, w jakiej obecnie znajduje sie polska na mapie swiata - strefy wplywow itd. Widac, ze tusk i gajowy robia wszystko, zeby nas zmarginalizowac, pograzyc w chaosie. Jednak taki wpis, moglby jeszcze bardziej nakreslic sytuacje. I np. zestawic sytuacje obecna z ta, jaka byla w momencie, kiedy prezydenture obejmowal sp. Prezydent Lech Kaczynski. Prosze to rozwazyc. Z gory serdecznie dzieqje.T.

    OdpowiedzUsuń
  3. @zoom - To prawda. W definicji zakładnika zawarty jest sprzeciw wobec sytuacji przymusowej i wola uwolnienia się z przymusu.
    W przypadku grupy rządzącej, nie widać takich cech.
    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Tamka - Dziękuję za te słowa, bo cieszy mnie gdy teksty nie wywołują uczucia lęku i przygnębienia.
    A jeśli nawet ono się pojawia, zostaje pokonane przez świadomość, że wiedza powinna prowadzić do wyzwolenia.
    Poruszyła Pani ważny, choć trudny temat naszych obecnych uwarunkowań geopolitycznych. Jeśli tylko będę potrafił mu sprostać, obiecuję próbę odpowiedzi.

    Raz jeszcze dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam podobne odczucia jak kol. zoom, też by mi do głowy nie przyszło, że nasz drugi ciemiężca nam się na coś przyda.

    Chyba chodzi o to, że UE nie chce zrezygnować z monopolu w uciskaniu państw członkowskich... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodałbym do Pana artykułu element położenia międzynarodowego Polski, wynikający ze stosunków ze strukturami zachodnimi, który, jak dotąd, najwyraźniej umyka polskim komentatorom. W artykule słusznie zwraca Pan uwagę na stopień wasalizacji Polski w relacjach z Rosją. Odnoszę jednak wrażenie, że obecna sytuacja globalna nie pozwala nam na wykorzystanie anatagonizmów Wschód-Zachód. Problem polega bowiem na tym, że status Rosji w opinii szeroko pojętego Zachodu (domyślnie Unia Europejska plus USA) nie stanowi już kontynuacji porządku zimnowojennego. Innymi słowy, polsko-rosyjski konflikt interesów nie interesuje już opinii międzynarodowej, ponieważ nie stanowi elementu globalnej strategii (jak dawniej walki z komunizmem) i jest traktowany, w charakterze regionalnej przeszkody dla światowego (i bliżej- europejskiego) porządku politycznego. W jednym z wcześniejszych artykułów pisał Pan, że "niepodległość i suwerenność Gruzji oraz jej przynależność do NATO będzie zapowiedzią klęski imperialnej polityki Kremla, opartej na zasadzie „dziel i rządź" i przyczyni się do uwolnienia obszaru Kaukazu z dominacji rosyjskiej". W świetle aktualnej dynamiki procesów politycznych, stwierdzenie powyższe powinno zostać zweryfikowane. Aby nie być gołosłownym, posłużę się fragmentem tekstu opublikowanego w majowo-czerwcowym (2010) wydaniu prestiżowego periodyku "Foreign Affairs", dotyczącego nowej polityki NATO wobec Rosji. Autor, Charles Kupchan, członek nowojorskiej Rady Stosunków Zagranicznych (CFR) pisze między innymi, że "budowa paneuropejskiego porządku bezpieczeństwa wokół NATO zapewniłoby Sojuszowi utrzymanie kontroli nad ewolucją przestrzeni euroatlantyckiej". Drogą do tego celu byłaby natomiast "stopniowa integracja Rosji z NATO, która ożywiłaby związek transatlantycki, czyniąc z Europy silniejszego, geopolitycznego partnera, jakiego Stany Zjednoczone pilnie potrzebują". Dopowiem jedynie, że potrzeba ta związana jest z zaangażowaniem Sojuszu w konflikty pozaeuropejskie jak Afganistan. Ale najważniejsze, że zdaniem Kupchana w takiej konstelacji państwa graniczące z Rosją automatycznie tracą podmiotowość z punktu widzenia polityki Zachodu. Jego zdaniem "integracja Rosji z NATO pozwoliłaby Gruzji i Ukrainie wstąpić do Sojuszu, nie prowokując przy tym kryzysu w stosunkach z Moskwą". Nasuwa się wobec tego pytanie, jaki jest w tej sytuacji sens wstępowania do takiej struktury. Zwracam uwagę, że Kupchan pisze o tym procesie w kategoriach pożądanego rozwiązania geopolitycznego, a nie zagrożenia. Oczywiste niebezpieczeństwo płynące z tej strategii dla politycznej niezależności Gruzji, Ukrainy i Polski na Zachodzie nie jest brane pod uwagę. Wręcz przeciwnie, Kupchan dodaje, że "przywódcy Europy Środkowej i Wschodniej będą musieli wykonać trudne zadanie wyciszania rusofobii wpływającej nadal na politykę w regionie...przekonać wyborców,że integracja Rosji z porządkiem euroatantyckim jest lepszą inwestycją w bezpieczeństwo, niż myśliwce i rakiety Patriot". Cały tekst Kupchana (C. A. Kupchan, NATO's Final Frontier, "Foreign Affairs", May/June 2010) daje bardzo wiele do myślenia jeśli chodzi o przekonania polityczne zachodnich elit w stosunku do Rosji i niestety także naszego miejsca w nowym porządku. Polecam go wszystkim, zainteresowanym sytuacją międzynarodową, z apelem o zwrócenie uwagi na udział Rosji w porządku globalnym, zamiast koncentrowania się jedynie na bilateralnych stosunkach polsko-rosyjskich. Stanowią one już bowiem fragment większej całości. Sytuacja geopolityczna Polski w powyższym układzie jest delikatnie mówiąc bardzo zła. Ale nawet podjęcie prób zapobieżenia jej skutkom będzie skazane na niepowodzenie, jeśli nie zostaną rozpoznane źródła zagrożeń dla naszej niepodległości. Dlatego pilnie obserwujmy deklaracje płynące od polskich polityków dotyczące polityki zagranicznej, stosunki UE-Rosja, deklaracje przywódców zachodnich i najbliższy szczyt NATO w listopadzie.

    Pozdrawiam,

    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  7. Donald Tusk w swoim przemówieniu w Gdyni przytoczył obraz biednego ZOMOwca ochranianego własnym ciałem przez przypadkową kobietę w czasie obchodów pierwszomajowych we Wrzeszczu. Znam obchody pierwszomajowe i opowieść ta wydała mi się wymyśloną konfabulacją.

    Znamiennym jest, że Premier nie powiedział, że niestety nie znalazła się taka przypadkowa Pani, która ochroniłaby swoim ciałem Świętego ks. Jerzego, studenta Pyjasa i wielu innych zamordowanych w tych wspominanych przez Premiera czasach.

    Typowym zachowaniem dla bojówkarza PO jest obciążanie odpowiedzialnością za to, że się jest atakowanym, samego atakowanego. To taki paradygmat wytworzony przez Tuska, a najchętniej stosowany przez Niesiołowskiego i Komorowskiego.

    Zarzucanie nienawiści jest drugim ulubionym schematem. Pomysł wspólnego wroga jest tak stary, jak mechanizmy budowania więzi w grupie. Niestety jest to najpbardziej prymitywna metoda tworzenia tej więzi. Prymitywizm dominuje w PO i rozlał się na całą Polskę. To potworna zaraza, z której trudno będzie wyleczyć Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam pańskie wpisy od dłuższego czasu - duży szacunek za jednoznaczną postawę i wielkie dzięki za rzeczowe informacje. Dołączam do głosu Tamki - próba szkicu sytuacji Polski na tle międzynarodowym byłaby bardzo na miejscu. Czytałem ostatnio książki Williama Engdahla - trudno w nich znaleźć krytyczne uwagi nt Rosji ale sam przegląd sytuacji międzynarodowej wydaje sie bardzo racjonalny. Czy strona 'anglo-amerykańska' nie zmieniła przypadkiem priorytetów w polityce międzynarodowej z 'okrążania Rosji' na 'powstrzymywanie Chin'? Czy nie padliśmy przypadkiem ofiarą targów strony zachodniej która użyła nas jako karty przetargowej w zamian za zgodę Rosji na nowy podział stref wpływów w Azji? Przykład Kirgistanu jest dosyć wymowny - duza baza wojsk amerykańskich i w tym samym kraju trochę mniejsza - wojsk rosyjskich...Ogłoszenie przez Obamę rezygnacji z programu tarczy w Polsce i Czechach akurat 17.09.2009 wydaje się bardzo wymowne...Brak jakiejś poważnej reakcji zachodu na katastrofę smoleńską jeszcze bardziej...Zgadzam się z p Krzysztofem (dwa wpisy wyżej) że sytuacja miedzynarodowa Polski nie wyglada zbyt wesoło. Pomijając juz sam fakt stanu finansów państwa i zależności od międzynarodowych instytucji finansowych? Gdzie nas to wszystko plasuje? Czy mamy w tym wszystkim szanse 'wybić się na niepodległość'?

    Pozdrawiam

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  9. Do Marka,

    jest oczywistym faktem, że brakuje Polsce parasola, który tworzył JP II. Na to czekali ci, którzy mówili "polsza nie ptica, nie ucziot".

    Dziś oglądanie sie na pomoc z zewnątrz nie może być dobrą radą. Polska musi sama sobie znaleźć swoje miejsce w Europie i na świecie. Błędem byłoby oczekiwać, że ktoś w tym pomoże.

    Tusk ma nadzieję na pomoc z zewnątrz i nie wierzy w Polskę. On wierzy w Gombrowicza i fatalizm. On jest psychopatą. Nie wolno poddać się takim wizjom.

    Pozdrawiam.
    European

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Survivalista, Marek, European,

    Trudno o tej godzinie powiedziec cos gleboko przemyslanego, spiesze jednak z konsolacja;).

    Slusznie , nie mozemy miec zludzen , co do postawy UE. Jesli cokolwiek nas chroni, to wylacznie kostyczny system prawa europejskiego zbudowanego na pryncypium "nic o naszym , bez nas" ("nasze" - dziezawczo o Polsce). Paradoksalnie,"imperialna" w rozmiarze i zakresie biurokracja europejska wywoluje ten sam buforowy, ale nie ochronny efekt.

    Czyli, musieli "jakos" zareagowac.

    Jednoczesnie preza rachityczny "miesien". Wszystko to gra pozorow, za ktorymi nie stoi zaden argument balansujacy presje Kremla ani zadanie realnego kompromisu.

    Gdzie ta konsolacja zatem;)?

    My, narod, jestesmy odpowiedzia.

    Nie widzicie? Tocza walke o pacyfikacje naszej woli, o zaniechanie, ktore prawdziwie pozwoli im odslonic przyblice.
    Co oznacza, ze de facto sa slabi , ze bezprecedensowa , iscie bolszewica, nagonka na opozycje, antynarodowa propaganda, zaklamywanie historii, re-totalitaryzacja instytycji panstwowych, zbojeckie finansowanie deficytu (zachowanie pozorow stabilizacji) - nie odnosi rezultatu!

    Bez tego ich moskiewcy mocodawcy i krajowi rezydenci razwietki nie moga dzialac.
    Potrzebuja rozpaczlwie pozorow przyzwolenia narodu na ograniczenie suwerennosci.
    Wybory prezydenckie, byly tego bliskie, ale dzis coraz mniej watpliwosci, ze nastapilo zuchwale falszerstwie; nie ma zgody na Klamstwo Smolenskie, itd., mozna tak mnozyc..

    My, narod, jestesmy gwarantem ich sukcesu lub porazki , patrze na ten fakt z optymizmem i ...obawa.

    Nadmienie tylko na koniec , ze nastroje w Waszyngtonie , wedle wszelkich prognoz, winny sie diametralnie zmienic po listopadowych mid-term elections. Bylaby to dobra wiadomosc dla Polski, ale nie w bezposredniej perspektywie.

    Nie miejmy zludzen, sprawy leza w naszych rekach (c.n.u. powyzej)- trzeba nam renesansu obywatelskiej swiadomosci i to jak najszybciej!

    Pozdrawiam,

    zoom

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedna uwaga do wpisu. Owszem jesteśmy zakładnikami, ale nie tylko jednej strony. Niemcy, poprzez struktury europejskie próbują "zablokować" umowę polsko-rosyjską, ale mają w tym własny interes. Wraca pomysł zbudowania gazociągu, który połączy Polskę z Niemcami i tym gazociągiem Niemcy chcą sprzedawać Polsce gaz ziemny (może nawet rosyjski:). Dodatkowo próbują zablokować budowę gazoportu (napuszczanie ekologów+zablokowanie dotacji unijnych na ten cel), bo przecież gaz możemy importować gazowcami do portów niemieckich i zbudowanym gazociągiem przesyłać do Polski. Oczywiście wszystko za dodatkową opłatą. Do walki o kontrolę nad polskim gazem włączyli się także Amerykanie. Gaz łupkowy uniezależniłby Polskę od Niemiec i Rosji, ale kontrolę nad wydobyciem przejęły by firmy amerykańskie, bo tylko one mają odpowiednią technologię. Ta układanka jest bardziej skomplikowana niż Pan to opisuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. @zoom

    Sprawa wyborów prezydenckich bardzo mnie interesuje: kandydat Komorowski który spotykał się z 'wyborcami' w kameralnych pomieszczeniach wypełnionych uprzednio wybranymi statystami wygrywa wybory...z mapki zamieszczonej na stronie PKW wynika że im dalej na zachód tym poparcie dla Komorowskiego było większe - wiadomo - ubogi wschód kraju, biedne rodziny na wsiach nękanych przez katolicyzm - tylko tam zwyciężyć może kandydat ciemnogrodu... To wszystko trochę wygląda na naciągane....Dziwię się że nikt nie podjął tego tematu wcześniej.

    Poza tym: zdecydowanie nie jestem defetystą, raczej po prostu nie jestem romantykiem - cokolwiek sobie wywalczymy na pewno nie stanie się cudem ani przez przypadek. Czy zwycięstwo prawicy na Węgrzech pomaga nam w czymś na arenie międzynarodowej? Czy mamy wspólne interesy z innymi krajami EU środk-wsch? Czy możliwe jest zacieśnienie współpracy z Węgrami, Rumunią, Czechami? Czy z Gruzją mogą nas związać interesy i współpraca nad uzależnieniem się energetycznym od Rosji? Czy możemy zintensyfikować wydobycie własnych złóż? Chętnie posłucham odpowiedzi

    Pozdrawiam

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Marek

    Milo Cie czytac, miedzy wierszami widze prawdziwa troske i metodologiczna dialektyke.


    Mamy Sokratesa "na stanie" (Pan Aleksander), zatem jest szansa na poukladanie watpliwosci i dojscie do prawdy;).

    Wybory - fakty, ktorych nikt nie sprawdzil i nie dal na nie rzetelnych odpowiedzi - mowimy o czystej matematyce:

    W II turze ponad 200 tys. glosow niewaznych 9co bylo drastycznym wzrostem w stosunku do I tury
    (najistotniejsze zaznajomiony z procedurami I tury elektorat nie wiedzial jak postawic "x" na 1 kartce miedzy 2 nazwiskami?!).

    Dalej, rekordowa liczba (ponad 850 tys.) zaswiadczen o absencyjnym glosowaniu (nie nazdorowane - teoretycznie zezwala na dublowanie glosow).

    Na ponad 27 tys komisji okregowych obejmujacych ok 30 mln uprawnionych do glosowania , wystarczy "pomylic" srednio 35-40 kart do gloswowania w kazdym , zeby uzyskac blad prawie 1 mln glosow (27tysx40)!!

    Dzis dochodza sluchy, ze kampania PiS nie zadbala o dostateczna liczbe mezow zaufania w lokalach, o nadzorze agregacji wynikow nie wspominajac.

    zoom

    cdn (


    Przepraszam all za literowki, ktore widze, nieestetycznie nekaja moje komentarze;).

    OdpowiedzUsuń
  14. @Marek,

    Zatem, zgadzam sie tu z FYM, wydaje sie wysoce prawdopodobne, ze Kaczynski de facto WYGRAL wybory, ale zbyt mala liczba glosow, zeby nie dopuscic do "nocnego cudu nad urna".

    Doprowadzalo mnie to wyczerpania przez tygodnie, zeby zrozumiec co sie stalo.

    Falszerstwo wyborow duzo latwiej sobie wyobrazic niz Zamach w Smolensku, a poznajac ich "po owocach", jasnym sie staje, ze grali(ja) va banque.

    I tutaj, naturalnie , nie neguje, sa rzesze "pozytecznych idiotow" , ktorzy przez zaniechanie dojscia do prawdy, demoralizacje medialna czy z tchorzliwego przekonania ze ocali to ich "parowki na grillu" glosowali za iluzorycznym status quo. Przeraza mnie szczegolnie skala demoralizacji: ambiwalencja moralna, brak obywatelsiej swiadomosci i wprost -niepelnosprawnosc mentalna w analizowaniu rzeczywistosci (to ostatnie - to chyba mlodzi z wielkich miast - o wyksztalceniu trudno w tych warunkach dyskutowac).

    cdn (komunikaty, ze komentarze sa za obszerne.


    zoom

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Marek,
    Jest miejsce dla romantykow i budujacych u podstaw (mysle, ze Premier Kaczynski wcale udanie kumuluje takie cechy).

    Budowanie plaszczyzny wspolnych interesow i silnej reprezentacji politycznej krajow Europy Srodkowo-Wschodniej, wysilki na rzecz zapewnienia bezpieczenstwa energetycznego(czytaj uniezaleznienia od Kremla, ale i dominacji Niemiec) - wszystko zostalo zahamowane zamachem pod Smolenskiem - poniewaz to wlasnie sp. Prezydent Kaczynski byl kreatorem i liderem tej koncepcji (Pan Aleksander omawia to w szczegolach w roznych postach).
    Co do Wegier - interesujace , ze to wspominasz - premier Orban personalnie przeszedl niemalze taka sama gehenne polityczna co dzisiaj Premier Kaczynki. Jego karta odwrocila sie dopiero, gdy wegierska neobolszewia zbankrutowala kraj. Jak rozumiem, Orban planowal jako pierwsza wizyte oficjalna - spotkanie z sp. Prezydentem Kaczynskim. To chyba mowi wszystko, na temat perspektyw wspolpracy, jej racjonalnosci i efektywnosci. Kiedy dzis slysze, ze nieloty "radza" PiS-owi skonczyc z "zaloba", chce mi sie klac;), bo my zmagamy sie nie tylko z poklosiem mordu na 96 wybitnych Polakach, ale takze zamachem stanu, ktorego beneficjentami sa oscienne potegi.

    Marku, wybacz, o tej porze, to byloby na tyle.
    Pozdrawiam,

    zoom

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Aleksandrze,
    Czytam Pana od ostatnich wyborow. Od 6 lat nie mieszkam w Polsce, ale zawsze biore udzial w glosowaniach.Bardzo dziekuje Panu za wszystkie artykuly.

    Mam do Pana pytanie. Czy uwaza Pan, ze w Polsce jest mozliwe zorganizowanie ruchu spolecznego na wzor amerykanskich Tea Parties, ktory w bardzo krotkim czasie walczac w obronie tradycyjnych wartosci i przeciwko poczynaniom Obamy i partii demokratycznej zdobyl rzesze zwolennikow. Wielu Amerykanow po raz pierwszy od lat postanowilo wziac aktywny udzial w zyciu politycznym. Wydaje mi sie, ze przy obecnej nieslychanej nagonce na Jaroslawa Kaczynskiego i PIS, taki ruch bezpartyjny w opozycji do antyklerykalnych zapedow SLD i krytykujacy poczynania rzadu moglby wyzwolic ducha w narodzie i przyczynic sie do powstrzymania niekorzystnych trendow. Oczywiscie musialaby znalezc sie osoba, ktora bylaby w stanie takim ruchem pokierowac . Wiem, ze istnieja juz organizacje typu Ruch 10 kwietnia, ale chyba brakuje im sily przebicia. Wiem tez, ze bez przychylnych mediow tak jak (FOX w USA) trudno bedzie wypromowac taki ruch, ale moze jednak warto o tym pomyslec. Bardzo jestem ciekawa, co Pan o tym mysli. Gdyby taki ruch zyskal poparie, moglby w przyszlosci stanowic poparcie dla PIS i byc mozliwym koalicjantem. Moze zbyt naiwnie oceniam polska rzeczywistosc, tym bardziem jestem ciekawa Panskiem opini, oczywiscie jesli czas Panu na to pozwoli.

    Z gory dziekuje,
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszystkim Państwu bardzo dziękuję za komentarze i interesującą dyskusję. Zapewne niewiele mógłbym dodać do tych doskonałych wypowiedzi.
    Może tylko taką myśl, że dokonując oceny obecnej pozycji Polski w Europie, można jako pewnik przyjąć tezę, że nasza rezygnacja (dobrowolna bądź wymuszona) z podmiotowości i rola państwa buforowego w obszarze wpływów Rosji jest dla Europy rozwiązaniem optymalnym. Tym bardziej, jeśli w oczach tejże Europy Polacy sami nie wykazują woli wyzwolenia się od rosyjskiego protektoratu.
    Dlatego też jestem przekonany, że KE zezwoli na zawarcie umowy gazowej, nawet w obecnym kształcie, a jedyna jej modyfikacja może iść w kierunku udostępnienia polskiego odcinka rurociągu firmom niemieckim. Rozwiązania niekorzystne dla naszych interesów nie będą brane pod uwagę, wobec generalnej zasady traktowania Polski jako strefy wpływów Kremla.
    Jeśli chodzi o możliwość organizowania ruchu społecznego na wzór amerykańskich Tea Parties, o co pyta Pani Joanna myślę, że brakuje nam elementarnej świadomości obywatelskiej i tego rodzaju inicjatywy na skalę masową byłyby skazane na porażkę.
    Co nie znaczy, że nie należy ich propagować i podejmować.
    Nie jesteśmy jednak tzw. społeczeństwem obywatelskim, a raczej zatomizowanym zbiorowiskiem, zniszczonym i zdegradowanym przez 50 lat komunizmu i dwudziestolecie III RP. Ten ostatni okres poczynił nie mniejsze spustoszenia, jeśli wziąć pod uwagę, że zabrakło w nim pozytywnych wpływów narodowej „busoli” Polaków – Kościoła.
    Był krótka chwila, w okresie po 10 kwietnia, gdy w sposób całkowicie naturalny doszło do mocnej integracji społeczeństwa wokół tragedii smoleńskiej. Ta chwila została w dużym stopniu zaprzepaszczona, (choć nie jest to nazbyt adekwatne określenie) nie znajdując kontynuacji w formie aktywności obywatelskiej. Ani Ruch 10 kwietnia, ani inne inicjatywy nie mają (i mieć nie będą) cech ruchu powszechnego, wokół którego można byłoby zintegrować miliony Polaków.
    Ważne jednak, że wówczas „policzyliśmy się”, że (jeśli nawet na krótko) poczuliśmy się wspólnotą, narodem. Być może uda się z tego impulsu wyprowadzić trwałe dobro, choć zapewne będzie to proces na wiele trudnych lat.

    Dziękuję Państwu raz jeszcze i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń