Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

czwartek, 10 września 2009

IPN. PAMIĘĆ PLATFORMY - PAMIĘCIĄ NARODU

„Albo dr hab. Janusz Kurtyka zostanie przez Kolegium odwołany z funkcji prezesa IPN, albo ustawa zostanie znowelizowana w celu zmiany składu Kolegium”- o tej formie szantażu ze strony przedstawicieli obecnego rządu napisali przed pięcioma miesiącami członkowie Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

Część mediów wraz politykami rządzącej koalicji próbowała wówczas wytworzyć atmosferę nagonki na prezesa IPN, zarzucając Instytutowi działanie z pobudek politycznych. Jako pretekst do ataku wykorzystano publikację książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Wałęsie oraz późniejszą o kilka miesięcy książkę Pawła Zyzaka.

„Apeluję do pracowników IPN, aby nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli ich w przyszłości używać (...). IPN ma szansę przetrwać tylko pod warunkiem, że będzie instytucją ideologicznie i politycznie neutralną” – ostrzegał w marcu br. premier Tusk.

Ponieważ groźby i naciski okazały się nieskuteczne, a Kolegium Instytutu nie ugięło się przed szantażem - przystąpiono do definitywnego rozwiązania problemu IPN-u. O tym, że dla obecnego rządu działalność niezależnej instytucji historycznej o uprawnieniach śledczych stanowi problem, nie trzeba przekonywać nikogo, kto słyszy wypowiedzi przedstawicieli rządzącej partii i jest w stanie dokonać samodzielnej oceny faktów.

Na czym – zdaniem rządzących – miałaby polegać „neutralność polityczna” IPN –u możemy się dowiedzieć na podstawie projektu nowelizacji ustawy o IPN, datowanej na 22 czerwca br.

Przygotowanie tego projektu zbiegło się z udostępnieniem przez Instytut nowej bazy danych, zawierającej ponad półtora miliona tzw. rekordów, na podstawie której łatwiejsza stanie się m.in identyfikacja tajnych współpracowników bezpieki. Jak informował w czerwcu Janusz Kurtyka - „ Nowa baza danych, inaczej niż dotychczasowe katalogi Instytutu, pozwoli ze stuprocentową pewnością zidentyfikować konkretną osobę. Zawierać będzie bowiem takie dane osobowe, jak nazwisko, imię, datę i miejsce urodzenia, imiona rodziców i nazwisko panieńskie matki. Do tej pory w IPN zeskanowano wszystkie kartoteki wojewódzkich urzędów spraw wewnętrznych. W trakcie przenoszenia do nowej bazy jest jeszcze najważniejszy zasób – centralna Kartoteka Ogólnoinformacyjna MSW”.

Wydawać by się mogło, że ta cenna inicjatywa IPN-u przyśpieszyła jedynie prace nad nowelizacją ustawy i ponowna próba ograniczenia działań Instytutu jest prostą reakcją na groźbę ujawnienia licznej agentury funkcjonującej nadal w życiu publicznym.

Gdy jednak zapoznamy się z jej tekstem, a w szczególności z zapisami, które w praktyce podporządkowują Instytut decyzjom polityków i czynią z niego rządową agencję kierowaną przez marionetkowego prezesa i ubezwłasnowolnioną Radę IPN – nietrudno zrozumieć, że intencje obecnego rządu idą dalej - w kierunku całkowitego zawłaszczenia instytucji i pozbawienia jej jakiejkolwiek roli śledczej i edukacyjnej.

O proponowanych zapisach, związanych z powoływaniem prezesa i wyłanianiem nowej Rady IPN piszą dziś autorzy „Rzeczpospolitej” – Cezary Gmyz i Bronisław Wildstein. Celem nowelizacji jest bez wątpienia poddanie Instytutu politycznej kontroli i zastąpienie dotychczasowych organów ludźmi wybieranymi według preferencji rządzącej obecnie ekipy.

Przepisy skonstruowano w taki sposób, by bez problemu móc odwołać szefa IPN-u zwykłą większością sejmowych głosów, a jego kompetencje scedowano na rzecz Rady, formowanej pod dyktando władz największych polskich uczelni. Odtąd członkami rady IPN będą mogli być tylko doktorzy historii, prawa lub nauk społecznych. Włączenie w proces wyłaniania władz Instytutu środowisk uniwersyteckich, można tłumaczyć tylko skrajną niechęcią, jaką polskie uniwersytety wykazują wobec lustracji. Nowelizacja pozwala, by zespoły uczelniane wyłaniające kandydatów do Rady IPN nie musiały poddawać się lustracji. Można zatem przyjąć – na co zwraca uwagę Wildstein, - że liczni współpracownicy policji politycznej PRL, pracujący w polskich uniwersytetach wyłonią do Rady IPN-u podobnych sobie agentów.

Ponadto, nowelizacja zablokuje dotychczasowy proces lustracji i zamknie dziennikarzom i naukowcom dostęp do akt IPN-u. Temu celowi służą przepisy na podstawie których osoba, uzyskująca dostęp do własnych akt „może zastrzec, że dotyczące jej dane osobowe zebrane w sposób tajny w toku czynności operacyjno-rozpoznawczych organów bezpieczeństwa państwa nie będą udostępnianie w celach naukowych i dziennikarskich”. Takie zastrzeżenie będzie obowiązywać nawet przez 50 lat. Ponieważ większość tego rodzaju dokumentów jest wzajemnie ze sobą powiązana - czyli jeden dokument może dotyczyć wielu, różnych osób - łatwo sobie wyobrazić, że seria indywidualnych decyzji o zastrzeżeniu dostępu spowoduje wkrótce zablokowanie jakichkolwiek prac historycznych lub śledztw dziennikarskich.

Są jednak w projekcie nowelizacji zapisy, które umknęły uwadze dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, być może dlatego, że ich wprowadzenie wynika z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z maja 2007 roku.

Warto jednak zauważyć, że konsekwencje wprowadzenia tych zapisów mogą być niemniej istotne dla przyszłości Instytutu i stanu świadomości historycznej Polaków, niż wskazane już rozwiązania. Chodzi przede wszystkim o wykreślenie z ustawy o IPN niektórych zapisów art.5 oraz całkowite uchylenie art.7.

Artykuł 5 wymieniał podmioty, będące według ustawy komunistycznymi organami bezpieczeństwa państwa. Nowelizacja zmierza do wykreślenia z tego wykazu punktów 13 i 14 – czyli: Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk wraz z wojewódzkimi i miejskimi urzędami kontroli, oraz Urzędu do Spraw Wyznań i terenowych organów administracji państwowej o właściwości szczególnej do spraw wyznań stopnia wojewódzkiego.

GUKPPiW to instytucja szczególnie zasłużona w niszczeniu polskiej kultury i nauki, odpowiedzialna za nadzór cenzorski nad wszystkimi wydawnictwami rozpowszechnianymi w czasach PRL. Urząd ds. Wyznań był zaś – jak wynika z wielu opracowań historyków IPN - ekspozyturą Służby Bezpieczeństwa i ściśle współpracował z SB w działaniach skierowanych przeciwko Kościołowi Katolickiemu i innym kościołom.

W maju 2007 roku Trybunał Konstytucyjny uznał jednak, że umieszczenie tych instytucji wśród organów bezpieczeństwa jest sprzeczne z konstytucją i nakazał ich wykreślenie.

W praktyce wykreślenie to oznacza, że IPN nie będzie już mógł korzystać z akt GUKPPiW i Urzędu ds. Wyznań, ani uznawać pracy w tych instytucjach za służbę w organach bezpieczeństwa PRL. Ale są też inne konsekwencje.

Akta Urzędu ds.Wyznań zawierały szereg dokumentów, których analiza była pomocna w identyfikacji agentury działającej w Kościele Katolickim – w tym szczególnie ważnych agentów, ulokowanych w Watykanie. Wydział współpracował bowiem bardzo ściśle z Departamentem I MSW (peerlowskim wywiadem), którego doświadczenia i liczną agenturę wykorzystano m.in. do przeprowadzenia zamachu na życie Jana Pawła II.

Wykreślenie urzędu z wykazu organów bezpieczeństwa oznacza zatem, że poważnie utrudniona zostanie lustracja duchownych, a niektóre śledztwa prowadzone przez Pion Śledczy IPN mogą zostać zablokowane.

Równie poważne konsekwencje może mieć wykreślenie z ustawy o IPN dyspozycji zawartej w art.5 punkt 2 – co także następuje na mocy orzeczenia TK z maja 2007r. Na podstawie tego przepisu do organów bezpieczeństwa zaliczano „organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych o zadaniach podobnych do zadań organów, o których mowa w ust. 1”.

Po uchyleniu tego punktu, IPN nie będzie miał już prawa prowadzić postępowań wobec osób współpracujących ze służbami innych państw komunistycznych, ale też nie będzie mógł zwracać się do instytucji dysponujących archiwami tych państw o udzielenie informacji na temat polskich obywateli. Innymi słowy – odtąd każdy były agent Stasi, KGB,czy GRU może czuć się w Polsce całkiem bezpiecznie.

Konsekwencje tego zapisu nowelizacji, będą szczególnie widoczne w kontekście międzynarodowej współpracy IPN- u. A warto pamiętać, że przed miesiącem doszło do zdarzenia bezprecedensowego. 3 sierpnia br. prezes IPN spotkał się w Kijowie z szefem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Walentynem Naliwajczenką i podpisał porozumienie rozszerzające współpracę pomiędzy Instytutem Pamięci Narodowej, a SBU, dotyczące m.in. wymiany kopii materiałów archiwalnych oraz wspólnej edycji źródeł.

Ta umowa o współpracy, mogła stanowić przełom w dostępie polskich historyków do materiałów archiwalnych służb specjalnych byłego ZSRR. Na jej podstawie, strona ukraińska podjęła już decyzję o przekazaniu do archiwum IPN dokumentów mających związek z losami Polaków z tzw. „listy ukraińskiej” oraz ze zbrodnią katyńską.

Obecnie – na skutek wykreślenia zapisu z ustawy, współpraca obywateli polskich z organami państw komunistycznych, nie będzie już mogła interesować historyków i prokuratorów Instytutu.

Można natomiast się zastanawiać – czemu służy wykreślenie z ustawy o IPN art.7. Zawiera on ustawową definicję dokumentów, znajdujących się w kręgu zainteresowania IPN. Są nimi „wszelkie nośniki informacji, niezależnie od formy przechowywania informacji, w tym w szczególności: akta, kartoteki, rejestry, pliki komputerowe, pisma, mapy, plany, filmy i inne nośniki obrazu, nośniki dźwięku i wszelkich innych form zapisu, a także kopie, odpisy i inne duplikaty tych nośników informacji; oraz niezbędne do analizy informacji środki pomocnicze, a w szczególności programy na użytek zautomatyzowanego przetwarzania danych”.

Można jedynie przypuszczać, że brak ustawowej definicji dokumentów ma na celu uniknięcie w przyszłości sytuacji, do jakiej niedawno doszło, gdy IPN zwrócił się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z żądaniem wydania dokumentów komisji weryfikujących esbeków na początku lat 90-tych. Akta te znajdują się obecnie w dyspozycji ABW, a IPN chciałby, by przekazano je do zbiorów Instytutu.

Dokumenty te mogą być kluczowe w wyjaśnieniu szeregu ponurych tajemnic Służby Bezpieczeństwa. W teczkach są bowiem nie tylko dane samych oficerów, ale też dane ich tajnych współpracowników i przede wszystkim szczegółowe opisy działań poszczególnych funkcjonariuszy i komórek SB. Kiedy bowiem walczący o pozostanie w służbach esbecy stawali przed komisjami weryfikacyjnymi, starali się często udowodnić swe szczere intencje i bardzo drobiazgowo opisywali, czym zajmowali się w służbach. Z tego względu dokumenty, które pozostawiły komisje, mogą być prawdziwą kopalnią wiedzy. Jednak ABW nie chce oddać materiałów i zapewnia, że będzie realizować tylko to, co wynika z przepisów ustawy o IPN.

Nie wiemy, w jakiej formie sporządzono archiwum komisji weryfikujących esbeków. Obecny stan prawny umożliwiałby zaliczenie do dokumentów wielu, różnych nośników informacji. Niewykluczone, że brak art.7 ustawy spowoduje dowolną interpretację przepisów i pozwoli uniknąć przekazywania do IPN tego rodzaju archiwów, a tym samym umożliwi ochronę esbecko-agenturalnych tajemnic.

Przed trzema laty pewien znaczący polityk Platformy deklarował z trybuny sejmowej:

„W proponowanym przez nas , projekcie nowelizacji ustawy w pierwszej kolejności mówimy o uchyleniu klauzul tajności wobec materiałów dotyczących osób bezpośrednio lub pośrednio wywierających wpływ na życie publiczne, w tym wszystkich funkcjonariuszy publicznych oraz osób podlegających lustracji. Uważamy, że wiedza dotycząca tych osób powinna być dostępna w każdej chwili, zaś w stosunku do osób podlegających lustracji niezwłocznie po złożeniu przez nie oświadczenia lustracyjnego. Dlatego [...] proponujemy, aby znacząco rozszerzyć grupę osób podlegających lustracji o kategorię osób mających istotny wpływ na życie społeczne. Jednocześnie proponujemy pełne otwarcie dla wszystkich zainteresowanych dostępem do materiałów zgromadzonych na temat tych osób w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej. - poseł Grzegorz Schetyna– Sejm -5 kadencja, 12 posiedzenie, (09.03.2006)

Proponowany obecnie przez Platformę projekt nowelizacji ustawy o IPN dowodzi, że ludzie tej partii są mistrzami w niszczeniu pamięci. Niestety – nie tylko własnej.

Źródła:

http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/245/9442/Stanowisko_Kolegium_Instytutu_Pamieci_Narodowej_z_dnia_7_kwietnia_2009_r.html

http://www.rp.pl/artykul/9158,317885_Zdort__IPN_otwiera__kolejne_drzwi_.html

http://www.rp.pl/artykul/9158,360529_Nowy_sposob_na_zniszczenie_IPN.html

http://www.rp.pl/artykul/16,360555_Jakiego_IPN_chce_Platforma.html

http://www.rp.pl/artykul/2,360528_Czy_Platforma_podda_IPN_politycznej_kontroli_.html

http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/245/10525/Spis_dokumentow_Archiwum_SBU_ktore_beda_przekazane_do_Instytutu_Pamieci_Narodowe.html

http://www.wprost.pl/ar/168291/Archiwa-komunistyczne-otworem-dla-Polakow-i-Ukraincow/

http://cogito.salon24.pl/77793,likwidacja-w-imieniu-wsi

http://cogito.salon24.pl/110018,ipn-naprzeciw-oczekiwaniom-platformy

http://orka2.sejm.gov.pl/Debata5.nsf/main/7997C34C

projekt nowelizacji ustawy o IPN - http://grafik.rp.pl/grafika2/368469

2 komentarze:

  1. CZYTAŁEM -PIOTR

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie, szereg działań Platformy okazuje się konsekwenty, logiczny, ba! nawet przewidywalny, jeśli tylko przyjąć, że jest to emanacja polityczna interesów polskojęzycznego ramienia GRU.

    Obecnie - ale to tylko moja opinia - WSI (ex?) prowadzi Platformę w sposób, który określiłbym zużywającym, względnie rabunkowym.
    Testowana jest też realność substytucji PO przez nowy konstrukt. Chwilowo testy są skuteczniejsze jako środek nacisku na PO; realnie nowy ośrodek nie uzyskuje poważnych notowań.

    Ale ponieważ zagrożenia płynące z IPN są naprawdę poważne, zużywanie Platformy przewiduję bardziej bezwzględne: Nie mogą sobie pozwolić na kolejne kroki.

    Sir Winston

    OdpowiedzUsuń