Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

środa, 15 kwietnia 2015

O KOLEKTYWNYM WYSIŁKU


W lutym br., po opublikowaniu pierwszej części tekstu „Jak wygrać?” obiecałem nie wracać więcej do tematu tzw. strategii wyborczej opozycji. Była to decyzja świadoma, podjęta po rozważeniu za i przeciw. Uznałem, że pisanie o wyborach i postulowanie rozwiązań, które nie mają cienia szansy na realizację, nazbyt przypomina walkę z wiatrakami. Ja zaś, w żadnym stopniu nie mogę sobie pozwolić na odgrywanie roli groteskowego Don Kichota. 
Po dwóch miesiącach od publikacji „Jak wygrać” jestem przekonany o trafności tej decyzji. Zaoszczędziłem sobie zbytecznej pracy, a czytelnikom straty cennego czasu.
W tym okresie „linia wyborcza” opozycji nie uległa najmniejszej zmianie i nie warto wierzyć, by istniały skuteczne metody otrzeźwienia sztabowców PiS lub przywołania do rozumu małych demiurgów z „wolnych mediów”. Ponieważ jedni i drudzy czytają ten blog – ślę im pozdrowienia i życzę, by za kilka miesięcy wyborcy i czytelnicy okazali kompletny brak wyrozumiałości.
Jest jednak temat, o którym nie mogę nie wspomnieć. Od co najmniej dwóch miesięcy „niezależne media” oraz politycy opozycji poświęcają mnóstwo uwagi lokatorowi Belwederu. Jako autor owładnięty „obsesją” na punkcie Komorowskiego (co onegdaj zdiagnozowała u mnie pewna pani redaktor) bardzo się cieszę z zainteresowania najważniejszą postacią reżimu III RP. Cieszę się z neofickiego zapału, z jakim przedstawiciele „naszych mediów” odkrywają dziś ciemne strony życiorysu Komorowskiego i tropią dawno wytropione sprawy. Z niesłabnącym podziwem odbieram wysiłki m.in. red. Janeckiego, który po ośmiu latach od publikacji Raportu z  Weryfikacji WSI, odważnie i samodzielnie ustala dziś fakty opisane w tym dokumencie. Szczególnie zaś cieszy, że ludzie, którzy do tej chwili uważali lokatora Belwederu za postać drugoplanową i podporządkowaną woli genseka -Tuska, nagle dostrzegli ogromne wpływy „ciapowatego strażnika żyrandola” i zostali zaskoczeni jego drugim, marsowym obliczem.
Nie zasłużyłbym jednak na miano zaciętego malkontenta, gdybym do tej wyborczej sielanki nie dolał  kilku słów dziegciu.
Robię to w gorzkim przeświadczeniu, iż wielu z tych, którzy wykazują dziś natężone zainteresowanie postacią Komorowskiego, w istocie gromadzi argumenty mające osłodzić gorycz porażki wyborczej. Po co? Być może po to, że jeśli wybory prezydenckie zostaną przegrane, a wśród wyborców i czytelników znajdą się osobnicy nazbyt dociekliwi,  dzisiejsze wzmożenie posłuży za tarczę, za którą schronią się medialni „opozycjoniści”. Usłyszymy wówczas znany (acz rozpisany na głosy) monolog - „wspólnym wysiłkiem całego kolektywu, no budowali my, no i pff...”.

Podziwiam więc ów „wysiłek kolektywu”, ale nie okażę zaskoczenia, jeśli będzie on całkowicie daremny. Nie tylko z tej przyczyny, że większość polityków i publicystów  podejmuje tematy drugo, a nawet trzeciorzędne w skali dokonań Komorowskiego, lecz dlatego, że obecne wzmożenie można porównać do próby przekopania łopatką Mierzei Wiślanej. To imponujące, ale mało efektywne.
Przed wielu laty, były członek partii komunistycznej Jerzy Surdykowski napisał w „Tygodniku Powszechnym" - „W komunizmie dziennikarz-publicysta miał być lepiej wiedzącym i dalej widzącym „ojcem narodu", wieść go jak pasterz ku jedynie słusznej przyszłości”. Myślę, że taka pokusa pasterzowania nie ominęła również współczesnych żurnalistów i wielu z tych, którzy przypisują sobie miano niezależnych, chętnie kreuje się na „lepiej widzących ojców narodu”. Szkoda, że przy tym zapomnieli, że podstawowym obowiązkiem w tej profesji nie jest kreowanie rzeczywistości, „krzepienie ducha”, „mobilizacja elektoratu” itp. zadania partyjne, lecz przekazywanie rzetelnych informacji. Zawsze i wszędzie. Bez względu na cudowne „strategie wyborcze” czy pijarowskie wizje partyjnych macherów.
Może się zatem zdarzyć, że osobnicy nazbyt dociekliwi zadadzą trudne pytania: dlaczego w czasie tej prezydentury tak niewiele pisano o dokonaniach lokatora Belwederu; dlaczego przez tyle lat bagatelizowano lub umniejszano znaczenie tej postaci; czemu przemilczano rolę ośrodka belwederskiego w sprawach dotyczących służb specjalnych, armii i naszego bezpieczeństwa; dlaczego nie dostrzegano dziesiątków wydarzeń, które świadczyły o budowaniu reżimu prezydenckiego i ukazywały autentyczne centrum decyzyjne?  
Jakiż to genialny strateg sprawił, że przez ostatnie pięć lat goniono za pospolitym figurantem (którego dezercja nie wywołała nawet rysy na obliczu reżimu), lecz kompletnie zapomniano o postaci, która w tym samym czasie umacniała wpływy swojego środowiska i wznosiła mury fałszywej mitologii ?
Nie będę przypominał, że to horrendalne zaniedbanie sięga lat 2007-2008, gdy rozgrywała się afera marszałkowa, a zatrzymanie politycznej kariery Komorowskiego było w zasięgu opozycji. Jednak pytanie – co zrobiono po roku 2010, gdy polityczny patron WSI objął stanowisko prezydenta ? – musi zostać zadane. I nie po to, by tuż przed wyborami prezydenckimi antycypować przyczyny porażki, ale dlatego, by uświadomić sobie, że takich pokładów błędów, zaniechań i politycznej głupoty nie sposób przekopać przez trzy miesiące kampanii wyborczej. Popularny sposób rozgrzeszania, poprzez dictum – lepiej późno niż wcale, też jest nieprzydatny, bo wpierw trzeba sprawić, by to „późno” było sensowne i skuteczne, a „wcale” zostało napiętnowane i poddane refleksji.
Jakkolwiek „bluźniercze” wydały się słowa, które napisałem niedawno na twitterze, powtórzę je ponownie – jeśli Komorowski zapewni sobie drugą kadencję, to tylko z winy opozycji i związanych z nią mediów.  
Nie pojmuję, jak można dziś wydziwiać nad szczelną osłoną ośrodków propagandy, jeśli przez ostatnie pięć lat nie próbowano nawet wyszczerbić tego muru milczenia? Po co udawać, że ogromną przepaść fałszu i dezinformacji, można pokonać podczas kilkumiesięcznej akcji medialnej?
By tego dokonać trzeba było wieloletniej, zorganizowanej kampanii informacyjnej, ciągłego monitorowania i nagłaśniania działań Belwederu oraz przypominania Polakom, kim naprawdę jest następca Lecha Kaczyńskiego. Zamiast rechotania nad gafami Komorowskiego i kiepskiej gry na emocjach, należało przekazywać konkretną wiedzę i nie bać się reakcji medialnych terrorystów.
Od wielu lat istnieją dziesiątki pytań, które winny zostać zadane politykowi PO. Podkreślę- nie mam na myśli tych, które sformułowałem w roku 2010, podczas ówczesnej kampanii prezydenckiej. Wtedy opozycja je przemilczała, dziś – z powodu zignorowania tematu - są w większości nieczytelne dla wyborców. Są natomiast okoliczności związane z życiorysem Komorowskiego, o których Polacy nie mieli okazji usłyszeć. Są sprawy, za którymi kryją się afery, ludzkie nieszczęścia i dotąd niezbadane dramaty. 
Są w tej prezydenturze strony, przy których bledną pseudo zarzuty o „psuciu polskiej polityki”, wysuwane przez sztab PiS. Jest temat Smoleńska i wielowątkowych relacji z Moskwą, które powinny być nieustannie badane i nagłaśniane. 
Jeśli środowisko opozycji dostrzega niektóre z tych spraw i (tylko z pragmatyki wyborczej) zaczyna o nich mówić, potwierdza tym samym, że przez wcześniejsze lata popełniało kardynalny błąd uchylając się od rzetelnej informacji. Również tu, nazbyt dociekliwy wyborca powinien zapytać – dlaczego nie powiedziano mi o tym wcześniej i czemu kazano wierzyć, że w Belwederze rezyduje słaby i nieudolny „strażnik żyrandola”?  
Ponieważ opozycja nigdy nie zrezygnuje z mitologii demokracji, nie powie też wyborcom, że medialna osłona nad Komorowskim i buta, z jaką ten człowiek ignoruje prawo obywateli do uzyskania informacji – jest koronnym dowodem braku elementarnych reguł wolnego wyboru. Ta sytuacja sprawia, że w III RP nie obowiązuje zasada, zgodnie z którą obywatele mają prawo znać przeszłość osoby pretendującej do najwyższego stanowiska w państwie. Mają prawo wiedzieć - kim jest człowiek, któremu powierzają swoje losy, czego dokonał w przeszłości, jakie posiada predyspozycje i jakie ma intencje. W warunkach demokracji - wszystko, co dotyczy osoby kandydującej na stanowisko głowy państwa, może być przedmiotem zainteresowania społeczeństwa i podlegać dogłębnej ocenie. Na tym opierają się gwarancje bezpiecznego, nie obarczonego błędem wyboru.
Związki Komorowskiego z WSI i kontakty z ludźmi tej formacji, nie powstały w ostatnich miesiącach. Groźne dla Polski „strategie”, burzenie pro natowskich reguł bezpieczeństwa i „przestawianie” III RP na rosyjskie priorytety, nie są dziełem minionego roku. Podobnie, jak inicjatywy legislacyjne, dzięki którym lokator Belwederu uzyskał łatwe narzędzia do wprowadzenia stanu wyjątkowego, poszerzył swoje kompetencje w zarządzaniu Siłami Zbrojnymi  i umocnił wpływy bliskich mu środowisk.    
Przez pięcioletnią kadencję Komorowskiego – nad takimi tematami trwała medialna cisza, a tym, którzy próbowali ją naruszyć stawiano zarzut „obsesji” i wprowadzano zapis na publikacje. Zignorowano nawet fakt, że o przyszłości reżimu III RP zdecydują wybory prezydenckie. Być może nadejdzie czas, gdy poznamy kulisy tych decyzji i powody milczenia.
Populistyczne brednie o „politycznej ofensywie” i „doskonałej kampanii” kandydata Dudy, nie zrekompensują dziś wieloletnich zaniedbań i nie zagwarantują zwycięstwa opozycji. Można się obrażać na takie słowa lub zarzucać autorowi „sianie defetyzmu”, ale trzeba je weryfikować poprzez fakty, a nie opinie zaślepionych bufonów.  
III RP nie jest państwem demokracji, w którym sondaże i występy na wiecach decydują o wyniku wyborczym.
Wie o tym Bronisław Komorowski, gdy miesiąc przed wyborami pozwala sobie na bezprzykładną arogancje, „kontrowersyjne” decyzje i odmowę publicznej konfrontacji z faktami. Może tak postąpić, bo przez wcześniejsze lata korzystał na indolencji opozycji i nigdy nie został zmuszony do respektowania woli wyborców.
Na tym też polega przewaga lokatora Belwederu, że gwarancję wygranej nie musi opierać na mitologii III RP, której zakładnikami stały się „wolne media” i partia opozycyjna.  
Gdyby ktoś przytomnie zapytał – po co ten tekst i „żale nad rozlanym mlekiem”, proponuję jedną odpowiedź – po to, by w drogę długiego marszu nie wyruszać z bagażem starych błędów i fałszywych wyobrażeń.

88 komentarzy:

  1. Szanowny Panie Aleksandrze,

    podziwiam za kolejny, znakomity, pisany w przedwyborczym czasie tekst. Z każdym następnym przygotowuje nas Pan małymi krokami na próbę nocy powyborczej. Szczerze mówiąc ja swoje emocje trzymam na wodzy, od dawna nie mam złudzeń - podobnie (tu się chyba nie mylę) jak Pan. Dlatego ową próbę mam już - mogę tak powiedzieć - za sobą. Generalnie jest nawet gorzej, niż przewidywałem jakiś miesiąc temu. Nie spodziewałem się aż tak otępiającej i w gruncie rzeczy wspomagającej reżim kampanii PiS. Nie łudzę się, że to się zmieni. Bo musiałoby się zmienić w sposób trwały, wyraźny, dla reżimu demaskatorski i zabójczy.
    Tego nie przewiduję i mogę sobie pozwolić na luksus zaniechania komentarzy.
    Bo o czym tu pisać? Że Beata Szydło nie daje rady, że Jarosław Kaczyński żeby nie psuć Dudzie kampanii wygłosił najbardziej od 5 lat bojaźliwe i asekuranckie przemówienie rocznicowe 10 kwietnia? Że Janecki i inni właśnie odfajkowali temat Komorowski=WSI i już szukają innych okładkowych nowalijek? Że podpisanie niszczącej rodzinę konwencji przez lokatora episkopat odfajkował mową-trawą swojego rzecznika, a Nasz Dziennik "Stanowiskiem Poseł Anny Sobeckiej". Itd., itp.

    Co z Tobą będzie, Polsko?
    [...]

    Ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Kazefie,

      Pewnie byłoby doskonale, gdybyśmy mogli wyznać, że "próba nocy wyborczej" wywołuje jednak nadzieje i budzi dobre emocje.
      Przyznaję, że bardzo bym sobie tego życzył. Dlatego mam do opozycji pretensje, że z każdym dniem pozbawia mnie tego przywileju.

      Serdecznie Panu dziękuję za wizytę i dobre słowo.
      Liczę, że na pytanie - co z Tobą będzie Polsko? - wspólnie będziemy szukać odpowiedzi.

      Usuń
  2. Szanowny Panie,
    Wymienił Pan cały korowód niewłaściwych poczynań PiS nazywając je „błędami, zaniechaniami, polityczną głupotą” . Z drugiej strony stwierdza Pan, że partia Jarosława Kaczyńskiego to partia systemowa (vide wpis pod tekstem z 8 kwietania). Trzeba się na coś zdecydować. Albo twierdzi Pan, że PiS działa w systemie i wówczas „błędy” nie są „błędami” tylko świadomym działaniem partii, mającej w III RP do odegrania określoną (mówiąc symbolicznie – w Magdalence) rolę. Albo jest antysystemowa, ale wtedy jej poczynania to nie błędy, ale zatrważające zabawy zapałkami w stogu siana, grupy podstarzałych mężczyzn. Bo na takie błędy, które Pan wymienił mogą sobie pozwolić co najwyżej pełni dobrej woli dyletanci polityczni, którzy dopiero wystartowali do walki z III RP, a nie żyjący polityką i z polityki zawodowcy . Powiadam, trzeba się zdecydować, bo można odnieść wrażenie, iż w |Pańskich jeremiadach jest nuta asekuranctwa na wypadek, gdyby PiS odniósł jednak zwycięstwo.
    Kłaniam się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robert Kościelny,

      Spróbujmy od tej strony. Jeśli prowadzi Pan samochód po publicznej drodze, zakładam, ze zna Pan pojęcie błędu kierowcy. Może on wynikać z kiepskich umiejętności, braku koncentracji, zmęczenia czy brawury.
      Popełnienie takiego błędu czasem uchodzi bezkarnie, innym razem kończy się poważnymi konsekwencjami, kalectwem lub śmiercią wielu osób. Nie sądzę, by nawet w tak skrajnym przypadku twierdził Pan, ze ów kierowca działał z premedytacją i chciał popełnić spektakularne samobójstwo.
      Dlaczego zatem proponuje mi Pan optykę, w której stawia się bezwarunkową przesłankę iż kierowca poruszający się na publicznej drodze (partia systemowa działająca w ramach systemu III RP) popełnia na naszych oczach zamierzone samobójstwo, zabijając (przy okazji) wielu pasażerów i innych użytkowników drogi? Jeśli dostrzega Pan różnicę między winą umyślną (w tym wypadku popełnieniem zabójstwa) a nieumyślnym błędem, musi Pan także rozumieć, ze o takiej kwalifikacji nie decydują Pańskie wyobrażenia, lecz fakty. Potrafi Pan je wskazać?
      Jakby tego mało – powołując się na wymóg racjonalnego myślenia i konsekwentności (które przez chwilą bezpodstawnie Pan zanegował) domaga się Pan ode mnie dokonania wyboru, stawiając mi zarzut asekuranctwa i twierdząc, ze „błędy, zaniechania i głupota” to zbyt mało dla opisania czynu tego kierowcy.
      Może istnieje gdzieś logika na takim poziomie paradoksu, ale przyznam, ze ja jej jeszcze nie zgłębiłem.
      Odpowiem krótko. Proszę mocno przemyśleć swoje komentarze i zamiast intencji uszczypania autora, oprzeć się na solidnej wiedzy, doświadczeniu i faktach.
      Będzie to z korzyścią dla Pana, dla czytelników i dla mnie.

      Usuń
    2. @ Robert Kościelny

      Dostrzegam rozdźwięk w pańskiej konfrontacji "systemowości" vs. "antysystemowości", być może dlatego, że odmiennie postrzegamy tę kwestię w kontekście największej partii opozycyjnej.

      Gdy pada stwierdzenie, że ww. partia nie jest antysystemowa, najłatwiej odnieść się do takich filarów jak ustrój polityczny i ordynacja wyborcza - których nie neguje. W tym sensie nie jest antysystemowa.

      Napisał pan o "odgrywaniu określonej roli", powołując się symbolicznie na "Magdalenkę". To zbyt daleko wysunięte wnioski, spotkania przed- i "okołookrągłostołowe" nie tylko nie mogły określać dalece przyszłej roli partii, której nie było nawet na horyzoncie, ale odbywały się na zupełnie innym etapie - podziału władzy w socjal-demokracji pomiędzy komunistów, a świeżo "odchudzaną", ale i dopiero legalizowaną opozycję solidarnościową tzw. "konstruktywną" (czyli nie radykalną, nie konfrontacyjną, nie wywrotową), to nie był jeszcze czas na kształtowanie się poszczególnych partii przyszłego ładu, to był dopiero czas na wywalczenie (a raczej - uzgodnienie) koncesji dla pierwszego frontu/zrzeszenia opozycyjnego; umawiano nadchodzący podział władzy, resortów, przyznanie mediów etc. - wszelkich "pakietów startowych", które później gwarantowały przewagę biorącym udział w tymże układzie [solidarnościowych wybrańców + komunistów], względem pozostałych, nieuczestniczących w spotkaniach roboczych w Magdalence; a nie sprawy na zasadzie "za 10 lat powołamy Platformę, a potem, panie Kaczyński przez kolejne 10 twoja partia ma trwać w opozycji" - nic z tych rzeczy.

      Jeżeli mowa o antysystemowości w kontekście ówczesnych przemian, a raczej - układów [śp. L. Kaczyński określał procesy te "fraternizacją"], najprościej można to ująć jako opozycję wobec skutków tych "pakietów startowych", charakterystycznych dla III RP powiązań polityczno-biznesowo-medialnych. I pod tym względem działania PiS-u w trakcie kadencji 2005-2007 stanowią dowód na jej antysystemowość - w tym właśnie charakterze.

      W dużym skrócie, PiS nie jest przeciwko podmiotowi Rzeczpospolitej. Jest przeciwko układowi III RP.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Aleksander Ścios,

      Pan wybaczy, ale nie odpowiedział Pan na moje wątpliwości. Po drugie nie piszę uszczypliwości, tylko zadaqją pytania, które mogłyby stanowić podstawę do dyskusji. Pańskie forum jest, pod tym względem dość martwe.
      A po trzecie pisze Pan: "Dlaczego zatem proponuje mi Pan optykę, w której stawia się bezwarunkową przesłankę iż kierowca poruszający się na publicznej drodze (partia systemowa działająca w ramach systemu III RP) popełnia na naszych oczach zamierzone samobójstwo". Jakie samobójstwo? Sam Pan pisał, że błędy polityczne PiS nie obciążą jego polityków (Brudzińskich, Błasczyków, Hofmanów et caetera) tylko obywateli. Z czym, podoibnie jak z wieloma innymi sprawami, zgadzam się z Panem.
      I na koniec - ja naprawdę chcę dyskutować, a nie proweokować. Mniej podejrzliwości, proszę.

      Usuń
    4. Robert Kościelny,

      Cieszy mnie, że Pan chce dyskutować. Tylko o czym? Jeśli o moich poglądach na partię opozycyjną, to przedstawiam je rzetelnie od wielu lat. Nim zacznie je Pan prostować według własnych wyobrażeń, może warto zapoznać się z tekstami, które poświęciłem temu tematowi?
      Podkreślam też - to nie jest blog, na którym tłumaczymy sobie rzeczy po wielokroć omawiane lub z każdym tekstem zaczynamy rozmowę ab ovo.
      Zdarzają się wprawdzie komentatorzy, którzy zawitali tu po raz pierwszy i nie zadając sobie trudu poznania poglądów autora, próbują wyważać otwarte drzwi lub stawiają dziwaczne zarzuty. Proszę wówczas o wyrozumiałość, bo gdybym miał podejmować takie dyskusje, musiałbym spędzać tu całe dnie.
      Jeśli później na jakichś forach internetowych trwa wylewanie żalów lub pomyj na głowę autora, pomawianie o pychę i niepopełnione błędy - nic na to nie poradzę.

      Do tej pory odpowiadam cierpliwie i obszernie na Pańskie komentarze, pod tym i pod poprzednim tekstem.Proszę jednak nie nadużywać mojej cierpliwości, bo nie mogę prowadzić dyskusji z kimś, kto uporczywie ignoruje racjonalne argumenty i próbuje wymusić na mnie nonsensowne deklaracje.
      Jeśli mój sposób formułowania ocen nie spełnia Pańskich oczekiwań, potrafię to zrozumieć i w takiej sytuacji zachęcam do poszukiwania innych miejsc wymiany myśli. Proszę jednak nie wymagać, by dostosowywał się do poziomu, jaki Pan preferuje.
      Chcąc podkreślić moją dobrą wolę, powtórzę: PiS jest partią systemową (działającą w ramach systemu politycznego III RP), która błędnie definiując realia (geneza państwa, istnienie demokracji i jej mechanizmów) popełnia rozliczne błędy. Proszę zapoznać się z komentarzem pana Pawła Patrycjusza, bo zawiera on bardzo trafne uwagi.
      Dlatego PiS nie jest partią moich marzeń lecz racjonalnego wyboru. Nie ma w III RP innej siły politycznej posiadającej taki potencjał i z tym muszę się pogodzić.
      Gdyby natomiast PiS deklarował antysystemowość (cel-obalenie porządku III RP, budowa nowej państwowości) i postępował tak, jak działa obecnie, uznałbym, że wykonuje rolę koncesjonowanej, fałszywej opozycji i ma na celu oszukanie wyborców oraz kanalizowanie nastrojów społecznych. Wówczas nie rozmawialibyśmy o błędach lecz o działaniach zamierzonych.
      O logice tego stwierdzenia decyduje ocena faktów, nie zaś projekcja moich poglądów politycznych.
      Jeśli PiS przegra wybory prezydenckie i parlamentarne, będzie to odczuwalne przede wszystkim dla wyborców tej partii. Oni za to zapłacą i wielokrotnie to podkreślałem.Jak również to, że nie obchodzi mnie, co stanie się z partią pana Kaczyńskiego po roku 2015.
      Nietrudno jednak przewidzieć, że skutki takiej porażki będą porównywalne z politycznym samobójstwem. Ponieważ nie mam żadnych podstaw, by podejrzewać polityków PiS o intencje samobójcze, mogę mówić wyłącznie o konsekwencjach błędów, zaniechań i politycznej głupoty.

      Mam nadzieję, że ta odpowiedź Pana usatysfakcjonuje. Nie przewiduję kontynuowania tematu.

      Usuń
    5. "Nie ma w III RP innej siły politycznej posiadającej taki potencjał i z tym muszę się pogodzić".
      Z Pańskich wypowiedzi wynika, że największy to ona ma potencjał "głupoty, błędów i zaniechań". Dziwne, doprawdy niezwykłe...

      Usuń
  3. Panie Aleksandrze,

    Cudowny, wspaniały tekst, napisany na szerokim oddechu, tak, jak tylko Pan potrafi.

    Dlatego nie będzie skomentowany merytorycznie, bo się nie da.

    Uciekam w szczegół. :)

    Wzruszył mnie fragment z mierzeją wiślaną. :) Żeby było jeszcze zabawniej: najpierw przeczytało mi się "łopatą" i pomyślałam, że mógł Pan jednak wybrać coś szerszego do przekopywania, bo łopatą to ten kilometr przekopać by się chyba nawet we dwójkę dało (tzn. pan by kopał, a ja bym stała i chwaliła), ale łopatką rzeczywiście trudno. Choć i to jest wykonalne!

    Natomiast zdecydowanie będę bronić Don Kichote z Manchy. Ja go uwielbiam.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Nie dziwię się tej "ucieczce w szczegóły". Uwielbiany przez Panią Don Kichote, byłby z pewnością zachwycony możliwością przekopywania Mierzei Wiślanej w Pani towarzystwie.
      Proszę jednak pamiętać, że ci, którzy próbują dziś tej wyborczej sztuki są pozbawieni przywileju Pani obecności. O tyle cięższa i bardziej niewdzięczna jest ich praca :)

      Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. @Robert Kościelny
    Bardzo Pana przepraszam, ale pozwolę sobie na kilka słów do Pana a'propos kierowanego do Gospodarza "trzeba się zdecydować".
    Pan raczej nie rozumie, czym jest ten blog i jaką pozycję i autorytet ma jego autor. Jak ciężko jest pisać takie teksty jak i ten i kilka poprzednich w czasie przedwyborczym. W czasie rozhuśtanych nadziei, emocji. Jak trudno rezygnować, ważyć, skreślać, filtrować swój rozum i wiedzę. Bo najważniejsza jest odpowiedzialność za czytelników, za Polskę. Pisze Pan o jakichś "nutach asekuranctwa" - to bardzo nietrafione i obraźliwe w stosunku do autora, który dokonuje misternej gry na cienkich przedwyborczych strunach, wpisując wszystko w długi marsz. Dający mimo wszystko nadzieję. Proszę pamiętać, że Aleksander Ścios to człowiek od lat najodważniejszy w całej blogosferze.
    Jak już pisałem, mogę sobie pozwolić na luksus braku komentarzy. Dlatego póki co zamilknę. Ściosowi my, czytelnicy, nie wybaczylibyśmy zbyt długiego milczenia... On to wie. (już zamilknę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Panu!

      Ignorancja i obcesowość pana Kościelnego w stosunku do Autora także i mnie doprowadza do zimnej pasji.

      Pozdrawiam serdecznie

      PS. Bardzo proszę nie milknąć. Właśnie teraz nie...

      Usuń
    2. @Urszula Domyślna

      Się zobaczy.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Pani Urszulo, Panie Kazefie,

      To prawdziwa radość i zaszczyt mieć takich Przyjaciół i obrońców :)
      Serdecznie dziękuję i przyłączam się do prośby Pani Urszuli.
      Komentarze Pana Kazefa są na tym blogu konieczne.

      Usuń
    4. Do Kazef
      Nie musi mnie Pan przepraszać, nie obraża mnie Pan, podobnie jak ja nie obrażam Pana Ściosa. Blog Pana Aleksandra jest niejako wystawiony na widok publiczny, więc każdy może zgłosić swoje uwagi i komentarze. Tym bardziej, że nie robi tego anonimowo – jak w moim przypadku.
      Pisze Pan o „misternej grze na cienkich przedwyborczych strunach” Autora. Z enuncjacji gospodarza bloga możemy się dowiedzieć, że PiS jest partią systemową, działającą zgodnie z regułami gry obowiązującymi w systemiw (jeśli rzeczywiście w tym systemiw są jakieś reguły) i wyznającą wszystkie mity systemu, w tym najważniejszy mit – demokracji i wolnych wyborów. Ale tak w ogóle to Autor, który jak można sądzić miłośnikiem III RP nie jest, wiąże z PiS największą nadzieje na zmiany systemu… Doprawdy ta gra przedwyborcza Autora jest bardzo subtelna. A logika żelazna.
      Do Pani Urszuli Domyślnej.
      Pisze Pani o „zimnej pasji”. Cieszę się, że nie jest to pasja szewska.

      Usuń
    5. Szanowny Panie,

      Pańska radość jest przedwczesna, a skojarzenia, jak zresztą wszystko co pan pisze, do bólu przewidywalne i nudne. Nudy i natręctwa znieść nie potrafię, więc proszę mnie nie zaczepiać, skoro z niczym się do Pana nie zwracałam.

      Argument z "nieanonimowości" użyty na tym blogu wyłącznie Pana ośmiesza. Nas tu nigdy nie obchodziło jak kto się nazywa, tylko to, co ma do powiedzenia. Myli się też Pan i nadużywa uprzejmości Gospodarza traktując jego blog jak miejsce, gdzie każdy może wejść i się dowolnie szarogęsić. Otóż nie może i mam nadzieję, że wkrótce się Pan o tym przekona.

      Usuń
    6. Szanowna Pani,

      Ostatnie zdanie podpada pod paragraf dotyczący gróźb karalnych :)

      Pozdrawaim

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Aleksandrze,

    Niezastąpiony prof. Andrzej Nowak dziś w TV Republika skomentował obecną sytuację, Jego opinia świetnie koresponduje z Pańskim tekstem:

    Nie dość mocno akcentuje się to, co jest najbardziej dramatycznym wyborem: jeżeli nie nastąpi zmiana na urzędzie Prezydenta RP, to nastąpi koniec demokracji w Polsce. To jest zasadnicza stawka w tej grze.

    – Po wystąpieniach sztabowców prezydenta Komorowskiego w ostatnim czasie, pokazujących chęć zniszczenia demokracji do końca, po tych 8 latach doświadczeń z jej podważaniem przez Platformę Obywatelską, nie możemy mieć wątpliwości, że chodzi o ustabilizowanie na zawsze tej władzy. Tej władzy, która podkreśla, że jej głównym zadaniem jest nigdy nie dopuścić opozycji do rządzenia – stwierdził. – To deklaracja radykalnie sprzeczna z demokratycznym obyczajem, kulturą i zasadami. Widać że Bronisław Komorowski serio traktuje ten zamiar – podkreślił.

    – Teraz musicie to zmienić, bo ta oligarchia się uwieczni. – przestrzegał.

    http://telewizjarepublika.pl/prof-nowak-jezeli-nie-zmieni-sie-prezydent-nastapi-koniec-polskiej-demokracji-ta-oligarchia-sie-uwieczni,19287.html

    Co do "Naszych mediów" to myślę, że najlepiej ich kondycję oddają zachwyty nad komentarzem dziennikarza sportowego:

    http://niezalezna.pl/66033-posmolenskie-przebudzenie-dziennikarz-sportowy-o-komorowskim-newsweeku-i-tvn

    Radość ze "zdobycia duszy leminga"?
    Brakuje tylko(jak ktoś słuszne zauważył na tt) okrzyku "nasz ci on!".

    Czytając Pański tekst cały czas chodziło mi po głowie motto „Nie – Boskiej komedii” jako komentarz do obecnego zachowania opozycji:

    „Do błędów, nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie – wahanie się i bojaźń; i stało się zatem, że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich.”

    Bardzo dziękuję za Pański tekst!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Michale,

      Przeczytałem dzisiejszą wypowiedź profesora Nowaka chwilę po tym, jak opublikowałem tekst. I bardzo się ucieszyłem, że człowiek, którego opinię wielce cenię ma tak zbliżony osąd dzisiejszej sytuacji.
      Słowa Andrzeja Nowaka - "jeżeli nie nastąpi zmiana na urzędzie Prezydenta RP, to nastąpi koniec demokracji w Polsce" - przyjmują jako formułę najwyższego ostrzeżenia.
      Wprawdzie z mitem demokracji III RP rozstałem się dość dawno, to w tych słowach odczytuję istotę zagrożenia, przed jakim obecnie stoimy.
      Druga kadencja Komorowskiego nie będzie tylko "przegraną kandydata PiS". Oznacza "zabetonowanie" polskiej sceny politycznej na długie lata i wejście w fazę dyktatury. Nie mam co do tego cienia wątpliwości.
      Ideałem dla tego środowiska jest system putinowski, w którym (do tej chwili) światli euroidioci doszukiwali się cech demokracji. To głownie decyduje i przydatności tego systemu w realiach III RP.

      Cytat z dzieła Krasińskiego dobrał Pan niezwykle trafnie.
      Pozwolę sobie przypomnieć słowa innego, wielkiego Polaka. Wiele lat temu Antonii Macierewicz powiedział na sali sejmowej:
      "Moje pokolenie ma to wielkie szczęście, że nie musi walczyć zbrojnie o niepodległość. Pokolenie moich rodziców tego jeszcze nie miało, ginęło w walce zbrojnej z bandami UB lub w lochach UB. Nie musimy walczyć zbrojnie, nam potrzebna jest tylko szczypta odwagi cywilnej, odrobina tylko.
      Chciałbym, że by ta Izba jeszcze jedno zdanie usłyszała ( po tych słowach wyłączono mikrofon) … wtedy, gdy pokoleniu polityków polskich brakuje odwagi cywilnej, następne pokolenie płaci krwią".

      Bardzo Panu dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  7. Autor i Komentatorzy

    Bardzo dziękuję Autorowi za ten tekst. Malkontentom, którzy pojawiają się na jego blogu, proponuję, by spojrzeli na to miejsce zupełnie inaczej, niż na propagandowy eter IIIRP.

    Tam wmawia się ludziom kompulsywny przymus „posiadania własnego zdania” na każdy temat, bez względu na poziom własnej wiedzy (lub częściej niewiedzy). Im zaś większy indolent i idiota, tym więcej powinien mówić. No i mamy te lejące się fale wulgarnych komentarzy na popularnych portalach, kariery chamów odgrywających dziennikarzy, pomieszanie z poplątaniem, kult głupoty nazywanej wolnością. Jakie są oczywiste korzyści propagandowe – nie trzeba wiele mówić; pomieszanie pojęć, chaos, w którym łatwo ginie jakikolwiek sens i prawda. Przede wszystkim wielki proces anty-wychowania obywatelskiego, w którym, zamiast świadomych siebie i rzeczywistości wolnych ludzi, kształtuje się stado ogłupiałych, rozpasanych, agresywnych psów Pawłowa, coraz posłuszniejszych komendom pana. Nie łudźmy się, w razie czegoś na kształt stanu wojennego, ormowców chętnych do pałowania Polaków - nie zabraknie.

    Tutaj, na blogu A.Ściosa jesteśmy wolnymi ludźmi. Może jest nas garstka, może jesteśmy trochę rozproszeni (choć licznik odwiedzin mówi, że nie jest nas wcale mało) – to jednak nie jest to miejsce ani karmienia ambicji nadawcy tekstów i ich odbiorców, ani klub dyskusyjny piewców walorów Marysi, ani kuźnia iluminatów z kręgami wtajemniczenia, które upoważniają do sprawowania coraz skuteczniejszych rządów nad tłuszczą.

    Przyczyna, skutek, kontekst, następstwa – wejście w rzeczywistość do bólu, przez który przychodzi oczyszczenie i spokój ducha, to jest to miejsce, to jest ten blog. Tutaj nie promuje się wygadanych pięknisiów, przemądrzałych egoistów, czy armii propagandystów ideologii, szkolonych do walki o kształt świata. Tutaj chcemy faktów i prawdy, a pierwszą zmianą, której chcemy dokonać w świecie, jest zmiana nas samych – w wolnych, świadomych ludzi.

    Pozdrawiam serdecznie Autora i Komentatorów

    PS. Ciekawostka; na jednym z portali społecznościowych promowałem teksty Autora. Zablokowali. Nic wielkiego właściwie się nie stało, ale to pokazuje, nieprawdaż, kierunek zmian.

    Nie żebym był jakimś profetystą - w jednym z wcześniejszych komentarzy napisałem, że przewiduję wezwania sztabu Komorowskiego do rozstrzygnięcia wyborów w I turze. Wczoraj rzecznik lokatora Belwederu wyraził taką właśnie nadzieję. Chociaż kampania opozycji nie jest żadnym zagrożeniem dla rezimu, to jednak dodatkowe dwa tygodnie niespokojnego dziamgolenia w mediach, nie są mu do niczego niepotrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  8. viva cristo rey,

    Z wielkim uznaniem przeczytałem Pańską wypowiedź. I nie dlatego, że zawiera tyle dobrych słów po adresem mojego bloga, ale przede wszystkim, że przedstawia go w perspektywie, w jakiej pragnąłbym, by był odczytywany. Nie potrafiłby tego lepiej ująć.
    Diagnoza "propagandowego eteru IIIRP" jest bezwzględnie prawdziwa. To obszar największego zniewolenia i upodlenia. Miary tak wielkiej, że gdyby Polacy zdołali dostrzec jej głębię, nigdy więcej nie mogliby poświęcić chwili na uczestnictwo w tych uwłaczających spektaklach.
    Od kilku lat ze smutkiem obserwuję, jak podobne reguły przymusu, intelektualnej nędzy i bylejakości wdzierają się w przestrzeń tzw. wolnych mediów. Jest to odczucie tym bardziej dotkliwe, że ów wyjątkowy przymiotnik został sprowadzony do nikczemnego poziomu "opozycyjności" - krytyki tego, co powiedzieli i napisali w reżimowych gadzinówkach oraz uprawiania partyjnej demagogii.
    Tak rozumiana "opozycyjność" staje się wyznacznikiem postawy patriotycznej. Zostaje narzucona według miary, jaką reprezentują ludzie mieniący się niezależnymi publicystami.
    Nikt nie zapyta - gdzie odnaleźć w niej wolną myśl, jak wytyczyć obszar autentycznej niezależności? Jak - mając media, które czerpią z wyziewów propagandy - uwolnić Polaków od podległości informacyjnej i nauczyć ich samodzielnego myślenia?
    Dziś nie sposób tego uczynić. Nie z tymi mediami i ludźmi, których nie stać na odwagę intelektualną.
    Budowanie wolnych mediów, od podstaw, od początku, będzie jednym z największych wyzwań długiego marszu. Jeśli to miejsce stanie się oazą dla ludzi wolnych, jeśli będą zdolni udźwignąć ciężar prawdy - potrafią sprostać takiemu wyzwaniu.

    Serdecznie dziękuję Panu za te słowa i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Szanowny Panie Aleksandrze,

    To dobry moment na takie słowa. Chyba nie będzie lepszego.

    Nim upłynie najbliższy rok, skutki wszystkich zaniechań będą już doskonale widoczne.
    Pytanie "co sądzić o tym co się stało?" będzie pewnie pojawiać sie już nie sporadycznie, jak do tej pory po przegranych wyborach, ale stanie się częstszym gosciem w domach wielu Polaków. Odgrzewane argumenty rozbudzonym ostatnio młodym umysłom (w szczególności), nie wystarczą. To ziarno "wątpliwości" udało się, może nawet mimowolnie, obsiać. Może kiedyś zaowocuje!
    Tym bardziej nie wystarczą, gdy okaże się, że wbrew wszelkiej logice i przewidywaniom, np. Komorowski wygrał w pierwszej turze (co zresztą, od pewnego czasu również, podobnie jak pan VCR, przewiduję), a figuranci z Pis coraz wyraźniej będą słuzyć władzy za listek figowy.
    Co do " przywołania do rozumu małych demiurgów z „wolnych mediów” , to muszę sie przyznać do poniesionej porażki. Miałem ponownie (po pewnej przerwie) wymianę zdań, która wiele powiedziała mi o sposobie myślenia "niezaleznych". To autentycznie zabolało. Nie dość, że użyto wobec mnie aroganckich, poniżających porównań i ocen, to jeszcze zarzucono małostkowość i ciasne horyzonty. Miałem nie dostrzegać tak istotnych "zdobyczy" niezaleznych mediów jak samo ich utworzenie i utrzymywanie. Refleksja nad tym " po co to wszystko i dla kogo" okazała sie drugoplanowa. W tym zdarzeniu, aż nadto dobitnie przekonałem się o trafności stwierdzenia : "... pokusa pasterzowania nie ominęła również współczesnych żurnalistów i wielu z tych, którzy przypisują sobie miano niezależnych, chętnie kreuje się na „lepiej widzących ojców narodu”.
    Dysonans poznawczy z jakim potyka sie wielu próbujących zbliżenia z Pańską publicystyka jest na tyle silny, że trudno nawet o potepienie kogoś "nieobytego". Świetne podsumowania tego epizodu ze strony panów VCR i Kazefa nie wymaga już żadnych dodatkowych komentarzy. Panu Kościelnemu życzę (naprawdę szczerze!) przede wszystkim cierpliwości i nieco pokory.
    Pozdrawiam Pana i Komentatorów
    Zaścianek

    OdpowiedzUsuń
  10. Szanowny Panie Zaścianku,

    Jestem przekonany, że jeśli PiS przegra wybory, już następnego dnia objawią się nam zastępy mędrców, którzy objaśnią wyborcom opozycji "co sądzić o tym co się stało?"
    Dlatego w swoim tekście piszę wyraźnie o przygotowywanej dziś "tarczy", zza której ludzie "wolnych mediów" będą odgrywali niezapomnianą kwestię dozorcy Anioła. Nikt im nie zarzuci, że "wspólnym wysiłkiem kolektywu" nie budowali. Ano, budowali. To zaś, że się nie udało musi być winą knowań przeciwnika, potęgi propagandy, głupoty Polaków i setek innych, tym podobnych przeszkód.
    Znam ten schemat ze wszystkich wcześniejszych, przegranych wyborów i nic nie wskazuje, by tym razem miano zrezygnować z odgrywania podobnej szopki. Tym łatwiejszej, że nie ma bredni, której odbiorcy owych mediów nie potrafiliby przełknąć.
    Przywołał Pan własne doświadczenia z obcowania z "myślą niezależną". Ja zaś, przed kilkoma dniami otrzymałem od czytelnika wiadomość o rozmowie komentatorów pod tekstem T.Sakiewicza „Polski maraton”:
    http://niezalezna.pl/65914-polski-maraton
    Znajduje się tam komentarz pana o nicku „Ja z wygwizdowa”, w którym autor przytacza fragmenty mojego poprzedniego tekstu i próbuje sformułować kilka istotnych pytań.
    Reakcja, z jaką się spotyka, jest warta odnotowania, bo doskonale ukazuje problem, z jakim boryka się środowisko opozycji.
    Można tu dostrzec niezdolność do prowadzenia rzeczowej dyskusji, lęk przed samodzielną refleksją, powielanie fałszywych (i absurdalnych) schematów oraz silną obawę przed weryfikacją ocen. Pada też koronny "argument", o którym Pan wspomina - no budowali my, budowali i zbudowali te wolne media, a jak ktoś chce się nas teraz czepiać,niech najpierw sam dokona tej sztuki.
    Chyba niewielu odbiorców owych "wolnych mediów" zdaje sobie sprawę z ordynarnego fałszu takiej argumentacji.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  11. cd.

    Trzeba na nią spojrzeć od strony faktów, a nie natrętnej demagogii. Wydaje się, że przeciętnie inteligentny człowiek powinien wiedzieć iż heroiczny wysiłek związany z utworzeniem firmy medialnej oznacza przede wszystkim utworzenie spółki prawa handlowego,zorganizowanie etatów dla małych demiurgów, obsadzenie stanowisk w zarządzie i radzie nadzorczej.
    Mówiąc krótko - oznacza spore dochody i profity dla ludzi uczestniczących w takim przedsięwzięciu. Zwykle niewiele (lub wcale) mówi się o pochodzeniu kapitału założycielskiego i nie informuje, skąd pochodziły pieniądze. Wgląd w dokumenty rejestrowe przynosi niekiedy zaskakujące informacje.
    To jest w istocie podstawowa "zdobycz" płynąca z powoływania medialnych spółek i w pierwszej kolejności jest ona konsumowana przez samych żurnalistów. Dzięki temu mają solidne dochody, pracę, pozycję w swoim środowisku i opozycyjny "wieniec niezależności".

    Dopiero od tego momentu możemy rozpoczynać rozmowę o budowaniu wolnych mediów. To jednak nie jest już zależne od konstrukcji spółek prawa handlowego, ale od tego, co owi żurnaliści mają w głowach. I tu pojawia się problem, bo tej wartości nie zagwarantują układy towarzyskie, znajomości z politykami lub tytuły naczelnych redaktorów.
    Dlatego żadne mulitipleksy, platformy ani wysokie nakłady gazet, nie pomogą w stworzeniu wolnej myśli, jeśli biorą się za to ludzie zniewoleni i słabi, pełni środowiskowych kompleksów i zabobonów. Żadne pieniądze wyciągnięte z kieszeni czytelników i telewidzów nie zbudują skrawka wolności, jeśli sami dziennikarze nie posiadają daru myślenia w takich kategoriach.
    Ostatnie lata udowodniły, że to nie jest zadanie dla ludzi, którzy przewijali się przez wszystkie telewizje III RP lub poznali siedziby niemal każdej gazety. Fakt, że w tej chwili przyszło im grać po stronie opozycji, nie dodaje im walorów.
    Do tego trzeba ludzi o zupełnie nowych i otwartych horyzontach - niezwiązanych z zapyziałym establishmentem, nieskrępowanych więzami towarzyskich i finansowych koligacji, zdolnych do budowania samodzielnego przekazu i formułowania myśli bez odniesień do wytworów propagandy.
    Kilkakrotnie znajdowałem w Polsce wolne media. Ale nie tu, gdzie się ogłaszają.
    Są w małych i większych miasteczkach,wokół różnych stowarzyszeń, na uczelniach. Budowane przez ludzi zasługujących na miano prawdziwie wolnych Polaków. Odbywa się to bez znaczących pieniędzy, bez rozgłosu. Ci ludzie nie kreują się na "lepiej widzących ojców narodu” i nie oczekują od czytelników "wieńca opozycyjności".
    Robią swoje -, przekazują rzetelnie drobne i ważniejsze informacje, relacjonują sprawy, o których mają solidną wiedzę. Nie tylko myślą samodzielnie i nie muszą codziennie zerkać do TVN-u i w GW, by wydusić z siebie kilka słów, ale w taki sposób traktują swoich odbiorców - jako zdolnych do własnej refleksji i tworzących wspólnotę wolnej myśli.
    Istnienie takich mediów jest bardzo dobrą prognozą na czas długiego marszu.


    Dziękuję Panu za komentarz i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksander Ścios

      Szkoda, że praktycznie blokuje Pan innym osobom możliwość komentowania... - oczywiście poprzez formę i treść Pańskich wpisów: nic sensownego już tu nie można dodać, ani nic ująć :)

      Napisał Pan powyżej "Żadne pieniądze wyciągnięte z kieszeni czytelników i telewidzów nie zbudują skrawka wolności, jeśli sami dziennikarze nie posiadają daru myślenia w takich kategoriach." - dodam tylko, że chyba wcale takiego daru nie potrzebują, a może nawet nie zdają sobie sprawy z jego istnienia; obserwując naocznie obchody 5 Rocznicy na Krakowskim Przedmieściu można było odnieść wrażenie, że to nie Rocznica Wielkiej Tragedii, ale Festyn Gazety Polskiej i TVR, niemal jak w nieodległym czasie Festyny Trybuny Ludu; sprzedaż w Tym Miejscu ksiązek i gazet, promocje na płyty z filmami, ustawione namioty i banery reklamowe GP, Niezależna.pl, Radia Wnet...
      Kasa i spełnianie się w roli autorytetów i przewodników (we własnym mniemaniu) - chyba tylko tyle...

      Pozdrawiam.


      Usuń
    2. Fotocanon, AŚ,

      Mam identyczne odczucia wobec opisanych przez Pana "skrawków wolności" darowanych nam łaskawie przez pięć minionych lat w dni pamiętne: 10 kwietnia, 11 listopada (tu już bywa różnie) oraz 13 grudnia. Dostajemy wówczas dodatkowe pół sążnia łańcucha, "autorytety" wygłaszają płomienne mowy, po czym wszystko wraca do normy i znów jesteśmy szarą masą, na którą wrzeszczy byle urzędnik.

      - Czy jesteś szczęśliwy? - zapytał szach czerpacza wody [przykutego łańcuchem do kołowrotu].
      - O tak, panie - zawsze jestem szczęśliwy, gdy widzę ludzi mądrych i dobrych[]
      - Czego pragniesz?
      - Jednego tylko, panie - by mi łańcuch przedłużono o pół sążnia, abym mógł dosięgnąć ustami wody, którą czerpię.
      - Tak się stanie! - zawyrokował szach - słuszną bowiem jest rzeczą i sprawiedliwą, aby człowiek mógł do syta spożywać owoce swojego trudu. Po czym odszedł, mówiąc do Nazima:
      - Powiesz wezyrowi, że rozkazuję, by jeszcze dzisiaj wydłużono o pół sążnia łańcuch tego człowieka, aby nikt nie mógł rzec, że Fath-Ali ma serce głuche na potrzeby ludu. Teraz zaś wracajmy do pałacu, dobrze bowiem uczyniliśmy za ten rok, który widać nie był złym, jeśli lud mój ma tylko takie kłopoty, o jakich tu słyszałem.


      W. Łysiak "Wyspy bezludne"

      Usuń
    3. Fotocanon, Urszula Domyślna,

      Doskonale Pan sobie poradził z taką "blokadą", bo obrazek, na który zwrócił Pan uwagę jest przecież smutną ilustracją tezy o kondycji przedstawicieli "wolnych mediów".
      Takie targowisko próżności w dzień piątek rocznicy, musi szokować. Nawet, jeśli rozumiemy, że wielkie idee małych demiurgów nie mogą żyć bez pieniędzy.

      W tym kontekście bardzo sensownie brzmi fragment z tekstu Łysiaka i owe "pół sążni łańcucha", przypomniane przez Panią Urszulę.
      Właśnie przed chwilą dostrzegłem, jak ludzie "wolnych mediów" wydłużają ten łańcuch o kolejne, maleńskie ogniwa. Od kilku godzin ten świat żyje radością z telewizyjnego wyznania pani aktorki, a w innym miejscu cieszy się z wyników licealnych "prawyborów prezydenckich". Nawet tak porażająca świadomość, że młodzi ludzie (w ponad 20 procentach) dają wiarę JKM, nie jest w stanie zagłuszyć "pozytywnego przekazu" o wygranej kandydata Dudy.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. @All
    Polecam artykuł dr. Tadeusza Witkowskiego "Biała flaga nad Belwederem", a w nim zwłaszcza fragment o możliwym scenariuszu belwedersko-kaliningradzkim:

    https://wzzw.wordpress.com/2015/04/14/%E2%96%A0%E2%96%A0-tadeusz-witkowski-biala-flaga-nad-belwederem/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Kazefie,

      Czytałem tekst pana doktora Witkowskiego i zwrociłem uwagę na ten istotny fragment:
      "Proszę sobie wyobrazić teraz taki oto scenariusz wydarzeń. Prezydent systematycznie traci poparcie społeczne i jego obóz nabiera pewności, iż przegra w zbliżających się wyborach. Wykształcona w szkołach KGB i GRU kadra, która cieszyła się do tej pory prezydencką ochroną, porozumiewa się z ludźmi Putina i wraz z nimi dochodzi do wniosku, że trzeba dla dobra sprawy popracować nad pogorszeniem klimatu. Służby rosyjskie przygotowują prowokacje na granicy z obwodem kaliningradzkim i prezydent nie ma innego wyjścia: musi ogłosić, że nadszedł czas wojny, a więc wybory nie odbędą się. Jest to oczywiście wizja karykaturalna, ale w taki właśnie sposób mogą funkcjonować mechanizmy, które ustawa uruchamia."

      Ten scenariusz pan Witkowski odnosi do treści prezydenckiej noweli ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej, o której wielokrotnie pisałem.
      Ale jest też zagrożenie innej miary. Z uwagi na niektóre niedawne wydarzenia, wydaje się ono całkiem realne.
      Na początku 2011 roku Komorowski zgłosił projekt ustawy o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom. Został on przepchnięty superszybką ścieżką legislacyjną i podpisany w sierpniu 2011 roku.
      W tekście "WYBORY W CIENIU USTAWY O STANIE WOJENNYM" z września 2011 zwracałem uwagę, że "ustawa, którą Komorowski podpisze stwarza realne możliwości, by na mocy jednej fakultatywnej decyzji zmienić każdy niekorzystny werdykt wyborczy lub zablokować zmiany groźne dla układu rządzącego".
      http://bezdekretu.blogspot.com/2011/09/wybory-w-cieniu-ustawy-o-stanie.html
      Takie działania umożliwa w szczególności zapis dotyczący "zagożeń w cyberprzestrzeni".
      Można sobie wyobrazić, że gdyby z jakichś nadzwyczajnych powodów reżim nie zdołał skutecznie zafałszować wyniku wyborczego i pojawiła się groźba utraty władzy BK, nastąpi seria poważnych ataków i incydentów w cyberprzestrzeni, które zostaną uznane za "działania o charakterze terrorystycznym, które nie może być usunięte poprzez użycie zwykłych środków konstytucyjnych". Taką "bratnią pomoc" z pewnością mogą wyświadczyć moskiewscy towarzysze.
      Tego rodzaju działania łatwo można wykorzystać do wprowadzenia stanu wyjątkowego i zablokowania tzw. procesów demokratycznych.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  13. Panie Aleksandrze delikatnie odbiegając od tematu, chcę postawić pytanie dotyczące poniekąd jednak "długiego marszu". Myślę, że jest na to odpowiednia pora, gdyż wyjątkowo dzięki przebiegowi tej dyskusji łatwiej o ten temat mi będzie Pana zaczepić.

    Otóż podkreślił Pan w trakcie owej konwersacji, w dodatku nie pierwszy raz, że miło jest Panu, gdy pańskie poglądy i słowa pokrywają się z podobnymi u profesora Andrzeja Nowaka. Nie ukrywam, że jako "pilny uczeń" historyka z Krakowa jestem również tym niezmiernie usatysfakcjonowany. Oczywiście dodam tu z przymrużeniem oka, że zadowolony jestem nie z treści owych ocen dotyczących naszej aktualnej sytuacji, a z ich właśnie zbieżności. Łatwiej jest bowiem człowiekowi, biegającemu od pierwszego do pierwszego, w celu uzupełnienia chlebaka i dostarczenia kilkuset złotych na konto Putina za to, że łaskawie cały czas nie zakręcił on kurka z gazem, gdy wiedza i informacja o otaczającej nas rzeczywistości w enklawach wolności jest spójna. W dodatku gdy dyscyplina badawcza mająca tak szerokie horyzonty pochodzi z różnych źródeł.

    Przejdę teraz do meritum. Otóż sam poszukując owych źródeł (w zasobach internetowych, radiowo-internetowych i książkowych) nie jestem w stanie wyjść poza zaklęty krąg kilku nazwisk. Nazwisk, które tworzą maluteńki archipelag polskości. Jak wiadomo jest to sformułowanie profesora Andrzeja Zybertowicza, który oczywiście siłą rzeczy należy do owego maleńkiego wyspiarskiego polskiego państewka. Wśród tych wielce cenionych przeze mnie nazwisk, podkreślam pośród osób żyjących, znajduje się jeszcze profesor Ryszard Legutko i profesor Marek Jan Chodakiewicz. Z przyjemnością czytuję młodego Łysiaka czyli Tomasza oraz felietony i książki Jana Polkowskiego. Lecz pozycje wychodzące spod ich piór, tak bardzo tętniące polskością, "nie popychają" jednak naszych spraw naprzód. Zapoznaję się również na bieżąco z ocenami braci Żurawskich vel. Grajewskich.

    Pytanie. Czy może nam Pan wskazać, Pana czytelnikom i komentatorom pańskiego blogu, wokół czyjej jeszcze myśli i analizy politycznej, warto już dziś i w niedalekiej przyszłości zacząć "długi marsz"?

    Na końcu dodam, że zdaję sobie sprawę, iż mamy wiele do nadrobienia chociażby w odczytaniu osieroconej myśli Jana Pawła II, kardynała Wyszyńskiego. Nie uciekniemy od Mackiewicza, lub czasem do obu. Zaglądać należy na bieżąco do Słowackiego, Norwida, Herberta i im podobnych. Ale jak zaznaczyłem chodzi mi w pańskiej opinii o słowo na temat żyjących.

    Serdecznie i gorąco pozdrawiam.

    ps.

    Wiele w tym wpisie było PiS-u. To było jednak nie do uniknięcia. Myślę, że po spektakularnych porażkach Polski w tegorocznych wyborach, chcąc nie chcąc, duża część z wymienionych przeze mnie osób musi być przygarnięta przez nas do owego marszu. Wierzę bowiem w czystość ich przekonań i idei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Lesławie,

      Stawia Pan przede mną bardzo trudne zadanie. Szczerze dziękuję za zaufanie, jakim obdarza Pan moją opinię w tak ważnej kwestii, ale przyznaję, że miałbym poważny problem z udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi.
      Osoby, które Pan wymienił to ludzie wielkiego umysłu i solidnej kultury intelektualnej. Profesora Nowaka uważam za postać szczególnie wybitną i godną szacunku. Takich ludzi trzeba słuchać.
      Pan jednak pyta o przewodników na czas długiego marszu, na czas próby i ciężkich doświadczeń. Nie potrafię dziś powiedzieć - jak i na ile obecne oceny i poglądy tych osób będą wyglądały po roku 2015. Z niedawnej wypowiedzi profesora Nowaka o "końcu demokracji w Polsce" (w przypadku wygranej BK) można przypuszczać, że jeśli ten groźny scenariusz się spełni, nie wolno będzie do realiów III RP przykładać miary demokracji. Byłaby to sensowna i konsekwentna refleksja.

      Dlatego myślę, że jeśli już dziś chcielibyśmy dostrzec postaci takich przewodników, należałoby konfronować ich poglądy właśnie z problemem braku demokracji. Czy będą zdolni porzucić taką wizję, czy potrafią rozstać się z mitologią, która do tej chwili kreuje całą myśl polityczną III RP i obciąża nas fatalnymi dogmatami?
      To jest punkt wyjścia do poważnej rozmowy o naszej przyszłości i o kształcie wolnej Polski. Po drodze są do pokonania mity równie groźne - o śmierci komunizmu, o postkomunizmie, o sposobach budowania wolnych mediów. Można je będzie pokonać, jeśli pojawi się odważna diagnoza III RP, a za nią, równie odważne wnioski i terapie.
      Mogę jedynie zaproponować, by z wielką uwagą wsłuchiwać się w głosy ludzi, którym chcemy dawać wiarę i konfrontować je z ich oceną polskich realiów.
      Prawdą jest, że w świecie monopartii i reżimu belwederskiego nie da się dłużej utrzymywać mitologii demokracji i tę ocenę proponuję traktować jako wskażnik.
      Dziś znam tylko jedną współczesną postać, której myśli mogą nam towarzyszyć podczas długiego marszu. Mówię o poecie, pisarzu Jarosławie Marku Rymkiewiczu. To rzecz niezwykła, ale i straszna, że tylko poetów stać dziś na odwagę formułowania tak "kanciastych" myśli.

      Serdecznie Pana pozdrawiam

      Usuń
  14. Panie Aleksandrze,

    Jedenaście tysięcy Czechów oskarżających prezydenta Zemana o zdradę stanu wystarczyło, aby "izba wyższa czeskiego parlamentu przyjęła i zaakceptowała petycję dotyczącą rozpoczęcia procedury usunięcia ze stanowiska postkomunistycznego prezydenta".

    U nas miliony obywateli podpisujących protesty dotyczące sfałszowania wyborów, referendum ws sprzedaży Lasów Państwowych, licznych ustaw, w tym ostatniej, tzw. "antyprzemocowej", nie było władne spowodować niczego.

    Jeżeli to nie jest miarą naszego zniewolenia i upodlenia, to naprawdę nie wiem, co nią jest.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Pani Urszulo,

      Napisałem o tym na tt, bo jest to wiadomość wstrząsająca. Przynajmniej taka powinna być dla mieszkańców mojego kraju, którzy od pięciu lat przyjmują zachowania BK jako "normę".
      Nie wiem, czy ktokolwiek zadaje sobie dziś pytanie - jak to możliwe, że w przestrzeni publicznej III RP funkcjonuje polityczna "święta krowa" - która ma prawo (!) odmawiać odpowiedzi na pytania obywateli, ignorować najpoważniejsze zarzuty, ośmieszać Polaków za granicą i publicznie ględzić, co jej ślina na język przyniesie? Dlaczego - tylko w tym przypadku, Polacy nie mogą poznać przeszłości tego człowieka ani prześwietlić jego dokonań na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza?
      Skąd to się wzięło i jak wytłumaczyć taki fenomen?
      Dziwię się również, że nikt przytomny nie zapyta polityków opozycji i żurnalistów z "wolnych mediów" - jak wytłumaczą, że nad postacią niegroźnego, misiowatego "strażnika żyrandola" ( o czym przekonywano nas przez ostatnie lata) rozpościera się szczelna osłona propagandowa, że nigdy nie stał się celem rozgrywek służb, że drżą przed nim wszystkie środowiska III RP i przysługują mu prawa "najświętszej krowy"? Jak wytłumaczyć taką sytuację w kontekście opozycyjnych bredni na temat państwa prawa i demokracji?
      I pytanie najważniejsze - dlaczego się z tym godzimy?
      To jest dopiero zagadka na miarę naszego zniewolenia.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W. Sumliński (imo słusznie) w najnowszej książce nie powołuje się na media "niezależne" przy swojej relacji z głośnego po tej stronie, grudniowego przesłuchania BK. Mam nadzieję, że "prawicowcy" nie wykażą się małostkowością i nie przemilczą publikacji z uwagi na ten detal (zwłaszcza, że kilka nazwisk publicystów środowiska pada tam w pozytywnym kontekście).

      Sama książka jest równie istotna, co dotychczasowe prace p. Ściosa, dotyczące tej tematyki - każde powinny być nagłaśniane i przekazywane jak najszerszej liczbie odbiorców; proszę zdać sobie sprawę, że są niemniej rewelacyjne - tak właściwie, to celowe embargo ogólnomedialne stanowi główną przeszkodę przed wybuchem tych materiałów. Tu nie potrzeba żadnych dodatkowych "ujawnień", zgromadzone przez Panów wątki już na chwilę obecną posiadają wystarczający potencjał - w warunkach zachodnich już dawno byłyby rozsadziły każdą karierę polityczną, niekorzystającą z III RP-owskiego parasola ochronnego służb specjalnych i mediów.

      Różnica od strony technicznej polega na tym, że p. Sumliński serwuje przekaz okraszony emocjami, dość osobisty, przypominający spowiedź (w końcu skutki działalności tego dziennikarza w "środowisku" miały niebagatelny wpływ na jego życie - nieludzkim i niemożliwym jest opisanie tego w inny sposób); z pewnością przemówi do części nieprzywykłej do zdecydowanie analitycznych, faktograficznych publikacji Autora tego blogu,

      oczywiście - i na odwrót.

      Miłego dnia

      Usuń
    2. George Smith,

      Przed kilkoma tygodniami wyraziłem wątpliwość, czy książka Sumlińskiego w ogóle zostanie wydana.Cieszę, że w tej sprawie mogłem się pomylić, bo wiele wskazuje, że jednak książka się ukaże.
      Jak zostanie odebrana i jaki wpływy wywrze na kampanię wyborczą, będzie w dużej mierze zależało od pracy dziennikarzy "wolnych mediów".

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Paweł Patrycjusz,

      Zwrócę jeszcze uwagę, że (również od strony technicznej) istnieje istotna różnica między moim pisaniem na temat BK, a pracą Wojciecha Sumlińskiego.
      W pisanych przeze mnie tekstach znajduje się wyłącznie wiedza ogólnodostępna, całkowicie jawna i pochodząca z powszechnych źródeł. Nie jestem dziennikarzem śledczym i nie korzystam z pomocy informatorów lub źródeł zbliżonych do służb.

      Nie muszę chyba dodawać, że z wielkim zainteresowaniem oczekuję na książkę Sumlińskiego.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  16. Panie Aleksandrze,

    "W temacie" Polityczna-Święta-Krowa* mam swoją prywatną teorię, z którą nie wiem, czy Pan się zgodzi. Otóż wydaje mi się, że strach jest pochodną sowietyzmu. Przyuczone do bojaźliwego posłuszeństwa władzy, zsowietyzowane środowisko, często także lud prosty, instynktownie wyczuwa, kogo trzeba się bać, a kogo można sobie odpuścić. Nikt nie bał się Tuska i jego pajaców, ale wielu boi się panicznie Bronisława K. Dlatego, żeby "zagadać" w sobie strach, chętnie przyjmuje "odczarowujące" określenia: fajtłapa, strażnik żyrandola, itp. Podobnie było z oprawcą Jaruzelskim i bluzgami pod jego adresem. Tudzież wymachiwaniem pięścią jego pustej willi. Przodowało w tym środowisko medialne, które w bojaźni trudno prześcignąć.

    Teraz - chyba za specjalnym pozwoleniem - idą ławą, przepraszam, kolektywem, ale powiedziałabym... jakoś boczkiem, jakoś per procura, np. przepisując Raport z Weryfikacji WSI. Proszę sobie wyobrazić, że największy "pistolet" mediów niepokornych, red. Gmyz, uskarżał się dziś w TVR, że chciał zadać pytania w gazwybowej ustawce, ale mu nie poz-wo-lo-no, buuuu.

    A wie Pan jakie to miały być wstrząsające pytania?

    Cytuję: "Czy prezydent poluje i czy zna języki obce?"

    :-)

    Pozdrawiam serdecznie

    * Gratuluję świetnego, nowego określenia, jestem pewna, że przyjmie się tak dobrze jak "lokator Belwederu".

    PS. Wpisuję się tu, a nie pod odpowiedzią, bo mam dość tych harmonijek, kawałkujących przekaz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z red.Gmyzem 'Trotylem' mialem okazje pare lat temu w Londynie,to bylo tuz po powstaniu 'Do Rzeczy' i TV Republika.Jestem pewien,ze nie chcielibyscie Panstwo sluchac tego co p.redaktor mial do powiedzenia,jesli ktos jednak chcialby sie zapoznac z tym materialem to jest pewnie jeszcze gdzies na YT.Spotkanie z Polonia w Ognisku Polskim,Londyn,chyba 2012 lub 2013 rok.

      Usuń
    2. https://m.youtube.com/watch?v=KU-rTX4nwMA

      Usuń
    3. Pani Urszulo,

      O tym decydującym "czynniku strachu" toczyła się na moim blogu rozmowa jeszcze w roku 2008.
      Na zachowanie dziennikarzy musiały mieć wpływ słowa Komorowskiego z 1.09.2008 roku, gdy główny uczestnik afery marszałkowej pouczył środowisko dziennikarskie:
      „Ja bym sugerował dużą wstrzemięźliwość w okazywaniu solidarności zawodowej dziennikarskiej, no bo sprawa nie dotyczy docierania czy łamania tajemnicy państwowej przez dziennikarza śledczego, co bym rozumiał, nie akceptował, ale rozumiał, ale dotyczy podejrzenia o korupcję, po prostu o korupcję, o pomoc w korupcji. I to w takim obszarze bardzo delikatnym, wrażliwym z punktu widzenia interesów państwa, jak służby specjalne. Więc sugerowałbym ogromną wstrzemięźliwość tutaj, zostawmy to, niech prokuratura to zbada w całym trudnym kontekście...”.
      Apel został powtórzony, gdy kilka miesięcy później zapytano Komorowskiego o zwołanie specjalnego posiedzenia komisji ds. służb specjalnych, czego domagali się dziennikarze programu „Misja specjalna”. Komorowski odpowiedział:
      „Ja uważam, że tutaj jest jakaś głęboka przesada w okazywaniu solidarności korporacyjnej przez niektórych... a może środowiskowej takiej, bo co może Komisja ds. Służb Specjalnych w kwestii tego, czy prokuratura ocenia i sąd, że należy osobę podejrzaną o korupcję izolować czy nie? No, to jest kwestia znajomości pewnej... pomysłu na śledztwo, prawda? Oraz pewnej specyfiki danej sprawy. No, jeżeli trzeba izolować, to się wsadza do aresztu.”

      Nie ma wątpliwości, że środowisko dziennikarskie, pomne przykładu Wojciecha Sumlińskiego musiało doskonale zapamiętać, że „przesada w okazywaniu solidarności korporacyjnej” może się również zakończyć „wsadzaniem do aresztu”.
      Jeśli już w roku 2008 zaczęto z daleka obchodzić BK (a wiele było wówczas zachowań tchórzliwych), rok 2010 musiał wywołać w tym środowisku epidemię lęku. Być może pamięta Pan, jak reagowano na moje 50 pytań do kandydata Komorowskiego i co wypisywali dzisiejsi "niepokorni" na Salonie24.
      Zachowania, które Pani tak celnie punktuje wynikają oczywiście z tego, że tzw. ludzie mediów doskonale wiedzą, gdzie i kogo mogą zaatakować. Działa tu pewien instynkt stadny.
      Było to szczególnie widoczne w przypadku wieloletnich gonitw za Tuskiem i jego ministrami. Odbywały się one w czasie, gdy BK (w ciszy i spokoju) budował fundamenty reżimu belwederskiego.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  17. !!!

    Świętą krowę przeświadczoną o swej świętej nietykalności, jak widać po tym, co się działo w Lublinie, bardzo łatwo jest rozdrażnić.

    "Balonowe stołki, „Stań na krzesło!”, „WSI!” i „Gdzie masz słownik?” podczas wizyty Komorowskiego w Lublinie. Prezydent oburzony: „Chcecie awantury? (…) I tak przegracie!”


    http://wpolityce.pl/polityka/241149-balonowe-stolki-stan-na-krzeslo-wsi-i-gdzie-masz-slownik-podczas-wizyty-komorowskiego-w-lublinie-prezydent-oburzony-chcecie-awantury-i-tak-przegracie-wideo

    https://www.youtube.com/watch?v=BeC2Vc6Gz5I


    PS. Od dawna mówię, że wystarczy dobry megafon, żadnych pseudo-wolnych mediów nie potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pani Urszulo,

    Pięknego komentarza o strachu udzielił w wywiadzie dla GP Jarosław Marek Rymkiewicz w 2013r. pozwolę sobie zacytować:

    "(...) Rozsądek każe się bać. Ale bojąc się – trzeba szukać sposobu, jak się od tego strachu uwolnić. Trzeba zacząć od Reytana – od jego wielkiego krzyku. On też pewnie się bał, nawet na pewno się bał, bo chcieli go wtedy, w kwietniu 1773 r., zabić. Ale jego wielki krzyk uwolnił go od strachu – i choć potem nastąpiło sto pięćdziesiąt lat niewoli, ten wielki krzyk uzyskał (dzięki Mickiewiczowi i Matejce) siłę mityczną i wciąż był słyszany – i ustanawiał, i potwierdzał prawo Polaków do niepodległego istnienia. Trzeba więc teraz powtórzyć to, co wykonał Reytan, i to będzie początek – trzeba rzucić się na próg, rozedrzeć koszulę – jak to Matejko namalował – i krzyczeć: – Liberum veto! Nie pozwalam! – Na niewolę, na pohańbienie, na upokorzenie naszej dumy narodowej: – Nie pozwalamy! – Trzeba to krzyczeć wielkim, strasznym głosem. A my, pani Joasiu, to raczej teraz popiskujemy, a z pisków naszych wynika, że nasi wrogowie nas krzywdzą. Wielkie koty krzywdzą biedne piskliwe myszki. To nasze tutejsze popiskiwanie, a często i żałosne lamentowanie, i użalanie się nad naszym polskim losem (bardzo częste po katastrofie smoleńskiej – że nas tam skrzywdzili), to wszystko jest słabo słyszalne, robi niewielkie wrażenie na naszych wrogach, ale i naszych sąsiadach, i na Polakach też robi raczej niewielkie wrażenie. Może w ogóle na nikim nie robi wrażenia – nikt go nie chce słuchać. No to dość mysiego piszczenia i popiskiwania. Jakby powiedział Marszałek Józef Piłsudski – dość mysiego popiskiwania w wychodku."

    http://niezalezna.pl/42154-rymkiewicz-reytanowski-krzyk-dla-polski

    Dzisiaj bardzo ciekawego wywiadu udzielił Wojciech Sumliński(m.in. o nowej książce), warto posłuchać.

    http://www.radiownet.pl/#/publikacje/sumlinski-niebezpieczne-zwiazki-b-komorowskiego

    Na koniec na poprawę humoru można obejrzeć przywitanie PBK np. w Środzie Wlkp. :)
    https://www.youtube.com/watch?v=p4B9LwNYGsI

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  19. Pozwolę sobie zacytować jeszcze wypowiedź Jarosław Marek Rymkiewicz nt. wyborów:

    "Trzeba wygrać wybory.
    Tak właśnie teraz się uważa. Jarosław Kaczyński wygra wybory i to doprowadzi nas do odzyskania niepodległości. Ale to jest naiwne złudzenie – a w sytuacji śmiertelnego zagrożenia (naszego bytu narodowego) nie należy się naiwnie łudzić."


    "Dlaczego to jest złudzenie – że wygramy wybory i będziemy mieli niepodległą Polskę?
    Bo nie bierze się przy tym pod uwagę skutków, jakie będą miały wybory, które Jarosław Kaczyński i jego partia wygrają. Ja bardzo mu tego życzę, żeby wygrał – byleby tylko nie wygrał za wysoko. Mam nadzieję, że wygra ostrożnie, skromnie, z rozwagą – uzyska trzydzieści kilka do czterdziestu procent i nie będzie rządził. PiS będzie jeszcze silniejszą niż dotychczas opozycją – to będzie bardzo korzystne dla sprawy narodowej. Ale jeśli w wyborach partia Jarosława Kaczyńskiego uzyska 51 proc. głosów – o to już będzie niedobrze. Zacznie się wściekła nagonka tutejszych wewnętrznych Moskali – mówiliśmy o nich kilka miesięcy temu w naszej poprzedniej rozmowie. Będą demoliberalne manifestacje i awantury, będą wrzaski gwałconych przez faszystów feministek, potem ktoś podpali jakąś synagogę, ktoś wysadzi w powietrze jakiś tutejszy sowiecki pomnik i, wreszcie, w imię obrony demokracji oraz w imię walki z polskim terroryzmem zostaną wezwane siły porządkowe, rosyjskie i niemieckie. Węgrom mogli, z wściekłością, pozwolić, ale nam nie pozwolą, bo niepodległa Polska oznaczałaby teraz wywrócenie całego rusko-pruskiego porządku w środku Europy. A jeśli PiS uzyska 75 proc. – to wtedy trochę poczekają, trochę się przyjrzą, a potem spróbują zabić Jarosława Kaczyńskiego."


    "Ja tylko wzywam do ostrożności, rozwagi, namysłu – nie nad tym, jak natychmiast odzyskać niepodległość (bo to teraz niemożliwe), ale nad tym, jak wejść na drogę, która prowadzi do niepodległości. Trzeba więc, szukając tej drogi, zdawać sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego jak mord polityczny. Czyli trzeba widzieć historię w tym kształcie, w jakim ona rzeczywiście się wydarza – a nie w tym, w jakim chcielibyśmy – żeby się wydarzała."

    "Jaki mógłby być skutek tego współczesnego wielkiego Reytanowskiego krzyku?
    Oto jaki byłby skutek. Ten wielki i dumny Reytanowski krzyk – że nie będziemy niewolnikami dwóch mocarstw, że się na to nie godzimy – ten wielki krzyk nawet z jakimś małym rozlewem krwi połączony, no trudno – mógłby sprawić, że Polska przebudziłaby te wszystkie małe narody, które żyją wokół nas i które chcą wydobyć się spod władzy rosyjskiej albo spod władzy niemieckiej. I że oparłyby się one – skrzyknięte naszym krzykiem – o Polskę. Trzeba więc zacząć od wielkiego krzyku – a potem budować instytucje, które ten nasz krzyk Reytanowski upowszechnią – tak, żeby był on słyszany od Helsinek do Dubrownika. Jeśli będziemy mieli dużo takich instytucji (a już jest ich wiele), które będą istniały nadziemnie i podziemnie, trochę jawnie i trochę niejawnie – tak jak istniały te instytucje, które tworzył przed rokiem 1914 Piłsudski, bo w tej sprawie powinniśmy iść za jego genialną intuicją – to wreszcie złożą się one, wszystkie razem, na niepodległe państwo polskie, też trochę jawne i trochę niejawne. A kiedy już będziemy mieli takie państwo na wpół założone, trochę istniejące, i kiedy już będziemy mieli POW, i kiedy już będziemy mieli naokoło nas sprzymierzone z nami narody, to będziemy czekać, czekać, czekać."

    OdpowiedzUsuń
  20. Panie Michale,

    Bardzo dziękuję za klip ze Środy Wlkp., ale przyzna Pan, że Lublin bije wszystko co było dotąd? :))

    https://www.youtube.com/watch?v=BeC2Vc6Gz5I

    NA MAZURY MACAĆ KURY!

    SZOGUN DO BUDY!

    DO BUDY, DO RUSKIEJ!


    Jeżeli chodzi o Jarosława Rymkiewicza, to, jakby tu... ech, najlepiej wprost! - w przeciwieństwie do Pana Aleksandra ja za nim specjalnie nie przepadam. Za dużo patosu, żeby nie napisać więcej. :)

    Pierwszy fragment znakomity, dzięki rozwinięciu niezrównanych słów Marszałka. Natomiast drugi, z tymi wszystkimi kalkulacyjami, podchodami, ostrożnościami - jest zaprzeczeniem pierwszego - i dziwię się, że ani pan poeta, ani wywiadująca go redaktorka tego nie dostrzegli.

    Ale za oba bardzo dziękuję i serdecznie Pana pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Zdaje się, że obecnie Lublin przewodzi stawce :) Zobaczymy jak będzie dalej :)

      Myślę, że te wszystkie "kalkulacje, podchody, ostrożności"(o których Pani wspomina) są jak najbardziej słuszne, musimy mieć na uwadze, że
      J. Rymkiewicz wypowiadał te słowa w 2013r.
      Czyli jeszcze przed wojną na Ukrainie i przed Rothem, a to dość mocno zmienia perspektywę.
      Bo co do tego, że po ewentualnym dojściu do władzy Dudy i PiS "zacznie się wściekła nagonka tutejszych wewnętrznych Moskali" chyba się spierać nie będziemy? :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Michał Toporny,

      Dziękuję za fragmenty wypowiedzi Rymkiewicza. Jeśli polecam uwadze jego myśli, to głównie dlatego, że zawierają unikalny dziś przekaz o konieczności dostrzeżenia podziału na My-Oni.
      To słowa bardzo proste - "Mickiewicz tłumaczy nam wyraźnie, że istnieją dwie Polski. Jest Polska rosyjskich kolaborantów, tych, którzy występują w „Salonie warszawskim” z III części „Dziadów”, i jest Polska tych Polaków, którzy chcą pozostać wierni swoim narodowym obowiązkom”.
      „W wielkiej wspólnocie żyjących nie ma miejsca ani dla wampirów, ani dla upiorów, ani dla zmór nocnych. Mickiewicz nie zaprasza ich do wspólnego stołu. „Czy widzisz Pański krzyż? / Nie chcesz jadła, napoju? / Zostawże nas w pokoju. / A kysz, a kysz!”. To są słowa Guślarza, który w II części „Dziadów” wygania z cmentarza upiory atakujące gminną wspólnotę. Jesteś upiorem, a więc zostaw nas w spokoju, a kysz, a kysz. Nie możesz z nami jeść przy naszym stole.”

      Rymkiewicz nie jest politykiem ani partyjnym strategiem. Nie formułuje programów i analiz. Warto o tym pamiętać, gdy oceniamy jego wypowiedzi.
      Nie zgadzam się z jego opiniami, gdy opisuje - co będzie "potem", z wizją skutków "tego współczesnego wielkiego Reytanowskiego krzyku". Daleki też jestem od podzielania wiary w niektóre "georealistyczne" dogmaty.
      Ale to, co mówi o "wspólnocie żyjących" i świecie "wampirów" zawiera głęboką prawdę o realiach III RP i kieruje nasze myśli w stronę koniecznych wniosków i odważnych refleksji. W tej postawie intelektualnej nie ma miejsca na kompromis i brak konsekwencji. Nie ma też punktów wspólnych, między dwoma krańcowo różnymi światami.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  21. Wiersze pisze się Hamletem, Polskę - Fortynbrasem.

    Opozycja przede wszystkim nie zdołała powstrzymać rozmywania wartości: niezależności, tego, że to jak się "jest" jest bez porównania istotniejsze od tego czym się jeździ, co się nosi na palcu, ręce i w klapie. Żeby wyruszyć w długi, skuteczny marsz musimy porzucić wątpliwości Hamleta, naiwność i pychę Lear'a, ślepotę Gloucestera, ale naśladować konsekwencję Fortynbrasa oraz szlachetność i wierność Kenta.

    Te wartości trzeba krzewić PONAD różnymi, tymczasowymi wartostkami. Ostatnim wielkim głosem, który te wartości przypominał był głos Wojtyły. Głosu zabrakło, ale pocieszające jest to, że jeden wielki głos moży odkurzyć hierarchię wartości, przywrócić jej znaczenie całej społeczności. Dlatego długi marsz potrzebuje takiego głosu - bez takiego głosu marsz zakończy się klęską. A taki głos może zrodzić się wyłącznie na gruncie prawdy, wiary i konsekwencji w dążeniu do wartości.

    To, co pisze Rymkiewicz jest niebezpieczne - obawa przed wzięciem pełnej odpowiedzialności. Nie możemy się tego bać, ani tego, że przyjdzie pora na krew. Gospodarz bloga przypomniał słowa Antoniego Macierewicza o skutkach braku odwagi. Wtedy wyłączono mu mikrofon, ale my znamy te słowa i musimy je powtarzać.

    Kiedy będą wartości, kiedy znajdzie się donośny głos, wtedy i będzie można przekonać serca. Nie można zaniedbać organizacji marszu, wielu ważnych spraw technicznych, ale pierwsze musi być to, co zawsze jest pierwsze - powołanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Przemku,

      Po pierwsze - nie porównujmy rzeczy tak dalece nieporównywalnych. Nie da się przecież zestawić myśli Jana Pawła II z wypowiedziami i książkami Rymkiewicza.
      Na czas długiego marszu nie będziemy mieli takich postaci, jak Karol Wojtyła czy kardynał Wyszyński. A gdyby nawet dobry Bóg obdarzył nas taką łaską, czy potrafimy z niej skorzystać?
      Mocno utkwiły mi w pamięci słowa wypowiedziane niedawno przez panią Wandę Półtawską - "Ignorancja nauki Karola Wojtyły jest w Polsce żenująca. Jego nauka przeszła nad głowami Polaków. Nie poznali nauczania tego człowieka. A papieżowi zależało na istnieniu i na zbawieniu Polaków".

      Zgadzam się, że "obawa przed wzięciem pełnej odpowiedzialności" jest rzeczą śmiertelnie niebezpieczną. Ale skąd bierze się ta obawa? Czy nie z niewiary we własne siły i z lęku przed prawdą? Ilu ludzi ucieka z takich miejsc, jak mój blog, tylko dlatego, że znajdują tu treści nazbyt "pesymistyczne", nieprzystające do łatwej wizji sączonej przez "wolne media"? Ilu odejdzie po przegranych wyborach i machnie ręką na nieziszczalne "mrzonki"?
      Nie będziemy społecznością zdolną do wzięcia takiej odpowiedzialności, jeśli nie nastąpi naturalna selekcja - oddzielenia swoich od obcych, silnych od wątpiących, odważnych od tchórzliwych... Tylko ona jest szansą na odtworzenie wspólnoty narodu. Taka selekcja może nastąpić tylko na "gruncie prawdy, wiary i konsekwencji w dążeniu do wartości" i nie będzie dla Polaków przyjemnym "spacerkiem" do niepodległości.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  22. Panie Przemku,

    Motto niezwykle piękne i jak ze spiżu, ale kiedy się ochłonie, pytanie nieuchronnie zadać przychodzi: co Poeta miał na myśli?

    Czyżby wojskowy zamach stanu przewidywał i na nim przyszłość Polski zasadzał? Czy też to będzie Fortynbras w wydaniu cywilnym, i nie zajmujący się głównie więziennictwem?

    Co do reszty, pełna zgoda. Tym bardziej, że wartości są (i zawsze były), tylko ktoś je przypomnieć musi.

    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Nie pojmuję, jak pan Macierewicz mógł pozwolić na to, aby mu wyłączono mikrofon? A Pan?

    OdpowiedzUsuń
  23. Panie Michale,

    Gdyby tam zamiast młodzieży z RN i KorWina, albo przynajmniej razem z nią, młodzieżówka PiS skandowała, byłyby pewne nadzieje, o ile BK nie ma w planie wariantu B, przewidywanego przez dr. Witkowskiego. Ale młodzieżówka PiS - podobnie jak jej kumple z PO - "na posadach" w radach, biurach i asystenturach. Gdzie jej tam pospolitować się na ulicy? Zresztą może nawet tego surowo zakazano? Przecież przywódcy PiS, z obawy przed posądzeniem o nadmierny radykalizm - nawet obchody 11 listopada do Krakowa przenosili?

    Nie, nie, ulica to nie dla PiS, Panie Michale. Dlatego tak żal mi tych młodych, z którymi jestem całym sercem, ale którymi rozgrywa się prawdopodobnie cyniczną partię szachów. Zresztą ta pokraka z refluksem kilka razy wykrzyczała, że oni grają w jej teatrze! Za "czarnego luda" mają pewnie, biedaki, robić, nic o tym nie wiedząc, żeby spokojnych obywateli wystraszyć - i dalej już wiadomo. A PiS-u nie ma...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  24. Panie Tobiaszu,

    Z całą dla Pana sympatią, ale w tym filmiku naprawdę niczego złego u redaktora G. nie dostrzegam? Zresztą prywatnie i tak go najbardziej lubię, tylko że to nie jest dziennikarz od zdawania pytań. Jest na to zdecydowanie za grzeczny i za mało pyskaty, a tu się grzecznością (ani PiS-owskim "ulizaniem") nic nie wskóra.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. Pani Urszulo,

    chodzi mi o infantylizm,naiwnosc.Od czolowego dziennikarza sledczego wymagalbym wiecej.
    Pozdrawiam Pania.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dosyć ciekawy tekst J.Targalskiego

    http://niezalezna.pl/66119-zamach-smolenski-przestanmy-udawac-idiotow

    ale i ciekawe komentarze pod nim:

    Tomek - "Sednem sprawy jest to ze Polacy to idioci - a z tym to nawet potezne USA nic nie zrobi... Jak ponad 50% spolczenstwa jawnie oglasza ze chce byc niewolnikiem (poprzez konsekwentne lekcewazenie wyborow) to trudno sie dziwic ze Niemcy, Rosja i USA tak tez nas traktuja. Nie mozna zapominac - wiekszosc Polakow to zdeklarowani niewolnicy a 30% z pozostałych to debile, ktorzy glosuja na np. Kopacz skompromitowana klamstwem, Komorowskiego, ktory potrafi zrobic 3 bledy ortograficzne w dwoch wyrazach, Tuska, ktory obsciskuje sie z Putinem, Chlebowskiego, ktory spotyka sie z szemranymi biznesmenami na stacjach benzynowych itd itd itd.

    Polacy sami sie prosze o to zeby byc przedmiotem a nie podmiotem. USA moze stawac na rzesach ale natury tego plugawego narodu bez honoru nie zmieni."

    Ostatnie słowa komentatora mogą wydać się brutalne, zbyt mocne. Kolejny podpina jednak link:
    http://citisus.salon24.pl/297599,blekitny-marsz-po-czyli-kto-pierwszy-dzielil-polske

    Szczerze mówiąc, po obejrzeniu tych zdjęć i tych twarzy, mój wewnętrzny szatan stoczył walkę z aniołem: strzelać do nich, czy ich edukować?

    Dziewiętnastowieczny "długi marsz" polskie elity poświęciły, obok daniny krwi, na pracę organiczną. Oczywiście, skala i natura infiltracji narodu przez czynniki zewnętrzne była zupełnie inna, jednak problem "beznarodowości" szerokich rzesz mówiących językiem polskim, był w pewnych aspektach (choćby tragicznie szerokiego zakresu występowania) podobny. Ówczesne wysiłki przyniosły realizację niemożliwego - odrodzenie państwowości i emancypację szerokich rzesz społeczeństwa.

    Coś z tym problemem - beznarodowców - trzeba będzie zrobić, bo takich ludzi, którzy wcale nie popierają PO, ale nie mają nic przeciw jakiejkolwiek pracy w Niemczech na polskim terytorium (nieistnieniu polskiej państwowości), jest kilkadziesiąt procent. I nie jest to, w mojej ocenie, grupa podpadająca pod dychotomię MY-ONI, czyli świadomych, wyposażonych w instrumenty przymusu i ekonomii, wrogów polskości.

    Przypominają oni raczej chłopów obdzierających rannych powstańców styczniowych, ludzi bez tożsamości, zdemoralizowanych komunizmem i ekonomiczną degradacją.

    Żyją obok nas, kontaktujemy się z nimi, jesteśmy na nich skazani. Myślę, że jedną z miar odrodzenia Polski będzie właśnie przygarnięcie tych ludzi i odzyskanie dla polskiej sprawy.

    Pozdrawiam serdecznie Autora i Komentatorów





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viva cristo rey.

      na tyle długo czytam pana Targalskiego, by przyzwyczaić się do tego, iż celne diagnozy plącze on nieustannie z jakimiś wyobrażeniami. Ma do tego prawo - ale nie wolno przekraczać granic absurdu.

      Skupię się wyłacznie na jednym wątku. Targalski snuje wizje w której:

      winny zamachu jest jakiś sierżant FSB z Ukrainy, działający bez wiedzy i zgody Putina. Inicjatywa wyszła zaś od urzędnika z Warszawy – będzie trzeba tylko poświęcić kogoś z ekipy Komorowskiego

      Pan Targalski nie ma najwyraźniej mdłego pojęcia o rozmiarach rosyjskich fałszerstw.
      Nie da się przeprowadzić takiego urojonego scenariusza, wobec zaangażowania całego państwa rosyjskiego w tuszowanie zbrodni. Od fałszowania czarnych skrzynek, przez sfałszowane sekcje zwłok, sfałszowane badania na okoliczność materiałów wybuchowych i tak dalej i tak bardzo długo dalej.

      Byłoby dobrze gdyby p Targalski poświecił przynajmniej pół godziny na przeczytanie tekstów o 10.04 - powstałych przecie w jego gazecie.
      Cały aparat płk Putina (który przecież natychmiast stanął na czele komisji d/s wyjaśnienia "katastrofy lotniczej") zajął się tuszowaniem zbrodni, fałszowaniem dowodów i rozpuszczaniem fałszywych tropów.

      Pisanie o Polsce i awansach posmoleńskich - nie ma większego sensu. Panu Targalskiemu wydaje się że scenariusz, w którym trzeba poświecić JEDNEGO urzędnika z kręgu Komorowskiego, jest potencjalnie możliwy.

      Od jakiegoś czasu boję się dłuższych tekstów w wykonaniu p Targalskiego. Długi tekst sprzyja (niestety) rozwinięciu u tego ciekawego w końcu autora, wizji kompletnie nie trzymających się kupy. A szkoda.

      Usuń
    2. Mariusz Molik

      Zgadzam się z Panem z grubsza w ocenie publicystyki p. Targalskiego.

      Jak Pan zauważył, moją uwagę zwrócił zupełnie inny problem, który pojawił się na marginesie, niejako niezależnie od jego tekstu.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. @vcr
      "Szczerze mówiąc, po obejrzeniu tych zdjęć i tych twarzy, mój wewnętrzny szatan stoczył walkę z aniołem: strzelać do nich, czy ich edukować? 
      Nie zgadzam sie z odpowiedzią, której udziela Pan na to pytanie.
      To z pewnością nie jest chrzescijańska postawa, ale ja nie wierzę w nawrócenie, czy też edukację i uduchowienie "chłopa odzierajacego trupy powstańców".
      W naszych realiach, ten "chłop" zbyt często przybiera postać nauczyciela, urzędnika a nawet profesora wyższej uczelni. Tu nie decyduje walor wiedzy ale coś innego. Ten czynnik to stan zdeprawowania umysłu i sumienia, wykraczajacy poza ramy ekonomicznej degradacji, acz organicznie wręcz powiązany z pokłosiem komunizmu. Ci ludzie to potencjalni i niewolnicy, i nadzorcy, i żołnierze dowolnego reżimu. Nie wyobrażam sobie ich "przygarnięcia" jako grupy.
      Jedynie ludzie mający kręgosłup moralny są zdolni cokolwiek zbudować trwałego i tylko na takich można polegać w trakcie próby. To dlatego i Pan i ja i wielu tu obecnych tak wielką wagę przywiązują do roli i znaczenia Kościoła w naszym życiu, oraz wiary. Tylko w ramach wspólnoty spiętej takimi więzami jestem w stanie zaufać!
      Tak samo nie wierzę już (choć bardzo chciałbym sie mylić), że opozycji jaką mamy, uda się cokolwiek zmienić.
      To, że obecnie część z polityków i żurnalistów z tego srodowiska przybiera postawy wręcz antysystemowe, obudzeni z letargu nagle dostrzegają rolę lokatora Belwederu (w co trudno przecież uwierzyć w kontekście ludzi żyjących z polityki!) wskazuje dotychczasowe kunktatorstwo, tchórzostwo i chęć dotrwania kolejnej kadencji.
      Systemowość, choć sama w sobie nie stanowi powodu do dumy ale nie jest karalna, może z czasem przerodzić się w "koncesyjność" w rozumieniu kryteriów opisanych przez naszego Gospodarza w odpowiedzi udzielonej panu Koscielnemu dnia 15 kwietnia o godz 11:12 .
      I między innymi takiego rozwoju wypadków się spodziewam jako nastepstwa przegranych wyborów i wywołanych tym walk wewnętrznych w środowisku.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    5. viva cristo rey,

      Przeczytałem tekst pana Targalskiego, a po komentarzu Mariusza Molika niewiele miałbym do dodania.
      Proszę natomiast zwrócić uwagę, że wszystkie (podkreślam) analizy i prognozy związane z naszą przyszłością, głęboko tkwią w dogmatyce "georealizmu".
      A zatem - jeśli nie „współpraca” z Rosją, to wizja ekonomicznej kolonii niemieckiej. Jeśli nie "zbliżenie" z Zachodem, to moskiewski jasyr.
      To przekleństwo georealizmu opisywałem w tekstach "Nudis verbis". Będzie ono ciążyć tak długo, jak długo dajemy wiarę, że Polska musi być proniemiecka lub prorosyjska. Albo nie istnieć w ogóle.
      To jest myślenie w kategoriach fatalnego determinizmu, w jakimś niewolniczym amoku, który każe nam rozpatrywać przyszłość Polaków zawsze w kontekście pytań - co powie Rosja, jak zareagują Niemcy, co zrobi UE? Inaczej nie potrafimy.
      Nie ma dziś w Polsce polityków, publicystów, środowisk intelektualnych, które potrafiłyby zerwać z tym przekleństwem. Nie ma koncepcji politycznych gotowych podważyć taki "georealizm" i uznać, że nie polega on na myśleniu dostosowawczym i akceptacji ambicji rosyjskich i niemieckich, lecz na ich zanegowaniu i odrzuceniu.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    6. Zanegowanie odrzucenie georealizmu prowadzi między innymi do zwiększenia ofiar vide. żołnierze wyklęci vel niezłomni. Jeśli ma się przeciw sobie zbyt potężną masę to niewiele można zrobić. To można powiedzieć tak co może zrobić człowiek bez pieniędzy wobec takiego Kluczyka. Obserwujemy to w Polsce od lat dwudziestu co realnie, a nie w kategoriach życzeń może. Ostatni przykład katastrofy Smoleńskiej dobitnie pokazuje co znaczy ignorować georealizm i jakie to ma konsekwencje.

      Usuń
    7. Tomasz Kępas,

      Nie dopuszczam bełkotu na moim blogu. Podobnie jak pustosłowia - bez uzasadnienia i oparcia w faktach.
      To jest dla Pana jedyne ostrzeżenie.

      Usuń
    8. O Boże!

      Wreszcie "normalny" Ścios, a nie jakieś mizianie się z półgłówkami.

      Dziękuję :)

      Usuń
    9. Mariusz Molik

      Gdyby Pan wkleił cały akapit z tekstu p. Targalskiego:

      "Niemcy zorientowali się, że nie tylko Rosja nie chce podzielić się Ukrainą, ale też bierze samą Polskę. Dali więc znać za pośrednictwem Jürgena Rotha, że mogą zaszkodzić, ujawniając część prawdy, ale można też sprawę załatwić polubownie – winny zamachu jest jakiś sierżant FSB z Ukrainy, działający bez wiedzy i zgody Putina. Inicjatywa wyszła zaś od urzędnika z Warszawy – będzie trzeba tylko poświęcić kogoś z ekipy Komorowskiego."

      wtedy po uważnym przeczytaniu ów wątek nabiera odpowiedniego sensu. Pan Targalski nie sugeruje zatem, że zamachu dokonał jakiś jeden sierżant FSB tylko przedstawia możliwy scenariusz rozwiązania kwestii ukraińskiej przez Niemcy za pośrednictwem Jürgena Rotha.

      Pozdrawiam
      Tomasz

      Usuń
  27. @P. Aleksander Ścios,

    W tym miejscu ustawiam się na linii frontowej obok pana fotocanon, dodam:
    Od czasu grudniowego przesłuchania BK wnikliwie obserwuję działania "niezależnych" i dochodzę do wniosku, że pamiętna relacja na żywo z procesu + wieczorne pasmo "lustrujące" miały charakter okazjonalny, im bliżej 10 maja, tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu.

    Jeżeli szukać logiki w metodyce działań "niezależnych", to mieści się ona gdzieś pomiędzy bezmyślnym strzelaniem na ślepo, byle strzelać do przeciwnika, a przedszkolnym kąsaniem dziecka z sąsiedniego kojca, które wcześniej wymierzyło mu kuksańca. To nie jest operacja mająca na celu dotarcie do, rozpracowanie oraz amputację szkodliwej tkanki, a jedynie wegetacja w nadziei na marginalizację i opluwanie mainstreamu, w przypadku przejęcia roli głównodowodzącego. Coś w myśl - III RP jest zła tak długo, jak nie ma nas na czele.

    Przy takim założeniu nie może być mowy o efektywnym działaniu - jeżeli jest efektywne i porusza sedno sprawy, to jest to efekt wtórny, a nie pierwotna intencja.

    Ot tyle.

    Z wyrazami Szacunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł Patrycjusz,

      To bardzo trafne uwagi. Spróbujmy sobie wyobrazić, jak wyglądałaby obecna sytuacja i jaki obraz BK mógłby zostać zbudowany, gdyby "wolne media" poświęciły choćby połowę tej energii i czasu, jaki przeznaczano na pogoń za Tuskiem i jego kamratami?
      Ucieczka szefa PO do Brukseli obnażyła przecież bezsens wszystkich działań medialnych opozycji, pokazała nietrafność ówczesnych analiz i strategii, ośmieszyła tych, którzy narzucali nam obraz fałszywego genseka i kazali upatrywać w nim filar reżimu III RP.
      Dlatego nie jestem zaskoczony nieporadnością i przypadkowością obecnej "akcji wyborczej". Nie może być ona sensowna i skuteczna, bo toczy się wyłącznie na podstawie partyjnych dyrektyw i jest motywowana czasem wyborczym.
      Jak Pan to doskonale zauważył - "To nie jest operacja mająca na celu dotarcie do, rozpracowanie oraz amputację szkodliwej tkanki".
      To zaledwie operacja uśmierzająca ból i maskująca objawy groźnej choroby.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  28. Panie Aleksandrze,

    W mediach zapanował kompletny kociokwik. Wypowiadają się już niemal wszyscy, często wzajemnie sprzecznie i chyba nikt już nad tym nie panuje. Zamęt informacyjny skutecznie blokuje rzeczy istotne, co w konsekwencji prowadzi do normalnych ludzkich odruchów, typu: wszyscy jesteście po tych samych pieniądzach, szkoda na was czasu!

    Obawiam się, że do wyborów pójdą niemal wyłącznie żelazne elektoraty PO i PiS, nikt nikogo nie przekona, tym bardziej, że "frontowe" GP & TVR mocniej teraz zwalczają Ruch Narodowy i kandydata Brauna, niż Bronisława K.

    Czyżby tylko takie miały być aspiracje PiS? Druga tura?

    GP wespół z TVR działają głupio, bo poparcie dla Brauna jest dalej śladowe, za to popularność zyskują obeznani w zabawach w te klocki: stary cwaniak o fizys drobnego cinkciarza - "artysta" Kukiz (wyhodowany zresztą na obfitej piersi GP) oraz dziadek Korwin, stara komuna. Obaj zagospodarują "sektor młodzieżowy", który PiS sobie kompletnie odpuścił.

    Żeby było śmieszniej: to PiS jest oskarżany o organizowanie "bojówek" (wespół z KorWinem), co było przecież od początku do przewidzenia:

    http://telewizjarepublika.pl/za-kompromitacje-komorowskiego-w-lublinie-jego-sztab-wini-bojowki-pis-korwin,19370.html

    Chcieli być "grzeczni" i "demokratyczni" - zrobili z nich "bojówkarzy". Bali się pisnąć o Smoleńsku podczas kampanii, to Smoleńskiem zagrali ONI, wypuszczając kolejne fałszywki, które "wolne media" - zamiast przemilczeć - skwapliwie podchwytują i "analizują", naturalnie w szlachetnym celu "dania odporu". ;)

    Prof. Gliński ze sztabu A. Dudy - jest ZDZIWIONY "niedemokratyczną" i "brudną" kampanią. Warto przeczytać najnowszy wywiad, dowodzący całkowitego zagubienia i nieporadności.

    http://wpolityce.pl/polityka/241292-prof-glinski-istnieje-niebezpieczenstwo-ze-wladza-postara-sie-dalej-dzialac-niedemokratycznie-mozna-spodziewac-sie-wszystkiego-najgorszego-nasz-wywiad

    Jednak wisienką na torcie było dziś dla mnie święte oburzenie prof. Kleibera, do niedawna szefa PAN, cyt.:

    "Ci którzy wątpią (w wyjaśnienia prokuratury) to ogromny problem. To racja stanu. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby społeczeństwo nie wierzyło w to, co wyjaśnia państwo."

    Czyżby zamierzano REEDUKOWAĆ WĄTPIĄCYCH, Panie Aleksandrze?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  29. Panie Aleksandrze,

    ZAPIS na red. Wojciecha Sumlińskiego okazał się szczęśliwie mniej szczelny niż analogiczny na Aleksandra Ściosa - i jego oczekiwana książka o Komorowskim jednak się ukaże. Nawet jest (umiarkowanie) reklamowana. Czegoś podobnego nie doczekała się nigdy żadna z Pańskich publikacji, Więcej: chyba już obowiązuje ścisły ZAPIS nie tylko na artykuły w GP, ale "totalnie" - nawet na Pańskie nazwisko?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  30. Długi marsz tylko po co ? Czy ktoś w ogóle zadaje sobie to pytanie. Po demokrację ? Po to by znów większość, która jak to mówi prof. Wolniewicz, "masa, która ciśnie w dół", znów cisnęła w dół ? Po to aby były reguły, że dwóch ludojadów przegłosowało, że zje trzeciego ? Odpowiedź, że po władzę, to właśnie oznacza. Walkę o prawo dla dwóch ludojadów, aby mogło przegłosować, że zje trzeciego i ze smakiem, legalnie go skonsumować. Demokracja w naszym wydaniu choć podejrzewam, że nie tylko w naszym to jakaś ułuda, a jej gloryfikacja, to jedynie utwierdzanie się w samozadowoleniu z klęski. Jeśli nie demokracja to co ? Może dyktatura. Niech ktoś to może weźmie za pysk, ryj czy jak kto woli ? Obawiam się, że lekarstwo gorsze byłoby od choroby. Logicznie pozostaje mi odrzucić obie skrajności i skupić się na ustroju pośrednim zdolnym zarówno zapanować nad skrajną ideą wolności czyli bezhołowiem, ale równocześnie zdolnym powstrzymać dyktat większości cisnącej w dół przy zachowaniu tych cech, które są właściwe cywilizacyjnie wolności. Mnie wychodzi, że to ustrój konstytucyjnej monarchii elekcyjnej. Niestety, ale trzeba sobie odpowiedzieć po co ? Jak ma wyglądać ta Polska i jakie są szanse, że będzie wyglądała dobrze w takim a nie innym ustroju konstytucyjnym. Mit demokracji to piękny mit, krainy wiecznej szczęśliwości, ale tylko mit. Płacimy za to milionową emigracją co roku i jakoś nie mogą się zgodzić, z twierdzeniami mitomanów, że to dlatego, że to nie demokracja. To właśnie demokracja, to ta uśpiona większość głosujących, to jest właśnie ta "mądra" demokracja. Pytanie więc, długi marsz, po co, wymaga skonkretyzowania, nie rozmycia i udawania, że jak już się gdzieś dojdzie to się samo ułoży, a teraz idźmy, idźmy, idźmy i na pewno gdzieś dojdziemy.... jak Syzyf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomasz Kępas,

      Dla takich poglądów widziałbym tylko jedną propozycję - "A że Rzczplta pobita i w rękach swych ciemiężycielów moc całą mająca, własnymi z niewoli dźwignąć się nie może siłami, nic jej innego nie zostaje, tylko uciec się z ufnością do Wielkiej Katarzyny, która narodowi sąsiedzkiemu, przyjaznemu i sprzymierzonemu, z taką slawą i sprawiedliwością panuje, zabezpieczając się tak na wspaniałości tej wielkiej monarchini, jako i na traktatach, które ją z Rzczpltą wiążą".

      To wizja szczególnie przydatna dla tych, których "masy ciągną w dół" i dla mędrków obrażonych na naród. A jeśli ktoś w miejsce "ułudy demokracji" proponuje utopię "konstytucyjnej monarchii elekcyjnej" - niech głupio nie pyta "po co?", ale odrobi wpierw lekcje osiemnastowiecznej historii.

      Usuń
  31. Pani Urszulo,

    Na wstępie tekstu, pod którym rozmawiamy napisałem,że nie zamierzam już komentować tzw. strategii wyborczej PiS. Zna Pani doskonale moje opinie na ten temat z wielu wcześniejszych tekstów, a to, co dzieje się obecnie potwierdza jedynie słabość opozycyjnych graczy.
    Te wszystkie głosy "zadziwienia" i "zaskoczenia" postawą Komorowskiego, te wydziwiania nad "brutalizacją kampanii" i "niszczeniem polskiej demokracji", są nie tylko żenującym dowodem infantylizmu głoszących je postaci, ale obarczają je odpowiedzialnością za sytuację, w jakiej znalazła się Polska.
    Przepraszam za takie stwierdzenie, ale gdyby wyborcy opozycji mieli nieco więcej rozumu i pamięci, pogoniliby w diabły tych dzisiejszych mędrków i płaczków. To są rzeczy niebywale kompromitujące, a zamykanie na niej oczu jest dowodem obojętności.
    Wszystko, o czym dziś dywagują politycy PiS i żurnaliści z "wolnych mediów" wiedzieliśmy już w roku 2010, w czasie pierwszej kampanii wyborczej. Wiedzieliśmy o tym, że prezydentem III RP zostaje człowiek pełen nienawiści, zaciekły wróg wolności i demokracji, postać intelektualnie niewydolna, pełna pychy i tchórzostwa.
    Pozwolono wtedy na hańbę tej prezydentury i przez pięć lat usilnie zabiegano, by nikt nie przeszkadzał Komorowskiemu w budowaniu reżimu. Gdyby miał opisać sytuacje, jakie pojawiały się w związku z niektórymi moimi tekstami o BK, byłbym okrzyknięty pierwszym wrogiem "prawicy".
    Jakże więc ci ludzie mogą dziś pokonać mur, przy którego budowie uczestniczyli? Ich nawet nie stać, by publicznie domagać się raportu o stanie zdrowia "pierwszego obywatela".
    Buta i pewność wygranej BK nie wzięły się znikąd. Ktoś pozwolił, by w moim kraju podeptano zasady wolności i zdrowego rozsądku, a zamiast nieustannie ostrzegać Polaków przed groźbą necandusa, mamił ich mitologią demokracji. Kto chce, niech w nią dalej wierzy.

    Zapis obowiązuje od dawna i wiedzą o tym ci, którzy próbują przypominać moje teksty na portalach "wolnych mediów". Tak będzie przynajmniej do końca okresu wyborczego.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  32. Panie Aleksandrze,

    Ano pogoniliby, albo zmusili do zmiany tonu i zabrania się do prawdziwej, a nie pozorowanej pracy. Dla Polski, a nie dla utrzymania się w Sejmie i w PE.

    -------------------------------------------------------------------------------------

    Teraz dorzucę parę słów o "naszych redaktorach" - na konkretnym przykładzie. :)

    Redaktor Kłopotowski pozujący na twardziela i szeryfa, naturalnie także na patriotę (ma nawet swój program w TVR), pieprzy z Nju Jorku znad naleśników z (gorzką) czekoladą. - Fuj!

    Mówi tamtejszym Polakom, że:

    - PO nie może oddać władzy. Komorowskiego - może! (jakby PO miała jakąkolwiek władzę nad Moskwą i WSI).

    - "POLACZKI" (to o nas) wszystko kupią.

    Najgorzej jednak świadczy o redaktorze ruska, niewolnicza mentalność kogoś, kto ma się zapewne za elitę "tego kraju", wykazana choćby w tym zdaniu naleśnikowej gawędy:

    Załóżmy, że Andrzej Duda zostanie wybrany prezydentem. I załóżmy, że nie stanie mu się nic złego do wyborów parlamentarnych w listopadzie. Ale i tak „oni” rozpętają piekło.

    http://wpolityce.pl/polityka/241330-kto-z-nimi-wygra-zrobia-wszystko-zeby-zapobiec-oddaniu-wladzy-a-wszystko-znaczy-wszystko


    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Przypomniało mi się jak przed wyborami 2010 r. (byliśmy wtedy jeszcze na S24) obsyłałam Pańskimi pięćdziesięcioma pytaniami do Komorowskiego wszystkich obecnych na "salonie" dziennikarzy (było ich tam mnóstwo). Także oczywiście redaktora K. Odpowiedział na PW, że takie pytania może zadać "dziennikarz polityczny", a on jest od kultury. Już wtedy pomyślałam o żałosnej nędzy tego środowiska.

    OdpowiedzUsuń

  33. ROSJA KNIAZIA PUTINA

    Wyjaśnienie: carem i kniaziem tytułują kagebowskiego oprawcę tzw. publicyści portali prawicowych, np. tu: KLIK

    Fragment maszyny, która została zestrzelona przez Rosjan na terenie Ukrainy, miałaby być eksponatem w rosyjskim muzeum w Jejsku w Kraju Krasnodarskim. Występowałaby tam jako trofeum wojenne. A wszystko z okazji 9 maja, czyli Dnia Zwycięstwa - jednego z głównych świąt państwowych w Federacji Rosyjskiej i na Białorusi.

    „W geście wdzięczności za dostarczone produkty, odzież i medykamenty, mieszkańcy wsi Rassypnoje przekazali mieszkańcom Jejska fragment malezyjskiego Boeinga-777, który spadł nad rejonem Szachtiorskim w lipcu ubiegłego roku” – czytamy w artykule rosyjskiej gazety „Sowiet Priazowja” cytowanej przez kresy24.pl.


    OdpowiedzUsuń
  34. OT - kącik kobiecy

    Pani Ogórek zdecydowanie nie powinna się ubierać na czarno. Wygląda wtedy tak, jak jej "posiwiona" nowa fryzura, upięta w babciny koczek. Koszmar. KLIK

    Portal wPolityce szczęśliwie połapał się (oby na stałe) kto zacz Mme Staniszkis i zamiast słuchać jej jak zwykle na kolanach pozwala sobie na złośliwości. A już to zdjęcie "z pazurami": KLIK - rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hobbici mawiali - nie pytaj elfa o radę, bo odpowie ci ni to, ni tamto. W pani profesor może mniej elfa, a więcej pytii, tak pochwali kopiąc A.Dudę ("za dużo się uśmiecha" - argument wagi ciężkiej) żeby każdy nie miał pojęcia o co jej chodzi.

      Komentarz pod tekstem:

      Jan Zletowidze 100.3.21.*15 kwietnia
      Miedzy drapaczami chmur rozpieta lina, linoskoczek idzie i gra na skrzypcach. Na dole widz mowi do drugiego: "Paganini to on nie jest"... To nasza p. profesor.

      Usuń
    2. Pan Duda rzeczywiście troszkę za dużo się uśmiecha, zamiast trochę tego uśmiechu zamienić na stanowczość i haryzmę, postawę i przekonanie do obrony twardych prawd, które się głosi, bo to od razu widać po człowieku-przywódcy, ale nie widać tego u zbyt wielu polskich polityków prawicy.

      Usuń
  35. Druga sprawa to list Biskupów Polskich, zdecydowanie potępiających ustawę o in-vitro, przynajmniej u mnie w Kościele taki był czytany. To chyba pierwszy tak otwarcie krytyczny list Biskupów dla Rządu o ile dobrze odczytałem jego treść. Nie rozumiem dlaczego Prawica i kandydat Duda nie stawiają tego tematu zdecydowanie i otwarcie (oraz ustawy o Gender), mając jednak jakieś poparcie w Duchowienstwie (przynajmniej tym niższego szczebla). Człowiek jest całe życie tym samym 'zarodkiem' (który usiłuje się niszczyć i eksperymentowć) tylko w różnym stadium rozwoju, tak własnie przebiega życie i tak się kończy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Wcześniej, bo 8.12.2010 roku(po zamachu smoleńskim i objęciu urzędu prezydenta IIIRP) B.Komorowski gościł w Białym Domu, gdzie spotkał się z prezydentem USA H.B.Obamą.
    Podczas konferencji prasowej, Obama komplementował zachowanie się B.Komorowskiego w czasie zamachu tymi słowami:

    "Ta strata, śmierć Lecha Kaczyńskiego, pierwszej damy i polskich liderów spowodowała szok, niemniej pewną ręką doprowadzono do odzyskania równowagi w Polsce. Byłem pod wrażeniem przewodnictwa Komorowskiego."

    W odpowiedzi, z ust B.Komorowskiego padły m.inn. takie słowa:

    "Jeśli mamy razem iść na dalekie polowanie, to najpierw musimy mieć pewność, że nasz dom, nasze kobiety, nasze dzieci są bezpieczne .Wtedy też lepiej się poluje."

    Co miał na myśli B.Komorowski wypowiadając te słowa(obietnicę pójścia razem z USA "na dalekie polowanie")?

    Reżymowi funkcjonariusze medialni z GW dali tubylcom takie wytłumaczenie:
    „Polskie media potraktowały to infantylnie,Niektórzy oburzali się, że nasz prezydent uważa wyprawy do Iraku i Afganistanu za krwawe polowania na tubylców. Nowoczesne polskie kobiety podniosły larum, że nie są własnością mężów, nie czekają na nich przy kominku z gromadką dziatek i w ogóle nie potrzebują opieki żadnych samców. Seksistowskie uwagi prezydenta uznały za upokarzający policzek, tym boleśniejszy, że wymierzony publicznie, na oczach całego świata, w Gabinecie Owalnym Białego Domu.”
    Gazeta Wyborcza też okazała swoją indolencję na tematy polityczne mówiąc, że Prezydent odnosi się do wypraw do Iraku(misja zakończona 4 października 2008 r) lub Afganistanu(misja w toku i naiwnym jest twierdzenie , że sformułowanie”„Jeśli mamy razem iść na dalekie polowanie…” mogłoby się odnosić do tej misji).
    Wyraźnie mówi przecieżw czasie przyszłym, czyli o wyprawie, która ma dopiero nastąpić.
    http://wyborcza.pl/1,76842,8806006,Ameryka_ma_nas_w_nosie.html#ixzz1tvCJI2HP


    OdpowiedzUsuń
  37. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  39. Dzień dobry. Warto było poczekać na komentarze tego n-tego świetnego artykułu pana A.Ściosa.Jak zauważyła pani @UD-Autora bezlitośnie tępionego przez władzę "jedynie słusznej opcji",ale także przez środowiska tzw. opozycji i ich mediów.Szczególny zawód budzą ci drudzy,ślepo zapatrzeni w swoje chorągiewkowate tuby medialne,jednocześnie wszyscy wierzą w wypaczoną demokrację (z cenzurą zapisową w roli głównej,co jest samo w sobie antydemokratyczną patologią),wszyscy-bo wszyscy startują w tej całej pseudodemokratycznej ustawce wyborczej.W partyjniactwo zresztą wpisuje się także obrażający wielu prof. A.Dudek(obecnie we władzach IPN ,na grantach Komorowskiego) [http://http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/prof-antoni-dudek-teorie-o-spisku-w-magdalence-sa-dzielem-mitomanow] ,zaś Autor bloga wolności podaje jeszcze inny przykład dotyczący wcześniejszego określenia się pana prof.A.Dudka wobec sfingowanego procesu toruńskiego.A to rada prof.A.Dudka dotycząca "wyborów",w skrócie "im mniej tym lepiej" http://www.wpolityce.pl/polityka/234980-prof-dudek-szanse-dudy-w-wyscigu-z-komorowskim-moze-zwiekszyc-spodziewana-niska-frekwencja-potrzebny-tez-bedzie-nokaut-w-debacie-nasz-wywiad ; można powiedzieć chyba: jaki "ipękny okaz" przetrwalnika. Albo inna chorągiewka @darski: najpierw krytykuje reżim Putina pisząc o "gazpromowych kleszczach",a chwilę później jest zwolennikiem węgierskich balików(proputinowskiego de facto Orbana),promuje "toast za zdrowie trwania Putina" i wspiera (zapożyczoną zresztą z amerykańskiego Stratforu ) koncepcję hanzeatycką (Prus Wschodnich); "zapis" na niewygodnego A.Ściosa przez to właśnie środowisko GP & Co mnie nie dziwi. Za równie błędne uważam jakiekolwiek podważanie zaufania do pana W.Sumlińskiego i to ze względów oczywistych,aczkolwiek jednocześnie nie do zaakceptowania jest atak na A.Macierewicza ze strony prof.Wolniewicza w radio wnet (tematu nie zamierzam rozwijać). Ponieważ jestem przeciwnikiem globalizmu,szczególnie w wykonaniu eurokołchozowo-putinowskim i PO/PiSowym,w antypolskiej wypowiedzi pana http://www.en.wikipedia.org/wiki/James_Comey dostrzegam też inne zagrożenie,a nie tylko kłamliwą narrację historyczną tego obamowego neoresetowca.Jest to wg. mnie, nieprzypadkowa okoliczność na: -wymuszenie większej spolegliwości Polski dla układu TIPP (ostatnio Merkel otwarcie wsparła ten globalny deal),-wciskanie Polski w kolejne "zgody" z "arbitrem od WSI","światowcem"; pan A.Duda powinien sobie też przypomnieć głosowanie o odszkodowaniach dla Żydów ze strony sejmokratury (PiS razem z resztą byli za) http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/agent.xsp?symbol=glosowania&NrKadencji=7&NrPosiedzenia=59&NrGlosowania=79 .Dla pana @MM w formie pytania: czy rzeczywiście mam się zresetować i zapomnieć o haniebnym "pojednaniu" funkcjonariuszy KEP z cerkwią funkcjonariusza Cyryla (i o równie haniebnym promowaniu pewnego hierarchy na łamach ND),o równie haniebnym postępowaniu hierarchów wobec śp.ks.J.Popiełuszko i ks.St.Małkowskiego,o promowaniu antylustratora abp.Życińskiego na łamach pewnego arcyświętoszkowatego pisma,a może mam zaakceptować złamanie testamentu śp.JP II w celach komercyjno-wydawniczych przez innego wysokiego hierarchę KEP ?;nie da się tego wymazać bez spełnienia odpowiednich warunków. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  40. KOMOROWSKI - W LIŚCIE Z OKAZJI 70 ROCZNICY "Zbrodni w Jedwabnem":

    Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą.

    Długo trwało zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem, że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów"


    http://wpolityce.pl/polityka/115848-prezydent-komorowski-o-jedwabnem-narod-ofiar-musial-uznac-te-nielatwa-prawde-ze-bywal-takze-sprawca-czy-to-byl-narod

    OdpowiedzUsuń
  41. Marek Markiewicz, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wypowiedział się w TVR o niedoli dziennikarzy:

    W najczarniejszych snach bym sobie nie wymyślił, że dziennikarze staną się grupą niepewną jutra. Wskazał, że do przekazywania widzom konkretnego przekazu zmusza dziennikarzy sytuacja ekonomiczna.
    ......

    OdpowiedzUsuń
  42. Panie Aleksandrze,

    Za długo się Pan nie odzywa, proszę o parę słów, choćby na twitterze. Bo zaczynam(y) się niepokoić.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  43. Panie Aleksandrze,

    Zgodnie z wytycznymi Partii i Rządu chyba już cały naród dał ODPÓR HANIEBNEMU POMÓWIENIU szefa FBI. Który się jednak zaparł i za nic nie będzie przepraszał, gad nieużyty! Wszystkie media trąbią o tym już niemal od tygodnia!

    Tymczasem...

    WOJSKOWA KOMISJA WYBORCZA * chyba sobie (operacyjnie?) spokojną pracę "zabezpiecza"?

    Cyt.: "Boją się prawdy? Sejmowa komisja chce karać za upublicznianie nagrań prac komisji wyborczych". KLIK

    Pozdrawiam serdecznie

    * http://niezalezna.pl/65045-wojsko-bierze-panstwowa-komisje-wyborcza

    OdpowiedzUsuń