Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

niedziela, 21 października 2012

NIESPEŁNIONY TESTAMENT JANA PAWŁA II (1)


"Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza pozostali nieznani" – tymi słowami 27 listopada 1984 roku Jan Paweł II zobowiązał polski Kościół do wyjaśnienia całej prawdy o śmierci księdza Jerzego.
Treść ówczesnej rozmowy papieża z kardynałem Glempem znamy z informacji przekazanych Departamentowi I MSW przez kontakt informacyjny „Prorok” - osobę z najbliższego otoczenia Jana Pawła II. Notatkę z rozmowy przedstawił najważniejszym osobom w państwie dyrektor Departamentu I MSW gen. Zdzisław Sarewicz. Relacjonując spotkanie prymasa z papieżem, Sarewicz pisał: "Kardynał Glemp, omawiając sprawę porwania i zabicia ks. Popiełuszki, stwierdził, że był to gest "twardych komunistów" wymierzony przeciwko gen. Jaruzelskiemu osobiście. Potępiając tę prowokację, prymas położył zarazem duży nacisk na fakt, iż ks. Popiełuszko postępował nierozważnie i nie stosował się do rad i poleceń kierownictwa Kościoła".
Kard. Glemp miał też zrelacjonować spotkanie abp. Dąbrowskiego z gen. Kiszczakiem, który zapewnił Episkopat, że "osobiście przyjmuje odpowiedzialność za przebieg dochodzenia w sprawie bezpośredniej i pośredniej odpowiedzialności za śmierć Popiełuszki". Zdaniem kard. Glempa – pisał szef wywiadu PRL – min. Kiszczak sprawiał wrażenie bardzo szczerego, ale musiał przyznać, że prowadzącym dochodzenie nie będzie łatwo dotrzeć do inspiratorów zabójstwa, ponieważ jego bezpośredni sprawcy nie chcą zeznawać. Prymas stwierdził, że go to nie dziwi. Zdumiony Jan Paweł II miał wówczas zareagować słowami: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza pozostali nieznani".
Przez 26 lat, jakie upłynęły od męczeńskiej śmierci księdza Jerzego, Kościół w Polsce nie spełnił nakazu danego mu przez Jana Pawła II.
Wszystko co wiemy o późniejszej postawie prymasa Glempa i zachowaniach  hierarchów zdaje się świadczyć, że podzielili oni opinię na temat tego mordu narzuconą Polakom przez komunistyczną propagandę i uczynili wiele, by prawda o zleceniodawcach zabójstwa została głęboko pogrzebana.
Gdy czytamy ówczesne świadectwa, w tym donosy przekazywane przez kościelną agenturę, możemy pełniej zrozumieć, dlaczego śmierć księdza Jerzego stała się mordem założycielskim III RP.
Wiemy, że jeszcze przed  śmiercią Kapelana „Solidarności”   prymas Glemp wykazywał wobec niego postawę co najmniej niechętną. „Zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniu szanowało mnie bardziej” – wspominał ks. Jerzy po jednej z rozmów z prymasem.
W liście z 1983 roku, skierowanym do biskupa Stanisława Miziołka i księdza Zdzisława Króla, ksiądz Jerzy pisał - „Dnia 14 grudnia br. J.E.Ksiądz Kardynał Prymas w rozmowie ze mną stwierdził, że nic nie zrobiłem w Duszpasterstwie Medycznym i powinienem poprosić o zmianę pracy, a w środowisku robotniczym szukam tylko własnego rozgłosu i własnej chwały”.
Przyjaciel księdza Jerzego, ks. Jan Sikorski w wywiadzie udzielonym Biuletynowi IPN wspominał, że rozmowa z prymasem doprowadziła ks. Jerzego do łez:
Płakał i u mnie po spotkaniu z księdzem prymasem. Byłem przypadkowym świadkiem tego spotkania. Wychodziłem z nim z seminarium, kiedy z przeciwka szedł ksiądz prymas, i natknęliśmy się na siebie. I powiedział: „a to chodź, to porozmawiamy”, i wziął go ksiądz prymas do rozmównicy. Jerzy potem przyszedł do mnie do mieszkania, był bardzo przejęty tym, że – jak mówił – nie został zrozumiany.
O relacjach prymasa z księdzem Jerzym, doskonale wiedziała bezpieka. Co więcej – sama te relacje kształtowała i poprzez agenturę wywierała wpływ na opinie dotyczące kapelana „Solidarności”. Instrukcję o jednoznacznej treści - „Nadal przekazywać prymasowi opinie, które będą dyskredytowały ks. Popiełuszkę” – otrzymał 30 września 1983 r. tajny współpracownik SB o pseudonimie „Jankowski” od swojego oficera prowadzącego, płk Adama Pietruszki. Dziś wiemy, że TW Jankowski to ksiądz Michał Czajkowski.
Od roku 1982 zadanie „Jankowskiego” polegało nie tylko na przekazywaniu informacji dotyczących działalności ks. Popiełuszki, jego zaangażowania w pomoc ludziom opozycji, ale również na dezinformowaniu i dyskredytowaniu kapłana w oczach prymasa Glempa. Mocodawców „Jankowskiego” interesowało wszystko: zachowanie ks. Jerzego, jego kontakty z hierarchami, treść kazań podczas mszy odprawianych za Ojczyznę. TW skrupulatnie, a czasami nadgorliwie wywiązywał się z powierzonego mu zadania. Nie stronił od formułowania kąśliwych uwag na temat kapelana „Solidarności”, na przykład nazywając go „zmanieryzowanym mitomanem”.
Z donosu ks. Czajkowskiego z dn. 10.03.1984 roku możemy się dowiedzieć, że już wówczas między Janem Pawłem II a prymasem Polski istniały poważne różnice zdań w ocenie działalności księdza Jerzego,. TW „Jankowski” donosił:
W czasie przedwczorajszej z nim (ks.Jerzym) rozmowy stwierdziłem, iż poczuł się on bardziej pewnie i jest przekonany, że prymas Glemp „już nie będzie go ścigał za zwalczanie komunistów”. Powodem tego było przywiezienie przez bp. Kraszewskiego błogosławieństwa od papieża oraz podarowania papieskiego różańca ks. Popiełuszce. Popiełuszko mówił, że bp Kraszewski po powrocie z Watykanu odbył rozmowę z kard. Glempem na jego temat. Przebieg rozmowy był gwałtowny, gdyż biskup bronił Popiełuszki i stwierdził, że wobec papieża też gorliwie występował z taka obroną. W jej wyniku udało się bpowi Kraszewskiemu „zastraszyć” prymasa autorytetem papieskim. Doszło to tak daleko, że kard. Glemp ofiarował ks. Popiełuszko książkę o kard. Hlondzie z osobistą dedykacją. W bardzo ciepłym nastroju przyjął go i obiecał, że po powrocie z Południowej Ameryki nawiążą do tego spotkania. Ks. Popiełuszko ocenia tę zmianę prymasa względem jego osoby jako wynik zabiegów bp. Kraszewskiego u papieża. [...] Po wysłuchaniu takich zapewnień biskupa papież miał polecić obronę ks. Popiełuszki przez Kościół za wszelką cenę.” (podkr.moje)
Na wizerunek księdza Jerzego „pracowało” wielu innych donosicieli. W publikacji historyków IPN „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982–1984”, tom 1. znajdują się m.in. cytaty z akt śledztwa  prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie w roku 1983, w których znalazły się donosy tajnych współpracowników bezpieki. Przedstawiały księdza Jerzego jako kapłana „zaangażowanego politycznie”, „karierowicza żądnego politycznego przywództwa”, podkreślały jego antykomunizm, mówiły o „krnąbrności” wobec władz kościelnych i państwowych, wskazywały na wypowiedzi i działania o rzekomo politycznym kontekście.
W artykule „Wywiad PRL na tropie księdza Jerzego”, zamieszczonym w „Rzeczpospolitej” Sławomir Cenckiewicz przypominał, że w działania przeciwko kapłanowi włączona była cała bezpieka, w tym tzw. wywiad PRL – stanowiący integralną część aparatu represji. Z akt rezydentury Departamentu I MSW w Rzymie wynika, że interesowano się księdzem Jerzym na długo przed jego śmiercią. Przykładowo, w styczniu 1984 r. SB uzyskała ze źródeł agenturalnych szczegółowe informacje na temat opinii redaktora naczelnego polskiego wydania "L'Osservatore Romano" ks. Adama Bonieckiego dotyczące krytyki ks. Popiełuszki przez niektórych  hierarchów: "W dniu 5 I 1984 r. wrócił do Rzymu z pobytu w Polsce ks. A. Boniecki. W dniu 6 I 1984 r. był on na obiedzie u papieża i jak twierdzi, przekazał mu szczegółowe sprawozdanie ze swojego pobytu w Polsce. W Warszawie Boniecki spotkał się z ks. Popiełuszko. Uznaje go za bohatera i niepodziela oceny abp. Bronisława Dąbrowskiego i ks. Janusza Bolonka, którzy uważają, że Popiełuszko jest osobnikiem niedoważonym i nienadającym się do odgrywania ofiary prześladowania...”(pisownia oryg).
Według wywiadowców – pisze Cenckiewicz - ks. Boniecki miał też skrytykować polskich hierarchów, a zwłaszcza prymasa Glempa, za to, że udają, iż nie wiedzieli o "istnieniu prywatnego mieszkania Popiełuszki w Warszawie przy ul. Chłodnej", co z kolei wykorzystywała propaganda komunistyczna, publikując na ten temat sensacyjne artykuły w prasie. "Zdaniem Bonieckiego zachowanie J. Glempa w stosunku do "rzekomo" rozpolitykowanych kapłanów jest skandaliczne".
Dzięki sieci agenturalnej w Watykanie, Departament I doskonale wiedział, że stanowisko Jana Pawła II jest zbieżne z opinią zaprezentowaną przez ks. Bonieckiego. Papież miał zwlekać z przyjęciem kardynała Glempa, który 16 stycznia 1984 r. przybył do Watykanu. Zdaniem rezydentury Jan Paweł II miał pretensje do kardynała Glempa za zbytnią uległość wobec reżimu Jaruzelskiego, napominanie "rozpolitykowanych kapłanów" związanych z "Solidarnością", "autocenzurę", której dopuścił się przygotowując tekst orędzia na Boże Narodzenie w 1983 r. oraz za wyrażoną w kazaniu z 6 stycznia 1984 r. jednostronną krytykę instalacji rakiet NATO w krajach zachodniej Europy - bez przypomnienia, iż jest to reakcja na agresywne zamiary bloku sowieckiego wobec wolnego świata.
Zbierany przez lata „materiał oskarżycielski” bezpieka postanowiła ponownie wykorzystać po  śmierci księdza Jerzego. Gdy zdano sobie sprawę, że Jan Paweł II podziela opinię, że za mordem stoją najwyżsi przedstawiciele władzy oraz wykazuje głębokie zainteresowanie wyjaśnieniem wszystkich okoliczności zabójstwa, przystąpiono w Watykanie do dezawuowania postaci księdza  i podważania męczeńskiego charakteru jego śmierci. Najważniejszym celem – jak twierdzi Sławomir Cenckiewicz – jaki chciano osiągnąć, było upowszechnienie tezy władz PRL o "spisku twardogłowych" przeciwko Jaruzelskiemu.
Teza ta znalazła się w notatce z rozmowy agenta Departamentu I SB MSW, którego w meldunkach i szyfrogramach opisywano jako "źródło nr 13963". W dniu 12 grudnia 1984 r. odbył on rozmowę z abp. Bronisławem Dąbrowskim ówczesnym sekretarzem Episkopatu Polski. Opinia wyrażona przez arcybiskupa jest identyczna z obowiązującym do dziś kłamstwem o inspiratorach zbrodni na księdzu Jerzym. Warto też zwrócić uwagę, co hierarcha ma do powiedzenia na temat kpt. Piotrowskiego, jednego z porywaczy księdza Jerzego. Źródło„nr 13963” donosiło:
"Zdaniem abp. Dąbrowskiego odpowiedzialność za tę zbrodnię należy przypisać elementom politycznym wrogim wobec gen. Jaruzelskiego, a zatem chodzi niewątpliwie w tym przypadku o prowokację, posiadającą dotąd pewne cechy utajone. Kpt. Piotrowskiego – Dąbrowski określił jako "starego znajomego", gdyż zarówno on, jak i Glemp spotykali go kilka razy, podczas kiedy pełnił on służbę jako funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu i Departamentu ds. Kościelnych i Narodowościowych MSW w czasie wizyty papieża w Polsce oraz przy okazji spotkań z Wałęsą. W jego ocenie Piotrowski jest typem bardzo ambitnym, który uważał, że należy mu się stopień pułkownika. Trzej sprawcy przestępstwa działali pod Toruniem w łatwych warunkach, ponieważ strefa ta jest dobrze kontrolowana. Mogli więc liczyć na poparcie organizacyjne czynników radykalnych w aparacie SB i tajnej jaczejki OAS (Organizacja Anty-Solidarność), jak również na poparcie "bazy sowieckiej". Jako wykonawcy działali oni niewątpliwie na rozkaz przeciwników gen. Jaruzelskiego uplasowanych w MSW tzn. ludzi zaufanych Mirosława Milewskiego".
            Wielu historyków zwracało uwagę, że relacje władz komunistycznych z Kościołem uległy zasadniczej zmianie po zabójstwie księdza Popiełuszki. Mimo, iż oświadczenia hierarchów z tego okresu wyrażają sprzeciw wobec zabójstwa kapłana, próżno poszukiwać w nich wskazania winnych zbrodni lub potępienia inspiratorów. Można odnieść wrażenie, że z chwilą zabójstwa Kapelana „Solidarności” odblokowały się możliwości porozumienia z władzą, usunięta została przeszkoda oddzielająca od siebie dwie przeciwstawne siły i otworzyła się droga do „historycznego kompromisu”.
Gdzie szukać podstawy wzajemnych stosunków hierarchów i władzy komunistycznej w latach 80.? Na czym opierała się ta relacja? To jak dalece była zgodna z intencjami władz można odczytać ze stenogramów XVII Plenarnego Posiedzenia KC PZPR, które miało miejsce cztery dni przed wyłowieniem z Wisły zwłok księdza Jerzego. To wówczas gen. Jaruzelski mógł powiedzieć: „Myślę, że (...) prymas potrafi współdziałać z nami, żeby w interesie ogólnym, w interesie narodu, nie dopuścić do nieobliczalnego biegu wydarzeń”.
Może najtrafniej relację tę opisał Stanisław Ciosek, który z ramienia KC PZPR objął nadzór nad MSW po morderstwie na księdzu Jerzym. W wywiadzie sprzed kilku lat, Ciosek pytany – „Skąd się brała wasza skłonność do Kościoła?” – odpowiedział - „Hierarchia i instytucja bardziej rozumiała, i traktowała jako bardziej przewidywalną, drugą hierarchię i instytucję”. I dodał: „Stara jest zasada przetrwania Kościoła, jak w tym porzekadle: Kościół opłakuje zmarłego, ale do trumny z nim się nie kładzie itd. Zachowuje dystans. Tak samo tutaj było. Miałem masę rozmów z ludźmi Kościoła. I mogę powiedzieć, że Kościół był bardzo wstrzemięźliwy, gdy chodzi o wybory, o Okrągły Stół i podzielenie się władzą z "Solidarnością". Bo nie wiedział, jaka będzie ta nowa władza. Jakby przeczuwał zresztą, że lepiej było mu z komunistami niż z nie wiadomo kim...”.
Gdy coraz pełniej poznajemy fakty dotyczące działań agentury w Kościele, nowego znaczenia nabierają również słowa gen. Kiszczaka, zawarte w „Liście otwartym do prezesa Instytutu Pamięci narodowej w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki” z 2003 r. Szef bezpieki napisał tam m.in.:
W czasie procesu toruńskiego zobowiązaliśmy oskarżonych do zachowania tajemnicy służbowej i państwowej (jeżeli coś nie dotyczy sprawy zabójstwa i nie przeszkodzi w ich obronie, to nie mają prawa tego ujawniać). Chodziło zwłaszcza o to, żeby nie ujawniać agentury pośród księży oraz faktów kompromitujących niektórych duchownych. Wiedzieli o tym obrońcy, osobiście lojalnie poinformowałem także sekretarza Episkopatu Polski, abp. Bronisława Dąbrowskiego.
Jak mocne były wpływy esbeków na decyzje hierarchów Kościoła, może świadczyć przykład represji, jakim tuż po zamordowaniu  Kapelana „Solidarności” poddano księdza Stanisława Małkowskiego – przyjaciela księdza Jerzego. 
O tym napiszę w drugiej części.


.....................................................


Dwa teksty zatytułowane „NIESPEŁNIONY TESTAMENT JANA PAWŁA II” powstały w styczniu 2010 roku. Przypominam je dziś, po doświadczeniach tragedii smoleńskiej i beatyfikacji  księdza Jerzego. Te epokowe wydarzenia -  tak od siebie różne, a przecież złączone Bożą logiką -  pozostały  bez wpływu na postawy hierarchów naszego Kościoła.
Śmierć polskiej elity stała się okazją do „pojednania” z ludobójcami i kierowania homagium do człowieka, który na nienawiści i walce z symbolem chrześcijaństwa zbudował swoją prezydenturę. Zaprzepaszczono i haniebnie przemilczano dar świętości księdza Jerzego, zabitego  - jak głosił papieski dekret - z nienawiści do wiary.  Zrobiono tak, bo była to ta sama nienawiść, która wyznaczyła drogę do tamy we Włocławku i do smoleńskiej pułapki. Przemilczano tę świętość, bo tragedia z 10 kwietnia i obecna postawa rządzących są kontynuacją tamtego zaprzaństwa i tamtej wizji świata, która skazała na śmierć księdza Jerzego.
Jak 28 lat temu, głosem tchórzów i zdrajców nakazywano Polakom szukać „porozumienia” z mordercami księdza, a z katów uczyniono  rzeczników ofiar – tak dziś, tym samym głosem mówi się nam o „pojednaniu”  i każe wyrażać wdzięczność odwiecznym ciemiężycielom.
Wówczas - droga od włocławskiej tamy, do pałacu w Magdalence zajęła całe pięć lat. Wyznaczyły ją kolejne morderstwa - na działaczach „Solidarności” i niepokornych księżach, których głos mógł zmącić plany  miernot i przeszkodzić zamysłom samozwańczych reprezentantów narodu.
Dziś, gdy aparat nienawiści działa sprawniej, a wśród nas coraz mniej  ludzi godnych i odważnych - „pojednanie” z bandytami może nastąpić wcześniej. Powstały z niego układ na dziesięciolecia zamknie drogę do prawdy, stając się depozytem zbrodni  i gwarantem nowego przymierza katów i ofiar.
Nie mam wątpliwości, że  jest to cena, jaką płacimy za niespełniony testament polskiego papieża. 

16 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    Dziękuję za ten tekst.
    Niewypełnienie testamentu papieża Jana Pawła II woła o pomstę do nieba.Zamazywanie prawdy o tym mordzie przez komunistów,nie dziwi mnie.Oni nie wierzą w istnienie Boga.
    Hierarchowie popełnili grzech zaniechania.Nie ważne,czy ze strachu,czy świadomie współpracując z oprawcami.Jaka jest ich wiara?Czy wierzą jeszcze w karę Bożą,czy zarezerwowali wiarę tylko dla maluczkich?Gdzie ich sumienia?!

    Rzuciła mi się w oczy ta analogia.
    Podobnie jak w przypadku Księdza Jerzego,zakłamywana jest prawda o mordzie smoleńskim 2010 roku.W obu przypadkach hierarchowie znieważyli Krzyż Chrystusa związany z ludzkim losem...

    Pozdrawiam serdecznie
    Barbara L.




    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie Aleksandrze,

    niezwykle poruszające.
    Nawet bardziej niż w styczniu 2010.
    Sam nie wiem dlaczego...
    Widać ból doskwiera jeszcze bardziej.

    Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Barbara L.,

    Pani Barbaro,

    Nie chcę rozstrzygać o ich wierze i sumieniach. Ksiądz Jerzy z pewnością im wybaczył.
    To on przecież po słowach, które napisał po spotkaniu z prymasem Glempem - „zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniach szanowała mnie bardziej” - uczynił dopisek: „Nie jest to oskarżenie. Jest to ból, który uważam za łaskę Boga prowadzącą do lepszego oczyszczenia się”.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Kazefie,

    Ból doskwiera mocniej, bo i większa jest dziś nasza samotność, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, że nie znałem tych faktów to od wielu lat nie miałem złudzeń, że ten Kościół nie jest święty, szczególnie po zaniechaniu autolustracji. Co ten Kościół ma jeszcze wspólnego z nauką Chrystusa? Myślałem, że to ja zdradzam Kościół a to Kościół zdradził mnie i miliony Polaków. Teraz namawia mnie do pojednania z najbardziej zbrodniczym reżimem świata. Mam zaśpiewać razem z biskupami: „nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”.
    Nie odczuwam wspólnoty z takim Kościołem. To nie mój Kościół. Nie mój rząd, prezydent, a zaraz się okaże, że opozycja też nie moja.
    Nie odczuwam wspólnoty z całym tym zdemoralizowanym, ślepym i głuchym narodem, niezależnie od światopoglądu.

    P.S. Jeszcze w tym roku będzie pan miał 1mln. wyświetleń strony. Tym co Pan pisze interesuje się jakiś promil społeczeństwa, który zrobił te odsłony. (Dochodzą jeszcze wejścia oddelegowanych sowieckich mend)

    OdpowiedzUsuń

  6. Szanowny Panie Aleksandrze!
    Jak można zniszczyć dumny Naród w pięć lat?
    http://www.youtube.com/watch?v=mcT7en72NJ0
    ps
    Piosenka jest z dawnego Pana bloga z roku AD2009
    ps2
    Trochę nie na temat, ale pisał Pan, że esbecy mieli za zadanie robić ''pozytywne'' wrażenie w miejscu zamieszkania, robili to dawniej i teraz. Nawet głosują słusznie. Ostatnio w czasie II tury wyborów prezydenckich spotkałem jednego, mimo że ''ustawiony'' szedł jednak późnym wieczorowym krokiem na głosowanie, zresztą wśród milicjantów, też było pospolite komunistów ruszenie. Pozdrawiam
    stary kowal

    OdpowiedzUsuń
  7. marcinis,

    Myślę, że w Pana wypowiedzi nastąpiło pewne przemieszanie pojęć. Dla mnie bowiem Kościół zawsze jest i będzie święty - choćby nieświęci i grzeszni byli ludzie tworzący hierarchię kościelną. Jest święty, bo święty jest Bóg, który powołał Kościół do istnienia i obdarzył go darami Ducha Świętego.
    Od dwóch tysiącleci Kościół nie jest zgromadzeniem ludzi idealnych, pozbawionych wad i grzeszności. Należą do niego ludzie słabi i grzeszni. Temu nie wolno zaprzeczać, ale też nie wolno na ocenie ich czynów i postaw opierać naszej wiary i stosunku do Kościoła. Gdyby Kościół opierał się na hierarchach lub czerpał swoją siłę tylko z dzieł człowieka - dawno przestałby istnieć.
    Trzeba też pamiętać, że każda próba zaprzeczenia tej prawdzie i tworzenia wizji Kościoła wolnego od skazy i grzechu, kończyła się schizmą.
    Nasz Kościół wydał takie postaci jak Karol Wojtyła, Stefan Wyszyński, ksiądz Jerzy czy ksiądz Małkowski. Z tego samego Kościoła wyszli księża patrioci oraz ludzie tacy jak ks.Czajkowski, ks. Sowa czy bp. Pieronek.
    Dlaczego mamy patrzeć na nasz Kościół poprzez pryzmat tych ułomnych postaci, a nie oceniać go w perspektywie świętości? Tym bardziej, gdy jest ona bliższa prawdzie.

    Pozdrawiam



    OdpowiedzUsuń
  8. stary kowal,

    Prawdą jest, że największymi obrońcami "demokracji" III RP są esbecy i komunistyczna nomenklatura. To państwo zostało stworzone przez nich i dla nich - dlaczego więc mieliby go nie bronić?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. W zamyśle Boga proces rozpoczęty przez papieża Polaka beatyfikacji jest niewątpliwie drogą do poznania prawdy na temat tego mordu. Wspólna droga do świętości już na zawsze połączy ich losy, a dla nas jest jasnym znakiem, że w Bożym zamyśle ta zbrodnia zostanie wyjaśniona a testament Jana Pawła 2 spełniony. Ostatnio czytałem na jednej ze stron wypowiedź ks. S. Małkowskiego, który przeżył doznanie mistyczne za sprawą bl. ks. Jerzego i otrzymał od niego przekaz. Jest to niesamowita sprawa i fakt, który potwierdza szczególną obecność ks. Jerzego w naszej ojczyźnie i wpływu w toczących się wydarzeniach.
    Tesla

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwycięstwo pod Lepanto było Maryjnym Cudem Różańcowym.
      http://www.sekretariatfatimski.pl/rozaniec/258-cud-pod-lepanto
      Warto o tym pamiętać i docenić fakt zawiązania w Polsce Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę:
      http://krucjatarozancowazaojczyzne.pl/
      Dla Polski Różaniec to jedyny ratunek.

      "Wykluczony"

      Usuń
    2. Bóg zapłac,Wykluczony!

      Nawet za cenę wykluczenia musimy pozostac wierni
      Świętemu Kościołowi Chrystusa.
      Matka Boża dopomoże.

      Barbara L.



      Usuń
    3. @"Wykluczony"

      I ja w to wierzę.

      Pozdrawiam
      Zaścianek

      Usuń
  11. Szanowny Panie Aleksandrze,

    To ciężkie i smutne słowa.
    Nie wypełniamy tego testamentu my w pojedynkę, my jako wspólnota i my jako Kościół.
    Nasi hierarchowie jedynie w sposób szczególny uświadamiają nam skalę naszego sprzeniewierzenia.
    Oni zostaną jak i my osądzeni. Być może tylko słowa Ewangelii „kto by stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42). " będą im bardziej ciążyć!

    W pełni podzielam opinię zawartą w Pańskim komentarzu z godziny 13:21.
    "... nie wolno na ocenie ich czynów i postaw opierać naszej wiary i stosunku do Kościoła".

    Mam jednak wrażenie, że zbyt często odwołując się do tych argumentów próbowano i nadal próbuje relatywizować zło.
    Skutek buntu przeciw tym praktykom, jego zaledwie rykoszet, widoczny jest nawet w tym miejscu!
    Młody i prawy umysł brzydzi się każdą postacią obłudy i fałszu.
    To jego prawo i siła!

    W takich czasach jak te nam dane ważne, by były centra opinii które może i niezbyt popularne i liczne ale mocne Prawdą, będą wskazywały nierozmyty polityczną bieżączka, pędem do władzy, do fortuny lub zaszczytów prawdziwy obraz rzeczywistości.
    Będą opoką dla zagubionych i nierozumiejących, cierniem w oku obłudników.

    Testament J.P.II jeszcze się nie wypełnił.
    Wierzę jednak, że wbrew temu wszystkiemu co dostrzegamy m.in. dzięki Panu, wbrew wydawało by się wszechmocnemu złu, nadzieja na nieoczekiwany zwrot pojawi się tak samo jak zwycięstwo 7 października 1571 r. w zatoce Lepanto.

    Dopełnić się jedynie musi czara zła i goryczy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tym tekstem powalił mnie Pan na kolana, cóż się dziwić ludziom ,że szukają innych dróg. Brak żyjących autorytetów, myślę, ze to główna przyczyna. Sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć, czy to możliwe, że kilkanaście osób rozwaliło naszą Ojczyznę? Chyba tak.....

    OdpowiedzUsuń
  13. Pamiętam, że między1 a 4 stycznia 1984r bardzo puźno w nocy zadzwonił do mieszkania ks. Jerzego ks. Boniecki. Miałem wtedy z bratem dyżur nocny w mieszkaniu ks. Jerzego. Ks. Jerzy ze swoim gościem przez kilka godzin rozmawiał w swoim skromnym pokoiku. Gdy zakończył romowę był bardzo zmęczony i poważny. Spytał czy czegoś nam nie potrzeba i powrócił do swego pokoju. Całą noc zastanawialiśmy się nad tą wizytą. Nie wiedzieliśmy o czym była rozmowa, ale czuliśmy jej wyjątkową ważność.

    OdpowiedzUsuń