Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

wtorek, 25 maja 2010

„ZDIEŁANO W ZSRR”

Nie jest tajemnicą, że tzw. leninowska koncepcja mediów z powodzeniem wprowadzana w czasach PRL-u przewidywała ich podporządkowanie interesom władzy i przodującego ustroju. Rolą partii było zatem inspirowanie i kontrolowanie przekazu medialnego, a zadaniem prasy, radia i telewizji – propagowanie słusznych treści i agitowanie w interesie rządzących.  Nie trzeba dodawać, że bezdyskusyjnym, naczelnym nakazem tej koncepcji było wsłuchiwanie się w głos prasy radzieckiej i poszukiwanie w niej dziennikarskich i ideologicznych inspiracji. Na tej samej zasadzie traktowano wypowiedzi partyjnych „przyjaciół radzieckich”, wsłuchując się pilnie w ich jawne i ukryte intencje. 
Jeśli ktoś uważa, że ten okres minął bezpowrotnie – jest w błędzie.
W tekście „FAŁSZ NA MIARĘ TRAGEDII” z 13 kwietnia zwracałem uwagę, że od dnia katastrofy prezydenckiego samolotu, główne media III RP uczestniczą w kampanii dezinformacji wzorowanej na przekazie płynącym ze strony rosyjskich mediów. W sposób świadomy i celowy polskie media przyjęły wszystkie kryteria oceny zdarzenia z 10 kwietnia formułowane przez stronę rosyjską i stały się rzecznikami jej  interesów. 
Już wówczas było oczywiste, że z zabiegów dezinformacyjnych dokonywanych wspólnie przez rosyjskie i polskie media ma wyłonić się przekaz, w którym winę za katastrofę będzie ponosić załoga polskiego samolotu, a pośrednio – prezydent Kaczyński, mający wywierać presję co do miejsca lądowania. Dziś już wiemy, że kierunek ustaleń poczynionych przez putinowską komisję badającą przyczyny katastrofy, odpowiada tej właśnie koncepcji dezinformacji.
Wyjawił ją już w dwie godziny po smoleńskiej tragedii wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Rosji Władimir Żyrinowski, gdy na stronie internetowej rosyjskiego dziennika „Kommiersant” w wypowiedź dla radia "Kommersant-FM", stwierdził: „pewną rolę w katastrofie mógł odegrać upór prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Według Żirinowskiego, „Prezydent Kaczyński nie raz określał załodze samolotu gdzie ma lądować”. Wypowiedź tego polityka jest o tyle istotna, że należy on do grona zadeklarowanych stronników Platformy Obywatelskiej. W 2007 roku, po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych w Polsce,  Żyrinowski na konferencji prasowej w Petersburgu tryumfalnie orzekł:  "Tusk szedł na wybory z polityką poprawy stosunków z Rosja, zaś Polacy poparli tę linię". Jednocześnie bardzo precyzyjnie objaśnił swój stosunek do braci Kaczyńskich, mówiąc: "Bracia sami wszystko popsuli. To był polski ekstremizm. Anglia ma futbol i królową, Niemcy - Mercedesa, Ameryka - dolara, zaś Polska nie ma nic i dlatego jest zakompleksiona. Na tym zagrali bracia Kaczyńscy".
Obszar inspiracji przekazem rosyjskim, jakiej ulegają polskie media i „elity” nie kończy się jednak na dezinformacji dotyczącej katastrofy smoleńskiej. Sama idea „pojednania” polsko-rosyjskiego, entuzjastycznie przyjęta przez władze III RP została przecież wyraźnie sformułowana już 4 dni po tragedii, gdy rosyjski "Kommiersant" zauważył: "Wydarzenia ostatnich 10 dni mogą odegrać bardzo ważną rolę w relacjach polsko-rosyjskich. Reakcja obu stron na tragedię 10 kwietnia radykalnie zmieniła ich klimat" i wyjaśnił, że "polscy politycy nie obarczali winą Rosji, a Moskwa zrobiła wszystko, by dochodzenie w sprawie katastrofy było otwarte i by było prowadzone wspólnie z Polakami".  Gazeta poinformowała również, że "ci politycy w Polsce, którzy opowiadają się za pojednaniem z Rosją, otrzymali taką swobodę manewru, o jakiej tydzień temu mogli tylko marzyć"  - co można odczytać jako niezgrabną (acz zasadną) sugestię, że śmierć polskiego prezydenta przyczyniła się do spełnienia marzeń niektórych polskich  polityków.
Przypominałem też o jakże trafnym tytule, jakim w dniu 13 kwietnia „Niezawisimaja Gazieta” opatrzyła swój artykuł o katastrofie prezydenckiego samolotu. Brzmiał on: "Katyńska kość niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy zostanie pochowana razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim”.
Właściwą reakcją na przekaz rosyjski wykazał się natychmiast Andrzej Wajda, gdy w wywiadzie dla rosyjskiego „Newsweeka” udzielonym kilka dni po tragedii zadeklarował: „po sobotniej katastrofie strona rosyjska pozostała wierna duchowi nowych relacji i zachowała się w najlepszy sposób. To oczywiście była straszna tragedia i wszyscy ją głęboko przeżywamy, ale chciałbym zwrócić uwagę, że zbliżenie Polaków i Rosjan które za nią poszło, jest jedynie dowodem tego, że znajdujemy się na właściwej drodze. Ale kierunek został nadany na spotkaniu dwóch premierów trzy dni przed katastrofą”.
By nie pozostawić wątpliwości, że symbolem tego „pojednania” nie może być prezydent Kaczyński, dziennik „Izwiestia”, nim zakończyła się w Polsce żałoba narodowa, instruował:
Nie będzie dane Lechowi Kaczyńskiemu stać się symbolem pojednania narodu.[...] Trochę żal Polaków. Kilka dni temu demonstrowali wobec całego świata imponującą jedność narodu w obliczu wspólnego nieszczęścia. I oto - nowe podziały. Minie żałoba narodowa. Rozpocznie się kampania wyborcza. Spór o miejsce pochówku znów podzieli ludzi. Jedni kandydaci zaczną oskarżać, inni - się usprawiedliwiać".
Warto przypomnieć, że nadzieję na „poprawę stosunków” władze Rosji wyrażały natychmiast po zwycięstwie wyborczym Platformy Obywatelskiej. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji Rosyjskiej senator Michaił Margielow 23.10. 2007 roku oświadczył, że „są nadzieje na normalizacje stosunków między Moskwą a Warszawą”. Margiełow wypowiadał się, jak sam przyznał „pod wrażeniem wywiadu udzielonego w przeddzień przez Donalda Tuska dla "Rossijskiej Gaziety", gdy lider PO zadeklarował, iż  "jedno z najważniejszych zadań polskiej polityki zagranicznej w najbliższym czasie to poprawa relacji pomiędzy Moskwą a Warszawą". I dodał: "Gotów jestem zrobić wiele, aby nasze stosunki stały się znacznie lepsze niż są dzisiaj". Wiedząc, iż po obu stronach przeważają emocje, wierzę, że sygnały o woli poprawy stosunków, które Platforma Obywatelska wysyła naszym sąsiadom, zostaną prawidłowo zrozumiane". Senator Margiełow skomentował wówczas tę wypowiedź: "Tusk zaznaczył, że będzie to trudne. Rzeczywiście, problemów w stosunkach rosyjsko-polskich przy Jarosławie Kaczyńskim nagromadziło się wiele, a ich likwidacja będzie wymagać czasu”.
Dziś wiemy, że faktycznie likwidacja problemów wymagała sporo czasu i trwała aż do 10 kwietnia 2010 roku.
Kto chciałby ustalić źródło wielu innych informacji, przekazywanych przez główne media i środowiska III RP powinien koniecznie sięgać po prasę rosyjską. Prócz dezinformacji w zakresie przyczyn tragedii smoleńskiej i nakazów idei „pojednania” znajdzie w niej m.in. opinie na temat wyborów prezydenckich oraz oceny dotyczące głównych postaci polskiej sceny politycznej. Nie byłoby w tym fakcie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że wszystkie rewelacje prasy rosyjskiej są powielane i użytkowane przez środowiska związane z kandydatem Platformy Obywatelskiej.
Nim na dobre rozpoczęła się prezydencka kampania wyborcza, rosyjskie media nie kryjące sympatii do kandydata PO orzekły, że  „Komorowski nie musi nawet robić kampanii. I wygra.”. Tzw. ekspert Witalij Portnikow w komentarzu dla "Kommiersanta" prorokował, że „Platforma Obywatelska jest skazana na zwycięstwo”.
22 kwietnia dziennik "Izwiestia" napisał, że odruchy jakie Polacy demonstrowali w dniach żałoby narodowej nie wpłynęły mocno na ich sympatie polityczne. "Podobnie jak przed tragedią pod Smoleńskiem, tak i teraz większość wyborców zamierza poprzeć marszałka Komorowskiego" - twierdziła "Izwiestia". Sympatie tej popularnej w czasach sowieckich gazety - dziś tuby koncernu gazowego "Gazprom" nie są zaskakujące. W 2007 roku, po wygranych przez PO wyborach parlamentarnych, korespondentka „Izwiestii” Ksenia Fokin donosiła z tryumfem o porażce braci Kaczyńskich tytułując swój artykuł: "Blizniec-krig nie udałsja", co miało stanowić przeróbkę wojskowego terminu "blitz-krieg" w neologizm "blizniec-krieg" czyli wojnę prowadzoną przez bliźniaków. "Porażka PiS ucieszyła nie tylko znaczną część Polaków" – pisała z satysfakcją „Izwiestia” - "ale i kierownictwo Unii Europejskiej. Przez 15 miesięcy swoich rządów bliźniaki zrazili do siebie elektorat, tworząc w kraju atmosferę podejrzliwości, politycznych prześladowań oraz skandali".
W publikacji "Komsomolskiej Prawdy" z 22 kwietnia br. pojawiła się natomiast intrygująca wypowiedź politologa Siergieja Markowa deputowanego do Dumy Państwowej, który zwrócił uwagę, że Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdyby zdecydował się kandydować, „pomogłaby fala współczucia w związku ze śmiercią brata”. Markow wraził obawę się, że „katastrofa pod Smoleńskiem i tragedia katyńska będą wykorzystane w kampanii wyborczej, co po raz kolejny nastroi zwykłych Polaków przeciwko Rosji i ochłodzi dwustronne relacje”.
Podobnie jak osiągnięcia nauki radzieckiej, tak i oceny rosyjskich politologów muszą być najwyższej próby, bo już w kilka dni później w wypowiedziach polityków Platformy pojawiły się zarzuty, jakoby prezes PiS  chciał wykorzystywać śmierć brata w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. 
26 kwietnia poseł PO Adam Szejnfeld, komentując decyzję Kaczyńskiego o kandydowaniu ostrzegł, że „jeśli PiS i Jarosław Kaczyński będą chcieli wykorzystać dramatyczną, traumatyczną sytuację, to tylko zaszkodzą tym swojej kampanii”. Bezbłędnie zareagował również poseł Niesiołowski pytając dramatycznie:. - Kto go upoważnił do kontynuacji misji ofiar tragedii? Jarosław Kaczyński może mówić, że jest kontynuatorem dzieła brata, ale nie może mówić, że jest depozytariuszem misji wszystkich ofiar tragedii. To jest przywłaszczanie sobie testamentu politycznego ofiar tragedii. Obawiam się, że Jarosław Kaczyński będzie grał tą tragedią, to źle wróży kampanii wyborczej”.
Również sam kandydat Komorowski nie omieszkał podzielić się uwagą, że jego zdaniem, "druga strona, prowadząc kampanię, umiejętnie zagospodarowuje nastrój żałoby. Trzeba bardzo uważać, żeby nie tworzyć wrażenia nadużycia nastroju żałobnego” – wyznał Komorowski na początku maja.
W tym samym czasie "Nowyje Izwiestia" komentując pierwsze wystąpienie Jarosława Kaczynskiego, doszły do wniosku, że posłanie "Do przyjaciół Rosjan” było niespodzianką dla wielu Polaków. Gazeta napisała, że „ brat prezydenta który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem - znany do niedawna jako ideolog antyrosyjskiej polityki Warszawy - wezwał do budowy przyjacielskich i dobrosąsiedzkich stosunków" .
Istotę tej „niespodzianki” szybko odkrył poseł PO Andrzej Halicki, nazywając przesłanie Kaczyńskiego  elementem kampanii wyborczej, wielkim fałszem  i nieszczerym przekazem”. Ponownie, refleksem wykazał się Stefan Niesiołowski, zarzucając Kaczyńskiemu cynizm. Zdaniem posła PO, duży wpływ na pojednawczy i przyjacielski ton wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego miała akcja zapalania zniczy na cmentarzach żołnierzy radzieckich., a prezes PiS kierował słowa do Rosjan tylko i wyłącznie z powodu kampanii wyborczej.
Kaczyńskiemu nie dała się również omamić "Wremia Nowostiej", twierdząc, iż "doradcy Kaczyńskiego od marketingu wymyślili ten ruch, aby zdjąć z kandydata etykietkę rusofoba i pokazać, że jego zwycięstwo nie doprowadzi do pogorszenia stosunków z Rosją. Jednak wielu ekspertów natychmiast przypomniało kilka negatywnych wypowiedzi Jarosława  Kaczyńskiego na temat Rosji i jej kierownictwa" – zauważyła gazeta. Ten sam dziennik skonstatował: "polsko-rosyjskie zbliżenie, które zarysowało się w ostatnich tygodniach, znalazło odzwierciedlenie również w kampanii prezydenckiej". "Jedni wykorzystują je do poważnej poprawy stosunków Polski i Rosji, a inni - do kultywowania rusofobii, która zdążyła już odejść w cień".
Trzeba także przypomnieć, że pouczeni przez rosyjskie media, politycy Platformy wykazali godną podziwu czujność i obnażyli rzeczywiste intencje Kaczyńskiego podczas wywiadu udzielonego dla Salonu24., nazywając zdarzenie „nieszczerym zabiegiem marketingowym”.
- Uważam, że (wywiad) jest nieszczery. Jaki jest PiS, wszyscy wiemy, jaki jest Jarosław Kaczyński - też. Za dużo przeżyliśmy i wiemy czego można się spodziewać po PiS-ie – ocenił wywiad  szef klubu PO Grzegorz Schetyna w rozmowie z dziennikarzami, zaś wiceszef PO Rafał Grupiński pytany: jak pogodzić zarzuty, że PiS gra tragedią smoleńską ze słowami Kaczyńskiego o tym, że chce oddzielić katastrofę (i sprawy rodzinne) od kandydowania, odparł: "Wystarczająco pracowity jest Jan Pospieszalski i parę innych osób. Jarosław Kaczyński nie musi się bezpośrednio do tego odwoływać. Jego sztabowcy nieustannie przypominają o żałobie i o tragedii smoleńskiej".
O tym, że temat rusofobii Kaczyńskiego stanie się już wkrótce motywem przewodnim przekazu medialnego, powinna przekonywać dzisiejsza publikacja dziennika "Wremia Nowostiej”, który w relacji z sobotniej inauguracji kampanii wyborczej lidera PiS ostrzega, iż  stronnicy Jarosława Kaczyńskiego znów krytykują Rosję”. Gazeta zauważyła:
"Wizerunek nieprzejednanego i konfliktowego Jarosława Kaczyńskiego jego sztab w pocie czoła próbuje zmienić, a jako początkową datę metamorfozy patrona podaje tragedię 10 kwietnia. Przywódca PiS nieoczekiwanie zaczął szukać możliwości współpracy z politycznymi przeciwnikami, postanowił porzucić spory o komunistyczną przeszłość i zwrócił się z ciepłymi słowami do Rosjan". Jednak w takie zmiany w Polsce mało kto wierzy. A niektórzy jego stronnicy takich zmian nie chcą" - podkreśla dziennik. Jako dowód krytyki wobec Rosji, „Wremia Nowostiej” przytacza fakt, iż „setki osób stały w kolejce po rozdawaną bezpłatnie 'Gazetę Warszawską', która informowała na czołówce: 'Tusk zajmuje się pojednaniem z Rosjanami i przymyka oczy na świadome skłócanie Polaków”.
Denuncjacje rosyjskiej gazety warto uznać za ważne, mając w pamięci, że całkiem niedawno 9 kwietnia to właśnie we "Wriemia Nowostiej" Rosjanie przedstawili słuszną interpretację  wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. O planowanej wizycie gazeta napisała, że „potrzeba zorganizowania powtórnej ceremonii pojawiła się u polskiego prezydenta po tym, gdy dowiedział się, że Donald Tusk przyjął zaproszenie Władimira Putina do wspólnego odwiedzenia Katynia” i pokreśliła że „służby protokolarne musiały się sporo napracować, aby znaleźć wyjście z niezręcznej sytuacji, powstałej z powodu rywalizacji wewnątrz polskich elit politycznych.”
W opinii rosyjskiej gazety „sobotnia wizyta szefa państwa polskiego została określona jako prywatna - jego spotkania z rosyjskim kolegą Dmitrijem Miedwiediewem nie przewidziano”.
Czy wobec tak precyzyjnej  interpretacji – polskie media i „elity” III RP mogły pozostać obojętne na głos rosyjskich przyjaciół?
Myślę, że warto z całą powagą potraktować zdanie, jakie w dniu 12 maja br. pojawiło się w publikacji wpływowej gazety "Moskowskij Komsomolec". Napisano tam:
 Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do dyspozycji, by chociaż spróbować sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały się nieodwracalne".



Źródła:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz