Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

wtorek, 29 kwietnia 2008

GRY PODWÓRKOWE

Nie po raz pierwszy ( i zapewne nie ostatni) gazeta „Dziennik”, wypełnia misję zleconą jej przez środowisko WSI. Szczera przyjaźń, łącząca dziennikarzy z oficerami tych służb jest uczuciem opłacalnym dla każdej ze stron. Gazeta dostaje gotowe „newsy”, panowie ze służb załatwiają swoje interesy. Publiczność bije brawo i z wypiekami na twarzy czyta kolejne rewelacje. Już od czasu opublikowania tzw. „raportu Reszki”, na temat rzekomych nieprawidłowości w SKW, było jasne, że „Dziennik” cieszy się wśród zuchów z WSI szczególnymi względami.

Służby dysponują zazwyczaj własną stajnią dziennikarzy, którzy jednak mają jedną wadę – szybko się zużywają i stają się coraz mniej wiarygodni. Po pewnym czasie, gdy nawet niewybredni wyborcy Platformy, zaczną sceptycznie uśmiechać się na widok kolejnej „rewelacji” - zachodzi konieczność wymiany dziennikarzy na modele nie zużyte. Na to jednak „Dziennik” ma jeszcze czas. Wiara w moc słowa pisanego, jest u nas nadal jednym z najmocniejszych zabobonów.

Najnowsza publikacja – „Handel aneksem Macierewicza” nie wnosi niczego nowego do repertuaru gier, stosowanych przez panów z WSI. Jest w niej wszystko, co być powinno: kadrowy oficer na moskiewskich papierach (rzekomo znajomy, dobrego znajomego z najbliższego otoczenia Macierewicza), politycy – pośrednicy, tow. Zemke, biznesmeni, „gruba kasa”. Thriller sam się pisze. Jest nawet pozór dziennikarskiego obiektywizmu, gdy stwierdza się, że być może „Lichocki to prowokator nasłany przez stare służby, który ma zniszczyć komisję weryfikacyjną.” By zatrzeć to niemiłe wrażenie, redakcja nie zapomina jednak opatrzyć artykułu „naprowadzającą” zajawką – „Wtyki w komisji weryfikującej agentów?”

http://www.dziennik.pl/polityka/article163434/Handel_aneksem_Macierewicza.html#reqRss

Skrócona wersja artykułu, zatytułowana „Kto gra aneksem Macierewicza?” zawiera podpowiedzi trzech możliwych celów tej gry.

  1. Pułkownik Lichocki ma realne wpływy w otoczeniu Macierewicza i dostęp do tajnych wiadomości. Szuka kupców, a zarobkiem dzieli się z informatorami.
  2. Komuś zależy na kompromitacji Macierewicza i komisji weryfikacyjne.
  3. Lichocki działa jak agent nowych SKW i ma zdobyć dowody na sprzedajność autorów raportu.

Dziennikarze nie pozostawiają jednak wątpliwości, że prawdopodobne są scenariusze 1 i 3. Piszą bowiem, że „komisja już wcześniej nie była szczelna” a i „dziś wyciekają informacje o tym, co jest w tajnym aneksie”.

http://www.dziennik.pl/opinie/article163532/Kto_gra_aneksem_Macierewicza_.html

Całość publikacji, stanowi doskonale spreparowany materiał dezintegrująco-dezinformacyjny, zrobiony według klasycznego wzorca - 99 procent prawdy, ale podanej w taki sposób, by budziła wątpliwości, oraz jeden procent fałszu, który ma wyglądać bardziej wiarygodnie od prawdy. Proporcje mogą ulec niewielkim modyfikacjom, by tym lepiej osiągnąć cel artykułu.

Co jest tą „łyżką dziegciu”? Właśnie powyższe twierdzenia o przeciekach.

Nikt i nigdy nie wykazał, by informacje zawarte w raportach Komisji Weryfikacyjnej zostały ujawnione przed ich oficjalną publikacją. Tak było w roku 2007, przed ujawnieniem głównej treści Raportu, jak również obecnie, gdy aneks jest w dyspozycji prezydenta.

To właśnie „Dziennik” przed kilkoma miesiącami, rozpowszechniał fałszywe informacje, jakoby raport można było kupić w Warszawie.

http://www.dziennik.pl/polityka/article76428/Aneks_do_raportu_o_WSI_na_sprzedaz.html

Gdy Antoni Macierewicza zadeklarował chęć zakupu dokumentu i wykpił te rewelacje, publikacje zniknęły.

Nie ma i nie było żadnych wiarygodnych wiadomości o „przeciekach” z raportów komisji. Gdyby takie istniały, ten rząd - jego służby i prokuratura nie pominęłyby doskonałej okazji, by zdyskredytować Macierewicza i PIS.

Dlatego sama publikacja „Dziennika” nie zasługuje nawet na głębszą uwagę. Jest jednym z wielu elementów, prowadzonej od miesięcy kombinacji operacyjnej, której celem staje się dezinformacja społeczeństwa, co do znaczenia likwidacji WSI i roli, jaką te służby spełniały w III RP oraz dyskredytacja treści raportów, sporządzonych przez Komisję Weryfikacyjną.

Znacznie groźniejsze są niewidoczne skutki takich sytuacji.

Ostatnie miesiące, w życiu polskich służb specjalnych to festiwal przecieków i medialnych doniesień. W tym czasie premier Tusk wielokrotnie zapewniał, że „służby specjalne przestaną być zbiorowym bohaterem konferencji prasowych, skandali i afer”. Nie przestały i nic nie wskazuje, by można było wierzyć słowom premiera.

Na skalę dotąd niespotykaną, rząd uczynił ze służb narzędzie zajmujące się zwalczaniem opozycji. Na tym celu koncentruje się cała aktywność służb. Oficerom zlikwidowanych WSI pozwala się, na niemal jawne prowadzenie gier operacyjnych, na stosowanie prowokacji, wypowiedzi w mediach. Mianowani przez Tuska szefowie służb pojawiają się wówczas tylko, gdy trzeba ujawnić kolejną, rzekomą „aferę” na temat prac Komisji Weryfikacyjnej, CBA lub Macierewicza. Ignoruje się przypadki, niezgodnych z prawem działań blokujących działalność Komisji. Toleruje przecieki i ujawnianie treści utajnionych dokumentów.

Niepokoić musi to, że służby specjalne pod rządami Tuska już pokazują, że skoro są bez nadzoru, to zaczynają kreować rzeczywistość. Sterowane przecieki, rozgrywanie tymi przeciekami pewnych trudnych dla rządu PO sytuacji, zwalczanie konkurencji politycznej - to jest główne pole działania tych służb.

Nasze prowincjonalne rozgrywki, mogą i zapewne są wykorzystywane przez służby bardziej sprawne od rodzimych, PRL- owskich „specjalistów”. Wykorzystywane do gier o celach strategicznych – znacznie poważniejszych, niż „uwalenie” rywali politycznych.

W Europie toczy się dziś gra o wielkie stawki: bezpieczeństwo energetyczne, podział wpływów politycznych i gospodarczych, interesy wielkich korporacji. Trudno przypuszczać byśmy w tych grach brali jakikolwiek udział, skoro cała energia i potencjał służb jest marnotrawiony na podwórkowe podchody.

Donald Tusk jest pierwszym premierem polskiego rządu, który zbiera tyle pochwał od zagranicznych polityków. Po równo - od niemieckiej kanclerz i rosyjskiego prezydenta.

Na dobre pytanie – kto gra aneksem Macierewicza, może warto poszukać odpowiedzi nieco dalej niż podpowiada „Dziennik”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz