„Przy budowie agentury wybiera się na początku ugrupowanie, reprezentujące określoną opcję polityczną, które może być nośnikiem wspólnego programu, a w dłuższej perspektywie zabezpieczyć własne interesy polityczne. Przez polityczne i materialne wsparcie doprowadza się następnie do rozbudowy obserwowanego ugrupowania i jego bazy, osłabiając jednocześnie konkurencyjne grupy polityczne i wprowadza się "swoich" ludzi w elity rządzące”- słowa Ryszarda Świętka cytowałem przed rokiem wielokrotnie w cyklu tekstów pt. „POLITYCZNA AGENTURA WPŁYWU”, wskazując na prawdziwe „ojcostwo” Platformy Obywatelskiej – partii - założonej przez funkcjonariuszy Departamentu I MSW.
Tylko ten, kto mocno zamykał oczy na polską rzeczywistość mógł poczuć się zaskoczony deklaracją gen.Czempińskiego, gdy zasłużony esbek sam przyznał, że to on sformułował koncepcję powołania Platformy Obywatelskiej, a następnie przekonał do pomysłu Andrzeja Olechowskiego i Pawła Piskorskiego.
Informacja nie powinna zaskoczyć uważnych obserwatorów życia politycznego. Gdy „trzech tenorów” w świetle telewizyjnych kamer obwieszczało w roku 2001 powołanie „nowej siły” zapowiadając „uwalnianie tkwiących w nas talentów”, Ludwik Dorn w Tygodniku „Nowe Państwo” (z 2.03.2001) napisał:
„Niezależnie od tego, że udział w tym przedsięwzięciu bierze szereg osobistości politycznych o życiorysach związanych z opozycją wobec PRL, to zarówno Andrzej Olechowski, główny animator Platformy (zarejestrowany tajny współpracownik kontrwywiadu zagranicznego PRL), jak i jego bezpośrednie zaplecze intelektualno-organizacyjne w postaci funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych (generałowie Petelicki i Czempiński) oraz grupa finansowego wsparcia (Business Centre Club, gdzie czołową rolę odgrywają byli pracownicy biur radców handlowych PRL-owskich ambasad) kojarzeni są z komunistycznym wywiadem - dawnym I Departamentem MSW. Platforma Obywatelska nie jest wyłącznie ekspozyturą "jedynki", ale w rękach realnej grupy kierowniczej stanowi użyteczne, w dużym stopniu kontrolowane narzędzie realizacji jej ekonomicznych interesów.”
Niewykluczone, że w najbliższym czasie będziemy świadkami innych, spektakularnych oświadczeń byłych esbeków, przyznających się do współudziału w tworzeniu PO. W styczniu 2001 roku, w warszawskim gmachu Intraco spotkali się przecież z inicjatywy Czempińskiego pułkownicy: Krzysztof Smoliński, Roman Deryło, Marek Szewczyk, Wojciech Czerniak i Zygmunt Cebula. Czempiński namawiał wówczas kolegów do wsparcia Platformy i zachęcał do budowania grupy doradców, specjalistów od służb specjalnych i oddziałów specjalnych w wojsku.
Powód takich wystąpień, podobnie jak w przypadku Czempińskiego wydaje się oczywisty – obecny rząd nie spełnia oczekiwań ludzi bezpieki, a demaskujące genezę Platformy enuncjacje mają na celu zdyscyplinowanie „podopiecznych”. Przed kilkoma dniami sytuację tę celnie scharakteryzował Antoni Macierewicz:
„Chodzi przede wszystkim o prywatyzacje, podział majątku narodowego i korzyści, których środowiska związane ze służbami oczekują. Wyraźnie widać, ze rząd Donalda Tuska jest z tego punktu widzenia oceniany przez te środowiska negatywnie. Nie dał im oczekiwanych korzyści z prywatyzacji przede wszystkim sektora energetycznego. Sprawa niedoszłej prywatyzacji koncernu paliwowego Orlen i afera m.in. Marka Dochnala pokazały, ze środowiska dawnych służb były mocno zaangażowane w prywatyzacje energetyki – najbardziej interesującego Rosje sektora gospodarki polskiej. Sam Gromosław Czempinski i jego koledzy byli mocno zaangażowani w tego typu działania. To oni właśnie brali udział w latach 90. w negocjacjach dotyczących prywatyzacji polskich przedsiębiorstw. Znana jest ich rola przy skandalicznej prywatyzacji TP SA. Dzisiaj środowiska te czują się zawiedzione: kryzys gospodarczy być może w ogóle zablokuje szanse na przejecie najlepszych części majątku narodowego. Ludzie specłuzb są świadomi, ze jeśli nie nastąpi szybka prywatyzacja, to nadzieje na osiągniecie wielkich zysków mogą się znacznie oddalić w czasie”.
Gromosław Czempiński mógłby swoim życiorysem obdarzyć kilku funkcjonariuszy służb specjalnych. To postać barwna i nietuzinkowa, choćby z uwagi na błyskotliwą karierę w III RP. Są jednak w zawodowej biografii Czempińskiego przynajmniej dwie sprawy, których kontekst powinien zwrócić uwagę tych wszystkich, którzy zechcą zadać sobie pytanie o rzeczywistą rolę jaką były esbek spełnia w polskiej polityce. Sprawy, tylko z pozoru odległe od obecnej aktywności pana generała.
Pierwsza dotyczy czasów, gdy Czempiński, jako oficer Departamentu I MSW działając pod kryptonimem operacyjnym „Aca” od października 1982 r. pełnił funkcję I sekretarza Stałego Przedstawicielstwa PRL przy Biurze ONZ w Genewie. Pracując na ta tej placówce był oficjalnie pracownikiem MSZ, choć faktycznie - rezydentem wywiadu. W Szwajcarii przebywał w latach 1982-87, był już wówczas doświadczonym funkcjonariuszem nie tylko wywiadu, ale i innych pionów służb PRL. Jednym z zasadniczych obszarów zainteresowania „Aca” był Kościół Katolicki. Podobnie - zadania Czempińskiego, realizowane w połowie lat 70 w Chicago były również związane z obserwacją życia kościelnego. Ujawnione przez Sławomira Cenckiewicza dokumenty Towarzystwa Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia”, które są przechowywane w Ośrodku Dokumentacji Wychodźstwa Polskiego w Pułtusku, pokazują katalog „kierunków” pracy Czempińskiego w USA. Jednym z nich były wydarzenia religijne – wizyty, konferencje i spotkania polskich biskupów, w tym także kardynała Karola Wojtyły ; wywiady duchownych dla mediów amerykańskich i polonijnych; uroczystości kościelne; stosunki panujące w organizacjach duszpasterskich i polonijnych, odczyty gości z Polski w amerykańskich instytucjach itp. Oficjalnie Czempiński , jako pracownik konsulatu, notatki na te tematy kierował do MSZ. Jako pracownik wywiadu PRL, meldunki w tych sprawach wysyłał również do centrali MSW.
„ Odnalezione w Pułtusku – pisał Sławomir Cenckiewicz - trzy dość obszerne raporty Czempińskiego z 1976 r. adresowane do centrali MSZ (opublikowane w całości w książce „Oczami bezpieki”, Kraków 2004) dotyczyły kilku zagadnień: strategii dezintegracji Polonii w kontekście tzw. pracy z „klerem polonijnym”, oceny wizyty przedstawicieli episkopatu Polski w Stanach Zjednoczonych w związku z 41. Kongresem Eucharystycznym w Filadelfii oraz opisu spotkania współzałożyciela Komitetu Obrony Robotników profesora Edwarda Lipińskiego z Polonią amerykańską w Chicago. W jednym z wymienionych raportów Czempiński dokonał charakterystyki kardynała Karola Wojtyły, który w sierpniu 1976 r. odwiedził Stany Zjednoczone. Wicekonsul PRL zwracał uwagę na „rewizjonistyczną” wypowiedź Wojtyły, który podczas kilku spotkań z Polonusami miał „wyrazić duchowe braterstwo z walką Polonii o odzyskanie Ziem Wschodnich z Wilnem i Lwowem”. Według niego arcybiskup krakowski powiedział, że „naród polski nie zrezygnował ze swych historycznych granic wschodnich (...) Dlatego z dużą satysfakcją obserwujemy wasze działania w tym kierunku (...) Naród polski przekazuje wam swe duchowe braterstwo w walce o odzyskanie Wilna i Lwowa”.
Oburzenie „Roya” (taki kryptonim operacyjny nosił Czempiński w Chicago) budził również stale akcentowany przez Wojtyłę pogląd, że „Polonia na całym świecie jest częścią substancji narodu i społeczeństwa polskiego”, przy czym „wyraźnie zawęził tutaj pojęcie narodu polskiego tylko do tej części, która jest skupiona wokół episkopatu polskiego”. Był to zdaniem Czempińskiego pogląd dość niebezpieczny, gdyż wychodził naprzeciw oczekiwaniom Amerykanów i antykomunistycznych kręgów polonijnych starających się uczynić z instytucji kościelnych alternatywną dla poczynań placówek PRL płaszczyznę kontaktów Polonii z krajem.
„Roy” starał się śledzić poczynania Wojtyły. Wyraźnie zaniepokojony charyzmą krakowskiego kardynała informował centralę w Warszawie, że polscy biskupi „z kard. Wojtyłą na czele od początku swego pobytu w USA na różnego rodzaju spotkaniach, rozmowach itp. gloryfikowali działalność i znaczenie Ligi Katolickiej, znanej ze swej prawicowej, skrajnie reakcyjnej politycznie działalności”.
W tekście ESBECY III KATEGORII - WYWIAD PRL cytowałem fragmenty raportów Czempińskiego z czasu jego pracy w Genewie oraz innych dokumentów, związanych z polityką władz PRL wobec Jana Pawła II. Znajdują się one w opracowaniu Piotra Bączka, zatytułowanym – „Żeby Bóg powołał go na swoje łono” – Przyczynek do polityki władz PRL wobec Jana Pawła II i innych kościołów chrześcijańskich na arenie międzynarodowej – 1982-1987” - Glaukopis nr.4 /2006r.
Ponad dwa lata temu pojawiła się w prasie informacja, że były pułkownik wywiadu wojskowego PRL złożył przed pionem śledczym Instytutu Pamięci Narodowej zeznania, które mogą okazać się przełomowe w śledztwie dotyczącym zamachu na Jana Pawła II. Człowiek ten opowiedział dziennikarzom "Wprost", że polskie służby dowiedziały się o planach zamachu na papieża kilka tygodni przed 13 maja 1981 r. I nic w tej sprawie nie zrobiły.
Według przedstawionej przez niego relacji, wiosną 1981 r., gdy służył w pionie informacyjnym Zarządu II Sztabu Generalnego, otrzymał notatkę oficera działającego w krajach arabskich. Informowała ona o planach zamachowców z Szarych Wilków. Pułkownik zaniósł ją do swojego przełożonego, którym był płk Karol Szeląg. Zdarzenia, które potem nastąpiły, wskazują na to, że szefostwo wywiadu usiłowało zatrzeć ślady posiadania informacji o planach zamachu. Oficerowie, którzy mieli do niej dostęp, zostali przeniesieni do innych oddziałów lub wyjechali na placówki zagraniczne.
Tak się składa, że o pracy Czempińskiego wiemy najmniej w latach 1977 – 1981. Jak podaje Cenckiewicz – „31 grudnia 1976 r. Czempińskiego odwołano z Chicago. Jako zdekonspirowany wywiadowca działający pod szyldem dyplomaty musiał się pożegnać z pracą w MSZ (w lutym 1977 r.), a na jakiś czas również w centrali wywiadu. Następne trzy lata spędził w kontrwywiadzie (Departament II MSW), by znów wrócić do wywiadu. Nie wiadomo, czym konkretnie zajmował się wówczas Czempiński. Wiemy natomiast, że w latach 80. trafił do komórki zajmującej się kontrwywiadem zagranicznym w Departamencie I (Wydziału X).
Niewykluczone, że gen Czempiński może posiadać istotne informacje, które pozwoliłyby wyjaśnić rolę wywiadu PRL w zamachu na Jana Pawła II. Rekonstrukcja jego bezpieczniackiej kariery jest jednak poważnie utrudniona. Cenckiewicz zwraca uwagę, że „w gruncie rzeczy w dalszym ciągu nie wiele o nim wiadomo. W odróżnieniu do wielu kompanów Czempińskiego i „gwiazd” z Departamentu I MSW w rodzaju Henryka Jasika, Aleksandra Makowskiego czy Wiktora Borodzieja jego akta osobowe są wciąż chronione przez władze wolnej Polski i zapewne znajdują się w zbiorze zastrzeżonym IPN”.
Druga sprawa, z długoletniej kariery współtwórcy PO dotyczy początku lat 90 –tych, gdy w październiku 1990 r. oficerowie polskiego wywiadu uczestniczyli w akcji wywiezienia z Iraku trzech agentów CIA, którzy mieli wiedzę o planach działań wojennych armii Husajna. Akcję zaplanował gen. Henryk Jasik – ówczesny szef Zarządu Wywiadu UOP, a operacją kierował na miejscu - wówczas podpułkownik - Gromosław Czempiński. Sprawa wyszła na jaw kilka lat później, dzięki publikacji w "New York Times". Z informacji, do których dotarł amerykański dziennik (powołując się na źródła w senackiej komisji ds. służb specjalnych), wynika, że dwaj inni uczestnicy - Jacek Bartosiak i Andrzej Puszkarski zajmowali się podczas akcji zabezpieczaniem tyłów. Po udanej operacji, wszyscy oficerowie biorący w niej udział, zostali udekorowani medalami CIA i awansowani. Bartosiak został rezydentem Zarządu Wywiadu UOP w Libanie i Syrii. Puszkarski rozpoczął pracę w UOP. Najpierw przeszedł szkolenie wywiadowcze w Kiejkutach, a potem wyjechał na placówkę do Afryki Północnej.
Przed trzema laty, w artykule „Tajemnicze wypadki szpiegów” Leszek Szymowski opisał, jak w dziwnych okolicznościach na Bliskim Wschodzie zginęli dwaj oficerowie polskiego wywiadu, biorący udział w operacji wywiezienia agentów CIA. 25 października 1996 r. na trasie Bejrut - Damaszek, na pustej, nieoświetlonej drodze, ciężarówka staranowała samochód osobowy. Nie było żadnych świadków. Funkcjonariusze policji ustalili tylko, że kierowca ciężarówki uciekł z miejsca wypadku. Ze spalonego wraku samochodu wydobyto zwłoki mężczyzny i zidentyfikowano je. Ofiarą był Polak – Jacek Bartosiak. Dokładnie dwa lata później, w pobliżu Kairu wydarzył się inny wypadek. Pędzący samochód osobowy nagle wypadł z jezdni i z ogromną prędkością wpadł w przydrożną barierkę. Staranował kilka słupków i zatrzymał się wbity do połowy w żelazne umocnienia. Egipscy ratownicy mogli już tylko powiadomić ambasadę o wypadku cudzoziemca. Ofiarą okazał się Andrzej Puszkarski. Po śmierci obu agentów, kontrwywiad wszczął tzw. postępowanie wewnętrzne, mające wyjaśnić, czy zgon miał jakikolwiek związek z pracą oficerów w służbach. Dostrzeżono fakt, że obaj oficerowie zginęli dokładnie w rocznicę akcji z 1991 roku. Najbardziej istotne było jednak odkrycie, że obaj zamordowani oficerowie – w chwilach wypadków – mieli przy sobie posiadać dyskietki z informacjami o siatce agenturalnej polskiego wywiadu w krajach, w których pracowali. Zgodnie z przepisami bezpieczeństwa obowiązującymi we wszystkich służbach, nikomu nie wolno wynosić żadnych dokumentów poza siedzibę wywiadu. Tym bardziej, że na tych dyskietkach miały znajdować się dane identyfikujące Osobowe Źródła Informacji czyli osoby za pieniądze szpiegujące dla Polski.
Pierwsza hipoteza zakłada, że obu oficerów zlikwidowały kontrwywiady, upatrujące zagrożenie w ich działalności. Według innej wersji – obaj agenci postanowili zdradzić i przekazać przeciwnikom informacje o polskich agentach. Za najbardziej prawdopodobną uznano jednak hipotezę, że obu agentów zamordowano w odwecie, a ich śmierć była zemsta służb specjalnych Saddama Husajna, za to, że Polacy zorganizowali ucieczkę amerykańskich oficerów wywiadu.
„ Służby Husajna – mówi wówczas Antoni Macierewicz - blisko współpracowały z KGB i GRU, a te z kolei do końca lat 80. kontrolowały polskie służby. W służbach III RP pracowało ciągle wielu ludzi z dawnego układu. Jest więc bardzo prawdopodobne, że agenci rosyjscy zdobyli od swoich współpracowników w Polsce dane identyfikujące oficerów z tej akcji i przekazali je Irakijczykom”.
Potwierdzać to może fakt, że 25 października 2002 r. w dziwnych okolicznościach zginął Jerzy T. – komandos GROM-u, potem oficer wywiadu, który swoją karierę zaczynał od akcji w Iraku. Podobno był kierowcą jednego z samochodów, którym wywożono agentów CIA. O jego wypadku niewiele wiadomo. Udało się tylko ustalić, że w słoneczny dzień, ciało Polaka wyłowiono z Morza Śródziemnego, u wybrzeży Egiptu.
Leszek Szymowski zadał wówczas gen. Czempińskiemu pytanie: „Czy pozostali weterani irackiej akcji mogą czuć się bezpieczni”?
Już wtedy odpowiedź Czempińskiego bardzo mnie zdziwiła, mogła bowiem świadczyć o wielkiej odwadze lub... wielkiej naiwności doświadczonego esbeka. Czempiński odpowiedział:
„Spośród oficerów wywiadu, którzy brali bezpośredni udział w operacji wywiezienia amerykańskich agentów z Iraku, żyją jeszcze tylko dwie osoby. Jedną z nich jestem ja. Sądzę jednak, że możemy czuć się bezpieczni. Poczucie bezpieczeństwa wynika z zaufania do naszych służb, które prowadzą rozpoznanie zagrożeń terrorystycznych. Natomiast pozostali uczestnicy akcji, którzy nie są i nigdy nie byli związani ze służbami specjalnymi, nie są znani Irakijczykom i dlatego - moim zdaniem - mogą czuć się bezpieczni”.
Dziś, gdy wiemy coraz więcej o tej postaci, zastanawiam się – z czego wypływa poczucie bezpieczeństwa Gromosława Czempińskiego? I coraz częściej myślę, że nie doceniamy pana generała.
Źródła:
http://www.abcnet.com.pl/ludzie-politycznego-departamentu
http://cogito.salon24.pl/77725,polityczna-agentura-wplywu-5-w-sluzbie-iii-rp
http://cogito.salon24.pl/77726,polityczna-agentura-wplywu-6-wrog-wewnetrzny
http://cogito.salon24.pl/77730,esbecy-iii-kategorii-wywiad-prl
http://www.radiomaryja.pl/pdf/pdf.php?r=ar&id=99821
http://www.rp.pl/artykul/335326.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz