„Kto może być zainteresowany tym, że aneks nie jest
publikowany? Ci, którzy mają jakieś powody do obaw. W
wyjaśnieniach prawniczych bardzo ważne jest pytanie: czyj interes?
Sądzę,
że warto, by tutaj takie pytanie postawić”.
Tą ważną kwestię, dotyczącą przyczyn zablokowania publikacji
Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI poruszył przed laty prezes PiS
Jarosław Kaczyński, gdy 28 czerwca 2008 roku zorganizował
konferencję prasową w Szczecinie, poświęconą wyrokowi Trybunału
Konstytucyjnego.
Nierozsądna byłaby ucieczka od tak znamienitego przykładu solidnej
dociekliwości, zatem – za panem prezesem, warto dziś zapytać:
-Kto jest zainteresowany tym, by Aneks z Weryfikacji WSI nie został
opublikowany?
-Czyi interes chronią ludzie, którzy zdecydowali o ukrywaniu
tajnego dokumentu przed Polakami?
-Czy Aneks w ogóle istnieje i nadal znajduje się w tajnej
kancelarii Andrzeja Dudy?
-A jeśli Aneks nie istnieje i został zniszczony w latach ubiegłych
– czy i jaką odpowiedzialność ponoszą osoby winne zniszczeniu
oraz ci, którzy ukrywaliby ten fakt przed opinią publiczną i
organami państwa?
Odpowiedź na dwa pierwsze pytania jest stosunkowo prosta.
27 kwietnia 2018 roku, prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta
Andrzeja Dudy, pytany o sprawę publikacji Aneksu, oznajmił na
antenie Radia ZET:
„Prezydent spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim i podjęli
decyzję, że nie ma potrzeby tej publikacji”.
Fakt, że Andrzej Duda – jedyny decydent w sprawie Aneksu, nie
zdobył się na odwagę udzielenia osobistej odpowiedzi i scedował
rzecz na swojego urzędnika, zaś samą wiadomość o odmowie
publikacji dokumentu „wytłumaczono” odbiorcom wspólnym
stanowiskiem z prezesem PiS (który nie posiada żadnych uprawnień
decyzyjnych w tej kwestii), byłby pewnie fascynujący dla każdej
opozycji i wywołał lawinę komentarzy wolnych mediów.
Gdyby w III RP takie zjawiska istniały.
Podobnie, jak interesujący byłby fakt, iż prezydent tego państwa,
w sposób jawny, a wręcz ostentacyjny łamie ustawę sejmową z 9
czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie
Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę
o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz
Służby Wywiadu Wojskowego” i odmawia publikacji Aneksu.
Znajdujący się w ustawie przepis nie zawiera bowiem trybu
warunkowego, lecz nakłada na prezydenta obowiązek publikacji
dokumentu w Monitorze Polskim.
„Ustawa nie przewiduje możliwości nieopublikowania raportu
przez prezydenta” – przypominał Antoni Macierewicz w
październiku 2017 roku.
Ponieważ w III RP nie istnieją zjawiska autentycznej opozycji ani
wolnych mediów, nikt wątpliwości nie wysuwał ani tematu nie
drążył.
Odpowiadając jednak na pytanie zadane przed laty przez prezesa PiS,
możemy dziś z łatwością stwierdzić: osobami zainteresowanymi
nieopublikowaniem Aneksu są Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński.
Odpowiedź na drugie pytanie również nie nastręcza kłopotu.
Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński, którzy zdecydowali o odmowie
publikacji Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, chronią interesy
tych osób i środowisk, dla których ujawnienie treści tajnego
dokumentu, mogłoby okazać się niekorzystne.
Mając na uwadze opublikowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Raport z Weryfikacji WSI oraz zakres spraw, jakimi zajmowała się
Komisja Weryfikacyjna WSI, łatwo można zidentyfikować to
środowisko.
Chodzi o wysokich rangą byłych żołnierzy „Ludowego Wojska
Polskiego”, wykonujących zadania wywiadowcze i kontrwywiadowcze na
rzecz ZSRR, w ramach formacji wojskowych, założonych i
nadzorowanych przez okupanta sowieckiego. Formacje te, działające
do roku 1991 pod nazwami „Zarządu II Sztabu Generalnego WP” oraz
„Wojskowej Służby Wewnętrznej”, zostały w III RP połączone
i od lipca 1991 przyjęły nazwę „Wojskowych Służb
Informacyjnych”.
Chodzi także o osoby podejmujące tajną współpracę z w/w
formacjami oraz polityków, którzy – z racji pełnionych
publicznie funkcji byli zobowiązani do nadzorowania tych służb.
Traktując rzecz obrazowo, można udzielić następującej odpowiedzi
na drugie pytanie:
Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński, odmawiając publikacji Aneksu do
Raportu z Weryfikacji WSI chronią interesy takich postaci, jak:
Czesław Kiszczak, Bolesław Izydorczyk, Marek Dukaczewski,
Aleksander Lichocki, Kazimierz Głowacki, Aleksander Makowski, Jerzy
M. Nowakowski, Janusz Onyszkiewicz, Bronisław Komorowski.
Nie ma też wątpliwości, że decydując o ukryciu Aneksu przed
Polakami, Duda i Kaczyński postąpili zgodnie z żądaniami
polityków Platformy. Gdy w czerwcu 2015 pojawiła się kwestia
publikacji Aneksu, politycy PO apelowali do prezydenta-elekta, by „w
poczuciu odpowiedzialności” nie ujawniał tajnego dokumentu.
Co ciekawe – w tych apelach, „patriotyczne media” dostrzegały
wówczas wezwanie do łamania prawa. Stanisław Żaryn (dziś
naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej przy Ministrze
Koordynatorze Służb Specjalnych) pisał:
„Prezydent oraz rząd powinni dążyć do ujawnienia
Uzupełnienia do Raportu dot. WSI, w sposób wymuszony przez
orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Dziś wzywanie do zaniechania
w tej sprawie działań jest wezwaniem de facto do działań
niezgodnych z przepisami. Władza przekonuje właśnie prezydenta
Andrzeja Dudę, by… łamał prawo”.
Z chwilą, gdy stało się jasne, że Andrzej Duda nie ujawni Aneksu,
żaden z partyjnych żurnalistów nie odważył się powtórzyć
takiego zarzutu.
Pytania trzecie i czwarte, nie są już autorstwa prezesa PiS. W
roku 2008, gdy Jarosław Kaczyński wykazywał swoją dociekliwość,
kwestia istnienia Aneksu do Raportu nie nasuwała żadnych
wątpliwości.
Jako datę przełomową w tym zakresie, można wskazać 10 kwietnia
2010 roku, gdy jeden z najważniejszych „bohaterów” Raportu z
Weryfikacji WSI, którego nazwisko pojawia się blisko 60 razy na
kartach dokumentu, został p.o. prezydenta i przejął władze nad
Kancelarią Lecha Kaczyńskiego.
W czerwcu 2015 roku, Antoni Macierewicz podzielił się
wątpliwościami:
"Czy raport WSI istnieje tego nie wiem. Wiem, że istniał do
10 kwietnia 2010 roku, istniał też do momentu objęcia Pałacu
Prezydenckiego przez Bronisława Komorowskiego.
Co się z nim stało później – trudno powiedzieć. Istnieje
wiele spekulacji, podobno mieli go oglądać dawni koledzy z WSI.
Liczę na to, ze rzeczywiście istnieje, bo istniał tylko w
jednym egzemplarzu, wszystkie kopie, poza prezydenckim egzemplarzem,
zgodnie z przepisami, zostały zniszczone".
Proszę zapamiętać arcyważne, ostatnie zdanie z tej wypowiedzi:
„istniał tylko w jednym egzemplarzu, wszystkie kopie, poza
prezydenckim egzemplarzem, zgodnie z przepisami, zostały
zniszczone".
Na forach internetowych i w „przekazie plotkarskim”, dość
powszechne jest przeświadczenie, jakoby istniały jakieś kopie
Aneksu lub (nawet) był on w posiadaniu ministra Macierewicza lub
członków Komisji Weryfikacyjnej WSI. To głęboko fałszywe
przekonanie, jest pokłosiem kombinacji operacyjnej z lat 2007-2008,
nazwanej przeze mnie „aferą marszałkową”. To wówczas,
współpracujący ze służbami funkcjonariusze medialni (zwani nie
wiedzieć czemu -"dziennikarzami"), rozpowszechniali
łgarstwa, jakoby "na mieście" pojawiały się oferty
sprzedaży Aneksu, a dwa egzemplarze tajnego dokumentu "zostały
wyniesione" z Kancelarii Premiera na dzień przed
zaprzysiężeniem nowego rządu PO- PSL.
Mając na uwadze stan faktyczny, potwierdzony m.in. uwagą ministra
Macierewicza z roku 2015, należy przyjąć, że istniał tylko
jeden, prezydencki egzemplarz Aneksu do Raportu.
Jeśli ktoś twierdzi, jakoby ocalały jakieś "kopie",
jest w tym kłamstwie echo tamtej kampanii dezinformacyjnej,
rozgrywanej w interesie „długiego ramienia Moskwy”.
Wątpliwości, co do istnienia Aneksu są całkowicie uzasadnione.
Podczas prac prowadzonych przez MON w roku 2012 nad nowelizacją
ustawy o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu
Wojskowego, pojawiło się wielostronicowe tzw. Stanowisko
Stowarzyszenia „SOWA” z dnia 28 listopada 2012 roku. W nim zaś,
ludzie b. WSI zawarli interesującą sugestię:
„Sprawa istniejącego problemu związanego z Aneksem powinna
znaleźć się w treści dokumentu: „Założenia do projektu ustawy
o zmianie ustawy…”. Istnieją dwa sensowne rozwiązania tego
problemu.
Pierwsze: Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne”
otrzymuje kategorię archiwalną „A” i zostaje przekazany do
archiwum centralnego, np. Archiwum Akt Nowych z zastrzeżeniem, że
może być udostępniony po 50 latach, tj. po 2056 roku.
Drugie: Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne”
otrzymuje kategorię archiwalną „Bc”, co oznacza, że
dokumentacja ma krótkotrwałe znaczenie praktyczne i po pełnym jej
wykorzystaniu (co już nastąpiło), jest przekazywana na makulaturę
– Aneks zostaje zniszczony”.
Wprawdzie postulat „SOWY” nie został oficjalnie uwzględniony i
do noweli ustawy nie wprowadzono zapisów dotyczących postępowania
z aneksem, nie sposób wykluczyć, że z „dobrej rady” ludzi WSI
nie skorzystał Bronisław Komorowski.
Premier Jan Olszewski, który 9 listopada 2007 roku objął
stanowisko szefa Komisji Weryfikacyjnej, zastępując na tym
stanowisku Antoniego Macierewicza (była to ostatnia publiczna
funkcja byłego premiera), dziesięć lat później podzielił się
wątpliwościami odnośnie istnienia Aneksu:
W
październiku 2017 r. Jan Olszewski stwierdził:
„Nie wiem, czy raport jest w dyspozycji prezydenta. Nie mam
wiedzy, czy został mu przekazany i czy odnalazł się po kadencji
prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Prezydent Lech Kaczyński pracował nad dostosowaniem dokumentu do
wymogów orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który miał do niego
zastrzeżenia. W związku z tym pan prezydent żądał różnych
materiałów z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
10 kwietnia 2010 r., kiedy nastąpiła smoleńska katastrofa,
raport był w podręcznym sejfie prezydenta”.
Jeśli postać
pokroju Jana Olszewskiego, publicznie wyraża wątpliwości dotyczące
posiadania Aneksu przez obecnego prezydenta, rzecz wydaje się
poważna i zasługująca na uwagę.
Warto też przypomnieć, że śp. Jan Olszewski należał do
zwolenników publikacji tajnego dokumentu przez władze „dobrej
zmiany”. W czerwcu 2015 roku oświadczył: „Uważam, że aneks
powinien zostać opublikowany. Przecięłoby to krążące w
przestrzeni publicznej nieprawdopodobne i nieprawdziwe o nim
informacje. Choć ze względu na upływ czasu aneks jest w części
zdezaktualizowany, to opinia publiczna ma prawo do zorientowania się,
czym jest ten dokument”.
Spekulacje związane z istnieniem tajnego dokumentu, mogłyby zostać
przecięte przez lokatora Pałacu Prezydenckiego. Niestety – nie
ma żadnej wypowiedzi Andrzeja Dudy ani żadnego, oficjalnego
dokumentu, w których potwierdzono by, że Aneks znajduje się tam,
gdzie jego miejsce -w tajnej kancelarii prezydenta.
Są natomiast takie wystąpienia i zachowania A. Dudy i jego
urzędników, które powinny wywoływać wątpliwości. Istnieje też
szereg okoliczności sugerujących (niezrozumiałą) niechęć dla
potwierdzenia faktu istnienia Aneksu.
Odpowiedź prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego z 2015
roku, na zapytanie o Aneks – „to temat, którego nie ma”
- wydaje się symptomatyczna.
W styczniu 2016 roku, Andrzej Duda – wzorem swojego poprzednika,
który za taką samą decyzję był srodze atakowany przez PiS i
ówczesne „media opozycyjne”, odmówił udostępnienia kopii
Aneksu na potrzeby prokuratury.
Gdy w czerwcu 2017, prawowity właściciel dokumentu- szef Służby
Kontrwywiadu Wojskowego, zwrócił się do prezydenta o zwrot
niewykorzystanego Aneksu, nie uzyskał żadnej odpowiedzi.
Usunięcie Antoniego Macierewicza z funkcji szefa MON oraz czystki
dokonane w służbach wojskowych, skutecznie oddaliły od ośrodka
prezydenckiego żądania dotyczące Aneksu.
Stowarzyszenie Blogmedia24, od chwili objęcia urzędu prezydenckiego
przez Andrzeja Dudę, domagało się ujawnienia informacji publicznej
i pytało – czy Aneks jest w posiadaniu nowego prezydenta. Po
wielomiesięcznych bojach z prezydenckim urzędnikiem, dyrektorem
Biura Prawa i Ustroju, A. Dorszem ( w kancelarii od czasów
Jaruzelskiego) i wysyłaniu szeregu próśb o dostęp do informacji
publicznej,w listopadzie 2015 stowarzyszenie uzyskało odpowiedź, z
której wynikało tylko tyle, iż w roku 2007 minister Macierewicz
przekazał Aneks prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Ani Dorsz, ani
żaden inny urzędnik KP nigdy nie przyznali, że tajny dokument
znajduje się w prezydenckim sejfie.
W roku 2015, prof. Andrzej Zybertowicz zapytany wprost - czy Aneks
znajduje się w Kancelarii Prezydenta, odpowiedział- „odmawiam
udzielenia odpowiedzi na to pytanie” i odesłał pytających do
ministra Solocha. Tenże zaś, na to samo pytanie, odparł: „w
kancelarii tajnej nie ma aneksu, o który panowie pytają. Nie ma go
na terenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego”.
Niewiele osób wówczas zrozumiało, że Soloch z nich zakpił i nie
udzielił żadnej odpowiedzi ale zbył ją tzw. „oczywistą
oczywistością”. W BBN nie mogło być Aneksu, bo jedynym
miejscem, w którym może znajdować się ten dokument jest tajny
sejf prezydenta, a jedyną osobą, która może to potwierdzić, jest
sam Andrzej Duda.
Mając na uwadze stan faktyczny, można dziś z całą pewnością
powiedzieć: nie wiemy - czy Aneks w ogóle istnieje i czy znajduje
się w tajnej kancelarii Andrzeja Dudy.
Zachowania lokatora Pałacu i jego urzędników – w miejsce
czytelnej odpowiedzi, przynoszą raczej szereg wątpliwości i
powinny budzić obawy odnośnie intencji.
Czynnikiem obciążającym jest również rozpowszechnianie przez
środowisko pałacowe insynuacji, jakoby prezydent Lech Kaczyński
był przeciwny publikacji Aneksu lub orzeczenie TK z 2008 roku
uniemożliwiało taką publikację. W październiku 2017, szef BBN
sięgnął po te dwa kłamstwa, by uzasadnić obstrukcję swojego
pryncypała.
Soloch oświadczył wówczas:
„Aneks jest tajny, jeżeli
będą decyzje prezydenta jakiekolwiek w tym względzie, to będą
one zakomunikowane, natomiast ja przypomnę opinię na temat aneksu
śp. prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Na przeszkodzie
opublikowania treści aneksu stoi też wyrok Trybunału
Konstytucyjnego i potrzebne byłyby niezbędne kroki legislacyjne,
jeżeli taka decyzja miałaby zapaść”.
Tymczasem prezydent Lech Kaczyński nigdy nie deklarował, że nie
opublikuje Aneksu. Przeciwnie – usilnie do tego dążył i był
zainteresowany dostosowaniem dokumentu do reguł narzuconych przez
wyrok TK. Pytany o tą kwestię Antoni Macierewicz, oznajmił w
czerwcu 2015 roku:
„Prezydent nie podjął decyzji o niepublikowaniu aneksu, czyli
Uzupełnienia nr 1 Raportu z likwidacji WSI. Jego decyzja dotyczyła
wypełnienia zaleceń Trybunału. Te zalecenia zostały zrealizowane,
zmiany poprzez eliminację nazwisk, na których publikację nie
zgodził się TK, zostały wprowadzone. Niestety jednak zdarzyła się
tragedia smoleńska i pan prezydent nie mógł wykonać zapisów
ustawy, związanych z przekazaniem do publikacji tego dokumentu”.
Nie jest też prawdą, jakoby orzeczenie TK blokowało publikację
lub przygotowanie Aneksu wymagało „kroków legislacyjnych”.
W roku 2015 wyraźnie o tym mówił Antoni Macierewicz oraz Piotr
Woyciechowski, zaś Sławomir Cenckiewicz przypomniał, że „aneks
jest dostosowany do reguł, które prezydentowi narzucił Trybunał
Konstytucyjny”. Chodzi o wymóg anonimizacji danych.
Nie ma zatem żadnych, formalnych przeszkód, by dokument mógł
zostać opublikowany.
Wprawdzie temat Aneksu nie może zaprzątać uwagi zwolenników
Prawa i Sprawiedliwości, a tym bardziej, nie wywoła reakcji
dziennikarzy partyjnych, to wątpliwości związane z istnieniem
tajnego dokumentu należą do najważniejszych kwestii
bezpieczeństwa. Można – w zgodzie z partyjnymi dyrektywami i
zapisami cenzury, o nich nie mówić, co nie zmienia faktu, że
niezdolność do udzielenia odpowiedzi na pytanie: czy Aneks w ogóle
istnieje i nadal znajduje się w tajnej kancelarii Andrzeja Dudy -
kompromituje cały „system bezpieczeństwa” III RP, a obywateli
tej sukcesji komunistycznej, naraża na ogromne niebezpieczeństwa.
Dlaczego?
Odpowiedź wydaje się prosta.
Dość wyobrazić sobie sytuację, w której sprawa bezprawnego
zniszczenia dokumentu o tak doniosłym znaczeniu, staje się
przedmiotem szantażu, służy do wywierania rozmaitych nacisków lub
prowadzenia gier operacyjnych. Z takiej okazji zawsze skorzystają
służby obcych państw.
Dość pomyśleć o przypadku, w którym ten, kto zniszczył
dokument, podzielił się tą informacją ze swoim następcą, a
tenże następca ukrył taki fakt przed instytucjami państwa i
opinią publiczną.
Dość wyobrazić sobie, że ów następca nie wiedział o
zniszczeniu tajnego dokumentu, ale gdy dostrzegł jego brak, nie
poinformował o tym odpowiednich organów i zataił to przed opinią
publiczną.
Tylko z jednego powodu – rzecz dotyczy osoby/osób piastujących
najwyższy urząd w państwie, każda z powyższych sytuacji stwarza
wielorakie i poważne zagrożenia.
Można również zakładać, że tego rodzaju „wspólnota wiedzy”
tworzy okoliczności nadzwyczaj sprzyjające pozyskiwaniu materiałów
kompromitujących, ale też buduje patologiczne więzy i zależności.
Z uwagi na specyfikę środowiska, którego dotyczy sprawa Aneksu –
w dużej mierze związanego ze służbami ZSRR/Federacji Rosyjskiej
oraz relacjami agenturalnymi, jakikolwiek element potencjalnego
szantażu, byłby szczególnie niebezpieczny.
W czerwcu 2015 roku, Antonii Macierewicz, mówiąc o podobnym
scenariuszu, mocno podkreślał- „Gdyby się okazało, że
dokument już nie istnieje, to sankcje prawne na osoby, które tego
nie dopilnowały są bardzo surowe”.
Sprawa nie dotyczy jednak sankcji karnych, bo tego rodzaju groźba, w
realiach III RP jest kompletnie nierealna. Gdyby dokument zniszczono
za czasów Komorowskiego, nie ma wątpliwości, że „system prawny”
tego państwa nigdy nie ukarałby winnych.
Rzecz miałaby natomiast znaczenie dla opinii publicznej i mogła
poważnie zaszkodzić wizerunkowym łgarstwom obecnej i poprzedniej
władzy.
Informacja o zniszczeniu Aneksu mogłaby generować żądania
związane z rozliczeniem okresu prezydentury Komorowskiego – w tym
przeprowadzenia rzetelnego audytu w KP i BBN. Takie działania były
wielokrotnie zapowiadane przez Solocha i nigdy nie zostały
zrealizowane. Nie dałoby się też udawać, że B.Komorowski był
„strażnikiem żyrandola”, a jedyne nieprawidłowości z tego
okresu dotyczyły „zakupu sokowirówek”. Upadłby mit o
„cywilizowanym przejęciu władzy prezydenckiej” i rzekomych
„mechanizmach demokracji”. Zniszczenie Aneksu obciążałoby
samego Komorowskiego, jak i całe środowisko b.WSI, a świadomość
tego bezprawia mogłaby prowadzić do postulatu dokończenia procesu
weryfikacji i sporządzenia kolejnych uzupełnień-aneksów do
Raportu z Weryfikacji WSI.
Jako niepoprawny realista, nie mam wątpliwości, że dopóki
Andrzej Duda jest prezydentem, nikt nie odważy się domagać od
niego odpowiedzi na pytanie – czy Aneks do Raportu z Weryfikacji
WSI znajduje się w tajnej kancelarii? Nie zrobią tego partyjne
„wolne media”, nie odważy się żaden polityk, publicysta,
„prawicowy autorytet”.
Taka postawa wobec lokatora Pałacu nazbyt przypomina czasy
prezydentury Komorowskiego, by można było dopatrywać się
symptomów „dobrej zmiany”. Ale i to wiedzą partyjni luminarze,
przyjmując wobec Dudy postawę klakierską.
Pozostawienie tej kwestii bez rozstrzygnięcia – jak życzą sobie
Duda i Kaczyński, zawsze będzie rodziło podejrzenia i prowadziło
do spekulacji.
Jeśli nie da się wykluczyć, że Aneks został zniszczony, nie da
się również oddalić podejrzeń o zmowę, szantaż, patologiczne
relacje.
Odium tak ważnej – a niewyjaśnionej sprawy, zawsze będzie
ciążyło nad tą prezydenturą.
Znakomita analiza.Najgorsze jest to że najważniejsze i najwyższe czynniki w państwie zastosowały klasyczną metodę Sycylijskiej mafi omertę.Tą metodą niszczą struktury naszego kraju i zaufanie obywateli do jakichkolwiek instytucji które są postrzegane jako struktury mafijne.
OdpowiedzUsuńMoje zdziwienie było ogromne. Postanowiłem podjąć temat w mojej rodzinie. Przedstawiłem analizę, zapytałem dlaczego jest to nie ujawnione. Podkreślam że rozmawiałem z opętanymi tą władzą zaślepionymi. Odp. Była taka, nie ujawnia ponieważ nie zgadza się z poprawkami pod trybunał kobstytucyjny i prezydent wychodzi z założenia że albo całość, albo nic. Jak można wykropkować np. Wałęsę A innych już nie. No i taka to była krótka rozmowa....
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNa wstępie krótkie wyjaśnienie. Nie uczestniczyłem w ostatnim okresie w dyskusjach na tym forum - z powodów których nie chcę tu rozwijać - ale w miarę możliwości śledziłem publikacje i wymianę poglądów. Wnioski, które po tym okresie nasuwają się same, mógłbym zawrzeć w jednym zdaniu - nic dodać, nic ująć!
Cieszę się, że udało mi się w tym okresie "zainfekować Ściosem" kilka osób, choć nie zawsze fortunnie. To miejsce dla idealistów z krwi, jakiekolwiek preferencje konformistyczne zawsze w końcu stawiają w opozycji do prezentowanych tu treści. O tym, że pycha jest wrogiem rozumu, nie wspomnę.
Prezentowany tekst logicznie ujmuje nie tylko samą sprawę aneksu, ale jest kolejną, dobrze uporządkowaną "cegiełką poznawczą" z zakresu wiedzy o prawdziwych mocodawcach obecnej władzy i systemu III RP.
Nie mam wiele do dodania, zbyt wiele tu oczywistości. Może ... poza jednym. Proszę nie ustawać i nie poddawać się. Polska by przetrwać potrzebuje idei, ale też uporządkowania wartości, pojęć. Ma Pan tę iskrę bożą, która jest teraz nam potrzebna.
Z wyrazami szacunku
Zaścianek
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNa wstępie pragnę zaznaczyć, że zgadzam się z opinią, że aneks do Raportu WSI należy ujawnić, a zachowanie obecnie piastujących kierownicze stanowiska w państwie uważam za skandaliczne. Zauważyłem jednak w tekście kilka zastanawiających fragmentów, na temat których prosiłbym o wyjaśnienie.
Ad.1 "Niestety – nie ma żadnej wypowiedzi Andrzeja Dudy ani żadnego, oficjalnego dokumentu, w których potwierdzono by, że Aneks znajduje się tam, gdzie jego miejsce -w tajnej kancelarii prezydenta." Tutaj znajduję się wypowiedź, że Prezydent zapoznał się z aneksem: https://niezalezna.pl/208230-andrzej-duda-nie-widze-powodow-do-ujawniania-aneksu-do-raportu-wsi, dostępny jest również film na youtube: https://www.youtube.com/watch?v=noCXS1JLm3E - 23 minuta. Zapoznanie się z aneksem było możliwe przez Andrzeja Dudę dopiero po objęciu funkcji prezydenta po wizycie w kancelarii tajnej Kancelarii Prezydenta.
Ad.2 "Proszę zapamiętać arcyważne, ostatnie zdanie z tej wypowiedzi: „istniał tylko w jednym egzemplarzu, wszystkie kopie, poza prezydenckim egzemplarzem, zgodnie z przepisami, zostały zniszczone". Wydaję mi się dużą naiwnością stwierdzenie, że nie wykonano kopii aneksu do użytku PiS. Wiem jednak, że prezentuje Pan - bez urazy - dużo sympatii wobec Antoniego Macierewicza. Jednak nie można zapomnieć, że przez 5 lat aneks był w posiadaniu Bronisława Komorowskiego i istnieje prawdopodobieństwo, że mogło się z nim wydarzyć bardzo wiele rzeczy. Prosiłbym odniesienie się do możliwości istnienia kopii po zapoznaniu się z tym filmem: https://www.youtube.com/watch?v=Nn0itrEjskw - od 3 minuty. Wiem, że nie uważa Pan płk Piotra Wrońskiego za wiarygodną osobę,jednak proszę ze względu na Pana ogromną wiedzę, o ocenę przeczytanego przez Wrońskiego tekstu. Czy możliwe jest, aby był do fragment aneksu.
Z wyrazami szacunku,
Tomasz Zagórski
Mnie osobiście zastanawia jedno:Czy Jarosław Kaczyński chce ale nie może ujawnić aneksu czy może ale nie chce?Czy jest tak uwiklany w tym bagnie jak reszta pseudo elity?Jest przecież bratem św pamięci Lecha Kaczyńskiego który dążył do ujawnienia aneksu, co podkreślił Pan Aleksander w powyższym tekście.
OdpowiedzUsuńAmis P,
OdpowiedzUsuńDziękuję Panu za pozytywną ocenę tekstu. To prawda – w sprawie Aneksu, ale też wielu innych, związanych z tematami środowiska „wojskówki”, istnieje zmowa milczenia. Rozciągająca się na całą „klasę polityczną” III RP.
Cechą szczególnie wyróżniającą rządy „dobrej zmiany” jest sytuacja, w której przemilczeniu i pominięciu podlegają wszystkie tematy i afery związane ze środowiskiem b.WSI – od afery marszałkowej i stoczniowej poczynając, poprzez blokadę ustawy degradacyjnej, na sprawie mordu założycielskiego III RP - zabójstwie księdza Jerzego, kończąc. Przez ostatnie cztery lata, ekipa PiSu nie podjęła żadnego tematu, w którym mogłyby zostać naruszone interesy „wojskówki” i w tej prawidłowości należy dostrzegać regułę.
Odpowiedź na pytanie – dlaczego tak się dzieje, pozwoliłaby nam rozpoznać rzeczywiste mechanizmy nowego rozdania z roku 2015 i ujawniła ponurą prawdę o przyczynach „zwycięstwa” partii Kaczyńskiego.
Podam tylko jeden, a znamienny przykład. Dowodzi on, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” i w tym zakresie PiS praktykuje systemową zasadę III RP.
„Faktem jest, że prace komisji weryfikacyjnej nigdy nie zostały podsumowane, jej prace nie zostały nawet dokończone. Nie dowiedzieliśmy się do dziś, dlaczego ten proces został przerwany. (…) to dobra okazja, by udzielić odpowiedzi na kluczowe pytania w tej sprawie.
Dlaczego Donald Tusk uniemożliwił dokończenie weryfikacji WSI? To działo się ze szkodą dla żołnierzy i państwa polskiego. Wystarczyło przedłużyć o trzy miesiące działalność komisji, by ona mogła dokończyć prace. Dlaczego tego nie zrobiono?
Kolejna sprawa do wyjaśnienia - często słyszymy zarzuty, że działania Antoniego Macierewicza rzekomo naraziły MON na ogromne straty. Chcemy wyjaśnić, dlaczego resort obrony nie prowadził procesów z osobami, które zostały umieszczone w raporcie? Zamiast tego zawierano ugody. A gdyby resort chciał korzystać z pomocy członków komisji weryfikacyjnej, być może nie trzeba byłoby płacić odszkodowań, bo procesy zakończyłyby się sukcesem państwa. (...)
Dlaczego Bronisław Komorowski głosował przeciwko rozwiązaniu WSI, a teraz przez ponad trzy lata nie publikuje aneksu do raportu z weryfikacji wojskowych służb? Na te pytania warto sobie odpowiedzieć. I my będziemy starali się to zrobić.(…)
Jako były członek komisji weryfikacyjnej cieszę się, że ten pomysł na powołanie zespołu wykorzystamy i napiszemy epilog do weryfikacji WSI. Chciałbym, żeby inni posłowie nie mieli zajęczego serca, żeby nie uciekali z posiedzenia. Nie jesteśmy potworami, nikim strasznym, nikogo nie będziemy gnębili. Zachęcamy wszystkich do współpracy.
Mam nadzieję, że będziemy mogli pokazać rzeczywistość o weryfikacji WSI.”
Powyższe cytaty zaczerpnąłem z wypowiedzi posła PiS Bartosza Kownackiego dla „wPolityce” z grudnia 2013 roku:
https://wpolityce.pl/polityka/172822-kownacki-sprawdzimy-dlaczego-bronislaw-komorowski-glosowal-przeciwko-rozwiazaniu-wsi-a-teraz-nie-publikuje-aneksu-do-raportu-nasz-wywiad
Dwa lata później partia pana posła otrzymała pełnię władzy. Czy powrócono do któregokolwiek z tych tematów? Czy wyjaśniono aferę marszałkową (Kownacki nie używa tej nazwy, ale mówi o sprawach z zakresu tej afery), czy dokończono weryfikację WSI lub ustalono -dlaczego Komorowski ukrywał Aneks?
Oczywiście, nie i zmowa milczenia panująca wokół tej sprawy, powinna spędzać sen z powiek każdemu, komu dobro Polski leży na sercu.
Darek,
OdpowiedzUsuńZa rządów PiS obrodziło nam „domowymi egzegetami”.
Większość wyznawców Dudy i Kaczyńskiego doskonale potrafi objaśnić przyczyny zachowań swoich wybrańców. Zwykle, lepiej niż oni sami.
Ta cecha wyborców PiS jest raczej nieznana w cywilizowanym świecie, gdzie wyborca stawia żądania i domaga się wyjaśnień od polityków. U nas to wyborcy tłumaczą sobie postępki polityków, a ci stawiają wyborcom coraz to nowe dylematy, polegające zwykle na przekraczaniu kolejnych granic zła, ustępstw, absurdów.
Nie jestem więc zaskoczony, że Pańscy rozmówcy znają lepiej intencje pana Dudy niż od sam zechciał je wyjawić.
Szanowny Panie Zaścianku,
OdpowiedzUsuńZawsze się cieszę, gdy odwiedzają mnie przyjaciele bezdekretu.
Dziękuję Panu za „infekowanie Ściosem” i zdaję sobie sprawę, że jest to prawdziwa „orka na ugorze”.
Dziękuje też za słowa wsparcia i zachęty. Przyznaję – coraz częściej pojawia się pokusa zamknięcia w „wieży z kości słoniowej”. A tym częściej, gdy realia III RP napawają grozą i odrazą. Wiem, że podobne odczucia podziela wielu z Państwa odwiedzających ten blog.
Póki jednak nie znajduję w sobie dostatecznych cech stetryczenia ani większych podobieństw do „księżniczek” zamykanych w wieży, wypada mi odrzucić ponętne pokusy i stawić czoła tym realiom.
Mam nadzieję, że z pomocą i obecnością życzliwych Przyjaciół.
Pozdrawiam serdecznie
Unknown, Pan Tomasz Zagórski,
OdpowiedzUsuńCytowana przez Pana wypowiedź Andrzeja Dudy nie zawiera potwierdzenia, że Aneks znajduje się w tajnej kancelarii prezydenta.
Pan Duda twierdzi jedynie, że zna treść tego dokumentu. Nie wyjaśnia – kiedy i w jakich okolicznościach go przeczytał (Aneks obejmuje ok.800 stron) i nie potwierdza, że swoją wiedzę czerpie z dokumentu znajdującego się w jego kancelarii.
Można oczywiście domniemywać, że odpowiadając „znam” na pytanie - „czy zna pan treści aneksu…..”, Andrzej Duda potwierdza obecność tego dokumentu w tajnej kancelarii, ale będzie to tylko domniemanie. Wobec dotychczasowej praktyki (podkreślam) urzędników prezydenckich i samego lokatora Pałacu, którzy unikali jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o istnienie aneksu, będzie to słabe domniemanie.
Dla porządku przypomnę, że podczas pierwszego wywiadu, jakiego A.Duda udzielił po zaprzysiężeniu, 18 października 2015 r. dla (jakże by inaczej) TVN24, lokator Pałacu zaprzeczył jakoby czytał Aneks do Raportu i dodał - „Uważam, że ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza, mam znacznie poważniejsze sprawy bieżące do załatwienia”.
https://www.tvn24.pl/raporty/andrzej-duda-w-kawie-na-lawe,1019
Zwracam także uwagę, że w dalszej części linkowanej przez Pana wypowiedzi, pan A.Duda zaczyna dywagować nad rzekomą ilością kopii Aneksu. Padają słowa: „zawracam uwagę na treść ustawy, nie jest to jedyny egzemplarz aneksu, ten, który znajduje się gestii prezydenta. Także rząd, swego czasu otrzymał ten aneks...”
Byłoby bardzo ciekawie zapytać pana Dudę o jego wiedzę na temat ilości kopii Aneksu i stwierdzenie, jakoby „rząd swego czasu otrzymał ten aneks”. Można domniemywać, że Duda ma na myśli rząd PO-PSL, powołany w listopadzie 2007 roku.
Problem z tym, że ten rząd nie otrzymał żadnego aneksu i twierdzenie pana Dudy jest nieprawdziwe.
14 grudnia 2007, „Dziennik” -główny organ medialny rozgrywający aferę marszałkową, pisał w nieutulonym żalu:
„PiS sprzątnęło sprzed nosa politykom Platformy aneks do raportu Macierewicza o Wojskowych Służbach Informacyjnych. Dwa egzemplarze dokumentu zostały wywiezione z kancelarii premiera dzień przed zaprzysiężeniem Donalda Tuska na szefa rządu. Jednego dnia zabrakło, by premier Donald Tusk i wicepremier Grzegorz Schetyna mogli przeczytać aneks do raportu o weryfikacji WSI. Jest to o tyle ciekawe, że w aneksie, według prasowych przecieków, mają być opisani politycy Platformy, tacy jak: Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski czy Grzegorz Schetyna.
Jednak 15 listopada, dzień przed objęciem władzy przez Tuska, dokumenty zostały zwrócone przez kancelarię premiera do szefa komisji weryfikacyjnej WSI. Aneks ma w tej chwili tylko prezydent i od prawie półtora miesiąca nie podjął decyzji, kiedy go ujawni”.
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-pis-ukryl-przed-tuskiem-aneks-macierewicza,nId,222418
O jakich więc egzemplarzach Aneksu dywaguje pan Duda, skoro żaden egzemplarz nie trafił do Schetyny, Tuska czy Komorowskiego?
cdn.
Art. 70c. 14 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego, stanowi:
Usuń1. Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej niezwłocznie przekazuje Raport Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, Prezesowi Rady Ministrów i wiceprezesom Rady Ministrów.
2. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej przekazuje Raport Marszałkowi Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałkowi Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.
3. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, podaje Raport do publicznej wiadomości w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski".
4. Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o podaniu Raportu do publicznej wiadomości jest równoznaczne ze zniesieniem klauzuli tajności w rozumieniu art. 21 ust. 1 i 3 ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych (Dz. U. z 2005 r. Nr 196, poz. 1631, z późn. zm.).”
Decyzja PiS-u o „sprzątnięciu aneksu sprzed nosa” ludziom PO-PSL, była jedną z najlepszych decyzji podjętych przez tą partię. Tak też oceniłem ją w tekście „Nocna zmiana planów” z 5 grudnia 2007 roku, pisząc m.in.- „Przekazanie archiwum prac komisji weryfikacyjnej do Biura Bezpieczeństwa Narodowego, umożliwi sporządzenie kolejnych raportów i udaremni funkcyjnym „politrukom” ukrycie prawdy o mechanizmach powstania i funkcjonowania III RP. Prezydent Kaczyński sprawił nowemu rządowi prawdziwą niespodziankę i jak się wydaje skutecznie pokrzyżował plany „koalicji strachu”.
Ta decyzja oznaczała, że żaden polityk PO-PSL, pełniący funkcje wskazane w ustawie, nie mógł zapoznać się z treścią Aneksu.
A dlatego, że nie mógł, potrzebna była kombinacja, nazwana przeze mnie aferą marszałkową. Działając w porozumieniu z ludźmi b.WSI, Komorowski i reszta chcieli uzyskać dostęp do Aneksu, a gdy okazało się to niemożliwe, dążyli do skompromitowania członków Komisji Weryfikacyjnej . Działania te miały również na celu dezawuowanie treści zawartych w Aneksie oraz uprzedzenie ewentualnych zarzutów dotyczących powiązań polityków PO ze środowiskiem b. WSI. Priorytetem kombinacji pozostawała osłona politycznego „patrona” wojskowych służb - Bronisława Komorowskiego.
Moim zdaniem, gołosłowne rozważania pana Dudy - „nie jest to jedyny egzemplarz aneksu, ten, który znajduje się gestii prezydenta. Także rząd, swego czasu otrzymał ten aneks...” - mają dwa cele. Chodzi o przemycenie sugestii, jakoby istniały jakieś inne (niż ta, która winna znajdować się w prezydenckim sejfie) kopie tajnego dokumentu, co miałoby prowadzić do wniosku, że Duda mógł zapoznać się z jakąś inną kopią oraz sugestie, by ci, którzy chcą zobaczyć Aneks, zwracali się o to do rządu i służb specjalnych.
Obie sugestie są fałszywe.
Z cytowanych przeze mnie w tekście słów Antoniego Macierewicza wynika jednoznacznie: Aneks „istniał tylko w jednym egzemplarzu, wszystkie kopie, poza prezydenckim egzemplarzem, zgodnie z przepisami, zostały zniszczone".
Mówi to człowiek, który był w tamtych latach wiceministrem MON, szefem SKW i przewodniczącym Komisji Weryfikacyjnej. Po przejęciu archiwum Komisji i zabezpieczeniu go w prezydenckim BBN (tylko tam PO-PSL nie miało dostepu) to szef komisji decydował o przeznaczeniu tych materiałów.
Z grzeczności nie spytam – kim wtedy był pan Duda i skąd czerpie swoją dzisiejszą wiedzę o kopiach Aneksu.
Moim zdaniem - nie ma podstaw do podważenia słów Macierewicza i jeśli – poza zarzutem naiwności, nie znajduje Pan innego argumentu, ten jest niepodważalny.
UsuńNie dlatego, że - jak Pan sugeruje, „prezentuję dużo sympatii wobec Antoniego Macierewicza”, ale z tego powodu, że przez kolejne lata nie potwierdzono Pańskiej wersji.
Bo jeśli wie Pan – czym była afera marszałkowa i jaką nagonkę urządzono w latach 2007-2008 na ludzi Komisji Weryfikacyjnej WSI, zarzucając im „handel aneksem” - jakże może Pan pisać o jakichś „kopiach aneksu do użytku PiS”? Nie wykluczam, że w sprawie Aneksu jest Pan człowiekiem bardziej doświadczonym ode mnie, dlatego proszę o wskazanie wydarzenia, faktu, który dowodziłby istnieniu dodatkowych kopii.
W tamtych latach, wszystkie służby i wszyscy funkcjonariusze medialni tropili ludzi mających jakiekolwiek związki z pracą KW WSI. Aresztowano ich, urządzano im przeszukania mieszkań, inwigilowano, zastraszano. Gdyby istniała choć jedna kartka Aneksu w „prywatnych zbiorach” - zostałaby znaleziona, a taki fakt byłby długo nagłaśniany.
Tymczasem - żadne z kłamstw rozpowszechnianych przez funkcjonariuszy medialnych nie znalazło potwierdzenia. Nigdy nie było „afery z aneksem”, nigdy też nie wykazano, by nastąpił jakikolwiek przeciek z tego dokumentu. Wszelkie oskarżenia i rzekome dowody, o których miesiącami zapewniali nas żurnaliści i rezonujący im „specjaliści” z WSI, okazały się fałszywe.
Pisząc więc o jakiejś „naiwności” i sugerując, jakoby istniały kopie tajnego dokumentu, wpisuje się Pan w tezy ówczesnej propagandy i rezonuje łgarstwa z zakresu afery marszałkowej.
W sprawie występu pana Wrońskiego, nie mam nic do powiedzenia.
Proszę nie wymagać, bym miał komentować jakieś anonimowe brednie, nazywane „fragmentem aneksu”. To niepoważne.
Ja takich „fragmentów” nie znam i na podstawie twardych faktów utrzymuję, że do tej chwili nikt i nigdy nie ujawnił treści tego dokumentu. A jesli Wroński chce coś czytywać przed kamerką internetową i robić z tego „sensację”- jego problem.
Z zasady, bo taką praktykuję, nigdy nie daję wiary żadnemu (podkreślam) b. esbekowi. Powód jest prosty. Żyjemy w państwie, które powstało na fundamencie układu esbeków z ich agenturą i nie ma funkcjonariuszy mega-służb sowieckich, którzy zakończyliby swoją brudną robotę. Każdy z nich nadal działa, na tym lub innym „kierunku”. Wynika to ze specyfiki tego państwa – sukcesji komunistycznej.
Pozdrawiam Pana
Dziękuję za obszerną odpowiedź, zwłaszcza za archiwalne artykuły z roku 2007. Pana argumentacja jest logiczna. Pozostaje jednak parę miejsc, gdzie bez wiedzy ze środka służb pozostaje jedynie dywagować.
UsuńSzanuję Pana stosunek do byłych esbeków, ale mam inne podejście w kwestii odnoszenia się do wiedzy ludzi służb. Trzeba podchodzić do nich nieufnie, jednak nie odrzucać z góry- jeśli na krzesło powiedzą krzesło, jest to dalej krzesło. Rozumiem, że w przypadku płk Wrońskiego nie jest obecnie możliwe zweryfikowanie przeczytanych przez niego fragmentów.
W sprawie Antoniego Macierewicza uważam Go, za człowieka inteligentnego i roztropnego, dlatego nie sądzę żeby zostawił jedyną kopię aneksu na pastwę Bronisława Komorowskiego. Treści aneksu nie trzeba dosłownie kopiować jak ściśle tajny dokument. Rozumiem, że to przypuszczenie, może, ze względów prawnych być odbierane jako atak na Niego, dlatego poprzestanę na ta tym. aby nie wpisywać się w " tezy ówczesnej propagandy". Muszę jednak przyznać, że jako bodaj jedyny polityk PIS nie zmienił zdania na temat ujawnienia aneksu pod dojściu do władzy co przynosi mu zaszczyt.
Pozdrawiam,
Tomasz Zagórski
Marcin C,
OdpowiedzUsuńZapytałbym prowokacyjnie – a jakie ma to znaczenie?
Po pierwsze – pan Kaczyński nie posiada żadnych uprawnień decyzyjnych w sprawie Aneksu i tak ostentacyjne przyznawanie „dobrej zmiany”, że to prezes PiS podjął decyzję, jest możliwe tylko dlatego, że nie żyjemy państwie prawa i demokracji.
Gdybyśmy żyli, ktoś musiałby zapytać tego pana – kto dał mu uprawnienia do podejmowania decyzji w sprawie publikacji Aneksu oraz - kiedy kłamał?
Czy wówczas, gdy twierdził, że Aneksu nie czytał (TV Trwam, 26 marca 2015) czy wtedy, gdy mówił, że go czytał (14 listopada 2017 w Spale)?
Po drugie – „jeśli chce ale nie może”, byłby tylko „malowanym prezesem” i politycznym „słupem”.
Jeśli zaś „może ale nie chce” - byłby cynikiem i wyrachowanym cwaniakiem, który prawdę i dobro własnego kraju traktuje przedmiotowo.
Wypada wybrać - co gorsze?
Myślę, że nie ma powodu, by zawracać sobie głowę motywacjami tego pana.
Istnieje tyle sprzecznych i wykluczających się wypowiedzi Kaczyńskiego, że dopatrywanie się głębszego sensu w postępkach i decyzjach prezesa PiS, uważam za nieuprawnione.
Pozdrawiam Pana
O dokumencie, o którym nie wiadomo nawet czy istnieje nie da się wiele napisać. Można pisać tylko o decydencie czyli J. Kaczyńskim. Pisanie o Kaczyńskim sprowadza się do rozstrzygnięcia kwestii:
OdpowiedzUsuń-czy on jest głupi (z różnych powodów, zmęczenie materiału, spadek sprawności umysłu, starcza demencja, zmanipulowanie...);
-czy on jest podły (prześledzenie jego kariery politycznej, podejmowanych decyzji politycznych i personalnych, nagminne, wręcz rutynowe okłamywanie wyborców, zmiana zdania o 180st bez żadnych wyjaśnień, uwikłanie w intrygi, brak prawości i szlachetnego charakteru-może wynikający z obranej drogi życiowej.
Ja sobie prywatnie doszedłem do wniosku, że J.Kaczyński to krypotoBolek-wyższa forma bolkowania. Zresztą utwierdził mnie w tym paradny proces o pierdoły z oryginalnym Bolkiem. Oni są w sumie podobni: arcykłamcy, nie do pojęcia dla zdrowych ludzi.
Wyborcy są mniej lub bardziej spostrzegawczy, poinformowani, zaangażowani- głosują bo nie widzą alternatywy. Bardziej zastanawiać może co też trzyma ludzi prawych przy Kaczyńskim?
Bo kasa kasą ale normalnie pojawia się kiedyś odruch wymiotny, a tu nic. Chyba nikt nie opuścił PiSu w ciągu tych 3,5 roku widząc to wszystko co się wyprawia. Dołączali tylko kolejni konformiści i cwaniacy.
P.S.
Kilkanaście lat temu pierwszy raz miałem taką refleksję, że Polska jest opanowana przez ludzi służb poprzedniego systemu i że w sumie bardzo łatwo jest to sprawdzić, ponieważ są zachowane dokumenty. Łatwo więc było wtedy to sprawdzić. Ale z każdym rokiem a nawet miesiącem oczyszczenie jest coraz trudniejsze, dawne sprawy coraz bardziej odległe, niecne sprawki i biznesy coraz bardziej zakorzenione, zasiedziałe, przedawnione. Za kilka lat nie będzie przecież już tak wielu dawnych Ubeków, TW ani WSIoków. Będą na emeryturze a biznesy wynikłe z uprzywilejowanej pozycji przejmą ich dzieci. Jak wtedy dochodzić sprawiedliwości? Dziś nie prowadzi się tak obszernych pisemnych kartotek. Nie ma już takich organizacji jak UB, które z łatwością można potem zakwalifikować jako zbrodnicze. Teczka TW z podpisem, pieczątkami, tabelką wynagrodzeń, stertami odręcznie pisanych donosów – to już przeżytek.
Lecz wtedy żył jeszcze Jaruzelski i Kiszczak. Uderzyło mnie potem, po ich śmierci, jak bardzo było przestrzegane jakieś niepisane porozumienie żeby nie zakłócać im do końca spokojnej starości.
Chyba głównym zadaniem Jarosława Kaczyńskiego jest niedopuszczenie do rozliczenia komunistów z przestępstw. Kluczowy dla powodzenia tego przedsięwzięcia jest czas z tego względu, że większość przestępstw ulega przedawnieniu, umierają świadkowie, zaciera się pamięć, powstają komplikacje, że prawnie staje się niemożliwe dochodzenie sprawiedliwości. Wielopiętrowe zabezpieczenia fortun, dziedziczenie, przekształcenia. To tak jakby próbować odebrać jakiejś rodzinie majątek nadany 150 lat temu przez cara.
Aneks jest szczególnym dokumentem bo w przeciwieństwie do innych powstał nie dawno i dotyczy spraw aktualnych lecz zakorzenionych w starych układach. Można powiedzieć, że z założenia Aneks powstał dla nas. Dlatego odwlekanie jego ujawnienia to wyjątkowa podłość.