„Dezinformacja oznacza systematyczne wysiłki zmierzające do
rozprzestrzeniania nieprawdziwych informacji i do zafałszowania lub
zablokowania informacji dotyczących rzeczywistej sytuacji i polityki
świata komunistycznego.
W konsekwencji praktyki dezinformacyjne miały doprowadzić do
zmylenia, wprowadzenia w błąd i wpływania tendencyjnie na świat
niekomunistyczny, do podważania jego polityki oraz do skłonienia
przeciwnika z Zachodu do nieświadomego przyczyniania się do
realizacji celów komunizmu.
Program takiej strategicznej Dezinformacji był wcielany w życie
od 1958 roku. Jego głównym celem było stworzenie warunków do
realizacji długoterminowej, dalekosiężnej polityki Bloku
Komunistycznego, uniemożliwienie podjęcia skutecznych
przeciwdziałań przez świat niekomunistyczny i zabezpieczenie
strategicznych zdobyczy światowego komunizmu.
Choć zrozumienie programu dezinformacji jest kluczowe dla
prawidłowej analizy sytuacji w świecie komunistycznym, to jego
istnienie było albo ignorowane, albo dezawuowane przez Zachód”
- pisał Anatolij Golicyn w „Nowe kłamstwa w miejsce starych,
komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji".
Znaczenie książki byłego oficera KGB, nie polega na tym, że autor
precyzyjnie przedstawił procesy dezinformacji w świecie sowieckim.
Nawet nie na tym, że już w roku 1984 trafnie przewidział
transformację PRL-u w III RP i nakreślił scenariusz prowadzący do
„okrągłego stołu”.
Praca Golicyna ma kolosalne znaczenie w wymiarze, o którym nie
wspomni dziś żaden polityk, którego nie biorą pod uwagę
historycy, analitycy i ludzie służb specjalnych.
Konkluzja tej książki sprowadza się do fundamentalnej tezy:
komunizm nie umarł i nigdy nie upadł, a to, co świat postrzega
jako efekt „śmierci komunizmu”, jest kolejnym etapem mutacji
tego tworu i największym zwycięstwem strategii podstępu i
dezinformacji.
Autor „Nowych kłamstw” prowadzi czytelnika przez dziesięciolecia
sowieckiej kampanii i bezwzględnie obnaża prawdę, iż wszelkie
procesy, odczytywane przez świat Zachodu, jako droga ewolucji
komunizmu do „wyższej jakości”-demokracji, nie były tym, za co
uznawali je zachodni analitycy.
Żadne z sowieckich wzorców dezinformacji: „Słabość i
Ewolucja”, „Fasada i Siła”, nie zostały prawidłowo
rozpoznane przez państwa Zachodu, a ich przeprowadzenie pozwoliło
Sowietom/Rosji na odegranie teatru „upadku komunizmu” i
przepoczwarzenie w nowe formy bytowania.
Teza Golicyna (gdyby została zrozumiana i przyjęta) miałaby
znaczenie tak dalece rewolucyjne, że żaden z aspektów współczesnej
polityki, gospodarki czy relacji międzynarodowych, nie ostałby się
w obecnym kształcie.
Przyjęcie tej tezy oznacza natomiast, że „świat Zachodu”
pozostaje całkowicie bezbronny wobec rosyjskiej strategii podstępu
i dezinformacji i nie ma szans na rozpoznanie kremlowskiej gry.
Do „uśmiercenia” komunizmu, doprowadziło w istocie jedno z
najskuteczniejszych kłamstw, wpisujących się w obszar sowieckiej
strategii – teoria o ewolucji komunizmu. To za jej przyczyną
wprowadzono bezzasadną gradację, rozróżniając w komunizmie
okresy: „terroru” lat 20. i 30., czas „błędów i wypaczeń”
lat 50. oraz następujący po nim „proces destalinizacji”,
którego uwieńczeniem miały stać się rządy Gorbaczowa i jego
„pierestrojka”.
Przeobrażenia w świecie komunizmu, Zachód odczytywał
jednoznacznie - jako dowód jego postępującej słabości, a każde
z poszczególnych wydarzeń miało być objawem „wzrostu
tendencji odśrodkowych wewnątrz międzynarodowego komunizmu”.
Zgodnie z tą teorią, polityka „pierestrojki”, zmiany dokonywane
w państwach Bloku Wschodniego, a wreszcie upadek ZSRR, stanowiły
logiczny ciąg zdarzeń, będący wynikiem naturalnej ewolucji
systemu.
Związana z tą myślą tzw. teoria konwergencji,
miała zaś za zadanie usprawiedliwienie sojuszu państw zachodnich z
komunizmem i zapewnienie Rosji „miejsca
wśród narodów świata”. Uknuta w podziemiach Łubianki
„doktryna”, kazała wierzyć, że dwa rywalizujące za sobą i
początkowo krańcowo odmienne systemy polityczne, w miarę rozwoju
wzajemnych kontaktów, będą stopniowo upodabniały się do siebie i
mogły nawiązywać bliższe kontakty.
„Konwergencja” usprawiedliwiała więc wszelkie związki
ze światowym komunizmem i rozgrzeszała zgraję łajdaków z
paktowania z kremlowskimi bandytami. Dzięki uprawianiu tej hiper-
bredni, zalegalizowaniu partii i środowisk komunistycznych,
sowieckie zniewolenie bez przeszkód torowało sobie drogę do
zachodnich szkół i uniwersytetów, co wkrótce doprowadziło do
sytuacji, w której znaczna część wpływowych środowisk
opiniotwórczych, znalazła się pod inspiracją idei
marksistowskich. Tym samym- „konwergencja”, w wydaniu
sowieckim, doprowadziła do „oswojenia” Zachodu z komunizmem i
zainfekowania całej myśli politycznej błędnymi teoriami i
wyobrażeniami. Była pseudonaukowym podłożem, na którym wyrastały
nowe zastępy gawnojedów i użytecznych idiotów,
sławiących ducha współpracy i przyjaźni.
Kluczem do nowego rozdania starej bredni o „konwergencji”,
są dzisiejsze opowieści o „potrzebie normalizacji”
stosunków Rosji z Zachodem oraz powszechne przeświadczenie, że bez
udziału moskiewskich ludobójców nie da się rozwiązać światowych
problemów.
Osadzenie
tych dewiacji w środowiskach lewackich i lewicowych, nie wynikało
bynajmniej z jakiegoś „pobratymstwa ideowego”, jak tłumaczy się
to zauroczenie. Komunizm, który nigdy nie był żadną
ideologią, filozofią ani doktryną polityczną, wykorzystał
jedynie intelektualne upośledzenie liderów tych środowisk,
narzucając im „kilka pojęć jak cepy”.
To
samo czyni dziś z ludźmi „środowisk konserwatywnych” i
„narodowych”, siejąc spustoszenie wśród polityków
„odwołujących się do chrześcijaństwa” lub „tradycyjnych
wartości”. Nazwy te celowo opatruję cudzysłowem, bo rzeczywiste
postawy tych ludzi oraz ich stosunek do spadkobiercy Związku
Sowieckiego, całkowicie przekreślają sens używania takich
określeń.
„A
czymże jest nasza teoria– przyznawał Lew Trocki –jeśli
nie po prostu narzędziem działania? Tym narzędziem jest dla nas
teoria marksistowska, bo aż do dziś nie wymyślono nic lepszego”.
A skoro to „lepsze” zostało już wymyślone i okazało się
bardziej przydatne od narzędzi terroru, pałki i dołów z
wapnem-dlaczego miano nie skorzystać ze zdobyczy „wolnego świata”?
Pułkownik
Putin, który nie musiał już bawić się w marksistowskie teorie
itp. absurdy, doprowadził komunizm na wyższy stopień pasożytnictwa
i posłużył narzędziem dostosowanym do potrzeb współczesnego
świata. Należało tylko usprawnić „konwergencję” o motyw
pieniądza i żądzę zysku, należało osłonić ją bełkotem o
„demokratyzacji”, by uczynić z niej doskonałą przynętę na
sytych i głupich. Ich samych, również podniesiono na wyższy
poziom gawnojedów i zaczęto traktować jako wspólników,
kontrahentów, partnerów biznesowych i politycznych.
Ludzie,
którzy nie rozpoznali celów sowieckiej/rosyjskiej strategii
podstępu i dezinformacji, nigdy nie zrozumieją, że celem Putina
nie jest „silna Rosja”, „obrona narodu” czy „wartości
chrześcijańskich” – lecz władza, rozbój i panowanie nad
światem kolejnej watahy komunistycznej.
Wszelkie
„idee narodowe”, głoszone przez kremlowskiego despotę, jego
odwołania do religii czy „wartości chrześcijańskich”, mają
taką samą wartość, jak „teoria marksistowska”
Trockiego i są zaledwie narzędziem w rękach bandytów i dewiantów.
Były przydatne, więc zostały zastosowane. Gdy skończył się czas
ich przydatności, odrzucono je i sięgnięto po nowe.
Putin
będzie więc socjalistą dla zaczadzonych socjalizmem i narodowcem,
dla wyznawców idei narodowych. Stanie się gorliwym chrześcijaninem,
gdy przyjdzie mu oszukać chrześcijan i pierwszy sięgnie po symbole
wolnomularstwa, gdy sprzymierzy się z masonami. Dla Żydów założy
jarmułkę, a muzułmanom zbuduje meczet.
Nie
ma takich idei, doktryn i religii, których prawdziwy komunista
nie byłby w stanie wyznawać.
Tylko ludzie wyjątkowo ograniczeni na umyśle i poddani
sowieckiej/rosyjskiej dezinformacji, mogą utrzymywać, jakoby celem
komunizmu była: „władza proletariatu”, „gospodarka
kolektywistyczna”, „internacjonalizm” czy „ustrój
socjalistyczny”. Te hasła stanowiły zaledwie „narzędzie
działania” i dla przetrwania komunizmu nie miały najmniejszego
znaczenia. Podobnie – jak zbiór ideologicznych frazesów,
przydatnych dla opisu zjawisk przejściowych i usprawiedliwienia
najpotworniejszych zbrodni.
Dziś, równie dobrze, mogą zostać zastąpione hasłami:
„zjednoczenia Europy”, „integracji politycznej i gospodarczej”,
„tworzenia społeczeństwa demokratycznego” czy „wprowadzania
wspólnoty norm prawnych i socjalnych”. Gdy i te zostaną zużyte -
grupy komunistyczne przyjmą kolejny katalog terminów, traktując je
zawsze jako użyteczne narzędzie.
Na potrzeby niniejszego tekstu, nie sposób przedstawić gruntownej
analizy tezy o fałszywej „śmierci komunizmu”. Zrobiłem to
przed laty, w książce „Antykomunizm – broń utracona”. Zwrócę
jedynie uwagę na fragment rozdziału książki Golicyna,
zatytułowany „Zagrożenia dla Zachodu ze strony polskiej
„odnowy”, w którym autor przedstawił zarys „systemu
politycznego”, jaki stworzono nam w ramach historycznej
mistyfikacji, pod nazwą „wolnej i niepodległej” III RP.
„Rząd koalicyjny w Polsce – pisał Golicyn w roku 1984 -
w rzeczywistości okazałby się totalitarny, pod nowym,
podstępnym i bardziej niebezpiecznym przebraniem. Przyjęty jako
spontanicznie ukonstytuowany, o nowej formie wielopartyjnego,
półdemokratycznego reżimu, w istocie służyłby podkopywaniu
oporu przeciwko komunizmowi, wewnątrz i na zewnątrz Bloku.
Na Zachodzie byłaby coraz bardziej kwestionowana potrzeba łożenia
ogromnych wydatków na obronę. Pojawiłyby się nowe możliwości do
oddzielania Europy od Stanów Zjednoczonych, następnie
zneutralizowania Niemiec i zniszczenia NATO”.
Kto ma odwagę zrozumieć dzieje III RP w ich rzeczywistym wymiarze i
nie uległ dekadom ahistorycznej indoktrynacji, bez trudu dostrzeże,
że nakreślony tu obraz do głębi charakteryzuje system ustanowiony
przy „okrągłym stole”. Z cechą podstawową dla tej sukcesji
komunistycznej - „podstępnym i bardziej niebezpiecznym
przebraniem”, które udanie imitując „naturalne procesy
demokratyczne” i erzac suwerenności, doprowadziło Polaków do
akceptacji nowej formy zniewolenia.
Prawdziwy również jest opis relacji europejskich oraz sposób
rozgrywania słabości Zachodu przez Rosję i Chiny, które w ramach
komunistycznej strategii odgrywają dziś rolę „stabilnego brata”.
Gra na „oddzielanie” Europy od Stanów
Zjednoczonych, czy podtrzymywanie mitu „polityki pokojowej”,
skutkującej niechęcią państw Europy do ponoszenia „ogromnych
wydatków na obronę” i
są elementem tej samej
taktyki,
jaką
ZSRR zapoczątkował w latach 80. ubiegłego wieku.
Podobnie, jak wykorzystanie przez
Rosję wzorców komunistycznej dezinformacji, precyzyjnie
opisanych przez Golicyna:
„Słabości
i Ewolucji”
oraz
„Fasady
i Siły”.
Te pierwsze posłużyły w
latach 90. do ugruntowania tezy o „śmierci komunizmu” i
wykazania fałszywej
„demokratyzacji” „nowego”
państwa rosyjskiego, te drugie – są dziś podstawowym
narzędziem, przy pomocy którego Putin rozgrywa świat
Zachodu i kontynuuje politykę odbudowy Związku Sowieckiego.
W efekcie – żaden analityk świata
zachodniego, nie potrafi zrozumieć, że wtedy,
gdy Kreml szczerzy kły, chełpi się swoją siłą i napina
wątłe muskuły - mamy do
czynienia ze słabym i nieprzygotowanym przeciwnikiem, który
nigdy nie zdecyduje się na totalną konfrontację i może zostać
pokonany przy niewielkim nakładzie sił i środków.
Bać powinniśmy się wówczas, gdy
Rosjanie przestaną się chwalić militarną potęgą i utajnią
informacje na ten temat.
Putinowska Rosja, skrywając pod
atrapą pseudo-demokracji najgorsze tradycje przepoczwarzonego
komunizmu, sięga dziś po dezinformację tym chętniej, że państwa
„wolnego świata” są wobec niej całkowicie bezbronne.
Cyklicznie przypominana agresywność Rosji, utwierdza w
przeświadczeniu, że mamy do czynienia z państwem w dużym stopniu
nieobliczalnym, które w obronie swoich interesów, gotowe jest do
totalnej konfrontacji.
Na przykładzie wielu zdarzeń
rozgrywanych na arenie międzynarodowej widać, że specyfika
rosyjskiej (a wcześniej sowieckiej) dezinformacji polega na tym, że
czerpie ona ze słabości zachodnich polityków, niezdolnych do
postrzegania Rosji w jej rzeczywistym wymiarze politycznym i
militarnym. Obecna mistyfikacja jest tym łatwiej akceptowana, że
spełnia oczekiwania tych, którzy z powodu błędu, strachu lub z
wyrachowania, chcą w państwie Putina dostrzegać równorzędnego
partnera lub groźnego przeciwnika. Znajdziemy tu analogię do
postawy, jaką w latach 80. wobec Związku Sowieckiego przejawiał
„wolny świat”. Tylko niewielu wówczas rozumiało, że ma do
czynienia z mocarstwem, które najbardziej obawia się otwartej,
zbrojnej konfrontacji, a swoją siłę czerpie z dezinformacji i
propagandowej ofensywy.
Józef
Mackiewicz w tekście "Miejmy nadzieję" z 1982 roku pisał:
"Nawet z punktu
czysto militarnego Związek Sowiecki jest wielokrotnie słabszy od
"Zachodu". Niedawno Szwedzki Instytut Badań Wojennych w
Sztokholmie ogłosił wyniki tych badań w czasopiśmie "EST".
Jest to szczegółowa analiza, której przytaczać tu nie będziemy z
braku miejsca. Opracowanie wszystkich odcinków terenowych, rodzajów
broni i sytuacji porównawczych z Zachodem. Wynika z tego, ze
militarnie na lądzie, na morzu i w powietrzu Pakt Warszawski jest co
najmniej pięciokrotnie słabszy od Paktu Atlantyckiego. A nie
odwrotnie, jak to się lubi przedstawiać.
Stąd Związek Sowiecki i cały jego Blok jest mocarstwem, które
najbardziej obawia się otwartej wojny ("Konfrontacji").
Gdyż przy trafnej ocenie ze strony Wolnego Świata i zastosowania
trafnej polityki, Blok Sowiecki rozpadnie się w drzazgi przy
pierwszym zderzeniu wojennym. Rozpadnie się też cała ofensywna,
psychologiczna sieć komunizmu, która dziś oplątuje i zagraża
kuli ziemskiej".
Takie myślenie – zasadne, również w odniesieniu do obecnej
„potęgi militarnej” państwa Putina, jest całkowicie obce
społecznościom „wolnego świata”.
Gdy szef NATO, Jens Stoltenberg, perorował na konferencji
monachijskiej: „Rosja jest naszym wielkim partnerem i tak chcemy
ją traktować. NATO nie szuka konfrontacji, nie chcemy nowej zimnej
wojny. Jesteśmy przekonani, że osiągnięcie bezpieczeństwa w
Europie jest możliwe poprzez zintensyfikowanie dialogu. Nie chodzi o
prowadzenie wojny, chcemy wojnie zapobiec” - dawał pełne
świadectwo podległości strategii podstępu i dezinformacji i w
każdym z powyższych słów potwierdzał działanie w interesie
Kremla.
Wskazuję na te okoliczności, bo fałszywy obraz współczesnej
Rosji – w tym, jej wymiaru militarnego i politycznego, jest
konsekwencją nierozpoznania celów długofalowej gry
sowiecko-rosyjskiej i efektem przyjęcia tezy szczególnie groźnej,
a kompromitującej polityków i służby Zachodu – o „upadku”
komunizmu.
To był „kamień milowy” w zwycięstwie podstępu i
dezinformacji.
Jeśli
nawet pojawiłaby
się szansa na prawidłową ocenę poszczególnych elementów
rosyjskiej dezinformacji, to błędna interpretacja celów strategii
komunistycznej, a nawet –
co ma obecnie miejsce -
całkowite negowanie
tego terminu, przekreśla
możliwość wygranej.
W „Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia
podstępu i dezinformacji”, Anatolij Golicyn podkreślał, że
sowiecka dezinformacja opierała się na błędach przeciwnika i
przyswojonych przez niego stereotypach myślenia. Z nich czerpała
siłę i inspirację. Po to, by podstęp był wiarygodny i skuteczny,
dezinformacja musiała jak najpełniej odpowiadać oczekiwaniom tych,
którzy mają zostać oszukani.
Istota sowieckiej/rosyjskiej dezinformacji nie polegała zatem tylko
na zmyleniu przeciwnika, ale na posłużeniu się nim samym do
sprokurowania fałszywych hipotez, analiz, danych – na tyle
podstępnych i niekorzystnych, że ich przyjęcie, przyspieszało
przegraną. By tak się stało, musiały zostać spełnione dwa
warunki: należało doskonale poznać przeciwnika, a następnie -
posługując się tą wiedzą nieustannie wzmacniać w nim naturalne
skłonności do wyrażania myśli sprzyjających realizacji celu.
O ile podstawowa dezinformacja sprowadzała się do przedstawienia
fałszu jako prawdy, o tyle dezinformacja stosowana przez Rosję
miała na celu zmuszenie przeciwnika, by on sam stworzył fałszywy
obraz – a stworzywszy go, postępował według tego simulacrum.
W efekcie nierozpoznania celów sowieckiej strategii - „świat
Zachodu” zaakceptował tezę o „śmierci komunizmu”, a
dostrzegając w Rosji państwo, jakim nigdy nie była i nie będzie,
stworzył zabójcze dla siebie simulacrum. Teraz
zaś czyni wszystko, by przyspieszyć swój koniec.
Zdaję sobie sprawę, że zawarte w tym tekście rozważania, mogą
się wydawać nieistotne dla tych, którzy – w dobrej wierze –
chcą ograniczać swoją uwagę wyłącznie do spraw polskich. Cóż
bowiem po tym, że dostrzeżemy grozę przegranej wojny z
komunistycznym podstępem, jeśli nie mamy żadnego wpływu na
działania obcych rządów, na pracę analityków i ludzi służ
specjalnych?
Jaki pożytek z teorii dezinformacji, skoro „praktyka życia”
wymaga podążania za tematami bieżącymi i (zwykle) wymusza reakcje
nie zawsze zgodne z wiedzą i doświadczeniem?
Nie jest jednak prawdą, że ukazane tu aspekty sowieckiej/rosyjskiej
dezinformacji, nie mają znaczenia dla sprawy polskiej. Takie
rozumowanie – nawet w dobrej wierze, świadczyłoby o rażącej
ignorancji i wadliwym pojmowaniu świata współczesnego.
Bo- podobnie, jak Zachód nie rozpoznał celów komunistycznej
strategii podstępu i dezinformacji i prowadzi działania kompletnie
nieadekwatne do skali zagrożenia, tak my- Polacy, nie potrafiliśmy
rozpoznać jednego z kluczowych elementów tej strategii –
sowieckiego „poligonu”, tzw. „transformacji ustrojowej”,
której bękartem jest państwo nazywane III RP.
A skoro nie potrafiliśmy rozpoznać – wszystkie błędy,
popełniane dziś przez „wolny świat” w odniesieniu do strategii
komunistycznej i państwa Putina, mają tą samą wagę i to samo
znaczenie, jak nasze błędne oceny na temat magdalenkowego tworu.
Równie błędne, muszą być działania i środki, podejmowane w
celu „naprawy” lub obalenia III RP. Jeśli nie uwzględniają
założeń obcej i wrogiej Polakom strategii, będą skazane na
porażkę i doprowadzą do kolejnego etapu zniewolenia.
To już jednak temat na ostatnią część „DEZINFORMACJI”.
Cdn.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy już mam wrażenie, że zaczynam rozumieć obecną sytuację Polski (i nie tylko) wstawia Pan tekst, po którym muszę nieco zmienić tok myślenia i na nowo analizować i układać w swojej głowie obraz świata. Chciałoby się rzec, że dzięki temu jesteśmy bliżej prawdziwej oceny rzeczywistości, ale tyle razy już musiałem tę ocenę weryfikować, że raczej zbliżam się do stwierdzenia, że nic nie wiem.
Jestem człowiekiem, który z natury nie przyjmuje żadnych dogmatów i sprawdza wszelkie autorytety, zanim im uwierzy. Jest to trudna postawa, bo nigdy nie akceptuje obecnego stanu wiedzy, ale pozwala na poszukiwania prawdy. Mimo tego nie uniknąłem wielu błędów i przyjąłem wiele owoców dezinformacji jako pewnik. Pojawia się w tym momencie pytanie, jak ludzie, ulegający autorytetom i "prawdy objawione" przyjmujący bezkrytycznie, mają walczyć z propagandą? Przestaje mnie dziwić postawa zwykłych Polaków, wierzących w przekaz medialny (obojętnie z której strony) - tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że to są tylko dwa oblicza jednej strony - Obcych, bez dopuszczenia do możliwości publicznego przedstawienia stanowiska Naszych.
Smutna to refleksja, ale też uświadamia, jak ważny jest ten blog i jak potrzebne są Pańskie teksty. Dlatego też bardzo za tę pańską pracę dziękuję.
Z poważaniem
Rafał Stańczyk
http://blogmedia24.pl/node/54823?fbclid=IwAR2yZZluJ-oFEl5LiZL84SwmJRXmBOUNLtTHl9Dyv0SyTAIxgo9wkmU_Dq4/JAK MANIPULUJE SIĘ „CIEMNIAKAMI” - instrukcja wciąż w użyciu
OdpowiedzUsuńMaryla, pon., 09/01/2012 - 22:19
1 – ODWRÓĆ UWAGĘ. Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia polegająca na odwróceniu uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian dokonywanych przez polityczne i ekonomiczne elity, poprzez technikę ciągłego rozpraszania uwagi ... rozwijania całości nagromadzonych nieistotnych informacji. Strategia odwrócenia uwagi (tzw. puszczanie szczura) jest również niezbędna, aby zapobiec zainteresowaniu społeczeństwa podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i cybernetyki. „Opinia publiczna odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy. Spraw, by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na roli ze zwierzętami itd. (cyt. tłum. za „Silent Weapons for Quiet Wars”- Cicha broń dla cichej wojny).
2 – STWÓRZ PROBLEMY, PO CZYM ZAPROPONUJ ROZWIĄZANIE. Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja – rozwiązanie”. Tworzy problem, „sytuację”, mającą na celu wywołanie reakcji u odbiorców, którzy będą się domagali podjęcia pewnych kroków zapobiegawczych. Na przykład: pozwól na rozprzestrzenienie się przemocy, lub zaaranżuj krwawe ataki tak, aby społeczeństwo przyjęło zaostrzenie norm prawnych i przepisów za cenę własnej wolności, lub: wykreuj kryzys ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia praw społeczeństwa i demontaż świadczeń społecznych.
3 – STOPNIUJE ZMIANY
Drodzy Państwo,
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy wśród Darczyńców pojawiła się obok osób prywatnych organizacja polonijna. To bardzo cieszy i napawa nadzieją, że być może i inne organizacje polskiej emigracji patriotycznej pójdą w jej ślady.
Może znajdzie się wśród nich na tyle zamożna, że będzie mogła ufundować Panu Aleksandrowi satłe stypendium pozwalające Mu na skocentrowanie się wyłącznie na pracy dla Polski.
Panu Krzysztofowi i jego współpracownikom z Polonia Institute
bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam Rodaków zza "wielkiej wody"
Mirosław Rymar