Stosowanie podsłuchów wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz wprowadzenie jego danych do bazy wiedzy operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW (CAT) nie było jednostkowym incydentem, lecz stanowiło element szeroko zakrojonej akcji inwigilacji głowy państwa przez rząd Donalda Tuska.
Oceniając zdarzenia z lat 2008-2009, można dojść do wniosku, że już wówczas wokół prezydenta stosowano rozliczne działania operacyjne, a służby podległe premierowi otoczyły głowę państwa siecią obserwacji i podsłuchów.
Jako pretekst do rozpoczęcia działań wykorzystano śledztwo dotyczące przecieku z raportu CAT na temat wyjazdu Lecha Kaczyńskiego do Gruzji. ABW domagała się, by prokuratura ustaliła źródło przecieku do prasy poufnego dokumentu złożonego w większości z ogólnodostępnych informacji prasowych.
Wytaczanie armat
W toku śledztwa prokuratura przesłuchała dziesiątki świadków, m.in. premiera, marszałków Sejmu i Senatu oraz sprawdzała billingi urzędników z Kancelarii Prezydenta. Sięgnięto również do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki.. Na podstawie billingów i danych z BTS-ów przeprowadzano eksperymenty, mające wykazać gdzie poruszali się prezydenccy ministrowie, gdzie poruszał się prezydent, z kim się kontaktował i jak długo trwały rozmowy.
Trudno przypuszczać, by waga ewentualnego przestępstwa - ujawnienia zaledwie poufnego(niższa kategoria klauzuli tajności) dokumentu, usprawiedliwiała zakres podjętych wówczas czynności.
Dzięki informacjom ujawnionym przez Gazetę Polską wiemy dziś, że 25 października 2008 dane Lecha Kaczyńskiego wprowadzono do Bazy Wiedzy Operacyjnej CAT, co oznaczało, że od tej chwili wobec głowy państwa można było stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch telefoniczny. Ponieważ w III RP obowiązuje pereelowska zasada rozdzielenia czynności operacyjnych od procesowych, istnieje możliwość nieograniczonego gromadzenia danych na temat każdej osoby, bez żadnej weryfikacji sądowej, a informacje operacyjne o obywatelu można zbierać bez planu ich wykorzystania w sądzie. Stosowanie podsłuchu zwykłych telefonów nie nastręcza służbom żadnych problemów. ABW mogła podać jedynie sam numer prezydenckiego telefonu, nie informując nawet, w jakiej sprawie prowadzona jest kontrola operacyjna, ani do kogo należy aparat. Gorzej, gdy trzeba podsłuchać rozmowy prowadzone przez specjalne aparaty.
Warto przypomnieć, że niemal w tym samym czasie, gdy CAT zainteresowało się Lechem Kaczyńskim, prezydent otrzymał od ABW specjalny telefon komórkowy z możliwością szyfrowania. Dotychczas posługiwał się prywatnym telefonem oraz ośmioletnim służbowym aparatem komórkowym. Te jednak miały zbyt niski poziom bezpieczeństwa: można przez nie wymieniać jedynie informacje zastrzeżone na bardzo ogólny poziomie. Nowy aparat miał zapewnić poufność prezydenckich rozmów.
Rozmowy niekontrolowane
Pod koniec 2008 roku ABW przeprowadzała testy sześciu różnych modeli szyfrujących komórek. Bezpieczne telefony miał otrzymać prezydent oraz kilkadziesiąt najważniejszych osób w państwie. Pozwalały one na prowadzenie rozmów poufnych – obecnie na trzecim poziomie klauzuli tajności. Nie wiadomo, jakie telefony trafiły wówczas do Kancelarii Prezydenta.
W MON i MSZ (dzięki decyzjom Radosława Sikorskiego) stosowany jest komercyjny system BlackBerry autorstwa kanadyjskiej firmy Research in Motion (RIM), wobec którego istnieje szereg poważnych zastrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa rozmów. BlackBerry jest systemem nie gwarantującym żadnego poziomu ochrony. Dlatego w wielu krajach UE odchodzi się od tych telefonów, zakazując ich używania w administracji państwowej i poszukuje rozwiązań opartych na własnych systemach kryptograficznych. W Polsce jednak zagraniczny (a zatem niepewny z punktu widzenia bezpieczeństwa) dostawca zmonopolizował kluczowe dla bezpieczeństwa obszary funkcjonowania państwa. Jest to tym dziwniejsze, że mamy w Polsce firmy i rozwiązania spełniające najwyższe normy bezpieczeństwa. Na tyle wysokie, że metod szyfrowania opartych na tym systemie zakazano m.in. w Rosji, na Białorusi i w Chinach, nie mogąc sprostać algorytmom szyfrującym polskiej produkcji. Chodzi o spółkę TechLab2000 i opracowany przez nią system Sylan (System Łączności Niejawnej), oferujący rozwiązania dla analogowych, cyfrowych i bezprzewodowych sieci telefonicznych.
W listopadzie 2008 MON zawarło z TechLab 2000 umowę na dostawę urządzeń szyfrujących systemu Sylan, a konkretnie telefonów szyfrujących ISDN Cygnus Titanium (+) Plus. Jak wynikało z opinii wydanej przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego potwierdzono techniczną przydatność tych urządzeń i uzyskano formalną akceptację możliwości ich wykorzystania w Wojsku Polskim. Jednocześnie stwierdzono, że „poszukiwanie innych wykonawców bez uwzględnienia powyższych treści prowadzić będzie do zwiększenia ryzyka realizacji dostawy na wymaganym poziomie bądź niewykonaniem dostaw dla Sił Zbrojnych RP w latach 2008-2009”.
ABW eliminuje Sylan
Tej pozytywnej opinii służb wojskowych nie podzielała jednak ABW, a spółka TechLab2000 i jej produkty stały się w latach 2008- 2009 przedmiotem zadziwiających działań Agencji. W listopadzie 2009 ujawniono, że producent Sylana z powodu problemów finansowych był zmuszony zastawić dokumentację dotyczącą systemu w spółce Biatel. Ponieważ TechLab nie wywiązał się ze spłaty zadłużenia w terminie, dokumentacja (zdaniem Biatela) przeszła na własność tej firmy. W tej sprawie ABW złożyła doniesienie do prokuratury, sugerując, iż mogło dojść do utraty kontroli nad systemem szyfrującym, używanym przez kancelarie premiera i prezydenta. Do dziś nie wiemy: kto podejmował wówczas próby dotarcia do dokumentacji systemu Sylan i dlaczego ABW, sprawująca nadzór kontrwywiadowczy nad tego rodzaju firmami nie zrobiła nic, by zapobiec zagrożeniom?
Okazało się bowiem, że ABW, jako instytucja certyfikująca urządzenia kryptograficzne od 2 lat odmawiała certyfikowania wyrobów TechLab. Doprowadziło to firmę do poważnych problemów finansowych i wymusiło zawarcie umowy o współpracy ze spółką Biatel S.A
W wydanym przez zarząd TechLab2000 oświadczeniu można było przeczytać, że „działania ABW dążą do wyeliminowania systemu SYLAN z rynku w sposób całkowicie bezprawny”. Jako przykład wskazywano, że „w styczniu 2008 roku TechLab zgłosił do certyfikacji oczekiwany przez administrację publiczną szyfrujący telefon komórkowy Krypton. Odpowiednie badania nie zostały rozpoczęte do dzisiaj. Liczne interwencje zarządu TechLab 2000 w tej sprawie nie przyniosły oczekiwanego efektu a pismo z wnioskiem certyfikacyjnym wystosowane do ABW przez zarząd TechLab 2000 pozostało bez odpowiedzi”.
Gdzie jest telefon prezydenta?
Wiemy, że Sylan był stosowany w Kancelarii Prezydenta i Kancelarii Premiera. Według nieoficjalnych informacji, szef Sztabu Generalnego, gen. Franciszek Gągor, oraz gen Andrzej Błasik używali natomiast telefonów BlackBerry . Po tragedii smoleńskiej Rosjanie nie zwrócili żadnych terminali używanych przez najważniejsze osoby w państwie. Prawdopodobnie trafiły one w ręce rosyjskich służb specjalnych, które, zależnie od poziomu zastosowanych zabezpieczeń – mogły znaleźć w nich wiele interesujących informacji. O takim zagrożeniu informował już 13 maja 2010 r. Washington Times” w artykule Billa Gertza.
Jeśli podczas tragicznego lotu prowadzono rozmowy telefoniczne korzystając z terminali BlackBerry istnieje niemal pewność, że były one podsłuchiwane przez służby innych państw. Amerykańska NSA prowadzi bowiem stały nasłuch państw UE przy pomocy systemu Echelon, a rozmowy prowadzone przez telefony RIM są możliwe do przechwycenia. Gdyby jednak w rozmowach VIP-ów korzystano z aparatów działających w systemie Sylan, rozmowy prowadzone przez prezydenta byłby nieczytelne dla obcych służb, a sam aparat znaleziony na miejscu katastrofy okazałby się nieprzydatny. Chyba, że ktoś dysponowałby pełną dokumentacją systemu Sylan.
W lutym 2008 roku w samolocie Tu-154M, którym podróżował prezydent zainstalowano również nowy telefon satelitarny. W doniesieniach o tym zdarzeniu twierdzono, że zapewnia on łączność szyfrowaną. Tymczasem po 10 kwietnia 2010 r. szefostwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego przekonywało, że „na pokładzie Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, był zwykły telefon satelitarny; nie było tam „tajnych kodów”, urządzeń ani materiałów kryptograficznych”. Nadal otwarte pozostaje pytanie: dlaczego Rosjanie nie wydali dotychczas prezydenckiego „zwykłego” telefonu, i z jakich powodów służby specjalne wykazują zainteresowanie nie kodowanym aparatem?
Do długiej listy pytań związanych z bezpieczeństwem Lecha Kaczyńskiego i rolą służb specjalnych w okresie poprzedzającym katastrofę smoleńską, należałoby dodać również pytania o tajną łączność Kancelarii Prezydenta. Na podstawie dzisiejszej wiedzy działania ABW wobec spółki TechLab, można ocenić w kontekście stosowania podsłuchów wobec głowy państwa.
W oświadczeniu zarządu spółki TechLab2000 z 19 listopada 2009 r. postawiono niezwykle ważne pytanie: „Jakie są powody, dla których ABW nie uznało za stosowne wykorzystać gotowego od 2 lat telefonu komórkowego Krypton? Na podstawie jakich przesłanek ABW zdecydowała się wdrażać mobilny system komunikacji niejawnej nie współpracujący z wdrażanym od 2003 roku systemem łączności niejawnej na bazie SYLAN? Skoro ABW dostrzega oczekiwania administracji państwowej, to dlaczego przez ostatnie dwa lata dokonał zaniechania oraz kiedy w istocie planuje wdrożenie zapowiadanego systemu?”
System Sylan skutecznie uniemożliwiał śledzenie rozmów prowadzonych przy użyciu aparatów firmy TechLab. Jak podaje producent, szybkie rozszyfrowanie rozmowy z telefonu Krypton wymagałoby tak wielkiej mocy obliczeniowej, że w całym wszechświecie nie starczyłoby krzemu na komputery. Prezydencka rozmowa z takiego aparatu, byłyby nieczytelna dla podsłuchujących. W czyim interesie leżało zatem wyeliminowanie tego systemu i pozbawienie głowy państwa bezpieczeństwa tajnych rozmów?
Czytam kolejny raz o systemie Sylan. Uważa Pan ze system jest "niezawodny" w kontekście bezpieczeństwa Państwa i komunikacji na najwyższych szczeblach ... . Dlaczego nikt z Rządu nie odpowiada na zarzuty działania na szkodę Państwa, albo zdementuje "niezawodność" systemu Sylan. Nie potrafię grzecznie powiedzieć co myślę o obecnie Nam Panującym. Widocznie aby nas poważnie zaczęli traktować, trzeba im szafoty przygotować ...
OdpowiedzUsuń