W "Zniewolonym umyśle" Miłosza znajdziemy definicję
„ketmana” zaczerpniętą od francuskiego myśliciela Artura
Gobineau. To z jej pomocą autor
próbował analizować zachowania intelektualistów w epoce
stalinizmu i rozprawić się z własnym „ukąszeniem”.
"Czym
jest Ketman?– pytał Miłosz. – Zdaniem ludzi na
muzułmańskim Wschodzie posiadacz prawdy nie powinien wystawiać
swojej osoby, swego majątku i swego poważania na zaślepienie,
szaleństwo i złośliwość tych, których Bogu spodobało się
wprowadzić w błąd i utrzymać w błędzie. Należy więc milczeć
o swoich prawdziwych przekonaniach, jeżeli to możliwe. Jednakże są
wypadki, kiedy milczenie nie wystarcza, kiedy może ono uchodzić za
przyznanie się.
Wtedy
nie należy się wahać. Nie tylko trzeba wtedy wyrzec się
publicznie swoich poglądów, ale zaleca się użyć wszelkich
podstępów, byleby tylko zmylić przeciwnika. Będzie się wtedy
wypowiadać wszelkie wyznania wiary, które mogą mu się podobać,
będzie się odprawiać wszelkie obrządki, które uważa się za
najbardziej niedorzeczne, sfałszuje się własne książki,
wykorzysta się wszelkie środki wprowadzania w błąd.”
Znamy
„ketmana”.
W
opinii „elit” III RP jest on kuszącym wyzwaniem, wzniosłym,
niemal egzystencjalnym testem wielkość ich ducha, zdolnego
przekraczać granice dobra i zła.
Daje
poczucie władzy nad złożoną dialektyką i miraże prowadzenia gry
na kresach antynomicznych rzeczywistości. Miłosz podpowiedział im,
że „Ketman napełnia dumą tego, kto go praktykuje. Wierzący
dzięki temu osiąga stan trwałej wyższości nad tym, którego
oszukał, chociażby ten ostatni był ministrem czy potężnym
królem”.
Uzbrojeni
w ten arsenał pseudofilozoficznych sofizmatów, wszelkiej maści
konformiści, karierowicze i pospolite kanalie stworzyły przestrzeń
własnej miernoty, nieistniejące „państwo ketmana”, w
którym próbują dyktować fałszywą wersję zdarzeń, pisaną
językiem tchórzy i łgarzy
Ta
postawa istniała od zawsze, wszędzie tam, gdzie do ludzkiej nędzy
przykładano miarę szlachetnej postawy, gdzie niemoc tłumaczono
rozsądkiem, a pychę, przezornością.
Według
niej "politycznego” wyboru dokonał Judasz, rozczarowany
„niemesjańskim“ przesłaniem Jezusa.
To
ona stała za Potockim, Branickim i Kossakowskim, pomagając im
wytłumaczyć zdradę Targowicy.
Według
niej działali w PRL-u literaccy „inżynierowie dusz” i szczytne
Puczymordy, przekonani o moralnej dostojności i „potykaniu się ze
złem”.
Wysublimowany
z pospolitej zdrady „ketman” miał zaspokajać potrzeby ludzi
nazbyt słabych, by pogodzić się z własnym zbydlęceniem i zbyt
tchórzliwych, by znieść widok swojej twarzy.
To
dzięki „ketmanowi” poznaliśmy współczesnych „talibów”
III RP – uczniów polit-poprawnej medresy praktykujących
odwieczną takijję, którą osłaniają swój prostacki oportunizm.
Ich
obłudne mowy „w obronie demokracji”, ich „apele o
wstrzemięźliwość”, mają uciszyć niepokój sumienia i są
zaledwie oracją w obronie tchórzostwa.
Po
dekadach III RP, znamy już wszystkie odmiany „ketmana”. Ich
nazwiska i rejestr dokonań i żadna wiedza nie jest konieczna, by
powtórzyć za Tyrmandem - „doskonale powodzi się tu
służalcom, oportunistom i konformistom”.
I na
tym poprzestać, bo przekroczenie granic piekła komunizmu wciąż
wydaje się nieosiągalne.
Już
nie za sprawą twórców komunistycznej hybrydy, lecz z winy tych,
którzy mamią Polaków wizją nieistniejącej demokracji i utrzymują
w próżnej nadziei „zmartwychwstania”. Ci ludzie tworzą dziś
świat fikcji, w którym istnieje przyzwolenie na postawy
oportunistów, lecz nie ma miejsca dla chcących „spojrzeć
losowi prosto w oczy”.
Nikt
ich nie zapyta - jakiej Polski dla nas pragną, jeśli nie mają
odwagi zdefiniować komunistycznego piekła?
I do
czego „mobilizują” naród, skoro ulegają wrzaskom oportunistów
i rozgrzeszając „ketmanów” pozwalają im na zabójczą
dialektykę?
Nie
wolno nam godzić się na postawę „ketmana”, który z negacji
dobra i zła próbuje zbudować własne imperium i swoją „niby
obecnością” niszczy odwieczny porządek, występując
przeciwko tym, którzy mają odwagę stawiania trudnych pytań.
Nie
można pozwolić, by bełkot „ketmanów” uzasadniał
najzwyklejsze łajdactwo i z zaprzeczenia rzeczy niezaprzeczalnych
czynił fałszywą normę.
Nie
wolno - ponieważ każdy z nich - nienazwany swoim imieniem, zabija
fundamentalną prawdę o realiach tego państwa i drwi z ludzi
zdolnych udźwignąć ciężar odpowiedzialności.
Ich
świat - najgroźniejszej z fikcji, gorszej od „socjalistycznej
demokracji” i „Europy bez granic” - jest anty-ludzki i
anty-chrześcijański.
Dlatego
”ketman” zna odpowiedź na pytanie - „co to jest prawda” i
wie, kiedy i przed kim być „królem żydowskim”.
Dlatego,
żaden „ketman” nie powie „Oto jestem” i nie wkroczy na
drogę, z której nie ma odwrotu. Lęk, jaki odczuwają przed Słowem
wymusza ich nienawistny bełkot, groza pustki żąda zgiełku i
agresywnej kazuistyki.
Tylko
tak mogą ukryć własną rozpacz, tylko tak potrafią oszukać
nieskończony lęk.
Trzeba,
żebyśmy zostawili „ketmanów” w ich Świecie Wielkiego Piątku,
„podziwiających zawrotną grę losu, potencje i uśmiechy
fortuny”.
Nie
znajdą z niego wyjścia. Książę Poetów, pogromca „ketmanów”,
wiedział jak próżne ich oczekiwanie:
„A
Nazareńczyk
został sam
bez
alternatywy
ze
stromą
ścieżką
krwi”.
Na czas
wielkotygodniowego zamyślenia, polecam lekturę wiersza Zbigniewa
Herberta – „Pan Cogito o postawie wyprostowanej”.
xxx
Tekst
„Świat Wielkiego Piątku” powstał przed ośmioma laty, gdy w
realiach III RP tryumfowali czciciele „ketmana”.
Sięgam
po niego ponownie, z pełną świadomością, że tamten czas nie
uległ przekreśleniu.
Bo
nadal „w Utyce obywatele nie chcą się bronić” i
nadal „uczęszczają na przyspieszone kursy padania na kolana,
szyjąc nowe sztandary niewinnie białe uczą dzieci
kłamać”.
A jeśli wtedy, gdy „ketmani” drwili z naszej wiary w
Zmartwychwstanie, nie umieliśmy zostawić ich w Świecie Wielkiego
Piątku – po co dziś powtarzać „trzeba” ?
Nawet, gdyby Pan Cogito „chciał do końca stać na wysokości
sytuacji, los patrzy mu w oczy, w miejsce gdzie była jego głowa”.
Nie powtórzę - „trzeba”.
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
OdpowiedzUsuńZawsze jest Nadzieja, Panie Aleksandrze. Choć dla Polski i Świata nadeszły "ciemne wieki" Wielkiego Piątku, trzeba wierzyć, że także one, jak wszystko, przeminą. I że zależy to w znacznej mierze od naszej odwagi, niepoddawania się złu i niezłomnej woli trwania przy Prawdzie.
Dziękuję za przypomnienie tekstu sprzed ośmiu lat, który pozostaje zasmucająco aktualny. Pomimo to pozdrawiam Pana z uśmiechem, przedświątecznie. :)
NOTRE DAME DE PARIS
OdpowiedzUsuńWczoraj, kiedy płonęła cudowna, moja ukochana katedra Naszej Pani z Paryża, niemal pękało mi serce; choć po niedawnym podpaleniu kościoła Saint Sulpice i niszczycielskiej napaści na podparyską, królewską bazylikę Saint Denis, jakoś się tego spodziewałam.
Jednak kiedy ujrzałam modlących się i oddających cześć Maryi Francuzów, także młodych i bardzo młodych - i tu powróciła nadzieja. Że może jeszcze nie wszystko stracone. Nawet jeśli nadejdzie, zapowiadana przez papieża Benedykta, era katakumb.
https://www.youtube.com/watch?v=kA1qpY4LBiw
https://www.youtube.com/watch?v=tDurBIxchqQ
"Zdrowaś Mario" - śpiewana po francusku :)
Je Vous salue, Marie pleine de grâce;
Le Seigneur est avec Vous.
Vous êtes bénie entre toutes les femmes,
et Jésus, le fruit de vos entrailles, est béni.
Sainte Marie, Mère de Dieu; priez pour nous,
pauvres pécheurs. Maintenant, et à l'heure
de notre mort. Amen.
https://www.youtube.com/watch?v=hc2lkx28GYU
Wspaniala piesn
OdpowiedzUsuńDrogi Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńZ serca życzę Panu i Rodzinie zdrowych, pogodnych Świąt Wielkiej Nocy. Dużo odpoczynku, spacerów i - pomimo wszystko - uśmiechu. :-)
Pozdrawiam najserdeczniej, Urszula
ALLELUJA! CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!!!
"Z Jego śmierci nasze życie, z Jego ran — nasze uzdrowienie, z Jego upadku — nasze zmartwychwstanie,
OdpowiedzUsuńz Jego zstąpienia — nasze wstąpienie." (Pseudo-Hipolit).
Wszystkim Państwu życzę zdrowych, pogodnych i pełnych uśmiechu Dni Wielkanocnych.
Niech Zmartwychwstały Pan umacnia naszą wiarę, miłość i nadzieję, a nasze Rodziny, naszą Ojczyznę i nas samych, ma w nieustającej, troskliwej opiece. Szczęść Boże! Radosnego Alleluja!