Wyhodowanie rzeszy „georealistów” jest największym, historycznym osiągnięciem komunizmu
i jego sukcesorów. Na koncepcjach „georealizmu”
zbudowano ład pojałtański, w którym okupacji
sowieckiej nadano cechy pseudo-państwowości PRL, a gdy ta formuła zniewolenia okazała się zbyt anachroniczna,
przekształcono ją w „państwo
socjalistyczne nowego typy”, nazwane III RP.
„Georealizm” - to gatunek nienowy, wywodzący swoje
korzenie z postaw targowiczan i tych XVIII –wiecznych „pragmatyków”, którzy
wyborem „mniejszego zła” i poddaniem
Polski Katarzynie II, zamierzali uniknąć agresji ze strony pruskiego monarchy.
Podstawowy dogmat „georealizmu” - jakoby Polska
mogła być prorosyjska lub proniemiecka, albo nie istnieć w ogóle, doskonale
oddaje fragment „Aktu założycielskiego konfederacji targowickiej”, w którym
napisano:
„A że
Rzczplta pobita i w rękach swych ciemiężycielów moc całą mająca, własnymi z
niewoli dźwignąć się nie może siłami, nic jej innego nie zostaje, tylko uciec
się z ufnością do Wielkiej Katarzyny, która narodowi sąsiedzkiemu, przyjaznemu
i sprzymierzonemu, z taką sławą i sprawiedliwością panuje, zabezpieczając się
tak na wspaniałości tej wielkiej monarchini, jako i na traktatach, które ją z
Rzczpltą wiążą.”
Współczesny „georealizm” wynikał z akceptacji powojennego
porządku i przyjęcia tezy, jakoby dominacja sowiecka miała być nieuniknionym
efektem „historycznych uwarunkowań”,
Polska zaś, miała stanowić przedmiot w grze światowych mocarstw. Komunistyczna
agentura chętnie używała tego sofizmatu
i wykorzystując pamięć o tragicznych doświadczeniach wojennych, przedstawiała sowiecką
hegemonię jako „lepszą alternatywę”.
Przez półwiecze okupacji przekonywano Polaków, że
Rosja jest gwarantem pseudo-państwowości PRL, a jej polityczna i militarna obecność
wytycza granicę nieprzekraczalną dla naszych aspiracji. Zaszczepiany przez
dziesięciolecia lęk przez Sowietami miał tłumić dążenia niepodległościowe i
sprawić, że wszelkie koncepcje istnienia Niepodległej będą musiały uwzględniać
interes rosyjski. Jednocześnie, „georealistyczni” namiestnicy PRL ze straszaka wojny
z Rosją uczynili podstawowy element indoktrynacji społeczeństwa i główny wektor
działań politycznych.
Mitologia „georealizmu” wywodziła, że z uwagi na
nasze położenie geograficzne, jesteśmy „skazani” na budowanie dobrych relacji z
sąsiadami, przy czym relacje te należy traktować dwutorowo i alternatywnie –
jako opcję wschodnią lub prozachodnią.
Znakiem sukcesji komunistycznej III RP, było
przyjęcie koncepcji, jakoby kultywowanie „przyjacielskich stosunków” z Niemcami,
miało wyrażać prozachodnie i proeuropejskie aspiracje Polaków i w tym zakresie znacząco
różniło się od kursu promoskiewskiego. Wykorzystano tu naturalne dążenia Polaków
do odbudowy więzi ze światem Zachodu.
Postulat "integracji europejskiej"
(przyjęty na początku III RP jako dogmat polityki zagranicznej), został
skutecznie obciążony koncepcją zbliżenia
z Niemcami, do czego przyczyniła się, nie tylko działalność agentów Stasi i
KGB, oddelegowanych na "odcinek pojednania", ale wspólna
rosyjsko-niemiecka gra, obliczona na zachowanie Polski w strefie obcych wpływów
i uczynienia z naszego kraju obszaru eksploatacji ekonomicznej. Po upadku muru
berlińskiego i zjednoczeniu państw niemieckich, wsparcia dla polskich dążeń
upatrywano głównie ze strony Republiki Federalnej Niemiec, a do dziś Niemcy są
uważani za głównych "akuszerów" naszego akcesu do UE i NATO.
To znamienne, że szereg zapisów „Traktatu między
Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i
przyjaznej współpracy” z roku 1991, można odczytać w kontekście tej samej
wizji, jaka towarzyszyła targowiczanom -„georealistom”:
„Rzeczpospolita
Polska i Republika Federalna Niemiec (…) są głęboko przekonane, że
urzeczywistniając żywione od dawna przez ich Narody pragnienie porozumienia i
pojednania, wnoszą ważki wkład w zachowanie pokoju w Europie,(…) pomne
niepowtarzalnego wkładu Narodów polskiego i niemieckiego do wspólnego
europejskiego dziedzictwa kulturowego oraz wielowiekowego wzajemnego
wzbogacania się kultur obu Narodów, jak również znaczenia wymiany kulturalnej
dla wzajemnego zrozumienia i pojednania narodów”.
Ten poprawny geograficznie i fałszywy politycznie kierunek,
stworzył trwałe, historyczne kajdany i od wielu dziesięcioleci oddala nas od perspektywy
obalenia porządku pojałtańskiego.
Bo jeśli nie współpraca z Rosją, to wizja ekonomicznej
kolonii niemieckiej. Jeśli nie zbliżenie z Berlinem, to moskiewski jasyr.
Mitologia "georealizmu" sprawiła, że od
momentu powstania III RP, funkcjonuje tylko jeden i jedynie słuszny model
państwowości, oparty na przeświadczeniu, że warunkiem istnienia państwa
polskiego są "dobrosąsiedzkie"
stosunki z Rosją i Niemcami oraz ciągłe "pogłębianie procesu integracji europejskiej”. Model ten,
doprowadził nie tylko do konserwacji silnych wpływów okupanta rosyjskiego, ale
na niespotykaną skalę utworzył i zabezpieczył wpływy niemieckie, głównie w
obszarze ekonomii i mediów.
„Georealizm” elit politycznych III RP eksploatują zatem
dwa państwa, którym Polska i świat zawdzięczają najokrutniejszą w dziejach wojnę
i śmierć milionów istnień. Wbrew racjom historycznym, politycznym i moralnym,
to one dyktują warunki ładu europejskiego i decydują o kierunkach
polskiej polityki.
Nazywam ten model mitologią, bo w sposób niedorzeczny odrzuca doświadczenia
historyczne i przeczy elementarnej wiedzy o świecie współczesnym. Nikt bardziej
od Polaków nie powinien wiedzieć, że Moskwa i Berlin zawsze pozostaną wrogami
polskości i Niepodległej Rzeczpospolitej. Dążeniem tych państw jest
ustanowienie na Wiśle granicy rosyjsko-niemieckiej i wymazanie Polski z mapy
świata. To, czego głośno nie sformułuje żaden polityk niemiecki, jest od lat
realizowane na mocy sojuszu Merkel-Putin i tworzy skuteczną barierę dla naszych
narodowych dążeń.
Wytyczając fałszywe reguły i traktując Rosję i Niemcy,
jako dwie przeciwstawne siły, III RP nie może realizować polskiej racji stanu
ani prowadzić racjonalnej polityki zagranicznej. Nie potrafi tego również
obecny rząd, w którym wyznawcy „georealizmu”, motywowani nadto mitologią demokracji, zajmują pozycję dominującą.
Tak dalece sfałszowano pogląd na sprawy polskie,
że ci sami politycy, którzy „rusofobię” i „antyniemieckość” uznają za
polityczne tabu, deklarują dziś przywiązanie do tradycji całkowicie obcych dogmatyce
„georealizmu” i przyznają do dziedzictwa, z którym nie mają nic wspólnego.
Powstanie Warszawskie czy walka Żołnierzy
Niezłomnych, symbolizują bowiem postawy diametralnie różne i wyrastają z zasad,
jakimi kierowała się myśl polityczna II Rzeczpospolitej. Zarówno Niemcy, jak
Rosja stanowiły dla niej śmiertelne zagrożenie, były traktowane symetrycznie i z
równą obawą.
Powstańcy warszawscy chwycili za broń, bo perspektywa
zamiany okupacji niemieckiej na sowiecką, nie tylko przekreślała szanse budowania
wolnej państwowości, ale niosła dla Polaków kolejne lata terroru i zniewolenia.
Jeśli sukcesorzy komuny ,wespół z wyznawcami „georealizmu” bełkoczą dziś o „katastrofie” i „szaleństwie”
czynu powstańczego, jest w tym wyraz wyobcowania z polskości, ale też objaw kompletnego
niezrozumienia tradycji II Rzeczpospolitej.
Żołnierze Niezłomni musieli kontynuować walkę
zbrojną, bo w antyludzkim komunizmie,
niesionym przez ruskie tanki i agentów Moskwy, trafnie dostrzegali „starszego
brata” niemieckiego hitleryzmu i na
równi oceniali intencje obu agresorów.
Esesman, enkawudzista, moskiewski agitator czy
polskojęzyczny ubek – byli wrogami tej samej kategorii, delegatami obcej,
antypolskiej zgrai, z którą należało walczyć na śmierć i życie, lub ulegając
jej – stać się niewolnikiem.
Ci ludzie nie tłumaczyli sobie, że z kolaboracji
ze złem wychodzi się zwycięsko lub idąc z nim na ustępstwa, można ocalić dobro.
Nie szukali „porozumienia” i „dróg kompromisu”, bo każda droga prowadziła do
upadku i zaprzaństwa.
Nie próbowali odnajdywać „zgody budującej”, bo
mieli świadomość, że ze śmiertelnym wrogiem rozmawia się tylko z pozycji siły.
Ich realizm wynikał z doświadczeń okresu
rozbiorów, znajdował korzenie w walce Legionów Piłsudskiego i wojnie 1920 roku,
czerpał z tragedii 17 września i pamięci o Zbrodni Katyńskiej.
Jest coś niewiarygodnie
podłego w głoszeniu poglądu, jakoby III RP - bezpośrednia sukcesja PRL-u, zbudowana
na pakcie esbeków z ich agenturą, w której zdrajcy i Obcy zachowali wszelkie przywileje,
miała urzeczywistniać Wolną i Niepodległą, o którą walczyli Powstańcy Warszawy
i Żołnierze Niezłomni.
To łgarstwo ma w sobie głębokie znamię
niewolnictwa i przeczy wartościom, na jakich zbudowano II Rzeczpospolitą.
W istocie, „georealizm” polityków III RP polega na
myśleniu dostosowawczym oraz na akceptacji ambicji rosyjskich i niemieckich.
Prawdziwy realizm, wykuty na miarę naszej niepodległości, musiałby prowadzić do
zanegowania i odrzucenia wszystkiego, co związane z ambicjami naszych wrogów.
Tam, gdzie II Rzeczpospolita odrzucała postawy
klientelistyczne i wszelkimi metodami zwalczała ingerencję "czynników
zewnętrznych", elity III RP preferują dogmat "integracji
europejskiej" i próbują zabiegać o "wspólnotę interesów". Tam,
gdzie politycy Polski międzywojennej wyznawali zasadę ograniczonego zaufania i trzeźwo oceniali gwarancje
sojusznicze, III RP opiera bezpieczeństwo na papierowych klauzulach i daje
wiarę "dobrej woli" naszych odwiecznych wrogów.
Nie pojmuję – jak wyznawcy
kłamstwa o „upadku komunizmu”, kustosze czasów okupacji sowieckiej, czciciele „integracji
europejskiej”, „gwarancji NATO” i „dobrosąsiedzkich” relacji z Rosją i Niemcami,
mogą przypisywać sobie wspólnotę z żołnierzami Powstania Warszawskiego i
Niezłomnymi obrońcami polskości?
Co wspólnego z tą tradycją mają ludzie odrzucający
żelazną dychotomię My-Oni, piewcy „kompromisów” i „porozumień ponad podziałami”
?
W
jakim zakłamaniu musi żyć społeczeństwo, które bez cienia refleksji przyjmuje
werbalne deklaracje takich polityków, karmi się pustą symboliką i emocjonalnym
pseudo patriotyzmem?
Nastał czas koniecznych czynów, bo wszystko, co mówi się na temat zdrajców i zaprzańcow straciło już sens. Czy raczej odpowiednią wagę. Polska dopiero wtedy będzie prawdziwą dumną Rzeczpospolitą, kiedy jej obywatele będą wiedzieli, widzieli i czuli, że sprawiedliwość jest wymierzana z żelazną konsekwencją. To właśnie konieczne czyny.Jesli ich aparat państwowy nie podejmie teraz, bezzwłocznie to przegra. Wszystko przegra.
OdpowiedzUsuńSluszne obserwacje! Ale niestety wszystkie obecne sily polityczne sa na garnuszku jednego z naszych odwiecznych wrogow. Jak sie w takiej sytuacji "wybic na niepodleglosc" kiedy nikt nie stawia sprawy jasno?
OdpowiedzUsuńWłaśnie to "jak się wybić na niepodległość, gdy wszystkie siły polityczne są na garnuszku obcych" powinno i musi być przedmiotem głębokiej dyskusji na tym szanownym Forum. Tylko to i aż to. Bo jak było i jak jest - wiemy. Widzimy to na co dzień! Nie wiemy natomiast do końca jak sprawić, aby zmartwychwstała prawdziwa, wielka, sprawiedliwa Rzeczpospolita. Czy jednak nie wiemy na ten temat nic?
UsuńWiemy już dużo. Wiemy czym tego uczynić nie zdołamy. Wiemy, że samą świadomością historyczną, obecną i gorącymi patriotycznymi sercami tego nie zrobimy. To było zawsze w Polsce, jest teraz a jednak nie wystarcza. Wiemy również, że bohaterskim zrywem rewolucyjnym też nie zagwarantujemy sobie sukcesu - to również było u nas wiele razy, a udało się raz - w 1918 za Piłsudskiego. Były ofiary, krew Niezłomnych, szubienice dla Powstańców, Sybir dla Patriotów, kule dla Bohaterów Wolnej Polski. Przez całe stulecia. A Polska raz wybiła się na niepodległość, na 20 lat pomiędzy rokiem 1918 a 1939.
Uczmy się z własnego dziedzictwa, z historii - tej najdalszej, tej sprzed lat dwustu i również tej najnowszej. Tej z wczoraj. A nauczyć się możemy bardzo wiele.
Wniosek 1: 1000 najmądrzejszych filozofów o płomiennych i uduchowionych sercach pełnych miłości ojczyzny zostanie spacyfikowanych i rozpędzonych na 4 wiatry kijami przez 100 zbirów o ograniczonej inteligencji przekupionych przez ich wrogów, jeśli tylko nie będą odpowiednio zorganizowani, a zbiry będą.
10 milionów ludzi Solidarności dało sobie ukraść tę szlachetną rewolucję i wtłoczyć zdradę Magdalenki przez dosłownie kilkudziesięciu sprzedajnych zbirów odgrywających fałszywą rolę jej "elity intelektualnej" i jej "doradców". Czemu 10 milionów przegrało z kilkudziesięcioma? Bo nie byli odpowiednio zorganizowani, a tamci byli.
Zatem Zasada I politycznego sukcesu brzmi:
ORGANIZACJA
c.d:
UsuńWniosek 2: Gdy Piłsudski zdołał wyprowadzić Polskę na niepodległość, czy dokonał tego siłą argumentu, perswazji, consensusem z zaborcami? Czy argumentem siły i nieugiętości? Czy gdy w 1920 roku zatrzymał Sowiety pod Warszawą czy dokonał tego siłą argumentu czy argumentem siły? Gdy najlepsi Polacy i Polki w czasach Kościuszki, Traugutta, Piotra Wysockiego używali siły aby przeciwstawić się sile zaborców czemu przegrali, czemu zginęli? Bo ich sile została przeciwstawiona większa siła. Siła to nie tylko wojsko, to również a może przede wszystkim pieniądze, wpływy, media, propaganda, morale/świadomość społeczeństwa, zaskoczenie, długowzroczność, gospodarka, zasadzka, taktyka.
Zatem Zasada II brzmi SIŁA - sukces polityczny może być dokonany tylko w przypadku użycia siły i to większej siły, niż ta, którą dysponuje przeciwnik.
Wniosek 3:
Ta uwaga dotyczy momentu dziejowego. Gdy Polska odzyskała swoją niepodległość i stała się dumną Rzeczpospolitą jej siła była większa, niż siła wrogów, bo oni byli osłabieni toczącą się I Wojną Światową. Czas na sukces musi być odpowiedni.
Tak wiec mamy Zasadę III: ODPOWIEDNI MOMENT DZIEJOWY
Samą odwagą i bohaterstwem nie wygrywa się bitew. Aby wygrać muszą być spełnione te 3 warunki: Organizacja, Siła, Odpowiedni Moment Dziejowy.
Pytanie więc do Szanownego Autora Forum oraz Wszystkich Szanownych Forumowiczów: Czy biorąc pod uwagę obecne dokonania PiS, zdradę prezydenta, działania i stan organizacji sił wrogich Polsce wewnątrz i na zewnątrz, stan morale/świadomości społeczeństwa, sytuację międzynarodową rysują się szanse powstania Wielkiej, Sprawiedliwej Rzeczpospolitej? Czyli innymi słowy mówiąc czy mamy dostateczną organizację, dostateczną siłę i czy istnieje odpowiedni moment dziejowy do dokonania tego? Jeśli nie, to jak powinniśmy się organizować, jak budować siłę i na jaki moment dziejowy czekać? A jeśli tak to jakie natychmiastowe działania należy podjąć?
Sprawiedliwość, rozliczenie i kara dla łotrów jest chyba tym, czego większość Polaków pragnie najbardziej. Tyczy to się również w wielkim stopniu sprawy Smoleńska. I nie szyld PiS czy jakikolwiek inny, nie nazwisko Kaczyńskiego, Ziobry, Szydło czy jakiekolwiek inne liczy się najbardziej w tej rozgrywce, ale właśnie zrobienie tego, dokonanie tego, rozliczenie tego jest śmiertelnie ważne dla Polski.
ObserVator,
UsuńZadał Pan ważne pytanie:
„Czy mamy dostateczną organizację, dostateczną siłę i czy istnieje odpowiedni moment dziejowy do dokonania tego? Jeśli nie, to jak powinniśmy się organizować, jak budować siłę i na jaki moment dziejowy czekać? A jeśli tak to jakie natychmiastowe działania należy podjąć?”
Podobają mi się te trzy, wyszczególnione przez Pana „zasady”, bo dostrzegam tu analogię z czynem niepodległościowym 1918 roku.
Ale właśnie dlatego, że taka analogia istnieje, powinniśmy postawić to pytanie w nieco innym kontekście.
Bo uważam, że organizację, dostateczną siłę i odpowiedni moment dziejowy – musimy stworzyć sami.
Dlatego pytanie: jak się organizować, jak zbudować siłę i na jaki moment dziejowy czekać, jest w istocie pytaniem o naszą zdolność (potencjał) do działania.
Tę zaś oceniam dziś bardzo negatywnie, a jako argument wskazuję reakcje na 10 kwietnia i następujący po tej dacie ośmioletni okres zapaści i upodlenia.
Nie podzielam więc optymizmu płynącego z Pańskich słów - „Sprawiedliwość, rozliczenie i kara dla łotrów jest chyba tym, czego większość Polaków pragnie najbardziej. Tyczy to się również w wielkim stopniu sprawy Smoleńska”.
Gdyby tak było, jakże Polacy, po dwóch latach pozorowania „dobrych zmian”, podczas których nie dokonano żadnego aktu „sprawiedliwości, rozliczenia i kary dla łotrów” nadal znosiliby banialuki panów Dudy i Kaczyńskiego?
Zgoda na kolejne dekady „georealistycznego” bełkotu i uprawiania mitologii demokracji, nie jest wyrazem mądrości naszych rodaków, ale cech znacznie podlejszych.
Dlatego od wielu lat uparcie piszę o perspektywie długiego marszu, którego (nieodzownym) początkiem będzie powstanie grupy, formacji, siły politycznej, głoszącej podstawowy postulat: III RP musi zostać obalona.
Nie żadna „obrona demokracji”, „oczyszczanie życia społecznego”, „budowa nowych relacji unijnych”, itp. bzdury, ale jedna rzecz - likwidacja sukcesji komunistycznej. Z jej konstytucją, instytucjami, elitami, systemem politycznym.
Nie liczę tu na „bohaterski zryw rewolucyjny”, ale na powolną ewolucję polskiego „radykalizmu”, na proces uświadamiania sobie, że obecna droga prowadzi donikąd i trzeba wreszcie zdobyć się na „idealizm” i „szaleńczy romantyzm”. Taką świadomość próbuję budzić.
Nie liczę też na tłumy, bo do tego wystarczą jednostki.
Byle takie jednostki były, a ich głos nie został uciszony przez stada „georealistów”.
* * *
OdpowiedzUsuńSzli krzycząc: “Polska! Polska!” — wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: “Boże! ojczyzna! ojczyzna”.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: “Jaka?”
J. Słowacki
Urszulo, o Pani,
UsuńCzecia rzecz pospolita,
PPPPPolski pokraka!
Serdeczności
Pan jest typem politycznego idealisty, który nie znosi wszelakich kompromisów, to bardzo szlachetne, tyle, że tak nie da się funkcjonować ani w świecie polityki ani w życiu w ogóle. Takim bezkompromisowym super idealistą można być na bezludnej wyspie. Ja pana lubię czytać ze względu na ten idealizm właśnie i sporą wiedzę jaką pan posiada ale w pewnym sensie pan jest takim drugim JKM-em: w kwestii ekstremizmu światopoglądowego nie uznającego żadnych racji poza własnymi. Czytałem pańskie wszystkie książki i to o panu pisały "internety" itd. I mam pytanie: CO pan by zrobił będąc polskim premierem, w sprawie Smoleńska? Wypowiedziałby pan wojnę kremlowskiemu kagiebiście za wrak? Ja też p. Aleksandrze jestem wrogiem III RP, a i ta czwarta też mi się nie podoba bo nas oszukała paplaniną o rozliczeniach ale w odróżnieniu od pana nie jestem typem rewolucyjnego idealisty, którego żaden realizm nie interesuje.
OdpowiedzUsuńDzisiejsi "realiści" to idealiści, którzy za wszelka cenę chcą przetrwać, ale nie wiedzą, że nie będzie (nie jest) im to dane. A "idealiści" tj. ci których oskarża się o "idealizm", to realiści, którzy zdali sobie sprawę z tego że celem naszych sąsiadów jest likwidacja Polski ...
UsuńKomu potrzebna jest Polska ? ... Niemcom?, Rosjanom? a może Francuzom, albo innym Europejczykom? ...
Polska i to Niepodległa jest potrzebna tylko i wyłącznie Polakom.
Bo tylko w niepodległym kraju można uczciwie zarabiać na życie, prowadzić legalne interesy, płacić niskie podatki, swobodnie gospodarować ziemią i korzystać z jej zasobów. A wszystko inne realizowane w ramach tzw. "euro-integracji" jeżeli nie jest już patologią, to z czasem stanie się taką patologią. To powolne zdychanie, ...wegetacja...
Ja w ogóle nie rozumie, jak można tego nie widzieć. Nie pojmuję tego jak ludzie z tytułami czy jak chociażby tutaj obnoszący się swoja erudycją zamiast głośno mówić o tym (zamiast nazywać rzeczy po imieniu) ubierają się w szaty realistów, wierząc w to co nie realne.
Realna jest tylko Niepodległość, a wszystko inne to mierzwy i resztki z pańskiego stołu.
Rozumiał to tylko Józef Piłsudski ..., dlatego tyle lat po śmierci nadal jest opluwany ...
"Polacy chcieliby żeby niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi"
Panie Arturze.
UsuńZałóżmy, że staram się przyjąć na moment Pańską polityczna optykę.
Jako realista zauważa Pan, że polityka przypomina trochę handel, a w szczególności targowanie ceny. Trzeba być elastycznym, ale też jak rozumiem, trzeba mieć w głowie cenę nie do przekroczenia, poza która się nie handluje. Po to, żeby bezpiecznie zbliżyć się do zakładanego optimum, każda ze stron targu, startuje do niego niekiedy z odległego extremum. Zasada stara jak świat, znana i akceptowana na każdym porządnym straganie, służąca do zabezpieczenia interesów obu stron. Po jaką więc cholerę Pan robi z ustawiania się do polityki w taki sposób zarzut? Kupował Pan coś na arabskim bazarze? Płaci Pan ile żądają? Jeśli tak, to jaką Pan ma wśród kupców opinię? Realisty?
Przechodząc do sprawy najistotniejszej, proszę przyjąć spróbować przyjąć na moment następującą optykę. Od dwudziestu pięciu lat jakiś fajans okrada, gwałci, poniewiera i ośmiesza Pańską Matkę. Do takiej perspektywy również przyłoży Pan handlową perspektywę, przystąpi do negocjacji z dziadem i zadowoli częściowymi ustępstwami.
Jeśli z Pana aż taki realista, to handlem tego żaden przyzwoity człowiek nie nazwie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Ich realizm wynikał z doświadczeń okresu rozbiorów, znajdował korzenie w walce Legionów Piłsudskiego i wojnie 1920 roku, czerpał z tragedii 17 września i pamięci o Zbrodni Katyńskiej"
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to odpowiednie miejsce na takie pytanie ale jako nie-historyk pozwolę je sobie zadać historykowi: czy wdrożony "Plan Burza" nie dowodzi jednak czegoś przeciwnego niż ten wymieniony przez Pana "realizm"?
A co do teraźniejszości to jeśli nawet z Watykanu idzie dezinformacja ( Losservatore Romano), jeśli dokonuje się to groźne "przebudzenie" ( swoją drogą genialny termin), że nie wspomnę tokowania Pieronko-podobnych person to - czy można się dziwić obecnemu stanowi świadomości społeczeństwa?
No, parszywy ten świat taki.
Jan Kowalski,
UsuńDomyślam się, że ma Pan na myśli akcję "Burza" - projekt z 1943 roku o rozpoczęciu na terenie kraju zbrojnego powstania i przystąpienia do wzmożonej dywersji.
Pańskie wątpliwości budzi zapewne rozkaz gen.Tadeusza Komorowskiego-"Bora", w którym m.in.znalazły się takie słowa:
"Wobec wkraczającej na ziemie nasze regularnej armii rosyjskiej wystąpić w roli gospodarza. Należy dążyć do tego, aby naprzeciw wkraczającym oddziałom sowieckim wyszedł polski dowódca mający za sobą bój z Niemcami i wskutek tego najlepsze prawo gospodarza. Miejscowy dowódca polski winien się zgłosić wraz z mającym się ujawnić przedstawicielem cywilnej władzy administracyjnej u dowódcy oddziałów sowieckich i stosować się do jego życzeń".
Nie podzielam opinii, jakoby plan tej akcji miał świadczyć o jakiejś naiwności dowództwa AK lub dowodził braku realizmu.
Przychylam się do zdania, że akcja miała przede wszystkim cel polityczny, a chodziło o skłonienie Sowietów do uznania polskich praw do ziem II Rzeczypospolitej. Poprzez propozycję wspólnej walki z Niemcami (zresztą prowadzonej w wielu miejscach), władze Państwa Podziemnego chciały skłonić Rosjan do uznania zwierzchnictwa legalnego rządu na emigracji oraz zachowania wschodniej granicy Polski sprzed 1939 roku.
W ich rozumieniu - był to sposób na wyłączenie Rzeczpospolitej spod sowieckiej strefy wpływów i uniknięcia kolejnej okupacji.
Możemy się dziś spierać, czy było to wówczas możliwe, ale proszę dostrzec, że taka motywacja świadczy o znajomości intencji Sowietów. Wiedziano, że obszar, na którym postanie noga czerwonoarmiejca,będzie uznany za sowieckie dominium.
O niepowodzeniu tej akcji nie zdecydowała postawa dowództwa i żołnierzy AK, ale zdrada państw Zachodu, które nie tylko nie reagowały na bandytyzm Armii Czerwonej na tzw. "ziemiach wyzwolonych", ale odmówimy wsparcia legalnego rządu polskiego i za naszymi plecami paktowały ze Stalinem.
Artur Zarzycki,
OdpowiedzUsuńGdy zastanawiałem się, czy w ogóle zamieszczać Pana komentarz i udzielać nań odpowiedzi, pomyślałem sobie, że tym zbiorem pustych opinii daje mi Pan okazję do pogłębienia tematyki mitologii „georealizmu” i rozprawy z postawami, które uważam za niedorzeczne i kompromitujące.
Wprawdzie nie napisał Pan, co rozumie pod określeniem „idealizm”, ale domyślam się, że chodzi o widoczny dysonans poznawczy - między stanem obecnym (dla Pana rzeczywistym), a tym, o czym piszę i co proponuję w moich tekstach.
W takim ujęciu - ten pierwszy stan, byłby realistycznym „punktem wyjścia”, ten drugi zaś, marzycielską, „romantyczną” pułapką, oderwaną od autentycznych ograniczeń i uwarunkowań.
Jeśli tak pojmowałby Pan mój „idealizm”, proszę się zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy stan obecny III RP (rzeczywisty) uważa Pan za właściwy, dobry i korzystny dla Polski? Czy zadowala Pana to, co jest i nie chciałby Pan przeprowadzić żadnych zmian?
Jeśli padłaby odpowiedź twierdząca – kończy to dyskusję, bo nie miałbym ochoty rozmawiać ze ścianą.
Jeśli zaś Pan by zaprzeczył ( a tak mogę podejrzewać po słowach „ ja też jestem wrogiem III RP”), pojawia się problem epistemologiczny.
Bo okazuje się, że to, co uznaje Pan za rzeczywistość, godną kształtowania naszych poglądów, opinii i racjonalnych działań, jest w istocie poważną patologią i głęboką aberracją, która świadczy o kompletnym wypaczeniu i „zamazaniu” rzeczywistości.
Obraz, który jest dla Pana owym realistycznym „punktem wyjścia”, to zaledwie simulacrum – symulacja pozorująca stan rzeczywisty, zbudowana z zasłony fałszu, kłamstwa, a nawet zbrodni.
Zbudowano ją po to, by falsyfikacją języka i fałszerstwem podstawowych pojęć (takich jak: prawda, naród, patriotyzm, wolność, demokracja, itd.) oszukać i wykorzystać Polaków. Nie jest ona nawet odbiciem tego, co być powinno. Jest odwróceniem i przeciwieństwem świata rzeczywistego, tym, co we współczesnej nomenklaturze bywa nazywane matriksem.
Pan zaś, widząc ten obraz i uznając jego granice, chciałby na tej postawie profilować swoje poglądy na świat, podejmować konkretne działania, wytyczać strategie, określać cele i dążenia. Co więcej – uważa Pan (nazywając mnie idealistą), że życie w owym simulacrum musi ograniczać nasze aspiracje, determinować wizje polityczne i decydować o naszej przyszłości. Przyjmuje Pan ten obraz jako „zło konieczne”, ale nie po to, by go podważyć i zniszczyć, ale dlatego, że tworzy on nieprzekraczalną granicę i barierę poznawczą.
Wskażę konkrety:
Skoro Rosja jest od nas większa i silniejsza, musimy respektować jej wolę i przyjmować wobec Rosji postawę serwilistyczną lub klientelistyczną.
Jeśli system polityczny III RP jest zdominowany przez partie mitologów demokracji i „georealistów”, nie sposób żądać zasadniczych rewizji tego systemu ani proponować innych dróg politycznych.
Ponieważ istnieje tzw. ”opozycja”, a jej działania mogą przynieść negatywne skutki, trzeba ograniczać własną aktywność i brać pod uwagę reakcje Obcych.
Skoro nie ma w III RP polityków, którzy postulat antyniemieckości i antyrosyjskości uznaliby za jeden z fundamentów polskiej racji stanu, należy uznać taki postulat za nierealny i niewarty głoszenia.
Muszę Panu powiedzieć, że nie ma w tym nawet cienia realizmu.
cdn
Taka postawa cechuje bowiem ludzi słabych i zniewolonych, o mocno ograniczonych horyzontach i niskich aspiracjach.
UsuńNie świadczy o pragmatyzmie (rozumianym jako realistyczna ocena rzeczywistości), lecz o podatności na oddziaływanie simulacrum.
Ludzie, którzy taką postawę nazywaliby realizmem, w istocie usprawiedliwiają własną słabość, sankcjonują tchórzostwo lub koniunkturalizm.
Tacy „georealiści”, za wartość niepodważalną uznają zwykle "pokój i dobrobyt" i w ich rozumieniu po wielokroć przewyższa ona obowiązek dążenia do prawdy czy wolności. Jeśli Polacy ze wzruszeniem ramion przyjmują wizje budowy innej państwowości czy prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej – zawdzięczamy to ludziom, którzy przez dziesięciolecia zabijali w nas dumę z polskości i wmówili naszym rodakom, że tylko zależność od sąsiadów oraz kultywowanie mitologii „niepodważalnych sojuszy” pozwoli zachować szczątki państwowości.
Tymczasem - jeśli dojdziemy do wniosku, że status III RP i jej relacji z tzw. światem (sąsiadami) jest patologią i aberracją, NIE WOLNO akceptować tego porządku.
Akceptacja – wyrażana choćby poprzez uznanie takiego stanu za ograniczenie i „punkt wyjścia”, nie jest dowodem trzeźwości intelektualnej, ale wyrazem ślepoty i słabości. Na tym polega myślenie dostosowawcze, niesamodzielne i zdeterminowane.
Nie można przecież brać za wzorzec obrazu pozornego i anormalnego i nadawać mu cech realizmu.
Dlaczego więc, gdy próbuję pisać o tym, jak być powinno i w świecie simulacrum chcę wytyczać „kanciaste granice”, Pan nazywa to „idealizmem” i przeciwstawia własnej wizji?
Czy potrafi Pan uzasadnić, na czym opiera się Pański realizm, jeśli obraz fałszywy i zdegenerowany przyjmuje Pan za podstawę refleksji o świecie?
I jeszcze jedna uwaga. Napisał Pan – „Czytałem pańskie wszystkie książki i to o panu pisały "internety" itd.”.
Myślę, że stracił Pan czas na czytanie moich książek (w tym – „Antykomunizm.Broń utracona”), bo stawiając nonsensowny zarzut „idealizmu” daje Pan świadectwo, że nie zrozumiał z nich nawet słowa.
Proponuję, by nie zaprzątał Pan sobie głowy myślami, które są niebotycznie dalekie od Pańskiego sposobu pojmowania realizmu i polskich powinności i skupił się raczej na rozpamiętywaniu ograniczeń simulacrum. To łatwa i bezpieczna droga.
cdn
Na koniec, dedykuję fragment wypowiedzi największego polskiego „idealisty i romantyka”:
Usuń„Niech mi wolno będzie na zakończenie dodać słów parę o dziwacznej, tak często wypowiadanej a głęboko dla mnie zabawnej opinji o czynie legjonowym. Jest ona związana z nadzwyczajnie śmiesznem interpelowaniem słowa „romantyczny“. Nie wiem doprawdy, czy ten przymiotnik nie był istotnie najczęstszem, najbardziej używanem określeniem w stosunku do naszej pracy w społeczeństwie polskiem. Powiadam, że wydaje mi się to niesłychanie śmiesznem. Słowo to przecież oznacza właściwie pewien okres w dziejach literatury całego świata; okres ten wszędzie, a więc i u nas, wydał ludzi, którymi się chlubi każdy naród. Każde dziecko zna nazwisko Adama Mickiewicza. Mnóstwo miast ma jego pomniki, każde bodaj miasteczko ulicę, ochrzczoną jego wielkiem imieniem. Lecz u nas, po upadku powstania 63-go r., słowo „romantyczny“ nabrało jakiegoś dziwacznego charakteru, zaczęło oznaczać poprostu „głupi“.
Ze śmiechem zawsze myślę o tych nieromantycznych tatach, którzy napędzają dzieci do klepania napamięć wierszy „romantycznego“ wielkiego poety. A iluż to śmiesznych pismaków, używających słowa „romantyczny“ poprostu jako „głupi“, pękłoby z radości i dumy, gdyby ktokolwiek trzepał tak napamięć ich piśmidła, jak dzieci nasze polskie mówią napamięć utwory „romantycznego“ Mickiewicza.
Lecz chcę ustąpić opinji polskiej i używać słowa „romantyczny“ jako „głupi“. Jest zwyczajem nazywać grzecznie „romantycznym“ tego, komu się coś nie udało. Jest zwyczajem, żeby człowieka niepraktycznego, który zabłądzi choćby w trzech sosnach, który drogi żadnej znaleźć nie potrafi, mienić nie głupim, lecz „romantycznym“. „Romantyczny“, to coś w rodzaju małego, niezdarnego dzieciaka, który siedząc na ręku matki, niepraktyczne, niepewne rączki wyciąga po jakąś błyskotkę, i ku wielkiemu swemu zdziwieniu nie ją chwyta, a naprzykład kosmyk włosów matki!
I takiem właśnie romantycznem dzieckiem mieliśmy być my, legjoniści. Jakiż to zabawny sposób krytyki, świadczącej chyba tylko o głębokiej nieudolności myślenia! Czegóż chcieli legjoniści? Poco wyciągali oni nieudolne, dziecinne rączki? Chcieli dać Polsce żołnierza. Powiedzmy, chcieli błyskotki. Wyciągali jednak rączkę tak zręcznie i tak umiejętnie, działali tak praktycznie, tak trafnie dobierali odpowiednich środków, że pomimo przeszkód stawianych im w tem nietylko przez zaborców, lecz i przez „nieromantycznych“ Polaków, — błyskotkę tę mieli w ręku! Ba, powiedzieć nawet można więcej! Zdołali pomimo wszelkich trudności dać w dziedzinie wojskowej imiona, któremi Polska może się szczycić.
Porównajmy tę praktyczną, umiejętną pracę Legjonów z pracą ich krytyków. Z pracą tych „nieromanycznych“! Chcieli oni, siedząc na ręku matki — państw zaborczych — mieć w nieromantycznej rączce nie głupie błyskotki, lecz praktyczny kosmyk włosów matki.
Czyż go mieli i mają?
Czyżby więc nie czas było, zamiast wzruszać ramionami na „romantyczne“ a zatem głupie główki legjonistów, pomyśleć o własnej „romantyczności“ i głupocie.
Czyżby nie czas było pomyśleć o swojej nieumiejętności orjentacyjnej, która w 1914-ym r. zmusiła szanownych krytyków do błądzenia pomiędzy trzema sosnami zaborczemi, do czepiania się każdej z nich pokolei, i do tracenia często przytem dużo zdrowia moralnego? „
Z przemówienia Józefa Piłsudskiego w 10 rocznicę powstania Legionów -10.08.1924 r.
Aleksander Ścios,
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że tej chwili w Polsce jest już masa krytyczna w populacji - zwłaszcza młodzież - która gotowa jest zaakceptować konieczność wykorzenienia komunizmu i poprzeć aktywnie wcielenie tego postulatu w życie, natomiast w warstwie przywódczej ludzie głoszący takie hasła są zepchnięci z głównego nurtu medialnego i politycznego, bo nie mają po prostu za sobą rzeczywistej siły finansowej i medialnej - mówię np. o historykach, którzy w ostatnich latach wykonują wspaniałą pracę w zakresie ujawnienia komunistycznych zbrodni. Brak jednostki o odpowiedniej charyzmie politycznej, żeby przeskoczyć problem przewagi finansowo-medialnej nomenklatury okrągłostołowej (zarówno z lewa jak i z ,,prawa").
Natomiast odnośnie tych, którzy uważają rozliczenie i wypalenie układu komunistycznego za pożądane, lecz mało realne, to przypominają mi się kupcy wywalani na tzw ,,zbity ryj" przez służby działające na podstawie decyzji Gronkiewicz Waltz z Domów Towarowych Centrum, jeden z nich, niesiony ze swojego boksu w kierunku drzwi przez ochroniarzy pokrzykiwał rozpaczliwie: Nigdy więcej nie zagłosuję na Platformę! ... Część ludzi ma spóźniony zapłon umysłowy w sprawach społecznych i musi chyba po prostu na własnej skórze odczuć, ze ten rak - cały ten chory układ społeczno-gopodarczo-polityczny - musi być wypalony i nie może tu być żadnego kompromisu, bo najbardziej podstawowe potrzeby społeczeństwa są przez układ okrągłostołowo-komunistyczny duszone i nie da się tego w żaden kompromisowy sposób załatwić - bo bandyci nie zrezygnują z uprzywilejowanej pozycji. Ale nie ma powodu, żeby dostosowywać do ludzi ze ,,spóźnionym zapłonem umysłowym" działalności intelektualnej czy politycznej w kluczowych sprawach dla Narodu i państwa.
Sądzę zresztą, że gdyby było odpowiednie przywództwo, to świadoma część społeczeństwa właściwie nie musi się już oglądać na nieaktywną resztę, tylko wprowadzać w życie swoje zamierzenia, przekonując dobrym przykładem, a kogo nie można przekonać, to właściwie jest chyba stracony dla polskiej wspólnoty.
Ciekawe, dlaczego kibice Legii mają gdzieś realizm i potrafią Niemcom przypomnieć,kto kogo mordował, a rząd tylko smętnie pobekuje, ale polskie interesy odpuszzca (gdzie załatwienie rury świnoujskiej, polskich ciężarówek w UE, polskiej mniejszości w Niemczech, zwrot wraku, czy będzie wycena strat wojennych, czy skończy się na gadaniu, jak zwykle?).
Pozdrawiam Pana
1.
OdpowiedzUsuń„Tam, gdzie każdy ma wpływ na sprawy swojej lokalnej republiki i czuje, że bierze udział w zarządzaniu tymi sprawami, nie tylko przez głosowanie raz do roku, ale na co dzień, gdzie w całym państwie nie znajdzie się człowieka, który nie byłby członkiem jakiejś wielkiej czy małej rady, prędzej da on sobie wyrwać serce z piersi niż odebrać władzę.” - Thomas Jefferson.
Pierwszym naszym obowiązkiem jako obywateli jest dokonanie wyboru: czy chcemy, aby Polska była państwem niezależnym, zdolnym do egzekwowania swojej racji stanu, czy wystarcza nam państwo zdolne do istnienia jedynie dzięki sprzyjającemu momentowi w dziejach, w którym silniejszym sąsiadom nie opłaca się naruszać traktatów.
Drugi obowiązkiem jest dokonanie wyboru, w jakim chcemy żyć ustroju: czy chcemy rządów oligarchii, czy dyktatury, demokracji, anarchii, czy wreszcie Republiki.
Będę mówić za siebie. Dokonałem obu wyborów.
Chcę, aby Polska była państwem niezależnym, zdolnym do egzekwowania swojej racji stanu. Czym jest polska racja stanu: to racja całego narodu. A naród to społeczność żyjąca w danym miejscu, podzielająca język i kulturę, posiadająca jednoczące ją historyczne doświadczenie, społeczność, której majątek, język i kultura mogą ulec przepadkowi, jeśli nie będzie współdziałać w momencie zagrożenia. Taka definicja redukuje do absurdu elokwentne, ale kłamliwe dywagacje o sojuszach i orientacjach, bez których Polska nie może samodzielnie istnieć – Polska nie może istnieć bez Polaków i swojego terytorium, swojego majątku i kultury. Jeśli zabraknie jej sąsiadów, Polska istnieć jak najbardziej, może. Polską racją stanu jest ilościowy i jakościowy rozwój liczby ludności, powiększanie majątku, a co za tym idzie wzrost kultury materialnej, a w następnej kolejności rozwój kultury duchowej, gdyż ta druga – co zaważali w przeszłości nieomal wszyscy filozofowie – bierze się z nadmiaru kultury materialnej, nadmiaru, który można użyć do tworzenia dzieł ducha.
Polską racją stanu nie jest zatem rozpuszczenie się w majątkach i kulturach innych państw, w majątku i kulturze niemieckiej, w majątku i kulturze rosyjskiej. Wręcz przeciwnie, majątek i kultura polska konkurują o przestrzeń z niemiecką i rosyjską. Im więcej ludności liczy naród, tym szybciej i tym większy tworzy majątek, tak materialny jak i duchowy. Im większe terytorium kontroluje naród, tym większy wpływ wywiera jego kultura materialna i duchowa w skali świata. Będziemy zawsze przeciwnikami Niemiec i Rosji, ale będą też takie okresy, w których będziemy śmiertelnymi wrogami obu państw. Ta sytuacja ustanie, kiedy nasi przeciwnicy przestaną istnieć jako naród (gdyż, samo przerwanie bytu państwowego nie znosi narodu).
Są to sprawy oczywiste. Ale kiedy obywatele takiego państwa, takiego narodu chcą uczestniczyć aktywnie w budowie narodowego majątku, narodowej kultury? Z tym wiąże się drugi obowiązek, obowiązek określenia ustroju. Ale jakie są ograniczenia i zagrożenia rozwoju narodu i państwa? Te wynikają zarówno z niewypełnienia obowiązku zadbania o rację stanu jak i ze złego ustroju.
2.
OdpowiedzUsuńAnarchia, dyktatura i demokracja to ustroje nietrwałe. Dzieje się tak dlatego, gdyż w tych ustrojach założenia sprawiedliwości – czy to metafizyczne, czy racjonalne - są kwestionowane lub manipulowane, a prawo jest używane przez silniejszych przeciwko słabszym. W anarchii dzieje się to lokalnie, lokalnie do władzy dochodzą watażkowie i pospolici bandyci, którzy dyktują bezprawie o randze prawa. To bezprawie każdego dnia wyrażone jest kodeksem o innej treści. Podobnie w dyktaturze, rangę prawa nadaje bezprawiu kaprys jednej osoby. Są to ustroje niestabilne, gdyż nie mają faktycznego, trwałego systemu kontroli, systemu obejmującego całe państwo – anarchia tworzy ośrodki władzy lokalnej, dyktator musi kontrolować system przez podwładnych, których lojalność – wobec nieuczestniczenia w podziale dóbr – jest ograniczona w czasie i zakresie. Dlatego z anarchii najczęściej wyłania się dyktatura, gdy władzę koncentruje w swoich rękach najsilniejszy bandyta. Z kolei dyktatura szybko przeradza się w oligarchię, system, w którym dyktator musi podzielić się władzą z najbliższymi podwładnymi, aby zapewnić sobie ich lojalność, musi przemienić się w primus inter pares - dyktator musi podzielić się władzą ze swoimi przybocznymi, współpracownikami, silnymi i zdalnymi baronami albo złożyć głowę na szafocie. Po usunięciu dyktatora oligarchowie często wybierają reprezentanta, który wobec narodu i świata jest twarzą ich interesów i wpływów.
Równie nietrwała jest demokracja, system, w którym o prawie stanowi większość. W takim systemie prawo również nie wynika ze sprawiedliwości, a nawet jeśli wynika, to poszczególne grupy społeczne, które tworzą naród kwestionują założenia etyczne przyjęte do ustanowienia sprawiedliwości, z której ma być stanowione prawo. Ponieważ kwestie etyczne i estetyczne wymagają dużej dyscypliny intelektualnej, najczęściej są poza zasięgiem poznawczym dużej części narodu – ta duża część nie jest w stanie w ciągu swojego osobniczego życia wykazać się konsekwencją, ale też mądrością wyborów etycznych i estetycznych, posługując się na co dzień, najczęściej bezrefleksyjnie, wdrukowanym kulturowo konspektem, zwanym moralnością. Stąd demokratyczna większość zmienia się co kilka lat, osoby wdrukowane są w swoich wyborach niekonsekwentne i dają się łatwo manipulować. Ma to wpływ na stanowione prawo, czyli na reguły życia społecznego, ale ma to też wpływ na rację stanu, czyli sposób działania narodu wśród innych narodów. W szczególnie korzystnym przypadku wykształca się większość, która ze szkodą dla pozostałych mniejszości wytwarza oligarchię – jest to oligarchia o nieco szerszym zasięgu niż ta, która tworzy się z dyktatury. Powstaje przez zawężenie dostępu do decyzji, podczas gdy ta zrodzona z dyktatury powstaje przez rozszerzenie dostępu do decyzji. Ale jest to oligarchia, system stabilny i znany od tysiącleci. W niekorzystnym przypadku dochodzi do takiej antagonizacji zmieniających się mniejszości i większości - wskutek niesprawiedliwego tworzenia, zmieniania i używania prawa - iż dochodzi do anarchizacji życia społecznego i anarchizacji racji stanu (pojawia się wiele fałszywych racji stanu danego narodu). To wielosetletni przypadek Rzeczpospolitej.
Jest jeszcze jedna forma ustroju, forma, którą wybieram. To Republika. Ustrój, w którym Prawo, wynikające ze Sprawiedliwości, jest nadrzędne wobec dyktatu jakiejkolwiek większości lub mniejszości. Aby dojść do takiego ustroju należy przede wszystkim dokonać dziejowego określenia czym jest Sprawiedliwość. Wskazać jej założenia. Zgodzić się na nie. Im szersza baza zgodzenia się na Sprawiedliwość, która ma być wielosetletnią podstawą funkcjonowania Republiki, tym węższy jest zakres spraw, co do których wszystkie większości i mniejszości są zawsze zgodne, biorąc pod uwagę wszystkie różnice, które je dzieliły, dzielą lub mogą dzielić w przyszłości. To właśnie dlatego Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej jest tak zwięzła. To właśnie dlatego jest tak niezmienna. To jest jądro stałości Republiki.
3.
OdpowiedzUsuńDlatego w Konstytucji, w kanonie sprawiedliwości, nie ma miejsca na inne aspekty religijne niż podstawowy, ograniczający się do stwierdzenia istnienia siły nadprzyrodzonej. Dlatego w Konstytucji nie ma miejsca na kwestie obyczajowe. Kwestie obyczajowe to nie są kwestie małżeństwa – dopóki ludzkość nie wymyśli lepszego sposobu rozmnażania się, narodowi najlepiej służy sposób naturalny. Małżeństwo to instytucja narodu, to instytucja państwowa. - jest częścią racji stanu. Kwestie majątkowe są najczytelniejsze i najbardziej stabilne wówczas, gdy sposób funkcjonowania małżeństwa, w tym ilość małżonków, jest dokładnie określony. Bierze się to nie z dyskusji, z widzimisię tego, czy innego filozofa, tylko ze wspólnej racji stanu, racji istnienia narodu – w przeciwnym razie naród zginie, pogrąży się najpierw w anarchii, potem padnie łupem innych, lepiej zorganizowanych państw.
Co to oznacza w praktyce?
Konstytucja nie musi i nie powinna gwarantować legalności lub nielegalności współżycia osób tej samej płci. Nie do tego bowiem służy. Do takich regulacji służy Prawo. Konstytucja nie powinna intronizować Chrystusa na Króla Polski. Nie wszyscy są bowiem zgodni, co do istnienia Chrystusa. Na Polaków składają się: Polak Polak, Polak Żyd, Polak Ukrainiec, Polak Białorusin, Polak Litwin, a nawet Polak Niemiec. W ogromnej większości wymienieni Polacy zgadzają się, iż istnieje Bóg, ale nie wszyscy wierzą w istnienie Chrystusa i nie wszyscy chcą takiego podkreślania rangi związków religijnych w życiu Państwa. Z tych samych powodów Konstytucja nie powinna określać momentu poczęcia – Konstytucja jest to bowiem minimalny zbiór wspólnych poglądów Narodu. Im rzadziej jest zmieniana, im bardziej jest zwięzła, tym większą ma siłę, tym większą szansę daje Republice na przetrwanie. Będzie bowiem przekazywania każdemu kolejnemu pokoleniu, tworząc z upływem czasu, coraz potężniejszą wartość narodu i państwa.
Z kolei Prawo powinno uwzględniać zarówno interesy większości jak i mniejszości. W starożytnym Rzymie homoseksualizm był powszechny. Państwo przetrwało tysiąc lat. Jego kłopoty zaczęły się z upadkiem Republiki, w chwili zakwestionowania jej dziedzictwa. Prawo powinno dopuszczać związki homoseksualne, dając również możliwość tworzenia związków o charakterze majątkowym. Jednak małżeństwo to nie jest tylko uczuciowo-majątkowy związek. Małżeństwo to instytucja narodu i państwa, instytucja, która ma przynieść na świat i wychować nowych obywateli. Ze zrozumiałych względów dziś związki homoseksualne nie są do tego zdolne, a skoro są niezdolne, to dyskusja o tym, iż mogłyby się stać instytucjami państwowymi, małżeństwami, jest bezprzedmiotowa. Adopcja nie wypełnia znamion zaistnienia małżeństwa, gdyż adopcja nie ma zdolności przynoszenia na świat nowych obywateli, a tylko pozwala nowych obywateli wychować. Wreszcie, adopcja dzieci przez związki homoseksualne jest z punktu widzenia interesów państwa niekorzystna, gdyż sposób wychowania dziecka może wpływać na jego preferencje seksualne, a w interesie państwa leży wzrost liczby obywateli, czego, jak wiadomo, związki homoseksualne nie mogą zagwarantować. Podaję ten dłuższy wywód dotyczący związków homoseksualnych nie po to, iż uważam go za szczególnie istotny dla losów narodu i państwa, ale po to, aby pokazać jak racja stanu narodu i państwa powinna wpływać na stanowione Prawo. W tej argumentacji nie ma miejsca na jałowe spory teologiczne, ontyczne, poznawcze i kulturowe. Chodzi o rację stanu narodu i państwa.
4.
OdpowiedzUsuńPodobnie można wypracować stanowiska w kwestii aborcji, pigułki dzień po. W interesie narodu i państwa leży stała poprawa puli genetycznej i wzrost liczby zdrowych, nowych obywateli. Nie ma tu miejsca na jałowe dywagacje teologiczne, czy religijne. Państwo musi określić, czy chce, aby jego Prawo dopuściło zabójstwo nienarodzonego, nazywając zabójstwo zabójstwem (nie „przerwaniem ciąży”, nie „aborcją”), ewentualnie określić w jakich przypadkach na to zezwala lub tego wymaga i wskazać upoważnionego do dokonania zabójstwa, a także odpowiedzialnego za wydanie decyzji administracyjnej. W przypadku, w którym naród i państwo wymagają, aby urodzić każde poczęte dziecko - nawet nieuleczalnie chore w sposób uniemożliwiający późniejsze samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie - muszą wziąć materialną odpowiedzialność za wychowanie takiego obywatela, obowiązek pomocy materialnej i organizacyjnej rodzicom, gdyż niepełnosprawny obywatel jest wychowywany i utrzymywany na rachunek nas wszystkich. To samo dotyczy dzieci narodzonych w wyniku gwałtu – matka takiego dziecka powinna zachować wybór, czy chce je wychowywać, czy przekazać narodowi i państwu, a naród i państwo powinny być zobligowane do zapłacenia matce odszkodowania w wysokości pozwalającej jej na godną odbudowę swojego życia. Niedopuszczalne jest, aby Państwo wsłuchiwało się w tych kwestiach w wykładnie o podłożu teologicznym, religijnym lub kulturowym. Chodzi o rację istnienia narodu, co za tym idzie – Państwa.
Z tych dwóch przykładów widać, iż każde działanie w ramach ustanawiania Sprawiedliwości i Prawa muszą brać pod uwagę wyłącznie rację stanu. Z tych przykładów widać także, iż tak stanowione Prawo nie będzie często zmieniane, gdyż każdy obywatel będzie mieć świadomość, iż Prawo zostało ustanowione w zgodzie z racją stanu, a nie po to, aby coś ułatwić większości lub mniejszości, ani po to, aby reprezentować poglądy religijne lub kulturowe jakiejś uprzywilejowanej grupy społecznej. Takie Prawo będzie miało posłuch i nie trzeba będzie go często zmieniać. Częste zmiany prawa świadczą jak nic innego o postępującej degradacji mechanizmów demokracji. I częste zmiany prawa zdarzają się wyłącznie w demokracji. Nie mają one miejsca w żadnym innym ustroju, z wyjątkiem anarchii, z tą różnicą, iż w anarchii prawo zmienia się lokalnie, zależnie od tego, kto rządzi wsią, gminą lub na danej ulicy.
Pisze to ku opamiętaniu. Nie chodzi bowiem o to, kto jest przykładniejszym katolikiem. Ani o to, że należy usunąć Polaków Żydów z grona Polaków. Wręcz przeciwnie, możemy różnić się kulturowo i obyczajowo jako Polacy, ale solennie i z miłością podzielać rację stanu. A czym jest racja stanu powiedział celnie Thomas Jefferson w przywołanym na początku tej wypowiedzi cytacie.
Co zatem musimy teraz zrobić? Musimy uchwalić nową Konstytucję. Taką, która całkowicie zrywa z niewolniczą spuścizną obecnej konstytucji. To ma być Konstytucja Republiki, nie konstytucja demokracji i oligarchii. A potem, na bazie tej Konstytucji musimy przebudować Prawo, w taki sposób, aby zredukować w nim liczbę uprzywilejowanych, liczbę koncesji, liczbę przepisów szczególnych. Z tego widać wyraźnie, iż wszyscy sędziowie i prokuratorzy, wszyscy prawnicy, którzy chcą chronić starej konstytucję, stary system prawny – muszą odejść. Z tego widać też jednak wyraźnie, iż jednoosobowa zmiana prawa, czyniona na szybko, w atmosferze walki o następstwo władzy, jest pomysłem chybionym i szkodliwym. Z tego wreszcie widać rzecz najważniejszą: w obecnym stanie 'demokracji' z dominującym wpływem środowiska PRL-owskich, oligarchicznych elit nie jest to możliwe. Konstytucja Republiki nie uzyska większości bez szkodliwych koncesji na rzecz dotychczasowych elit, a co za tym idzie narodów ościennych. Można to zmienić wyłącznie siłą.
Czy taka siła jest?
Po tym pytaniu każdy z nas powinien uderzyć się w pierś i przypomnieć sobie inną wypowiedź Thomasa Jeffersona: „Chcesz poznać prawdę o sobie? Działaj!”
@przemek łośko
OdpowiedzUsuńNa szybko zgodności i niezgodności:
1. Jeżeli w ogóle wykazywać następstwo kultury materialnej i duchowej, czy aby nie jest odwrotnie? Silny duch w narodzie prędzej czy później, w konsekwencji znajdzie ujście w wytworach materialnych. Bogata duchowość przyniesie bogactwo materialne (jeśli nie będzie innych przeszkód).
Natomiast sama pusta kultura materialna zabije ducha – patrz Francja: KLIK
2. a) Izrael nie kontroluje dużego terytorium a wpływ ma na cały świat.
b) Inny przykład, porównanie PKB Beneluxu: KLIK
c) Rosja jest największym państwem na świecie z wszelkimi bogactwami naturalnymi i prawidłowo się rozwijając POWINNA być najbogatsza. Tymczasem PKB ma mniejsze niż Korea Południowa. Powierzchnia Korei Pd. jest 170 razy mniejsza niż Rosji. Właśnie to, że Rosja NIE JEST najbogatsza najlepiej świadczy o tym jakim podłym narodem są Rosjanie i jaki podły ustrój kultywują. To jest DOWÓD. Można się na to powoływać: zobacz, oni nie umieją się gospodarzyć tak jak inne narody potrafią nawet na skrawku ziemi. Rosjanie zaś, nawet drenując i napadając innych, niosą tylko biedę i zniszczenie.
3. Jeśli wszystko zrozumiałem to na sprawę homo związków mam od dawna takie samo zdanie. To jest takie oczywiste, że uprzywilejowanie małżeństwa jest ważne dla bytu państwa. Nigdy nie rozumiałem tej całej zastępczej wielkiej gadaniny. Z tym, że nie uważam nawet by osobna regulacja była potrzebna. Związki homoseksualistów są skrajnie nietrwałe i zawracanie sobie głowy jakimś chwilowym kaprysem uważam za zbędne. Zwykły testament tym nielicznym wiernym kochankom wystarczy, tak jak to jest od dawna i niektórzy z tego korzystają.
Dlaczego tak tradycyjnie stawiam sprawę? To też proste, przykład - podczas ostatniej Eurowizji wejście na wizję komentatora z Holandii było ewidentnie przecieraniem szlaku dla kolejnej euroregulacji (miziając się z psem na rękach: „to najpiękniejsza dziewczynka na świecie”).
4. W chwilach zwątpienia chyba nawet bywam ateistą. Ale odwołanie do Boga, nawet konkretnie „w Trójcy jedynego”, czyli do chrześcijaństwa. A nawet do Marii Panny, czyli do katolicyzmu, mi by nie przeszkadzało. Wystarczy dopisek o poszanowaniu innych religii i światopoglądu jeśli występuje wspólnota wartości.
5. Moment poczęcia chyba jest ściśle określony. Chyba nie jest określone kiedy zaczyna się człowiek.
(...)c) Rosja jest największym państwem na świecie z wszelkimi bogactwami naturalnymi i prawidłowo się rozwijając POWINNA być najbogatsza. Tymczasem PKB ma mniejsze niż Korea Południowa. Powierzchnia Korei Pd. jest 170 razy mniejsza niż Rosji. Właśnie to, że Rosja NIE JEST najbogatsza najlepiej świadczy o tym jakim podłym narodem są Rosjanie i jaki podły ustrój kultywują. To jest DOWÓD. Można się na to powoływać: zobacz, oni nie umieją się gospodarzyć tak jak inne narody potrafią nawet na skrawku ziemi. Rosjanie zaś, nawet drenując i napadając innych, niosą tylko biedę i zniszczenie.(...)
UsuńZ Narodem rosyjskim jest jeden problem... jego nie ma, bo są Rusini i cały kocioł ludów przez nich kolonizowanych (trzeba wspomnieć, że z wydatną pomocą Sybiraków), do których zaliczają się pierwotni Eskimosi i ludy muzułmańskie czy Chińczycy.
(...)Izrael nie kontroluje dużego terytorium a wpływ ma na cały świat.(...)
Masz rację... tylko jedno ale, całego życia w cieniu Intifady to ja nie zazdroszczę.
(...)A nawet do Marii Panny, czyli do katolicyzmu, mi by nie przeszkadzało. Wystarczy dopisek o poszanowaniu innych religii i światopoglądu jeśli występuje wspólnota wartości.(...)
ISIS też by nie przeszkadzało... to też Lud Księgi.
Duch nie ogranicza swojej obecności do świątyń. PKB jest pomocniczym miernikiem zamożności w czas pokoju. W czasie wojny wart jest niewiele - liczą się zasoby, liczy się obszar, zdolność do finansowania działań. Dzieła wymagające zasobów nie powstają, kiedy zasobów brakuje. Może powstawać literatura, może powstawać muzyka - nie są zasobochłonne. Nie powstają katedry, muzea, wielkie rozmiarowo rzeźby i obrazy (choć powstają małe, obozowe grafiki). Kultura materialna poprzedza duchową tak, jak spadek ciśnienia poprzedza poryw wiatru.
UsuńZ beczki taktycznej: jeśli Gowin przejdzie na stronę proniemiecką, czyli objawiającego się właśnie obozu Dudy (co ładnie się układa w porozumienie przedwyborcze i udziela odpowiedzi na pytanie A. Ściosa "dlaczego p. Duda został Prezydentem"), to już we wrześniu PiS straci większość w Sejmie. Rząd mniejszościowy nie utrzyma się długo w tych okolicznościach, jeśli nie będzie zabiegać o akceptację swoich planów - a akceptować będą Duda i Gowin. Za jaką cenę? PiS może liczyć na Kukiza - ale, za jaką cenę?
W tych okolicznościach jedynym rozwiązaniem jest dokonanie zamachu stanu. Ale na to Prezes Jarosław Kaczyński się nie zdobędzie. Powtórzy wariant z 2007 roku, wierząc w sondaże. Wbrew temu, co wypisują pełni entuzjazmu i ślepi jak zawsze wyborcy PiS, głosy w tym rozdaniu wystarczą wyłącznie do utworzenia rządu koalicyjnego. Ale i na tę cenę Prezes się zgodzi, aby ratować mityczną demokrację.
Zmierzam do tego, że źle przygotowaną, zbyt jawną kombinacją zmierzającą do przejęcia ręcznego sterowania nad sądownictwem, Prezes pogrzebał szanse na gabinetowe wykasowanie agentury. Ta szansa się nie powtórzy.
Oczekiwanie na inicjatywę Prezydenta jest albo przejawem tego, że Prezes już się pogodził z tym, iż Duda będzie grać kontrasygnatą albo zaczadzenia złudzeniami, iż uda się przekonać Kukiza i Gowina do współpracy samym tylko "dobrem Polski". Po telefonie p. Merkel do Pana Prezydenta jest jasne w jakim kierunku pójdzie propozycja prezydencka w sprawie "reformy" sądownictwa - w kierunku wypracowanym przez BND, z wytycznych podsuniętych przez GRU. Gowin też już widzi, że postawienie na Dudę nie jest złym ruchem dla niego osobiście. Może mu to dać w przyszłości tekę premiera. Bardzo mało argumentów ma dziś Prezes Kaczyński i z każdą chwilą ich ubywa.
Z braku większości, Prezes nie może również inicjować zmiany konstytucji. Uważam, że nie potrzebujemy zmiany konstytucji na pochodną konstytucji kwietniowej. Potrzebujemy nowoczesnej, zaprojektowanej na czas za kilkaset lat, zwięzłej konstytucji gwarantującej zaistnienie Republiki. W szczególności nie ma mowy, aby w nowej konstytucji pojawił się art. 4 w brzmieniu z kwietnia 1935 roku, ani jakiekolwiek inne, etatystyczne zapisy wykoślawiające energię obywatelską. Obecność Państwa w życiu obywateli powinna ulec znacznemu ograniczeniu, podobnie jak ilość opłacanej z budżetu państwa administracji i służb pomocniczych. Obecność życia obywateli w życiu Państwa powinna jednocześnie wzrosnąć, kosztem wpływu wszelkiej maści urzędników, czyli dziś najczęściej poprawnych miernot z maturą, w wieku coraz bardziej poprodukcyjnym.
Siłowe przejęcie pełni władzy pozwoli zmienić konstytucję i wyciąć raka agentury, a przez to skończyć śmiertelne uzależnienie od państw ościennych. Erdogan pokazał, czego można się po takim akcie obawiać. Ogólnie rzecz biorąc: niczego.
PiS jednak tego nie zrobi. Problem w tym, że nie ma innej politycznej siły na scenie, która pozwoliłaby przeprowadzić to, co przeprowadzić trzeba tu i teraz.
Byłby czas na opracowanie sposobu podania reformy sądownictwa, gdyby Prezes i jego przyboczni nie zajmowali się bzdurami: bogoojczyźnianą retoryką, użeraniem się z gdakaniem Schetynów, Petrów, Lisów, śmisów, innych zdalnie sterowanych błaznów.
PAD uzurpując sobie prawo kolejnego "arbitra elegancji" postępuje wbrew prawdzie,za to w służbie obcych,a definicja @michael ma znaczenie decydujące.Nie sądzę,że tylko on sam ponosi winę za sprzedajny kurs "nowojedwabny" i "nowohanzeatycki".Gdyby tak było,to grono jego szacownych doradców(BBN,NRR,jego desantowcy w rodzaju Magierowskiego itp.)winno "rzucić buławy",a nikt z nich tego nie zrobił,podobnie jak nikt z UWPiSu tego nie zrobił.Tymczasem rozzuchwalenie w imię uwalenia prawdy (w tym sprawiedliwości) postępowało i postępuje cały czas.Nikt mi nie wmówi,że PAD nie storpedował lustracji(nieopublikowanie aneksu WSI i wraz z rekomendacją neosłużb UWPiS nie miał wpływu na utajnienie ok.2090 materiałów zetki IPN)oraz że nie storpedował swoim tępym veto ograniczenia wpływów mafii togowej.Czy prawda jest wartością samą w sobie,czy jest wartością zerojedynkową nie podlegającą relatywizmowi(np. geopolitycznemu),czy jest wartością bez której nie ma mowy o żadnej wolności? Tak właśnie uważam. To,co ostatnio środowisko PAD i UWPiS wykonało w czasie oficjalnych obchodów 73.rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego było czystą kalką z możeła.Zaprezentowalo bowiem obrazek bratania się z b.komitetem "honorowym" Bronisława K.;już chwilę potem można było oglądać obrazki tryumfalnie serwującej sądowe alibi HGW.A co było nieco wcześniej,gdy pomimo wiedzy o wszystkich głowach czyli WSI/SOWA/POint/chińscy konsalnetowcy/FSSM/towariszczi z ośrodka Soczewka/kluby jenerałów "byłych"/fundacje bronka-olka-bolka itd.itp. tzw. resorty siłowe "dobrej zmiany" całkowicie olały zagrożenie koncentrując się na popiskiwaniu i rezonowaniu protestujących "demokratów"? Nie było bezpieczniej wtedy zatrzymać i odizolować wszystkie głowy hydry,zamiast smędzić i wspólnie ośmieszać siły państwa? Jaki jest obecnie efekt takiej pseudodrogi "dobrej zmiany"? Ano podobny do efektu skorzystania z prezydenckiej prerogatywy jaką jest prawo łaski wobec pana Z.Miernika. Czyli oficjalne ściganie przez neosłużby protestujących przeciw pomnikowym symbolom russkiej okupacji oraz wyciszenie medialne przez cenzurę prewencyjną "dobrej zmiany" np. artykułu na ten temat na portalu Solidarni.Można by tylko zapytać np. tak: co doradzał na tzw. konferencji bezpieczeństwa w czerwcu br.socjolog Ludwik Stanisław D.,b.MSWiA w rządzie Marcinkiewicza i Kaczyńskiego,resortowe dziecko niejakiego Dornbauma z KPZU/KPP/PPR/PZPR,konferencji zorganizowanej pod patronatem fundacji Bronisława K. i Aleksandra K.? Neosłużby znów zaspały,czy też wspólnota magdalenkowego parasola dalej funkcjonuje w imię osławionego POPiSu? Albo jeszcze inne pytanie z serii zagrożenia neojałtą: jak to jest z tą cenzurą prewencyjną prawdy w wymiarze NWO,skoro montuje się grupę Hamilton68 do zwalczania russkiego trollingu na twitterze(i dobrze),ale w ramach German Marshall Fund,której politykę kształtował wielki "przyjaciel" Polaków pan Brzeziński? Co do esbeckiego gambitu wymierzonego w siły obronne państwa to oczywiste,gdzie obca agentura ma swoje umocowanie: w komunie NWO. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńSą trzy błędy "założycielskie" tzw. IIIRP.
OdpowiedzUsuń1. Nie wrócono do ostatniej konstytucji Polski, Kwietniowej. W ten sposób stworzono swoisty pomost prawny z bękartem sowieckim, PRL.
2. Nie zezwolono na Restytucję Mienia Zagrabionego. Właśnie ten brak razem z "reformami" Balcerowicza uniemożliwia odbudowę polskiego kapitału.
3. Wielomandatowe okręgi wyborcze, czyli brak JOW-ów, stanowi gwarancję szeroko pojętej korupcji. Więcej, to uniemożliwia wyłania nie naturalnych przywódców. W Roninie, po wyborach 2015 roku pan Kaczyński przekonywał, że "Polsce potrzebna jest partyjność". Kolosalny błąd! Partyjność gubiła Polskę. Historia vitae magistra est - panie Kaczyński.
Zgoda, Panie Ścios! Potrzeba czasu i pieniędzy, potrzeba działania. Musimy włączać się i "robić swoje". Po bitwach nie rozchodzić się do domów, lecz trwać, tak jak Niezłomni. Nie wolno rezygnować z naszych ideałów nigdy e imię poprawności, czy też "realizmu". Bierność jest zwiastunem największej klęski, podboju.
Mija 73 rocznica Powstania Warszawskiego. To była i jest lekcja dla wszystkich pokoleń Polaków. Czerpmy z doświadczeń i ze wzorów tych "kamieni rzucony na szaniec". Niech wzory Andrzeja Morro, czy Andy będą dla nas przyczynkiem do myślenia. Pozdrawiam.
Panie Aleksandrze.
OdpowiedzUsuńCzy ostatnio ogłoszone żądanie reparacji od najeźdźców jest krokiem w oczekiwanym przez nas kierunku??
Partia "niemiecka" otwarcie i bezwstydnie staje na pozycji obrony interesów prawnych następców III Rzeszy.
A co ze Wschodem??
Czy to nie jest jakaś kombinacja li tylko na użytek rozgrywek wewnętrznych ( PAD) z, z góry zamierzoną, bez-kontynuacją?
AŚ / Wszyscy
OdpowiedzUsuńSpodziewaliśmy się tego od dawna, ale jednak szok. I bardzo, bardzo smutno.
= = = = = = = = = = = = = =
Data publikacji 08.08.2017
Komunikat Biura Bezpieczeństwa Narodowego
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda podjął decyzję, że 15 sierpnia br. nie odbędzie się uroczystość wręczenia nominacji generalskich oraz admiralskich w Siłach Zbrojnych RP.
W ocenie Prezydenta, trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich.
Prezydent oczekuje, że w ramach współpracy Biura Bezpieczeństwa Narodowego z Ministerstwem Obrony Narodowej rozwiązania dotyczące systemu kierowania i dowodzenia zostaną wypracowane w najbliższym czasie, co pozwoli na podjęcie stosownych decyzji kadrowych.
= = = = = = = = = = = = = =
Jeszcze ten zagadkowy komunikat MON?
Komunikat MON w sprawie informacji przekazanych przez Prokuraturę Krajową.
W nawiązaniu do depeszy PAP z dnia 7 sierpnia 2017 r. „PK: jedna osoba usłyszała zarzuty ws. przygotowań do usunięcia szefa MON” informujemy, że ani Minister Obrony Narodowej, ani Ministerstwo Obrony Narodowej, ani żadna z podległych lub nadzorowanych przez MON jednostek organizacyjnych nie wnioskowali o wszczęcie przez prokuraturę śledztwa w tej sprawie.
mjr Anna PĘZIOŁ-WÓJTOWICZ
RZECZNIK PRASOWY MON
= = = = = = = = = = = = =
- Ech!!!
08 VIII 2017
UsuńKomunikat MON
W związku z informacją Biura Bezpieczeństwa Narodowego o odłożeniu nominacji generalskich do czasu uzgodnienia nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi (SKiD) Ministerstwo Obrony Narodowej wyjaśnia:
Komunikat MON - zdjęcie
1. Konieczność przywrócenia jednolitego systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP była i jest priorytetem rządu Premier Beaty Szydło, w tym ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, który podnosił tę kwestię począwszy od 2014 r.
2. Projekt takich zmian został wypracowany w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego przeprowadzonego przez MON, a którego wyniki zostały przekazane Biuru Bezpieczeństwa Narodowego. W pracach nad nowym modelem systemu dowodzenia brali udział przedstawiciele Prezydenta RP (konkretnie Biura Bezpieczeństwa Narodowego). Następnie model ten był weryfikowany w ramach ćwiczenia dowódczo-sztabowego pk. ZIMA '17, w którym także brali udział przedstawiciele Prezydenta RP.
3. Na prośbę Szefa BBN odbył się cykl spotkań konsultacyjnych z udziałem podsekretarza stanu w MON Tomasza Szatkowskiego, mających na celu wymianę poglądów oraz udzielenie niezbędnych wyjaśnień Szefowi BBN. Dodatkowo w maju br. do konsultacji Prezydenta RP został przesłany przez MON projekt nowelizacji ustawy o urzędzie Ministra Obrony Narodowej oraz niektórych innych ustaw w zakresie reformy SKiD.
4. Proponowany projekt przywraca jednolitość dowodzenia armią, znacznie poszerza kompetencje Prezydenta RP, na ile pozwalają na to przepisy obowiązującej Konstytucji RP, oraz dostosowuje cały system do współdziałania z sojuszniczymi siłami NATO, uwzględniając wymogi narodowego bezpieczeństwa Polski.
5. Trzeba podkreślić, że decyzje personalne, kluczowe dla nowego systemu kierowania i dowodzenia zostały, na wniosek Pani Premier i MON, podjęte przez Prezydenta RP w ciągu ubiegłych 12 miesięcy. Kwestie będące wciąż jeszcze przedmiotem dyskusji nie mają znaczenia zasadniczego i mogą zostać uzgodnione w toku dalszych konsultacji.
6. Zmiany zaprojektowane w ramach realizacji Strategicznego Przeglądu Obronnego mają na celu dostosowanie armii do nowych wyzwań wynikających z narastającego zagrożenia zewnętrznego oraz z wieloletnich zaniedbań organizacyjnych, personalnych, strategicznych i dotyczących kierunków modernizacji technicznej armii. Kluczowym czynnikiem tych zmian jest ukształtowanie nowej kadry dowódczej. Bez niej wszystkie pozostałe reformy mogą zostać zaprzepaszczone. Świadczą o tym dobitnie błędy, jakie popełniono w ciągu ubiegłych 27 lat, a które z trudem są obecnie naprawiane.
mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz
rzecznik prasowy MON
"Kluczowym czynnikiem tych zmian jest ukształtowanie nowej kadry dowódczej. Bez niej wszystkie pozostałe reformy mogą zostać zaprzepaszczone. Świadczą o tym dobitnie błędy, jakie popełniono w ciągu ubiegłych 27 lat, a które z trudem są obecnie naprawiane."
UsuńWypisz wymaluj, tak jak z reforma sadownicza postapil PAD!
http://telewizjarepublika.pl/mon-odpowiada-prezydentowi-po-odlozeniu-nominacji-generalskich,52315.html
OdpowiedzUsuńChcę coś powiedzieć w tej głupio-śmiesznej sytuacji kiedy to kolejny lokator Belwederu wspiera lewą nogę i... ozór kółkiem staje.
OdpowiedzUsuńCzy w tych pałacach jakieś promieniowanie emitują z czeluści piekielnych czy może ta tradycja żon z "narodu eskimoskiego" niesie tę klątwę???
Bo aż się wierzyć nie chce, że ludzie dostający tak niewyobrażalną szansę samorozwoju oraz służenia państwu i Narodowi wolą te trzydzieści, tych no...
W każdym razie - Ścios nasz ukochany, który dojrzał groźbę i głosił ja(!) zanim ktokolwiek cokolwiek niech nam żyje jak najdłużej a Anioł Stróż niech nad Nim nigdy, nawet na chwilę się nie zdrzemnie.
Bo dysponować tak Serafinowym intelektem to naprawdę dar nie do przecenienia.
Serdecznie pozdrawiam.
Jan Kowalski
OdpowiedzUsuńMa Pan po stokroć rację!
Dawno temu, chyba jeszcze na s24 pisałam żarliwie :) do AŚ, który, o ile pamiętam, "przymierzał się" do zamknięcia bloga:
NIE WOLNO PANU TEGO ROBIĆ! BEZ PANA NIE MA WOLNEGO INTERNETU!
Minęło parę lat i w pełni wszystko podtrzymuję; w ogóle sobie nie wyobrażam jak mogłoby zabraknąć "Bez Dekretu".
Niestety, czasy idą ciężkie i plugawe i nie sądzę, aby po opanowaniu Belwederu i Prezesa PiS, "Ci którzy naprawdę rządzą tym krajem" pozostawili ten blog, a przede wszystkim jego Autora, w spokoju. Już dziś ci, którzy piszą tu od lat, doskonale to widzą i potrafią sobie wyobrazić z jakimi przeciwnościami musi się on mierzyć.
Martwię się i tyle!
Pozdrowienia dla Pana i dla Pana Aleksandra
Droga Pani Urszulo i Drogim stający się Panie Janie,
Usuńjak już pisałem, gdy zajdzie potrzeba, to nie tylko dołożę starań aby "Ten Blog" trwał na Rodaku, ale jestem gotów zniknąć tę stronę byleby było to miejsce "pod Hodowem", a nasz Autor i Nauczyciel oby zechciał bez zbędnych skrupułów korzystać z tego niewielkiego wsparcia jakie mogę zaoferować. Jestem zaszczycony jeżeli mogę. Nieustannie wzywam Panśtwa, wszystkich Czytelników i Komentatorów, wszystkich sciosanych na polskość do wspierania Pana Aleksandra, gdyż ta pomoc jest bardzo potrzebna.
Wici ślę!
Pozdrawiam Państwa
Dzień dobry, drogi Panie Mirku,
UsuńMyśli Pan, że w Australii długie łapy Tenkrajowego GRU bloga nie sięgną? Oby tak było! Wtedy MY => Azyl, a NASZ AUTOR => Panowanie Na Uchodźstwie mielibyśmy, dzięki Pańskiej gościnności, zapewnione. ;-)
Jednak trzeba pamiętać, że realny AŚ [ @realAleksanderŚcios ] ;-) mieszka w Polsce i jak wiemy - KLIK - znajduje się w trudnej sytuacji materialnej. Dlatego podejmuję Pańskie wici i rozsyłam dalej.
Pozdrawiam serdecznie,
AŚ - TT
OdpowiedzUsuńZ komentarza pana Wiesława (serdecznie pozdrawiam) dowiedziałam się, że dziś wyprodukowano kolejny komunikat pałacowej kancelarii.
Słowotokiem informacyjnym pan Duda markuje najwyraźniej "aktywność prezydencką".
O ile słowotok prawdziwy, o tyle informacja fałszywa i wredna.
Pozdrowienia dla wszystkich,
Zgromadzona w BBN grupa "specjalistow" do spraw destabilizacji w MON to nie tylko personalna wojna z A.Macierewiczem ale daleko bardziej zaawansowana gra operacyjna przeciw dokonywanym reformom naszych Sil Zbrojnych niz to sie dotad wydawalo...
OdpowiedzUsuńKtos bardzo Zly ma wplyw na PAD...
Mozliwe daleko dalej idace dzialania Urzedu Prezydenta w celu przejecia inicjatyw majacych na celu wyhamowanie procesu unieszkodliwiania III RP. Prezydent Wszystkich Prawnikow ma zamiar siegnac po Sily Zbrojne, potem juz z gorki... Zadziwia skutecznosc naszego Kontrwywiadu... Min Macierewicz ponownie zostal zaskoczony, ale byc moze o to chodzilo graczom z BBN-u ... Coraz jasniej w tej ciemnej przestrzeni.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńNawiązując do słów pani Urszuli i Wiesława, również apeluję!
To jedyne miejsce gdzie od lat odnajduję rozum i prawdę, tylko prawdę.
Sam jestem od kilku lat w niezwykle trudnej sytuacji, rozumiem co znaczy marginalizacja, ostracyzm, podłość, brak środków do życia i ciężka choroba. Tak po ludzku, czuję że się kończę.
Zaklinam jednak, by nawet w czarnych momentach nie myślał Pan o rezygnacji.
Od czasów S24 obserwuję jak krople prawdy sączone z tego bloga drążą skałę podłości umysłów i serc.
Pan Bóg hojnie Panu dał. Proszę się tym zawsze dzielić!
Zaścianek
SZANOWNI PAŃSTWO!
OdpowiedzUsuńW szachy grać nie umiem, z rachunkami też nie za bardzo, ale tyle policzyć potrafię, w razie czego proszę poprawić.
--------------------------------------------
BILANS I APEL
Otóż wychodzi mi, że gdyby tylko stali obserwatorzy bloga (ok. 300 osób, a pewnie drugie tyle "wiernych" na TT) wpłacali na rzecz Bez Dekretu 10-20 zł miesięcznie (w zaokrągleniu: 100-200 zł rocznie), byłabym spokojna, że przynajmniej głodem pan Aleksander nie przymiera, a i na konserwację komputera może co nieco odłożyć.
Proponuję więc: kierunek PAYPAL =>KLIK - i do dzieła! :))
-----------------------------------------------
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich
Pani Urszulo,
UsuńDziękuję. Tworzy się front "wici".
Aktualny link do PP jest dostępny na blogu.
Gwarantuję, że w razie potrzeby jest "azyl" i pewne "Panowanie Autora Na Uchodźstwie". Mogą być przerwy, chwilowe perturbacje działaniami "długiego ramienia", ale to tylko zachmurzenia i przelotne opady. Mam tylko nadzieję, że Pan Aleksander nie będzie nas powstrzymywał i schadzał rodzącego się "support movement". Nikt z nas nie wątpi w Jego męstwo, ale najwięksi nawet hetmani bez wsparcia niewiele osiągali.
Słać wici od morza do Tatr i w świat.
Ukłony
Ścios daje tułającym się, głodnym sercom zupę trzech smaków.
OdpowiedzUsuńJedyny lokal w Polsce gdzie karmią rozumem, odwagą i prawdą.
Trochę nas Pan nauczył, ale zamykać nie wolno bo rozproszymy się, zaczniemy marnieć i jeść świńskie hamburgery:-)
Właśnie trwa promocja 165 absolwentów WAT na stopień oficerski z udziałem zarówno MON Macierewicza jak i funkcjonariuszy PAD. Jednocześnie nad ważnymi strategicznie obiektami USA w ramach tzw. Traktatu Open Air przeleciał russki samolot szpiegowski.Jakie spory takie deale i odwrotnie.Inaczej to ulubionym stanem tzw. "świata wartości" jest stan równowagi w łykaniu sznurka głównego wroga(false peace),w stronę wymuszenia na Polakach "nowego ładu" jałtańskiego. A to jest właśnie realizowane przez "dobrą zmianę" kontynuującą sprzedajną linię gospodarczą tuskomorry w formie "nowojedwabnej" i "nowohanzeatyckiej".Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńCo Pan sądzi o takich diagnozach?
OdpowiedzUsuńhttp://turalinski.pl/blog-kazimierza-turalinskiego/80-polityka-wydarzenia/265-jaroslaw-kaczynski-umiera
oraz
http://m.telewizjarepublika.pl/targalski-prezydent-andrzej-duda-wybral-nalozone-przez-bezpieke-solidne-niemieckiej-roboty-dyby,52361.html
Wobec tak pięknych próśb i ocen, do których dołączam się, nie może nas Pan zostawić na pastwę kacapskiej mentalności podlanej teutońskim sosem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich wielbicieli Pana Aleksandra.
Witam Wszystkich. Myślę że najwyższy czas, aby czytelnicy bloga – przynajmniej niektórzy – spotkali się w realu. Kto, gdzie, jak – zapewne znajdą się osoby które wybiorą i zorganizują. Nie czekajmy aż nas coś rozproszy.
OdpowiedzUsuńSzanowni Państwo, Przyjaciele bezdekretu,
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za dobre słowa, wsparcie i życzliwość. Obiecuję wziąć pod uwagę wyśmienity argument Pana Meewroo i nie narażać Państwa na kulinarny dyskomfort.
Przepraszam, że w ostatnich dniach zaniedbałem udzielania odpowiedzi na Państwa komentarze.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo to szlachetne, o czym Pan pisze , ale tak prosto, w kilku zdaniach, co trzeba w Polsce zrobić? Jeśli nie mamy opierać się na żadnych sojuszach to musimy mieć armię, która jest w stanie oprzeć się ewentualnemu agresorowi. Czy oznacza to, ze mamy zbudować potencjał nuklearny? Inaczej tego sobie nie wyobrażam. Ma Pan jakiś inny pomysł?
OdpowiedzUsuń