Próba antyrządowego puczu, awaria systemów
informatycznych PAP, zakłócenia w odbiorze TVP, włamanie do mieszkania wiceministra
spraw wewnętrznych i administracji, zagadkowe awarie sieci komórkowych, kombinacja
operacyjna „sprawa Misiewicza”, atak na domenę internetową Centralnej Ewidencji
Działalności Gospodarczej, próba włamania hackerskiego do MSZ, wypadek
samochodowy z udziałem ministra Antoniego Macierewicza, ataki internetowe na polski
sektor bankowy, włamanie do systemu informatycznego Komisji Nadzoru Finansowego,
wypadek samochodowy z udziałem premier Beaty Szydło – to tylko niektóre z wydarzeń,
jakie miały miejsce w Polsce w okresie ostatnich trzech miesięcy.
Wprawdzie są to epizody różnej wagi, związane z
różnymi aspektami polskiej rzeczywistości, to łączy je wspólny mianownik –
wszystkie dotyczą szeroko rozumianego obszaru bezpieczeństwa państwa.
Takiej kumulacji zagrożeń, nie sposób uznać za
przypadek. Część z nich jest zapewne efektem operacji dokonywanych w ramach
wojny hybrydowej (testowanie systemów informatycznych III RP oraz podatności na
dezinformację), inne zaś dowodzą porażającej słabości i nieudolności służb
ochrony państwa. Analizowanie przyczyn, byłoby jednak stratą czasu i objawem skrajnego
infantylizmu. Jeśli poświęcam uwagę tym wydarzeniom, to dlatego, by pokazać
mechanizm fałszywej gry prowadzonej
przez ekipę rządzącą oraz ostrzec przed jej konsekwencjami.
To konieczna uwaga, bo politycy PiS, jak i apologeci
tej partii, nie są i nigdy nie byli zainteresowani tematem bezpieczeństwa. Nie
jest to odkrywcza konkluzja, bo od czasu, gdy partyjny „mędrzec” A. Lipiński,
dał się sromotnie ograć pewnej posłance „Samoobrony”, PiS pozostaje bezbronny
wobec realnych zagrożeń, gier operacyjnych i prowokacji, a swoje przetrwanie na
arenie politycznej zawdzięcza uczestnictwu w systemie fałszerstw III RP i
uprawnianiu mitologii demokracji. W
kwestiach bezpieczeństwa, politycy PiS i większość wyborców tej partii, zadowalają
się zatem prostacką propagandą i demagogią.
Zjawisko to przybiera postać niepokojącej
patologii, o czym świadczą dwa charakterystyczne przykłady.
„Niestety
nie wszyscy zrozumieli powagę sytuacji i wypadek potraktowali jako okazję do
krytyki rządzących” – głosił tytuł publikacji zamieszczonej na łamach
wpolityce.pl., tuż po wypadku samochodu z premier Szydło. Takie dictum ucinało
dyskusję nad problemami związanymi z ochroną VIP-ów i sprowadzało temat do
poziomu partyjnej retoryki oraz wyrażania peanów na cześć pani premier. Najwyraźniej,
zdaniem prorządowych żurnalistów, „powaga sytuacji” powinna wymuszać zaniechanie
jakiejkolwiek krytyki i refleksji.
Kwintesencją zjawiska był jednak tekst Doroty Kani,
zamieszczony na portalu niezalezna.pl. Tytuł – „Seryjny samobójca przeniósł się na ulice?” wprost sugerował, że za
wypadkiem B.Szydło mogły stać działania „nieznanych sprawców”. W kilku nieskładnych
zdaniach, bez wskazania choćby cienia argumentów, autorka insynuowała, jakoby taką interpretację można było zastosować do
wypadku prezydenta Dudy czy kolizji z udziałem auta szefa MON. Tekst Kani,
można uznać za wzorcowy przykład propagandowych emanacji „wolnych mediów”. Głoszenie
podobnych bredni ma wszakże określony cel. Prorządowe dziennikarstwo służy „mobilizacji”
elektoratu, wywołuje pożądane emocje i skojarzenia, generuje uczucie strachu i
zagrożeń (nieodzowne w sprawowaniu „rządu dusz”), a przede wszystkim, chroni rządzących przed krytyką
ze strony wyborców, samych zaś wyborców - przed samodzielnym myśleniem.
Nie ma wątpliwości, że w państwie, które dba o
bezpieczeństwo, wymienione powyżej incydenty wywołałyby poważną dyskusję i dały
asumpt do przeprowadzenia niezbędnych zmian czy reform. Jeden przykład. Gdy
przed trzema laty ochrona amerykańskiego prezydenta popełniła drobny błąd
(podczas wizyty Obamy w Atlancie), sprawą natychmiast zajęła się specjalna
komisja Kongresu. Doszło do wielogodzinnych przesłuchań szefowej Secret Service,
a przez media (również przychylne demokratom) przetoczyła się fala ostrej
krytyki. Ujawnienie incydentu wykorzystano do naprawy i uszczelnienia systemu
ochrony, zaś szefostwo Secret Service zmobilizowano do odbudowy zaufania publicznego.
Partia rządząca III RP nie musi zawracać sobie
głowy takimi kwestiami. Dzięki przewadze demagogii nad faktami i osłonie ze
strony rządowych „wolnych mediów”, sprawy bezpieczeństwa są tradycyjnie
lekceważone, zaś politycy PiS mogą okazywać niebywałą arogancję wobec wyborców.
Mechanizm nie jest zbyt skomplikowany.
Zamiast prac nad nową strategią bezpieczeństwa
narodowego, funduje się Polakom arcymistrza bezczynności i niekompetencji na
stanowisku szefa BBN i wśród narodowych aktów prawnych konserwuje tyleż niedorzeczną
jak groźną „doktrynę Komorowskiego”.
Zamiast oczyszczenia resortu spraw zagranicznych z
agentury i szkodników po MGIMO, instaluje się tam ministra-nieudacznika, który
od roku zwodzi Polaków obietnicami ujawnienia dokumentów w sprawie Smoleńska i utrzymuje
w MSZ skansen komunistycznej menażerii.
Zamiast szybkiej likwidacji BOR i tworzenia od
podstaw profesjonalnej służby ochrony, wysyła się przed ekrany wiceministra – gawędziarza,
by po każdym incydencie z udziałem VIP-ów okłamywał wyborców wizją rychłej
reformy i planowanych zmian.
W miejsce „opcji zerowej” i likwidacji nieprzydatnych
tworów zwanych służbami specjalnymi III
RP, epatuje się nas perspektywą enigmatycznych „reform” i pod osłoną
„tajności” konserwuje patologie odziedziczone po poprzednikach.
Zamiast odzyskania i odbudowy infrastruktury
krytycznej (systemów zaopatrzenia w energię, surowce energetyczne i paliwa, łączności
i sieci teleinformatycznych) oraz poszerzenia listy spółek strategicznych dla
bezpieczeństwa państwa, wyjątkową troskę przykłada się do gier i roszad
personalnych. W efekcie- sieci przesyłowe III RP niemal w całości znajdują się
w obcych rękach, co oznacza, że każdy agresor może w dowolnej chwili zablokować
nam linie energetyczne, dostęp do gazu, Internetu czy telefonii.
Zamiast tworzenia rządowych instytucji do walki z
rosyjską dezinformacją oraz powołania oddziałów do ochrony cyberprzestrzeni,
karmi się wyborców wytworami ignorantów z „wolnych mediów” i zastępuje realne
działania „polemiką” z tezami dezinformacji.
Wyliczankę można by
długo ciągnąć, bo lista zaniechań PiS w obszarze bezpieczeństwa jest imponująca
i równie obszerna, jak wykaz kłamliwych wypowiedzi, obietnic i deklaracji
składanych przez polityków tej partii.
Formacja, która dzięki wsparciu milionów Polaków
przejęła pełnię władzy wykonawczej i dysponuje wszystkimi instytucjami państwa,
po półtora roku rządów wmawia nam, że nadal jest skrępowana wszechmocą
„opozycji” i bezsilna wobec jej agresji.
To samo tłumaczenie stosuje się w odniesieniu do ewidentnych zaniedbań w sferze
bezpieczeństwa wewnętrznego i w sposób wyjątkowo cyniczny wykorzystuje bezkrytycyzm
i zaufanie wyborców.
Doprowadzono do sytuacji, w której nikt nie
ośmiela się zadać fundamentalnych pytań:
- dlaczego mielibyśmy odczuwać troskę o
bezpieczeństwo pana prezydenta, jeśli tenże prezydent świadomie osłania
środowisko b. WSI i ukrywa przed Polakami wiedzę zawartą w Aneksie, zaś jego
podwładni powierzają ochronę obiektów prezydenckich firmom zarządzanym przez
byłych esbeków?
- czyich interesów broni ów hołubiony przez „sondażownie”
prezydent, skoro odmawia nam prawa do poznania tajemnic najbardziej wrogiego,
antypolskiego środowiska?
- dlaczego mamy wierzyć, jakoby rządzący potrafili
zadbać o sprawy bezpieczeństwa obywateli, jeśli politycy posiadający pełnię
władzy nie są w stanie sobie samym zapewnić minimum gwarancji i uciekają od
odpowiedzialności za ewidentne błędy i zaniechania?
- jakim prawem rządzący odwołują się do zrozumienia
i wsparcia ze strony elektoratu, skoro przez półtora roku nie zlikwidowali
żadnego zagrożenia ze strony obcych ośrodków agenturalnych, nie rozliczyli ani
jednej afery i przestępstwa reżimu PO-PSL, nie naprawili żadnego draństwa poprzedników?
Skala obecnego zafałszowania jest tak wielka, że
III RP wyrasta na „fenomen” w dziedzinie bezpieczeństwa wewnętrznego.
W jakim kraju możliwa jest sytuacja, w której
doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa oświadcza – „Rosyjska agentura wpływu swobodnie działała w kluczowych polskich
mediach” i po tak wyrazistej wypowiedzi nie następują reakcje kontrwywiadu
ani próby likwidacji zagrożeń związanych z działalnością agentury?
O jakim poziomie bezpieczeństwa możemy dywagować, jeśli
po publicznej deklaracji ministra spraw wewnętrznych –„doszło do puczu, nielegalnej próby przejęcia władzy”, nie następują
aresztowania i śledztwa w sprawie zamachowców ?
Czy premier rządu, która gorliwie uczestniczy w
antypolskiej kombinacji wymierzonej w szefa MON i swoimi wypowiedziami
przyczynia się do dezinformowania Polaków, posiada jakąkolwiek wiedzę na temat
bezpieczeństwa ?
Czy bezpieczne jest państwo, w którym szef partii rządzącej oznajmia z infantylną szczerością
– „prezes Trybunału Konstytucyjnego
ostentacyjnie i bezczelnie łamie prawo, ale póki Rzepliński będzie prezesem,
nie da się nic zrobić”?
To nie są błahe pytania,
bo stawka, o którą toczy się gra nie dotyczy samopoczucia działaczy partyjnych
i ich kolegów, ale naszej przyszłości. Wyborcy PiS nie mają dziś reprezentacji
wolnych mediów, które zabiegałyby o ich interesy i kontrolowały poczynania
rządzących. Media, zwane w okresie rządów PO-PSL „wolnymi i niezależnymi”,
sprowadzono do roli partyjnych tub propagandowych i zaprzęgnięto w służbę
„jednie słusznej linii”. To oznacza, że sprawy bezpieczeństwa przedstawiane są
w krzywym zwierciadle partyjnej retoryki i wykorzystywane do budowania
wizerunku grupy rządzącej.
Jeśli nie wolno pytać o rzeczy tak istotne, jak
Aneks, walka z agenturą, dezinformacją i dywersją polityczną, jeśli realne
działania są zastępowane kłamliwymi obietnicami ministrów i głupimi
oświadczeniami pani premier – nigdy nie uwolnimy się od setek wewnętrznych
zagrożeń.
Sprawa jest tym poważniejsza, że bezpieczeństwo Polski
nie jest dziś determinowane zewnętrznym zagrożeniem militarnym. Doskonała
robota, jaką wykonuje szef MON, dobrze służy polskim interesom, ale nie uchroni
nas przed niebezpieczeństwem związanym z wojną informacyjną i hybrydową,
prowadzoną przy udziale politycznej agentury wpływu i ośrodków dezinformacji. Dlatego
kwestii bezpieczeństwa narodowego nie należy sprowadzać wyłącznie do
powiększania potencjału militarnego i nakładów na zbrojenia. Trzeba spojrzeć na
nią z perspektywy funkcjonalności całego mechanizmu państwowego, a szczególnie
tych procesów, które zabezpieczają nas przed skutkami związanymi z zagrożeniem
wewnętrznym. Wzmocnienie zdolności wywiadowczych i kontrwywiadowczych państwa,
to zaledwie początek na drodze takich działań.
Rząd, który nie uczynił tak elementarnego kroku i
chce opierać bezpieczeństwo Polaków na formacjach po stokroć skompromitowanych
sprawą Smoleńska, nie może być godny zaufania. Jeśli przy tym ignoruje
zagrożenie ze strony agentury, jeśli akceptuje agresję b. esbeków i środowiska
b.WSI i uciekając od definicji tych niebezpieczeństw próbuje tłumaczyć je logiką
„mechanizmów demokracji” - działa wbrew naszym interesom i prowadzi szalbierczą
politykę.
To nie jest kwestia sympatii bądź antypatii partyjnych,
ale zrozumienia wagi zagrożeń i troski o polskie sprawy.
Gdy w sierpniu 2016 roku, w tekście „PRZEGRANA
WOJNA – (2) TERAPIA” przedstawiłem propozycje konkretnych działań, napisałem
też, że rozwiązania te mają wyłącznie walor teoretyczny i nie znajdą
zastosowania w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dziś już można
powiedzieć, że nie ma takich niebezpieczeństw ani antypolskich incydentów,
które wymusiłyby reakcje ministrów tego rządu, wywołały skutki legislacyjne lub
skłoniły rządzących do twardej rozprawy z Obcymi.
Jeśli ktoś zadaje pytanie – dlaczego tak się
dzieje i czym tłumaczyć postawę rządzących, proponuję odpowiedź opartą na
mocnym argumencie.
Od kilku miesięcy, szereg państw (np. Czesi,
Holendrzy, Brytyjczycy) otwarcie wskazuje na ataki rosyjskich hakerów oraz
zapowiada zdecydowaną walkę z kremlowską dezinformacją. W tym celu powołuje się specjalne jednostki oraz
instytucje rządowe, zaś politycy publicznie definiują głównego przeciwnika i bez
ogródek mówią o wrogiej postawie Rosji.
Tymczasem w III RP, nawet tak ewidentna ingerencja,
jaką były rosyjskie ataki na systemy informatyczne, nie wywołała reakcji przedstawicieli
władzy. Ze strony prezydenta czy premier, nie tylko nie usłyszeliśmy nazwania
sprawców, ale żadnej zapowiedzi podjęcia zdecydowanych kroków obronnych i prewencyjnych.
Praktyka rządzących wydaje się polegać na założeniu,
że jeśli już nie da się ukryć lub przemilczeć groźnych incydentów, wydaje się enigmatyczne
komunikaty -„sprawę badają służby”, po czym zapada głucha cisza. Nie mają one żadnej
wartości, za to obnażają rzeczywiste priorytety grupy rządzącej.
Po kilkunastu miesiącach władzy PiS, nie mam
wątpliwości, że ponad bezpieczeństwo obywateli i troskę o sprawy polskie,
większość polityków tej partii przedkłada tzw. kwestie wizerunkowe, zaś największe obawy budzi wizja najgorszego
przekleństwa – posądzenia o rusofobię
lub antydemokratyczność.
Gdy przed rokiem, na forum sejmowej komisji
kultury i środków przekazu dyskutowano o budżecie organizacji rządowych, zainteresowanie
posłów wzbudziła propozycja przeznaczenia kwoty ponad 5,5 mln zł na
funkcjonowanie tzw. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia (CPRDiP).
Wysokość dotacji pozostawała na poziomie ustalonym przez rządy PO-PSL, co
wywołało pytania o przyczyny tak wysokiego finansowania TPPR-bis oraz celowość
utrzymywania tej instytucji.
Odpowiedzi udzielił wówczas Jarosław Selin,
sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zasługuje ona
na szczególną uwagę, bo nie tylko obrazuje sposób myślenia przedstawicieli
rządu, ale obnaża ich system wartości i politycznych priorytetów. Selin orzekł:
-„To jest
delikatna sprawa (…). W związku z tym odważę się powiedzieć jeszcze jedno
zdanie – nikt nas nie namówi do tego, żeby znaleźć dowody na to, że rząd, który
reprezentuję, jest rządem rusofobicznym. Będziemy ten problem rozwiązywać na
gruncie realizmu, rozmów, ale też rozpoznania rzeczywistych potrzeb albo
rozpoznania fikcji, ale nie tak, żeby ktoś mógł nam zarzucić, że jesteśmy
rusofobami, bo nie jesteśmy”.
Co to oznacza? Oznacza to, że za kwotę ponad 5,5
mln złotych rocznie, pochodzącą z naszych podatków, rząd PiS utrzymuje haniebny
symbol zniewolenia smoleńskiego - instytucję rządową pod nazwą Centrum
Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Robi to, ponieważ boi się, że
likwidacja tego tworu wywoła wśród wrogów podejrzenia o rusofobię. Oznacza to, że leczenie kompleksów polityków PiS ma nas
kosztować wiele milionów złotych i być rozciągnięte na lata. Ten sam rząd,
mając gęby pełne frazesów o „dążeniu do prawdy smoleńskiej”, przeznacza niecałe
2 mln na funkcjonowanie jedynego organu państwa, który bada sprawę zamachu –
podkomisji ministerialnej MON.
Czy taka jest miara priorytetów i dążeń partii
rządzącej?
Bo jeśli w sprawie tak drugorzędnej, jak funkcjonowanie
CPRDiP, rząd wykazuje tyle lęku, obaw i opieszałości, o ileż bardziej musi bać się powołania instytucji do walki z rosyjską
dezinformacją, likwidacji wrogich stacji radiowo-telewizyjnych (co zrobili u
siebie Litwini) czy rozprawy z polityczną agenturą wpływu? Czy ludzie,
kierujący się tak niewolniczym „realizmem”, mogą nas uchronić od agresji rosyjskich
paputczików lub wyjaśnić sprawę
zamachu smoleńskiego?
By nie było wątpliwości, że strach przed zarzutem rusofobii przesłania nawet nadrzędne interesy
państwa, zacytuję inną, charakterystyczną wypowiedź:
-„Absolutnie
nie uważam, aby Rosja była naszym wrogiem Nigdy takie słowo nie padło z moich
ust ani żadnego odpowiedzialnego polityka w Polsce, aby Rosja była naszym
nieprzyjacielem czy wrogiem” – oświadczył A. Duda podczas ubiegłorocznej wizyty
w Danii.
Tymi słowami, pan prezydent sprawił wówczas ogromny
prezent Rosjanom oraz naszym „przyjaciołom” z Niemiec i Francji, którzy w
przeddzień szczytu NATO nie tylko nie widzieli potrzeby wzmacniania wschodniej
flanki i instalowania w Polsce stałych baz wojskowych, ale nasze obawy przed Rosją
uznawali za przesadne i wynikające z „polskiej
rusofobii”.
Uważam, że prawdziwą relację rządu PiS do spraw
naszego bezpieczeństwa, wyznacza dziś norma politycznej poprawności oraz
dbałości o kwestie wizerunkowe. To
główny powód, dla którego PiS nie odważy się na otwartą dyskusję o problemach
bezpieczeństwa i próbuje zastąpić ją propagandową uczynnością żurnalistów.
Taki rząd, nie może zdefiniować ani nazwać wrogów
wewnętrznych i zewnętrznych, ponieważ w bilansie swoich działań liczy się
wyłącznie z opiniami ”opozycji” lub „partnerów” zagranicznych. Tym bardziej,
nie może zlikwidować zagrożeń agenturalnych, stworzyć instytucji do walki z
dywersją i rosyjską dezinformacją, bo ponad kwestie bezpieczeństwa obywateli wynosi
strach przed posądzeniem o niedemokratyczność,
rusofobię, antyniemieckość itp. paralizatorami.
Przed dwoma laty, w tekstach „Nudis Verbis”
napisałem, że „Polska powinna budować
swoją strategię bezpieczeństwa na najgorszym możliwym scenariuszu, a to
oznacza, że antyniemieckość i antyrosyjskość muszą stać się polską racją stanu
i decydować o naszych wyborach politycznych. Nie ma jednak w III RP polityków, którzy postulat antyniemieckości i
antyrosyjskości uznaliby na jeden z fundamentów”.
Dziś
rządzą nami ludzie, którym obawa przed zarzutem rusofobii (i każdej innej załganej normy) nie pozwala wyjść z kręgu
jałtańskiego „georealizmu” i skłania ich do ciągłych ustępstw przed antypolską zgrają. Ci ludzie, żadni władzy, zaszczytów i poklasku,
nie chcą i nie mogą zapewnić nam wewnętrznego spokoju ani poczucia bezpieczeństwa.
Aż nadto odczuliśmy to w dniu Święta Niepodległości czy podczas rocznicy Nocy
Grudniowej, gdy rząd Beaty Szydło bezmyślnie pozwalał na szarganie narodowej pamięci.
Odczuwamy to codziennie, patrząc z odrazą na rosnącą agresję Onych i ich
poczucie bezkarności.
Rachuby PiS, oparte o mądrość partyjnych „strategów”,
już dziś są skazane na porażkę, bo incydenty, o których wspomniałem na początku
tekstu, będą się nasilały i powtarzały. Wynika to z logiki napastników, o
której obszernie pisałem w wielu ostatnich tekstach. Nie da się jej powstrzymać
z pozycji uciekającej ofiary.
Perspektywa długiego marszu, jaką uparcie
proponuję czytelnikom bezdekretu, pozwala przewidzieć, że upadek tego rządu nie
byłby tragedią i narodowym nieszczęściem, lecz jednym z elementów
porządkujących i weryfikujących polską rzeczywistość. Jestem przekonany, że nim
to nastąpi, każdego dnia będą powiększały się zastępy rusofobów i antydemokratów – zdolnych odrzucić antypolską dogmatykę
„georealizmu” i rozstać się z mitologią uprawianą przez PiS.
Na nich trzeba budować nadzieję.
Więc co Pan dalej przewiduje? Czy z obecnego etapu destabilizacji przejdziemy do kryzysu, przesilenia i tzw. normalizacji gdzie Oni podyktują warunki. Czy jest szansa na odwrócenie złego trendu?
OdpowiedzUsuńsailor,
UsuńOni zawsze dyktują warunki słabym. Cofają się tylko przed siłą.
Dlatego,jak napisałem - nadzieja w "rusofobach" i "antydemokratach".
Dziękuję, Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńDługo kazał Pan czekać, ale było warto. Po 20 dniach ślizgania się po tytułach (tekstów pisanych i mówionych zarówno dziennikarzy jak i polityków już nie trawię), czytam w końcu coś interesującego, wartościowego, pisanego bez ozdobników, mizdrzenia się, chęci podobania się wszystkim i za wszelką cenę, zaklinania rzeczywistości, etc. A przede wszystkim - prawdziwego.
Postawione przez Pana pytania są rzeczywiście fundamentalne i pewnie dlatego pozostaną bez odpowiedzi. Doszliśmy do takiego etapu absurdu, że władzy mieniącej się arcypolską i arcypatriotyczną nikt takich pytań nie zadaje, obserwujemy za to postępującą infantylizację, skupianie uwagi (swojej i "elektoratu") na rzeczach błahych, nieistotnych, często aż żenujących.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Komentarz, wraz z pytaniami do Autora napiszę jutro, dziś tylko podziękowanie.
AŚ
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu wyrażałam na blogu przekonanie, że niegodne zachowania władzy związane z Aneksem doprowadzą do tego, że ludzie przestaną wierzyć w jego istnienie, a kto wie czy nie zapomną o istnieniu WSI i zagrożeniach ze strony tej "nieistniejącej" służby, podległej bezpośrednio KGB. Pierwszy sygnał odnotowuję z ... Pańskiego Twittera. :))
KLIK
Pani Urszulo,
UsuńTo, co obserwujemy, nie nazwałbym tylko "postępującą infantylizacją", ale świadomym i celowym procesem propagandowym.
Ponieważ partia rządząca nie ma żadnego pomysłu na Polskę ani wizji naszej przyszłości, karmi się Polaków breją tzw. bieżączki, epatuje sprawami trzeciorzędnymi, zwodzi pustą retoryką i emocjonalnym pseudo patriotyzmem.
Jest coś niebywale podłego i uwłaczającego w ciągłym nagłaśnianiu i rezonowaniu wypowiedzi ludzi "opozycji", w narzucaniu nam przekazu opartego wyłącznie na tym, co powiedzieli, napisali lub zrobili Oni. To jest dowód, że ta władza i jej medialni akolici, nie mają nam nic do powiedzenia i muszą (podkreślam) posiłkować się zatrutym źródłem.
Dlatego nie doczekamy się poważnych projektów politycznych, nie będzie rozmowy o sprawach polskich, dyskusji o bezpieczeństwie, spuściźnie komunizmu, agenturze i wielu innych, kluczowych tematach. Przez osiem lat byliśmy zmuszani do obcowania z myślą i czynami pospolitych kanalii, zdrajców i szalbierzy. Dzięki uczynności rządowych "wolnych mediów", nadal jesteśmy skazani na taki obszar zainteresowań.
Dziękuję Pani i pozdrawiam
Celne pytania pytania Pan stawia. Bez odpowiedzi pozostaje kwestia czy PiS z Jk na czele to zwyczajni głupcy będący zaledwie niewolnikami mitologii demokracji, których głowy zaprzątają jedynie kwestie wizerunkowe,czy też stanowią drugą stronę tej samej,antypolskiej monety, która funkcjonowała w obiegu przez ostatnie osiem lat? Pozdrawiam i dziękuję za tekst.
OdpowiedzUsuńWood,
UsuńNa to pytanie udzieliłem odpowiedzi w wielu tekstach. Jeszcze przed dwoma laty posądzałbym PiS wyłącznie o głupotę i słabość.
Dziś jest to niemożliwe.
Za podstawową uważam kwestię poruszoną w tekście "TAKTYKA KOMPROMISU – PRAKTYKA ZDRADY". Napisałem tam, że nie ma dziś groźniejszych nawoływań od postulatu fałszywej zgody narodowej – osiągniętej za cenę naszych dążeń i prawdy o realiach III RP. Prezydent Duda i partia rządzącą wyrządzają nam historyczną krzywdę, nawołując do do mezaliansu Polaków z apatrydami.
Drugim tematem jest bezpieczeństwo wewnętrzne i tu również dostrzegam celowe zaniechania. Przykładem jest tzw."sprawa Misiewicza" - czyli esbeckiej kombinacji operacyjnej. Jeśli słyszę, że prezes Kaczyński zaczyna widzieć w Misiewiczu „wizerunkowy problem” i publicznie wyraża wiarę, że „minister Macierewicz tę sprawę załatwi” – zdecydowanie odrzucam posądzanie prezesa o głupotę lub nieświadome uleganie dezinformacji. Ten pan, jak i jego partyjni koledzy są gotowi do każdego ustępstwa i uległości, byle nie narazić się na zarzuty "działań niedemokratycznych", "rusofobii", "kontrowersyjności". To ich świadomy wybór i nie sądzę, by zakładnicy mitologii demokracji byli zdolni zrzucić to brzemię.
Dziękuję Panu i pozdrawiam
Czy Pan ma możliwość przesłania tego tekstu do Jarosława Kaczyńskiego? To sposób, by przejrzał na oczy,a może i odniosł się merytorycznie.
OdpowiedzUsuńStaszek Z
UsuńA czy Pan, jako wyborca ma taką możliwość? Jeżeli nie, to fatalnie świadczy o demokracji i... aktywnych wyborcach, bo takie teksty powinny zalewać decydentów i wybrańców.
Autor zrobił swoje. Jak zawsze napisał wyśmienity tekst. Reszta - co by to nie było - w rękach i klawiaturach Czytelników. "Akt wyborczy" to stanowczo za mało. Trzeba ich pilnować i rozliczać od pierwszego dnia po objęciu władzy.
Pozdrawiam
Staszek Z,
UsuńJeszcze raz podkreślę - nie posądzam prezesa PiS o głupotę lub niewiedzę. Nie oczekuję zatem, by "przejrzał na oczy", bo ten pan doskonale wie, co i dlaczego robi. Dlatego ten tekst, nie przyda mu wiedzy o rzeczywistości. Tym bardziej, gdy dotyczy perspektywy całkowicie obcej politykom PiS.
Z tego, co mi wiadomo, ani osoba autora ani moja publicystyka, nie należą do ulubionych przez pana Kaczyńskiego. Wiele lat temu, ten pan hołubił natomiast pewną blogerkę, związaną ze środowiskiem GW. I tak chyba zostało.
W mojej ocenie nie jest to człowiek zdolny do głębszej refleksji, a tym bardziej do przyjęcia rzeczowej krytyki. Powód jest prosty. Otaczanie się przez lata gronem klakierów i wazeliniarzy, jest zabójcze dla każdego intelektu. Niestety, nie każdy to rozumie.
Uważam więc, że im częściej i gorliwiej rządowi propagandyści muszą nas zapewniać o wybitnych zdolnościach tego "męża stanu", tym większą należy zachować rezerwę wobec kwalifikacji intelektualnych prezesa PiS i jego chęci prowadzania "merytorycznego dialogu".
ALEKSANDER ŚCIOS
OdpowiedzUsuńAleż tu u Pana tłoczno od tytułowych rusofobów, no, no..
Z drugiej strony: u tych Polaków, którzy chcą widzieć, rośnie świadomość, że wszystkie partie polityczne III RP, z rządzącą włącznie, to awers i rewers tej samej fałszywej monety.
Mentorka "solidarnościowych mężów stanu" (z J.K. włącznie), napisała kiedyś książkę o I Solidarności pt. "Samoograniczająca się rewolucja".
To, co jest teraz, można by nazwać "Samoograniczającą się niepodległością".
Jak za króla Stasia:
Władałeś, mości panie
Lecz kto inny rządził
Pakt z przedstawicielami Moskwy: Kiszczakiem i Jaruzelskim nie przestaje obowiązywać. Grzechem śmiertelnym, gorszym od antysemityzmu, staje się rusofobia. A polskiej niemożności winni są żydo-masono-reptilianie ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Żadne tam ruskie, żadna komuna!
Narodowi, którego nie zmogły zabory, dwie wojny światowe i Sowiety - dwadzieścia osiem lat III RP (Trzeciej Fazy?) przerobiło mózgi i amputowało pamięć.
Narody tracąc pamięć, tracą życie
Myślę, że zbyt szybko Pan przeskoczył okres sowietyzacji 1944-1989 i skutek tak ostrej krytyki okresu 1989 do teraz jest przyczyną. W okresie po 1989 doszło wiele elementów rozwarstwiających i obezwładniających społeczeństwo : strach przed utratą pracy i co za tym idzie dochodu, z dalej sięgającymi skutkami. Nie obwiniałbym aż tak mocno okresu po 1989 o, jak to Pan określił : przerobienie mózgów i amputowanie pamięci" Wydaje mi się, że ta część nas, świadoma obciążenia komunizmem z jego rozległymi skutkami, albo wyjechała, albo w inny sposób poradziła sobie. Pozdrawiam. Zbigniew A.
UsuńZbigniew A.
UsuńNie zauważyłam wcześniej Pańskiego komentarza, przepraszam.
Podtrzymuję to, co napisałam i zdecydowanie odrzucam wszelkie próby usprawiedliwiania III RP. Amputacja pamięci, dezorientacja ws. rozpoznania rzeczywistych zagrożeń, zapoczątkowane "kłamstwem założycielskim" Okrągłego Stołu i niewybaczalnym oszustwem wobec Narodu, który 4 czerwca 1989 opowiedział się jednoznacznie za całkowitym odsunięciem komunistów od udziału we władzy, skutkowało niezerwaniem z komunistyczną, sowiecką przeszłością. Przypominam, że pierwszym prezydentem "wolnej i niepodległej" III RP został, zgodnie z paktem z Magdalenki, komunistyczny zbrodniarz: gen. W. Jaruzelski, a pierwszym premierem miał być gen. Kiszczak, któremu nie udało się utworzyć gabinetu.
Pozdrawiam
PS. Komentuję na tym blogu od 2009 r., zawsze pod tym samym nickiem. Nie rozumiem dwukrotnego (celowego?) tytułowania mnie "Panem". Pomyłka, czy zamierzona "drobna złośliwość"?
...
OdpowiedzUsuńAndrzej Friszke, członek kolegium IPN - w Dzień Żołnierzy Wyklętych:
"To był ślepy bunt – opór garstki ludzi przeciwko sowieckiej armii i istniejącym porozumieniom międzynarodowym."
Splunąć nie warto...
AŚ
OdpowiedzUsuńZrobiłam zestawienie linków do "III RP - Trzeciej Fazy". Przed chwilą tu było, teraz go nie widzę? Czy Pan to skasował?
Dlaczego?
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, byłbym zdziwiony, gdyby pod tym tekstem ukazało się dużo komentarzy.Temat bezpieczeństwa jest kompletnie obojętny wyborcom PiS, a sądzę też, że większość z nich podziela obawy przed tytułowymi "epitetami".
Jako zadeklarowany rusofob, wiem coś o tym :)
Bardzo podoba mi się użyta przez Panią nazwa -"samoograniczającą się niepodległość". Dodałbym tylko, że wbrew pseudointelektualnym łamańcom przedstawicieli "elit patriotycznych" uważam, że z niepodległością jest jak z demokracją - jest lub jej nie ma. Stany pośrednie - pół lub ćwierć niepodległości, nie wchodzą w rachubę. Nie znam też sytuacji, którą można określić mianem pół lub ćwierć demokracji. Tam, gdzie się kończy, mówimy o dyktaturze lub totalitaryzmie.
Jeśli zatem przyjmiemy stan "samoograniczenia" jako naturalny dla państwowości III RP, konsekwentnie należałoby powiedzieć, że ograniczona niepodległość to nic innego jak brak niepodległości.
Tymczasem partia pana Kaczyńskiego mówiła nam, że w III RP istnieje demokracja, ale (i tu dodawano kilka przymiotników)jest ona: ułomna, zagrożona, zła, wadliwa itp. Takie twierdzenie samo w sobie jest nonsensowne, bo (biorąc pod uwagę status demokracji)przymiotniki te nie opisują rzeczywistości lecz służą jej zamazaniu.
W przypadku niepodległości sytuacja jest identyczna, ale na tym polu ludzie PiS stosują jeszcze bardziej ordynarne kłamstwo i zapewniają nas, że III RP jest państwem w pełni niepodległym i suwerennym.
Tu zawsze pojawia się pytanie,na które żaden namaszczony przez "elity" mędrzec nie waży się odpowiedzieć: kiedyż to doszło do konwalidacji sukcesji komunistycznej w polską państwowość? Jakie wydarzenie, sytuacja, fakt sprawił, że ze stanu okupacji sowieckiej (PRL) powstało wolne i niepodległe państwo polskie? Jako człowiek żywo zainteresowany historią i współczesnością, nie potrafiłbym wskazać takiej cezury.
Niestety, nie mam pojęcia jak znikł Pani komentarz i bardzo żałuję straconej pracy. Również mnie zdarzało się wysyłać komentarze "w niebyt", dlatego zawsze zapisuję kopię tekstu i zachęcam do takiej praktyki.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
UsuńJako zadeklarowana rusofobka mogę się tylko w pełni zgodzić z Pańską odpowiedzią. :)
Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam
PS. Skoro moje zestawienie porwali kosmici, za chwilę wpiszę je ponownie. Niestety, dotąd nie zapisywałam kopii, ale chyba będę się musiała nauczyć. :)
podgląd wiadomości też nie działa - wszystko znika
UsuńWpisywałam dwukrotnie.
OdpowiedzUsuńChwilę tu było, potem niestety znikło.
Będę musiała wymyślić mniej skomplikowany
sposób, bez linków "przerzutowych". :))
Witam,
OdpowiedzUsuńPolakom nie chce się wysilać i dbać o własne bezpieczeństwo - tu upatruję przyczyny takiego traktowania spraw bezpieczeństwa. Proszę zauważyć, co dzieje się na drogach - do pracy mam 60 km i nie było dnia, żebym nie musiał gwałtownie hamować lub szukać pobocza przed debilem jadącym na czołówkę.
Tak jest nie tylko na drodze - tak jest odnośnie przepisów bhp w zakładach pracy (szczególnie budowy), kolejnictwo, podatność na phishing, siła haseł stosowanych przez Polaków (login: admin ; hasło: admin - by wspomnieć tylko o firmie, której śpiewana reklama "love" ostatnio doprowadza mnie do szału); ochrona danych osobowych - i tak można bez końca.
To o czym napisał Nasz Aleksander (imię Aleksander pochodzi od greckiego słowa aleksandros, składającego się z dwóch członów: alekso (bronię się, odpieram atak) i andros (mężczyzna, mąż). Imię to oznacza: obrońca ludzi, troszczący się o mężów lub odpierający wrogów. - http://www.ksiegaimion.com/aleksander ) jest nie tyle smutną i tragiczną konsekwencją, co przerażającą rzeczywistością jaką fundują Nam nieudacznicy, którym powierzyliśmy władzę i Nasze bezpieczeństwo.
Jak to zmienić? Ad hoc się nie da - nie wierzę w wyjście ludzi na ulice - choćby regularnie 0,5 mln co weekend w stolicy, Krakowie i Katowicach.
Proces budowy realne bezpieczeństwa Polski i Polaków będzie długi, będą ofiary śmiertelne aby wybić Nam to z głowy, będzie wściekły atak medialny na całym świecie, będzie szantaż, będą tortury metodami NKWD, będą procesy rodem z lat 50. ; będzie mnóstwo cierpienia i fizycznego bólu - ilu się zgodzi podjąć walkę z ludźmi, którzy nie znają litości a w ich łapach są sądy, policja, prokuratura, mafia, media i miliardy złotych?
Ilu się zgodzi?
Ryszard
Zadeklarowanych rusofobów jest tu więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kazimierz B.
Keep your faith in God, but keep your powder dry - ta potężna w swej prostocie myśl, wyrażona przez Cromwella w czasie inwazji na zbuntowana Irlandię nie tylko jest wyznacznikiem prawidłowego myślenia przywódców o bezpieczeństwie państwa, ale także jest reprezentacją prawidłowego działania - oddzielenia sił bezpieczeństwa, wojska, od uzależnienia od koterii politycznych i dezintegrujących wpływów. Żołnierze New Model Army nie mogli zasiadać ani w Izbie Lordów, ani w Izbie Gmin.
OdpowiedzUsuńTo, co Anglicy wiedzieli 400 lat temu teraźniejszym polskim "politykom" wydaje się być czymś niesłychanym, nie do wyobrażenia. Trudno nie czuć pogardy dla ich sposobu myślenia: tchórzliwego, małostkowego i nacechowanego przede wszystkim żądzą zachowania świeżo zdobytych przywilejów.
Gęby pełne bogoojczyźnianych frazesów, Bóg, w którego jakoby wierzą przywoływany dziesiątki razy dziennie do najprostszych, retorycznych posług. I mierne lub samowolne lub wreszcie niesprawiedliwe działanie. Z największym obrzydzeniem odkryłem, iż prezydent - doktor prawa - podpisał ustawę zanim weszła w życie. Z gorzką pewnością zupełnej moralnej degrengolady oglądam nikczemne zabiegi "wymiaru sprawiedliwości" zdążające do pozbawienia ochrony "sprawcy wypadku" z udziałem p. Szydło i wmanewrowania w odpowiedzialność karną gołowąsa.
Nie dziwi mnie to. Już wcześniej, nawet w trakcie kampanii wyborczej, zgłaszałem swoje obiekcje do PiS. Swoją dalece niepełną wiarę w ich intencje. Obawy potwierdziły się.
Inna sprawa, że nie mieliśmy wtedy wyboru. PO-PSL to była jawnie nikczemna banda, w szeregach której roiło się i roi od pospolitych zdrajców. PiS to żywioł głupi, chciwy i plugawy, strategicznie niewyszukany, taktycznie złośliwy i mściwy. Ale znakomicie znający knajacki światopogląd swojego większościowego elektoratu spod znaku "Boga", schabu i husarii.
Nie zawiodłem się na Kaczyńskim. On już nie ma energii. I od zawsze otaczał się znacznie gorszymi od siebie. Wazeliniarzami. To musiało wpłynąć na morale.
Ryszard X,
OdpowiedzUsuńPrzedstawił Pan w komentarzu wizję, z którą trudno mi się zgodzić.
Nie rozumiem bowiem, skąd czerpie Pan przeświadczenie, jakoby próba odbudowy wolnej i bezpiecznej Polski musiała być poprzedzona „ofiarami śmiertelnymi, szantażem, torturami metodami NKWD, procesami rodem z lat 50., mnóstwem cierpienia i fizycznego bólu”? To głęboko nieprawdziwy obraz.
Sugeruje bowiem, że wewnętrzny przeciwnik jest niebywale silny i gotowy na fizyczną rozprawę z Polakami. Nie uważam, by tak było i nie dostrzegam żadnych oznak wyjątkowej determinacji apatrydów. To tchórzliwe środowisko robi tylko tyle, na ile sami im pozwalamy.
Jeśli zechciałby Pan policzyć grupę sterującą antypolskimi działaniami, okaże się, że mówimy o 100, góra 200 osobach, ulokowanych w polityce, mediach i biznesie. Wraz z bezpośrednimi wykonawcami, różnymi „słupami” i pomniejszymi pomagierami, będzie to grupa ok.2000 osób. Ta grupa nie ma dziś armii, policji, służb. Dysponuje natomiast pieniędzmi i narzędziami propagandy.
Problem nie polega jednak na ich wyjątkowych zdolnościach, potencjale bądź sile, lecz na naszej bezmiernej słabości i przyzwoleniu na zawłaszczenie naszego kraju. Problemem jest brak determinacji i odwagi w odzyskaniu Polski. Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o „niszczeniu demokracji”, „rusofobii” czy „polskim nacjonalizmie”. A robimy tak, nie z uwagi na siłę tego środowiska, na racje moralne bądź polityczne, ale z powodu zaszczepionych nam antypolskich „paralizatorów”, fałszywych mitologii i niszczycielskich dogmatów. Nie obawiamy się represji z ich strony, ale prymitywnego wrzasku i pospolitego chamstwa. „Konstruktywne” obawy przed tym – co powiedzą Oni, jak to ocenią, jak zareagują oraz wsłuchiwanie się w bełkot bezczelnej zgrai i przydawanie mu uwagi, jest najgłębszą cechą naszego zniewolenia i upodlenia. To nie jest polska postawa, bo ta brzmiałaby dobitnie – „nas to nie dotyczy”.
Bo nie my powinniśmy obawiać się „mnóstwa cierpienia i fizycznego bólu” lecz ci, którzy z nienawiści do Polski paktowali z rosyjskim bandytą i wystawili na śmierć 96 Polaków.
Rozprawa z grupą Onych to wyłącznie kwestia woli politycznej i zastosowania odpowiednich narzędzi. Z takimi ludźmi nie rozmawia się na sali sejmowej lub w studiu telewizyjnym, ale w więziennym pokoju przesłuchań. Nie nazywa się ich „opozycją” i nie przyznaje praw do stanowienia o polskich powinnościach, ale piętnuje - jako wrogów, zdrajców i Obcych.
A że będą krzyczeli, grozili i miotali obelgi– ich problem.
Nas to nie dotyczy.
Sądzę, że gdyby nasi rodacy zrozumieli, jaka siła tkwi w takiej postawie, dni Onych byłyby policzone.
Panie Przemku,
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyśmienity komentarz.
Napisał Pan - „Inna sprawa, że nie mieliśmy wtedy wyboru. PO-PSL to była jawnie nikczemna banda, w szeregach której roiło się i roi od pospolitych zdrajców. PiS to żywioł głupi, chciwy i plugawy, strategicznie niewyszukany, taktycznie złośliwy i mściwy. Ale znakomicie znający knajacki światopogląd swojego większościowego elektoratu spod znaku "Boga", schabu i husarii.”
Fakt – nie mieliśmy wyboru, ale też nie wolno nam powtarzać tego błędu i stawiać się w pozycji „skazanych na PiS”.Wielu przyzwoitych ludzi, zrażonych dziś do „dobrej zmiany” powtarza – nie mamy alternatywy, musimy wybierać „mniejsze zło”.
Zapytałbym ich – dlaczego sami nie próbujecie stworzyć tej alternatywy i godzicie się na rolę zakładników partyjnych hochsztaplerów i cwaniaków?
Kto i jakim prawem przesądził, że „patriotyczną reprezentacją” Polaków ma być grupa politycznych koniunkturalistów i dogmatyków III RP? Nawet w warunkach tego państwa istnieje możliwość tworzenia nowych środowisk politycznych, organizacji i stowarzyszeń, z których może wyłonić się realna antysystemowa formacja.
Jeśli czytelnikom tego bloga proponowałem perspektywę szerszą niż partyjne konotacje i dalszą niż sięga wzrok małych demiurgów, to dlatego, że długi marsz jest drogą dla ludzi odważnych, niepoddających się powszechnym nastrojom i utartym schematom.
Na tej drodze musi dziś powstać „oferta dla radykałów” i wizja prawdziwej, antysystemowej opozycji. Ta zaś, może zaistnieć tylko wówczas, gdy mądra krytyka środowisk politycznych uchroni nas od kolejnego „zakrętu historii” i zrujnowania marzeń o Niepodległej.
93% osadzonych w więzieniach (posiadających prawo do głosowania) głosowało na PO. Tak więc mówienie o knajackim światopoglądzie wyborców PiSu to zwykłe chamstwo. Ci zwolennicy PiSu których znam to na ogół ludzie raczej "zepchnięci na margines", tacy którzy dostają po uszach od szefów w pracy a na wsparcie u proboszcza też nie zawsze mogą liczyć.
OdpowiedzUsuńProszę zwrócić uwagę, że wszelkie nowe ruchy polityczne w Polsce zmierzają do jednego, do rozbicia PiSu. Poczynając od PJN i Solidarnej Polski, po powołanie partii Kukiza i obecność Grzegorza Brauna w wyborach prezydenckich. Jaką mamy gwarancję, że ta "nasza" inicjatywa nie wpiszę się w ten sam scenariusz.
Jaką mamy gwarancję, że pana apele o nową siłę polityczną nie mają na celu tylko i wyłącznie rozbicia Pisu i są tak na prawdę inspirowane przez Onych.
sailor,
UsuńNie ma Pan żadnej gwarancji. Co więcej - nie zamierzam zabiegać, by uwierzył Pan w moje intencje.
Pański komentarz dowodzi, że nie tylko nie zna Pan moich tekstów z ostatnich lat(a publikuję od lat 10) ale nie ma Pan pojęcia, o czym piszę.
Nie pomylę się chyba, jeśli uznam, że dla Pana, wartością nadrzędną wydaje się być samo istnienie partii Jarosława Kaczyńskiego.
Zapytam więc -w czym tkwi ta wartość, jeśli politycy PiS nie dążą do obalenia komunistycznej sukcesji III RP i ani im w głowie budowanie fundamentów wolnej Rzeczpospolitej? Czy istnienie PiS jest lub ma być ważniejsze od rzeczywistych aspiracji Polaków i woli odzyskania Polski? Jeśli ta partia nie spełnia takich aspiracji i nie wykazuje takiej woli, dlaczego miałbym wiązać z nią nadzieję?
Musi Pan wiedzieć, że przez te dziesięć lat ( by ograniczyć się tylko do okresu działalności blogerskiej) w miarę sił i predyspozycji wspierałem ludzi spod znaku Prawa i Sprawiedliwości. Nie z sympatii, więzów towarzyskich ani dla korzyści. Byli jedyną alternatywą dla antypolskiej zbieraniny pustoszącej mój kraj. Reprezentowali moje interesy i niektóre poglądy.
Trzy lata przed wyborami parlamentarnymi 2015 przestrzegałem przed „drogą donikąd” i przekroczeniem cienkiej „granicy przyzwoitości”. Rok później pisałem o zastawionej „pułapce demokracji” i potrzebie „obalenia republiki”. Przed dwoma laty – o braku „oferty dla radykałów” i „aksamitnej zdradzie”. Dziś już tylko o „cyrografie”.
I nic więcej nie mogę zrobić, bo formułowanie oczekiwań i postulatów pod adresem PiS, byłoby aktem głupoty i straty czasu.
Można było to robić w latach 2005-2007, gdy PiS rządził w niezwykle trudnych warunkach i stracił rządy na skutek kardynalnego błędu J.Kaczyńskiego.
Należało to robić po roku 2010, gdy partia ta była jedyną, choć słabą tarczą przeciwko antypolskiej agresji.
Dziś, gdy PiS ma pełnię władzy i przez półtora roku nie zrobił z niej żadnego użytku i nawet na krok nie przybliżył nas do Niepodległej, byłbym skończonym durniem, gdybym nadal próbował burzyć ten mur ślepoty, zaprzaństwa i interesowności.
Jeśli odrzucam PiS, to nie z powodu antypatii lub osobistych urazów, ale dlatego, że dla mnie ważniejsza jest Polska. Stokroć ważniejsza niźli „wybitne strategie” pana Kaczyńskiego, posady jego partyjnych kolegów, czy dobre samopoczucie żurnalistów.
Partie mogą być zaledwie nosicielami naszych idei, dążeń lub interesów. Mają tak działać, by owe idee, dążenia i interesy zaistniały w przestrzeni publicznej i miały wpływ na przyszłość kraju. Gdy partie same próbują stać się ideą lub chcą zastąpić dążenia narodu własnym interesem, mam obowiązek je odrzucić.
Gdy nie chcą słuchać mojego głosu i potrzebują go tylko w dniu wyborców, mam obowiązek je odrzucić.
Gdy nie spełniają moich oczekiwań i prowadzą Polaków na kolejne manowce, muszę je odrzucić.
Bo nie partie i ich działacze decydują o przyszłości narodu. To nasza domena.
I jeszcze jedna uwaga. Obawia się Pan, że chciałbym „rozbicia” PiS-u. Otóż, w czasach, gdy rzeczywiście pojawiały się tzw.”trzecie siły”, których jedynym celem była dezintegracja i uszczuplenie elektoratu PiS, to na tym blogu opisywałem i „demontowałem” takie przedsięwzięcia.
Nie robili tego żurnaliści „wolnych mediów”, bo albo nie dostrzegali takich zagrożeń, albo nie mieli w tym własnego interesu. Nie robili tego inni blogerzy, bo bali się „rozbijania prawicy”. Nie robił tego sam PiS, bo nadto był zajęty „demokracją parlamentarną” i gonieniem królików.
Stawianie mi takiego zarzutu, jest nie tylko wyrazem jakiejś nadgorliwości, ale niezrozumienia moich intencji. Nie zależy mi na „rozbiciu” PiS-u, bo ta partia sama zniknie z polskiej rzeczywistości. Zdecydują o tym zastępy oszukanych i zawiedzionych wyborców.
Zależy mi natomiast na budowaniu wspólnoty ludzi podobnie myślących o Polsce, na tworzeniu środowiska zdolnego do przyjęcia dychotomii My-Oni i odrzucenia tworu zwanego III RP. Ponieważ PiS nie chce i nie potrafi tego zrobić, musi powstać reprezentacja polityczna, która podejmie takie wyzwanie.
Bardzo dziękuję za długą i wyczerpującą odpowiedź. Wiele tekstów pana znam, ale przyznaję sięgnę do nich ponownie.
UsuńDziękuję raz jeszcze.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńnie oczekuję od Pana zgody na moją wizję.
Przeświadczenie czerpię z bezwzględności ludzi będących u władzy. Tej samej władzy, która zabijała Żołnierzy Niezłomnych, Świętego Jerzego Popiełuszko, ofiary w Smoleńsku i tysiące kolejnych.
"Ta grupa nie ma dziś armii, policji, służb" - a skąd ta pewność? Na jakich dowodach się Pan opiera? Wystarczy 3 ludzi: policjant, prokurator i sędzia żeby zniszczyć człowiekowi życie. Są jeszcze usługi mafii na zlecenia polityczne: casus Olewnika.
"Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o „niszczeniu demokracji”, „rusofobii” czy „polskim nacjonalizmie” - my się cofamy? czy ci pseudopolitycy, pseudożurnaliści ? to, że medialnie brylują wystraszone karły, nie znaczy że wszyscy Polacy boją się takiej czy innej etykiety.
"Sądzę, że gdyby nasi rodacy zrozumieli, jaka siła tkwi w takiej postawie, dni Onych byłyby policzone" - liczba rozumiejących jest wciąż za mała.
Zależy Nam wszystkim, którzy tu przychodzimy, aby Polska była Wolna i Niepodległa, by Oni się bali i zostali wypędzeni za granicę, by reprezentanci Narodu mówili językiem wolnych ludzi bez obawy o takie czy inne epitety. Nie ma jednej drogi, aby osiągnąć ten cel. Wiemy na pewno, że to będzie "długi marsz".
Panie Aleksandrze, naprawdę ciężko mi uwierzyć, że zmiana postawy może przynieść tak wiele korzyści. Wiem, że moja wiara Pana nie obchodzi. I nie tylko wiara.
Czy może Pan podać przykłady, kiedy zmiana postawy w ważnych sprawach powodowała że Oni się cofali?
Pozdrawiam
Ryszard
Sailor, to, co napisał powyżej Gospodarz jest również moim punktem widzenia.
OdpowiedzUsuńDziewięciu na dziesięciu wyborców PiS - spośród tych, których znam - koncentruje się przede wszystkim na: atakach na styl życia lub obyczaj (nieomal palcem wskazując kto Żyd, kto pedał, kto na kocią łapę, kto weganin - jak gdyby styl życia lub obyczaj miały decydować o patriotyzmie, pracowitości, pożyteczności społecznej jednostki), wyszydzaniu politycznych przeciwników-słupów, porównywaniu siebie i rządów PiS z poprzednimi rządami i wyborcami PO - szczególnie, kiedy PiS spotyka krytyka (często zasłużona), wreszcie na nieznośnej bigoterii, która w mojej ocenie nie ma wiele wspólnego z prawdziwym życiem duchowym (głęboko wierzący nie manifestują swojej wiary do kotleta i na zawołanie - robią to z całą siłą, kiedy istnieje realna potrzeba takiej manifestacji). Zbiór wyżej wyszczególnionych zachowań nie jest pełny, ale ten właśnie zbiór nazywam światopoglądem knajackim, właściwym osobnikom wyróżniającym się cechą "intellectual disgrace".
Trudno jest teraz licytować się na temat subiektywnych odczuć wobec kogoś lub czegoś. Powiem tylko tyle, w moim środowisku tam gdzie żyję i pracuję mam zupełnie odmienne spostrzeżenia. Dlatego uważam, że użyte przez pana porównanie jest eufemistycznie mówiąc bardzo przesadzone i zupełnie nie trafione.
UsuńDo przemka łośko.
UsuńA ja parafrazując napiszę tak:
Dziewięciu na dziesięciu wyborców PO - spośród tych, których znam - koncentruje się przede wszystkim na: atakach na styl życia lub obyczaj (nieomal palcem wskazując kto Żyd, kto pedał, kto na kocią łapę, kto weganin - jak gdyby styl życia lub obyczaj miały decydować o patriotyzmie, pracowitości, pożyteczności społecznej jednostki), wyszydzaniu politycznych przeciwników-słupów, porównywaniu siebie i rządów PO z poprzednimi rządami i wyborcami PiS - szczególnie, kiedy PO spotyka krytyka (często zasłużona), wreszcie na nieznośnej bigoterii, która w mojej ocenie nie ma wiele wspólnego z prawdziwym życiem duchowym (głęboko wierzący nie manifestują swojej wiary do kotleta i na zawołanie - robią to z całą siłą, kiedy istnieje realna potrzeba takiej manifestacji). Zbiór wyżej wyszczególnionych zachowań nie jest pełny, ale ten właśnie zbiór nazywam światopoglądem knajackim, właściwym osobnikom wyróżniającym się cechą "intellectual disgrace".
I zapewniam Pana, że jest to w 100% zgodne z prawdą.
Czego o znanych mi wyborcach PiS napisać nie mogę.
"w latach 2005-2007, gdy PiS rządził w niezwykle trudnych warunkach i stracił rządy na skutek kardynalnego błędu J.Kaczyńskiego
OdpowiedzUsuń"
Moim nieważnym zdaniem w latach 2005-7 PIS miał niewiele gorsze warunki od dzisiejszych. Bo jeśli inaczej to czemu i dzisiaj Pan zamieszcza swoje obawy przed powtórką błędu oddania władzy ?
Nikt rozsądny nie ratuje róż podpalając las.
Taka wątpliwość mnie trawi: gdzie mieści się prawdziwa stolica Polski? I czemu ma rację obywatelstwa ta obłuda, która np. Jackowskiemu każe twierdzić, że podpisanie współpracy nie oznacza jej podjęcia i jest środkiem obrony złej nominacji ambasadorskiej w Berlinie?
Czy to atrakcyjność etyki relatywistycznej czy może chorobliwa inwolucja polskiej tożsamości?
Podobnie ma się zabagnienie relacji z banderowska Ukraina- ciężkim , śmiertelnym grzechem jest brak empatii wobec umęczonych i pomordowanych Rodaków, że o antycywilizacyjnym skandalicznym braku upamiętnienia ich szczątków nie wspomnę.
Ryszard X,
OdpowiedzUsuńZadziwiające są Pańskie pytanie, ale spróbuję powściągnąć zdumienie. Nie chcę bowiem przypuszczać, że stawia Pan jakiś znak równości, między będącą dziś u władzy partią pana Kaczyńskiego ,a tymi, którzy ”zabijali Żołnierzy Niezłomnych”. Taki wniosek można by podejrzewać po przeczytaniu zdania –„Przeświadczenie czerpię z bezwzględności ludzi będących u władzy”.
Pyta Pan – na jakich dowodach opieram się pisząc, że „ta grupa nie ma dziś armii, policji, służb". Odpowiadam – na wyniku tzw. wyborów powszechnych 2015 roku, po których to wyborach partia Jarosława Kaczyńskiego przejęła pełnię władzy wykonawczej i ustanowiła własne kierownictwo nad armią, policją i służbami.
Jeśli moje stwierdzenie stoi w sprzeczności ze stanem faktycznym ( a Pan tego dowiedzie) uznam się za ignoranta w zakresie logiki i analiz politycznych. Dywagacje z zakresu „usług mafii” czy „zabójczych trójek” (policjant, prokurator, sędzia) nie mają nic do rzeczy.
Kwestia druga – wniosek: "Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o „niszczeniu demokracji”, „rusofobii” czy „polskim nacjonalizmie”, jest w prawidłowy i uzasadniony.
Odruch „cofania” dotyczy bowiem tych wszystkich wyborców PiS, którzy bez cienia sprzeciwu godzą się na odstąpienie przez tą partię od egzekwowania prawa (casus prezesa TK, puczystów), bo „nie należy otwierać nowych frontów walki”, lub bez szemrania akceptują tłumaczenia się przed zgrają eurołajdaków, tylko dlatego, że ludzie PiS ponad narodowe interesy i powinności wobec Polaków wynoszą obawę przed posądzeniem o „niedemokratyczność”.
W styczniu 2016 w tekście „ SAMOBÓJSTWO W OBRONIE DEMOKRACJI” napisałem:
„Jeśli od kilku tygodni ten rząd zapewnia wszem i wobec, że jest miłośnikiem demokracji i ponad wszystko szanuje prawa opozycji, a III RP to kraj kwitnących praw obywatelskich – jakże może podjąć twardą rozprawę z patologiami tego państwa lub postawić przed sądem zdrajców – obecnych „opozycjonistów”?
Nietrudno zrozumieć, że każda, najmniejsza próba rozliczenia reżimu PO-PSL zostanie natychmiast okrzyknięta „polityczną zemstą” i „pogwałceniem zasad demokracji”. Przyjdzie to tym łatwiej, że obecny rząd przyjął reguły narzucone przez przeciwnika i głosząc pochwałę „demokracji III RP” zamyka sobie drogę do wyjawienia prawdy o ostatnich ośmiu latach.
Pułapka demokracji okaże się tym bardziej skuteczna, że zastawiono ją na arenie międzynarodowej, w środowisku wrogim i dalekim od znajomości spraw polskich. To nieprzypadkowa okoliczność. Odtąd każdy łajdak, któremu chciano by postawić zarzuty, będzie mógł wylewać żale na forum PE i udowadniać, że stał się ofiarą „nagonki politycznej”. Gdyby komuś przyszło do głowy stawiać przed sądem polityków PO-PSL – niechybnie usłyszymy o okrutnym „prześladowaniu opozycji” i „zamachu na demokrację”. Tym kontroskarżeniem można zablokować wszelkie działania w sprawie Smoleńska, ale też sprawy dotyczące afer i pospolitych przestępstw.”
Dziś spełnia się ta diagnoza, zaś skutki ulegania mitologii demokracji, będą jeszcze bardziej dotkliwe. PiS nie dostrzega w tym własnych błędów, ale (przy wsparciu swoich wyborców) chętnie stroi się w szaty „ofiary” i „atakowanego”.
I nie ma nic do rzeczy, że tak zachowują się politycy czy żurnaliści „wolnych mediów”. To my powierzyliśmy tym ludziom pełnię władzy, kupujemy ich gazety, czytamy ich teksty. Działają za naszym wsparciem i za nasze pieniądze.
Jeśli wyborcy PiS akceptują takie zachowania (a nieznane mi są żadne objawy sprzeciwu), mam prawo napisać, że podnosimy za to całkowitą odpowiedzialność. Kto z wyborców tej partii ma dziś odwagę głośno zakomunikować swoich wybrańcom: nie dostaliście władzy po to, by zapewniać eurołajdaków, że w III RP „demokracja ma się dobrze” lub mizdrzyć się do zgrai zamordystów, nie przejęliście rządów pod hasłem celebrowania „praw opozycji” i budowania wspólnoty z apatrydami, nie po to was wybraliśmy, byście uciekali przed ujadaniem propagandystów lub podejmowali „dialogi” z terrorystami medialnymi?
cdn
Kwestia trzecia – „czy może Pan podać przykłady, kiedy zmiana postawy w ważnych sprawach powodowała że Oni się cofali?”
UsuńNie mogę, bo taka zmiana nigdy nie nastąpiła. W ostatnich trzech dekadach nigdy nie zachowaliśmy się tak, by zmusić Onych do odwrotu. Wymagałoby to bowiem akceptacji podstawowej dychotomii My-Oni oraz zrozumienia, że III RP jest zaledwie komunistyczną sukcesją.
Jeśli zaś chce Pan poznać przykład, w którym racjonalna i konsekwentna postawa może wywołać korzystne skutki, proszę dokonać eksperymentu myślowego na podstawie mojego tekstu z 2015 roku -”Trzy kroki”, w którym przedstawiłem tani i bezbolesny sposób rozprawy z ośrodkami propagandy i dezinformacji:
https://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/trzy-kroki.html
Opisany tam „krok trzeci” jest właśnie odpowiednikiem postawy - „nas to nie dotyczy”. Proponowałem ją już w roku 2010. Proszę odpowiedzieć sobie na pytanie – jakie byłoby oddziaływanie (zagrożenie) ze strony tych ośrodków, gdyby partia rządząca i jej wyborcy zechcieli przyjąć taką postawę?
Pozdrawiam
AŚ
OdpowiedzUsuńRaz sprawię sobie frajdę i użyję określenia, które w wydaniu dziennikarzy doprowadza mnie do białej gorączki.
Otóż, Sir Alexander, Pańska odpowiedź z 5 marca 2017 01:54 jest po prostu MIAŻDŻĄCA! :))
Pozdrowienia
jan kowalski,
OdpowiedzUsuńPańskie stwierdzenie – „w latach 2005-7 PIS miał niewiele gorsze warunki od dzisiejszych”, jest nie tyle „nieważne”, ile nieprawdziwe.
W roku 2005 PiS wygrał wynikiem 26,99 proc, co zapewniało mu zaledwie 33,70 proc. miejsc w Sejmie i zmuszało do poszukiwań koalicjantów.
W roku 2015, wyniki były odpowiednio - 37,58 i 51,09 proc., co oznaczało, że nie musi wchodzić w żadne egzotyczne koalicje, posiada większość sejmową i możliwość uchwalania dowolnych ustaw.
Nie są to warunki, które można określić mianem „niewiele gorsze”, ponieważ umożliwiają samodzielne rządy i przeprowadzenie realnych zmian.
Jeśli zaś ostrzegam „przed powtórką błędu oddania władzy”, to dlatego, że tak wówczas, jak dziś J.Kaczyński jest wyznawcą mitologii demokracji i ponad wszystko boi się posądzenia o naruszanie tej „świętości”. Ten kompleks polityków PiS był już znany w roku 2007 i został bezwzględnie wykorzystany. Ponieważ dziś rozgrywa się identyczną kombinację i w sposób równie głupi Kaczyński daje się ogrywać antypolskiej zgrai, istnieje uzasadniona obawa przed powtórzeniem „samobójstwa w obronie demokracji”.
Jak pisałem przed dwoma laty:
„Ten, kto wymyślił obecną kombinację, uderzył niezwykle celnie. Wiedział bowiem, że najsłabszym punktem PiS-u jest mitologia demokracji, a zarzut pogwałcenia tej świętości wywoła natychmiastową reakcję „obozu patriotycznego”. Politycy partii pana Kaczyńskiego prędzej potępią antysystemowych krytyków niż przyznają, że komunistyczna hybryda nie ma nic wspólnego z państwem prawa i demokracji. Wystarczyło krzyknąć – „PiS niszczy demokrację”, by zewsząd rozległy się zapewnienia o jej poszanowaniu, a partyjne i medialne pajacyki podskoczyły w rytm prostackiego wrzasku. Punktem honoru każdego polityka PiS i żurnalistów „wolnych mediów”, stała się uroczysta deklaracja o wierności ideom demokracji oraz „polemika” z zarzutami atakujących.”
Końcowa uwaga. Nie znam i nie akceptuję określenia „banderowska Ukraina”, bo na moim blogu nie dopuszczam do szerzenia rosyjskiej propagandy.
Nie pamiętam też, by dzisiejsi zwolennicy „empatii wobec umęczonych i pomordowanych Rodaków, że o antycywilizacyjnym skandalicznym braku upamiętnienia ich szczątków nie wspomnę” protestowali w roku 2013, gdy hierarchowie polskiego Kościoła wespół z B.Komorowskim fałszowali prawdę o ludobójstwie wołyńskim i podpisywali haniebną „polsko - ukraińską deklarację o pojednaniu”. Wtedy należało rozdzierać szaty nad „ciężkim , śmiertelnym grzechem”.
Pan Kazimierz B.
OdpowiedzUsuńPodczas weekendu miałam do czynienia z oboma "elektoratami" i to w stosunkowo szerokim spektrum. I wie Pan, co zaobserwowałam?
Otóż opowiedziawszy się za jednymi czy drugimi, niemal wszyscy wyborcy marzą przede wszystkim o tym, żeby tamci na górze odciążyli ich od myślenia, wszystko, jak należy, załatwili i nie zawracali "narodowi" głowy polityką. Albowiem naród odwykł od politycznego myślenia i radośnie uprawia zachowania plemienne!
Taką to mamy demokrację! :))
_________________________
Dopisek dla Pana Aleksandra:
Czy historykowi filozofii znany jest termin "demokracja plemienna"? Bo a nuż wymyśliłam coś nowego??? :))
Pozdrawiam serdecznie obu Panów
Pani Urszulo,
UsuńHistorykowi jest znany, bo dotyczy jego ulubionego Średniowiecza.
A dodatkowo bliski, bo opisuje jedną prawdziwą formę demokracji.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Urszulo.
UsuńCo prawda ze smutkiem, ale wypada zgodzić się z Panią.
A to, że przyczyna "świadomości" narodu leży m.in. w chronicznym braku autentycznych elit, jest "oczywistą oczywistością", że użyję określenia "klasyka ułomnej demokracji").
Pozdrawiam serdecznie.
Ma Pan rację, Panie Kazimierzu. Polskie elity zostały zdziesiątkowane przez wojny i zaborców, a dobite przez komunę. Rozprawiająca się z "niedobitkami" III RP wypromowała niemal wyłącznie łże-elity (w opakowaniu zastępczym).
UsuńPozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńA nie żartuje Pan sobie z tym Średniowieczem? Przecież wtedy panował bezlytosny feudalizm, gdzie Pan tam widzi demokrację?
Zapytałam Google. Kręcą! Ale za to w WIKI znalazłam prawdziwą perełkę.
Cytuję:
Dobrymi formami państwa, zdaniem Arystotelesa, są: monarchia, arystokracja, politeja. Złymi zaś: tyrania, oligarchia oraz demokracja.
:)
PS.
OdpowiedzUsuńZajrzałam na Pańskiego Twittera => link
Bardzo mnie zaciekawili Pańscy "alter ego", a jeszcze bardziej ta Pani na zdjęciach - klik. Czy to aby nie "trzecia twarz" Ściosa? :))
Prawdziwy "embarras de richesse" :)
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńJeżeli prawdą jest, że zwolniono "obcokrajowców", którzy kierowali dronem latającym nad Belwederem, to znaczy że ruscy obywatele mają w III RP większe prawa od Polaków.
Jak słusznie przypomniał na TT pan ONWK - dr. Brunona Kwietnia, człowieka najprawdopodobniej niewinnego, wrobionego przez służby, bez cienia dowodu skazano w "teoretycznym" państwie PO na 13 lat więzienia, i od ponad 5 lat przebywa w areszcie śledczym (!). Siedzi tam nadal, choć od 1,5 roku mamy "realne" państwo PiS.
Pozdrawiam
PS. Notka w WIKI o dr. BK przypominałaby opowiadanie typu sci-fi, gdyby nie fakt, że w III RP przez 5 lat można ludzi przetrzymywać w "areszcie śledczym".
Tylko kogo to obchodzi?
To jest bardzo ważne, że Pani to przypomniała.
UsuńNieomal wszyscy zapomnieli o tym człowieku. PiS traktuje go znacznie surowiej niż potraktował Zygmunta Miernika, a przecież p. Miernika potraktował naprawdę w sposób podły, całkowicie niesprawiedliwy i pozbawiający Państwo Polskie godności.
Zaznaczam, że miałem przerwę w kontakcie z mediami przez tydzień więc nie znam wszystkich niuansów bierzączki.
OdpowiedzUsuń1. Zadaję sobie pytanie: czy zagrożenie ze strony Rosji jest realne czy to tylko straszak. A jeśli jest jakieś zagrożenie to jakiej natury.
Nie wiem jak oni to osiągnęli ale nawet mi zagrożenie z Rosji wydaje się na pierwszy rzut oka jakoś mgliste. Dlaczego, podczas gdy zarządzanie strachem to najważniejsze narzędzie sterowania ludźmi dlaczego nie ma poczucia zagrożenia ze strony Rosji? Bo Rosja jest tak potężna („nie ma granic”) że może nas zmiażdżyć swoimi rakietami (o których mamy pamiętać z tyłu głowy) ale nie ma potrzeby?
Zadaję sobie takie pytania bo próbuję analizować własne odczucia – ja staram się być odporny ale metody kłamstwa i manipulacji po wiekach udoskonalania są już bardzo skuteczne. Taki przykład zupełnie nie a propos ale pamiętam np. jak trudno mi było krytykować Aleksandra Kwaśniewskiego podczas kampanii wyborczej. On był po prostu fajny (mimo, że wiedziałem że nie jest fajny) i nie miałem pomysłu jak zniechęcić do niego młodych z mojego otoczenia, którzy masowo popierali tę postać.
Bardzo głęboko zakorzenione kłamstwo, brak świadomości o tym czym było zniewolenie PRLowskie, to tylko częściowe odpowiedzi. Pamiętam jak moi duńscy przyjaciele dziwili się, iż Polacy wybrali komunistę na prezydenta a mnie raziło nazywanie Kwaśniewskiego komunistą. To kwestia różnic językowych, myślałem, oni tam na Zachodzie na wszystko tutaj mówią „communism” a komunizm był przecież tylko w ZSRR a u nas to nasi, swojscy, zaledwie socjaliści a nie żaden beton.
Dziś, gdy już wiedza o tym czym był PRL i jego funkcjonariusze, wiedza o systemie kradzieży i kłamstwa już w samej IIIRP jest coraz szersza, prezydentura Kwaśniewskiego jawi się rzeczywiście jako upodlenie Polaków, którzy po 50 latach komunistycznej biedy wybrali Komunistę na prezydenta. Zdziwienie (podszyte drwiną) zachodniej opinii publicznej było uzasadnione.
I co do Rosji. Trudno na co dzień uświadamiać sobie zagrożenie ze strony Rosji. Gdzieżby tam oni na nas napadali, Ukraina to co innego.
Ale czym po 100410 zajmuje się Rosja? Czy ktoś zadaje sobie takie pytanie
Tak samo jak jedynym zadaniem Kwaśniewskiego była obrona po wielkim (udanym) oszustwie roku 1989 nadrzędnego statusu wszystkich PRLowskich ku*w i złodziei tak jedynym zadaniem Rosji po 100410 wobec Polski jest jej niszczenie. Niedorzeczne? Bo analogia zawiera również nieświadomość milionów frajerów, którzy w rytm dico polo głosowali na komunistę.
Jeśli ktoś bez prawdy o 100410 chce się jednać albo dialogować z Rosją też jest głupim i niebezpiecznym frajerem. Albo, oczywiście, świadomym zdrajcą.
Rosja dnia 100410 osiągnęła tak wiele, że przez długi czas może iść na fali kraju, któremu wszystko wolno i któremu nikt nie podskoczy. Podobnie komuniści w Polsce po zabójstwie ks. Popiełuszki mogą spijać śmietankę cały czas. I nadal to robią. Nie ma etosu Prawdy. Jest etos dialogu.
Należy sobie tylko uświadomić metody jakimi może się posługiwać Rosja po 100410. Ja mam wrażenie pewnej kwarantanny, wyciszenia agresywnych gestów wobec Polski by usypiać czujność. I jednocześnie kreciej roboty na froncie informatycznym, informacyjnym i ideologicznym.
Przyznam, że od dawna obserwuję trochę tzw. narodowców. Mam nawet pewną teorię, wg której kilka lat temu poszedł do PiSu komunikat: „narodowców” nie ruszacie, oni są nasi. PiS wyraźnie zignorował i odrzucił rodzący się spontaniczny zapał młodych ludzi na rzecz konserwowania własnego, „oazowego” grajdołka. Dziś prorosyjskość narodowców jest faktem wręcz groteskowym. Tylko, że jest bardziej haniebna niż otwarta targowica spod znaku PO.
2. Kluczem do podbicia Polaków (i każdego innego narodu) jest pozbawienie ich dumy. Polacy są podbici i mają mentalność niewolników (ja również nie potrafię się jej wyzbyć).
OdpowiedzUsuńPolacy byli kiedyś, dumnym narodem. Byli a nie są. Byłoby gorzej gdyby nigdy nie byli, ale przynajmniej są wzorce, do których można się odwoływać. Można np. wyobrażać sobie jak w danej sytuacji zachowaliby się nasi dumni przodkowie (nie koniecznie w sensie genetycznym ale wspólnotowym) albo przynajmniej jak nam się wydaje, że by się zachowali. Gdy przyłoży się taką miarę to wiele działań PiSu można nazwać tylko zdradą.
Po najbardziej prawdopodobnym zabójstwie polskiego przywódcy i jego otoczenia PiS popiera posła ze stronnictwa współpracującego z wrogiem? Czym ten cwaniak różni się od Tuska i każdego innego cwaniaka z tej bandy? Że jest bardziej cwany? Bo „prawicowcy” retwitują jego patriotyczne wpisy? Jaka jest prawda o tym człowieku? - Jest po prostu jeszcze bardziej zakłamany.
To taki R.Czarnecki z PO.
3. Gdy dowiedziałem się, że nie wpuszczono pana Międlara do Wielkiej Brytanii przyszło mi do głowy, że Brytyjczycy mogli go zatrzymać bynajmniej nie za „mowę nienawiści” ale za ukrytą propagandę rosyjską. Dokładnie tak pomyślałem, ale zanim to napisałem sprawdziłem jakie są informacje z różnych źródeł i voila:
http://niezalezna.pl/94508-jacek-miedlar-zatrzymany-za-kontakty-z-proputinowska-britain-first
Że Międlar by straszył Brytyjczyków żydami, masonami + aktualnie islamistami to byłoby śmieszne ale metoda polega na konsekwentnym odwracaniu uwagi od prawdziwych zagrożeń podczepiając się pod inne tematy często też istotne ale jednak zastępcze. Muszę przyznać, że rozgryzienie na bardzo wczesnym etapie tego cwaniaczka dało mi pewną satysfakcję a szkoda, że tylu zwodził. Przemilczanie Smoleńska wśród „patriotów” albo ich takie pensjonarskie podejście, jak już się mają wypowiedzieć, to jest charakterystyczne i tak bezdennie głupie u podstaw, że trzeba to widzieć.
Marcin Ís,
UsuńKluczem do poruszonych przez Pana spraw jest stan wiedzy, stan świadomości polskiego społeczeństwa.
To ten czynnik decyduje o dokonywanych wyborach, głoszonych opiniach i wyznawanych poglądach.
Nie przypadkiem, twórcy III RP trudzili się nad zbudowaniem stabilnego systemu nadzorowania i kierowania społeczeństwem, stawiając szczególnie na rozwój ośrodków propagandy, zwanych tu mediami.
Stworzony u zarania III RP system został oparty na prymitywnej, pseudo-ideowej indoktrynacji (środowisko GW) oraz narzuceniu wzorców "nowokulturowych"(TVN,Polsat itp.) i zmierzał do tego, by Polacy całą wiedzę o rzeczywistości czerpali wyłącznie z zatrutych źródeł.
Jeśli pisze Pan o niemożności rozeznania zagrożeń ze strony Rosji, jest to bezpośredni efekt oddziaływania tych ośrodków propagandy, wzmocnionych dziś wytężoną pracą agentury.
Łatwiej bowiem rządzić społeczeństwem, które nie zna i nie potrafi nazwać swoich wrogów. Wskazywanie ich w Żydach, Amerykanach czy masonach, opiera się na starym mechanizmie sowieckiej propagandy, która bezustannie mnożyła "wrogów ludu", by ukryć przed tubylcami rzeczywiste zagrożenia.
A jeśli - "kluczem do podbicia Polaków (i każdego innego narodu) jest pozbawienie ich dumy" - zabija się ją antypolską retoryką, szarganiem narodowych świętości i zamianą autentycznych elit na grono kanalii i ćwierćinteligentów.
Ten proces nigdy nie został powstrzymany, a za rządów PiS nabrał dodatkowego "waloru". Wmawia się nam bowiem kłamstwo najbardziej ordynarne - jakoby III RP była państwem prawa i demokracji oraz imputuje, że apatrydzi i ludzie kompletnie obcy naszej kulturze, należą do narodu polskiego.
To zbrodnia równa tej, jaką popełniono w 1989 roku, drwiąc z naszych marzeń o Niepodległej.
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńTo prawda. Zwolniono kierującego dronem Łotysza, a dwie towarzyszące mu Rosjanki przesłuchano jako świadków zdarzenia. Postąpiono identycznie, jak we wrzesień 2016 r., gdy dron sterowany przez obywatela Rosji latał w okolicach kancelarii premiera.
Najwyraźniej służby uważają, że puszczanie dronów nad obiektami państwowymi III RP należy do narodowych sportów rosyjskich.
To wydarzenie doskonale obrazuje stosunek rządów PiS do kwestii bezpieczeństwa. Bez obawy większej pomyłki można uznać, że takie incydenty służą Rosjanom do testowania reakcji ochrony obiektów państwowych i są rodzajem prowokacji.
Niemal każdy dzień przynosi potwierdzenie tezy zawartej w moim tekście, iż lista zaniechań PiS w obszarze bezpieczeństwa jest imponująca i równie obszerna, jak wykaz kłamliwych wypowiedzi, obietnic i deklaracji składanych przez polityków tej partii.
Wskaże jeszcze jeden, charakterystyczny przykład.
W marcu 2014 roku zwróciłem uwagę na Twitterze na przetargi związane z nowym systemem informatycznym do obsługi PKW. Pojawiały się tam niezwykle ciekawe firmy. W maju napisałem na TT -„W ramach akcji ‘Pilnujemy wyborów’ opozycja (już tradycyjnie) przeoczyła wszystkie najważniejsze przetargi PKW. Bez komentarza.” Kilka dni później informowałem, że PKW korzysta z certyfikatów bezpieczeństwa firmy Unizeto, której prezesem był konsul honorowy Rosji w Polsce Andrzej Bendig-Wielowiejski.
Zaniedbania PiS w zakresie zabezpieczenia przebiegu wyborów samorządowych 2014 (przypomnę, że ewidentnie sfałszowanych) opisałem w tekście -„RUSKIE SERWERY” I SWOJSKA GŁUPOTA” z października 2014.
Informacje przekazywane przed wyborami zostały kompletnie zignorowane przez środowisko PiS. Dopiero, gdy tematem zainteresowała się GP i opisała przetargi wygrywane przez Unizeto, PiS złożyło wniosek, by premier Kopacz przedstawiła dane o przetargach na informatyzację urzędów i instytucji. Przypomnę, że firma konsula honorowego Rosji w Polsce wygrała m.in. przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS, informatyzowała ZUS, Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia i Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
Jarosław Kaczyński nie wykluczał wówczas złożenia wniosku o powołanie komisji śledczej i twierdził:
„Mamy do czynienia z takimi mechanizmami, które mogą prowadzić do bardzo głębokiej ingerencji obcego państwa w polskie sprawy. Normalne mechanizmy funkcjonowania państwa najwyraźniej tu zawodzą. A to jest sytuacja, która uzasadnia powołanie komisji śledczej. Ludzie związani z Rosją nie mogą w Polsce wypełniać żadnych ról".
Tak wyglądała reakcja PiS przed trzema laty.
cd
Nie byłem zaskoczony, gdy wczoraj napotkałem informację, że kancelaria Sejmu podpisała właśnie umowę na wdrożenie nowoczesnego systemu informatycznego obsługi głosowań w Sali Posiedzeń. Wartość projektu to 4,7 mln zł. Umowę podpisano z firmą Asseco Data System.
UsuńTa sama firma podpisała też umowę o współpracy z gdyńską Akademią Marynarki Wojennej w zakresie „wspólnych projektów informatycznych, również tych finansowanych ze środków Unii Europejskiej”.
Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że 1 marca 2016 roku Zgromadzenie Akcjonariuszy Asseco Data Systems oraz Unizeto Technologies podjęło decyzję o połączeniu obu spółek. Zgodnie z wydanym wówczas komunikatem – „Asseco Data Systems S.A. jest następcą prawnym Unizeto Technologies S.A”.
Prezesem Asseco Data Systems jest dziś Andrzej Dopierała, który w momencie połączenia spółek był prezesem zarządu Unizeto. Do lipca 2016 w radzie nadzorczej Asseco zasiadał też Andrzej Bendig-Wielowiejski.
Oznacza to, że pod rządami PiS, instytucje państwowe nadal współpracują z firmą Unizeto Technologies – dziś występującą pod nazwą Asseco Data Systems.
Rosyjski konsul honorowy w Polsce A. Bendig-Wielowiejski jest zaś założycielem tzw. Europejskiego Forum Podpisu Elektronicznego i Usług Zaufania (EFPE).
https://www.efpe.pl
To bardzo interesująca organizacja, której „radzie programowej” warto byłoby poświęcić osobny artykuł. Otóż EFPE, pod przewodnictwem pana konsula (absolwenta Leningradzkiego Instytutu Elektrotechnicznego) organizuje co roku „największą w Europie międzynarodową konferencję poświęcona elektronicznym usługom zaufania”.
Konferencji tej patronuje zaś Ministerstwo Cyfryzacji. Gdy po moich twettach na ten temat, pan „Obiboknawlasnykoszt” zadał pytanie szefowej tego resortu Annie Strężyńskiej – „Czy Pani posiadała, posiada wiedzę o Unizeto-firmie rosyjskiego konsula i Asseco?”, pani minister udzieliła następującej odpowiedzi – „Nie, a powinnam? nie zajmuję się wywiadem gosp. a od bezpieczeństwa narod. też są właściwe organy”. W kolejnej odpowiedzi, A. Strężyńska oświadczyła – „to nie są moje kompetencje”, co oznacza, że pani minister patronuje przedsięwzięciu, nie mając zielonego pojęcia o jego autorach i ich powiązaniach.
O innych drobiazgach, jak np. ożywionej działalności Krajowego Stowarzyszenia Ochrony Informacji Niejawnych (na którego czele stoi b. oficer Zarządu III WSW/WSI, uczestnik kursu KGB, płk. Mieczysław Koczkowski) nie warto nawet wspominać.
W państwie, w którym wyborcy dają wiarę pani premier, że za rządów PiS mogą czuć się bezpiecznie, fakty nie mają większego znaczenia.
Jeśli zaś chodzi o sprawę Brunona Kwietnia, znajduję tylko jedno wyjaśnienie. W III RP o odpowiedzialności za czyny lub jej braku decyduje wyłącznie jeden czynnik - tzw. ”umocowanie”. Osobnicy „umocowani” w określonej grupie wpływu lub współpracownicy służb specjalnych, mogą liczyć na pomoc i poczucie bezkarności. W tym gronie znajdują się rozmaici prowokatorzy, biznesmeni, dziennikarze, a nawet kelnerzy.
Wygląda na to, że pan Kwiecień znalazł się po niewłaściwej stronie i stał uczestnikiem gry, której celu nie potrafił odczytać. Gdy temat „zamachu” został ujawniony pisałem, że mamy do czynienia z kombinacją wyglądająca na próbę uwiarygodnienia ABW w oczach decydentów i wykazania, że operacje tej służby służą grupie rządzącej i są niezbędne w walce z opozycją. Gdyby „sprawca zamachu” został przez sąd uniewinniony mogłoby się okazać, że należy zamknąć tych, którzy potraktowali go jako narzędzie gdy operacyjnej. A na takie fanaberie żaden sąd III RP nie wyrazi zgody.
Pozdrawiam serdecznie
Minimalnie za długi artykuł, ale pobudzający do myślenia. Prawda jest taka, że Polacy nie mają wyjścia i po prostu muszą być rusofobami. Germanofobami również. Tak sobie od 200 lat nasi sąsiedzi zapracowali na to.
OdpowiedzUsuńJak w takim razie wytłumaczyć ciągły jazgot w mediach i ujadanie na PiS i Kaczyńskiego? Czy to może być próba uwiarygodnienia wygodnego przeciwnika w oczach elektoratu.
OdpowiedzUsuńPonadto czy po tym wszystkim co miało miejsce od 2007 roku szczególnie od 2010, Kaczyński byłby tak głupi aby mieć jakiekolwiek złudzenia co do PO ( i całego tego środowiska)?
A jeśli jednak jest tak głupi, to z czego to wynika?
Dla wielu z Was to pewnie pytania banalne ale chyba trzeba je sobie zadać.
Zastanawiam się, jak najkrócej uzasadnić Gospodarzowi swoja tezę , że niewiele się różnią warunki władzy, jaką aktualnie i w poprzedniej swojej kadencji miał PIS .
OdpowiedzUsuńChodziło mi o to, że byli, swoją drogą nieszczęśliwi i bezkarnie opluwani koalicjanci, należeli do, nazwijmy tak, opcji prospołecznej i pro-patriotycznej.
Przypomnę tylko owo słynne becikowe, które, jak z psiego gardła, wyciągano partii JK.
Obecnie arytmetyka z grubsza wygląda o wiele lepiej ale nie zapominajmy, że to jednak ciągle jest koalicja trzech partii.
Jako kolega prof Malickiego jestem rusofobią skutecznie zarażony, jednak Jego, a i Pana Autora również, bezkrytycznej filoukraińskości nie podzielam.
Jak na moje wykształcenie to tak dużo napisałem.
pozostaję z należnym szacunkiem
Sailor,
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: proszę zauważyć, że ten „ciągły jazgot w mediach i ujadanie na PiS i Kaczyńskiego”, jest bronią o małym stopniu rażenia i niespecjalnie szkodzi PiS-owi. Zakres argumentacji używanej podczas tego ujadania oraz cele ataku, pozwalają raczej dostrzegać w tym medialną mistyfikację niż realną walkę o władzę. Gdyby w III RP była prawdziwa opozycja, nie zaś grupa sfrustrowanych słupów, którym oficerowie prowadzący nagle skrócili smycze, pole do rzeczowej krytyki rządzących byłoby ogromne.
Tymczasem zarzuty o „braku demokracji”, „totalitaryzmie”, „państwie wyznaniowym” itp. brednie, nie tylko nie przekonują wyborców, ale stają się już ciężkostrawne i nie wywołują większego wrażenia.
Z kolei jazgot o „stawianiu przed TS” czy miotanie oskarżeń o rozmaite przestępstwa, należy do stałego repertuaru tzw. klasy politycznej i bywa równie chętnie wykorzystywany przez PO, jak PiS czy PSL. Oni wiedzą, że takie słowa (jeszcze) wywołują ożywienie wyborców, zatem chętnie ubarwiają nam życie niespełnionymi obietnicami. Mogą to robić bezpiecznie, bo za tymi słowami nigdy nie idą czyny.
Jest to zatem rodzaj umownej gry, w której Polacy występują w roli widzów teatru cieni. Gry korzystnej dla obu stron, ponieważ jedną uwiarygadnia jako „opozycję”, drugą zaś stawia w roli ofiary, co pozwala jej tłumaczyć przed elektoratem własne błędy i zaniechania. Warto przy tym zwrócić uwagę, że z „pola rażenia” wyłączony jest w zasadzie prezydent Duda – co też znakomicie podkreśla jego rolę „stabilizatora układu” i „głównego hamulcowego”.
Po drugie: w opublikowanym w styczniu br. tekście „MY NIE WIEMY – RZECZ O GRANICACH” pozwoliłem sobie nakreślić obraz obecnego konfliktu i wskazać jego głównych graczy. Napisałem tam, że przyjęcie proponowanej w tekście perspektywy – „pozwalałoby ocenić akcje „opozycji” jako próbę odzyskania wpływów przez środowisko cywilnej bezpieki i widzieć w nich frondę skierowaną przeciwko „nowemu rozdaniu”. Analiza narzędzi wykorzystywanych przez „opozycję”: akcji propagandowych i dezinformacyjnych, prowokacji, szantażu i dywersji politycznej, prób destabilizacji i dezorganizacji instytucji państwa, wskazuje natomiast na silne inspiracje metodologią i technikami operacyjnymi służb specjalnych.”
Mocnym argumentem będzie tu analiza ataków i kombinacji kierowanych przeciwko rządowi B.Szydło. Można uznać, że większość ministrów tego rządu wraz z panią premier jest atakowana dość sporadycznie i anemicznie. W tym zakresie, raczej wykorzystuje się błędy popełniane przez polityków PiS, niż tworzy nowe i własne „pola operacyjne”. Może to świadczyć, że autorami owych ataków jest jedno i to samo środowisko – związane z funkcjonariuszami Departamentu I SB MSW.
Tylko w przypadku jednego ministra, można powiedzieć o zgoła innej „jakości” i częstotliwości ataków. Tylko szef MON i jego otoczenie znajduje się w centrum uwagi rozmaitej agentury i obcych ośrodków, a stosowane wobec niego operacje solidnie wykraczają poza zakres „pijarowskich” zarzutów kierowanych wobec innych członków rządu. Można założyć, że obecność Antoniego Macierewicza na stanowisku ministra obrony narodowej jest niewygodna dla wszystkich graczy i generuje kombinacje o znacznie wyższym stopniu zagrożenia, ale też skuteczności. To z kolei, może prowadzić do wniosku, że tylko w tym przypadku „inni szatani są czynni” i każe poszukiwać inspiracji wśród towarzystwa w brązowych butach.
cd
Po trzecie: moja wiara w „głupotę” pana Kaczyńskiego została ostatnio mocno osłabiona, o czym otwarcie informowałem w kilku komentarzach pod tym tekstem. Nie chciałbym powielać tych odpowiedzi.
UsuńInną rzeczą jest natomiast problem, którego wyborcy PiS najwyraźniej nie chcą dostrzegać w swoim idolu. Można to nazwać naiwnością polityczną, ale ja wolałbym termin „infantylizm strategiczny”.
Wskażę znaczący przykład. W roku 2014, gdy zaczęły się wydarzenia na Majdanie, PiS ochoczo poparł politykę Platformy wobec Ukrainy. Kaczyński wyznał wówczas w studiu TVN, jak oceniał politykę Tuska – „Gdyby mi nie zależało na Polsce, to bym nie klaskał (w trakcie debaty sejmowej na temat sytuacji na Ukrainie dop.mój ), nie poszedłbym na spotkanie (z Tuskiem dop.mój). Liczyłem na zmianę i znów się zawiodłem”.
Warto się zastanowić – czy można nazwać poważnym politykiem człowieka, który widząc zachowania Tuska przed i po Smoleńsku oraz doświadczając czterech (wówczas) lat posmoleńskiej rzeczywistości, wyznaje publicznie, że „znów się zawiódł”? Moim zdaniem, taki człowiek nie tylko nie zasługuje na miano męża stanu, ale w ogóle nie powinien sobie zawracać głowy poważną polityką.
Panie Aleksandrze.
OdpowiedzUsuńNiech czytelnym znakiem stanu państwa w dniu dzisiejszym będzie postawa żyjących jeszcze żołnierzy niezłomnych. Znajomy opowiadał mi, że kiedy organizował pierwszą na pomorzu zachodnim wystawę na ich temat, chyba w latach 90-tych, oni nadal byli nieufni. Wczoraj w audycji Polskiego Radia 24 na temat akcji "Paczka dla bohatera" koordynatorzy akcji opowiadali, że żyjący dziś żołnierze nadal cechują się taka sama nieufnością i potrzeba dużo osobistych kontaktów i poświęconego czasu żeby ich do siebie przekonać.
To przecież owoc nie tylko traumy zadanej przez lata komunistycznego zamordyzmu, ale umiejętność trzeźwej oceny rzeczywistości po tym, jak stanęło się na przeciw bestii i spojrzało jej prosto w oczy.
Dziś wyborcy tzw opcji patriotycznej nie tyle, ze nie myślą stawać na przeciw, zaglądać w oczy. Bardzo wielu z nich nie chce wiedzieć, że bestia nadal istnieje.
Pozdrawiam.
"BEZPIECZNA POLSKA"
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
1. Wypuszczenie na wolność dronowych prowokatorów to sprawa skandaliczna. Dowodzi zaniechania przez rząd PiS podstawowego obowiązku: zapewnienia bezpieczeństwa państwa i jego obywateli. Nie wiem co jeszcze musieliby tu zrobić naigrawający się z nas sowieci, żeby władze "suwerennej" III RP odważyły się ich osądzić i zamknąć. Zbombardować Sejm, Belweder oraz Pałac im. Stalina?
- Zresztą po co bombardować, skoro, jak uczą ostatnie lata, wystarczy je odpowiednio "zinformatyzować". Pani min. Streżyńska tylko temu przyklaśnie, a "odnowione" służby udadzą, że niczego nie widzą!
2. Zastanawiam się, skąd bierze się (także w PiS) ten obłąkany, niczym nieuzasadniony strach przed "ruskim niedźwiedziem". I zadziwiająca uległość "genialnego stratega" w stosunku do "przyjaciół Moskali"?
Pamiętam swoją wściekłość i wstyd, kiedy miesiąc po zamachu smoleńskim, 9 maja 2010 JK wystąpił z upokarzającą odezwą do Rosjan => LINK.
Jakby niepomny słów poety:
Dwie Polski – ta o której wiedzieli prorocy
I ta którą w objęcia bierze car północy
Dwie Polski – jedna chce się podobać na świecie
I ta druga – ta którą wiozą na lawecie
Co zrobicie? – pytają nas teraz przodkowie
I nikt na to pytanie za nas nie odpowie
To co nas podzieliło – to się już nie sklei
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei
Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu
Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!
Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?
O to nas teraz pyta to spalone ciało
Tłumaczono mi wtedy, że tak trzeba, że to "wyższa polityka", ale nie uwierzyłam, ani wtedy, ani dziś.
3. Odprawia się obłudne szopki - bo tak już trzeba nazwać doprowadzone na skraj śmieszności i kiczu "ceremonie patriotyczne" - : rozmaite "dni", "miesięcznice", "rocznice", ostatnio poświęcone Żołnierzom Wyklętym.
Ale nikt nie pyta i nie naucza, kto mordował tych żołnierzy, kto ich grzebał w bezimiennych dołach śmierci? Kto profanował szczątki ofiar smoleńskich?
Dęty, "potiomkinowski" patriotyzm (na pokaz) zastępuje refleksję nad polskością i zrozumienie, kto jest od stuleci jej największym wrogiem.
Pozdrawiam Pana i serdecznie dziękuję za ten blog - jedyne miejsce, gdzie można wykrzyczeć swoje upokorzenie, zawód i ból - i nie zostać nagrodzonym "chłostą śmiechu".
I nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać
w imieniu tych których zdradzono o świcie...
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już mogę pisać o tym z dystansem, ale wspomnienie Smoleńska najwyraźniej nigdy się we mnie nie zabliźni. Dlatego o panu dr. Brunonie Kwietniu - i mojej wielkiej do Pana prośbie, z nim związanej, napiszę później.
Pan się pewnie i tak domyśla, jaka to będzie prośba? :)
Pozdrawiam serdecznie
OT
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
Co by Pan powiedział na orwellowskie 2 minuty myślenia spiskowego?
Czy nie brał Pan pod uwagę tego, że zarówno sprzeciw PiS jak i "genialne" wysunięcie kandydatury "last minute" - europosła PO, to wszystko cyrk na użytek "elektoratu", w którym nawet poparcie Orbana dla Tuska zostało wcześniej uzgodnione między JK i VO?
Odnoszę wrażenie, że dla "strategów" bezpieczniejsze jest pozostawanie Tuska w Brukseli, niż jego powrót do III RP i objęcie zdecydowanego przywództwa w PO, które mogłoby się stać realnym zagrożeniem dla supremacji PiS.
Przewaga sondażowa PiS nad PO zmniejsza się, a poparcie dla PiS utrzymuje niezmiennie na poziomie 32-34%. Tymczasem rząd rozdał chyba wszystko, co było do rozdania i nadchodzi czas "zaciskania pasa". A jak się jeszcze bardziej rozhula z "uszczelnianiem" pan nadpremier MM, to różnie może być...
Pozdrawiam
Panie Meewroo,
OdpowiedzUsuńBardzo prawdziwe i smutne jest Pańskie spostrzeżenie. Ja w takich postawach dostrzegam ostatni rys autentycznego antykomunizmu – tej potężnej, arcypolskiej broni, którą wydarto nam w latach sowieckiej okupacji i podeptano w czasach III RP.
Ci ludzie zostali głęboko dotknięci złem komunizmu i to doświadczenie nauczyło ich trzeźwego spojrzenia na realia sukcesji komunistycznej. Sądzę, że jeśli nawet wielu z nich wierzy, że III RP jest państwem wolnym i niepodległym, to obecność „czerwonej zarazy” skutecznie studzi odruch zaufania wobec takiego państwa.
Z ich doświadczeń płynie też świadomość niedostępna dziś większości naszych rodaków. Bo to, co Pan nazwał „spojrzeniem bestii w oczy”, jest nie tylko aktem odwagi, ale wyrazem autentycznej wolności. Tak autentycznej, że nie ucieka przed żadną prawdą i chce ją poznać, nawet za cenę utraty iluzorycznego spokoju.
Pozdrawiam Pana
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńNapisała Pani: „Zastanawiam się, skąd bierze się (także w PiS) ten obłąkany, niczym nieuzasadniony strach przed "ruskim niedźwiedziem". I zadziwiająca uległość "genialnego stratega" w stosunku do "przyjaciół Moskali"?
Myślę, że cytat, który umieściłem w tekście doskonale wyjaśnia tę zagadkę: „ale nie tak, żeby ktoś mógł nam zarzucić, że jesteśmy rusofobami, bo nie jesteśmy”.
Nietrudno dostrzec, jakim lękiem napawa polityków PiS zarzut „rusofobii”. Obwarowanej przeze mnie zawsze cudzysłowem, bo relacji głębokiej nieufności i niechęci wobec naszych odwiecznych wrogów i ciemiężycieli, nie mogę uważać za fobię.
A jednak ludzie PiS – i miliony otumanionych Polaków, w takich kategoriach chcą traktować polskie powinności i za szczyt postawy „roztropnej” uważają unikanie podejrzeń o „rusofobię”.
Skąd to się bierze? Pisałem o tym wielokrotnie.
Ten rodzaj „realizmu” wynika z akceptacji powojennego porządku, w którym dominacja sowiecka miała być nieuniknionym efektem „historycznych uwarunkowań”, zaś Polska miała stanowić przedmiot w grze światowych mocarstw. Był to pogląd narzucony kulami sowieckich karabinów i pałkami policji politycznej, wsparty na pseudohistorycznej, kazuistycznej argumentacji, która zawsze osłaniała postawy pospolitych koniunkturalistów i łajdaków.
Przez półwiecze sowieckiej okupacji przekonywano Polaków, że Rosja jest światowym hegemonem, a jej polityczna i militarna obecność wytycza granicę nieprzekraczalną dla polskich aspiracji Zaszczepiany przez dziesięciolecia lęk przez Sowietami miał tłumić dążenia niepodległościowe i sprawić, że wszelkie koncepcje istnienia Niepodległej będą musiały uwzględniać interes rosyjski. Ze straszaka "wojny z Rosją" namiestnicy PRL-u uczynili podstawowy element indoktrynacji społeczeństwa i główny paralizator naszych aspiracji.
Ten sam straszak z powodzeniem wykorzystywali ludzie „demokratycznej opozycji”, namaszczeni przez Kiszczaka na narodowych przewodników, zaś cała dogmatyka „georealistów” została przejęta przez komunistyczną hybrydę III RP i przez ostatnie trzy dekady skutecznie paraliżuje polską myśl polityczną. Dlatego nie ma w niej miejsca na antyrosyjskość i antykomunizm – dwa filary polskiej racji stanu.
Ten lęk pokazuje też, że partia pana Kaczyńskiego należy do „twardego rdzenia” systemu III RP i nigdy nie odważy się na budowanie Polski wolnej od komunistycznej zarazy.
Proszę zauważyć dzisiejsze, jakże znamienne wydarzenie.
Bez żadnego rozgłosu, wręcz po cichu, reaktywowano w MSZ tzw. Polsko-Rosyjską Grupę ds. Trudnych – twór powołany w roku 2002 podczas wizyty Putina w Polsce.
http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/wiadomosci/w_msz_wreczono_nominacje_polskim_czlonkom_polsko_rosyjskiej_grupy_ds_trudnych;jsessionid=95521CB8B09201DE0F26958C7ECCFB6A.cmsap6p
Ta grupa ma ogromne zasługi w antypolskim procesie „pojednania polsko-rosyjskiego”, tak przed, jak i po zamachu smoleńskim, a jej działalność przyczyniała się do narzucenia Polakom rosyjskiej wersji wydarzeń smoleńskich. Wcześniej, reaktywacja tej grupy nastąpiła w czerwcu 2008 roku, na życzenie strony rosyjskiej. Sądzę, że dziś jest podobnie.
Waszczykowski powiedział dziś o „potrzebie dialogu społecznego, rozwoju kontaktów międzyludzkich, kulturalnych i odbudowy dwustronnych relacji gospodarczych z Rosją”.
Powiedział to w tym samym czasie, gdy ruski ambasador oświadczył, że „stosunki między Polską a Rosją są najgorsze od czasu II wojny światowej”.
Ale pytanie - ile trzeba mieć w sobie zniewolenia i mentalności raba, by w obecnej sytuacji reaktywować twór służący rosyjskim interesom, nie zostanie zadane przez "wolne media".
Pisałem wielokrotnie, że w roku 2017 spodziewam się nowego procesu „pojednania” z Kremlem i sądzę, że to (jak i kilka innych) wydarzeń poprzedzają nawiązanie bliższych relacji z Moskwą.
cdn
Napisała też Pani – „Odprawia się obłudne szopki - bo tak już trzeba nazwać doprowadzone na skraj śmieszności i kiczu "ceremonie patriotyczne" - : rozmaite "dni", "miesięcznice", "rocznice", ostatnio poświęcone Żołnierzom Wyklętym”.
UsuńOdprawia się, bo trzeba wyborców nasycić emocjonalnym pseudo patriotyzmem, a nasycić tym mocniej, im głębiej PiS „zakopuje” sprawę Smoleńska. To właśnie się dzieje.
Jak Pani pamięta, od dawna twierdziłem, że temat zbrodni smoleńskiej jest traktowany instrumentalnie przez partię pana Kaczyńskiego. Tak było (tradycyjnie) przed wyborami, a dość zauważyć, że w treści ubiegłorocznych tzw. audytów ministerialnych nie znalazło się nic, co mogłoby mieć związek z zamachem smoleńskim. Również dziś trwa „embargo” na Smoleńsk – czego najtrwalszym dowodem jest „strategia” przyjęta wobec D.Tuska.
PiS zrobił tu z Polaków idiotów, stawiają temu człowiekowi jakieś egzotyczne zarzuty i nie wspominając (ani jednym zdaniem) o jego ogromnej odpowiedzialności za zbrodnię smoleńską.
Nieważne, że treść takich oskarżeń zostałaby zignorowana przez eurołajdaków i ich media. Mówienie o tym głośno, właśnie w chwili wyboru „prezydenta UE” było obowiązkiem ludzi wycierających sobie gębę troską o polskie interesy.
Przez kilka ostatnich tygodni utrzymywałem, że główna obawa PiS-u dotyczy wizji powrotu Tuska z Brukseli. Mali demiurdzy z partii Kaczyńskiego obawiają się, że DT mógłby stanąć na czele „opozycji” i (również dzięki kontaktom z eurołajdakami) odebrać władzę „dobrej zmianie”. Sądzę, że ta sprawa była omawiana podczas wizyty Merkel w Warszawie i uzgodniono wówczas scenariusz ponownej reelekcji polityka PO.
Przypomnę, że w sprawie wyboru Tuska, PiS prowadził żenującą zabawę:od wypowiedzi Waszczykowskiego ze stycznia br. – „nie wykluczamy poparcia dla Tuska na drugą kadencję w RE”, po niedawne oświadczenie Kaczyńskiego- „Tusk nie może być kandydatem rządu polskiego”.
Sądzę, że robiono tak po to, by „przykryć” rzeczywiste intencje PiS i skutecznie zdezorientować wyborców.
To zatem, co nazywa Pani „myśleniem spiskowym” jest bardzo bliskie moim przekonaniom i daleki jestem od odrzucenia hipotezy, że mieliśmy do czynienia z mistyfikacją, której scenariusz napisano przed kilkoma tygodniami.
Jeśli jednak zdecydowano się na taką mistyfikację, by uśmierzyć lęki pana Kaczyńskiego, tym większa wina PiS-u i tym głupsza była to strategia. Zapłacono bowiem ogromną i zbędną cenę.
Dla mnie ważne jest, że hucpa w UE pokazuje przedmiotowe traktowanie sprawy Smoleńska, ale ujawnia też potężną kompromitację „wybitnego stratega”. Odrzucam tu pomysł, że „poparcie Orbana dla Tuska zostało wcześniej uzgodnione”.
Zaledwie przedwczoraj Kaczyński mówił – „Viktor Orban zapowiedział, że nie poprze kandydatury Donalda Tuska, jeżeli ten nie uzyska poparcia kraju ojczystego" i deklarował – „Premier Orban jest dziś pod wielkim naciskiem, ale to twardy polityk”.
http://wpolityce.pl/polityka/330493-jaroslaw-kaczynski-viktor-orban-zapowiedzial-ze-nie-poprze-kandydatury-donalda-tuska-jezeli-ten-nie-uzyska-poparcia-kraju-ojczystego
Gdyby uzgodniono taki ruch, nie było potrzeby, by Kaczyński publicznie się kompromitował i wyznawał wiarę w dobre intencje Orbana.
Sądzę więc, że węgierski przyjaciel Putina najzwyczajniej okpił naszego „stratega” i pokazał mu miejsce w szeregu. Gdyby wyborcy PiS nie kierowali się partyjną demagogią lecz własnym interesem, po dzisiejszym dniu zrozumieliby, że taki „naczelnik” może nas prowadzić przez błota i bezdroża III RP, ale nigdy nie wejdzie na drogę do silnej i wolnej Polski.
Dziękuję Pani i serdecznie pozdrawiam
Panie Aleksandrze,
UsuńDZIĘKUJĘ I WYPUNKTOWUJĘ!
1. Relacji głębokiej nieufności i niechęci wobec naszych odwiecznych wrogów i ciemiężycieli, nie mogę uważać za fobię.
2. Antyrosyjskość i antykomunizm – dwa filary polskiej racji stanu.
- Czy Panu same się układają te definicje, czy może tworzy Pan jakąś encyklopedię?
3. Partia pana Kaczyńskiego należy do „twardego rdzenia” systemu III RP i nigdy nie odważy się na budowanie Polski wolnej od komunistycznej zarazy.
4. W roku 2017 spodziewam się nowego procesu „pojednania” z Kremlem i sądzę, że to (jak i kilka innych) wydarzeń [LINK] poprzedzają nawiązanie bliższych relacji z Moskwą.
- Czy przewiduje Pan karesy na podobieństwo tych z wileńskiego murala, (hit internetu) - KLIK ? A jeśli tak, to kto się będzie ściskał z Towarzyszem Jewo Wieliczestwem? Z urzędu wypadałoby na Pana Prezydenta, choć z wieku i Urzędu komu innemu zaszczyt się należy...
Pozdrawiam serdecznie
Pani Urszulo,
UsuńNad tymi „definicjami” pracuje cały sztab ludzi. Jak Pani wie, jestem podejrzewany o bycie „bytem zbiorowym”, zatem nie wypada mi wymyślać samemu tylu określeń.
W zakresie nowego procesu "pojednania" nie przewiduję aż tak spektakularnych gestów. Wystarczy współpraca gospodarcza (ją najłatwiej rozgrzeszyć), pogłębienie naszego zaangażowania w "jedwabny szlak"(rola Belwederu) oraz kilka gestów propagandowych (jak ostatnia decyzja MSZ) służących ociepleniu relacji z Rosją.
Nie mam natomiast wątpliwości, że "głównym motorniczym" będzie pan prezydent.
Pozdrawiam serdecznie
Kaczyński Jarosław, tak samo jak jego brat, wybrał hańbę a wojnę i tak ma. (Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński.)
OdpowiedzUsuńHańbą było wystawienie kandydata z kręgu zdrady narodowej, czyli naplucie wszystkim w twarz, i ostatecznie sromotne przegranie z folksdojczem.
Pozbawiony godności bezkrytyczny elektorat PiSu nawet nie widział swojego upokorzenia gdy przyklaskiwał kandydatowi z PO.
W temacie antydemokratyczności.
Uważam, że budowa elektrowni atomowej powinna być przedmiotem referendum.
Nie podoba mi się sposób w jaki poprzednia ekipa zakomunikowała plebsowi, że Polska będzie budować EA oraz obecny sposób informowania o tej sprawie.
Wątpliwość co do referendów i konsultacji społecznych:
Czy w dzisiejszych czasach jest możliwe kompetentne i obiektywne poinformowanie społeczeństwa już o jakiejkolwiek sprawie?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW komentarzu do Pani Urszuli Domyślnej zacytował Pan min. MSZ:
OdpowiedzUsuń"Waszczykowski powiedział dziś o „potrzebie dialogu społecznego, rozwoju kontaktów międzyludzkich, kulturalnych i odbudowy dwustronnych relacji gospodarczych z Rosją”.
Powiedział to w tym samym czasie, gdy ruski ambasador oświadczył, że „stosunki między Polską a Rosją są najgorsze od czasu II wojny światowej”.
A mnie interesuje fakt, na ile ta wypowiedź była suwerenna (w kontekście stosunków USA - Rosja)?
Pozdrawiam.
Witam
OdpowiedzUsuńSkoro Bóg nie za wynik pomyślny nagradza, ale za cierpliwość i trud dla Niego podjęty, to by wskazywało, że polski Naród ani nie jest cierpliwy, ani nie chce ponosić trudów? Dlatego od blisko 80 lat – z drobnymi przerwami – trafiają się nam „tacy”, a nie inni rządzący. Widoków zaś na pomyślność brak.
Niechaj sobie teraz każdy z nas przemyśli, jakież to każdego dnia trudy ponosi, by nasza Ojczyzna mogła być wolna? W czym przejawia się nasz trud? A w czym cierpliwość? Czy nie jest ona uporem w stylu Kłapoucha, lub ze spokojem słuchanie kłamczucha?
P.S.
Obudzili się z „EsBeckim gambitem” http://niezalezna.pl/95135-brudne-gry-wokol-mon-u ale tylko – treść na to wskazuje – po to, by obalić się na drugi bok i głośniej zachrapać.
Pozdrawiam
HIP, HIP, HURRA! ZNÓW MIAŻDŻĄCY SUKCES!
OdpowiedzUsuńhttp://niezalezna.pl/95183-beata-szydlo-wrocila-do-kraju-pokazalismy-ze-polska-jest-dumnym-panstwem
NIE BĘDZIE WĘGIER PLUŁ NAM W TWARZ I DZIECI NAM HUNGARZYŁ!!!
OdpowiedzUsuńhttps://dorzeczy.pl/kraj/24044/Polskie-MSZ-odwoluje-wizyte-wiceministra-w-Budapeszcie.html
Ale Sakiewicz pojedzie!
OdpowiedzUsuńhttp://niezalezna.pl/95168-dlaczego-jedziemy-na-wegry-tomasz-sakiewicz-o-polskich-interesach-narodowych
Bo - "biznes jest biznes".
UsuńOrban puścił bąka i tyle w temacie. Sakiewiczowi to nie przeszkadza, bo to wybitny polityk jest.
OdpowiedzUsuńAleksander Ścios 9 marca 2017 19:54 napisał:
OdpowiedzUsuńPiS zrobił tu z Polaków idiotów, stawiają temu człowiekowi jakieś egzotyczne zarzuty i nie wspominając (ani jednym zdaniem) o jego ogromnej odpowiedzialności za zbrodnię smoleńską.
Nieważne, że treść takich oskarżeń zostałaby zignorowana przez eurołajdaków i ich media. Mówienie o tym głośno, właśnie w chwili wyboru „prezydenta UE” było obowiązkiem ludzi wycierających sobie gębę troską o polskie interesy.
Polska w 2010 była w UE, w NATO i wszyscy przyjęli taką samą postawę jak po Katyniu: „zdradzili nas”. Jeśli dziś Polska się nie upomina o najświeższą zbrodnię, w czasach pokoju i prosperity, to przecież okrywamy się większą hańbą niż za pierwszego PRLu. Gdzie tu Prawda Honor Ojczyzna?
Kilka tygodni temu pisałem sobie, tylko „na brudno” komentarz, w którym użyłem sformułowania „chocholi taniec” w odniesieniu do działań PiSu. Kilka dni później pan dedykował prez. Dudzie partię Chochoła z Wesela. Potem B. Kownacki użył tego sformułowania kilka razy.
Stoją chamy z kawałkiem sznurka w ręku i wraca Mimoza z Brukseli gdzie po raz kolejny napluto i zdeptano Polskę i Polaków. Szkoda, że min. Macierewicz musiał też ją witać.
To początek upadku PiS. Partyjni towarzysze przyjęli nazwę "Prawo i Sprawiedliwość", ale zapomnieli, że taka nazwa zobowiązuje do dążenia do tego, aby Sprawiedliwość można było stosować poprzez Prawo.
OdpowiedzUsuńNic takiego się nie dzieje. W zakresie Prawa dezynwoltura wiceministra i ministerialne interpretacje czynione często na prywatny użytek sprawiają, iż stało się ono karykaturą. Nie tylko nie rozwiązano ogromnego problemu związanego z funkcjonowaniem "mafii togowej", ale wypracowano szereg nowych zagrożeń dla porządku społecznego: wprowadzono dyspozycyjność prawa względem potrzeb personalnych i wizerunkowych oraz otwarto szeroko bramę pozwalającą użyć prawa zgodnie z politycznymi potrzebami partii rządzącej.
Jeszcze smutniejszy los przypadł w udziale Sprawiedliwości. Nie tylko nie zostali ujawnieni prawdziwi sprawcy zbrodni założycielskiej, nie tylko nie zostali rozliczeni funkcjonariusze aparatu opresji i pozostali instytucjonalni sprawcy przestępstw politycznych i kryminalnych PRL, ale również zostali skazani ci, którzy z aparatem opresji walczyli.
Państwo Polskie ma czas, pod rządami PiS, aby ścigać alimenciarzy - w sposób, skądinąd, nie dający im szansy na wyrwanie się z zaległości alimentacyjnych - tych, którzy będą handlować w niedzielę, tych, którzy drwią i szydzą z tzw. "świętości", tych, którzy zatajają drobne przychody na boku, tych, którzy "nie dopełnili obowiązków", ale nie ma czasu i nie chce ścigać zbrodniarzy z PRL, tych, którzy w sposób przestępczy "prywatyzowali" całe gałęzie gospodarki, tych, którzy przyjmowali korzyści za reprezentowanie interesów obcych państw, często wrogich Polsce, tych, którzy nadal to czynią, tych, którzy swoim działaniem przyczynili się bezpośrednio lub wręcz sprowadzili katastrofę smoleńską.
Trudno oczekiwać, aby taki rozziew pomiędzy semantyką i metodyką pozostał niezauważony. Co prawda rosnąca armia potencjalnych beneficjentów "dobrej zmiany" pieje z zachwytu - wbrew oczywistym faktom - w odpowiedzi na każde, najbardziej nawet nieudolne działanie rządu, ale w końcu trzeba będzie - jak w przypadku wyboru Tuska na przewodniczącego - zmierzyć się z codziennością. A ta skrzeczy.
Jest jasne, że politycy PiS nie mają wizji rządzenia Polską, ale - co jest groźniejsze - nie mają wizji Polski za lat pięćdziesiąt. Ich wzorce polityczne, wzorce obyczajowe biorą się z przełomu XIX i XX wieku i są już od dawna nieaktualne. To dlatego zamiast zajmować się tym, co ważne dla istnienia Polski, dla jej oswobodzenia z duszącego uścisku zastanych układów, zajmują się tęczowymi pochodami, zwyczajami seksualnymi i religijnymi, abonamentem telewizyjnym i tym, co w telewizji właśnie o nich powiedziano. Dodatkowo, wicepremier zajmujący się finansami próbuje odkrywać i stosować w praktyce wszystkie teorie, z którymi dotąd się zapoznał w swoim bogatym życiu zawodowym, ale wciąż zapomina o najważniejszej, praktycznej stronie swoich obowiązków - aby owce strzyc, musi pozwolić, by im odrastało futro. Jak je przed zimą ogoli do skóry, to mu owce zamarzną i przyszłoroczny budżet będzie mógł włożyć między bajki.
Taka aktywność musi Polskę doprowadzić do problemu, z którym nieprzygotowana intelektualnie elita PiS sobie nie poradzi.
Wystąpienie p. Kaczyńskiego było pozbawione klasy. Mówił jak przegrany, nawet tyle siły nie znalazł w sobie duchowej, aby uderzyć w blat mównicy. Wyszło klepnięcie, a może nawet machnięcie ręką. Tak właśnie wyglądają wszystkie działania PiS, można je zawrzeć w tym jednym, symbolicznym geście.
Kazimierz B.
OdpowiedzUsuńSygnalizowałem już, że podłożem wznowienia procesu „pojednania polsko-rosyjskiego” może być zamiar „wyprzedzenia” intencji nowej administracji amerykańskiej. Jeśli Trump chce dążyć do „normalizacji” stosunków z Rosją (o czym jestem przekonany), mali demiurdzy z PiS mogli uknuć strategię, w którą wpisują się plany moskiewskich „konserwatystów”.
Drugim czynnikiem „normalizacji” mogą być naciski ze strony hierarchów, którzy od roku 2009 znajdują się w awangardzie procesu „pojednania”, a dziś usilnie próbują przypodobać się Franciszkowi.
Ponieważ PiS jest kompletnie nieodporny na tego rodzaju sugestie, a za najgorszą obelgę politycy tej partii uważają posądzenie o „rusofobię”, spodziewam się, że rok 2017 przyniesie „nowe rozdanie” w tym obszarze.
Pozdrawiam Pana
Pani Halko,
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi na Pani uwagi na temat naszej kondycji narodowej, woli poświęceń, trudu i cierpliwości, pozwolę sobie sięgnąć po fragment starego tekstu (z 2012 r.) pt.”Opozycja”. Napisałem tam o działaniach rosyjskiej opozycji i porównałem je z „pragmatyką” partii pana Kaczyńskiego:
„Tej garstce ludzi, żyjących pod groźbą represji, a nawet utraty życia, udaje się porywać setki tysięcy rodaków i organizować manifestacje, o jakich polska opozycja nie mogłaby nawet pomyśleć. Sprzeciw wobec fałszerstwom wyborczym zdołał zebrać na jednym moskiewskim placu ludzi tak różnych, jak Ryżkow i Nawalny, Niemcow i Jaszyn oraz postawić w jednym szeregu „lewicowców” od Udalcowa i „nacjonalistów” Aleksandra Biełowa.
Co sprawiło, że podzielona i infiltrowana przez FSB opozycja jest zdolna zgromadzić tysiące Rosjan i nakłonić ich do protestów tak głośnych, że dotarły do świadomości bezwzględnego bandyty z KGB? Czym przekonano mieszkańców Moskwy i innych miast, że uwierzyli w siłę „ulicznego kryterium”?
Jeśli manifestacje organizowane przez rosyjską opozycję stają się dziś realnym zagrożeniem dla reżimu Putina, a „biała rewolucja” nabiera rozpędu – trzeba zadać takie pytania i na ich przykładzie poszukiwać czytelnych wzorców.
Jest pewne, że siła tej opozycji nie tkwi w działaniach politycznych podejmowanych na forum reżimowego parlamentu i nie wynika z respektowania pseudodemokratycznych zasad „państwa prawa”. Nie jest wynikiem „politycznych kompromisów” i tchórzliwej strategii przetrwania. Nikt nie zdołał namówić Rosjan do wyjścia na 20 stopniowy mróz poprzez jałowe pogadanki i „polemiki” w rządowych mediach. Nie zainspirowały ich działania kolejnych „komisji śledczych”, prokuratur i organów totalitarnego państwa. Nie dali się porwać bełkotem o „konstruktywnej opozycji” ani zwieść „budowaniem płaszczyzn porozumienia”.
Rosjanie wyszli na ulicę, bo powiedziano im wprost, że żyją w państwie zniewolonym, rządzonym przez klikę bandytów i złodziei - państwie, w którym fałszuje się wybory, wprowadza cenzurę i morduje ludzi niewygodnych dla władzy. Wyszli, bo nie mamiono ich wizją nieistniejących „mechanizmów demokracji” i nie obiecywano przyszłych zwycięstw wyborczych. Nie zamazywano przed nimi granicy zła i nie ukrywano głębokich podziałów.
Wyszli, bo głosem opozycji stały się proste, odważne słowa: dość kłamstw! Precz z Putinem!”
Chciałbym mieć nadzieję, że również u nas pojawi się prawdziwa opozycja. Nie będzie proponowała fałszywych haseł ani mamiła Polaków partyjnymi obietnicami, lecz sformułuje jeden, zasadniczy postulat – trzeba obalić komunistyczną sukcesję III RP.
Pozdrawiam Panią
W sprawie Smoleńska - jaki mógłby być przewidywalny rozwój wydarzeń przy założeniu, że strona polska (nie mówię, że PiS) doprowadza do sytuacji, w której FR wskazana jest jako rzeczywisty sprawca zbrodni?
OdpowiedzUsuńWood,
UsuńNie wyobrażam sobie sytuacji, w której obecna III RP mogłaby formalnie wskazać Rosję jako sprawcę zbrodni smoleńskiej.
Jeśli politycy partii rządzącej uciekają przed rozliczeniem Zbrodni Założycielskiej sprzed 33 lat i nie są zdolni postawić zarzutów zdrady żadnemu z ludzi PO-PSL, jakże mogliby oskarżyć Rosję?
Marcin Ís,
OdpowiedzUsuńZdrada jest wpisana w całą historię polskich relacji z Zachodem i stanowi równie trwały element tych relacji, jak nasze położenie geopolityczne. Nietrudno też zrozumieć, że czynnikiem, który wywołuje zdradzieckie poczynania jest nasze położenie - między Rosją a Niemcami.
Tam bowiem, gdzie w polityce europejskiej zaczynają dominować interesy któregoś z tych państw, rodzi się zdrada polskich interesów.
Problem polega zaś na tym, że po roku 1989 nie pojawiła się u nas żadna siła polityczna (ba, nawet żaden przedstawiciel tzw. elit) która chciałaby i potrafiła zdefiniować te relacje na nowo.
Co to znaczy?
Po pierwsze - chodzi o zanegowanie antypolskiej dogmatyki „ładu jałtańskiego”, na podstawie której narzucono nam rolę przedmiotu pozostającego w strefie wpływów Moskwy.
Po drugie- o weryfikację równie wrogiej doktryny „georealizmu”, która stanowi, że III RP musi utrzymywać „przyjacielskie relacje” z Niemcami i Rosją, a nasza obecność w Europie musi opierać się na podległościach unijnych.
Nie mamy dziś mężów stanu, którzy potrafiliby otwarcie wyznać: „Polska nie potrzebuje - ani Rosji ani Niemiec. Sąsiedztwo tych państw jest dla nas źródłem nieustannych konfliktów, wojen i ograniczeń państwowości.
W najżywotniejszym interesie Polaków leży, by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie i gospodarczo".
Jeśli nasi rodacy ze wzruszeniem ramion przyjmują takie wizje, zawdzięczamy to ludziom, którzy przez dziesięciolecia zabijali w nas dumę z polskości i wmówili nam, że tylko zależność od sąsiadów oraz kultywowanie mitologii „niepodważalnych sojuszy” pozwoli zachować szczątki państwowości.
Ten tragiczny deficyt jest dziś szczególnie widoczny w reakcjach na wojnę na Ukrainie – wydarzeniu, które (w najbliższych latach) będzie decydowało o kształcie Europy. Żadna inna sprawa, nie ukazuje w tak bezpośrednim, jaskrawym świetle naszego stosunku do Rosji, Niemiec i UE. Nie mam, oczywiście na myśli reakcji obcych grup interesu, działających pod szyldami PO-PSL-SLD. Nie mają nic wspólnego z polską racją stanu i nie wolno oceniać ich w kontekście polskich powinności. Tu możemy mówić jedynie o ścieraniu się opcji rosyjskich i niemieckich.
Znamienne natomiast jest zachowanie partii pana Kaczyńskiego, kojarzonej z nurtem niepodległościowym i patriotycznym.
Przypomnę, że na początku 2014 roku partia ta wyraziła pełne poparcie dla działań reżimu PO-PSL i zadeklarowała „współpracę i współdziałanie” z "systemem Tuska" (nazwa z Programu PiS) w kwestiach dotyczących Ukrainy. Zrezygnowano wówczas z obowiązku ukazania Polakom, do czego prowadzi oparcie polityki na "silnych mechanizmach uzależnienia od Rosji" (z Programu PiS), ale też z prawa do odrzucenia złego, antypolskiego modelu polityki zagranicznej, zależnej od dyktatu Berlina i lęku przed Moskwą.
Gdyby oceniać ten gest w kategoriach błędu politycznego, miałby on wymiar bezgranicznie kompromitujący. Jeśli jednak dostrzegać w nim wyraz świadomej polityki, dowodzi istnienia rzeczywistej wspólnoty myśli w owej sekcie mitologów i mistyfikatorów, którzy od ćwierćwiecza niweczą nasze marzenia o niepodległości i zamykają potencjał Polaków w obszarze własnych ograniczeń i lęków.
Dlatego „georealizm” polityków III RP polega w istocie na myśleniu dostosowawczym oraz na akceptacji ambicji rosyjskich i niemieckich. Prawdziwy realizm, wykuty na miarę naszej niepodległości, musiałby polegać na ich zanegowaniu i odrzuceniu.
Napisał Pan, że „Polska w 2010 była w UE, w NATO i wszyscy przyjęli taką samą postawę jak po Katyniu: „zdradzili nas”.
Ta zdrada, podobnie jak wcześniejsze akty zaprzaństwa „świata Zachodu” nie wywołały w III RP żadnej refleksji.I nie wywołają.
cdn
Gdy w roku 2011 opublikowałem w „Nowym Państwie” tekst – „NIKT NIE UMRZE ZA POLSKĄ PRAWDĘ", znajdowały się w nim tezy całkowicie odosobnione i obce ówczesnej retoryce PiS. Przypominałem tam, że mamy dość dowodów, by dostrzec prawdziwe intencje „wolnego świata”. Entuzjazm, z jakim na Zachodzie powitano zwycięstwo wyborcze Platformy (w roku 2007 i 2011), nie wypływał przecież z troski o polskie sprawy i nie był efektem wysokiej oceny przymiotów politycznych i intelektualnych przedstawicieli rządu Tuska. Podkreślano wówczas jedno - że „pragmatyzm” nowej władzy pozwoli poprawić relacje z Rosją i wygasić „polską rusofobię”. To dlatego, natychmiast po tragedii smoleńskiej pojawiły się na Zachodzie głosy nawołujące do pojednania polsko-rosyjskiego, zaś niemieckie media nie ukrywały, że „napięcia pomiędzy Polską a Rosją oznaczają dla Berlina kłopoty”. Życzliwość komisarzy i polityków Zachodu, a w szczególności serdeczności Angeli Merkel, miały bardzo konkretny wymiar. W równym stopniu dotyczyły świadomości, że reżim III RP jest tworem wyjątkowo słabym i podatnym na unijne naciski, jak przekonania, że nie będzie on przeciwstawiał się Rosji ani tworzył przeszkód w realizacji polityki pojałtańskiej.
UsuńPiS ani wtedy ani dziś nie wyprowadził wniosków z zachowań eurołajdaków, choć nie wykluczam, że ta żałosna obawa przed posądzeniem o "rusofobię", jest jedyną refleksją.
Jeśli nawet obserwujemy teraz werbalne „wyhamowanie” retoryki pro unijnej i „georealistycznej”, nie mam wątpliwości, że zniknie ono za kilka, kilkanaście tygodni.
Panie Przemku,
OdpowiedzUsuńMyślę, że politycy PiS nie tylko nie mają wizji Polski za lat 50, ale nie obejmuje ona nawet lat 10.
Cel tych rządów jest jeden – przetrwanie do drugiej kadencji, a motywuje go wiara, że następne tzw. wybory przyniosą wygraną PiS na poziomie zapewniającym konstytucyjną większość.
Środek do celu został zatem precyzyjnie wybrany i jest nim przesławny „program 500+”, mający dać partii Kaczyńskiego społeczną akceptację "elektoratu obojętnego". By środek mógł zadziałać, trzeba jednak zapewnić stały i solidny dopływ pieniędzy i to zadanie powierzono Morawieckiemu, udzielając mu też największych pełnomocnictw.
Sądzę, że tak naprawdę nie chodzi tu o żadne „programy rozwojowe” itp. obietnice, ale wyłącznie o zwiększenie wpływów (głównie z VAT) do budżetu oraz przygotowanie dla tubylców kolejnych przedwyborczych „paciorków”.
Jeśli zaś politycy PiS „zajmują się tęczowymi pochodami, zwyczajami seksualnymi i religijnymi, abonamentem telewizyjnym i tym, co w telewizji właśnie o nich powiedziano”, nie widzę w tym objawu wstecznictwa politycznego, lecz w pełni świadomy wybór tematów, którymi można epatować elektorat.
Wiadomo przecież, że nic tak nie rozgrzewa emocji (one są dla PiS-u najważniejsze) jak sprawy obyczajowe, pyskówki i kłótnie. Z drugiej strony, dodaje się patriotyczną retorykę, łopot sztandarów i sentymentalizm wspomnień o minionych bohaterach i historycznej wielkości. Dbając przy tym, by te wzorce nie prowadziły do zmiany postaw i poglądów.
To wystarczy, by „mobilizować” elektorat wokół trzeciorzędnych tematów (tzw.afera Amber Gold jest tu flagowa), zajmować go fikcyjnymi problemami i sprawować nad nim „rząd dusz”.
Ma Pan rację pisząc, że „taka aktywność musi Polskę doprowadzić do problemu, z którym nieprzygotowana intelektualnie elita PiS sobie nie poradzi”.
Ale też nikt nie wymaga, by PiS sobie „poradził”.
Wystarczy okres kilku lat, gdy można zastosować ten „wentyl bezpieczeństwa”, zmniejszyć nieco ciśnienie społeczne, przeformować szyki właścicieli III RP i ze spokojem powrócić do kontynuacji tej patologii.
Problem, o którym Pan wspomniał nigdy nie zostanie dostrzeżony przez elektorat PiS. Bo jeśli obiecując – „Polacy zasługują na więcej”, partia Kaczyńskiego dała nam obecnych oficjeli i "pijarowskie projekty" na czele państwa i rządu, doskonale rozpoznano kondycję intelektualną i moralną naszych rodaków i trafnie przewidziano, że pytanie – co dalej - nigdy nie padnie.
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńnie stawiam nigdy znaków równości, bo jej zwyczajnie nie ma. Wmawianie ludziom równości począwszy od Konstytucji jest tylko jedną z metod manipulacji.
W zdaniu o "bezwzględności ludzi będących u władzy" zabrakło wyrazu "wówczas", co w niezamierzony sposób zmieniło sens wypowiedzi.
Nie ma oznak wyjątkowej determinacji, ponieważ czują się niezagrożeni - któż by czuł się zagrożony, kiedy za przeciwnika ma się niewolników georealizmu i zakładników mitologii demokracji?
Nigdy nie próbowałem liczyć ludzi, którzy rzeczywiście sterują antypolskimi działaniami - raz że szkoda na nich czasu, a dwa nie mam wiarygodnych danych na których mógłbym oprzeć swoje wyliczenia. Mówienie zatem o jakiś ok. 2000 traktuję bardziej jako wróżenie z fusów, niż rzeczywiste dane. Tak więc dalsze rozwodzenie się nad możliwościami tej czy innej grupy należy tu ukrócić.
Pańskie stwierdzenie "Problem nie polega jednak na ich wyjątkowych zdolnościach, potencjale bądź sile, lecz na naszej bezmiernej słabości i przyzwoleniu na zawłaszczenie naszego kraju. Problemem jest brak determinacji i odwagi w odzyskaniu Polski." jest kwintesencją przyczyn dzisiejszego stanu Polski.
Nie zgodzę się zaś ze twierdzeniem "Cofamy się, gdy jakakolwiek kanalia zakrzyknie o „niszczeniu demokracji”, „rusofobii” czy „polskim nacjonalizmie” - bo to nie My się cofamy, tylko georealiści mający pełne portki. Panie Aleksandrze, nikt z obecnych na Pańskim blogu, nie boi się takich epitetów. Powtórzę raz jeszcze - My się nie boimy. To Oni powinni się bać - czego im życzę (przedświąteczne życzenia).
Nie zgodzę się również, że wystarczy wola polityczna, aby rozprawić się z Onymi. Cóż z tego, że zmienimy prawo skoro nie będzie Naszych ludzi do wyegzekwowania tego prawa? Przykład - w latach stanu wojennego było tylko 25 adwokatów, którzy bronili w procesach politycznych - palestra liczyła kilka tysięcy adwokatów. Wniosek jest taki, że środowisko prawnicze jest przeżarte układami od wielu lat. Nikt mnie nie przekona, że z układem adwokacko-prokuratorsko-sądowym da się wygrać. Znam to z autopsji.
Ja to widzę tak, że trzeba stworzyć Naszą partię polityczną i próbować. Nie widzę innej drogi, jak dojście do władzy na ich zasadach.
Pozdrawiam
Ryszard
Ryszard X,
UsuńUdzieliłem Panu obszernej odpowiedzi w dniu 6 marca 2017 (14:19).
W obecnym komentarzu powtarza Pan jedynie wcześniejsze twierdzenia, zatem czuję się zwolniony z rzeczowej polemiki.
Pozdrawiam
W klika miesięcy po 100410, jak to się mówi, „wszyscy wszystko wiedzieli” o PO.
OdpowiedzUsuńObecnie nie wyobrażam sobie by PiS, gdyby miał władzę w 2010 roku potrafił wtedy podjąć prawidłowe decyzje, nawet mimo nieuniknionych błędów, by umiał przyjąć właściwą postawę i kierunek działań. Po 1,5 roku rządów tej ekipy wszystko temu przeczy.
Mam silną pokusę by się już zupełnie wyłączyć. Wiem, że to nie jest postawa godna pochwały i politykom tylko o to chodzi ale może jeszcze ktoś mi wyjaśni: o co chodziło z kandydaturą Saryusza-Wolskiego. Nie potrafię zrozumieć działań PiSu i jego zwolenników.
Jeśli jego życiorys na Wiki jest prawdziwy to kto w 1986 roku (dojrzały, świadomy człowiek) wstępował do PZPR?
A później: że niby przed Smoleńskiem to były ot, takie tylko różnice polityczne. Ale żeby kilka miesięcy po 100410 być jeszcze w PO???
Tego upodlenia PiSu i jego ludzi ja nie pojmuję: na międzynarodowym forum, wszem i wobec, w odróżnieniu od wszystkich krajów, które popierają podłą kanalię współpracującą z wrogami Polski w zacieraniu śladów nie wyjaśnionej zbrodni (o sprawach europejskich nie wspomnę), PiS wystawia inną kanalię z tej samej wrogiej organizacji (PO) i w ten sposób w pełni legitymizuje na międzynarodowym forum działania partii PO przed i po Smoleńsku. I przy tym wszystkim pozuje na bohaterów niezłomnych. A elektorat, jak internet długi i szeroki, to „kupuje” a nawet spieszy z podziękowaniami i kwiatami.
Naprawdę, mówię szczerze i bez sarkazmu, będę wdzięczny za wyjaśnienie gdzie leży błąd w moim rozumowaniu przedstawionym powyżej. Nie chcę rzucać krzywdzących oskarżeń wynikających z niewiedzy.
Marcin Ís,
OdpowiedzUsuń„Żałosna gierka z posłem PO S.-Wolskim nie jest przejawem "wybitnej strategii" J.K. lecz dowodem zwykłego draństwa wobec wyborców” – to jeden z moich komentarzy na TT, po ogłoszeniu nazwiska ”kandydata polskiego rządu”.
Pan sam doskonale odpowiedział na pytanie dotyczące tej hucpy – „tego upodlenia PiSu i jego ludzi ja nie pojmuję”. Bo też żaden uczciwy człowiek nie powinien tego rozgrzeszać ani starać się zrozumieć.
To upodlenie jest ceną za rządy PiS-u, konsekwencją wszelkich kompromisów i ustępstw, które musieli poczynić politycy tej partii, by zasłużyć na korzystny „werdykt wyborczy”.
Pół biedy, gdyby dotyczyło to tylko ludzi PiS. Oni przynajmniej biorą pieniądze za robienie z gęby cholewy i upajają się władzą.
Gorzej jednak, gdy swoim upodleniem i nędzą infekują miliony Polaków i każą nam wierzyć, że hipokryzja i tchórzostwo są miarą politycznej pragmatyki.
Nie chcę nawet przypominać rozlicznych wypowiedzi J. Kaczyńskiego, w których odżegnywał się od jakiejkolwiek współpracy z ludźmi PO-PSL „do czasu daleko posuniętej ekspiacji z ich strony” ani cytować wcześniejszych opinii polityków tej partii o Gowinie czy Saryuszu Wolskim. To są rzeczy tak kompromitujące, że tylko głupocie i krótkiej pamięci elektoratu ludzie PiS zawdzięczają dalsze istnienie na scenie politycznej.
Nie ma wątpliwości, że wskazanie człowieka PO jako „kandydata rządu polskiego”, to nie tylko akt ogromnej głupoty politycznej i cynizmu, ale siarczysty policzek wymierzony wyborcom PiS. Okazało się przecież, że po ośmiu latach niszczenia naszego kraju przez zbieraninę PO-PSL, jedynym i najlepszym kandydatem rządu "dobrej zmiany" jest polityk Platformy.
Dlaczego miałoby to obrażać Polaków? Wyjaśnił to sam Kaczyński we wrześniu 2012 roku, gdy mówił o politykach PO – „ci ludzie nie mogą, nie mogą po prostu pozostać w polskiej polityce, bo to obraża najbardziej elementarne reguły życia w państwie - i demokratycznym i praworządnym”.
A skoro okazuje się, że nie tylko mogą pozostać, ale nawet powinni reprezentować nasze interesy na arenie międzynarodowej, jak mamy odbierać tę partyjną „pragmatykę”?
Mogę się domyślać, co decydowało o „wybitnej strategii” Kaczyńskiego. Chciał nie tylko upokorzyć Tuska kontrkandydatem z tej samej partii, ale sprawić wrażenie, że PiS może mieszać w szeregach „opozycji” i zaskakiwać „elastycznymi”, oryginalnymi koncepcjami. Dla Kaczyńskiego – mistrza małych, partyjniackich gierek, „wyłuskanie” jakiegoś Saryusza Wolskiego z szeregów PO i połechtanie własnej próżności, było ważniejsze niż odczucia Polaków i skutki tej idiotycznej operacji. Prezes PiS może sobie na to pozwolić, bo dzięki szczelnej osłonie propagandowej, każda jego porażka jest przedstawiana jako „niebywały sukces” i osłaniana prymitywną demagogią.
Była to zagrywka tym bardziej szkodliwa, że nie miała szans powodzenia. Kaczyński musiał o tym wiedzieć, co sprawia, że podejrzenie mistyfikacji, jakie wyraziłem w odpowiedzi na komentarz Pani Urszuli, jest w pełni zasadne. To była mała, ambicjonalna gierka, małego, zakompleksionego polityka, który traktuje sprawy polskie jako domenę partyjnych szalbierstw i drobnych geszeftów. Tak dzieje się od chwili przejęcia władzy przez PiS. I nie może być inaczej, skoro „zaplecze intelektualne” tej partii stanowi mędrzec Lipiński i piewca Leppera – Czarnecki, a zakres realnych działań wytyczają przedwyborcze dyrektywy prezesa - „Nie możemy w tej chwili myśleć o żadnym rewanżu, o żadnym odwecie. Musimy myśleć tylko o jednym: jak Polskę dobrze zmienić!”, „Nie idziemy do władzy po odwet czy wyrównanie rachunków. Idziemy po to, by uczynić to, co jest potrzebne.”, „Chcemy umacniać i szanować rolę opozycji”, „Jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać”.
cd
UsuńPisze Pan – „Mam silną pokusę by się już zupełnie wyłączyć”. Rozumiem, bo ja także nie jestem wolny od takiej pokusy i przyznaję, że w czasie, gdy przeżywaliśmy koszmar rządów PO-PSL nawet do głowy mi nie przyszło, że będę zmuszony do tak krytycznej oceny działań "dobrej zmiany”.
Sądzę, że podobnie może reagować wielu uczciwych ludzi, zawiedzionych i głęboko zrażonych polityką PiS. Za pół roku, za rok, takich osób będzie jeszcze więcej, bo ten proces jest nieodwracalny.
Sam Pan jednak zauważa, że „ to nie jest postawa godna pochwały i politykom tylko o to chodzi”. Pomijając już intencje owych polityków, jest przecież racja podstawowa – nie o PiS tu chodzi, ale o Polskę. Nasze odczucia i oceny tej partii, nie powinny mieć wpływu na zaangażowanie w sprawy polskie. A to oznacza, że trzeba pozbyć się zgubnego determinizmu – poza PiS nie ma alternatywy i zacząć myśleć w kategoriach dalszych niż chcą nam narzucić partyjni hochsztaplerzy. Ta rosnąca grupa ludzi zawiedzionych, ale zdeterminowanych, zrażonych, ale nie obojętnych na Polskę, jest najlepszą zapowiedzią stworzenia autentycznej opozycji i wypracowana sensownej „oferty dla radykałów”.
Pozdrawiam Pana
AŚ
OdpowiedzUsuńOstatnio dowiadujemy się tak bulwersujących rzeczy "o przyjaźni wpółpracy i pomocy wzajemnej" między ruskim FSB i wojskowymi służbami III RP, że "bitne jenierały" z SKW (Nosek) i WSI (Dukaczewski) od wczoraj niemal nie wychodzą z zaprzyjaźnionych ośrodków.
Cyt. za polskieradio.pl:
„Zawarta w kwietniu 2010 r., tuż po katastrofie smoleńskiej, umowa o współpracy między SKW i FSB dotyczyła współdziałania stron przeciwko zagrożeniom odnoszącym się do którejkolwiek ze stron. A takim zagrożeniem dla FSB były m.in. działania podejmowane przez Amerykanów oraz NATO." KLIK
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/736589,po-katastrofie-smolenskiej-szef-skw-gen-nosek-podpisal-tajna-umowe-z-fsb.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,143596,title,Gen-Janusz-Nosek-Tusk-wyrazil-zgode-na-wspolprace-z-Rosjanami,wid,18725479,wiadomosc.html?ticaid=118ca9
UsuńCiekawe, czy coś z tego było w sejfie CEK NATO, "odbitym" przez B. Misiewicza i wsp.?
Tymczasem pan prezydent (ustami rzecznika Magierowskiego) nie może odżałować kolejnego generała, który odchodzi z armii, choć NA RAZIE "obecna fala odejść wojskowych" jeszcze go nie niepokoi.
OdpowiedzUsuńhttp://wpolityce.pl/polityka/331497-magierowski-o-dymisji-gen-guta-zawsze-pojawia-sie-zal-kiedy-ktos-tak-doswiadczony-i-z-tak-wspaniala-karta-w-zyciorysie-odchodzi
PS. "Z nieoficjalnych ustaleń portalu Wirtualna Polska wynika, że powodem dymisji było lekceważenie generała przez Antoniego Macierewicza oraz utrata przez niego wpływu na obszar działalności wojska, za który odpowiadał." KLIK
OdpowiedzUsuńPani Urszulo,
Pan prezydent, można rzec już tradycyjnie, zajmuje się wyłącznie budowaniem własnego „image” oraz tworzeniem tzw. pijaru. W myśl tych zasad, w chwilach trudnych dla rządu PiS, pan prezydent kreował się na rzecznika rozsądku i umiaru. Dość prześledzić aktywność pana Dudy po porażce unijnej (gratulacje dla Tuska, zapewnienia o woli współpracy, ciepłe wypowiedzi nt.Węgrów) by zrozumieć, na czym polega ta niewybredna strategia.
Biorąc zaś na rzecznika żurnalistę GW -M.Magierowskiego, którego P.Lisiewicz nazwał przed laty „osobnikiem z trudem maskującym zniesmaczenie polską prawicą”, pan prezydent wiedział co czyni.
Wypowiedzi Magierowskiego, od - „im delikatniej będziemy podchodzić do katastrofy smoleńskiej, tym lepiej”, po - „bardzo żałuję, że L.Wałesa najbardziej zaszkodził samemu sobie” doskonale wpisują się w retorykę jego pryncypała i są równie miałkie, jak bezdennie głupie.
Słowa, które Pani cytuje, są oczywiście lekko zawoalowaną krytyką działań szefa MON i nie powinny dziwić uważnych obserwatorów życia politycznego.
Wprawdzie panu prezydentowi udało się niedawno „wcisnąć” do MON kolejnego wiceministra z belwederskiego rozdania, to w kwestiach polityki personalnej, Antoni Macierewicz może poszczycić się kilkoma sporymi sukcesami. O tym, że jest to polityka wielce potrzebna i sensowna, powinna przekonać lektura tekstu- "Exodus żołnierzy wyklętych oznacza inwazję marcowych majorów” zamieszczonego na stronie internetowej stowarzyszenia Sowa. Z oczywistych względów nie linkuje. Kto chce, znajdzie. To kompendium sowieckiej mentalności doskonale uzasadnia tezę, że szef MON pozbywając się rozmaitych "oficerów" wykonuje świetną robotę dla Polski.
Na temat śledztwa dotyczącego współpracy SKW z FSB nie chciałbym się wypowiadać, bo sądzę, że zakończy się ono bez sankcji wobec osób odpowiedzialnych za ten akt zdrady. Podgrzewanie atmosfery „przesłuchaniem Tuska” świadczy, że temat zostanie wykorzystany wyłącznie do „mobilizowania” i oszukania wyborców.
Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na interesującą wypowiedź Marka Opioły, przewodniczącego Komisji do Spraw Służb Specjalnych:
http://wpolityce.pl/polityka/331394-tylko-u-nas-marek-opiola-o-sprawie-wspolpracy-fsb-i-skw-nie-mowimy-tylko-o-odpowiedzialnosci-politycznej-tuska-ale-i-prawnej?strona=1
Poseł PiS wskazuje w niej m.in. na „patologiczne sytuacje w samych służbach specjalnych” oraz – „obnaża podejrzaną politykę kadrową w służbach oraz nepotyzm, który przy braku należytego nadzoru, rozpanoszył się w służbach. Powstały nawet klany złożone z członków rodzin lub znajomych, które często blokowały awans ludzi spoza tych rodzinnych układów. Teraz te zjawiska są analizowane, a służby przechodzą reformę.”
Czytając te słowa, pomyślałem - jeśli taka była diagnoza PiS na temat sytuacji zastanej w służbach po roku 2015, to jak wytłumaczyć słowa premier Beaty Szydło, która w listopadzie 2015 roku, chwilę po objęciu rządów, na zakończenie odprawy służb specjalnych zapewniła publicznie - " Polacy mogą się czuć bezpiecznie" , zaś nowy szef MSWiA oświadczył – „polskie służby są przygotowane do tego, by sprostać wyzwaniom i zapewnić bezpieczeństwo Polakom"?
Jeśli nie było to oszustwo i ordynarna demagogia – jak to nazwać?
Pozdrawiam Panią
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńWłaśnie się dowiadujemy "do czego są przygotowane polskie służby", zwłaszcza te pod ministerialnym nadzorem M. Błaszczaka.
Czy pamięta Pan mój główny argument "za rządem PiS"? - Wyrażałam w nim ostrożną nadzieję, że ci z PiS przynajmniej nie będą kradli.
Niestety, kradną, w dodatku oficjele! Księgowa KP PiS wraz z szefem BOR, Pawlikowskim i szefem Agencji Wywiadu, Małeckim założyli firmę krzak (SENSUS), która przy okazji ŚDM okradła PKP na 2 mln zł.
Księgowa, jak księgowa, ale jak jeszcze raz usłyszę o "oficerskim honorze" od kogoś ze służb specjalnych (nieważne byłych czy obecnych) to mu się roześmieję w twarz.
Szczegóły:
http://www.rp.pl/Rzad-PiS/303159872-Minister-Andrzej-Adamczyk-zakazuje-a-PKP-i-tak-placi.html
Pozdrawiam serdecznie
Pani Urszulo,
UsuńTa bulwersująca sprawa pokazuje trzy rzeczy: katastrofalny stan służb specjalnych III RP, fikcyjność działań tzw."opozycji",która nader wybiórczo dobiera tematykę ataków na PiS oraz szczelność osłony propagandowej stosowanej przez obecny rząd.
Proszę zauważyć, że temat jest kompletnie nieobecny w rządowych przekaźnikach. Nie mamy prawa wiedzieć - jak naprawdę wygląda scheda specłużb. W miejsce rzetelnej wiedzy powinno nam wystarczyć zapewnienie ignorantki na stanowisku premiera rządu -"Polacy mogą się czuć bezpiecznie".
Pozdrawiam Panią
MASZ CI LOS!
OdpowiedzUsuń"Rosja nie chce współpracować z Polską w Grupie do Spraw Trudnych. Obwinia za to nasz kraj" - klik.
"Waszczu" nałoży włosiennicę i poczłapie na kolanach do Canossy?
Pani Urszulo,
Usuńbez wątpienia musi to uczynić w towarzystwie eksperta od "spraw Rosyji", prof. Andrzeja Nowaka, szefa TPPR-bis, bo tylko wtedy IIIRP wykaże należytą uniżoność i gotowość do realizacji zaleceń Kremla. A że kradną? Ależ tak. Zawsze kradli, tylko na poziomie "terenu", gdzie wchodzili w tym celu w najbardziej egzotyczne "koalicje". Osobiście miałem nadzieję, że właśnie na szczeblu centralnym jest taka świadomość i że po zdobyciu władzy będzie ten proceder ukrócony. Tym czasem pod płaszczykiem realizacji "jedynie słusznych założeń partyjnych, dobrych dla Polski" PiS zmierza do przejęcia samorządów, żeby tym właśnie złodziejom na dole dać szansę na dostęp do fruktów waadzy i skłonić tym samym do wierności partyjnej i realizacji zaleceń góry. Nie tylko w tej materii - jak już dzisiaj wiemy - myliliśmy się w stosunku do "strażników" prawa i sprawiedliwości w IIIRP. Publicystyka Autora jest jednym wielkim pasmem słusznych oskarżeń tej partii "polskich patriotów".
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna,
UsuńTo bardzo zła wiadomość dla polityków PiS. Naraża ich na zabójczy zarzut "rusofobii" i oznacza, że muszą się więcej starać, by zasłużyć na przychylność Rosjan.
Kto chciałby zobaczyć, jak owi Rosjanie widzą nas kraj i relacje z Polakami, powinien koniecznie przeczytać wykład (a jakże)ambasadora Rosji w Polsce wygłoszony na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie:
http://poland.mid.ru/web/polska_pl/vystuplenia/-/asset_publisher/FvT1Mwm5ImwT/content/co-przeszkadza-normalizacji-stosunkow-rosyjsko-polskich-?
Pomijając refleksję - jak to możliwe,że działający w Polsce (i za pieniądze polskich podatników) uniwersytet zaprasza ruskiego ambasadora, by przed młodymi Polakami prezentował stek głupot i łgarstw, to wystąpienie doskonale oddaje sposób myślenia Rosjan i ich stosunek do naszego kraju.
Pozdrawiam
Jak to jest, że partia mająca przecież swojego rzecznika nawet razu nie spróbowała wyjaśniać swojego podejścia wobec problemów opisywanych przez Ściosa i Komentatorów
OdpowiedzUsuńAż taka arogancja ?
Panie Janie,
UsuńA cóż to nas przy liczącej miliony armii bezkrytycznych wyznawców "wielkiego stratega pis-u". Oni niestety nie mają szans na merytoryczne wspięcie się na wyżyny Anonima, ale chętnie prą na ekran największych szui i zaprzańców. Taka trzeciorzędna klasa polityczna. Nasi zresztą, niestety wybrańcy.
Panie Aleksandrze, dwie sprawy.
OdpowiedzUsuńPierwsza dość oczywista w świetle tego co pan pisał. Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, na końcu wywiadu wypowiada się dośc kategorycznie o tym, że pan Misiewicz musi zniknąć ze sceny politycznej. Czyli wpisuje się w kombinacje przeciwko ministrowi Macierewiczowi, mimo, że jego samego nie atakuje bezpośrednio.
A druga sprawa dla mnie trudniejsza, otóż gen. Polko bardzo krytykuje ostanie zmiany w dowództwie wojska. Do tej pory wydawał się pan generał Polko być , jeśli nie zwolennikiem PiS to przynajmniej nie przeciwnikiem. Ciekawi mnie pana zdanie na temat generała.
"Żołnierze medialni".Najpierw jeden pismak histeryczny opluł obłędnie Powstanie Warszawskie czym zasłużył się "wielce" w pamięci żołnierzy AK.Ten sam pismak histeryczny,tym razem w numerze "Dorzeczy"(str.24-26)którego wydanie zbiegło się ze świętem Żołnierzy Wyklętych,pod pozorem "odpudrowania" przywalił Żołnierzom Wyklętym. Zaś inny pismak z endoprotezy zamierza opublikować niebawem swoją autorską prawdę o marsz.Piłsudskim imputując mu już w samym tytule "złowrogi cień".To naprawdę "budujące prawdy" w służbie destrukcji.Co robi rządzący PiS poza ordynacką ustawką "dwa razy eurokołchozowe PO"?Nic nie robi konkretnego poza pijarowymi idiotyzmami,wielce stanowczymi.Np. w kwestii bezpieczeństwa państwa mając podany na tacy czas i miejsce esbecko-agenturalnego mityngu w Soczewce,podobnie jak wcześniej w sprawie puczystów żaden z odpowiednich resortów nie reaguje.Podobnie zresztą jak wobec wcześniejszych informacji dot. działalności wrogich ośrodków od severian po kluby jenerałów byłych,od konsalnetowców przez autotrezorowców po unizetowców. Ba,chwalą się "wspólnotą CETA" czy kontynuacją "wygaszania" kolejnej gałęzi polskiego przemysłu wg sprzedajnego modelu balcerowiczów w dodatku o wyraźnie aferalnym wątku jak na KWK Krupiński.Nawet w swej arogancji posuwają się do otwartych gróźb(Siemianowice)czy też otwartych deklaracji "przyjmowania nachodźców".Takie multikulti-bis połączone z kolejnym okradaniem Polaków via ubogi NFOZ ze zdrowia,wciskanie ukrytej eutanazji starszych i wypędzanie młodszych Polaków.Zapewne nachodźcy uzupełnić mają braki i mają się okazać tańszymi w obsłudze niewolnikami "morawieckich cudów".Następuje również kolejna deklaracja podległości ze strony MSW: kontynuując linię komorry min.Błaszczak ogłasza przeciekający nachodźczo (na M.Śródziemnym)Frontex za "współgospodarza".O skandalu ze ŚDM "dobrozmianowych" oficerów nie wspomnę bo wystarczająco wyraźnie przedstawia go komentarz pani @UD.Co do osoby pana B.Misiewicza -wystarczy tego "czyśćca",nie wystarczy jednak postawa "ruki po szwam" i lekceważenie casusu russkich "pięknych szpionów chapmanowych" których działalności na różnych imprezkach wykluczać z góry nie można.Pytanie tylko czy chronionych atutowo np.na warmińsko-mazurskim uniwersytecie,czy tylko tam i czy również nie zgodnie z mitologią "pojednania" w innych miejscach.
OdpowiedzUsuńA teraz osoba gen.R.Polko.Przypominam sobie gen.Petelickiego,jego złą przeszłość ale także ujawnienie smoleńskiej instrukcji,m.in. w mediach ówcześnie uznanych za nasze.Wtedy,w okresie rządów komorry,uznałem wbrew opinii wielu świętoszków(np.z ówczesnego IPN) za coś na kształt dobrej reakcji.Do dziś zresztą raczej nie wierzę,że jego śmierć nie miała z tym ujawnieniem nic wspólnego.Pamiętam bezpardonową nagonkę na gen.R.Polko z okresu tzw. kohabitacji rządu PO/PSL z ośrodkiem prez.L.Kaczyńskiego,okoliczności paskudnej gry obliczonej na odsunięcie gen.R.Polko i w końcu jego dymisję z BBN. Za "chwilę" nastąpił 100410 i rezydentura Bronisława K.oraz wieloletni upadek.Dalej niestrudzenie niszczono dobre imię gen.R.Polko po to,aby zdyskredytować go wśród żołnierzy,w tym żołnierzy Grom.Niektórzy godni świadkowie historii uciekają się w ataku na gen.R.Polko do argumentu obrony kolegów z tej samej "szkoły trepów z LWP".Dość oryginalny to argument zważywszy na przeszłość śp.płk.R.Kuklińskiego,bohatera który jest potępianym do dziś przez niektórych 'Jackiem Strongiem',pierwszym Niezłomnym w NATO.Co by dziś powiedział awansowany po wielkich "dobrozmianowych" ceregielach patrząc na to,co wyprawia "dobra zmiana" z suwerennością i niepodległością? A zatem retoryczne pytanie do wszystkich kopaczy pana gen.R.Polko,samemu zaś albo poddanych "dobrozmianowej" cenzurze prewencyjnej albo z upodobaniem obsługujących media nie "nasze",albo balujących "dyplomatycznie" raz ze stokrotką raz u "bratniego dealera" gazpromowo-rosatomowego. Czy ci wszyscy święci tchórzewscy zdają sobie sprawę z tego co robią grillując powtórnie gen.R.Polko? Wydaje się im wszystkim,że gen.R.Polko jest w jakimś izolowanym miejscu,skąd nie dostrzega całokształtu błędów "dobrej zmiany"? Dość oryginalny "talent" mają rządzący "dobrozmianowcy" w zasilaniu propagandy puczystów.Sądzę,że niektórym w MON przydało by się raczej przeszkolenie polowe u gen.R.Polko zamiast biurowego świętoszkowatego mistycyzmu.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńPanie Bartku, dziękuję za godną postawę i wielki wysiłek na rzecz bezpiecznej i wolnej Polski. POdła nagonka na Pana i ministra Macierewicza trwajaca od lat potwierdza tylko, że wrogowie Polski z Targowicy oraz ci ze wschodu i zachodu bardzo się Was boją, co podnosi tylko Waszą rangę dla słusznej walki o bezpieczną Polskę. Szkoda tylko, że w PiSie na szali tej walki z totalną oPOzycją i zewnętrznymi wrogami kładzie się Pana, by nieco totalno-liberalnych uspokoić. Pytanie, kto następny do wywalenia z PiSu oraz kto po pańskich smutnych doświadczeniach będzie się chciał dla sprawy poświęcać, skoro można później otrzymać tak gorzką zapłatę. Podobnie działo się kiedyś w czasach tworzenia AWSu, czego naocznie doświadczałem a w wyniku czego była likwidacja 4.5 tysięcznej organizacji NSZZ Solidarność w KWB Bełchatów (niczym sabotaż) oraz moja wymuszona rezygnacja z Zarządu Regionu Piotkowskiego NSZZ Solidarność, by utorować w związku drogę do władzy lewo-liberałom i TW SB z UW, KLD (Buzek, Balcerowicz, Geremk.....) i pozbyć się wówczas ludzi popierających premiera Olszewskiego, ministra Macierewicza i braci Kaczynskich na rzecz Wałęsy, Michnika, Tuska...... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak mało kto Bartłomiej Misiewicz
zasłużył się dla bezpieczeństwa naszego państwa. Bartłomiej Misiewicz przez sześć lat był sekretarzem komisji smoleńskiej i to dzięki niemu zebraliśmy dowody pokazujące rosyjską odpowiedzialność za śmierć polskiej elity narodowej. Co więcej, pan Misiewicz jako pełnomocnik ministra obrony narodowej, dzięki swojej determinacji, odwadze i zdolności podejmowania decyzji, uratował część polskiego kontrwywiadu od sprywatyzowania przez ludzi stojących dziś pod zarzutem działania na rzecz obcego wywiadu. Powstrzymał przestępców, uratował tajne dokumenty przed przejęciem przez obce służby, zablokował operację wymierzoną w polską armię i bezpieczeństwo państwa powiedział Antoni Macierewicz