Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę. Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych. Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy - kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo.

sobota, 21 maja 2011

ALBO-ALBO

"Premier Tusk popełnił przestępstwo, oddając postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej całkowicie w ręce Rosji i pozbawiając przy tym Polskę jakichkolwiek narzędzi do zbadania tej katastrofy.” W tym niedawnym oświadczeniu Antoniego Macierewicza zawarte jest  jedno z najważniejszych i przełomowych stwierdzeń, porządkujących naszą wiedzę na temat rzeczywistego przebiegu śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej.
Informacja, że ok. 15 kwietnia 2010 roku Donald Tusk i Władimir Putin zawarli tajne porozumienie na mocy którego wojskowe komisje – polską i rosyjską, pracujące dotychczas w Smoleńsku, zastąpiono  rosyjską komisją gen. Anodiny, pozwala spojrzeć na działania strony polskiej z  całkowicie innej perspektywy.
Pojawia się bowiem podstawowe pytanie - o przyczynę takiej decyzji premiera Polski. Co sprawiło, że prowadzone przez cztery dni postępowanie (według porozumienia z 1993 r.), zostało nagle złamane i Polska odstąpiła od korzystnego dla nas procedowania? Dlaczego wojskową komisję płk Mirosława Grochowskiego, pracującą już efektywnie w Smoleńsku zastąpił Edmund Klich? Z jakich powodów przyjęto nagle załącznik 13 konwencji chicagowskiej jako nową podstawę prawną w sprawie badania katastrofy smoleńskiej?
Decyzja Donalda Tuska o oddaniu całego postępowania w ręce Rosji, pozbawiła nas  trwale jakiejkolwiek  możliwości samodzielnego działania i postawiła w kompromitującej roli petenta wobec płk Putina.  Co więcej - 27 kwietnia 2010 roku zmieniono rozporządzenie MON w sprawie organizacji oraz zasad funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, poszerzając kompetencje premiera w sposób niezgodny z ustawą Prawo lotnicze. Na podstawie tak spreparowanego rozporządzenia powołano następnie Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. komisję Millera), która w świetle obowiązującego prawa i tak nie ma kompetencji do badania katastrofy smoleńskiej, skoro wcześniej (na podstawie załącznika 13) wyrażono zgodę na działania rosyjskiej komisji MAK.
W ocenie ekspertów, sposób zawarcia umowy międzynarodowej Donalda Tuska z Putinem stanowił tzw. delikt konstytucyjny i był niezgodny z polskim prawem, w tym z Konstytucją RP. Tego rodzaju umowa wymagałaby bowiem zgody Sejmu, Senatu i prezydenta oraz publikacji w Dzienniku Ustaw i notyfikacji w ONZ.
Powyższe ustalenia są efektem ostatniego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy z 10 kwietnia z udziałem prof. dr hab.Marka Żylicza, członka rządowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego i eksperta w dziedzinie międzynarodowego prawa lotniczego.
W państwie demokratycznym, tak istotne informacje podane przez przewodniczącego parlamentarnego zespołu największej partii opozycyjnej, wywołałyby natychmiastową reakcję wolnych mediów i zmusiły premiera do przedstawienia obszernego wyjaśnienia motywów  i okoliczności swoich działań. Od tych wyjaśnień, zależałby los obecnego rządu i ewentualny zakres odpowiedzialności karnej lub politycznej urzędników państwowych. W posttotalitarnej III RP – państwie wszechwładzy monopartii i ośrodków rządowej propagandy, byłoby absurdem oczekiwanie na tego rodzaju odzew. Jesteśmy zatem zdani na samodzielne wnioski.
Wiemy, że istnieją tylko dwie możliwości.
Pierwsza zakłada skrajną nieudolność, niekompetencję, a wręcz głupotę polskiego premiera, który w czasie największej próby dla państwa rezygnuje dobrowolnie z korzystnych i prawidłowych rozwiązań prawnych i przystaje na dyktat rosyjskiego premiera.  Dla takiej decyzji, podjętej w warunkach błędnej oceny skutków, złego doradztwa bądź fałszywej kalkulacji – nie ma politycznego usprawiedliwienia, nawet przy zastosowaniu przesłanki dobrej woli . W tej perspektywie - ludzie odpowiedzialni za politykę państwa są ignorantami i nieudacznikami, a w ocenie Rosji kierują się irracjonalnymi przesłankami przyjmując słowa i gesty władz rosyjskich, jako oznakę rzeczywistych intencji. Taki rząd prowadziłby politykę infantylną, oportunistyczną, kierując się doraźnym interesem lub względami wizerunkowymi. Ocena działań takiego rządu musiałaby prowadzić do określenia stopnia niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez jego członków.
Druga z możliwości, zakłada celowe i świadome odstąpienie od prerogatyw suwerennego państwa, umyślne wprowadzenie w błąd polskiej opinii publicznej i współuczestnictwo wraz z rządem obcego mocarstwa w działaniach zmierzających do ukrycia prawdziwych okoliczności śmierci polskiego prezydenta i najwyższych urzędników państwowych. Patrząc z tej perspektywy - rząd Donalda Tuska i podległe mu służby z rozmysłem przyjęłyby dyktat płk Putina i nie informowały Polaków o rzeczywistych intencjach Rosji, utrzymując społeczeństwo w przeświadczeniu, że ma do czynienia z państwem przyjaznym i prawidłowymi działaniami śledczymi. Zgoda na wycofanie polskiej komisji wojskowej i oddanie całego śledztwa w ręce Rosjan, stanowiłaby zatem najpoważniejszy akt  zdrady interesów państwa polskiego i wiązała się z pełną odpowiedzialnością karną.
Ponieważ polityka państwa musi kierować się realizmem i koniecznością obrony własnych interesów, zaś decyzje podejmowane przez rządy muszą uwzględniać fakty i racjonalne przesłanki – nie ma żadnej „trzeciej możliwości” dla wyjaśnienia podłoża decyzji Donalda Tuska. Cokolwiek ponad – będzie sofizmatem.
Jeśli zaledwie popełnił błąd – minimalną konsekwencją winna być natychmiastowa dymisja i odejście w polityczny niebyt. Ocena stopnia owego błędu, w zakresie odpowiedzialności urzędniczej, należałaby do organów sprawiedliwości.
Jeśli natomiast działał z premedytacją na szkodę interesów własnego państwa  - musi mieć świadomość, że  niezależnie jak długo uda mu się utrzymać władzę, przyjdzie czas, gdy poniesie  odpowiedzialność karną.


Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie. 

3 komentarze:

  1. Panie Aleksandrze,

    Ad vocem wczorajszego: "Z pokorą przyznaję(...)" i "Jeśli będzie tu Tusk - z kim Amerykanie mieliby rozmawiać?"

    No chyba ze z pokora, chyba ze z pokora;);).

    Sedno mojej uwagi o potencjalnej roli USA w neutralizowaniu wplywow Putinowskiej Rosji (implicit - i jej mariazu z Nowa Germania)
    bylo dalekie od idei jakichkolwiek rozmow z Tuskiem. Chodzilo raczej o obszar poruszony dzis w Panskim artykule - dostarczenie twardych dowodow , m. in. na Zamach Smolenski i "zachete" do wyciagniecia konsekwencji w sprawie popelnienia deliktu (ow) konstytucyjnych przez rzad.
    Reszta upadnie jak kostki domina.

    Niepokoj budzi tylko pytanie o gotowosc opozycji do (1) efektywnego przejecia wladzy i (2) zlozenie zewloku III RP na wieczny spoczynek i radosc badaczom dziejow.

    Pozdrawiam,
    zoom

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze , a może przyczyną tej nagłej zmiany procedowania ( po 4-ech dniach) było zupełnie coś innego. Może po tych kilku dniach dotarła do Putina jakaś informacja z ich własnego śledztwa , która tak ich wystraszyła ze trzeba było wycofać natychmiast naszych prokuratorów . Może jakiś nadgorliwy generał lub służby zmontowały coś na własną rękę i ......, tak sobie gdybam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że przyczna jest ewidentna. Już 11.04.2010 w internecie pojawił się filmik nagrany przez Andrieja Mendierja pokazujący dobijanie ofiar. Właśnie członkowie polskich organów badających przyczyny tej tragedii uznali ten film, za autentyczny. Andriej Mendierej został zamordowany. Wykluczono polskich uczestników śledztwa, a Tusk zgodził się na matactwa w sprawie poszukiwania przyczyn. Temu służyła zmiana procedur.

    To jest dla mnie oczywista sekwencja zdarzeń.

    Sam film został w internecie poddany niezliczonej ilości manipulacji i dezinformacji (wybuchy pocisków pistoletów BOR), podstawianie "nowych autorów" filmu (co udokumentowała Anita Gargas), fałszowanie samego filmu i wstawianie sfałszowanych wersji, fałszowanie interpretacji pokazanych tam zdarzeń etc. To wszystko służyć miało zmniejszeniu prawdopodobieństwa, że prawda zostania powszechnie poznana. Tylko nieliczni ją znają.

    Komisja Parlamentarna musi się zająć tym filmem, jeśli chce być do końca wiarygodna.

    Również okoliczności śmierci Andrieja Mandiereja muszą stać się przedmiotem śledztwa. Ten film jest ewidentnym obrazem tego, co się działo po rozsypaniu się samolotu.

    OdpowiedzUsuń