wtorek, 10 marca 2015

JAK OBRONIĆ PUTINA KŁAMSTWEM O ŚMIERCI KSIĘDZA JERZEGO


Od czasu dojścia do władzy płk Putina i ustanowienia dyktatury siłowików, „eliminacja doskonała” stała się w Rosji nie tylko narzędziem umacniania wpływów, ale również metodą kreowania rzeczywistości i rozwiązywania konfliktów. Reżim Putina nigdy nie wahał się mordować własnych obywateli, zaś każdy krok na drodze politycznej funkcjonariusza KGB był  poprzedzany zbrodniczą sekwencją.
Po objęciu przez Putina stanowiska premiera Rosji, niemal natychmiast nastąpiła seria krwawych zamachów, o które oskarżono „terrorystów czeczeńskich”:
- 4 września 1999 nastąpił wybuch samochodu pułapki pod blokiem dla wojskowych i ich rodzin w Bujnaksku w Dagestanie, zginęły 64 osoby,
- 9 września 1999 wybuch zniszczył dziewięciopiętrowy blok w południowo-wschodniej części Moskwy, zabijając co najmniej 93 osoby,
- 13 września 1999  identyczna eksplozja zniszczyła dom w południowej części Moskwy. Zginęło kilkadziesiąt osób,
- 16 września 1999 wybuchła bomba podłożona po dziewięciokondygnacyjny budynek mieszkalny w Wołgodońsku na południu Rosji, zabijając 18 osób i raniąc kilkadziesiąt.
Aleksander Litwinienko w książce „ FSB blows up Russia” twierdził, że zamachy na budynki mieszkalne były przygotowane i przeprowadzone przez agentów FSB w celu zrzucenia odpowiedzialności na Czeczenów i uzyskania pretekstu do wznowienia wojny z Czeczenią oraz wzmocnienia szans Putina w wyborach prezydenckich 2000 roku. Te same zarzuty pojawiły się w filmie dokumentalnym Andrieja Niekrasowa z 2007 „Bunt. Sprawa Litwinienki”.
Sekwencję „zamachów terrorystycznych” można ponownie prześledzić przed wyborami prezydenckimi w Rosji w roku 2004.
 - 5 lipca 2003  dwie samobójczynie wysadziły się u wejścia do kas sprzedających bilety na koncert rockowy odbywający się na moskiewskim lotnisku Tuszyno. Śmierć poniosło 15 osób, a 59 zostały ranne,
- 9 grudnia 2003 w centrum Moskwy wysadziła się kobieta-zamachowiec powodując śmierć sześciu osób i raniąc kilkadziesiąt,
- 6 lutego 2004 wybuch w pociągu moskiewskiego metra zabił 41 osób i ranił ponad sto. Charakterystyczną cechą tych zdarzeń był fakt, że stanowiły dzieła terrorystów- samobójców, po których nie pozostał żaden ślad pozwalający na ustalenie sprawców i inspiratorów.
Niezależna opinia publiczna w Rosji jest przekonana, że sowieckie KGB nigdy nie umarło, lecz przeistoczyło się w obecną FSB i stanowi twór znacznie groźniejszy od poprzedniczki. Przed kilkoma laty znana rosyjska opozycjonistka Ludmiła Aleksiejewa w wywiadzie dla Reutersa stwierdziła, że „U schyłku czasów sowieckich KGB był aparatem ucisku, ale nie tak niebezpiecznym jak dzisiejsze służby. Były wtedy więzienia i szpitale psychiatryczne, ale nikogo nie zabijali. Morderstwa się nie zdarzały. A teraz się zdarzają...".
Zdaniem poważnych analityków, FSB nie podlega dziś żadnej kontroli ze strony organów państwa i jest samodzielną siłą, która decyduje o kierunkach rozwoju Federacji Rosyjskiej. Jednym dysponentem tego narzędzia, jest prezydent Rosji.
Obok zabójstw Litwinienki, Politkowskiej, Estemirowej czy Markiełowa, prócz mordowania niewygodnych dziennikarzy i przeciwników politycznych, reżim Putina nie waha się sięgać po środki ostateczne również wobec własnych, kłopotliwych funkcjonariuszy. Strategia eliminowania rywali przynosi każdego roku liczne ofiary, które w oficjalnych statystykach figurują jako akty samobójcze i nieszczęśliwe wypadki.
 „Naturalna śmierć” dopada zatem ludzi, którzy znali okoliczności zbrodni czeczeńskich, mieli wiedzę o serii „zamachów terrorystycznych”, zagrażali interesom kagebowskich siłowików  lub mogli zbudować silną opozycję w armii i służbach wojskowych.
Generał Lew Rochlin, generał Aleksander Lebiedź, gen. Troszew, mjr Konstantin Petrow, pułkownik Anton Surikow, generał Jurij Iwanow, generał Czerwizow, generał Nikołaj Timoszenko, generał Konstantyn Morew, Leonid Szebarszyn, kontradmirał Wiaczesław Apanasenko, czy gen. Boris Saplin – to tylko niektóre nazwiska z długiej listy „samobójców” i ofiar „nieszczęśliwych wypadków”.
Każdy, kto współczesną Rosję ocenia w kategoriach faktów, nie zaś przez pryzmat kremlowskiej dezinformacji i mitologii „wolnego świata”, zrozumie, że zasada -  jeśli Putin miał interes zabić - zabił Putin, powinna być stosowana do wszystkich przypadków „rozwiązań ostatecznych”. Jest ona regułą równie pewną, jak ta, iż każdej akcji służb towarzyszy wielowątkowa kombinacja dezinformacyjna, z użyciem rozmaitej agentury oraz rodzimych i zachodnich ośrodków medialnych.  
Mogłoby się wydawać, że w kontekście zamordowania Borysa Niemcowa przypominanie o rzeczach tak oczywistych, jest zbędne. Putin miał oczywisty interes zlecić zabójstwo przeciwnika politycznego i nic nie wskazuje, by z tego prawa nie skorzystał.
Ponieważ na tym etapie nie odczuwam potrzeby analizowania tego wydarzenia, poprzestanę na treści mojego tweeta z 27 lutego - „Zabójstwo Niemcowa nosi wyraźny putinowski sznyt: ma zapobiec rebelii oligarchów i ludzi GRU i wykazać, że Putin nie ustąpi bez rozlewu krwi.

Dla nas, znacznie istotniejsza powinna być obserwacja przebiegu kremlowskiej operacji dezinformacyjnej. Tym bardziej, jeśli towarzyszy jej teza wyjątkowo kłamliwa, podstępna i obelżywa dla Polaków.
4 marca br. niejaki Roger Boyes, dziennikarz "Timesa" (były korespondent w Moskwie i Warszawie) napisał – „Nie sądzę, by to Putin zabił Niemcowa” i przekonywał, że morderstwo to stanowi część szerszej gry nastawionej na osłabienie Putina. Każdemu wolno wypisywać dowolne dyrdymały, dlatego ta część pustosłowia R. Boyesa kompletnie mnie nie interesuje.
Zechciał on jednak popisać się wiedzą historyczną i porównał zabójstwo Niemcowa do mordu na księdzu Jerzym Popiełuszce. „Trzydzieści lat temu oglądałem podobny kryzys w komunistycznej Polsce - dowodził Boyes. – „Popularny ksiądz Jerzy Popiełuszko został zabity przez zbuntowanych agentów na rozkaz twardogłowch osób z kręgów służb i spoza nich. Chcieli oni powstrzymać generała Jaruzelskiego od czynienia ustępstw wobec Zachodu. Uważali, ze dyktator zmiękł”.
Chwilę później, podobnym podejrzeniem podzielił Andriej Iłłarionow, tzw. były doradca Putina - niezastąpiony w rozpowszechnianiu kremlowskich opowieści. Iłłarionow uznał, że „Zabójstwo Niemcowa to próba dobicia Putina, aby wszędzie i w każdych okolicznościach stał się persona non grata”, a zatem potwierdził tezę o „prowokacji” wymierzonej we władcę Kremla.
Należało się spodziewać, że rewelacje „znawców Rosji” natychmiast znajdą rezonans w ośrodkach propagandy III RP. Potwierdzenie przyniósł program „Fakty po Faktach" z 8 marca br., w którym nad zabójstwem Niemcowa deliberowali: doradca B. Komorowskiego Jan Lityński oraz komunistyczny aparatczyk Stanisław Ciosek – były szef Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej, sekretarz PRON i zastępca członka Biura Politycznego KC PZPR.
To jednak nie S. Ciosek, lecz doradca lokatora Belwederu oświadczył, że widzi podobieństwo śmierci Niemcowa do zabicia ks. Jerzego Popiełuszki. Były zastępca członka KC PZPR dopowiedział natychmiast- „Ja też miałem skojarzenie z Popiełuszką. Chodziło o rozwalenie kursu zbliżenia się i ugody narodowej. Chodziło o to, żeby zniszczyć”.
Ponieważ takie rewelacje bywają dziś rozgłaszane bezkarnie i pomijane milczeniem w przekazie „wolnych” mediów, trzeba przypomnieć, dlaczego porównanie sprawy Niemcowa do mordu na księdzu Jerzym jest szyderstwem z polskiej historii i pospolitym łgarstwem.   
Już od dnia zabójstwa księdza Jerzego, komunistyczna propaganda uruchomiła dwie podstawowe dezinformacje: o politycznym charakterze mordu oraz o prowokacji wymierzonej w ekipę Jaruzelskiego. Druga z nich miała znacznie poważniejsze konsekwencje. Dotyczyła bezpośrednich mocodawców tej zbrodni i miała ich chronić przed odpowiedzialnością karną i polityczną. Dlatego aparat Kiszczaka rozpowszechniał łgarstwa o „spisku twardogłowych” i przy udziale wyselekcjonowanych przez bezpiekę przedstawicieli „demokratycznej  opozycji” próbował oddalić podejrzenia od mocodawcy zbrodni – W. Jaruzelskiego.
Chcąc zrozumieć, skąd wzięła się teza o prowokacji wymierzonej w „liberalne skrzydło”, trzeba cofnąć się w odległą acz niezamkniętą przeszłość PRL-u.
Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowały mity o tzw. frakcjach politycznych w łonie partii komunistycznej.  W latach 50. wyodrębniano sztuczne podziały na „puławian” i „natolińczyków”, dziesięć lat później, na „grupę śląską” i „partyzantów”, w latach 80. słyszeliśmy zaś o rozbiciu na „skrzydło liberalno - „postępowe” i konserwatywny „partyjny beton”. U podłoża tych podziałów miały leżeć „różnice ideologiczne” członków PPR i PZPR, sprzeciw wobec Moskwy, chęć „wybicia na niezależność” lub „dążenie do „przeprowadzenia reform”.  W rzeczywistości, chodziło zawsze o wykreowanie „nowego rozdania” (zgodnie z wolą Kremla) lub o podział łupów i likwidację jednej bandy przez drugą. 
Dzięki stosowaniu tej kłamliwej retoryki mogła wyłonić się tzw. „lewicowa opozycja” (zwana też rewizjonistyczną), w ramach której, członkowie PZPR – Kuroń i Modzelewski , podjęli w pewnym momencie krytykę partii za „odejście od prawdziwego socjalizmu”. Z tego nurtu zbudowano później środowisko „komandosów”, by po latach arcymistrzowskiej gry dezinformacyjnej przekonać Polaków, że ludzie, którzy byli zaledwie schizmatykami wiary komunistycznej, stali się „demokratyczną opozycją” i wspólnie z robotnikami obalili ustrój komunistyczny.
 Rozgrywanie rzekomych antynomii w interesie grupy rządzącej, nie jest niczym nowym w sowieckiej strategii sprawowania władzy, zaś zastosowanie jej w odniesieniu do Putina, potwierdza jedynie przydatność dezinformacji. W ten sam sposób stworzono w PRL-u mitologię „twardogłowych” i „liberalnych” komunistów, by po zamordowaniu księdza Jerzego posłużyć się tezą o prowokacji tych pierwszych wobec „liberałów” Jaruzelskiego i Kiszczaka i otworzyć drogę do „historycznego kompromisu” z wyselekcjonowaną opozycją.
Fałsz tej mistyfikacji jest wręcz wyzywający. W realiach komunizmu nie istniała bowiem żadna struktura państwowa, zdolna do autonomicznych działań. Jak każda organizacja przestępcza, tak również partia komunistyczna, wymagała bezwzględnego posłuszeństwa i podległości. Tym bardziej, nie sposób sobie wyobrazić, by w ramach zbiurokratyzowanego i zmilitaryzowanego systemu represji, którego częścią była policja polityczna, mogła zostać przeprowadzona (poza wiedzą najwyższych władz partii i resortu spraw wewnętrznych) skomplikowana kombinacja operacyjna, jaką było porwanie i zamordowanie księdza. W hierarchii tzw. służb specjalnych PRL nie mogło być mowy o żadnej dowolności, autonomii, bądź wymykającej się spod kontroli rywalizacji. Nie istnieją też dowody ani racjonalne przesłanki pozwalające formułować opinie o „prowokacji” wymierzonej w Jaruzelskiego. Wszystko, co w III RP napisano i powiedziano na ten temat, jest zbiorem ahistorycznych dywagacji i bezpodstawnych urojeń.
Ten, kto zestawia dziś zabójstwo rosyjskiego polityka z mordem założycielskim III RP, wykazuje nie tylko kompromitującą niewiedzę na temat współczesnej Rosji i zakresu władzy Putina, ale powtarza esbecką dezinformację z 1984 roku i fałszuje polską historię. Gdyby dywagujący nad zabójstwem Niemcowa „przyjaciele Rosji”, stosowali prawidłową komparację obu wydarzeń, wzmianka o rzeczywistości PRL-u i zamordowaniu księdza Jerzego, byłaby w istocie najcięższym aktem oskarżenia wobec Putina. Tak samo bowiem, jak komunistyczny dyktator PRL stał za zamordowaniem księdza, tak sowiecki kagebista byłby mocodawcą zabójstwa Niemcowa.
Tymczasem, to, co mówi przedstawiciel Komorowskiego jest podwójnie niegodne i fałszywe, bo nie tylko uwalnia od odpowiedzialności kremlowskiego satrapę, ale czyni to za cenę prawdy o śmierci świętego Jerzego. 

17 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    Muszę przyznać, że zaskoczył mnie Pan tym tekstem, mianowicie chodzi mi o ten fragment:

    "Chwilę później, podobnym podejrzeniem podzielił Andriej Iłłarionow, tzw. były doradca Putina - niezastąpiony w rozpowszechnianiu kremlowskich opowieści. Iłłarionow uznał, że „Zabójstwo Niemcowa to próba dobicia Putina, aby wszędzie i w każdych okolicznościach stał się persona non grata”(...).

    Sądziłem dotąd, że Andriej Iłłarionow wie co mówi, nie bez powodu jest doradcą Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M;
    Pozytywnie wypowiadał się o nim min. Antoni Macierewicz np. tutaj:

    http://youtu.be/6RfnWI0qCxU?t=31m46s [31:46]
    http://youtu.be/oOgKsLxfvwY?t=9m8s [9:08]

    Czy w tym konkretnym przypadku teza Iłłarionowa nie jest warta choćby rozważenia?

    Przepraszam za pytanie tak wyrwane z kontekstu, bo nie jest to zasadnicza część wpisu, ale dość mocno interesuje mnie ta kwestia.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór. Tylko jeden człowiek i jeden blog pamiętał o dacie 9.04.2015r,czyli o kolejnej odsłonie procesu ; "niezależna reszta" jakoś zapomniała (wyjątek stanowi @Ander). Podobno słowa 'incepcja' nie ma w języku polskim,ale jest jeden blog,który taką dobrą,bo polską incepcję, prowadzi. Opozycja (bo o rządzących można użyć wyłącznie określenia komorra-czyli mafia),jakże "konstruktywna" przecież, nie potrafi skutecznie omijać błędnych zaszczepień ideą "zgody narodowej": od oczywistej po latach zgody na okrągłostołową patologię po zgodę na antynarodowy globalizm: euromoloch z "własną" armią (nie polską),stojącą na straży wymuszenia euro(teuro)waluty i obcych biznesów (nieważne dla nich,że biznesów drenujących Polskę czy też biznesówz reżimem terrorystów państwowych KGB/FSB/GRU) ,pod ochroną współpracujących dla porządku "miru-mir" służb i z pseudoalibi w formie różnych "idei bezkarności katów" (tych od od "grubej kreski" po tych z "pojednania"). Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypuszczam, że nie ma drukowanego rozkazu zabicia Niemcowa z podpisem i pieczątką, nie ma też rozmowy, którą można by nagrać, nie ma maila ani smsa. Wystarczy sugestia pryncypała by jego sfora wiedziała co robić.

    Skoro zabicie Niemcowa rzekomo szkodzi Putinowi to należało by uznać, że Putin na tym zabójstwie ucierpiał, czyli poniekąd jest... ofiarą! Tak samo jak dobry Jaruzelski stał się ofiarą z rykoszetu zabójstwa ks. Popiełuszki.- tak mamy to rozumieć?!?
    Celem takiej dezinformacji jest przekonanie odbiorców, że Putin/Jaruzel nie jest aż taki zły, są gorsi, nad którymi to już w ogóle trudno by zapanować. Wobec tego wspierajmy Putina/Jaruzela.

    Zabić przeciwnika i zyskiwać sławę umiarkowanego i rozsądnego pana przy pomocy wcześniejszych krytyków – to jest sowiecka robota.

    Co do współczesnych służb to ja na zasadzie indukcji dochodzę do wniosku, że ich dzisiejsze możliwości, tajność i sprawność do tych z czasów ZSRS mają się tak jak dzisiejszy komputer do komputera z lat 80-ych. Po prostu posądzam służby tego podłego państwa o największe podłości


    I na koniec refleksja, za którą przepraszam bo właściwie nie ma o czym mówić:
    Kandydat Duda nie jest panienką, on jest chłopcem. Nie spodziewam się od niego usłyszeć żadnych słów, które przeraziłyby reżim, który (współ)zorganizował 10.04.10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin Ís,

      „Nie ma takich służb, które hasło „zabić” wpisują do planów rocznych" – stwierdził gen.SB Ciastoń podczas procesu w roku 2002. Myślę, że te słowa można zastosować również do zabójstwa Niemcowa. "Śledztwo" prowadzone przez ludzi Putina (podobnie jak przed 30 laty śledztwo Kiszczaka) daje 100 procentową gwarancję, że sprawcy i mocodawcy zbrodni nie zostaną wskazani.
      Jaruzelski czy Putin w roli ofiary, "zamach na pokojowe intencje", prowokacja aparatu, twardogłowi kontra liberałowie, itp konstrukcje myślowe, stanowią istotne cechy wspólne strategii sowieckich/polskojęzycznych/ rosyjskich bandytów.

      Usuń
  4. Michał Toporny,

    Chętnie odpowiem na Pańskie pytanie, bo odpowiedź ta (mam nadzieję) pozwoli dostrzec jedną z dwóch rzeczy: zakres błędnych lub dezinformujących ocen lub ... skalę moich ograniczeń. W obu przypadkach będzie to korzystne.

    Chwała panu Iłłarionowi, że współpracuje z Zespołem ministra Macierewicza. Obawiam się jednak, że sięgając po taki argument, myli Pan nieco porządki. W moim rozumieniu – ani fakt współpracy z Zespołem ani wiele celnych wypowiedzi Iłłarionowa, nie zwalniają z obowiązku samodzielnego myślenia i krytycznej oceny jego opinii. Nie sądzę też, by z przytoczonych przez Pana wypowiedzi ministra Macierewicza miało wynikać, iż pan Iłłarionow potrafi bezbłędnie oceniać postępki Putina we wszystkich obszarach.
    Mogę podzielać opinie tego pana w/s Smoleńska czy zestrzelenia Boeinga (choć w tej kwestii nie do końca). W pełni też zgadzam się z jego zdaniem, że „jedynym sposobem na powstrzymanie Putina jest reakcja wojskowa zachodu”.
    Uważam jednak, że mam prawo podważać narrację Iłłarionowa tam, gdzie mówi rzeczy niespójne, oparte na spekulacjach lub niezgodne z wiedzą o Rosji.
    Wyjaśnię, dlaczego.
    Przed rokiem Iłłarionow przestrzegał – „Obecny kryzys na Ukrainie może doprowadzić do III wojny światowej” i dodawał – „Wielu osobom bardzo podoba się ten imperializm i dążenia do odzyskania historycznych ziem. Odzyskanie Krymu ogromnie zwiększy popularność Putina. Będzie uważany niemal za Boga. A każdy, kto wyrazi sprzeciw, zostanie zgnieciony”.
    Pierwsze zdanie nie jest oczywiście żadną sensacją, bo taki scenariusz można zawsze przewidywać. Zajęcie Krymu (Iłłarionow używa tu słowa „odzyskanie”) zwiększyło poparcie dla Putina, ale był to krótkotrwały efekt. Zwracam natomiast uwagę na ostatnie zdanie, bo zawiera ono prognozę sprzeczną z obecnymi opiniami Iłłarionowa.
    Po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu (lipiec 2014) natrafiamy już na nieco inny przekaz:
    „Separatyści i tak długo nie wytrzymaliby pod naporem coraz bardziej pewnej siebie armii ukraińskiej. W związku z tym cała operacja na Ukrainie, którą Putin szykował przynajmniej od 11 lat, i która tak udanie się zaczęła aneksją Krymu, bierze teraz w łeb. A skoro tak, u Putina pojawiają się problemy, których nie da się rozwiązać.” Na pytanie – „Jaką rolę w tym planie miałby odegrać zamach na cywilny samolot?” Iłłarionow odpowiada: „Według logiki eskalacji został kolejny krok - przeprowadzenie ataku terrorystycznego, który całkowicie zaszokowałby Zachód i który zmusiłby jego przywódców do wywarcia skutecznej presji na prezydenta Ukrainy. Jedynym aktem terrorystycznym, który miałby odpowiednią siłę rażenia w Europie, okazał się zamach na cywilny samolot.”
    http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/andriej-illarionow-zamach-zaplanowany-przez-kreml_413705.html
    Bardzo polecam tę wypowiedź, bo zawiera ona naprawdę wiele karkołomnych tez.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  5. cd.

    Mija kolejne pół roku i w kontekście zabójstwa Niemcowa, pan Iłłarionow mówi – „Można mieć podejrzenia, że stoi za tym jakaś część organów władzy. Nie wiadomo jednak dokładnie kto. (…)Zabójstwo Niemcowa nie byłoby racjonalne, a przecież Putin to człowiek bardzo racjonalny. (…) Rodzi się zatem podejrzenie, że stoją za tym wysoko postawione figury ze szczytów kremlowskiej elity. Ale nie sam Putin. To raczej ostrzeżenie dla niego.”
    http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/celem-obalenie-putina_551350.html

    Należałoby zapytać – jeśli jeszcze przed rokiem działania Putina miały doprowadzić do sytuacji, iż „każdy, kto wyrazi sprzeciw, zostanie zgnieciony”, jak pogodzić to twierdzenie z tezą o prowokacji ze strony silnej opozycji na „szczytach kremlowskiej elity”? Jeśli zestrzelenie Boeinga (według logiki eskalacji) było manifestacją siły i miało wywołać szok Zachodu, dlaczego zabójstwo Niemcowa nie miałoby stanowić kontynuacji tej strategii? I wreszcie – jak, w kontekście wiedzy o dotychczasowych praktykach Putina (o niektórych wspominam w tekście) wytłumaczyć, że właśnie zabójstwo Niemcowa zostało dokonane „obcymi” rękami?
    W cytowanej tu wypowiedzi Iłłarionowa znalazłem tyleż zaskakujące, co sprzeczne z faktami wyjaśnienie. Mówi on bowiem o Putinie – „Teraz zależało mu jednak, żeby podpisać z Zachodem porozumienie w Mińsku. Co prawda jest ono dla Ukrainy niekorzystne, ale pozwala Putinowi na przedstawienie się na Zachodzie w roli gołębia pokoju, który odbudowuje z nimi dobre relacje. W tym momencie Putin nie był zainteresowany eskalacją konfliktu. Przecież osiągnął w nim, co chciał. I planował utwardzenie rezultatów swoich zwycięstw przed kolejnym uderzeniem. Zabójstwo takie jak Niemcowa niszczy to, co Putin logicznie starał się w ostatnich tygodniach osiągnąć.”
    Ale i tu mamy problem, bo ta opinia słabo koresponduje z ocenami Iłłarionowa po zestrzeleniu Boeinga.
    Polecam również lekturę długiej listy korzyści, jakie (zdaniem Iłłarionowa) Putin osiągnął z porozumienia w Mińsku:
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/illarionow-uwaza-ze-szczyt-w-minsku-to-sukces-putina,514771.html
    ale przede wszystkim pierwszą, „złotą radę” udzieloną Ukraińcom przez Iłłarionowa (i Piontkowski) Brzmiała ona:
    - po zawieszeniu broni ogłosić, że Ukraina nie będzie rozwiązywać problemu wyzwolenia okupowanej części Donbasu środkami wojennym.
    Jeśli ten postula nie spełnia kremlowskich oczekiwań i nie brzmi niczym wezwanie do rezygnacji z odzyskania Donbasu, to najwyraźniej nie potrafię czytać ze zrozumieniem wypowiedzi pana Iłłarionowa. Co, nie jest wykluczone.


    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Panie Aleksandrze,

      Bardzo dziękuję za obszerne wyjaśnienie.
      Mylnie założyłem, że skoro pan Iłłarionow dotychczas wiele spraw oceniał celnie oraz to, że współpracuje z zespołem parlamentarnym AM to z pewnością[albo przynajmniej dużym prawdopodobieństwem] w tym przypadku ma rację.

      Waldemar Łysiak, Rzeczpospolita kłamców:

      "Wielkie nazwiska uprawdopodobniają największe idiotyzmy, gdyż tłum ma naiwną pewność, że wielcy ludzie bredzić nie mogą."

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. Panie Aleksandrze,

    "Popularny ksiądz"?

    Czy naprawdę ten lewacki agent wpływu tak określił św. Jerzego Popiełuszkę? To niewiarygodne!

    Pytam, ponieważ do The Timesa odczuwam wstręt podobny, jak do miejscowej (przecież nie napiszę "polskiej"?) V kolumny - GazWybu, więc nie mam dostępu do całości, bo to wymaga zalogowania się.

    „Popularny ksiądz Jerzy Popiełuszko został zabity przez zbuntowanych agentów na rozkaz twardogłowych osób z kręgów służb i spoza nich. Chcieli oni powstrzymać generała Jaruzelskiego od czynienia ustępstw wobec Zachodu. Uważali, ze dyktator zmiękł”.

    Usiłowałam policzyć, ile w tych trzech krótkich zdaniach jest pospolitych (popularnych) łgarstw. Doliczyłam się siedmiu(!) Intryguje mnie, kogo ten bałwan miał na myśli, pisząc "spoza nich"? Bo przecież nie KGB?

    Niedobrze się robi. I wie Pan, co jest w tym najgorsze? Że w prawie nieistniejącym państwie - w którym polski obywatel przegrywa w polskim sądzie ze szwabską gazetą, bezczelnie piszącą o "polskich obozach" - NIKT, ani "z kręgu władzy", ani "z kręgu Kościoła", a tym bardziej "z kręgu opozycji" nie zaprotestuje.

    Bardzo dziękuję, że uczynił to Pan.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

  7. Na twiterze RB można świetnie obserwować rozchodzenie się uniewinniającej Putina narracji. Mamy niezakłócony obraz agentury in statu operandi.

    Ujawniają się przy okazji "tutejsi". I to jak ulokowani. W samym Belwederze! "Rozwalenie kursu ugody narodowej" się im skojarzyło.


    A "wsadzony na minę" (wg RB) Putin, już zdążył przyłożyć pieczęć "sdiełano w FSB" - odznaczył mianowicie... zabójcę Litwinienki.

    Którą to wiadomość "przekazuje" na tt londyński idiota. Ale obu faktów nie kojarzy. (NIELZJA?)

    Za to znakomicie "skojarzył mu się "popularny ksiądz"!

    Roger Boyes podał dalej
    Tom Parfitt @parfitt_tom · 10 godz
    "Putin awarded Andrei Lugovoi, suspect in Alexander Litvinenko poisoning, medal for “Services to the Fatherland” today"


    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Urszulo,

    Wystąpienie Boyesa można bez problemów znaleźć w sieci, a ponieważ nigdy nie linkuję do podobnych wyziewów, nie zamieściłem tu wskazania źródła.
    Bardzo trafnie naliczyła Pani siedem łgarstw w tym krótkim fragmencie. Taka akumulacja dowodzi dużej sprawności owego lewaka.
    Z pewnością ma Pani rację pisząc o braku reakcji, ale byłoby chyba naiwnością oczekiwać czegoś innego. Sprawa mordu założycielskiego III RP jest dla większości Polaków tematem z zamierzchłej historii, zaś poziom wiedzy o tym wydarzeniu nie odbiega od wersji esbeckiej z tzw. procesu toruńskiego. Kto zatem i jak miałby reagować?

    W związku z bełkotem owego Boyesa pozwolę sobie na pewną ogólną uwagę. Oczywiście - wykorzystując jedynie Pani komentarz.
    Utarło się bowiem sądzić (co wygląda na jeden z naszych prowincjonalnych kompleksów), że tzw, media zachodnie i tamtejsi żurnaliści są bardziej rzetelni w przekazie lub posiadają gruntowniejszą wiedzę. To oczywiście nieprawda. Poziom publikacji na temat Polski ( by ograniczyć się tylko do naszego przykładu) w niczym nie odbiega od naszych rodzimych gadzinówek, a w wielu przypadkach (celują w tym Francuzi i Niemcy) jest jeszcze niższy. Znajdziemy oczywiście wyjątki, ale tylko dla potwierdzenia tej reguły.
    Myślę, że również w tym obszarze jest ogromne pole działania dla "naszych" mediów i ich przedstawicieli. Ci ludzie powinni docierać ze swoimi informacjami do zachodnich dziennikarzy i zabiegać o kontakty na szczeblu redakcji. Ponieważ niemal cały przekaz mediów zachodnich opiera się na treściach GW, TVN-u itp. ośrodków propagandy, bez pracy "niezależnych" dziennikarzy nie będzie szans przełamania takiej blokady.
    Bełkot Boyesa (który zresztą powinien dobrze znać realia III RP), to tylko wierzchołek góry łgarstw i ignorancji.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że również w tym obszarze jest ogromne pole działania dla "naszych" mediów i ich przedstawicieli.

      Proszę sobie aż tak okrutnie nie żartować Panie Aleksandrze.

      Przecież dla "naszych" młotków taki Boyes TO AUTORYTET! Mesjasz z Londynu innymi słowy. Z nim mieliby polemizować? Oni jemu (i podobnym) każdy przecinek z ust spijają

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. Bardzo podobne stwierdzenie znalazło się w artykule JKM (http://nczas.com/publicystyka/kto-zabil-borysa-niemcowa/):

    "Nasuwa się porównanie z morderstwem na śp. ks. Jerzym Popiełuszce. Zostało ono popełnione przez twardogłowych, którzy chcieli uniemożliwić reżymowi śp. gen. Wojciecha Jaruzelskiego porozumienie z Kościołem i „Solidarnością”. Na szczęście dla zwolenników porozumienia ludzie p.gen. Czesława Kiszczaka szybko wykryli sprawców – wyjątkowych durniów, tak nawiasem."

    OdpowiedzUsuń
  10. I swoje trzy grosze dodaje Brzezinski:

    Zbigniew Brzezinski : Zabójstwo Niemcowa zorganizował SBU pod kierownictwem USA.

    http://wirtualnapolonia.com/2015/03/04/zbigniew-brzezinski-zabojstwo-niemcowa-zorganizowal-sbu-pod-kierownictwem-usa/

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobry wieczór. Przypomina mi się Pana artykuł z 9.11.2011r pt. 'Media albo śmierć',podczas gdy ok. 3 lata później alarmowano http://www.wpolityce.pl/spoleczenstwo/212554-w-rekach-niemieckich-jest-juz-sto-procent-mediow-regionalnych-bez-pieciu-tytulow ...;powinno być: w obcych rękach o globalnych aspiracjach,realizowanych przeciw suwerenności takich krajów jak Polska i przy współpracy wyznaczonej targowicy.Ostatnia zgodność treści wypowiedzi np. Tuska i Junckera nt. wspólnej armii europejskiej wpisuje się w stały kurs tworzenia euromolocha pod czujnym okiem obcego nadzorcy.Na przykład takim,o którym artykuły z 2009r http://www.mediawatch.wordpress.com/category/bertelsmann-fuhrung-und-konzernverflechtungen oraz jego krytyka http://www.bertelsmankritik.de/weltmacht.htm ,gdzie można się dowiedzieć m.in.o planach Grupy Venusberg : 1)w planie EDS 2004' przygotowanym przez fundację Venusberg wojskówka mówi całkiem jasno: UE musi stać się operacyjnym światowym wektorem bezpieczeństwa,będącym w stanie wykonać wszystkie misje wojskowe samodzielnie bez wsparcia NATO do 2015r (w tym [z] bronią nuklearną),2) w podrozdziale 'Europa jako światowy agresor' do artykułu 'Fundacja Bertelsmanna i jej plany zasilenia europejskiego świata' można się dowiedzieć,że : "Aby zrealizować te [mocarstwowe] cele 'Venusberg' zapewnia kompleks polityczno-wojskowy ,że tak długo jak nie ma struktur europejskich do tworzenia polityki zagranicznej i obronnej,zarządzanie wojskowo-operacyjne powinno zostać przejęte przez "Trirectoire" (trójzarząd?) z Niemiec/Francji/Wielkiej Brytanii; kontynuacją tej rekomendacji jest plan Beyond 2010-europejska strategia w dobie globalizacji z lipca 2007r. 3) strona amerykańska,choćby w znanej publikacji agencji Stratfor, przedstawiła podobną wersję globalizacji w formie koncepcji hanzeatyckiej (z jednej strony) oraz(wspólnie z częścią EU) jest orędownikiem układu TTIP z drugiej strony; krytykę tego układu podaje m.in. strona http://www.uwagattip.pl). 4) w swojej książce o broni utraconej str.91/92 Autor zawiera definicję komuny blogera Michaela: "Komunizm jest grupą wpływu,złożoną z ludzi interesu,świadomie i celowo realizujących plan zniszczenia systemów etycznych i społeczno-politycznych w państwach,aż do wrogiego przejęcia władzy politycznej,w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego,w sposób zapewniający tej grupie przejęcie kontroli nad gospodarką,w celu długotrwałej pasożytniczej eksploatacji jej zasobów materialnych i ludzkich,pod ochroną prawa państwowego i międzynarodowego.Cel wyżej opisany może być osiągany wszelkimi dostępnymi środkami".(...)"Trwanie komunizmu zapewniają mu ludzie wyznający zasadę "dualizmu środka i celu",dążący do władzy nad światem,zniszczenia wszelkich systemów etycznych,do upodlenia i uprzedmiotowienia człowieka"; obecnie,przy wykorzystaniu działań wojennych na Ukrainie jako katalizatora następuje przyśpieszenie komuny: władza globalnych grup biznesowych i rodzimej targowicy(komorra z jej "crony-kapitalizmem") przeciw narodowemu suwerenowi.Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń