niedziela, 9 lutego 2014

SKAZANY PRZEZ III RP. RZECZ O PUŁKOWNIKU (3)


Wkrótce minie dziesiąta rocznica śmierci pułkownika Ryszarda Kuklińskiego (14.02.2004), o którym dyrektor CIA William Casey powiedział: „Nikt na świecie, w ciągu ostatnich 40 lat, nie zaszkodził komunizmowi tak jak ten Polak. To on przyczynił się do utrzymania pokoju”.
 Wspominając postać polskiego bohatera, chciałbym przypomnieć fragmenty kilku tekstów, opublikowanych przed laty pod wspólnym tytułem „Skazany przez III RP. Rzecz o Pułkowniku”.
Państwo, które mieni się wolnym i niepodległym wielokrotnie skazywało Ryszarda Kuklińskiego. Nie tylko w sensie prawnym, jak w roku 1995, gdy ścigano pułkownika za zdradę PRL, czy rok później, gdy rozesłano za nim listy gończe. Zaocznym wyrokiem tego państwa i jego „elit”, pułkownik Kukliński został skazany na zapomnienie, a prawda o jego czynach, na zafałszowanie.
 Od roku 1997, gdy po raz pierwszy NSZZ Solidarność wystąpiła do władz o nadanie pułkownikowi najwyższego odznaczenia państwowego i awansowanie na stopień generała, III RP konsekwentnie odmawia uhonorowania polskiego bohatera. Jeśli już wspomina się o nim – to w sposób wyznaczony esbeckimi dyrektywami Zespołu Analiz MSW z roku 1987, lub słowami takich świadków, jak Stanisław Koziej, dla którego Ryszard Kukliński „dopuścił się czynu trudnego do zaakceptowania dla ludzi w mundurach, tzn. służby dla obcego państwa”.
 Wraz z odziedziczoną po PRL-u propagandą, do dziś powielane są łgarstwa o „zdradzie Kuklińskiego”, a jego postać uznaje się za „kontrowersyjną” i „niejednoznaczną”. Ta niewolnicza mentalność nie dopuszcza myśli, że sprzeciw wobec okupanta nie może być aktem zdrady, zaś wiernopoddańcza służba w armii zarządzanej przez okupanta, nigdy nie będzie powodem do chwały.
Refleksja nad minionym ćwierćwieczem skłania do konkluzji, że dobrze się stało, iż państwo zakorzenione w spuściźnie komunizmu nie oddało honorów polskiemu bohaterowi.
W sposób naturalny pułkownik Ryszard Jerzy Kukliński jest dla Polaków prawdziwym bohaterem. Dla tych zaś, którzy stworzyli to państwo i mienią się jego elitą – niech pozostanie zdrajcą.


3.

Gdy w 1975 roku pułkownik Kukliński został oddelegowany na elitarny kurs dowódczy w Akademii Radzieckich Sił Zbrojnych w Moskwie (tzw. Woroszyłówki), pewnego dnia pokazano mu dom, w którym przed aresztowaniem mieszkał Oleg Pieńkowski – oficer GRU, który w latach 60. podjął współpracę z Amerykanami. Opiekun z KGB poinformował Kuklińskiego, że Pieńkowski po aresztowaniu, torturach i procesie sądowym został spalony żywcem przez swoich dawnych towarzyszy. Skrępowanego, obnażonego do połowy wsuwali do hutniczego pieca z surówką, robiąc to bardzo powoli i kręcąc przy tym film, pokazywany następnie nowym rocznikom Akademii. 
Miało to odstraszyć ewentualnych naśladowców Pieńkowskiego.
Pułkownik Kukliński musiał wiedzieć, że w przypadku zdemaskowania podzieliłby los oficera GRU, a w najlepszym przypadku mógł liczyć na rozstrzelanie w podziemiach Rakowieckiej, czy na moskiewskiej Łubiance. Z tą świadomością żył przez  blisko 10 lat, do czasu ucieczki z Polski w dniu 7 listopada 1981 roku. "Z okien swego gabinetu w Sztabie Generalnym przy ulicy Rakowieckiej widziałem osławione więzienie mokotowskie. Zdawałem sobie sprawę, że gdyby wykryła mnie bezpieka, dostałbym się do tego więzienia i żywy nigdy bym z niego nie wyszedł. Chyba, że przekazaliby mnie KGB do Moskwy, na Łubiankę..." - wspominał Kukliński.
Oceniając swą misję napisał zaś:
"Armia Czerwona była najpotężniejszą, największą i najbardziej nieludzką machiną wojenną jaką znała ludzkość. Wiedziałem jakie cele mają sowieccy marszałkowie i generałowie. Niektórych z nich znałem osobiście. Zdawałem sobie sprawę, że tym ludobójczym, zaborczym, agresywnym planom mogą przeciwstawić się jedynie Stany Zjednoczone, a i to w ramach sojuszu NATO. Wysiłek USA spowodował, że świat uniknął atomowego holocaustu, który Moskwa przewidywała w swych strategicznych planach. Wiedza o tym, co ma się stać, gdy zacznie się wojna, była przerażająca. Latami przyklejałem na wielkich sztabowych mapach symbole grzyba wybuchu atomowego: niebieskie tam, gdzie uderzenia miały paść z Zachodu, czerwone tu, gdzie miały paść nasze.
Nie mogłem nie myśleć, co te grzybki oznaczają. Przecież nie mogłem tego robić bez wyobraźni! Widziałem tę wojnę w całej brutalnej, katastroficznej dokładności. Widziałem Polskę zalewaną lawiną stali, która płynie na Zachód, wchodzi w przerwy po pierwszym rzucie wojsk sowieckich i sięga po Atlantyk. Wszystkie moje najgorsze przypuszczenia znajdowały potwierdzenie. A do tego Europa krzyczała, że lepiej być czerwonym niż martwym.
Musiałem coś zrobić! Wszystko co w życiu robiłem - robiłem z myślą o Polsce. Nawet jeśli mój czyn był niewielki, to stałem po właściwej stronie. A nawet jeśli było to niewiele, gdy rozważyć rzeczy w szerszej perspektywie, to było to wszystko, co miałem. W istocie było to całe moje życie".
Wiemy, że ucieczka z Polski nastąpiła w momencie, gdy Sowieci posiadali już informacje, że ktoś ze ścisłego kierownictwa Sztabu Generalnego przekazuje ich plany Amerykanom. W książce "Generał Kiszczak mówi prawie wszystko", szef policji politycznej PRL przyznaje, że wiedza na ten temat pochodziła od agenta ulokowanego wysoko w hierarchii Watykanu. Podobnie, Dariusz Jabłoński, twórca filmu „Gry wojenne” pytany: czy prawdą jest, że informacje dotarły do polskich służb ze źródeł w Watykanie – odpowiada twierdząco:
Tak mówią ludzie z CIA i potwierdzają to polscy generałowie. Przeciek przyszedł z Rzymu. Kukliński miał świadomość, że jego informacjami dzielono się z Watykanem. To było niesamowite – w kraju przez dziesięć lat udało mu się zachować tajemnicę, a przeciek z Watykanu omal nie kosztował go życia.”
Fakt ten potwierdza również sam pułkownik. W książce "Ryszard Kukliński. Życie ściśle tajne" Benjamina Weisera z przedmową Jana Nowaka-Jeziorańskiego, amerykański reportażysta, opierając się na tajnych dokumentach wywiadu oraz na prowadzonych przez wiele lat rozmowach z Kuklińskim i oficerami CIA, ujawnia m.in. kulisy ucieczki pułkownika z Polski. Wiadomość, jaką Kukliński przekazał Amerykanom 2 listopada 1981 roku brzmiała: "Dzisiaj [Skalski] powiadomił wąską grupę osób, że władze odebrały wiadomość od informatora z Rzymu, iż CIA dysponuje najnowszą wersją planów dotyczących wprowadzenia stanu wojennego. Zwracam się z pilną prośbą o instrukcje w sprawie ewakuacji z kraju mnie i mojej rodziny. Proszę wziąć pod uwagę, że granice państwowe są już prawdopodobnie dla nas zamknięte".
Gdy w 1978 roku, kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża, doradca prezydenta USA Zbigniew Brzeziński przyjechał do Rzymu i w imieniu prezydenta Cartera obiecał papieżowi, że będzie miał dostęp do wszystkich spraw, które mogą go interesować, w tym do spraw dotyczących Polski. Wśród informacji, które otrzymywał papież były prawdopodobnie również takie, które pochodziły z raportów płk Kuklińskiego. Oczywiście, Ojciec Święty nie mógł wiedzieć, kto jest ich autorem.
Życzeniem pułkownika było, by zdobyte przez niego plany wprowadzenia w Polsce stanu wojennego zostały przekazane osobom, których wpływ i autorytet mógł uchronić społeczeństwo polskie przed eskalacją wewnętrznego konfliktu. W ocenie pułkownika, bezpośrednie ostrzeżenie członków „Solidarności” przed stanem wojennym mogło spowodować totalny opór całego społeczeństwa lub wywołać zbrojne powstanie, co skończyłoby się przelewem krwi i wejściem do Polski armii sowieckiej. Dlatego w październiku 1981 roku, dokumenty zdobyte przez Kuklińskiego zostały przekazane osobiście przez ówczesnego szefa CIA Williama Caseya, osobie najwyższego zaufania – papieżowi Janowi Pawłowi II. W Polsce dostęp do tych dokumentów miała jedynie wąska grupa osób. Materiał określany mianem "ostatecznej wersji" był najbardziej kompletnym zbiorem planów dotyczących operacji wprowadzenia stanu wojennego, zawierającym ostatnie poprawki wniesione przez Jaruzelskiego. Istniały tylko dwie kopie dokumentu i jedynie kilku oficerów miało do nich dostęp. Kukliński opracowywał oryginalną wersję u siebie i przechowywał w swoim sejfie. Druga kopia leżała w sejfie gen. Puchały. Dotarcie do osoby, która przekazała plany Amerykanom, było tylko kwestią czasu.
Informacja pochodząca od watykańskiego agenta, niosła w sobie  wyrok na pułkownika Kuklińskiego i w krótkiej perspektywie musiała doprowadzić do jego zdemaskowania.
Przed kilkoma miesiącami były oficer amerykańskiego wywiadu John Koehler, autor książki "Chodzi o papieża. Szpiedzy w Watykanie" przypomniał, że peerelowska policja polityczna - zarówno wojskowa, jak cywilna  miała doskonałe źródła w Watykanie. Postawił również tezę, że w zamach na Jana Pawła II zamieszani są także polscy duchowni. Wskazywać na to miały informacje zdobyte przez watykańskiego jezuitę o. Roberta Grahama, który od czasu II wojny światowej zajmował się demaskowaniem szpiegów działających w otoczeniu papieży. Po śmierci o. Grahama w 1997 roku, jego archiwum – na wyraźne życzenie Jana Pawła II zostało złożone w watykańskim Sekretariacie Stanu i utajnione. Niewykluczone, że w dokumentach zgromadzonych przez jezuitę zawarte są również informacje dotyczące działalności agenta w najbliższym otoczeniu papieża. Jak twierdzi Koehler, praca Roberta Grahama musiała być skuteczna, skoro już po dwóch latach od zamachu z maja 1981 roku, sowieckie służby przestały otrzymywać raporty z Watykanu pochodzące z najbliższego otoczenia papieża. „Wiele wskazuje więc na to – twierdzi Koehler,   że papież Jana Paweł II, który wiedział jak działają służby specjalne, doprowadził do zdemontowania kanału informacyjnego. Po prostu pozbył się kretów, czyli szpiegów. I w tym niewątpliwie jest zasługa o. Grahama.”
Jeśli chcemy zrozumieć okoliczności, w jakich agent komunistycznych służb dowiedział się o działalności pułkownika Kuklińskiego, nie sposób pominąć relacji zawartej w liście Adama Ocytko, prezesa polonijnego Światowego Kongresu Polaków Katolików skierowanym w czerwcu 2007 roku do Benedykta XVI i wielu polskich osobistości. W liście tym czytamy m.in.:
Piątą prawdą związaną z działalnością pułkownika Ryszarda Kuklińskiego jest sprawa agentury komunistycznej w polskim Episkopacie. Pan Pułkownik przekazał Amerykanom pełne plany wprowadzenia w Polsce stanu wojennego wraz z życzeniem by zostały one przekazane jako ostrzeżenie dla władz "Solidarności". Władze USA prośbę pułkownika Ryszarda Kuklińskiego spełniły. Te dokumenty zostały dostarczone Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II w październiku 1981 roku. Przywiózł je osobiście wspomniany ówczesny szef CIA William Casey. Niestety - trafiły do rąk najważniejszego sowieckiego szpiega w Watykanie, uprzednio agenta SB i IW, polskiego księdza działającego w najbliższym otoczeniu Jana Pawła II - i stały się przyczyną zadenuncjowania Sowietom faktu, że istnieje polski oficer mający dostęp do najtajniejszych sowieckich tajemnic wojskowych. Ten agent w sutannie ponosi też odpowiedzialność jako pierwotna przyczyna sprawcza za wymordowanie członków rodziny pułkownika Kuklińskiego. Jak amoralnym był jego czyn pokazuje, że nie było możliwe, by nie miał świadomości, że wydaje polskiego bohatera i naraża go na straszne tortury i śmierć. Sprawa ta pokazuje, jak w soczewce, czym była komunistyczna agentura, jaki był stopień jej zbrodniczości i szkodliwości dla Polski, pokoju i świata. My Polacy żyjący poza granicami ojczyzny mamy nieco inną optykę widzenia wielu spraw. Zdajemy sobie sprawę, że komuniści, gdyby nie mieli pewności, że całkowicie kontrolują Episkopat Polski, nigdy by nie podpisali tzw. układu okrągłego stołu. Sprawa wydania pułkownika Kuklińskiego woła nie tylko ku tronowi Bożej Sprawiedliwości, zgodnie ze słowami Pisma Świętego: "Krew sprawiedliwych głośno woła do Mnie z ziemi!" - ale też przypomina o konieczności skutecznego przeprowadzenia dzieła oczyszczenia i polskiego Kościoła i Polski z tej agentury.
W sprawie ustalenia tożsamości agenta, który wydał Sowietom pułkownika Kuklińskiego prowadzimy od ponad roku korespondencję z Jego (Świątobliwością Benedyktem XVI. Powołaliśmy także własny zespół roboczy, który ustalił ważne fakty. Nie ulega wątpliwości, że chodzi tu o osobę nadal pełniącą jedną z najwyższych godności w Kościele polskim”.
W pełnej wersji tego listu, znalazły się również inne, ważne informacje:
„Amerykanie szybko dowiedzieli się o ‘watykańskim przecieku’. W sprawie tej było prowadzone śledztwo. O ile nam wiadomo, również Ojciec Święty Jan Paweł II był zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy. Pewne informacje na temat tych dochodzeń mamy w Chicago. Wskazują one na zabójstwa oficerów Gwardii Szwajcarskiej, którzy byli bliscy ujawnienia prawdy, lub, na których próbowano zrzucić winę. Agent ‘Krew na rękach’ był  prawdopodobnie bardzo cenny dla Sowietów i dla ochrony jego tożsamości byli gotowi zabijać...
W liście do Benedykta XVI znajdujemy wzmiankę o innym, tragicznym wydarzeniu z życia pułkownika Kuklińskiego – stracie dwóch synów. Warto przypomnieć, że w wywiadzie, jakiego Dariusz Jabłoński, twórca filmu „Gry wojenne” udzielił niezależnej.pl znalazła się wypowiedź:
„ - Amerykanie w Pana filmie twierdzą, że śmierć synów była nieszczęśliwym wypadkiem.
 - Zaskoczyło mnie, że ludzie ci mówili bardzo otwarcie o wszystkich sprawach do momentu, kiedy pojawiała się sprawa śmierci synów. Miałem wtedy wrażenie, że natrafiłem na jakiś mur. Kamera to wychwytuje. Tak samo reagował generał Kiszczak. Nie udało mi się tej tajemnicy wyjaśnić. Nie wiem, czy komukolwiek się uda.
By wskazać kontekst tych tragicznych zdarzeń, trzeba przedstawić opinię Józefa Szaniawskiego, zawartą w artykule „Nieznany list pułkownika Ryszarda Kuklińskiego”.
Autor opisuje w nim okoliczności, związane z zaproszeniem pułkownika do Polski w roku 1993. To wówczas, prezes Porozumienia Centrum Jarosław Kaczyński,  jako pierwszy polityk III RP wystosował w imieniu partii opozycyjnych i organizacji prawicowo-niepodległościowych zaproszenie, by pułkownik przyleciał na obchody rocznicy agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku.  Sytuacja Ryszarda Kuklińskiego – pisał Szaniawski -  była wówczas dramatyczna. Od 12 lat przebywał w Stanach Zjednoczonych, ale nawet tam musiał się ukrywać. Był pilnie chroniony przez służby specjalne USA, aby nie dosięgnęła go zemsta KGB. [...] nadal bowiem ciążył na nim haniebny wyrok sądu stanu wojennego, skazujący go na karę śmierci, degradację, pozbawienie praw publicznych oraz utratę całego mienia. Kolejni prezydenci III RP - Wojciech Jaruzelski i Lech Wałęsa, publicznie wypowiadali się o pułkowniku, nazywając go zdrajcą, a "Gazeta Wyborcza" publikowała liczne wypowiedzi opluwające Kuklińskiego. Trudno się więc dziwić, że był on wtedy bardzo głęboko rozgoryczony”.
Reakcję Kuklińskiego na zaproszenie do Polski, Szaniawski przedstawia w krótkich słowach:
Zaproszenie od Jarosława Kaczyńskiego wręczyłem pułkownikowi Kuklińskiemu w Chicago 29 lub 30 lipca 1993 roku. Pamiętam, że po przeczytaniu z miejsca zapowiedział -lecę! Był jak uskrzydlony, tak jakby oczekiwał tego zaproszenia od Kaczyńskiego już od dawna. Mówił, jakimi liniami będzie leciał, a nie mógł to być z oczywistych względów LOT, a także jak będzie się musiał przesiadać ze względów konspiracyjnych i logistycznych, zanim doleci do Warszawy. Wrócił też natychmiast do Waszyngtonu, aby załatwić niezbędne formalności. I nagle w kilka dni później, dosłownie ze łzami w oczach (!) oświadczył mi zduszonym głosem: "Zabronili mi".
Więcej miejsca poświęca Szaniawski odpowiedzi na pytanie - jak doszło do tego, że Ryszard Kukliński nie przyjechał do Warszawy w 1993 r. i dopiero pięć lat później mógł pojawić się po raz pierwszy w Ojczyźnie:
To wprawdzie Amerykanie - Departament Stanu oraz CIA - przekonali pułkownika, aby nie leciał do Polski, ale na Amerykanów zupełnie niesłychaną wywarł presję ówczesny rząd Hanny Suchockiej i ugrupowania z nim związane, głównie Unia Wolności. Ambasada USA w Warszawie otrzymała kilka nieoficjalnych sugestii oraz oficjalną interwencję od szefa Urzędu Rady Ministrów ministra Jana Rokity, że rząd polski będzie uważał wizytę pułkownika Kuklińskiego za prowokację polityczną, a sam pułkownik może zostać aresztowany na lotnisku Okęcie, nadal bowiem ważny jest wyrok sądu i listy gończe za nim ze stanu wojennego. Potwierdził to publicznie minister sprawiedliwości i prokurator generalny Jan Piątkowski. Trzeba podkreślić, że tego typu interwencje dyplomatyczne są wyjątkowe i mają miejsce jedynie w sprawach szczególnie istotnych dla interesów państwa.”
Kilka zdań dalej, Józef Szaniawski przypomniał bardzo ważną hipotezę dotyczącą zabójstw synów pułkownika Kuklińskiego:
„Niecałe pół roku później, w nocy z 31 grudnia 1993 r. na 1 stycznia 1994 r. zaginął w Key West na Florydzie w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach pierwszy z synów pułkownika - Bogdan. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1994 r. w podobnie dziwnych okolicznościach zginął drugi syn - Waldemar. Został śmiertelnie potrącony przez samochód. W porzuconym aucie służby amerykańskie nie wykryły odcisków palców kierowcy...
O sprawstwo w obu przypadkach podejrzewano Sowietów, ale pojawiła się też hipoteza, że mogły w tym uczestniczyć wojskowe służby polskie, "nietknięte" po 1989 r., uznające Kuklińskiego za wroga i zdrajcę. Polityka prezydenta Wałęsy i rządu Suchockiej wobec Kuklińskiego była aż nadto jednoznaczna. Śmierć synów miała być dla Kuklińskiego czytelnym sygnałem: siedź w Ameryce i nie wracaj do Polski.” (wytł.moje)

Nie wiemy - czy i na ile prawdziwe są przypuszczenia o współudziale służb wojskowych III RP w zabójstwie synów płk Kuklinskiego. Podobnie, pomimo istnienia wielu hipotez, nie można dziś jednoznacznie stwierdzić - kim był agent z najbliższego otoczenia Jana Pawła II, który przyczynił się do ujawnienia działalności pułkownika.
Te kwestie nadal są okryte ponurą tajemnicą, której pilnie strzeże państwo zwane III RP.
Dopóki istnieje, nie ujawni tajemnic skrywanych w ludzkiej pamięci. Nie może tego uczynić, ponieważ prawdziwym dysponentem tych tajemnic są władcy Kremla. Ta wiedza – niczym depozyt zbrodni, ma moc jednoczącą i decyduje o kształcie współczesnej Polski.
Tekst o pułkowniku Kuklińskim chciałbym zakończyć opisem wydarzenia, które w relacji faktów nie ma istotnej wagi historycznej. Wierzę jednak, że zawarty w tym opisie obraz ma niezwykłą moc, zrozumiałą dla każdego, kto zechce patrzeć głębiej niż pozwala na to perspektywa doczesności. W moim przekonaniu tkwi w nim nadzieja, że nadejdzie czas, gdy ofiara życia pułkownika Kuklińskiego zostanie przez Polaków ocenione w prawdzie.
Kilka lat temu, Józef Szaniawski w rozmowie z Łukaszem Kazimierczakiem zamieszczonej w „Przewodniku Katolickim”, przywołał taki obraz:
- Po śmierci drugiego syna Kukliński został zaproszony do Watykanu. Jan Paweł II spotkał się z nim w Bibliotece Watykańskiej, ja w tym czasie siedziałem z ks. Dziwiszem w poczekalni. Rozmowa miała trwać dziesięć minut. Kiedy mijała dwunasta, ks. Dziwisz zaczął nerwowo spoglądać na zegarek, mijały kolejne minuty, a w tym czasie jakaś delegacja już czekała na spotkanie z Ojcem Świętym. Nikt jednak nie śmiał wejść do prywatnej biblioteki papieskiej. Po 50 minutach wyszedł zapłakany Kukliński, z zaczerwienionymi oczami, Papież też był wyraźnie poruszony. Okazało się, że w trakcie rozmowy - właśnie gdy Kukliński wstawał w tej dziesiątej minucie – Ojciec Święty zapytał: „A może pan pułkownik chciałby traktować tę rozmowę jako spowiedź?” W ten sposób Papież przy swoim biurku wyspowiadał Kuklińskiego.

25 komentarzy:

  1. Zgadzam się z ( Tu Pana cytuję) "W sposób naturalny pułkownik Ryszard Jerzy Kukliński jest dla Polaków prawdziwym bohaterem. Dla tych zaś, którzy stworzyli to państwo i mienią się jego elitą – niech pozostanie zdrajcą."
    Byłem rozczarowany oraz zniesmaczony, gdy ostatni prezydent na uchodźstwie, ś.p. Pan Ryszard Kaczorowski przekazał insygnia prezydenckie w ręce Bolesława.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Aleksander Ścios
    "pomimo istnienia wielu hipotez, nie można dziś jednoznacznie stwierdzić - kim był agent z najbliższego otoczenia Jana Pawła II, który przyczynił się do ujawnienia działalności pułkownika."
    Czy mógłby Pan podać jakieś linki dotyczące tych hipotez?
    Myślę i jest to tylko spekulacja, że mogła to być osoba, która była w Rzymie wcześniej lub pojawić się równolegle z wyborem kardynała Karola Wojtyły na papieża.
    Z tekstu można wywnioskować, że była podejrzana lub nawet rozpoznana i wydelegowana do Polski. Myślę, że zapewne nie od razu. Może po kilku latach?
    Równocześnie może to być osoba, która z uwagi na potężny materiał obciążający, może być stale szantażowana i pod olbrzymią presją wykonywać działania niekorzystne dla Polski i Kościoła.
    " Niestety - trafiły do rąk najważniejszego sowieckiego szpiega w Watykanie, uprzednio agenta SB i IW, polskiego księdza działającego w najbliższym otoczeniu Jana Pawła II".
    Ciekawe, czy autor miał tu na myśli GZI czy może WSW? Chodzi o to, że GZI istniał do 1957, zaś SB powstała w 1956 r. No chyba, że najpierw był GZI, a potem SB.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stanley Panama,

    Niestety, był to jeden z tych gestów, które uprawomocniły polityczne szalbierstwo okrągłego stołu.

    OdpowiedzUsuń
  4. KSIĄDZ ROBAK,

    Właśnie dziś ukazała się zapowiedź ważnego tekstu Cezarego Gmyza i Wojciecha Wybranowskiego "Kto chciał dopaść Kuklińskiego?"
    http://telewizjarepublika.pl/kto-chcial-dopasc-kuklinskiego-do-rzeczy-dotarlo-do-nieznanych-dotad-dokumentow,3898.html#.UvjTnkDcqEg

    Autorzy ustalili prawdopodobną drogę przecieku z Watykanu i wskazują tu na agenta o ps.Lamos. Sądzę, że wkrótce poznamy nazwisko tego polskiego duchownego.
    Polecam również lekturę tego tekstu:
    http://www.rp.pl/artykul/415527.html?print=tak&p=0

    W takich sprawach nie należy zdawać się na spekulacje i domysły. Wartość mają jedynie dokumenty i zweryfikowane fakty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.
    Tak próbowałam sobie wyobrazić co musiał przeżywać Płk. Kuliński przez 10 lat... nie dziesięć miesięcy, tygodni, dni czy godzin. 10 lat. Sama myśl. Wstaję rano i idę w paszczę lwa. Nie wiem co zastanę?! Może już wiedzą? Może się domyślają czegoś?! Żebym się tylko z czymś sam nie "wysypał"! Nie mam się komu zwierzyć. Jestem sam. A odpowiedzialność... Bez pudła. Płk. Kukliński musiał uwierzyć w istnienie dobrego Boga inaczej ja tego nie widzę.
    Druga sprawa. Dokładnie miałam identyczne odczucie co reżyser, kiedy oglądałam „Gry wojenne”. Moment, w którym pada pytanie do Kiszczaka czy Casey’a o śmierć synów Kuklińskiego. To naprawdę widać, że w przypadku Casey’a, który „jest sobą”, nie ukrywa wzruszenia, podziwu wobec postawy płk. Kulińskiego, lecz w chwili pytania o okoliczności śmierci jego synów jakby przyłączyło mu się coś w mózgu, jakby na inną zwrotnice mu jaźń wjechała. Stał się służbistą, skąpym w komentarzu, urzędasem kategorycznie nieznoszącym sprzeciwu. Ale lepszy był Kiszczak w tej swojej flanelowej koszulinie… jakoś tak poleciał: „ooooooooo to nie możliwe, żeby Rosjanie mieli coś z tym wspólnego, coś byśmy o tym wiedzieli, a skoro nic nam nie powiedzieli to…”.
    Ah… też czekam by dowiedzieć się kim był Lamos?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam sobie "tak właściwie na bezdechu" bo inaczej nie mogłam Pańską książkę: "Antykomunizm broń utracona". Pewien człowiek chciał poznać moje zdanie o tej książce to się nim podzieliłam wrażeniami. Podzielę się z Państwem.

    Skupiając się tylko na tytule książki, można by pomyśleć, że autor „zaspał” przynajmniej o ćwierć wieku. Wszak „nie byle jakie” media informowały – zresztą co rusz informują - polskie społeczeństwo, że komunizm upadł „dawno temu”, że skończył się, zniknął, wyparował. No nie ma go i już! Zatem broń – antykomunizm - nie tyle została utracona, co porzucona, odwieszona na hak. Przecież w obecnych czasach, broń (antykomunizm) zwyczajnie nie jest nikomu do niczego potrzebna. No chyba, że do napędzania nienawiści przeciwko… nieistniejącemu, sztucznemu wrogowi? Mało tego. Świadomość jaką dziś prezentuje znaczna część polskiego społeczeństwa, wskazuje na to, że przecież z komunizmem można się nawet oswoić. Komunizm można oswoić, da się z nim żyć. A jeśli dodać doskonałego straszaka, którym to ateiści, liberalne „nowocześniaki” od zawsze straszą katolików: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”, to na upartego można się w komunizmie dopatrzeć nawet „ludzkiej twarzy”. Wciąż nie brakuje tych, którzy są przekonani, że „za komuny było lepiej”.
    Autor jednak z każdym rozdziałem dostarcza kolejnych argumentów, na to, że komunizm nie tylko nie upadł (wiec, jakie było?) ale nigdy wcześniej jak w III RP nie miał się lepiej, (zatem jest). W książce został naprawdę zdefiniowany komunizm. Komunizm, który nie jest żadnym przeciwieństwem demokracji jak to, co niektórym się błędnie wydaje. Szokującą informacją dla czytelnika może być też odkrycie, że cel i środki, jakimi posługuje się komunizm by zniszczyć wroga są zależne od korzyści, jakie może osiągnąć w danej chwili, w najbliższej, ale i dalekiej przyszłości? Stąd trzeba wiedzieć i nigdy nie wolno zapomnieć, że komunizm dziś może być twoim wrogiem, jutro - przyjacielem, sojusznikiem, wspólnikiem, by „po jutrze” „zdradzić cię o świcie”. Autor wykazał na przeróżnych przykładach z tej dalszej jak i współczesnej historii Polski, że komunizm to szatan, by wykraść duszę będzie, oszukiwał, siał wątpliwości czy wręcz przeciwnie wzbudzał do siebie zaufanie. W tym celu dla komunizmu to żaden problem by „przywdziać szaty” anioła.
    Czytelnik prawidłowo wykorzystujący rozum (w celu poznawania prawdy obiektywnej) podczas czytania tej książki, nie powinien mieć już żadnych wątpliwości, co do tego, czym na prawdę jest komunizm, a czym z pewnością nie jest, nie był i nigdy nie będzie? Wobec tego, co bystrzejszy czytelnik może zupełnie nagle zorientować się, że podczas czytania książki z wolna zostaje „rozkuwany z kajdan”. Jego umysł i dusza oswobadza się z obroży o nazwie „faszysta”, na jego przegubach dłoni pękają powrozy o nazwie „szowinizm”, a z nóg rozrywają się stalowe kule ciążącego mu „antysemityzmu”. Tak, to dopiero rozkucie kajdan, ale to jeszcze nie wolność.

    CDN...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaś moment, w którym do świadomości czytelnika dotrze podział na „MY i ONI” jest przełomowy. Pozwala wstać „z kolan”, rozprostować kości, a „zuchwałymi oczyma prawdy”, jest w stanie natychmiast odnaleźć właściwą drogę do wyjścia z ciemnego lochu. „MY i ONI” podział, który jest w stanie zdemaskować i napiętnować każdego zdrajcę, oszusta i manipulatora. Lecz tu znowu warunek. Ten podział trzeba zapamiętać i bezwzględnie się zastosować do zasady: „że to, co NAS podzieliło, na MY i ONI to się już nie sklei”. „MY, którzy żyjemy i ONI, którzy niestety…”. ONI to nie tylko ci, którzy komunizm wprowadzili, to nie tylko jego sukcesorzy, ale również ci, którzy uwierzyli, że komunizm upadł, którzy „przyklepali się” z komunizmem, oswoili i poczęli traktować komunizm, jako godnego przeciwnika.
    Nie ma wątpliwości. W walce o wolność obowiązuje postawa: bezkompromisowa, konsekwentna, pełna uporu. Taka postawa plus uzbrojenie w najpotężniejszą broń przeciw komunizmowi – antykomunizm. Dopiero to uczyni z Polaków prawdziwą husarię. Lecz czytelnik musi mieć świadomość, że nie wystarczy mieć broń, przeładować i celnie strzelać. Tej broni nie wolno dać sobie odebrać do końca życia, bo utrata broni jest równoznaczna z „oddaniem duszy diabłu!”. Złu! Bez niedorzecznego i kłamliwie Churchillowe stopniowania igraszek z szatanem by pokonać diabła.
    Autor nie pozostawia czytelnikowi złudzeń. Drogę do wolności naród polski musi sobie wywalczyć sam. Wojna z komunizmem będzie okrutna i bezwzględna. Nie może być w niej miejsca na sentymenty, pół środki, pół prawdy, wybory mniejszego zła. Trzeba przygotować się na złożenie najwyższej ofiary - własne życie. Autor dodaje jednak otuchy, że „postawa, o której piszę w tej książce może przygotować nas do zapłacenie tej ceny”.
    Jest też przestroga przed fatalnym rozwiązaniem, jakim jest siadanie z komunizmem do gry w szachy jak z pełnoprawnym graczem i liczenie na to, że przy odrobinie inteligencji i sprytu da się przeciwnikowi zadać taki „okiwany” szach i mat! Wolność dla Państwa polskiego może odzyskać tylko tą drogą, jaką to państwo zniewolono. A to „wymaga krwi i wyrzeczenia”. „Upiorom”, „wampirom”, „zmorom”, „zombie”, zwłaszcza po 10 kwietnia 2010r. trzeba powiedzieć zdecydowane „A KYSZ!”.
    Książka jest, więc wyzwaniem. Winna sprowokować pytania: co teraz zrobić z tą wiedzą, którą posiadam? Czy jestem gotów wcielić ją w życie? Czy chce zapłacić najwyższą cenę za wolność Ojczyzny? Uzyskane odpowiedzi ujawnią morale czytelnika i stan jego gotowości wobec hasła: „komunizm trzeba wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać!” Należy pamiętać, że innej drogi by komunizm zniszczyć, nie ma!

    KONIEC :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc spadła głowa księdza Bolonka. nieznane nazwisko, ksiądz raczej nieodgrywajacy aktualnie większej roli w kościele polskim.
    Trafiłem jeszcze na coś takiego. Jak ocenia Pan to źródło:
    http://www.bibula.com/?p=54710
    ?
    w tym tekście sugeruje się, że ks.Bolonek to był TW PROROK. Wg CG tak nie mogło być.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odnoszę również wrażenie, że ujawnienie tej informacji może mieć coś wspólnego z wyborem nowego prymasa Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KSIĄDZ ROBAK,

      Rzetelna robota Cezarego Gmyza obróciła w pył dywagacje pana L.S. To pospolite brednie, do których nie warto się odnosić.

      Usuń
    2. W takim razie tożsamość TW PROROKA czeka na odkrycie.
      Mam nadzieję, że po lekturze artykułu dowiemy się również kiedy i w jaki sposób pan Cezary Gmyz wszedł w posiadanie tych dokumentów.

      Usuń
    3. KSIĄDZ ROBAK,

      Poznał Pan właśnie nazwisko człowieka, którego donos prawdopodobnie przyczynił się do ujawnienia Sowietom działalności płk Kuklińskiego. Gdybyśmy żyli w wolnym państwie prawa, ta wiedza miałaby kolosalne znaczenie i musiała wywołać wstrząs. Również w polskim Kościele.
      Ponieważ żyjemy w III RP, informacje o agenturalnej przeszłości takich postaci są tylko przedmiotem zainteresowania nielicznych środowisk i to w sposób bardzo ograniczony.
      Nie sądzę, by informacje nt. agenta o ps.Prorok miały w tej sprawie znaczenie kluczowe. Przywołam słowa Cezarego Gmyza: "Prorok” nie był najcenniejszym źródłem Zarejestrowano go w najniższej kategorii KI. Jakoś materiałów bardzo przeciętna."
      Odnośnie Pańskiego zainteresowania okolicznościami - kiedy i w jaki sposób pan Gmyz wszedł w posiadanie dokumentów archiwalnych, jednego można być pewnym.
      Nie dostał ich od służb i nie korzystał z "podpowiedzi" esbeków.

      Usuń
  10. Witam Pani Halko,

    5 grudnia 1994 r.,Zbigniew Herbert pisał:
    "Pułkownik Kukliński przez wiele lat toczył samotną walkę, w cieniu grożącej mu w każdym momencie śmierci - o sprawy najważniejsze: prawo do niezawisłości, prawo do obrony zagrożonego bytu państwowego, o godność narodową wreszcie.
    Bohaterowie są zawsze samotni. Nie mają ze sobą tłumu płatnych klakierów, redaktorów kłamstwa, zwolenników pałki i obozu osamotnienia. Pułkownik Kukliński jest - jednym z nas - cokolwiek chcieliby wydumać na ten temat ludzie złej woli i wygodnej obojętności".

    Bardzo bym chciał, byśmy te słowa Poety - "pułkownik Kukliński jest jednym z nas" odebrali jako zaszczyt i szczególne wyzwanie. Bo przyjęcie, że on "był jednym z nas" nakłada na każdego ogromny bagaż odpowiedzialności.

    Nie wiem, jak mogę Pani podziękować za tak wyśmienitą recenzję. Czynię to z całego serca.
    Jestem przekonany, że prawdziwy antykomunizm - ta mądra postawa, którą chciałbym Państwa "zarazić", ma nie tylko znaczenie wyboru mogącego "przygotować nas do zapłacenia wysokiej ceny” ale jest oczywistą wręcz naturalną powinnością każdego Polaka.

    Serdecznie Pani dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Jeżeli teraz, za przykładem "prezydenta wszystkich sowieciarzy", byle WSI-arz może nazywać płk Kuklińskiego zdrajcą, być może niedługo "zrehabilitowany" Grzegorz Piotrowski, przytaczając słowa agenta "Krew na rękach"/ abp. B., będzie oskarżać bł. ks Jerzego o "odgrywanie ofiary prześladowania"...?

    Szczyt obrzydliwości.


    Pozdrawiam

    * „Amerykanie szybko dowiedzieli się o ‘watykańskim przecieku’. W sprawie tej było prowadzone śledztwo. O ile nam wiadomo, również Ojciec Święty Jan Paweł II był zainteresowany wyjaśnieniem tej sprawy. Pewne informacje na temat tych dochodzeń mamy w Chicago. Wskazują one na zabójstwa oficerów Gwardii Szwajcarskiej, którzy byli bliscy ujawnienia prawdy, lub, na których próbowano zrzucić winę. Agent ‘Krew na rękach’ był prawdopodobnie bardzo cenny dla Sowietów i dla ochrony jego tożsamości byli gotowi zabijać...”

    http://bezdekretu.blogspot.com/2014/02/skazany-przez-iii-rp-rzecz-o-pukowniku-3.html


    * Z akt rezydentury Departamentu I MSW w Rzymie wynika, że interesowano się księdzem Jerzym na długo przed jego śmiercią. Przykładowo, w styczniu 1984 r. SB uzyskała ze źródeł agenturalnych szczegółowe informacje na temat opinii redaktora naczelnego polskiego wydania "L'Osservatore Romano" ks. Adama Bonieckiego dotyczące krytyki ks. Popiełuszki przez niektórych hierarchów: "W dniu 5 I 1984 r. wrócił do Rzymu z pobytu w Polsce ks. A. Boniecki. W dniu 6 I 1984 r. był on na obiedzie u papieża i jak twierdzi, przekazał mu szczegółowe sprawozdanie ze swojego pobytu w Polsce. W Warszawie Boniecki spotkał się z ks. Popiełuszko. Uznaje go za bohatera i niepodziela oceny abp. Bronisława Dąbrowskiego i ks. Janusza Bolonka, którzy uważają, że Popiełuszko jest osobnikiem niedoważonym i nienadającym się do odgrywania ofiary prześladowania...” (pisownia oryg).

    http://bezdekretu.blogspot.com/2012/10/niespeniony-testament-jana-pawa-ii-1.html

    OdpowiedzUsuń


  12. I jeszcze dwa cytaty z Pańskiego tekstu:

    * „To wprawdzie Amerykanie - Departament Stanu oraz CIA - przekonali pułkownika, aby nie leciał do Polski, ale na Amerykanów zupełnie niesłychaną wywarł presję ówczesny rząd Hanny Suchockiej i ugrupowania z nim związane, głównie Unia Wolności. Ambasada USA w Warszawie otrzymała kilka nieoficjalnych sugestii oraz oficjalną interwencję od szefa Urzędu Rady Ministrów ministra Jana Rokity, że rząd polski będzie uważał wizytę pułkownika Kuklińskiego za prowokację polityczną, a sam pułkownik może zostać aresztowany na lotnisku Okęcie, nadal bowiem ważny jest wyrok sądu i listy gończe za nim ze stanu wojennego. Potwierdził to publicznie minister sprawiedliwości i prokurator generalny Jan Piątkowski. Trzeba podkreślić, że tego typu interwencje dyplomatyczne są wyjątkowe i mają miejsce jedynie w sprawach szczególnie istotnych dla interesów państwa.”

    * „Niecałe pół roku później, w nocy z 31 grudnia 1993 r. na 1 stycznia 1994 r. zaginął w Key West na Florydzie w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach pierwszy z synów pułkownika - Bogdan. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1994 r. w podobnie dziwnych okolicznościach zginął drugi syn - Waldemar. Został śmiertelnie potrącony przez samochód. W porzuconym aucie służby amerykańskie nie wykryły odcisków palców kierowcy... O sprawstwo w obu przypadkach podejrzewano Sowietów, ale pojawiła się też hipoteza, że mogły w tym uczestniczyć wojskowe służby polskie, "nietknięte" po 1989 r., uznające Kuklińskiego za wroga i zdrajcę. Polityka prezydenta Wałęsy i rządu Suchockiej wobec Kuklińskiego była aż nadto jednoznaczna. Śmierć synów miała być dla Kuklińskiego czytelnym sygnałem: siedź w Ameryce i nie wracaj do Polski.
    _______________________________________________________


    Panie Aleksandrze,

    1. Czego obawiał się, według Pana, rząd Hanny Suchockiej?
    (Nawiasem: warto przypomnieć jej natychmiastowe, po zakończeniu "premierowania", mianowanie ambasadorem III RP w Watykanie...)

    2. Skąd tak nieprzejednane stanowisko Rokity?
    (Nb. wg wielu - niewątpliwego szpicla, łącznie ze swą NRD-owsko - sowiecką małżonką)

    3. Czy za zabójcami synów pułkownika przemawiała (tylko) chęć zemsty, czy (jednak) także strach? Przed czym?

    4. Bo w końcu: czy warunkiem przyjęcia do NATO nie mogłoby się okazać powierzenie przywództwa nad wojskiem płk. Kuklińskiemu? "Za Reagana" na pewno tak by się stało...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Pani Urszulo,

    Ostatnim esbekiem prowadzącym agenta Lamosa/Bolonkę był A.Makowski. Ten fakt doskonale tłumaczy występy Makowskiego w ośrodkach propagandy i jego zainteresowanie tematem.
    Może nadejdzie kiedyś czas, gdy zamiast brylowania w tzw. mediach, to sąd wolnej Polski przepyta "fachowców" z SB w sprawie płk Kuklińskiego czy księdza Jerzego.
    Zachowanie esbeków w tego typu sprawach jest jednym z najmocniejszych punktów aktu oskarżenia pod adresem dzisiejszego państwa.
    Gdyby było ono niepodległe i wolne od komunistycznych aberracji, tacy ludzie musieliby ujawnić wszystkie okoliczności swojej służby na rzecz Sowietów i nie mogliby tłumaczyć się poczuciem lojalności bądź "tajemnicą służbową".
    Póki takie idiotyczne argumentacje się pojawiają, mamy pewność, że III RP tkwi głęboko w sukcesji komunizmu, a ludzie SB nadal chronią interesy okupanta i są mentalnie oddani swoim sowieckim panom.

    Nie podejmę się wyjaśniania motywacji Suchockiej czy Rokity. Nie ma to zresztą większego znaczenia, bo ich stosunek do płk Kuklińskiego bezwzględnie obnaża ograniczenia i format takich postaci. Takim zachowaniem wobec polskiego bohatera wystawili sobie jak najgorsze świadectwo.
    Cytuję ( i podkreślam) w tekście słowa śp.Józefa Szaniawskiego: "Śmierć synów miała być dla Kuklińskiego czytelnym sygnałem: siedź w Ameryce i nie wracaj do Polski.”
    Myślę, że w tych słowach znajdujemy intencje sprawców mordu na synach pułkownika.
    Na marginesie dzisiejszych spekulacji ze strony różnej maści "fachowców od służb" warto wspomnieć, że wersja o mistyfikacji była rozpowszechniana od początku przez sowiecką agenturę.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  14. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Na wstępie, jako że to moja formalnie pierwsza w tym roku wizyta na Pańskim blogu, pragnę podziękować za troskliwy i ciepły tekst jaki pojawił się na okres Świąt Bożego Narodzenia, oraz życzyć Panu siły w dalszym byciu tym, kim Pan jest.

    Trudno cokolwiek dodać po zdaniach które już padły.
    Chcę jedynie podziękować za to co Pan napisał o Pułkowniku, a przede wszystkim za to, że Pan napisał.

    Przypomnienie Jego gotowości zapłaty ceny, a wymierzono ją ostatecznie w nieludzkim wymiarze, oraz przytoczone Przez Pana słowa Poety, potrzebne są dziś każdemu, kto w codziennym życiu próbuje na własną miarę realizować postawę patrioty.

    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam

    Zaścianek

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pan Aleksander i Spiskowcy

    Jeszcze raz dziękuję Autorowi za ostatnie publikacje o płk Kuklińskim łączące się z zagadnieniem „wyborczego myta”, które uiścić musi prezio wszystkich „WSI-arzy”, jak to pięknie określiła pani Urszula. Jego rajd po mediach, duma z popierania sowieckiej spuścizny, pycha właściwa miałkim umysłom, bombastyczne pohukiwania na opieszałych prokuratorów, którzy nie dość gorliwie wsadzają pana Macierewicza za kraty, i wszystkie te groteskowe strachy na Lachy – wszystko to łączy mi się w następującą refleksję:

    „Oto szlachta litewska wtenczas na koń wsiędzie
    I szable weźmie, kiedy bić się z kim nie będzie;
    Napoleon, sam wszystkich pobiwszy, nareszcie
    Powie: `Obejdę się ja bez was, kto jesteście?`
    Więc nie dość gościa czekać, nie dość i zaprosić,
    Trzeba czeladkę zebrać i stoły pownosić,
    A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci;
    Oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci!"

    I tekst drugi:

    „Uwierzcie w to, co widzicie. Macie rozwijającą się gospodarkę, F-16, pieniądze. Budujcie armię – Ameryka wam w tym pomoże. Bo jeśli jest jakaś nauczka, którą bym na waszym miejscu wyciągnął z historii, to że nikt was nie obroni, jeśli sami tego nie zrobicie. I najważniejsze: przyzwyczajcie się do wolności, bo inaczej znowu ją stracicie. Sami ciągle będziecie widzieć siebie jako ofiarę. Przestańcie być jak anorektyczna nastolatka, której ciągle wydaje się, że jest gruba. Kiedy rozmawiam z Polakami o Polsce, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mówimy o dwóch innych krajach. Rosjanie się was obawiają, Amerykanie się z wami liczą, a wy nie zdejmujecie kostiumu ofiary, zupełnie jakbyście czekali, aż znowu wkroczy Wehrmacht.” – George Friedman,
    http://pl.wikiquote.org/wiki/George_Friedman

    I na koniec jeszcze raz Wieszcz:

    "Nastąpiło milczenie, potem głosy w tłumie:
    `Jakże to dom oczyścić? Jak to Ksiądz rozumie?
    Jużci my wszystko zrobim, na wszystko gotowi,
    Tylko niech Ksiądz Dobrodziej jaśniej się wysłowi`.

    Ksiądz poglądał za okno, przerwawszy rozmowę;
    Ujrzał coś ciekawego, z okna wytknął głowę,
    Po chwili rzekł powstając: `Dziś czasu nie mamy,
    Potem o tem obszerniej z sobą pogadamy;
    Jutro będę dla sprawy w powiatowem mieście
    I do Waszmościów z drogi zajadę po kweście".

    Panie Aleksandrze, myśmy gotowi. Niechże tam wreszcie ktoś u góry „jaśniej się wysłowi”.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Kwintesencja dzisiejszej Polski (tej poza władzą):

    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/sondaz_homo_homini_polacy_nie_chca_oddawac_zycia_za_polske_295549.html?sesja_gratka=d16155586cef7664b083b2f71c5f0b15

    czyli sondaż Homo Homini z pytaniami nt. gotowości do poświęceń dla swojej ojczyzny współczesnych Polaków, i przy okazji ich stosunku do płk Kuklińskiego (dla wielu jest zdrajcą).

    Czyli ekonomia, postawa elit i codzienne pranie mózgu przez media mainstreamowe zrobiły swoje.

    Zauważyłam, że na blogu tym temat ekonomii jest pomijany. Jednak warto wczuć się czasem w sytuację wielu Polaków (od młodzieży po studiach po ojców utrzymujących rodziny), aby wiele rzeczy dziejących się w Polsce zobaczyć z nowej perspektywy.

    Dla wielu Polaków (tych, którzy pomimo ciężkiej pracy nie mogą zapewnić bytu rodzinie) centralnym punktem odniesienia nie jest "Smoleńsk" ani dylemat, czy wygra Prawo i Sprawiedliwość. Można jednak tę niezbyt zaszczytną postawę zrozumieć, gdy samemu dzieli się podobne materialne problemy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaścianek,

    Szanowny Panie,

    To znamienne ale słowa Poety można odnieść do każdej postaci historycznej, którą uważam za wzór postawy antykomunistycznej. Myślę o czterech osobach: księdzu Jerzym, Józefie Mackiewiczu, Rafale Gan Ganowiczu i płk. Ryszardzie Kuklińskim.
    Każdy z nich - we właściwym dla siebie obszarze działania i osobistych predyspozycji, udziela nam polskiej lekcji patriotyzmu. W wymiarze duchowym i kulturowym, ale też w wymiarze militarnym i dotyczącym bezpieczeństwa narodowego. Jest w tych ludziach ogromna pasja, poświęcenie i wola walki oraz ten rodzaj wewnętrznej siły, która nie lęka się samotności i braku zrozumienia.
    To rzecz niezwykle charakterystyczna, że te właśnie postaci są w III RP skazywane na zapomnienie lub zafałszowanie. Tak, jakby to państwo czuło, jakim zagrożeniem dla jego marnego bytu są ludzie wielkiej miary.

    Serdecznie Panu dziękuję za wszystkie dobre słowa i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. viva cristo rey,

    Bardzo Panu dziękuję za tak trafny dobór cytatów i zapewniam, że żadni z nas "spiskowcy", jeśli nie ukrywamy, a wręcz ujawniamy własne myśli.
    "Gotowość", o której Pan wspomina zawsze oznacza wiedzę. Po to, by być gotowym, trzeba wpierw wiedzieć: na co, gdzie i jak oraz kim jest przeciwnik i jakimi środkami można go pokonać. Choćby dlatego, by nie czekać aż ktoś "u góry jaśniej się wysłowi”.
    Nie ma dziś miejsca dla "pospolitego ruszenia". Jest natomiast konieczność budowania "kadrówki", głównie wśród ludzi młodych, nieskażonych piętnem III RP.
    Obawiam się też, że tak pojmowanej gotowości Polacy jeszcze nie posiadają.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Tego abp Janusza B. prezydent odznaczył w 2012 Orderem Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej. Za całokształt pracy i zasług, szkoda że tych 'szczegółów' z IPN nie przypomnieli..

    OdpowiedzUsuń
  21. iwona,

    Trafnie Pani zauważyła brak pewnych tematów. Sprawy gospodarcze i ekonomia są z pewnością istotne, ale ja nie podejmuję ich z prostej przyczyny. Nie piszę o czymś, o czym nie mam pojęcia.

    Nie zgodzę się natomiast z proponowanym przez Panią wyjaśnieniem postaw niektórych Polaków: "można jednak tę niezbyt zaszczytną postawę zrozumieć, gdy samemu dzieli się podobne materialne problemy."
    Otóż - nie można.
    Bo jeśli ktoś nie jest w stanie dostrzec (prostego) związku przyczynowo-skutkowego, nie można go rozgrzeszać z tak kompromitującej niewiedzy. Wskażę kilka takich związków.
    Tragedia smoleńska pozbawiła nas ludzi wielkiego formatu - przedstawiciel autentycznej elity, która mogła wywrzeć wpływ na polskie sprawy. Tam zginęli nie tylko ważni politycy, ale ekonomiści, artyści, wojskowi. Ci, którzy przyszli w ich miejsce - namaszczeni przez Tuska czy Komorowskiego, już nam pokazali, jak wielką stratę ponieśliśmy.
    Ten dzień otworzył również drogę do "pojednania" warszawsko-moskiewskiego. W ramach tego wymuszonego procesu nastąpiły nie tylko przewroty polityczne, ale doszło do niekorzystnych dla Polaków zmian w "orientacji gospodarczej". Dotyczą nie tylko kwestii energetycznych (a te są szczególnie odczuwane ), ale obejmują wiele innych gałęzi przemysłu, w które wpuszczono "rosyjski żywioł".
    I wreszcie - jeśli ktoś nie dostrzega, że sześć lat rządów PO-PSL doprowadziło Polskę do kompletnej ruiny i niewyobrażalnego zdziczenia, a na dodatek jest mu obojętne, kto wygra następne wybory - zasługuje na kolejne 50 lat takich rządów. Byle nie moim kosztem i nie w moim kraju. Niech elementarną wiedzę o życiu pobiera na Białorusi lub w Rosji.

    OdpowiedzUsuń
  22. Już plują, już się nie podoba...

    http://adamzawrat.neon24.pl/post/106028,mieszanie-prawdy-z-klamstwem

    OdpowiedzUsuń