wtorek, 28 stycznia 2014

JAK POWSTAWAŁA III RP – LIST URBANA

W jednym z wydań miesięcznika „Poza Układem”, redagowanego  przez Joannę i  Andrzeja  Gwiazdów w latach 1984-1990, ukazał się fragment szczególnie interesującego tekstu. Ten nieznany dziś dokument to list Jerzego Urbana –ówczesnego rzecznika rządu PRL z dn. 3 stycznia 1981 roku, skierowany do I sekretarza PZPR Stanisława Kani. 
Dokument ten (tłumaczenie z kwartalnika „Uncaptive Minds” wydawanego przez Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej) zamieszczono w numerze specjalnym „Poza Układem” z maja 1989 roku, poświęconym tzw. wyborom kontraktowym.
 Tekst Urbana streszcza koncepcję „stworzenia rządu koalicyjnego” z częścią opozycji i środowiskami kościelnymi oraz swoistą wizję kompromisu rozumianego jako „zgodę na pewne żądania w zamian za całkowitą likwidację innych żądań.” Są w nim zawarte kapitalne stwierdzenia, pozwalające nie tylko zrozumieć intencje komunistycznych namiestników, ale na nowo odczytać niektóre z procesów politycznych zachodzących w latach 80.  
To niemal całościowy plan działań, których realizacja doprowadziła do stworzenia koncesjonowanej opozycji, obrad „okrągłego stołu”, sfingowania „wolnych i demokratycznych wyborów”, a w konsekwencji - do legalizacji PRL-u i uczynienia z komunistów „pragmatycznej i nowoczesnej politycznej organizacji, otwartej na współczesny świat”. Można powiedzieć, że tekst Urbana zawiera polityczne podwaliny tworu nazywanego później III RP.

W roku 2014 lokator Belwederu i skupione wokół niego środowisko chce zafundować Polakom propagandowy spektakl pod hasłem „obchodów dnia wolności 6 czerwca”. Fałszywa wizja, w której wysiłek wielu pokoleń Polaków przelewających krew za Niepodległą, zrównuje się z zaprzaństwem grupki „przyjaciół” Kiszczaka przelewających z komunistami wódkę w Magdalence, będzie dominowała w całym przekazie ośrodków propagandy i już dziś niesie zapowiedź uczynienia z farsy wyborczej 1989 roku, daty równorzędnej lub zastępczej wobec autentycznego Święta Niepodległości.
„List Urbana” jest pierwszym z tekstów, w których mam zamiar przedstawić szereg dokumentów i świadectw  przeczących tej kłamliwej, ahistorycznej wizji.

****

List Jerzego Urbana do I sekretarza KC PZPR z dn. 3 stycznia 198lr. - fragmenty, tłumaczenie z Uncaptive Minds - listopad - grudzień 1988.

[…] Dlatego błędem jest myśleć w oparciu o prostą alternatywę "pod­dać się czy nie poddać się" (chodzi o PZPR - przyp. tłum.) ponieważ obie możliwości prowadzą do tego samego. Według mnie jedynym naszym wyjściem jest kompromis. Kompromis to nie to samo co koncesje. Koncesje oznaczają utratę a kompromis nie oznacza przegranej. Koncesje to oddawanie po kawał ku różnych rzeczy z dnia na dzień, gdzie tylko druga strona zyskuje. Przez kompromis rozumiem położenie kresu obecnej próbie siły; oznaczenie obsza­ru praw politycznych, i ograniczenie aspiracji sił politycznych działających w Polsce oraz dojście do porozumienia jak wszystko ma działać i jak będzie funkcjonowało państwo. Dla nas kompromis oznaczałby zgodę na pewne żądania w zamian za całkowitą likwidację innych żądań. Nasi przeciwnicy muszą zaakceptować zobowiązanie pohamowania sił, którym przewodzą. Więc z jednej strony władze będą zobowiązane do pewnej rekonstrukcji rządu a z drugiej strony partner rządu musi zgodzie się na niewysuwanie jakościowo innych żądań, położenie kresu strajkom, nieatakowanie w pewnych dziedzinach, niewymiatanie ludzi z aparatu itp.
Aby do takiego kompromisu do­szło, należy mieć partnera, z któ­rym można do kompromisu dojść. In­nymi słowy, tylko wtedy ma to sens gdy partner jest w stanie kontrolować masy jak i również swoich własnych radykałów oraz nie ogłosi w dzień po podpisaniu porozumienia , że społeczna baza umknęła spod je­go kontroli. Może okazać się konieczne zaufanie możliwościom Wałęsy i Wyszyńskiego co do kontroli sytuacji. Może nawet okazać się konie­czne sprawdzenie tych możliwości przez wstępne zgodzenie się na kompromis. Również nasz partner musi chcieć zgody na taki kompromis, po­wstrzymać swoje siły i wypełnić uczciwie postanowienia ugody. Sądzę że poprzez środki polityczne będzie można wywrzeć presję w tym kierunku. […]
Mam na myśli utworzenie rządu koalicyjnego z niewielką większością członków Partii - takich, których społeczeństwo mogłoby przełknąć najłatwiej - jak i również reprezentantów Kościoła i umiarko­wanego nurtu "Solidarności". Takie koalicje byłyby utworzone w tym samym czasie na szczeblach wojewódzkich, miejskich i wiejskich.
Ale nie na tym koniec. W przeszłości, w 1956 i 1970-71, okresy niepokoju społecznego kończyły się, ponieważ była jakaś data, symbol - miesiąc, łańcuch wydarzeń, który dla społeczeństwa oznaczała zakończenie jednej fazy i rozpoczęcie następnej. Społeczeństwo wtedy przyjęło, że oczekiwane zmiany ogólnie nastąpiły i powoli następował okres spokoju. Obecna sytu­acja wymaga zmiany bardziej dogłębnej ale sądzę, że ten pomysł można wykorzystać jeszcze raz. Pokrótce, należy zainscenizować jeszcze jeden punkt zwrotny, gdyż społeczeństwo nie chciało uznać, że taki punkt zwrotny nas­tąpił we Wrześniu 1980.
W przeszłości, głównym wydarzeniem - lub odzwierciedleniem – różnych punktów zwrotnych była zmiana na szczycie przywództwa Partii. Obecnie zmiana w tym zakresie nie jest potrzebna, gdyż ważna, o ile nie całkowita zmiana, już się dokonała; poza tym oczekiwania społeczne są zwrócone w : innym kierunku (co, przy okazji, wskazuje, że nadzieje społeczeństwa nie są już związane z władzą Partii). Zmiany osobowe w aparacie nie są więc konieczne, żeby zdobyć opinię publiczną, lecz raczej należy uczynić rząd bardziej „efektywnym”.
Głównym elementem tego punktu zwrotnego byłoby stworzenie rządu koalicyjnego opartego na porozumieniu takim, że cała koalicja pojawi się na jednej liście wyborczej. To rozwiązałoby problem wyborów, który wisi nad nami, gdyż wybory byłyby "wolne i demokratyczne” (cudzysłów pochodzi od Urbana - przyp. tłum.) a jednocześnie nie zagrażałyby wyginięciu politycznemu PZPR. W tym samym czasie różnorodne wydarzenia polityczne powinny nastąpić. Może nowa konstytucja? Rozwiązanie Sejmu? Szeroko nagłaśniane procesy pew­nych członków poprzedniej ekipy rządowej? Moim zdaniem spora liczba takich wydarzeń powinna nastąpić w przeciągu krótkiego okresu czasowego żeby stworzyć wrażenie, że oczekiwany punkt zwrotny nadszedł.
A wybory, jeżeli nadejdą szybko i będą oparte na jednej liście kandyda­tów, wyprzedzą żądania nowych wyborów, z którymi "Solidarność" i inni przeciwnicy rządu mogą wystąpić lada dzień. Musimy pamiętać, że zła wola skie­rowana przeciwko obecnemu niereprezentatywnemu Sejmowi (pomimo jego wysił­ków) może okazać się głównym czynnikiem w najbliższej przyszłości.[…]  
Nie jestem "całkowitym demokratą" i nie mam ochoty widzieć katolików uczestniczących w rządzie. Właściwie, sądzę, że w ogólnym programie rozwoju i modernizacji Polski osiągnięcie naszych celów będzie trudniejsze do przeprowadzenia przy ich uczestnictwie.[…] żywię silną awersję do katolików, ich programu, idei i mentalności. Paradoksalnie, jednak, widzę szansę na odbudowę autorytetu i siły PZPR w koalicji rządowej z nimi. Oczywiście, nasza Partia powinna ulec poważnym przerażeniom w dziedzinach ideologii, programu i stylu. Obecnie PZPR ponosi całą odpowiedzialność za rządzenie a tymczasem inne siły poza partią nieodpowiedzialnie krytykują i wywierają nacisk jak tylko i im się to podoba.

W rządzie koalicyjnym, te siły polityczne, które otrzymają zaufanie z racji postaw opozycyjnych, staną się odpowiedzialne za działalność rządu i w ich stronę skieruje się część gniewu społecznego. Społeczeństwo zobaczy – ponieważ, oczywiście, rzeczy nie pójdą łatwo - że nie ma przyrodzonej wady w komunistach, powodującej że rządzą kiepsko. Pogląd, że grupy  katolickie i "Solidarność” są lepsze, będzie zdyskredytowany. Utracą oni swój szacunek w oczach społeczeństwa; mit że wszyscy są dobrzy z wyjątkiem komunistów, zniknie. Jeżeli pod względem programowym Partia stanie się twórczą a zarazem atrakcyjną siłą, zostaną położone podwaliny pod odbudowę pozycji Partii w społeczeństwie jako pragmatycznej i nowoczesnej politycznej organizacji, otwartej na współczesny świat. Funkcjonowanie wewnątrz koalicyjnego rządu ożywi Partię, uczyni ją bardziej otwartą na nowe  idee i ułatwi wewnętrzną zmianę. 

Skany oryginałów tekstu:



42 komentarze:

  1. „List Urbana” jest pierwszym z tekstów, w których mam zamiar przedstawić szereg dokumentów i świadectw przeczących tej kłamliwej, ahistorycznej wizji.

    ----------
    Szanowny Panie Aleksandrze,

    ukłony i podziękowania za Pańską inicjatywę - tak bardzo potrzebną. Belwederskie środowisko robi co chce na naszych oczach, resortowe intencje są aż nadto widoczne, a wypełnienie misji necandusa przerażająco coraz bliższe.
    Proces zabijania polskiej pamięci i tożsamości, którego "swięto" zaplanowano na czerwiec, nie budzi żadnej kontrakcji, gorzej - nie dostrzegam nawet najmniejszej refleksji. Lepiej epatować Polaków tym, co Owsiak ma w mieszkaniu, albo cieszyć się z sondaży i rzekomych konfliktów w Platformie.
    Pańska samotna akcja jest godna najwyższego szacunku. Po innych nie spodziewam się już wiele. Może tylko jednego: że usłyszą tłumione głęboko odgłosy instynktu samozachowawczego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie Kazefie,

    Bardzo dziękuję za te słowa, ale mam jeszcze nadzieję, że również "nasze" środowiska dostrzegą groźbę belwederskiego fałszu. To bardzo poważny problem, bo lokator Belwederu cynicznie i systematycznie rozgrywa temat "święta wolności". Robi to od dawna, przy całkowitej bierności i milczeniu opozycji.
    Nietrudno zrozumieć, że kryją się za tym obce, wrogie Polakom intencje: ponownej konwalidacji zdrady magdalenkowej oraz umocnienia "historycznej" pozycji samego Komorowskiego. Nie mam wątpliwości, że ta akcja stanowi część kampanii wyborczej i służy kreowaniu fałszywego wizerunku lokatora Belwederu. Zyskują na niej wszystkie siły stojące za tworem zwanym III RP. Tracą Polacy.
    Obawiam się, że w tej kwestii partia Jarosława Kaczyńskiego znalazła się dobrowolnej pułapce.
    Zanegowanie farsy wyborów kontraktowych (w tym ujawnienie prawdy o tamtym okresie) musi przecież prowadzić do podważenia fundamentu systemowego III RP. PiS nie jest opozycją antysystemową, zatem taki sprzeciw nie wchodzi w rachubę. Bo jak wówczas wytłumaczyć wyborcom wiarę w moc karty wyborczej i brednie o "mechanizmach demokracji"?

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Aleksandrze

    Pański blog jest jednak miejscem czytanym, w tym przez polityków, jak również ludzi „naszych” mediów. Bez najmniejszej wątpliwości występuje koincydencja pomiędzy poruszanymi przez Pana zagadnieniami, a publikacjami, czy oficjalnymi wypowiedziami. Tak więc ma Pan realny wpływ na kształt naszego polskiego, póki co, łez padołu. Kropla drąży kamień, a my czytelnicy, bo myślę, że przecież nie tylko ja, robimy swoją małą krecią robotę, mały sabotaż, i gdzie tylko można zachęcamy do czytania Ściosa. A już ci co przeczytają, doznają prywatnego przewrotu kopernikańskiego.

    Tak więc i ja przyłączam się do podziękowań pana Kazefa, bo nadzieja podpowiada, że mimo wszystko – nie wszystko stracone.

    I tu chciałbym rodzyneczkę/wisienkę dołączyć:

    http://wpolityce.pl/wydarzenia/72754-adam-michnik-trzeba-sie-modlic-o-cud-zeby-janukowycza-olsnilo-zeby-mial-madrosc-i-wyobraznie-wojciecha-jaruzelskiego-i-zeby-poszedl-na-kompromis

    Jak śpiewał Stevie Wonder - Isn't she Lovely?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. viva cristo rey,

    "Realny wpływ" tego bloga zapewniają wyłącznie czytelnicy, dlatego wszelkie podziękowania należą się tym z Państwa, którzy dokonują chwalebnego "małego sabotażu" :)
    Do michnikowego tekstu mam tylko jeden komentarz. Ot taki:

    "Odebrałem pismo Waćpana, Mości Panie Rzewuski, nad którym długo myślałem, co ono ma znaczyć, i czyli mam na nie odpowiedzieć. Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli, wzgarda dla podłych jest jego prawidłem; tak i ja dziś z Waćpanem postąpię... Jako obywatel nie mogę usłuchać rady Waćpana, która pod pozorem wolności, upstrzonej licznymi błędami, wsparta jest obcą przemocą. Ci, którzy śmieli dla ich dumy i własnej miłości zaprzedać krew współziomków swoich, są ohydą narodu i zdrajcami ojczyzny. Takie są moje sentymenta..."
    (Z listu księcia Józefa Poniatowskiego do hetmana Seweryna Rzewuskiego, targowiczanina)


    Tej treści motto zamieścił Michnik w liście do Kiszczaka z 11 grudnia 1983 roku. Brzmi jak znalazł.

    Dziękuję Panu i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Aleksandrze,

    trudno nie dostrzec uderzającego podobieństwa działań "w nadbudowie" obecnego reżimu do działań reżimu komunistycznego w PRL. Komuniści również starali się wyrugować nasze święta narodowe na rzecz swojego święta 22 lipca, a w miejsce naszych bohaterów wylansować swoich. I trwało to przez dziesiątki lat, a jednak w końcu spełzło na niczym. Kto dzisiaj czci pamięć takich indywiduów, jak Fornalska, Kostrzewa, Krasicki, Marchlewski, Świerczewski czy Nowotko? A kiedyś w każdym mieście były ich ulice.

    Myślę, że podobnie będzie z inicjatywami Bronisława K. i całej tej zgrai sprzedawczyków. Tym bardziej, że ich możliwości mimo wszystko są bez porównania skromniejsze, niż możliwości komunistów. "Święto wolności 6 czerwca" skończy tak samo, jak "Możeł" z czekolady. Już dziś chyba widać, że nie udało im się wylansować Kuronia, Michnika, Geremka czy Wałęsy na największych bohaterów Polski. Prawda jednak się powoli przesącza i w końcu zwycięży.

    Ciekaw jestem Pana następnych publikacji z zapowiedzianej serii. To dobry pomysł, tylko uparta długofalowa praca może przynieść w końcu efekty. Życzę powodzenia i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Aleksandrze,

    dla ludzi z "naszych" środowisk miałbym tylko jedną radę. Nie wiem co myśleć? Jak się zachować? A jak zachowałby się Kościk Wasilewski, co by zrobił Stach Bałaszewicz, a co Kazik czy Karusia? ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Kazefie,

      Pan wymaga, by kurczak stał się orłem? Nie ta klasa i nie ta "hodowla".
      Postaci historyczne bądź literackie nie służą nam dziś za wzór postępowania. Są przypominane po to, by wzbudzać pewien pożądany stan emocjonalny - równie daleki od kategorii realnych działań, jak słowa polityków od czynów.

      Usuń
    2. Dla mnie to nie są ani postacie historyczne, ani literackie. Po przeczytańiu "Nadberezyńców" Kościk, Stach, Kazik czy Karusia zapadają głęboku w sercu. I żyją tam tu i teraz, i na zawsze.

      Usuń
  7. MOCNA RZECZ!

    Władze będą zobowiązane do pewnej rekonstrukcji rządu a z drugiej strony partner rządu musi zgodzie się na niewysuwanie jakościowo innych żądań, położenie kresu strajkom, nieatakowanie w pewnych dziedzinach, niewymiatanie ludzi z aparatu itp.

    W rządzie koalicyjnym, te siły polityczne, które otrzymają zaufanie z racji postaw opozycyjnych, staną się odpowiedzialne za działalność rządu i w ich stronę skieruje się część gniewu społecznego. Społeczeństwo zobaczy – ponieważ, oczywiście, rzeczy nie pójdą łatwo - że nie ma przyrodzonej wady w komunistach.

    Zostaną położone podwaliny pod odbudowę pozycji Partii w społeczeństwie jako pragmatycznej i nowoczesnej politycznej organizacji, otwartej na współczesny świat.


    ___________________________________________________


    Gdybym nie przeczytała, że to list ze stycznia 1981 (!), byłabym pewna, że powstał pod koniec stanu wojennego! Jak Pan sądzi, dlaczego zaniechano wówczas ratowania skóry PZPR? Czyżby brak zaufania u kremlowskich zwierzchników dla tow. Kani? I chęć powierzenia sprawy sprawdzonemu w boju tow. Jaruzelskiemu?

    A może wtedy jeszcze "nie dopracowano" w szczegółach planu pieriestrojki, albo - co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne - postanowiono przed "pojednaniem Okrągłego Stołu" sprawić Polakom krwawą łaźnię stanu stanu wojennego - czyli wstępnie przetrącić nam kręgosłup?

    Czego skutków doświadczamy zresztą po dziś dzień!

    Jak było, tak było. List Urbana dowodzi, że od zarania Solidarności władze rozważały zhołdowanie "konstruktywnej" (wytypowanej wcześniej?) części opozycji i pozorowane "podzielenie się władzą". Doprowadzono to zresztą do "konstruktywnego" zakończenia - po 7 latach(!) - na przełomie 1988/89.

    Skóry PZPR jednak nie uratowano - i sztandar trzeba było wyprowadzić! Jednak zaplanowany scenariusz ma wszelkie szanse ziszczenia się na naszych oczach. Wiele bowiem wskazuje, że po wyborach 2015, władzę z powrotem obejmie Partia (jak pisze tow. U.) plus "konstruktywni" z PO. Zatoczymy więc trzydziestopięcioletni krąg, aby powrócić do stanu SPRZED sierpnia 1980!

    Jednak większość obywateli zostanie (JUŻ ZOSTAŁA!) przekonana, że radosny dzień 4 czerwca 1989 położył w Polsce kres komunizmowi (o czym zapewniła solennie w TV aktorka - Joanna Szczepkowska), i przyniósł nam upragnioną wolność i suwerenność. Skąd - i jakim cudem przyniósł - tego się nigdy nie dowiedzieliśmy!

    Komorowski + sprawdzeni towarzysze z WSI + oligarchia PO - po wygranych przez BK wyborach 2015 - dołożą wszelkich starań aby to dziejowe PODWÓJNE FAŁSZERSTWO uczynić narodowym świętem!

    Pewnie na podobieństwo 22 lipca. Z drobną różnicą! W 22 lipca NIKT nie wierzył i wszyscy radośnie obśmiewali propagandę Manifestu PKWN. Natomiast święto pt: "Zakończył się w Polsce komunizm" - zostało JUŻ skutecznie wdrukowane prawie połowie obywateli. Niedługo wdrukują to reszcie, i będą sprawdzać na listach (jak w latach 50-tych, 60-tych), czy aby ktoś nie opuścił Radosnego Pochodu!!!

    I wkrótce...

    o poranku czerwcowym
    podzielimy się dobrym słowem,
    pójdziemy radośni i prości,
    czerwienią sztandarów skrzydlaci,
    sercami drogę wymościć
    tej, co za krew nam zapłaci –
    Wolności!



    Pozdrawiam serdecznie, dziękuję i gratuluję zamiaru dokumentowania fałszerstwa!


    PS. http://www.youtube.com/watch?v=lgAiAKNfryg =>URRRRAAAAAAA!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. W kontekście obalania mitów III RP nie można nie wspomnieć o bestsellerowej już pozycji pt. " Resortowe dzieci". Fakt, że bez jakiejś szeroko zakrojonej promocji książka sprzedała się w nakładzie przeszło 150 tys. egzemplarzy, powinien napawać optymizmem. To również jasny sygnał, że zainteresowanie tą tematyką rośnie. W obliczu tak spektakulanego sukcesu książki, wszelkie działania Komorowskniego i jego mentorów mogą okazać się totalną kompromitacją. myślę jednak, że do pełnego zwycięstwa brakuje uświadomienia społeczeństwu jakim potwornym zaprzanstwem, hańbą i wstydem była TW. Jeśli Polacy, a szczególnie nowe pokolenie to sobie uzmysłowi, wszelkie inicjatywy oraz sama postać Komorowskiego mogłaby zostać skojarzona z próbą sfałszowania historii, co wiązałoby się z jego upadkiem i bezwzględnym odrzuceniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziekuje za opublikowanie tego przepisu kulinarnego na "demokracje" Urbana, ktory ma uczulenie na "czarnych". Pamietam przez mgle, ze czytalem to juz w 1989. Wtedy nie dotarlo do mnie -- za malo wiedzialem (chce sie pocieszyc ze nie ja jeden). Potem czytalem to u JR Nowaka (
    Jak Oszukano Narod. Wtedy juz zaczelem wierzyc w to, ze to wszystko bylo od poczatku zaplanowane. Do dzis nie wiem jak to sie stalo, ze Urban i Rakowski (ktory ponoc ten list wspoltworzyl) wiedzieli jak sie to potoczy. Podejrzewam, ze tak jak Jaruzelski, pracowali bezposrednio dla Rosjan, a wiec przewyzszali ranga krajowa agenture. Rakowski musial byc bardzo zaufany, skoro mu dali w teczce pieniadze dla PZPR. Tego oczywiscie sie nie dowiemy, chyba ze cos sie znajdzie w archiwum Mitrochina. Jak sie czyta Golitsyna, to cala sprawa obmyslona byla na dlugo przed 1980, ale dopoki za zloto mozna bylo kupic wszystko, to nie trzeba bylo wprowadzac "perestrojki" w zycie. Za Raegana uswiadomiono sobie, ze juz czas na zmiany bo system nie wytrzymuje, a z Polski zrobiono laboratorium, bo pracowali tutaj ich laboranci majacy pelna kontrole. Tak, Pierwsza Solidarnosc byla autentycznym ruchem, ale przeciez by do niej nie doszlo, jakby nieznani sprawcy mieli rozkaz zniszczyc ja w zalazku, a Bolek nie byl TW zanim jeszcze byly "zajscia 1970" (oswiadczenie Wyszkowskiego i najnowsza ksiazka Cenckiewicza "Czlowiek z teczki"). To przygnebiajace, ze czlowiek musi byc do cna cyniczny, aby rozumiec historie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam.
    Na podstawie treści tego Urbanowego listu, dopiero widać, czym naprawdę jest koncesjonowana opozycja, jakie są cele i względem niej oczekiwania z strony władzy? Koncesjonowana opozycja – to określenie w oparciu o treść listu nabiera prawdziwego znaczenia, przestaje być pojęciem, które sobie ktoś wymyślił, żeby fajnie brzmiało, tak inaczej i poważnie. Koncesjonowana opozycja, która jedyne, co ma, to pozwolenie na oddychanie. A władza idąca na kompromis z opozycją bierze wszystko, zostawia opozycję w samych, sprutych gaciach, z bananem wetkanym za te gacie, jako nędznymi profitami za współprace z tą władzą. Ten fakt, (że oddycha, że może jeść banana zachomikowanego w gaciach na „czarną godzinę”) opozycję w zupełności zadowala, cieszy. Co należy czytać, jako zapewnienie o swej dozgonnej – niewolniczej, spowodowanej szantażem - wdzięczności wobec władzy. Czy będzie to sporym nadużyciem Pani Aleksandrze, jeśli koncesjonowaną opozycję nazwę prostytutką, usprawiedliwiającą swój nierząd poświeceniem się dla dobra Ojczyzny. Władza „potrzebuje” opozycji po to, by „ta” trzymała (będąc szantażowaną) w razach naród, uwiarygadniała demokrację. Tak sobie pozwoliłam skomentować pański wpis, najprościej jak mogłam, ale nie można powiedzieć, że nie ma w nim głębi.
    I jak ta komuna Panie Aleksandrze miała upaść, jeśli ma takich pomocników – opozycję?
    „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”.
    Dziękuję! Pozdrawiam.
    Halka
    P.S Urszulo zostawiłam tobie odpowiedz w poprzedniej notce.
    P.S1 Dla Pana VCR też, zostawiłam „małe co nie co”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A za cóż to Waćpani mnie tak postponujesz, cóżem Tobie zawinił? Anim ja heretyk, ani szwedzki pludrak, a już wcale ichni król! :)))

      A że serce mi roście, gdy czytam Pani komentarze, tak cóż pocznę?



      Usuń
  11. Do Autora

    Panie Aleksandrze, co z Ukrainą, jaki jest Pana pogląd na ostatnie tam wydarzenia. Opierając się na rekomendowanych przez Pana publikacjach można wyrobić sobie zdanie. Ale chciałbym usłyszeć od Pana kilka słów komentarza. Co Pan myśli na ten temat i jak poszczególne scenariusze mogą przełożyć się na sytuację Polski?

    http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-ks-isakowicz-majdan-przyjazn-z-diablem-tragiczny-blad-polski,nId,1096498?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other

    "Chwała tym politykom Unii Europejskiej, którzy też mówią, że trzeba dogadać się" - twierdzi ks. Isakowicz. Czy ma na myśli również speca od kompromisów np. A. Michnika, który mówił niedawno o takiej konieczności "dogadania się", wychwalając przy tym dalekowzroczność Jaruzela? No i ta abominacja do koktaili Mołotowa i "niszczenia mienia publicznego", jakże zrozumiała dla osoby duchownej, tym bardziej, gdy podobne zagrożenie może sięgnąć naszego kraju. No i miejsce wywiadu, nie jakaś niszowa gazeta, tylko poważne medium...

    Ech...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. viva cristo rey,

      Myślę, że zacny ksiądz Isakowicz Zaleski pogubił się w obecnej sytuacji. Widzi to, co postrzegał przed laty. Nie widzi tego, co dzieje się dziś.
      Nie wiem, czy "Majdan obróci się przeciwko nam i zapoczątkuje piekło", ale mam wrażenie, że po to, by widzieć diabła, a nie dostrzegać szatana, trzeba mieć szczególną optykę.
      Czekam też, aż słowa księdza Isakowicza zacznie cytować Głos Rosji, bo ta nieprawdziwa retoryka ( o bojówkach nacjonalistycznych i anarchii) jest doskonale znana z prasy kremlowskiej.
      Może wówczas ksiądz Zaleski uświadomi sobie, że jeśli dziś odwrócimy się od Ukrainy lub będziemy postrzegać ją przez pryzmat "nacjonalistycznego diabła", wkrótce Ukraina, a za kilka lat my sami wpadniemy w łapy "internacjonalistycznego szatana".
      Wtedy zaś wszystkie "spory graniczne" przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję panie Aleksandrze za ten komentarz. Muszę powiedzieć, że rajd po mediach, w tym "nie naszych", ks. Isakowicza-Zaleskiego, już poczynił znaczne szkody. Wiem to po rozmowach z Przyjaciółmi, którzy poszli śladem rozważań ks. Tadeusza i dochodzą do bezdroży.

      Tak jak Pan podkreślił: nie ma gotowych patentów i wszechwiedzących, którzy mogliby wobec Ukrainy powiedzieć nieomylnie tak-tak. Resentymentów nam nie brak, do tego dochodzi specyficzna ukraińska mentalność, kultura i cywilizacja, zresztą bardzo wewnętrznie zróżnicowana w zależności od regionów. Ale jednak, pomimo wszystko i w odróżnieniu od Rosji i Białorusi, gdzie panuje spokój cmentarny, tutaj jednak jest jakaś opozycja i są ludzie o sprecyzowanych aspiracjach do dobrobytu, wolności i demokracji, czyli ogólnie mówiąc wartości reprezentowanych przez Zachód. I są gotowi w ich imię nie tylko ruszyć się z domu, ale zaryzykować zdrowie, o co coraz trudniej jest już chociażby w Polsce.

      Na czym zależałoby wrogom wolnych Ukraińców?: ano na przedstawieniu ich jako dziczy i nazistów, którzy jak tylko przyjadą na zachód to zaraz wszystkich zarąbią siekierami. Po co kreowanie takiego wizerunku?: ano po to żeby ich na ten zachód nie wypuścić i mieć przy okazji pretekst do wzięcia ich za mordę, bo wiadomo, dzicz trzeba trzymać krótko. A już chyba nie trzeba dodawać kto poczuwa się do roli Euroazjatyckiego zaganiacza niewolników...

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Aleksander Ścios & Viva Cristo Rey,

      Drodzy Panowie!

      Na portalach prawicowych, UPR-owskich, "michalkiewiczowych", etc.- ogólne wzmożenie i straszenie Polaków widłami rezunów, którzy - jak tylko Ukraina wyrwie się z łap Rosji i sprzymierzy z "żydo-masońską" UE - niechybnie od razu nas zaatakują! (nawet w NDz dostrzega się - z trudem ukrywany - brak entuzjazmu dla Majdanu!).

      Gdybym nie domyślała się, że to - w większości, post-endecka, post-PAX-owska i neo-Grunwaldowa agentura, lub tzw. "pożyteczni..." , uwierzyłabym może w dziedzictwo "nowoczesnych endeków" itp. bajki.

      Sadzę jednak, że imo wszystko to kierunek wybitnie przyszłościowy, solidnie przy tym wspierany przez KK (a już z pewnością przez jego hierarchię) - stojący wiernie przy boku Najjaśniejszego Pana (na Kremlu) i jego namiestnika w Belwederze. [Asocjacje z Targowicą nasuwają się same.].

      Taka to i ta nasza narodowa prawica!

      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Droga Pani Urszulo

      Jeśli mogę sobie pozwolić na odrobinę osobistych refleksji, to chciałbym, powiedzieć, że mnie nie trzeba przekonywać do niechęci dla banderowskich rezunów, morderców kobiet i dzieci. Moja Mama pochodzi z Wołynia i ja jestem na świecie tylko dlatego, że sąsiedzi Ukraińcy ostrzegli moich Dziadków, żeby tej nocy nie spali w domu. Wzięli więc dzieciaki i poszli na noc w pole. I tej nocy przyszło UPA/banderowcy/OUN-owcy (bo ludziom były zupełnie obojętne te talmudyczne rozróżnienia w obrębie ich zbrodniczej ideologii) i wymordowało siekierami pozostałych w wiosce Polaków, którzy nie uwierzyli w zagrożenie napadem. Moi wujkowie, kilkunastoletni chłopcy, byli żołnierzami 27 Wołyńskiej DP AK. Mama pamięta, że wuj, jej brat, pojawiał się zawsze blisko, gdy zagrażało im niebezpieczeństwo, np. gdy uciekali z wioski do najbliższego miasteczka, gdzie stacjonowali węgierscy żołnierze, którzy uciekinierów otoczyli opieką. Mama na sam dźwięk ukraińskiej mowy, czy wzmiankę o Ukraińcach do dziś reaguje niechęcią, bo szczegóły wspomnień, które tu pominąłem są koszmarne.

      Proszę wybaczyć te osobiste wynurzenia, ale chciałem przez nie powiedzieć, że należę do tej grupy Polaków, którzy mogliby mieć osobiste powody, by gardłować ile sił, aby Ukraina pozostawała jak najdalej od Polski. Ale właśnie ta osobista bliskość rzezi wołyńskiej pozwala mi mówić, że zaangażowanie dzisiejszych obrońców polskich ofiar wydaje się chwilami nazbyt gorliwe i nie do końca szczere. Ma bowiem miejsce, niewspółmierne wobec rzeczywistości, wyolbrzymianie przeszłych i dzisiejszych wpływów ideologii nacjonalistycznej i piętnowanie nią Ukrainy w taki sposób, jak gdyby to wielka część/wszyscy Ukraińcy byli za zbrodnię odpowiedzialni, zaś sama zbrodnia była dla nich nieprzekraczalną barierą do powrotu do człowieczeństwa i zwalniała nas z przykazania miłosierdzia nawet wobec winowajcy.

      Ale obok odniesień osobistych są też szersze, bo wspólnotowe i polityczne, które prowokują do pytania: w jakich warunkach możliwe są do pokonania, przezwyciężenia ukraińskie demony? Czy w warunkach wolnego ukraińskiego państwa, umożliwiającego przepływ informacji i wolną debatę o przeszłości, czy w warunkach państwa - sowieckiego satelity, gdzie aktualnie obowiązujące prawdy ustala kremlowski kacyk? To truizm, szczególnie na blogu pana Aleksandra, ale kolejny raz trzeba powiedzieć, że Ukraina w orbicie Zachodu, to dająca się sterować, przewidywalna przyszłość i egzystencja Polski. Ukraina w orbicie turańskiej, sowieckiej, wzmocnionej nią Moskwy, to śmiertelne dla Polski zagrożenie.

      Co do polskiego KK i ruchu narodowego to zgadzam się z refleksjami pani Urszuli. Nie czuję się na siłach, by wyrokować, przedstawiam swoje odczucia i racje, ale wygląda to właśnie tak, jak Pani to ujmuje. Lokowanie przyszłości i uwiarygodnianie autorytetem Kościoła pseudonarodowej fasady budowanej przez/wokół Komorowskiego, pachnie zdradą.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. Wąż Wystygły,

    Akcja Komorowskiego, podobnie jak wszelkie ofensywy propagandowe podejmowane przez ludzi III RP, nie służy przecież uświadomieniu Polaków. Lokator Belwederu ogłasza "dogmaty historyczne" i nakazuje dawać im wiarę. Nie po to, by budować wśród Polaków świadomość historyczną, lecz dlatego, by piętnować tych, którzy dogmatów nie przyjmą. To są "demagogiczne maczugi", które posłużą do obrony interesów ludzi III RP, a jednocześnie zostaną wykorzystane przeciwko niepodległościowym dążeniom Polaków.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  13. Pani Urszulo,

    List Urbana ma wymiar niemal profetyczny, bo wszystkie wizje komunistycznego aparatczyka zostały zrealizowane w III RP. Czyż partia moskiewskich rabów nie stała się nagle "pragmatyczną i nowoczesną organizacją, otwartą na współczesny świat", czy przedstawiciele najbardziej prostackiej i przestępczej grupy politycznej w dziejach świata, nie przepoczwarzyli się nagle w światłych europejczyków i rzeczników integracji z Europą?
    Oni nie muszą tu "przejmować władzy". Nigdy jej nie utracili. To państwo zbudowano dla takich jak Kwaśniewski, Ciosek, Turowski. I tylko raz, w roku 1992, za czasów rządów Jana Olszewskiego, Polacy mogli zobaczyć w TV spoconą i żałośnie wystraszoną facjatę tow.Millera.
    Tekst Urbana jest bez wątpienia dowodem, że kolejny mezalians komunizmu z polskością był planowany już przed stanem wojennym. Dlaczego czekano? Trzeba było - jak Pani to zauważyła, "przetrącić nam kręgosłup" i wyhodować zastępy koncesjonowanych opozycjonistów.
    Internowania, areszty, więzienie - były testami charakteru.Niektórzy liczyli wtedy zęby, inni - jak Michnik, pisali książki. Jedni zamarzali na pryczy, inni "odpoczywali" w ośrodku wczasowym w Jaworzu. Jedni mówili twarde "nie" i byli wyrzucani z pracy, drudzy - jak Komorowski, deklarowali: "mam dość wszelkiej działalności. Nigdy nie byłem ideologiem, to wszystko przestało mieć sens" i dostawali intratne posady.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...

      Tak, Panie Aleksandrze!



      Dochodzi Pan w swoich ostatnich refleksjach do samego kresu...

      Z którego ONI znów usiłują zrobić - i pewnie zrobią - początek.
      Dla Miasta, dla Świata, ale przede wszystkim - dla siebie.

      Stąd smutek, który naprawdę przytłacza.

      Ale to Pan - NIE ONI - ma najświętsze prawo, żeby powiedzieć:

      "ODEJDŹCIE PRECZ" !!!


      "BO PRAWDA JEST JEDNA".


      Serdecznie pozdrawiam
      i dziękuję, że Pan JEST.

      _________________________________________


      Aleksander Ścios; 31.10.2007 21:05


      DLACZEGO MAM PRAWO POWIEDZIEĆ - ODEJDŹCIE PRECZ!


      Bo doświadczenie komunizmu jest nam wspólne.

      Bo byłem w Solidarności, gdy powstawała jako nadzieja dla Polski.

      Bo pamiętam noc grudniową, smak krwi i smród więziennej pryczy.

      Bo wiem, czym jest strach i gniew.

      Bo byłem słaby jak człowiek.

      Bo poznałem setki odważnych ludzi.

      Bo kapuś był kanalią.

      Bo mieliśmy nadzieję.

      Bo zgryzłem hańbę lat 90.

      Bo prawda jest jedna.

      Bo moje pokolenie musi być świadkiem tamtych czasów.

      Bo nie wolno kłamać.

      Bo wybaczenie nie daje zapomnienia.

      Bo zapomnieć nie wolno.

      ......



      http://cogito.salon24.pl/77528

      Usuń
    2. Droga Pani Urszulo,

      Że też udało się Pani wyszukać takie archiwalia :)
      Bardzo, bardzo dziękuję.
      Bo zapomnieć nie wolno.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Pewnie, że nie wolno zapomnieć, Panie Aleksandrze!

      A szukać niczego specjalnie nie musiałam, bo kiedy Pan napisał o zamarzaniu na pryczy itp., od razu mi się ten tekst przypomniał. A ponieważ to quasi wiersz - umiem go prawie na pamięć, bo jakoś tak mam, że wiersze same mi się zapamiętują :)

      Pan tego na pewno nie zauważył, ale ja przystałam do "Ściosowców" dopiero w połowie 2009, więc początkowo, żeby być na bieżąco, czytałam też Pana "backwords":). I w końcu dotarłam do "Odejdźcie precz!" - jednego z pierwszych Pana tekstów, który, nie ukrywam, mocno mnie poruszył. Bo owszem, od początku wyczuwałam, że z Pana musi być niezły "gość", to jednak nie sądziłam, że aż taki! :)

      Więc cała przyjemność po mojej stronie,

      Pozdrawiam najmilej, choć należnym respektem ;))

      Usuń
  14. KSIĄDZ ROBAK,

    Dobra sprzedaż tej książki powinna napawać optymizmem, ale przyczyn zjawiska poszukiwałbym raczej w takich cechach, jak zawiść, ciekawość czy pospolite plotkarstwo.
    W III RP Polacy nigdy nie potępili, nie odrzucili zdrady i donosicielstwa.
    „Cud wszechczasów”, którym chwalił się kiedyś Bucharin, mówiąc o zmianie natury Rosjan i uznaniu donosicielstwa za cnotę, a funkcjonariuszy tajnej policji za bohaterów, dokonał się u nas dopiero po rzekomym upadku komuny, gdy esbecy i ich pomagierzy przedzierżgnęli się w moralne „autorytety” i na mocy ustaleń okrągłego stołu, stali elitą nowego państwa.
    Z perspektywy ostatnich dwóch dekad widać, że okres III RP uczynił w świadomości Polaków większe spustoszenie niż 50 lat sowieckiej indoktrynacji.
    Bo wprawdzie komunistom nie udało się zbudować społeczeństwa agenturalnego, to ich sukcesorom powiodła się próba uodpornienia nas na dżumę donosicielstwa.
    Proszę zobaczyć - o ilu politykach czy żurnalistach wiemy, że byli kapusiami. Czy ktokolwiek z nich został z tego powodu napiętnowany przez wyborców i czytelników, czy któremukolwiek odmówiono miana polityka lub dziennikarza?
    Choćby dlatego, ofensywa propagandowa Komorowskiego ma szanse powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jasiu Z Hameryki,

    Sens tego tekstu jest widoczny dopiero z perspektywy ostatnich dwóch dekad. W roku 1989 był zaledwie zapowiedzią.
    Smutne jest to, że przez dwie dekady nie doczekaliśmy się solidnego, całościowego opracowania najnowszej historii Polski. Pokolenie najmłodszych Polaków karmione jest tym samy kłamstwem, które funduje nam lokator Belwederu.
    Dziękuję Panu i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne jest to, że przez dwie dekady nie doczekaliśmy się solidnego, całościowego opracowania najnowszej historii Polski. Pokolenie najmłodszych Polaków karmione jest tym samy kłamstwem, które funduje nam lokator Belwederu.

      Dokładnie! Ale wie Pan, co jest równie żałosne? To, że ludzie nieraz z piękną kartą opozycyjną czy wspaniali analitycy mówią i piszą o "upadku komunizmu" i "postkomunizmie"...

      Usuń
    2. Panie Jaszczurze,

      To jest miara semantycznego zafałszowania.
      Warto pamiętać, że dogmat o "postkomunizmie" utrwaliła publikacja Jadwigi Staniszkis "Postkomunizm. Próba opisu", uznawana dziś za kanon myśli politycznej.
      Ja zaś nie mam wątpliwości, że wprowadzenie tego terminu do powszechnej świadomości jest dowodem zwycięstwa strategii dezinformacji i odgrywa ogromną rolę w komunistycznej mistyfikacji.
      To bardzo szczególny i niebezpieczny termin, bo definiuje okres, który nastąpił po rzekomym upadku komunizmu. Mówiąc zatem o rzeczywistości postkomunistycznej, zakłada się, że komunizm w istocie upadł, a obecnie doświadczamy zaledwie jego niektórych, zmodyfikowanych oznak. Wywodzą się one wprawdzie z komunizmu, mogą mieć związek jego „ideologią”, są jednak rodzajem zaburzenia, rysy powstałej na zdrowym fundamencie państwowości.

      Usuń
  16. Pani Halko,

    Porównanie koncesjonowanych opozycjonistów do prostytutki jest oczywistym nadużyciem i uchybia tej ostatniej. Ona przecież wykonuje swoją pracę "uczciwie", nie wciela się w rolę innej osoby, nie pozuje na "porządną" i cnotliwą. Wykonuje swoją "pracę" bez ideologizowania i fałszowania motywów.
    Ci zaś, którzy przyjęli z rąk Kiszczaka namaszczenie na partnerów do Magdalenki, którzy sprzedali nasze marzenia o wolnym państwie za michę i sakwę - chcą uchodzić nie tylko za ludzi zasłużonych i uczciwych, ale obnoszą się ze swoim zaprzaństwem niczym z cnotą i każą wierzyć Polakom, że zrobili to dla ich dobra.
    To dopiero skala cynizmu, fałszu i zepsucia, której nie można porównać ze sprzedawaniem własnego ciała. Oni sprzedali dużo więcej.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.
      I kto by jeszcze myślał (po za mną), że nie można obrazić prostytutki, to właśnie się okazało, że można! Można obrazić tę, która kupczy ciałem poprzez zrównanie jej z prostytutką, która sprzedała duszę, i cóż z tego, że ta zachowała „cnotę”, jeśli „upodliła własnego ducha…”?
      Ta pokrętna gra komunistów, ich sukcesorów jest ze wszechmiar demoniczna. Czy można się dziwić hasłom: „komuno wróć!” lub „za komuny było lepiej?!”. Skoro to, co dzieje się teraz w III RP to wszystko idzie na „konto” właśnie koncesjonowanej opozycji.
      Komuchy mało tego, że zgarnęły cała pulę – pstryknęły w kierunku opozycji ledwie jakieś dwa „żetonki”, a w raz z nimi „kozy” z nosa, po które musiała się klęknąć i upomnieć. Wychodzi na to, że winna upadku Polski jest właśnie „ta” opozycja, mimo, że kompletnego patałacha jednak bez koncesjonowanej opozycji nie byłoby możliwe tak rozegrać narodu polskiego jak stada baranów.
      Bo to dzięki „tej” opozycji „ONI” mogli wyjść na „komunistów „pragmatycznej i nowoczesnej politycznej organizacji, otwartej na współczesny świat”. (…) „Aby do takiego kompromisu do¬szło, należy mieć partnera, z któ¬rym można do kompromisu dojść”.
      I znaleźli sobie partnera, który oddał duszę…
      Wszystko było jednym wielkim oszukaniem pojęć: począwszy od nazwy „okrągły stół”, poprzez „opozycję”, a na „wolnych, demokratycznych wyborach” skończywszy. Teraz ten rezydent będzie polski Naród upokarzał na całej linii, wprowadzając „kult” czerwca. Już „ONI” tak to święto rozegrają, uwypuklą, nastroją, nagłośnią, że 11 listopada” będzie przy tym dniu hańby i zdrady zwykłą przepychanką dwóch wiejskich bab, podczas gdy „ich” święto to Grunwald.

      Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  17. "mam jeszcze nadzieję, że również "nasze" środowiska dostrzegą groźbę belwederskiego fałszu. To bardzo poważny problem, bo lokator Belwederu cynicznie i systematycznie rozgrywa temat "święta wolności". Robi to od dawna, przy całkowitej bierności i milczeniu opozycji."

    Wydaje mi się że powoli (nie wiem czemu właśnie tak powoli) ale to się zmienia.
    Wróże sukces tej hucpy na miarę czegoś w rodzaju tego pokracznego czekoladowego orła.
    I to nawet jeśli kardynał Nycz odprawi mszę w katedrze.

    Wydaje mi się również że czas lekceważenia Komorowskiego to powoli również czas przeszły.
    Piszę oczywiście o swoich wrażeniach.

    Pozdrawiam serdecznie,

    MM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariuszu,

      Bardzo bym sobie życzył, by Twoje wrażenia okazały się trafne i znalazły potwierdzenie w faktach. Zauważ jednak, że cyrk z "czekoladowym orłem" miał zupełnie inną wagę niż projekt propagandowy "święta wolności". To był jednorazowy, pseudoartystyczny wygłup, podczas gdy obecnie mamy do czynienia ze zmasowaną i zakrojoną na ogromną skalę kampanią.
      Nie da się jej przeciwstawić przy pomocy kilku kontr wypowiedzi czy publikacji. Trzeba byłoby zacząć "od podstaw" i sukcesywnie, konsekwentnie wyjaśniać Polakom - dlaczego dnia 6 czerwca 1989 roku NIE WOLNO porównywać z datą 11 listopada 1918 roku i Dniem Niepodległości.
      To jest ogromne zadanie dla polityków, historyków i "naszych" mediów. Dla nas wszystkich. Taki ożywczy wstrząs można wówczas wykorzystać do ukazania prawdziwych fundamentów dzisiejszego państwa - wspartych na zdradzie, zbrodni, kłamstwie - i zapoczątkowania procesu burzenia tej załganej "republiki III RP".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  18. I jeszcze jedno…
    Proszę Państwa, googlowałam bo zaintrygowało mnie czy jeszcze ktoś poza Panem, napisał kiedykolwiek o liście Urbana? I co? I jakiej kwerendy nie użyć, wszędzie to samo.
    1. w googlach pański wpis jest zawsze na TOP’ie!
    2. Po wklejeniu w wyszukiwarkę „List Jerzego Urbana do I sekretarza KC PZPR z dn. 3 stycznia 1981r” wyświetla się tylko Pana blog bez dekretu i na solunie, bo wyszukiwarka wyraźnie wskazuje, że to Urszula jest łączniczką:). Jeśli jest jakakolwiek wzmianka to tylko na skutek udostępniania pańskiego wpisu, przez „mrówki – robotnice”, czyli „1ofUS”
    3. Niestety nikt poza Panem nie wspomina o tym liście. Nikt! Ani historycy, ani opozycjoniści wszystko jedno koncesjonowani czy nie, ani politycy, ani dziennikarze, ani blogerzy „trapiący cielę”. No nikt.
    Ciekawi mnie, czy gdyby ta korespondencja wpadła przed ogłoszeniem Stanu wojennego w ręce Pana Gwiazdy, to by miało to znaczący wpływ na dalsze wydarzenia w Polsce – ogłoszenie stanu wojennego? Czy losy naszego kraju mogły się inaczej potoczyć? Bo w 1984 roku to już było po tym jak Pan napisał „niektórzy liczyli wtedy zęby”, „ zamarzali na pryczy” itd. A to "mam dość wszelkiej działalności. Nigdy nie byłem ideologiem, to wszystko przestało mieć sens". Kurdę tylko ta jedna wypowiedź dowodzi małości tego człowieka. Pewnie jak to mówił płacz miał „pod wierzchem”, to pewnie i nie tylko „to” jest na taśmach…
    Ci co w stanie wojennym dostali autentyczny łomot, ale nie tak by się skundlić, to ani im było w głowie kozaczyć i brylować potem w polityce, jeśli nie byli prawdziwie przekonani, co do słuszności swoich wyborów, zwyczajnie się wycofywali: „to nie dla mnie” i to było w porządku! Wielu zresztą i tak przecież nawet nie dopuszczono do polityki. Dlatego gdy, dziś widzę w TV tych brylujących „bohaterów”, co to z systemem komunistycznym walczyli i zwyciężyli go, śmiejących się, opowiadających niemal wesołe, sentymentalne anegdotki ze swego internowania, ba! czy spotkania z SB, w których to wodzili za nos „nie jednego psa”, to bez pudła musieli pójść na współprace. Po prostu nie wierzę w „luzaków”, a już z pewnością nie w LUZ, w okolicznościach, w których waży się los – życie/ śmierć - takiego luzaka. Zwłaszcza gdy taki luzak Honor i Ojczyznę znał tylko z napisu na błyszczącym ostrzu finki Janka Kosa, a którym to Olgierd chciał otwierać sowieckie konserwy.
    Czy może w związku z tym dziwić, że w III RP uwiera historia „Żołnierzy Niezłomnych”? Ich postawy były nie do złamania, dla nich nigdy nie przestała mieć sensu walka o niepodległość Ojczyzny, nigdy nie mieli dość antykomunistycznej działalności. Nie wahali się oddać życia za swoje „poglądy”!
    Dziękuję i pozdrawiam.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Halko,

      Jak zaznaczyłem w tekście, list Urbana był publikowany w kwartalniku „Uncaptive Minds” wydawanym przez Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej w roku 1989.
      Z linku podanego przez Pana Jasia Z Hameryki wynika, że ukazał się także w czasopiśmie „Most", nr 18 z 1988 r., a później w paryskiej „Kulturze", nr 501 z 1989 r. i „Polityce" z 22 lipca 1989 r.
      Nie sądzę, by list był znany w roku 1981, a z pewnością nie był znany tym, którzy zostali potraktowani przedmiotowo, według dyrektyw J. Urbana.

      Nie jestem zaskoczony brakiem zainteresowania takimi archiwaliami. "Nasze" media ledwie nadążają z głupowatymi newsami i nagłaśnianiem bełkotu różnych ćwierćinteligentów, gdzież zatem mogłyby znaleźć czas i miejsce na sięgnięcie do tak zamierzchłych dziejów.
      To zresztą jedna z przesłanek, która nakazuje z dużą rezerwą traktować opinie o nieskuteczności kampanii propagandowej Belwederu.
      Bardzo mi się podoba Pani komentarz o tych "luzakach, którzy Honor i Ojczyznę znają tylko z napisu na błyszczącym ostrzu finki Janka Kosa, a którym to Olgierd chciał otwierać sowieckie konserwy."
      Oni sami i symboliczna "finka Janka Kosa" są dowodem, że komuna trzyma się mocno i póki w tv będą propagowane te sowieckie brednie, a nad naszą stolicą będzie górował stalinowski pałac-bękart, nie możemy mówić o wolnym, niepodległym kraju.

      Dziękuję Pani i serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze teraz dopiero otworzyłam jpegi przez pana zalinkowane i widzę: nakład 2000 egz. Niesamowite.

      Ale chciałam tylko dopełnić swoja myśl do końca. Bo swego czasu naczytałam się sporo pamiętników "sybiraków", i co jest tam charakterystyczne dla wszystkim wypowiedzi w tych świadectwach? A to, że wszyscy - jak jeden- jakby jednym głosem mówili: "przetrwałem tylko dzięki Bogu!" Lub "Jeśli nie straciłem nadziei to tylko dzięki różańcowi" albo "przeżyłem dzięki Maryi!". I tak można w kółko... Ale każdy zawdzięcza swe życie tylko boskiej opatrzności. Słyszał Pan, Panie Aleksandrze albo przeczytał gdzieś, aby, któryś skurczybyk z koncesjonowanej opozycji mówił podobnym "głosem"? Że modlił się na różańcu, że swoje życie oddał Maryi. Nie! Jeden tylko potrafił wykazać się nadzwyczajną, niepojętą odpornością - ignorancją, zuchwalstwem i jedyny Bóg wie czym jeszcze, że zdolny by sobie zatknąć „Ją” w klapę ale po to tylko by użytecznie zidiocieć – wygląda na to, że dożywotnio - na służbie u demona. Zmierzam do tego, że Chrystus pocił się krwawym potem w Ogrodzie Oliwnym, bo tak się bał! Strach jest ludzki! A przecież Chrystus będąc przede wszystkim Bogiem, doświadczyć miał „tylko” "flagrum romanum”, czyli "smyrania" cywilizacji łacińskiej, nie zaś turańskich barbarzyństw. Chrystus się krwią pocił, a oni w najlepsze w chwili zagrożenia życia jakby sobie dworowali, robili z tego "trututu majtki z drutu", "fiku miku na patyku". Toż każdy najtwardszy facet powie, że można wiele wytrzymać na torturach, ale nie w obliczu słuchania, patrzenia jak na jego oczach mordują mu najbliższych. Ale nie…oni byli nie do zdarcia jak te pomniki sowieckich sałdatów z nerdzewki rozsiane po całej Polsce!

      Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie odpowiedzi.

      Usuń
  19. PEREŁKA!!!

    KOZACY ROSYJSCY KONTRA KOZACY UKRAIŃSCY!

    Rosyjscy kozacy chcą „natychmiast okazać pomoc” w stłumieniu protestów na Ukrainie - informuje portal kresy24.pl.

    Ataman związku wojsk kozackich w Rosji, deputowany Dumy Państwowej, członek Komitetu ds. Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, Wiktor Wodołacki, jest gotów ruszyć na Ukrainę, „jeśli tylko bracia z Zaporoża o to poproszą”. Chce „bronić bezpieczeństwa rosyjskich obywateli”.

    Kozacy ukraińscy natychmiast dumnie odpowiedzieli:

    Ukraińscy kozacy do kremlowskiego chana, herszta i szatana. Jak nasi przodkowie pisali do sułtana, tak my – kozacy, i cały naród Rusi-Ukrainy – piszemy do ciebie i na wszystkie twoje żądania odpowiadamy: tyś szakal kremlowski, a twój świat szatański!

    Jaki z ciebie starszy brat? Meriański potomek, spadkobierca ordy. Nie pójdziemy pod twoje brudne jarzmo, a twoich pogróżek się nie boimy!

    Tyś dla Czeczenii ludojad, dla Gruzji dusiciel, pirat Azowa, dla Białej Rusi czyrak, światowy energodławiciel, jądrowy dzikus. Niech cię czart porwie. Wsadź sobie swoje rury i swój gaz… Pocałuj nas gdzieś!

    Oto jak ci odpowiedzieli Ukraińcy, nikczemniku. Roku Pańskiego 2013, X.14”.


    http://niezalezna.pl/51163-najnowsze-informacje-z-ukrainy-nasza-relacja-na-zywo

    = = = =

    Czyż to nie piękne?:))

    OdpowiedzUsuń

  20. I smutny kontrapunkt do powyższego, "anegdota" przytaczana na wP:


    "Na koniec krótka anegdota. Opisywany przez Sławomira Cenckiewicza ("Długie ramię Moskwy") przypadek dekonspiracji przez UOP szpiegowskiego rezydenta GRU w Polsce i wydalenia go z kraju. Wściekły ambasador Federacji Rosyjskiej telefonował wówczas do swojego zastępcy. Historyk cytuje ich rozmowę zarejestrowaną przez polskie służby:

    Po tym wszystkim, co zrobiliśmy dla Polski, Boris Nikołajewicz itd. I nagle taki świński krok - my bardzo prosimy o podjęcie adekwatnych kroków i zrobienie im tego samego. Niech idą na chuj z tymi swoimi dowodami. (...) Nasrać nam na tę polską stronę! Jeszcze raz to mówię, tutaj, stąd oficjalnie, przez podsłuchiwany telefon

    - mówił Kaszlew.

    Czasem wydaje się, że Polacy faktycznie mogą iść "na ch..." ze swoimi dowodami i pretensjami, a Rosjanie mogą zrobić wszystko po polskiej stronie. Zwłaszcza jeśli polskie elity przyzwalają na to bez mrugnięcia okiem."

    http://wpolityce.pl/artykuly/72837

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo jak dla mnie, to o "babę poszło" :). Jeden drugiemu, khym khym tego tam no wiesz...
      W III RP agent, agenta, agentem pogania, a oni jedno oko w kotle z rosołem ledwie znaleźli, no proszę... Nie skupiam się "na ch...". Chodzi mi raczej o to: "I nagle taki świński krok - my bardzo prosimy o podjęcie adekwatnych kroków i zrobienie im tego samego". I kogo by wyrzucili od siebie? Swoich? I to po tym wszystkim co zrobili dla Polski? Kurde uśmiałam się do łez! "tutaj, stąd oficjalnie, przez podsłuchiwany telefon". ahahaah

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  21. ANTONI MACIEREWICZ CHYBA SIĘ WKURZYŁ! :))

    I odpowiada Sikorskiemu: "Obecny szef MSZ był osobą, która bardzo przeżywała likwidację WSI i robiła wiele, żeby ją uniemożliwić..."

    http://wpolityce.pl/wydarzenia/72923-tylko-u-nas-macierewicz-odpowiada-sikorskiemu-obecny-szef-msz-byl-osoba-ktora-bardzo-przezywala-likwidacje-wsi-i-robila-wiele-zeby-ja-uniemozliwic

    OdpowiedzUsuń
  22. Na wschodzie odrodził się nowy car. Odbudował imperium, odnowił pakt Mołotowa i pcha swoje schizmatyckie łapy do Polski. Ma wiele do zaoferowania "obcym" w naszym kraju w zamian za kolejny pokłon i kaganiec. Cena niewygórowana, wszak większość tę postawę wyssała z mlekiem matki. Do tego brutalnie rozdrapuje niezagojone rany polsko-ukraińskie wywołując skądinąd słuszny lęk Polaków na wschodzie. To tylko ostrzeżenie.

    http://www.pch24.pl/forbes--trzeba-stanac-do-walki-z-rosja--ktora-jest-w-przedsionku-europy,20810,i.html
    http://www.bankier.pl/wiadomosc/Niemcy-Putin-odpowiedzialny-za-eskalacje-konfliktu-na-Ukrainie-3044700.html
    http://dolinasanu.org.pl/nasze-opinie/340-apel-o-izolowanie-nacjonalistycznej-partii-swoboda.html

    OdpowiedzUsuń
  23. REUTERS - z ostatniej chwili:

    Ukrainian President Viktor Yanukovich went on sick leave on Thursday with an acute respiratory ailment, leaving a political vacuum in a country destabilised by anti-government protests.

    Yanukovich's prime minister, Mykola Azarov, resigned on Tuesday after a sharp escalation of two months of street unrest prompted by Yanukovich's rejection of a European Union deal in favour of closer ties and a bailout deal with Russia.

    The president, increasingly isolated at home and under pressure from Moscow not to tilt policy back towards the West, has yet to appoint a successor. Serhiy Arbuzov, who was Azarov's first deputy and is a close family friend of Yanukovich, has stepped in as interim prime minister.

    OdpowiedzUsuń