środa, 14 czerwca 2017

AFERA MARSZAŁKOWA, ANEKS – NIERÓWNA GRA

„Gdyby afera marszałkowa została rzetelnie wyjaśniona, a jej mechanizmy ujawnione społeczeństwu, zablokowałoby to karierę Bronisława Komorowskiego, udaremniało jego udział w wyborach prezydenckich i oszczędziło Polakom wielu bolesnych doświadczeń i upokorzeń.
Odsłonięcie patologicznych relacji już w roku 2008 uchroniłoby nas od niebezpieczeństw wywołanych wpływem Rosji na polskie życie polityczne, zapobiegło obcym knowaniom w ramach konfliktu rząd-prezydent, a w rezultacie – o czym jestem przeświadczony, udaremniło pułapkę smoleńską i zamach z 10 kwietnia.
Nie trzeba tworzyć alternatywnej historii, by zrozumieć, że do dziś płacimy cenę za zignorowanie tego największego zagrożenia.”

Cytowany fragment pochodzi z jednego z moich tekstów z roku 2013. Przyznaję, że w tamtym czasie do głowy mi nie przyszło, że po wygranych wyborach parlamentarnych partia pana Kaczyńskiego nie powróci do wyjaśnienia okoliczności afery marszałkowej i nie pokaże Polakom, kim był człowiek sprawujący najwyższy urząd w III RP.
Choć osiem lat rządów reżimu PO-PSL obfitowało w setki najpoważniejszych występków, nie było w tym czasie sprawy równie ważnej, a zarazem symbolicznej niż afera marszałkowa – „matka” wszystkich afer.  Powstały wówczas układ, oparty na patologicznych relacjach służby-politycy-media stworzył fundament dla kolejnych szalbierstw i gier operacyjnych i do dnia dzisiejszego decyduje o kondycji tego państwa i logice wielu procesów publicznych.
Nie ma potrzeby wracać do szczegółowego opisu sprawy. Na moim blogu, pod hasłami „Komorowski” i „afera marszałkowa” widnieje kilkadziesiąt tekstów poświęconych tematowi.
Przypomnę jedynie, że afera marszałkowa  była wielowątkową kombinacją operacyjną z udziałem ludzi WSW/WSI, Bronisława Komorowskiego, ABW, prokuratury i ośrodków propagandy, zmierzającą do uzyskania dostępu do tajnego uzupełnienia (Aneksu) z Raportu z Weryfikacji WSI. Gdy okazało się to niemożliwe, podjęto działania służące skompromitowaniu członków Komisji Weryfikacyjnej i sparaliżowaniu prac Komisji oraz akcję odwetową wobec dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Działania te mogły mieć również na celu uprzedzenie ewentualnych zarzutów dotyczących powiązań polityków PO ze środowiskiem byłych WSI i były rodzajem „uderzenia wyprzedzającego”. Chodziło o zdezawuowanie treści zawartych w Aneksie i wytworzenie wokół Komisji Weryfikacyjnej atmosfery podejrzeń o nielegalne działania. Priorytetem kombinacji pozostawała ochrona politycznego „patrona” wojskowych służb - Bronisława Komorowskiego.
Są w tej sprawie skandaliczne akcje prokuratury i ludzi ABW, jest wątek funkcjonariuszy ośrodków propagandy, są próby stosowania aresztów wydobywczych, rewizje, zastraszanie i nękanie świadków, są niewyjaśnione zgony.
Logikę kombinacji wytyczały słowa B. Komorowskiego ze stycznia 2008 roku – „Muszę zobaczyć aneks przed publikacją”. Padły one w reakcji na wiadomość, że prezydent Lech Kaczyński rozważa publikację Aneksu i ma wątpliwości, czy przed ujawnieniem dokumentu powinien skierować go do marszałków Sejmu i Senatu.
Komorowski, o czym w grudniu 2014 roku przypomniał Antonii Macierewicz – „robił wszystko, działał legalnie i nielegalnie, by zapoznać się z tym dokumentem i uniemożliwić jego opublikowanie, bądź go za wszelką cenę zdyskredytować.”
Można przyjąć za pewnik, że wobec tak silnego imperatywu i wewnętrznego przymusu, lektura Aneksu była pierwszą czynnością, jakiej oddał się B. Komorowski po przeprowadzeniu operacji zajęcia Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zaś oświadczenie lokatora Belwederu, złożone podczas sądowych zeznań  w sprawie afery marszałkowej – „aneks jest wymierzony we mnie”, opiera się na bezpośredniej wiedzy Komorowskiego i znajduje potwierdzenie w treści dokumentu.
Wszystko, co wiemy na temat tej ponurej postaci oraz niezwykle dramatyczne okoliczności towarzyszące aferze marszałkowej, muszą prowadzić do konkluzji, że sam zainteresowany, jak i bliskie mu środowisko b. WSI, uważało publikację Aneksu za rzecz wyjątkowo niepożądaną i wręcz groźną dla swoich interesów. W tzw. stanowisku stowarzyszenia „Sowa” do projektu  nowelizacji ustawy o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego, z 28 listopada 2012 roku, można znaleźć opinię ludzi b. WSI na temat „rozwiązania problemu Aneksu”. „Sowa” doradzała dwa scenariusze :
Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne” otrzymuje kategorię archiwalną „A” i zostaje przekazany do archiwum centralnego, np. Archiwum Akt Nowych z zastrzeżeniem, że może być udostępniony po 50 latach, tj. po 2056 roku. Drugie: Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne” otrzymuje kategorię archiwalną „Bc”, co oznacza, że dokumentacja ma krótkotrwałe znaczenie praktyczne i po pełnym jej wykorzystaniu (co już nastąpiło), jest przekazywana na makulaturę – Aneks zostaje zniszczony”.
Na podstawie wiedzy o aferze marszałkowej i wydarzeniach prowadzących do 10 kwietnia 2010 roku, warto postawić pytanie: jeśli po to, by nie doszło do ujawnienia Aneksu, w latach 2007-2008 prowadzono brutalną i bezprawną grę wymierzoną w ustawowy organ państwa – Komisję Weryfikacyjną, podczas której dopuszczono się szeregu poważnych przestępstw, jeśli B. Komorowski nie cofnął się przed atakami na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i usilnie zabiegał o dostęp do tajnego dokumentu, zaś środowisko b. WSI tak wielką wagę przywiązywało do jego zablokowania, a nawet doradzało całkowite zniszczenie, jak należy interpretować stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy wyrażone w słowach – „to nie jest najważniejsza sprawa dla Polaków, mam znacznie poważniejsze sprawy do załatwienia” oraz znamienne słowa prezydenckiego ministra K. Szczerskiego z 2015 roku – „to temat, którego nie ma”?
Jest w tym wyraz nonszalancji, niewiedzy i niezrozumienia wagi tematu, czy objaw koniunkturalizmu i zakulisowych ustaleń ze środowiskiem Komorowskiego? Nie wiemy nawet, czy opinia pana Dudy powstała po uważnej lekturze Aneksu, czy też pan prezydent, nie czytając tego dokumentu, wie lepiej, co jest lub nie jest ważne dla Polaków?
A skoro pan Duda uważa sprawę Aneksu za mało ważną – dlaczego jego Kancelaria odmawia nawet odpowiedzi na pytanie: czy dokument nadal istnieje i znajduje się w prezydenckim sejfie? Skąd wyborcy pana prezydenta mają wiedzieć, czy jego poprzednik nie „rozwiązał problemu”, w sposób, jaki doradzali mu ludzie b. WSI? 
Zdaję sobie sprawę, że nie ma dziś tak szokujących ani doniosłych informacji, które mogłyby wstrząsnąć opinią publiczną lub postawić polityków PO przed poważnymi zarzutami.
Już publikacja Raportu z Weryfikacji WSI dowiodła, że sprawność aparatu propagandy znacząco przewyższa dążenie do prawdy i potrzebę wiedzy na temat otaczającej nas rzeczywistości. Następnego dnia po opublikowaniu 374 stronicowego Raportu, opatrzonego obszernymi aneksami, podano opinii publicznej wyniki tzw. „sondażu”, z którego miało wynikać, że 44,9 proc. Polaków ocenia dokument jako niewiarygodny, 31,2 proc. - za wiarygodny, zaś 18,7 proc.-nie ma zdania na temat dokumentu.
Jeśli Bronisław Komorowski, którego nazwisko pojawia się blisko 60 razy na kartach Raportu, nadal był uważany za solidnego polityka, a nawet został wybrany prezydentem III RP, jest w tym dowód skrajnej ignorancji Polaków, ale też prymatu propagandy nad faktami.
Niewykluczone, że również publikacja Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI nie wywołałaby większego zainteresowania, niż różne „newsy’ i „sensacje dnia”, jakimi karmi się naszych rodaków. Ujawnienie Aneksu, mogłoby zatem spowodować  chwilowe „wzmożenie” uwagi elektoratu i podwyższenie emocji społecznych, ale nie wiązałbym z tym wydarzeniem szczególnych nadziei. Brak woli politycznej wyklucza możliwość wykorzystania takiej okazji do likwidacji wpływów Onych i rozprawy z patologiami magdalenkowego tworu, zaś deficyt wolnych mediów i fatalna kondycja intelektualna środowiska dziennikarskiego, skutecznie blokowałyby próby przekazania Polakom tej wiedzy.
Z drugiej strony, działania ludzi WSI i ewidentny lęk B. Komorowskiego przed publikacją tajnego dokumentu, pozwalają przypuszczać, że znajdują się w nim treści, które poważnie mogłyby naruszyć interesy triumwiratu III RP lub wywołać polityczne „trzęsienie ziemi”. W taki kontekście interpretowałbym również zachowania obecnego prezydenta oraz wyjątkowo gorliwe unikanie tematu przez ludzi „dobrej zmiany” i ich media.
Byłoby więc rozsądne nie brać pod uwagę potencjalnych reakcji społecznych, a tym bardziej, wrzasku propagandystów, lecz skoncentrować się na rzeczywistym znaczeniu Aneksu w kontekście bezpieczeństwa wewnętrznego. Zakładam, że każdy, kto rozumie znaczenie wpływów „peryskopu, za pomocą którego Rosjanie pozyskiwali wiedzę o mechanizmach funkcjonowania naszego państwa”(jak onegdaj prof. Zybertowicz określił rolę WSI), będzie też zainteresowany publikacją uzupełnienia do Raportu z Weryfikacji WSI.
Gdy w latach 2008-2009 opisywałem na blogu aferę marszałkową (ówczesne „niezależne media” używały szalbierczego terminu „afera aneksowa”) i przez kolejne miesiące zadawałem B. Komorowskiemu szereg pytań, publikacje te były "profilaktycznie" cenzurowane na „niezależnym forum blogerskim” - Salon24. Doświadczałem też szczególnych form zainteresowania służb III RP, o których – z oczywistych powodów, nie mogę otwarcie dywagować.
W całej przestrzeni publicznej nie było wówczas przyzwolenia na niepokojenie polityka PO, ani większego zainteresowania wyjaśnieniem roli Komorowskiego w aferze marszałkowej.  Wygrana „necandusa” w tzw. wyborach prezydenckich 2010 roku sprawiła, że nad Komorowskim roztoczono szczelny parasol medialny, temat wyciszono i skazano na zapomnienie. O tej sprawie, podobnie jak o Aneksie i działaniach p.o. prezydenta, nie wolno było głośno mówić ani o nie pytać.
Choć B. Komorowski jest dziś (niesłusznie) traktowany niczym niegroźny „emeryt polityczny”, a od dwóch lat doznajemy dobrodziejstw i swobód „dobrej zmiany”, mam nieodparte wrażenie, że nad bohaterem afery marszałkowej i jego sprawkami nadal roztacza się polityczny parasol ochronny, zaś temat Aneksu należy do ścisłego tabu. Jeśli wtedy i dziś nie można pytać o  tę aferę ani domagać się publikacji Aneksu, jeśli Pałac Prezydencki nadal ignoruje kwestie niewygodne dla Andrzeja Dudy – gdzie przebiega granica owej „dobrej zmiany” i na czym w istocie polega?
Nie tylko nie dopuszcza się do publicznej dyskusji nad kluczowym dla naszego bezpieczeństwa dokumentem, ale nikt nie odważy się pytać pana prezydenta o powody ukrywania Aneksu, bądź nalegać na polityków partii rządzącej w sprawie wyjaśnienia afery marszałkowej i prześwietlenia działań Komorowskiego w latach 2008 -2015.
Partyjni cmokierzy i pospolici głupcy, mogą wzruszać ramionami na wagę takiej tematyki, ale już próba postawienia rzeczowych pytań obnaża absurdalność tak nierozumnej postawy.
Można bowiem zapytać:  kto i jakimi metodami zbadał, czy afera marszałkowa i zawiązany wówczas sojusz rosyjskiej agentury ze służbami III RP, miał, czy też nie miał wpływu na działania zmierzające do zastawienia pułapki smoleńskiej i doprowadzeniem do śmierci 96 Polaków, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Czy w latach poprzedzających Smoleńsk, mogło dojść do równie spektakularnej aktywności ludzi b.WSI (w tym powołania jawnej reprezentacji ) oraz reaktywacji ich wpływów, gdyby B. Komorowski poniósł odpowiedzialność za udział w aferze marszałkowej i nie mógł kandydować na stanowisko prezydenta?
Czy bez przeprowadzenia śledztwa w sprawie układu ludzi WSI z politykami PO-PSL oraz ustalenia, jakie konsekwencje wynikały z tych patologicznych relacji, możliwa  jest rozprawa z ową „obcą agenturą”, o której Jarosław Kaczyński informował Polaków podczas ostatniej miesięcznicy smoleńskiej?
Jak to możliwe, że ten arcyważny temat, w którym ogniskują się interesy rosyjskiej agentury i ponure tajemnice następcy Lecha Kaczyńskiego, nie jest dziś przedmiotem zainteresowania polityków Prawa i Sprawiedliwości, nie znajduje miejsca w publikacjach „wolnych mediów” i został skazany na kolejną kadencję milczenia?   
Dlaczego właśnie B. Komorowski i środowisko b. WSI wyjęci są spod jakichkolwiek działań organów tego państwa, nie toczą się w ich sprawach żadne postępowania, zaś inicjatywy ustawowe związane z tym środowiskiem zostały wycofane przez prezesa PiS?   

Powstała dziś sytuacja, należy do wyjątkowo groźnych.
Można zakładać, że życzenie Komorowskiego – „muszę zobaczyć aneks przed publikacją”, zostało spełnione. Wbrew woli prezydenta Lecha Kaczyńskiego i na przekór intencjom, z jakimi został sporządzony Aneks.
Uważam za wielce prawdopodobne, że były lokator Belwederu oraz ludzie z bliskiego mu środowiska WSI posiadają nie tylko informacje na temat zawartości tajnego dokumentu, ale wiedzą, co naprawdę wydarzyło się w dniu 10 kwietnia 2010 roku.
Tej wiedzy nie mają Polacy, a dzięki postawie prezydenta Dudy, nie mają też szans poznania treści Aneksu do Raportu WSI ani zrozumienia – czego tak bardzo bał się Komorowski i jego przyjaciele?
Tworzy to niebezpieczną dysproporcję, w której tylko jedna strona dysponuje cenną wiedzą, ale też, dostatecznym materiałem, dla prowadzenia dowolnych gier i kombinacji operacyjnych. W kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej oraz aktywności wewnętrznej agentury, nie mamy żadnej pewności, czy właśnie ta wiedza nie buduje uprzywilejowanej pozycji naszych największych wrogów. 
Kolejna odsłona gry „taśmami Sowy”, za którą najprawdopodobniej stoi środowisko byłej wojskówki, jest wyraźnym sygnałem, że nie zakończono jeszcze procesu „formatowania” układu rządzącego, ale też dowodzi dużej swobody działania środowiska b. WSI.
Utrzymywanie stanu tak poważnej dysproporcji, zawsze będzie korzystne dla tych, którzy więcej wiedzą i mogą. Dlatego na ukrywaniu Aneksu i milczeniu wokół afery marszałkowej, wygrywa tylko Komorowski i ludzie w brązowych butach.   
Jeśli wyborcy PiS godzą się na grę o tak nierównych szansach i nie mają odwagi upomnieć o swoje bezpieczeństwo, wynik tej rozgrywki został już rozstrzygnięty.

112 komentarzy:

  1. ???

    Dokąd Pan się tak spieszy, Panie Aleksandrze?

    Ledwo człowiek zdąży przywitać się po powrocie na blog, przeczytać zaległe publikacje i zacząć w myślach układać swoje "CO DALEJ", a tu już nowy wpis...

    Dlaczego Pan się spieszy, blogerze ulubiony?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dyskomfort przepraszam, ulubiona Komentatorko.
      Czasu mało.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń

    2. Czasu mało?

      Czyżby "Dobrej Zmianie" kończyła się dwuletnia sielanka polityczna i spieszy się Pan uprzedzić nadchodzące wydarzenia i w porę przed nimi ostrzec?

      Usuń
    3. Pani Urszulo,

      Ja miałbym ostrzegać "dobrą zmianę" lub uprzedzać nadchodzące wydarzenia?
      Niepodobna.
      Dla polityków PiS jestem śmiertelnym wrogiem, a dla wielu wyznawców pana Kaczyńskiego - agentem, a nawet (jak zidentyfikował mnie ruski Sputnik)"kretem".
      Kto z tych światłych ludzi przejmowałby się pisaniną takiej persony?
      Przyznam też, że niewiele mnie obchodzi - czy i kiedy skończy się "sielanka polityczna" tej odmiany systemowców III RP.
      Im szybciej - tym lepiej dla tych, którzy stworzą prawdziwą opozycję.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń

    4. Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju, Panie Aleksandrze,

      Pozdrawiam i dobrej nocy życzę

      Usuń
  2. Szanowny Panie,
    Przyznam, że dla mnie niejasne jest dlaczego Lech Kaczyński nie opublikował Aneksu, tylko zamknął w sejfie, z którego mógł go później wyciągnąć główny bohater afery marszałkowskiej. Sądzę bowiem, że Polakom, którzy wybrali Lecha Kaczyńskiego, należała się wiedza na temat zawartości Aneksu.
    Czy uważa Pan, że słowa na temat Prezydenta wypowiedziane na WP przez Andrzeja Friszke to tylko chęć podzielenia pisowskiego nurtu na "konstruktywny" - spadkobiercy myśli Lecha Kaczyńskiego i "destruktywny" - poplecznicy Jego brata?
    Andrzej Friszke powiedział:

    "Lech Kaczyński był człowiekiem [...], który miał poczucie, że III Rzeczpospolita to jest nasze wspólne państwo. Zdawał sobie sprawę, że bardzo wiele osiągnęliśmy[...] miał ogromne poczucie wspólnoty z [...] tradycją wyjścia z komunizmu przez negocjacje Okrągłego Stołu, identyfikował się z państwem III Rzeczpospolitą".
    Kłaniam się Panu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robert Kościelny,

      Nie wiem, dlaczego Lech Kaczyński nie opublikował Aneksu i mogę się jedynie domyślać prawdziwych przyczyn.
      Z pewnością, przeszkodą stało się orzeczenie TK z 28 czerwca 2008 roku, w którym znalazło się następujące zalecenie:
      "Organy władzy publicznej powinny wstrzymać się z podawaniem do publicznej wiadomości pełnej wersji uzupełnień raportu Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej bez uprzedniej anonimizacji danych osób objętych raportem. Uzupełnienia do raportu mogą zostać podane do publicznej wiadomości bez takiej anonimizacji dopiero po zapewnieniu osobom zainteresowanym odpowiednich gwarancji proceduralnych”.
      Mogę również przypuszczać, że na decyzji prezydenta Kaczyńskiego zaważyły opinie prezydenckich doradców i prawników. Późniejsze zachowania niektórych współpracowników z Kancelarii Prezydenta, byłyby istotną wskazówką w zakresie motywacji.
      Nie wykluczam także, że brano pod uwagę tzw.względy wizerunkowe i wobec szalejącej wówczas kampanii nienawiści do Lecha Kaczyńskiego, zdecydowano o zaniechaniu publikacji.

      Nie sądzę jednak, by te okoliczności miały dziś jakiekolwiek znaczenie lub mogły usprawiedliwiać postawę Andrzeja Dudy.
      Obecna sytuacja jest zdecydowanie inna, niż w latach 2007-2008.
      Pełnię władzy - w tym zarząd nad publicznymi mediami, sprawuje dziś PiS. Nie ma również żadnej "nagonki" na prezydenta ani konfliktu na linii rząd-prezydent. Poparcie dla ujawnienia Aneksu byłoby też zdecydowanie większe niż oczekiwania związane z publikacją Raportu z Weryfikacji WSI.
      Przypomnę też ubiegłoroczną wypowiedź Sławomira Cenckiewicza:
      "Aneks jest dostosowany do reguł, które prezydentowi narzucił Trybunał Konstytucyjny”.
      Chodzi o wymóg anonimizacji danych osób objętych raportem. Oznacza to, że nie ma żadnych formalnych przeszkód.

      Nie będę oceniał cytowanej przez Pana opinii. Wypowiedzi takich person, jak A.Friszke, nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. A swoją drogą, bracia Kaczyńscy nie zawsze potrafili dobrać sobie odpowiednich współpracowników.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Panie Aleksandrze,

    Gotowy do publikacji Aneks, spełniający wymagania TK, po dwóch latach urzędowania "naszego prezydenta" pozostaje nadal w obszarze baśni o żelaznym wilku, czyli w tzw. strefie hakowej.

    A ja jeszcze dziś mam w uszach wielokrotnie powtarzane, gromkie okrzyki kampanijne kandydata Andrzeja Dudy: "JESTEM CZŁOWIEKIEM NIEZŁOMNYM!" - i wiele podobnych, pustych, jak się okazało, zapewnień.

    Przytomni, pamiętający umiarkowanie waleczną postawę obecnego prezydenta bezpośrednio po zamachu 10.04.2010, i jego bezbarwne, zająkliwe zeznania przed Komisją Smoleńską, pamiętają też, że waleczności starczyło mu na żółty pasek w TVN oraz urzędnika Czaplę, ale na wieść o telefonie iz Maskwy - od SAMEGO Miedwiediewa (!) nic z niej nie zostało.

    Dzisiaj ten tchórzliwy, bezbarwny człowiek uzurpuje sobie, w planowanej na 2019 Konstytucji, nieograniczone zwierzchnictwo nad armią (także w czasie pokoju) pozbawiając tym samym prerogatyw ministra Obrony Narodowej.

    Wódz, który kapituluje na telefoniczne polecenie z Moskwy, miałby stanąć na czele odrodzonego Wojska Polskiego?

    W najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że osławiony "KOMPUTER" prezesa Kaczyńskiego wygotuje nam podobny pasztet. Widać i on, zaprogramowany na przestrzeganie OMERTY OKRĄGŁEGO STOŁU, dodatkowo pomny losu śp. Lecha Kaczyńskiego, uległ nieodpartej argumentacji oficyjerów WSI.

    Którzy lubią od czasu do czasu przypomnieć, że z ponad 900 godzin "taśm Sowy" ujawniono zaledwie kilka procent...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. AŚ&All

    Polecam Państwu wywiad ze Sławomirem Cenckiewiczem opublikowany przez dzieje.pl

    http://dzieje.pl/aktualnosci/slawomir-cenckiewicz-w-polsce-antykomunizm-jest-sierota

    Zaczyna się tak:

    "W Polsce antykomunizm jest sierotą, dobrze pokazuje to sytuacja wokół tzw. zbioru zastrzeżonego i honorowania 1. Armii Wojska Polskiego m.in. przez prezydenta Andrzeja Dudę."

    = = = = =

    Jak widać, nie tylko pan prezydent ukrywający (wbrew prawu) Aneks, ale i "odnowione służby" swoje ustawowe zobowiązania dotyczące odtajniania "urobku" komuny traktują z zadziwiającą nonszalancją; tak, jakby ich ustawy nie zobowiązywały.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję Urszuli za podanie linku i umożliwienie oddychania polskością podczas czytania Cenckiewicza.
    Przyznam się, że byłem tak zafrapowany podczas lektury, że już,już szykowałem się do umieszczenia tego linka na.... blogu Ściosa:)
    Swoją drogą -mimo lat wciąż nie wiem, jak to jest ? Ignorancja historyczna generuje błędny pogląd na rzeczywistość czy to jednak dyktowana interesem podłość??

    OdpowiedzUsuń
  6. Piotr K,
    Szanowny Panie Piotrze,

    Wygląda na to, że wybitni stratedzy PiS doszli do wniosku, że dla Polaków ważniejszy jest żołądek niż głowa i skroili swoją „dobrą zmianę” pod takie oczekiwania i aspiracje.
    Dla tych zaś wyborców, którzy lubują się w tanich sensacjach, pyskówkach, emocjach i „biciu piany”, przygotowano rozmaite spektakle patriotyczne, medialne pogadanki ministrów, inscenizacje z trzeciorzędną aferą „Amber Gold” i tzw. „komisją weryfikacyjną ds. prywatyzacji”, rozlano bajoro pustych obietnic i pozorowanych „reform”.
    Tym zaś, którzy w swojej bezbrzeżnej naiwności uwierzyli, że „Polacy zasługują na więcej”, pokazano polityczny „gest Kozakiewicza”, kazano zamknąć gęby, a jeśliby zbyt głośno upominali się o realne zmiany, napiętnowano mianem „wroga PiS”.
    „Oferty dla radykałów” – której domagałem się w lipcu 2015, ani odpowiedzi na zadane wówczas pytania, nigdy nie zobaczymy i nie doświadczymy.
    https://bezdekretu.blogspot.com/2015/07/oferta-dla-radykaow.html
    Dlatego napisałem wprost, że niewiele obchodzi mnie przyszłość tej „sielanki”– skrojonej przez politycznych cwaniaków i hochsztaplerów dla życiowych nieudaczników i głupców.

    Dziękuję Panu i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Urszulo,

    Przypominałem już kilkakrotnie, że w czasie kadencji B. Komorowskiego, ówczesna opozycja z PiS podnosiła zarzut, iż niepublikowanie Aneksu jest sprzeczne z ustawą z dnia 9 czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego”.
    Ustawa ta mówi:
    „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, po zasięgnięciu opinii Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, podaje Raport do publicznej wiadomości w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”. Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o podaniu Raportu do publicznej wiadomości jest równoznaczne ze zniesieniem klauzuli tajności w rozumieniu art. 21 ust. 1 i 3 ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych.”
    Oznacza to że Raport oraz uzupełnienia (aneksy) do niego muszą być publikowane przez Prezydenta RP. Przepis ten nie zawiera trybu warunkowego lecz nakłada na prezydenta obowiązek publikacji tego typu materiałów i wręcz wymusza ich ujawnienie.
    Rzeczą niezwykle znamienną jest fakt, że dziś nikt nie stawia prezydentowi tego rodzaju zarzutu. To, że nie czynią go rządowi propagandyści, jest oczywiste. Znacznie ważniejsze jednak, że nie robi tego również zbieranina, zwana „opozycją” – tak rzekomo wyczulona na przypadki łamania prawa przez polityków PiS.
    To jeszcze jedna przesłanka pozwalająca stawiać hipotezę o istnieniu zakulisowych ustaleń w kwestii Aneksu i odpowiedzialności B.Komorowskiego.
    Ten człowiek jest dziś pewny swojej bezkarności, a znakiem rzeczywistych relacji Komorowskiego z Dudą, winny być sceny z wizyty ówczesnego prezydenta-elekta w Pałacu Prezydenckim.

    Dziękuję za link do świetnego wywiadu z panem Cenckiewiczem. Jest tam wiele stwierdzeń, z którymi się identyfikuję, ale szczególnie blisko brzmi dla mnie ta deklaracja:
    „Jest dla mnie – antykomunisty – dyskomfortem, że po blisko 30 latach od formalnego upadku komuny próbuje się wymusić na mnie de facto akceptację urobku komunistycznych tajnych służb, które – ZAWSZE – w porozumieniu z KGB dokonywały kradzieży technologii na Zachodzie! Mam opór by to dzisiaj sankcjonować.”

    Cenckiewicz jest bodaj jedynym człowiekiem, który w tak trafny sposób potrafi ocenić „urobek komunistycznych tajnych służb”.
    Rzecz sprowadza się do konkluzji, którą starałem się też wykazać w książce „Bezpieka - O mitologii służb specjalnych PRL” – to nigdy nie były polskie służby, zaś ludzie w nich służący nie mieli nic wspólnego z ochroną państwa i społeczeństwa polskiego. Od początku do końca były to służby sowieckie, służące wyłącznie interesom okupanta, zaś ich funkcjonariusze nie mają pojęcia o pracy dla Polski i bezpieczeństwa narodowego.
    Dlatego zatrudnianie jakiegokolwiek „fachowca” – esbeka lub czynienie z nich jakichś „ekspertów”, (jak z pewnym płk. Wrońskim robią rządowe „wolne media”) jest wyjątkowym draństwem i kpiną z Polaków.
    Ponieważ tej prawdy nie chcą przyjmować „elity” III RP, jesteśmy skazani na skandaliczny spektakl związany z ujawnieniem tzw. zbioru zastrzeżonego.
    Ludziom PiS do głowy nie przyjdzie, że nie ma takich „tajemnic” ani „zdobyczy” owych służb sowieckich, których państwo polskie powinno strzec lub chronić. Jeśli to robi – a wiemy, że takie zakusy mają nawet szefowie służb wojskowych, świadczy to nie tylko o rażącej ignorancji historycznej, ale intencji ochrony okupacyjnej spuścizny.
    Cenckiewicz powiedział również i to, że – „W Polsce antykomunizm jest sierotą” i bardzo trafnie scharakteryzował kondycję partii odwołującej się do tradycji tej „utraconej broni”.

    cd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałbym więcej: w III RP nie ma antykomunizmu ani antykomunistów, a ci, którzy wycierają sobie gęby tą polską tradycją, nie wiedzą co czynią lub kpią z antykomunizmu II Rzeczpospolitej.
      Naszym rodakom wmówiono nie tylko „śmierć’ komunizmu ( co czyni postawę antykomunistyczną zbędną i anachroniczną) ale kłamstwo jeszcze gorsze – że państwo powstałe na fundamencie PRL-u i związane z nim tysiącami relacji, państwo czerpiące z sukcesji czasu okupacji i zaprzaństwa, może być wolną i demokratyczną Rzeczpospolitą.
      To ordynarne kłamstwo utrwala dziś pan Kaczyński i jego partyjni koledzy.
      Gdy Cenckiewicz wspomina o wycofanym projekcie nowelizacji ustawy o uposażeniu emerytalnym żołnierzy, trzeba podkreślić, że nie wycofały go mityczne "krasnale", ale zrobił to prezes PiS.

      Dlatego nasi rodacy odrzucają dychotomię My-Oni, nie chcą słyszeć o fałszu, jakim karmią ich politycy i tzw. intelektualiści i chętnie uciekają przed odpowiedzialnością za zbudowanie wolnej Polski.
      Cenckiewicz trafnie nawiązał do antykomunizmu Józefa Mackiewicza, bo postawa tego pisarza najpełniej wyraża myśl całkowicie obcą współczesnym Polakom:
      „My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!”

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

    2. Nawiązując do słów Mackiewicza - czy zauważył Pan w artykule prof. Cenckiewicza znamienne, moim zdaniem, niezwykle pesymistyczne stwierdzenie:

      "Nie ma u nas integralnej partii antykomunistycznej, która nazwałaby przeszłość tak jak ona na to zasługuje i wyciągnęła z tego wnioski. Są owszem partie mniej lub bardziej antykomunistyczne, ale jednej, w ścisłym sensie antykomunistycznej, w duchu Józefa Mackiewicza, po prostu nie ma i już nie będzie."

      Nie ma i już nie będzie...

      Czy zgadza się Pan z tym, Panie Aleksandrze? Bardzo proszę o odpowiedź.

      Usuń

    3. PS. Odnośnie niezgłaszania przez "zbieraninę, zwaną opozycją” protestu ws. niezgodnego z prawem ukrywania Aneksu.

      - Czy nie zauważył Pan, że pomimo nielicznych "podszczypywań" (w znacznej mierze markowanych), uwiarygodniających "martyrologię" pana prezydenta, jest on traktowany przez "OPOZYCJĘ" niezwykle łagodnie?

      Nawet wynajęci kabareciarze z "Ucha prezesa" przedstawiali "Adriana" jako postać sympatyczną, nudnawą, ale nieszkodliwą, co to nikomu krzywdy nie zrobi, - totalnie przy tym zahukaną przez przebiegłego prezesa i jego gabinet wraz z sekretariatem. To, zdaje się, miało "ocieplić" wizerunek AD wśród elektoratu PO & in.

      Natomiast cała siła rażenia kabareciarzy została, wbrew tytułowi, skierowana przeciwko min. Antoniemu Macierewiczowi. Dlatego nietrudno rozpoznać sponsora programu.

      =================

      Czy ktoś z Państwa mógłby mi odpowiedzieć, czy program Górskiego jest kontynuowany, jak zapowiadano, w telewizji? Bo na YT "akcja" skończyła się już w kwietniu, po 14 odcinkach.

      Pozdrowienia

      Usuń
  8. Co do afery marszałkowej i Aneksu – mamy chyba jasność. Dopóki AD jest prezydentem, nic się w tej materii nie zmieni, tematy są tabu dla mediów dobrej zmiany.
    Niepokoi mnie co innego. Od pierwszej chwili jak usłyszałem deklarację PAD że potrzebna nam jest nowa Konstytucja, zastanawiam się – co On kombinuje? Czy jest aż tak próżny, że chce po sobie zostawić Konstytucję Dudy? Ale Konstytucja jest zbyt ważna, żeby nie pochylali się nad nią nasi wrogowie. Czy wystarczy jak zmienimy ją tak , aby nic nie zmienić i aby przez następne lat było po staremu, czy nowa konstytucja ma spętać nogi tym którzy wyruszają w Długi Marsz. Czy to aby nie jest głównym zadaniem p.rezydentury PAD?
    Wydaje się że za pomocą „konsultacji z suwerenem” mając za plecami anty media RP można wcisnąć każdą antypolską głupotę do Konstytucji RP.

    OdpowiedzUsuń
  9. ON TOPIC - I BĄDŹ TU MĄDRY?!

    > Najpierw definicja obowiązująca w cywilizowanym świecie (także "demokratycznym"):

    "Konstytucja (ustawa zasadnicza) - najwyższy akt prawny, podstawa systemu prawnego i ustroju politycznego w państwie."

    > A teraz wypowiedź pana prezydenta Dudy na zjeździe Klubów GP:

    "Państwo ma być ukształtowane, jak chcą ludzie. Konstytucja jest dla Was, nie wy dla konstytucji. Obecna konstytucja ma poważne niedostatki. To konstytucja okresu przejściowego. Polsce trzeba nowej ustawy zasadniczej dla nowego pokolenia - stwierdził. - Dlatego chcę referendum konsultacyjnego. Żeby to nie elity, a społeczeństwo narzuciło nową konstytucję."

    = = = = =

    Czy Pan coś z tego rozumie, Panie Aleksandrze?

    Pół biedy, gdyby to był tylko pijar -"pod drugą kadencję". Obawiam się jednak, że to usiłowanie zmiany systemu na "prezydencki". W tym wypadku (personalnym) zdecydowanie niekorzystne dla nas i dla Polski (nie mylić z III RP!)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. OFF TOPIC - "UCHODŹCY"

    Panie Aleksandrze,

    Czy zauważa Pan niespieszną, ale jednokierunkową ewolucję "Dobrej Zmiany" ws. absorbcji "uciekinierów"?


    Najpierw było:


    - Nigdy w życiu!
    - Nie spoczniemy, aż nie przyjmiemy!
    - Itd., itp.


    Wczoraj nasz-pan-prezydent jakby ciut inaczej:

    - "Nie zgadzam się na to, żeby w moim kraju, który jest krajem wolnych ludzi, innych siłą przetrzymywano, zamykano i więziono – mówił prezydent Andrzej Duda na zjeździe Klubów "Gazety Polskiej" w Spale. Dodał, że stanowisko rządu ws. uchodźców jest jasne. Prezydent tłumaczył, że do Polski zgodnie z prawem może przyjechać "każdy, kto po prostu będzie chciał i ten, kto będzie rzeczywiście potrzebował pomocy, tę pomoc w Polsce otrzyma". Andrzej Duda nie wykluczył referendum ws. przyjmowania uchodźców, zaznaczając jednak, że nie połączy go z referendum konstytucyjnym planowanym na listopad 2018 roku. Jak wyjaśnił, na razie jest temu przeciwny, bo stanowisko rządu ws. migrantów jest jasne. – Mamy rząd, który się po prostu na to nie zgadza, żeby siłą kogokolwiek do nas przywożono – powiedział".


    Dzisiaj v/min. ON, M. Dworczyk (nowy "wirepuller" PiS?**) - przedstawia wersję znacznie złagodzoną:

    - "My stoimy konsekwentnie na stanowisku, dopóki nie będziemy mieli mechanizmu weryfikacji osób, które mogą w Polsce się osiedlić, nie będziemy ich przyjmować".


    = = = = = =

    A ja myślę, że w końcu przyjmą, ilu im nakażą. - Ci, którzy rządzą tymi, "KTÓRZY NAPRAWDĘ RZĄDZĄ TYM KRAJEM".

    ** M. Dworczyk to ten v/min., który "zapodał" nową narrację smoleńską. Wg której: W imieniu państwa polskiego trzeba powiedzieć "przepraszam." - Jak rozumiem: skoro WINNI ZAMACHU się nie przyznają i nie przepraszają, musi to zrobić "państwo" - PiS?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. PS. Kościół, a zwłaszcza jego prominentni TW, zachowuje zdanie odrębne.

      https://wiadomosci.wp.pl/biskupi-w-boze-cialo-upomnieli-sie-o-uchodzcow-ale-w-pis-wiedza-lepiej-6134229603661953a

      http://slask.onet.pl/abp-wiktor-skworc-reka-kosciola-z-chlebem-rowniez-dla-migrantow-i-uchodzcow/mg2g2zl

      Usuń


  11. Co Pan o tym myśli?

    https://dorzeczy.pl/obserwator-mediow/32276/Kaminski-zostanie-superministrem-PiS-szykuje-wielka-reforme-tajnych-sluzb.html

    https://dorzeczy.pl/tylko-na-dorzeczy/32753/Ujawnic-ale-bezpiecznie-Rzecznik-Mariusza-Kaminskiego-o-zbiorze-zastrzezonym-IPN.html

    - -

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak mi się widzi, że na Watykanie wynaleziono wreszcie skuteczną broń na "katolicką Polskę".
    Te środki rażenia to wmuszanie nam imigrantów islamskich przy pomocy hierarchii co najlepiej widać po bożociałowych homiliach "Architekta" Nycza czy podejrzanego o generowanie "samobójstw" kapłańskich Skworca.
    Cała nadzieja w szeregowych duchownych, którzy mając bliski kontakt z wiernymi będą z konieczności musieli sabotować diabelsko-franciszkowe odruchy frykcyjne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety, ale Polska to kraj, w którym strzyżono owce i będą robić to dalej. Przykład? http://independenttrader.pl/najwazniejsze-wydarzenia-minionych-tygodni-marzec-2017.html
    Grupa Ciech została zakupiona 619 mln PLN w 2014 roku, aby dwa lata później odnotować zysk na poziomie 593 MLN PLN.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ścios znowu ma rację. Chiński "jedwabny szlak" który tak się podoba kolejnym Pierwszym Lokatorom mimo, że "kolor jego jest czerwony"
    https://www.youtube.com/watch?v=HmPFXiKEG_o

    OdpowiedzUsuń
  15. PiS ma za zadanie wprowadzić w Polsce to czego nie mogłaby wprowadzić PO. Nie mogłaby bo masa krytyczna zaczynała coraz bardziej nabrzmiewać i nawet PiS by nie utrzymał dalej zamulonych ludzi na jałowym biegu – co robił przez 8 lat.

    Gdy powiernik tajemnic WSI chce pytać suwerena o zdanie to chyba sobie jaja robi. W ogóle w realiach niewyjaśnionego zamachu na Polskę może to ma być taka powtórka z historii i niedługo po konstytucji Polska zostanie w jakiś sposób zlikwidowana/wchłonięta. Przecież wrogowie lubią sobie drwić z Polaków urządzając oczywiste powtórki. Zaryzykuję i obstawiam w ciemno zniesienie zapisu o walucie narodowej.


    Off topic
    Sprawa „Uchodźców” jest arcyważna. Jak sformułują pytanie w referendum by oszukać/zostawić furtkę?
    Śledziłem wypowiedzi w tej sprawie przez dłuższy czas i zawsze były tchórzliwe i „motywowane względami bezpieczeństwa”. Również wypowiedzi Błaszczaka, rzekomo jednoznaczne i asertywne, wcale takie nie były lecz zostawiały furtkę. Od początku PiS chciał wprowadzić „uchodźców” i tylko zamachy powstrzymały tę operację. (coś zawiodło: brak koordynacji? porywczość dzikusów z bronią?)

    KLIK

    http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-konrad-szymanski-rzad-szydlo-bedzie-roztropnie-przyjmowal-uc,nId,1920401

    Psychologicznie (w każdej grze) ważne jest narzucenie czyjejś woli i pokazanie kto rozgrywa, jakby wybicie zębów: masz otworzyć drzwi, nie możesz palić ogniska, masz się kłaniać pedałom z piórami w d. Ważne jest również, że frontmenami są upokarzający klauni typu Junker, Werhofstad, Tusk.

    Czemu wprowadzenie akurat nieasymilowalnych „uchodźców” jest tak ważne (dla wrogów Polski). Oprócz długofalowego rozcieńczania istoty Narodu, również w celu łatwiejszego uprawiania współczesnej polityki czyli zarządzania strachem i zamieszkami. Myślę, że wymagania graczy są jasne i plan też bardzo prosty. Ma być najpierw wprowadzony kokon ochronny w postaci zwykłych uchodźców by docelowo mieć w ręku to samo narzędzie co na Zachodzie.
    Wyobrażam sobie oburzenie i naciski prawdziwych graczy: Tak dalej być nie może! Polacy nadal mają za dużo swobody i za mało się boją. Tu nie można nawet uprawiać „normalnej polityki”!
    Caritas już się wziął do roboty.
    Na księży nie liczę. Są zgnojeni totalnie i nie mają wzorców. Pamiętam, to było chyba ze 20 lat temu, kiedy poszła narracja, że Kościół ma się polityką nie zajmować, jakby odgórne polecenie. I wyczułem ogólnie od tamtej pory knebel. Owszem: o gender, in vitro, kto z kim może spać – to mogą sobie rozprawiać, ale kluczowych problemów Polski nie tykają jakby ich zaczarowali.


    P.S. Dawno temu, gdy miałem już taka wiedzę o świecie, że wiedziałem iż w Chinach i Afryce jest bardzo dużo ludzi, którzy są biedni i się rozmnażają a w Europie są bogaci i się dalej nie rozmnażają pomyślałem, że ci biedni będą chcieli tu przyjechać. Jadąc autobusem widziałem jak długi i skomplikowany jest regulamin przewozów. Widziałem też, że sfrustrowany kontroler raczej przyczepi się do kobiety, która nie skasowała biletu za zbyt dużą torbę albo wózek niż do kilku kibiców, która w ogóle nie skasowała i rozrabia z tyłu.
    Pomyślałem, jakie są szanse, że ktokolwiek skontroluje kiedyś bilety autobusowe np. grupie 50 Chińczyków?
    Zatem przyjazd dużej grupy, która nie tylko nie przeczyta regulaminu przewozów autobusowych ale w ogóle żadnego regulaminu, który mnie obowiązuje spowoduje powstanie problemów nie dla tych przyjezdnych ale głównie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pani Urszulo,

    Poruszyła Pani tak wiele tematów, że nie wiem, z którym mam się zmierzyć. Wolałbym nie dokonywać interpretacji wystąpień polityków PiS ws. tzw. imigrantów, bo uważam, że owi euro-realiści i zakładnicy mitologii demokracji i tak ulegną presji hierarchów i Berlina. To, co dziś mówią, nie ma znaczenia, a przekonać wyborców do zmiany poglądów będzie bardzo łatwo.
    Ponieważ również Pan Rob Roy pyta o „projekt konstytucyjny” prezydenta Dudy, a rzecz ma związek ze strategią obozu prezydenckiego, przyjmijmy, że jest to temat najbardziej zbliżony do sprawy afery marszałkowej i Aneksu.
    Już przed dwoma tygodniami skomentowałem na twitterze tę prezydencką inicjatywę: "Konstytucja obywatelska" Andrzeja Dudy jest groźnym i najbardziej podstępnym projektem rewitalizacji sukcesji komunistycznej pod nazwą III RP”.
    I właściwie nic więcej nie trzeba byłoby dodawać, bo znajomość poglądów pana prezydenta na kwestie historyczne, jego pozytywna ocena trzech dekad III RP, deklaracje o „odbudowywaniu wspólnoty” i „zasypywaniu podziałów” oraz nieskrywana niechęć do tematów nazbyt „kontrowersyjnych” (zbrodnia założycielska, B.Komorowski, Aneks, Smoleńsk) pozwalają sądzić, że mamy do czynienia z intencją utrwalenia i konserwacji magdalenkowego potworka.
    Ten projekt zawiera szereg pułapek, z których wymienię tylko najgroźniejsze.
    Po pierwsze: daje on Andrzejowi Dudzie nie tylko „pijarowską odskocznię” i pozwala kreować się na aktywnego i zatroskanego o los Polaków prezydenta, ale pod osłoną pustej retoryki „obywatelskiej” dąży do zmodyfikowani „ustroju okrągłostołowego” w kolejną hybrydę pokomunistyczną.
    Dość zrozumieć, że pan prezydent nie proponuje Polakom odrzucenia konstytucji uchwalonej przez „postkomunistów” (to fałszywy termin, bo komunistą zostaje się do końca swoich dni) i nie chce obalenia magdalenkowego porządku, lecz za podstawę „referendum” przyjmuję ustawę z 1997 roku i poprzedzającą ją „małą konstytucję” z roku 1992.
    Uwzględniając wszelkie uwarunkowania historyczne i faktyczne, jest to pomysł bliski koncepcji modyfikowania konstytucji stalinowskiej z roku 1952. Istnieje bowiem historyczno-prawna, instytucjonalna i personalna ciągłość okupacyjnej pseudo państwowości PRL, z państwem zwanym III RP. To państwo nigdy nie przyjęło konstytucji II Rzeczpospolitej z roku 1935, by w ten sposób nawiązać formalno-prawną ciągłość z Niepodległą i zerwać ze stalinowskim prawodawstwem.
    Po drugie: wartość deklaracji pana prezydenta o „konstytucji obywatelskiej” (kiedyż to Polacy stali się w III RP obywatelami?) i „wsłuchiwaniu się w głos obywateli”, należy zweryfikować stosunkiem Andrzeja Dudy do kilku zignorowanych, choć prawdziwie obywatelskich petycji w sprawie zabójstwa księdza Jerzego. Warto zauważyć, że na stronie prezydenta dumnie wisi tzw. „petycja w sprawie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin (druk sejmowy 1105)”, podpisana przez „ludowego” generała Puchałę, ale nie sposób znaleźć petycji z roku 2015, składanych w sprawie powierzenia śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu.
    Ten populistyczny zabieg semantyczny (odwołanie do obywatelskości) ma przykryć fakt, że projekt „nowej” konstytucji nie będą tworzyli Polacy (to rzecz formalnie niemożliwa) lecz zostanie on przygotowany przez reprezentantów „kraju rad” -prezydenckie gremia doradcze, w rodzaju Rady Dialogu Społecznego, Narodowej Rady Rozwoju, itp. Wystarczy dostrzec, że zasiada tam „kwiat elit” III RP i grono zadeklarowanych mitologów, by zrozumieć – w jakim kierunku będą prowadzone „prace modyfikacyjne”.
    Ponieważ pan Duda zaprasza do „debat konstytucyjnych” wszystkich Polaków, a będąc prezydentem tych „wszystkich”, do grona Polaków zalicza również ludzi tzw. „opozycji” – o nowej ustawie mieliby też decydować zdrajcy i pospolite kanalie.

    cd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po trzecie: Do kogo pan prezydent kieruje swój projekt i kto miałby firmować „nową” konstytucję? Być może tu tkwi istota inicjatywy A.Dudy, który już antycypuje skład nowego rozdania po wyborach parlamentarnych 2019 roku?
      Taka zagrywka zdejmuje z PiS obowiązek przeprowadzenia głębokich zmian systemowych (przecież będzie referendum konstytucyjne) i zapewnia nośne „paliwo” propagandowe na następne dwa lata rządów „dobrej zmiany”. Jest o czym gaworzyć i czym zaprzątać uwagę elektoratu.
      Osobna rzecz to pytania referendalne. Gdy prezydent ogłosił zamiar przeprowadzenia takiego referendum natychmiast zaproponowałem jedno, zasadnicze pytanie: czy jesteś za zerwaniem ciągłości historycznej, instytucjonalnej, personalnej i prawnej z komunistyczną hybrydą zwaną III RP?
      Ale tak nieprawomyślna kwestia z pewnością się nie pojawi. W jakim kierunku będą szły „prace obywatelskie” nad pytaniami referendalnymi, można wnioskować na podstawie „podpowiedzi” pana Dudy, udzielonej przed kilkoma dniami na zjeździe Klubów Gazety Polskiej. Prezydent zaznaczył: „Mam takie poczucie, że ta konstytucja, która jest obecnie, ona jednak ma poważne niedostatki. Tym niedostatkiem jest choćby to, że nie uchroniła nas przed podwyższeniem wieku emerytalnego.”
      Nie jest więc „niedostatkiem” ulokowanie w konstytucji komunistycznego potworka pod nazwą „Trybunał Konstytucyjny”, Krajowej Rady Sądownictwa, Rzecznika Praw Obywatelskich i całego systemu „trzeciej władzy”, stojącej na straży sukcesji komunistycznej, lecz sprawa związana z populizmem „dobrej zmiany”.
      Na pytanie – czy chodzi tu o zmianę systemu na "prezydencki", odpowiedziałbym przecząco. Andrzej Duda jest słabiutkim politykiem i jeszcze słabszym człowiekiem. Ponieważ jego jednym celem jest druga kadencja, sam musiałby ponieść konsekwencje wynikające ze wzmocnienia roli prezydenta. Ten pan zna swoje miejsce i ograniczenia.
      Taka opcja jest możliwa tylko wtedy, jeśli projektanci wyborów 2020 roku planują głębszą reorganizację. Mógłby to być powrót do „sprawdzonej” kandydatury D.Tuska lub jeszcze nowsze rozdanie z M.Morawieckim.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  17. @Aleksander Ścios 20 czerwca 2017 13:04
    napisał: będąc prezydentem tych „wszystkich”, do grona Polaków zalicza również ludzi tzw. „opozycji” – o nowej ustawie mieliby też decydować zdrajcy i pospolite kanalie.

    Podobnie miałem napisane ale wykasowałem przed publikacją by nie wydłużać: …w realiach niewyjaśnionego zamachu na Polskę (a Duda zamierza przecież się konsultować i pytać również P.T. paserów i współpracowników zamachu smoleńskiego)


    Ściśle o aneksie to ciężko pisać albowiem zasadniczo, dzięki naszemu Prezydentowi nie wiemy nawet czy on istnieje ;-)

    Sens jest taki, że
    - z jednej strony Pan Prezydent wie lepiej co jest dobre dla Polaków i nie zamierza poinformować ich o cały czas aktualnych sprawkach bandy kręcącej swoje lody i kręcącej krajem przez ostatnie lata;
    - z drugiej strony Pan Prezydent będzie zasięgał opinii tychże niepoinformowanych przez niego wyborców by podjęli decyzje na podstawie dostępnej im wiedzy jak kształtować ustrój kraju.
    Dlatego robi sobie, hmm, żarty.

    Żartem jest też, że łaskawie nagłośniono informacje o Bolku sprzed 40 lat, o którym i tak było wszystko wiadomo a zupełnie jeszcze świeże i aktualne sprawy, które mogą mieć wpływ na poglądy Polaków są skrupulatnie skrywane.


    Aha, jeśli pod Tuska albo Morawieckiego to obcą walutę mamy jak w banku w konstytucji.

    OdpowiedzUsuń
  18. Marcin Ís,

    To, że nie wiemy nawet, czy Aneks nadal istnieje, jest najbardziej kuriozalne, ale też niezwykle groźne.
    Przed dwoma laty Stowarzyszenie Blogmedia24 pl. wysłało do Kancelarii Prezydenta wniosek o udzielenie informacji publicznej w tej sprawie.
    Tu znajduje się całość korespondencji z urzędnikiem pana prezydenta, A.Dorszem, obecnym w KP od czasów Jaruzelskiego:
    http://www.blogmedia24.pl/node/35213#comment-346230
    Mimo dwukrotnych wystąpień, KP nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi na pytanie-"czy ten aneks jest w dyspozycji prawowitego dysponenta, jakim jest prezydent?", a tym bardziej nie odpowiedziała na drugą kwestię - "czy prezydent Andrzej Duda zdecyduje się na jego publikację – jak nakazuje ustawa z 14 grudnia 2006 r.?"
    Nie udzielił jej też żaden z urzędników A.Dudy, przy czym na uwagę zasługuje jedna z wypowiedzi P.Solocha. Pytany w sierpniu 2015 roku - "Czy aneks owiany pewną aurą tajemniczości, pozostawiony w spadku po Bronisławie Komorowskim, jest tam, gdzie być powinien?" - Soloch odparł:
    "Według informacji, które dostałem formalnie z archiwum – w kancelarii tajnej nie ma aneksu, o który panowie pytają. Nie ma go na terenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Poinformowałem o tym prezydenta i to wszystko, co w tej sprawie mogę na tę chwilę powiedzieć."
    Tyle tylko, że Aneks nie mógł znajdować się w archiwum BBN, bo jego miejsce jest w tajnym sejfie pana prezydenta. Po co więc zapewniać, że dokumentu nie ma w BBN?
    Przypomnę również, że w styczniu 2016 prokuratura zwróciła się do A.Dudy z prośbą o przekazanie kopii Aneksu. Miało to związek ze śledztwem dotyczącym dezinformacji rozpowszechnianych przez tyg."Wprost" w 2014 r. Prezydent Duda, podobnie, jak rok wcześniej zrobił to Komorowski, odmówił udostępnienia kopii dokumentu.
    Co to oznacza?
    Można z całą stanowczością stwierdzić, że poprzez odmowę udzielenia odpowiedzi na pytanie - czy Aneks w ogóle istnieje, pan Andrzej Duda nie tylko "kryje"potencjalne przestępstwo popełnione przez B.Komorowskiego, ale bierze na siebie pełną odpowiedzialność polityczną i karną.
    Jeśli bowiem Komorowski posłuchał "dobrych rad" swoich przyjaciół z WSI i Aneks został zniszczony, zaś obecny prezydent zataił przed Polakami ten fakt - ponosi odpowiedzialność na równi ze sprawcą tego czynu.
    Ponieważ upłynęły dwa lata odkąd ta kwestia nie została jednoznacznie wyjaśniona i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić, można uznać za wielce prawdopodobne, że tajny dokument został zniszczony za czasów B.Komorowskiego.
    Pytanie, którego nie zada sobie żaden z wyznawców A.Dudy brzmi: w czyim interesie pan prezydent ukrywałby tak istotny fakt, kogo przez to chronił i dlaczego?
    Taka okoliczność byłaby wręcz koronnym dowodem, że przed wyborczymi hucpami z roku 2015 doszło do zakulisowych ustaleń między rzeczywistym decydentem - środowiskiem B.Komorowskiego, a ludźmi "dobrej zmiany".

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. SCENA JAK Z MOLIERA*

    Pan prezydent - jednocząc się z SW - odkrywa w III RP zarówno komunizm, jak i złogi peerelu!

    KLIK

    "Wyście nie chcieli żadnego absolutnie kompromisu, nie godziliście się na kompromis. Dlatego nie byliście wśród tych, którzy popierali wtedy działania związane z Okrągłym Stołem. Bo uważaliście, że jest to pójście na kompromis z komunistycznym reżimem, z ludźmi tego reżimu, i że jest to rozwiązanie połowiczne. I prawda jest taka, że to było rozwiązanie połowiczne. Czego dowiodły i połowicznie wolne wybory w 89 roku, a przede wszystkim to, że operacja SB pod kryptonimem "Ośmiornica", która była prowadzona przeciwko Solidarności Walczącej, przeciwko ludziom Solidarności Walczącej, została zamknięta w lutym 1990 roku. I to między innymi mamy na myśli, kiedy mówimy, że w 89 roku Polska była teoretycznie wolna i teoretycznie upadł komunizm. Naprawdę komunizm upadł znacznie później, a niektórzy twierdzą, że tak do końca to nie upadł do dzisiaj. A ja twierdzę, że się pozbywamy do dzisiaj powoli złogów peerelu. I to nie chodzi o ludzi, bo ja nie ludzi mam na myśli w tym momencie, żeby była pełna jasność. Bo za chwilę ktoś zinterpretuje moje słowa, że ja to mówię przeciwko wszystkim Polakom. Nie, ja mówię o pewnej mentalności, która została wtedy, w tamtym ustroju zbudowana, którą codziennie ludziom wciskano. W ten sposób stworzono człowieka sowieckiego".

    ===========================================

    * Jak to? Więc kiedy mówię: Michasiu, podaj mi pantofle i przynieś krymkę - to proza? [...] Daję słowo, zatem ja już przeszło czterdzieści lat mówię prozą, nie mając o tym żywnego pojęcia! Jestem panu najszczerzej obowiązany, żeś mnie pouczył.

    "Mieszczanin szlachcicem"


    OdpowiedzUsuń
  20. Droga Pani Urszulo, - 1

    Scena jak z gabinetu I-szego sekretarza

    A wyście - wicie rozumicie - Duda zachowali chrakter. Pomimo tych wszystkich radykałów z Solidarności Walczącej, z KPN-u i innych niby to organizacji będących do nas w opozycji nie straciliście ozeznania i rozsądku. Nie poszliście jak te barany, te antysocjalistyczne elementy zagrażające Polsce Ludowej w jednym szeregu z wrogami ojczyzny. Stać was było pomimo młodego wieku i harcerskiego wychowania na wybór drogi, może nie pierwszej, może drugiej w kolejności socjalistycznej słuszności, ale drogi dialogu
    społecznego. Nie konfrontacji niszczącej nasz kraj i niosącej groźbę zbrojnej interwencji naszych sojuszników. Nie drogę warcholstwa na ulicach i "palenia komitetów". Potrafiliście wyraźnie się opowiedzieć po stronie demokracji, sprawiedliwości i dialogu społecznego.
    Wasza decyzja pokazuje mozna inaczej i jak szalone, bardzo szkodliwe są kierunki działań tych, co to marzą by "zamiast liści wisieli komuniści".

    Towarzyszu Geremek, to wy przyprowadziliście do nas tego młodzieńca i jesteście tutaj świadkiem, że partia potrafi ocenić i docenić
    postawę godną naśladowania oraz kroczenia drogą polskiego patriotyzmu według naszego najlepszego rozumienia. W ten trudny dla Polski Ludowej czas partia jest otwarta na współpracę wszystkich sił demokratycznych dążących do pokojowego rozwiązania naszych wspólnych przecież, polskich problemów.

    Towarzyszu, Drogi Bronisłwie serce się raduje jak widzę tę sztafetę pokoleń niosącą nasze najlepsze idee z myślą o przyszłości Polski.
    Wy wyszliście z naszych szeregów, a teraz kolejne, młodsze pokolenie wstępuje na nasz wspólny szlak ku świetlanej przyszłości, który
    rozpoczynamy w Magdalence, a zakończymy przy Okrągłym Stole. Nasza partia i wasza partia to jedno ramię które udźwignie wszystkie ciężary tego co będą nazywali transformacją, a co jak dobrze wiemy będzie kontynuacją.
    Unia Woloności z takimi młodymi kadrami prowadzonymi niezawodną ręką naszych doświadczonych towarzyszy będzie siłą niezbędną dla prosperity (właśnie się nauczyłem, piękne słowo i obce, haha) liderów IIIRP. Przecież nigdy o lud nie chodziło tylko o nas, demokratyczną, polityczną arystokrację. Mieliśmy demokrację socjalistyczną, a teraz będziemy mieli liberalną hahahaha.
    Wspaniale, wspaniale. Proszę zanotować na potrzeby moich pamiętników. Wiek Drogi Bronisławie. Wiek skłania do wspomnień, wywiadów rzek.

    Z naszych szeregów wyrósł prezydent Kwaśniewski i mam nadzieję, że z waszej partii właśnie Andrzej Duda pójdzie w jego ślady.
    Oby to moje przeczucie się sprawdziło dla dobra naszych towarzyszy i ich dzieła III Rzeczpospolitej Polskiej.

    Gratuluję też Andrzejowi Dudzie (żałuj młody człowieku, że już nie możesz szczycić się tytułem towarzysz) i mam nadzieję, że moje przewidywania się sprawdzą, bo ładny jest, elokwentny, żona pierwsza klasa, córka też laska... wręcz idealny pijarowy produkt, a o resztę jak koledzy wiedzą zadbamy. Jak nadejdzie czas wszystko zostanie komputerowo przygotowane dla Kaczyńskiego tak, aby nasi specjaliści mogli sfinalizować to polityczne rozwiązanie. Projekt wręcz wspaniały. Czyż nie?

    Cieszę się że wstąpił pan do partii tak znakomitej i prowadzonej przez sprawdzonych towarzyszy. Witam!

    Życzymy powodzenia.

    Odprowadzając młodego kandydata na polityka do drzwi czule niemal go obejmuje za ramiona i cicho szepce na ucho:
    proszę być cierpliwym i nie przywiązwać się za bardzo do otoczenia, bo my je będziemy zmieniać w zależności od sytuacji i potrzeb.

    No, (rubasznie, z uśmiechem od ucha do ucha)to jeszcze raz gratuluję i życzę zdrowia, bo ono będzie niezbędne na drodze politycznego rozwoju i (tu znowu szeptem)niezbędnej dozy sk....syństwa życzę, bo bez niego ani rusz.

    Po zamknięciu drzwi.
    No, Drogi Towarzyszu co my byśmy bez was na tym trudnym odcinku konstruktywnej opozycji zrobili? No, no. Wam też gratuluję. Ludowa wam nie zapomni. Partia też.

    OdpowiedzUsuń
  21. cd - 2

    Co było dalej już wiemy. Proroctwo się spełniło i Kaczyński zrobił ze swoim komputerem swoje.

    A my głosowaliśmy, ponosimy odpowiedzialność i jesteśmy demokratycznie bezsilni jak wszystkie suwereny tego świata.
    Za dwa lata kartka i w koło Macieju.

    Ukłony Szanownej Pani

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)

      A po dwóch latach - o ile "projektanci wyborów 2020 roku nie planują głębszej reorganizacji" KLIK:

      ...Stanęliźmy w ramię w ramię z towarzyszami radzieckimi - wrróć! - lekarzami rosyjskimi - Szczerski, co wyście mi tutaj, krucafuks, podrzucili? To jest chyba na odprawę z towarzyszami wojskowymi ze złogów peer... - związku żołnierzy tow. generała Puchały?!

      Usuń
    2. @rodakvision
      Profetyczne, świetnie napisane. Niestety bardzo prawdziwe.

      Usuń
  22. Drogi Panie Mirku,

    W imieniu własnym oraz wszystkich suwerenów tego świata serdecznie dziękuję za rewelacyjne przemówienie I sekretarza. :) Śmieję się tak, że na razie do mnie nie dociera, że to może być najprawdziwsza prawda.

    Pozdrowienia najmilsze dla Szanownego Pana

    OdpowiedzUsuń
  23. Pani Urszulo, Panie Mirosławie,

    Bardzo mi się podobają te literackie supozycje na temat miłościwie nam panującego pana prezydenta.
    Pan Mirosław przedstawił scenę tak żywą i sugestywną, że można go posądzić o dwie rzeczy: ma wielki talent literacki, albo... posiadł pierwszorzędne informacje na temat przebiegu wydarzeń w gabinecie I sekretarza :)
    A ponieważ tak zacni ludzie nie bywają w nieprzyzwoitych miejscach, pozostaje mi stwierdzić, że Pan Mirosław winien częściej radować nas swoim talentem.

    Dziękuję i pozdrawiam Państwa serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  24. Hmm... pod linkiem:
    http://blog.wsr24.pl/afera-marszalkowa-aneks-nierowna-gra/#more-495
    można znaleźć dziwnie znajomy tekst ...

    OdpowiedzUsuń
  25. Chyba zniknęło moje pytanie dot. tej samej kwestii co phill ozoff

    OdpowiedzUsuń
  26. Z szacunkiem dla obu Panów,ale zadałem już p. W S.z blog wsr.24 pl.pytanie o identyczność tekstów jakkkolwiek jego jest z 18.b.m.,a więc o 5 dni póżniejszy i oczekuje na odpowiedż; no chyba że p.WS i p. AŚ to ta sama osoba co uważam raczej za wielce nieprawdopodobne. Z pozdrowieniami dla gospodarza i komentujących.
    Ps; Mam nadzieję że Nasz Gospodarz wypowie się jednak w tej kwestii

    OdpowiedzUsuń
  27. Martyna Ochnik, phill ozoff,

    Dziękuję za wiadomość. To zaskakujące. Wygląda na to, że Wojciech Sumliński zamieścił mój tekst na swoim blogu i nie zechciał poinformować, kto jest jego autorem.
    Takie praktyki źle świadczą o nowym, blogerskim przedsięwzięciu Sumlińskiego.

    OdpowiedzUsuń
  28. Dziekuje Panie Aleksandrze w imieniu własnym i pozostałych dwojga za Pana błyskawiczną odpowiedż na wskazany w blogu p.W.Sumlińskiego Pana ostani tekst. Niestety nie doczekałem się od Niego póki co żadnej odpowiedzi i chyba się już nie doczekam. A szkoda bo i Pan przywoływał postać tego człowieka w pozytywnym kontekście bodajże dwukrotnie.
    Nie mogę pojąć co nim powodowało dokonując kalkowego plagiatu Pana tekstu na swoim blogu i optrując go własnym autorstwem. Chyba się tego nigdy nie dowiemy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Odnośnie Pana Sumlińskiego - zamieszczony przez niego tekst w tytule zawiera wskazanie autora. Jest on również wskazany pod tekstem... Być może powinien Pan Sumlińskiego zamieścić link do bloga AŚ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta zmiana pojawiła się dopiero dzisiaj. Ach, ludzie bywają tak roztrzepani... :D

      Usuń
  30. Martyna Ochnik, phill ozoff, wibo 57, Wood,
    Szanowni Państwo,

    Po moim dzisiejszym monicie, osoba zarządzająca blogiem WSR24.pl wystosowała przeprosiny i poinformowała mnie, że doszło do "niedopatrzenia".
    Dokonano również wskazania autora tekstu.
    Wiem także, że niektórzy z Czytelników bezdekretu kierowali w tej sprawie listy do administratorów WSR 24.pl oraz próbowali zamieścić komentarze pod tekstem. Te ostatnie, nigdy się nie ukazały.
    Ponieważ tego rodzaju incydenty nie gwarantują rzetelności edytorskiej, [oprosiłem, by mój tekst został natychmiast usunięty z WSR24.pl.
    Na tym temat uważam za zakończony.
    Bardzo Państwu dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  31. Panie Aleksandrze,

    Pan prezydent najwyraźniej czyta mi w myślach! Pyta dziś (ze świętoszkowatym oburzeniem):

    "Być może ktoś chce, by Polacy zobaczyli bijatykę na Krakowskim Przedmieściu?"

    JESZCZE JAK!!!

    Dla przypomnienia panu prezydentowi (historia nie jest, jak wiadomo, jego najmocniejszą stroną) - jedna z najsławniejszych warszawskich "bijatyk". A po niej wieszanie targowickich zdrajców:

    Za Wiki:

    Insurekcja warszawska 1794 roku – zbrojne powstanie armii koronnej i mieszkańców Warszawy przeciwko okupacyjnemu garnizonowi rosyjskiemu w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Jego celem było przejęcie kontroli nad miastem z rąk Imperium Rosyjskiego. [...] Walki uliczne, które początkowo obejmowały tylko jedną ulicę na zachodnich obrzeżach warszawskiej Starówki, w ciągu kilku godzin objęły całe miasto. Mimo znacznej przewagi liczebnej i technicznej, rosyjski garnizon został zaskoczony przez rozwój wypadków. Uzbrojone w broń zdobytą w Arsenale Królewskim regularne jednostki armii koronnej i ochotnicze milicje już w pierwszych godzinach powstania zdołały rozproszyć wojska carskie. [...] Insurekcja uznawana jest za największy sukces militarny powstania kościuszkowskiego; polskie zwycięstwo umożliwiło objęcie nim całego kraju.

    https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Norblin_-_wieszanie_zdrajcow.jpg
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Norblin_Hanging_of_traitors_in_effigie.png

    OdpowiedzUsuń
  32. ALEKSANDER ŚCIOS

    Chyba nie dla Pana Antoniego "ciacho" pt. Donald Trump?

    PARĘ DNI TEMU => W RM:

    Minister obrony narodowej zaznaczył, że jesteśmy w przeddzień wielkiego, historycznego wydarzenia – do Polski przyjeżdża prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump.

    Obecność prezydenta Donalda Trumpa w Polsce musi raz na zawsze przekreślić doświadczenie okupacji i zniewolenia sowieckiego oraz otworzyć etap współdziałania państw Europy Środkowej z USA tak, aby wolność, niepodległość i bezpieczeństwo zagościły wreszcie na naszych ziemiach -– podkreślił szef MON Antoni Macierewicz w cotygodniowym felietonie „Głos Polski".

    DZISIAJ => wPolityce:

    Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz złoży jesienią wizytę w Stanach Zjednoczonych - dowiaduje się portal wPolityce.pl. Według naszych informacji szef MON ma już zaproszenie strony amerykańskiej. Do ustalenia pozostała jeszcze tylko szczegółowa data wizyty.

    Nie jest jednocześnie jasne, czy Antoni Macierewicz weźmie udział w rozmowach w rozmowach plenarnych podczas wizyty Donalda Trumpa w Warszawie. Amerykańskiemu prezydentowi towarzyszyć będą bowiem sekretarze obrony, skarbu oraz szef Narodowej Rady Bezpieczeństwa, i to ich polscy odpowiednicy wezmą udział w rozmowach. Skoro nie będzie sekretarza obrony USA, udział szefa MON w spotkaniu zależy - według naszych informacji - od decyzji Andrzeja Dudy, który może doprosić ministrów do udziału w rozmowach.

    ===================

    "Może doprosić"...

    - Oh, la, la... Panisko pełną gębą zrobiło się z pana prezydenta. ;)


    Pozdrowienia serdeczne dla Szanownego Autora

    OdpowiedzUsuń
  33. Pani Urszulo,

    To jeszcze jeden dowód, że pan prezydent został "wybudzony". Tak miało być.
    Człowiek, który przez dwa lata nie robi nic w sprawach naszego bezpieczeństwa, postanowił zawalczyć o pijarowskie korzyści i drugą kadencję. Przy okazji, pokrzyżować nieco plany ministra Macierewicza.
    Tylko temu służą wszelkie inicjatywy pana Dudy i starania jego urzędników.
    Wątpliwości rozwiewa wypowiedź min.Szczerskiego, który bez cienia żenady wskazał nam jedynego dobrodzieja:
    "Trzeba bowiem powiedzieć, że gospodarzem szczytu NATO był prezydent Andrzej Duda, walka o niestałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rozpoczęła się w Pałacu Prezydenckim, wreszcie - także w oświadczeniu Białego Domu potwierdzającym przyjazd Donalda Trumpa do Polski wyraźnie czytamy, że wizyta odbędzie się na zaproszenie prezydenta Dudy.
    Polski prezydent we wszystkich tych kwestiach pełnił wiodącą rolę, co jest zresztą naturalne, bo jest głową państwa."

    Stare przysłowie mówi - "konia kują, żaba nogę podstawia". Dziś ta pocieszna "żaba" nie tylko podstawia nogę, ale chciałaby uchodzić za księcia z bajki.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  34. Panie Aleksandrze,

    Aż strach pomyśleć, co się stanie, gdy prezydenccy kanceliści samego Wielkiego Stratega zaczną do pałacu "dopraszać".

    Czy dopuszcza Pan taką możliwość?

    Pozdrawiam mile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo

      Emancypacja pana prezydenta nie pójdzie tak daleko. Cel"wybudzenia" pana Dudy w obszarze bezpieczeństwa narodowego, jest jasny: poza tzw."pijarem" chodzi o wykluczenie ministra Macierewicza i przejęcie tej tematyki przez środowisko prezydenta.
      Warto pamiętać, że "wielki strateg" współuczestniczył w tej grze.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  35. Wszystko ważne ale najprostsza do zajrzenia pod podszewkę prawdziwych intencji rządzących jest zwykła ekonomia.
    "Dobra zmiana", premier ze Śląska! a przekręty np. z kopalnią " Krupiński" aż huczą!! Dla niewtajemniczonych - kopalnia Krupiński wg. ekspertów np. tu https://www.youtube.com/watch?v=si9dp7ZUtnM to potencjał co najmniej 5 miliardów zł. czystego zysku.
    Jeszcze bardziej przerażają informacje o lekceważeniu perspektyw gazowania złóż węgla.
    Kto w tej Polsce naprawdę rządzi!!??

    OdpowiedzUsuń
  36. U-U-U-U-U-UUUUUU-U


    Grzejemy, ile fabryka dała!

    KLIK

    OdpowiedzUsuń
  37. POZA TYM:

    O. Bora-Bora na Stadionie Narodowym.

    =>Uuuuuuuuuu!

    OdpowiedzUsuń
  38. Taaak, przy tym na bieżąco podawana jakże żałosna interakcja z... "opozycją".
    Nasłuchiwałem czy coś powiedzą o technologii zgazowania węgla ale i tu, i tam, milczeli murem. ZGODNIE !!

    OdpowiedzUsuń
  39. Sz.P.Aleksandrze ! Z satysfakcją przyjąłem jako czytelnik Pana bloga od ponad dwóch lat wyjście do szerszego grona odbiorców Pana tekstów poprzez publikację w ostatnim numerze "Warszawskiej Gazety"artykułu Aldony Zaorskiej"Oskarżamy Bronisława Komorowskiego"w oparciu o żródłowy tskst Pana autorstwa z 19.12.2014 r "Czym była afera marszałkowa.Rola B.Komorowskiego ",wrawdzie bez podania danych autora ,ale mam nadzieję że w konsultacji z Panem. Można wrawdzie nie do końca zgadzać się np:z przychylną linią gazety względem prezydenta Dudy ale jest to jeden z b.nielicznych tygodników mających znaczne grono czytelników-prawdziwych Polaków-patriotów,w tym starszych wiekowo nie posiadających komputerów,którzy z pewnością gdyby mieli możliwość zaznajomienia się z Pana blogowymi tekstami poszerzyliby znacząco grono Pana czytelników ( ale to taka moja mała dygresja na marginesie,w kontekscie w/w artykułu.Pozdrawiam serdecznie na długiej drodze do celu,jaka przed Nami-Polakami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. @WIBO 57

      Proponuję Panu zapoznanie się z tekstem Aleksandra Ściosa z listopada 2012: "O REZYGNACJI ZE WSPÓŁPRACY Z „WARSZAWSKĄ GAZETĄ”

      https://bezdekretu.blogspot.com/2012/11/o-rezygnacji-ze-wspopracy-z-warszawska.html

      Oraz z cztery lata późniejszą opinią Piotra Lisiewicza - jednego z ostatnich redaktorów "naszych mediów", który nie obawiał się (do czasu!) wymieniać nazwiska A. Ściosa.

      http://niezalezna.pl/83116-gentleman-bachurski

      Obecnie, o czym Pana uprzejmie informuję, na Aleksandra Ściosa panuje CAŁKOWITY ZAPIS we wszystkich mediach, niezależnie od ich opcji i orientacji. Przedrukowywanie jego dawnych tekstów przez tzw. "prawicowych blogerów" pod własnym nazwiskiem jest ordynarną kradzieżą (plagiatem).

      Pozdrawiam, ale lektur nie gratuluję!

      Usuń
  40. Siłą rzeczy off topic bo o aneksie ani widu ani słychu.

    „@Urszula Domyślna 1 lipca 2017 22:36 U-U-U-U-U-UUUUUU-U” - O, to celne nawet.
    Nie wiedziałbym, że są jakieś konwencje gdyby nie twiterek, z którego dowiaduję się, że jedna strona sporu politycznego (ta „moja”) wypadła lepiej od drugiej (tej „opozycyjnej”). Ba, tradycyjnie nasza strona „zaorała” tę drugą, opozycyjną, i nowe memy są, i w ogóle poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Pani Urszulo: wygrywamy!!!!!!1111 :- )))) XD XD XD.

    Teraz poważnie.
    Schizofrenia Polaków polega na tym, że muszą udawać, że nie było Smoleńska, a jeżeli był to spór sprowadza się np. do ułożenia ciał albo zawartości trumien, bo to przecież (ironia on) normalna różnica poglądów z opozycją polityczną (ironia off).
    Świadomość, że to kłamstwo może potrwać, tak samo jak katyńskie, 50 lat sprawia, że muszę ludzi PiS - którzy w realiach niewyjaśnionego ataku na Polskę dorobili się jedynie takiej „opozycji”, wyjaśniają jedynie zachowania słupów, płotek, kucharek, bufetowych i kelnerów, a na pierwszym miejscu stawiają gospodarkę, rozwój, programy z +plusem i #hasztagiem - traktować jak zdrajców albo idiotów.
    Że nie można tzw. przeciętnego wyborcy raczyć ciężkimi tematami? Być może, ale nie powstała oferta dla radykałów, o której Autor pisał od dawna i wielokrotnie. Bo to przecież radykalne (wręcz nieestetyczne) stawiać na pierwszym miejscu wyjaśnienie zbrodni (tej i innych).

    OdpowiedzUsuń
  41. Pani Urszulo ! Dziękuje za wyczerpujące info z odsyłaczami.Ja również po zaznajomjeniu się z tekstem A.Ściosa z tamtego okresu i w tamtych okolicznościach uważam Jego ówczesną decyzję za w pełni uprawnioną.Jakkolwiek było to ponad pięć lat temu i sądzę żę WG zmieniła się cokolwiek na korzyść od tamtych czasów za sprawą chociażby takich prawych osób,piszacych, jak ks.Isakowicz,ks.Małkowski,St.Srokowski czy I.Falzman. Natomiast link do wypowiedzi P.Lisiewicza z G.P. uważam za nie do końca trafiony z uwagi na uprawianą bezpardonową wojenkę jaka toczy się od jakiegos czasu między właśnie jego GP a GW w tym o czytelników w domyśle(kasę),gdzie wszystkie chwyty są najwyrażniej dozwolone; patrz casus A.Ścoisa w jego wypowiedzi. Nadto uważam że lektura tekstów wielu naprawdę prawych autorów ,w papierowych wydaniach dla sporej rzeszy myślących czytelników w/w gazet,jak i wydania Polski Niepodległej czy W-skiej Zakazanej Historii nie stanowi nic negatywnego dla pragnących poszerzyć swe horyzonty pojmowania i rozumienia otaczającego świata- to tak ad vocem nie-gratulacji lektury.Natomiast odn.przedrukowywania tekstów wcześniejszych tekstów A.Ściosa czy też wykorzystywanie ich części do najbardzej nawet chwalebnych artykułów ( jak w przytoczonym w WG, bez autoryzacji autora jest nie tyle już plagiatem co haniebnym złodziejstwem intelektualnej myśli o czym wspomniałem w swoich powyżej postach z 25 i 26.06 w odn.do blogu p.Sumlińskiego
    Z pozdrowieniami dla Pani i szacunkiem dla wielu znakomitych spostrzeżeń i uwag w Pani, czytanych również przeze mnie, komentarzach.

    OdpowiedzUsuń
  42. wibo 57,

    Jeśli autorka „Warszawskiej Gazety” korzystała z mojego tekstu, bez podania źródeł i wskazania autora, byłoby to oszustwo i ewidentne nadużycie. Ponieważ nie znam tego artykułu, trudno wyrazić mi jednoznaczną opinię.
    Jest natomiast faktem, że gdybyśmy żyli w państwie prawa, mój adwokat miałby dziś sporo do roboty. Panuje bowiem przekonanie, że wobec anonima można stosować różnego rodzaju niegodne praktyki i nie zawracać sobie głowy prawem autorskim.

    Muszę też wyraźnie powtórzyć - z „Warszawską Gazetą” nie mam i nie chcę mieć nic wspólnego. Swoje racje jasno wyłożyłem w tekście sprzed pięciu lat, a każdy kolejny rok, dostarczał mi dodatkowych argumentów i potwierdzał trafność decyzji o rozstaniu z tym pismem.
    Nie interesują mnie „wojenki” między poszczególnymi redaktorami i ich gazetami. Rzecz zawsze dotyczy kasy i sprawowania „rządu dusz”, zaś stosowana retoryka służy oszukaniu odbiorcy. W III RP nie ma ( bo być nie może) żadnych wolnych mediów, zatem każde z tych, które przypisują sobie to zaszczytne miano, robi głupców ze swoich czytelników. Mogę jedynie żałować, że żurnaliści owych mediów robią z nas głupców z taką łatwością.
    Pytany zaś – dlaczego niektóre moje książki ukazywały się w wydawnictwie pana Bachurskiego, odpowiadałem zgodnie z prawdą: dlatego, że w tzw. wydawnictwach patriotycznych panuje „zapis” na Ściosa i już w latach 2012-2013 żadne z nich nie chciało wydawać moich książek.
    W uzupełnieniu wyśmienitej odpowiedzi Pani Urszuli ( której serdecznie dziękuję) dodam, że od czasu dojścia do władzy ekipy „dobrej zmiany”, ów „zapis” jest wręcz całkowity i obejmuje nie tylko zakaz publikacji tekstów (nie przypadkiem od 2015 nie ukazują się moje artykuły w GP) ale dotyczy nawet cytowania lub wymieniania nazwiska autora. Natomiast wielu publicystów rządowych chętnie sięga po tematykę lub treści prezentowane na tym blogu. Tak jest np. ze sprawą Aneksu, którą nagle „odkryli” ludzie tak dalecy od tematu, jak panowie Gadowski czy Targalski, czy z kwestią krytycznej oceny partyjnego mitu o „zasypywaniu podziałów”.

    Pozdrawiam Pana i bardzo dziękuję za życzliwe zainteresowanie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Marcin Ís,

    Pod tym Pańskim zdaniem, podpisuję się oburącz:

    "Świadomość, że to kłamstwo może potrwać, tak samo jak katyńskie, 50 lat sprawia, że muszę ludzi PiS - którzy w realiach niewyjaśnionego ataku na Polskę dorobili się jedynie takiej „opozycji”, wyjaśniają jedynie zachowania słupów, płotek, kucharek, bufetowych i kelnerów, a na pierwszym miejscu stawiają gospodarkę, rozwój, programy z +plusem i #hasztagiem - traktować jak zdrajców albo idiotów."

    Dodam, że gdyby choć 10 procent wyborców PiS wykazywało się taką postawą, świadomością i poczuciem honoru, jak wynika to z treści Pańskiej opinii, może mielibyśmy szansę nie czekać 50 lat na wyjaśnienie zbrodni smoleńskiej.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie będę się pastwił nad kompetencjami a raczej ich brakiem w obecnym BBN-ie, nie będę roztaczał mrocznych wizji po zmarnowanej okazji, jaką jest wizyta Trumpa w Polsce, bo pierwsze zjawisko jest nam tutaj doskonale znane, a drugie czyli ową okazję, mus traktować jako "byt" jedynie życzeniowy ,od początku planowany przez Amerykanów jako zabieg piarowy mający służyć obecnej, wciąż wstrząsanej wewnętrznymi kłopotami obecnej administracji Białego Domu.
    Byliśmy i jesteśmy tylko pionkiem na szachownicy. Bardzo w tym żałosnym stanie pomagają nam trwać zdegenerowani hierarchowie KK i konie trojańskie ze świata mediów.

    OdpowiedzUsuń
  45. Panie Aleksandrze,

    Napisał Pan w ostatnim tt:

    "Miarą intencji Trumpa byłby Smoleńsk i decyzja o ujawnieniu inf. wywiadowczych USA. Wszystko inne to spektakl pojałtańskiej mistyfikacji."

    A ja myślę, że niezależnie od intencji Trumpa (zresztą, czy Obama miał inne?) ważne są przede wszystkim intencje obecnej władzy III RP.

    Przyjmując, że jest nią tzw. "Dobra Zmiana" i uwzględniając, że zarówno tematyka smoleńska jak i Komisja Smoleńska zostały od dawna (poza krótkotrwałym "epizodem ekshumacyjnym") niemal całkowicie wyciszone, wręcz zamrożone, intencji takich trudno się dopatrzyć.

    Zamiast dążenia do wyjaśnienia zamachu mamy konkursy na pomniki. Oraz kolejne miesięcznice, które stały się karykaturą tych autentycznych, z pierwszych posmoleńskich miesięcy i przekształciły w ordynarne pyskówki i bójki obu naparzających się (do kamery) stron.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  46. Klaskaniem mając obrzękłe prawice,
    Znudzony pieśnią, lud wołał o czyny


    MARCIN ÍS

    Idziemy jak burza, Panie Marcinie!

    Miażdżymy, zaorujemy, natrząsamy się, dokopujemy, ośmieszamy. Mnożymy w nieskończoność bojowe okrzyki, ale jednego za nic nie powiemy:

    Reaganowego: "MY WYGRYWAMY, ONI PRZEGRYWAJĄ"

    =>TU - link do niezapomnianej publikacji AŚ z 2015, którą gorąco polecam.

    Pozdrowienia :)


    OdpowiedzUsuń


  47. Dopiszę jeszcze słowa Ronalda Reagana przytaczane przez AŚ za Michaelem Reaganem:

    „W 1976 roku, gdy mój ojciec ubiegał się nominację w wyborach prezydenckich i przegrał, zapytałem go: “Dlaczego chciałeś zostać prezydentem USA?”. Odpowiedział mi: “Zbyt wiele lat patrzyłem na naszych prezydentów zasiadających razem z sowieckimi sekretarzami generalnymi i słuchałem, jak gensekowie oczekują, że zrezygnujemy z czegoś, tylko dlatego, że im tak pasuje. Mam dość patrzenia, jak Ameryka z czegoś rezygnuje tylko po to, żeby ugłaskać Związek Sowiecki. Chciałbym być pierwszym prezydentem USA, który usiądzie do stołu z sekretarzem generalnym Związku Sowieckiego, ale to ja wybiorę stół, i krzesło, i miejsce. A gdy on powie mi, z czego mam zrezygnować w imię dobrych stosunków, to ja wtedy wstanę z krzesła, przejdę wokół stołu, nachylę się nad nim i szepnę mu do ucha: “Niet”.

    I... WYZNANIE NASZEGO AUTORA:

    "Przyznam, że zawsze marzyłem, by w moim kraju objawił się polityk na miarę 40 prezydenta USA, by nad mitologią tchórzliwych „georealistów” zatryumfował głos - „My wygrywamy, oni przegrywają”. Dziś, tylko taki polityk mógłby odwrócić karty historii i ocalić nas przed losem przypisanym kiepskiej monecie."

    OdpowiedzUsuń
  48. :-)

    Pięknie dziś było na Placu Krasińskich w Warszawie.

    https://www.youtube.com/watch?v=J87EKxO2uE4

    OdpowiedzUsuń
  49. "Miarą intencji Trumpa byłby Smoleńsk i decyzja o ujawnieniu inf.wywiadowczych USA.Wszystko inne to spektakl pojałtańskiej mistyfikacji"

    byłby a że Trumpa nawet o to nie spytano to...
    za to "spektakl" przedni, trudno zaprzeczyć!

    OdpowiedzUsuń
  50. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby Prezydent USA (bez względu na intencje, czy fakty), mówił, w tym wypadku, otwarcie Smoleńsku.

    OdpowiedzUsuń
  51. A dlaczego nie??
    Mówił tak wiele rzeczy, których dotąd nie powiedział nikt z ważnych i to w tak symbolicznym miejscu. Cytował nawet zamęczonego przez Niemców błogosławionego bpa Kozala, o ile dobrze usłyszałem, wspominał o Katyniu więc naprawdę nie zatrzęsłaby się ziemia gdyby powiedział coś konkretnego o mordzie smoleńskim. Tylko... już się wcześniej wypowiadałem czego zabrakło.

    OdpowiedzUsuń
  52. Pani Urszulo,

    Nie wymagałem od Trumpa, by to on wspominał o Smoleńsku i jeśli ktoś w takim znaczeniu zrozumiał mojego tt, źle zrozumiał.
    To był obowiązek (podkreślam) władz PiS, by głośno i wyraźnie mówić o sprawie najważniejszej dla naszego bezpieczeństwa i przyszłości.
    Dlaczego najważniejszej? To proste.
    Póki Polacy (i tzw.świat) nie znają prawdy o zdarzeniach z 10 kwietnia, póki winni tej zbrodni nie zostali wskazani (a docelowo – osądzeni), póki nie przecięto przestępczych nici łączących ludzi służb i establishmentu III RP z Rosją i nie wypalono z naszej ziemi obcej „dżumy”- nie ma mowy o poczuciu bezpieczeństwa ani perspektywach rozwoju Polski.
    Ta zaraza będzie infekowała każdą, choćby najdoskonalszą inicjatywę i niszczyła nas od wewnątrz.
    Cokolwiek zrobimy i jakiekolwiek zawrzemy sojusze, nie będą one warte funta kłaków, jeśli życie publiczne w III RP nadal jest zdominowane przez polskojęzyczną agenturę i moskiewskich gawnojedów.

    Czas przyjazdu Trumpa, był więc doskonałym momentem dla poinformowania „świata” o zbrodni smoleńskiej, ale też dla unieważnienia i przekreślenia łgarstw moskiewsko-warszawskich.
    Przypomnijmy sobie – ile razy w minionych latach, pan Kaczyński i jego partyjni koledzy wyrażali oburzenie i zasmucenie faktem, że narracja na temat 10 kwietnia została utrwalona w świadomości społeczeństw Zachodu przez tzw. raport Anodiny i kłamstwa funkcjonariuszy propagandy.
    Ileż razy podkreślano, że stosunek „wolnego świata” do sprawy Smoleńska został ukształtowany przez wersję moskiewską, zaś partia Kaczyńskiego nie ma możliwości dotarcia do rządów innych państw i ośrodków opiniotwórczych Zachodu.
    I oto przychodzi moment – bodaj jedyny od wielu lat, gdy oczy całego „świata” zwrócone są na Warszawę, a każde słowo, wypowiedziane podczas wizyty amerykańskiego prezydenta jest cytowane przez najważniejsze media.
    Jak w tej sytuacji postępuje rząd, który zapewnia nas, że dba o bezpieczeństwo i rozwój Polski? Co robią politycy, którzy w okolicy 10 każdego miesiąca mają gęby pełne frazesów o "zwycięstwie prawdy"?
    Ten czas nie został wykorzystany i z ust prezydenta Dudy, premier Szydło , czy prezesa Kaczyńskiego, nikt nie usłyszał choćby słowa o zbrodni smoleńskiej.
    Nie słyszeliśmy również, by jakikolwiek polityk PiS pytał D.Trumpa o jego obietnicę sprzed ośmiu miesięcy – „Jako prezydent bez wątpienia zabiorę głos w tej sprawie. Dużo słyszałem o tym, że z jakichś przyczyn polskiemu rządowi do tej pory nie udało się sprowadzić do kraju wraku samolotu. Zrobię, co w mojej mocy, aby pomóc polskim władzom”.
    Nic też nie wiadomo, by rząd apelował do prezydenta USA o ujawnienie materiałów wywiadowczych na temat Smoleńska.
    Takie są fakty i nie przekreśli ich żałosna sofistyka uprawiana przez zidiociałych wyznawców PiS.
    Nie ma bowiem najmniejszego powodu, by rząd nie mówił o tych sprawach głośno i publicznie. Bo nie chodzi tu o żadną zakichaną „dyplomację” lub dobre samopoczucie kilku wypasionych cwaniaków, ale o nasze bezpieczeństwo i przyszłość.
    Ponieważ ta kwestia w ogóle nie pojawiła się w rządowych przekaźnikach, zaś wyborcom PiS nawet do głowy nie przyszło, by tak „oczywistej oczywistości” domagać się od ludzi, którym płacą ciężkie pieniądze, przyjmuję, że owi wyborcy w głębokim poważaniu mają sprawę zbrodni smoleńskiej lub patrzą na nią niczym na ckliwy lejtmotyw przypominany jedynie podczas spektaklów „miesięcznic”.
    Gdyby bowiem mieli świadomość, jak wielkie draństwo wyrządzili im politycy PiS i jak srodze zadrwili z naszych interesów, musieliby rozpędzić to stado lub wziąć sprawy w swoje ręce.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  53. Panie Aleksandrze,

    Bardzo dziękuję za Pańską odpowiedź. Takiej właśnie oczekiwałam, bo wyraża także moje myśli i odczucia. Szczególnie chciałabym podkreślić ten fragment:

    "Przypomnijmy sobie – ile razy w minionych latach, pan Kaczyński i jego partyjni koledzy wyrażali oburzenie i zasmucenie faktem, że narracja na temat 10 kwietnia została utrwalona w świadomości społeczeństw Zachodu przez tzw. raport Anodiny i kłamstwa funkcjonariuszy propagandy. Ileż razy podkreślano, że stosunek „wolnego świata” do sprawy Smoleńska został ukształtowany przez wersję moskiewską, zaś partia Kaczyńskiego nie ma możliwości dotarcia do rządów innych państw i ośrodków opiniotwórczych Zachodu.

    I oto przychodzi moment – bodaj jedyny od wielu lat, gdy oczy całego „świata” zwrócone są na Warszawę, a każde słowo, wypowiedziane podczas wizyty amerykańskiego prezydenta jest cytowane przez najważniejsze media. Jak w tej sytuacji postępuje rząd, który zapewnia nas, że dba o bezpieczeństwo i rozwój Polski? Co robią politycy, którzy w okolicy 10 każdego miesiąca mają gęby pełne frazesów o "zwycięstwie prawdy"? Ten czas nie został wykorzystany i z ust prezydenta Dudy, premier Szydło , czy prezesa Kaczyńskiego, nikt nie usłyszał choćby słowa o zbrodni smoleńskiej."


    Z przykrością muszę potwierdzić Pańskie przypuszczenie o stopniowym przechodzeniu zamachu smoleńskiego do obszaru legendy (choć to tragedia zaledwie sprzed siedmiu lat) i jej wyłącznie okazjonalne wykorzystywanie jako "ckliwego leitmotivu" miesięcznic i innych wspominek.

    Nigdy się z tym nie pogodzę.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń


  54. Przytoczę jeszcze za "Tysolem" krótką wypowiedź A. Macierewicza:

    Szef MON Antoni Macierewicz był dzisiaj gościem w programie „Kwadrans polityczny”. Redaktor prowadzący Michał Rachoń zapytał ministra o kwestię smoleńską w kontekście wizyty Donalda Trumpa.

    Rozmowy z Donaldem Trumpem były głównie poświęcone bezpieczeństwu, a także ważnym kwestiom gospodarczym które wiążą obie strony. Ale także w kwestiach bezpieczeństwa sprawa smoleńska została przeze mnie podniesiona - powiedział Antoni Macierewicz. Nie widzę powodu żebyśmy mieli głębiej dzisiaj o tym rozmawiać - odparł minister, dopytywany przez Michała Rachonia o szczegóły. Pozostawię tę kwestię zamkniętą, było to podniesione, będą na ten temat jeszcze rozmowy i to wszystko - podsumował Antoni Macierewicz.

    https://www.youtube.com/watch?v=E3sZ8ih4BOU

    OdpowiedzUsuń
  55. Dopowiadam:

    Obowiązek przekazania "w świat" informacji o Smoleńsku spoczywał przede wszystkim na prezydencie Andrzeju Dudzie. Zresztą tylko on zabierał oficjalnie głos podczas wizyty Donalda Trumpa i na niego były skierowane światowe kamery. Prez. Duda miał ten obowiązek z racji pełnionego urzędu głowy państwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Od czasu, gdy ów "projekt pijarowski" zignorował wszystkie apele dotyczące powierzenia prok. Witkowskiemu śledztwa w sprawie śmierci księdza Jerzego, od prezydenta Dudy niczego nie oczekuję.
      Oczywiście - taki powinien być jego obowiązek wobec Polaków, ale przecież sami Polacy nie stawiają swemu wybrańcowi żadnych wymagań.
      Kto uważnie i bez pudełka wazeliny analizuje zachowanie tego pana, ten wie, że Andrzej Duda jak ognia unika wspominania o Smoleńsku.
      Jak pana Dudy nie ma podczas "miesięcznic", tak tematu Smoleńska nie ma w wystąpieniach prezydenckich.
      Dlaczego? To dobre pytanie.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  56. Pani Urszulo,

    Odnotowałem wypowiedź ministra Macierewicza. Być może to kwestia moich ograniczeń, ale w żaden sposób nie potrafię zrozumieć – dlaczego o sprawie „podniesienia” tematu Smoleńska w rozmowie z Trumpem nie można mówić wprost i otwarcie? Tkwią w tym tajne czy „dyplomatyczne” przeszkody?
    Chwała Antoniemu Macierewiczowi, że (bodaj jako jedyny) „podniósł” temat w rozmowie z prezydentem USA, ale przecież nie o takim zachowaniu i reakcjach rozmawiamy.
    Ta sprawa, może być przedmiotem dwustronnych i skrywanych przed oczami publiki uzgodnień. Może być przedmiotem ustaleń w gronie ludzi służb specjalnych (choć w to bardzo wątpię).
    Ale przede wszystkim, powinna być przedmiotem politycznej ofensywy, w której wizyta prezydenta USA zostanie bezwzględnie wykorzystana. Bo nie było lepszego czasu, by powiedzieć „światu”, co kagebista zrobił z polską delegacją i jak potraktował ciała ofiar.
    I nie może być żadnych przeszkód, by o tym nie informować – jak najczęściej i najpełniej.
    Jeśli tak się nie dzieje, może to oznaczać dwie rzeczy: albo o Smoleńsku i roli Putina w ogóle nie rozmawiano, bo nie życzył sobie Donald Trump i nie chcieli o tym mówić Polacy, albo PiS prowadzi cyniczną i tchórzliwą grę, w której Smoleńsk traktuje instrumentalnie.

    Podpowiedzią powinna być dzisiejsza, ponad dwugodzinna i jakże miła rozmowa Trumpa z Putinem, obfitująca w uściski i oślizłe umizgi.
    Ten obraz więcej mówi o prawdziwych intencjach Trumpa niż jego (dobrze napisane przez doradców) warszawskie przemówienie.
    Ale o tym nie wolno dyskutować w "wolnej" III RP.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś w Hamburgu - Trump do Putina:

      "It’s an honour to be with you."

      = = = = = = = = = = = =

      Point des reveries mesdames et messieurs. Tyle naszego, cośmy się powzruszali.

      Usuń
    2. Ja też za nic nie potrafię pojąć dlaczego tzw. "kwestii smoleńskiej" nie można poruszać wprost i otwarcie. W zamachu zginął Prezydent Polski i naczelne dowództwo WP. To chyba dość, aby zainteresować "kwestią" nowego prezydenta USA (a przy okazji "świat") - niezależnie od tego, czy sobie tego życzą, czy nie.

      Znów "nie drażnimy niedźwiedzia"? ILEŻ MOŻNA?!

      Usuń
  57. Ciekawe jaki jest rzeczywisty rozkład sił w świecie. Bo narazie wygląda na to że Trump i z Putinem i Xi Jinping mają dobre relacje przynajmniej osobiste. Z drugiej strony tej "chemi" nie widać u Trumpa w relacjach z Europejskimi liderami jak Merkel i ten Macron. A na lodzie pewnie znowu zostaniemy my,Ukraina i inne środkowo europejskie państewka.

    OdpowiedzUsuń
  58. Prawdziwym partnerem Trumpa jest Putin i dla Trumpa to była droga do spotkania z Putinem.

    Kowboj Trump potraktował Polaków jak Indian albo murzynów. Żeby ich zadowolić wystarczy Indianom dać wodę ognistą a murzynom koraliki. Ceny wysokie ale można negocjować. Można też opowiadać o tym jakie mają bogate tradycje i jak kiedyś wspaniale polowali na bawoły (tatanka). Nikt nie słyszał o tym jak skrytobójczo zginął wódz plemienia ale skoro nawet to plemię nie podnosi tej kwestii… Wszyscy na świecie wiedzą, że to pijany Apacz spadł z konia. Poza tym warunki w rezerwacie się poprawiają.
    Szeryfowie nawet nie zaprzątają sobie głowy takimi głupotami bo udali się do saloonu na cygaro i pokera.

    I tu też jest chemia:
    https://www.theguardian.com/world/gallery/2017/jul/08/dinner-diplomacy-melania-trump-sits-next-to-vladimir-putin-at-g20-banquet

    Przemówienie Trumpa było typowym show, w którym nie mogło zabraknąć wzmianki o Chopinie, Janie Pawle II i o… Wałęsie!
    Tu nie ma miejsca na clou, czyli rzutujący na wszystko aktualnie, najistotniejszy, nie wyjaśniony mord i zatarcie śladów przez zbrodniarzy i ich współpracowników. Wszyscy się tylko upewnili, że Duda nie zadaje pytań, nie sprawia kłopotów i nie będzie liderem czegokolwiek ważnego a tylko sondaży.

    A może przewodniczący Donald Tusk w kuluarach poruszył temat przetrzymywania przez Rosję dowodów w sprawie zdarzenia?
    KLIK

    OdpowiedzUsuń
  59. Trudno teraz krytykować PiS i Dudę po takim patriotycznym sukcesie.
    Żeby nie było. Widzę te pozytywy, które płyną z wizyty Trumpa, czyli obronę naszej cywilizacji. Wprawdzie Obama albo H. Clinton, nie w ten sposób, ale też mówili by nam miłe słowa, to nieśliby jednak ze sobą lewacki liberalizm. Podoba mi się jak Trump tępi lewactwo. Jest dla nich odpowiednim przeciwnikiem a to ich wycie jest naprawdę miłe.

    Niemniej brak najważniejszego tematu dzwonił mi w uszach przez cały czas wizyty naszego głównego sojusznika.

    OdpowiedzUsuń
  60. +++

    Plusy dodatnie dla DT za niepodpisanie "walki z klimatem" i za zjawiskową Melanię w białej sukience KLIK.

    OdpowiedzUsuń
  61. ten skrót DT jest mylący.

    OdpowiedzUsuń
  62. Marcin Ís,

    Bardzo sugestywnie przedstawił Pan sposób traktowania nas przez Trumpa.
    Nie odbiegał od metod stosowanych przez jego poprzedników, z tą różnicą, że obecny prezydent miał dobrze skomponowane i ciekawie napisane przemówienie.
    Najwyraźniej, któryś z jego doradców musiał wiedzieć, że emocjonalne odwołanie do Powstania Warszawskiego oraz epatowanie symboliką patriotyczną zostanie pozytywnie odebrane nad Wisłą.
    Reakcje rządowych propagandystów potwierdzają to założenie. Takiej dawki nachalnej propagandy, wodolejstwa, najniższego serwilizmu i wazeliniarstwa, nie widziałem od trzech dekad.
    W tym zgodnym chórze nie ma prawa pojawić się pytanie o konkretne efekty wizyty Trumpa. Każdy, kto miałby czelność podważać „historyczne znaczenie” tego spektaklu lub wyrażać wątpliwości odnośnie intencji prezydenta USA, będzie okrzyknięty wrogiem i szkodnikiem.
    I może ta właśnie reakcja najpełniej pokazuje specyfikę dzisiejszej „demokracji” III RP, w której zarezerwowano miejsce wyłącznie dla dwóch postaw – pro-pisowskich lub anty-pisowskich.

    Myślę, że rzeczywisty kontekst wizyty Trumpa, należy oceniać dopiero po spotkaniu z Putinem. Jak Pan napisał – „to była droga do spotkania z Putinem”.
    O ile warszawska inscenizacja służyła zaskarbieniu sobie przychylności i zaufania „Indian” (co uzyskano najmniejszym kosztem), o tyle ponad dwugodzinna pogawędka z kremlowskim satrapą, była próbą nawiązania dobrych relacji z zarządcą tego „rezerwatu”.
    Próbą udaną, bo poza werbalnymi deklaracjami Trumpa („to zaszczyt być tu z panem", „rewelacyjne spotkanie”), padła zapowiedź decyzji tak niedorzecznej, że chyba nawet Obama nie poważyłby się zrobić podobnego kroku.
    Trump oznajmił dziś na TT: ”Dyskutowaliśmy o powołaniu jednostki ds. cyberbezpieczeństwa”.
    Oznacza to, że ów znawca spraw cyberbezpieczeństwa, który na zarzuty o ingerencję Ruskich w wybory USA odpowiadał - „żaden komputer nie jest bezpieczny”, ma zamiar tworzyć wspólną jednostkę z państwem- stolicą światowego terroryzmu i cyberterroryzmu.
    To tak, jakby wypasający owce baca wziął sobie wilka za wspólnika.
    Nawet ta, horrendalna wypowiedź Trumpa zniknęła w powodzi peanów i zachwytów, jakimi karmią Polaków rządowe przekaźniki. A jest to zapowiedź ogromnie zaskakująca i równie groźna.
    Szczególnie, że towarzyszyło jej szczere wyznanie – „Teraz nadszedł czas, by przejść do konstruktywnej współpracy z Rosją!”.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze, gdy słyszę o „konstruktywnej współpracy z Rosją” (we współczesnej nowomowie – „normalizacji”) cierpnie mi skóra i zaciskają się pięści.
      Ten semantyczny wytrych stosowali już Churchill i Roosevelt, gdy sprzedawali nas Stalinowi.
      Słyszeliśmy takie słowa w początkach lat 90., gdy III RP odwiedzał G.Bush.
      Powtarzano je po 10 kwietnia 2010 roku i przypominano, gdy armia Putina zaatakowała Ukrainę.
      „Konstruktywna współpraca” z Rosją, zawsze oznaczała dla nas zdradę Zachodu i porzucenie polskich spraw na rzecz dogadania się z „zarządcą rezerwatu”.
      „Konstruktywnie”, oznaczało - bez pamięci na rosyjskie łajdactwa i zbrodnie, za to z perspektywą wspólnych zysków lub podziału łupów. „Konstruktywny” stosunek do Rosji Sowieckiej, był powodem ukrywania przez Zachód ludobójstwa katyńskiego, zdecydował o zgodzie na okupację sowiecką, pozwolił ją zalegalizować w formie tzw. PRL-u oraz stał u podstaw braku reakcji na zbrodnię smoleńską.

      Nie jestem zaskoczony deklaracją Trumpa, bo nie posądzam go o jakąkolwiek ideowość bądź kierowanie się zasadami konserwatywnymi. Człowiek, który pięciokrotnie zmieniał barwy partyjne, nie ma żadnych poglądów i jest zdolny dostosować się do każdej koniunktury. Ten polityczny indyferentyzm stanowi cechę, która zbliża Trumpa do Putina i pozwala amerykańskiemu prezydentowi z podziwem obserwować poczynania kremlowskiego władcy.
      Zaskoczony (choć umiarkowanie) mogę być głupotą i krótkowzrocznością PiS. Ale byłbym nawet zadowolony, gdyby rzeczywiście chodziło tylko o głupotę i brak rozeznania. Gorzej, gdy politycy tej formacji rozumieją intencje „konstruktywnej współpracy z Rosją” i godzą się na rolę „pomostu”, który umożliwi Trumpowi współuczestnictwo w putinowskiej „rewolucji konserwatywnej”.
      Pisałem o tym w tekście „KONSERWATYŚCI WSZYSTKICH KRAJÓW, ŁĄCZCIE SIĘ!” z grudnia 2016 i jestem przekonany, że wskazany tam scenariusz jest już dziś realizowany.

      Usuń
    2. Szanowny Panie Aleksandrze,

      partyjny kolega "antysystemowego konserwatysty" (no szlag człowieka może trafić jak zestawi te określenia z amerykańskim wybrańcem) i rywal do prezydentury Marco Rubio o inicjatywie Trumpa odnośnie "cyberprzestrzeni"(dziennik TV ABC News24): to tak, jakby powołać oddział amerykańsko-rosyjski dotyczący broni chemicznej Assada. Ton wypowiedzi Republikanów i obserwatorów:słowa prezydenta, a ich realizacja to dwie różne rzeczy. Świetne, czyż nie? To jak taka opinia ma się do hymnów pochwalnych na cześć Trumpa po jego przemówieniu w Warszawie? Słowa wybrańców nic nie znaczą. Liczą się tylko czyny. To śmieszna oczywistość, tylko czym jest suweren? Śmiesznym mitem, tak jak - chciałoby się powiedzieć - całe "kłamstwo demokratyczne", ale tu nie ma nic do śmiechu, bo w jego wyniku mamy to co mamy. Na całym świecie! Hamburg to obraz bezsilności demokracji. Hordy islamskie przejmujące Europę uzbrojone jedynie w Koran takoż. Demokracja może być, ale tylko dla elity. "Ciemny lud" do wieszania zdradzieckich elit. Jestem radykałem i konserwatystą, a to zobowiązuje do nie odstępowania od ponadczasowych zasad. Mogę się podporządkować Ściosom nawet przy różnicy zdań, ale nigdy nie "Zdzichom spod budki z piwem" tylko dlatego, że jest ich dużo. Dużo głupoty i prostactwa nie jest w stanie wyłonić niczego poza głupotą i prostactwem, które zaleją mądrość i rację stanu pozostającą zawsze w mniejszośći. Mądry i szlachetny człowiek poprowadzi ku światłości wiedzy i powodzenia. "Zdzicho" ku budce z piwem. Demokratyczny wybór wiedzie nas ścieżką "Zdzicha". To jest praprzyczyna wszystkiego co się dzieje wokół nas. Reszta jest tylko pochodną "aktu wyborczego".

      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  63. Panie Aleksandrze,

    w odróżnieniu od Pana z większym spokojem przyglądam się poczynaniom prezydenta Trumpa. Nie upajałem się jego przemówieniem w Warszawie (które zresztą podobno napisał profesor Chodakiewicz), bo prawdę mówiąc od dawna nie interesują mnie "świetne przemówienia", "mocne wystąpienia" ani tym bardziej "bezlitosne miażdżenie przeciwnika" w Internecie.

    Mnie interesują konkretne czyny. A w tej dziedzinie odnotować wypada, że jak dotąd Trump nie cofnął rozmieszczenia wojsk USA w Polsce (pamiętamy, że pierwsze, co zrobił Osama, to wyrzucił do śmieci zawartą już umowę z Polską o tarczy antyrakietowej), że sprzedaje gaz skroplony i nowoczesną broń dla Polski. Poza tym nie naciska na Polskę w sprawie "gwałcenia demokracji" (jak choćby senator McCaine w czasie swojej kompromitującej wizyty w naszym kraju).

    Jak długo tak będzie nadal, to oczywiście sprawa otwarta. Mam jednak nadzieję, że co bardziej niebezpieczne pomysły wybije Trumpowi z głowy Pentagon, którego rola jest chyba jednak niemała w kształtowaniu polityki zagranicznej, choć niezbyt widoczna.

    A w sumie, to ktokolwiek byłby prezydentem USA, to nigdy nie będzie przecież dbał o interesy polskie, tylko amerykańskie. Teraz wydają się zbieżne, ale już wkrótce może być inaczej. Dlatego my powinniśmy przede wszystkim budować własną siłę, korzystając w tym celu z każdego "okienka możliwości", jakie się choćby na chwilę uchyli.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  64. Rodakvision,
    Szanowny Panie Mirosławie,

    „Ja osobiście nieraz wątpię o jakiejkolwiek wartości tak zwanych demokratycznych pojęć, a jeszcze mniej o wartości tak zwanego parlamentaryzmu, gdyż on prowadzi do musu oszukaństw i do musu życia w świecie oszukańczym.”
    „Jeżeli pan przysłuchiwał się kiedykolwiek uważnie, co jest trudne, obradom panów posłów, to musiał pan dostrzec, że pan poseł chce być nadinżynierem, nadkonduktorem, nadlekarzem, nadprawnikiem, nadagronomem, nadrządem, nadprezydentem — i szuka, że tak powiem, swojej chwały w bredzeniu tak, że uszy więdną. Albowiem takiego uniwersalnego człowieka nie ma na całym świecie, tylko pan poseł chce udawać taki „uniwersał", istniejący w nieszczęsnej Polsce. System przecie panów posłów, nad czym ja dziesiątki razy się zastanawiałem, polega na jakiejś chęci pokazania, że on jest rozumniejszy od wszystkich. Połączone to zaś jest z żądaniem, ażeby wszyscy stali na śmietniku i składali ukłony: „chapeaux-bas", kapelusze z głowy — chociaż pan poseł same głupstwa bredzi.(…)
    Pan poseł, to nikczemne zjawisko w Polsce, pozwala sobie bowiem na czynności tak upokarzające — zarówno sejm jako instytucję, jak i samych siebie jako posłów, że — powtarzam — cała praca w sejmie śmierdzi i zaraża powietrze wszędzie. Ja, proszę pana, nie jestem w stanie pozwolić wbrew konstytucji rządzić panom posłom i uważać ich za jakichś wybrańców do rządzenia. Zdaniem moim, w każdym urzędzie pana posła należy usuwać za drzwi; jeżeli zaś przy tym coś im dołożą — to także nie szkodzi.”

    Te dwa, obszerne cytaty z wypowiedzi Marszałka Józefa Piłsudskiego wyśmienicie korespondują z Pańską oceną mitologii demokracji i rządami „Zdzichów spod budki z piwem".
    Człowiek rozumny powinien wiedzieć, że jeśli ową mitologię praktykują nawet komuniści i rozmaite ciemne łotry, jest ona tyle warta, ile przynosi zysku cwaniakom tworzącym „świat oszukańczy”.
    Gdyby demokracja miała jakąkolwiek wartość, nigdy nie zostałaby zaadoptowana przez kremlowskich bandytów i ich agenturę. Ci jednak szybko spostrzegli, że miast trzymać naród za mordę i zarządzać nim terrorem, wystarczy stworzyć fasadę państwa demokracji, dać ludziom miraż „wolnych wyborów” i przekonać ich (przy pomocy ośrodków propagandy) że sprawują rolę suwerena. Komunistom w PRL jeszcze słabo i siermiężnie wychodziło uprawianie tej mitologii. Za to ich sukcesorzy, „zblatowani” przy „okrągłym stole” nauczyli się robić to po mistrzowsku.
    Wprawdzie w realiach III RP ustrój ten posiada pozorne cechy parlamentaryzmu, dopuszcza działalność (niektórych) partii politycznych i (nominalnie) niezależnych instytucji, wprawdzie zachowuje szyldy praw obywatelskich, celebruje mitologię karty wyborczej oraz „rządy prawa”, oparte na rzekomo niezawisłym sądownictwie - to zza tej fasady działają prawdziwi decydenci, żerują grupy interesu i polityczno-agenturalne mafie.
    Trudno zatem wymagać, by tak rozumiana demokracja nie była sławiona „od ściany do ściany”, a peanów na jej cześć wspólnie nie wyśpiewywali – ludzi PiS, byli esbecy, komuniści z tzw. SLD, czy zbieranina spod znaku PO-PSL. To jest ich „wytrych” do sprawowania rządów nad ogłupionym społeczeństwem. Tym chętnie używany, że pozwala sprawować władzę wszelakim idiotom, półgłówkom i chamom, którzy w normalnym świecie zasługiwaliby tylko na wytrzepanie po pysku.
    „Umiłowanie demokracji” ma w III RP stabilną tradycję. Nie ma i długo nie będzie „ustroju”, który w takim stopniu pozwalałby sprawować szalbiercze „rządy dusz” i zachowywać władzę zamordystycznej mafii.

    Dziękuję za wyśmienity komentarz i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze, Panie Mirosławie,

      O Trumpie nic nie napiszę (uszami mi już wychodzi), ale chętnie dorzucę parę słów "w temacie" DEMOKRACJA.

      Moim zdaniem demokracja (na poziomie państw) jest w ogóle niemożliwa, bo jakby nie patrzeć, ktoś "tym pieprznikiem" rządzić musi. Rządzenie zbiorowe oznacza chaos i prędzej czy później prowadzi do upadku.

      Chyba najlepiej ujął to Łysiak w "Liderze". Książkę mam pod ręką, więc przytoczę dosłownie:

      "Wbrew twierdzeniom zachodnich polityków – demokracja, czyli rządy większości, wcale nie funkcjonuje na Zachodzie koncertowo. Przykładem Wyspy Owcze, autonomiczna prowincja Danii. Na Wyspach Owczych mieszka 40 tysięcy obywateli i kilka razy więcej owiec, a mimo to rządzą ludzie."

      - dalej jest tak:

      "Pod tym względem Rosja plasuje się dużo wyżej jako wzorowa demokracja, czego dowód to fakt, że gnane "owczym pędem" masy rosyjskie wybrały sobie jako nowego satrapę Władimira Putina, funkcjonariusza (podpułkownika) tajnych represyjnych służb."

      :-)

      Pozdrawiam gorrrrąco

      Usuń
  65. Szanowny Panie Wężu,

    Proponuję, by w ocenie konkretnych działań Trumpa uporządkować fakty.
    Po pierwsze – stała obecność wojsk NATO na wschodniej flance (w tym w Polsce) została zagwarantowana decyzją warszawskiego szczytu NATO, czyli wszystkich państw członkowskich. Oczywiście, prezydent Trump mógł zmienić w tym zakresie decyzję Obamy, ale fakt, że tego nie zrobił nie poczytywałbym jeszcze za powód do chwały.
    Po drugie – to nie Obama „wyrzucił do śmieci zawartą już umowę z Polską o tarczy antyrakietowej”, choć to Obama podjął ostateczną decyzję.
    Całkowitą odpowiedzialność za rezygnację z tarczy ponosi wyłącznie D.Tusk i jego rząd. Pisałem o tym wielokrotnie (np. w tekście „ROSJA PRZEDE WSZYSTKIM” opubl. w nr.50/2010 Gazety Polskiej w grudniu 2010).
    Tę kwestię, doskonale też wyjaśniają słowa minister Anny Fotygi z tego samego okresu:” Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama nie zrezygnowałby z tarczy antyrakietowej, gdyby rząd Donalda Tuska ratyfikował umowę po tym, jak Prezydent Lech Kaczyński de facto wymusił podpisanie umowy. Tarcza była i jest interesem Polski. To Tusk i jego rząd wmawiał, że to interes Stanów Zjednoczonych. Rząd Platformy chciał pozbawić nas bezpieczeństwa, a teraz poszukuje bezpieczeństwa u sąsiadów Rosjan”.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po trzecie – zwrócę Panu uwagę na charakterystyczną i groźną cechę D.Trumpa.
      We wczorajszym komentarzu informowałem o tt amerykańskiego prezydenta, w którym padły słowa: „Dyskutowaliśmy (z Putinem) o powołaniu jednostki ds. cyberbezpieczeństwa”.
      Sekretarz skarbu USA Steven Mnuchin natychmiast określił tę propozycję jako "znaczące osiągnięcie" Trumpa.
      Napisałem wprost, jak oceniam taką inicjatywę i była to ocena bliska słowom republikańskiego senatora Lindsaya Grahama, który powiedział: - To nie jest najgłupszy pomysł, o jakim słyszałem, ale blisko mu do niego”.
      Nie upłynęła doba, gdy Trump wyznał na Twitterze: "Fakt, że prezydent Putin i ja rozmawialiśmy o powołaniu jednostki do spraw cyberbezpieczeństwa, nie oznacza, że myślę, iż może to nastąpić. Nie może, ale zawieszenie może i nastąpiło".
      Zdaniem komentatorów oznacza to, że USA wycofują się z tego fatalnego pomysłu.
      I można byłoby powiedzieć - świetnie, gdyby nie świadomość, że ten prezydent jest kompletnym dyletantem w sferze polityki i gotów jest podejmować zobowiązania lub decyzje „bliskie najgłupszym pomysłom”. Nie muszę chyba przekonywać, jak taka postać może być rozgrywana przez cwaniaka w rodzaju Putina.
      O tej „skazie” Trumpa już pisałem, ale przykład tak konkretny całkowicie obnaża ignorancję i słabość prezydenta USA.
      Dla porządku odnotuję, w jaki sposób tę bulwersującą sprawę opisują rządowi propagandyści III RP. Wspominam o tym, bo do wyborców PiS nie dociera prawda o Trumpie, zaś szereg informacji jest zwyczajnie przemilczanych lub cenzurowanych.
      Oto wiodąca w gronie piewców Trumpa niezalezna.pl donosi – „Siarczysty policzek dla Putina! Trump efektownie go upokorzył” i wbrew faktom dezinformuje:
      „Prezydent Donald Trump wycofał się z propozycji współpracy USA i Rosji w celu utworzenia „niedającej się spenetrować” grupy ds. cyberbezpieczeństwa. Propozycja utworzenia takiej grupy pojawiła się podczas szczytu G20 w Hamburgu. Jej zadaniem miało być przeciwdziałanie atakom hakerskim podczas kampanii wyborczych i wyborów.
      Po poinformowaniu o tym pomyśle, który został przedstawiony podczas rozmów z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w kuluarach szczytu G20 w Hamburgu, w niedzielę Trump napisał na Twitterze:
      Fakt, że prezydent Putin i ja rozmawialiśmy o powołaniu jednostki ds. cyberbezpieczeństwa, nie oznacza że myślę, iż może to nastąpić. Nie może, ale zawieszenie może i nastąpiło".
      http://niezalezna.pl/101966-siarczysty-policzek-dla-putina-trump-efektownie-go-upokorzyl
      Przyznam, że jest to "mistrzostwo świata". Nie ma słowa o tym, że owa propozycja nie „pojawiła się” z powietrza ani została uknuta przez Putina, lecz to sam Trump ogłosił tryumfalnie swój wielki „sukces”, a wycofał się z niego, gdy kilku mądrych ludzi uświadomiło dyletantowi, jak groźny jest to pomysł.
      Co więcej - ten ewidentny błąd prezydenta USA przedstawia się Polakom jako celową zagrywkę Trumpa i "siarczysty policzek" wymierzony Putinowi.
      Jeśli ktoś dostał tu policzek, to tylko czytelnicy tych wierutnych bredni.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  66. KLIK

    Panie Aleksandrze, rety! Znów nas esbecy bić będą???

    OdpowiedzUsuń
  67. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  68. Zrobiłem sobie przegląd ostatnich wystąpień Jarosława Kaczyńskiego podczas miesięcznic upamiętniających tragedię w Smoleńsku. Bo miałem wrażenie, że w ostatnich miesiącach doszło do subtelnego przesunięcia akcentów: spotykamy się dopóty, dopóki nie powstaną pomniki. Odkrycie prawdy odkładamy na czas dalszy i bliżej nieokreślony, w sferę dość mglistą.

    78 miesięcznica katastrofy smoleńskiej, 10.10.2016:

    "Musimy być w kolejnych miesiącach, aż do tego momentu, gdy usłyszmy z ust przedstawicieli państwa co się stało, co się naprawdę stało w Smoleńsku i kiedy odsłonimy tu, niedaleko stąd, pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej i pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dopiero wtedy nasza misja będzie skończona"

    85 miesięcznica, 10.05.2017:

    "Jesteśmy w stanie doprowadzić tę sprawę, dla której się tutaj zbieramy do końca. Będą pomniki i będzie prawda, prawda o Smoleńsku, ale także i o tych latach rządów, które już za nami, Bogu dzięki.”

    87 miesięcznica, 10.07.2017:

    „Natomiast my będziemy kontynuowali swój marsz aż do momentu, kiedy tu, niedaleko stąd staną pomniki: stanie pomnik prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego, stanie pomnik upamiętniający wszystkich, którzy polegli w katastrofie smoleńskiej. I wierzę, że to, mam nadzieję, stanie się już za taki czas, który mierzy się w miesiącach, a nie latach, że wtedy już będziemy dużo więcej wiedzieli o przyczynach tej katastrofy, o tym co się stało. (...) Badania o skali międzynarodowej są w toku i będziemy wiedzieli. Być może nie wszystko, ale na pewno już bardzo dużo. Wtedy będziemy mogli powiedzieć: "nasza misja się skończyła”, ale nikt nie będzie nam mógł w tym przeszkodzić.”

    Pozdrawiam Gospodarza i komentujących

    OdpowiedzUsuń
  69. Panie Kazefie,

    Wystąpienia pana Kaczyńskiego podczas miesięcznic, są skomponowane dość jednolicie i nie grzeszą oryginalnością. Mówiąc wprost – od wielu szef PiS odwołuje się do tych samych haseł, skojarzeń i stwierdzeń.
    Ja także zwróciłem uwagę na nowy i wyraźny akcent podczas ostatniej miesięcznicy.
    Nie jest on przypadkowy i do Pańskiego zestawienia, dodałbym jeszcze trzy przykłady.
    Podczas 47 miesięcznicy 10 marca 2014, prezes Kaczyński stwierdził:
    „Będziemy maszerować dalej niezależnie od tego czy będą nam czynione przeszkody, czy też będzie spokojnie. Będziemy maszerować po to, by Polska była silna, by mogła odeprzeć niebezpieczeństwa, by nie była dla Rosji zachętą dla dalszej ekspansji. Musimy być silni także moralnie, a silni moralnie możemy być tylko wtedy, jeżeli spełnimy nasz narodowy obowiązek, jeżeli będziemy wiedzieli co doprowadziło do śmierci 96 Polek i Polaków z Prezydentem Rzeczpospolitej na czele, jeżeli uczcimy ich pamięć i wyciągniemy wszystkie wnioski jakie będzie trzeba wyciągnąć, gdy będziemy znali już całą prawdę. (…)
    I dlatego ten marsz, te nasze spotkania, te msze mają sens i muszą być kontynuowane!”
    Dwa lata później, w trakcie 73. Miesięcznicy, 10 maja 2016 r. padły słowa:
    „Mam nadzieję, że licząc czas naszymi marszami i mszami w katedrze – niewiele ich będzie do czasu, kiedy usłyszymy prawdę o tym, co się zdarzyło, przynajmniej wstępny zarys prawdy.”

    W tych wypowiedziach zachowana jest swoista hierarchia celów oraz spójna narracja – będziemy organizować miesięcznice, póki nie dowiemy się, co „doprowadziło do śmierci 96 Polek i Polaków”.
    Ale już w marcu br., podczas 83 miesięcznicy, Polacy mogli usłyszeć:
    „My wiemy, że to, o co zabiegamy, o co walczymy, czyli uczczenie pamięci poległych w Smoleńsku i ujawnienie prawdy o Smoleńsku jest już bliskie.”
    Zwracam szczególną uwagę na te słowa, bo właśnie wtedy pojawiła się nowa sekwencja – zabiegamy i walczymy o uczczenie pamięci i ujawnienie prawdy.
    Słowa z ostatniej miesięcznicy – „będziemy kontynuowali swój marsz aż do momentu, kiedy tu, niedaleko stąd staną pomniki: stanie pomnik prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego, stanie pomnik upamiętniający wszystkich, którzy polegli w katastrofie smoleńskiej” – zawierają już bardzo czytelne wskazanie.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego nie zaskakuje. O tym, że PiS jest daleki od intencji ujawnienia prawdy o Smoleńsku, rozmawialiśmy już wielokrotnie. Łatwiej jest zbudować pomniki z kamienia niż trwały pomnik prawdy.
      Prezes tej partii trafnie ocenił „zapotrzebowanie” społeczne w sprawie zamachu smoleńskiego: Polakom wystarczą symbole, emocje i werbalny patriotyzm. Te zaś, można doskonale eksploatować poprzez „inicjatywy społeczne” zmierzające do zbudowania pomników oraz uroczystości organizowane pod owymi pomnikami.
      Prawda materialna o Smoleńsku kosztowałaby zbyt wiele – utratę spokoju, sojuszy i sojuszników, konieczność podejmowania jednoznacznych decyzji i wyborów.
      Partia, której fundament władzy opiera się na relatywizmie i minimalizowaniu aspiracji Polaków, nie podejmie takiego ryzyka.
      Prawda formalna jest bezpieczniejsza. Wsparta na „wspólnocie pomnikowej” i grze na emocjach, może na długo absorbować uwagę wyborców i zapewnić PiS- owi miano „obrońcy pamięci o Smoleńsku”.
      Ale w ostatniej wypowiedzi pana Kaczyńskiego, jest rys zasługujący na szczególną uwagę. Brat Lecha Kaczyńskiego zdaje się kierować ukryty (choć niezbyt głęboko) przekaz do środowiska „opozycji” – do tych, którzy całkowicie i bez reszty zaprzątają uwagę polityków PiS i są punktem odniesienia wszystkich decyzji podejmowanych przez "dobrą zmianę".
      Ten przekaz może brzmieć: pozwólcie nam zbudować w Warszawie pomniki Lecha Kaczyńskiego, a będziecie mieli spokój z miesięcznicami i comiesięcznym „wzbudzaniem’ sprawy Smoleńska. Nie stawiacie przeszkód budowie pomników, a my wkrótce „wygasimy” negatywne emocje związane z tematem.
      Jeśli moja sugestia jest prawdziwa, nie wykluczam, że to byłby główny cel wypowiedzi Kaczyńskiego. Wówczas wpisuje się ona w partyjny priorytet pana Kaczyńskiego: PiS będzie szukał "konsensusu" z częścią tzw. "opozycji" i zamierza szczelnie "zabetonować" scenę polityczną przed najbliższymi wyborami.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  70. Szanowny Panie Aleksandrze,

    bardzo dziękuję za odpowiedź.
    Jeśli rzeczywiście ma miejsce sondowanie, czy też już dogadywanie dealu z opozycją w temacie pomników, zakładam, że cena jaką byłby gotowy zapłacić Jarosław Kaczyński byłaby wysoka i dotyczyła spraw różnych, nie tylko prawdy o Smoleńsku.
    Sporo na ten temat można wyczytać z wypowiedzi Jacka Sasina. Mówił on 2 m-ce temu m.in o możliwym terminie budowy pomników, łącząc go z terminarzem wyborczym i pozostawiając tu szeroko otwartą furtkę.

    http://www.portalsamorzadowy.pl/wydarzenia-lokalne/jacek-sasin-musimy-wybic-z-reki-wszystkie-argumenty-hannie-gronkiewicz-waltz,93562.html

    Tak się "dziwnie" złożyło, że wypowiedź posła Sasina, którą opublikowała PAP, zbiegła się w czasie z początkiem prac komisji ds. reprywatyzacji w Warszawie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  71. Szanowny Panie Aleksandrze!
    "Jeśli moja sugestia jest prawdziwa,..." czy w tok takiego rozumowania nie mozna by wziac pod uwage podwyzszenia podatku drogowego przez v-premiera Morawieckiego dla, chociazby, PSLu?

    OdpowiedzUsuń
  72. Przepraszam Sir,

    Wiem, że nie na temat, ale muszę, bo się uduszę! :))

    =>Za rp.pl:

    "Badacze ze Szwecji wskazali na cztery rzeczy jakie ludzie powinni zrobić, aby powstrzymać emisję CO2 i zatrzymać zmiany klimatyczne. Jeden z punktów brzmi: rodziny powinny być mniejsze.

    Artykuł na ten temat ukazał się w magazynie "Environmental Research Letters".

    - Ustaliliśmy, ze są cztery działania, które mogą skutkować istotnym zmniejszeniem emisji dwutlenku węgla: jedzenie diety opartej na warzywach; unikanie latania samolotami, rezygnacja z samochodu i decydowanie się na mniejszą liczbę dzieci - mówi Seth Wynes z Uniwersytetu w Lund.

    - Dla przykładu - rezygnacja z samochodu zmniejsza emisję CO2 o 2,4 tony rocznie, a dieta wegetariańska - o 0,8 ton - wyliczał Wynes. Z kolei rezygnacja z lotu samolotem to "oszczędność" rzędu 1,6 ton przy CO2 przy jednym locie.

    Największą "oszczędność" daje jednak rezygnacja z posiadania dziecka - przekonują szwedzcy uczeni. Jedno dziecko mniej w rodzinie to roczna emisja CO2 niższa o 58,6 ton.

    - Jedna amerykańska rodzina, która zdecyduje się na posiadanie jednego dziecka mniej zapewni nam taką samą redukcję emisji CO2, jak 684 nastolatków, którzy będą wierni idei recyclingu przez całe życie - powiedział Wynes.

    Badacze przekonują, że obecnie edukacja proekologiczna nie uwzględnia tych - najbardziej efektywnych - metod redukcji emisji CO2."

    = = = = = = = = = = = = = = = = = == == = =

    SPRAWDZIŁAM: "Environmental Research Letters" KLIK to poważne czasopismo naukowe, o przyzwoitym "Impact Factor" (ponad 4 400), a cały fascynujący artykuł pt. "The climate mitigation gap: education and government recommendations miss the most effective individual actions" - można znaleźć pod linkiem:

    http://iopscience.iop.org/article/10.1088/1748-9326/aa7541?fromSearchPage=true

    Pozdrawiam serdecznie i anty-klimatycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      nasuwa się pytanie, jakie w takim razie oszczędności mogłaby przynieść "rezygnacja" z dorosłego Szweda? Przecież taki zanieczyszcza środowisko dużo bardziej niż osoba nieletnia. Może ci "naukowcy" dadzą przykład i sami "zrezygnują" z siebie jako pierwsi?

      A może to ichni sposób na islamistów? Przetłumaczą ten artykuł na arabski i będą wręczać każdemu muzułmaninowi, jaki pojawi się w Szwecji? Wtedy tamtym sumienie nie pozwoli się rozmnażać i problem za ileś lat rozwiąże się sam.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Ci „badacze” są tytanami intelektu i niesłusznie nie docenia Pan ich wiekopomnego odkrycia. Wiadomo przecież, że gdyby doprowadzić do wyginięcia gatunku ludzkiego na ziemi, emisja CO2 spadłaby niemal do zera. Byłby to stan idealny dla różnej maści „ekologów” i „zielonych”.
      Jeśli w tym kierunku idzie myślenie owych „badaczy”, Szwecja jest na dobrej drodze do ideału.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  73. Wężu nie doczytałeś :) - Szwed,który przechodzi na islam przestaje emitować CO2 !!

    OdpowiedzUsuń
  74. Szanowny Panie Kazefie,

    Nie chciałbym spekulować na temat ceny, jaką mógłby zapłacić PiS. Myślę, że w najbliższych miesiącach poznamy zarys tej „transakcji” i będzie można dostrzec symptomy swoistej „gry” Smoleńskiem.
    Nie wykluczam natomiast, że HGW zostanie zmuszona do opuszczenia stanowiska prezydenta Warszawy i będzie to jednym z elementów „konsensusu”, między PiS i pewnymi środowiskami „opozycji”. Taka decyzja mogłaby otworzyć drogę do stawiania pomników w Warszawie.
    Sądzę, że czeka nas „gorący” czas i do końca roku wiele spraw stanie się bardziej czytelne. Spodziewam się też interesujących gier i kombinacji operacyjnych, których celem będzie „uporządkowanie” sytuacji. W ramach gier prowadzących do wyciszenia niewygodnych środowisk i poglądów, nie wykluczam też prowokacji wobec bezdekretu.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  75. M. Lappalainen,

    Można, ale nie potrafiłbym tego solidnie uzasadnić. Jak już napisałem w odpowiedzi do Pana Kazefa, poczekajmy z końcowymi ocenami.
    Wprowadzenie podatku drogowego służy raczej reperowaniu budżetu i jest sposobem na zapewnienie finansowania sztandarowego (i jedynego) projektu PiS - 500+.
    To bardzo zła decyzja. Pośpiech, z jakim rząd forsuje ten podatek jest uzasadniony obawą, że do 2019 roku wyborcy mogą nie zapomnieć takiego prezentu.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  76. Panie Aleksandrze,

    CZY JA ABY DOBRZE WIDZĘ???

    W poście do p. Kazefa napisał Pan:

    "W ramach gier prowadzących do wyciszenia niewygodnych środowisk i poglądów, nie wykluczam też prowokacji wobec bezdekretu."

    Czy ma Pan na myśli jakąś próbę "zniknięcia" Pańskiego bloga?

    ZUPEŁNIE SOBIE TEGO NIE WYOBRAŻAM!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  77. Szanowna Pani Urszulo,
    Zaniepokojony dołączam się do Pani pytania i spieszę zapewnić, że choćby na Rodaku nie miało się ukazywać nic innego, to będzie tam zawsze Pan Aleksander Ścios. Tak długo, jak długo będzie pisał, a ja będę miał prawo go publikować nie "znikną" go szubrawcy z sieci.
    Okresowe "znikanie" Rodaka już mnie uodporniło. Może być tylko okresowe.

    Ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Panie Mirosławie,

      Pan Ścios powinien być dumny mając takiego sprzymierzeńca jak Pan. A ja jestem po prostu szczęśliwa, że Pana poznałam. Zawsze chciałam zobaczyć Australię, więc kiedy AŚ zdecyduje się na przeprowadzkę na Rodaka, też się tam oczywiście przeniosę i będę ją poznawać internetowo. :)

      Od dawna nie ma dla mnie innego bloga poza "bezdekretu", tylko tu od lat komentuję. I niech tak zostanie.

      Fragment ulubionego wiersza Urszuli specjalnie dla Pana:

      Choćby nie było na świecie
      Jednego już nawet Polaka,
      To ja jeszcze zginąć muszę
      Za miłą moją ojczyznę,
      I za ojców moich duszę
      Muszę zginąć... na okopach,
      Broniąc się do śmierci szpadą
      Przeciwko wrogom ojczyzny...


      http://literat.ug.edu.pl/jswiersz/067.htm

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Pani Orszulo Droga,

      To wiara i siła Kobiet polskich:matek i żon pozwalała szpadę dzierżyć i moc z Was czerpać dla trudu męskiego dzisiaj już jakże zredukowanego do roli śmiesznie okołodomowej, a i tam słabej, zagubionej i zniewieściałej.
      Dzisiaj wrogów ojczyzny nie dostrzegają mając ich jeno za oponentów w myśl nowomowy aktualnie obowiązującej, a już ginąć za Polskę w czasach wiary iż pokój sankcjonuje każdą podłość jest zaiste niezrozumiałym szaleństwem dla tych co się jeszcze mienią gender męskim.
      Mogę tylko marzyć by móc ustać w cieniu tych o których wiersz mówi.

      Jeżeli, co niedaj Boże ONI by "zniknęli" bezdekretu, to dla naszego Autora założę możliwość komentarzy by i Państwo, Jego Czytelnicy i Komentatorzy mogli znaleźć tam swoje miejsce. Wszak bitwa pod Hodowem ciągle trwa. Na pohybel psubratom! A Ty Przechodniu powiedz Polsce...

      Dziękuję, wkładam biały garnitur i idę ... po nenufary.
      Zażenowany i szanujący

      Usuń
    3. Ach, nenufary! :-)

      Rozmarzyłam się...

      lalalala la-la-la
      lalalala la-la-la...
      (klik)

      Ale dla Pana ode mnie - inne, gorrące rytmy :)

      Oto La sublime déesse de Lettonie (Latvija) - Elīna Garanča - i "La chanson boheme".

      OLE!

      https://www.youtube.com/watch?v=U_HNG0womyY

      Usuń
  78. Blog bezdekretu jest miejscem w internecie jedynym w swoim rodzaju. Jasne, że nikt nie jest w stanie przejrzeć „całego internetu” ale doprawdy nie napotkałem na coś o równie wysokim poziomie. Pewnie wielu się stara ale tak prawidłowego ujęcia spraw jednak nie spotkałem. Z najczęstszych niedomagań wymieniłbym popadanie w lekkość, żartobliwość, gównianość, fajność, roztrzepanie albo w drugą stronę zbytnie „ą” „ę” i kościółkowość (upieranie się przy jakichś litaniach, koronacjach, mega bogobojności). Do tego naleciałości różnych gier i wpływów, czyli podejrzane i nieprawidłowe rozłożenie akcentów (dlatego odpadają wszelkie projekty z kręgu „Narodowców”) oraz ciągnięcie w dziwną stronę z jakimś zamysłem i nieuczciwość wobec czytelnika. Innym zagrożeniem jest też „kombatanctwo”.
    Komentatorzy chwalący „dobrą zmianę” dawno zatracili surowe rozeznanie i zadowalają się bieżącą naparzanką albo, tak jak pewni profesorowie, zostali upupieni przez otrzymane stanowiska.

    Co mi się wydaje. Myślę, że bezdekretu to jest mimo wszystko absolutna nisza – patrz ilość odsłon. Ja doceniam ale uważam by nie przeceniać (megalomania). Aczkolwiek wyobrażam sobie, że może być bardzo niewygodny dla niektórych widzieć cierpkie słowa tak trafnie sformułowane – do polityków ale też dziennikarzy - oraz, że z tego źródła można czerpać do innych projektów. (Zwróciłem kiedyś uwagę, że paradoksalnie, bardziej uważnie mogą go czytać przeciwnicy PiSu)


    Jeśli chodzi o prowokacje to widziałbym ewentualnie próby wywołania zbytniego radykalizmu, który potem można by uznać za kompromitujący. Tak mi się wydaje. Sam staram się ważyć słowa i choć odczuwam potrzebę samodzielnego nazywania rzeczy po imieniu to wiem, że sformułowania typu: zdrada, agent, ścierwo, zamach, itp. można łatwo przedawkować.

    Albo na celowniku, jak zwykle, jest po prostu A. Macierewicz i w konsekwencji każde środowisko go popierające może odczuć jakieś zawirowanie.

    Chyba że kwestie techniczne. Przecież nawet serwery w USA nie są bezpieczne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  79. Umarł laureat noblista , który nie miał prawa do normalnej opieki lekarskiej. Czy Pan Bóg zapomniał o Chińczykach? Bo że piewcy demokracji zapomnieli o swoich ideałach w tym akurat 'zakresie częstotliwości" to już nawet niewiele kogo dziwi.
    Dzielny Chińczyk Liu Xiaobo cierpiał i umarł na darmo??

    OdpowiedzUsuń
  80. A DLA PANA, PANIE ALEKSANDRZE

    René Magritte i jego niesamowity obraz - "La légende des siècles", 1948

    KLIK!!!

    PS. Bardzo się cieszę, że się Pan dziś pojawił na Twitterze. Pozdrawiam i zapraszam na blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  81. !!!

    Wreszcie w TVR pojawiają się prawdziwi bohaterowie.

    Dzisiaj, o 21.30 - wielka dama, Pani Jadwiga Chmielowska.

    "Przez 9 lat ukrywała się przed bezpieką. Nigdy jej nie złapano, bo ukrywania się uczyła ją matka, żona przedwojennego oficera „Dwójki”. Nie mogła przyjść ani na jej pogrzeb, ani nawet na grób, bo SB dzień i noc była na cmentarzu. – Piłsudski mówił, że nie ma niepodległości za dwa grosze i dwie krople krwi. Taką właśnie niepodległość mieliśmy po 1989 r., ordynarnie przechlaną w Magdalence – mówi Jadwiga Chmielowska z Solidarności Walczącej, która dziś o 21.30 będzie gościem Piotra Lisiewicza w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika."

    - Bzdura. W 1989 r. w sądach powinna przeprowadzona być opcja zerowa – tak mówi o niedawnych słowach Adama Strzembosza, według których wymiar sprawiedliwości dopuszczał się złych rzeczy w latach stalinowskich, a potem sędziowie starali się zachowywać przyzwoicie.

    Wie, o czym mówi, bo jej śląska Solidarność Walcząca zinfiltrowała tamtejszy wymiar sprawiedliwości, mając kontrwywiadowcze komórki sędziowską, prokuratorską i adwokacką. - Byliśmy wstanie przez naszych adwokatów i prokuratorów rozpracować wszystkie te środowiska. To nie było trudne, bo to środowisko imprezowało wspólnie, wiec nasi ludzie łatwo uzyskiwali informacje. W 1989 r. w sądach potrzebna była opcja zerowa i myśmy to przygotowywali. Ale potem był „okrągły stół”, wielka zdrada narodowa, wielka ściema – opowiada.

    Jak mówi, od 1983 r. była pewna, że Wałęsa był agentem, choć podejrzewała to znacznie wcześniej. Ale niektórzy jego najbliżsi współpracownicy uznawali, że jest za głupi, żeby był kapusiem. - On nie miał prawa zostać przywódcą strajku w 1980 r. Cały czas chodzi o kreowanie fałszywych autorytetów – stwierdza Jadwiga Chmielowska.

    Jej ukrywanie się to było 9 lat wyciętych z życiorysu, w czasie których nie miała domu, pracy ani kontaktu z rodziną. Była bardzo młoda, miała 26 lat, gdy po wprowadzeniu stanu wojennego postanowiła zniknąć. Władze wysłały za nią list gończy, który obowiązywał jeszcze za rządów Tadeusza Mazowieckiego, odwołany dopiero 1 sierpnia 1990 r.

    Zasady konspiracji, których nauczyła ją Matka, oznaczały zrujnowanie dotychczasowego życia. - Nie wolno kontaktować się z rodziną, żadnych spotkań z mamą, bratem, mężem, bo policja zna otoczenie. Z moich akt w IPN wynika, że przesłuchiwano nawet moich kolegów z roku, ustalano też listę uczniów z mojej szkoły – opowiada.

    Z Matką zdążyła się tylko pożegnać. - Nie mogłam być nawet na jej pogrzebie. Cmentarz był obstawiony, a potem to był najbardziej pilnowany grób w Polsce, bez przerwy, w ciągu dnia i w nocy. Trzeba było to wytrzymać i nie pójść ani na pogrzeb, ani na grób – wspomina.

    Jej dziełem życia był założony wspólnie z Piotrem Hlebowiczem Autonomiczny Wydział Wschodni Solidarności Walczącej. To najbardziej spektakularne, a jednocześnie najmniej znane działanie opozycji z przełomu lat 80. i 90.

    Założony przez Chmielowską wydział nawiązał kontakty z byłymi łagiernikami i środowiskami opozycyjnymi republikach Związku Sowieckiego, od państw bałtyckich, przez Białoruś i Ukrainę, po dzisiejsze muzułmańskie republiki ZSRS.

    Celem było wspieranie ich dążeń niepodległościowych i rozwalenie Związku Sowieckiego od środka [...]"

    http://telewizjarepublika.pl/9-lat-ukrywala-sie-scigana-listem-gonczym-myslano-ze-walesa-jest-za-glupi-zeby-byl-kapusiem,51338.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Bardzo dziękuję za przypomnienie o prawdziwej bohaterce Solidarności - Pani Jadwidze Chmielowskiej.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń