środa, 10 grudnia 2014

DLACZEGO W III RP NIE MA MIEJSCA DLA ANTYSYSTEMOWEJ OPOZYCJI


Z istotą państwa dyktatury proletariatu nie da się pogodzić konkurencyjna walka partii politycznych, a więc istnienie politycznej partii opozycyjnej, działającej w ramach wolnej gry sił. W państwie budującym socjalizm nie ma miejsca dla takiej partii, gdyż byłaby ona reprezentacją sił wstecznych, hamujących nasz rozwój” – stwierdzono w partyjnej broszurze „Wspólny program, wspólna lista. Materiały pomocnicze dla aktywu propagandowego”  z lutego 1972 roku.
Ten utrwalony w doktrynie komunistycznej pogląd, został szybko zaadoptowany w realia „państwa socjalistycznego nowego typu” – jak w dokumencie z 1989 roku Służba Bezpieczeństwa nazwała twór wyłaniający się z porozumień okrągłego stołu. Wybory kontraktowe z czerwca 1989 roku ustaliły zatem taki układ sił, który musiał odpowiadać potrzebom „socjalistycznej demokracji parlamentarnej”. Nie było w niej miejsca na działalność opozycji antysystemowej – czyli takiej, która dążyłaby do obalenia magdalenkowego bytu.
Wybory te były przy tym największym zwycięstwem koncepcji legalizacji komunizmu, bo w odróżnieniu od spektaklu z 1947 roku stworzyły mit założycielski oparty na „porozumieniu” koncesjonowanej opozycji z przedstawicielami reżimu. Warto pamiętać, że dwa lata po zakończeniu wojny, agentom komunistycznym nie powiódł się podobny kontrakt wyborczy. Wbrew ich rachubom, Stanisław Mikołajczyk odrzucił propozycję stworzenia „wspólnego bloku wyborczego”, w którym PSL miałoby „przydzielone” 20 procent mandatów, podobnie jak PPR i współpracujące z komunistami  SL i PPS.
Wybory kontraktowe, były dla wysłanników Stalina najprostszym rozwiązaniem i mogły dawać najmocniejszy argument na rzecz legalizacji okupacji sowieckiej. Sprzeciw PSL-u zmusił komunistów do sięgnięcia po rozwiązania sowieckie i zorganizowania ponurego spektaklu, zwanego wyborami powszechnymi. W świadomości Polaków zapisały się one jako akt historycznego fałszerstwa i na kolejne dziesięciolecia zdecydowały o tym, że jedynym źródłem władzy rządów komunistycznych była wola Józefa Stalina i jego decyzje podjęte w latach 40. i 50.
Rok 1989 przyniósł zatem całkowicie nową jakość w procesie konwalidacji komunizmu. Porozumienie samozwańczych „przywódców opozycji” z grupą esbeków i partyjnych dygnitarzy, stworzyło fundament, o jakim 50 lat wcześniej wysłannicy Stalina mogli tylko pomarzyć. Dokonana w dniu 31 grudnia 1989 roku przez kontraktowy Sejm PRL zmiana nazwy państwa i jego godła, miała wymiar wyłącznie symboliczny. III RP nigdy bowiem nie zerwała formalnoprawnej łączności z okresem komunizmu i przez ostatnie ćwierćwiecze usilnie podtrzymuje doktrynalną spuściznę „państwa socjalistycznego nowego typu”.
I choć w roku 1991 odbyły się pierwsze, bez kontraktowe wybory, to narzucony dwa lata wcześniej schemat polityczny, w którym wykluczono działalność „sił wstecznych, hamujących rozwój”, stał się obowiązującą regułą. Na jej straży stoi cały establishment III RP, ośrodki propagandy oraz partie polityczne, dopuszczone na mocy magdalenkowego szalbierstwa do praktykowania szczególnej formy „socjalistycznej demokracji”.
Dlatego powszechnie dziś stosowany argument, jakoby wybory powszechne stanowiły „święto” wolnego państwa lub miały świadczyć o demokratycznym charakterze III RP – jest oczywistym nonsensem. Jeśli na początku obecnej państwowości stworzono reguły wykluczające istnienie antysystemowej opozycji – każde kolejne wybory stanowiły taką samą farsą, jaką władze komunistyczne odgrywały w okresie PRL-u. Wystarczy bowiem zbudować stabilny i kontrolowany mechanizm, oprzeć go na działaniach reżimowych instytucji (PKW, sądy), otoczyć osłoną wszechobecnej propagandy i ukazać Polakom, jako jedyną metodę kształtowania rzeczywistości –by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych plebiscytów i wyborów.
Póki o ich przebiegu decydują ludzie z komunistycznym rodowodem oraz przedstawiciele koncesjonowanej opozycji, póki ludzie ci wywodzą swoje prawa z mitologii założycielskiej III RP – żaden z aktów wyborczych nie może być uznany za wolny i demokratyczny.
Podobnie bowiem, jak skaza pierworodna PRL-u nie została zmazana przez półwiecze prób legalizacji sowieckiej okupacji, tak defekt systemowy III RP nie może zniknąć na skutek upływu czasu, wrzasku propagandystów czy masowego uprawiania fikcji wyborczej. Zapewnienia reżimowych graczy, wsparte oracjami polityków opozycji i głosami niedouczonych żurnalistów, nie zmienią faktu, że twór powstały w Magdalence nie ma demokratycznego rodowodu i swoje pochodzenie wywodzi wprost z sukcesji komunistycznej. To państwo nie zdobyło się na odwagę zerwania z dziedzictwem PRL-u, nawet w postaci ustawy o restytucji państwa polskiego i formalnego przywrócenia mocy ostatniej Konstytucji II Rzeczpospolitej z 1935 roku.
Utrzymywanie zaś zakazu „działań antysystemowych” (wyrażanego dziś w rozmaitej formie przez przedstawicieli reżimu) oraz praktyka wyborów opartych na „kontrakcie” z roku 1989, aż nadto dowodzi, że III RP nigdy nie była i nie może być państwem wolnym i demokratycznym.

Istotny rys podobieństwa owej „demokracji socjalistycznej nowego typu” do tworu zwanego PRL, znajdziemy w obszarze technologii fałszerstw wyborczych. W roku 2007 w periodyku IPN „Pamięć i Sprawiedliwość” ukazało się interesujące opracowanie Krzysztofa Kolasy zatytułowane - „Mechanizmy fałszerstw wyborczych w latach  osiemdziesiątych XX wieku na terenie województwa miejskiego łódzkiego w świetle solidarnościowej prasy bezdebitowej”.
Autor podkreślał, że w celu  uzyskania legalizacji reżim PRL „musiał raz na kilka lat decydować się na  sprawdzian wyborczy. Począwszy od referendum z 1946 r. i wyborów do Sejmu z 1947 r., aż do wyborów do rad narodowych z 1988 r., wszystkie zorganizowane  plebiscyty zostały sfałszowane.”
Mechanizm fałszerstw nie był nadto skomplikowany, choć z każdym rokiem doskonalony i stosowany z większym rozmachem. „Zabezpieczanie wyborów” stosowano już od szczebla centralnego, kompletując odpowiedni (formalnie pozapartyjny) skład PKW oraz dbając o obsadę komisji terenowych. W tym zakresie, obecny reżim w niczym nie ustępuje protoplastom, bo obsadzenie organów wyborczych sędziami z komunistycznym rodowodem doskonale potwierdza stałość peerelowskiej praktyki.       
Cały aparat propagandowy oraz przedstawiciele komunistycznych „elit” (w tym tzw. artyści, pisarze i publicyści) był zaprzęgany do namawiania Polaków do uczestnictwa w „wyborach”. Celebrowany przez komunistów wskaźnik frekwencji sprawiał, że „starano się również zastraszyć uprawnionych do głosowania, aby zmusić ich do przyjścia na wybory. Działania takie były podejmowane zarówno przed wyborami, jak i w ich trakcie, głównie za pośrednictwem aktywu partyjnego”.
W III RP ten aspekt „zabezpieczenia wyborów” jest regulowany w zależności od bieżących potrzeb i planowanej formy fałszerstw. Raz zatem zachęca się wyborców i prowadzi nachalne, zmasowane kampanie propagandowe (rok 2007), innym razem celowo bojkotuje lub zniechęca do uczestnictwa (referendum warszawskie 2013 r.)
W pozostałym zakresie, praktyki „incydentów wyborczych” z lat 80. opisane w opracowaniu Krzysztofa Kolasy, w niczym nie ustępują przypadkom odnotowanym w latach 2007-2014.
Autor przywołuje relacje niezależnej prasy, w których informowano o otwartych workach z kartami wyborczymi, urnach bez plomb i takich, w których znajdowano więcej kart niż wydała komisja, przedstawia obserwacje o dowożeniu „wyborców” do lokali, niewyjaśnionych „zaginięciach” protokołów i pojawiających się nagle nowych zestawieniach, wspomina o przerabianiu znaków na kartach  wyborczych i dopisywaniu nowych.
Katalog „incydentów” z lat 80. jest zawężony do działań  na poziomie lokali wyborczych i z oczywistych względów nie obejmuje fałszerstw na poziomie systemu informatycznego. Ponieważ w III RP skonstruowano „elektroniczną obsługę wyborów”, a powierzając ją wyselekcjonowanym firmom, wyjęto całkowicie spod kontroli społecznej, ten obszar jest idealnym miejscem do sprawdzenia nowatorskich metod kreowania „socjalistycznej demokracji parlamentarnej”.
Warto przy tym odnotować, że stosowanie owych metod na skalę tak masową, jak miało to miejsce podczas tegorocznych wyborów samorządowych, świadczy o postępującym rozkładzie reżimu i kolejny raz potwierdza, że hybrydy komunizmu są zawsze słabsze od pierwowzoru. Od czasu rządów PO-PSL mamy do czynienia nie tylko z rosnącą dynamiką tzw. incydentów wyborczych (jak nazywa się oszustwa rozgrzeszane przez sądy III RP), ale z praktyką, której reżim nie musiał stosować przed rokiem 2010. Konieczność utrzymania władzy po zamachu smoleńskim wymusza bowiem zmianę dotychczasowej doktryny „kontraktowej”. Do roku 2010 obowiązywała ona w formie przytoczonej na początku tego tekstu i dotyczyła zwalczania każdej, antysystemowej opozycji. Obecnie, zagrożeniem staje się nawet partia działająca w ramach systemu i uprawiająca wspólną mitologię demokracji.
To sprawia, że rezultaty „modyfikacji wyborczych” muszą być kształtowane w taki sposób, by z jednej strony - uniemożliwić przejęcie władzy przez (dotąd legalną) opozycję parlamentarną, z drugiej zaś - wykreować alternatywne koligacje polityczne, zdolne zastąpić dotychczasowy, skompromitowany układ.


Źródła:
Maciej Korkuć – „Wybory 1947 – Mit założycielski komunizmu” w Biuletynie IPN 1-2/2007,
Krzysztof Kolasa – „Mechanizmy fałszerstw wyborczych w latach  osiemdziesiątych XX wieku na terenie województwa miejskiego łódzkiego w świetle solidarnościowej prasy bezdebitowej”, w Pamięć i Sprawiedliwość 1 (11) 2007 

63 komentarze:

  1. Napisał Pan: "Obecnie, zagrożeniem staje się nawet partia działająca w ramach systemu i uprawiająca wspólną mitologię demokracji."
    Zastanawiam się czy jest rzeczywistym zagrożeniem. Przecież partia opozycyjna nie zadbała, pomimo płynących z samych jej dołów i środowisk patriotycznych, nawoływań do kontroli wyborów. I to już od wyborów prezydenckich A.D. 2010 te nawoływania słyszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roman Misiewicz,

      Stwierdziłem jedynie fakt, którego nie da się zbagatelizować. Jeśli dostrzegamy, że scena polityczna III RP została zbudowana w oparciu o "kontrakt" z roku 1989, PiS (a wcześniej PC) zajmuje na niej wyjątkowe miejsce.
      Z jeden strony jest bowiem opozycją systemową, uprawia mitologię III RP i korzysta z przywilejów "demokracji parlamentarnej", z drugiej zaś, próbuje odwoływać się do haseł niepodległościowych i jest najsilniejszym krytykiem poczynań reżimu.
      Dla tworu, który powstał na legalizacji komunizmu, taka opozycja musi stanowić istotny problem. Został on zwielokrotniony po roku 2010, gdy reżim współuczestniczył w zastawieniu pułapki smoleńskiej i w porozumieniu z kremlowskimi decydentami przygotował fundamenty na kolejne lata sprawowania władzy.
      Uznano wówczas, że nawet tak systemowa opozycja może stanowić zagrożenie, szczególnie, jeśli zechce znaleźć winnych zbrodni smoleńskiej. To dostateczna przesłanka, by sięgnąć po narzędzia fałszerskie i zmienić dotychczasową doktrynę "demokracji socjalistycznej".
      Wspominam o tym, ponieważ nie da się pogodzić tezy o sukcesji komunistycznej i stabilności praktyk fałszowania wyborów, ze świadomością, że dziś godzą dziś one w pozycję systemowej opozycji i zamykają jej drogę do przejęcia władzy.
      To kolejna myśl, która powinna nam uprzytomnić, z jak wielkim błędem mamy do czynienia w wykonaniu opozycyjnych "obrońców demokracji".
      Dlatego ten tekst nawiązuje bezpośrednio do wcześniejszego artykułu.
      Zaniedbania w zakresie pilnowania wyborów są zaś stałym elementem niewydolności i słabości opozycji. Tu nic się nie zmieni i nie należy oczekiwać przełomu.
      Nawet nie z powodu złej woli, ale z uwagi na bezład, brak kadr i organizacyjną niemoc.
      Taki przełom powinien natomiast nastąpić w świadomości "prawicowego elektoratu".
      Choćby dlatego, że to ci ludzie zapłacą najwięcej za przyszłoroczne klęski.

      Usuń
  2. Ważny tekst Ewy Stankiewicz. Fragmenty:

    "1.W Polsce wybory fałszuje się od lat.
    2. Jest przyzwolenie sądów na fałszerstwa wyborcze. Tylko znikomy procent ewidentnych fałszerstw trafia na wokandę sądową, a już tylko promil z nich kończy się wyrokami skazującymi zawsze bardzo łagodnymi i uznającymi niezgodnie z prawdą że fałszerstwo to nie miało wpływu na wynik wyborów.
    3.Wybory fałszuje się na dwóch poziomach. Na poziomie lokali wyborczych na wiele sposobów, najczęściej poprzez zaufane komisje, unieważnianie lub “dosypywanie” głosów, czy też najprościej poprzez nieuczciwe sortowanie głosów. Jednak ostateczne wyniki wyborów są kształtowane za pomocą fałszerstw na poziomie systemu komputerowego, który jest całkowicie poza kontrolą społeczną i w rzeczywistości całkowicie poza możliwością weryfikacji ze stanem faktycznym, czyli z kartami do głosowania.
    4. W praktyce nie ma najmniejszych szans, by porównać głosy na papierze z wynikami systemu komputerowego. W skali kraju nigdy to się jeszcze nie zdarzyło, choćby ze względu na konieczność zgody sądu (niemal zawsze odmowa) aby zgromadzić w jednym miejscu karty do głosowania z poszczególnych regionów. Karty są niszczone po 30 dniach.
    5. Nikt nie prowadzi poważnej centralnej bazy fałszerstw wyborczych (wiem co mówię, szukałam również w partiach opozycyjnych)
    (...)
    Ekipa trzymająca władzę jest ubezpieczana z jednej strony przez media z drugiej przez sądy. Ci ludzie nie oddadzą władzy, bo czeka ich odpowiedzialność karna za poważne afery, czeka ich także rzetelne śledztwo w sprawie śmierci prezydenta. Jak fałszerstwa wyborcze przestaną być skuteczne, to wprowadzi się stan wyjątkowy. Obecny prezydent Bronisław Komorowski bardzo aktywnie uczestniczył we wprowadzeniu ustaw w tym zakresie całkiem niedawno."

    Koniecznie całość:

    http://naszeblogi.pl/51366-ewa-stankiewicz-ciesze-sie-ze-jestescie-normalni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Stankiewicz ma prawdziwe serce patrioty. W świetle precyzyjnego opisu rzeczywistości p. Ściosa (spodobało mi się nawiązanie do czasów Mikołajczykowskich - jest to temat, którego usilnie unika się w dyskusji publicznej - historia opisywana przez dzisiejszych recenzentów ogranicza się do czasów i działalności podziemia, tematu IIRP i okołowojennych unika się jak ognia), ta postać ma znaczenie tylko w aktualnym biegu wydarzeń; co widać bardzo dobrze już na kontrastowym przykładzie p. Brauna, którego percepcja wykracza poza dzisiejsze wydarzenia. Pani Stankiewicz, ze słusznymi moim zdaniem podstawami, zmierza do rozwiązania sprawy sfałszowania wyborów w ramach systemu, jednak nie wyklucza rozwiązania siłowego. Problem w tym, że w przypadku opcji "stanu wojennego", sama nie wie (jak, podejrzewam znacząca część Polaków - także proszę nie traktować tego jako ujmę) co wówczas należy zrobić i w którą stronę pokierować bieg wydarzeń, ba nie wiadomo nawet na ile to będzie możliwe. I refleksji na ten właśnie temat najbardziej brakuje w rozmowach publicznych.

      Usuń
    2. kazef / W.

      Znam oczywiście tekst pani Stankiewicz. Niestety, ta kłótnia w "dziennikarskiej rodzinie" (a jest wiele przykładów poważniejszych sporów) nie ma najmniejszego wpływu na sposób postrzegania i opisywania rzeczywistości III RP.
      Tak pani Lichocka, jak pani Stankiewicz, są przecież przeświadczone, że żyją w kraju prawa i demokracji. Wprawdzie ułomnych i zagrożonych, to nadal obecnych.
      To przeświadczenie podzielają wszyscy (nie znam wyjątków) "nasi" publicyści i całe środowisko opozycji. Organizacja "marszu w obronie demokracji" jest tego doskonałym dowodem i nawet nie próbuję pytać - jakiej demokracji III RP chcą bronić ci ludzie?
      Na takiej granicy zatrzymują się wszystkie analizy, koncepcje, porady. Sądzę, że w świadomości wielu osób tkwi przekonanie, że krok dalej znajduje się przepaść, z której nie będzie już wyjścia. Ma ona wymiar "radykalizmu" i "kontrowersyjności", a te dwa epitety są największą obrazą dla światłych żurnalistów.
      Lęk przed jasnym zdefiniowaniem realiów "demokracji socjalistycznej nowego typu" prowadzi zatem do rażących przykładów niekonsekwencji, błędów poznawczych oraz absurdalnych decyzji politycznych. Przykładem niech będzie apel o uczestnictwo w II turze wyborów, wygłaszany na przemian z zarzutami ich fałszowania.
      Obawiam się, że póki przedstawiciele "naszych" mediów i środowisk nie pokonają tej bariery, będziemy skazani na dreptanie w miejscu: puste pohukiwania, miałkie pseudo analizy, "krzepienie ducha" i pospolity bełkot. Tak będzie przynajmniej do czasu wyborów 2015 roku.

      Pozdrawiam Panów

      Usuń
    3. @A.Ścios
      Myślę, że Pani Stankiewicz została przez Pan niesprawiedliwie oceniona.
      Niejako przy okazji: nigdy nie podobała mi się inwektywa o "naszych": mediach, publicystach, dziennikarzach. Za łatwo jest używana i zbyt szczodrze rozdawana. Słowa "nasi", "nasze" bardzo się przez to i niepotrzebnie zdewaluowały.
      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    4. kazef,

      Przyjmuję Pańską opinię, choć chciałbym zrozumieć, na czym polega niesprawiedliwość mojej oceny. Rzeczowe argumenty byłyby tu wskazane.
      Przyjmuję również do wiadomości, że nie podoba się Panu "inwektywa o 'naszych' mediach". Wyjaśniam, że cudzysłowu używam dlatego, iż powszechnie akceptowany jest podział na "nasze" i "cudze/obce" media, przy czym owe "nasze" mają reprezentować pewien określony kierunek myślenia, zbliżony lub tożsamy z postulatami partii opozycyjnej.
      Ja zaś uważam, że media muszą być przede wszystkim wolne, a dopiero mogą być "słuszne", "nasze", lub partyjne. Ponieważ ten podział nie obowiązuje w III RP, pozwoli Pan, że nadal będę używał znaku interpunkcyjnego. Bynajmniej, bez (przypisywanej mi) intencji stosowania inwektywy.

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. @Szanowny Panie Aleksandrze,

      w sprawie Ewy Stankiewicz zaniecham odpowiedzi, bo nie lubię odpowiadać pod presją "rzeczowości". Zawsze staram się pisać rzeczowo.
      Zaniecham też dlatego, że napisał Pan kolejny bardzo ważny tekst porządkujący i nazywający polską rzeczywistość ("magdalenkowy byt", "magdalenkowe szalbierstwo", "magdalenkowy pakt" - to ostanie z poprzeniego postu!), pod którym nie czas i miejsce na rozważania odbiegające od głównego tematu.
      Co do rozumienia słów "nasi", "nasze media" przyjmuję, że dla Pana nie są one inwektywą, a w podziale na "cudze" i "nasze" to drugie wyrażenie reprezentuje "pewien określony kierunek myślenia, zbliżony lub tożsamy z postulatami partii opozycyjnej". Zauważę tylko, że słowo to jest w wielu miejscach w internecie używane jako inwektywa i w sposób deprecjonujący. A to piękne, polskie słowo. Co do Pańskiej opinii, że "media muszą być przede wszystkim wolne, a dopiero... itd" - pełna zgoda.
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Jeśli chodzi o Panią Ewę Stankiewicz, to trudno chyba znaleźć w Polsce inną osobę, która lepiej wdrażałaby w życie postulat sięgnięcia po "demokrację bezpośrednią". Być może z tego względu nie ma ona czasu na dokładną lekturę bloga Pana Aleksandra i stąd zdarzają jej się lapsusy językowe typu "obrona demokracji".

      Usuń
    7. Szanowny Panie Kazefie,

      Pisząc o rzeczowych argumentach, nie miałem zamiaru wywierać na Pana presji, a jedynie poprosić o wskazanie, w czym moja ocenia jest niesprawiedliwa.
      Nie czyniłbym tego, gdyby Pana opinia była mi obojętna lub uważałbym ją za pochopną.
      W komentarzu podkreśliłem tylko jeden, charakterystyczny aspekt: pani Stankiewicz uważa III RP za państwo prawa i demokracji i chciałaby zmieniać je w ramach obecnego systemu. Tak przynajmniej wyczytałem z wielu jej wypowiedzi.
      Jeśli jest to ocena niesprawiedliwa lub błędna, chętnie ją sprostuję.

      Słowo "nasze" jest zaiste słowem pięknym i wielowymiarowym. Powinno łączyć i budować poczucie wspólnoty. Dlatego bardzo bym sobie życzył używać go w takim kontekście, w odniesieniu do mediów, intelektualistów, polityków.
      Przyzna Pan jednak, że wówczas powinien być spełniony przynajmniej jeden warunek - poczucie wspólnoty poglądów i systemu wartości.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    8. Pablo,

      Całkowicie podzielam Pana opinię. Pani Stankiewicz doskonale rozumie siłę demokracji bezpośredniej i wie, że należy się do niej odwoływać.
      Nigdy natomiast nie przyszłoby mi do głowy oczekiwać, że Ewa Stankiewicz będzie czytelniczką mojego bloga, a tym bardziej uważać, że używa takich zwrotów z powodu nieznajomości tego miejsca.

      Usuń
    9. Aleksander i jego Goście,

      kończąc, być może, wątek pani Ewy Stankiewicz chciałbym podzielić się z Państwem pewną (być może przeoczoną) obserwacją.

      Tuż przed II turą "głosowania" na stronach Solidarnych2010 ukazał się apel o uczestnictwo w owym "głosowaniu". Apel sygnowany jako apel zarządu owego stowarzyszenia.

      To był chyba pierwszy w historii przypadek gdy apel zarządu Solidarni2010 pozbawiony był podpisu osoby otwierającej listę, listę którą można zobaczyć poniżej:

      http://solidarni2010.pl/podstrona-zarzad-15.html

      Sam apel jest wciąż na stronach S2010, tyle że w jego dalekich archiwach. I słusznie, gdyż tam jego miejsce.

      Jeszcze jedna drobna obserwacja: jestem pewien że pani prezes zarządu była pierwszą osobą publiczną która już parę lat temu wprowadziła do obiegu słowo, które z jednej strony budzi trwogę, z drugiej jest najbardziej precyzyjnym opisem rzeczywistości.
      To słowo to reżim.

      Pozdrawiam wszystkich,
      MM



      Usuń
  3. Stan wojenny został już zaplanowany 2010. Moze nawet wcześniej... Ci ludzie nic nie zostawiają przypadkowi. Wszystko jest dokładnie zaplanowane z wyprzedzeniem, i z kilkoma wariantami wydarzeń. Fasada "demokracji" kiedyś musi upaść. wiec zrobią wszystko aby pokierować tym upadkiem. Zastanawia mnie jedno jak to się stało ze swego czasu został wybrany Lech Kaczyński na prezydenta i PIS wygrało wybory? Wypadek przy pracy czy docelowe działanie by się pozbyć raz na zawsze "koncesjonowanej" opozycji? Jest coś co w niedługim czasie Polska będzie musiała się zrzec, o czym wspomniał D.Tusk całkiem niedawno. Co miał na myśli? Cokolwiek to jest musi być bardzo ważne, dla niewidzialnych animatorów.I może właśnie nawet namiastka opozycji mogla by pokrzyżować te plany.
    Mam przeczucie ze stołek dla Tuska to nagroda za Smoleńsk i zarazem bezpieczna przystań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomasz z Bremy,

      Nie przeceniałbym zdolności koncepcyjnych ludzi reżimu. Ich siła, podobnie, jak ma to miejsce w przypadku kremlowskiego watażki, tkwi głównie w wykorzystywaniu sumy błędów i słabości przeciwnika.
      Gdy napotkają na działania konsekwentne i spójne - cofają się do defensywy. Najlepszym dowodem jest reakcja reżimowych łgarzy na efekty pracy zespołu smoleńskiego. Prócz propagandy i próby sądowo-prokuratorskiej rozprawy z Antonim Macierewiczem, nie ma żadnej sensownej odpowiedzi.

      Jeśli zaś chodzi o ucieczkę DT, jest ona częścią planu ewakuacyjnego. Niewykluczone, że realizowanego w porozumieniu z grupą wpływowych eurołajdaków. Od blisko dwóch lat plan ten dotyczy osób, które ponoszą największą odpowiedzialność za zbrodnię smoleńską - ludzi służb III RP oraz polityków reżimu. Sądzę, że zostali nim objęci m.in. Arabski, Janicki, Tusk czy Graś. W podobny sposób zostanie ewakuowany R.Sikorski.

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Panie Aleksandrze,

    Nie wiedziałam, zresztą nigdy się nad tym nie zastanawiałam, że "z istotą państwa dyktatury proletariatu nie da się pogodzić konkurencyjna walka partii politycznych, a więc istnienie politycznej partii opozycyjnej, działającej w ramach wolnej gry sił."

    Nie miałam pojęcia, że tuż przed tzw. "obaleniem komunizmu" w 1989 r. - SB ochrzciła mający powstać twór "państwem socjalistycznym nowego typu”.

    Teraz wiem, że w państwie, opartym o takie zasady ustrojowe, możliwe są zaledwie lekkie korekty systemu, w rodzaju "III RP TAK, WYPACZENIA NIE" - klik.

    "Nasi" przy OS okazali się głupsi/mniej przewidujący/bardziej łatwowierni/bardziej pazerni na władzę - niepotrzebne skreślić, albo dopisać nowe -, niż tuż powojenna opozycja PSL Mikołajczyka, która nie połaszczyła się na 20% udział we władzy.

    Opozycja roku 1989 (tzw. "solidarnościowa" - z samozwańczymi przywódcami) - dała się kupić za 35% - może lepiej byłoby napisać: 35 srebrników?

    Wszystkie istniejące partie (nawet te, które nigdy się do tego nie przyznają) wywodzą się z tego samego komunistycznego, esbeckiego rozdania - i muszą funkcjonować w takim układzie, na jaki wyraziły zgodę. Czym się kończą próby buntu i korekt systemu - doświadczył rząd Olszewskiego, rząd Kaczyńskiego, wreszcie - tragicznie: prezydent Lech Kaczyński.

    Dlatego, choć likwidacja WSI okazała się poważnym wyłomem w systemie, prędko go "skorygowano" i po Zamachu Smoleńskim oraz przejęciu władzy przez Bronisława K. - ONI ZACZĘLI WRACAĆ i chyba dziś - WRÓCILI JUŻ "PEŁNĄ MORDĄ" (c) Jaszczur.

    Obecnie cała władza III RP skupiona jest w Belwederze i BBN, gdzie dowodzą "przywróceni" OFICEROWIE WSI wraz ze swoim pryncypałem.

    Uchwalają "Strategiczne Przeglądy Bezpieczeństwa" i - jak w zamordystycznej dyktaturze - tajne plany wojskowe, o których obywatele (sądzę że z tzw. rządem PO włącznie) nigdy się nie dowiedzą, jak nie wiedzieliby o planach wojskowych Układu Warszawskiego, gdyby nie polski bohater - płk Ryszard Kukliński.

    Jak Pan słusznie zauważył - panujący system czerpie siłę głównie z naszej słabości. I ma Pan po stokroć rację pisząc, że to twór hybrydowy i wskutek tego - także słaby! Z czego chyba nie zdaje sobie sprawy "zahipnotyzowana" opozycja i ogłupione przez media ponad cztery miliony jej zwolenników.

    Wiadomo nie od dziś, że wszelkie hybrydy, nie tylko polityczne, ale także biologiczne, są zawsze słabsze od organizmów macierzystych i zwykle nie żyją długo bez zabiegów zewnętrznych. Dlaczego ostatnia pokraczna, ale coraz bardziej "pancerna" Chimera III RP trwa aż 25 lat?

    Nie potrafię na to odpowiedzieć! Chętnie dowiedziałaby się tego od Pana.

    Na zakończenie: bardzo bym chciała, żeby Wolna Polska nawiązała bezpośrednio do II RP - z pominięciem - jako okresu przedłużonych zaborów - ostatniego 75 lecia.


    Dziękuję za świetny materiał do przemyśleń i serdecznie Pana pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. OBRZYDLIWOŚĆ

    http://wpolityce.pl/historia/225444-tylko-u-nas-profesor-witold-kiezun-podchorazy-wypad-po-publikacji-w-sieci-moje-podziekowanie-i-apel

    I sama nie wiem co obrzydliwsze:

    - idący w zaparte donosiciel - tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa - TW Tamiza, za którego przyczyną SB złamało życie wielu ludzi, wzywający, cyt.: "w przedświątecznej atmosferze Narodzin Naszego Zbawiciela i Ojca naszej Chrześcijańskiej Kultury" - do walki o Wolną Polskę, jednocześnie dziękujący swemu "obrońcy", Gontarczykowi, (który w "polemice" z Cenckiewiczem i Woyciechowskim sięgnął po chwyty rodem z SB) - oraz... "Szanownej Redakcji naszego tygodnika „w Sieci” za odwagę głoszenia prawdy".(!)

    - czy może załgana "Szanowna Redakcja", która kreuje Polakom podobnych "bohaterów", a upór, z jakim to czyni, każe spodziewać się kolejnych obrzydliwości.


    Czy staremu, dziewięćdziesięcioletniemu "bohaterowi naszych czasów" = PRL/III RP, ktokolwiek zadał pytanie: "Czy ty się, człowieku, Boga nie boisz?"

    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Uważałem się dotąd za człowieka odpornego na wyziewy propagandystów i breję "naszych" mediów, jednak panom Karnowskim udała się rzecz wyjątkowa. Po przeczytaniu kolejnego wytworu nt. TW Tamizy i ja poczułem odrazę.
      Taką samą, gdy z TW Bolek uczyniono bohatera "Solidarności".
      Cóż tu więcej komentować?
      Można byłoby sobie pozwolić na refleksje nad "drugim życiem" wielu TW i rolą, jaką wykonali po ujawnieniu faktu współpracy z bezpieką. W każdym, znanym przypadku - Wałęsy, Wielgusa, Kieżuna, postawa tych ludzi była później powodem powstawania rozmaitych sporów, napięć i walk, przyczyną dzielenia różnych środowisk lub tworzenia nowych "sił".
      Sądzę, że tak ma być również obecnie, zaś powiązana (Hofman,Kieżun) kombinacja medialna środowiska "niepokornych" jest zapowiedzią znacznie poważniejszej frondy lub politycznej gry.

      Usuń
  6. Pani Urszulo,

    Całkiem świadomie sięgnąłem po przykład postawy Stanisława Mikołajczyka. I nie dlatego, bym nie postrzegał tej postaci w realiach ówczesnej Polski, ale po to, by uzmysłowić, jaką cenę płaci się za sprzeciw wobec zniewolenia.
    Obawiam się, że dzisiejsza opozycja nigdy nie zechciałaby zapłacić ceny mikołajczykowskiego PSL-u - nawet pomniejszonej o zabójstwa, więzienia i banicję. I nigdy jej nie zapłaci, bo współuczestnictwo w uprawianiu mitologii III RP jest tu najlepszą gwarancją.
    Nie chcę i nie potrafię oceniać przymiotów osobistych ludzi mieniących się opozycją, ale mam nadzieję, że ci panowie znają historię najnowszą Polski i wiedzą, czym kończy się postawa "politycznego konstruktywizmu".
    W nawiązaniu do używanego przeze mnie terminu "hybryda komunizmu", zadała Pani pytanie - "Dlaczego ostatnia pokraczna, ale coraz bardziej "pancerna" Chimera III RP trwa aż 25 lat?
    Myślę, że zna Pani odpowiedź, bo o przyczynach żywotności tej hybrydy wielokrotnie tu rozmawialiśmy.
    To nie wyjątkowe umiejętności "ojców" III RP, nie tajne i zawiłe kombinacje, nawet nie ogrom propagandy czy obawa przed "zbrojnym ramieniem" reżimu, trzyma tę hybrydę przy życiu.
    Źródłem jej trwałości jesteśmy my sami, a dokładniej, nasza wiara, że żyjemy w kraju wolnym i demokratycznym. Zerwanie tej zasłony, byłoby końcem III RP.
    Pozwoliłbym sobie na pewne odwołanie do metafizyki i przypomniał, że największym zwycięstwem Szatana jest niewiara w jego istnienie. Ci, którzy twierdzą, że Szatan jest tylko wymysłem chrześcijańskich teologów - tkwią w jego łapach całkowicie. Do istnienia zła nie trzeba więcej, jak to, byśmy go nie dostrzegali, ignorowali, nie wierzyli w jego obecność.
    Nie inaczej jest z komunizmem i jego hybrydami. Dlatego teza o "śmierci komunizmu" to największe zwycięstwo tego tworu. Większe, niż wygrana w wojnie atomowej.
    Analogicznie - przekonanie, że "państwo socjalistyczne nowego typu" to wolny i demokratyczny kraj, ma większą moc destrukcji, niż skutki stanu wojennego i półwiecza komunistycznej indoktrynacji.
    Zawsze polecałem lekturę "Dżumy" Camusa, bo kto ją rzetelnie przeczytał, będzie pamiętał, że śmiertelna zaraza dopadła mieszkańców Oranu dopiero, gdy wyzdychały wszystkie szczury.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zerwanie tej zasłony [nad mitem wolnej i demokratycznej Polski po '89] byłoby końcem III RP."

      TYLKO TYLE?

      Dlaczego ci, których uważamy/uważaliśmy za "NASZYCH", aż tak się tego boją, Panie Aleksandrze? Przecież ich nie będą "katować i strzyc", jak tych z prawdziwego, mikołajczykowego PSL-u.

      Pojąć tego nie potrafię...

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Proszę ode mnie nie wymagać, bym wracał do tematów zakończonych. Nie zrobię tego nawet dla Pani. Uważam też, że udzielona wcześniej odpowiedź jest wyczerpująca.
      Mogę jedynie powtórzyć słowa, które napisałem w sierpniu br. w tekście "In memoriam":
      " Nie obchodzi mnie przyszłość polityków Prawa i Sprawiedliwości ani los tej partii po przegranych wyborach. Ludzie, którzy z taką tępotą trwają w przeświadczeniu o własnej nieomylności i szermując hasłem "Służyć Polsce, słuchać Polaków", wsłuchują w głos sondażowni i bełkot ćwierćinteligentów – nie zasługują na wyrozumiałość. Nie zastanawiam się też, co wywołuje ten stan i nie muszę wybierać między strachem, wyrachowaniem lub arogancją.
      Zakładam, że wyborca PiS potrafi zrozumieć, iż skutki przegranych wyborów nie dotkną panów Lipińskiego, Czarneckiego czy Hofmana, lecz tych, którzy im zaufali. Klęska wyborcza nie będzie tragedią dla prezesów „patriotycznych” mediów i udziałowców „niezależnych” telewizji, lecz dla tych, którzy dają wiarę zamieszczanym tam analizom.

      Dziś nie zmieniłbym słowa z tej wypowiedzi.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Dobry wieczór. To już chyba jakiś objaw antylustracyjnej paranoi i schizofrenii politycznej http://www.vod.gazetapolska.pl/8729-aby-polska-byla-polska-wyklad-prof-jerzego-roberta-nowaka .Komentarz: 1) http://www.pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy-Robert_Nowak ,2) http://lustracja.net/index.php/pozostali/143-jerzy-robert-nowak ; tylko jedno się zgadzało w wykładzie: "Czerwone dynastie" były przed "Resortowymi dziećmi". Zadaję sobie pytanie ,jak daleko to wszystko sięga i dlaczego uwiarygadniają ten deal . Wiecie państwo,o czym pomyślałem słuchając wykładu JRN ?- o słowach Kiszczaka dotyczących kreowania różnych organizacji i stowarzyszeń ,bądź umieszczaniu w nich "swoich",o konglomeracie służbowo-wojskowo-legislacyjnym po osławionej instrukcji Seremeta w sprawie "mowy nienawiści" z okresu Euro2012 i nieumieszczeniu w materiałach szkoleniowych dla prokuratorów sierpa i młota jako symbolu zakazanego totalitaryzmu oraz o powiązanym z nim układzie polityczno-biznesowym.Sami siebie pogrążyli w świętoszkowatym kłamstwie ,jak zwykle używając pozorów prawdy dla realizacji swoich brudnych wspólnych celów.Przegięli i w mojej opinii nawet teoria chaosu ich już nie tłumaczy.Szkoda,że wyrzucili prawdę do kosza,a przy okazji nie raczyli dostrzec,że wpisali się we wrogi scenariusz środowiska Komorowskiego. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Panie Wsojtku,

      Skorzystałam z Pańskiego odnośnika i po raz pierwszy w życiu miałam nieprzyjemność oglądania i słuchania prof. Jerzego Roberta Nowaka. Przedtem wiedziałam o nim co nieco (TW Tadeusz, bardzo nieciekawy, moim zdaniem, życiorys), znałam też fragmentarycznie jego niektóre teksty oraz opinie ludzi, którzy bezpośrednio zetknęli się z tym panem, dość popularnym wśród części prawicy, głównie - słuchaczy RM. Ale jak widać z nagrania - także (o zgrozo!) wśród członków związków akademickich.

      Nie pojmuję, jak ktoś taki może stać się wzorcem intelektualnym, nawet dla średnio inteligentnych słuchaczy. Ja wytrzymałam zaledwie kilkanaście minut apodyktycznej gadaniny na jednym oddechu. Zresztą zmroził mnie już początek i wymienione "autorytety" pana Nowaka.

      W kolejności wymieniania:

      Tygodnik "wSieci"
      dr Gontarczyk
      prof. Kieżun - TW Tamiza
      Warszawska Gazeta
      sam prof. JRN
      pospolite ruszenie patriotów m.in:
      Szeremietiew (!)
      Łopuszański (!)
      Michalkiewicz (!)

      Potem były ciekawostki o HGW, jakieś wątki żydowskie, itd., ale dałam sobie spokój. Na zawsze. Zarówno z tym klipem jak i z kolędującym JRN.

      Pozdrawiam serdecznie

      PS. Nie bardzo zrozumiałam, o co chodzi z tym sierpem i młotem i o jakich materiałach szkoleniowych Pan pisze?

      Usuń
    2. Dobry wieczór. Też tego nie czytam,choć musiałem co nieco się dowiedzieć w związku z tym całym obrzydliwym atakiem na dr Cenckiewicza.Dlatego też zbyt może niejasny mój komentarz dot. PG Seremeta. Postaram się przedstawić trochę dokładniej: 1)wg. szeregu artykułów dotyczących szkoleń sił represji przed Euro2012 można było się dowiedzieć,że brali w nich udział również prokuratorzy np. w szkoleniu w Kiekrzu http://www.euro2012.policja.pl/eur/poznan/poznan-aktualnosci/1601,Technicy-dochodzeniowcy-i-prokuratorzy-na-poligonie.html ;2) dokładnie w czasie konferencji szkoleniowej 24-26.06.2013r organizowanej pod egidą PG Seremeta [źródło: http://www.arch.pg.gov.pl/index.php?0,821,11,696] i dotyczącą 'mowy nienawiści' ,po kliknięciu w tablicę symboli zakazanych obok tekstu [arch.pg.gov.pl/upload_img/000000696.png] konia z rzędem temu,kto dostrzeże 'sierp i młot'. Uważam zatem,że skoro po Euro2012 materiał szkoleniowy dla prokuratorów(a tak rozumiem opisaną tablicę symboli zakazanych dla prokuratorów) nie zawierał symbolu sowieckiego totalitaryzmu,nie zawierały tego elementu i wcześniejsze szkolenia.prokuratorów (w tym i szkolenia innych sił represji). Pozdrowienia.

      Usuń
  8. Szanowny Panie,

    Co w takim razie należy robić. Jaka jest Pańska propozycja. Jeśli pisał Pan o tym, proszę podać,gdzie?

    Robert Kościelny

    OdpowiedzUsuń
  9. Tymczasem iluzjoniści będą bronić czegoś czego nie było i nie ma - czyli rzekomej "demokracji", rzekomej "wolności", rzekomej "solidarności" i rzekomej "wolności słowa" w "wolnej strefie słowa", wolności, które są jedynie i rzekomo zagrożone.

    Cytuję za "niezależną":

    Brudziński zauważył, że rozpoczął się proces straszenia marszem. - Nie zamierzamy podpalać Polski, jak niektórzy twierdzą. Nie damy się przestraszyć ani stacjom tv, ani radiowym, ani przeciwnikom politycznym. Marsz będzie pokojowy. Jedynymi rekwizytami podczas marszu będą polskie flagi oraz biało-czerwone róże - dodał polityk.

    http://niezalezna.pl/62275-nie-damy-sie-przestraszyc-przeciwnikom-politycznym-zapraszamy-na-marsz-13-grudnia

    Ba, będzie je bronić jedn z etyczek od okupacyjnych mediów, która jakoś nie potrafiła bronić Lecha Kaczyńskiego będąc jedną z członków tego uzurpatorskiej koterii, gdy Lecha Kaczyńskiego terroryści udający dziennikarzy czołgali Go pod kilem, to wówczas jakoś gromko nie protestowała i rzekomo w ramach protestu zrezygnował na miesiąc przed upływem kadencji przechodząc na wyznaczoną stronę barykady.

    To co należy obalić i zburzyć do podstaw, oni chcą nadal bronić.
    Tych których należy osądzić, oni chcą pokojowo rozgrzeszyć, tak by lokatora Belwederu i jego kamaryli za bardzo nie zdenerwować.

    Dalej za "niezależną":

    Jarosław Kaczyński: – Policja generalnie powinna słuchać władzy działającej w ramach prawa i żeby było jasne miała prawo wejść do budynku i usunąć manifestantów, szczególnie, jeśli nie podporządkowali się poleceniom. Nie było jednak żadnego powodu żeby zatrzymywać, wsadzać za kratki i stawiać zarzuty dziennikarzom, którzy wykonywali swoje obowiązki. Na tym przykładzie widzimy również jak działa stosowanie dwóch miar w Polsce.

    Wytłuszczenie - @Onwk.

    Na miesięcznicy:
    "- Ktoś tutaj krzyknął „damy radę”. Tak, damy radę. Ale mamy dziś przed sobą nowe wyzwanie. Wyzwanie, które najkrócej można określić jednym słowem „trzynastego” - powiedział Jarosław Kaczyński. Jak dodał, "trzynastego będziemy bronić naszych praw, bronić polskiej demokracji, bronić tego, byśmy byli obywatelami, bo jeśli wybory są fałszowane, to wtedy nie ma już obywateli". - I nie możemy się na to zgodzić. Żadne sondaże, żadne okrzyki, żadne pogróżki, nas przed tym nie powstrzymają - zapowiedział.
    Dalej prezes Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że "jakakolwiek miałaby być to droga, jak bardzo trudna, nawet przez więzienia, to musimy w tej sprawie walczyć i zwyciężyć". - Bo jeżeli przegramy, to powtarzam - będziemy poddanymi, a nie obywatelami. Nasza demokracja w ciągu ostatnich 25 lat była w najwyższym stopniu ułomna, była chora, ale była. Od 16 listopada trzeba postawić już wielki znak zapytania. I my musimy ten znak zapytania zlikwidować. Musimy to uczynić, musimy być tutaj konsekwentni, zdeterminowani i trzeba odwagi. Musimy. To jest nasz obowiązek wobec Polski i wobec nas samych. Wobec własnej godności. I jestem przekonany, że to uczynimy - mówił Jarosław Kaczyński.

    Na zakończenie prezes PiS zaapelował, aby 13 grudnia spotkać się ponownie w Warszawie. - Nigdy dotąd tego nie robiłem podczas tych spotkań, ale tym razem mówię, spotkajmy się także trzynastego, spotkajmy się by bronić polskiej demokracji, by bronić naszych praw, by bronić tego, że jesteśmy obywatelami - podkreślił."

    Za: http://niezalezna.pl/62258-jaroslaw-kaczynski-spotkajmy-sie-trzynastego-aby-bronic-polskiej-demokracji

    Jak widać demokracja w III RP według Prezesa była jest i będzie wiecznie, tylko należy jej dać kolejną ruską pigułę.
    Zamilknę po pojadę za daleko.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. OT - tajne więzienia CIA

    Panie Aleksandrze,

    Jak Pan sądzi, dlaczego senat USA ujawnił TOP SECRET własnych służb specjalnych?
    Komu "demokraci" zrobili tym prezent, a komu wyrządzili niedźwiedzią przysługę?

    Moim zdaniem zaszkodzili nie tylko swym partyjnym rywalom z GOP, ale przede wszystkim własnemu państwu. A przy okazji - ucieszyli terrorystów. Nawiasem: nie rozumiem jak można mówić o torturach w stosunku do zbrodniarzy, którzy mają na sumieniu setki, jeśli nie tysiące ofiar. Pamiętam doskonale swoją reakcję na Biesłan: pomyślałam wtedy, że gdyby to ode mnie zależało, pozwoliłabym tych bandytów pokroić na plasterki.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Nic z tego nie rozumiem...

    "Hierarchowie są obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej i mogą wyrażać własne stanowisko w każdej sprawie, zwłaszcza jeśli dotyczy ona spraw fundamentalnych dla kraju."

    co więcej:

    "Abp Wacław Depo, jako szczególnie powołany do troski o środowiska ludzi mediów w Polsce z racji pełnienia funkcji przewodniczącego Rady ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, jest zobowiązany do strzeżenia przekazu prawdy, a tym samym wolności mediów."

    Mimo to:

    "Z powodu wielkiego upolitycznienia faktu poparcia przez kilku biskupów idei Marszu abp Wacław Depo jest zmuszony wycofać swój akces z Komitetu Honorowego „Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów”.

    Czyli znowu zwyciężył św. Spokój...?

    http://wpolityce.pl/kosciol/225590-abp-depo-wycofuje-sie-z-komitetu-honorowego-marszu-1312

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wie Pan, jakoś mnie to wcale nie dziwi.

      Mam tylko (niewielką) nadzieję, że nie zostaną "wycofani" także pozostali biskupi. Wystarczyło parę dni ujadania czerwonych szczujni i Kościół daje drapaka. Aż wstyd człowieka ogarnia!

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. @Pablo

      Wszystko wskazuje na to, że abp. Depo wycofał się przywołany do porządku przez nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Celestino Migliore. Postać i przeszłość nuncjusza są moim zdaniem mocno nieciekawe. Zresztą, co ja się będę rozpisywał. Proszę pooglądać zdjęcia:

      http://www.stosunki.pl/?q=content/%C5%9Bwi%C4%99-narodowe-rosji-0

      Usuń
    3. Urszulo,

      przy okazji dziwacznego porozumienia/pojednania Episkopatu z cerkwią , czyli ekspozyturą KGB nam wszystkim chyba umyka coś co w mojej opinii winno zamknąć nasze wszelkie rozczarowania czy zdziwienia.

      Kiedy ten akt dokonał się i spotkał się z krytyką jeden z hierarchów oznajmił że porozumienie zostało przegłosowane w tymże episkopacie: j e d n o g ł o ś n i e.

      To jest bardzo cenna informacja.

      To jest informacja po której akces jakiegoś biskupa i chwile później jego wycofanie się, jest (tak akces jak i wycofanie się) informacją kompletnie bez znaczenia.

      System jest zamknięty.

      Nie interesują mnie kompletnie zachowania nowych Glempów.

      Usuń
    4. @Kazef
      Dziękuję za fotoreportaż. Obrzydlistwo:)
      A cóż to za błyskotka zdobi pierś Daniła Olbrychskowo? Z kształtu ani chybi jakiś sowiecki medal...

      Usuń
    5. Mariuszu,

      Wiem, ale cóż poradzę na tę swoją nadzieję? Że może coś się w ekscelencjach przełamie, że może przypomną sobie, że też są Polakami?

      Pan Aleksander niedawno wspominał o wycofywanych stronach z "porozumieniem", myślałam, że może wreszcie...

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    6. Panie Kazefie,

      na widok tych zdjęć osłupiałam i niemal odjęło mi mowę! Nie przypuszczałam, że jest aż tak źle. Przecież to prosta droga do "żywej cerkwi" (pod przewodem KGB).

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    7. @Pablo

      To wygląda na Złotą lub Srebrną Odznakę "Za zasługi w umacnianiu przyjaźni PRL-ZSRR" nadawaną zasłużonym i wieloletnim działaczom TPPR. Proszę porównać jak ta odznaka wygląda na zdjęciu Daniła z ambasady z polinkowanymi fotkami B120 lub B121 tutaj:

      http://odznaczenia.pl.tl/Cz%26%23281%3B%26%23347%3B%26%23263%3B-VI--k1-98_127-k2-.htm

      Usuń
    8. Nurni przypomniał rzecz fundamentalną: pakt z Cerkwią Putina został przyjęty przez polski Episkopat jednogłośnie. Bez jednego sprzeciwu.
      Jeśli ta informacja nie porządkuje naszych ocen wobec hierarchów, nic na to nie poradzę.
      Na marginesie - abp.Depo, metropolita częstochowski, nader często gościł lokatora Belwederu (dożynki) i był w jego orszaku podczas wizyty Komorowskiego w Watykanie. Należy do kręgu tych hierarchów, których określam mianem "belwederskich". Dlatego bardzo się cieszę, że zrezygnował z obecności w Komitecie Honorowym. Taka decyzja mówi więcej o kondycji naszych pasterzy niż dziesiątki moich tekstów na temat "pojednania" z Putinem.

      Usuń
  12. Panie Aleksandrze!

    Portal niezależna.pl dopadł skrajny masochizm, albo red. wydania, Wierzchołowski, nadepnął w sieni na grabie. Oto news na czołówce:

    ""Dureń", "szkodnik", "bałwan" - tak określono Jarosława Kaczyńskiego w Faktach TVN"

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Zaiste - słowa "dureń", "szkodnik","bałwan", byłyby właściwym podpisem pod wieloma tekstami zamieszczanymi na niezalezna.pl.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. Szanowny Panie Aleksandrze, Szanowni Państwo

    Wszystko wskazuje, że nawet owo rozgraniczenie "My - Oni" nie przebija się w powszechnej świadomości na tyle skutecznie, by móc definitywnie rozstrzygać w takich sprawach jak prof. Kieżuna.
    Ta każdorazowa relatywizacja serwowana pod płaszczykiem truizmów o wieku, zasługach i stanie zdrowia przypomina (choć wymiar inny) troskliwość o stan zdrowia Jaruzelskiego, Kiszczaka czy Baumana nachalnie okazywaną w okolicznościach np. procesów związanych z mordem górników z "Wujka". Wypracowane schematy podkładane pod różne zyciorysy, teraz, po dwudziestu paru latach, nabierają szczególnego wymiaru (dla ich twórców, zapewnie takiego jak dla win!). Coraz lepiej brzmią i działają na odpowiedno przy takich okazjach "zmiękczane" sumienia słuchaczy.

    Podobnie, ale znacznie trudniej do świadomości przebijać się będzie prawda o konieczności odrzucenia mitu o "demokratycznym państwie ..., by kończyć slogan słowem "prawa", nie mają ostatnio już czasem odwaqi nawet jego apologeci.

    Toczona pod ostatnimi tekstami dyskusja uświadamia jak bardzo!

    Fundamentalna różnica pomiedzy tymi którzy są przekonani, że bez obalenia systemu wszelkie próby zmian są bezcelowe, a tymi którzy (czasem autentycznie zaangażowani) próbują zmieniać, naprawiać to co jest, w ramach które obowiązują, jest czasem zauważalno dopiero na poziomie który uzmysławia precedens pani Ewy Stankiewicz.
    Mało jest osób które cenię równie wysoko. Nie zmienia to jednak mojej oceny dotyczącej omawianej kwestii.
    II RP powstała m.in. na gruncie odrzucenia wielu mitów, w tym tych o niemożności zbudowania przez Polaków państwa, w szczególności zdolności do samo zarządzenia ( np. wbrew tym serwowanym z terenu Niemiec ironicznym powiedzonkom, które tak dobrze weszły w obiegowe opinie o Polsce i Polakach).

    Wewnętrzna sprzeczność tkwiąca w poglądzie o reformowalności tego systemu, dojdzie prędzej czy później do świadomości większej liczby mieszkańców tego kraju.

    Myślę, że idea "długiego marszu", w której Autor niejednokrotnie wskazywał na długotrwałość, wielopokoleniowość procesu, kryje w sobie mimowolne odniesienie do biblijnego błąkania się Żydów na pustynii zanim dane im było dotrzeć do Ziemi Obiecanej.
    Po drodze, też było różnie!

    Cykl ostatnich artykułów kapitalnie porządkuje naszą wiedzę i wyobrażenie o rzeczywistości.
    Będzie zapewne nie raz omawiany, jeżeli jeszcze nie dzisiaj, to z pewnością w przyszłości.
    Chylę czoła Autorze!


    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne podsumowanie, drogi Panie Zaścianku.

      I słowa o Autorze - jakże celne.

      Chętnie bym dołączyła, ale Pan Aleksander ciężko znosi moje pochwały, poza tym zaraz jakiś troll by napisał, że się podlizuję. :)))

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  14. Robert Kościelny,

    Proszę wybaczyć, ale jeśli po lekturze bieżącego tekstu, zadaje mi Pan pytanie - co należy robić?, mam podstawy przypuszczać, że przeczytał go Pan bardzo powierzchownie.
    Zdaję sobie sprawę, że sieć blogerska, a w jeszcze większym stopniu "nasze" media są pełne wypowiedzi różnych mędrków, którzy z wielką pewnością siebie rozdają na lewo i prawo moc cudownych porad i recept. Taka epidemia rozpanoszyła się szczególnie po ostatnich wyborach.
    Obawiam się, że na moim blogu nie znajdzie Pan zestawienia, w którym poważyłbym się uprawiać takie kpiny z czytelnika.
    O tym więc - co należy robić, piszę nieprzerwanie od czasu zamachu smoleńskiego. Od tekstu "MY i ONI" z maja 2010 i późniejszego o rok tekstu "Długi marsz". Niestety, w nich również nie znajdzie Pan prostych recept. Nie ma tam "wezwania na barykady" ani propozycji "ulicznego kryterium". Są natomiast rzeczy, od których trzeba rozpocząć refleksję nad pytaniem - co dalej? Takie pytanie również zadałem w jednym z tekstów.
    Chętnie wskażę inne propozycje, w których nadal jednak nie znajdzie Pan cudownych recept, lecz wciąż to samo -nudne i konsekwentne powtarzanie prostych rzeczy:
    WIDMO CZARNEGO SUFITU, TRZEBA WYKORZYSTAĆ TRAGEDIĘ SMOLEŃSKĄ,
    NUDIS VERBIS – 2 Terapia, MY i ONI - O WSPÓLNOCIE W KTÓREJ NIE MA MIEJSCA DLA UPIORÓW, PRZECIWKO MITOLOGOM DEMOKRACJI, WYGRAĆ - BY OBALIĆ III RP.
    Pierwszy z wymienionych tekstów z roku 2011 wzbudził szczególną reakcję dzisiejszych "niepokornych" żurnalistów. Panowie Skwieciński i Szułdrzyński zgodnie wówczas stwierdzili na łamach "Rzeczpospolitej", że lekceważę „wręcz samą demokratyczną procedurę wyłaniania władz” i wzywam do rewolucji. Szułdrzyński dowodził - „Ścios posuwa się znacznie poza granice racjonalnej krytyki: odmawia prawomocności wyłonionej w wyborach władzy, lekceważy wręcz samą demokratyczną procedurę wyłaniania władz. Należałoby więc zapytać autora tekstu z "Gazety Polskiej", jak wyobraża sobie swój własny scenariusz dla Polski? Bo jego manifest brzmi jak wezwanie do wypowiedzenia demokratycznej umowy społecznej, do rewolucji.”
    Nie byłem zaskoczony, gdy trzy miesiące później S.Niesiołowski uznał, że "Aleksander Ścios wprost stwierdził, że trzeba obalić władzę Tuska wszelkimi metodami" i przypisał mi kilka innych "rewolucyjnych" stwierdzeń.
    Wspominam o tym, bo w odróżnieniu od większości blogerów, publicystów i komentatorów uważam, że od 2011 roku nie nastąpiły żadne znaczące zmiany w świadomości naszego społeczeństwa. Opinie owych dwóch żurnalistów nadal wytyczają sposób myślenia o sprawach polskich i stanowią nieprzekraczalną granicę. Nie tylko dla ludzi tak słabej kondycji intelektualnej, ale dla tych, którzy mienią się "naszą" elitą i reprezentacją polityczną.
    W tej kwestii, nadal jesteśmy na początku drogi i prędzej owi ludzie podpiszą się pod tezami Skwiecińskiego i Szułdrzyńskiego, niż w ogóle wspomną o istnieniu bloga bezdekretu.
    Jeśli więc pada pytanie - co należy robić?, odpowiem krótko:nic, bo póki nie macie odwagi przekroczyć tego Rubikonu i tkwicie w mitologii demokracji, wasze działania, zabiegi i rozmyślania, będą jałowe i nieskuteczne. Po co szukać odpowiedzi, której nikt nie chce usłyszeć? I czy nie lepiej wymagać jej od tych, którym płacimy za bycie niezależnymi publicystami lub politykami opozycji? To uczciwa transakcja.

    Niektórzy twierdzą, że po to, by wywód został przyjęty, muszą zostać spełnione warunki wskazane ongiś przez pewnego starego rabina: „Powiedz im, co im powiesz; potem powiedz, co masz do powiedzenia, a na koniec powiedz im, co im powiedziałeś – wtedy zrozumieją”.
    Podejrzewam, że udzielający tej rady mędrzec, nigdy nie miał do czynienia z Polakami.

    Pozdrawiam Pana i mam nadzieję, że nie poczyta mi Pan tej odpowiedzi za arogancję lub nietakt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie,

      Bardzo dziękuję za odpowiedź. Nie jest ona ani arogancka, ani nietaktowna. Na Pańskim blogu jestem od niedawna; intencją pytania było nie tyle otrzymanie recepty co wskazanie przez Pana, jakie teksty z ostatnich lat najlepiej opisują Pańskie stanowisko wobec sytuacji politycznej w kraju. Stanowisko, które, jak sądzę po zapoznaniu się z kilkoma Pańskimi przemysleniami,jest w dużym stopniu zbieżne z moim.
      Kłaniam się Panu

      Robert Kościelny

      Usuń
  15. Szanowny Panie Zaścianku,

    Jak Pan trafnie zauważył, "nawet rozgraniczenie "My - Oni" nie przebija się w powszechnej świadomości na tyle skutecznie, by móc definitywnie rozstrzygać w sprawach oczywistych".
    Jak wielki zamęt panuje w tej materii, niech świadczy moja wczorajsza wymiana zdań z osobą reprezentującą portal ARCANA, a zatem również cenione wydawnictwo, które szczyci się "stworzeniem solidnej podstawy dla tradycyjnych religijnych i politycznych wartości we współczesnej kulturze, jak również odbudową intelektualnych podwalin polskiego konserwatyzmu."
    Po moim tt na temat odrażającego tekstu TW Tamizy, osoba ta stwierdziła: " Kurczę, wsadzanie wszystkich TW do jednego worka nie sprzyja zwolennikom lustracji. Jest Pan przeciwnikiem lustracji?". Gdy napisałem - "Jeśli istnieje Dekalog,w którym można znaleźć "różnice między TW",chętnie go poznam", przeczytałem w odpowiedzi - "Jeden TW łamie dwa przykazania, inny dziesięć."
    Przyznam, że byłem zaskoczony tak nowatorskim ujęciem Dekalogu: w formie "kodeksu drogowego" i różnicowania winy według ilości przekroczonych przykazań. Być może był to człowiek młody, który nie ma bladego pojęcia o rzeczywistych konsekwencjach współpracy z bandytami z SB, ale nawet ta okoliczność nie tłumaczy takiej dozy głupoty i relatywizmu.
    Warto jednak sobie uświadomić, że jeśli w podobnych kategoriach widzą to "konserwatyści' i ludzie (zdawałoby się) wykształceni, o ileż większy zamęt musi panować wśród mniej świadomych odbiorców.
    W książce "Bezpieka. O mitologii służb specjalnych PRL" przytoczyłem wypowiedź Nikołaja Bucharina, głównego ideologa partii bolszewickiej, który w roku 1925 oznajmił tryumfalnie:
    "GPU dokonało największego cudu wszechczasów. Zdołało zmienić naturę Rosjanina, bowiem po raz pierwszy w Rosji uznano donosicielstwo za cnotę, a funkcjonariuszy tajnej policji za bohaterów”.
    Napisałem też, że ów „cud wszechczasów”, którym chwalił się Bucharin dokonał się w Polsce dopiero po rzekomym upadku komuny, gdy esbecy i ich pomagierzy przedzierżgnęli się w moralne „autorytety” i na mocy ustaleń okrągłego stołu, stali elitą nowego państwa.
    Z perspektywy ostatnich dwóch dekad doskonale widać, że okres III RP uczynił w świadomości Polaków większe spustoszenie niż 50 lat sowieckiej indoktrynacji. Wprawdzie komunistom nie udało się zbudować społeczeństwa agenturalnego, to ich sukcesorom powiodła się próba uodpornienia nas na dżumę donosicielstwa.
    Może właśnie „mit nieważności donosicielstwa” (jak celnie nazwał tę chorobę Waldemar Łysiak) – jest największym zwycięstwem komunistycznej zgrai i pośmiertnym tryumfem peerelowskich esbeków. To co nie udało się przez lata jawnej komuny, bez najmniejszego problemu narzuciły nam ośrodki propagandy i rzesze parcianych „autorytetów”.

    Uprzejmie Panu dziękuję za tak życzliwą opinię o ostatnich tekstach. Również za to, że zechciał Pan dostrzec i podkreślić ich wspólny charakter. Nie mam jednak wątpliwości, że treść tych wypowiedzi musi zostać przemilczana.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,
      Chciałbym się odnieść do jednego zdania "Być może był to człowiek młody, który nie ma bladego pojęcia o rzeczywistych konsekwencjach współpracy z bandytami z SB, ale nawet ta okoliczność nie tłumaczy takiej dozy głupoty i relatywizmu."
      Nie oceniałbym tego człowieka aż tak surowo, w sytuacji kiedy media głównego nurtu prowadzą nieustającą indoktrynację, a "nasze media" nadal nie chcą dostrzec faktycznego przeciwnika, trudno się dziwić tej osobie.
      Bo przecież ktoś nawet w najlepszej wierze rezygnujący z mediów głównego nurtu na rzecz "naszych mediów" np. wsieci, wpolityce, niezależna, tv republika itd. Tak na dobrą sprawę wiele mądrzejszy nie będzie. Na palcach jednej ręki można policzyć ludzi, którzy mają świadomość sytuacji i informują o tym Polaków.

      Jest to tylko moje zdanie i ma Pan oczywiście prawo się z nim nie zgadzać.

      O blogu bezdekretu sam dowiedziałem się na początku 2013r. i przez pierwsze kilka miesięcy miałem spore problemy w przebrnięciu przez Pana teksty, myślę, że było to spowodowane zbyt wielkim dysonansem poznawczym dla czytelnika "naszych mediów" i organizm bronił się przed taką oceną sytuacji jaką Pan prezentuje.

      W odniesieniu do powyższego pozwolę sobie podać Panu kilka przykładów jaka jest świadomość ludzi dot. polityki oraz generalnie tego co się w Polsce dzieje. W moim mieście przez ostatnie 5 kadencji burmistrzem był
      człowiek z PSL(w tym roku nie kandydował już na burmistrza, ale do sejmiku wojewódzkiego) wspomnę tylko, że był słabym burmistrzem najdelikatniej mówiąc. w rozmowie z pewną panią około 2 tygodni przed wyborami na stwierdzenie, że w wyborach obecny burmistrz nie będzie kandydował i trzeba zagłosować na jakiegoś lepszego kandydata usłyszałem odpowiedź w stylu: "E, to już na pewno ktoś jest wybrany".
      W innej rozmowie już po wyborach, dlaczego osoba głosowała na tego pana do sejmiku wojewódzkiego usłyszałem: "bo mu się należało i w końcu nasz"
      Inny przykład, na pytanie dlaczego pani popiera PO padła odpowiedź: "co byśmy zrobili bez bogatych"
      O komentarzach w stylu: nie zagłosuję na PiS bo Kaczor/Macierewicz jest głupi, nawet nie warto wspominać.
      Można sobie oczywiście zadawać pytanie ilu jest takich ludzi, ale podejrzewam, że niestety sporo.

      Pozdrawiam

      Usuń
  16. Dzień dobry. Tylko prawda wyzwala; zakaz kłamstwa,oprócz tego,że jest zawarty w Dekalogu,winien być przestrzegany przez wszystkich ludzi,o ile chcą być zaliczani do ludzi wolnych.Tak niestety nie jest w Polsce,gdzie lustracja stała się dla bardzo szerokiej wspólnoty antylustratorów alibi dla ich relatywizmu,dla wymiernych grantów,dla zwykłego wygodnictwa itp. "cnót".Funkcjonariusze KEP wpisali się w ten scenariusz relatywizmu już dawno,łamiąc zasadę prawdy zawartą w Dekalogu;traktuje o tym choćby ten artykuł http://www.bibula.com/?p=7641,a w zasadzie magdalenkowe korzenie ,zaś kolejnym powielaniem tego błędu jest ostatnia rezygnacja abp.Depo przy naciskowej aprobacie nuncjusza Migliore; jeżeli ktoś lubi obrazki,może w grafice google je zobaczyć wpisując 'celestino migliore'. O stopniu tego zaangażowania hierarchii po stronie kłamstwa świadczy także to,na co zwrócił uwagę kiedyś pan A.Ścios:wykorzystanie symboli prawdy w tej "służbie relatywizmu",bo taki wniosek płynie z treści tego przekazu http://www.janpawel2.pl/centrumjp2/strukturacentrum ,http://www.centrumjp2.pl/patroni Kto więc nie jest za relatywizmem,jest sojusznikiem prawdy; to smutne,że 11 grudnia leci z brukselskich salonów projekcja oczywistości o łamaniu "demokracji" w Polsce,przy milczeniu owiec wobec W.Sumlińskiego http://www.ander.salon24.pl/620254,wojciech-sumlinski-rozprawa-z-dn-11-12-2014-r (podaję link,bo jeszcze brak info na blog-n-roll,choć wiem,jak się kiedyś "saloon24" zachował cenzurując pana A.Ściosa). Uprzedzę też inne wątpliwości,które w skrócie nazwę tak: jeśli ktoś piętnuje "wory i żuliki" nie może sam do nich przystępować,niczym Navalny w Rosji,czy Szeremietiew stowarzyszony niedawno z komorrą(i inni wymienieni choćby przez panią @UD). Niewolnicy okrągłego stołu i fałszywego pokrycia braku buntu ponadpartyjną "zgodą i pojednaniem" we wszystkich aspektach tej obłudy-to nie moja bajka.Długa jest więc droga,choć czas nagli nieubłaganie. Pozdrowienia dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, właśnie w tym rzecz: droga dłuższa niż czas potrzebny do jej pokonania.

      Usuń
    2. Nie zaskakuje mnie już od dawna i nie dziwi zachowanie hierarchów z KEP.
      Ich postawa w ostatnich latach, w szczególności posmoleńska ekwilibrystyka krzyżami, czysto polityczny charakter tzw. "pojednania" z putinowką cerkwią (co do tego juz chyba nikt nie ma wątpliwości!), nie pozostawiły cienia złudzeń co do rzeczywistych pryncypiów tych panów.

      Odpowiedzialność za właściwe zrozumienie naszej skomplikowanej przecież wyjątkowo rzeczywistości, pomoc w prawidłowej identyfikacji dobra i zła w chaosie zdarzeń, ustąpiły miejsca trosce o doczesny i całkiem świecki wymiar Kościoła. Nie wiem kiedy i jak, ale najwyraźniej i im zaszczepiono mit tak rozumianej "rozdzielności państwa i Koscioła".
      Mit który został łatwo zaakceptowany!

      Nie oczekuję więc od nich refleksji na miarę pokazanych w ostatnich scenach z "Quo vadis" kulis powrotu Piotra do Rzymu. Na to jeszcze przyjdzie czas (A. Ścios kilkakrotnie juz też o tym pisał: kiedy i w jakich warunkach to zapewne nastąpi!)
      Chciałbym tylko, by swej postawy nie narzucali w imię zasady posłuszeństwa swym podwładnym - proboszczom i zwykłym wikarym.

      A sygnały o takich nakazach otrzymanych "z góry", dotarły do mnie.
      Jeden z dobrze wykształconych i świadomych realiów społecznych księży powiedział mi wprost, że nie powinien, że mu nie wolno tak rozmawiać. Domyślam się, że nie mówił tego bezpodstawnie.

      Ta kultywowana "ucieczka od polityki" doskonale wpisuje się w realia prawdziwej demokracji wolnego narodu i nie dziwiła w warunkach przedwojennej Polski. Teraz jest inaczej.

      pozdrawiam Pana

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie,
      "Marsz w obronie demokracji, ale zarazem Marsz przeciwko reżimowi."
      To stwierdzenie wewnętrznie sprzeczne. Nie można jednocześnie bronić śladowej demokracji wyborczej, powstałej na bazie okrągłostołowej umowy reżimu i być przeciwko niemu. Trzeba powiedzieć wprost, że demokracja ma charakter tylko umowny i fasadowy, takiego tworu nie można bronić. Tym bardziej szkodliwe dla świadomości społecznej jest, moim zdaniem, uosabianie tej karykatury z ideami wolności słowa, wolności zgromadzeń. Nie dajcie sobie wmówić, że bez demokracji w trwającym już 25 lat wydaniu, polegającej tylko i wyłącznie na prawie fałszowanej kartki wyborczej, nie będzie można tych wolności kultywować.

      Miłego wieczoru.

      Usuń
    2. Stanley Panama,

      Byłbym zobowiązany, gdyby nie publikował Pan na moim blogu patetycznych oświadczeń i "odezw do narodu".
      Obowiązek uczestnictwa w manifestacji wynika z prostego faktu - wszystko co oburza i przeraża reżimowców jest potrzebne. Nic zaś bardziej ich nie przeraża, jak widok tłumów na ulicach. Dlatego trzeba umacniać i wspierać sztukę demokracji bezpośredniej. Takie doświadczenia mogą się przydać.
      Wprawdzie panowie z PiS-u odwołują się głównie do aparatu partyjnego, wprawdzie głoszą bałamutne hasła i drżą przed posądzeniem o "podważanie reguł demokracji",wprawdzie jestem zadeklarowanym przeciwnikiem "obrony" tejże "demokracji III RP" - to udział w manifestacji 13 grudnia uważam za konieczny.

      Usuń

  18. KOŚCIÓŁ Z NUNCJUSZEM! NUNCJUSZ Z PARTIĄ! (RUSKĄ)
    NARÓD PRZED BOŻYM NARODZENIEM POD OPIEKĄ BOSKĄ.

    I DOBRZE!

    Biskupi wycofali poparcie dla marszu 13 grudnia. "Zasugerowano mi taki krok".

    Podejmując tę decyzję kieruję się lojalnością wobec Księdza Arcybiskupa Nuncjusza Apostolskiego w Polsce i troską o jedność Konferencji Episkopatu Polski. Nie znaczy to, że ideały, o których realizację w życiu społecznym zabiegają organizatorzy marszu, przestały być mi bliskie – oznajmił biskup Wiesław Mering informując o wycofaniu się z Komitetu Honorowego tegorocznego „Marszu w obronie demokracji i wolności mediów”, który odbędzie się 13 grudnia. Taką samą decyzję podjęli wszyscy biskupi, co oznacza, że w komitecie nie pozostał już żaden hierarcha.

    Biskupi Wiesław Mering, Ignacy Dec, Antoni Dydycz i Edward Frankowski wycofali się z komitetu honorowego "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" współorganizowanego przez Prawo i Sprawiedliwość – poinformował na Twitterze rzecznik KEP ks. Józef Kloch. Wczoraj decyzję o wycofaniu się z komitetu podjął abp Wacław Depo.

    Rzecznik episkopatu ks. Józef Kloch poinformował, że "mając na względzie troskę o budowanie jedności wszystkich Polaków, przy jednoczesnym zachowaniu szacunku dla osób zwracających uwagę na przejrzystość działań w polskiej polityce, biskupi, którzy objęli patronatem honorowym marsz organizowany dnia 13 grudnia br. w Warszawie, wycofali się z Komitetu Honorowego tegoż marszu".

    Wedle informacji Katolickiej Agencji Informacyjnej, decyzję o udziale biskupów w komitecie marszu skrytykował nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore.

    Podjętą decyzję tłumaczył Bp Mering. – Z przykrością informuję, że zmuszony jestem do wycofania się z Komitetu Honorowego tegorocznego „Marszu w obronie demokracji i wolności mediów” 13 grudnia – oznajmił. Jak wyjaśnił, podejmując tę decyzję kierował się lojalnością wobec Księdza Arcybiskupa Nuncjusza Apostolskiego w Polsce i troską o jedność Konferencji Episkopatu Polski. – Nie znaczy to, że ideały, o których realizację w życiu społecznym zabiegają organizatorzy marszu, przestały być mi bliskie – zastrzegł.

    Z kolei abp Wacław Depo, przewodniczący Rady ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, że z powodu wielkiego upolitycznienia faktu poparcia przez kilku biskupów idei Marszu abp Wacław Depo jest zmuszony wycofać swój akces z Komitetu Honorowego „Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów”.

    Do swojej rezygnacji odniósł się także bp Ignacy Dec.

    – Otrzymałem list od abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Ksiądz arcybiskup sugerował taki krok, motywując go z kolei zdaniem nuncjatury na ten temat – tłumaczył.

    – Demokracja nie może pomijać wartości ogólnoludzkich, bo tak jak powtarzał św. Jan Paweł II "Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". Zależy mi zatem na tym, by demokracja w naszej Ojczyźnie dojrzewała i osiągała najwyższe standardy. Bez wolnych, rzetelnych i służących prawdzie mediów będzie to bardzo trudne, a może nawet niemożliwe. Dlatego właśnie zgodziłem się patronować wydarzeniu, które ma upominać się o takie właśnie standardy w przestrzeni publicznej – tłumaczy bp Dec.

    http://telewizjarepublika.pl/biskupi-wycofali-poparcie-dla-marszu-13-grudnia-quotzasugerowano-mi-taki-krokquot,14881.html

    OdpowiedzUsuń

  19. Polska przestrzeń powietrzna bezprawnie przekazana Niemcom

    Od wczoraj część przestrzeni powietrznej nad Szczecinem i wyspą Wolin znajduje się pod kontrolą Niemców. – To nieodpowiedzialne szastanie suwerennością – alarmuje poseł PiS‑u Jerzy Polaczek.

    We wrześniu br. Urząd Lotnictwa Cywilnego (ULC) wydał decyzję o „zmianie elementów struktury powietrznej”. Na jej mocy służby lotnicze z Niemiec i Austrii uzyskały kontrolę nad fragmentem przestrzeni powietrznej w północno-zachodniej Polsce, m.in. nad Wolinem i Szczecinem. Pod dokumentem podpisał się prezes ULC Piotr Ołowski. Decyzja weszła w życie 11 grudnia.

    – Polską przestrzeń powietrzną udostępniono bez żadnych warunków w sferze bezpieczeństwa, działania służb państwowych, odpowiedzialności za wyrządzone szkody, odpowiedzialności karnej – mówi poseł Jerzy Polaczek portalowi Defence24.pl. Jak dodaje, decyzja ULC jest bezterminowa. Zdaniem posła PiS‑u podobne rozwiązania mogą być wprowadzane w życie jedynie na mocy umowy międzypaństwowej, a decyzja prezesa ULC jest bezprawna.

    Z informacji opublikowanych w Dzienniku Urzędowym ULC nie wynika, by strona polska dostała coś w zamian za oddanie Niemcom swojej przestrzeni powietrznej.

    http://niezalezna.pl/62299-niemieckie-niebo-nad-szczecinem-polska-nie-kontroluje-juz-przestrzeni-powietrznej

    http://www.defence24.pl/wywiad_polaczek-polska-przestrzen-powietrzna-bezprawnie-przekazana-niemcom

    OdpowiedzUsuń
  20. cz.I. Funkcjonariusze KEP swoim wycofaniem z protestu 13 grudnia potwierdzili jeszcze raz swój sojusz ołtarza z tronem i to z tronem ,który nie ma żadnej legitymacji/pozytywnej przesłanki do sprawowania rządów; tego należało się spodziewać. Wstąpili w szranki współczesnej targowicy,której intencją jest wykonanie planu ostatecznego rozbioru polskiej suwerenności na rzecz obcych wpływów: eurokołchozu pod przywództwem niemieckim Merkel i rosyjskiego imperium zła o charakterze zbrodniczego reżimu sowieckiego Putina.Sprzeniewierzyli się w ten sposób pamięci tysięcy ofiar PRL/PRLbis ,w tym ofiar będących księżmi,w tym szczególnie pamięci o zamordowanym ks.J.Popiełuszko.Ten kapłan i patriota nigdy nie wyparł się wspierania ludzi tępionych przez ówczesną komorrę,nigdy nie był faryzeuszem,jak obecni funkcjonariusze KEP,dla których różne formy grantów stały się ważniejsze,niż obrona lżonych i prześladowanych.Taka ich postawa nie ma nic wspólnego z wiarą w Boga,a wręcz przeciwnie-jest przejawem obłudy i uległości terrorowi globalizmu o carsko-sowieckim zabarwieniu ,pazerności na kasę ,na zaszczyty od "władzy nieprawej" zapewniającej im bezkarność w skrywaniu własnej kolaboracji z reżimem PRL/PRLbis; a przecież kard.Bergoglio nie bezpodstawnie wybrał imię św.Franciszka jako symbolu skromności.Jego wysłannik ,nuncjusz C.Migliore,okazał się jednak złym sponsorem pomysłów "pojednania" z cerkwią Cyryla,tą samą cerkwią,która wspiera zbrodniczą politykę terrorystycznego reżimu Putina. Rażące błędy popełniał PiS oraz środowisko medialne/think-tanki wokółopozycyjne od dawna: od zawierania dziwnych sojuszy(w tym sojuszy wyborczych)po dwuznaczne demonstracje wobec układu "grubej kreski",od węgierskich balików z proputinowskim kursem Orbana po brak sprzeciwu przy głosowaniu ws.odszkodowań za "polski" holokaust ,od utwierdzania wiary w "demokrację komorry" po piętnowanie organizatorów słusznego protestu/tąpnięcia w PKW,od wygrywania swojego "jedynie słusznego marszu" po krytykanctwo Marszu "mniej słusznego",w skrócie: wg. klucza jak z dowcipu "czarne z czerwonym jedzie na zielonym", taka polityczna "sałata". Tzw.protest 13 grudnia 2014r,bez względu na to,ilu ludzi weźmie w nim udział i kto jakie żywi urazy i pretensje do PiS,może być spożytkowany w długiej drodze do odzyskania Polski z łap komorry/targowicy w stronę dobrą ,jak i w stronę złą. W stronę dobrą-jeżeli doprowadzi do stępienia wzajemnych animozji we wspólnocie oporu narodowego przeciw mafii komorry,a za to uzmysłowi wszystkim opornikom pronarodowym ogrom zła wspólnej przegranej suwerenności Polski.W stronę złą-jeżeli wygrają,ku uciesze rządzącej antynarodowej mafii, wzajemne animozje o szowinistycznym podłożu "jedynej słuszności" i partyjniactwa. "Łatwiej będzie w przyszłości osiągnąć niepodległość państwa i wypracować zgodny z wolą narodu kształt niepodległości,jeśli niesuwerenność ludzi i instytucji zmniejszy się już dziś.Podległość państwa może być ograniczona,jeśli ludzie będą ją mniej skwapliwie realizować i upowszechniać.Groźne jest działanie instytucji przekazujących społeczeństwu niesuwerenność.Ale tą groźbę może zmniejszać opór rozmaitych warstw społecznych,realizowanie w życiu społecznym wartości wbrew instytucjom nadzoru i kontroli.(...)Można niepodległość przygotowywać ,ograniczając niesuwerenność".To cytat z artykułu "Niepodległość od wewnątrz" J.Karpińskiego,sądzę,że jak najbardziej patriotycznie aktualny,na długą drogę odzyskiwania suwerenności z łap komorry.

    OdpowiedzUsuń
  21. cz.II. Wszystkim zaś przeciwnikom powiedział bym tak. Nikt,kto w obojętnie jaki sposób-bardziej czy mniej bezczelny-realizuje politykę doktryny ograniczonej suwerenności rodem z komuny(obojętne:euromolocha czy noworosji),nie przetrwa.Ograniczanie suwerenności zawsze prowadzi do nadużyć marionetkowych władz przeciw narodowi,bez względu na jakiekolwiek uzasadnienia "większości" czy kanony religii,a ludzie twardzi doprowadzeni przez narzucony system do granicy desperacji zawsze się buntują i walczą o swoje wszystkimi dostępnymi słabszym środkami nawet wtedy,gdy tzw. realizm podpowiada coś innego wobec posiadania przez rządzące marionetki swoich dyspozycyjnych sił represji. Tak już jest w różnych miejscach,nie tylko w PRLbis.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Robert Kościelny,

    Uprzejmie dziękuję za potraktowanie mojej odpowiedzi w tak rozsądny sposób.
    Bardzo liczę, że zechce Pan uczestniczyć w tutejszych rozmowach i wspólnym poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie - co należy robić?

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  24. Radek,

    Nie potrafię przyjąć podobnej argumentacji. Z prostego powodu. Po to, by mieć rzetelną wiedzę o świecie, nie trzeba, a wręcz nie wolno korzystać z przekazu "mediów głównego nurtu". Nie ma takiego obowiązku, a jeśli ktoś sięga po podobne treści, robi to na własne życzenie.
    Korzystając zaś z przekazu "naszych" mediów, również nie można wyłączać samodzielnego myślenia.
    Proszę zauważyć, że wyjaśnienia w rodzaju "ludzie tak myślą, bo tak mówią w mediach" są prawdziwe tylko w takim stopniu, w jakim wyłączają obowiązek nałożony na każdego człowieka. Niezależnie od wykształcenia, pochodzenia, miejsca zamieszkania. To obowiązek używania rozumu i kierowania się trwałym systemem wartości. Jeśli "rozgrzeszymy" ludzi z tego obowiązku (co chętnie czynią politycy, ale też intelektualiści) sprowadzimy ich do roli biernego, bezwolnego narzędzia w rękach medialnych demiurgów.
    Taka wizja człowieka nie ma nic wspólnego z antropologią chrześcijańską.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  25. All
    Z przykrością muszę stwierdzić, że dopiero dziś DOTARŁO do mnie, że większość tzw."dziennikarzy" nie potrafi rozpocząć dnia, nie czytając lektury GW, TVN...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafna uwaga, szczerze powiedziawszy, gdyby nie "niezależne" media, to w ogóle nie wiedziałbym co w tej farbowanej trawie piszczy, bo zwyczajnie nie interesuje mnie ichnia demagogia i do obcych źródeł nie sięgam. A tak, "dzięki" nim, in medias res, w natłoku "newsów" - ściek regularnie wybija.

      Usuń
  26. Szanowny Panie Zaścianku,

    Jeśli biskupi chcą "uciekać od polityki" spełniają tym samym postulat wielokrotnie powtarzany na sali toruńskiego sądu. To tam, podczas procesu porywaczy księdza Jerzego, z ust Piotrowskiego padały argumenty o "mieszaniu się księży do polityki". Wcześniej powtarzał je Urban i Kiszczak. Ten argument był powielany przez wszystkich komunistycznych bandytów i stanowi jeden z ulubionych paralizatorów.
    Dzisiejszy akt "ucieczki od polityki", w wykonaniu hierarchów, którzy wspólnie z Komorowskim "uprawiają" politykę najbardziej haniebną, jest w istocie tryumfem zabójców księdza Jerzego.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  27. Pani Urszulo, / wsojtek,

    Gdybym był zwolennikiem aż tak "spiskowych teorii", o jakie jestem posądzany, napisałbym dziś, że biskupi mogli zrezygnować z uczestnictwa w Komitecie Honorowym ( i sprawić tym samym radość reżimowcom) tylko dlatego, że wcześniej zgłosili swój akces.
    Mając na uwadze złożoność (to eufemizm) procesów regulujących życie publiczne III RP, nie wykluczałbym tezy, że spektakularne opuszczenie Komitetu zostało dość precyzyjnie zamierzone.
    Ani to wyjaśnienie, ani tłumaczenie oparte na obserwacji oczywistego tchórzostwa i serwilizmu, nie przynosi chwały owym pasterzom. Przypomina nam o wielkiej samotności - przekleństwie, o którym pisałem w tekstach o "pojednaniu" z Cerkwią Putnia.
    Ci ludzie będą musieli płacić najwyższą cenę za patronowanie "pojednaniu opartemu na krwi". My zaś już płacimy cenę za drugą kadencję Komorowskiego.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksander Ścios
      Porządnych księży wystarczy, jeśli Polacy się policzą i zorganizują.

      Usuń
    2. OK. Tylko nie teorie spiskowe. Brak corocznej listy ofiar http://www.blogmedia24.pl/node/69820 jest dla mnie wystarczającym sygnałem dość niezwyczajnej sytuacji wymagającej wsparcia; pamiętam taką propagandówkę PKF,w której "zamówione żony" nawoływały "nie strajkujcie,wracajcie do domów" (choć tytułu tego filmu nie pamiętam). Oby 13.12.2014r był początkiem czegoś dobrego. Oczywiście pozdrowienia dla wszystkich.

      Usuń
    3. Ilu trzeba Polaków aby pogonić tą bandę zaprzańców?

      Usuń