czwartek, 11 lipca 2013

CZY CZEKA NAS POWTÓRKA Z ROSYJSKICH SERWERÓW ?

Musimy się nieustannie przygotowywać do przejęcia władzy, do upilnowania uczciwości wyborów. To wielkie zadanie Prawa i Sprawiedliwości" – oznajmił Jarosław Kaczyński podczas obrad kongresu PiS w Sosnowcu. Zapowiedzi kontrolowania procesu wyborczego, a nawet powołania "ruchu pilnowania wyborów" słyszymy od wielu polityków PiS-u i ludzi środowisk opozycyjnych. Przypomina to sytuację sprzed wyborów parlamentarnych 2011, gdy w podobnym tonie deklarowano nadzór nad prawidłowym przebiegiem wyborów, a nawet powołano w tym celu Korpus Ochrony Wyborów.
Niestety, na deklaracjach się skończyło, bo mimo wsparcia udzielonego przez kluby Gazety Polskiej i Solidarnych2010 w ramach akcji „Uczciwe wybory.pl”, nie udało się znaleźć 25 tysięcy wolontariuszy ani powołać mężów zaufania w większości komisji wyborczych. Nie zadbano również o kontrolowanie przetargów organizowanych przez PKW oraz obsadę stanowisk pełnomocników ds. obsługi informatycznej, nadzorujący pracę operatorów obsługujących obwodowe komisje.
Jak istotne były to zaniedbania mogliśmy się przekonać we wrześniu 2012 roku, gdy Gazeta Polska opublikowała treść raportu zatytułowanego „Państwowa Komisja Wyborcza uzależniona od rosyjskich serwerów”. Sporządzony pod kierunkiem prof. Jerzego Urbanowicza raport zawierał sugestie, że „sfałszowanie ostatnich wyborów było możliwe i stosunkowo proste.” Wskazywano, iż sieć PKW była obsługiwana przez serwery DNS firmy Internet Partners wchodzącej w skład rosyjskiej firmy GTS, działającej w Polsce pod nazwą GTS- Energis Polska. Firma ta obsługiwała przez wiele lat Wojskowe Służby Informacyjne i kilka ważniejszych instytucji państwowych. W raporcie napisano m.in.:
Nasi eksperci obejrzeli z zewnątrz sieć DNS-ów, które brały udział w agregacji danych wyborczych. DNS-y są własnością Krajowego Biura Wyborczego. Jeden serwer znajdował się w firmie Internet Partners, drugi w firmie ATM. Firma ATM zbudowała rejestrator (tzw. czarną skrzynkę) dla Tu-154 M. Potem wygrała przetarg w PKW na obsługę wyborów (GTS przegrała przetarg). Znając polskie realia, przypuszczaliśmy przed wyborami, że GTS dysponująca nieporównanie większą siecią niż ATM będzie faktycznym zwycięzcą tego przetargu. I tak się stało.[…] Wątpimy, czy ATM wspólnie z rosyjską firmą Internet Partners mogą gwarantować nam rzetelność wyborów?”.
W lipcu 2011 roku, kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, w tekście „GRY WYBORCZE W TECHNOLOGII IT” opublikowanym w Gazecie Polskiej zwracałem uwagę, że kluczowe znaczenie dla wyniku wyborczego może mieć tryb przekazywania danych za pośrednictwem sieci elektronicznych, a następnie sposób ich obliczania przez PKW. Informowałem też, że łącza do sieci publicznej i infrastrukturę techniczną dla Krajowego Biura Wyborczego ma zapewnić spółka ATM S.A, wybrana w bezprzetargowym trybie zapytania o cenę, zaś oprogramowanie dostarczy spółka cywilna  Pixel Technology
Z komunikatu PKW wynikało, że ATM nigdy wcześniej nie obsługiwała wyborów, a jej ofertę przyjęto ze względu  na niską cenę usługi. Druga z wyłonionych firm miała większe doświadczenie, bo w ostatnich latach była bohaterem kilku skandali związanych z wadliwym funkcjonowaniem systemu informatycznego. Począwszy od wyborów samorządowych z roku 2002, gdy Pixel Technology zainstalował oprogramowanie zawierające błąd, który spowodował opóźnienie w obliczaniu ostatecznych wyników, po wybory z 2006 roku, gdy w ich trakcie spółka musiała w ekspresowym tempie dostarczyć komisjom wyborczym w całej Polsce nową, poprawioną wersję systemu komputerowego. Dotychczasowy groził bowiem błędami w przeliczaniu głosów na mandaty. Pomimo złych doświadczeń, PKW nadal powierzała spółce wykonanie i obsługę oprogramowania wyborczego, a Pixel Technology obsługiwała również proces obliczania wyników w wyborach prezydenckich 2010 roku.
Można przypuszczać, że gdyby partia opozycyjna zainteresowała się wówczas przebiegiem przetargów organizowanych przez PKW, uniknięto by niespodzianek związanych z obecnością rosyjskich serwerów.
Z raportu prof. Urbanowicza wynikało bowiem, że wybór firmy ATM.SA sprawił, iż w procesie wyborczym pojawiły się serwery rosyjskiej firmy Internet Partners. W raporcie napisano – „Bezpośrednio przed wyborami pojawił się nowy serwer w PKW. Nie podejrzewamy, że na tym serwerze były zaprogramowane wirtualne wybory, ale kto wie? Udział dwóch firm ATM i Internet Partners w wyborach źle rokuje. Zdajemy sobie sprawę z tego, że lista zagrożeń niepochodzących od firmy Internet Partners, ale od innych firm obsługujących wybory, może być równie długa. W najbardziej prymitywnym przypadku mogło to być zaszycie szkodliwego oprogramowania w oprogramowaniu wyborczym dostarczonym przez małe dyspozycyjne firmy, które wygrały zapewne nie do końca rzetelne przetargi.”
W raporcie znalazł się postulat powołania w Sejmie zespołu parlamentarnego, który zajmie się nadzorowaniem procesu wyborczego i zadba, by nie powtórzyły się zdarzenia z 2011 roku. Zatrudnieni przez zespół specjaliści mieliby monitorować sieć komputerową PKW oraz sprawdzać oprogramowanie wyborcze.
Wydaje się, że ten postulat należałoby potraktować poważnie. Obecne działania PKW już powinny alarmować partię opozycyjną. Nie tylko dlatego, że kierownictwo tej instytucji wzięło udział w dwudniowym szkoleniu w Moskwie, prowadzonym przez rosyjską Centralną Komisję Wyborczą. Wiele wskazuje, że scenariusz wyborczy z 2011 roku może zostać powtórzony, zaś przetargi organizowane obecnie przez PKW winny wzbudzić zainteresowanie  opozycji.
20 lutego br. w trybie przetargu ograniczonego, PKW dokonała wyboru firmy ATMAN.SA na "Kolokację serwerów z łączami do sieci publicznej" dla Krajowego Biura Wyborczego”. Do przetargu PKW zaprosiło dziewięć firm, m.in. NETIĘ, BSB, EXATEL i NASK. Wybór firmy ATMAN uzasadniono najniższą ofertą cenową – 79.696,68-zł.  Właścicielem ogólnopolskiej światłowodowej sieci ATMAN jest oczywiście spółka ATM.SA. Oznacza to, że PKW ponownie wynajmie od tej firmy serwery obsługujące  wybory. Na razie do końca maja 2014 r., jednak to rozstrzygnięcie niesie z pewnością zapowiedź decyzji dotyczących organizacji wyborów 2015 roku. PKW nie zapomina również o drugiej z firm obsługujących wybory 2011. Spółce cywilnej Pixel Technology powierzono bowiem administrowanie infrastrukturą teleinformatyczną w wyborach samorządowych do maja 2014 roku.
Jednym z operatorów Centrum Danych ATMAN, z którym PKW podpisała umowę, jest spółka GTS Energis należąca do grupy telekomunikacyjnej GTS Central Europe. Posiada ona spółki telekomunikacyjne w Czechach, Polsce, Rumunii, Słowacji i na Węgrzech, a dodatkowo świadczy usługi na terenie Ukrainy, Łotwy, Słowenii, Bułgarii, Chorwacji i Serbii. GTS Central Europe należało do konsorcjum finansowego Group Menatep z kapitałem rosyjskim, działającego później pod nazwa GML Ltd. W styczniu 2011 nastąpiło połączenie spółek GTS Poland i GTS Energis, a 4 maja 2011, GTS Poland Sp. z o.o. przejęła spółkę GTS Energis.
W kontekście decyzji podjętej przez PKW, warto ponownie przypomnieć słowa zawarte w raporcie ekspertów prof. Urbanowicza – „Znając polskie realia, przypuszczaliśmy przed wyborami, że GTS dysponująca nieporównanie większą siecią niż ATM będzie faktycznym zwycięzcą tego przetargu. I tak się stało.”
Czy tak się stanie również teraz, a scenariusz wyborczy z roku 2011 zostanie powtórzony -będzie w dużej mierze zależało od reakcji partii opozycyjnej i sposobu, w jaki będzie kontrolowała wybory.


Artykuł opublikowany w nr 28/2013  Gazety Polskiej.

20 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    czy nie jest zadziwiające, że nie udało się znaleźć tych 25 tysięcy wolontariuszy do wyborów, skoro w partii PiS jest grubo ponad 20 tysięcy członków? To co w takim razie robią ci członkowie?

    A swoją drogą, tuż po katastrofie smoleńskiej ludzie walili do biur PiSu drzwiami i oknami (wiem, bo sam też tam pobiegłem). A teraz nikomu się nie chce. Czy działacze partyjni się do tego nie przyczynili?

    Poza tym, jeśli pilnowanie wyborów na najniższym szczeblu natrafia na takie trudności, a z serwerami jest, jak Pan pisze, to może jakimś rozwiązaniem byłoby domaganie się, żeby protokoły z komisji były podliczone również ręcznie, a nie tylko komputerowo? I żeby przy tym asystowali przedstawiciele PiS? Wtedy nie musiałoby ich być 25 tysięcy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jedne wybory i nikogo nie będzie dziwić, że najwięcej głosów zdobył np. Aleksandr Aleksiejew.

    Kwota kontraktu, to w przeliczeniu na monetę biblijną chyba mniej niż 30 srebrników. Jest sprawą oczywistą, że nie ma potrzeby urządzać kolejnych przetargów (z ekonomicznego punktu widzenia) na system informatyczny do obsługi wyborów, tylko mieć własny, gruntownie zweryfikowany i nieomal niezmienny (co spowoduje, że koszty eksploatacji spadną nieomal do zera, a koszty organizacyjne, przez swoją przewidywalność, również będą najniższe z możliwych). Bezpieczeństwa systemu własnego nie da się chyba porównać z systemem wynajmowanym.

    Skoro jednak sprawy oczywiste nie są oczywiste, to znaczy, że więcej ważą te nieoczywiste.

    Wyobrażam sobie pomarańczowe autobusy jeżdżace po kraju przed wyborami, z uśmiechniętym Jarkiem en face, z przymrużonym okiem, mówiącym "Chłopie, pilnuj głosów! Nie chcemy ruskiej wódki ;)". Obawiam się jednak, że zabije nas dęta powaga i histeryczne 60 plus.

    Warto jednak uśmiechać się i być przekonanym do swego, swojego pilnować. Wesoła w formie, ale poważna w treści kampania powinna temu pomóc.

    Zbieg przypadków, który Pan opisał, Panie Aleksandrze, nie mieści się w odchyleniu standardowym, które mój - z wykształcenia akademickiego techniczny umysł - byłby w stanie zaakceptować.







    OdpowiedzUsuń
  3. Wąż Wystygły,

    Jedno jest pewne. Ze zdarzeń roku 2011 partia opozycyjna powinna wyciągnąć solidne wnioski. Jednym z podstawowych jest zabezpieczenie całego procesu wyborczego - począwszy od decyzji przetargowych PKW po liczenie głosów.
    Sytuacja, na którą wskazuję, może dowodzić, że na obecnym etapie PiS nie jest zainteresowany przebiegiem tego procesu i nadal nikt go nie monitoruje.
    Znam doskonale sytuację z wyborów 2011. Środowiska wolontariuszy zwracały się do mnie z prośbą o skierowanie apelu w sprawie zapewnienia osób do pilnowania lokali wyborczych. W nr 40/2011 Gazety Polskiej opublikowałem tekst PILNUJMY WYBORÓW ! ( http://cogito.salon24.pl/350195,pilnujmy-wyborow) w którym m.in. pisałem o problemach związanych z brakiem 10 tys wolontariuszy.
    Warto zobaczyć przebieg dyskusji pod tym tekstem.
    Prawdą jest również, że winę za to zaniedbanie ponoszą głównie lokalni działacze PiS, którzy (z różnych powodów) nie potrafili lub nie chcieli wykorzystać bazy zgłoszeń przygotowanej przez wolontariuszy. Ludzi podobno nie brakowało, przynajmniej w miastach. Zabrakło natomiast organizacji i woli działania.
    Fakt, że później niektórzy z polityków opozycji wspominali o możliwości sfałszowania wyborów, zasługiwało na kpinę.
    Byłoby fatalnie, gdyby w roku 2015 sytuacja się powtórzyła. Nie trzeba nam werbalnych deklaracji i buńczucznych pohukiwań, ale rzetelnej i konkretnej roboty - pilnowania procesu wyborczego na każdym etapie. Szczególnie w obszarze obsługi informatycznej, ponieważ to tam istnieją największe możliwości dokonywania "cudów nad urną".

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  4. przemek łośko,

    W takich sprawach nie ma przypadków. Wybory są obsługiwane przez te same firmy, a skoro istnieje raport mówiący o poważnych nieprawidłowościach - trzeba temat wciąż monitorować i patrzeć reżimowi na ręce. Nie bawiąc się w opowieści o "regułach demokracji" itp. bełkot.
    Jeśli opozycja tego nie zrobi, pozbawi się nawet prawa do mówienia o możliwości sfałszowania wyborów.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Szanowny Panie Aleksandrze,

    informację o tym, że wojska rosyjskie i białoruskie podczas wspólnych jesiennych manewrów Zachód 2013 (Zapad 2013) mają ćwiczyć atak jądrowy na Warszawę, gen. Koziej skomentował następująco: "Nie bardzo mi się wydaje, by był sens trenowania takich scenariuszy (...). Jeżeli ktoś ma wojsko, to to wojsko musi ćwiczyć. Każde wojsko po prostu musi swoje mechanizmy trenować. Rosjanie ćwiczą, nie można się oburzać, że ćwiczą, bo inaczej byśmy się oburzali, że w ogóle mają wojsko. My powinniśmy również ćwiczyć".

    Przewrotnie zatem napiszę: nie bardzo mi się wydaje, by był sens pilnowania serwerów wyborczych przez Prawo i Sprawiedliwość.

    Pozdrawiam.

    ps. wiadomość o manewrach podał dziennik "Polska The Times", następnie serwis polskieradio.pl poinformował, że ministerstwo obrony Białorusi zdementowało te doniesienia...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałem swój komentarz i żeby uniknąć dwuznaczności: jak najbardziej należy dążyć do pilnowania wyborczego przesyłania danych i serwerów!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Szanowny Panie Kazefie,

    Zatem i ja odpowiem Panu przewrotnie. Słowami, na które zatrzęsą się z oburzenia "georealiści" i wszelkiej maści prawicowi i lewicowi "pacyfiści" - wojna z Rosją to najlepsza rzecz, jaka mogłaby przydarzyć się współczesnemu światu.
    Im więcej słyszę o wojennych przygotowaniach Putina, miliardach wydawanych na zbrojenia, kolejnych manewrach i sukcesach w modernizacji armii, tym bardziej umacniam się w przekonaniu, że Rosja jest dziś państwem szczególnie słabym i niezdolnym do militarnej konfrontacji. Jedyną siłą Putina jest bandycka buta i zabójcza broń dezinformacji - tym łatwiejsza w użyciu, że wspierana przez zachodnich i amerykańskich polityków.
    To zaś, że niektórym publicystom myli się zdolność do napadu na Gruzję z rozpętaniem totalnej konfrontacji i straszą nas - Rosja gotowa do wojny - można uznać za ważny wkład w rosyjską strategię podstępu i – choćby nieświadomie, realizację planów Kremla.
    W roku 1982 Józef Mackiewicz napisał słowa, które do dziś nie straciły na aktualności:

    "Międzynarodowy Komunizm wychodzi z założenia bardzo prostego rachunku: Po co narażać się na ryzyko wojny (zguba), gdy można bez wojny, niejako gołymi rękami opanować świat. Stąd cały komunistyczny plan ofensywny związany jest ściśle z planem obronnym w jedną całość.
    Infiltracja, indoktrynacja, dezinformacja, opanowanie wpływowych sfer wolnego świata przez wszelkiego rodzaju lewicowców, „progresistów”, pacyfistów etc. etc., przez wpływy komunistyczne są nam wszystkim bardzo dobrze znane. Już w dwudziestych latach zaprojektowany był z powodzeniem prowokatorski plan, znany pod mianem "TRUST", który z jednej strony miał wszczepiać na Zachodzie przekonanie, że w Sowietach zachodzą wielkie, wewnętrzne przemiany "ewolucyjne", z drugiej strony przestrzegać przed wojną, która by te przemiany unicestwiła i wzmocniła bezkompromisowość komunizmu. Od tego czasu nadzieje na "ewolucje" Moskwy nie ustały w wolnym świecie, znakomicie wzmacniane manipulacją różnymi "dysydentami". Po drugiej wojnie głośne stały się komunistyczne "Kongresy Pokoju". Jednało się do nich, kogo się dało, zwłaszcza wśród intelektualnych, "postępowych" chrześcijan. Dziś okazały się niepotrzebne, od kiedy papieże po II Soborze Watykańskim, uczynili z POKOJU najwyższą cnotę i podnieśli do godności nieomal świętego kanonu: Byle nie wojna! Byle nie przelewać krwi! Nie tylko w wojnie zewnętrznej ale i — uchowaj Boże w wewnętrznej kontrrewolucji!.[...] Związek Sowiecki i cały jego Blok jest mocarstwem, które najbardziej obawia się otwartej wojny ("Konfrontacji"). Gdyż przy trafnej ocenie ze strony Wolnego Świata i zastosowania trafnej polityki, Blok Sowiecki rozpadnie się w drzazgi przy pierwszym zderzeniu wojennym. Rozpadnie się też cała ofensywna, psychologiczna sieć komunizmu, która dziś oplątuje i zagraża kuli ziemskiej."

    Tyle Mackiewicz, o którym dzisiejsi "antykomuniści" wolą tchórzliwie milczeć.
    Warto więc zadać sobie pytanie - o ileż łatwiejszy jest komunistyczny plan opanowania świata, jeśli opinii światowej narzucono gigantyczne kłamstwo o "śmierci komunizmu"?
    To kłamstwo, podobnie jak setki innych mitów współczesnego świata zaszczepionych przez komunistyczną zarazę, może pokonać tylko konfrontacja militarna z Rosją. Wie o tym Putin i jego sojusznicy w Pekinie. Dlatego będą szczerzyć zęby i prężyć muskuły - a wszystko po to, by przekonać nas, że wojna z taką "potęgą" byłaby oczywistym szaleństwem.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowny Panie Aleksandrze,

    Przepraszająac za off topic i wracając do drązonego przez Pana od pewnego czasu tematu o wyzszosci sluzb takich i owakich nad sluzbami bardziej poslednimi, mam dla Pana dwa wielce optymistyczne linki:

    http://www.businessinsider.com/x-47b-drone-lands-on-aircraft-carrier-2013-7

    http://www.wired.com/dangerroom/2013/02/secret-drone-base-2/

    W zwiazku z powyzszym centrum pola walki przesuwa sie i nie lezy tam gdzie sie Panu dotychczas wydawalo.

    Dla niekumających language streszcze:

    Navy (Amerykanska Marynarka Wojenna) wylądowala bez problemow X-47B na pokladzie lotniskowca. X-47B jest bezzalogowym samolotem (dronem) o rozmiarach odrzutowego mysliwca typu F16 czy F35.
    W zwiazku z tym US Army nie musi polegac wiecej na supertajnych lotniskach dla dronow.
    Jedno z nich zostaje nawet ujawnione.

    Pozostaje z szacunkiem

    OdpowiedzUsuń
  9. viilo,

    Wydarzenie z pewnością przełomowe, ale w żaden sposób nie potrafię zgadnąć - które z moich błędnych wyobrażeń informacja ta obraca w gruzy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Aleksander Ścios,

    wydawalo mi sie, ze napisalem wyraznie o wyobrazeniu o przewadze sluzb Bozego Narodzenia nad sluzbami Wielkiej Nocy.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowny Panie Aleksandrze,

    za pozwoleniem, chcialbym zamiescic maila na temat monitorowanie wyborow, wyslanego na adres : kontakt@pissympatycy.pl w 6/4/10r. ,na ktorego, jak mozna bylo sie spodziewac nie otrzymalem odpowiedzi :

    Szanowni Panstwo.

    podaje ponizej tekst ktory pare razy zamiescilem w niezalezna.pl - Nie wiem czy na taka akcje jest jeszcze czas, i PiS ma dojscie w USA do Jimmy Carter Fundacji, ale zalaczam, moze byc pomocne :

    Polacy powinni zazadac udzial miedzynarodowych obserwatorow na czas wyborow. Nie mozna wierzyc morderca polskiej elity. Jezeli tak daleko sie POsuneli zeby wyeleminowac opozycje, Prezydenta RP i wysokiego szczebla wojskowych, oszustwo przy wyborach bedzie latwe za POmoca polsko-jezycznych mediow. Juz co dzien robia pranie mózgów sondazami ze WSI Komorowski ma przewage i wygra w pierwszej turze. To jest przygotowka, zeby ludzie przyjeli do swiadomosci ze tak musialo byc. Wracajac do miedzynarodowych obserwatorow, moze jakas prawicowa organizacja, nawet Pis moglaby zwrocic sie o pomoc z Stanow Zjedoczonych. Powinni wyslac swojego przedstawiciela i prosic o pomoc np. Jimmy Cartera. On sie bardzo udziela i moze by sie to udalo. Jezeli to sie nie stanie, wybory beda oszukane, ludzie sie nie zgodza z tymi wynikami i moze dojsc do przemocy. Nie PO to POdly Tusk z Klichem rozwalil wojsko i reszta co POzostala bedzie uzyta do pacyfikacji protestujacych, a jak nie wystarczy to KGB Putin z checia wysle POmoc w polskich mundurach. Moze sie myle, ale TW Bolek juz raz POradzil POdlemu Tuskowi zeby nie wachal sie wprowadzic stanu wojennego. Kto wie czy taka opcja nie jest juz ustalona i przygotowana.....
    Obym sie mylil, ale tych zdrajcow chamstwo nie ma granic.
    Informacja Jimmy Cartera angielska wersja : http://www.cartercenter.org/peace/democracy/index.html
    The Carter Center has observed 80 elections in 32 countries. (center Cartera obsewowal 80 wyborow w 32 panstwach)
    Jest tam informacja w jaki sposob sie ubiegac o pomoc w wersji angielskiej :
    http://www.cartercenter.org/peace/democracy/nav_question3.html

    Serdecznie Pozdrawiam i zapewniam ze ja jak i mja rodzina bedziemy glosowac na Pana Jaroslawa Kaczynskiego.

    Mysle ze PiS powinien skorzystac z tej opcji, a sam udzial tej organizacji moze by zapobiegl oszustwu i kombinacji przy wyborach.

    Pozdrawiam, PiS be with you

    OdpowiedzUsuń
  12. PiS be with you,

    Ten sam postulat - zainteresowania obserwatorów zagranicznych przebiegiem polskich wyborów, podnosiłem przed laty. Niestety PiS padł tu ofiarą własnej retoryki i takie żądanie nie ma szans realizacji.
    Jeśli przedstawia się III RP jako państwo demokratyczne i trąbi o "regułach demokracji", nie można później domagać się sprawdzania tych reguł przez niezależnych obserwatorów lub sugerować fałszowania wyborów. Podobnie jest z ośrodkami propagandy III RP. Traktując je jako wolne media, a ich przedstawicieli jako dziennikarzy - opozycja sama wytrąca sobie broń i pozbawia prawa do rzetelnej oceny.
    Wielokrotnie zwracałem uwagę, że ta polityczna schizofrenia kosztuje nas zbyt wiele. Jej ofiarą jest również sprawa Smoleńska. Bo jak uzasadnić domaganie się reakcji od instytucji światowych, jeśli polską rzeczywistość definiuje się poprzez "zasady demokracji", a reżim jest przedstawiany jako legalna władza wybrana w demokratycznych wyborach? Kto potraktuje poważnie zarzut zdrady stanu i współdziałania z rosyjskimi bandytami w zabójstwie polskiego prezydenta, jeśli opozycja mówi zaledwie o jakiś "ograniczeniach demokracji", a nawet deklaruje współpracę z obecnym reżimem?
    Dlatego tak ważne jest porzucenie fałszywej retoryki i mówienie o sprawach polskich językiem twardych, czytelnych prawd.
    Obawiam się jednak, że polityków PiS nie stać na takie zachowanie i w obawie przed reakcją medialnych terrorystów będą nadal trzymali się politporawnego bełkotu.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  13. Aleksander Ścios

    W którymś z komentarzy przestrzegał Pan opozycję przed hurraoptymizmem w obliczu zwyżkujących tzw. sondaży. Jeśli bowiem traktować je serio, to równie serio będzie należało odnieść się do nich, gdy zaczną wskazywać zmniejszające się poparcie dla partii opozycyjnej. I jak wówczas komentować te zniżkujące? Mówić, że "nie do końca wierzy się sondażom"?
    I oto wiadomość "ździś":

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tns-obop-pis-30-proc-po-26-proc,1,5559679,wiadomosc.html

    Skoro system medialny, wraz z owymi "pracowniami badania opinii publicznej" służy nie opisywaniu rzeczywistości, a jej kreowaniu i urabianiu, to również i tu PiS winien przedstawiać Polakom jasny komunikat, po to aby wyprowadzać społeczeństwo z "kołobłędu".

    Problem w tym, że, gdy się tak zacznie działać, to można narazić się "organowi Michnika" i dostać łatkę "opozycji antysystemowej", a to zbrodnia straszliwa i niewybaczalna. Bo powszechnie wiadomo, że naszemu systemu można się tylko albo przymilać i jego pieszczochem być, albo tylko łatać i oczyszczać z "błędów i wypaczeń". Jakakolwiek myśl o jego zasadniczej zmianie/”resecie” to zbrodnia, na którą lekarstwem jest dmuchany czołg i groźna mina „Radka Sikorskiego”.

    Pozdrawiam serdecznie






    OdpowiedzUsuń
  14. viva cristo rey,

    Wiara w tzw. sondaże to zabobon znacznie poważniejszy. Bezskutecznie zwracam na niego uwagę od wielu miesięcy. Bezskutecznie, bo właściciele "naszych" mediów i politycy opozycji uznali, że dzięki podtykanym przez sondażownie "słupkom" można budować "pozytywne emocje" i "krzepić ducha".
    Rzeczywiście - wyniki owych sondaży spełniają taką rolę i utrzymują elektorat PiS w przeświadczeniu, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki.
    Myślę, że politycy opozycji i większość "naszych" publicystów zdaje sobie sprawę z iluzoryczności tych wyników i doskonale wie, że są one projekcją życzeń układu zarządzającego III RP. Ponieważ przyszła pora na wymianę Tuska na nowszy model, "pompuje" się przy tym notowania PiS-u i wywołuje wrażenie słabnięcia układu. Gdy cel zostanie osiągnięty, PiS znowu popadnie w niełaskę.
    Zadałem kiedyś pytanie - co się stanie, gdy przez najbliższe dwa lata sondaże będą wykazywały dobre wyniki opozycji, a na ostatnim, przedwyborczym etapie spadną do kilkunastu procent? Jak "nasze" media i politycy wyjaśnią odbiorcom ten zadziwiający mechanizm jeśli przez tyle miesięcy żywili ich wiarą w prawdziwość owych sondaży?
    Jest oczywiste, że umacnianie tego zabobonu służy wyłącznie interesom układu i stawia PiS w roli zakładnika sondażowni. Wystarczy kilka "kontrowersyjnych" wypowiedzi czy mocniejsze nagłośnienie sprawy Smoleńska, by notowania spadły "na łeb" i PiS objawił się jako partia pozbawiona społecznego poparcia. Wówczas pojawi się np. pani Staniszkis lub inny dyżurny "mędrzec" i zdyscyplinuje partię Kaczyńskiego, pouczając przy tym, że Polacy źle odbierają "wojenną retorykę". Dowód - sondaże.
    Wygląda na to, że ci, którzy wywijają dziś tak ochoczo cyferkami sondażowymi nie zdają sobie sprawy, jak potężny bicz kręcą na własne plecy i w jaką sytuację pakują opozycję. Jest to przecież kolejny mechanizm uzależnienia od dyktatu medialnych terrorystów. W sytuacji, gdy "nasze" media nie potrafią zdobyć się na własny, niezależny od terrorystów przekaz - wróży to fatalnie.
    Ciekawym doświadczeniem ostatnich dni była informacja nagłaśniana o "obaleniu mitu o dużym poparciu dla Bronisława Komorowskiego". Miał tego dokonać portal AntyKomor przeprowadzając własne badania opinii publicznej. Wynikało z nich, że poparcie dla Komorowskiego jest znacznie niższe (32,8%) niż wynika to z oficjalnych statystyk.
    http://niezalezna.pl/43453-antykomor-obala-mit-o-duzym-poparciu-dla-bronislawa-komorowskiego
    Ta informacja nie jest oczywiście niczym zaskakującym i po raz tysięczny potwierdza propagandowym wymiar działalności sondażowni.
    Zastanawiam się jedynie, jak w tej sytuacji muszą czuć się głosiciele potęgi sondaży, którzy na ich podstawie wieszczą rychłe zwycięstwo opozycji? Czy dostrzegają własną śmieszność i absurdalność takiej argumentacji?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. @ A. Ścios

    Na ustępstwach oparta jest cała polityka niemiecka. Ostatnio relacje rosyjsko-niemieckie uległy pogorszeniu, również na poziomie polityki historycznej (Rosjanie obrazili się za film "Nasze matki, nasi ojcowie"). Nie zmienia to faktu, że Niemcy nie przekroczą czerwonej linii w relacjach z Rosją. Niemcy dbałość o nie narażanie się Rosji tłumaczą tym, że gdyby te relacje ze światem zachodu Rosja zerwała, to stałaby się drugą Białorusią. Ten sam strach przed pogorszeniem relacji z Rosją wykazują USA.
    Polska jest krajem grzecznym i nie liczącym się na arenie międzynarodowej, dlatego nam mogą pluć w twarz do woli (a w przypadku wojny sprzedadzą naszą wolność bez zbędnych sentymentów).
    Czy Rosja jest silna militarnie - tego nikt nie będzie chciał (oprócz Chin) testować, tak jak nie chciano tego testować w okresie Zimnej Wojny. Stalin wziął, co chciał...

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Aleksandrze,

    gdybym tu i teraz pod Pan artykułem opisał w szczegółach kulisy tylko jednej wyborczej kampanii prezydenckiej w 2010 roku podając imiona i nazwiska jej tutejszych uczestników, w której też brałem udział w uzgodnieniach i planach poczynając od samego kandydata Jarosława Kaczyńskiego, poprzez członków sztaby krajowego jak i sztabu pomorskiego, to wyrządziłbym ogromne szkody dla samego Jarosława Kaczyńskiego jak i PiS.
    Pisze Pan o kontroli i nadzorze procedur wyborczych przez PiS, a to muszę Panu napisać, że ma Pan bardzo dobre poczucie humoru.
    Skoro nie skorzystano z mojej propozycji stworzenia wolontariuszy wyborczych PiS w maju i czerwcu 2010 roku gdy zebrano ponad 1,7 miliona podpisów z poparciem kandydata PiS, bo "fachowcy" od wyborów wybrali paru sekundowy wariant telewizyjnej reklamy, gdyż uważali, że samo zebranie tych podpisów jest już w 1000% zwycięstwem wyborczym JK.
    Nie pozyskano przy tym ani chętnych sympatyków z nieposzlakowanych życiorysem tak na członków komisji jak i zaufanych sympatyków na mężów zaufania, którzy mogliby stanowić bazę do zbierania w kilka dni wymaganych podpisów do zgłoszenia każdej listy wyborczej w kraju.
    Nie doszłoby do takiej sytuacji jak w Gorzowie Wielkop., gdzie nie zdołali zebrać coś ok. 30 tys. podpisów.
    Na domiar złego osoba odpowiedzialna za obsadę komisji mężami zaufania /radny PiS RM Gd./, do której polecił zgłosić się JK i Paweł Poncyljusz po prostu mnie okłamał po wiecu w dniu 18.06.2010 r., że ma ponad 100% obsadę wszystkich komisji w tym mojej dzielnicy, w której nie byłem i nie jestem jej anonimowym mieszkańcem, bo sam z kolegami byłbym w stanie obsadzić wszystkie komisje działaczami z I Solidarności.
    Ten kłamca który nie odsadziła ani jednej komisji w mojej dzielnicy dostał w nagrodę 1 miejsce na liście wyborczej PiS w wyborach samorządowych 2010 r. chociaż o tym fakcie poinformowałem tak sztab krajowy jak i lokalny.
    Nie pisze więcej by nie pogrążać PiS i JK.

    Pozdrawiam serdecznie.
    Obibok na własny koszt

    OdpowiedzUsuń
  17. Obibok na własny koszt,

    Jak Pan może zauważył, w jednej z odpowiedzi napisałem na tyle wyraźnie, na ile pozwoliło mi poczucie odpowiedzialności - "prawdą jest, że winę za to zaniedbanie ponoszą głównie lokalni działacze PiS, którzy (z różnych powodów) nie potrafili lub nie chcieli wykorzystać bazy zgłoszeń przygotowanej przez wolontariuszy. Ludzi podobno nie brakowało, przynajmniej w miastach. Zabrakło natomiast organizacji i woli działania.Fakt, że później niektórzy z polityków opozycji wspominali o możliwości sfałszowania wyborów, zasługiwało na kpinę."

    Dziękuję Panu za to świadectwo. Mój tekst powstał też po to, by nie dopuścić do podobnych sytuacji.
    Czy to się powiedzie - zależy wyłącznie od nas. Jeśli bowiem PiS nie zmieni swojej "taktyki", nie wolno nam będzie używać argumentu - "nie pisze więcej by nie pogrążać PiS i JK".


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      nie da się prowadzić skutecznej kampanii wyborczej gdy już w piątek 25 czerwca 2010 roku szef lokalnej struktury PiS o godz 14 jest już daleko poza Gdańskim w drodze na grilla i piwko nad jakimś kaszubskim jeziorze, a wraca około południa w poniedziałek rozkojarzony po biesiadach niezdolny do myślenia.
      Najbardziej wkurzyło mnie za zachowanie tutejszego pełnomocnika Jarosława Kaczyńskiego Fołtyn - Kubickiej, która zachowała się jak rozkapryszony dzieciak, a w Warszawie ten Henryk Kowalczyk, co jako jeden z dwóch głosował wczoraj głosował za ubojem rytualnym zwierząt oraz poseł Małgorzata Sadurska, która wręcz oświadczyła mi podczas rozmowy telefonicznej, ze ją nie w ogóle nie interesuje kampania wyborcza JK. Było to w dniu 10.06.2010 r. gdy próbowałem skontaktować się z JK, który był w tym w Siedlcach, a sztab wyborczy złożony z PJN-ków celowo nie zaplanował wizyty JK tak u rodziny Arkadiusza Protasiuka jak i na jego grobie.Nikt ze sztabu nie odebrał ode mnie telefonu, bo wiedzieli, że poproszę o przekazanie telefonu JK. O próbie mojej interwencji napisałem m.in. na bieżąco na Katarynie, można to ustalić moje telefony, co do minut, a nie tylko godzin i daty.

      obiboknawlasnykoszt
      2010/06/10 13:31:06
      http://kataryna.blox.pl/2010/06/Budowlancy-Komorowskiego-znowu-buduja-na-zgodzie.html

      Jak zauważam dziś to większość moich komentarzy, w którym podałem nr telefonów i nazwiska posłów PiS, pod które telefonowałem zostało z bloga usuniętych.
      Tak bywa, gdy później okazało się, że Kataryna wspierała po rokoszu zdrajców z PJN.
      Nie postawiła śladu po tym, że byli tacy, co dość szybko i dobrze rozszyfrowali zdrajców, o których już po 20 czerwca 2010 roku mówiłem i pisałem otwartym tekstem, po tym jak nasze zamiary na dzień wyborczy zdradził zaznajomiony z planami jako jedyny Paweł Poncyljusz, a chodzi o zmianę witryny fotka.pl akurat w przeddzień pierwszego dnia wyborczego tj.20.06.2010 r. gdy o naszych zamiarach usłyszał w dniu 18.06.2010 r. i miał się z nami skontaktować i skontaktować z informatykami z Warszawy.
      Nie skontaktował się ze mną, zaś portal społecznościowy, który zamierzaliśmy wykorzystać zmienił swoją stronę w ten sposób, że nasze plany legły w gruzy.
      Tylko PP poznał nasze plany, bo tak zażyczył sobie JK, który polecił mi bym to właśnie w tej sprawie tylko i wyłącznie rozmawiał z PP.
      Tak też i uczyniłem, czego już wieczorem w dniu 19.06.2010 r. bardzo żałowałem gdyż zgromadzone przeze mnie przez kilka miesięcy w tym właśnie celu fotografie różnych błaznów nie mogliśmy zamieścić na fotka.pl, tak jak zaplanowaliśmy w kilkunastu blogerów by je wykorzystać w dzień wyborów tj. 20.06.2010 r.
      Mogę przedstawić na to dowody w postaci założonych kont z fotografiami celebrytów, salonowców i kaszalotów, że były pozakładane przed wyborami tak jak i to, od kiedy testowałem w celach wyborczych portale społecznościowe podobne do tych jak fotka.pl, którą uznałem za najwłaściwszą do przeprowadzenia negatywnej kampanii kontrkandydata z wykorzystaniem fotografii elit II PRL, którymi zamierzaliśmy zirytować młodych ewentualnych wyborców ze WSI i Ruskiej Budy, bo gdyby na wszystkich portalach fotograficznych przemieszczały się fotki z elitami PRL, a nie z młodymi i pięknymi pustakami, na które tam czekają tak one jak i oni, a tu Palikot, Niesiołowski, Komorowski, Tusk, Kidawa, Wajda, Kuc , Bartoszewski.
      Dla nich byłby to istny szok, który doprowadziłby ich do czerwonej gorączki patrząc przez ponad 24 godziny na ich "twarze" III RP.

      Niestety ten komu powierzyłem tajemnicę musiał nas zdradzić, bo nie wierzę w przypadek przedwyborczy ze zmianą witryny fotka.pl.
      Co to to nie.

      Pozdrawiam
      Obibok na własny koszt

      Usuń
  18. Do poprawnego przeprowadzenia wyborow nie potrzeba znow wiele. Wystarczy monitoring komitetow wyborczych I grupa osob do pozniejszej weryfikacji zapisu oraz sprawdzenia zgodnosci protokolow wyborczych z danymi podanymi do wiadomosci publicznej.
    Zdaje sobie sprawe iz przymus korzystania z zaufanych (krajowych) serwerow za pomoca ustawy w tym momencie jest raczej niewykonalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te serwery to jak kocioł kondensacyjny, w końcu wybuchną i będzie gruby przekręt z fałszowaniem wyborów. Tak naprawdę, jeśli już czuwać nad poprawnością wyborów , to chyba trzeba by było zatrudnić kogoś niezależnego.

      Usuń