wtorek, 7 maja 2013

WĘGIERSKI EPILOG AFERY MARSZAŁKOWEJ

Opisana przed kilkoma dniami afera, w której ludzie węgierskich służb specjalnych i mafii zbierali haki na partię opozycyjną, ujawnia mechanizmy znane nam doskonale z afery marszałkowej. Przypomnienie tych mechanizmów skłania jednocześnie do smutnej refleksji nad jakże różnym finałem obu spraw.
Z tekstu Grzegorza Górnego opublikowanego w portalu wpolityce.pl wynika, że węgierski parlament powołał speckomisję mającą wyjaśnić okoliczności działań podejmowanych przez służby w 2008 roku. Władzę na Węgrzech sprawowali wówczas socjaliści, a z przedwyborczych sondaży niezbicie wynikało, że najbliższe wybory wygra Fidesz Viktora Orbana. Ta perspektywa sprawiła, że w czerwcu 2008 roku doszło do spotkania Tamasa Portika, jednego z mafijnych bossów z Sandorem Laborcem, szefem węgierskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Rok wcześniej partia opozycyjna ujawniła, że Sandor Laborc zataił w swoim życiorysie niewygodny dlań okres, czyli studia w moskiewskiej Akademii Wojskowo-Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego. Polskim absolwentom tej zacnej uczelni warto przypomnieć słowa Ervina Demetera, byłego szefa węgierskich służb specjalnych, który stwierdził, że „absolwenci tej akademii automatycznie stawali się agentami KGB”. Mimo sprzeciwów opozycji, Laborca wybrano jednak szefem węgierskiego BBN, a w lutym 2008 roku został nawet przewodniczącym Komitetu Wywiadu NATO.
Podczas spotkania w roku 2008, Tamas Portik zaoferował Laborcowi zamieszczanie materiałów promujących partię socjalistyczną na kontrolowanych przez mafię stronach internetowych. Szef BBN miał jednak inny pomysł. Chciał, by Portik organizował prowokacje wobec polityków Fideszu, składając im m.in. propozycje korupcyjne i nagrywając odpowiednie komprmateriały. Miały zostać wykorzystane do szantażowania członków partii Viktora Orbana. Na takie działania obie strony uzyskały zgodę ówczesnego ministra ds. służb specjalnych, György’a Szilvásy’ego.
Wprawdzie Sandor Laborc i Szilvásy zostali aresztowani w roku 2011 roku i postawiono im zarzuty szpiegostwa na rzecz Rosji,  to sprawę kontaktów z mafią ujawniono dopiero teraz, po odtajnieniu podsłuchu rozmów prowadzonych przez byłego szefa BBN.
Analogia tej sprawy z aferą marszałkową wydaje się oczywista. Przypomnę, że w roku 2007 polityk PO Bronisław Komorowski nawiązał kontakt z grupą byłych oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Mieli oni uzyskać dostęp do tajnego aneksu z Raportu z Weryfikacji WSI, a gdy okazało się to niemożliwe, podjąć działania zmierzające do skompromitowania członków Komisji Weryfikacyjnej i polityków PiS-u. Chodziło przy tym o zdezawuowanie treści zawartych w aneksie oraz uprzedzenie ewentualnych zarzutów dotyczących powiązań ludzi Platformy ze środowiskiem wojskowej bezpieki. Nazwisko Komorowskiego pojawia się na kartach Raportu ponad 60 razy i wymieniane jest w kontekście wielorakiej odpowiedzialności tego polityka.
W październiku 2007 r. pojawiły się natomiast publikacje prasowe, w których wskazywano na udział Komorowskiego w inwigilacji członków sejmowej komisji ON w roku 2000. Informowano także o wezwaniu ówczesnego kandydata na marszałka Sejmu przez Komisję Weryfikacyjną WSI. W tym samym czasie, Leszek Misiak zamieścił artykuł, w którym ujawniał fakt wieloletniej znajomości Komorowskiego z płk Aleksandrem L., byłym szefem komunistycznego kontrwywiadu wojskowego, absolwentem moskiewskich kursów GRU.
Obecny prezydent spotykał się z wielokrotnie z Aleksandrem L. (podejrzewanym przez wywiad o kontakty ze służbami rosyjskimi) i przystał na jego propozycję uzyskania dostępu do informacji stanowiących ścisłą tajemnicę państwową, a następnie umówił się z nim w kwestii dalszych kontaktów. 27 lipca 2008r., składając zeznania w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie sygnatura akt PR-IV-X-Ds. 26/07, Bronisław Komorowski pod rygorem odpowiedzialności karnej zeznał: „Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją. Umówiliśmy się, że on odezwie się, gdy będzie miał możliwość dotarcia do tych dokumentów”.       Komorowski spotykał się także z byłym oficerem Zarządu III WSI płk Leszkiem Tobiaszem, absolwentem kursów GRU, wobec którego prokuratury prowadziły w tym czasie postępowanie karne w sprawach o fałszowanie dokumentów i złożenie nieprawdziwego oświadczenia weryfikacyjnego. Tobiasz miał zająć się uzyskaniem „materiałów dowodowych” obciążający członków Komisji Weryfikacyjnej i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Na początku listopada 2007 r., z inicjatywy Komorowskiego doszło z kolei do spotkania Tobiasza z szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem, płk. Grzegorzem Reszką (p.o. szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego) oraz Pawłem Grasiem (ówczesnym zastępcą przewodniczącego sejmowej komisji ds. służb specjalnych). Na spotkaniu poczyniono ustalenia w zakresie działań dotyczących członków Komisji Weryfikacyjnej. W efekcie - płk Tobiasz, w oparciu o zgromadzone komprmateriały złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu korupcji wokół Komisji Weryfikacyjnej, obciążając Aleksandra L., Wojciecha  Sumlińskiego oraz Piotra Bączka. Jednocześnie uruchomiono zmasowaną kampanię dezinformacyjną, mającą na celu wytworzenie fałszywego przekonania, że doszło do "wycieku" aneksu, a sprawa ma podłoże korupcyjne.
            Afera marszałkowa nigdy nie została wyjaśniona, a jej główny bohater nie poniósł żadnych konsekwencji. Obowiązująca do dziś zmowa milczenia sprawia, że sprawa została ukryta przed opinią publiczną i żadne z jej elementów nie pojawiły się w trakcie kampanii prezydenckiej Komorowskiego. Partia opozycyjna dwukrotnie próbowała odwołać marszałka Sejmu, powołując się m.in. na zarzuty związane z aferą. Toczący się obecnie proces sądowy Aleksandra L. i Wojciecha Sumlińskiego nie wywołuje (co zrozumiałe) zainteresowania ośrodków propagandy, ale jest również ignorowany przez „nasze” media.
 Istnieje szereg wątpliwości dotyczących faktycznej roli Komorowskiego i jego współpracy z oficerami komunistycznej bezpieki. Autor słów „muszę zobaczyć aneks przed publikacją” skutecznie uchylał od udzielenia odpowiedzi na pytania posłów PiS-u, odmawiał stawienia przed Komisją Weryfikacyjną i wielokrotnie wykorzystywał swoją pozycję, by uciec od składania wyjaśnień. Po śmierci płk Tobiasza wiadomo również, że nie dojdzie do konfrontacji odmiennych zeznań, złożonych w tej sprawie przez Komorowskiego i Tobiasza. Nie można natomiast wykluczyć, że podobnie jak w ujawnionym obecnie skandalu węgierskim, tak w aferze marszałkowej, mogą istnieć dowody w postaci nagrań.
W roku 2007 swoje rozmowy z Komorowskim nagrywał bowiem Krzysztof W. - biznesmen z Podkarpacia, wywodzący się „z kręgu służb specjalnych”. Prosił on polityka PO o interwencję w sprawie zaległości płatniczych za wykonane przez jego firmę usługi. Rozmowa W. z ówczesnym marszałkiem Sejmu objęła również tematy polityczne. Gdy obiecana przez Komorowskiego pomoc nie nadeszła, biznesmen złożył doniesienie do jednej z warszawskich prokuratur, informując o możliwości popełnienia przez Komorowskiego przestępstwa. Miało ono polegać na szukaniu „haków” na przeciwników politycznych. Doniesienie zawierające m.in. obszerny opis całego zdarzenia i oświadczenie świadka rozmowy, trafiło do prokuratury w 2009r. Ta zaś przez wiele miesięcy nie mogła ustalić, kto jest właściwą jednostką do zbadania sprawy. Po wyborze Komorowskiego na prezydenta, jesienią 2010r., Krzysztofem W. zainteresowała się natomiast Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a 28 czerwca 2011r. policja aresztowała biznesmena. Dzień później dokonano przeszukania jego domu, w trakcie którego zabezpieczono archiwum nagrań dokonywanych przez W., w tym zapewne taśmy rozmowy z Komorowskim. Opisując tę sprawę przed rokiem, Leszek Pietrzak zauważył, że rozmowa miała miejsce w czasie gdy pracowała jeszcze Komisja Weryfikacyjna WSI, a poseł Komorowski poważnie obawiał się  wyników jej prac.
O ile nie ma wątpliwości, że węgierska afera z rosyjską agenturą w tle zostanie wyjaśniona, o tyle sprawa działalności ludzi wojskowej bezpieki i marszałka Komorowskiego, z pewnością nie znajdzie sądowego finału. Nazwałem ją „matką” wszystkich późniejszych afer, ponieważ doszło wówczas do zawiązania groźnego triumwiratu polityków obecnego  reżimu, funkcjonariuszy służb oraz ludzi komunistycznej bezpieki. W tle tej kombinacji operacyjnej są też interesy obcych służb, dążących do zablokowania procesu weryfikacji i przywrócenia wpływów „peryskopu, za pomocą którego Rosjanie pozyskiwali wiedzę o mechanizmach funkcjonowania naszego państwa ” – jak nazwał WSI prof. Andrzej Zybertowicz.
Powstały wówczas układ, był wykorzystany w kolejnych działaniach z udziałem tych samych środowisk. Można go dostrzec w aferze stoczniowej czy hazardowej. Jednocześnie – ta sprawa powinna utwierdzać w przekonaniu, że kluczem do zrozumienia szeregu procesów zachodzących w ostatnich latach jest osoba Bronisława Komorowskiego. Wydarzenia z udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, poprzez farsę „prawyborów” i kampanię prezydencką, aż po skutki tragedii smoleńskiej – spina spójna i logiczna klamra.  Sens tych wydarzeń wyznacza zaś kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP. 
Gdyby afera marszałkowa została rzetelnie wyjaśniona, a jej mechanizmy ujawniono społeczeństwu, zablokowałoby to karierę Bronisława Komorowskiego, uniemożliwiło mu start w wyborach prezydenckich i oszczędziło Polakom wielu bolesnych doświadczeń i upokorzeń. Odsłonięcie patologicznych relacji już w roku 2008 uchroniłoby nas od niebezpieczeństw wywołanych wpływem Rosji na polskie życie polityczne, zapobiegło obcym knowaniom w ramach konfliktu rząd-prezydent, a w rezultacie – o czym jestem przeświadczony -  udaremniło pułapkę smoleńską i tragedię z 10 kwietnia. Nie trzeba tworzyć alternatywnej historii, by zrozumieć, że płacimy dziś cenę za zignorowanie tego największego zagrożenia.


Linki:

17 komentarzy:

  1. Ciekawe, czy B. Komorowski bał się informacji z Aneksu jedynie w odniesieniu do swojej działalności po 1990 r., czy też wcześniejszej. Jeśli do wcześniejszej też, to wiele spraw byłoby aż nadto jasnych - zwłaszcza tak szybkie zblatowanie tego człowieka z ludźmi z WSI zaraz po objęciu pierwszego stanowiska w rządzie.

    W Polsce rzeczywiście nie ma co liczyć na wariant węgierski w rozliczeniu bezpieki, tak jak i nie ma co liczyć na ten wariant politycznie/wyborczo.
    Natomiast podoba mi się metoda porównawcza w zakresie funkcjonowania (post)sowieckiej bezpieki i postkomunistów w innych krajach regionu. Warto więc zauważyć, że kiedyś rosyjscy doradcy proponowali ludziom Janukowycza ,,rozważenie wariantu eliminacji fizycznej" Juszczenki (w wyborach, które Juszczenko ostatecznie wygrał). Wtedy Ukraińcy Janukowycza na to nie poszli i Rosjanie sami spróbowali (dioksyny). Nagranie z tego namawania było za rządów Juszczenki udostępnione, słuchałem go w Internecie. Teraz pytanie - czy ,,nasi" by odmówili takiej propozycji?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ...

    Cóż, Panie Aleksandrze!

    Sądząc po ilości komentarzy, temat Bronisława K. setnie już publisię znudził. W dodatku - na nieszczęście - uśpieniu błogiemu uległo, zdaje się, 90% NASZYCH. I pewnie mają nawet do Pana pretensję o powrót do spraw sprzed (OLABOGA!) - pięciu lat, kiedy pięć dni zazwyczaj to zamierzchła, zapomniana przeszłość!

    Zauważam ogólną akceptację nowego wizerunku ponurej postaci namiestnika pt: "nieszkodliwy dobroduszny miś o małym rozumku, który chwały nam nie przynosi, ale i specjalnie nie zawadza". Blogerzy, nawet tak znakomici jak Pan VIILO, zamiast wołać na trwogę, tweetują facecje jako komorowski.pl, ku ogólnej uciesze gawiedzi, nawet tej z aspiracjami. Ja wiem, że człowiek musi się pośmiać; sama nie należę do osób ponurych, ale na Boga!

    Czy już nie można inaczej tylko przez (nolens volens) "ocieplanie" najszkodliwszej osoby w historii III RP? Czy z Jaruzela & Kiszczaka też byście się naśmiewali, panowie szlachta (i wy, towarzysze dziennikarze?), sprowadzając ich występki do różowej (tym razem) WRONY i okularów owsiakowych na półidiotach?

    Do głowy by wam nie przyszło!

    A przecież BK to godny kontynuator swych służbowych poprzedników, O NIEZBADANYM DOTĄD ŻYCIORYSIE!!!

    Bo któż by się na to odważył, panowie i panie, gwiazdorzy-wy-nasi-śledczy + Oppozycyjo Niezłomna?

    Jednego Sumlińskiego widać (na was) wystarczyło!

    Nawet 50, wyłożonych jak kawa na ławę, pytań pana Ściosa (jedynego sprawiedliwego), choć wysyłane do wszystkich redakcji i wielu tzw. "niezłomnych" dziennikarzy - zawisło w próżni. A przypominam, że o aferze "marszałkowej", AŚ pisał JESZCZE PRZED SMOLEŃSKIEM!

    Przez 4 lata NIKT Z DZIENNIKARZY: naszych, waszych i dwupłciowych - NIE PODJĄŁ TEMATU.

    BA! NIE OŚMIELIŁ SIĘ POSTAWIĆ PUBLICZNIE pytań AŚ, na które on sam, naturalnie, żadnej odpowiedzi nie uzyskał!

    A tymczasem główny protektor WSI poumieszczał ludzi z tych (podobno zlikwidowanych) służb, podlegających "od zawsze" - bezpośrednio Moskwie -, w najbardziej newralgicznych miejscach BBN-u, Kancelarii Prezydenta, i Wojska - wystarczy przeczytać "Wszystkich ludzi Bronisława K.".

    To jego, zawczasu przygotowana funkcja Marszałka Sejmu (drugiej osoby w państwie), umożliwiła zamach stanu i błyskawiczne przejęcie władzy po katastrofie smoleńskiej, KIEDY JESZCZE NIE BYŁO WIADOMO (przynajmniej oficjalnie), CZY ŻYJE PREZYDENT KACZYŃSKI!

    Marszałek obwieścił się władzą i wtargnął ze swymi "wojskowymi przyjaciółmi" do BBN-u i KP, kiedy jeszcze nawet nie odnaleziono na pobojowisku ciała poległego w zamachu Prezydenta. Jego "namiestnictwo" było więc nielegalne od zarania, i nie powinien był zostać dopuszczony do wyborów powszechnych! Myślę, że każdy praworządny trybunał przyznałby tu rację!

    A teraz: robią z niego głupawego misia z czekolady, usilnie nie dostrzegając (i nie pozwalając NAM dostrzec!) mordy bezwzględnego syberyjskiego drapieżcy!

    I zajmują się już to facecjami inż. Laska, już to zegarkami innego parobka.


    A o Bronisławie K. - z lekka prześmiewczo, z dużą dozą sympatii, eliminującą jakiekolwiek poczucie zagrożenia!

    Kiedyś, rozwścieczona hagadami nt: 'nju-world-order', wykrzyknęłam na tym blogu frazą "żeromską":
    "NWO w zaświatach - durnie! - wypatrzą, a Moskala w granicach ( w samym stolycznym Pałacu ) nie dojrzą!!!"

    Szlag!!!

    Pozdrawiam w słusznym gniewie pogrążona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę Pani,
      ilość komentarzy niekoniecznie świadczy o zainteresowaniu artykułem, sam nieraz czytam, a akurat nie mam czasu nic sensownego napisać.
      pozdrawiam

      Usuń
    2. Nie do Pana kierowałam swoje uwagi, Panie Wojciechu :)
      Lubię i cenię Pańskie sensowne komentarze i pytania do Autora.

      Jednak w kwestii "zainteresowania artykułem", wyrażającego się nie tylko w "odsłonach", ale i w dyskusji - pozwoli Pan, że pozostanę przy swoim zdaniu.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Rysuje mi się, Panie Aleksandrze, wizja czarna jak grafiki Piranesiego:

    "MOCIUMPANIE - BRONISŁAWIE K. - Z NAMI ZGODA"
    (nieważne, że na ruinach KLIK)
    całej tej "naszej" zgrai wyrachowanej - kasa!!!,
    lub bezmózgiej (narodowcy + "zgodne" siły w KK/RM?)

    Po której śnić się mogą już tylko w/w sławne więzienia i karcery: klik...

    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serdecznie tekst Toyaha: http://osiejuk.salon24.pl/501210,o-usmiechu-co-zamarl-na-brzegu-kieliszka
      Myślę, że Pani komentarz znakomicie uzupełnia także ten toyahowy wpis.

      Usuń
  4. Panie Aleksandrze,

    Przeczytałam na świeżo "Wszystkich ludzi Bronisława K." (wraz z dyskusją, bardzo ciekawą; przypominam: z 27 kwietnia 2010r (!!!) i kilka innych Pańskich tekstów poświęconych marszałkowi który został namiestnikiem.

    Chciałabym powtórzyć prośbę Jaszczura sprzed 3 lat:

    "Przychylam się do prośby P. jozkraka. Pan, Panie Aleksandrze, jako jedyny bodaj w Polsce biograf Komorowskiego, powinien poświęcić osobny/e artykuł/y działalności Komorowskiego przed 1989 r., sięgając do początku jakiejkolwiek działalności politycznej. Chyba, że takową Pan popełnił, a ja coś przeoczyłem.
    Wykładowca historii w niższym seminarium duchownym - ciekawe, w jakim stopniu bezpieka (cywilna czy/i wojskowa) interesowała się nim. I co im wówczas z tych zainteresowań "wyszło". "


    Napisze Pan? Ale taką (+/_ ) prawdziwą? "Oficjalną" podlegającą zresztą dziwnym "fluktuacjom" nawet na WIKI - mniej więcej nam zapodano.

    Niechby krótko, w punktach; rozumiem niechęć do tematu.
    ALE...

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Urszula Domyslna

    Nie zabieralbym glosu gdybym nie zostal wywolany do tablicy. Pani klamie piszac, ze za Viilo i Komorowski.pl kryje sie ten sam autor. Pani nie ma na to dowodow. Pani krzywdzi autora tweetow uzywajacego pseudonimu Komorowski.pl utozsamiajac go jakims emigracyjnym malo znanym byleco.
    Ja lubie tego autora, ma on o wiele wiekszy zasieg oddzialywania niz ja, swoje audytorium, oraz pozytywny wplyw na cztelnikow.

    Gdybyż Pani pamiec siegala dalej niz pol roku wstecz...

    8 maj, 2012
    http://viilo.blogspot.ca/2012/05/skandaliczne-rzeczy-u-tego-tytera.html
    "No i wlasnie z tego powodu, ze kielbasy nie moga byc dlugie na 128 metrow, bede se tutej czasami uzupelnial wypowiedzi mojej pierwszej osoby w ,ze tak powiem, mojej drugiej niemniej dostojnej osobie, jako ze doraccy spisujacy tu i tam moje zlote mysli sa rozni."
    Wyjasnilem tak jasno jak tylko sam Bronek, czyli moja druga osoba potrafi, ze autorzy są rozni.

    30 września 2012 - ostatni komentarz
    http://viilo.blogspot.ca/2012/09/temat-zastepczy.html
    "Nadmiar satyry w jakis sposob oswaja nas z tym z ktorego szydzimy.
    Zdrajce, podlą kanalie i niebezpiecznego bandyte zamienia w pociesznego, niedorobionego i zdziecinnialego imbecylka.
    Sam mam kilka dobrych pomyslow uzupelniajacych tu KomorowskiegoPL na Tłyterze, ale czas jest zły.
    "
    Niech nam Pani powie, pani Urszulo, jak to jest, ze ja wtedy przestalem, a on dalej ciagnie? Moze mamy jakies rozdwojenie jazni, co?

    Na zakonczenie niech mi Pani powie, co Panią wzielo na lączenie roznych nickow w jednego autora?
    Cos konkretnego, czy tylko ten halny i niskie cisnienie?

    Widzi Pani, Pani Urszulo ja nigdy bym nie napisal "Inny nick Urszuli Domyslnej to ...." nie majac na to niezbitych dowodow. I tym wlasnie sie roznimy.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie VIILO,

      jako (od dawna) pilna czytelniczka Pańskiego bloga, doskonale pamiętałam wpis z września 2012.

      Jednakże jako tępa, bez polotu kobieta, nie przedarłam się przez zawiłości stylizowanego na "bronkowy" wywodu i - bez żadnych podtekstów, ani złych myśli - źle go pojęłam. Stąd najpierw zdziwienie "kontynuacją", a teraz niepotrzebny przytyk, skierowany do niewłaściwej osoby.

      Przepraszam za nieporozumienie (nie kłamstwo: kłamie się intencjonalnie) i bardzo proszę o wybaczenie.
      Jeżeli Pan sobie życzy, usunę i przeredaguję swój komentarz z 18:22.

      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Wow! I to jest klasa, Pani Urszulo!

    Prosze sie nie klopotac usuwaniem czy przeredagowywaniem komentarza, ja jak przystalo na prawdziwego gentlemana nawet zrzutu ekranu nie zrobilem, a zatem jezeli Pani usunie swoj wpis ja niezwlocznie usune swojego.

    Odkryla Pani poboczną przyczyne zaprzestania blogowego uzupelniania tweetow osoby o pseudonimie Komorowski.pl. Ludziska nie lapali tych naglych zmian podmiotu lirycznego, a to jest jedyna rzecz (zmiany podmiotu) ktora nadal mnie cieszy w moim blogu.

    Pozdrawiam

    PS
    Nie byloby tej nieintencjonalnej pomylki gdyby Pani pamietala that I love derogatory jokes:
    Toast

    Najserdeczniej

    OdpowiedzUsuń
  7. PS2
    Zginal pierwszy link:
    Twarze GW

    Dziekuje za inspiracje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojciech Miara,

    Zadał Pan bardzo ciekawe pytanie, ale odpowiedź na nie znamy już od 10 kwietnia. Tragedia smoleńska nie miałaby miejsca, gdyby nie wielowątkowa "współpraca" ludzi reżimu z Rosjanami, przy czym za najważniejszy aspekt tej współpracy uznałbym obszar służb specjalnych. Jej symbolem jest postać Tomasza Turowskiego -agenta służb PRL i III RP i jego rola "łącznika" z rosyjskimi towarzyszami. Ta postać symbolizuje kontynuację relacji łączących nas z Sowietami.
    O zakresie tej współpracy świadczą liczne zaniechania służb w związku z przygotowaniem wizyty w Katyniu oraz ich całkowita bezczynność po 10 kwietnia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Urszulo,

    Jest taki kwietniowy raport CBOS - "Oceny instytucji publicznych", w którym zawarto też opinie dotyczące Komorowskiego. Z raportu wynika, że aż 44 proc wyborców PiS daje dobrą ocenę tej prezydenturze.
    Biorąc nawet pod uwagę fałsz zawarty w tego rodzaju "sondażach", podobne informacje powinny przerażać i alarmować partię opozycyjną.
    Dowodzą nie tylko głębokiego niezrozumienia polskiej sytuacji, ale politycznej schizofrenii i kompletnego zagubienia.
    Z drugiej strony - czy można się dziwić ,że Polacy nie wiedzą kim jest lokator Belwederu, skoro "nasze" środki przekazu nagłaśniają głównie "śmieszne" gafy popełniane przez Komorowskiego, dopuszczają do propagowania esbeckich bredni o Szynukowiczu i uciekają do głębszej refleksji nad tą postacią?
    W efekcie mamy to o czym Pani pisze - obraz "nieszkodliwego dobrodusznego misia o małym rozumku, który chwały nam nie przynosi, ale i specjalnie nie zawadza".
    Najnowszą odsłoną tej strategii medialnej był spektakl wyśmiewania Komorowskiego z okazji "różowego marszu lemingów". Owszem, naśmiano się z lokatora Belwederu, ale w żaden sposób nie przybliżyło nam to prawdy o tym człowieku.
    O zadawaniu trudnych pytań - nie ma mowy.
    Te działania trzeba oceniać jako niezwykle szkodliwe i krótkowzroczne, szczególnie w bliskiej perspektywie stworzenia silnego reżimu prezydenckiego.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Urszulo,

    Nie przewiduję pisania osobnego tekstu o działalności Komorowskiego przed 1989 rokiem. Jest w moich tekstach wiele informacji na ten temat. Nie sądzę, by takie rzeczy wzbudzały dziś zainteresowanie.
    Wiedzę o postawie i zachowaniu Komorowskiego można natomiast czerpać z tekstu Doroty Kani - "Czy prezydent Bronisław Komorowski współpracował z SB?"
    http://www.bibula.com/?p=28899
    oraz dobrego podsumowania zamieszczonego na niezalezna.pl :
    http://niezalezna.pl/83-sylwetka-bronislawa-komorowskiego

    Przypomnę też wypowiedź Antoniego Macierewicza z 2008 roku, z wywiadu dla tygodnika "Nasza Polska":

    „Wspomnieliśmy o agenturze rosyjskiej. Jaki procent doniesień stanowi ten problem i czy można na podstawie dokumentacji przebadanej przez Komisję Weryfikacyjną określić jej skalę?

    - Jest to bez wątpienia ważna część problematyki, którą badaliśmy. Tym ważniejsza, że agentura rosyjska w Polsce po roku 1989 była budowana w oparciu o uzależnienie gospodarcze, by wymienić podjętą w 1992 r. przez Lecha Wałęsę próbę ulokowania w byłych bazach wojsk sowieckich w Polsce spółek rosyjskich. Identyczny mechanizm był realizowany przez służby wojskowe. Uzależniano ludzi aparatu sowieckiego, ale także ludzi z dawnej opozycji, z których niektórzy dali się w ten mechanizm wplątać jeszcze w obozach internowania. Tego typu operacje są związane z gigantycznymi sumami, by wymienić tylko 150-200 tysięcy marek w 1990 r. Jeżeli ktoś zostaje wplątany w takie finansowe uzależnienie i potem musi zwrócić tę sumę, to brnie coraz głębiej i w końcu zmienia się w zupełnie innego człowieka.”
    http://www.medianet.pl/~naszapol/0828/0828maci.php

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Aleksandrze,

      Czytając komentarze pod Pańskim tekstem przypomniałem sobie stary wpis o przeszłości Komorowskiego. A tam zamieszczoną w komentarzu jego wypowiedź wspominającą pracę nauczyciela w seminarium w Niepokalanowie.
      W marcu 2012 r. Komorowski odwiedził Niepokalanów, a niedługo potem podczas debaty zorganizowanej w Belwederze "Kościół i lewica: porzucone ideały?" mówił o ... świętym Franciszku. Nie wiedzieć czemu akurat ten a nie inny fragmentjego wypowiedzi postanowił zanotować usłużny dziennikarz PAP.
      Dziś słowa Komorowskiego sprzed roku wyglądają zdumiewająco profetycznie. I dziwnie niepokojąco. Rok po jego wypowiedzi Benedykt XVI abdykował, a nowy papież przyjął imię Franciszek...

      ------------

      "Ja jako człowiek, który czuje się członkiem Kościoła powszechnego, nie będąc członkiem lewicy, odczuwam ogromną potrzebę rozmawiania o takim właśnie Kościele, który mógłby być atrakcyjny z punktu widzenia środowisk o wrażliwości lewicowej - stwierdził prezydent, przemawiając na zorganizowanej w Belwederze debacie "Kościół i lewica: porzucone ideały?".
      Przypomniał przy tym, że przez wiele lat pracował w seminarium duchownym ojców franciszkanów w Niepokalanowie. Podkreślił, że była to możliwość kształtowania wrażliwości młodych ludzi, ale także odpowiedzialność za to, by nie byli bezkrytyczni. Jak mówił, odbył w tamtym czasie tysiące rozmów na temat zjawisk, które towarzyszyły i ciągle towarzyszą Kościołowi, który wówczas funkcjonował w ramach systemu komunistycznego.

      Jak wspominał Bronisław Komorowski, jedną z najciekawszych rozmów, jakie odbył, była rozmowa ze starym bratem zakonnym, któremu żalił się między innymi na niepokój związany z nadmiernym gromadzeniem dóbr materialnych przez przedstawicieli Kościoła.

      On mi powiedział: panie profesorze, niech pan się tak bardzo nie przejmuje, bo nie ma czym. To wszystko załatwia święty Franciszek. Jak już franciszkanie nagromadzą tych dóbr, jak on widzi, że to nie służy biednym, to zawsze przychodzi ktoś i im to wszystko zabiera. Raz to byli hitlerowcy, potem komuniści - stwierdził prezydent.

      Myślę sobie, że jest gdzieś zapotrzebowanie na postawę świętego Franciszka w każdym człowieku, niezależnie, czy ma wrażliwość bardzo lewicową, czy bardzo prawicową - przekonywał Komorowski i zachęcał, by w duchu św. Franciszka rozmawiać na temat relacji lewica-Kościół, nie tyle rozumianej jako sfera sporów politycznych czy ideowych, ale jako sfera wspólnej odpowiedzialności za najuboższych".
      ---------------

      http://blogmedia24.pl/node/55712

      Usuń
  11. Komorowski ma raczej wizerunek leśnego dziada, ja tam bym mu nie powierzył nawet sprzedaży ubezpieczenia komunikacyjnego a co dopiero urzędu prezydenta...

    OdpowiedzUsuń