„Mamy kolejny ”Raport Macierewicza”, tym razem na temat katastrofy smoleńskiej. Wierny harcownik Kaczyńskiego ponownie wkroczył do akcji i przy pomocy sprawdzonych, skutecznych metod sączy do głów Polaków to, co stanowi istotę bytu politycznego PIS-u, jad nienawiści zakamuflowany miłością do ojczyzny. [...] Szokuje wszystkich prawdą objawioną, prezentując mieszankę faktów i mitów i wyciągając z tej papki niewiarygodne wnioski, zawsze jednak służące konkretnemu celowi. Tym razem ma udowodnić, że katastrofa była zamachem i do tego z dużym prawdopodobieństwem udziału ekipy rządzącej.” Ta opinia anonimowego autora ze stowarzyszenia „SOWA”, zrzeszającego byłych oficerów WSI doskonale odzwierciedla rodzaj retoryki stosowanej przez media w odniesieniu do Białej Księgi parlamentarnego zespołu PiS.
Jak należało się spodziewać, publikacja Białej Księgi została przyjęta przez rządowe media w zgodzie z podstawową zasadą propagandy, która mówi, że gdy nie da się o pewnych sprawach skutecznie kłamać, tak - by zachować przynajmniej pozory prawdy - rozwiązaniem staje się wówczas przemilczenie. Zgodnie przemilczano zatem 19 niezwykle ważnych wniosków zawartych w dokumencie, a reakcję ograniczono do wyświechtanych dywagacji o „fobiach i frustracjach Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza”.
Ponieważ rosyjskie „czynniki oficjalne” odmówiły komentowania dowodów zawartych w Księdze, identycznie postąpili „polscy przyjaciele” uchylając się od rzeczowych komentarzy i wyjaśnień, a poprzestając na knajackich złośliwościach.
Za tą symulowaną ignorancją skrywa się jednak potężny lęk grupy rządzącej. Ludzie odpowiedzialni za doprowadzenie do tragedii smoleńskiej zdają sobie sprawę, że ujawnienie końcowych tez raportu parlamentarnego zespołu PiS może zasadniczo zmienić obecną sytuację i będzie miało wpływ na wynik wyborów parlamentarnych. Już tezy zawarte w Białej Księdze wskazywały wyraźnie na odpowiedzialność polityczną rządu Donalda Tuska w kwestiach związanych z przygotowaniem do prezydenckiej wizyty w Katyniu, a w punkcie 18 przynosiły stwierdzenie o w pełni świadomym współdziałaniu przedstawicieli polskiego rządu z władzami Federacji Rosyjskiej na szkodę polskiego śledztwa, w celu uniemożliwienia dojścia do prawdy. Raport końcowy komisji PiS-u, będzie zatem faktycznym aktem oskarżenia wobec grupy rządzącej i przyniesie Polakom wiedzę o przyczynach katastrofy oraz mechanizmach, które doprowadziły do narodowej tragedii.
O lęku grupy rządzącej, świadczy cały szereg działań podejmowanych nie tylko przez organy państwa ale przez środowiska związane z obecnym układem.
Toteż od wielu miesięcy wśród byłych oficerów WSI prowadzona jest akcja skierowana bezpośrednio przeciwko Antoniemu Macierewiczowi. Mamy do czynienia z podważeniem procesu weryfikacji WSI, żądaniami postawienia przed sądem osób dokonujących weryfikacji (liczne zawiadomienia o rzekomych przestępstwach członków Komisji Weryfikacyjnej) oraz postulatem sporządzenia nowego kontr - raportu, w którym działalność formacji zostanie przedstawiona zgodnie z wolą „pokrzywdzonych”. W tę ofensywę wpisany jest plan zdyskredytowania Antoniego Macierewicza i współpracujących z nim osób, z których wiele uczestniczy dziś w pracach parlamentarnej komisji w sprawie tragedii smoleńskiej. Istnieje zamiar, by do tego celu wykorzystać również materiały Komisji Weryfikacyjnej WSI, „odzyskane” przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego z Kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Chodzi o akta, które w listopadzie 2007 r., tuż przed przejęciem władzy przez obecną koalicję zostały przewiezione z siedziby SKW do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego i służyły pracom nad aneksem do Raportu z Weryfikacji WSI.
Materiały te są obecnie analizowane przez SKW pod kątem nieprawidłowości w pracach Komisji. W lutym ub.r. gen. Marek Dukaczewski sugerował, że „Komisja mogła szukać haków na trzech byłych szefów MON - a dziś kandydatów na prezydenta - Bronisława Komorowskiego, Radosława Sikorskiego i Jerzego Szmajdzińskiego” oraz informował, że "Macierewicz w rozmowach w cztery oczy z oficerami szukał negatywnych informacji o Sikorskim i Szmajdzińskim.” Warto pamiętać, że śledztwo prokuratorskie wszczęte na wniosek stowarzyszenia „SOWA” i grupy dziewięciu oficerów WSI ma zakończyć się do 5 października 2011 roku.. Gdyby w tym czasie prokuratura postawiła Antoniemu Macierewiczowi zarzuty karne, zostanie to natychmiast wykorzystane przez rządową propagandę dla podważenia raportu sejmowego zespołu PiS i posłuży jako pretekst do ataku na partię opozycyjną. W tym samym kierunku zdają się zdążać inne działania prokuratury wojskowej, która bada obecnie czy zespół parlamentarny nie złamał prawa prezentując Białą Księgę. Nie można wykluczyć postawienia zarzutów Antoniemu Macierewiczowi i wykorzystania prokuratury i sądów do walki politycznej. Z pewnością uderzenie w szefa zespołu koresponduje z polityczny zapotrzebowaniem grupy rządzącej, a ponieważ nie ma możliwości skutecznego zablokowania jego prac, a tym bardziej odwołania zeń Macierewicza podejmowane są próby zdyskredytowania niewygodnego polityka.
Część tej planowej akcji rozgrywa się również w sieci internetowej, a dotyczy głównie tych obszarów aktywności, gdzie toczy się tzw. śledztwo blogerskie. Ponieważ blogi są dziś jedynym miejscem, gdzie prowadzi się dyskusję o tragedii smoleńskiej i rozważa jej przyczyny, stały się również obiektem zainteresowania specjalistów od manipulacji i dezinformacji. Wprawdzie po 10 kwietnia pojawiła się wręcz niezliczona ilość publikacji internetowych na temat Smoleńska, można przyjąć, że zdecydowaną większość analiz, spekulacji i hipotez rozpowszechniano w ramach kampanii dezinformacji, a za autorami tych dzieł stali ludzie służb lub osoby związane z obecnym układem rządzącym. Przy czym - im bardziej absurdalna wydawała się hipoteza, tym mocniej była nagłaśniana i znajdowała rzesze internetowych rezonatorów. Świadczyło to nie tylko o intencji kierowania śledztw blogerskich na ślepe tory, ale także o zamiarze podważenia sensu samodzielnych poszukiwań.
Od kilku tygodni jesteśmy natomiast świadkami pojawienia się publikacji, których autorzy w sposób bezpośredni atakują przewodniczącego zespołu PiS i usilnie kontestują dotychczasowe ustalenia parlamentarzystów. Szczególny nacisk położony jest na podważenie twierdzeń, iż przyczyną katastrofy smoleńskiej były "dwa wielkie wstrząsy" zarejestrowane przez urządzenia pokładowe i następująca po nich awaria systemu zasilania samolotu.
Autorzy tych publikacji zarzucają zespołowi parlamentarnemu, jakoby opierał swoje ustalenia na materiałach udostępnionych przez Rosję oraz sporządzonych na tej podstawie ekspertyzach, wykonanych w Redmond w USA. Odmawiając wiarygodności tych ustaleń i odrzucając twierdzenie o zablokowaniu systemów pokładowych samolotu na wysokości kilkunastu metrów nad ziemią, autorzy najczęściej przeciwstawiają jej hipotezę o „wielkiej mistyfikacji” jaka miała się dokonać na lotnisku w Smoleńsku. Niezależnie od argumentacji technicznej stosowanej w tych publikacjach, ich podstawowa cecha polega na oskarżaniu Antoniego Macierewicza o wprowadzanie w błąd opinii publicznej i narażaniu PiS-u na kompromitację. Insynuuje się również, że przewodniczący komisji działa z pobudek politycznych i dąży głównie do wypromowania własnej osoby. Troska autorów ma zatem wynikać z dbałości o prawdę i interesy partii opozycyjnej, a osoby te występują z pozycji zatroskanych „prawicowców” i zwolenników PiS-u. Podkreśla się przy tym, że wprawdzie Biała Księga zawiera trafne wnioski polityczne, jednak w zakresie przyczyn katastrofy formułuje błędne oceny.
Nietrudno dostrzec, że w tym przypadku mamy do czynienia z działaniem wyprzedzającym skutki ujawnienia końcowego raportu, ponieważ Biała Księga jedynie w ostatnim 19 wniosku informuje, iż „upadek Tu-154 M nr 101 na ziemię był konsekwencją wydarzeń, które rozegrały się 15 metrów nad ziemią” i nie zawiera szczegółowej argumentacji odnośnie hipotezy „dwóch wielkich wstrząsów”. Wiemy natomiast, że zapowiadany na początek września końcowy raport zespołu parlamentarnego ma przynieść wyjaśnienie przyczyn katastrofy oraz konkluzję wynikającą z badań urządzeń pokładowych.
Podważanie końcowych ustaleń zespołu przed opublikowaniem raportu stanowi więc klasyczny rodzaj prewencji propagandowej i wskazuje na intencje autorów owych publikacji. Wybór zarzutu, którego prawdziwości nie sposób dziś jeszcze zweryfikować, ma prowadzić do zdezawuowania całości prac zespołu, a wyprowadzany zza rzekomej „argumentacji technicznej” bezpośredni atak na osobę przewodniczącego, obnaża prawdziwy cel tych zabiegów. Dodatkowa korzyść takich działań polega na dezintegracji i skłóceniu środowiska blogosfery, wywołaniu chaosu myślowego i podważeniu zaufania do opozycji.
W cytowanym na początku tekście autor „SOWY”, kojarzy Raport z Weryfikacji WSI z raportem zespołu parlamentarnego PiS i zadaje istotne pytanie. Możemy przeczytać: „Mieszanina faktów i kłamstw oraz zarzutów o zbrodniczą działalność miała już miejsce wcześniej, w Raporcie Macierewicza dot. WSI.[...] Ta sama metoda działania z nadzieją na kolejny sukces. Przecież już raz się udało. Z lekcji historii należy jednak wyciągać wnioski. Drugi raz się nie damy nabrać. A może jednak ???”
Podążając tropem takich skojarzeń można zauważyć, że istnieje ścisła relacja między obecnymi działaniami w sieci i prewencją propagandową, a metodą zastosowaną w latach 2006-2007 dla dyskredytowania Raportu z Weryfikacji WSI. Obrzucenie epitetami, rozliczne insynuacje i pomówienia oraz medialny atak na osobę Antoniego Macierewicza miał wówczas sprawić, że wszystkie tezy kilkusetstronicowego dokumentu Komisji Weryfikacyjnej zostaną przez społeczeństwo zignorowane, a jego treść ośmieszona. Z tamtej, udanej lekcji wyciągnięto właściwe wnioski i ponownie zastosowano identyczny mechanizm, licząc, że nadal nie potrafimy odpowiedzieć na proste pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz