Odtajniony przez obecnego szefa SKW meldunek Antoniego Macierewicza z dnia 20 sierpnia 2007 w sprawie incydentu w Nangar Khel, zadaje kłam insynuacjom gen. Waldemara Skrzypczaka i gen. Marka Dukaczewskiego i jednoznacznie wskazuje, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego potraktowała sprawę profesjonalnie i obiektywnie.
Jak podaje portal niezależna.pl: „2 czerwca br., tuż po wyroku uniewinniającym żołnierzy biorących udział w operacji w Nangar Khel, gen. Nosek szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego decyzją numer 71/2011 zniósł klauzulę tajności z meldunku swojego poprzednika dotyczącego wydarzeń w Afganistanie.
Meldunek pochodzi z 20 sierpnia 2007. Antoni Macierewicz, twórca i szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego przesłał go ministrowi obrony narodowej w rządzie PiS Aleksandrowi Szczygło. Był to kolejny meldunek dotyczący sprawy Nangar Khel. [...]
Z meldunku wynika, że żołnierze twierdzili, iż dostali rozkaz ostrzelania wioski, a dowódca temu zaprzeczał.
Czytamy w nim również, że istnieje podejrzenie, iż w Nangar Khel ukrywali się groźni talibscy terroryści, z których jednego schwytali polscy żołnierze. W dokumencie są także przedstawione różne scenariusze przebiegu wydarzeń włącznie z takim, że to sami talibowie ostrzelali wioskę oraz że strzały były wymierzone w uciekających talibów.
Niezwykle istotny jest fakt, że zarówno SKW oraz jej szef Antoni Macierewicz, podkreślali konieczność dalszego badania sprawy o niczym nie przesądzając.
Ze względu na obiektywizm w wyjaśnieniu całej sprawy w meldunku, zasugerowano, że żołnierze biorący udział w ostrzale wioski, powinni być odesłani na czas wyjaśnień do innego obozu w Afganistanie”.
Portal niezależna.pl publikuje treść całego meldunku Antoniego Macierewicza.
Przypomnę, że do zdarzenia w afgańskiej wiosce doszło w dniu 6 sierpnia 2007. Żołnierze polscy przeprowadzili ostrzał karabinem maszynowym i granatami moździerzowymi, w wyniku którego śmierć poniosło sześć osób, trzy zostały ciężko ranne. Wśród poszkodowanych znajdowały się kobiety i dzieci.
Niemal natychmiast po zwycięstwie wyborczym Platformy pojawiły się głosy, że odpowiedzialność za incydent spoczywa na Antonim Macierewiczu, który rozwiązując Wojskowe Służby Informacyjne naraził polskich żołnierzy na brak należytej ochrony kontrwywiadowczej. Autorem takich pomówień był m.in. ostatni szef WSI gen. Marek Dukaczewski – traktowany przez rządowe media, jako „fachowiec” i „ekspert”. Choć wszystkie informacje na ten temat rozpowszechniane publicznie przez Dukaczewskiego, okazywały się fałszywe, nie przeszkadza to nadal traktować tego człowieka, jako wiarygodnego komentatora i „eksperta”.
Przypomnę jedynie, że począwszy od wiadomości z 10.02.2007 r. ( „za granicą zatrzymano kilku znajomych jednej z osób wymienionych w raporcie z weryfikacji WSI .Dotarły do mnie takie informacje, myślę że są wiarygodne”) poprzez zarzuty dotyczące wynoszenia materiałów kontrwywiadu wojskowego „ tuż przed wyborami, kiedy PiS nie było pewne, czy utrzyma władzę”, po twierdzenia o „utracie kontaktu z dwoma agentami, których bezpieczeństwo jest zagrożone” z czerwca 2008 roku – wszelkie zarzuty i „rewelacje” Dukaczewskiego nie znajdowały potwierdzenia w rzeczywistości.
W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Przegląd” (nr 20/2008) Dukaczewski wyraźnie sugerował, że przyczyna problemów polskich żołnierzy w Afganistanie leży w pozbawieniu armii owych niezawodnych „oczu i uszu”, jakimi do tej pory były WSI. Na potrzeby czytelników tygodnika Dukaczewski snuł barwną opowieść o doskonałym oficerze WSI zajmującym się w Afganistanie wymianą informacji wywiadowczych. Możemy przeczytać: „I ten człowiek z przyczyn, które się określa „ze względu na potrzeby sił zbrojnych”, został wezwany do kraju w trybie pilnym. Dwa tygodnie przed wydarzeniami w Nangar Khel! Prawdopodobnie został wezwany, dlatego, że nosił brązowe buty albo, że pracował w WSI. Gdyż już tam, do dowództwa, nie wrócił. A był tam niezwykle wysoko oceniany. Chciano mu nawet dać stanowisko, którego do tej pory nikt spoza bardzo wąskiego grona osób w NATO nie zajmował. Bo był tak dobry.(…) Gdyby ten oficer był na miejscu w dowództwie, przynajmniej mielibyśmy pełną, rzetelną wiedzę na temat tego, co się wydarzyło w Nangar Khel, jakie są oceny innych służb.”
Ujawniony meldunek zadaje kłam tym dywagacjom, potwierdza bowiem, że służby wojskowe stworzone od podstaw przez Antoniego Macierewicza miały doskonałe rozeznanie w sprawie Nangar Khel, a podjęte w sprawie decyzje były w pełni prawidłowe.
Kilka dni temu Dukaczewski powtórzył swoje oskarżenia insynuując, że „scenariusz Nangar Khel został opracowany w zacisze gabinetów i stoi za nim Antoni Macierewicz”. Dodał również, że „Cała sprawa Nangar Khel miała być wykorzystana - niestety - politycznie. Po to, by pokazać, że siły zbrojny, jakie IV RP zastała obejmując władze, to jest bagno. I trzeba je przewentylować - zamienić kadrę na młodszą, a najlepiej swoją”. Domagał się także powołania sejmowej komisji śledczej, twierdząc, że celem scenariusza Macierewicza było doprowadzenie do wymiany generałów w armii.
Podobnej treści oskarżenia padły ze strony gen. Waldemar Skrzypczaka i gen Petelickiego, przy czym Skrzypczak niemal literalnie powtórzył słowa Dukaczewskiego: „Trzeba zbadać, skąd wziął się scenariusz, który został doręczony do ministra obrony Aleksandra Szczygły. Minister zareagował na informacje od SKW tak a nie inaczej - zgodził się na to, co stało się później z żołnierzami”.
Nietrudno w tych skoordynowanych wystąpieniach dopatrzyć się intencji zniesławienia twórcy SKW i podważenia procesu likwidacji WSI. Najwyraźniej też generałowie liczą na amnezję i niewiedzę polskiego społeczeństwa, jeśli próbują epatować opinię publiczną opowieściami o grach i scenariuszach.
Trzeba pamiętać, że całe śledztwo w sprawie Nangar Khel, decyzje o aresztowaniu żołnierzy oraz proces przed sądem wojskowym, miały miejsce w czasie rządów PO-PSL, gdy Antoni Macierewicz nie miał najmniejszego wpływu na bieg zdarzeń. To po rządami obecnej ekipy zdecydowano o rodzaju zarzutów postawionych uczestnikom incydentu, utrzymywano areszty tymczasowe i prowadzono kilkuletnie śledztwo. Powracające dziś insynuacje wobec śp. Aleksandra Szczygły – ministra ON w rządzie PiS, były już rozpowszechniane pod koniec 2007 roku przez ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Dopiero, gdy Szczygło zagroził skierowaniem sprawy pomówień do sądu, Ćwiąkalski wycofał się ze swoich tez. Nie przeszkadza to „ludziom honoru” spod znaku LWP ponownie podnosić insynuacji wobec człowieka, który już sam bronić się nie może.
Gen. Skrzypczak ma dziś gotowy scenariusz, wpisujący się w poetykę „niesamowitych opowieści” Dukaczewskiego: „Po zdarzeniu ja i ś.p. generał Kwiatkowski zostaliśmy wezwani do ministra Szczygły. Stwierdziliśmy wtedy - na podstawie doświadczeni i meldunków z frontu - że był to wypadek. Jednak po kilkunastu dniach okazało się, że jakiś kosmiczny, ludobójczy scenariusz wygenerowany z Afganistanu przez oficerów SKW trafił do Polski. Skąd mieli właśnie taki scenariusz? Skąd wiedzieli co się stało? Oficerowie służb nie ruszali się przecież z bazy. Wydaje mi się, że to była rozgrywka służb, ale w jakimś takim kontekście politycznym. Proszę zważyć, że w tym czasie było przekazywanie władzy między PiS-em a PO. PiS tracił władzę i przejmowała ją PO. Być może to było kukułcze jajo służb ówczesnych dla nowego rządu” - sugerował Skrzypczak.
Szkoda, że Skrzypczak nie chce sprecyzować, na czym polegało owo „kukułcze jajo” choć jako człowiek odpowiedzialny wówczas za misję w Afganistanie powinien posiadać wiedzę na ten temat. Co stało na przeszkodzie, by natychmiast po wyborach obnażyć podstępną grę Macierewicza, żołnierzy zwolnić do domu i umorzyć śledztwo? Jakie wpływy musiał mieć Macierewicz, że przez kolejne lata rozgrywano publicznie sprawę Nangar Khel, a prokuratura wojskowa nadal prowadziła śledztwo?
W przypadku gen Skrzypczaka, pewne światło na jego dzisiejszą postawę jedynego obrońcy „honoru” żołnierzy, może rzucać fragment oświadczenia płk Sylwestra Michalskiego – rzecznika prasowego Szefa Sztabu Generalnego WP z dn. 9.06.2008 roku, będącego polemiką na artykuł Grzegorza Indulskiego pt „Misja pomyłek”, zamieszczony w „Newsweek Polska” nr 24/2008 z dnia 15.06.2008 roku, w którym padły zarzuty dotyczące uposażenia i wyszkolenia żołnierzy na misjach w Afganistanie i Iraku. Płk Michalski napisał np.:
„Jeżeli chodzi o wyznaczanie żołnierzy na stanowiska w operacji poza granicami kraju w ramach kontyngentów wojskowych, szef Sztabu Generalnego WP – na wniosek Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych – formalnie kieruje żołnierzy na misję swoim rozkazem (jest to wymóg proceduralny). Natomiast decyzję o tym, kto i jakie stanowisko będzie pełnił w kontyngencie wojskowym danej misji – podejmuje nie szef SG WP, lecz dowódca jednostki formującej kontyngent (np. dowódca Wojsk Lądowych czy dowódcy podległych mu jednostek, na bazie których jest tworzona obsada etatowa PKW). W tym celu w jednostkach wojskowych (a nie w SG WP) powoływane są specjalne komisje kwalifikacyjne. Do ich kompetencji należy sprawdzenie przydatności żołnierzy, ich kwalifikacji, doświadczenia czy umiejętności.”
Od dnia 2.10.2006 roku dowódcą Wojsk Lądowych był gen.Waldemar Skrzypczak, zatem na nim spoczywała odpowiedzialność za wyznaczanie żołnierzy na poszczególne stanowiska w ramach działań kontyngentów wojskowych i on odpowiada za braki w uzbrojeniu i wyszkoleniu żołnierzy wysłanych do Afganistanu. Warto przypomnieć, że sierpniu 2009 roku, gdy Skrzypczak w kolejnych wywiadach prasowych oskarżał cywilnych zwierzchników armii ,padła znacząca i nigdy nie zdementowana wypowiedź ministra Klicha:
„Generał Skrzypczak miał nieograniczony dostęp do ministra. Jako członek kierownictwa Ministerstwa Obrony uczestniczył w cotygodniowych naradach. Na tych spotkaniach generał nie skorzystał jednak z okazji żeby wypowiadać swoje spostrzeżenia”.
Jeśli dziś gen. Skrzypczak dywaguje o rzekomych grach służb i „kukułczych jajach” Macierewicza, czy nie należy dostrzegać w tym intencji przerzucenia odpowiedzialności za własne błędy i zaniechania?
Myślę, że rozgrywana dziś przy udziale rządowych mediów i ich „autorytetów” kolejna kombinacja wymierzona w PiS i Antoniego Macierewicza, ma na celu nie tylko przykrycie własnych nieudolności, usprawiedliwienie reaktywacji wpływów środowiska WSI i zaciemnienie trzyletniego okresu śledztwa w sprawie Nangar Khel.
Obecna władza za wszelką cenę chce bowiem uniknąć sytuacji, w której musiałaby przyznać, że sprawne działania SKW, ministrów Macierewicza i Szczygły uratowały Polskę i polskich żołnierzy od znacznie poważniejszych problemów, a być może, od kompromitacji na arenie międzynarodowej.
Taka teza wynika wprost z artykułu prof. Mariusza Muszyńskiego – wykładowcy UKSW, dr hab. prawa, wykładowcy prawa międzynarodowego i prawa UE. Tytuł artykułu opublikowanego na stronach portalu w.polityce.pl wyjaśnia wszystko: "Postawienie żołnierzy oskarżanych o Nangar Khel przed polskim sądem, a następnie ich uniewinnienie było najlepszym z rozwiązań".
Prof. Muszyński dowodzi, że „Minister Macierewicz, jeśli to rzeczywiście jego działanie doprowadziło do procesu, uratował tym ludziom głowy, a Polsce oszczędził potencjalnego wstydu na skalę światową. I to rozwiązanie, zamiast cieszyć wszystkich, służy znów za pretekst do walenia w PiS przez niedouczone media, krótkowzrocznych polityków, czy wrogów osobistych Macierewicza.”
Mariusz Muszyński zwraca uwagę, że sprawa ostrzelania wioski w Afganistanie ma wszelkie znamiona zbrodni wojennej i winna trafić przed Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK), do którego Polska przystąpiła w roku 1998. Prokurator MTK miał podstawy, by w każdej chwili podjąć działania. Prof. Muszyński nie ma wątpliwości, że działania Antoniego Macierewicza i decyzja ówczesnej ekipy zapobiegła takiemu obrotowi sprawy. Jak możemy przeczytać - zatrzymać prokuratora MTK mogło tylko jedno : „wszczęcie postępowania w tej sprawie przed sądem krajowym, które zgodnie z art. 17 Statutu MTK stanowi dla niego blokadę działania (tzw. przesłanka niedopuszczalności postępowania). I nie wystarczyło tu wszcząć postępowania i odwalić przysłowiowej lipy. MTK ocenia bowiem rzetelność prowadzonego postępowania, biorąc pod uwagę zasady rzetelnego procesu uznane w prawie międzynarodowym. Dlatego tylko tak poważne potraktowanie sprawy, z jakim mieliśmy do czynienia mogło wyeliminować potencjalne zagrożenie dla żołnierzy (art. 20 ust. 3 lit. b Statutu MTK).
W konkluzji artykułu prof. Muszyński napisał : „Powinniśmy się więc nie tylko przyzwyczaić, ale wręcz cieszyć, kiedy robi to sąd polski i polska prokuratura, bo alternatywą jest postępowanie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. A to nie tylko trudniejszy przeciwnik, nieznający naszych racji politycznych, czy realiów wojskowych, ale i przy okazji niesława dla Polski na cały świat. Dlatego potrzeba albo dużej dozy osobistej niechęci, albo niewiedzy na temat realiów prawnych dzisiejszych akcji wojskowych, albo wreszcie złej woli wykorzystania nieszczęścia polskich żołnierzy na rzecz politycznych rozgrywek, by wymyślać bzdury na temat powołania komisji śledczej ds. Nangar Khel. Tak naprawdę powinniśmy się cieszyć z jej zakończenia właśnie w taki sposób, bo lepszej drogi by zamknąć tę nieszczęsną sprawę nie było.”
Jestem przekonany, że obecna władza doskonale zdaje sobie sprawę z faktycznej roli Antoniego Macierewicza i sensu działań ówczesnych służb ochrony państwa. Świadczą o tym: dalsze prowadzenie śledztwa, postawienie żołnierzom zarzutów oraz proces przed sądem wojskowym.
A skoro ta sama władza, korzystając dziś z głosu użytecznych generałów, rozgrywających własne interesy i osobiste urazy, próbuje rozpętać kolejną nagonkę na partię opozycyjną – jest oczywiste, że nic dla niej nie znaczy dobro Polski i honor polskich żołnierzy. Owym generałom zaś - z gębami pełnymi frazesów o „obronie honoru”, należy przypomnieć - komu Polska rzeczywiście zawdzięcza jego obronę.
Źródła:
A dlaczego MTK jeśli jest tak groźne nie ściga amerykańskich "wypadków" z cywilami?
OdpowiedzUsuńhttp://philosophers-stone.co.uk/wordpress/2011/06/swiss-banker-unmasks-bilderberg-criminals/
OdpowiedzUsuńhttp://radtrap.wordpress.com/2011/06/06/rewelacje-szwajcarskiego-bankiera-potwierdzaja-globalny-spisek/
OdpowiedzUsuń