niedziela, 5 czerwca 2011

CZY RZĄD TUSKA TWORZY ODDZIAŁY ZOMO ?

Obecny rząd planuje dokonanie zmian w ustawie o Policji, które prędzej upodobnią ją do oddziałów ZOMO, niż uczynią profesjonalną służbą chroniącą bezpieczeństwo obywateli.
Policja w Polsce to w sumie około 100 tys. miejsc pracy. Według najnowszych statystyk, prawie 60% z tej liczby to pracujący w prewencji funkcjonariusze na służbie oraz pracownicy cywilni. 34% to aktualny stan etatowy wydziałów kryminalnych, natomiast 8% ze 100 tys. to osoby pracujące w działach pomocniczych. O brakach kadrowych w Policji mówi się od lat. Ze służby systematycznie odchodzą doświadczeni funkcjonariusze, którzy po kilkunastu latach czują się rozczarowani niskimi płacami, niewielkimi podwyżkami, a na ich miejsce bardzo trudno zatrudnić nowych. Z kandydatów, którzy się zgłaszają, ogromna większość odpada już podczas procedury kwalifikacyjnej.
W tym roku Komenda Główna Policji planuje przeprowadzić pierwszą od dziesięciu lat poważną reformę kadrową. Zwiększony o pół miliarda budżet ma pozwolić na przyjęcie  4 tys. nowych funkcjonariuszy. Jednak same pieniądze nie zapewnią pełnej obsady komisariatów i komend, bo problem dotyczy braku odpowiednich kandydatów. Podstawowe wymagania nie wydają się wysokie: trzeba być zdrowym, nie karanym i mieć co najmniej średnie wykształcenie. Dodatkowo przejść rozmowę wstępną i napisać test z wiedzy ogólnej.
Po teście rekruci zdają egzamin sprawnościowy, przechodzą testy psychologiczne i tzw. wywiad zorganizowany (rozmowa przed komisją). W rezultacie rekrutację pomyślnie kończy tylko co dziesiąty kandydat, prawie połowa odpada na teście sprawności, reszta na badaniach psychologicznych i komisji lekarskiej.
Grupa rządząca znalazła sposób na zwiększenie liczby kandydatów do pracy w Policji i zamierza dokonać istotnej zmiany w ustawie o Policji, modyfikując głównie podstawowe zasady rekrutacyjne. Złożony w Sejmie projekt nowelizacji zawiera zmianę art. 25 ustawy, który dotyczy warunków jakie musi spełniać osoba pragnąca podjąć służbę w Policji oraz zasad postępowania kwalifikacyjnego. Dotychczas kandydat do pracy w Policji musiał być nie karany zarówno za przestępstwo, jak i za wykroczenie.
Obecnie proponuje się, aby przy przyjmowaniu do służby zrezygnować z wymogu niekaralności za wykroczenia, jako „nadmiernie rygorystycznego”. By zostać policjantem wystarczy, jeśli kandydat nie będzie skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne lub przestępstwo skarbowe. Tym samym, do pracy w Policji trafią osoby skazane za wszelkiego rodzaju wykroczenia, np. przeciwko porządkowi i spokojowi publicznemu lub skazane za czyny chuligańskie.  Osoby te nie muszą nawet posiadać wykształcenia średniego, ponieważ zachowano przepis pozwalający komendantowi wojewódzkiemu na przyjęcie do służby kandydata, który nie ma wykształcenia średniego – „jeżeli w toku postępowania kwalifikacyjnego stwierdzono, że kandydat wykazuje szczególne predyspozycje do służby w Policji”.
Łatwo sobie wyobrazić, że nowelizacja ustawy otworzy drogę do służby policyjnej ludziom, którzy nie posiadając elementarnych wymogów etycznych i intelektualnych, by stać się „stróżami prawa”, mają za to predyspozycje fizyczne do pracy w Policji. Podobną zasadę rekrutacji stosowano w latach PRL-u, budując ZOMO - „zbrojne ramię” partii rządzącej. Po grudniowej masakrze robotników na Wybrzeżu, oddziały ZOMO zostały zreorganizowane i rozbudowane liczebnie - powstały m.in. tzw. Bataliony Centralnego Podporządkowania, gdzie młodzi ludzie w wieku poborowym mieli możliwość odsłużenia zasadniczej służby wojskowej. W ten sposób ZOMO uległo niemal dwukrotnemu powiększeniu i stało się bardziej dyspozycyjne. Kryteria rekrutacji do ZOMO były rygorystyczne tylko w jednym wymiarze - kandydat musiał mieć co najmniej 180 cm wzrostu i ważyć minimum 90 kg. Nikt nie pytał o wykształcenie czy konflikty z prawem. Każdy poborowy przechodził trzymiesięczne, mordercze szkolenie w jednostkach WOP, dzięki czemu „wartość bojowa” zomowców była dużo wyższa niż zwykłych, szeregowych milicjantów.
Jasne jest, że pomysły grupy rządzącej idą głównie w kierunku zwiększenia liczby policjantów – szczególnie w wydziałach prewencji - za cenę rezygnacji z wymogu wykształcenia i niekaralności. Z pewnością dla ludzi PO-PSL nie są to wartości najważniejsze, zaś  nowela ustawy przyczyni się do wzrostu kandydatów i zostanie ogłoszona jako sukces rządzących.
Rząd Tuska zastosował najprostszy zabieg propagandowy i zamiast zwiększyć nakłady na Policję i uczynić pracę w niej bardziej atrakcyjną finansowo, zmniejszył wymagania rekrutacyjne, licząc na przyciągnięcie ludzi nie mających większych wymagań ani perspektyw zawodowych. W ten sposób do Policji mogą trafić osoby o niskich zasadach moralnych, słabo wykształcone, które nie mogłyby liczyć na pracę w żadnej innej grupie zawodowej. Nietrudno przewidzieć, że tego rodzaju nowelizacja musi mieć wpływ na jakości pracy Policji i w krótkiej perspektywie przyczyni się do pogorszenia stanu bezpieczeństwa Polaków. Powierzenie prawnych instrumentów władzy ludziom nie mającym nawet podstawowych predyspozycji sprawi, że będzie dochodziło do coraz liczniejszych aktów nadużycia uprawnień przez funkcjonariuszy oraz bezzasadnych represji w stosunku do obywateli. 


Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie

1 komentarz:

  1. Na obchodach Solidarności w Gdyni Tusk opowiadał historyjkę wyssaną z palca o "biednym ZOMOwcu, nad którym ulitowała się dziewczyna z dobrym sercem".

    Opowiastka ta w żaden sposób nie pasowała do tej uroczystości. Teraz widać, o co mu chodziło. To była zapowiedź programowa.

    OdpowiedzUsuń