Po starannym wykonaniu dyrektywy Putina z września 2009 roku w sprawie kontraktu gazowego i oddaniu Rosji zarządu nad polskim odcinkiem rurociągu jamalskiego, rząd Tuska natychmiast przystąpił do realizacji kolejnej dyspozycji rosyjskiego satrapy.
Podczas spotkania premierów w roku 2009 uzgodniono bowiem, że w Polsce zostanie powołana odrębna instytucja odpowiedzialna za krzewienie „idei dialogu polsko-rosyjskiego”. Projekt omawiano również w dniu 7 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Podjęto wówczas decyzję o utworzeniu odpowiedniej instytucji i powierzeniu inicjatywy założycielskiej ministrom kultury RP i Federacji Rosyjskiej
Pomysł utworzenia takiego organu znajduje mocne, historyczne uzasadnienie.
Już przed 50 laty Rosjanie przystępując do okupacji Polski wiedzieli, że nie wystarczy wymordować elitę narodu, sterroryzować społeczeństwo i narzucić mu zasady „przodującego ustroju”. Zgodnie z bolszewicką doktryną, trzeba jeszcze nazwać ten akt „przyjaźnią” i sprawić, by niewolnik bezwarunkowo pokochał swojego pana, okazywał mu zainteresowanie, poznawał jego tradycje i język. Sowiecki system kłamstwa i indoktrynacji wymagał zatem, by w podbitym kraju powstawały organizacje głoszące przyjaźń kata i ofiary.
W tym celu, już w roku 1944 powołano Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR) zlecając kolaborantom krzewienie idei „braterstwa polsko- radzieckiego”. W zarządzeniu ministra spraw wewnętrznych PRL z 1975 roku, w sprawie ustalenia statutu TPPR możemy przeczytać, że stawia sobie ono za cel m.in.: „popularyzowanie tradycji kształtowania się polsko-radzieckiego sojuszu, popularyzację wszechstronnej współpracy Polski i ZSRR, dorobku naszego współdziałania w dziedzinie życia ideologicznego, politycznego, gospodarczego, naukowego i kulturalnego, krzewienie wiedzy o ZSRR, propagowanie nauki języka rosyjskiego, współpracę z Towarzystwem Przyjaźni Radziecko-Polskiej, inspirowanie i organizowanie imprez kulturalno-oświatowych, organizowanie kursów, olimpiad, rozwijanie wymiany kulturalnej, współdziałanie w rozwijaniu wszechstronnych kontaktów między regionami, miastami, zakładami pracy, uczelniami i szkołami PRL i ZSRR”.
Ostatnie zarządzenie ministra spraw wewnętrznych Kiszczaka, dotyczące statutu TPPR pochodzi z marca 1989 roku i poszerza zakres działalności Towarzystwa o zapis dotyczący „inspirowania badań i prac naukowych, sesji, konferencji, seminariów” oraz „inspirowania prasy, radia, tv i wydawnictw do wszechstronnego upowszechniania idei przyjaźni”.
Wraz z upadkiem Związku Sowieckiego rozwiązano również TPPR lecz jego „ideę” oraz majątek natychmiast przejęło Stowarzyszenie Współpracy Polska-Wschód (SWP-W), na którego czele stoi Stefan Nawrot. W TPPR-SWP-W działali też lub nadal działają politycy SLD; Jacek Piechota, Jerzy Jaskiernia, Longin Pastusiak, Tadeusz Iwiński czy Stanisław Ciosek. To m.in. z inicjatywy stowarzyszenia, powstał tzw. Klub Rosyjski w Warszawie założony na wzór Klubu Polskiego w Moskwie, powołanego natychmiast po zwycięstwie wyborczym Platformy w październiku 2007 roku. Uroczystość otwarcia Klubu Rosyjskiego odbyła się w marcu 2008 roku w Pałacu Kultury i Nauki. Nad działalnością klubu czuwa rada, w skład której weszli m.in.: były ambasador PRL w Moskwie Stanisław Ciosek, prezes SWP-W Stefan Nawrot, rektor WSH z Pułtuska Adam Koseski, dyrektor Funduszu Edukacyjnego „Perspektywy” Waldemar Siwiński oraz Siergiej Skaczko z rosyjskiego Ośrodka Nauki i Kultury. Powstaniu klubu patronował ambasador tytularny Tomasz Turowski - niewątpliwie główny „akuszer” procesu zbliżenia polsko-rosyjskiego.
Dwa lata później, 6 grudnia 2010 roku z inicjatywy moskiewskiej Akademii Ekonomii i Prawa (MAEiP), z którą wiążą Turowskiego bliskie kontakty oraz kilku polskich uczelni, w Pałacu Kultury i Nauki odbyło się wspólne posiedzenie Klubu Rosyjskiego w Warszawie i Klubu Polskiego w Moskwie. W „oparciu o zasady dobrego sąsiedztwa i pojednania” ogłoszono wówczas powołanie „Polsko-Rosyjskiego Centrum w Warszawie i Polsko-Rosyjskiego Centrum w Moskwie”. Wśród celów działania „Centrów” wymieniono m.in.:
„wspieranie współpracy w zakresie szkolnictwa wyższego, nauki i kultury, wymianę młodzieży i studentów; promocję języka rosyjskiego w Polsce i języka polskiego w Rosji, realizację wspólnych projektów i programów w dziedzinie edukacji i nauki, organizację wspólnych konferencji, seminariów, wystaw, imprez historycznych i kulturalnych, społecznych i sportowych, działania związane z publikacją wydawnictw naukowych, metod kształcenia, a także archiwalnej literatury historycznej.”
Również w grudniu 2010 roku, podczas wizyty prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, podpisano list intencyjny w sprawie powołania Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Obecna władza w błyskawicznym tempie przeforsowała specjalną ustawę o powołaniu takiego Centrum. Choć projekt ustawy wpłynął do Sejmu w dniu 3 grudnia 2010 roku, to już 25 marca została ona uchwalona. Za przyjęciem był cały klub PO i PSL, przeciwko 138 posłów PiS-u. Przed kilkoma dniami ustawę podpisał Bronisław Komorowski.
Z zapisów ustawy wynika, iż „celem działalności Centrum jest inicjowanie, wspieranie i podejmowanie działań w Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej na rzecz dialogu i porozumienia w stosunkach polsko-rosyjskich.”
Do zadań Centrum zaliczono m.in.: „prowadzenie, inicjowanie i wspieranie badań naukowych, upowszechnianie w społeczeństwach polskim i rosyjskim wiedzy o stosunkach polsko-rosyjskich, historii, kulturze i dziedzictwie, organizowanie konferencji, sympozjów, wykładów, seminariów i dyskusji, utrzymywanie kontaktów z ośrodkami akademickimi, eksperckimi, naukowymi, kulturalnymi i politycznymi w RP i FR, inicjowanie i wspieranie polsko-rosyjskiej wymiany młodzieży i studentów, organizowanie i wspieranie polsko-rosyjskiej współpracy między środowiskami naukowo-eksperckimi, ośrodkami akademickimi, organizacjami pozarządowymi, jednostkami samorządu terytorialnego oraz organizacjami samorządu zawodowego i gospodarczego”.
Nietrudno dostrzec, że cele działalności rządowego Centrum będą identyczne z tymi, które zawarto w statucie TPPR. Nie próbowano nawet maskować tej zbieżności i poddając tekst stylistycznej kosmetyce zapisano w ustawie wszystkie zadania wyznaczane dotąd Towarzystwu przez komunistycznych ministrów spraw wewnętrznych, nie zapominając też o dyrektywach Kiszczaka z 1989 roku.
Poseł Halicki z PO, podczas obrad sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu w dniu 15 grudnia 2010 r zdawał się nawet nie ukrywać tych inspiracji, gdy wyznał: „Tak naprawdę ten projekt leży 20 lat, bo jest to zobowiązanie jeszcze z 1989, 1990 roku, kiedy relacje z sąsiadami ustawialiśmy na nowych warunkach, kiedy budowaliśmy je na nowo w ramach demokracji.”
Trzeba również zauważyć istotne analogie historyczne. TPPR powołano natychmiast po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną i ustanowieniu władz okupacyjnych złożonych z sowieckiej agentury i kolaborantów. Krzewienie idei „braterstwa” poprzedziło wymordowanie polskiej elity w Katyniu oraz działania pacyfikacyjne oddziałów NKWD na ziemiach polskich. Po 1991 roku władze FR nigdy nie przeprosiły za dziesięciolecia okupacji i tysiące zbrodni popełnionych na Polakach. Nigdy też nie przyznały, że ponoszą odpowiedzialność za ludobójstwo katyńskie.
Obecna władza przystąpiła do zadekretowania „przyjaźni”” z putinowską Rosją tuż po tragedii smoleńskiej i następujących po niej wrogich działaniach Rosji: kampanii dezinformacji, niszczenia dowodów rzeczowych, odmowie współpracy oraz narzuceniu krzywdzącej dla Polaków wersji zdarzenia, której ostatecznym potwierdzeniem był tzw. raport MAK. Katalog działań wrogich wobec Polski uzupełnia niekorzystna umowa gazowa narzucona dyrektywą Putina, blokada gazoportu w Świnoujściu oraz polityka władz Rosji w sprawie ludobójstwa w Katyniu.
Można natomiast zauważyć, że w przyjętej przez grupę rządzącą ustawie zabrakło części karnej, w której określono by sankcje za podważanie procesu „dialogu i porozumienia”. Jeśli bowiem zapisy tej ustawy nawiązują wprost do rozporządzeń dotyczących statusu TPPR, to trzeba przypomnieć, że po roku 1944 obowiązywał tzw. mały kodeks karny, który za „publiczne nawoływanie do czynów skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej Państwa Polskiego z państwem sprzymierzonym” przewidywał karę do 15 lat więzienia. Przepis ten trafił również do kodeksu karnego z 1969 roku, ze zmianą sankcji do 10 lat więzienia. Po ostatnich wydarzeniach przed ambasadą FR w Polsce i postawieniu sprawcom spalenia kukły Putina zarzutu „nieostrożnego obchodzenia się z ogniem” oraz nawoływaniach do delegalizacji PiS-u, za nazwanie Donalda Tuska „pachołkiem Moskwy”, można się spodziewać, że takie sankcje zostaną wkrótce wprowadzone do systemu prawnego III RP.
W ustawie zawarto bowiem zapis, że nowe Centrum „ma prawo używania okrągłej pieczęci z wizerunkiem godła Rzeczypospolitej Polskiej pośrodku i nazwą Centrum w otoku.” Należy zatem sądzić, że sygnowane przez ten organ dokumenty, będą miały charakter dokumentów urzędowych i będą korzystały z ochrony przysługującej im z mocy prawa. Jeśli dokument urzędowy stanowi dowód tego, co zostało w nim stwierdzone, to wszelkie treści sygnowane przez Centrum będą korzystały z domniemania prawdziwości oraz zgodności z prawdą. Obalenie twierdzeń zawartych w takich dokumentach nie będzie rzeczą prostą i dość łatwo sobie wyobrazić, że urzędowe „dyrektywy” Centrum staną się obowiązującą wykładnią w sprawach stosunków polsko-rosyjskich.
Takie obawy są w pełni zasadne. Wynikają m.in. z treści uzasadnienia ustawy, gdzie zapisano, iż „ działalność Centrum powinna się przyczyniać do osiągnięcia celu, jakim jest społeczna „ratyfikacja” polsko-rosyjskiego procesu dialogu i porozumienia.”. O intencjach rządzących w zakresie wykorzystania Centrum Dialogu i Porozumienia mówił również wprost poseł PO Halicki na posiedzeniu sejmowej komisji. Nie ukrywał, że powołanie państwowej instytucji ma służyć unifikacji poglądów na sprawy polsko-rosyjskie i narzuceniu jedynie słusznej „urzędowej linii”. Nawołując do „rozmawiania bez emocji”, Halicki zganił krytyczne wypowiedzi Elżbiety Kruk z PiS- u i stwierdził: „Notabene Centrum powinno zacząć działać jak najszybciej po to, by takie opinie, jakie pani wygłosiła, nie były wygłaszane w życiu publicznym, by było ich najmniej, żeby nie było tez opartych na fałszywych przesłankach i by to, co właśnie jest przedmiotem Centrum, czyli edukacja, wiedza, ale także nasza wzajemna znajomość, były jak najpowszechniejsze i pozbawione tych złych cech.”
Przed trzydziestu laty ambasada PRL w Moskwie w tajnym szyfrogramie do MSZ z 16 stycznia 1981 roku donosiła o pobycie w stolicy ZSRR delegacji TPPR z tow. Wrońskim na czele: „Delegacja spotkała się z Szytikowem, Krugłową, członkami Prezydium Z[arządu] C[entralnego] TPRP [...] W rozmowach podkreślano między innymi: niepokoi ludzi radzieckich brak stabilizacji społeczno-politycznej w PRL. Odnosi się wrażenie [...] że „Solidarność” rośnie w siłę, podaje się w wątpliwość kierowniczą rolę partii, rządu, sejmu; istnieje konieczność postawienia tamy rozwojowi działalności elementów antysocjalistycznych, „odstępować nie ma gdzie” – kilkakrotnie podkreślał Szytikow. Rusakow: uważa, że [...] atakowanie socjalizmu w Polsce ma przede wszystkim antyradziecki charakter, ponieważ imperializm widzi w ZSRR ostoję socjalizmu. [...]jak najszybciej winniśmy opanować i kierować środkami masowej informacji, nie powinniśmy – zdaniem Rusakowa – w sprawach zasadniczych, zarówno ekonomicznych, jak i ideologicznych, ustępować; – ocenia sytuację w kraju jako wyjątkowo napiętą, w której partia i rząd nie powinny ustępować, a zajmować bardziej twarde stanowisko.”
Można przypuszczać, że również dziś wielu „ludzi radzieckich” na Kremlu niepokoi rosnąca siła polskiej opozycji, sprzeciw wobec rosyjskich kłamstw oraz „ podawanie w wątpliwość kierowniczej roli partii, rządu, sejmu”. Analiza publikacji rządowej prasy rosyjskiej nie pozastawia wątpliwości, że władze Rosji nadal próbują rozgrywać polskie spory i wskazują PiS jako główną przeszkodę w procesie „pojednania” polsko-rosyjskiego. Treść dokumentu z 1981 roku dowodzi zaś, że działalność TPPR-u oraz tzw. „przyjacielskie kontakty” były kolejnym instrumentem władzy okupanta, służąc głównie indoktrynacji oraz przekazywaniu dyrektyw i poleceń polskim kolaborantom. Oparcie rządowego Centrum Dialogu i Porozumienia na koncepcji komunistycznej organizacji cofa nas w relacjach z Rosją do okresu Polski Ludowej i świadczy o wręcz niewiarygodnej podległości obecnych władz. Wynika to również z faktu, że w Rosji nie powstało podobne Centrum, zatem Polska występuje z pozycji petenta zabiegając o „ratyfikację” polsko-rosyjskiego dialogu i porozumienia” z państwem, które ostentacyjnie okazuje nam wrogość i pogardę.
W tej sytuacji trudno o bardziej haniebny akt poddaństwa, jak tworzenie spec - ustawy i państwowej instytucji w celu zadekretowania „przyjaźni”.
Artykuł opublikowany w nr 4/2011 „Nowego Państwa”.
"Przyjazn" kata i ofiary katalizowana przez zdrajcow stanu -
OdpowiedzUsuńaz dziwi, ze czekisci nie modernizuja swoich metod operacji.Licza na nasza podatnosc na socjoinzynierie i jak dotad, mocno sie nie przeliczyli.
Wiekszosc ich porazek wynika z czystego przypadku i mechaniki kreowanych wydarzen niz naszego swiadomego odporu. Wierze w Wiosne Polskiego Przebudzenia, pytanie tylko czy zmieni nas na czas?
Pozdrawiam,
zoom
SOWA aktywnie zbiera wszelkie informacje o byłych członkach Komisji Weryfikacyjnej. Zapewne przyda sie to w projektowaniu politycznych i medialnych afer z udziałem członków Komisji Weryfikacyjnej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panie Aleksandrze
Leszek Pietrzak