Najważniejszym kryterium stosunku Andrzeja Dudy do kwestii
bezpieczeństwa narodowego oraz probierzem intencji grupy rządzącej,
jest sprawa Aneksu z Weryfikacji WSI.
Słowa prof. Andrzeja Zybertowicza, doradcy lokatora Pałacu, z
kwietnia 2018 roku - „Prezydent spotkał się z Jarosławem
Kaczyńskim i podjęli decyzję, że nie ma potrzeby publikacji
Aneksu”- jednoznacznie wskazują, że tzw.”dobra
zmiana” nie chce ujawnienia tajnego dokumentu.
Fakt, że Andrzej Duda – jedyny decydent w sprawie Aneksu, nie
zdobył się na odwagę udzielenia osobistej odpowiedzi i scedował
rzecz na swojego urzędnika, zaś samą wiadomość o ukryciu
dokumentu „wytłumaczono” odbiorcom wspólnym stanowiskiem z
prezesem PiS (który nie posiada najmniejszych uprawnień decyzyjnych
w tej kwestii), byłby pewnie fascynujący dla każdej opozycji i
wywołał lawinę komentarzy wolnych mediów. Gdyby w III RP takowe
zjawiska istniały.
Podobnie, jak interesujący byłby fakt, iż prezydent tego państwa,
w sposób jawny, a wręcz ostentacyjny łamie ustawę sejmową z 9
czerwca 2006 r. „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie
Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę
o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz
Służby Wywiadu Wojskowego”, odmawiając publikacji Aneksu.
Znajdujący się w ustawie przepis nie zawiera bowiem trybu
warunkowego, lecz nakłada na prezydenta obowiązek publikacji
dokumentu w Monitorze Polskim.
W roku 2017 przypomniał o tym Antoni Macierewicz, podkreślając w
radiowej „Trójce”: „ustawa mówi, że prezydent publikuje
raport. Oczywiście można zwracać uwagę na kwestie, które powinny
być inaczej ujęte, ale ustawa nie przewiduje możliwości
nieopublikowania raportu przez prezydenta”.
Warto też przypomnieć, że zgodnie
z przepisami w/w ustawy,
jedynym dysponentem
materiałów komisji weryfikacyjnej WSI oraz
dokumentacji związanej z pracami komisji, jest szef Służby
Kontrwywiadu Wojskowego. To
kolejny obszar, w którym lokator Pałacu nie stosuje się do zapisów
ustawy i – mimo wezwań ze strony szefa SKW, nie zwrócił
dokumentów właścicielowi. O tym obowiązku, przypominał
w październiku
2017 roku minister Macierewicz: „Andrzej Duda powinien
zwrócić Służbie Kontrwywiadu Wojskowego aneks do raportu z
weryfikacji WSI”.
Uważam,
że decyzja Andrzeja Dudy o
ukryciu Aneksu ma kolosalne znaczenie, nie tylko dla naszego
bezpieczeństwa wewnętrznego
i relacji z innymi państwami,
ale jest jedynym
rozstrzygnięciem, które prawdziwie i w pełni definiuje intencje
grupy rządzącej.
Wprawdzie
większość wyborców PiS nie jest zainteresowana tego
rodzaju tematyką
lub – posiłkując
się łaską niewiedzy, nie chce zrozumieć znaczenia utajnienia
Aneksu, to takiej aberracji
nie można uważać za stan naturalny. Tego
typu
„patrioci”,
nie chcą nawet pamiętać, że w latach 2010-2015 przedstawiciele
PiS oraz ówczesne „wolne media” wielokrotnie potępiały B.
Komorowskiego
– dokładnie za te same zachowania w
sprawie Aneksu, z których
dziś rozgrzeszają A. Dudę. Ten partyjny dualizm - w stosunku do
spraw kluczowych
dla Polski, jest jednym z najbardziej kompromitujących aspektów
„dobrej zmiany”.
Dlaczego
Aneks do Raportu
z Weryfikacji WSI ma takie znaczenie?
1. Dokument opisuje
działania środowiska służb
wojskowych, które w latach
okupacji sowieckiej stanowiło
„zbrojne ramię Moskwy”
(S. Cenckiewicz), zaś w czasach sukcesji komunistycznej – III RP,
spełniało rolę „peryskopu, za pomocą
którego Rosjanie pozyskiwali wiedzę o mechanizmach funkcjonowania
naszego państwa”
(A.Zybertowicz), było
„naturalną bazą werbowniczą
dla rosyjskich służb” (St.
Żaryn) i od początku tej
państwowości posiadało
ogromne wpływy na wszystkie obszary życia publicznego.
Taka pozycja b.WSI musiała
prowadzić do powstania szeregu patologicznych więzów. Ich
przecięcie – a jest to
możliwe tylko poprzez ujawnienie i napiętnowanie – musi
być zatem rzeczą
najistotniejszą, z punktu widzenia interesów państwa.
Dotyczy to obszaru
działalności służb specjalnych, spraw
armii, polityki czy
gospodarki, w których, bez
wiedzy na temat mechanizmów wpływu środowiska b.WSI, nie można
dokonać żadnej sanacji.
Z szeregu wypowiedzi Antoniego
Macierewicza na temat zawartości Aneksu, wyłania się również
obraz dokumentu niezwykle ważnego dla
bezpieczeństwa narodowego. Głównie w obszarze gospodarczym, który
- zgodnie z deklaracjami PiS, jest dziś priorytetem dla polityków
tego ugrupowania.
2.
Po
wygranych przez Platformę
tzw. przyspieszonych
wyborach z roku 2007,
reżim PO-PSL natychmiast zablokował dalsze działania Komisji
Weryfikacyjnej i doprowadził do zakończenia procesu likwidacji WSI.
Przez kolejne osiem lat, reżim ten, nie tylko dążył do
reaktywacji wpływów „wojskówki”, ale na tym środowisku
opierała się władza głównego gwaranta sukcesji
III RP – ośrodka
prezydenckiego.
W
latach 2007-2008 przeprowadzono
brutalną i bezprawną kombinację
operacyjną, wymierzoną w
ustawowy organ państwa – Komisję Weryfikacyjną, podczas której
dopuszczono się szeregu poważnych przestępstw. Kombinacja
ta, nazwana przeze mnie aferą marszałkową, jest
„matką” wszystkich afer
reżimu PO-PSL. Powstały wówczas układ, oparty na patologicznych
relacjach służby-politycy-media, stworzył fundament dla kolejnych
szalbierstw i gier operacyjnych i do dnia dzisiejszego, w
dużej mierze, decyduje o
kondycji tego państwa i logice wielu procesów publicznych.
Kulisy afery marszałkowej
– której celem było
dotarcie do Aneksu, nigdy nie
zostały wyjaśnione, a
zdecydowana większość Polaków nie posiada żadnej wiedzy o jej
przebiegu. Ta wiedza oraz
wiedza zawarta w samym Aneksie, byłaby zaledwie skromną i dalece
niedostateczną rekompensatą za ośmioletni okres hańby i
upokorzeń, jakich doświadczaliśmy w czasach rządów PO-PSL.
Polacy mają bowiem prawo wiedzieć – kto jest kim w
pokomunistycznym krajobrazie
tego państwa oraz mają prawo poznać kulisy wydarzeń, które
wykreowały menażerię rozmaitych „autorytetów”, „biznesmenów”
i „polityków”.
3. Po
przeprowadzeniu kombinacji zwanej aferą marszałkową,
doszło do znaczącego
umocnienia pozycji politycznej B. Komorowskiego oraz
do wzrostu aktywności środowiska b.WSI. Kulminacja tych procesów
nastąpiła niemal jednocześnie, w okresie poprzedzającym zamach
smoleński (styczeń-luty
2010) doprowadzając
wówczas do
powołania jawnej reprezentacji interesów środowiska b.WSI
(Stowarzyszenie”Sowa”)
oraz do wysunięcia
kandydatury Komorowskiego na prezydenta Polski.
4. Mozna przyjąć za wielce prawdopodobne, że lektura Aneksu do
Raportu
z Weryfikacji WSI, mogła być
pierwszą czynnością, jakiej oddał się B. Komorowski, po zajęciu
Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego w
kwietniu 2010 roku, zaś
oświadczenie Komorowskiego,
złożone podczas zeznań sądowych w sprawie afery
marszałkowej – „aneks
jest wymierzony we mnie”,
opiera się na bezpośredniej wiedzy tego
człowieka i znajduje
potwierdzenie w treści dokumentu.
Wszystko, co wiemy na temat tej
ponurej postaci oraz niezwykle dramatycznych
okoliczności towarzyszące aferze marszałkowej, powinno prowadzić
do konkluzji, że sam zainteresowany, jak i bliskie mu środowisko b.
WSI, uważało publikację Aneksu
za rzecz wyjątkowo niepożądaną i groźną dla swoich interesów.
W tzw. stanowisku stowarzyszenia
„Sowa” do projektu nowelizacji ustawy o Służbie Kontrwywiadu
Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego z 28 listopada 2012
roku, można znaleźć opinię ludzi b. WSI na temat „rozwiązania
problemu Aneksu”. „Sowa”
doradzała dwa scenariusze, prowadzące
do ukrycia lub zniszczenia dokumentu
:
„Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne”
otrzymuje kategorię archiwalną „A” i zostaje przekazany do
archiwum centralnego, np. Archiwum Akt Nowych z zastrzeżeniem, że
może być udostępniony po 50 latach, tj. po 2056 roku.
Drugie: Niejawny dokument Aneks o klauzuli „ściśle tajne”
otrzymuje kategorię archiwalną „Bc”, co oznacza, że
dokumentacja ma krótkotrwałe znaczenie praktyczne i po pełnym jej
wykorzystaniu (co już nastąpiło), jest przekazywana na makulaturę
– Aneks zostaje zniszczony”.
5.
Obawy
środowiska b.WSI, w odniesieniu do publikacji Aneksu przez Lecha
Kaczyńskiego oraz osobiste urazy i lęki B. Komorowskiego, mogły
decydować o niezwykle negatywnym stosunku tego środowiska do
prezydenta. Takich
relacji nigdy nie ukrywał
sam Komorowski – wielokrotnie atakując Lecha Kaczyńskiego.
W kontekście
tragicznych wydarzeń z roku 2010, należałoby zatem postawić
pytanie: czy afera marszałkowa
i zawiązany wówczas sojusz „zbrojnego
ramienia Moskwy” ze
służbami III RP, którego
celem było dotarcie do tajnego dokumentu i zablokowanie procesu
likwidacji WSI, mógł lub nie mógł mieć
wpływu na podjęcie działań
zmierzających
do zastawienia pułapki smoleńskiej i doprowadzenia
do śmierci 96 Polaków, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Logika takiego pytania musi być
oczywista dla każdego, kto dostrzega
rolę „czynnika rosyjskiego” w tragedii z 10 kwietnia i ma
świadomość, że „Polskie służby wojskowe były
szczególnie mocno podporządkowane Związkowi Sowieckiemu, czyli
rosyjskim służbom specjalnym wojskowym GRU.”
(z
wypowiedzi Jarosława
Kaczyńskiego
z
r.2008).
Mając
na uwadze tylko te okoliczności, uważam za oczywiste, że
publikacja Aneksu wywarłaby
ogromny wpływ na realia III
RP: przecięła agenturalne więzi,
zneutralizowała powiązania
z okresu
okupacji sowieckiej, ujawniła mechanizmy wielu
procesów gospodarczych i politycznych, obnażyła
kulisy funkcjonowania tego państwa i ukazała prawdę o ważnych
postaciach życia publicznego.
W sytuacji, w jakiej znajduje się
dziś Polska – bezpośredniego zagrożenia ze strony Rosji,
aktywności rozmaitej agentury i
agresji wrogów wewnętrznych,
ujawnienie tajnego dokumentu mogłoby znacząco wpłynąć na nasze
bezpieczeństwo.
Nie przypadkiem przedstawiłem fakty
związane z B.Komorowskim i środowiskiem b. WSI.
Należy bowiem
zakładać, że życzenie Komorowskiego – „muszę
zobaczyć aneks przed publikacją”,
zostało spełnione. Wbrew woli prezydenta Lecha Kaczyńskiego i na
przekór intencjom, z jakimi został sporządzony Aneks. Zaangażowanie Komorowskiego w trakcie afery marszałkowej, udział
ludzi b.WSI oraz ludzi
służb cywilnych III RP
i agentury medialnej,
stanowią mocną przesłankę,
by ocenić i docenić wagę Aneksu.
Nie zadawano by sobie tyle
trudu, gdyby był to dokument bez znaczenia.
Uważam za wielce prawdopodobne, że
były lokator Belwederu oraz ludzie z bliskiego mu środowiska b.WSI.
mogą
posiadać informacje na temat zawartości tajnego dokumentu. Nie
sposób wykluczyć, że niektórzy z nich wiedzą również -
co naprawdę wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku lub
znają kulisy wydarzeń prowadzących do zastawienia pułapki smoleńskiej.
Tej wiedzy nie mają Polacy, a
dzięki postawie Andrzeja
Dudy i ludzi z grupy
rządzącej, nie mają też
szansy
poznania treści Aneksu, a
zatem zrozumienia – czego
tak bardzo bał się Komorowski i jego przyjaciele?
Tworzy to niezwykle
groźną dysproporcję, w
której tylko jedna strona dysponuje przydatną
wiedzą- jako
materiałem dla prowadzenia
dowolnych gier i kombinacji operacyjnych. W kontekście obecnej
sytuacji geopolitycznej oraz aktywności agentury, nie mamy żadnej
pewności, czy właśnie ta wiedza nie buduje uprzywilejowanej
pozycji naszych wewnętrznych
wrogów i nie decyduje o
stosunku do III RP niektórych
państw i rządów.
Utrzymywanie stanu tak poważnej
dysproporcji – a tego, w
istocie chce lokator Pałacu, odmawiając publikacji Aneksu,
będzie korzystne tylko dla
tych, którzy więcej wiedzą i więcej
mogą. Dlatego na ukrywaniu
Aneksu i milczeniu wokół afery marszałkowej,
zawsze wygrają
wrogowie Polski.
Z punktu widzenia polskich
interesów i polskiej racji stanu - nie
ma żadnego argumentu ani wytłumaczenia dla takiej postawy. Jeśli
ktoś przedstawi taki
rzeczowy argument – chętnie
podejmę rozmowę. Kwestie
z pogranicza kompleksów
i tzw.”pragmatyki partyjnej” (nieotwieranie
frontów, zachowanie „haków” itp.,brednie),
nie zasługują na poważne traktowanie i nie powinny zajmować uwagi
Polaków. Bo w naszym
interesie – a tylko on się liczy – mamy prawo wiedzieć.
Po tym, co spotkało nas
w roku 1989, po latach bezprawia III RP i doświadczeń ośmiu lat
rządów PO-PSL – mamy wręcz
obowiązek wiedzieć. A tym bardziej wiedzieć, jeśli politycy
broniący nam dostępu do ważnej
wiedzy o
funkcjonowaniu tego państwa, sugerują
podstępnie, że mogłaby ona
wprowadzić zło, niepokój lub wojnę. W
istocie - robią to po to,
by zło było chronione, a niepokój i wojna nadal należały do
arsenału środków,
jakimi dysponują Obcy.
Czytający
moje teksty głupcy oraz ludzie złej woli, zapewne również
w tym
tekście odnajdą
„oskarżenia” pod adresem Dudy czy Kaczyńskiego. Być może,
znajdą tu nawet zarzut „agenturalności” – bo i takie
idiotyzmy
wyczytywano z moich wpisów na temat postępków
grupy rządzącej. Niewiele dbam o podobne „zarzuty”, bo kieruję
słowa do czytelników rozumnych, a poruszona tu sprawa ma ogromne
znaczenie dla naszej przyszłości.
Ukrycie Aneksu
przed Polakami oznacza bowiem,
że nadal chronione są
interesy środowiska najbardziej wrogiego polskości i nadal ma ono
możliwości wpływania na bieg naszych
spraw oraz dyktowania nam
warunków bezpieczeństwa. Ta
decyzja wpisuje się w całość politycznej strategii „dobrej
zmiany”, której
wspólnym
mianownikiem jest całkowite
przemilczanie, pomijanie i
ignorowanie wszelkich tematów związanych ze środowiskiem b.WSI.
W kontekście werbalnych deklaracji
członków grupy rządzącej, którzy
zapewniają o dbałości o nasze dobro
– taka
decyzje ma zatem znaczenie
priorytetowe dla prawidłowej diagnozy.
Dlatego nie
nazwę jej
nielogiczną ani błędną. A skoro jest świadoma i racjonalna, musi
wynikać z kalkulacji nieprzyjaznych,
wrogich
Polakom, bo tylko takie mogą
leżeć u podstaw postanowienia
o pozbawieniu nas wiedzy
arcyważnej
dla bezpieczeństwa.
Uważam, że dopiero w świetle
takiej konkluzji, warto
dokonywać rewizji-oceny
poszczególnych wydarzeń z
ostatnich lat:
od „zwycięskich” wyborów z roku 2015 poczynając, po rezygnację
z wyjaśnienia sprawy smoleńskiej i
kolejne akty kapitulacji
wobec dyktatu Obcych.
Ukrycie
Aneksu oraz – co niemniej
ważne, zaniechanie
dokończenia procesu weryfikacji WSI, to
decyzje kluczowe dla zrozumienia
logiki procesu nazywanego „dobrą zmianą”.
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuń„Po tym, co spotkało nas w roku 1989, po latach bezprawia III RP i doświadczeń ośmiu lat rządów PO-PSL – mamy wręcz obowiązek wiedzieć”.
Możemy jedynie mieć nadzieję, że wielu Maszerujących i jakaś część Czytelników Bezdekretu czuje się w obowiązku wiedzieć i dlatego odwiedza To Miejsce. Uważam jednak, że w tym kontekście trzeba postawić sprawę „obowiązku wiedzy” nieco szerzej.
Jeżeli jesteśmy okładani „wyższością demokracji” niczym cepem, to musimy stawiać sprawę „wiedzy obywatelskiej” na równi z ową mityczną „wyższością”, a może nawet wyżej, bo to my teoretycznie decydujemy o wszystkim(!) co się później dzieje.
Literalnie rzecz ujmując w demokarcji wszyscy posiadający prawo wyboru są zobowiązani posiąść wiedzę niezbędną do rozumienia swoich praw i wypełniania obowiązków. W przeciwnym razie godzimy się, że jesteśmy nic nieznaczącym elementem gry kilku procent średniointeligentnych cwaniaków robiących co chcą, a my ich tylko legitymizujemy w ich rozpasaniu jakże często skierowanemu przeciwko nam potrzebnym wyłącznie do celebrowania "świąt demokracji". Oni piją! My stawiamy!
Chcę podkreślić, mówię tu o świecie, a nie tylko o IIIRP. Ot, choćby Pana tt o zboczeniu komunistycznym amerykańskiej młodzieży.
https://twitter.com/SciosBezdekretu/status/1069988628632428545
Wyborcy wynoszeni do miana suwerena muszą zatem uznać „obowiązek wiedzy” za warunek kwalifikujący ich do dokonywania wyboru i kontroli(!) swoich wybrańców. O ile jeszcze niemal połowa społeczeństwa jest w stanie klepnąć każdą "kreację" aktem heroizmu kartkowego, o tyle o jakiejkolwiek kontroli mowy nie ma, bo wiedzę zastępuje wiara.
Ci biedni ludzie nie rozumieją, że chcąc zachować się rozumnie muszą nie tylko kontrolować swoich wybrańców, ale też posiadać prawo ich odwoływania jako suweren, właśnie. Wywalenia z roboty na zbity pysk jako ich pracodawca!
Ów „mityczny suweren” nie tylko nie posiada wiedzy, ale i nie jest świadom obowiązku jej posiadania i to go dyskwalifikuje po raz pierwszy.
Po raz drugi dyskwalifikuje go marginalizacja do roli wybierającego jedynie pośród partyjnych propozycji. Sam suweren nie potrafi, nie formułuje swoich oczekiwań i nie typuje i nie wybiera najlepszych ludzi do ich realizacji bo jest za głupi, niezorganizowany i nie mający żadnego przygotowania merytorycznego do takiej roli. Pełni zatem funkcję kwiatka do kożucha #DemoKreacja.
Sądzę zatem, że "obowiązek wiedzy" jest oczywistym zadaniem dla Maszerujących i kluczowym elementem nobilitującym do roli przyszłych elit dla Niepodległej.
Pozdrawiam Pana serdecznie
Jak zwykle celnie dobiera Pan argumenty , które pokazują jak w soczewce prawdziwą twarz PiS. W mojej ocenie, oraz w ocenie ludzi, z którymi miałem przyjemność rozmawiać sprawa publikacji aneksu jest w tych reliach jest "nieopłacalna". Nie jest żadną tajemnicą, że Bronisław K. oraz jego wataha doskonale znają treść tego dokumentu. Media przychylne WSI zmarginalizowałyby ten dokument, podważając wiarygodność A.Macierewicza. Stąd pomysł na książki pana Piątka. Media rządowe przemilczałyby temat tłumacząc się interesem państwa i bezdusznością sądów PO.I tak wykonalibyśmy wesołego oberka. Ten chory system III RP zneutralizuje każde zagrożenie podziału łupu magdalenkowego (35,65). Nie można wymagać od cyników i obłudników stanięcia w prawdzie. Pomimo złości na to co sie dzieje dookoła,trzeba domagać się publikacji tego dokumentu. Skuteczność petycji i wszelkich apeli jest zerowa. Nikt nie traktuje suwerena powaznie. Wręcz można powiedzieć, że suweren jest wrogiem bo coś wymaga. Szkoda, że nasz głos i tak nie będzie wysłuchany. I szkoda, że winni zamordowania 96 osób zostaną osądzeni na sądzie Bożym. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGwoli przypomnienia 'bitnym' Polakom jak wyglada rewolucja pare zdjec z Francji, SPOZA Paryza:
OdpowiedzUsuńhttps://www.liberation.fr/photographie/2018/12/03/gilets-jaunes-recit-en-images-d-une-flambee-de-violence-progressive-en-region_1695586
Tak wyglada narodowa mobilizacja, jakiej w Polsce nigdy nie widzialem.
Wydaje sie to wszystko dosc proste, o ile pamietamy ze rewolucji nie dokonuje sie jedynie w stolicy. W stolicach dokonuje sie raczej przewrotow i zamachow.
Zastanawiam sie jak szeroko jest znany fakt, ze na Marsz Niepodleglsoci przybywaja nie tylko uczestnicy z calego kraju, ale i policjanci z garnizonow z calego kraju. Obiektywnie i na zimno rzecz biorac, 11 listopada w Warszawie naprzeciw manifestantow z calego kraju stoi policja z calego kraju. Skadinad jest to sytuacja IDEALNA dla tlumienia manifestacji i buntu, a takze prowokacji, bo wszystko jest skanalizowane. Ukrywa tez fakt, ze samej policji nie jest az tak wiele, skoro trzeba az zwozic ja do Warszawy....
Dlaczego ma byc jeden Marsz Niepodleglosci w Warszawie, a nie Marsz Niepodleglosci w kazdym miescie? Jakos nikt sie o to nie pyta.... a powinien.
Nie jestem prawnikiem ale czy nic nie można zrobić Prezydentowi, który w sposób jawny i ostentacyjny łamie ustawę? Nie ma żadnych procedur? Naprawdę, człowiekowi uczciwemu odechciewa się żyć w takim Państwie z dykty!
OdpowiedzUsuńPrezydent jeśli nie podejmuje decyzji o publikacji aneksu powinien przekazać go do SKW. Tam prawdopodobnie nastąpiłoby jego uzupełnienie. Bynajmniej o tym wspominał były szef SKW Piotr Bączek w 2017 roku. Niestety WSI z belwederu milczy w tej sprawie.
UsuńWitam.Cała historia 3rp,to próba budowania domu na nieosuszonym szambie.Ujawnienie Aneksu,byłoby eksplozją granatu w tej kloace kłamstwa i obłudy.Swoją drogą,ciekawy byłby widok tych wszystkich "mężów stanika"i autorytetów moralnych 3rp,po takim wybuchu.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKOREA
OdpowiedzUsuńCały naród z zapartym tchem oczekuje tysiąc-siedemset-dziewięćdziesiątego-piątego "niezwykle ważnego" przemówienia Umiłowanego Przywódcy!!!
PS. Sir, komentarz do "ANEKSU" - dla mnie jednego z trzech najważniejszych conditiones sine quibus non - jutro/pojutrze. Pozdrawiam serdecznie Autora.
OdpowiedzUsuńPanie Urszulo,
UsuńBędę niecierpliwie oczekiwał na komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Ach, dziękuję, czuję się wreszcie dowartościowana!
UsuńŻart, żart, Panie (nie Pani!) Aleksandrze. :))
Pozdrawiam
Rodakvision,
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Mirosławie,
Wiedza jest obowiązkiem. Nie tylko tych, którym więcej dano i potrafią zrozumieć otaczającą ich rzeczywistość, ale obowiązkiem ludzi, którzy więcej chcą.
Chcieć więcej – do czego onegdaj zachęcało nas hasło partii Kaczyńskiego, oznacza więcej wiedzieć -o świecie, o nas samych.
Pozyskiwanie takiej wiedzy – w miarę swoich możliwości, jest dlatego obowiązkiem, że wynika z definicji człowieka, jako istotny wolnej rozumnej.
Nie ma wolności bez wiedzy, ani rozumności bez poznania.
Słusznie Pan napisał:
„Literalnie rzecz ujmując w demokracji wszyscy posiadający prawo wyboru są zobowiązani posiąść wiedzę niezbędną do rozumienia swoich praw i wypełniania obowiązków. W przeciwnym razie godzimy się, że jesteśmy nic nieznaczącym elementem gry kilku procent średnio inteligentnych cwaniaków robiących co chcą, a my ich tylko legitymizujemy”.
Gdybyśmy mieli poważnie potraktować system demokratyczny, to jego zasadniczą cechą jest właśnie dostęp do wiedzy. Odróżnia ona demokrację od systemów opartych na przemocy i fałszu, w których obywatel-mieszkaniec kraju, jest traktowany przedmiotowo. W demokracji natomiast, ma sprawować funkcję suwerena i brać odpowiedzialność za system polityczny.
Po to, by mógł ją sprawować, a w ramach tej powinności dokonywać wolnych i świadomych wyborów, musi posiadać wiedzę o realiach państwa, w którym żyje, o postaciach, które wybiera, o ich celach, intencjach i planach. Bez tej elementarnej wiedzy, nie tylko nie może dokonać prawidłowego, a zatem nieobciążonego błędem wyboru, ale nie jest w stanie wykonywać funkcji suwerena. Bez tej wiedzy – demokracja będzie tylko mitem dla hordy oszustów i łajdaków.
Tu właśnie III RP ujawnia swoją komunistyczną naturę i objawia się jako sukcesja systemu przemocy i fałszu.
Nasz wiedza o rzeczywistości jest bowiem ograniczona przez cały szereg czynników - świadomie i celowo ustanowionych przez prawodawcę. Od pragmatyki pracy służb specjalnych poczynając (tu dostęp do informacji kształtują zasady rodem z PRL-u), po mitologię demokracji i brak wolnych mediów. Każdy z tych czynników sprawia, że o realiach III RP wiemy (a przynajmniej mamy wiedzieć) tyle, ile życzą sobie ludzie zarządzający tą sukcesją. To oni decydują, jakie informacje przedostaną się do przekazu medialnego, co należy ukryć, ile powiedzieć i co przemilczeć. Narzędziem regulacji są prywatne przekaźniki partyjne oraz tzw. media publiczne, wykonujące pracę na rzecz każdej grupy rządzącej. Istnienie wolnych mediów – wzorem PRL-u – jest niemożliwe w sukcesji komunistycznej. Dlatego nie ma tu środowisk medialnych, które mogłyby realizować prawa podmiotowe obywateli i zabiegały o ich interesy.
Sytuacja związana z Aneksem, w pełni obrazuje to zjawisko. Choć decyzję o utajnieniu podjęło być może inne gremium i mogła ona być jednym z warunków „wygranej” PiS z roku 2015, nas poinformowano publicznie, że dwóch panów – Kaczyński i Duda zdecydowało, iż ta wiedza jest dla nas zbędna lub zbyt niebezpieczna.
Tak arbitralną decyzję podjęto wbrew zapisom ustawy, a w jej podjęciu uczestniczył polityk, który nie posiada ku temu żadnych uprawnień. Jakby tego mało, tenże polityk – co opisałem obszernie w tekście „ W INTERESIE WSI” przyznał w roku 2018, że zna treść Aneksu, zaś w roku 2015 twierdził, że dokument jest mu nieznany. Dla niezorientowanych dodam, że pan Kaczyński nie ma najmniejszego prawa znać treści tajnego dokumentu.
W tym kontekście warto odnotować zadziwiającą postawę Obcych, czyli tzw.”opozycji”. Krzykacze, którzy wynajdują niestworzone brednie, byle „dokopać” Kaczyńskiemu i oskarżają go o rozmaite zbrodnie, w tym – jakże jaskrawym przypadku – w ogóle nie zainteresowali się tematem.
Oznacza to tyle, że dla obu środowisk – rządzących i „opozycji”, decyzja o nieujawnianiu Aneksu jest korzystna. Oznacza również tyle, że w kwestii b.WSI istnieje faktyczna „wspólnota brudu”, a rzekome „spory” i „walki polityczne” , są spektaklem ku uciesze gawiedzi.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Panie Aleksandrze,
UsuńPisze Pan: "Nasza wiedza o rzeczywistości jest bowiem ograniczona przez cały szereg czynników - świadomie i celowo ustanowionych przez prawodawcę. Od pragmatyki pracy służb specjalnych poczynając (tu dostęp do informacji kształtują zasady rodem z PRL-u), po mitologię demokracji i brak wolnych mediów".
Panie Aleksandrze, Czytelnicy odwiedzający To Miejsce,
od długiego czasu zapytuję tych - jasna cholera - naszych(!) wybrańców i ich nominowańców na decydentów co z nękaniem/ściganiem Aleksandra Ściosa.
Ostatnio tutaj:
https://twitter.com/RODAKvision1/status/1071728151644917760
Milczą psie juchy. Zamilczają zgodnie z zapisem na to nazwisko w mediach i wydawnictwach. Poza PROHIBITA!
Pan Aleksander to jest właśnie źródło naszej wiedzy, którą te łotry ze wszystkich sił próbują ograniczyć. Próbują pozbawić nas możliwości oceny ich postępowania i podejmowania w oparciu o tę wiedzę decyzji niekorzytnych dla jednej, jedynie liczącej się tak naprawdę strony układu "demokratycznego" - wybranców.
Pan Aleksander robi wszystko, żeby zmniejszyć skuteczność ich działań i za to ślę mu wyrazy najwyższego uznania, bo to jest Lider Myśli na miarę czasu, a i Książę uników wobec siły tego państwa. Dlatego zachęcam Państwa do wspierania Jego wysiłków nie tylko na rzecz Niepodległej, ale i na naszą przecież rzecz.
Przekaż darowiznę, aby skuteczniej unikał "kamińszczaków" i obdarzał nas wiedzą niezbędną dla "ludzi rozumnych", bo tylko wśród takich może się znaleźć "niewielka garść ludzi", którzy odzyskają Niepodległą.
Pozdrawiam Państwa i Gospodarza
Unknown,
OdpowiedzUsuńW odniesieniu do wiedzy, określenie „nieopłacalna”, mogą używać tylko oszuści lub ludzie złej woli.
Nie ma wiedzy „nieopłacalnej”, bo o wartości poszczególnych informacji decyduje tylko ten, kto informację posiadł. Jeśli ktokolwiek chce decydować za innych, że wiedza o rzeczywistości jakiegoś państwa jest „nieopłacalna”, stawia się w pozycji dyktatora – demiurga i zaprzecza wolności innych ludzi.
Nigdy też nie zgodzę się na determinowanie naszych możliwości kategorią „szkoda”. Tak można powiedzieć o rozdartych spodniach, ale nie o sprawach, od których zależy nasza przyszłość.
„Szkoda” jest więc dla mnie zwrotem z leksykonu niewolników, bo niesie kapitulację i rezygnację z walki.
Nie roję sobie oczywiście, że moi rodacy będą protestować na ulicach z powodu ukrycia Aneksu czy niedokończenia weryfikacji WSI. Jako społeczeństwo jesteśmy niezdolni do jakichkolwiek protestów i tylko symboliczne „zabranie michy” mogłoby wywołać reakcję.
Mam natomiast nadzieję, że ludzie rozumni -w sensie, pojmujący znaczenie tej decyzji, potrafią wyciągnąć wnioski z takiego traktowania przez rządzących i nigdy już nie popełnią błędu obdarzenia ich zaufaniem. Jeśli to zrozumieją, a nadto dostrzegą pułapkę „fałszywej alternatywy” w każdej farsie wyborczej i uwolnią się od dyktatu ciemniaków – mitologów demokracji, będzie to wielkim zwycięstwem. Od tego rozpoczyna się droga długiego marszu.
Nemo,
OdpowiedzUsuńBynajmniej, nie obiecywałbym sobie takiego efektu po publikacji Aneksu. Większość osób publicznych III RP jest dziś dostatecznie „obryzgana” fekaliami najcięższych draństw,kłamstw i podłości – co w najmniejszy stopniu nie przeszkadza im nadal uchodzić za „polityków”,”dziennikarzy”,”ekspertów” itd.
Dlaczego tak jest? Ano dlatego, że chcąc poczuć ten „fetor” i chcąc wyrzucić „obryzganych” poza nawias wspólnoty, trzeba mieć odpowiednie receptory.
W przestrzeni publicznej, w obszarze społecznym, takimi receptorami jest dychotomia My-Oni, wybór tak-nie, świadomość dobra i zła.
Gdy społeczeństwo jest pozbawione tych wartości, nie będzie w stanie dokonywać prawidłowej oceny rzeczywistości: nie dostrzeże Obcych, nie zrobi korzystnego wyborów, nie rozróżni dobra od zła. Nie poczuje też żadnego „fetoru” - choćby „obryzgani” śmierdzieli na kilometry.
Pisałem już, że nie uważam publikacji Aneksu za „remedium” na polskie problemy i nie przypisuję temu dokumentowi mocy pokonania układu mafijnego. Do tego trzeba znacznie więcej.
Przypomnę, że już publikacja Raportu z Weryfikacji WSI dowiodła, że sprawność aparatu propagandy przewyższa dążenie do prawdy i niweluje potrzebę wiedzy na temat otaczającej nas rzeczywistości. Następnego dnia, po opublikowaniu 374 stronicowego Raportu, opatrzonego obszernymi aneksami, podano opinii publicznej wyniki tzw. „sondażu”, z którego miało wynikać, że 44,9 proc. Polaków ocenia dokument jako niewiarygodny, 31,2 proc. - za wiarygodny, zaś 18,7 proc.-nie ma zdania na temat dokumentu.
Była to manipulacja w stylu komunistycznym – tak ordynarna i fałszywa, że łatwo przyjęta na gruncie III RP.
Jeśli Bronisław Komorowski, którego nazwisko pojawia się blisko 60 razy na kartach Raportu, nadal był uważany za rzetelnego polityka, a nawet został wybrany prezydentem III RP, jest w tym dowód skrajnej głupoty Polaków, ale też prymatu propagandy nad faktami.
Dlatego nie mozna wykluczyć, że również publikacja Aneksu nie wywołałaby większego zainteresowania, niż jednodniowe „newsy’ i „sensacje”, jakimi karmi się Polaków w rządowych mediach. Jego ujawnienie, mogłoby spowodować chwilowe „wzmożenie” elektoratu i podwyższenie emocji społecznych, ale nie wiązałbym z tym wydarzeniem szczególnych nadziei.
Prawidłowy odbiór tego dokumentu zależy bowiem od podstawowego czynnika – woli politycznej.
Jeśli intencją rządzących byłaby walka z patologiami III RP – a wpływy środowiska b.WSI należą do najpoważniejszej patologii – Aneks zostałby wykorzystany dla dobra Polaków. Poprzez zaangażowanie odpowiednich instytucji – służb, prokuratury i narodowego trybunału do osądzenia zbrodni komunistycznych (nie mam na myśli tzw.”sądów”) oraz celem szerokiego i dogłębnego poinformowania nas o zdradzieckiej sieci oplatającej to państwo.
Nie sposób sobie dziś wyobrazić takich zachowań. Ani rządzący chcą walczyć z patologiami III RP, ani ich partyjne media mogą i potrafią przekazywać rzetelne informacje.
Zapyta ktoś przytomnie – to po co nam wiedza z Aneksu, skoro nie będzie z niej pożytku?
Odpowiem: po to, że mamy prawo wiedzieć i mamy prawo sami ocenić przydatność tej wiedzy. Nikt inny – żaden polityk ani fałszywy „mąż stanu”, nie może uzurpować sobie tego uprawnienia.
Fakt,że rządzący ukrywają Aneks, obciąża ich podwójnie: raz za decyzję podjętą za nas i wbrew naszym interesom, dwa, za brak woli do walki z sukcesją komunistyczną.
A dodałbym jeszcze trzecią winę – ohydnej, godnej najwyższej pogardy obłudy i tchórzostwa, które nakazywały tym miernotom gardłować o Aneksie w czasach Komorowskiego i stulić pyski w czasie kadencji Dudy.
Pozdrawiam
Witam.Oczywiście ma Pan rację co do znaczenia opublikowania Aneksu w obecnym układzie politycznym.Raczej bardziej chodziło mi o metaforę wizualną efektu wybuchu granatu w szambie 3rp.To,że od lat żyjemy w para państwie z rzeczywistością podstawioną,jest niestety dla większości Polaków faktem nieznanym.Muszę jednak przyznać,że wymiana Komorowskiego na Dudę to był prawdziwy majstersztyk.Do dzisiaj świecę oczami przed znajomymi,których namówiłem do głosowania na pana D.Niestety po tym fakcie,moje zdolności polityczne znajomi oceniają z dużą ostrożnością:))).Dziękuję za Pana celny i rzeczowy komentarz po moim wpisie.Moje uszanowanie.
Usuń"Czytający moje teksty głupcy oraz ludzie złej woli, zapewne również w tym tekście odnajdą „oskarżenia” pod adresem Dudy czy Kaczyńskiego"
OdpowiedzUsuńProszę pana. Jeśli tych wymienionych z nazwiska ludzi z menory, tj. chciałem powiedzieć - ze świecznika nie wolno o nic "oskarżać", to co nam, mnie, wolno?
Odpowiada w/ g Pana ktoś za ten Kraj czy może naszym przeznaczeniem płynąć jak te śnięte ryby z prądem ku zatraceniu??
Ciekawy koment @jksmwwms do tego tekstu ukazał się (pewnie przez pomyłkę) pod poprzednim tekstem:
OdpowiedzUsuńjksmwwms 6 grudnia 2018 22:01
(prez. Jaruzelski)
O tym dokonaniu Busha dowiedziałem się nie tak dawno, chyba na (zaśmieconym swoją drogą) tłiterku. Może mi to wcześniej umknęło a może nikt specjalnie nie ogłaszał kulisów i akuszerów tej hańby jaką jest tytuł prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej dla Jaruzelskiego.
(Może ukrywanie Aneksu WSI jest w interesie naszych sojuszników).
Tak w skrócie, to i tak nie jest to polski interes by USA (czy ktokolwiek) dogadywało się ponad naszymi głowami z ZSRR, Rosją, Niemcami czy kim tam jeszcze, przejmowało agentów, instytucje, biznesy i ukrywało informacje. I nie, nie "Tak ma być."
USA trzeba (zaledwie) tolerować jako światowego hegemona i tylko tyle. Oni by pewnie i Jaruzelskiego zaprosili gdyby żył na pogrzeb Busha. To jest obca mi kultura i mentalność (tak samo zresztą jak żydowska bajdełej...) że business as usual albo It's the economy, stupid.
Na koniec ci głupcy i tak kończą w grobie i wtedy te motta podsumowują ich życie.
Panie Marcinie,
UsuńBardzo się cieszę z Pańskiego powrotu na blog i konstatuję, że długie przebywanie poza nim nie jest korzystne; nie tylko dla mnie, ale także dla Pana. :) Człowiekowi zmienia się racjonalne podejście do wydarzeń i zatraca poczucie proporcji. Co objawia się przesadnie nasiloną anty-amerykańskością i niedocenianiem wroga wewnętrznego - i.e. komuny od 3 pokoleń, WSI, mafii właścicieli III RP sprawujących realną władzę - wszystko rzecz jasna pod kontrolą Moskwy.
Niemniej, dobrze że znów Pan tu jest, pozdrawiam serdecznie.
PS. A gdyby pojawili się (za długo nieobecni!) Halka, p. Kazef, p. Meewroo, p. Przemek, p. Kazimierz B., p. Rafał Stańczyk, p. Zaścianek, pp. Wojciechowie no i oczywiście p. Wąż oraz inni stali komentatorzy bloga AŚ - moja radość byłaby jeszcze większa. Bo za Nimi tez się stęskniłam.
Chciałbym doczekać czasu kiedy Oni beda wsadzani do pierdla za afery i zdrady stanu bądź wydalani z Najjaśniejszej Rzeczpospolitej głęboko na wschód... Na te mrzonki już straciłem nadzieje . Pozostaje NADZIEJA W DŁUGIM MARSZU i przekazaniu informacji następnej sztafecie pokoleń....pozdrawiam Autora który pokrzepił moje serce ...
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze, Szanowni komentujący.
OdpowiedzUsuńPojmuję metodę małych kroków w długim marszu i zasadę nie ulegania bieżączce, aby nie zatracić się w kociokwiku codzienności. Nie sposób jednak zignorować bałwanów szamba bijących zewsząd, zarówno z wewnątrz jak i z zewnątrz. Setki tysięcy imigrantów rocznie importuje nam rządzący układ. Skośnoocy komuniści kupują Jastrzebską Spółkę Węglową. Nasz deficyt handlowy z ChRL wzrósł do pułapu 14/1. Rośnie import węgla z Rosji. UE bez ogródek domaga się rezygnacji z suwerenności od państw członkowskich ustami rzeczywistego swego przywódcy, kanclerza Niemiec. W szczecińskiej stoczni rdzewieje powoli stępka hucznie onegdaj kładziona pod budowę pierwszego z serii promów pasażerskich dla PŻM. Podobno nie ma jeszcze projektu co do reszty kadłuba. Od stycznie czekają nas kilkudziesięcioprocentowe podwyżki energii elektrycznej, a co za tym idzie podwyżki wszystkiego. Itd. Itp.
Panie Aleksandrze. Jeśli opieramy się w tym miejscu na prawdzie, to ze smutkiem stwierdzam, że w niebyt odchodzi nadzieja powstania jakiejkolwiek reprezentacji naszych poglądów. Na taką wszakże dawał Pan tutaj wielokrotnie nadzieję. Nie raz z atencją wspominany przez Pana jako mąż stanu Antoni Macierewicz wcielił się jako szary perski w szeregi dobrozmianowców i swymi wypowiedziami często żyruje ich zaprzaństwo.
Rozumiem proponowany przez Pana długi marsz w ukryciu, w gronie mały wspólnot jako metodę przetrwalnikowania w śmiertelnie niekorzystnych warunkach nadchodzącego nieuchronnie zniewolenia. Pana obecne teksty odczytuję jako polityczny testament wskazujący korzeń zła, aby móc go kiedyś unicestwić.
Jednym słowem budujemy w oparciu o to miejsce małe arki, w których przetrwać ma Polska w nadchodzącym czasie upadku.
P.S. Idziemy w pięknym towarzystwie. Jak wieszczył Ratzinger, a co dzieje się coraz szybciej w naszych oczach Kościół czeka oczyszczający i odsiewający wstrząs, po którym przetrwa w małych wspólnotach prawdziwie wiernych. Oby Bóg dał uczestnictwo w obu arkach jednocześnie.
Pozdrawiam.
Kiedyś znów będziemy odważni!
OdpowiedzUsuńPanie Aleksandrze,
Bez wątpienia ujawnienie Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI (Link => na dole, po prawj stronie bloga) - nastąpi. Oczywiście nie za panowania III RP. Najpierw trzeba to upokarzające i wyzyskujące uczciwych Polaków pseudopaństwo obalić, a wszystkich jego służalczych (bez względu na opcję) pseudowładców odesłać na zawsze w polityczny niebyt. A potem skończyć raz na zawsze z "długim ramieniem Moskwy", które nb. coraz częściej (także przez Autora arcytrafnego określenia), bywa nazywane... "długim ramieniem WSW"? Dlaczego? ;)
Czy nie zastanawiał się Pan (bo ja często), jak za tzw. pierwszego PiS (2005-2007) była w ogóle możliwa nie tylko weryfikacja, ale i LIKWIDACJA WSI?! Dziś nie do wyobrażenia, nawet przez ówczesnych weryfikatorów i likwidatorów, którzy jak szef Komisji Likwidacyjnej, prof. Cenckiewicz nakazane prawem upublicznienie Aneksu uważa obecnie za "nierealne". Cóż takiego nastąpiło? Co się zmieniło? Czy można wszystko tłumaczyć "brakiem woli politycznej"? "Geopolityką?" :)) /- Przepraszam za parsknięcie śmiechem, ale to są opowieści dla pensjonarek/.
Przypomnę, że w r. 2007 była wola prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ministra Antoniego Macierewicza (aktualnie politycznie "zahibernowanego", występującego czasem w roli Wernyhory) i dzielnych uczestników obu Komisji ds. WSI. - Ale zrobiono nam Smoleńsk i odtąd wszystko pozostaje w permanentnym zawieszeniu i trwałej niemożności.
Tyle na razie, Sir. Obiecuję kontynuację, bo wątków (i pytań) aż nadto, tylko czasu akurat mało. :)
Dziękuję i pozdrawiam bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńProśba do Pana @jksmwwms o ponowne wstawienie komentarza, pod właściwym tekstem.
Pozdrowienia
Zacny Panie Mirosławie,
OdpowiedzUsuńPoruszył Pan temat, o którym – ze względów oczywistych, nie wszystko możemy sobie napisać.
Dostrzegam determinację i wielką cierpliwość, z jaką stara się Pan nagłośnić sprawę śledztwa prowadzonego przez lubelską delegaturę ABW.
Serdecznie za to dziękuje. Bo to jedyny głos.
Milczeniem decydentów i tchórzostwem rządowych propagandystów, nie jestem zaskoczony. W państwie PiS nie ma miejsca na tematy niewygodne dla władzy. Widzimy przecież zalew tak nachalnej i prymitywnej propagandy, że tylko człowiek ograniczony na rozumie, nie dostrzegłby złych intencji kryjących się za tym obrzydliwym zjawiskiem.
A skoro o Ściosie nie wolno nawet wspominać – tym bardziej nie wolno mówić o dociekliwości zuchów z ABW.
Powinna natomiast niepokoić obojętność i ignorancja odbiorców tej wiadomości. Tych, których nie krępują więzy partyjne i finansowe, a którym brakuje elementarnej wyobraźni. Właśnie wyobraźni, bo tylko tyle trzeba, by pojąć, że ta władza dalece bardziej obawia się wolnej myśli niż antypolskiej roboty Obcych. Tej tezy jestem gotów mocno bronić.
Dziękuje Panu za życzliwe apele i serdecznie pozdrawiam
Nemo,
OdpowiedzUsuńNapisał Pan - „Muszę jednak przyznać,że wymiana Komorowskiego na Dudę to był prawdziwy majstersztyk. Do dzisiaj świecę oczami przed znajomymi,których namówiłem do głosowania na pana D. Niestety po tym fakcie,moje zdolności polityczne znajomi oceniają z dużą ostrożnością:)))”
Ma Pan rację, ale cóż ja mam powiedzieć?
Wiele moich tekstów przedwyborczych było poświęcone wizji przegranych przez PiS tzw.”wyborów”. Uważałem też, że Duda nie ma prawa wygrać z politycznym patronem środowiska b.WSI.
W zakresie analizy politycznej, byłaby to więc moja największa pomyłka.
Tak też interpretuje ją pan Cezary „bez sensu” Gmyz, dla którego fakt, iż „nie przewidziałem” zwycięstwa Dudy jest koronnym powodem mojego obecnego „zrzędzenia”.
Ale ani Pan ani ja nie popełniliśmy błędu – rozumianego w kategoriach intelektualnej słabości. Po trzech latach tej prezydentury, tylko głupiec może odwoływać się do „mechanizmu demokracji”.
Wyjaśniałem to już na blogu, zatem dodam tylko, że przebieg obecnej prezydentury i postawa lokatora Pałacu jednoznacznie wskazują, że ten pan nie jest tym, za kogo się podawał, nie jest tym, za kogo uważali go wyborcy i nie tym, jakim przedstawiał go Polakom prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Oznacza to, że zaprezentowano nam tak dalece fałszywe dane, iż wynik ich analizy, musiał być jednoznaczny: Pan uwierzył, że będzie to prezydentura „przełomu”, ja zaś uważałem, ze osoba prawa, uczciwa i odważna, nie ma szans wygrania z B.Komorowskim.
Pomyłka nie polegała zatem na analizie niezgodnej z faktami, ale na uznaniu ordynarnej mistyfikacji za fakty.
Przyznaję – trudno byłoby mi wówczas uwierzyć, że ludzie, którzy doświadczyli ośmiu lat rządów reżimu PO-PSL, którzy utracili bliskich w zamachu smoleńskim i zostali dotknięci ogromną nienawiścią – są zdolni do takiego draństwa.
Tu jest moja wina, jak i wina tych, którzy uwierzyli Kaczyńskiemu i jego wybrańcowi.
Pozdrawiam
AŚ
UsuńTo i red.- korespondent Cezary Gmyz Pana zaczepił i "się odciął"? Gdzie? Myślałam, że choć jeden sprawiedliwy ostał się w tej Sodomie. Ale widać muszą. Rozkaz to rozkaz.
PS. Szeremietiew zaczepia od bardzo dawna, więc on akurat nie dziwi.
jan kowalski,
OdpowiedzUsuńWolno, a nawet trzeba krytykować. Nikt (podkreślam) nie jest wyjęty spod krytyki i rzeczowej oceny i nikomu nie wolno tłumić takich głosów pod szalbierczym pretekstem, jakoby godziły w jakieś dobro wspólne.
Rozróżniam jednak krytykę od oskarżenia. Ta pierwsza, może być nawet wynikiem błędu, drugie zaś, musi być efektem racjonalnej pewności.
Dlatego nigdy i nigdzie nie zawarłem oskarżenia o „agenturalność” wobec Dudy, Kaczyńskiego czy innych postaci. Nie mam wiedzy na ten temat, zatem nie mogę oskarżać.
Napisałem natomiast o tych nieszczęśnikach, którzy każdą krytykę- a moja jest oparta na merytorycznych argumentach, odbierają jako zło, atak lub wyraz złej woli. Zwę ich nieszczęśnikami, bo tylko tak mogę podkreślić współczucie z powodu intelektualnych ograniczeń tych osób.
Ponieważ wśród wyborców PiS, takich jest zdecydowana większość, ludzie ci wciąż mogą być oszukiwani i zwodzeni przez rozmaitych „przyjaciół” PiS oraz „prawdziwych zwolenników” Kaczyńskiego. Dają się więc prowadzać pospolitym miernotom lub propagandystom. A dają tym bardziej, im krótszą mają pamięć i słabszą głowę.
Wskaże tylko dwa przykłady, w których z mojej krytyki wobec PiS uczyniono karykaturę i „młot na głupców”, a teksty moje posłużyły do leczenia kompleksów i kierowania prymitywnych ataków.
Pierwszy przykład dotyczy Romualda Szeremietiewa, który przed rokiem insynuował, jakobym krytykując Kaczyńskiego i Dudę „uderzał w pasterza” i niczym wilk dążył do „rozproszenia stada owiec”. Jeszcze wcześniej, ów „wybitny analityk” alarmował, iż „Pewien bloger ogłosił, że wykrył spisek którego celem jest usunięcie z MON Antoniego Macierewicza”. Nadto – pisał Szeremietiew - „Bloger „interpretuje”, że jakieś esbeckie środowisko zwalczające Macierewicza zdołało wmontować prezydenta Dudę w swoje działania. Do tego jeszcze według niego ośrodek prezydencki uczestniczy w tym „świadomie”! Przy okazji bloger mówi z lekceważeniem o kwalifikacjach prezydenta w dziedzinie polityki zagranicznej, sugeruje, że nie dostrzega on zagrożenia rosyjskiego, a nawet, że ma na ten temat poglądy takie jak były prezydent Komorowski.” Konkluzja Szeremietiewa była czytelna - „Dlatego zapewne Wojciech Wybranowski, dziennikarz dobrze zorientowany i wysoce kompetentny, piszący na łamach tygodnika „Do Rzeczy”, nawiązując do oskarżenia prezydenta o udział "w kombinacji wymierzonej w Macierewicza" stwierdza: „De facto oznacza to, ze AM rzuca swoich ludzi na wojnę z PAD”. To brzmi naprawdę niepokojąco.”
No cóż, niepokojąco może brzmieć zderzenie faktów z dywagacjami Szeremietiewa, ale to oceni tylko ten, kto fakty przedkłada nad demagogię.
cdn
Drugi przykład, to brednie wypisywane przez „prawicowego publicystę”, który zwał się onegdaj „Matka Kurka”, a dziś ma czelność stawiać mnie w jednym szeregu z ZOMO, obrzucać inwektywami i pisać: „List Andrzeja Dudy do Macierewicza wbrew tezom paranoików, w gatunku niejakiego Ściosa, jest wyraźnym i konsultowanym z Kaczyński sygnałem – Antek zejdź na ziemię, bo odlatujesz. Nie potrzeba tu niczego więcej, podpowiadanie o dymisji Macierewicza jest równie głupia, jak pisanie o „śpiochu” Prezydencie Andrzeju Dudzie".
UsuńZwracam uwagę na tych dwóch ludzi śledzących i atakujących moje teksty, bo są to postaci wielce charakterystyczne dla zobrazowania kondycji obecnych apologetów panów Kaczyńskiego i Dudy.
Kto dziś pamięta, że ów cytowany na wszystkich forach „prawicowego” internetu, R.Szeremietiew, analityk spraw rosyjsko – polskich, to były prelegent Stowarzyszenia Pro Milito, założonego przez gen.T. Wileckiego i gen. M.Dukaczewskiego. W roku 2008, wspólnie z innym „prawicowym” autorytetem, St.Michalkiewiczem, uczestniczył m.in. w sympozjum z okazji Narodowego Święta Niepodległości, zorganizowanym przez ProMilito. Na stronie tego stowarzyszenia znajdowały się artykuły gen. Waldemara Skrzypczaka, Romualda Szeremietiewa, gen. Juliana Lewińskiego czy Bogdana Poręby (jednego z ideologów Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”). Zachęcam do zapoznania się z życiorysami tych postaci, by poznać „specyfikę” tego towarzystwa.
Niewielu też pamięta, że R. Szeremietiew był wielce uznanym blogerem portalu „Nowy Ekran”, którego działalność miałem przyjemność opisać w kilku tekstach. Portal ten, założony przez ludzi bliskich środowisku „wojskówki” miał budować polityczną „trzecią siłę”. Na internetowym forum „Nowego Ekranu” pysznił się wywiad z komendantem stowarzyszenia Pro Milito Tadeuszem Wileckim oraz gen W.Skrzypczakiem, a wśród czynnych blogerów można było znaleźć Michała Podobina, Romualda Szeremietiewa oraz jednego z założycieli i członków władz Pro Milito, wiceadmirała M. Toczka.
Zakładam więc, że stając dziś w obronie „pasterza”, pan Szeremietiew przeszedł bardzo daleką i trudną drogę – z grona prelegentów Pro Milito i „Nowego Ekranu”, do „postępowego” obozu J.Kaczyńskiego. Tylko trudami tej drogi, można tłumaczyć mocno neoficki zapał pana w tropieniu „odchyleń” Ściosa.
O drugim z bohaterów wie każdy, kto w latach 2007-2011 odwiedzał portal „Salon24” i mógł tam spotkać teksty „matki kurki” lub zawitał na blog „konrowersje.net”. Rzeczy, jakie wypisywał ten człowiek tuż po zamachu smoleńskim, nie mieszczą się w normie cywilizowanych wypowiedzi, zatem nie będę ich cytował. Gdyby wyborcy PiS posiadali dar pamięci i rozumu, nie mogliby dziś sięgać po teksty tego pana ani uważać go za postać godną uwagi.
Był to język, jaki można znaleźć tylko w „publikacjach” ukazujących się w pisemkach b. rzecznika Jaruzelskiego. Takiej dozy nienawiści, cynizmu i pogardy – również wobec śmierci naszych rodaków, nie sposób „rozgrzeszyć”.
Przypominam o tym, bo właśnie tych dwóch panów jest dziś „sztandarowymi” postaciami w gronie apologetów Kaczyńskiego i Dudy i bywa uważanych za „prawych prawicowców”. Daj im Panie Boże, bo każdy ma takich obrońców, na jakich zasługuje. Patrząc wstecz - nie ma w tym żadnej „ironii losu”. Jest natomiast świadomy, intencjonalny wybór, dokonany przez polityków PiS i partyjnych propagandystów, by takimi „oskarżycielami” atakować autora tego bloga i fałszować mój przekaz. Jest wybór, by cenzurować rzeczową krytykę i zalać ją hektolitrami pomyj i bredni.
A przypominam też dlatego, by na Pańskie pytanie: „Odpowiada w/ g Pana ktoś za ten Kraj czy może naszym przeznaczeniem płynąć jak te śnięte ryby z prądem ku zatraceniu?? „ - odrzec wprost- jeśli zatracimy pamięć o tym co było, jeśli zignorujemy przeszłe zło, zapomnimy o słowach i czynach, nie będziemy nawet jak „śnięte ryby”. Będziemy „śmieciem” historii, z którym nikt nie będzie się liczył.
Marcin Ís,
OdpowiedzUsuńCiekawie to jest z tymi wrażymi Amerykanami.
Bo choć przez pół wieku żyliśmy pod okupacją sowiecką i przez dekady infekowano polskość komunizmem, choć Rosja uczyniła tu swój „poligon doświadczalny” i przy udziale agentury i rozmaitych seksotów zalegalizowała nam kolejną hybrydę komunizmu, chociaż dzisiaj ciąży nam dyktat brukselskich euro-terrorystów, a niemiecko-rosyjska pętla coraz mocniej zaciska się na cherlawej szyi IIIRP - to wielu naszych rodaków, za głównego wroga i przyczynę polskich nieszczęść, uważa Stany Zjednoczone.
Przyzna Pan, że to zadziwiająca optyka, by na przekór historii, wbrew faktom i geografii, upatrywać takiego przeciwnika.
Zgodzę się natomiast, że Amerykę trzeba traktować trzeźwo i pragmatycznie. Bez fałszywego hurra-optymizmu, odwoływania do jakichś sentymentów i rzekomego powinowactwa „konserwatystów”. Amerykanie realizują tu swoje interesy i nic więcej. My, by realizować swoje, nie możemy trwać w postawie kolanowo-łokciowej i w wiecznej roli petenta – a tylko takie relacje praktykują politycy III RP.
Nie możemy też udawać, że Ameryka będzie nas broniła dla jakiejś „idei”. Nie one decydują dziś o sojuszach. USA muszą mieć interes w wspieraniu polskich aspiracji. Interes polityczny i ekonomiczny. Niezależnie kto będzie zasiadał w Białym Domu i jaka będzie administracja, tym interesem będzie zapewnienie wpływów Ameryki na sprawy europejskie. Z tego są pieniądze i władza. Dlatego partnerem dla USA może być tylko państwo silne, prowadzące samodzielną politykę, które potrafi zanegować (nienależną) pozycję Niemiec i Francji oraz przeciwstawić się agresji rosyjskiej.
III RP nigdy nie zaproponowała Amerykanom takiej oferty. Nigdy nie mieliśmy rządu, który odrzuciłby fałsz „georealizmu”, podjął walkę z wrogiem wewnętrznym i dążył do odbudowy polskiej racji stanu.
Nie można się nawet dziwić, że USA postawiło na „tych co zawsze”, bo taką koncepcję przyjęto już za czasów Roosevelta i Trumana, którzy okupację sowiecką uznali za państwo polskie.
Jeśli w roku 1989, „nowe państwo” budowali ci sami bandyci, jeśli była tu tylko ruska agentura i jej pomioty, jaką inną ofertę mogła dostać Ameryka?
!!!
UsuńJeśli w roku 1989, „nowe państwo” budowali ci sami bandyci, jeśli była tu tylko ruska agentura i jej pomioty, jaką inną ofertę mogła dostać Ameryka?
To zdanie chyba oprawię sobie w ramki!
Bardzo przepraszam, ale na pozostałe komentarze odpowiem w późniejszym czasie.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNIEDOBRZE! - ORMO CZUWA?
Podziwiam Pański hart, Panie Aleksandrze,
Pozdrawiam o północy :)
M. Wąsik (ach, ten Wąsik!) przechodzi do KNF, żeby pilnować kasy, ale na odcinku ŚCIOS - INTERNET, niestety, bez zmian...
UsuńTaki los.
https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/587403,knf-wasik-sluzby-specjalne.html
Panie Mirosławie!
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam, że wszystko przez brak PayPala? Bardzo dziękuję za ponowne wstawienie na blog. Jest Pan wielki!
A Państwa jak najmilej zachęcam do korzystania.
Dobranoc Panie Mirku, Panie Aleksandrze i Wszyscy "Ściosowcy" :)
W swoim komentarzu nawiązałem do komentarza użytkownika, ktory oznaczył się jako @jksmwwms. Nie chciałem wydłużać wpisu cytatami więc podałem link.
OdpowiedzUsuńChyba jednak zacytuję:
"Zagadka związana z zachowaniem się prezydenta A.Dudy i J.Kaczyńskiego w sprawie "Aneksu", to realizacja przez Prezydenta i Prezesa interesu hegemona("strategicznego partnera"), który przejął aktywa WSI i w jego interesie jest nieujawnianie informacji tam zawartych a nie ochrona interesów WSI i Moskwy."
To są dywagacje ale osobiście nie wykluczałbym powyższego. Przewerbowanie agentów? A cóż w tym dziwnego?! Do samego NATO i UE wprowadzili Polskę Kwaśniewski i Miller. I jeszcze walizkę dolarów dostali za tajne więzienia CIA na Mazurach.
Do tego wspomniany "gest" Busha, który umówił się z Gorbaczowem, że pierwszym prezydentem IIIRP będzie Jaruzelski też jakoś wpisuje się w regułę traktowania mojego kraju.
No ale ludność PRLu nie przedstawiła USA innej propozycji więc dogadali się z komunistyczną bandą.
Ale Państwo chyba inaczej patrzą na ten i podobne fakty.
Czytałam.
UsuńI wie Pan, co sobie pomyślałam? Że gdybym była powiązana z obecnym reżimem, czy z WSI, to tak właśnie bym napisała. Toczka w toczkę.
A kto by to dziadostwo przewerbowywał? Oni tylko Polaków potrafili dręczyć (i do tego byli i są wykorzystywani). W 1989 obawiano się wariantu rumuńskiego, albo jeszcze czegoś gorszego, np. buntu przeciwko narzucanej podstępem (okrągłostołowej) władzy. Wystarczyłoby np., żeby podczas głosowania wypuścili z WC "chitrego" posła, który się tam przezornie zatrzasnął - i nie byłoby Jaruzela.
Przecież musi Pan pamiętać jak to esbeckie, czy wsiowe "zuchy" (c) AŚ - prowadziły wywiad "na odcinku zachodnim" - czytając tamtejsze gazety i oglądając TV w pokoju hotelowym. Po co komu tacy? A w III RP - paniska i zbóje od haków. I oczywiście twórcy "nowych służb", mafiozi, biznesmeni, właściciele firm ochroniarskich, chroniących np. jednostki wojskowe...
To jest III RP. I winić trzeba za nią nas samych, a nie NATO, Zachód i wszystkich świętych.
A-bo-oni, a-bo-oni, a-bo-oni...
Słuchać już tego nie mogę!
Pozdrawiam Pana
Marcin Ís,
UsuńZawsze mam problem z czytelnikami, którym wszystko – od powstania III RP, do publikacji Aneksu kojarzy się z Ameryką, ale sądziłem, ze wyjaśniliśmy sobie tą kwestię.
Jeśli nie, to nie znajduję wspólnego języka.
Tym bardziej, gdy na wstępie swojego komentarza określa Pan ową „wybitną” hipotezę pana @jksmwwms mianem „dywagacji”, by na zakończenie napisać, że inaczej patrzymy „na ten i podobne fakty”.
Dodam jeszcze, że odpowiedź udzielona tu przez Panią Urszulę, jest nie tylko ogromnie celna, ale i wielce uprzejma.
Ja tego rodzaju dywagacje potraktowałbym mocniejszymi słowami.
Drodzy Państwo,
UsuńZamiast grudniowych okolicznościowych, które już "ta zmiana" też zawłaszczyła w ramach tresury wyznawców, że patriotyzm to tylko oni popełniłem krótkie opowiadanie w którym znalazł się fragment o wrażych Amerykanach :-)
Był taki czas
jeszcze przed wybraniem "łatwiejszej drogi": emigracji,...
"Po okresie organizacji gabinetu, przejmowania formalnej władzy i potwierdzeniu jej realnego sprawowania wypowiedziałbym wojnę Stanom Zjednoczonym z nadzieją, że potraktują to poważnie i po otrzymaniu informacji iż US Army z Ramstein przegrupowuje się w kierunku Polski,...
http://www.rodaknet.com/rp_mirek.htm
Pozdrawiam zdroworozsądkowo myślących "ludzi rozumnych",
słuchaczy tej Wszechnicy Narodowej
13 GRUDNIA
OdpowiedzUsuńGustaw Herling Grudziński, 1990
Dżuma w Neapolu
Relacja o stanie wyjątkowym
Zakończenie
"Dżuma? -- gładził w zamyśleniu i milczeniu czoło, nie dopuszczając, by wąskie wargi ułożyły się w triumfalny uśmiech. -- Mój stan wojenny, mój stan wyjątkowy".
Panie Meewroo,
OdpowiedzUsuńJeśli „świat” zmierza w złą stronę i toczy po równi pochyłej (a tak uważa pewnie większość z nas) – warto podążać za światowym „stadem” i wyborem mitycznej „większości”, czy też lepiej budować małe wspólnoty i pielęgnować w nich to, co dobre i wartościowe?
Wybór, przed którym stanie wielu z nas, dotyczy przecież zachowania wartości. Prawdy, piękna, honoru, człowieczeństwa... Jeśli odrzeć moje pisanie z politycznego kontekstu (a nie ma go za wiele) -to jest prawdziwy cel długiego marszu.
Nie jest to jednak marsz „w ukryciu”, w ciągłej konspiracji, bo takim zachowaniem przekreślilibyśmy szansę na utrwalenie i „przeniesienie” tych wartości. Dlatego, nie tylko trzeba dawać przykład – własną postawą, stosunkiem do spraw naszego życia publicznego, ale starać się pozyskiwać nowych towarzyszy tego marszu.
Napisał Pan o kilku sprawach bieżących. Ważnych, gdy na nie patrzeć z perspektywy polskich interesów. Ja pewnie dodałbym kilkadziesiąt innych i naszą refleksję nad codziennością, moglibyśmy ograniczyć do pokazywania patologii tego państwa.
Proszę jednak zauważyć, że jest to groźna pułapka.
Przez wiele lat opisywałem ciemne (czasem najciemniejsze) sprawki reżimu PO-PSL, dając czytelnikom solidny „klucz” do rzeczywistości III RP. Jeśli w jakimś, choćby najmniejszym stopniu przyczyniłem się tym do „zwycięstwa” partii Kaczyńskiego – tym większa moja wina.
Bo nie o takie efekty chodzi i nie takie cele powinniśmy sobie stawiać. Całkowicie świadomie rezygnuję dziś z opisywania niektórych spraw nader poważnych – od oceny tzw. afery taśmowej poczynając, po naświetlenie ciekawych (i wielce niepokojących) aspektów tzw. afery SKOK Wołomin.
Robię tak, bo nagłaśnianie tego rodzaju tematów jest całkowicie bezużyteczne dla celów długiego marszu. Zakładam, że większość odwiedzających bezdekretu zna już prawdziwą kondycję PiS i wie, czego można oczekiwać od „dobrej zmiany”. Po cóż zatem wywoływanie jednodniowych „sensacji”, skoro nie przekona to wyznawców pana Kaczyńskiego, ale też, nie przysporzy dobrej wiedzy ludziom „wyleczonym” z PiS?
Pułapka „bieżączki” została już dawno zastawiona we wszystkich mediach III RP i ma na celu zogniskowanie uwagi odbiorcy na poszczególnych, małych wyrywkach rzeczywistości.
Jest rodzajem akupunktury, a raczej „szczepionki”, która ma uodpornić tegoż odbiorcę na zło, znieczulić jego rozum i zmysły, zdeprawować sumienie.
Na tym polega codzienne aplikowanie rozmaitych „newsów” i „sensacji” , by wzrastała nasza obojętność i przyzwolenie na kolejne draństwa, zdrady, patologie.
Ta pułapka działa znakomicie – o czym może przekonać się każdy, kto po upływie ośmiu latach od zamachu smoleńskiego, który obnażył wszystko (podkreślam) co powinniśmy wiedzieć o realiach III RP, zmuszony jest czytać w partyjnych przekaźnikach PiS, 1058 tekst o niegodziwościach jakiegoś Tuska, Schetyny czy Lisa.
Przepraszam za dosadność, ale żurnalista, który musi pisywać takie teksty i odbiorca, który jeszcze chce je czytać, są nie tylko kompletnymi debilami, ale ze swojego debilizmu chcieliby uczynić ogólną normę.
Sądzę, że pogoń za „bieżączką”, przymusowe karmienie wciąż nowymi i równie miałkimi „newsami”, jest czynnikiem, który wyśmienicie przyspiesza proces tego upodlenia.
Nie znaczy to, że nie powinniśmy interesować się sprawami bieżącymi lub zamknięci w niedostępnej wieży, oddawać wyłącznie rzeczom wiecznym i wzniosłym.
Trzeba jednak zdrowego dystansu i dużej odwagi, by uwolnić się od ograniczeń narzucanych przez media III RP i wyjść dalej. To dalej – na które nie odważa się dziś żaden polityk czy publicysta, dotyczy refleksji wykraczającej poza obszar spraw aktualnych, bieżących i jest zwyczajnie niedostępne tysiącom tzw. intelektualistów.
cdn
Tematy, które ograniczają naszą uwagę do troski o „wynik wyborów”, „stan demokracji”, a nawet – samopoczucia pana prezesa – nie są sprawami polskimi. Jeśli opisy postępków partii Kaczyńskiego przybliżą „wygraną” jakiejś PO czy innej partii systemowej – nie warto zadawać sobie takiego trudu.
UsuńBo żadna „zmiana wyborcza” nie spowoduje upadku sukcesji komunistycznej – a tylko ten cel jest godny długiego marszu.
Trzeba zatem ,by w poznawaniu realiów iść dalej, niż życzą sobie mali demiurdzy.
Niech oni toczą swoje żałosne potyczki partyjne, zachłystują słowami zdrajców i kanalii, niech emocjonują się teatrem i blichtrem.
Ludziom, którzy chcieliby iść dalej, trzeba przypominać o utraconych (najczęściej) wartościach, o znaczeniu słów i gestów, o tym ,jakiej Polski chcieliśmy i jaką możemy zbudować.
Nie chcę więc „ignorować bałwanów szamba bijących zewsząd, zarówno z wewnątrz jak i z zewnątrz”. Też je dostrzegam.
Chcę jednak, byśmy tym „bałwanom szamba” nie pozwolili przytłumić rzeczy stokroć ważniejszych i potrafili je wydobywać na powierzchnię.
Napisał Pan, że „w niebyt odchodzi nadzieja powstania jakiejkolwiek reprezentacji naszych poglądów”, trafnie przy tym określając obecną pozycję ministra Macierewicza.
A ja przypomnę, że w maju br. , w tekście „FAŁSZYWA ALTERNATYWA – 2.TERAPIA” napisałem:
„Poważną przeszkodą przed przyjęciem proponowanej terapii, może się okazać postawa ministra Antoniego Macierewicza, z którym wielu Polaków łączyło nadzieję na stworzenie nowej siły politycznej. Dalsza obecność tego polityka w kręgu „dobrej zmiany” - jeśli nawet motywowana pragmatyką prac nad sprawą smoleńską, może przekreślić szansę na takie rozwiązanie i pozbawić potencjalny ruch polityczny mocnego przywództwa.
Przypomnę natomiast, że logika długiego marszu nie opiera się na dogmacie wiary w tego czy innego polityka i nie jest zależna od politycznych kalkulacji. Trzeba przyjąć, że – niezależnie od decyzji Antoniego Macierewicza oraz okoliczności, w jakich się znajdziemy, terapia fałszywej alternatywy, musi przekraczać podobne ograniczenia. Gdyby było inaczej – długi marsz przeciwko mitom nie odróżniałby się od szalbierstwa „trzech kadencji” pana Kaczyńskiego”.
Proszę więc, by do obecnej postawy Antoniego Macierewicza nie przykładać miary „utraty nadziei” w kwestii powstania takiej reprezentacji. Zawsze brałem pod uwagę, że w tym państwie nie znajdzie się ani jeden polityk, na tyle odważny, by zerwać więzy mitologii.
Gdy myślimy o takim rozwiązaniu, najczęściej pojawia się zamysł powołania kolejnej partii politycznej. Wielokrotnie wyjaśniałem, że w realiach III RP ten ruch jest skazany na porażkę.
Proponuje raczej patrzeć na przykłady społeczeństw dalece bardziej świadomych niż nasze i czerpać inspiracje z zachowań Amerykanów, Bułgarów czy (ostatnio) Francuzów. Wzrost świadomości (a tego boją się wszyscy mitolodzy demokracji) plus niezadowolenie społeczne, daje mieszankę równie skuteczną, jak potrzebną dla celów długiego marszu.
Dziękuję Panu za słowa o „politycznym testamencie”. Prawda, to może być „testament” - z tym zastrzeżeniem, że żaden ze mnie polityk i nigdy nie miałem politycznych aspiracji.
Nade wszystko dziękuję za wyśmienite, celne i – oby spełnione porównanie, do „małych arek, w których przetrwać ma Polska”.
Pozdrawiam serdecznie
Szanowny Panie Aleksandrze,
UsuńNapisał Pan wiele tekstów niebywale wartościowych, książki całe z nich powstały. Przekazał nam Pan Myśli do jakich samodzielnie większość z nas nie miałaby szans dotrzeć. Z powyższego komentarza choćby tylko ten fragment mówi o nieprzeciętności oferty dla bywalców Bezdekretu: "Jeśli „świat” zmierza w złą stronę i toczy po równi pochyłej (a tak uważa pewnie większość z nas)– warto podążać za światowym „stadem” i wyborem mitycznej „większości”, czy też lepiej budować małe wspólnoty i pielęgnować w nich to, co dobre i wartościowe?"
Cóż za myśl wyprzedzająca czas i jaki kontrast z zachłyśniętymi bieżączką zjadaczmi medialnej papki mającej jedynie utrzymanie bezkarnego(?)- a przecież bitego non stop - suwerena w ryzach "świąt demokracji".
Drodzy Państwo,
Z kim my tutaj przystajemy? Co jest nam ofiarowane za bezcen?
Żeby ułatwić uświadomienie sobie na jaką półkę Aleksandewr Ścios pomaga nam się wspinać przytoczę ks.Joseph'a Ratzinger'a, późniejszego papieża Benedykta XVI, który powiedział m.in.:
"Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. […] W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali." Niemiecki profesor wypowiedział te słowa w 1969 r.
Dzisiaj jakże podobnie brzmią słowa naszgo Mistrza, "Mackiewicza naszego". Dziękujmy Bogu, losowi, przypakowi, wytrwałym poszukiwaniom. Komu chcecie dziękujcie za dar obcowania z Tym Miejscem i jego Gospodarzem.
Darz Bóg Panie Aleksandrze
i Państwu, Jego Czytelnikom i Maszerującym.
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńZadała Pani bardzo interesujące pytanie - „jak za tzw. pierwszego PiS (2005-2007) była w ogóle możliwa nie tylko weryfikacja, ale i LIKWIDACJA WSI?”
Gdybym miał pokusić się o próbę odpowiedzi, zaryzykowałbym tezę, że przyczyna leżała w „błędzie systemowym”.
Jak Pani może pamięta, tym mianem określiłem prezydenturę Lecha Kaczyńskiego.
Sądzę, że do likwidacji WSI mogło dojść tylko dlatego, że prezydentem został polityk spoza układu III RP. Jak napisałem w czerwcu br., Lech Kaczyński posiadał cechy, które wykluczały go z grona „naturalnych kandydatów” na to stanowisko: nie był współpracownikiem bezpieki, nie miał związków z komunistycznym „establishmentem” i nie istniały żadne „komprmateriały”, które mogły posłużyć do wymuszenia określonych zachowań.
Na użytek własny, dodałbym cechę równie rzadką – był człowiekiem idei.
Nie działaczem partyjnym, jak jego brat, lecz politykiem, który na sprawy polskie patrzył z szerokiej i nieskrępowanej partyjniactwem, perspektywy.
A to już ogromna rzadkość.
Tylko taki człowiek mógł chcieć likwidacji wyjątkowo nieudolnej, acz wpływowej i groźnej służby.
Mógł chcieć również dlatego, że znalazł podobnego mu człowieka – równie „nieumoczonego” i wolnego, który podjął się przeprowadzenia tej operacji.
Można powiedzieć, że był to zbieg niezwykle korzystnych okoliczności – takich, jakie w historii narodu zdarzają się nieczęsto.
Za taką hipotezą przemawia rzecz niemałej wagi – trzeba było usunąć, zlikwidować ten „błąd systemowy”, by rzeczywistość III RP powróciła do „normy” znanej nam obecnie.
Pani ujęła to w słowach - „zrobiono nam Smoleńsk i odtąd wszystko pozostaje w permanentnym zawieszeniu i trwałej niemożności”.
Dodałbym, że jeśli uznać za prawdziwą taką hipotezę, to w jej kontekście neleży dokonywać oceny zachowania obecnego lokatora Pałacu i polityków PiS.
Pod warunkiem, że nie ulegniemy przerażeniu.
Pozdrawiam Panią serdecznie
AŚ
OdpowiedzUsuń"Pod warunkiem, że nie ulegniemy przerażeniu".
O tym nawet mowy nie ma. Przygotował Pan nas chyba na wszystko... [ W "chyba" zawarta jest moja nadzieja na jakieś jednak niespodzianki. Bez nich byłoby nudno...:) ]
Ale przede wszystkim za pięć dni nadchodzi TEN, który koi wszelkie lęki, który "wznosi i obala trony"...
Już niedługo. Już tuż, tuż... :)
Pozdrowienia przedświąteczne
UWAGA D/W AUTORA
OdpowiedzUsuńBardzo proszę o umieszczenie komentarza o MW, tam gdzie go wpisałam: pod postem Urszula Domyślna12 grudnia 2018 00:03. Na końcu, po przedświątecznych życzeniach stanowiłby zgrzrzrzyt. :)))
Pozdrowienia
Witam Państwa po dłuższej nieobecności na blogu,
OdpowiedzUsuńW natłoku obowiązków nie tylko nie znajdowałem czasu, by coś sensownego napisać, ale i z mniejszą intensywnością śledziłem teatr cieni "naszego" niby-rządu. Spoglądanie z perspektywy obserwatora, bez emocji i próby wnioskowania na podstawie dawkowanych nam informacji ma tę wyższość, że pozwala paradoksalnie po jakimś czasie wyciągnąć dużo trafniejsze wnioski. Zdaje się, że zaczynam dorastać do idei "marszu". Gdy odrzuciłem całkowicie treści sączone nam przez polityków, gdy przestałem je oceniać, klasyfikować, polemizować z nimi, gdy zacząłem zauważać "pożytecznych idiotów" w dobrej wierze rezonujących wpajany nam szlam (tych świadomych propagandzistów łatwiej się ustrzec), zrozumiałem w końcu, że to od nas zależy nasza przyszłość, ale nie w sensie motłochu legitymizującemu podłość świata uczestnictwem w święcie demokracji, a istocie bycia wolnymi ludźmi. Żyjemy w świecie, który sobie sami urządzamy. Nie mam tu na myśli demagogii wpajanej nam siłą przez wszechobecną propagandę, a te „małe życia” poszczególnych ludzi, z których sumy składa się życie Narodu. Nie mam tu na myśli czynów w cudowny sposób oswobadzających zniewolone narody i uszczęśliwiające masowo wszystkich, ale te codzienne sprawy, których sumienne, uczciwe i rzetelne załatwianie, pozwala milionom żyć pokornie, czasem ubogo, ale szczęśliwie, w poczuciu, że postępują „jak należy”. To o takich ludzi agresywnie walczą wszelkiej maści politycy, „kradnąc” ich dla swych partykularnych interesów, odciągając od społeczności lokalnych, nie pozwalają na samo organizowanie się, a przez to blokują możliwości zmiany obecnej sytuacji. W tym kontekście dopiero można zauważyć, że najważniejszym krokiem przed nami jest uświadamianie Polakom (nie Polakom ogółem, ale tym, których znamy, z którymi się codziennie spotykamy), że bycie wolnym człowiekiem, to samodzielne załatwianie swoich spraw, że najpodlejszym rodzajem wymówki jest twierdzenie, że skoro zagłosowaliśmy, to spełniliśmy swój „obywatelski obowiązek”, a resztę należy zostawić tym „mądrzejszym”, „mężom stanu” itd.
Ileż to razy słyszałem: „ to nie takie proste!”, „gdyby dało się to czy tamto łatwo rozwiązać, to już dawno by to zrobili”, „inni nie pozwalają, więc jak ten rząd może…” i tym podobne wymówki jakości jeszcze marniejszej od powyższych. Czy jest jeszcze w Polakach to ziarno prawdziwej wolności, które mogło rozkwitnąć sto lat temu? Ja uważam, że jest – w przeciwnym razie na nic byłby cały marsz – i trzeba o to ziarenko zadbać, wypielęgnować poprzez uświadamianie wyższości wolności nad spokojem. Bo kto oddaje wolność w imię spokoju, czy pełnego portfela, w krótkim czasie nie będzie miał ani jednego ani drugiego.
Z poważaniem
Rafał Stańczyk