piątek, 5 sierpnia 2016

PRZEGRANA WOJNA – (2) TERAPIA


Warunkiem zastosowania adekwatnych środków jest prawidłowa diagnoza. Ponieważ władze III RP nie są zdolne do rozpoznania zagrożeń wewnętrznych i próbują je tłumaczyć logiką „mechanizmów demokracji”, nie należy spodziewać się podjęcia skutecznej terapii.
W realiach państwa owładniętego mitologią demokracji nie sposób oczekiwać, że środowiska nazywane dziś „opozycją”, będą potraktowane jako dywersanci lub określone mianem politycznej agentury wpływu. Tym większą naiwnością byłoby sądzić, że ośrodki wrogiej propagandy (nazywane mediami prywatnymi), w których tak chętnie brylują politycy PiS i urzędnicy prezydenta, zostaną zlikwidowane bądź poddane jakimkolwiek ograniczeniom.
Świadomość takiego stanu sprawia, że proponowane poniżej rozwiązania mają wyłącznie walor teoretyczny i nie znajdą zastosowania w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wskazuję je, jako przyczynek do dyskusji nad rzeczywistymi zagrożeniami, mając nadzieję, że doczekamy się kiedyś rządu, który odrzuci antypolskie dogmaty mitologii III RP i przywróci Polakom poczucie bezpieczeństwa.

Za pierwszy i nieodzowny warunek walki z zagrożeniami wewnętrznymi uważam przeprowadzenie wielowątkowej terapii językowej - semantycznej. Chodzi o odbudowę podstawowego systemu pojęć zniszczonych lub zdewaluowanych w okresie okupacji komunistycznej i trzech dekad pseudo państwowości III RP.
W życiu publicznym (w świadomości społecznej) trzeba przywrócić znaczenie słowom definiującym zagrożenia i opisującym stan rzeczywisty. Określenia „zdrada”, „dywersja”, „dezinformacja”, „wojna informacyjna”, „wroga propaganda”, „operacja wojny hybrydowej” itp. - muszą być sprecyzowane na nowo i włączone do języka publicznego (ustawy, regulacje prawne, przekaz medialny). Trzeba zaprzestać traktowania ich jako niewygodnych, a często „kontrowersyjnych” epitetów i przyjąć, że opisują autentyczne zachowania. Należy stosować je w odniesieniu do działań przedstawicieli partii politycznych i mediów i używać adekwatnie do obszaru zagrożeń. Penalizacja tych czynów powinna skutkować wprowadzeniem dotkliwych kar pozbawienia wolności, ograniczenia lub zakazu działalności poszczególnych partii politycznych i ośrodków medialnych.
Bez przeprowadzenia takiej operacji, nie ma mowy o zrozumieniu istoty zagrożeń związanych z wojną hybrydową i działaniem politycznej agentury wpływu. Ponieważ wymaga to rozstania z miazmatami poprawności politycznej i rezygnacji z języka dogmatyki III RP, jest to zadanie niewykonalne dla obecnych elit politycznych.
W tym samym obszarze działań, znajduje się postulat sporządzenia nowej strategii bezpieczeństwa narodowego, odpowiadającej skali obecnych zagrożeń.
Chyba niewiele osób ma świadomość, że obowiązująca dziś strategia powstała w roku 2014, pod kierunkiem byłego szefa BBN Stanisława Kozieja i stanowi zbiór tyleż jałowych, jak błędnych ogólników, nazwanych szumnie „strategią Komorowskiego”.  Również widniejąca na dzisiejszej stronie BBN, tzw. Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego, jest dokumentem z roku 2013, w którym nie tylko nie uwzględnia się skali współczesnych zagrożeń, ale bezpieczeństwo Polski uzależnia od ułożenia „partnerskich stosunków” z Rosją – „Pozytywne znaczenie dla wzmocnienia pozycji Polski miałoby partnerskie ułożenie stosunków z Rosją, a nawet przełom we wzajemnych relacjach, przy założeniu odejścia Rosji od mocarstwowej polityki wobec swoich sąsiadów oraz obrania drogi ku zwiększonej demokratyzacji.” – czytamy w tym sztandarowym dziele.
Z kolei, w innym ze „strategicznych” dokumentów, tzw. Strategii Rozwoju Systemu Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczpospolitej Polskiej 2022,  z kwietnia 2013 r. stwierdzono, iż - „W  horyzoncie  obowiązywania  strategii  prawdopodobieństwo  konwencjonalnej  agresji  zbrojnej na Polskę jest niewielkie”. Politykę obronną państwa miała potwierdzać „społeczna percepcja bezpieczeństwa narodowego”, w której wiodące było założenie, iż „większa  grupa  Polaków  bardziej  ceni  sobie  utrzymanie  dobrych  relacji  z Rosją niż bliską współpracę z krajami dawnego ZSRR”. Koncepcje powstałe w ramach tzw. SPBN (Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego) w latach 2010-2013, mimo ich rażącej ogólnikowości i pseudonaukowego żargonu, zawierały groźną, fundamentalną myśl - współpraca z państwem Putina ma być gwarantem naszej stabilności i bezpieczeństwa.
We wszystkich tego typu dokumentach próżno szukać terminów „wojna hybrydowa”, „dezinformacja” czy „dywersja”. Nie zostały tam zdefiniowane żadne ze współczesnych zagrożeń, zaś  prymat ideologii „pojednania polsko-rosyjskiego” nad interesem państwa, czyni z owych strategii dzieła całkowicie bezużyteczne.
Obecność takich dokumentów w systemie bezpieczeństwa państwa (są one definiowane jako narodowe akty prawne i dokumenty strategiczne), jest wyrazem kontynuacji polityki Bronisława Komorowskiego i stanowi poważne, realne zagrożenie. To na ich podstawie są sporządzane poszczególne ustawy i rozporządzenia regulujące kwestie bezpieczeństwa.
Obowiązek przygotowania nowej doktryny należałoby powierzyć ludziom całkowicie niezależnym od wpływów środowiska tzw. ekspertów bezpieczeństwa, w którym dominują ludzie służb komunistycznych i ich agenci. Ponieważ tego obowiązku nie jest w stanie udźwignąć obecne kierownictwo  Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zaś prezydent Andrzej Duda nie wykazuje żadnych inicjatyw w sprawach strategicznych dla Polski,  jedyną instytucją zdolną do likwidacji „strategii Komorowskiego” wydaje się MON. Tylko tam może powstać zespół naukowy inicjujący prace nad polską strategią narodową.
Kolejny krok, to  stworzenie specjalnej grupy ekspertów, naukowców, dziennikarzy i ludzi służb specjalnych, przeznaczonej do walki z dezinformacją i wrogą propagandą. Już samo zdefiniowanie i rozróżnienie tych pojęć jest niemałym problemem dla większości tzw. specjalistów od spraw bezpieczeństwa.
Tym większa trudność polega na wskazaniu materiałów (publikacji, wypowiedzi, audycji radiowo-telewizyjnych) zawierających niebezpieczne treści oraz znalezieniu i zneutralizowaniu rzeczywistych mocodawców i  źródeł wrogich działań.
Wymaga to m.in. całodobowego monitoringu wszelkich mediów, portali społecznościowych i stron internetowych oraz podejmowania natychmiastowych reakcji. Ich zakres winien oscylować między zamieszczaniem sprostowań i wyjaśnień, a całkowitą blokadą treści szczególnie groźnych. Grupa specjalna, działająca na zasadach instytucji państwowej, prowadziłaby również szkolenia urzędników i polityków mających kontakt z mediami. Chodzi o instruktaż przekazywania informacji istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, o ostrzeganie przed możliwością manipulacji wypowiedzi oraz prawo do zakazywania występów we wrogich ośrodkach propagandy. 
Ta kwestia winna być rygorystycznie przestrzegana. Państwo ma obowiązek odmawiać uczestnictwa przedstawicieli rządu i wyższych urzędników państwowych w audycjach i programach telewizyjnych, które szerzą antypolską propagandę oraz nie wyrażać zgody na udzielanie informacji wrogim rozgłośniom i gazetom wydawanym przez obce koncerny.
Działanie to ma również wymiar prewencyjny i edukacyjny. Póki politycy PiS będą brylowali w różnych TVN-ach i Polsatach, nikt nie przekona Polaków, że oglądanie tych telewizji uwłacza istotom rozumnym i nie przysparza wiedzy o rzeczywistości. Tylko osobisty przykład i silna manifestacja postawy bojkotu, mogą wpłynąć na zmianę indywidualnych preferencji i skłonić Polaków do mądrego naśladownictwa.
Ponieważ znaczenie ośrodków medialnych wynika ze wskaźnika tzw. oglądalności, już kilkumiesięczny bojkot może okazać się zabójczy dla największych stacji telewizyjnych i radiowych szerzących wrogą propagandę. Ośrodki te, pozbawione udziału czołowych postaci życia politycznego i odcięte od dostępu do informacji, zostaną skazane na marginalizację.
Grupa specjalna powinna też reagować na wszystkie przypadki rezonowania dezinformacji i propagandy (powszechne w tzw. wolnych mediach) oraz posiadać uprawnienia do występowania o likwidację lub ograniczanie działalności poszczególnych gazet, stacji radiowo-telewizyjnych, portali internetowych.
Podobną  jednostkę (o kompetencjach ograniczonych do nadzoru i monitoringu) utworzył już rząd Republiki Czeskiej, w odpowiedzi na rosyjskie kampanie dezinformacyjne. Pracują w niej specjaliści z wielu dziedzin (m.in. informatycy, fachowcy od public relations, naukowcy). Rząd Czech oczekuje, że działalność jednostki zwiększy stopień bezpieczeństwa państwa i korzystnie wpłynie na proces informowania społeczeństwa. W takich działaniach upatruje się sposób na zminimalizowanie wpływów Rosji.
Ta kwestia ma najistotniejsze znaczenie, ponieważ największym potencjałem państwa Putina nie są siły zbrojne lecz ekspansywna sieć intryg i dezinformacji oplatająca współczesny świat. Podobnie - interesy innych państw, często wrogich wobec Polski, są dziś realizowane przy udziale ośrodków medialnych lub akcji inspirowanych przez polityczną agenturę wpływu.   Rozgrywanie wielowątkowych kombinacji operacyjnych odbywa się zatem na poziomie publikacji medialnych oraz przy współudziale rozmaitych „ekspertów”, postaci życia publicznego i przedstawicieli partii politycznych.
Państwo, które realnie dba o bezpieczeństwo swoich obywateli, nie może udawać, że rozpowszechnianie na arenie międzynarodowej fałszywych informacji o wewnętrznych sprawach Polski, jest „naturalnym prawem opozycji” i winno podlegać wyłącznie ocenom politycznym. Tu (w wielu przypadkach) adekwatny byłby zarzut zdrady dyplomatycznej lub uczestnictwa w wojnie informacyjnej, jako elemencie akcji hybrydowej. Takie działania muszą znaleźć się w centrum uwagi służb bezpieczeństwa, a ich inspiratorzy i wykonawcy powinni być objęci stałą „opieką” kontrwywiadu.
Nie wolno utrzymywać, że celowe wywoływanie poczucia zagrożenia lub dążenie do destabilizacji, poprzez wypowiedzi o „postępującej militaryzacji”, „łamaniu demokracji” czy „aresztach politycznych”, mieszczą się w ramach demokracji III RP. Takie przypadki winny być klasyfikowane jako działania dywersyjne lub dezinformujące. Najnowszy przykład ordynarnej prowokacji – fabrykowania fałszywych dowodów i podrzucania policjantom butelek po piwie przez tzw. dziennikarzy TVN, nie jest objawem „walki politycznej” lecz wyrazem znacznie groźniejszych procesów. Tam, gdzie tzw. politycy opozycji miotają najcięższe obelgi i oskarżenia pod adresem organów państwa lub rozpowszechniają oszczercze insynuacje na temat rzekomych zagrożeń, jest miejsce na stawianie zarzutów zdrady, dywersji lub świadomego uczestnictwa w operacjach dezinformacyjnych. W takich działaniach trzeba doszukiwać się inspiracji wrogich Polsce ośrodków i traktować je jako przygotowania do przeprowadzenia poważniejszych akcji w ramach wojny hybrydowej.
Najważniejszym czynnikiem obrony przed zagrożeniami wewnętrznymi jest zatem zablokowanie (lub znaczące ograniczenie) oddziaływania wrogich ośrodków. Dziś nie wydaje się to możliwe.
W teorii dezinformacji stosuje się pojęcie „pudeł rezonansowych”, jako przekaźników wrogich lub szkodliwych treści.  Zadaniem „pudeł” jest (nawet nieświadome) wytwarzanie "szumu medialnego" oraz uczestnictwo w powielaniu (rezonowaniu) treści zawierających dezinformację. Identyczną rolę „pudła rezonansowe” spełniają w przypadku rozpowszechniania wrogiej propagandy.
Ponieważ  dezinformacja okazuje się szczególnie przydatna wśród społeczeństw uzależnionych od przekazu medialnego i powszechnego, bezkrytycznego przyjmowania dziennikarskich relacji, ten rodzaj ataku bywa najchętniej stosowany w III RP.
Na czym polega istota dezinformacji? O ile, w normalnym przekazie informacja zawiera opis faktu (wydarzenia), o tyle w przypadku dezinformacji mamy zależność odwrotną – to sama informacja ma tworzyć wydarzenie (fakt) w świadomości atakowanego społeczeństwa. Dlatego w rosyjskiej (ale nie tylko) koncepcji sprawowania władzy, dezinformacja zajmuje miejsce wyższe niż siła militarna, a w przypadku tajnych operacji okazuje się wręcz niezastąpiona. Dezinformacja opiera się na błędach przeciwnika i przyswojonych przez niego stereotypach myślenia.  Z nich czerpie siłę i inspirację. Po to, by podstęp był wiarygodny i skuteczny, musi zatem jak najpełniej odpowiadać oczekiwaniom tych, którzy mają być przezeń oszukani. Przykład – rozpowszechnianie alarmujących informacji o zbrojeniach rosyjskich i odbudowie potencjału militarnego państwa Putina, jest tezą rosyjskiej strategii podstępu i dezinformacji, mającej wywołać przeświadczenie o sile militarnej Rosji oraz efekt zastraszenia społeczeństw Zachodu i zniechęcenia ich do oporu.
Identyczny schemat stosuje polityczna agentura wpływu oraz ośrodki wrogiej propagandy działające na obszarze III RP. Głoszenie katastrofalnych wizji i prognoz dla Polski, nagłaśnianie rzekomych aktów bezprawia lub groźnie brzmiących zarzutów „niszczenia demokracji”, stanowi element akcji dezinformacyjnych i wpisuje się w plany wojny hybrydowej. Tego typu akcje mają na celu wywołanie błędnych i fałszywych wyobrażeń o sytuacji wewnętrznej, sprowokowanie niepokojów społecznych i zastraszenie społeczeństwa oraz destabilizację pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Poddane takim akcjom społeczeństwo staje się łatwym obiektem ataku i jest podatne na „sugestie” wroga.
Niezrozumienie – czym jest dezinformacja i jakie stawia sobie cele, jest dziś tak powszechnym zjawiskiem, że obejmuje całe „środowisko patriotyczne” (z PiS-em na czele) oraz wszystkie media związane z tym środowiskiem. Efektem tego niezrozumienia jest przyjęcie przez tzw. wolne media roli „pudeł rezonansowych” i współuczestnictwo w akcjach dezinformacyjnych. Najważniejsze portale internetowe (niezalezna.pl, wPolityce, telewizjarepublika.pl) w ogromnej części swojego przekazu rezonują treści pochodzące z „zatrutego źródła” i są głównymi przekaźnikami dezinformacji. Identycznie postępuje publiczne radio i telewizja, w których, pod płaszczem „pluralizmu informacyjnego” przekazuje się niemal wszystkie tezy obcej propagandy i groźnych dezinformacji. W tych miejscach (związanych ściśle z grupą rządzącą)  można znaleźć szereg wypowiedzi przedstawicieli „opozycji”, słowa rozmaitych „celebrytów” i szemranych „ekspertów” czy odniesienia do publikacji wrogich ośrodków medialnych. Stanowią one podstawę przekazu i są nachalnie narzucane odbiorcy.
Taka sytuacja oznacza, że decydenci owych „wolnych mediów” nie mają pojęcia o strategii dezinformacji i stają się uczestnikami antypolskich operacji medialnych. Nie rozumieją bowiem, że w dezinformacji chodzi wyłącznie o jeden cel – o upublicznienie i utrwalenie przekazu. Jest ona niczym wirus, atakujący wszędzie tam, gdzie znajduje dostęp i sprzyjające warunki. Celom dezinformacji nigdy nie zaszkodzi jakakolwiek „polemika” ani najbardziej krytyczna ocena. Zostają osiągnięte, gdy dotrą do świadomości odbiorców i z czasem wywołają pożądane odczucia i reakcje. Wystarczy zatem, że tezy dezinformacji będą udostępnione odbiorcy – nieważne, w jakiej formie i przez kogo.
Decydenci owych mediów oraz politycy PiS nie rozumieją, jak istotna różnica dzieli propagandę od dezinformacji. W przypadku tej pierwszej obowiązuje prosta zasada „kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie”. W przypadku dezinformacji, zasada mówi -„perorujcie, perorujcie, w końcu odpowiednio do tego postąpicie". Odbiorca, po raz setny karmiony tezą o „rosyjskiej potędze militarnej”, zaczyna z czasem odczuwać lęk na samą myśl o zbrojnej konfrontacji z państwem Putina i wyobraża sobie, że w starciu z taką „potęgą” Polska nie ma najmniejszych szans. Ten zaś, któremu tzw. politycy opozycji sugerują ciągły stan wojny i zamętu, straszą „państwem policyjnym” i „polityką represji”, szybko zaczyna  marzyć o błogim „spokoju” i „normalizacji” opartej na statusie niewolnika.
 Dlatego elementem dezinformacji jest nie tylko „szum medialny”, sprzeczne i wykluczające się przekazy ale przede wszystkim uporczywie powtarzane twierdzenia, narzucane odbiorcy mocą medialnych "autorytetów" i pracą rezonatorów. W efekcie tego rezonansu, odbiorca-przeciwnik zostaje zmuszony do przyswojenia „tematu przewodniego” i budowania własnej, fałszywej narracji. On sam zaczyna wierzyć w to, w co miał uwierzyć, a umacniając błędne przeświadczenia na płaszczyźnie politycznej, gospodarczej czy społecznej, działa na własną zgubę.
Z tego powodu, odgrywanie przez TVP, PR i tzw. niezależne media roli „pudeł rezonansowych”, jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń w czasie ekspansji obcych wpływów i wrogiej agentury. Nie ma tu prostych i łatwych rozwiązań. Obecna praktyka współuczestnictwa w operacjach medialnych, opiera się bowiem nie tylko na niewiedzy czy głupocie dziennikarzy i decydentów tych mediów, ale wynika ze specyfiki całego środowiska medialnego III RP, w którym więzy towarzyskie i finansowe odgrywają wiodącą rolę.
Specjalna grupa do walki z dezinformacją i propagandą powinna zatem posiadać uprawnienia również w zakresie zakazu rozpowszechniania określonych treści oraz prawo ograniczania (likwidacji) tych „wolnych mediów”, które chętnie szerzą obcą propagandę i dezinformację.  
Należałoby dążyć do utrwalenia w społeczeństwie jedynej, racjonalnej postawy – odrzucenia w całości antypolskiego przekazu i traktowania go w kategoriach simulacrum –informacji symulowanych, dezinformacyjnych. Nawet najbardziej złożona operacja wrogich sił nie ma szans powodzenia, jeśli  nie znajduje dostępu do umysłów i odczuć osób atakowanych. Tylko taka postawa uwzględniałaby obecny poziom zagrożenia wewnętrznego i świadczyła o dojrzałości polskiego społeczeństwa.
Ponieważ wymaga to mocnego zaangażowania państwa i reakcji polityków odpowiedzialnych za bezpieczeństwo obywateli, nie jest ona osiągalna w realiach III RP. Dlatego cytowane na wstępie tego cyklu słowa Ronalda Reagana – „Jesteśmy w stanie wojny, a przegrywamy ją dlatego, bo nie chcemy zdać sobie sprawy, że ją toczymy”, staną się ostatecznym mementum dla obecnej klasy politycznej i zdecydują o przegranej wojnie.


 
PRZEGRANA WOJNA – (1) DIAGNOZA

96 komentarzy:

  1. W związku z trwającą bitwą o Aleppo zamieściłem na swoim profilu na fejsbuku filmy i zdjęcia pomordowanych syryjskich dzieci. Zginęły w wyniku nalotów rosyjskich i amerykańskich.

    Jak wiadomo reżim Assada okrążył umiarkowanych muzułman w Aleppo. Około 300 tysięcy ludzi zostało wydanych na pastwę bomb kasetowych, termobarycznych. Dzieci palą opony, żeby utrudnić samolotom bombardowanie. Rosjanie zbombardowali szpital położniczy. 160 matek i dzieci zabitych. Europa milczy i nie udziela żadnej sensownej pomocy.

    Ponieważ taki stan trwa od początku roku, ze szczególnym nasileniem w ostatnich dwóch miesiącach, pozostawieni sobie umiarkowani muzułmanie - sunnici (ważne) - poprosili o pomoc dżihadystów. Również Państwo Islamskie. W tym miejscu warto dodać, że milicje szyickie, z których w ponad 60% składa się obecnie armia iracka kontrolowana przez trenerów z Iranu, więc te milicje dopuszczają się makabrycznych zbrodni na ludności cywilnej.

    Dziś, na przykład, Rosjanie zbombardowali kilkanaście wsi wokół Aleppo, głównie obozy uchodźców. Rosjanie koncentrują się na zabijaniu cywili. Sądzę, że to przemyślane działanie.

    Więc podzieliłem się tymi zdjęciami, filmami na fejsbuku. Bardzo szybko zaatakował mnie niejaki Wojciech Szeląg. Nie znam tej osoby, na portalu także nie jesteśmy znajomymi. Od 16 lat nie mam telewizora. W połowie rozmowy postanowiłem poszukać w sieci, kim jest ta osoba, gdyż stawała się coraz bardziej natrętna , arogancka i głupia.

    Odnalazłem. To redaktor Polsat News, Panoramy. Zapytałem, czy to zbieżność nazwisk. Usłyszałem - nie.

    Muszę przyznać, że wstąpił we mnie zimny gniew. Próba zupełności, próba cenzurowania poglądów innych niż lansowane przez stację telewizyjną zaszła zdecydowanie za daleko.

    Przypomniałem p. Szelągowi początki Polsatu: Polimar, Sol-pol, kredyt z FOZZ, Nurowskiego, Kurczabę, Olawińskiego, Stuglika - wreszcie przypomniałem p. Szelągowi rolę jego ojca. Przypomniałe notatkę Czempińskiego (przed koncesją). Wskazałem na brudny kapitał informacyjny, którym Polsat chętnie się posługuje, na brudny kapitał społeczny, brudne pieniądze, które posłuzyły do założenia stacji.

    W odpowiedzi usłyszałem, że: 1) jestem żałosny, 2) pełen nienawiści, 3) obrażam i opluwam

    Pan Szeląg był bardzo pewny siebie. Byłem do końca merytoryczny i spokojny.

    I tu pojawia się miejsce na pytanie: jak to jest możliwe, że ta stacja jeszcze nadaje? Jak to jest możliwe, że pozwalamy zarówno na dezinformację jak i propagandę w masowej skali?

    W ważnym dla świata momencie, kto wie, być może tuż przed III wojną światową, zamiast dyskutować jak rozwiązać węzeł gordyjski sumienia i ważnych dla Polski sojuszy, tolerujemy rosyjską piątą kolumnę.

    Dlaczego Aleppo jest takie ważne, również dla Polski? Bo tam doszło, po raz pierwszy, do zjednoczenia we wspólnej walce ponad czterdziestu ugrupowań muzułmańskich. Wszystkie są sunnickie. Turcja, której armia i policja otoczyła ciasnym kordonem amerykańska bazę atomową w Incirlik, jest również sunnicka. Sunnicka jest Jordania. Stoimy, być może, w obliczu największego przeorientowania sojuszy: jeśli Turcja częściowo wyjdzie z amerykańskiej strefy wpływów, jeśli zneutralizuje amerykańską bazę, to nic nie stanie jej na przeszkodzie w zajęciu Syrii, w zbudowaniu sunnickiego imperium. Jeśli Rosjanom pozwoli utrzymać bazę w Syrii, a Amerykanom da podobną możliwość w tym obszarze, to ceną będzie oddanie Rosji wolnej ręki w Europie Wschodniej.

    W tym kontekście struktura wydatków naszej Ojczyzny, charakter publicznego dyskursu, świadczący o małej świadomości czasów wśród naszych elit politycznych ludzi myślących muszą napawać przerażeniem. To, o czym pisze Autor, powinno zadziać się natychmiast, nie za rok. Natychmiast. A nie zadzieje się.



    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Przemku,

    Dobry, choć daleki od polskich realiów przykład. Dziś nikt nie stawia pytań - "jak to jest możliwe, że ta stacja jeszcze nadaje? Jak to jest możliwe, że pozwalamy zarówno na dezinformację jak i propagandę w masowej skali?", ponieważ działalność ośrodków wrogiej propagandy jest doskonale tłumaczona regułami wolnego rynku i pluralizmem mediów.
    Godzimy się zatem na ograniczenie naszego bezpieczeństwa, bo pokładamy wiarę w politpoprawny bełkot i dyrdymały głoszone przez polityków PiS. To jest rzeczywista skala zniewolenia i przyczynek do przegranej wojny.
    Niestety, niewiele osób rozumie, że nie przegrają jej panowie politycy ani decydenci "wolnych mediów". Oni zawsze znajdą swoje "żerowisko". Przegranymi będą Pan i ja oraz miliony zwykłych Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałem raport Schirreffa. W świetle obecnie używanych rodzajów broni i technologii autorzy nakreślili stan faktyczny.

    Daltego uważam, że jeszcze w tym roku powinniśmy co najmniej 4-krotnie zwiększyć budżet na armię i przemysł zbrojeniowy, zbliżając się do 8% PKB, jeśli chodzi o wydatki na cele wojskowe.

    Skąd brać te pieniądze już pisałem - połowę darmozjadów z budżetówki należy pożegnać jeszcze w tym roku.

    Ale to nie wyczerpuje sprawy. Schirreff pisze, iż aby zniszczyć mobilne systemy S-300 i S-400 potrzebna jest obecność sił lądowych na terenie wroga. Pisze także, iż ROsjanie piszą o użyciu taktycznej broni atomowej w taki sposób, w jaki NATO pisze o uzyciu helikopterów.

    Tu wracam do pomysłów, które już przedstawiałem. My wcale nie musimy mieć oficjalnej broni atomowej. My możemy ją "zdobyć". Musimy jedynie takie "zdobycie" uwiarygodnić. I nasz przeciwnik musi wiedzieć, iż podobnie jak on, uzyjemy jej z taką łatwością, z jaką używamy helikopterów.

    Z kolei zniszczenie systemów S-300 i S-400 jest możliwe na dwa sposoby. Pierwszy jest tradycyjny, poprzez dominację powietrzną. Nie wydaje się to mozliwe. Drugi to pomysł nowy - poprzez szarańczę dronów, latających i lądowych. Daleko łatwiej jest wyprodukować pół miliona dronów, samobieżnych, bez tła termicznego i elektromagnetycznego, z zaawansowanym osprzętem lokacyjnym i inteligentną amunicją niż przeszkolić i wyposażyć 100 tysięcy żołnierzy jednostek specjalnych.

    Powinniśmy całkowicie zmienić paradygmat współczesnego pola walki, gdyż w tradycyjnych rodzajach broni ROsja ma ogromną przewagę nad nami.

    To samo myślenie dotyczy mediów. My nie możemy jedynie bronić się. To plan minimalny i niewystarczający. Zlikwidowanie Polsatu, TVN w drodze renacjonalizacji i przetargu na przekazanie mienia zgromadzonego w przestępczy sposób to jedynie pierwszy krok, który należy wykonać. Drugi krok, to stworzenie mediów odpowiedzialnych. A trzeci to eksport mediów, to aktywne używanie propagandy i dezinformacji.

    Jest pięciu podstawowych adresatów tak rozumianej, ekspansywnej roli polskich mediów: świat anglosaski, obszar niemieckojęzyczny, obszar rosyjskojęzyczny (w tym Białoruś i Ukraina), obszar nadbałtycki i muzułmański (bo to jest obszar flankujący Rosję).

    Tymczasem musimy zmagać się z kozieizmem po stronie zaprzańskiej komorowszczyzny i z wąskimi horyznotami po stronie PiS, przejawiającymi się w nieustających żartach z Petru przeplatanych wystąpieniami Kempy i pustymi obietnicami Dudy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przemek łośko,

      Gdyby mój tekst dotyczył bezpieczeństwa militarnego i projektów związanych z zabezpieczeniem przed inwazją Rosji, zawierałby z pewnością podstawowy postulat - natychmiastowego przystąpienia Polski do programu Nuclear Sharing.
      To jedyny, realny sposób na powstrzymanie zapędów Putina i wzmocnienia polskiego potencjału obronnego.
      Nie trzeba złożonej argumentacji, by zrozumieć, jak Rosja obawia się takiego ruchu.
      Gdy w grudniu ubiegłego roku, wiceminister MON Tomasz Szatkowski powiedział, że są rozważane kroki, które mają zapewnić przystąpienie do programu NATO Nuclear Sharing, nastąpiła tyleż gwałtowna, jak znamienna reakcja agentury i obcych ośrodków medialnych.
      Rozdzierano szaty nad "szaleństwem" tego pomysłu i stawiano najcięższy zarzut "prowokowania Rosji" oraz narażania nas na atak nuklearny. Natychmiast głos zabrał stały przedstawiciel Rosji przy NATO Aleksandr Gruszko ( po cholerę trzymać tam ruskiego agenta?), który perorował, że sam program jest sprzeczny z układem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT).
      Nie mam wątpliwości, że postulat przystąpienia Polski do Nuclear Sharing powinien znaleźć się w ścisłym pakiecie spraw negocjowanych przed warszawskim szczytem NATO i być podnoszony przez wszystkich decydentów partii rządzącej.

      Kto i dlaczego zdecydował wówczas o wyciszeniu tematu i zaniechaniu naszego akcesu do Nuclear Sharing, pozostanie (na razie) tajemnicą. Mogę domyślać się, że zadziałało to samo środowisko, które mocno dziś zabiega o kontynuację "komorowszczyzny" w sprawach bezpieczeństwa narodowego i dba, by w obszarze wojskowości nie nastąpiły nazbyt "radykalne" zmiany.

      Usuń
  4. Cóż, Panie Aleksandrze,

    Podobnie jak poprzednio, tak i teraz mogę się z Panem tylko zgodzić. Z jednym zastrzeżeniem.

    Myślę, że w czasach semantycznego terroru, politycznej poprawności i obezwładniającego georealizmu, które opanowały "Świat Białego Człowieka", nie podoła temu wyzwaniu żaden, nawet idealny, rząd RP. Musiałaby bowiem zmienić się jednocześnie nie tylko Polska, ale i cały świat Zachodu. A to chyba utopia.

    Bardzo bym się cieszyła, gdyby Pan się ze mną nie zgodził.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      A czy był rząd, który próbował podołać takiemu wyzwaniu? Bo jeśli nie, to próżne są nasze dywagacje i obawy przed reakcjami idiotów.
      Nam nie potrzeba "idealnego rządu RP". Wystarczy taki, który na pierwszym miejscu będzie stawiał interes Polski i polskich obywateli. I nic więcej. Dlaczego to wystarczy?
      W dyskusji nad tekstem "NUDIS VERBIS 2.Diagnoza" przypomniałem, że odrodzenie Polski w roku 1918 musiało być szokiem dla tych wszystkich głupkowatych liberałów, którym pojęcie naród kojarzyło się zawsze z niszczycielskim nacjonalizmem i było czymś kompletnie irracjonalnym.
      Co więcej, zadaliśmy też cios koncepcjom wyrosłym z tradycji anglo-amerykańskiej, których sens sformułował onegdaj lord Acton, twierdząc, iż „Naród może czasem zostać stworzony przez państwo, ale tworzenie państwa przez naród jest sprzeczne z naturą”.
      Polska powstała zatem w „sprzeczności z naturą”, na przekór opiniom światłych Europejczyków i wbrew woli sąsiadów. Zbudowaliśmy niepodległe państwo, nie mocą paktów i sojuszy, lecz dlatego, że przez sto kilkadziesiąt lat przetrwaliśmy jako naród.
      Byt II Rzeczpospolitej nie wyrastał z „dobrosąsiedzkich relacji” z Rosją i Niemcami, lecz z zachowanej przez pokolenia polskości, nie był efektem geopolitycznych rozgrywek (choć miał oczywisty zawiązek z wynikiem I wojny) ale naszego nacjonalizmu. Nie muszę chyba dodawać, że przez te 20 lat państwowości (naznaczonej jeszcze wojną z bolszewikami) zbudowaliśmy mocniejszy fundament niż śniłoby się dzisiejszym "ojcom założycielom" III RP.
      Skoro w naszej historii mamy przykład działań wbrew "politycznej poprawności i obezwładniającego georealizmu, które opanowały "Świat Białego Człowieka", skoro tak chętnie odwołujemy się do tradycji Niepodległej Rzeczpospolitej, dlaczego nie wierzyć w powodzenie owej "utopii" i nie dążyć do odzyskania Polski?

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      Muszę pomyśleć nad tą odpowiedzią, która (intuicyjnie) podoba mi się znacznie mniej, niż Pańska publikacja.

      Na razie tylko dwie uwagi:

      1. Był taki rząd - Jana Olszewskiego. Dano mu pół roku.

      2. W 1918 polski naród nie utworzył państwa. Pomimo zaborów tu wciąż była Polska. Można więc mówić raczej o odtworzeniu / odrodzeniu się Polonia Restituta.

      Poza tym: czy nie uważa Pan, że II RP to raczej autorskie dzieło żelaznej woli i geniuszu Marszałka oraz kilkudziesięciu - kilkuset ludzi z jego najbliższego otoczenia?

      Pozdrowienia

      Usuń
    3. "II RP to raczej autorskie dzieło żelaznej woli i geniuszu Marszałka oraz kilkudziesięciu - kilkuset ludzi z jego najbliższego otoczenia?"

      II RP to wyłączne dzieło Marszałka i jego kasztanki. niczyje więcej Urszulo!!!!

      Usuń
  5. Panie Aleksandrze.
    Zwróciłbym uwagę na niebagatelną rolę KK, jaką mógłby (przynajmniej powinien) spełnić w głoszeniu prawdy. Wystarczy, żeby "czerpał garściami" z nauk, nie tak dawno przecież zmarłych, trzech Wielkich i Świętych Polaków: św. Jana Pawła II, Prymasa tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego i bł.ks. Jerzego Popiełuszki.
    Jednakże, musiałby być to Kościół (mam na myśli kościół hierarchiczny) "zdrowy". Tyle, że odkąd "bolszewicy chwycili naszych purpuratów za gardło", jest to Kościół "zatruty".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazimierz B.

      Nie należy mieszać pewnych porządków. Rolą KK nie jest walka z agenturą i dezinformacją. To zadanie państwa.
      Prawdą jest natomiast, że polski Kościół miałby ogromne zadanie głoszenia prawdy o rzeczywistości III RP.
      Ponieważ hierarchowie tego Kościoła stanowią część systemu sprawowania władzy i reprezentują interesy establishmentu, nie mogą podjąć takiego zadania. Prawda o III RP (choćby w zakresie Zbrodni Założycielskiej) "zabiłaby" również tę grupę.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Aleksander Ścios
      Nigdy nie ośmieliłbym się obarczać KK walką z agenturą, zwłaszcza, że hierarchowie "u siebie zrobili w tej kwestii porządek".
      Chodziło mi wyłącznie o odważne głoszenie prawdy, o patriotyzmie nie wspominając.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. KK hierarchiczny w Polsce to przecież ewidentne, autorskie dzieło JPII.

      Usuń
  6. Aleksander Ścios,
    o ile dobrze rozumiem, Pański główny postulat sprowadza się do zbudowania przez Polskę własnej strategicznej polityki informacyjnej, czyli własnego przekazu oraz wyciszenia (nie zwalczania jako sposobu nagłaśniającego) tez obcych polityk informacyjnych (mówi Pan wprawdzie o Rosji, ale moim zdaniem ten sam problem występuje w stosunku do niemieckich, ,,europejskich", żydowskich i wielu innych polityk informacyjnych wobec Polski).
    Ja zgadzam się z Panem, bo budowa własnego przekazu jest nie tylko narzędziem uświadamiania społeczeństwa, ale tez pracą pozwalającą elitom państwowym na budowę samodzielnego obrazu rzeczywistości. To wszystko bardzo przydałoby się Polsce.
    Chciałbym jednak zauważyć, że problemem jest raczej stan intelektualny elity pisowskiej, niż brak odpowiednich ciał specjalizujących się w tej tematyce oraz przygotowujących odpowiedni przekaz. Otóż właściwie w Polsce istnieją ośrodki intelektualne (np. Instytut Studiów Wschodnich), które prezentują całkiem znośny dorobek - samodzielny - w zakresie oceny polityki wschodnioeuropejskiej. Problemem jest, ze nikt z pisowskiej elity tego nie czytuje (a przynajmniej nie ujawnia swojej wiedzy w tym zakresie). Jeśli chodzi o budowę przekazu, jest przecież w tej chwili centralizacja poliyki medialnej, z Radą Mediów Narodowych, która ma wpływ decydujący na obsadę i i w konsekwencji politykę mediów publicznych - ciało to może wyegzekwować od tychże mediów odpowiednie prace - wdrażanie własnej polityki informacyjnej w oparciu o zespół ekspertów - w TVP jest dosyć etatów, a ściągnięcie odpowiednich ekspertów w tym np. pracowników odpowiednich instytutów to kwestia woli politycznej.
    Sprawy zatem rozbijają się o brak możliwości umyslowych u polityków PiS, co Pan zresztą zaznaczył.
    Natomaist byłbym bardzo ostrożny w przyznawaniu prawa do ,,zakazu rozpowszechniania określonych treści oraz prawo ograniczania (likwidacji) tych „wolnych mediów”, które chętnie szerzą obcą propagandę i dezinformację". Pomijając prawną wykonalnosć takiego postulatu (jaki miałby być charakter prawny takich decyzji - decyzja administracyjna? jaka ścieżka odwoławcza? jak to się ma do art. 54 konstytucji? ) pozostają watpliwości polityczno-społeczne (nie prawne): urzędnik miałby decydować o tym, co wolno, a czego nie wolno powiedzieć w prywatnych mediach? jaka odpowiedzialność państwa za swoje pomyłki (zakaz publikowania informacji, które okażą się prawdziwe, albo publikowanie tez własnej polityki informacyjnej, które okażą się nieprawdziwe lub szkodliwe dla Polski?).
    Nalezy zaznaczyć, że nawet przy maksymalnei psrawnym zbudowaniu własnej polityki informacyjnej, jej keirunek będzie pochodną wizji polityki wewnętrznej, międzynarodowej i historycznej przyjętej przez dany rząd. Ale żaden rzad nie może pozostac poza zakresem krytyki czy dyskusji ze strony innych sił społecznych i politycznych w kraju - bo interes Narodu wymaga, żeby liczyć się z możliwością popełnienia przez kierownictwo państwowe i nie zostawiać mu monopolu na intelektualne rozważania w strefie publicznej - innymi słowy, nie można pozwolić, żeby rząd zamknął usta każdemu, kto mu się nie podoba, bo oprócz łotrów (takich jak PO-PSL), zaknebluje także przy okazji każdego, kto myśli inaczej.

    c. d. n.

    OdpowiedzUsuń
  7. cz. 2
    A o tym, że rząd PiSu popełnia wiele bardzo poważnych błędów, świadczy choćby niedawna wypowiedź pana ministra Antoniego Macierewicza o odpowiedzialności Rosji za Wołyń. Specjalnie przywołuję tu wypowiedź tego akurat, cenionego przeze mnie polityka, który jest na tym blogu często chwalony za działania anty- komunistyczne, żeby wykazać, że nikt nie jest wolny od błędów. Z tego bowiem co wiem, decyzje o eksterminacji ,,elementu polskiego" podjęto wg wiedzy polskich historyków w gronie decydentów OUN B (albo podczas III Konferencji OUN B albo trochę później w gonie dowódców UPA na Wołyniu). Ci ludzie byli w pewnym okresie współpracownikami III Rzeszy i byli sfanatyzowanymi nacjonalistami zainspirowanymi nazizmem, ale nigdy nikt nie wykazał ich agenturalności wobec Moskwy = przeciwnie, NKWD ścigało ich i zabijało, i nawzajem. Jezeli pan minister Macierewicz ma inne dane, powinien natychmiast je ujawnić, bo inaczej można odnieść wrażenie, że nie wie, o czym mówi.
    Ten przykład pokazuje, że trzeba być ostroznym. kto ma rację: Antoni Macierewicz, czy np. portal Kresy? jeśli by pozwolić na Pański postulat ,,zamykania", mogę sobie wyobrazić, jak MON chce zamknać np. Kresy.pl, ale nie wyobrażam sobie, żeby MON chciał np. przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje swoich błędnych wypowiedzi.
    Ponieważ wymienione przeze mnie podmioty działają - jak sadzę - w dobrej wierze, należy chyba obstawiać w takich przypadkach raczej wolność dyskusji, z pozostawieniem publiczności prawa do oceny. Natomiast rozprawa z agenturą jest konieczna, w tym medialną, ale do tego trzeba raczej decyzji politycznej o rozliczeniu komuny i jej medialno-finansowych agend jak TVN, co moze bez problemu zrobić prokuratura poprzez chocby wyjasnienie podstaw finansowych działalności tych ośrodków. Bez tej decyzji żadne nowe polityki informacyjne i specjalne grupy nic nie dadzą, z taką decyzją będzie to także zbędne - bo Pański bardzo słuszny w moim odbiorze postulat wyczyszczenia obcych wpływów z przestrzeni medialnej musi ograniczać się własnie do bezpieczniackich ośrodków, resztę natomiast omijajć szerokim łukiem.

    pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojciech Miara,

    Jeśli na wstępie tego tekstu wyraźnie zaznaczam, że zawarte w nim propozycje nie znajdą zastosowania w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości, nie jest to pusta retoryka ani wyraz mojej złośliwości wobec rządzących.
    Doskonale zdaję sobie sprawę z kondycji intelektualnej „elity pisowskiej” i stanu świadomości naszego społeczeństwa.
    Wbrew Pańskiej sugestii, nie dostrzegam też żadnych „ośrodków intelektualnych, które prezentują całkiem znośny dorobek - samodzielny - w zakresie oceny polityki wschodnioeuropejskiej”. Nad całą myślą polityczną III RP (również prezentowaną w ISW) ciąży odium „georealizmu” i nie ma dziś środowisk wolnych od tej pierworodnej skazy.
    Ośmielam się jednak twierdzić, że (poza postulatem stworzenia specgrupy ds. walki z dezinformacją) inicjatywa podjęcia terapii należy do samych Polaków. A raczej, do tej niewielkiej grupy, która rozumie istotę zagrożenia wewnętrznego i nie poddaje się wszechobecnej mitologii demokracji.
    Niestety, niektóre z Pańskich uwag wskazują, że również tak wyśmienity komentator nie jest wolny od tej przypadłości. Zechciał Pan bowiem podnieść kwestię „zakazu rozpowszechniania określonych treści oraz prawo ograniczania (likwidacji) tych „wolnych mediów”, które chętnie szerzą obcą propagandę i dezinformację" i powołał się na „wątpliwości polityczno-społeczne”, a nawet konstytucję III RP.
    Tyle, że ja nie piszę o wprowadzeniu cenzury i zakazie krytykowania rządu w warunkach państwa demokratycznego. Mój tekst nie dotyczy normalnych zasad walki politycznej i nie zwiera postulatu ograniczenia swobody wypowiedzi. Byłbym zresztą ostatnią osobą, która taki postulat stawia.
    Rozmawiamy natomiast o realnym zagrożeniu naszego bezpieczeństwa, o czasie wojny informacyjnej, o groźnych operacjach prowadzonych w ramach wojny hybrydowej, o szerzeniu dezinformacji i wrogiej, antypolskiej (nie antypisowskiej czy antyrządowej) propagandy.
    Rozmawiamy o najcięższych przestępstwach zdrady i dywersji (głównie politycznej), które są inspirowane przez zewnętrzne, wrogie Polsce siły. Rozmawiamy o akcjach, które mogą poprzedzać atak militarny lub niosą zapowiedź poważnej destabilizacji sytuacji wewnętrznej.
    Czy wolne państwo ma prawo bronić się przed takimi zagrożeniami? Czy dla ustanowienia obrony, może sięgać po środki przymusu? Niekoniecznie stanowione przez urzędnika lecz wykonywane przez konstytucyjne organy.
    Jest dla mnie oczywiste, że państwo powstałe na fundamencie zdrady i sukcesji komunistycznej nie ma i nie może mieć instrumentów do walki z takimi zagrożeniami. III RP nie definiuje takich pojęć, a jej klasa polityczna uprawia prymitywną retorykę „mechanizmów demokracji” i nie jest zainteresowana ukróceniem działań agentury. Podkreśliłem to wyraźnie.
    Dochodzi tu do nieporozumienia. Pan chciałby oceniać moje postulaty w perspektywie państwa prawa i demokracji, ja zaś twierdzę, że droga do odzyskania takiego państwa (którym III RP nie jest) wiedzie poprzez działania wskazane w tekście.
    To są postulaty na czas wojny. A jeśli nie chcemy nawet dostrzec, że ona trwa, nie dziwmy się, że ją przegrywamy.

    Nie chcę natomiast komentować Pańskich uwag pod adresem ministra Macierewicza i jego rzekomego błędu. To zbyt dalekie od treści tekstu. Wspomnę tylko, że znajomość historii pozwala zrozumieć trafność słów szefa MON - "Prawdziwym wrogiem, który rozpoczął i który użył część ukraińskich sił nacjonalistycznych do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa, jest Rosja. To tam jest źródło tego straszliwego nieszczęścia."
    Należałoby dowiedzieć się, z jakim entuzjazmem Ukraińcy witali siły sowieckie wkraczające na Wołyń w roku 1939 oraz zrozumieć, dlaczego z chwilą wkroczenia Sowietów nastąpiły ataki ludności ukraińskiej na Polaków. Tak bowiem wyglądały realia Wołynia, nim w roku 1943 doszło do zbrodni ludobójstwa.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksande Ścios,

      Napisał Pan:
      ,,Dochodzi tu do nieporozumienia. Pan chciałby oceniać moje postulaty w perspektywie państwa prawa i demokracji, ja zaś twierdzę, że droga do odzyskania takiego państwa (którym III RP nie jest) wiedzie poprzez działania wskazane w tekście.
      To są postulaty na czas wojny. A jeśli nie chcemy nawet dostrzec, że ona trwa, nie dziwmy się, że ją przegrywamy".

      Zgadzam sie, że Polska jest w stanie quazi - wojny - ze strony Rosji i Niemiec co najmniej. Zaznaczę zatem tylko, że ogólnie popieram Pański postulat odrzucenia tego postmagdalenkowego państwa i budowy nowej, prawdziwej państwowości,a politykę informacyjną też akceptuję jako niezbędny element obrony przed obcymi wpływami.

      Wskazałem natomiast na poważne problemy, jakie nawet przy akceptacji ,,wojennych czasów i metod" pojawią się przy aplikacji niektórych z Pańskich założeń - odróżnienia obcych agentur od krytyków nieagenturalnych - co zresztą wydaje się Pan tez w pewnym stopniu odnotowywać(,,trudność polega na wskazaniu materiałów (publikacji, wypowiedzi, audycji radiowo-telewizyjnych) zawierających niebezpieczne treści oraz znalezieniu i zneutralizowaniu rzeczywistych mocodawców i źródeł wrogich działań".). Tylko rząd o takim autorytecie społecznym, który wykluczałby podejrzenia o rozprawe z krytykami/opozycją dokonywaną w ramach polityki informacyjnej, mógłby uzyskać publiczną akceptację dla ,,zamykania mediów". Zaznaczam, że absolutnie nie przypisuję akurat Panu chęci cenzurowania, ja nawet nie przypisuję jej do końca działaniom rzadu - gdyby wykonywał Pański postulat - twierdzę tylko, że żeby kogoś ,,zablokować", trzeba wykazać niezbicie, że działa agenturalnie (przyjmując obce zlecenia): a co jeśli rząd w dobrej wierze będzie blokował media, z którymi się nie zgadza, bo uważa, że powielają np. tezy rosyjskie, ale nie wykaże , że jest to działanie agenturalne?

      Nie chcę jednak sprowadzać dyskusji nad Pańskim tekstem do tego jednego elementu - który choć dla mnie kontrowersyjny, to nie jest istotą zagadnienia. O wiele istotniejsze w kontekście realnych możliwości ,,na dzisiaj" wydają mi się Pańskie słowa:

      ,, Póki politycy PiS będą brylowali w różnych TVN-ach i Polsatach, nikt nie przekona Polaków, że oglądanie tych telewizji uwłacza istotom rozumnym i nie przysparza wiedzy o rzeczywistości. Tylko osobisty przykład i silna manifestacja postawy bojkotu, mogą wpłynąć na zmianę indywidualnych preferencji i skłonić Polaków do mądrego naśladownictwa".

      I to jest chyba clou aktualnie wykonalnych postulatów dotyczących polityki informacyjnej. Zagłodzenie mediów bezpieczniackich, co natychmiast osłabi albo nawet zniweluje ,,obce wrzutki".
      W pełni popieram.

      Odnośnie Instytutu Studiów Wschodnich, być może ma Pan rację odnośnie georealizmu. Ja bardziej zwracam uwagę na pewien ich dorobek analityczny (niosący zasób informacji), aniżeli syntetyczny (koncepcyjny). Rozumiem jednak Pańską uwagę - w ogóle faktycznie brak jest w Polsce takich osrodków intelektualnych z zakresu polityki państwowej, które pracowałyby nad koncepcjami.

      Co do Wołynia, byłbym wdzięczny za wskazanie konkretnych źródeł/lektur informujących o sowieckim kierownictwie czy wiodącej inspiracji przy decyzjach o ataku na ludnosć polską. Sam, czytałem tylko Grzegorza Motyką ,,Od Rzezi Wołyńskiej do Akcji Wisła". Aktywizacja banderowców po wkroczeniu Sowietów była mniejsza, niż po wkroczeniu Niemców - wtedy dopiero ożyli, Samo kryterium ,,aktywizacji za czasów danego okupanta" musi prowadzić zatem raczej do wniosku o wiodącej odpowiedzialności Niemiec, nie Rosji. Po prawdzie jednak, wygląda na to, że banderowcy działali politycznie głównie na własny rachunek i nie ma powodu, by z nich zdejmować dziś ten dorobek.

      Sowieci prowadzili własne ludobójstwo Polaków (od 1936 r.). Szkoda w dyskusji nad polityczną odpowiedzialnością Moskwy za te działania stosować argumenty, które nie są adekwatne - mówiąc delikatnie. Osłabia się przez to wymowę i znaczenie zarzutów prawdziwych.

      pozostaję z szacunkiem

      Usuń
    2. Wojciech Miara,

      Nie istnieje coś takiego, jak "polityka informacyjna" tego rządu. Rozmawialiśmy już o tym. Jest tylko miotanie "od ściany do ściany" i reagowanie na poszczególne sytuacje i zagrożenia.
      Przekaz płynący ze strony PiS-u nigdy nie był spójny i logiczny. Najnowszy przykład - zapowiedź kolejnej ustawy o TK. Żenujący dowód słabości i zagubienia partii, która nie potrafi poradzić sobie z grupą cwaniaków-ćwierćinteligentów.
      Nie o tym jednak piszę w moim tekście. Rząd, który chciałby podjąć realną walkę z wpływami rosyjskimi (one są dziś najbardziej groźne), musi liczyć się z wprowadzeniem restrykcyjnych przepisów zakazujących rozpowszechniania propagandy i uczestnictwa w operacjach dezinformacji. To nie jest kwestia ograniczenia wolności obywatelskich, ale obowiązek ochrony państwa i obywateli.
      Nie mogą działać (a w III RP działają) media i portale internetowe spełniające rolę tub propagandowych Kremla. Jedna krótka ustawa powinna uregulować tę kwestię. Bez względu na wrzaski lewaków i pomruki agentury.
      Nie mogę jednak wymagać tego od państwa, które z naszych pieniędzy wykłada ponad 5 mln zł rocznie na działalność TPPR-bis (Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia), boi się definitywnie zamknąć granicy z Kaliningradem i wysyła do Moskwy (via nowy ambasador) sygnał, że "nic się nie zmieniło".

      W sprawie Wołynia i wpływów sowieckich na akcje ludobójstwa Polaków,polecam np. lekturę książki Armia Krajowa w dokumentach, 1939-1945. T. 3: Kwiecień 1943 - lipiec 1944 autorstwa H. Czarnocka, K. Iranek-Osmecki,J. Garliński i in, wyd. przez SPP Londyn 1976.
      Znajdzie Pan tam m.in. meldunki gen.Grota-Roweckiego do Londynu z roku 43. - "Przyczyny wołyńskiej akcji badam. Niewątpliwy wydaje się wpływ propagandy sowieckiej, usilnie pchającej do przedwczesnego powstania elementy narodowe krajów okupowanych."
      "Organizacja rzezi odbywa się niejednokrotnie na lokalnym aparacie OUN opanowanym od dołu przez dywersantów sowieckich.", czy meldunek dowódcy AK z lutego 1944 - "Oprócz Ukraińców współpracujących z niemieckimi wrogami Polaków w Małopolsce Wschodniej były grupy ukraińskie kierowane przez agentów sowieckich. W rejonie Złoczów i Stanisławów bandami ukraińskimi mordującymi Polaków kierowali sowieccy agenci".
      Sprawę wpływów sowieckich na ludobójstwo na Wołyniu znam również z osobistych relacji członków mojej rodziny.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    3. Dziękuję za te źródła, to niewątpliwie ważne uwagi polskiego wywiadu, które należy uwzględnić/zapoznać się z nimi, co w miarę możliwości czasowych ja także postaram się uczynić.

      pozdrawiam Pana

      Usuń


  9. Czy zgodzi się Pan z tezami tego artykułu?

    http://wpolityce.pl/kultura/303502-eastwood-ma-racje-na-naszych-oczach-bankrutuje-dyktatura-poprawnosci-politycznej

    Naturalnie pomijając fakt, ze Trump (wg mnie człowiek podstawiony) jest tylko beneficjentem autentycznego fermentu, o którym mówi aktor. Nb, chyba należy żałować, że to nie on stanął do wyborów, wygrałby w cuglach, a jego konserwatyzm nie jest udawany, jak w przypadku libertyna Trumpa, przebranego za patriotę.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widział Pan to?

      http://telewizjarepublika.pl/rosyjscy-parlamentarzysci-chca-przyjecia-uchwaly-o-ofiarach-rzezi-wolynskiej,36439.html

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      To są z pewnością fascynujące tematy (dziś Trump został celnie nazwany przez b.szefa CIA "człowiekiem zwerbowanym przez Putina jako nieświadomy rosyjski agent") ale pozwoli Pani, że nie będę ich komentował pod tekstem poświęconym całkowicie innej sprawie.
      Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo lubię Clinta Eastwooda, ale nie uważam, bym w kwestiach politycznych miał się kierować opiniami aktorów, muzyków czy dziennikarzy.Dla mnie- są to opinie bez żadnego znaczenia.
      Wielokrotnie też wyjaśniałem, że nie chcę, by ten blog służył rozpamiętywaniu tzw.bieżączki i przypominał setki innych miejsc w sieci internetowej.
      Uważam, że są sprawy daleko ważniejsze, od podtykanych nam przez media i czasem warto zatrzymać się przy takich (nieco nudnych)tematach.

      Proszę o wybaczenie i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Ojej! I co teraz?

      KLIK?

      A niech się o to martwi kompozytor! ;-)

      Usuń
  10. Gdyby to były wprost rosyjskie media (coś jak Russia Today), być może sprawa z identyfikacją ryzyka byłaby prostsza.

    Pamiętam, jak TVN przed laty wygrał ranking popularności mediów wśród studentów (pewnie dlatego, że w okresie przedakcesyjnym czy świeżo po akcesji do UE właśnie takie "nowoczesne", proeuropejskie, prounijne, "postępowe", "antymoherowe" media wydawały się wtedy swoistym oknem na Europę, do której większość zakompleksionych rodaków chciała przynależeć).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona,

      Sprawa identyfikacji nie jest nazbyt trudna, pod jednym wszakże warunkiem - istnienia woli politycznej do takich działań oraz obecności odpowiednich narzędzi.
      Jestem przekonany, że grupa rządząca PiS doskonale wie, kto jest kim w tzw. mediach i gdzie szukać rosyjskiej agentury. Dlaczego?
      Otóż, w styczniu br. pan prof.Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta ds.bezpieczeństwa podzielił się ważną informacją - "Rosyjska agentura wpływu swobodnie działała w kluczowych polskich mediach".
      http://opinie.wp.pl/prof-andrzej-zybertowicz-rosyjska-agentura-wplywu-swobodnie-dzialala-w-kluczowych-polskich-mediach-6016710427026561a

      Upłynęło ponad pół roku od tej wypowiedzi i nikt przytomny nie zadał pytania - co dalej? Jakie kroki, w związku z tą wiedzą prezydenckiego urzędnika zamierzają podjąć służby bezpieczeństwa? Jakie inicjatywy zgłosił rząd PiS lub sam prezydent Duda, by oczyścić obszar polityki i mediów z rosyjskich wpływów?
      Bo jeśli ci ludzie wiedzą (a sami to przyznają), że "rosyjska agentura wpływu swobodnie działała w kluczowych polskich mediach", wiedzą też, o kogo chodzi i jakie zadania wykonuje dziś ta agentura. Pojawia się zatem pytanie - dlaczego nie podejmują żadnych kroków i narażają nas na ogromne niebezpieczeństwo?

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  11. Szanowny Panie,

    Napiszę z nieco innej perspektywy. Jako osoba mająca nieco mniejszą wiedzę na temat historii oraz polityki niż Pan. Udostępniłem ten artykuł nawet u siebie na tablicy, ponieważ uważam, że wnosi on kilka bardzo potrzebnych postulatów. Mimo, że ogólnie diagnoza zagrożenia jest niewłaściwa i bardzo tendencyjna. Zacznę od tego z czym się zgadzam. Partie i opozycje mogą i prawdopodobnie są niektóre z nich agenturami, bądź są w sposób nieświadomy przez nią inspirowane. Na oko 1-5% działań medialno-informacyjnych może przez nią NIE być sterowanych. Oczywiście głównie takich, które nie zostały zauważone i nie przeszły odpowiedniej obróbki. Prawdę częściej będą mówić osoby w żaden sposób z mediami bądź z polityką nie powiązane. Takie, u których nikt tej prawdy nie szuka. To chyba oczywiste, że nie będzie ona łatwa, a tym samym popularna. Jednakże zważywszy na nasz żywotny interes jakim jest dobro Państwa Polskiego, należy w wąskim gronie osób dojrzałych intelektualnie przymierzyć się do kwestii zrobienia porządku w tych obszarach informacyjnych, w których dochodzi do najsilniejszych zaburzeń i wykrzywień. Ponieważ one to promieniują tak jak to Pan nazwał (zgodnie z znanymi technologiami działania rosyjskiego wywiadu) Pudłami Rezonansowymi. Weźmy na przykład takiego Brauna, który teraz na współ jeszcze z Jabłońskim generują potężne fale informacyjne. Nie można lekceważyć jego wpływu na obecną informację (w medium internetowym). Można ją jeszcze zestawić np. z narracją jaką rozpościera Max Kolonko z USA. Jak Pan uważa, czy działalność 3 osób może mieć wpływ na ogół poglądów i zachowań znacznej części aktywnych/bądź potencjalnie aktywny "na ulicy" grup społecznych? Otóż może. Więc to jest kolejne istotne zagadnienie. O ile spółki, koglomeraty medialne są "widocznym" bo przecież dużym zagrożeniem, to bagatelizuje się ciągle wpływ poszczególnych jednostek. I to zagrożenie będzie rosło szybciej. Przecież oczywiście jednostka może być syntetyczna. Może być botem, stworzonym na potrzeby oddziałania archetypowego na młodzież np. czy starszych ludzi, według rozwijanego programu, tak by dostosowywał się do aktualnych wymogów. I proszę mi wskazać na technologię, która by mogła by temu zapobiec. To nie jest takie proste. Mam pewne intuicje na czym by ta technologia mogła polegać. Usiłowałem rozmawiać o tej kwestii z ekspertami odnośnie cyberbezpieczeństwa z marnym skutkiem. Problem jest na pograniczu psychologii i informatyki. A takich jednostek faktycznie obecnie nie mamy. Jeśli są, to powinny się przyglądać tej dyskusji już teraz. To co bym zrobił to taki bot/firewall, który by mierzył ilość słów używanych w dane dni przez media drukowane i nadawane na żywo. Bo atak przeważnie idzie na konkretne słowa, które aktualnie mają "podłączony" ładunek emocjonalny. Nasilenie konkretnych słów powyżej normy oznacza duże prawdopodobieństwo działań "Mind-Control". CDN.

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobnie jak poszczególne zbitki słów, stosowane zarówno przez marketingowców, NLP czy polityków świadczą o manipulacji. Choćby: "nie chce nikogo obrażać, ale...". Większość osób posługuje się wiedzą podręcznikową na temat wywierania wpływu, wobec tego ich działania się powtarzają. Powinny być one wychwytywane, a ich sygnatury (tak jak w antywirusie) trafiać do bazy. Tworzenie agentów w oczach ludzi (zbudowanie zaufania) trwa całe lata i miesiące i jest kosztowne. Tymczasowe wyłączenie 100-200 dałoby już Polsce wielką ulgę. Następnie do wypowiadania się publicznie należy dopuszczać osoby spełniające kryteria zaufania choćby na zasadzie potwierdzenia autorytetu przez środowisko. Jeśli jest to naukowiec, no to nie trudno znaleźć, że jest on w jakiejś hierarchii, gdzie jego opinia mogłaby być potwierdzona przez 10-20 osób. Jeśli wymagalibyśmy, że ileś osób 10-20 musi potwierdzić, że jesteś tym kim deklarujesz, że jesteś, a oni są w taki sam sposób potwierdzeni, to problem ludzi-botów-krzaków by zniknął. Zapewniam. Z jakiegoś powodu nie chce Pan mówić o USA i Hollywood, które tworzą całą metamape poznawczą w przestrzeni kultury i quasi religii satanistyczno-konsumpcyjnej po to by sprzedawać swoje marne produkty oparte o chemię, GMO i ropę, której złoża kontrolują dzięki sile militarnej uzyskanej z ich sprzedaży. Jest to bardzo niedojrzały kraj, o prymitywnych pobudkach, którego należy traktować z dużą zachowawczością, podobnie ja to robi Rosja i Chiny, bo co zrobić z dzieckiem, które macha młotkiem i zakłuwa małe zwierzątka za krzakami? Przecież nie jesteśmy rodzicami. Przede wszystkim potrzebna jest większa trzeźwość i jeszcze dalej idące odmitologizowanie przestrzeni dyskusji publicznej w Polsce. W kwestii finansów, duchowości, zdrowia, nauki i wielu innych. Temat monetarny jest fundamentalny. Ponieważ jest to najgłupsza i najpłytsza wiara jaka może funkcjonować na ziemi, a mimo to jest wpierana nam z uporem maniaka. Różnej maści prorocy i kapłani obecnej ekonomii są największym obecnie zagrożeniem dla społeczeństwa, które czci krawat i garnitur jako symbol klasy i oświecenia. Jest to cała hierarchia zbrodniarzy i metaforycznych wilków / cwaniaków, żerujących na prostych ludziach. Ten brak kręgosłupa moralnego i postaw altruistycznych oraz empatii jest może i nawet większym zagrożeniem niż działania obcych agentur. Nie twierdze, że to nie ma związku, ponieważ gdzieś te nasze elity się podziały i za kogoś sprawą. Więc pozostaje mieć nadzieję, że niezawodne prawa ducha i materii wprowadzą pewien ład: "what comes around goes around", "poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli" oraz, że jak to się mówi karma wróci do właściciela i będzie on sam mierzył się ze swoimi demonami. My ich tu sobie nie życzymy W Imię Ojca, Syna Ducha. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. @Mateusz Jarosiewicz.
    Wtrącę się.
    „bardzo niedojrzały kraj, o prymitywnych pobudkach, którego należy traktować z dużą zachowawczością, podobnie ja to robi Rosja i Chiny”
    Rozmawiamy o manipulacji i dezinformacji i w tym kontekście właśnie się Pan skompromitował.
    Złe USA. A przykład to powinniśmy brać z Rosji i Chin (które, w odróżnieniu, wykazują się dojrzałością i głębią). I jeszcze to dziecko, które macha młotkiem – chodzi o Putina, może komunistyczne Chiny? – nie Panu chodzi o USA.
    To jest to co robi agentura wpływu u Narodowców: rozłożenie akcentów.
    Nie no tak, Panie, mordowali naszych od stuleci, ale to USA…

    Tak, potrzebna jest większa trzeźwość.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam.Agentura wpływu w przekaziorach "naszych i waszych".Przykład dezinformacji? [https://czerwonoarmisci-wjada-do-polski--beda-bronic-pomnikow-sowieckiej-armii,45147,i.html].Czyż szlaku Prus Wschodnich nie przetarły wcześniej tzw."nocne wilki",a jeszcze nieco wcześniej elbląski elektor "dobrej zmiany" J.Wilk? Wszystkich ich należało by rozgonić na cztery wiatry z tppr-bis/cprdip na czele,już o V kolumnie sputnikowców (w tym prawaków JKM i wałdajowców) nie mówiąc.Jak wyglądają teraz deklaracje tych wszystkich aksamitnych zaprzańców PAD & PiS i odpowiadający im sojusz ze sprzedajną hierarchią neotargowicy? Czysta kontynuacja komorry od "bratniej pomocy" i lekceważenie przyspieszenia legislacji ws. dozbrojenia w broń strzelecką. Jeszcze jakieś prośby do tych wszystkich rządzących sprzedawców propagandowego kitu pisać po to,żeby je lekceważyli z arogancją wprostproporcjonalną do ich wybujałego ego? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. ”Pierwszy i nieodzowny warunek walki z zagrożeniami wewnętrznymi: przeprowadzenie wielowątkowej terapii językowej - semantycznej. Chodzi o odbudowę podstawowego systemu pojęć”

    Tzw. „opozycja” i KOD (z ich nazwą na czele) jest przecież najlepszym przykładem „zniszczenia lub zdewaluowania pojęć w okresie okupacji komunistycznej i trzech dekad pseudo państwowości III RP”
    Oni demokracją nazywają swoją prywatę, solidarnością europejską narzucanie siłą obcych interesów, tolerancją przywileje dla siebie, itd.
    Ale wypaczanie pojęć odbieram jako wszechobecne, np. mówienie o etyce w biznesie albo działania związane z ekologią – nie będę tu rozwijał tematu).

    O przejęciu języka przez komunizm pisał chyba Mackiewicz albo Herbert – Pan zna te wypowiedzi. A może ilość słów, które trzeba by brać w cudzysłów, bo utraciły swoje właściwe znaczenie, to najlepszy wskaźnik poziomu komunizmu?
    KLIK

    OdpowiedzUsuń
  16. "Znaczenie słów
    Nieprawda, że dobór słów nie ma znaczenia istotnego. Ma czasem ogromne. Gdy w roku 1927 mówiło się, że metropolita Sergiusz w Moskwie "poszedł na ugodę z bolszewikami", brzmiało to paskudnie; gdy się natomiast dziś mówi, że doszło do "porozumienia między Kościołem i państwem", - brzmi to poważnie i godnie. Jakkolwiek w obydwu wypadkach istota rzeczy jest ta sama. Polityk, któryby powiedział: "zdecydowałem się pójść na poputniczestwo z międzynarodowym komunizmem", przestanie być uważany za polityka; gdy jednak powie: "zdecydowałem się poświęcić pracy organicznej w kraju", uważany będzie nawet za realnego polityka. To samo dotyczy zamiany słów takich jak "kolaboracja" słowem "pozytywizm", "sowietyzacja" słowami "przemiany strukturalne" itd. We wszystkich tych wypadkach warunkiem wstępnym usprawiedliwiającym kompromis, jest nazwanie Polski Ludowej nie prowincją bloku komunistycznego, a państwem polskim. Stąd już podczas pierwszych kroków na równi pochyłej w roku 1945, zaniechano na emigracji określenia: "polscy komuniści", "polscy bolszewicy", czy "kolaboranci", "sowieccy Quislingowie", itp., a dobrano pojęcie wieloznaczne, mgliste: "reżym". Używany bez przymiotnika, sugerował iż w każdym razie chodzi o "reżym" panujący w... państwie polskim."
    Józef Mackiewicz - "Zwycięstwo prowokacji"

    OdpowiedzUsuń
  17. Obecny skład KRRiT nie daje podstaw, aby wierzyć w zmianę polityki informacyjnej w skali kraju. Słynne pytanie Wojciecha Cejrowskiego z roku 2013 ("czy był Pan kapusiem") pozostaje bez odpowiedzi. W tejże radzie nadal zasiada TW Libero. Według informacji IPN tajnego współpracownika prowadził III wydział II departamentu II Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czyli kontrwywiad.

    Wpływa to wprost na obecną pozycję wśród nadawców telewizyjnych takich stacji jak Polsat i TVN, utworzonych z daleko idącym wykorzystaniem brudnych pieniędzy z okresu końca PRL i transformacji, a także brudnego kapitału społecznego. Obie telewizje były tworzone przez oficerów aparatu bezpieczeństwa PRL, ich tajnych współpracowników oraz osoby pozostające z nimi w relacjach rodzinnych lub w stosunku zależności materialnej albo informacyjnej.

    Dlatego bez demontażu tego systemu nie można liczyć na istotną zmianę.

    Przez lata te i podobne "ośrodki myśli pomagdalenkowej" wykształciły fanów, a niekiedy wyznawców propagowanej ideologii. Pudła rezonansowe istotnie w tym pomogły i nadal pomagają.

    Nie nalezy zatem liczyć na szybkie zmiany światopoglądu Polaków. Jak w każdym narodzie znacząca większość ma bardzo przeciętne zdolności samodzielnego obserwowania i rozumienia świata. Potrzebny jest spory okres, aby zmienić świadomość narodu.

    Jednak pierwszym krokiem jest demontaż obecnego systemu. Poeta powiedział kiedyś, że "prawda i piękno pozostaną zawsze, po wszystkich działaniach za wyjątkiem słabych". Dlatego Erdogan odbudowuje Imperium Islamskie, wygraża Zachodowi pięścią, a Szydło z Dudą zapraszają Komisję Wenecką i tłumaczą się Suchockiej ze swoich grzechów - a o restytucji Polski w formie silnego, liczącego się państwa nie ma mowy.

    Renacjonalizacja mediów, począwszy od Polsatu i TVN, wystawienie na sprzedaż ich udziałów, w drodze przetargu o surowych kryteriach narodowych oraz przebudowa zaprzedanego służbom, ale także operacyjnie niewydolnego organu nadzoru - KRRiT - to plan minimum, o czym pisałem już wyżej.

    Polska musi dorobić się mediów wpływających silnie kulturowo na sąsiadów. Zwłaszcza na Niemy i kraje rosyjskojęzyczne. Wymaga to zintegrowania działań zarówno w sferze sekularnej, gospodarki, kultury, sztuki, jak i religijnej. Rosjanie usilnie promują Polską Cerkiew, my promujmy Ruski Kościół.

    Jest przy tym ważne, aby poczucie tożsamości narodowej umacniać również wśród Polonii. Jakże Polska może to jednak robić, kiedy działania jej organów zmusiły do emigracji, najczęściej trwałej, ponad trzy miliony Polaków po roku 2007?

    To kolejny mój, już rozpaczliwy apel. Kraj, w którym administracja rządowa uderzyła w podstawy bytowania tylko po to, aby móc się rozrosnąć do wymaganych absurdalnymi przepisami Brukseli rozmiarów, która sprawadziła obywateli tysiącletniego państwa do roli pariasów na własnej ziemi, nie może oczekiwać szacunku i miłości od swoich obywateli. Ludzie widzą jawną niesprawiedliwość: szastanie publicznymi pieniędzmi, nepotyzm, tworzenie rozrzutnych agencji i fundacji, mnożenie sutych etatów, wożenie się taksówkami i kilometrówki za cięzkie pieniądze, dramatycznie niesprawiedliwą różnicę w kwocie wolnej od podatku, wreszcie zbójecki podatek VAT. 90% Polaków wie, co oznacza VAT - to Value Added Tax (Podatek od wartości dodanej). Jaką wartość dodaną dodaje administracja publliczna do codziennych transakcji Polaków?


    OdpowiedzUsuń
  18. Dokończenie:

    Odpowiedź jest prosta: z taką służbą zdrowia, z taką edukacją, z takim systemem sądowniczym, z taką prokuraturą i policją, wreszcie z taką armią - bardzo niską. Z całą pewnością taka jakość państwa nie upoważnia do pobierania nieomal jednej czwartej wartości z każdej transakcji.

    W obecnej sytuacji, kiedy PiS już pokazało, że jest partią systemową, że jej członkowie chcieli jedynie zmienić wcześniejszą formację, aby uzyskać przywileje i możliwość wygodnego życia jawi się jeszcze jedno zagrożenie dla przyszłych mediów.

    Zakładając nawet, iż uda się usunąć z naszej codzienności media służące obcym interesom, a inne odzyskać dla Polski, należy się obawiać, czy powstaną media służące Polsce, nieinfiltrowane przez obcą agenturę polityczną, ani finansową, ale krytyczne wobec władz?

    Bardzo w to wątpię. Na razie widzę realizację TKM.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie należy zapominać, że prócz "polsatów i innych tefałenów", jest jeszcze cała masa "polskojęzycznych stacji radiowych".
    Te różne "eski", "zetki", czy inne np. pseudo katolickie "plusy", przy dobrej muzyce sączą niesamowity jad.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mateusz Jarosiewicz

    Choć z wielką uwagą staram się czytać wszystkie komentarze, przyznaję, że w Pańskiej wypowiedzi nie potrafię dopatrzyć się logiki związanej z treścią mojego tekstu. W warstwie merytorycznej podzielam opinie wyrażoną przez Pana Marcina Ís.
    Nie mogę zatem udzielić rzeczowej odpowiedzi, mając przed sobą zbiór różnych i zwykle dalekich od prawdy dywagacji.
    Chcę natomiast wykorzystać Pana komentarz do rozprawy z pewnym groźnym mitem.
    Mogę solennie zapewnić, że znajdzie Pan na tym blogu wyłącznie diagnozy "niewłaściwe i bardzo tendencyjne", zatem czytanie ich może być stratą czasu. Proszę to wziąć pod uwagę.

    Słowo "tendencyjnie" jest jednym z tych terminów, które zostały najmocniej zafałszowane i zdewaluowane przez "postępowe" środowiska lewackie i rozmaitych półgłówków. Przeciwstawianie "tendencyjności"-"obiektywizmowi", jako relacji fałszu do prawdy, jest pułapką i potężnym zabobonem intelektualnym. Dlatego też, tzw. elity III RP chętnie sięgają po ów "zarzut", używając słów „tendencyjnie-nieobiektywnie” jako semantycznej pałki i skutecznego paralizatora wolnej myśli.
    Wmówiono nam bowiem, że tylko jeden, nazywany bałamutnie "obiektywnym" sposób przedstawiania rzeczywistości, ma jakąkolwiek wartość i zasługuje na uwagę.
    Pod pojęciem "obiektywny" ukryto zaś zbiór kilku przaśnych sofizmatów i pseudointelektualnych atrap, przyjętych przez tzw. środowiska opiniotwórcze, jako trwałe i niepodważalne dogmaty. Przykłady: demokracja jest zawsze dobra, pokój stanowi najwyższą wartość, tolerancja jest ściśle związana z wolnością, itp. Owe "normy" sprawiają, że współczesny "obiektywizm" jest rodzajem poznawczego (ale też semantycznego) kagańca i pod pozorem wolności od uprzedzeń i stereotypów, narzuca nam łańcuchy znacznie groźniejsze.
    Nie chcę pogłębiać tematu poprzez odniesienia do filozofii, ale dodam, że przekonanie, iż wobec przedmiotu poznania (świata) można zachować całkowitą niezależność (obiektywność), zostało dziś sprowadzone do karykaturalnej formy tzw. filozofii obiektywistycznej - bezmiernego łgarstwa, pustoszącego umysły różnych liberałów i libertynów, nieuków i ćwierćinteligentów.
    Tymczasem każdy normalny i zdrowy na umyśle człowiek, jest istotą tendencyjną - czyli posiadającą naturalne skłonności (tendentia), indywidualny system ocen, wzorców i zachowań. To one mają wpływ na postrzeganie przedmiotu poznania i mają prawo decydować o (choćby błędnych) wnioskach. "Tendencyjność" jest zatem efektem naszych (również naturalnych) ograniczeń, jak też prawem do wyrażania myśli i opisywania świata.
    Nie oznacza jednak prawa do dowolności i etycznego permisywizmu.
    Musi opierać się na trwałych, zakorzenionych w tradycji wartościach, czerpać z niezmiennego Dekalogu i chrześcijańskiej etyki. Jest wówczas najpełniejszym, bo wspartym na prawdzie sposobem widzenia świata.
    W publicystyce politycznej, a taką staram się tu uprawiać, tendencyjność jest cechą wręcz oczywistą i jak najbardziej pożądaną. Tylko ona zapewnia spójność, jasność i logikę przekazu. Chroni przed tanim relatywizmem i zamazaniem granic dobra i zła, pozwala wzmocnić myśl w sprawach fundamentalnych, służy zachowaniu racjonalnych (odpowiadających prawdzie) poglądów i pozwala oddzielić/odrzucić schematy współczesnego "obiektywizmu".

    Nie ma nie było przykładów publicystyki "obiektywnej".
    Kto twierdzi, że taką uprawia, jest oszustem lub idiotą, nierozumiejącym świata i samego siebie.
    Dlatego chętnie przyjmuję zarzut "tendencyjności" i traktuję go jako zasłużoną nagrodę. Chlubię się tym, że przedstawiam własny, subiektywny i wielce tendencyjny punkt widzenia i odrzucam „obiektywny”, czyli cudzy pogląd.

    OdpowiedzUsuń
  21. wsojtek,

    Ta kontynuacja „komorowszczyzny”, szczególnie w jej aspektach wizerunkowych i związanych z procesem "pojednania polsko-rosyjskiego"(utrzymanie instytucji państwowej TPPR-bis, tchórzliwe przymkniecie granicy z Kaliningradem, wysłanie do Moskwy ambasadora z komunistycznej „szkoły” Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, negocjacje z Rosją, milczenie w/s Smoleńska i wiele innych), może mieć głęboki sens.
    Nie wykluczam, że już na początku przyszłego roku będziemy świadkami nawiązywania wielorakich kontaktów polsko-rosyjskich i podjęcia próby „uregulowania” relacji z państwem Putina.
    Po okresie buńczucznej retoryki, w tym pozorowania antyrosyjskości i antykomunizmu PiS-u i pana prezydenta (koniecznych dla zwerbowania elektoratu), musi przyjść czas na realizację interesów układu, który stoi za „nowym rozdaniem”. Działania agentury rosyjskiej na Zachodzie wskazują natomiast, że z końcem tego roku mogą zostać zniesione sankcje wobec Rosji i eurołajdacy obiorą tradycyjny kurs na „zbliżenie” z kremlowskim watażką. Władze III RP, pilnie wsłuchujące się w tendencje brukselskie, zostaną zobligowane do nawiązania bliskich relacji z Rosją i odstąpienia od „rusofobicznej” retoryki.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Marcin Ís,

    „Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami.
    To jest w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy chciał sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał im języki" –pisał przed laty Józef Mackiewicz. I dodawał- „Słowa mają w komunizmie znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego”.
    Już przed wieloma laty zwracałem uwagę, że komuniści i ich sukcesorzy w III RP perfekcyjnie posiedli sztukę wykorzystania słów jako podstawowego narzędzia władzy nad społeczeństwem i najbardziej funkcjonalnego paralizatora.
    „Działalność antysocjalistyczna”, „ekstremizm”, „wrogowie ludu”, „podważanie zasad ustrojowych”, „seanse nienawiści”, „trwałość sojuszy” – należały do określeń, za pomocą których zwalczano każdy objaw nieposłuszeństwa i wolnej myśli. Używano ich nie tylko w oficjalnej propagandzie, ale również jako norm prawa, definiując przy pomocy tego typu określeń zagrożenia dla partyjnego monopolu. W komunistycznej strategii fałszowania rzeczywistości, stosowane były powszechnie jako kwantyfikatory postaw niewygodnych dla reżimu i etykiety definiujące „wrogów”.

    W III RP miano prekursora tej metody przysługuje Michnikowi, którego określenia: „polski szowinizm”, „zoologiczny antykomunizm” „wrodzony antysemityzm”, „rusofobia” i wiele innych, na trwałe zdominowały myślenie tzw. elit, mocno podzieliły polskie społeczeństwo i posłużyły jako wyznaczniki wykluczenia lub przynależności do establishmentu. Prowadziły do trwałego naznaczenia przeciwników „historycznego kompromisu”, służąc również jako podstawowe argumenty w dyskusji publicznej.
    Były rodzajem semantycznego terroryzmu, stosowanego w obronie interesów grupy sprawującej władzę.
    To, co robi dziś tzw. opozycja i tzw. KOD wynika zatem z tradycji komunistycznego zafałszowania i jest prostą kontynuacją metod stosowanych od lat 40 ubiegłego wieku.
    Jak mamy się bronić przed takim terroryzmem?
    Ulec mu (jak czynią to politycy PiS) nie wolno, bo sprowadzi nas do poziomu zakładników kilku pojęć – cepów (demokracja,pluralizm itp), przyjętych jako dobrowolne ograniczenie dla słusznych dążeń i postulatów.
    Dyskutować z nim ( jak robię to ludzie "wolnych mediów")nie można, bo nie posiada on żadnego potencjału racjonalności i operuje schematami sprowadzonymi do słów – wytrychów.
    Tłumaczyć się (jak czynią to "roztropni")też nie trzeba, bo nie ma przymusu wyjaśniania rzeczy oczywistych, wobec ludzi głuchych na prawdę, a jedynym skutkiem takiej postawy jest „pułapka winy” zastawiona przez wytrawnych manipulantów.
    Wreszcie - bać się nie można, ponieważ to właśnie lęk ma być głównym i obezwładniającym efektem stosowania tej formy terroryzmu.

    Jedyny sposób to "rewolta" językowo-semantyczna, przywracanie słowom ich pierwotnego znaczenia,bez oglądania się na wrzaski i pohukiwania sukcesorów komunizmu.
    Trzeba wyrwać Obcym nasz polski, ojczysty język, przywrócić mu prawdziwe brzmienie. Po to, by już nigdy nie stał się narzędziem obcej władzy i terroru.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  23. przemek łośko,

    Podzielam te gorzkie i prawdziwe refleksje. Podobnie, jak większość z przedstawionych przez Pana projektów.
    Mam jednak świadomość, że przedstawianie dziś takich postulatów (jak choćby renacjonalizacja mediów, budowanych za esbecką, ukradzioną Polakom kasę) jest klasycznym „pisaniem na Berdyczów”.
    Dlatego w tekście tak mocno podkreślam, że nie wolno nam oczekiwać, iż partia osadzona głęboko w systemie III RP, uprawiająca tani populizm i bałamutną bogoojczyźnianą retorykę, odważy się na rozprawę z magdalenkowym tworem. Nie odważy.
    Stąd, apelowanie do polityków PiS, jest pozbawione sensu.
    Ludziom rozsądnym pozostaje zatem sfera działań. Choćby po to, by nie pogodzić się z wymuszoną „wewnętrzną emigracją” i nie stracić nadziei.
    Pańskie i moje pomysły muszą być podjęte przez ludzi marzących o nowej, wolnej Polsce. Przez formację polityczną o prawdziwie antysystemowym charakterze. Skoro takiej formacji nie ma – należy ją stworzyć, sprawdzając tym samym, na ile autentyczne są projekcje polityków PiS na temat „demokracji III RP”.
    To jest zadanie na czas długiego marszu.

    OdpowiedzUsuń
  24. Panie Aleksandrze.
    Przyjąłem role czytelnika, bo brak możliwości intelektualnych i informacji ogranicza mój owocny udział w dyskusji podniesionej do poziomu studiów geostrategicznych oraz z zakresu służby państwowej. Nie brak mi jednak rozumu i sumienia do tego, żeby odszukać prawdę w stawianych diagnozach i zaordynowanych działaniach naprawczych. Tym bardziej, że dokonuje Pan raczej syntezy dotychczasowych przemyśleń, a te pozytywnie weryfikuje rzeczywistość.
    Dlatego właśnie z pewną ulgą, nadzieją i zaciekawieniem przeczytałem Pana odpowiedź udzieloną Panu Przemkowi Łośko. Bowiem gdyby nie Pańska, kolejna już deklaracja o potrzebie powołania ruchu politycznego w dziedzinie naprawy Polski, w zakresie koncepcji jej naprawy, dobrnęlibyśmy właściwie do smutnego końca. W zasadzie nie końca, a wkroczylibyśmy w zaklęty krąg niemocy. W nim lekarstwo wyklucza chorobę i odwrotnie.
    Rozumiem, że taki polityczny twór wkrótce powstanie i że zaangażowane są w jego powstawanie tęgie, fachowe głowy z Pańska włącznie :-) Co to ma być? Partia, ruch społeczny, zespól ekspercki, wszystko na raz. Oczywiście nie oczekuję konkretnej odpowiedzi. Może sugestii.
    Swoją droga nie zdziwiłoby mnie gdyby taka formacja została zaatakowana ramię w ramie z zaciętą wściekłością przez PiS i tzw opozycję. To byłaby chyba próba prawdziwej antysystemowości postulowanego przez Pana nowego politycznego tworu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Meewroo,

      To prawda - biadolić nie jest rzeczą męską, a z samych negatywnych scenariuszy nie da się zbudować nic sensownego.
      Dlatego stworzenie nowej siły politycznej staje się oczywistą odpowiedzią na wyzwania związane z polską chorobą.
      Forma (ruch społeczny, partia, stowarzyszenie, zespół ekspercki) nie wydaje się obecnie rzeczą najważniejszą. Dziś chodzi raczej o "policzenie szabel" i próbę integracji ludzi wyznających określone poglądy i system wartości.
      Oczywiste jest również, że takich inicjatyw nie tworzy się na blogu anonimowego autora, ale mniemam, że nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy w rocznicę wymarszu "Kadrówki" rozmawiali o tak szalonych projektach :)
      PiS, jako partia systemowa, ma za zadanie "zagospodarowanie" całej prawej strony politycznej i dbanie o to, by nie pojawiła się autentyczna konkurencja.
      Podział ustanowiony po pierwszych, sfałszowanych wyborach III RP (na lewicę,prawicę i centrum) ma nadal obowiązywać i symulować pluralizm polityczny.
      Dlatego warto skonfrontować partię pana Kaczyńskiego z projektem, którego nie przewidzieli "ojcowie założyciele".

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Alicja Kluz / przemek łośko,

      Bardzo dziękuję za deklaracje, ale jak już pisałem, blog nie jest dobrym miejscem do takich działań.
      Planuję tekst, pod którym będziemy mogli porozmawiać o koncepcji powołania antysystemowej formacji.

      Pozdrawiam

      Usuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Panie Aleksandrze, NIC nie rozumiem. Wzywa Pan, namawia i sugeruje by nie poddawać się antypolskiej dezinformacji /dotąd rozumiem, tak właśnie czuję/ a konkludując twierdzi Pan, ze i tak przegramy - bo jak powiada mr R.Regan przegramy, bo nie wiemy że wojnę toczymy. To dosyć porażająca perspektywa. A ja myślałam, że jesteśmy jak Sfinks, że odrodzimy się nawet z popiołów.
    Ciekawam, czy MON i pan min.Antoni zorganizowaliby coś takiego jak całodobowe czuwanie. Sądzę, ze tak. Nawet znam ludzi, którzy mogą się do tego włączyć "z buta", czyli natychmiast. A dla reszty chętnych szkolenie, nauka na okrągło.
    Ciekawi mnie też ile mieszkańców Polski,bo nie jesteśmy jednorodni, samych Ukraińców jest ca 2 mln nie wie o tym, ze są "obrabiani". Może zresztą woleliby umrzeć w nieświadomości. Czasem nadmiar wiedzy jest śmiertelnym zagrożeniem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna K.

      Wojnę przegrywają ci, którzy nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że ona się toczy. Politycznie przegrana jest zatem partia pana Kaczyńskiego. I nie martwiłbym się, gdyby na nich kończył się rejestr ofiar.
      Niestety, brak reakcji na zagrożenia wewnętrzne, zachowanie wpływów agentury, pogłębianie chaosu informacyjnego, skutki rezonowania propagandy i dezinformacji przez tzw. wolne media, będą uderzały w każdego z nas i niosły zagrożenie poważniejszymi akcjami w ramach wojny hybrydowej.
      Za to, czego nie chce zrobić dziś PiS, zapłacimy w perspektywie kilku najbliższych lat.

      Usuń
  27. Szanowny Autorze,
    Czas na "inicjatywę polityczną" wydaje się więcej niż idealny. Spadek poparcia dla PIS to tylko kwestia czasu, bo wkrótce stanie się dla elektoratu tej partii oczywiste że "dobra zmiana" jest propozycją powierzchowną i nie obejmuje kwestii fundamentalnych dla właściwej organizacji wspólnoty zrzeszonej w państwo. Ponieważ tych kwestii nie podejmuje obecnie żaden ruch polityczny w III RP, pozostaje ogromny, potencjalny elektorat do "zagospodarowania". Wypada mi tylko pogratulować Autorowi wyczucia czasu i przyłączyć się do grona "szabel".
    Pozdrawiam,
    Tadeusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tadeusz,

      Czas rzeczywiście dobry, ale potrzeba jeszcze wiele pracy, by obalić najgroźniejsze mity III RP.
      W sposób umiarkowany liczę, że po roku czy dwóch "dobrej zmiany" wyborcy PiS zrozumieją, że nie tylko wprowadzono ich w błąd, ale zakpiono z ich nadziei i aspiracji.
      Każdego dnia otrzymujemy przykłady działań pozorowanych, symulujących "dobrą zmianę".
      Jako kpinę należy uznać nazwę "ustawy dekomunizacyjnej" dla regulacji nakazującej zaledwie zmianę nazw ulic i placów.
      Kpiną jest "ustawa dezubekizacyjna",która nadal przyznaje wysokie emerytury prześladowcom Polaków i nie obejmuje ludzi "wojskówki"-najbardziej zasłużonych w służbie na rzecz okupanta.
      Kpiną jest nawet sztandarowy program 500+, przedstawiany jako "podarunek" PiS-u dla Polaków, za którego realizację wszyscy płacimy horrendalnym podniesieniem stawek ubezpieczeń komunikacyjnych, wzrostem opłat i podatków.
      Takie zestawienie można byłoby długo kontynuować - od konserwacji "komorowszczyzny" w środowisku prezydenckim poczynając, na żałosnej wojence o kasę "niezależnych" żurnalistów kończąc.
      Ponieważ ta władza, podobnie, jak miało to miejsce w przypadku reżimu PO-PSL, stosuje niezwykle szczelną osłonę propagandową i usilnie dba o budowanie "pozytywnego wizerunku", mam wątłą nadzieję na obalenie fałszywych ocen.
      Należy wręcz zakładać, że każda nowa "inicjatywa polityczna" spotka się nie tylko z atakiem systemowców, ale może być ignorowana lub odrzucana przez większość elektoratu PiS.
      Musi ją zatem poprzedzić solidna terapia wstrząsowa - budzenie świadomości o procesach politycznych zachodzących w III RP oraz odkrywanie przed Polakami perspektyw, na jakie prawdziwie zasługujemy.
      To też zadanie dla ludzi, którzy chcieliby przyłączyć się do "grona szabel" :)

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Ubezpieczenia komunikacyjne do 500+ chyba nic nie mają. Na wysokość tego ubezpieczenia bardziej wpływa statystyka wypadków i wielkość wypłacanych odszkodowań z polis OC.
      Jaki wzrost opłat ma Pan na myśli? Opłaty i prowizje bankowe? Te mogły rzeczywiście pójść do góry.
      Mimo wszystko ten program ma jednak zalety i jest najbardziej odczuwalny dla ludzi z rodzinami.

      Usuń
    3. Wczoraj płaciłem ubezpieczenie komunikacyjne, bo przyszła kwota 200 zl droższa niż rok temu i Pani w Agencji Ubezpieczeniowej powiedziała że nastąpiły podwyzki od 80 - 100 procent! Nie chce nawet cytowac tego co inni klienci w tej agencji "mówili" w kierunku rządu.. Po drugie to co sie słyszy np dzisiaj w radio np. rmf, polsacie, wp czy jakichs regionalnych, bo akurat te mialem "przyjemnosc" wysluchać to nic innego niz to co bylo rok temu, sama propaganda i jazda po PIS i rządzie.Chyba nic nie zostało zrobione, by przerwać ten łancuszek dezinformacji i lewackiej propagandy, szczególnie boli nie przestawianie prawdy, tylko tej części która jest po stronie opozycji czy TK. Żadnych wniosków nie wyciągnieto i wg. mnie to należy nie uczestniczyc w tej jakiejs rozgrywce GP i Karnowskich tylko stworzyc trzecią siłe mediów prawicy na światowym poziomie; radia regionalne, telewizja, prasa, multimedia internetowe. Nie chodzi o propagandę, tylko rzetelne informacje i wyjasnienia tego co jest Polsce potrzebne.

      Usuń
    4. Okej, tyle tylko, że ta podwyżka nie wynika z 500+. Ubezpieczenia rosły i bez tego programu. O ile mi wiadomo ubezpieczenia komunikacyjne nie idą do budżetu tylko do Towarzystw Finansowych.

      Usuń
    5. Pani w Towarzystwie ubez. twierdziła, że rok temu były wyjątkowo niskie raty ubezpieczen (przed wyborami) a teraz firmy sobie wyrównują straty, ciekawe czy to nie jest jakaś zmowa cenowa tych firm, ale nikt pewnie sie tego nie dowie.

      Usuń
  28. @ Wszywcy

    A. Ścios: "Musi ją [ "inicjatywa polityczna" ] zatem poprzedzić solidna terapia wstrząsowa - budzenie świadomości o procesach politycznych zachodzących w III RP oraz odkrywanie przed Polakami perspektyw, na jakie prawdziwie zasługujemy. To też zadanie dla ludzi, którzy chcieliby przyłączyć się do "grona szabel"

    Nic samo się nie zrobi. Przyzwyczailiśmy się do tego, że karty polityczne rozdaje zawsze ktoś inny, ponad naszymi głowami.

    Trzeba zatem coś robić (nie mam tu na myśli jedynie czytania i komentowania na tym blogu).

    Budzić świadomość Polaków można poprzez np. własną publicystykę w blogosferze. Dobrym sposobem może być także publikowanie na YouTube (odpowiednie kanały, telewizja internetowa).

    Nie chcę wnikać w to, w jaki sposób stworzyć ową "inicjatywę polityczną", w jakiej formie miałaby działać, itp. W tej chwili wydaje mi się, że ważna jest sama aktywność osób zainteresowanych "budzeniem świadomości o procesach politycznych zachodzących w III RP".

    Róbmy coś!

    Pozdrawiam wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona,

      Jest jeden z wielu, prosty sposób na "robienie coś" - organizowanie społecznego bojkotu ośrodków propagandy i domaganie się od polityków PiS przystąpienia do takiej akcji.
      W ten sposób, można sprawdzić nasze "zdolności mobilizacyjne" i organizacyjne oraz przetestować intencje ludzi "dobrej zmiany". O korzyściach społecznych nie wspominając.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń

  29. AŚ na TT:

    "Z Rosją za pan brat. Zlot w Bornem Sulinowie"- http://www.gk24.pl/wiadomosci/szczecinek/a/z-rosja-za-pan-brat-niecodzienny-zlot-w-bornem-sulinowie-zdjecia,10488420/ … - Jaki jest stan bezpieczeństwa III RP, jeśli odbywają się takie "zloty"?

    ______________________________________________________________

    Ciekawe, czy pan prof. Andrzej Nowak - przewodniczący Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia (w skrócie: TPPR bis) - też tam był i samogon pił? Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy (!)

    Na zdjęciach wprawdzie go nie widać, ale może starszyzna dialogowała i porozumiewała się osobno, nie mieszając się z prostymi sołdatami? (jak wynika z art. - połowa to polscy przebierańcy)

    Warto zajrzeć na stronę "Centrumu" => http://www.cprdip.pl/ - bo czegóż tam nie ma? Wydarzenia, konkursy, projekty! Słowem: indoktrynacja pełną mordą (c) Jaszczur, ze szczególnym uwzględnieniem grup najbardziej podatnych - młodzieży i ęteligęcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Żeby nie było! Hybrydowa - niehybrydowa* - TO TEŻ JEST V KOLUMNA!

      *Zwolenniczka prostych, powszechnie znanych określeń.

      Usuń
    2. Pan prof.A.Nowak i reszta cprdip to "tylko" kontynuacja "dobrych zmian" np. w Bornem Sulimowie [https://chojnice24.pl/artykul/10867/na-zlocie-w-bornem-sulinowie]."Zmienione" służby podobno "przyglądają się",zaś MSPG Ziobro utrzymuje "lewe prawo" PRLbis "korzystając" z paragrafu KK dotyczącego symboli zakazanych ideologii.

      Usuń
  30. Pani Urszulo,

    Ten ruski "zlot" to tylko jeden z przykładów rozszczelnienia systemu bezpieczeństwa III RP. Profesjonalne służby nigdy nie dopuściłyby do zorganizowania takiej hucpy, w kraju zagrożonym działaniami wojny hybrydowej. Dlaczego?
    Ano dlatego, że podobne imprezy mogą zostać wykorzystane do zmontowania solidnej prowokacji. Odwiedzający Polskę Moskale mogą przecież stać się obiektem nienawiści "polskich rusofobów", zostać pobici lub nawet stracić życie. Czy ktokolwiek z decydentów PiS zastanawia się nad scenariuszami ruskich operacji?
    Służby sowieckie stosowały takie prowokacje już od lat 20 ubiegłego wieku, a ich najnowsze odsłony oglądamy obecnie na Ukrainie.
    Wczoraj FSB oskarżyła Ukrainę o "zbrojne wtargnięcie na Krym, w wyniku czego zginął żołnierz i pracownik FSB". Rosjanie twierdzą, że uniemożliwili Ukraińcom przeprowadzenie ataku terrorystycznego na żołnierzy rosyjskich i obiekty znajdujące się na Krymie.
    To klasyczna, przeprowadzona w czekistowskim stylu operacja, w której zabija się własnych żołnierzy i funkcjonariuszy, by oskarżyć o to wroga i znaleźć pretekst do nakręcania spirali strachu i oskarżeń.
    Choć nie sposób zapobiec różnym wariantom prowokacji, to nie ma sensu narażać bezpieczeństwa III RP organizując tu sowieckie "zloty" i wpuszczając "przebierańców" w mundurach NKWD.

    Proszę natomiast zauważyć, że w kontekście operacji na Krymie znajdujemy pełne potwierdzenie tez zawartych w moim tekście.
    Tzw. wolne media ochoczo uczestniczą w rozpowszechnianiu rosyjskiej dezinformacji i wykonują wdzięczną rolę "pudeł rezonansowych". Niezastąpiona jest w tym niezalezna.pl. której tytuły ("Kreml przygotowuje wojsko do wielkiej wojny", "Rosja zamierza napaść na Ukrainę? Wojska postawione w stan najwyższej gotowości") doskonale rezonują tezy o zagrożeniu militarnym ze strony Rosji i solidnie podgrzewają atmosferę zastraszenia.
    Domyślam się, że czeka nas również zalew wypowiedzi różnych "ekspertów" (z wiodącą rolą R.Szeremietiewa), którzy będą straszyli Polaków rosyjskim atakiem i snuli złowrogie wizje szybkiej inwazji wojsk Putina.
    Póki "opiekują się" nami służby o komunistycznej proweniencji, a w "niezależnych mediach" pracują idioci rezonujący ruskie łgarstwa, póki prym wśród "ekspertów" wiodą prelegenci z "Pro Milito"(stowarzyszenia założonego przez ludzi WSI),zaś "nasi" politycy nie są zdolni do rozprawy z agenturą - będziemy nieustannie zagrożeni i wydani na pastwę obcych gier i kombinacji.
    Tak wygląda pole przegranej wojny.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że w przypadku Polski Rosja spróbuje zapobiec "poważnemu kryzysowi humanitarnemu", którym "zagrożona" będzie mniejszość białoruska. Poprzedzi ją eskalacja konfliktu pomiędzy Polską i Białorusią. Wojska FR pojawią się z "misją rozjemczą".

      Nic się nie zmieniło. My albo Oni. Trzeba się pogodzić ze świadomością, że albo my finalnie spalimy Moskwę, albo Oni spalą Kraków.

      Dlatego oczekuję pełnego zjednoczenia działań obronnych Państwa Polskiego. Ukryte podwyżki dla propisowskich złodziei na etatach KPRM, wprowadzone przez kolejny psiapsiółkowy duet o ograniczonych horyzontach prowadzą nas w dokładnie odwrotnym kierunku.

      Bierność Jarosława Kaczyńskiego, w tym przypadku, jest groźna, nie "niepokojąca".



      Usuń


    2. Ukraina "wtargnęła" na własne terytorium okupowane przez Sowiety?!
      Czekistowscy hucpiarze rzeczywiście nie mają żadnych zahamowań.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Żadna mniejszość białoruska, a niemiecka. Już dziś na Deutsche Welle jest materiał o mniejszosci niemieckiej w Opolu, która pojechała do Warszawy strajkować przed biurem PIS, jak twierdzą niemieccy dziennikarze, przez ograniczanie ich praw przez Rząd Polski. To jest ciekawy temat, bo w Niemczech jest 650 tys. Polaków i nawet nie mają statusu mniejszosci narodowej link https://www.youtube.com/watch?v=rRp-dVzBGtg . A ogólnie widzę, że straszny haos medialny i informacyjny ze strony Rządu. Powinni tłumaczyć jasno ludziom co jest białe, a co czarne, a nie takie owijanie w bawełne, bez konkretów. Bo nawet nie wiadomo za czym się stoi popierając Rząd PIS. Powinien na ten temat być jasny przekaz, ale nikt raczej nie ma spójnej wizji i nie panuje nad tym.

      Usuń
  31. Panie Aleksandrze,

    Czyli jak zwykle: ZWYCIĘSTWO RUSKIEJ PROWOKACJI. Której III RP woli nie dostrzegać - ewentualnie ma jej nie dostrzegać. Pewne żeby móc straszyć dyrdymałami o niezwyciężonej potędze putiniady, w istocie - glinianego golema, którego lada moment dobiłyby spadające ceny ropy, gdyby nie solidarne prokremlowskie działania Sojedinionnych Sztatow Jewropy (UE).

    Agenturze się nie dziwię, o panu prezydencie wolę nie wspominać, bo coraz bardziej przypomina woszczennuju kukłu imperatrissy Jekateriny II - czyli ukochanego przez Targowicę króla Stasia. O którym wszechwładny ambasador carycy - Nikołaj Repnin wyraził się kiedyś: "goworit' on mastier!" - Myślę, że to samo mógłby powiedzieć jego współczesny odpowiednik.

    Jednak wydawało mi się, że w rządzie i w gronie rządowych ekspertów jest parę osób na tyle przytomnych i przyzwoitych, żeby mówić prawdę, odpierając tym samym zarówno ruskie prowokacje, jak i dezinformację rozpowszechnianą przez "nasze" łże-media.

    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Dla tych z Państwa, którzy nie czytali "Zwycięstwa prowokacji" Józefa Mackiewicza - link => http://www.pogon.lt/Fundacja/Biblioteka/Zwyciestwo_prowo_OLD.html

    Obraz Matejki: "Rejtan - upadek Polski" => KLIK

    Szczegółowy i ciekawy opis obrazu - o dziwo - w Wikipedii => KLIK oraz => TUTAJ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam na żywo i widzę parę literówek, ale jednej nie ścierpię, więc poprawiam:)

      PUTINADY (nie 'putiniady').

      Usuń
  32. Zaległe:
    http://wpolityce.pl/polityka/301495-nasz-wywiad-tadeusz-cymanski-nie-bede-zacierac-rak-z-powodu-klopotow-po-rzad-ktory-nie-ma-silnej-opozycji-jest-slaby

    „PeO to jest największa partia opozycyjna, która się wreszcie powinna poukładać i stanąć do boju.”

    Wypowiedzi tego posła dowodzą symbiozy jaka panuje między ugrupowaniem rządzącym i targowicą.
    O odbudowie podstawowych pojęć, walce z dezinformacją czy bojkocie wrogich mediów nie może być mowy z takimi posłami.

    Próbuję sobie wyobrazić, że w TV zamiast np. głupot Petru omawia się analizy Ściosa.
    A posłowie PiS ignorują targowicę PO/N/KOD/ZSL/SLD i dyskusja toczy się wśród prawych ludzi, których coś łączy. W rezultacie to byłby zdrowszy kraj. Taki głos z TT:
    https://twitter.com/Zabiegana/status/763400187834433537

    Czy trudno byłoby się poznać kto jest godnym człowiekiem a kto podłym? Lustracja, weryfikacja, test już się odbył: 10.04.2010. Wystarczy prześledzić to co się działo przez kilka lat po tej dacie. Podobnie samozlustrowały się media.

    OdpowiedzUsuń
  33. Marcin Ís

    ANALIZY ŚCIOSA OMAWIANE w TVP !!! :-))))))))))))))))

    Serdecznie dziękuję, Panie Marcinie. Dawno się tak nie uśmiałam z samego popołudnia! W telewizji prędzej zaczną analizować Marksa i Lenina niż poważą się zająknąć o Ściosie.

    A przecież jego teksty są znane paru redaktorom, np. panu Rachoniowi z TVP INFO, czy panu Gmyzowi, panu Pereirze etc. Mammma mia! Zna je przecież także pani poseł Lichocka z nieusuwalnej Rady Mediów Narodowych, która zatwierdzała AŚ do druku w GP ! :-)

    Pozdrawiam wciąż chichocząc,

    U.

    OdpowiedzUsuń
  34. Panie Aleksandrze & PT Koledzy z Bez Dekretu,

    Media internetowe zajęte głównie wojną kokoszą (in. kurską), trybunałem rzeplińskim i straszeniem Putinem - zaczynają w przerwach, trzeci rok z rzędu, ogrywać widmo złotego pociągu.

    A ja sobie ni stąd ni zowąd przypomniałam - od razu przepraszając za niestosowny przeskok tematyczny - że ekshumacje w Polsce wolno przeprowadzać od października do kwietnia*. Można więc stwierdzić, że sezon 2015/2016 mamy w zasadzie z głowy.

    W badaniach Zamachu Smoleńskiego od początku prezydentury AD i rządów PiS (najbardziej chyba zainteresowanych wyjaśnieniem tragedii?) cisza jak makiem zasiał. Nic też nie słychać o jakichkolwiek pracach Zespołu Smoleńskiego, który podobno zastąpił zespół pancernej brzozy. W sądzie oglądamy bezczelnego chama Arabskiego, który po złożeniu zeznań pozwala sobie opuścić salę sądową na własnym procesie. I nikt go nie zatrzymuje!

    Ogłoszono za to "spontaniczną", ogólnopolską akcję pt. CAŁY NARÓD BUDUJE POMNIKI SMOLEŃSKIE. Przyznaję, że kiedy o tym usłyszałam parę dni temu, odebrało mi mowę i za nic nie chciałam uwierzyć. Ale w kolejną miesięcznicę (transmitowaną podobno przez TVP) - akcję potwierdzono. Dlatego bardzo przepraszam, ale nie jestem w stanie o tym dłużej pisać. Może Pan Aleksander lub ktoś z Szanownych Kolegów temat pociągnie? Bo chyba nie ma ważniejszego?

    Pozdrawiam serdecznie

    *wiadomość zasłyszana, proszę o potwierdzenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Gdy nie można dać Polakom prawdy o Smoleńsku, trzeba dać im erzac w postaci kamiennych pomników.
      To przemyślana strategia (chyba jedna z nielicznych strategii PiS), w której obowiązek dążenia do prawdy o zamachu smoleńskim zastępuje się pomnikową egzaltacją. Łatwo wtedy wmówić Polakom, że „walczymy i nie zapomnimy” i powtarzać to podczas kolejnych miesięcznic.

      Pozdrawiam

      Usuń
  35. Witam Pana Aleksandra i Komentatorów.
    Odnośnie kondycji intelektualno-moralnej tzw prawicowego elektoratu, polecam zmusić się do lektury krótkiej notki po wskazanym linkiem. Gospodarz o wojnie hybrydowej, tam o moralności hybrydowej:
    http://www.blog-n-roll.pl/pl/grzegorz-schetyna-co-dalej#.V63jJiiLTIU
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie było żadnej prowokacji ze strony ukraińskiej tylko prowokacja ze strony CCCPbis,chociaż przygotowania do niej objęły wzmocnienie przygranicznych sił sowieckich.Odpowiedź prez.Poroszenko wzmocnieniem stanu obronnego była prawidłowa.Mimowolnie,w kontekście dwóch najnowszych TT pana A.Ściosa (o eurołajdakach i sowieckiej dezinformacji)przypomina się historia przebierańców Naujocksa. Najpierw było porozumienie Ribbentrop-Mołotow,potem prowokacja gliwicka,a za chwilę "bratnia pomoc" sowiecka "dla zabezpieczenia mniejszości rosyjskiej przed agresją niemiecką" na terenach II RP,zakończone wspólną paradą okupantów w Brześciu n.Bugiem. W obecnej prowokacji zmieniła się tylko kolejność tzn.najpierw prowokacja przebierańców sowieckich a później "pogłębiona integracja" eurołajdacka pod egidą niemiecką.Wszystko wzmocnione przekazem regulatorów fal nieasymilowalnych nachodźców,rzeszy antynarodowych jednaczy i handlarzy suwerennością,także izolacjonistów,piątych kolumn komunistycznych,przeciwników amerykańskich sankcji.Celem reżimu komuny jest m.in."długotrwała pasożytnicza eksploatacja" (niewolnicza) realizowana dowolnymi metodami(np.prowokacjami). Z innej strony znacznie bezpieczniej zakładać najgorsze scenariusze i budować pronarodową i prosuwerenną siłę zamiast ulegać wielbicielom systemu "dialogów","pojednań i zgód" bo są wygodnym alibi dla coraz gorszych antynarodowych ustępstw.Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Na co liczy "dobra zmiana"? Na amnezję co do "komitetu honorowego" PBK (i reszty komorry),amnezję co do torpedowania ZP 100410,amnezję co do stwierdzenia,że "lustracja to już tylko historia"? Jak zatem zinterpretować fotografię wspólną zawartą w tekście [https://wpolityce.pl/polityka/304280-prezydent-duda-powolal-czlonkow-kapituly-orderu-orla-bialego-wsrod-wyroznionych-zofia-romaszewska-i-michal-lorenc]?To pytanie jest z mojej strony pytaniem retorycznym w świetle rażącego odejścia "dobrej zmiany" od całokształtu priorytetów,które kiedyś reprezentowali.Jak to niedawno stwierdził lider PiS "ci którzy obrażali ciągle chcą obrażać". Skrajny przypadek relatywizmu zademonstrował właśnie kolejny raz PAD Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Stosują w praktyce te słowa:

    "The stars are dead. The animals will not look.
    We are left alone with our day, and the time is short, and
    History to the defeated
    May say Alas but cannot help nor pardon."

    Przeciwstawmy się. Także w praktyce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przemek łośko,

      "I am your choice, your decision: yes, I am Spain."

      Usuń
    2. Wspaniały dwugłos obu Panów z wspaniałym wierszem W. H. Audena w tle.

      Aż mnie ciarki przeszły :)

      Usuń
  39. Pani Urszulo,

    Napisała Pani – „Wydawało mi się, że w rządzie i w gronie rządowych ekspertów jest parę osób na tyle przytomnych i przyzwoitych, żeby mówić prawdę, odpierając tym samym zarówno ruskie prowokacje, jak i dezinformację rozpowszechnianą przez "nasze" łże-media”.
    Oczywiście, że takich osób nie ma. Ci zaś, którzy są na tyle uczciwi lub kompetentni, by dostrzegać zagrożenie wewnętrzne, wolą milczeć. Milczą zaś dlatego, że nie ma i nie będzie woli politycznej do rozprawy z wewnętrzną agenturą i wrogami Polski.
    To jest dogmat „nowego rozdania”. Dlatego każdy, kto „wychyli się” poza partyjną pragmatykę, musi liczyć się z konsekwencjami, z „oderwaniem od żłobu” włącznie.
    Gdybyśmy po roku „dobrej zmiany” dokonali podsumowania realnych (podkreślam) efektów, szybko się okaże, że pozostaje tylko program 500+. I nic poza tym.
    Ten rząd w żadnym stopniu nie ruszył sprawy Smoleńska ( nie ma zespołów eksperckich i prokuratorskich, nie ma śledztw i aresztów, sankcji i ofensywy na arenie międzynarodowej), nie wyjaśnił żadnej z kilkuset afer reżimu PO-PSL, nie odważył się tknąć sprawy mordu założycielskiego, nie posadził ani jednego zdrajcy czy agenta, nie oczyścił służb specjalnych, nie wyegzekwował prawa wobec służalczych policjantów, sprzedajnych prokuratorów i sędziów, nie podważył interesów środowiska b. WSI, nie naprawił krzywd wyrządzonych przez poprzedni reżim, nie ma zamiaru dokonać dekomunizacji i lustracji, w niczym nie zmienił polityki zagranicznej III RP i (co najważniejsze) nie przywrócił Polakom poczucia godności. Nie można go przecież posiadać w kraju, w którym wciąż nagłaśnia się głosy szumowin i zdrajców i obdarza ich nienależnymi honorami.
    Dlaczegóż więc ten rząd miałby podjąć walkę z medialną i polityczną agenturą wpływu? Pytanie tym bardziej zasadne, gdy przy pomocy tejże agentury można łatwo rozgrzeszyć własne nieróbstwo, zaprzaństwo, błędy i zaniechania. Tym bardziej, gdy akcje tej agentury wpisują się w plan oszukania wyborców i zastąpienia realnych działań atrapą taniej demagogii, bogoojczyźnianą retoryką i imprezami patriotycznymi.
    Proszę sobie wyobrazić – o czym pisałyby „wolne media” i bajdurzyły „odzyskane” tv, gdyby nagle zabrakło TVN-ów, KOD-ów, Michników i Schetynów? Czym zajmowałby się ten rząd, gdyby nie musiał „rozwiązywać problemów” z TK lub tłumaczyć się przed eurołajdakami?
    Powstałaby wówczas niebezpieczna sytuacja. Gdyby ktoś uwolnił Polaków od takich „kóz” (w nawiązaniu do opowieści o rabinie i kozie), jeszcze zaczęliby domagać się obiecanego „więcej” i marzyć o wolnym, normalnym państwie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  40. Marcin Ís,

    Wypowiedź posła PiS, jak i cała pragmatyka tej partii, ma wieloletnią i godną tradycję, sięgającą początków III RP.
    Kilkakrotnie przypominałem na blogu treść notatki esbeka Edwarda Kotowskiego, który zaczynał karierę w policji politycznej PRL od pracy w Departamencie IV MSW, zajmując się rozpracowywaniem duchowieństwa.
    Tenże esbek, w dniu 23 czerwca 1989 roku przeprowadził rozmowę z biskupem Jerzym Dąbrowskim, zastępcą Sekretarza Episkopatu Polski. Co najbardziej zaprzątało wówczas uwagę hierarchy, co napawało go największą troską? Kotowski relacjonował:
    „Stwierdził (bp.Dąbrowski, dop.mój), że najważniejszą sprawą jest odbudowa partii, "która jest w stanie rozkładu i zbuntowała się przeciwko swojemu kierownictwu". ("A może trzeba ją rozwiązać i odbudować od nowa?"). Dodał, że widoczne jest to, że "obecnie toczy się rywalizacja o przywództwo w PZPR między M. F. Rakowskim a M. Orzechowskim". W odniesieniu do M. Orzechowskiego stwierdził: "Bardzo szybko przeistoczył się w superliberała. Zbyt szybko, stąd ludzie Go nie zaakceptują".
    Jeśli więc ludzie PiS wykazują dziś taką troskę i zainteresowanie sprawami „opozycji”,jeśli są z nią w zażyłej komitywie, czerpią przecież z najchlubniejszej tradycji TW Ignacego.

    Wyobrażenia o „omawianiu analiz” Ściosa, są jak najbardziej z gatunku political fiction. Każdy, kto krytycznie analizuje rzeczywistość III RP i ośmiela na samodzielne myśleć, musi być wrogiem PiS-u i układu „dobrej zmiany”.
    Ukrywanie prawdy i oszukiwanie wyborców wymaga bowiem dyscypliny publicystycznej i podległości intelektualnej. Wymaga pisania "po linii" i omijania niewygodnych tematów. Dlatego w III RP przestrzeń publiczną i media zaludniają „obrotowe” kanalie i ćwierćinteligenci.
    Tylko ten, kto ma czyste intencje i dobre zamiary, nie będzie bał się głosów krytycznych. Przeciwnie – potrafi je docenić i przyjąć.

    OdpowiedzUsuń
  41. wsojtek,

    Zaledwie wczoraj, w odpowiedzi na komentarz Pani Urszuli napisałem – „Domyślam się, że czeka nas również zalew wypowiedzi różnych "ekspertów" (z wiodącą rolą R.Szeremietiewa), którzy będą straszyli Polaków rosyjskim atakiem i snuli złowrogie wizje szybkiej inwazji wojsk Putina.”
    Domysł był trafny, bo już dziś na niezastąpionym w rezonowaniu ruskiej dezinformacji forum wpolityce.pl ukazał się wywiad z R. Szeremietiewem.
    http://wpolityce.pl/polityka/304281-szeremietiew-rosja-usiluje-wypracowac-taka-sytuacje-miedzynarodowa-ktora-pozwoli-jej-podjac-skuteczne-dzialania-militarne-na-terenie-ukrainy-nasz-wywiad

    Możemy tam przeczytać wiekopomne prognozy byłego prelegenta Pro Milito – „Teraz Rosja może wykonać krok do przodu i zrobić coś poważniejszego, więc możemy mieć do czynienia z przygotowaniem do rosyjskiej operacji militarnej.”, „Obecnie Kreml traktuje podporządkowanie Ukrainy jako cel numer jeden i zrobi wszystko, aby to osiągnąć.”
    Co nich wynika? Oczywiście – nic nowego ani konkretnego.
    A ponieważ nikt nie zapyta pana Szeremietiewa o jego wcześniejsze mądrości – „"Zakładając, że doszłoby do wojny, Polska nie wytrzymałaby trzech miesięcy”", „Rakiety Iskander są wymierzone w Polskę. Atak atomowy na Warszawę jest możliwy!” itp. strachy na Lachy, może ona nadal brylować w roli wiodącego „eksperta” od spraw rosyjskich.
    Na marginesie – pewnie niewiele osób pamięta, że niezalezna.pl. która tak usilnie starszy nas dziś potęgą Putina i wizją rychłej wojny na Ukrainie, już w lutym 2015 roku wieściła - "Putin szykuje wojnę atomową. Na Krymie stacjonuje 40 tys. rosyjskich żołnierzy" http://niezalezna.pl/64605-putin-szykuje-wojne-atomowa-na-krymie-stacjonuje-40-tys-rosyjskich-zolnierzy?page=1
    Upłynęło półtora roku i również tych medialnych szkodników nikt nie zapyta, o sens i prawdziwość takich „rewelacji”.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  42. Panie Aleksandrze,

    Dlaczego "nie można dać ludziom prawdy o Smoleńsku"?

    Czyżby wyniki badań prof. prof. Biniendy, Nowaczyka i in. nagle okazały się błędne, a raporty ZP ds. zbadania przyczyn katastrofy Tu-154 M stały się zwykłą makulaturą? Także te referowane w Parlamencie Europejskim?

    A cztery Konferencje Smoleńskie? Podsumowujące zorganizowane przez uczonych z Polski i z całego świata, spontaniczne badania, prowadzone z wielką ofiarnością, niejednokrotnie za własne albo składkowe pieniądze, tysiące godzin spędzonych w laboratoriach - przy wrogim nastawieniu władz uczelnianych i państwowych - to wszystko na marne?

    W lutym br. decyzją min. Macierewicza powstała specjalna 21-osobowa podkomisja smoleńska w składzie: Wacław Berczyński (przewodniczący), Wiesław Binienda, Janusz Bujnowski, Wiesław Chrzanowski, Szczepan Cierniak, Marek Dąbrowski, Bogdan Gajewski (sekretarz), Zdzisław Gosiewski, Kazimierz Grono, Ewa Anna Gruszczyńska-Ziółkowska, Marcin Gugulski, Jacek Kołota, Beata Majczyna, Bogdan Nienałtowski, Kazimierz Nowaczyk (zastępca przewodniczącego), Jan Obrębski, Piotr Stepnowski, Grzegorz Szuladziński, Janusz Więckowski, Krystyna Zieniuk i Andrzej Ziółkowski.

    Natomiast w marcu br. min. Ziobro powołał zespół prokuratorów do prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, któremu przewodniczy prok. M. Pasionek.

    O pracach prokuratorów nie znalazłam żadnych informacji, a ostatnia wypowiedź dr. inż. Berczyńskiego dla GN pochodzi z kwietnia. Niczego więcej nie udało mi się wyszukać.

    Jeżeli taki stan będzie się utrzymywał, pozostanie rozpaczliwa konstatacja, że ten wielki, spontaniczny wysiłek autentycznych elit narodu był tylko po to, aby partia PiS wygrała wybory parlamentarne i prezydenckie! Czy naprawdę tylko o to chodziło???


    http://www.smolenskzespol.sejm.gov.pl/
    http://konferencjasmolenska.pl/
    http://www.tvp.info/23889863/macierewicz-zdecydowal-powstala-specjalna-podkomisja-do-zbadania-na-nowo-katastrofy-smolenskiej
    http://www.tvp.info/24523834/minister-ziobro-powolal-zespol-prokuratorow-do-prowadzenia-sledztwa-w-sprawie-katastrofy-smolenskiej
    http://gosc.pl/doc/3078770.Echa-glosnego-wywiadu-GN-ws-Smolenska

    OdpowiedzUsuń
  43. Aleksander Ścios

    Muszę też wspomnieć o wielkiej pracy wykonanej osobiście przez Pana. O wspaniałych książkach: "ZBRODNIA SMOLEŃSKA - Anatomia kłamstwa" oraz "SMOLEŃSK. Pułapka Tajnych Służb". Także o dziesiątkach publikacji w prasie i tu, na blogu, gdzie mogliśmy je wspólnie omawiać i na bieżąco komentować wydarzenia związane z 10 IV 2010.

    Za to wszystko bardzo Panu dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  44. Pani Urszulo,

    Dlaczego "nie można dać ludziom prawdy o Smoleńsku"?
    „Rozsądni mówią, że można współżyć z potworem, należy tylko unikać gwałtownych ruchów, gwałtownej mowy. Rozsądni wierzą w mechanizmy demokracji, deliberują uczenie o potrzebie konsensusu i próbują omijać potwora szerokim łukiem, zapewniając siebie i innych o potędze karty wyborczej i potrzebie konstruktywnych działań. Ich strach nie ma twarzy umarłego, umarli są dla nich łagodni.”
    Te słowa z kwietniowego tekstu „GDYBY PAN COGITO NIE BAŁ SIĘ POTWORA …” powtórzyłbym również dziś. Choć znacznie mocniej.
    I zadałbym pytanie – czy jesteśmy gotowi na prawdę o Smoleńsku, czy rzeczywiście jej chcemy?
    Ze wszystkimi konsekwencjami, jakie niesie ta sprawa - z ryzykiem utraty „świętego spokoju”, z groźbą nieodwracalnych decyzji politycznych, z perspektywą wielorakich poświęceń i trudów, z wizją rozstania z dogmatami III RP, z szansą na „niepokoje społeczne” i pewnością, że przyjdzie nam bronić tej prawdy przed całym światem.
    Warto sobie zadać to pytanie.
    Jeśli dziś nie mamy odwagi domagać się prawdy o śmierci księdza Jerzego- bo nazbyt to niewygodne dla hierarchów, prezesa i prezydenta, jeśli boimy pytać o Aneks, bo jeszcze się okaże, że "ulubieniec tłumów" kryje ciemne sprawki BK, jeśli przemilczamy oszustwo „dekomunizacji” i farsę „deubekizacji”, bo wolimy wierzyć w łgarstwa populistów, jeśli uciekamy od wizji państwa mafijnego i nie chcemy nic wiedzieć o latach prezydentury „przyjaciela Rosji” – czy faktycznie potrafimy zmierzyć się z prawdą o Smoleńsku? Potrafimy znieść ciężar, który skruszy fałszywe dogmaty i obróci w pył setki parcianych „autorytetów”?

    Wszystko, o czym Pani napisała wydaje się świadczyć, że grupa rządząca jest gotowa odkryć prawdę o Smoleńsku. Choć stosuje zaledwie półśrodki i wyjątkowo wstydzi się „kontrowersyjnego” tematu.
    Ale zadajmy sobie pytanie – co z nią dalej uczyni? Czy oni sami są gotowi ją przyjąć?
    Zachęcam do myślowego eksperymentu. Co zrobi to państwo, jeśli z mroków sprawy smoleńskiej wyłoni się koszmarny obraz zdrady i wizja daleka od dogmatu „demokracji III RP”? Czy odważy się ukarać wspólników Putina – ludzi, których kariery popiera, „bo są Polakami”, łotrów nazywanych „opozycją”, kolegów z ław sejmowych, kumpli od imprez i szemranych „ustawek”, rozmaitych Donków, Grześków i Bronków, z jakże „europejskim” sznytem demokracji? Czy posadzi ich do więzienia, skaże ma dożywocie, wymaże ich nazwiska z podręczników historii? A jak rozliczy służby i ich decydentów, pośredników i podwykonawców ruskich planów? Odważy się wsadzić Turowskiego, zamknie Bondaryka lub Hunię, wymiecie to środowisko z esbeckich „fachowców” i oczyści z pospolitych bandytów?
    Podkreślam, że jest to pytanie o reakcje polityków, których od roku zwodzi średnio rozgarnięty jegomość z TK, „rozliczają’ szumowiny z ośrodków propagandy i wzywają „na dywanik” eurołajdacy z Brukseli. Mam uwierzyć, że pisowscy piewcy demokracji staną się nagle odkrywcami prawdy i odważą na działania, jakie ludzie honoru podejmują wobec zdrajców ojczyzny? Mamy sądzić, że polityczne wydmuszki, zapewniające Polaków o kwitnącej demokracji, z gębami pełnymi demagogicznych frazesów, zachowają się nagle jak mężczyźni i wzorem śmiałych Norwegów rozprawią z rodzimą bandą quislingowców?

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wreszcie rzecz najważniejsza.
      Przedstawienie prawdziwego przebiegu zdarzeń z 10 kwietnia musiałoby zmienić dotychczasowy układ sił w Europie i na świecie oraz zagrozić wywołaniem konfliktów, których nasi sojusznicy chcieliby uniknąć za wszelką cenę. Prawda o zamachu oznaczałaby, że Rosja wypowiedziała nam wojnę i podstępnie zaatakowała państwo natowskie.
      Czy obowiązuje wówczas art. 5 NATO, jaka musiałaby być odpowiedź sojuszu, jak wyglądały stosunki z Rosją?
      Kto i jak aresztowałby Putina i jego kamratów z KGB? Czy wyrzucono by Rosję z organizacji międzynarodowych, zerwano stosunki dyplomatyczne i nazwano państwem terrorystycznym? Czy wolno nam sądzić, że kraje natowskie poprą polskie starania o ujęcie sprawców zamachu, że Francja, Niemcy lub USA (pod wodzą ignoranta-przyjaciela Putina) broniłyby prawdy o śmierci polskiej elity?
      O tych problemach pisałem obszernie w tekście – „CZY STAĆ NAS NA PRAWDĘ O SMOLEŃSKU ?”
      Cóż zatem pozostaje?
      - „Czas, w którym zbrodnia zostanie nazwana postawi nas twarzą w twarz z potworem. Nie takim, jakiego widzieliśmy dotąd na ekranach telewizorów, ubranym w drogie garnitury i służbowe grymasy, namaszczonym na miano „opozycji” i „partnerów w dialogu”. Do końca nie wiadomo – czy będzie miał wtedy spoconą gębę i przyspieszony ze strachu oddech czy tylko przywdzieje kolejną maskę i śmiejąc się z gapiów regulaminowo zastuka kopytami.
      O jego twarzy zdecydują rozsądni, wybierając jedną ze ścieżek - na prawo (gdzie) było źródło lub na lewo (gdzie) było wzgórze. Oni wiedzą, że nie można mieć zarazem źródła i wzgórza idei i liścia i przelać wielość bez szatańskich pieców ciemnej alchemii zbyt jasnej abstrakcji. Oni zrozumieli, że obywatele szyją nowe sztandary niewinnie białe i nie wypada postępować wbrew radom stoików.
      Drogę na wprost - gdzie niewola niewolą, nóż jest nożem a śmierć śmiercią - wskażą tylko poeci i kilku nieuleczalnych marzycieli.”

      Bardzo Pani dziękuję i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  45. Witam.

    Do komentarza AŚ i UD.

    No właśnie. Czy można oczekiwać od "rozsądnych", że wyjaśnią Smoleńsk, że wtrącą do pierdla prawdziwych zbrodniarzy bł. księdza, że zerwą z "tradycją" IIIRP, że zadrą z Putinem, itd, skoro "rozsądni" nie są nawet zdolni, by nie łazić - jak z nagłym atakiem srania - do reżimowych mediów?
    Dziś nikt od nich przecież nawet nie wymaga, by ryzykowali własnym majątkiem, by chwytali za broń, by oddawali życie z Naród. Na wstępie wystarczy, że powstrzymają się od korzystania z usług "prostytutek" medialnych.
    A oni nawet tego nie potrafią. No właśnie ONI. Dla mnie to już ONI!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  46. Panie Aleksandrze.
    Przecież oni już idą. Jednego w białą szatę okryli obywatele. Jest krojona na ich miarę. Zdaniem obywateli leży świetnie. Odziany w biel wybraniec odebrał od części obywateli kolejną białą szatę i nakrył nią usiane wrzodami ciało partnera. Złapali się za spotniałe ze strachu dłonie. Jeszcze tylko owinięcie stułą i błogosławieństwo od hierarchów. Obywatele odetchnęli z ulgą. Część nie odwróciła wzroku od tkackich warsztatów. Tych, którzy zawyli z bezsilnej wściekłości nikt zdawał się na dostrzegać. Tak więc ruszył wielki korowód. Rozsądni tuz za wybrańcami, przekazują obywatelom plastyczne obrazy wybranych. Ci zniknęli we mgle. Podobnej do tej, która wisiała wtedy nad Smoleńskiem.
    Przodem idzie odziany w czerń młodzieniec o stalowych oczach bez wyrazu.
    Doły Katynia otwarte na powrót, czekają.

    OdpowiedzUsuń
  47. Pani Halko,

    Sama Pani udzieliła odpowiedzi. To "łażenie do reżimowych mediów" dowodzi ogromnej słabości i ułomności polityków PiS, ich infantylnej fascynacji okienkiem telewizyjnym i zabobonnej wiary, że biorąc udział w spektaklach propagandy, można przekazać prawdę.
    Dowodzi również, że są to ludzie na wskroś próżni, łasi na medialny blichtr, pełni kompleksów i prymitywnych potrzeb.
    Jest też dowodem, że nie chcą dostrzegać zagrożenia związanego z działalnością ośrodków wrogiej propagandy i ponad nakaz bezpieczeństwa państwa (o czym piszę w tekście)przedkładają własne, fatalnie pojmowane dobro.
    Skoro nie stać ich na tak drobną "ofiarę",jaką byłoby powstrzymanie się od medialnej prostytucji, czy możemy liczyć, że staną się obrońcami prawdy o zamachu smoleńskim?

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  48. Panie Meewroo,

    Podczas dzisiejszej, niedzielnej mszy świętej, możemy usłyszeć fragment Ewangelii św.Łukasza:
    "Jezus powiedział do swoich uczniów: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
    Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej."

    Myślę, że jest to jeden z tych fragmentów Pisma Świętego, o którym tak my jak i hierarchowie Kościoła nie chcielibyśmy pamiętać.
    Bo jak postrzegać determinację, z jaką współczesny Kościół modli się o pokój, gdy słyszymy te mocne słowa - "Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam."?
    Jak wytłumaczyć, że dla tego Kościoła pokój staje się wartością nadrzędną, za którą warto oddać prawdę, wolność i godność?
    Jak pojąć, że ten Kościół przestrzega nas przed "rozłamami" i "niepokojami społecznymi", ale nie ostrzega przed utratą wiary i prawdziwej wolności?

    Nasi "rozsądni" są zawsze zwolennikami pokoju. Pokoju za wszelką cenę. Pokoju, za który płaci się milczeniem, wolnością i rezygnacją z prawdy. Pokoju, który miesza zło z dobrem i próbuje stworzyć z tej mieszanki substancję narodu.
    Taki pokój proponuje nam dziś polski Kościół i mega-katolik Andrzej Duda. O takim pokoju marzą miliony naszych rodaków.
    Tylko - co wówczas uczynić ze słowami dzisiejszej Ewangelii?

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tylko - co wówczas uczynić ze słowami dzisiejszej Ewangelii?". Miłośnicy "takiego" pokoju prędzej uznają, że to złe tłumaczenie lub, że Jezus się pomylił.

      Pozdrawiam

      Usuń
  49. Realizm Ewangelii – dziś już z wczorajszej, ale wciąż mi chodzi po głowie…

    Myślę, że te mocne słowa są w gruncie rzeczy lekarstwem na poczucie winy. Przecież Pan Jezus nie umarł w łóżku. A za co oddał życie? Właśnie za to, żeby „poeci i marzyciele” nie wyszli na idiotów!

    Nawiązuję tu do cytowanej wcześniej przez Gospodarza tego bloga „Ścieżki” Herberta, bo to też jest znakomita diagnoza naszych rozterek – i od razu lekarstwo.

    „Wartością nadrzędną, za którą warto oddać prawdę, wolność i godność” - jak napisał w innym miejscu Pan Aleksander i co mnie również ujęło swoją zwięzłością - był i jest dla prominentów każdej epoki tzw. święty spokój. Oczywiście nie jest to żaden autentyczny pokój,choćby tylko duchowy. Najlepszy dowód, że skutkiem takiej postawy i polityki jest istne piekło na ziemi, jak w teraz w Syrii, w Sudanie, na Ukrainie – jednak ono nie „staje się” dopiero teraz, zawsze tak było.

    A poczucie winy próbuje dopaść i zdołować chyba każdego z nas, kiedy trudno jest nam wytrzymać wśród ludzi bliskich z natury rzeczy, nie z wyboru – jak w Ewangelii rodzina, czy naród nasz polski – także tych bystrych i wykształconych, ale głuchych i ślepych na rzeczywistość, bo on czy ona „staje syta świata na granicy rzęs” (Norwid).

    Smoleńska pancerna brzoza to doskonały przykład, wręcz symbol zbiorowego zaczadzenia tym faryzejskim miazmatem świętego spokoju – mimo że wszystkich nas uczono podstaw fizyki, od dziecka! Tak samo wrak samolotu – w kawałeczkach, a nie pęknięty, zgnieciony i zaryty głęboko w glebę. Czar mediów – ta muzyka, te mantry! A kler polewa to wodą święconą swojej układnej gadaniny – robiąc w ten sposób wyrzuty sumienia porządnym ludziom i terapeutyzując drani.

    Ostatnia scena w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” (stary już film Martina Scorsese, na podstawie powieści Nikosa Kazantzakisa, z 1988 r.) – świat wokół wali się w gruzy, a Piotr wyrzuca Jezusowi, że syty lat, umiera sobie spokojnie w łóżku. Moim zdaniem, to wcale nie jest bluźnierczy film, on tylko doskonale pokazuje, nie wprost, że tak być absolutnie nie mogło – poza grupką rybaków nikt by o Nim nie usłyszał. Szkoda, że kontrowersji wokół tego filmu Magisterium Kościoła nie umiało wykorzystać jak należy – powinno się pokazywać go na katechezie szkolnej, jako argument za realizmem Ewangelii. Nawet ta scena z Pawłem z Tarsu mnie nie gorszy, bo nie jestem w stanie potraktować jej dosłownie – Chrystus wygląda jak młody tatuś, który w niedzielę przyszedł z rodzinką do kościoła i radzi kaznodziei, żeby wyluzował nieco, nie brał Ewangelii zbyt serio. Jak M. Scorsese miał osiem lat (w 1950 r.), to chciał zostać księdzem – ja tam nie żałuję, że nie został, ale właściwie to dlaczego?

    OdpowiedzUsuń

  50. Aleksander Ścios‏@SciosBezdekretu

    3,5 mln przeznacza rząd @BeataSzydlo na podkomisję smoleńską. 5,4 mln wynosi budżet "Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia" (TPPR-bis)


    Toteż pan dyrektor TPPR, prof. Andrzej Nowak stara się jak może, ale ostatnio chyba trochę pobłądził:

    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/prof-nowak-i-timothy-snyder-w-obronie-muzeum-ii-wojny-swiatowej,668741.html

    To "mociumpanie z nami zgoda" ruszyło nawet prof. Cenckiewicza KLIK

    Ja wiem jedno: jak tylko słyszę nazwisko P. Machcewicza, a już nie daj boże, T. Snydera, dostaję gęsiej skórki. Myślę, że niech już oni najlepiej postawią to muzeum w New Haven, nieopodal Uniw. Yale, będzie i liberalnie i uniwersalistycznie. I Powstanie Warszawskie widziane z perspektywy... piwnicy (!) nikomu tam wadzić nie będzie. Po co tu niepotrzebnie ludzi wkurzają?

    Bo na razie wygląda to tak:

    http://www.gdansk.pl/wiadomosci/Trzy-recenzje-sa-podstawa-krytyki-PiS-wobec-Muzeum-II-Wojny-Swiatowej-Jako-pierwsi-ujawniamy-co-w-nich-jest,a,57214

    http://www.muzeum1939.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      Komentarz do Pańskiej niesamowitej odpowiedzi z 14 sierpnia 2016 00:27 oczywiście będzie, ale później. Na to potrzeba czasu, a za 3 min. Polska - USA w ćwierćfinale siatkówki! :)

      Usuń
  51. Skupiając się na zagrożeniach wewnętrznych (zagrożeniach obcą agenturą), to ostatnio mam wrażenie, jakby w Polsce toczyła się wojna hybrydowa Putina o dusze młodych Polaków.

    Mamy niezwykłe ostatnio wzmożenie działalności różnej maści "patriotów" promowanych w środowiskach narodowych, typu pan Jabłonowski i kompani, ziejących nienawiścią do Macierewicza, wspieranych przez prorosyjskich trolli umiejętnie sterujących dyskusją pod każdym ich występem w sieci.

    Co ta agenda opłacana kremlowskimi rublami robi w środowiskach organizujących Rajd Katyński?

    https://www.youtube.com/watch?v=aUj9q0HAFOk

    Ale nie to jest jeszcze najgorsze. Jeszcze do niedawna przychylnie patrzyłam na ks. Jacka Międlara, który przez niektórych jego zwolenników jest porównywany nawet do ks. Jerzego Popiełuszki.

    Okazuje się, że Ks. Międlar widzi szatana za oceanem - wiadomo, Ameryka to szatan, wszystkiemu winni są "żydowscy imperialiści". Rosję, oczywiście, przykrywa tu czapka niewidka.

    https://www.youtube.com/watch?v=sDKin8RicKo

    Pod tego typu filmami ks. Międlara pełno jest antyamerykańskich i jednocześnie prorosyjskich wpisów młodych ludzi z kręgów narodowych (których duszpasterzem jest ten ksiądz), typu:

    " Ameryka to ojczyzna miedzynarodowki. a Rosja i Putin przynajmniej w jakims zakresie walczą z nimi" itp.

    Jeszcze kilka lat i będzie mieli rosnącą w polityczną siłę młodzież, dla której największym złem tego świata i najgorszym wrogiem Polski będą "amerykańscy żydowscy imperialiści", sentymentem pałających zaś do "słowiańskich braci" Rosjan.

    I Rajd Katyński zaczyna powoli przebiegać w atmosferze rosnącej przyjaźni między "bratnimi narodami".

    I nie będzie tu wcale potrzeba takich kosztownych tworów jak CPRDIP.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  52. Jak ktokolwiek usunie z triady Bóg/Honor/Ojczyzna jakikolwiek element,ten zaczyna błądzić tak w lewactwie jak i w prawactwie. Mam wrażenie,że błądzą wszyscy,szczególnie jeśli chodzi o rozpoznanie prawdziwego wroga Polski,jakim jest komunizm w wersji prezentowanej przez reżim terrorystów państwowych putina/cyryla/kadyrowców."Rajdowcy katyńscy"-czyż to nie oni zawierali konszachty z proputinowskimi "nocnymi wilkami"? Czy to czasem nie "dobra zmiana" dopuściła do ich "tranzytu" na berliński zlot a "po drodze" do hołdowania sowieckich pomników? Za szczególnie uwłaczające polskim patriotom uważam działalność JKM (korwiniści),którzy wraz z komunistami ze "zmiany" peregrynowali(podobno za zaproszeniem ze strony CPRDiT) do mafijnego zbrodniarza na usługach putina/cyryla R.Kadyrowa (informacja https://blablaface.net/poland/faces/janusz-korwin-mikke/292052] potwierdzona w subtelnie inny sposób [https://niezalezna.pl/84981-korwin-mikke-idzie-w-slady-komunistycznej-zmiany-huczne-spotkanie-z-kadyrowem]). Środowisko PAD & PO-PiS zawiodło popełniając całą masę błędów. Dotyczy to m.in.tolerowania komuny i komorry jak i lewactwa/prawactwa o wspólnym mianowniku prorosyjsko-proeurokołchozowym tak samo,jak i tolerowania antynarodowej mieszanki koncepcji hanzeatyckiej(Prus Wschodnich) i koncepcji "nowego jedwabnego szlaku" chińsko-rosyjskiego. Atakowanie pod każdym dowolnym pretekstem Amerykanów w czasie gry wyborczej jest karkołomną taktyką ww. środowisk i świadczy o tchórzliwej antypolskiej kolaboracji,jak z okresu konfederacji targowickiej czy z okresu osławionego paktu niemiecko-rosyjskiego z 22/23.08.1939r. Jaki "plon" przyniosła suma wszystkich błędów? Ano taki,że Polska staje się coraz bardziej obezwładniana przez zewnętrznych i wewnętrznych wrogów, koalicji "pojednania i zgody" z głównym wrogiem.Wszystko zaś dzieje się w otoczeniu wydania Z.Miernika na pastwę(obym się mylił)"seryjnego samobójcy" wskutek "transferu" do ZK Uherce,w atmosferze pacyfikacji radykałów i wzmożonej działalności V kolumn proputinowskich. Co do ks.J.Międlara,pani J.Helcyk,ks.St.Małkowskiego,bł.ks.J.Popiełuszko via nieprzywrócenie śledztwa panu prok.A.Witkowskiemu/pan W.Sumliński,pana R.Mossakowskiego(z protestu w PKW),pana Z.Miernika,córki pani Kołakowskiej itd. moja opinia nie ulega żadnej koniunkturalnej zmianie: bronić należy ludzi przed bezprawiem. Tekstu wypowiedzi ks.J.Międlara,który właśnie poznałem z linku dzięki pani @Iwona,traktuję na razie jako reakcję na błędy rządzących.Ale,jak już wspomniałem,uważam atakowanie USA pod każdym pretekstem za elementarny błąd utracenia busoli; to samo dotyczy zresztą pana G.Brauna.A jaki jest pierwszy "efekt" nierozważnych dywagacji środowisk,które podobno są za wzmocnieniem pronarodowych polskich sił obronnych? Ano taki na przykład,że jedna ze szkół w Milanówku rezygnuje z pozytywnego przymiotnika 'narodowy' dla profilu klasy matematyczno-narodowej zastępując ją profilem klasy mundurowej.=================================================================PS: Nie bardzo rozumię TT pana A.Ściosa sugerujący wykorzystanie figurujących na liście Sorosa jako politycznej agentury wpływu. Kto z "dobrej zmiany" miałby weryfikować przydatność skompromitowanych w budowaniu silnego i skutecznego państwa tak,aby nie doszło do kontynuacji służenia na więcej stron niż strona polskiej racji stanu? Zresztą gdzie jest ta polska racja stanu "dobrej zmiany" całkowicie zagubionej w stosowaniu skrajnego makiawelizmu? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  53. Czy potrzeba agentury wpływu,skoro PAD &PiS sam wybrał kolejny raz proazjatycki sierpomłotowy kurs współpracy"? [https://wpolityce.pl/polityka/305593-spotkanie-prezydentow-polski-i-kazachstanu-podpisano-deklaracje-obustronnej-wspolpracy-gospodarczej-i-umowy-miedzyrzadowe]. A przecież Rosja i Kazachstan współpracują militarnie wg. analizy z 3.05.2005r,chociaż w Kazachstanie "ścierają się wpływy wielu krajów" [https://psz.pl/117-polityka/rola-federacji-rosyjskiej-w-polityce-kazachstanu].

    OdpowiedzUsuń
  54. Zawsze komenty piszę najpierw w edytorze i czasem rezygnuję z ich zamieszczania.
    To co sobie napisałem ze 3 tyg. temu koresponduje z tym co napisała Pani Iwona.:



    >>Jeszcze o KK.
    Jakiś czas temu odczytano w kościołach słowa nowego świętego Stanisława Papczyńskiego.
    „Prawdziwych mężczyzn nam potrzeba, a nie nicponi, nie mętów społecznych. Dajcie ojczyźnie Polaków, nie pachołków, to jest dajcie ludzi silnych, odważnych, zdolnych do wielkich wysiłków, zaprawionych do walki, przygotowanych do brania udziału w naradach”.
    Ponieważ tak trochę przysypiałem aż się podniosłem na te słowa bo nie pamiętam kiedy w Kościele słyszałem coś podobnego, chyba bardzo dawno temu. Moja parafia też ogólnie patriotycznie jest cieniutka, a okręg wyborczy to bastion PO (wcześniej SLD).
    Będę się upierał, że w pewnym momencie nastąpiło „wrogie przejęcie” KK. Poprawność polityczna w KK jest wyczuwalna i ona promieniuje. Od hierarchów w dół ale też choćby na takiego Dudę, który stara się być dobrym katolikiem wg obecnych wytycznych.
    I nawet w tym KK jak ktoś chce zerwać z politpoprawnością („Kościół walczący nie kapitulujący”, itp.) to jakoś dryfuje na przeznaczoną dla niego pozycję (kurs antyzachodni i wyczuwalna łagodność Narodowców wobec Rosji) – patrz. Ks. Międlar.

    Przesyt politpoprawności, lewackich dewiacji i socjalistycznych absurdów był łatwy do przewidzenia i właśnie trwa. Zastanawiam się: Dlaczego tę oczywistą opcję (powrotu do silnego patriotyzmu, narodowych korzeni i tradycyjnych wartości) zdążyła obstawić Rosja w każdym kraju (oprócz WB!) i na dodatek w USA?!

    Czy są w Polsce Narodowcy „rusofoby”, którzy (zachowując należytą rezerwę) nie są uczuleni na Żydów i Zachód? Bo przyłączyłbym się.<<


    P.S Zwróciłem już wcześniej uwagę, że ks. Międlar kilka dni po 6 rocznicy nawet słowem się nie zająknął o Smoleńsku gdy edukował młodych patriotów z ONRu o wrogach ojczyzny.
    Taki RAZ wydawało mi się, że pisał rozsądnie, a jak ogłosił się ENDEkiem to napisał, że zamach to najmniej prawdopodobna wersja.
    To mnie nie przestaje zadziwiać. Ta schizofrenia. Każdy narodowiec obowiązkowo wyklucza zamach.
    Kraśko – Zawisza 2013.11.12 KLIK

    OdpowiedzUsuń
  55. Witam Panie Aleksandrze

    Trafna diagnoza, którą podzielam. Wszystko rozpoczyna się od semantyki i...rozpocząłbym właśnie od "demokracji", której wg jej prawdziwego znaczenia, nie ma i nigdy w Polsce nie było. Kiedyś nawet nazwałem to coś, co funkcjonuje obecnie, systemem plenipotencjarnym, w którym część społeczeństwa oddaje części tzw "elity" prawo do stanowienia o sobie jako całości. Coś na zasadzie ubezwłasnowolnienia na własną prośbę.

    Niestety nadal u nas króluje nowomowa i ma się dobrze, a nawet ewoluuje i się rozwija, czego nie mogli przewidzieć jej twórcy lata temu.

    Rzeczywiście, nazwanie rzeczy po imieniu może być niewygodne, a już na pewno niewygodne jest jednoznaczne zdefiniowanie zjawisk bez bawienia się w kurtuazję słowną. Ale niestety nadal w mediach funkcjonują pojęcia typu " w magistracie warszawskim odkryto nieprawidłowości związane z reprywatyzacją" zamiast napisać, że HGW jest zamieszana w złodziejską aferę i oszustwo"

    Nadal pejoratywne, aczkolwiek znakomite epitety w stosunku do zdrajców, złodziei i politycznych prostytutek, w imię medialnej poprawności, nie mogą być artykułowane na wizji, a czasami mam wrażenie, że niektórzy "przeciwnicy" polityczni tylko na wizji są takimi "kogutami" bo po programie przyjacielsko poklepią się po plecach i przestana odzywać się do siebie per "panie pośle", zamieniając tę niewygodną formę na bardziej koleżeńskie mówienie sobie po imieniu.

    Wydaje mi się, a w zasadzie, jestem pewien, ze obecny system polityczny jest dalece archaiczny, oraz wyewoluowany w taki sposób, aby politycy nie mogli ponosić odpowiedzialności za to co robią, lub częściej, za to czego nie robią a powinni. Jest to swego rodzaju niespójność. No bo z jednej strony mamy urzędy w których pracują ludzie ze ściśle określonymi kompetencjami i zadaniami, a z drugiej teoretycznie najbardziej "odpowiedzialną" klasę polityków, których kompetencje i zadania są tak rozmydlone, że właściwie nie wiadomo kto i za co odpowiada.

    To jest chyba główna przyczyna tej, delikatnie mówiąc, niezborności i nonszalancji, oraz oderwania od rzeczywistości niektórych polityków.

    Mówiąc o potrzebie stworzenia państwa silnego. Chyba nie da się tego zrobić bez daleko idących zmian systemowych - począwszy od zmian ustrojowych i bardzo dużych zmian prawnych. Pytanie - kto może to zrobić ? Na razie pozostawiam je bez odpowiedzi...

    Jako przykładu zmian i trudności w ich wprowadzaniu, oraz przede wszystkim zmiany sposobu myślenia posłużę się moja dawna profesją - Sposoby opieki nad chorymi, a także sposoby zabezpieczenia się przed zakażenia tak się zmieniły, że możliwe jest leczenie pacjentów z różnymi schorzeniami na jednym, zunifikowanym oddziale. Nadal jednak 99% szpitali posiada, lub tworzy oddzielne, znacznie kosztowniejsze pojedyncze oddziały dla chorych - dlaczego?

    Drugi przykład, bardziej w odniesieniu do Pańskiego artykułu. Polski polityk plecie co mu ślina na język przyniesie a w prawie nie ma ani jednego zapisu, który pozwoliłby zamknąć delikwenta za działanie na szkodę państwa. Owszem sam zapis o działaniu na szkodę państwa jest, ale brakuje np zapisu typu " kto pełniąc rolę posła, lub senatora dopuszcza się wypowiedzi takich a takich, popełnia przestępstwo zagrożone itd," I oczywiście obowiązkowy zapis o automatycznym zwolnieniu z immunitetu w przypadku podejrzenia popełnienia takiego przestępstwa.

    Bardzo ciekawy byłby też zapis o możliwości odwołania posła lub senatora w referendum, taka sama ilością głosów jaką dostał przy wyborach - ale to pewnie zawsze będzie political fiction...

    serdecznie Pana pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  56. Kontynuując mój poprzedni wpis, przyszło mi do głowy, że taki zwyczajny człowiek, nie związany z żadnymi partaitagami, jeżeli interesuje się historią najnowszą Polski, losami Żołnierzy Wyklętych, to czytając trochę na te tematy, powinien łatwo dojść do wniosku, że Rosja to kraj po prostu groźny dla Polski.

    Historia więźniów Rakowieckiej czy praskich katowni UB-NKWD czy tych pochowanych na Łączce, historia upadku Powstania Warszawskiego i instalowania się Sowietów na prawym brzegu warszawskiej Wisły, itp. wydarzenia historyczne, muszą kierować myśli każdego w kierunku Rosjan.

    Nie wiem, dlaczego środowiskom narodowym, ponoć czczącym Żołnierzy Wyklętych i uważających siebie za polskich patriotów, śnią się po nocach koszmary z udziałem... żydów w jarmułkach, mitycznych masonów czy imperialistów z Wall Street?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  57. czy mógłby Pan publikować,zamieszczać teksty ze swojego bloga na facebooku po to by bardziej je rozpowrzechniać..takie pytanie.pzdr

    OdpowiedzUsuń
  58. poproszę...jeśli to możliwe :-)

    OdpowiedzUsuń