piątek, 28 sierpnia 2015

DLACZEGO NIE USŁYSZĘ – „MY WYGRYWAMY ONI PRZEGRYWAJĄ”?

Jesteśmy w stanie wojny, a przegrywamy ją dlatego, bo nie chcemy zdać sobie sprawy, że ją toczymy” – te słowa Ronalda Reagana, można dziś odnieść nie tylko do oceny relacji Europa-Rosja, ale do obszaru spraw polskich i sytuacji istniejącej w III RP.
Jedno z największych zwycięstw sowieckiej strategii podstępu i dezinformacji polegało na zaszczepieniu obywatelom „wolnego świata” przekonania, jakoby „pokój za wszelką cenę” stanowił wartość nadrzędną, porządkującą wszystkie inne dążenia państw i narodów. „Pokój” ten można zaś było osiągnąć tylko wtedy, gdy słowo „wojna” zostanie wykluczone ze słowników politycznych, a postępki agresora przykryte dyplomatycznym bełkotem.  "Pokój", wynosi się ponad inne wartości bezwzględne, jak: prawda, wolność myśli, wolność ruchu, dobro jednostki etc. Wszystko jest mniej warte od względnego pojęcia "pokoju", gdyż wiadomo, że w istocie nie chodzi tu o pokój bezwzględny, a jedynie o – pokój ze światem komunistycznym” – dostrzegał Józef Mackiewicz w „Zwycięstwie prowokacji”.
Społecznościom „wolnego świata” łatwo wmówiono, że „bożkowi pokoju” należy podporządkować nie tylko sferę polityczną, ale obszar semantyki, wolności i prawdy historycznej. Ten niewolniczy sofizmat, uknuty w podziemiach Łubianki, został bezwzględnie wykorzystany przez światowych agresorów i najeźdźców.
Nie może dziwić, że z jego owoców korzystają dziś dwa państwa, którym świat zawdzięcza najokrutniejszą wojnę i śmierć milionów istnień.  Wbrew racjom historycznym i moralnym, to one dyktują warunki europejskiego ładu – tak dalece, że zbrojną napaść armii Putina nazywa się „konfliktem ukraińskim” (pozwalając przy tym napastnikowi na uczestnictwo w farsie „pokojowego procesu”, zwanego „formatem mińskim”), zaś państwu Angeli Merkel przyznaje prawo decydowania o przebiegu tej wojny i nowym podziale Europy.
Przed ponad rokiem, w tekście „Nim wrócimy do Jałty” napisałem, że „tzw. wolny świat nigdy nie będzie zainteresowany suwerenną Ukrainą i wyrwaniem krajów Europy Wschodniej spod kurateli Moskwy. Nowe władze Ukrainy już płacą ogromną cenę za poddanie się naciskom unijnych dyplomatów, których troska dotyczy głównie „nieulegania rosyjskim prowokacjom wojennym” i  niepodejmowania walki zbrojnej”. W tamtym tekście znalazły się słowa – „Największym zagrożeniem dla niepodległego bytu Ukrainy nie są dziś zdezelowane ruskie tanki i zdemoralizowana armia Putina, lecz pojałtańska polityka państw UE i USA, które za żadną cenę nie zrezygnują z prób "cywilizowania" Rosji i paktowania z kremlowskim terrorystą.”
Gdyby ktoś próbował zrozumieć – na czym polega mechanizm zachodniego zaprzaństwa, od czasów Jałty istnieje niezmienna odpowiedź: stworzono fałszywy prymat „pokoju” nad „wojną”, próbując tym aksjomatem ukryć chęć koegzystencji z komunistyczną zarazą, osłonić prymitywną pogoń za zyskiem, tchórzostwo i koniunkturalizm. Nieodmiennie też, nad piewcami tego dogmatu powiewa znak sowieckiego KGB i towarzyszy mu fetor tysięcy gawnojedów.
Sowieci arogancko ostrzegają nas, byśmy nie wchodzili im w drogę (…) nie zamierzamy skamląc opuścić stron historii, bo tylko my możemy stanąć na ich drodze. Wyścig zbrojeń? Toczy się cały czas, ale w tej chwili biegnie tylko jedna strona. Pokój? Sowieci dobrze wiedzą, że nie mogliby grać z nami w tej samej lidze (…) gdybyśmy się tylko postarali, natychmiast przebiegliby do stołu i powiedzieli ‘zaraz, chwileczkę’, bo nie mogliby nam dotrzymać kroku” – mógł przed wielu laty powiedzieć Ronald Reagan.
Nie ma dziś polityków tego formatu, którzy w kwestii zagrożeń światowym bandytyzmem, formułowaliby reaganowską zasadę - „My wygrywamy, oni przegrywają”, a mając do wyboru ekonomiczną klęskę Rosji lub dbałość o kabzy kilku cwaniaków, ogłosiliby światu - “Pozwólmy ich gospodarce oszaleć”.
Dominuje postawa, dobitnie wyrażona przez człowieka, o którym oficer KGB Butkow twierdził, że jest  sowieckim agentem o kryptonimie "Stiekłow". Ten człowiek stoi dziś na czele Sojuszu Północnoatlantyckiego, a jego niedawne słowa –„NATO „nie da się wciągnąć w wyścig zbrojeń”, stanowią najmocniejszą gwarancję dominacji Putina i decydują o uległości Zachodu wobec Kremla.  A ponieważ my sami boimy się wyznać, że „toczymy wojnę” - jakże krótkowzroczne i złudne okażą się oczekiwania tych, którzy we „wzmacnianiu obecności NATO” upatrują szansę na obronę polskich granic.
Michael Reagan, najstarszy syn prezydenta USA, w wywiadzie udzielonym “Naszemu Dziennikowi”(14-15.08. 2012, Nr 189) podzielił się refleksją, jakiej próżno poszukiwać w  światowych mediach:
Rosja jest traktowana w ten sposób, ponieważ Stany Zjednoczone opuściły Polskę, a Polska, podobnie jak Czechy i inne kraje tego regionu, musi sama dbać o zabezpieczenie tyłów. Stany Zjednoczone zabezpieczają swoje tyły przez kłanianie się Putinowi, którego marzeniem jest rekonstrukcja Związku Sowieckiego, tyle że tym razem na Bliskim Wschodzie. To on pociąga za sznurki na Bliskim Wschodzie, ale nikt nie mówi o tym głośno. Sytuacja przypomina tę sprzed prezydentury mojego ojca: wiemy, jak jest naprawdę, ale lepiej tego nie mówić głośno. Ktoś musi się jednak na to zdobyć.”
W perspektywie dzisiejszych gier Putina, związanych z Iranem czy z „konfliktem syryjskim”, słowa Michaela Reagana nabierają głębokiego sensu. Zależność od „pokojowych intencji” Moskwy lub Pekinu oraz uwikłanie Ameryki w „zabezpieczanie tyłów”, w związku z ekspansją „państwa islamskiego”, będzie wkrótce najmocniejszą kartą światowych bandytów. I nie mam wątpliwości, że jedną z najmniej wartościowych monet w tej globalnej rozgrywce, będzie mój kraj. Potraktowany tak, jak pozwalamy, by nas traktowano.
W tym samym wywiadzie dla „Naszego Dziennika”, M. Reagan przypomniał pewną historię związaną z jego ojcem:
W 1976 roku, gdy mój ojciec ubiegał się nominację w wyborach prezydenckich i przegrał, zapytałem go: “Dlaczego chciałeś zostać prezydentem USA?”. Odpowiedział mi: “Zbyt wiele lat patrzyłem na naszych prezydentów zasiadających razem z sowieckimi sekretarzami generalnymi i słuchałem, jak gensekowie oczekują, że zrezygnujemy z czegoś, tylko dlatego, że im tak pasuje. Mam dość patrzenia, jak Ameryka z czegoś rezygnuje tylko po to, żeby ugłaskać Związek Sowiecki. Chciałbym być pierwszym prezydentem USA, który usiądzie do stołu z sekretarzem generalnym Związku Sowieckiego, ale to ja wybiorę stół, i krzesło, i miejsce. A gdy on powie mi, z czego mam zrezygnować w imię dobrych stosunków, to ja wtedy wstanę z krzesła, przejdę wokół stołu, nachylę się nad nim i szepnę mu do ucha: “Niet”.
            Przyznam, że zawsze marzyłem, by w moim kraju objawił się polityk na miarę 40 prezydenta USA, by nad mitologią tchórzliwych „georealistów” zatryumfował głos -„My wygrywamy, oni przegrywają”. Dziś, tylko taki polityk mógłby odwrócić karty historii i ocalić nas przed losem przypisanym kiepskiej monecie.
Jako człowiek twardo stąpający po ziemi wiem, że takie marzenia nie spełniają się nigdy. Ludzie formatu Reagana zjawiają się tylko w jednym czasie i jednym miejscu. Nie ma też sensu poszukiwanie analogii między polityką polską i amerykańską, a moja uwaga nie służy kreśleniu prostych porównań i snuciu fantastycznych wizji.
Co więcej - jestem przekonany, że gdyby (jakimś cudem) pojawił się polityk głoszący kolczaste prawdy i gdyby polityk ten powiedział gromkie „Niet” naszym najbliższym sąsiadom i wypowiedział wojnę rodzimym zaprzańcom - zostałby natychmiast wyklęty przez ludzi mieniących się patriotyczną opozycją i odrzucony przez „prawicowy elektorat”. Kogo oburza takie dictum, ten jeszcze nie wie, że to naturalna reakcja tych, którzy znajdując się w stanie wojny, „przegrywają ją dlatego, że nie chcą zdać sobie sprawy, że ją toczą”.
Ktoś mądrze napisał, że siłą Reagana była „wielkość charakteru”. Prawda tego stwierdzenia wyklucza oczekiwanie na „powtórkę z historii”, bo ta cecha jest całkowicie obca współczesnym „mężom stanu”. Wielkości charakteru nie mierzy się bowiem pięknem deklaracji i poziomem politycznej demagogii, lecz miarą twardych, niepodważalnych faktów, prowadzących do zwycięstwa lub klęski.
Te słowa, “My wygrywamy, oni przegrywają”, doprowadzają postępowych liberałów do szału. Nie potrafią się pogodzić z faktem istnienia na świecie Dobra i Zła oraz z tym, że Dobro powinno zwyciężyć, a Zło zostać pokonane. Oni chcieliby równowagi, bez zwycięzców i bez pokonanych. Chcieliby, aby wszystko traktować jednakowo, choć nie ma ku temu podstaw. Komunizm nie może się równać wolności. Socjalizm nie może się równać kapitalizmowi. Pat nie jest równy pokojowi.” – pisał syn Ronalda Reagana w książce “The New Reagan Revolution”.
Warto pomyśleć, że choć wielu z nas deklarowałoby zgodność z oceną autora, to tylko nieliczni mieliby odwagę rozstania z „szałem postępowych liberałów” i chcieli uczestniczyć w wojnie Dobra ze Złem. W polityce III RP dominuje bowiem pogląd, że wszelkie wojny, konflikty i „kanciaste granice”, są  stanowczo zakazane i prowadzą do politycznej zguby. Prymat „pokoju” nad „wojenną retoryką”, święci tryumfy od ponad ćwierćwiecza i jest zaszczepiony w nas równie mocno, jak lęk przed gniewem Moskwy czy obawa zerwania „dobrosąsiedzkich relacji”. Panowie politycy mogą prześcigać się we wzniosłych enuncjacjach, dbając jednakże, by nie prowadziły one  do stanowczego „Niet” i nie narażały na „ryzyko konfliktu”. Dogmatyka rodem z Łubianki, wyznacza więc nie tylko ramy naszej polityki zagranicznej, ale decyduje o sposobach rozwiązywania spraw wewnętrznych i kreowania politycznych wizji. Stan równowagi” - bez zwycięzców i bez pokonanych, jest tym, co wydaje się najbardziej pożądane.
Dlatego ani dziś ani jutro nie będziemy mieli przywódców, których celem jest zwycięstwo. Mamy za to w nadmiarze takich, którzy zacierają granicę dobra i zła i z pomieszania tych nieprzystających porządków, chcą budować fundamenty Rzeczpospolitej. Mamy ludzi, którzy cofają się przed wrzaskiem miernot i ulegają medialnym terrorystom. Mamy zastraszonych „georealistów”, uznających wojnę za największe nieszczęście i uciekających wciąż przed „eskalacją konfliktów”. Mamy polityków proszących apatrydów o „osłabianie podziałów” i ustępujących przed dyktatem Onych. Mamy takich, którzy kosztem prawdy o realiach III RP chcą „odbudowywać wspólnotę” i mamią nas wizją „dialogu i porozumienia”. Ci ludzie wierzą, że z kolaboracji ze złem wychodzi się zwycięsko lub idąc z nim na ustępstwa, da się ocalić dobro. Takie myślenie cechuje polityków słabych i ograniczonych, bo podważając naturalny porządek, w którym zło nie jest częścią lecz przeciwieństwem dobra – powadzi nas do klęski.
Dlatego tu i teraz, nie usłyszę – „My wygrywamy, Oni przegrywają”.


75 komentarzy:

  1. Dobry wieczór Aleksandrze,
    Dobry wieczór wszyscy Goście tego miejsca,

    Napisałeś Aleksandrze:


    "Przyznam, że zawsze marzyłem, by w moim kraju objawił się polityk na miarę 40 prezydenta USA"

    Ja podzielam to marzenie.
    Niemniej trudno wykazać, że pan Reagan działał tamże, w sytuacji choćby zbliżonej do sytuacji pana prezydenta Dudy.

    Porównujemy wówczas państwo normalne, do tworu jakim jest III RP, gdzie pół narodu jest ogłupione i to ogłupione doszczętnie, kontrolowaną propagandą.
    Nie mam czasu pisać o rozmiarach tej demoralizacji.

    Co na takie dictum począć?

    Jak w tych warunkach, nie mających za wiele wspólnego z prezydenturą Ronalda Reagana, cokolwiek osiągnąć?

    Przyznam, że to pytanie nie opuszcza mnie od czasu zwycięstwa prezydenta Andrzeja Dudy.
    Nie znam na nie precyzyjnej odpowiedzi.

    Chciałem tylko napisać, że wielki prezydent Reagan działał w realiach kompletnie innych niż pan prezydent Duda, któremu życzę by był jeszcze większym prezydentem, niż jego zamordowany nauczyciel.

    Odwołać się do tego co może łączyć, czy lepiej odwoływać się do tego co nas dzieli.
    Tych rozterek, tej alternatywy - nigdy nie miał pan prezydent Ronald Reagan. Nigdy!

    Po owocach poznamy.

    Choć różnimy się chyba w ocenie ostatnich wydarzeń, to rad bym nadal czytać Twe opinie.
    Nie ma sensu pisać ile razy, i to codziennie, "odbezpieczam rewolwer."
    W tych warunkach, tym bardziej potrzebny jest głos, uznany (być może) za ekstremę.
    Blady uśmiech w tym miejscu.

    Ale sprawy idą powoli w dobrą stronę.
    Tak uważam.

    Pozdrowienia,

    MM

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ulega wątpliwości, że czynnikiem wpływającym na zamazywanie granic jest niestety miałka postawa hierarchii Kościoła katolickiego. Myślę, że to jedno zdanie śp. kard. Glempa mówi wiele, a może nawet wszystko o optyce, w której fałszywy "pokój" dominuje nad rzeczywistymi wartościami do tego stopnia, że upodlenie duszy i uwikłanie w kłamstwo nie jest już sprawą wartą wzmiankowania: "Przetrwaliśmy stan wojenny bez większych strat".

    ...

    http://wpolityce.pl/polityka/149362-wazny-wywiad-ze-sp-prymasem-glempem-o-stanie-wojennym-wyjscie-z-tamtej-trudnej-sytuacji-widzialem-nie-w-kombinacjach-politycznych-lecz-w-zawierzeniu-panu-bogu

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór Mariuszu,

    W tekście wyraźnie napisałem - nie ma sensu poszukiwanie analogii między polityką polską i amerykańską, a moja uwaga nie służy kreśleniu prostych porównań i snuciu fantastycznych wizji. Te marzenia dotyczą "wielkości charakteru", za którym podąża odwaga, konsekwencja i polityczna wizja.
    Nie porównujemy zatem III RP do USA ani Reagana do Dudy i nie pokazujmy chybotliwych analogii. Zresztą, wielu obszarach nie dałoby się ich sensownie przeprowadzić, bo Reagan zostając prezydentem, był już silnym i ukształtowanym politykiem, podczas gdy pan Andrzej Duda pozostaje wciąż politykiem "na dorobku". Niewiele też wiemy o jego poglądach, a jeszcze mniej o politycznych sukcesach.
    Twoja uwaga, że "wielki prezydent Reagan działał w realiach kompletnie innych niż pan prezydent Duda" jest również "oczywistą oczywistością" (by sięgnąć do klasyka).
    Skoro jednak poruszyłeś ten temat, chciałbym pokazać, że jednak istnieje obszar podobieństwa. Dotyczy on reakcji tzw. amerykańskiej elity na politykę Reagana i (w pewnym zakresie) wolno go zestawiać z szaleństwem, jakie ogarnęło "elity" III RP.
    Najlepszy znawca spraw amerykańskich, nieodżałowany śp.Jacek Kwieciński, w tekście opublikowanym w roku 2011 w "Nowym Państwie" pisał m.in.:
    "Reakcje amerykańskich tzw. elit ukazują, w jakiej atmosferze działać musiał Reagan. S. Bialer (1982 r.): “ZSRR nie jest i nie będzie w następnej dekadzie w stanie kryzysu”; A. Schlesinger (1982 r.): “ci, którzy w USA sądzą, że ZSRR jest u progu ekonomiczno-socjalnego upadku, poddają się głupim złudzeniom, samooszukują się, ośmieszają”. Ekonomista J.K. Galbraith (1984 r.): “W ZSRR ma miejsce wielki postęp gospodarczy, odnotowuje się tam, w odróżnieniu od Zachodu, sukcesy”. S. Talbott (1983 r.): “próba wypchnięcia Sowietów z Europy Wschodniej jest totalnie bezsensowna”, ‘należy się rozbrajać [tzn. USA powinny się rozbrajać – J.K.]”. S. Cohen (1983 r.): “Reagan porzuciwszy zarówno »powstrzymywanie«, jak i detente, działa w zupełnie innym kierunku: chce zniszczyć ZSRR, a nawet obalić system komunistyczny. Jest to cel obłędny. Prezydent cierpi na potencjalnie śmiertelną sowietofobię, reaguje na potęgę ZSRR w sposób patologiczny, chory”.
    Potem A. Schlesinger twierdził, że upadku ZSRR “nikt nie przewidział”. Reagan nie tylko go zapowiedział, ale spowodował.
    Kapitalną uwagę Reagana – “pierwszym krokiem do przyspieszenia upadku sowieckiego komunizmu jest odróżnienie symptomów zimnej wojny od ich źródeł” – też wykpiono. Czy ci ludzie, ci politycy wspomagający w istocie Sowiety, dążyliby kiedykolwiek do pokonania komunizmu? Talbott: “Współistnienie z ZSRR nie ma alternatywy”.

    Charakterystyczna była też wściekłość komunistycznego Hollywood na wygraną Reagana (tu zestawienie z zachowaniem komediantów III RP) oraz reakcje niektórych amerykańskich uczelni.
    John Lenczowski wspominał, jak przywitano współpracowników Reagana na Uniwersytecie w New Jersey. Anthony Salvia z Departamentu Stanu uczestniczył tam w debacie z przedstawicielem ambasady sowieckiej w Waszyngtonie Witalijem Czurkinem. Czurkin został przyjęty gromkimi owacjami, a Salvię wygwizdano. – Był traktowany przez słuchaczy jako reprezentant amerykańskiego imperializmu – wspomina Lenczowski.
    Czy zatem rzeczywiście, była to sytuacja tak dalece odmienna?

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd.

      Z pewnością różnimy się w ocenie ostatnich wydarzeń. Ale nie dlatego, bym ja był "w gorącej wodzie kąpany", a Ty spokojnie oczekiwał "poznania po owocach". Te różnice dotyczą rzeczy bardziej fundamentalnych i nie wynikają z tego, czy podoba się nam (lub nie podoba) nowy prezydent. To raczej kwestia diagnozy politycznej, doboru środków, słów i metod.
      Polakom, potrzeba dziś wojownika, polityka twardego jak stal i odpornego na działania rozlicznych pokus. Trzeba kogoś, kto nie boi się najostrzejszej walki, chodzi zawsze dwa kroki przed przeciwnikiem i planuje dalej niż granica zastawionej pułapki. Ta twardość musi zaczynać się od słów, bo to one (w ogromnym zakresie) tworzą przestrzeń polityki i burzą mitologie bandytów. Odwaga zaś musi zaczynać się od wielkich projektów, bo tylko takie wizje zasługują na zwycięstwo.
      Jeśli znajdujesz te cechy w panu prezydencie i tak postrzegasz jego słowa, plany i zachowania- widzisz więcej ode mnie.
      Ja słucham słów prezydenta Dudy, słów jego ministrów i doradców i nie tylko "odbezpieczam rewolwer", ale chciałbym głośno wykrzyczeć, jak srodze z nas zakpiono.

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Panie Aleksandrze.
    Duda wygrał wbrew logice, bardzo wielu utwierdziło się w przekonaniu że: "bedzie dobrze", "jakoś to bedzie" i "samo się". Oby nie był to Prezydent Śniących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. S. Wyspiański - "Wesele"; akt III, scena 36 - 37.

      http://literat.ug.edu.pl/wesele/wesakt3.htm

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. meewroo,

      Są przynajmniej trzy rzeczy, które mogą świadczyć, że nie była to "wygrana wbrew logice".
      1. utajnienie informacji o aneksie do raportu z Weryfikacji WSI (nie wiemy nawet czy dokument znajduje się w prezydenckim sejfie),
      2. kontynuacja polityki zagranicznej III RP ("potrzeba zaledwie korekty, nie rewolucji"). Jeśli ktoś pamięta diagnozę tej polityki z Programu PiS 2014 lub ma w pamięci słowa J.Kaczyńskiego - "Na świecie zauważono, że jesteśmy jak pochyła wierzba; Niemcy sobie z nas kpią, Rosja sobie z nas kpi.W UE nie uzyskujemy niczego" z roku 2011, musi przecierać oczy ze zdumienia nad cudem dokonanym po wyborze prezydenta Dudy.
      3. mianowanie P.Solocha szefem BBN (tu: szczególne zadowolenie S.Kozieja) oraz pozostawienie w Biurze osób pracujących tam za kadencji BK.

      Biorąc pod uwagę tylko te czynniki, być może mylimy się mówiąc o zwycięstwie wbrew logice. Choć niekoniecznie jest to logika, którą chciałbym zgłębiać.

      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Gdy w głębi serca purpurę okrutną
    Wyrabia prządka cierpienia,
    Smutni - lecz smutni, że aż Bogu smutno -
    Królewskie mają marzenia.*



    Drogi Panie Aleksandrze,

    Okazuje się, że w kraju, który zatracił ducha walki, skapitulował, w którym wszystko jest "do pewnych granic, do pewnych rozsądnych granic" - pozostajemy sami z naszymi "królewskimi marzeniami".

    Ani Pan, ani nikt z nas, nie usłyszy z ust polskiego polityka "MY WYGRYWAMY, ONI PRZEGRYWAJĄ". Obawiam się, że nie usłyszą tego także dzisiejsi Amerykanie, Francuzi czy Anglicy (co do Niemców nie byłabym pewna). Skutkiem samobójczego zatracenia instynktu samozachowawczego przez tzw. Zachód jest obecna bezwzględna, choć niczym nieuzasadniona, dominacja rozzuchwalonych bandytów ze wschodu oraz najeźdźców z południa.

    Reagan, jak Piłsudski - zdarzają się raz na stulecie, albo jeszcze rzadziej. Polska miała i tak wiele szczęścia, że w latach '80 najlepszym sprzymierzeńcem wielkiego prezydenta USA był największy syn polskiej ziemi, papież Jan Paweł II. Dlatego ani stan wojenny, ani "powojenny" chaos pseudotransformacji, nie pozbawiły nas godności. Stało się tak ostatecznie po r. 2005, gdy zabrakło króla i przewodnika.

    Pozostaje nam tylko głośne wykrzyczenie prawdy: że nas - któryż to już raz? - złudzono obietnicami i bezlitośnie oszukano. Bo zmieniono tylko dekoracje, ale zarówno scena, jak i przedstawienie na niej odgrywane pozostają wciąż te same.

    Pozdrawiam serdecznie i bardzo Panu dziękuję za ten wspaniały, "wykrzyczany" tekst.


    --------------------------------------------------------
    * w Norwidowym oryginale: "milczenia".

    OdpowiedzUsuń
  6. ...

    „Mamy bardzo trudne położenie geopolityczne. Mamy bardzo trudne dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Bolesne doświadczenia historii wyostrzyły naszą wrażliwość w zakresie podstawowych praw człowieka i praw narodu: zwłaszcza prawa do wolności, do suwerennego bytu, do poszanowania wolności sumienia i religii, praw ludzkiej pracy. Może czasem zazdrościmy Francuzom, Niemcom czy Amerykanom, że ich imię nie jest związane z takim kosztem historii. Że tak łatwo są wolni. Podczas gdy nasza polska wolność tak dużo kosztuje. (...) Nie pragnijmy jednak takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała".

    – Jan Paweł II, 1983, podczas pielgrzymki do Ojczyzny, przebiegającej pod hasłem: "Pokój Tobie, Polsko, Ojczyzno moja".

    ---------------------------------------------

    Jak gorzko brzmią dziś te słowa: "Nie pragnijmy Polski, która by nas nic nie kosztowała".

    Teraz nie stać by nas było nawet na przysłowiowe "dwa grosze i dwie krople krwi".

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Pani Urszulo,

    Bardzo dziękuję za ten wyśmienity komentarz. Trudno byłoby cokolwiek dodać, a cytat z "Wesela" jest wręcz idealny.
    Pozwolę więc sobie na nieco osobistą refleksję. Jestem w tej, wyjątkowej sytuacji, że mogę opisywać nasze realia (ale też i przedstawiać własne oczekiwania), bez oglądania się na środowiskowe "trendy"czy "patriotyczne powinności".
    Nie muszę rozumieć, dlaczego prezydent Duda nie chce ujawnić, czy aneks znajduje się w jego sejfie (o publikację nawet nie pytam), nie muszę też sobie tłumaczyć jego "szlachetności" wobec BK ani ze zrozumieniem patrzeć na mizdrzenie do różnych łobuzów.
    Nie muszę przekonywać siebie, że "po wyborach to się zmieni" ani mrugać porozumiewawczo do innych, zdegustowanych wyborców. Nie mam też obowiązku wyrażania partyjnego entuzjazmu ani traktowania wszystkich słów polityków PiS, jako prawdy objawionej.
    Nie jestem (na szczęście) w sytuacji pani redaktor Lichockiej i wielu innych "niezależnych" dziennikarzy i nie mam wiary tak wielkiej, by naginała fakty do własnych wyobrażeń.
    Dlatego - pozwalam sobie pisać o tym, co mi się marzy.
    O tym, że będą to marzenia niespełnione, wiedziałem z chwilą, gdy ogłoszono, że kandydatem PiS zostanie pan Andrzej Duda. Dlatego nie jestem zaskoczony pierwszymi dniami tej prezydentury i nie będę zdziwiony po 25 października.
    Przyznam natomiast, że z dużym podziwem słucham ludzi, którzy widząc już pierwsze symptomy, jakże dobrze znanej nam choroby, wołają - "będzie dobrze", "poczekajmy do wyborów", "sprawy idą w dobrą stronę".
    Mój podziw wynika z faktu, że oto są wyborcy gotowi podporządkować swoje oczekiwania, nadzieje i marzenia jakimś niejasnym, po wielokroć skompromitowanym regułom "strategii" partyjnej, że ci ludzie tak pięknie (jak w roku 1980 i 1989) potrafią wytłumaczyć wszelkie zadziwiające wolty i okazują zrozumienie dla partyjnej pragmatyki.
    Ta wiara (złośliwi nazwaliby ją naiwnością) nie przestaje mnie zadziwiać. I nie dlatego, by sama w sobie była czymś złym, ale z tej przyczyny, że tak nie postępują ludzie wolni.
    To jest wielka zagadka utraconego poczucia godności, rezygnacji z odwagi i intelektualnej samodzielności. Partia, prezes, polityk, a nawet prezydent, to są ludzie, od których musimy i mamy prawo wymagać. To są ludzie pracujący dla nas. Nie odwrotnie.
    Tam, gdzie nasze oczekiwania rozmijają się z faktami, nie wolno sięgać po kazuistykę lub zamykać oczu.
    Cień tej zapomnianej prawdy objawia się niekiedy w retoryce partyjnej, gdy owi politycy opozycji zapewniają nas, że "wsłuchują się" w nasz głos i mają świadomość służby. Tym smutniej brzmi to kłamstwo, że wyborcy jedynie słusznej opozycji, wcale nie czują się suwerenami i bynajmniej tego nie oczekują.
    Dlatego, Droga Pani Urszulo, pozostają nam marzenia o wielkiej prezydenturze i zwycięstwie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Autor i Komentatorzy

    Jestem w tej, wyjątkowej sytuacji, że mogę opisywać nasze realia (ale też i przedstawiać własne oczekiwania), bez oglądania się na środowiskowe "trendy"czy "patriotyczne powinności" – napisał Autor. Jako całkowity, w zupełności niezależny od nikogo „easy Rider”, mogę się pod tymi słowami podpisać oboma/iema(???:) rękami.

    Choć może się narażam, ale nie mogę zgodzić się na niektóre, w mojej ocenie, niesprawiedliwe oceny prezydenta Dudy, jakie czytuję – w – i - pod ostatnimi tekstami Autora. W zasadzie jedynym zarzutem, z którym w jakiś sposób można się zgodzić jest niejasna gra wokół aneksu. Ale przecież sam Autor niejeden raz pisał, że kwestia aneksu nie jest warunkiem sine qua non uzdrowienia polskich spraw. Istnieje ogólnodostępny raport z likwidacji WSI, a dzięki takim ludziom jak Aleksander Ścios, wiedza z tego zakresu powoli, ale jednak przedostaje się do opinii publicznej. Myślę, że podobnie będzie z aneksem, potrzebny jest czas, nowy prezydent pełni funkcję kilkanaście dni. Za następnych kilkanaście będziemy dokładnie wiedzieć czy aneks w ogóle istnieje.

    Zakładam, że A. Duda jest człowiekiem uczciwym, bo dlaczego miałbym przyjmować, że jest inaczej? Potwierdza to dobra trasa zagraniczna: Estonia trafiona w dziesiątkę merytorycznie i symbolicznie – mamy tu w zasadzie jednolite stanowisko z krajami bałtyckimi w kwestii baz NATO, a faktycznie obecności wojskowej USA. Być może będzie wspólne stanowisko regionu w tej sprawie w Rumunii. Dobra wizyta w Berlinie (kanclerz Merkel chce być z prezydentem Polski w stałym kontakcie telefonicznym – czy nie dlatego, że ten nieobliczalny Polak może z czymś wystrzelić?) - następnie Londyn i USA. Nie odebrałem jako porażki krytyki „formatu normandzkiego” – przeciwnie, przebieg rosyjskiej wojny na Ukrainie pokazuje, że Niemcy bez USA i innych podmiotów nie mogą być gwarantem pokoju w Europie. Jeśli to prezydent Polski stawia publicznie pytanie „co dalej”, co dalej po nieuniknionym fiasku tego „formatu”, to chyba dobrze?

    Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że dziś priorytetem prezydenta powinna być dbałość o fizyczne bezpieczeństwo obywateli wobec zagrożenia rosyjskiego. Jeśli Niemcy nie zgadzają się na stałą, wojskową obecność NATO, to być może będą się musiały zgodzić na dwustronny ścisły, polityczno-wojskowy sojusz z USA i bazy tego kraju. Pole manewru jest tu wcale niemałe, dajmy temu człowiekowi chwilę podziałać, bo podjął się realizacji istotnych punktów prezydentury L. Kaczyńskiego.

    Oczywiście poparcie nie oznacza automatycznie postawy bezkrytycznej. Tu w pełni zgadzam się z Autorem.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viva Cristo Rey,

      Szanowny Panie,

      ale jak Prezydent Andrzej Duda może dbać o ,,fizyczne bezpieczeństwo obywateli wobec zagrożenia rosyjskiego", jeżeli:

      - zostawia w kluczowych instytucjach bezpieczeństwa (BBN) ludzi prorosyjskiego reżimu?

      - ukrywa dane o przestępstwach (Aneks), a prawdopodobnie i zdradzie stanu ze strony poprzedniego prezydenta i jego sztabu?

      - nie przedstawił - samodzielnie ani przy pomocy odpowiednich ekspertów - żadnej koncepcji strategicznej budowy polskiej obronności- prawdę mówiąc sprawia wrażenie, że ani sam nic nie wie o wojsku, ani nie ma ludzi, którzy by coś wiedzieli: w efekcie nie tylko ośmiesza się przyjmując spadek ,,doktryny/testamentu Kozieja", ale i stawia właśnie bezpieczeństwo Narodu w dryfie - w najlepszym wypadku 'słowo dryf być może powinno być zastąpione przez inne, bardziej drastyczne określenie?

      - nie zabrał głosu w sprawie olbrzymich wydatków na zbrojenia, które pachną zwykłymi aferami korupcyjnymi i złymi decyzjami dla bezpieczeństwa Polaków (Caracale)?

      - nie zrobił żadnego gestu politycznego w sprawie wywiadu wojskowego, który dziś jest ekspozyturę Rosji? Czy Prezydent Duda uważa, że da się budować bezpieczeństwo od Rosji z wywiadowcami GRU?

      - WRESZCIE: w prawie zdrady stanu która fatalnie ukształtowała aktualna polska scenę polityczną i doprowadziła do rzeczywistego złamania społeczeństwa wobec Rosji, wykazując nieistnienie własnego państwa i podległość Moskwie: w sprawie Smoleńska, zachowuje się, jakby była to kwestia, o której szanowny Pan Prezydent Duda jeszcze nigdy w życiu nie słyszał? A może Pan zna jakąś wypowiedż Pana Prezydenta w tej sprawie z ostatnich dwóch, trzech miesięcy????


      Michał Korybut podobno też był osobiście bardzo uczciwy - nie rozciągam tego porównania na całość osobowości, ale analogie nawet jesli niepełne, są przydatne: poza tym Korybut przynajmniej sam nie pchał się i nie zapewniał elektoratu o swoich talentach: wybrano go niejako przez zaskoczenie, a Pan Prezydent Duda pchał sie sam - tylko czy aby słusznie?


      Pozdrawiam Pana






      Usuń
    2. Wojciech Miara

      Nie jestem etatowym obrońcą prezydenta Dudy, nie należę do jego rodziny ani nie jestem członkiem żadnej partii politycznej, nie potrafię też przepowiadać przyszłości. Jestem najzwyczajniejszym, zupełnie prywatnym normalsem z polskim paszportem - "jestem Polakiem, mam na to papier" :)) i stąd zadekretowaną, nomen omen, przypieczątkowaną fiksacją na punkcie Polski.

      Co do postawionych przez Pana sugestii, to dziś mam tylko prywatne wrażenie, że są one za mocne i krzywdzące. Lech Kaczyński nie zdążył opublikować aneksu, ale z tego co pamiętam, to chyba nie było z jego strony wielkiego entuzjazmu dla tego posunięcia. Składało się na to zapewne bardzo wiele przyczyn, a wśród nich ta, że w tamtym czasie był sam wobec POwsko-ubeckiej machiny, która zdominowała państwo. Prezydent bez wsparcia rządu, służb i państwowej administracji ma w sprawach wewnętrznych jednak niewielkie pole manewru. Wszyscy wiemy jak to się skończyło.

      Nie wiem czy aneks w ogóle istnieje, czy zostanie opublikowany, uważam, że powinien - społeczeństwo powinno znać tę całą śmierdząca (przepraszam) ubecką spuściznę. Może w końcu nastąpiłby jakiś odruch wymiotny i katharsis. Czekam kiedy w końcu konkretne pytanie w tej sprawie zada prezydentowi dziennikarz lub poseł czy ktokolwiek inny. To pytanie padnie i wtedy nasze przypuszczenia zastąpi wiedza.

      Co do kadr w BBN jak i samego kierownictwa - kadry i kierownictwo instytucji charakteryzują się tym, że zawsze można je zmienić.

      AD ma prawo nie być ekspertem wojskowym, jest prawnikiem. Wierzę, że będzie miał dobrych doradców w tej dziedzinie, a do tego, by takich ludzi mieć, wystarczy otwarty umysł i inteligencja.

      Co do Smoleńska to jednak są to rzeczy oczywiste. Wielokrotnie publicznie mówił o Lechu Kaczyńskim jako swoim nauczycielu, o pomniku smoleńskim, który powinien stanąć przed Pałacem Prezydenckim. Przecież ten człowiek wywodzi się ze środowiska, dla którego Smoleńsk to jedna ze spraw zasadniczych. Ja nie wymagam od niego mówienia o tym codziennie, wystarczy mi pewność, że jest po mojej, po tej samej stronie. Nie wymagam od niego też pisania listów do tow. Putina. Sprawa smoleńska toczy się swoim rytmem i nic tej prawdy nie zatrzyma.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Szanowny Panie Viva Cristo Rey,

      rzecz w tym, że wymordowanie polskiej delegacji, na czele z Prezydentem, to w moim odbiorze zbyt poważna sprawa, żeby zbyć ją (mówię o Prezydencie Dudzie, a nie o Panu oczywiście) tworzeniem przez Prezydenta wrażenia, że ,,jest po naszej stronie, po tej samej stronie", ,,sprawa smoleńska toczy się swoim rytmem i nic jej nie zatrzyma", ,,Smoleńsk to dla niego sprawa zasadnicza", ,,mówienia o pomniku smoleńskim". Ja oczekuję jasnego dążenia do rozliczenia zbrodniarzy. Im bardziej będzie się opóźniać, a możliwe, że po prostu zwodzić opinię publiczną w tej kwestii, tym trudniej będzie potem to zrobić.

      Musze Panu powiedzieć, że ja także nie oczekuję listów Pana Prezydenta Dudy do Putina. Oczekuję natomiast, że wystąpi jak najszybciej o zwrot wraku i czarnych skrzynek. Jako oficjalny polski szef państwa.

      Głosowałem na Pana Dudę, a wielka część jego elektoratu myśli tak, jak ja. Jeśli Duda zawiedzie w tej sprawie, będzie trzeba go potraktować tak samo jak kolegów z jego byłej partii, którzy zdradzili i porzucili elektorat patriotyczny i interes państwa w latach dziewięćdziesiątych (mówię o UW, Partii Etosu). Tylko teraz nie ma już co dawać tak wielkiego zaufania i tyle czasu na ,,dobre chęci" politykom prawicy.

      Jeżeli Pan Prezydent Duda nie czuje się na siłach podjąć taką walkę, to znaczy, że oszukał Naród. Jeśli nie zobaczę wyraźnych kroków w kwestii Smoleńska PRZED wyborami do Sejmu, na pewno PiS nie dostanie mojego głosu - bo nie będę robił z siebie kogoś bardziej propisowskiego, niż politycy tej partii. Nie jestem błaznem, którego można pędzić do urny kłamliwymi obietnicami.

      Dalej:

      Kadry w BBNie trzeba wymienić z hukiem i natychmiast, każda godzina ich dalszej pracy to wycieki informacji, niszczenie dokumentów. Jeżeli, jak Pan pisze, można to zrobić w każdej chwili, tzn, że Prezydent nie wymienia ich z przyczyn ... jakich? Przydatności aparatu Koziejowskiego?

      Nie rozumiem Pańskiego zdania w sprawie Aneksu: z jednej strony chce Pan go ujrzeć opublikowanym, z drugiej uważa, że ,,Prezydent bez wsparcia rządu ma małe pole manewru" - ale przecież wygrał wybory bez wsparcia rządu, nieprawdaż?

      PrWobec wojny na Ukrainie Prezydent powinien od początku kampanii wyborczej myslec i mówić o strategii obronnej kraju. Jeśli PAD dopiero teraz będzie szukał fachowców, ja chcę jak najszybciej usłyszeć, jakich - kogo będzie słuchał. Z tymi fachowcami tez jest problem - niewielu ich i nienajlepszej klasy w naszym kraju. Ale chcę wiedzieć, czy PAD chce armii z poboru, czy tylko zawodowej, co z chybionym problemem NSR, jakie preferencje w zakupach sprzętu - itd. Na razie, zero działa w tej sprawie.

      Mówiąc krótko: traktuję politykę bardzo poważnie. Nie mam cierpliwości dla ludzi, którzy nic nie mogą, ale chcą mojego czasu, energii i i pieniędzy.

      Pozdrawiam Pana również serdecznie

      Usuń
    4. Pan Wojciech Miara

      W jaki sposób prezydent może rozliczyć zbrodniarzy? Jakie ma instrumenty, na jakiej podstawie? Ma zastępować prokuratorów i sądy, ma zbierać dowody, ma na podstawie choćby najmocniejszych poszlak wskazywać winnych?

      Czy wierzy Pan, że Putin odda wrak i skrzynki? Po co miałby to robić lub co mogłoby go do tego zmusić? Oficjalna nota polskiego prezydenta, która posłuży mu tylko do kolejnej prymitywnej i cynicznej bolszewickiej zagrywki?

      Mówiąc o niewielkim polu manewru miałem na myśli ten szczególny czas prezydentury L. Kaczyńskiego od objęcia rządów przez PO, zakończony w Smoleńsku. Były jakieś okoliczności, których nie znam, a które spowodowały, że tragicznie zmarły prezydent wstrzymywał się z publikacją aneksu. Do pewnego stopnia podobną sytuację ma dziś PAD. Podkreślam: uważam, że aneks powinien zostać opublikowany, w pierwszym rzędzie powinno zostać jasno zadane prezydentowi pytanie czy ten dokument w ogóle istnieje, zaś prezydent powinien udzielić jasnej odpowiedzi. Ale to są moje odczucia, nie posiadam wiedzy o uwarunkowaniach, okolicznościach, które by mogły wpływać na decyzję prezydenta. Dlatego wolę poczekać z oceną.

      Myślę, że wielu Polaków wiąże ogromne nadzieje z prezydenturą AD i chcielibyśmy żeby szybko rozwiązał wszystkie nasze problemy i sprostał wszystkim oczekiwaniom. Żeby było to możliwe potrzeba dwóch rzeczy: czasu i wsparcia wszystkich, którym na tym zależy. Wsparcie nie oznacza postawy bezkrytycznej. Wiele razy na blogu p. Ściosa pisał o tym Autor i Komentatorzy - przeciwnie, to właśnie szacunek dla naszych reprezentantów nakazuje nam nieustannie przypominać im po co pełnią swoje funkcje.

      Jeśli chodzi o mnie, to po prostu nie staram się usilnie widzieć tylko potknięcia. Dla mnie to się klei, że tak powiem, dostrzegam w działaniach nowego prezydenta logikę i konsekwencję, choć jego retoryka jest wyważona i łagodna.

      Czekam na październikowe wybory, chcę pomóc, dobrze żeby rządy sprawowali ludzie, którzy będą po tej samej stronie co prezydent.

      Niech żyje Polska!

      :-)

      Usuń
    5. Szanowny Panie,

      Prezydent może bardzo dużo w sprawie Smoleńska, choćby:

      - powołać zespół prezydencki do wyjaśnienia katastrofy i stanąć na jego czele: zespół ten już w tej chwili, bez względu na wynik wyborów i układ rządowy, mógłby nadać nową rangę ustaleniom w sprawi katastrofy, w tym dotychczasowym wynikom prac zespołu parlamentarnego, które powinny zostać włączone wraz z ekspertami w skład zespołu prezydenckiego: przypominam, że Putin stanął na czele komisji ds Smoleńska w Rosji, odpowiednio cementując wagę jej stanowiska.

      - bezzwłocznie złożyć do prokuratury WE WŁASNYM IMIENIU JAKO SZEFA PAŃSTWA zbiór zawiadomień o popełnieniu przestępstw związanych z organizacją lotu i prowadzeniem śledztwa, włącznie z rezygnacją przez Tuska z właściwego trybu badania katastrofy.

      - przygotować projekt ustawy o rozwiązaniu NPW.

      - przygotować projekt ustawy o trybie nadzwyczajnym postępowań karnych w sprawie zdrady stanu.

      Odnośnie wraku i skrzynek, Prezydent Duda MUSI wyartykułować żądanie ich zwrotu. To, jak zareagują Rosjanie, powinno być rozważane później, i odpowiednio skontrowane, w razie potrzeby. Jeśli Putin nie odda wraku, społeczeństwo zacznie jasniej widzieć, co jest grane, niż gdy dziś nikt go nawet nie prosi o to. Ale starcie z Putinem, jest i tak nieuniknione, przecież dochodzenie w sprawie smoleńska musi go doprowadzić do oskarżenia o zbrodnie. Dlatego PAD musi mieć gotowe sposoby na przeprowadzenie wojny dyplomatycznej z Rosją.

      NA tym kończę ten wątek, myślę, że poznamy szybko po owocach nową władzę, więc nie ma potrzeby teraz wlec tego ponad miarę.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  9. All

    "Według informacji, które dostałem formalnie z archiwum – w kancelarii tajnej nie ma aneksu, o który panowie pytają. Nie ma go na terenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Poinformowałem o tym prezydenta i to wszystko, co w tej sprawie mogę na tę chwilę powiedzieć." powiedział Soloch, obecny szaf BBN u Prezydenta A. Dudy.

    http://wpolityce.pl/polityka/263249-nasz-wywiad-pawel-soloch-nowy-szef-bbn-o-tym-co-zastal-w-biurze-po-gen-kozieju-wspolpracy-z-mon-i-o-tym-gdzie-znajduje-sie-aneks-z-raportu-wsi-polecamy?strona=2

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cezary Markiewicz,

      Odniosłem się już wcześniej do tej wypowiedzi pana Solocha. Niestety, nie tylko nie zawiera ona informacji, czy aneks nadal istnieje, ale wprowadza pewien element dezinformacji. Można się jedynie zastawiać, czy szef BBN robi to celowo, czy z powodu niewiedzy?
      Z jednej strony mamy bowiem stwierdzenie- "w kancelarii tajnej nie ma aneksu, o który panowie pytają", by za chwilę usłyszeć - "Nie ma go na terenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego".
      To nie jest żadna odpowiedź i gdyby pytający byli niezależnymi dziennikarzami lub mieli trochę wiedzy w przedmiocie pytania, z pewnością drążyliby temat.
      Otóż aneks do Raportu nie ma prawa znajdować się na terenie BBN, bo miejscem jego przeznaczenia jest tajny sejf prezydencki. Jeśli przyjmiemy literalną interpretację słów Solocha ( a przemawiają za tym również słowa - "Poinformowałem o tym prezydenta") wyraźnie widać, że informuje on o tym, iż aneks nie znajduje się miejscu, w którym nie może się znajdować.
      Ta wypowiedź nie znaczy nic innego i trzeba zapytać - po co taka pseudoinformacja?
      Ponieważ na jej postawie powstało już wiele błędnych sądów i interpretacji,a większość wyborców PiS jest przekonana, że Soloch potwierdził, iż nie ma aneksu,sądzę, że mamy do czynienia ze świadomym wprowadzeniem w błąd.
      Pokuszę się też o przypuszczenie, że nie tylko nigdy nie poznamy treści tego dokumentu (tym bardziej po wyborach) ale nie dowiemy się nawet, czy jest on w prezydenckim sejfie.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Co do Pana konkluzji, to ma Pan rację - jestem tego samego zdania.

      Pozdrawiam

      Usuń
  10. viva cristo rey,

    Wprawdzie rozmawiamy pod tekstem na nieco inny temat, ale skoro zechciał Pan napisać o moich niesprawiedliwych ocenach, powinienem chyba coś na to odpowiedzieć.
    Uważam, że kategoria niesprawiedliwości jest tu nie na miejscu, bo w takim wypadku możemy raczej mówić o ocenach prawdziwych (zgodnych z faktami) lub błędnych (niezgodnych ze stanem rzeczywistym).
    Ponieważ nie przedstawił Pan argumentów, które świadczyłyby o nieprawdziwości moich ocen, rozumiem, że znalazł Pan tu sądy, które mu się nie podobają i zechciał je nazwać niesprawiedliwymi.
    W odpowiedzi Panu meewroo przedstawiłem tylko trzy okoliczności, które skłoniły mnie do formułowania negatywnych sądów o pierwszych dniach prezydentury Andrzeja Dudy. Jeśli któraś z nich jest fałszywa, chętnie się tego dowiem.
    Pozwolę też sobie zauważyć, że w ocenie polityka nigdy nie stosuję normy "jest człowiekiem uczciwym". Pan prezydent Duda, z całą pewnością jest człowiekiem uczciwym, co nie wyklucza, że on sam lub jego otoczenie może popełniać błędy. Pan prezydent Duda może być człowiekiem kryształowej prawości, lecz okazać się słabym politykiem. Nie widzę tu najmniejszej sprzeczności.
    Pozostawmy zatem kwestię uczciwości i prawości i popatrzmy na fakty.
    Jakie są realne efekty wizyty pana prezydenta w Niemczech? Pan ocenią ją bardzo wysoko, ja wręcz przeciwnie. I nie dlatego, bym po pierwszej, „zapoznawczej” wizycie spodziewał się piorunujących zmian, ale z uwagi na to, co sam prezydent Duda uważa za największy sukces. Ponieważ nadal niewiele wiemy o treści rozmów (poza dyplomatycznym bełkotem) opinia pana prezydenta winna być wiążąca.
    - „Ucieszyło mnie bardzo, że na zakończenie spotkania kanclerz powiedziała, że w tych sprawach chce pozostawać ze mną w stałym kontakcie, dosłownie kontakcie bieżącym, na zasadzie telefonicznej. Widzę, że jest zrozumienie u naszych partnerów” – powiedział prezydent Duda po rozmowie z niemiecką kanclerz. Pan również napisał o tym efekcie wizyty. Biorąc pod uwagę, że największą troską otoczenia pana prezydenta, polityków PiS i żurnalistów „wolnych mediów” było zapewnianie, że nasz prezydent nie jest germafobem i nie dyszy nienawiścią do Niemców – był to rzeczywiście epokowy sukces. Zapomniano jedynie dodać (co trafnie zauważył dziś pan Cywiński), że deklaracje o byciu „w stałym kontakcie”, Merkel składa każdemu z zagranicznych gości. To taki miły i nic nie wnoszący zwrot.
    Być może są wyborcy, którzy marzą o polskim prezydencie, któremu niemiecka kanclerz daje numer telefonu i łaskawie pozwala na "stały kontakt, dosłownie kontakt bieżący, na zasadzie telefonicznej", ale ja do nich nie należę. Mnie marzy się prezydent, który nie musi „podobać się” Niemcom ani drżeć przed sądami łajdaków i ćwierćinteligentów. Mój prezydent ma reprezentować naród, a nie „linię polityczną”, a ten naród nie ma obowiązku, łasić się do Merkel, w przeddzień rocznicy niemieckiej agresji na Polskę. Nie musi też zapewniać o przyjaźni brukselskich łobuzów, których ojcowie zdradzili nas wielokrotnie. Ten prezydent ma „załatwiać” sprawy ważne dla Polaków i aż tyle od niego oczekuję. To, czy się podoba Niemcom, Łotyszom lub Rosjanom – nic mnie nie obchodzi.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd.

      Co zatem słowa pana prezydenta mają wspólnego z realną polityką i w jakich sprawach Merkel miałaby się z nim konsultować? Tego też nie wiemy i pewnie się nie dowiemy.
      Dziś natomiast pojawiła się wypowiedź tak nonsensowna, że warta zacytowania. Również dlatego, że świadczy, jak mocno naciągana jest interpretacja „sukcesów” niemieckiej wizyty.
      Pan W. Waszczykowski skomentował bowiem dzisiejsze konsultacje telefoniczne na linii Moskwa-Berlin-Paryż i doszedł do wniosku, że „polityka zagraniczna Andrzeja Dudy już przynosi efekty”. Waszczykowski pyta – „Czy ta nieoczekiwana rozmowa to efekt doskonałego przyjęcia polskiego prezydenta w Niemczech oraz jego propozycji rozszerzenia formatu normandzkiego m.in. o Polskę? – Prezydent Duda rozmawia z Merkel, rozmawia z Poroszenko, który zaprasza przedstawicieli Polski na dalsze rozmowy. Być może Putin doszedł do wniosku, że trzeba myśleć o jakiejś nowej odsłonie, która by dawała płaszczyznę do kolejnych rozmów”.
      http://niezalezna.pl/70408-polityka-zagraniczna-andrzeja-dudy-juz-przynosi-efekty-nagly-telefon-putina-do-merkel
      Ja rozumiem, że istnieje pilna potrzeba szukania wielkich sukcesów, ale z tak absurdalną nadinterpretacją spotykam się po raz pierwszy. Byłaby zrozumiała, gdyby do tej „łajdackiej trójcy” Merkel zaprosiła prezydenta Dudę i wziąłby on udział w telefonicznych konsultacjach. Ale w tej sytuacji, rozmowa Putin-Merkel-Holland, dowodzi wręcz coś przeciwnego i urasta raczej do rangi mocnej, politycznej prowokacji wobec polskiego prezydenta. Skąd Waszczykowskiemu wyszła taka diagnoza, dalibóg nie wiem.
      A jest tu jeszcze jeden ciekawy i charakterystyczny aspekt. Waszczykowski mówi bowiem o „ propozycji rozszerzenia formatu normandzkiego m.in. o Polskę”. Również na końcu tego tekstu, redakcja powtarza - „Prezydent Andrzej Duda zaproponował, aby włączyć do tej grupy m.in. Polskę”.
      Proszę skonfrontować te słowa z wypowiedzią prof. Szczerskiego, sekretarza stanu w Kancelarii pana prezydenta– „Prezydent mówił o długoterminowym poszukiwaniu rozwiązań pokojowych, a nie o dopisaniu Polski do formatu normandzkiego”, „nie byliśmy zainteresowani dopisywaniem Polski do formatu rozmów w Mińsku. On jest zamknięty”.
      http://wpolityce.pl/polityka/263401-prof-szczerski-prezydent-mowil-o-dlugoterminowym-poszukiwaniu-rozwiazan-pokojowych-a-nie-o-dopisaniu-polski-do-formatu-normandzkiego-nasz-wywiad
      O co zatem naprawdę chodzi panu prezydentowi i kto z tych ludzi rozmija się z rzeczywistością? I czy nie odnosi Pan wrażenia, że słowa prof. Szczerskiego byłby de facto „dyplomatycznym wycofaniem” z wcześniejszych deklaracji pana prezydenta i bardziej dowodziły słabości tej ekipy niż niosły zapowiedź realnych sukcesów?
      To tylko jeden przykład. Ponieważ jestem zachęcany do cierpliwości i „dania czasu”, powstrzymam się od przedstawienia kilku innych okoliczności i argumentów. Zbieram je sumiennie i obiecują zasłużyć sobie na miano „wroga” PiS-u.
      W tym tekście sięgnąłem po przykład prezydentury Ronalda Reagana. Wcale nie po to, by poszukiwać prostych analogii lub żądać rzecz niemożliwych. Chciałbym jedynie pokazać, że marzy mi się prezydent, który niespecjalnie dba o to, co o nim powiedzą nasi odwieczni wrogowie, nie drży przed opiniami głupców i nie boi „narażać się” na posądzenia o rozmaite fobie. Taki prezydent nie myśli w kategoriach – „co powiedzą inni”, lecz – „co jest dobre dla mojego kraju i moich rodaków”. Nie boi się nazwać zła po imieniu i nie chce go mieszać z dobrem. Ma wizję, którą potrafi narzucić innym i poglądy, których nie boi się głosić.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. Aleksander Ścios

      Wizytę w Berlinie nazwałem "dobrą", postrzegam ją jako dobry punkt wyjścia do osiągnięcia celu podstawowego, którym jest znacząca obecność wojskowa i polityczna USA w Polsce i w naszym regionie, zaś nadinterpretacje p. Waszczykowskiego niech idą na jego własne konto, nie moje.

      Mam nadzieję, że A. Duda będzie dobrym prezydentem, będzie można to ocenić właściwie po roku urzędowania, ale nie po dwudziestu dniach. Jeśli po roku okaże się, że nas oszukał, wówczas A. Duda skończy marnie i w niesławie, a ja wejdę pod stół i odszczekam.

      Póki co, w mojej ocenie, działa właściwie.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  11. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Bardzo dobrze rozumiem pana VCR, ponieważ - tak jak On - i ja polubiłam nowego prezydenta. Jednak dawno temu (po r. 2011) obiecałam sobie solennie: 1. już nigdy nie przywiążę się do żadnego polityka, 2. w zw. z tym kiedy odzywają się coraz natarczywiej dzwonki alarmowe, przestaję - w imię enigmatycznego "dobra sprawy" - zachowywać się tak:
    KLIK => see no evil, hear no evil, speak no evil

    Niżej parę ostatnich obserwacji gumna politycznego, które zniechęciły mnie do wystosowania oficjalnej prośby do JWP Aleksandra Ściosa, aby może choć na parę tygodni, zaprzestał "znęcania się" ;) i uporczywego zasługiwania na miano wroga PiS. Bo furda Putin, furda Komorowski, ten Ścios, to dopiero wróg i nienawistnik!!!

    Ad rem:

    I. POLITYKA MIĘDZYNARODOWA

    1. PiS-owski dyplomata (Witold-nie-zabijajcie-nas-Waszczykowski) uzupełnił o kolejny rozdział nowy tom poświęcony AD, pt: JAK RADZI SOBIE W WIELKIM ŚWIECIE NASZ DZIELNY CHŁOPAK - z obowiązującą narracją dla elektoratu.

    Otóż:

    W Berlinie odniesiono gigantyczny sukces, ponieważ polski prezydent może od wczoraj dzwonić na prive do Frau Merkel. I to nieprawda że dwa sępy: Gospodin tow. Putin (Rossija/KGB) & Frau tow. Merkel (Germany/Stasi) + trzeci - wymienny - aktualnie komunista Monsieur tow. Hollande z komunistycznej Francji, najlepszej przyjaciółki tow. Putina (Rossija/KGB) - urządziły sobie potem rechot przez gorącą linię, upewniając zainteresowanych, że pacta sunt servanda, a podskakiwacz został zneutralizowany. Wprawdzie oszczędzono nam Chiracowskiego "Polska straciła okazję, żeby siedzieć cicho", ale pewnie tylko dlatego, że tow. Hollande jest za głupi na takie bon moty.

    2. Okazało się, że drzwi po ex-Sikorskim, którym zresztą posłużono się wyłącznie do "usmierienija ukrainskowo miatieża" (groźby i szantaż wobec przywódców Majdanu), zostały zaspawane, i Polsce nic do rozstrzygania spraw najbliższego sąsiada.

    3. Ci sami będą zapewne decydować, kiedy po pacyfikacji Ukrainy przyjdzie kolej na Polskę. Przerabiamy to od 250 lat: od 1772 - po "akcesję" do UE. Parę obrazków dla przypomnienia:

    klik
    klik
    klik
    klik
    klik
    klik
    klik

    cz.1

    OdpowiedzUsuń
  12. cz. 2

    II. POLITYKA WEWNĘTRZNA

    1. Sprawa Aneksu dowodnie wykazuje dlaczego przy podliczaniu głosów II tury wyborów prezydenckich, "dyskretnie" zawiesił się ruski serwer umożliwiając ogłoszenie zwycięstwa prezydenta Dudy. Już tam mołodcy z GRU/WSI zainstalowani od dawna w BBN i Kancelarii Prezydenta (których "zagospodarowuje" nowy szef BBN - Soloch) jako strażnicy pieczęci nie dopuszczą, aby komukolwiek, z przegranym pryncypałem na czele, spadł włos z głowy.

    2. Deal: wygrywacie, bo za chwilę wykipi, ale NIE RUSZACIE NASZYCH. A platformiana kuchta peronowa wciąż przypomina Andrzejowi Dudzie o ośmiu milionach wyborców którzy na niego nie głosowali. Bo tylko prezydent WSI mógł wygrażać przeciwnikom i mówić o nich per TACI LUDZIE; panu Dudzie "spajającemu" podzieloną społeczność, wara od takich zapędów!

    Przypomnijmy sobie te krótkie urocze filmiki:

    https://www.youtube.com/watch?v=p2CMxoeBJbw
    https://www.youtube.com/watch?v=zczmiafGS14

    3. Odbywają się ostatnie igrce dla pospólstwa, pt. układanie list wyborczych. Wchodzą oczywiście ci co zawsze, plus parę osób ku pokrzepieniu serc. Z ciekawostek: PiS otworzył się wreszcie na środowisko GP reprezentowane przez Joannę Lichocką. Poza tym odwieczne zapasy w kisielu o przeciągnięcie "celebrytów", bo wiadomo, nikt tak nie ustanowi praw Rzplitej jak córka piosenkarki i generała, pani Anders, czy kolejny aniołek Jarosława, aktor, piosenkarz, sportowiec, czy inna Doda.

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  13. OT

    Dla Pana Ściosa - KUSZĄCA PROPOZYCJA - choć z braku kasy u kusicielki, niestety, niekorupcyjna :/

    Czy nie zamieniłby Pan tego bloga, ewentualnie rozszerzył jego emploi, z "hard-politics" na szeroko pojmowaną SZTUKĘ, o której nawet uczeni w marksizmie wiedzieli, że "cenniejsza od złota i kamieni" ?

    Zamiast o polityce (przyzna Pan, ze staje się coraz bardziej żałosna?) rozmawialibyśmy o malarstwie, muzyce, poezji, łącząc przyjemne z pożytecznym, wszak ars longa, vita brevis.

    Mnie się już nie chce komentować nudnych i przewidywalnych do bólu poczynań nudnych i przewidywalnych ludzi. Przerabiamy to od lat, i zawsze się tak samo kończy.

    Co Pan na to?

    OdpowiedzUsuń
  14. viva cristo rey

    nie wiem ..infantylizm panem /nią powoduje czy intelektualna niemoc ??
    moze na , tak na wszelki... prosze zmienic swój krzyczacy nick na bardziej odpowiadajacy swojej kondycji.

    Dudek już pokazuje czym będzie: tchorzliwym , niedorosłym filosemitą .
    W zasadzie to wystarczy do odczytania charakterystyki Dudusia i przewidzenia konsekwencji jego urzędowania.
    W każdym razie - jesli nie stanie sie coś diametralnie zaprzeczajacego tej ocenie 25 X zostaję w domu.
    Po raz pierwszy od 26 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jan kowalski,

      Chcę Pana poinformować, że na tym blogu obowiązują pewne nienaruszalne zasady. Jedna z nich polega na tym, że nie stosujemy tu knajackiego słownictwa i o politykach (nawet tych, których nie lubimy) nie piszemy "Jarek", "Kaczor" czy "Bronek".
      Tym bardziej nie zaakceptuję formy "Duduś", w wypowiedziach o panu prezydencie Andrzeju Dudzie. Przysługuje mu należny szacunek i odpowiednia forma.
      Proszę sobie wyobrazić, że nawet w czasach prezydentury BK, nigdy nie był on obsypywany epitetami. Najcięższym było określenie - lokator Belwederu.
      Proszę zatem zaniechać stosowania takich form i ferowania łatwych ocen.



      Usuń
    2. jan kowalski

      Do słów Szanownego Autora dodam tylko, że mój infantylizm i kondycja pozwalają mi unikać chamskich zachowań. Jak dla mnie - dobre i tyle.

      Niech "intelektualna moc" będzie z Panem.

      Usuń
  15. Witam. Ogromna i rosnąca czara goryczy.Wyciąg z "pretorii" PAD: 1) "Chciałem jeszcze raz serdecznie dziękując WSZYSTKIM (podkreślenie moje) polskim żołnierzom..." [źródło: http://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/7012,Wystapienie-Prezydenta-z-okazji-Swieta-Wojska Polskiego.html] ;wszystkim...czyli tym z lwp moze również,może również tym ze "zwiazków byłych" ,tak,jakby nie istniała udokumentowana publikacja pana Sł.Cenckiewicza o "zbrojnym ramieniu Moskwy" ?! ,2) "PBK nadał Państwu stopnie oficerskie,dziś nowy prezydent jest z wami po to,żeby dopełnić-w moim poczuciu-prezydenckiego-obowiązku.Chciałbym,żebyście to odczytali jako DOSŁOWNĄ EMANACJĘ SŁÓW KONSTYTUCJI-że prezydent stoi na straży CIĄGŁOŚCI WŁADZY PAŃSTWOWEJ(podkreślenie moje); ciągłości z ZOMO/ZOPO również ,czy "tylko" "ciągłości" z tymi,którzy "wykonują tylko rozkazy" strzelając/gazując/kopiąc protestujących ,3) relacja z Garbarki [źródło http://www.ekai.pl/wydarzenia/polska/x91510/andrzej-duda-prezydent-powinien-szanowac-tradycje-wazne-dla-polskich-obywateli]; takie "tradycje" ,jak orędownicy "pojednania z cerkwią putina także?! [źródło: http://www.lustronauki.wordpress.com/2009/01/04/sawa-michal-hrycuniak ] ,4) z hanzeatyckiej peregrynacji PAD [źródło://www.bbn.gov.pl//pl/wydarzenia/7025,Prezydent-RP-quotNie-ma-pokoju-na-swiecie-bez-poszanowania-prawa-miedzynarodowego.html ; moim oczekiwaniem wobec PAD i jego otoczenia ,jest mówienie nie tylko gładkich słówek na użytek gapów,szczególnie wtedy,gdy wizyty międzynarodowe mają miejsce także w związku z kolejną rocznicą związaną z dniem sprzeciwu wobec totalitaryzmów. Śp. Prezydenta L.Kaczyńskiego stać było na słowa prawdy w daleko trudniejszych okolicznościach. Natomiast "nasze środowisko" nawet nie zająknęło się jednym słowem na temat odysei ORP "Orzeł",ani o podwójnym kawalerze orderu VM & D.S.O. śp. kpt.Grudzińskim. Nie zająknęło się także na temat proputinowskiej kolaboracji rodziny Vaino (w tym również Antona Vaino we władzach administracyjnych putinowskiego reżimu). Jest oczywiste dla mnie,że tego rodzaju sprawy trudne należy przecinać i mówić o nich wyraźnie,a nie uprawiać strusią politykę.Jest też dla mnie oczywiste,że obecne władze Estonii doskonale zrozumiały by takie słowa PAD,choćby ze względu na casus porwanego przez putlerowców ich oficera oraz ze względu na to,że to właśnie stamtąd jako jedne z pierwszych pochodziły ostrzeżenia dotyczące sowieckiej militaryzacji okręgu kaliningradzkiego,5)kolejny element czary goryczy to stworzenie kolejnej "okazji prohanzeatyckiej" w postaci wizyty w Niemczech,w czasie której między celebracją okrągłych słówek postawiono Polskę "do kąta" dealem "Polska otwiera się na import obcych kultur"- my Niemcy "pozwolimy wam łaskawie" na "dozbrojenie".Naturalnie także pod warunkiem utrzymania kursu na Prusy Wschodnie w rodzaju elbląskiego barona PiS Jerzego Wilka przy jednoczesnym "kursie zbieżnym" komorry/"nowoczesnych" Petru i szczerskiego skrzydła PiS co do "jak najszybszego przyjęcia euro-teuro". Takie "otoczenie" zaś jest wbrew temu,co PiS reprezentował kiedyś,gdy był przeciwnikiem zarówno NATO-bis,jak i EWG-bis,jest niezgodne z moimi przekonaniami,również co do publikacji Aneksu,lustracyjnego katharsis; oby obecnie prowadzone moim zdaniem gry wokół Aneksu (w przeciwieństwie do wciskania ciemnot o rzekomym "handlu Aneksem" ze strony Komisji Weryfikacyjnejnie) nie okazały się "batem na opozycję". Pozdrowienia dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  16. Za wP:

    Krwawe starcia przed parlamentem Ukrainy. Mer Kijowa: Są informacje o zabitych wśród sił bezpieczeństwa.

    W wyniku wybuchu, do którego doszło w poniedziałek po południu przed parlamentem w Kijowie, rannych zostało ponad 100 wojskowych i milicjantów, ochraniających jego siedzibę. Stan czterech osób jest ciężki. Mer Kijowa poinformował o zabitych wśród sił bezpieczeństwa.

    Posiadamy informacje, że są ofiary śmiertelne. Zginęli ludzie, którzy w Kijowie zabezpieczają porządek, młodzi chłopcy z Gwardii Narodowej — poinformował w poniedziałek po południu mer Kijowa Witalij Kliczko. Oficjalnego potwierdzenia tej wiadomości na razie nie ma.

    Eksplozja nastąpiła w trakcie zamieszek, które rozpoczęły się po przyjęciu przez deputowanych w pierwszym czytaniu projektu ustawy o zmianach w konstytucji w zakresie decentralizacji władzy. Według wstępnych danych podczas starć z milicją i Gwardią Narodową użyto granatu.

    Zgromadzeni przed gmachem ludzie protestowali przeciwko zapisowi o „szczególnym statusie” samorządów na opanowanych przez prorosyjskich separatystów obszarach Donbasu na wschodzie kraju. Uważają oni, że status ten osłabia suwerenność Ukrainy i jest na rękę Rosji.

    Z tłumu, który po przeprowadzonym w poniedziałek po południu głosowaniu próbował wtargnąć do siedziby Rady Najwyższej, poleciały petardy w stronę oddziałów milicyjnych ochraniających parlament. Na miejscu słychać było eksplozje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie,że protestowali ci-zaryzykuję-Ludzie z Majdanu; to reakcja serca i moich poglądów. Reafleksja w formie pytania: do czego mogą posłużyć reżimowi putinowskich terrorystów państwowych i ich donbasowych towariszczi te wydarzenia? Zresztą analogiczna sytuacja jest w pewnym sensie i w IIIRP: rosnące niezadowolenie z jednej strony,z drugiej strony "proputinowskie zachowania" nie tylko rządzących,z trzeciej strony NATO-bis (czy też inaczej,jak wg. pana A.Ściosa-spółdzielnia NATO),z czwartej strony EWG-bis( eurokołchoz z niemiecką-jednak-dominacją) oraz "milusiński" z NYT http://de.wikipedia.org/wiki/Jochen_Bittner , który używając elementów prawdy przemyca jednocześnie wymuszenie na Polakach rezygnacji z polskiej waluty na rzecz euro [źródło: http://www.fakty.interia.pl/new-york-times/news-dlaczego-niemcy-nie-moga-przewodzic-europie,nId,1877326]. A zatem: czy to zwyczajne prowokowanie reakcji (na zasadzie 'zwycięstwa prowokacji') czy też kolejny zwiastun czegoś dużo gorszego?

      Usuń
  17. Panowie Wojciech Miara i Viva Cristo Rey,

    Bardzo Panom dziękuję za interesującą wymianę poglądów. Nie będę ukrywał, że w ocenie pierwszych tygodni prezydentury Andrzeja Dudy, znacznie bliżej mi do opinii Pana Wojciecha. O jego komentarzu z 30 sierpnia z godz. 23:34, mogę powiedzieć tylko tyle, że żałuję, iż to nie ja jestem autorem tak wyśmienitych stwierdzeń. To zaś – „traktuję politykę bardzo poważnie. Nie mam cierpliwości dla ludzi, którzy nic nie mogą, ale chcą mojego czasu, energii i pieniędzy.”- powtarzam, jako szczególnie warte przywołania.
    To jest postawa, jakiej bardzo nam brakuje. Od polityków trzeba wymagać. Jak najczęściej i jak najwięcej. Nie stawiać ich na piedestał, lecz skrupulatnie rozliczać z każdego słowa i gestu. Tak powinniśmy postępować, pomni doświadczeń z czasów „Solidarności” i okresu ostatniego ćwierćwiecza.
    Nie ma żadnych powodów, by milczeć o tym, co się nam nie podoba lub w ocenie realnych działań kierować się nakazami partyjnej pragmatyki. Wyborca ma prawo oczekiwać tu i teraz, tym bardziej od polityków, którzy deklarują „nową jakość” i wolę dokonywania zmian. Jeśli nie robią tego po kilku dniach lub kilku tygodniach, trzeba głośno krzyczeć, a nie tłumaczyć ich bełkotem o „nieuleganiu prowokacji” lub rozgrzeszać wymogiem prowadzenia „spokojnej, merytorycznej kampanii”. Pan prezydent zakończył już swoją kampanię i mamy prawo oczekiwać konkretnych działań.
    Do katalogu tych, które (bardzo sensownie) już wymienił Pan Miara, dodałbym rzecz, która jak najbardziej leży w kompetencjach głowy państwa. Myślę bowiem, że gdyby pan prezydent miał rzeczywiście wolę działań w związku z zamachem smoleńskim, nic nie stoi na przeszkodzie, by temat ten był poruszany podczas każdej, zagranicznej wizyty. Jak pamiętamy, niemiecka prokuratura wszczęła dochodzenie wyjaśniające, tuż po ukazaniu się książki Jurgena Rotha. W tej sprawie prokuratura generalna może skorzystać z pomocy różnych instytucji i zwracać się do niemieckiego rządu o informacje. Uważam, że nowy prezydent mógł poruszyć temat podczas rozmów z niemieckimi politykami i nie sądzę, by ucierpiał na tym wizerunek pana Dudy. Jeśli takich działań nie podjęto (a wolno domniemywać, że również podczas innych wizyt zagranicznych będzie on nieobecny), nie znajduję słów łatwego wytłumaczenia. Żadne „wymogi kampanii” ani lęk przed jazgotem terrorystów, nie mają tu nic do rzeczy. To nie oni wybrali pana Dudę prezydentem i nie przed nimi winien się tłumaczyć.
    Przypomnę też (znaną prawdę), że najlepszym czasem do radykalnych posunięć, jest pierwszy okres kadencji – wówczas, gdy poparcie i oczekiwania są największe. Jeśli ten czas nie jest wykorzystywany, skąd czerpać pewność, że później nastąpią zmiany?
    Drugim, bardzo istotnym elementem troski o sprawę smoleńską, jest skład i działanie BBN-u. To ważna instytucja pomocnicza, która mogłaby wiele uczynić w sprawie smoleńskiej. Tu całkowicie podzielam opinię Pana Miary, że „kadry w BBNie trzeba wymienić z hukiem i natychmiast, każda godzina ich dalszej pracy to wycieki informacji, niszczenie dokumentów”.
    Gdyby pan prezydent miał faktycznie zabiegać o bezpieczeństwo państwa i obywateli, uczyniłby to niezwłocznie. Nie było bowiem bardziej niebezpiecznej ekipy, od ludzi pracujących dla BK i Kozieja.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd.

      Pan Viva cristo rey oczywiście niczym się nie naraża (jak zechciał Pan to suponować) podtrzymując własną ocenę prezydentury Andrzeja Dudy. Zwrócę jedynie uwagę, że w Pańskich komentarzach wielokrotnie przewijają się słowa „zakładam”, „wierzę”, „mam nadzieję”, a tam, gdzie rozmówcy sięgają po rzeczowe argumenty, nie pada podobna riposta.
      Ma Pan bezwzględne prawo oceniać polityków w perspektywie wiary i ufności w ich dobrą wolę, ale chciałbym powiedzieć, że taka postawa ma niewiele wspólnego z realiami III RP. Szczerze dziwię się ludziom, którzy dostrzegając prawdziwe mechanizmy regulujące życie polityczne tego państwa i mając doświadczenie ostatniego ćwierćwiecza, nadal przykładają do polityków „perspektywę teologiczną”.
      Bo cóż to znaczy, że „wierzymy, mamy nadzieję” – w odniesieniu do działalności drugiego człowieka? Nawet nie pytam – czym ten człowiek zasłużył na ów potężny ładunek ufności (w normalnych warunkach pracuje się nań latami), ale bywam zaskoczony świadomością, że do kwestii stricte politycznych przykładamy miarę jakiejś nadzwyczajnej apoteozy. Jest w tym (niezrozumiałe dla mnie) pomieszanie porządków, nieuprawnione łączenie sacrum i profanum, a jednocześnie wyraz jakiejś ogromnej naiwności.
      Ufność w polityce, to wartość, na której zyskują tylko sami politycy. Nigdy wyborcy. Jeśli po doświadczeniach III RP, ma Pan inne zdanie, chętnie poznam konkretne przykłady.
      Taka postawa wielokrotnie nas zawiodła lub sprowadziła na manowce. Uważam ją za jeden z podstawowych „grzechów głównych”, przyczynę wielu polskich nieszczęść i rozczarowań. Nie miejsce, by rozwijać ten pasjonujący temat, napiszę tylko, że nic bardziej nie psuje polityka, jak uwielbienie i bezgraniczny „kredyt zaufania” ze strony elektoratu.
      Takie postawy uważam za głęboko patologiczne i chore, bo przyczyniają się raczej do skarlenia i deprecjacji owej klasy politycznej niźli prowadzą do społecznego dobra. Nie ma też nic bardziej demoralizującego dla polityka, jak peany ze strony wyborców i nie ma postawy głupszej, jak rezygnacja z prawa do samodzielnych ocen i krytycznego myślenia.

      Pozdrawiam Panów serdecznie

      Usuń
    2. Pan Aleksander Ścios

      Bardzo dziękuję za poświęcenie uwagi moim komentarzom. Napisałem je trochę z przekory i z nadzieją, że sprowokują jakiś wątek dyskusji. Może trochę mi się udało? Bo przecież bywa, że przypadłość jednomyślności dotyka różnych ludzi i miejsc.

      W filmie o Witoldzie Pileckim był taki fragment, w którym bohater, rozmawiając z oprawiającym go ubekiem, wypowiedział słowa „mnie w domu uczono, by wierzyć/ufać ludziom”. Stosunek do człowieka jest jednym z wyznaczników naszej cywilizacji i odróżnia nas od bolszewickich kreatorów człowieka „nowego”. To jakim był i jest ten „nowy człowiek” będzie dla Polaków problemem jeszcze przez wiele lat.

      Nie sakralizuję władzy, zawsze miałem problem z uznawaniem autorytetów, a już szczególnie rządzących. Być może mylę się w swoich ocenach nowego prezydenta. Nie będę mógł zatem powiedzieć „przewidziałem taki koniec”, ale i nie usłyszę „przewidziałeś i nie zrobiłeś nic”.

      Szczerze życzę Panu, aby Jego słowa miały moc sprawczą i wpływ na kurs polskiej polityki, aby były słyszane.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  18. Pani Urszulo,

    Już kilkakrotnie sygnalizowałem, że bardzo chętnie "zamieniłbym tego bloga, ewentualnie rozszerzył jego emploi, z "hard-politics" na szeroko pojmowaną SZTUKĘ", gdybym tylko doszedł do wniosku, że żyjemy w normalnym, wolnym kraju, w państwie prawa i demokracji.
    Pisanie o polityce w takiej rzeczywistości, uważałbym za zajęcie nudne i jałowe, a nawet zbędne dla mężczyzny.
    Jeszcze chętnie zamieniłbym tematykę "hard-politics" na pisanie o rzeczach, które szczególnie mnie interesują - o historii średniowiecza i myśli filozoficznej tego okresu. Tylko - proszę sobie odpowiedzieć, kto "normalny" uznałby taką tematykę za bardziej zajmującą od spraw bieżącej polityki? :)
    Wygląda więc na to, że jeszcze przez jakiś czas, będę zmuszony "siać defetyzm" i "sypać piasek w tryby historii". Uprzejmie proszę o wybaczenie, ale inaczej nie potrafię.

    Starcia na Majdanie są wydarzeniem, które mogą sygnalizować poważne zmiany. Śledzę od dawna media ukraińskie i wiem, że narasta niezadowolenie z polityki prezydenta Poroszenki.
    Konstytucyjne zapisy o „szczególnym statusie” samorządów wyglądają rzeczywiście na działania osłabiające integralność terytorialną Ukrainy i nie dziwię się, że wywołują sprzeciw. Również dlatego, że Ukraińcy dostrzegają, iż prezydent Poroszenko działa w rytm niemieckiego dyktatu i nie potrafi uwolnić od kurateli putinowskiej "trojki".
    To sytuacja bardzo niebezpieczna, bo jestem przekonany, że (również u nas) natychmiast pojawią się głosy o "rosyjskiej prowokacji", a wiele dążeń Ukraińców będzie przedstawianych, jako wymierzone w "format normandzki".

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  19. Szanowny Panie Aleksandrze,
    Niezrozumienie, brak zdolności wyciągania wniosków przez medialnych ekspertów - "niewolników zafajdanych życiorysów, lęków i fobii, oraz pseudonaukowych "eurodoktryn", - to powód dla którego, ponad wszelka wątpliwość, już w niedługim czasie, "zasłuży" Pan na miano wroga PiS-u.

    Przeczytałem dzisiaj artykuł pana prof. Cenckiewicza (http://historia.wp.pl/title,Wszystkie-bledy-Jozefa-Becka-i-Edwarda-Smiglego-Rydza,wid,17806781,wiadomosc.html) i dyskusje pod nim.
    Co rzuca się w oczy, to swego rodzaju analogia sytuacji i postaw :
    Cyt: "Jerzy Łojek należał do najwybitniejszych polskich historyków. Był nim może przede wszystkim dlatego, że potrafił stanąć przeciwko historycznej propagandzie nawet wówczas, gdy przebierała się ona w kostium antykomunizmu. Odrzucenie komunizmu nie oznaczało u niego apologii ośmieszanych przez propagandę PRL Mościckiego, Becka i Śmigłego-Rydza. Wręcz przeciwnie! Wybrał postawę może najbardziej niewdzięczną, starając się ukazać ścisłą zależność pomiędzy błędnymi decyzjami politycznej elity a tragedią rządzonego przez nią narodu."

    To ważne słowa w ustach dzisiejszego autorytetu. Pokazują, że słuszność poglądów weryfikowana przez obiektywne oceny historyczne, rzadko pokrywa się z ich popularnością 'in statu nascendi".

    Chcę tym stwierdzeniem przeciwstawić się też szanownej "kusicielce" :)))
    Sens i siła tej publicystyki leży w matematycznej, żelaznej logice Autora, sprawdzalności prognoz i prawdziwej, niczym nie ograniczanej wolności w formułowaniu ocen.

    Mnie także trudno przyjąć, przełknąć wymowę faktów z ostatnich 20-tu dni urzędowania PAD..
    Może to jeszcze za mało na niektóre śmiałe oceny, wystarczająco jednak, by wszem i wobec sygnalizować swe zaniepokojenie.
    A jest czego się obawiać mając na uwadze powstające szanse i widmo ich zaprzepaszczenia!

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  20. Oczekiwania zwolenników (i nie tylko) Pana Prezydenta A. Dudy są bardzo zróżnicowane i wzajemnie sprzeczne. Można ich z grubsza podzielić na na kilkanaście „elektoratów”:

    1.Elektorat wizerunkowy chce, aby Prezydent ładnie wyglądał, modnie się ubierał, uchodził za „Pierwszego Przystojniaka”, krótko mówiąc, był takim prezydenckim celebrytą dobrze sprzedającym się mediach. Podobne oczekiwania są wobec Pierwszej Damy, której kreacje, zachowania i gesty są pilnie obserwowane i komentowane.
    2.Elektorat „antyobciachowy” chce, by Prezydent odpowiednio się zachowywał na spotkaniach zagranicznych, mówił świetnie po angielsku i był chwalony w mediach zagranicznych, co dla tego elektoratu jest bardzo ważne.
    3.Elektorat młodzieżowy domaga się perspektyw po studiach, pracy, dobrych pensji, likwidacji śmieciówek, stażów, zapobieżenia emigracji.
    4.Elektorat socjalny chce natychmiastowego rozdawnictwa pieniędzy w postaci rozmaitych dotacji, likwidacji bezrobocia, dobrej pracy i płacy, zmniejszenia wieku emerytalnego, skutecznego przyznawania rent z tytułu niezdolności do pracy, bezterminowych rent rodzinnych bez względu na wiek wdów/wdowców itp.
    5.Elektorat „ziołowy” żąda depenalizacji ukochanej marihuany i jej zalegalizowania do „celów medycznych” lub bardziej śmielej „na użytek własny”. Ten elektorat jest bardzo aktywny w Sieci.
    6.Elektorat radykalny żąda szybkiego rozliczenia winnych złego stanu gospodarczego, politycznego i militarnego kraju, zmiany konstytucji, naprawy prawa, wzięcia w karby zachodnich koncernów handlowych, odbudowy przemysłu, odrabiania zapóźnień technologicznych, wyjaśnienia Smoleńska i ukarania winnych itp.
    7.Elektorat przedsiębiorców domaga się uproszczenia prawa, uwolnienia rynku z krępujących go przepisów, zniesienia obowiązku płacenia podatku dochodowego i ZUS-u.
    8.Elektorat kulturalny chce, by Prezydent był mecenasem odnowy kulturalnej Polski, zapewnił finansowanie instytucji kultury nie tylko na szczeblu centralnym ale przede wszystkim lokalnym. Na prowincji upadają MOK-i, GOK-i, świetlice, biblioteki, zespoły z przyczyn finansowych lub wegetują. Osoby zaangażowane w szeroko rozumianą kulturę chcą pieniędzy na działalność.
    9.Elektorat poszkodowany przez urzędników, sądy i banki chce szybkiego ukarania tychże, odchudzenia administracji państwowej, nacjonalizacji banków, reformy ustroju sądów.
    10.Elektorat antyszczepionkowy, altermedyczny chce likwidacji przymusu szczepień, najradykalniejsi zniesienia szczepień w ogóle.
    11.Elektorat religijny chce zakazu aborcji, seksedukacji w szkołach, antykoncepcji, surowego karania za obrażanie uczuć religijnych, zmiany w spisie lektur szkolnych, zmian w systemie szkolnictwa w ogóle itp.
    12.Elektorat frankowy żąda niezwłocznych działań w sprawie kredytów.
    13.Elektorat „antywojenny” chce szybkiego ocieplenia relacji z Rosją, odrzucenia "wymachiwania szabelką", „poskromienia” Ukraińców, przypominania ich zbrodni na Wołyniu, potępienia banderyzmu i zakazania im wjazdu do Polski.
    14.Elektorat „wojenny” chce przywrócenia poboru do wojska, tworzenia obrony terytorialnej, uzbrojenia społeczeństwa, najradykalniejsi żądają prawa do powszechnego posiadania broni.
    15. Elektorat rolniczy domaga ochrony polskiego rolnictwa, zablokowania sprzedaży ziemi cudzoziemcom, Lasów Państwowych, promowania polskiej zdrowej żywności.
    Do tego jeszcze zwolennicy kary śmierci, związków partnerskich, górnicy, pacyfiści, antyimigranci, alterglobaliści, narodowcy, zwolennicy Intronizacji...

    Obawiam się, że zadowolenie wszystkich i spełnienie ich oczekiwań jest niemożliwe w krótkim czasie (a niektórych spraw niemożliwe zupełnie). Postawienie Polski na nogi to zadanie dla pokolenia. Prezydent A. Duda może zainicjować zmiany ale reszta zależy od nas.

    Obecnie, gdy zbliża się czas wyborczy Prezydent unika i raczej będzie unikał radykalnych posunięć, by nie zaszkodzić w miarę wysokiemu zwycięstwu PiS. Po wyborach oszacuje się rozmiary zwycięstwa i ustali, co można zrobić a czego zaniechać. Nie zdziwi mnie zastosowanie takiej taktyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jerzy Janosik,

      To wielce interesujący podział elektoratu i zapewniam, że doceniam trud, jaki włożył Pan w wyszczególnienie tych wszystkich niecierpliwych grup, które chcą nękać pana prezydenta i wysuwają rozmaite postulaty.
      Wygląda to na działania nieodpowiedzialne, a skłaniałbym się również do myśli, że taka ilość żądań i oczekiwań wobec Andrzeja Dudy, może świadczyć o ewidentnej próbie prowokacji.
      Doceniam także pewność Pańskich stwierdzeń i nawet nie śmiałbym pytać - w jaki sposób pan prezydent miałby zainicjować zmiany ani dociekać - jak my powinniśmy kontynuować jego dzieło. Stwierdzenie, iż "po wyborach oszacuje się rozmiary zwycięstwa i ustali, co można zrobić a czego zaniechać", działa na mnie kojąco i pozwala z nadzieją oczekiwać przyszłych wydarzeń.

      Usuń
    2. Jerzy Janosik.
      Pominął Pan jeszcze Elektorat Prawdy. O IIIRP, Smoleńsku, Temu elektoratowi także zaleca Pan czekać cierpliwie, aż po wyborach się oszacuje i ustali co można ujawnić a co nie?Ile prawdy,jakiej i kiedy ujawnić?

      Usuń
    3. Pan A. Ścios:

      Prezydent A. Duda nie jest rewolucjonistą i nie zrobi rewolucji. Jest zwolennikiem zmian ewolucyjnych, nie gwałtownych. Niestety wiara w mit mechanizmów demokracji jest nadal żywa i Prezydent też ją podtrzymuje. Moje oczekiwania wobec Prezydenta są zawarte w "elektoracie kulturalnym". Działam na tym polu i chciałbym większego zaangażowania się Głowy Państwa w odbudowanie kultury w Polsce powiatowej, która jest tam w dużej zapaści. Oczywiście ta odbudowa może się dokonać przy współpracy z ludźmi zaangażowanymi w lokalną działalność kulturalną. Tacy ludzie są. Często są to młodzi zapaleńcy. Trzeba im tylko umożliwić działanie. Pokazać, że ma to sens. Realny mecenat Prezydenta może być motorem napędowym zmian na tym polu.

      Pan meewroo:

      Postulaty "Elektoratu Prawdy" zawarłem w elektoracie radykalnym. Szczerze wątpię, by Prezydent zdecydował się na jakiekolwiek rewolucyjne posunięcia przed wyborami.
      Szefowie kampanii wyborczej stawiają na przekaz "pozytywny i merytoryczny", cokolwiek to znaczy nie należy spodziewać się podjęcia kwestii Smoleńska czy rozliczeń upadającej ekipy i byłego prezydenta. Gra toczy się na możliwie wysoki wynik PiS w wyborach. I dopiero po nich w zaciszach gabinetów zostaną podjęte decyzje, jak Pan zauważył: "co można ujawnić a co nie; ile prawdy, jakiej i kiedy". Obawiam się też jednej rzeczy, która mnie nurtuje od pewnego czasu: czy nowy prezydent nie jest zakładnikiem jakichś zakulisowych ustaleń, które wiążą mu ręce w najbardziej oczekiwanych przez jego wyborców posunięciach.

      Usuń
  21. Szanowny Panie Zaścianku,

    Z tym byciem "wrogiem PiS-u" to w ogóle ciekawa sprawa. W czasach przedsmoleńskich i tuż po zamachu, bywałem namaszczany przez wiele środowisk na "ideologia PiS-u", a moje pisanie odbierano "po linii partyjnej". Dlaczego, nie wiem do dziś.
    Za naprawę tego błędu, wzięło się wkrótce dwóch tytanów intelektu i mogę przypuszczać, iż siła ich argumentacji uchroniła partię pana Kaczyńskiego od skojarzeń z tak niebezpiecznym blogerem.
    Publicyści „Rzeczpospolitej” – Michał Szułdrzyński i Piotr Skwieciński (należący dziś do czołówki tzw. niepokornych), z finezją ciężkozbrojnych kafarów wyczytali w moim artykule zamieszczonym w kwietniu 2011 r. w „Gazecie Polskiej”, rzeczy kwalifikujące autora na wieloletnią zsyłkę lub na leczenie psychiatryczne.
    Manipulując cytatami, mędrcy ci doszli do wniosku, że lekceważę „wręcz samą demokratyczną procedurę wyłaniania władz” i wzywam do rewolucji.
    Skwieciński dowodził, że "Za patrona intelektualnego swojego obozu Ścios (i wielu innych przedstawicieli obozu smoleńskiego) uznaje Józefa Mackiewicza. To logiczne – dla tych, którzy uważają, że żyją nie w roku 2011, tylko w 1981, autor "Kontry" musi być patronem pociągającym. Pozwala bowiem uznać, że w Polsce tak naprawdę nic się nie zmieniło, komunistyczna okupacja zmieniła tylko kształt, a ci, którzy to dostrzegają, nie są bynajmniej ofiarami dziwacznych aberracji, tylko ostatnimi wiernymi prawdzie partyzantami. Niezłomnymi – wbrew całemu światu, który zdradził".
    A ponieważ, zdaniem Skwiecińskiego, "Antykomunizm zawiódł Mackiewicza na manowce intelektualne", również moja przyszłość wydawała się przesądzona.
    Szułdrzyński był jednak lepszy i to jemu PiS zawdzięcza ożywczą refleksję. Żurnalista ten napisał:
    "„Gazeta Polska" uznawana jest nie bez racji za pismo blisko związane z Prawem i Sprawiedliwością i Jarosławem Kaczyńskim. Pozostaje mieć nadzieję, że głos Aleksandra Ściosa to prywatne zdanie "smoleńskiego" publicysty, że program polityczny zarysowany przez publicystę nie jest programem PiS i jego prezesa. Wszak Prawo i Sprawiedliwość – ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami – jest stronnictwem politycznym działającym w strukturach demokratycznego państwa polskiego, a lider PiS nigdy sobie nie pozwolił na wezwania choćby zbliżone do retoryki Ściosa. Przypomnijmy: od długiego czasu grono rozhisteryzowanych przeciwników PiS podkreśla, że partia Kaczyńskiego jest antysystemowa i antydemokratyczna, powinna więc zostać wyeliminowana z życia publicznego. Teraz Aleksander Ścios nie tylko przemówił językiem bliskim wypowiedziom Stefana Niesiołowskiego, ale przy okazji dał przeciwnikom partii, z którą sympatyzuje, doskonały argument."
    Moc tych słów okazała się niezwykła.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd

      Nie upłynęły trzy miesiące od życzliwego ostrzeżenia Szułdrzyńskiego, gdy w wywiadzie Stefana N. w „Newsweeku” padły słowa: „Od katastrofy w Smoleńsku nie było właściwie dnia, by nie padały oskarżenia, że zamordowaliśmy świetnego prezydenta, że okupujemy Polskę. Jest taki publicysta Aleksander Ścios, który w „Gazecie Polskiej” wprost stwierdził, że trzeba obalić władzę Tuska wszelkimi metodami.”

      Wydaje się oczywiste, że ówczesne ostrzeżenia ze strony światłych żurnalistów, wsparte autorytetem Stefana N. uratowały partię pana Kaczyńskiego od bliższych związków z myślą Ściosa i od posądzeń o antysystemowość. Po drodze były jeszcze inne "dobre rady", płynące m.in. z BBN-u, ale tych dwóch panów można uznać za prekursorów. Od czasu ich przytomnej reakcji, nikt przy zdrowych zmysłach nie może już uważać mojej pisaniny za bliską "linii partyjnej".
      Wprawdzie zdarzają się jeszcze niezorientowani publicyści (jak pan Waldemar Żyszkiewicz ze swoim niedawnym tekstem "PiS realizuje strategię Aleksandra Ściosa"), ale (na szczęście) nikt już im nie wierzy.
      Jest zatem szansa, że poglądy elektoratu PiS w kwestii mojej wrogości zostaną wreszcie ugruntowane, a przyjaciele partii pana Kaczyńskiego zdecydują się na jednoznaczną ocenę moich intencji.
      Ponieważ zechciał Pan zauważyć, że "słuszność poglądów weryfikowana przez obiektywne oceny historyczne, rzadko pokrywa się z ich popularnością 'in statu nascendi", ze spokojem oczekuję tego werdyktu.

      Serdecznie Panu dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  22. Panie Aleksandrze,

    gdyby w PiS byli stratedzy z prawdziwego zdarzenia (obawiam się, że to sytuacja raczej hipotetyczna), to nie tylko nie powinni uważać Pana za wroga PiSu, ale powinni być Panu wdzięczni za znakomite ułatwienie kamufłażu. Bo na wojnie - wiadomo, skuteczne zmylenie nieprzyjaciela to warunek zwycięstwa.

    Oto bowiem wyobraźmy sobie, że "służbowi" czytelnicy Pana bloga - ci w brązowych butach - po lekturze dochodzą do wniosku: "E, ten PiS jest do niczego, nic nie zdziała choćby chciał, a nawet mu się nie chce. Sami nieudacznicy, można na nich machnąć ręką".

    Gdy tymczasem prawda jest taka, że PiS trzyma w ukryciu całe hufce tytanów woli i intelektu, dyszących żądzą czynu, którzy tylko czekają na sposobny moment, żeby roznieść na szablach każdego wroga Polski. I już niebawem zadziwią świat.

    Ech, rozmarzyłem się...
    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Wężu,

      Jestem przekonany , że służbowi czytelnicy tego bloga i bez mojego pisania wiedzą o PiS-ie to, co zechciał Pan napisać. To nie jest wiedza tajna.
      Gdyby natomiast przyjąć (jak najbardziej hipotetyczne) założenie, że pod tą skorupą kryją się jednak "hufce tytanów woli i intelektu, dyszących żądzą czynu", musiałyby one przyjąć nieco inną taktykę i w pewnym momencie zrezygnować z zamilczenia autora.
      Tak się bowiem składa, że jedną z najszczęśliwszych okoliczności towarzyszących działaniom polityków PiS, jest kompletna niemoc i bezradność intelektualna nieszczęśników stojących po stronie reżimu. Mówiąc wprost - wśród tzw. polityków, ekspertów, propagandystów i blogerów czczących reżim PO-PSL, nie ma ani jednej osoby, która byłaby zdolna do rzeczowej i celnej krytyki poczynań partii pana Kaczyńskiego. To, czym ci ludzie plują na PiS, przypomina raczej elaboraty rzeźnika i jest osadzone na niezwykle prymitywnym, tandetnym poziomie.
      Fakt, że takie wytwory trafiają do odbiorców i bywają odbierane jako "atak" na opozycję, reżim zawdzięcza głównie współdziałaniu "wolnych mediów". To środowiskowe kompleksy i głupota zatrudnionych tam żurnalistów sprawiają, że stają się one ściekiem, w którym swobodnie płyną womity reżimowych gadzinówek, a z każdego "niezależnego" portalu wyzierają gęby platformianych "celebrytów".
      Dlatego myślę, że gdyby jakimś złym zrządzeniem losu, objawił się tam ktoś potrafiący czytać ten blog ze zrozumieniem, "hufce tytanów woli i intelektu" byłyby zmuszone zmienić taktykę i szerzej otworzyć oczy.

      Pozdrawiam Pana


      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      "Wolne media"- to w 90% PRZEGLĄD REŻIMOWEJ PRASY, TV ORAZ TABLOIDÓW. Oryginalne, autorskie publikacje, czy odważne, niekoniunkturalne przedstawienie realiów III RP niemal w nich nie występują. Przerażająca jest powszechna histeria i quasi niewolnicze uzależnienie od tego, co powiedzą / napiszą "wiodące" gadzinówki.

      W sumie trudno się dziwić; wszak oni (niemal) wszyscy "z Michnika".

      Przed laty napisał mi Pan, że "ukąszenie Michnikiem jest zawsze nieuleczane". Dzisiaj widzę, że miał Pan absolutną rację.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Pani Urszulo,

      Pal sześć owe "wolne media" i ich zakompleksionych żurnalistów, z których każdy marzy, by znaleźć się na miejscu Lisa czy Olejnik. To przecież środowiskowe kompleksy leżą u podstaw chorobliwego wpatrywania się w główny ściek i podążania za każdą brednią.
      Ten, kto ma poczucie własnej wartości i dość inteligencji, by zrozumieć, czemu służą wytwory propagandystów, nigdy nie będzie zwracał na nie uwagi.
      Bardziej natomiast martwiłbym się stanem umysłowym czytelników "wolnych mediów", których pod względem smaku nic nie odróżnia od pogardzanych "lemingów".
      Trzeba zaiste niewybrednych gustów, by fascynować się 546 brednią Kopacz i "Misia"Kamińskiego, czytać o "potknięciach na wizji" funków-ćwierćinteligentów lub z wypiekami na twarzy śledzić "wojnę" w PO. Co ciekawe - większość owych czytelników jest święcie przekonana, że na tym właśnie polega opozycyjność i tak powinna wyglądać misja niezależnych mediów.
      Pisałem o tym wielokrotnie (i bezskutecznie) i nie chcę tej hucpie poświęcać więcej uwagi. Ludziom rozsądnym radzę szerokim łukiem omijać takie miejsca, jak portal braci Karnowskich czy niezalezna.pl.
      Dość powiedzieć, że gdyby w latach komuny wychodziło pismo opozycji, w którym analizowano by bełkot Siwaka lub poświęcano uwagę obradom V plenum, odbiorcy popukaliby się w głowę i na odległość wyczuli esbecki swąd. O spustoszeniu, jakie w naszych umysłach uczyniło ćwierćwiecze "demokracji III RP", komuniści mogli tylko pomarzyć.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Panie Aleksandrze,

      Pal sześć odwiecznych i omszałych Lisa i Olejnik (pojęcia nie mam, kto się tym może katować?) - ja i tak nie oglądam TV. Natomiast chętnie bym czasem coś poczytała, jakąś uczciwą prasę. I słowo daję: NIE MA CO CZYTAĆ. I to mnie nieco przygnębia. :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  23. Panie Aleksandrze, Szanowni Koledzy,

    Okazuje się, że nie tylko Pan (oraz my wszyscy na tym blogu) marzymy o wielkim prezydencie i wolnej, sprawiedliwej Polsce pozbawionej esbeckich złogów.

    Swoje marzenia przedstawia w dzisiejszej GPC prof. Sławomir Cenckiewicz:

    Mam marzenie..., żeby wolna Polska działała tak jak prokurator Andrzej Witkowski, prowadzący śledztwo ws. zabójstwa bł. ks. Jerzego Popiełuszki, który w 1990 r. wydał nakaz aresztowania gen. Płatka i Ciastonia, ale w to już nie wierzę, jak to z marzeniami bywa...

    Pokradli akta, zakopali lub wywieźli, chodzą na wolności, część już zmarła, a ściganie zbrodni komunistycznych dotyczy zazwyczaj okresu do 1956 r. No i ta ciągłość instytucjonalna pomiędzy MBP, GZI, WSW i Zarządem II a UOP, ABW, AW i WSI! „Nasi” z UOP‑u i ABW muszą zwalniać gangsterów z SB z tajemnicy państwowej, jako prawni następcy ich szefów! Fikcja praworządności... Pozostaje jedynie osąd historii, ale tu też idzie jak po grudzie, bo etaty, kredyty, oportunizm i polityczne uwikłania... Ale nadziei całkiem jeszcze nie straciłem: jest wielu, którzy przynajmniej chcą. Więc potencjał zmiany jest.

    http://niezalezna.pl/70502-fikcja-praworzadnosci

    OdpowiedzUsuń
  24. AŚ - TT

    Aleksander Ścios ‏@SciosBezdekretu

    Na stronie BBN nadal straszą "strategie" Kozieja. Najwyraźniej na tym polega "świeże spojrzenie na bezpieczeństwo"- https://www.bbn.gov.pl/pl/wydarzenia/7039,Szef-BBN-dla-Nowoczesnej-Armii-Swieze-spojrzenie-na-bezpieczenstwo.html

    "Prezentujemy rozmowę z szefem BBN Pawłem Solochem dla publikacji "Nowoczesna Armia", jaka ukazała się 1 września br. W czasie rozmowy poruszone zostały m.in. tematy roli Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz stojących przed instytucją wyzwań.

    Nowoczesna Armia: Pana dotychczasowa kariera, w porównaniu do Pana poprzednika, gen. Stanisława Kozieja, była diametralnie inna. Czy znajdzie to odzwierciedlenie w działaniach BBN?

    Paweł Soloch, szef BBN: Obaj od lat zajmujemy się bezpieczeństwem narodowym. Domeną mojego poprzednika były sprawy wojskowe, natomiast większa część mojej kariery wiąże się z bezpieczeństwem wewnętrznym.

    Tutaj niestety jest wiele do zrobienia. Począwszy od stworzenia systemu kierowania bezpieczeństwem na poziomie całego państwa, przez usprawnienie mechanizmów zarządzania kryzysowego i odbudowę obrony cywilnej, po wykorzystanie społecznego zaangażowanie na rzecz bezpieczeństwa. Dziś rozwiązania w tym obszarze nie przystają do potencjału demograficznego oraz ekonomicznego Polski.

    Oczywiście BBN zajmuje się bezpieczeństwem państwa całościowo, tak więc sprawy militarne czy związane z polityką międzynarodową pozostaną w polu szczegółowych analiz.

    Czy będzie Pan kontynuował działania poprzedniego składu BBN, który był aktywny w dziedzinie współtworzenia doktryn bezpieczeństwa i obronności Polski?

    Pewne elementy kontynuacji są oczywiście konieczne.[!!!] W tym m.in. wspomniany udział BBN w przygotowywaniu dokumentów strategicznych dotyczących bezpieczeństwa, a które są wydawane bądź zatwierdzane przez Prezydenta.

    Jednak jestem też zdania, że świeże spojrzenie na kompetencje i rolę instytucji pozwala dostrzec potencjał, który wcześniej był niedostrzegany i niewykorzystywany.

    Mogę zapewnić, że BBN z pewnością będzie aktywne i widoczne w pracach nad zwiększaniem bezpieczeństwa państwa".

    = = = =

    LITOŚCI!

    OdpowiedzUsuń


  25. Rozumiem, że w "sprawach wojskowych" będzie kontynuacja "strategii Koziejowej" (SPBN?), a pan Soloch ograniczy się do "bezpieczeństwa wewnętrznego"?

    OdpowiedzUsuń
  26. Witam wszystkich!
    Trochę odbiegając od tematu. Bardzo mi się podoba co robi ten młody człowiek. Znalazłem jego kanał you tube "Historia bez cenzury" przypadkowo.
    https://www.youtube.com/watch?v=p-0lIw9WMz4

    https://www.youtube.com/watch?v=2oUDCXl3zC0
    na moment pojawia się Ewa Kopacz :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Pani Urszulo,

    Zwróciłem dziś uwagę na stronę internetową BBN, bo coraz lepiej rozumiem zadowolenie Kozieja po nominacji nowego szefa BBN. Tam czas zatrzymał się na prezydenturze BK i próżno szukać jakichkolwiek zapowiedzi "zmian". Jest obecny bełkot SPBN oraz inne dokumenty, stanowiące podstawę "doktryny Komorowskiego". A to już nie jest zabawne ani mało ważne.
    Wiele wyjaśnia nam szczerze wyznanie Solocha, na które i Pani zwróciła uwagę. Dowiedzieliśmy się, że na czas zagrożenia ruską agresją,zakupów nowego uzbrojenia oraz tzw. modernizacji armii III RP, pan prezydent Duda uraczył nas fachowcem od "bezpieczeństwa wewnętrznego". Jak to ująłem na twitterze, to tak, jakby podczas wojny postawić na czele armii jednorocznego ochotnika Marka z powieści o Szwejku.
    Na czym polega fachowość Solocha w tej dziedzinie, staram się dowiedzieć od dwóch tygodni, czytując (nieliczne) teksty i wypowiedzi tego pana z ubiegłych lat. I nadal nie wiem, bo poziomem doktrynerstwa i bełkotliwości w niczym nie odbiegają od normy. Zrozumiałem natomiast, że nieco skrywana acz widoczna estyma dla Kozieja, nie jest przypadkowa.
    To bardzo źle wróży sprawom naszego bezpieczeństwa. Jeśli po najciemniejszym okresie prezydentury BK i budowania "strategii bezpieczeństwa" na ruskich gwarancjach, w BBN pojawia się człowiek bez kompetencji, bez wizji i woli walki, możemy mówić o farsie.
    Lub dopatrywać się "drugiego dna". Trudno bowiem uwierzyć w przypadek.
    To, co powinno naprawdę martwić, dotyczy braku zainteresowania wyborców PiS problematyką bezpieczeństwa oraz niedostrzeganiem sytuacji w BBN. Wiem, że większość rozgrzesza dziś wszystko sofizmatami -"czekamy na wybory" i "było za mało czasu", ale jestem ciekaw, jakie wytłumaczenia pojawią się za pół roku i rok.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  28. Panie Aleksandrze,

    Za pół roku, za rok, to tu podobno ma być PO-PiS.

    Wg rp.pl:

    Scenariusz powrotu do idei PO–PiS jest dziś potajemnie kreślony 
w politycznych gabinetach. Czy taki układ po wyborach jest możliwy? Wygląda to na fantasmagorię. Tyle że plotki na ten temat pojawiają się zbyt często i w zbyt wielu źródłach, by były całkiem niewiarygodne.


    Co Pan o tym sądzi? Prawdopodobne?


    (Pan Darski na NB też tak prorokuje:

    Po przewrocie w PO będzie koalicja Semoniak - PiS, by nic się nie zmieniło w systemie. Tylko orientacja skręci na proamerykańską ale to nie wystarczy, bo będzie miało charakter powierzchowny.)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Odpowiedziałem na takie pytanie dość dawno, bo w czerwcu ubiegłego roku. Opublikowałem wówczas tekst "BELWEDERSKA PIĘŚĆ", który (ku Pani zdziwieniu) ukazał się w GP.
      http://bezdekretu.blogspot.com/2014/06/belwederska-piesc.html
      Jest tam zarysowany pewien scenariusz, w którym ważną rolę odgrywa wizja nakreślona onegdaj przez prof. Staniszkis. Ten scenariusz, po wygranej pana Dudy,uległ istotnej modyfikacji, ale jego główna oś - zamysł powierzenia ludziom WSI nadzoru nad technologiami wojskowymi oraz zaangażowanie w procesy gospodarcze związane z modernizacją Sił Zbrojnych i konsolidacją przemysłu zbrojeniowego - wydaje się aktualny.
      Szerzej - chodzi tu o pieniądze, przy których bledną dotychczasowe "żniwa" grupy PO-PSL.

      Bez trudu można dostrzec zachowania mogące mieć związek z tak pojmowaną "ideą" PO-PiS-u. Mam na myśli harmonię na linii prezydent - minister obrony narodowej, koncyliacyjność nowego szefa BBN i omijanie szerokim łukiem ocen dotyczących "doktryny Komorowskiego", utajnienie sprawy aneksu czy wygaszenie tematów związanych z przetargami dla wojska. Jeśli zauważymy, że tzw. wolne media ochoczo uczestniczą w kombinacji operacyjnej pod nazwą "afera podsłuchowa" i biorą czynny udział w nagłaśnianiu wyselekcjonowanych "taśm prawdy", powinno to niepokoić.
      To gra służb, w której poszczególne redakcje i żurnaliści, spełniają role rezonatorów.
      Warto także dostrzec prymitywną metodę różnicowania postaci reżimu (jedni mają być lepsi, inni gorsi) oraz skupienia ataków na Kopacz i jej najbliższym otoczeniu, z pominięciem ludzi odpowiedzialnych za MSZ i "resorty siłowe".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  29. Panie Aleksandrze,

    Układ wrocławski mówi już otwartym tekstem:

    Szetyna:

    Platforma jest zbyt duża i zbyt duże są wobec niej oczekiwania, by podawać szalupy ratunkowe politykom, którym się nie wiedzie. Chodziło o pokazanie koncepcji i wizji. (…) Platforma buduje front antypisowski. Dzisiaj oprócz Platformy i PiS widzimy wskazania, że to te dwie partie decydują o zwycięstwie, a reszta ma kłopot z przekroczeniem progu wyborczego. Na potrzeby analiz dziennikarskich możemy mówić o straszeniu PiS, ale to nie ma czym straszyć, a jedynie przywoływać lata 2005-2007 i analizować program PIS. (…) Tylko Platforma może powstrzymać logikę przejęcia pełni władzy przez PiS!

    ----------------------------------------------------------------------------------

    Jak Pan sądzi, czy min. Siemoniak też z tego Układu? (ur. w Wałbrzychu). Po prawdzie, kiedy się przestudiuje jego karierę polityczną, choćby w WIKI, to jest to nic innego jak młodsza i mniej odrażająca zewnętrznie wersja Szetyny...

    Zabawne zdanie z "prześwietlenia" przez SE:

    Nowego szefa MON łączy z wojskiem tylko dwuletnia praca [1998-2000] w biurze prasowym tego resortu za czasów Janusza Onyszkiewicza.

    http://www.se.pl/wiadomosci/polska/siemioniak-zastapil-klicha-przeswietlamy-tomasza-siemioniaka-nowego-ministra-obrony-narodowej_198544.html

    Czy komisarka europejska, Bieńkowska, też z Układu, że tak jej się wszyscy panowie na tych taśmach zwierzają? Chyba tak, bo przecież ewakuowano ją wraz z Tuskiem...

    Nieciekawie to się wszytko zapowiada, tym bardziej, że Andrzej Duda, zamiast zasługiwać na miano prawdziwego polityka, zbyt łatwo wsiąka w słowne przepychanki z rządowymi i służbowymi prowokatorami. Od pamiętnych sporów o krzesło schodzimy do poziomu: kto się komu nie odkłonił i dlaczego. To nie jest poważne.

    Na zakończenie link, który dostałam kiedyś od pana Darskiego i który polecam do przeczytania - bo GB na żywo, niestety, nie przyswajam.

    http://grzegorzbraun.pl/tag/uklad-wroclawski

    Jak Pan myśli, Sir Alexander, czy nie byłoby dobrze gdyby i Pan zrekapitulował wszystko, co przez lata wyszło na ten temat spod Pańskiego pióra, pardon, klawiatury? A było tego sporo...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawny link:

      http://grzegorzbraun.pl/uklad-po-wroclawsku

      Usuń
  30. Czy to o czym piszecie nie jest tylko wierzchołkiem góry lodowej? Czy gdyby sięgnąć głębiej i głębiej znajdzie się w końcu dno? Najlepszym sposobem na uniknięcie zarówno odpowiedzialności jak i kary jest pozostawanie w cieniu (w obszarze nieświadomości społecznej)... Czy znamy nazwiska najbardziej wpływowych ludzi na Ziemi? Dopóki ludzie nie uświadomią sobie (nie wiem czy to jest realne) kto tak naprawdę wysysa ich energię życiową, dopóty będą gadać o ... prezydentach, służbach, ropie, gazie, religii, itd..... Smutek wielki : )

    Pozdrawiam wszystkich chcących.

    Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  31. Pani Urszulo,

    Przypomnę o wydarzeniu z 2009 roku, gdy PO (dzięki nieudolności opozycji) przejmowała TVP. Prezesem telewizji był wówczas Piotr Farfał z LPR. W jednym z artykułów opisujących ówczesną sytuację na Woronicza, znalazł się taki fragment:
    " Po Woronicza krąży nawet plotka, że w specjalnej windzie, jedynej, którą można wjechać na 9. piętro do gabinetu prezesa, jakiś czas temu widziano dwóch ważnych polityków PO. Czy to możliwe? "Pewne jest jedno: prezesa Farfała łączą bliskie relacje z człowiekiem będącym prawą ręką Schetyny"- podkreśla nasz rozmówca. Chodzi o wiceministra MSWiA Tomasza Siemoniaka.
    Choć jak mówią nasi informatorzy, Siemoniak na Woronicza stara się raczej nie pojawiać, to i tak często spotyka się z prezesem TVP. "Zwykle to wygląda tak, że jeden dzwoni do drugiego i umawiają się gdzieś na mieście, takie spotkania są dość częste" - mówi nam jeden ze współpracowników Farfała". "O tym, że za całym przewrotem stoją Platforma Obywatelska i Tomasz Siemoniak, wiedziałem od dawna" - przyznaje w rozmowie z nami Sławomir Siwek."
    http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/145952,farfal-zostal-w-tvp-a-po-sie-cieszy.html

    Siemoniak jest oczywiście człowiekiem Schetyny i (jak mogę przypuszczać) tylko dzięki tej rekomendacji objął funkcję szefa MON. O tym, że jest to człowiek bez cienia doświadczenia i wiedzy o wojsku, świadczą nie tylko jego dokonania na tym stanowisku, ale przebieg "kariery". To typ "omnibusa", znanego nam z czasów komuny. Takich ludzi partia kierowała na różne "odcinki" i bez najmniejszego problemu przeskakiwali oni z jednej gałęzi na drugą.

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd

      Proszę zauważyć, w jakim momencie Siemoniak objął resort obrony. Powstaje wówczas belwederski projekt SPBN oraz plan "implementacji" strategi bezpieczeństwa. Jego głównym założeniem jest projekt "modernizacji technicznej i finansowania sił zbrojnych".
      Trzeba przypomnieć, że SPBN i powstała z niego tzw. doktryna Komorowskiego (na którą Polacy mają w najbliższych latach wyłożyć kolosalne pieniądze), została oparta na nonsensownej przesłance „samodzielnej reakcji” i równie abstrakcyjnym „własnym potencjale obronnym”. Ma ona obowiązywać w latach 2014-2023 i zagwarantować m.in.finansowanie tzw. polskiej tarczy antyrakietowej. Wprawdzie „polska tarcza” nie zostanie nigdy zbudowana, pomysł ten pozwoli na polityczną eksploatację tezy o tworzeniu „własnego potencjału” oraz generowanie olbrzymich środków na rzecz środowisk związanych z przemysłem zbrojeniowym. Jednym z elementów planu wydaje się zamysł powierzenia ludziom byłych WSI nadzoru nad technologiami wojskowymi oraz zaangażowanie tego środowiska w procesy gospodarcze związane z modernizacją Sił Zbrojnych.
      Dlatego oddelegowanie Siemoniaka "na odcinek wojskowy", zawsze postrzegałem jako efekt porozumienia między środowiskiem wojskówki, a tym, co nazwiemy "układem wrocławskim". To typ "łącznika" i wiernego wykonawcy poleceń. Przypisywanie takim postaciom zdolności sprawczych, byłoby nonsensem.
      Warto natomiast dostrzec, że wyjątkowa pozycja Schetyny w establishmencie politycznym III RP i jego bliskie związki z BK, są na tyle ważną wskazówką, że pozwalają zrozumieć, z jakiego kręgu zależności służbowych wywodzi się obecny szef MSZ.

      Jeśli z takiej perspektywy spojrzymy na sprawy bieżące, można dojść do wielce ciekawych obserwacji.
      Przypomnę bowiem, że "wolne media" ogłosiły niedawno "ważny sukces nowego prezydenta". Na czym polegał? Ano na tym, że "prezydent Duda oraz wicepremier Tomasz Siemoniak doszli do kompromisu w sprawie bezpieczeństwa Polski". Wkrótce potem, prezydent Andrzej Duda, jako przykłady dobrej współpracy wskazał postawę i słowa Siemoniaka oraz pochwalił efekty spotkania z Grzegorzem Schetyną. Jeśli dodamy do tego brak jakichkolwiek zmian w BBN oraz dbałość środowiska pana prezydenta o "dobre kontakty z wojskiem"( czyli kadrą ustanowioną przez BK), powinno to mocno niepokoić i prowokować do stawiania pytań. Pozostawienie w BBN ludzi BK oraz dokumentów "doktryny Komorowskiego"na stronie internetowej Biura, nie jest przypadkiem.
      Pytania oczywiście nie padną, bo wszystkie "wolne media" oraz elektorat PiS-u, są święcie przekonani, że do czasu wyborów parlamentarnych nie wolno formułować nawet słowa krytyki pod adresem prezydenta Dudy ni wysuwać żadnych postulatów. Wszelkie dzisiejsze błędy i zaniechania (jeśli tylko tak zechcemy je nazwać) - przechodzą zatem bez reakcji.
      Nikt zdaje się nie dostrzegać, że w miejsce okolicznościowych występów i przemówień pana prezydenta, potrzebne są szybkie i konkretne decyzje w sprawach naszego bezpieczeństwa. Tymczasem, w zadziwiający sposób, właśnie ten obszar aktywności prezydenckiej, jest kompletnie pomijany. To oznacza, że następuje konserwacja układu poprzedniego reżimu belwederskiego. I nie da się tego wytłumaczyć "oczekiwaniem na wynik wyborów".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  32. Szanowny Panie Aleksandrze i Drodzy Komentatorzy.

    Wiem, ze trochę nie na temat, ale ponieważ z Pana wpisu wyłania się głęboki szacunek dla prez. Reagana chciałbym przybliżyć postać byłego pracownika jego administracji (szef sztabu prokuratora generalnego), kontynuatora myśli konserwatywnej i obrońcy Konstytucji p. Marka Levina. Mark Levin prowadzi program radiowy od pon. do piątku w godz. od 18 do 21 EST. Ponieważ w swoich programach krytykuje „poczynania” demokratów jak również establiszmentu republikańskiego więc jest „obrzucany błotem”przez mass media i polityków obu partii. Warto wspomnieć, że Mark Levin również mówi, że sympatyków prez. Reagana czeka „Długi Marsz”. Poniżej link z promocji nanowszej książki „Plunder and Deceit” w Instytucie Reagana w Kalifornii.

    http://www.reaganfoundation.org/pasteventdetail.aspx?p=PE40002PGE&h1=7&h2=13&sw=&lm=programandevents&args_a=cms&args_b=888&argsb=N&tx=3209

    Link do najnowszych nagrań...

    http://www.marklevinshow.com/audio-rewind/

    Pewnie nadużywam gościnności Gospodarza, ale chciałbym wspomnieć o stronie Conservative Review na której można znaleźć najnowsze oceny członków Kongresu i kandydatów na prezydenta według głosowań i postaw przestrzegania wartości conserwatywnych. Przy dzisiejszym ciągłym braku czasu wartość bezcenna.

    https://www.conservativereview.com/

    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sagittarius,
      Szanowny Panie,

      Uprzejmie dziękuję za tak wyśmienite wskazówki i rekomendacje.
      Gdy przed wieloma laty przeczytałem książkę Marka Levina "„Men In Black", w której mocno brzmiała teza - "Sąd Najwyższy niszczy Amerykę", pamiętam moje zadziwienie nad tak odważnym, bezkompromisowym opisem rzeczywistości politycznej.
      Jakże głęboka przepaść dzieliła (i nadal dzieli) naszą publicystykę polityczną, z tym sposobem wiedzenia świata.
      Dziękuję, że zechciał Pan napisać, iż właśnie Mark Levin twierdzi, że sympatyków prezydenta Reagana czeka „Długi Marsz”. Choć odbywa się on w dalece różnej sytuacji niż (będąca naszym udziałem) polska wędrówka, mam przeświadczenie, że na tej drodze łączy nas to samo marzenie i wierność tym samym ideałom.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  33. "LALKA" - KONTYNUACJA

    Panie Aleksandrze,

    Zupełnie nie rozumiem dlaczego ludzie się dziwują arcytrafnemu tweetowi @AŚ:

    Dwie inicjatywy BK - "referendum" i "narodowe czytanie" (LALKI), stają się symbolicznym podsumowaniem 1 miesiąca prezydentury @AndrzejDuda

    Przecież eto samo saboj razumiejetsa, że czytanie Lalki to pokojowa kontynuacja poprzedniego etapu, innymi słowy alians z WSI continued.

    Nie żadne tam "Trylogie", czy inny badziew szlachecki, co darmo by ducha krzepiły i wraży nacjonalizm rozniecały, tylko właśnie pesymistyczna, dołująca (choć znakomita) "Lalka", której bohater jak to głupi Polacziszka - romantyk, musi sobie na koniec w łeb strzelić, czy pod inną kolej żelazną się rzucić. Jeszcze lepsza byłaby, myślę, "Ziemia Obiecana" Reymonta - w sumie Borowiecki to taki Wokulski po odrzuceniu "polactwa" i postszlacheckiego romantyzmu. Może w przyszłym roku dojdziemy i do tego, kto wie?

    Nie wolno zapominać, że bohater - zapewne wzór dla tych, co wiadomo -, naprawdę wielkie pieniądze, wręcz fortunę, zarobił dopiero dzięki przyjaźni i współpracy z towarzyszami radzieckimi, wrrróć! - z kupcem Suzinem, napierw na dostawach dla wojska, a potem na handlu bronią!

    I zakochuje się oczywiście w takiej, co to zła kobieta była, i żebym to ja jeszcze pamiętała, gdzie to wyczytałam: u Łysiaka? u Boya, u Słonimskiego? Że Lalka się kończy tak, że stary Rzecki nie pada, gdy widzi Gutenmorgena nasłanego do pilnowania, żeby czegoś nie wyniósł ze sklepu, ale panne Izabele Łęckie z młodym Szlangbaumem pod rękę (nad Wokulskim albo już szumią brzozy, albo diabli wiedzą, co?).

    I od razu mi się skojarzyło z pewną Czartorysko-Lubomirską, co to na taśmach podobno jest ... nagrana jak ta lala i - jakby co - będzie jak znalazł.


    ZAKOŃCZENIE "LALKI" - ostatnie wersy


    — Straszna rzecz! — odezwał się doktór. — Ci giną, wy wyjeżdżacie… Któż tu w końcu zostanie?…
    — My!… — odpowiedzieli jednogłośnie Maruszewicz i Szlangbaum.
    — Ludzi nie zabraknie… — dorzucił radca Węgrowicz.
    — Nie zabraknie… ale tymczasem idźcie panowie stąd!… — krzyknął doktór.
    Cała gromada z oznakami oburzenia cofnęła się do przedpokoju. Został tylko Szuman i Ochocki.
    — Przypatrz mu się pan… — rzekł doktór wskazując na zwłoki. — Ostatni to romantyk!… Jak oni się wynoszą… Jak oni się wynoszą…
    Szarpał wąsy i odwrócił się do okna.
    Ochocki ujął zimną już rękę Rzeckiego i pochylił się, jakby chcąc mu coś szepnąć do ucha. Nagle w bocznej kieszeni zmarłego spostrzegł wysunięty do połowy list Węgiełka i machinalnie przeczytał nakreślone wielkimi literami wyrazy:
    Non omnis moriar…
    — Masz rację… — rzekł jakby do siebie.
    — Ja mam rację?… — zapytał doktór. — Wiem o tym od dawna.
    Ochocki milczał.


    Koniec

    OdpowiedzUsuń


  34. Nie umiem oszczędzić sobie - i Panu - smakowitych fragmentów tzw. UZUPEŁNIENIA "Lalki", skreślonego przez carską cenzurę. :)

    Uzupełnienie

    Prawie w tej samej chwili, kiedy Rzecki studiował licytację domu Łęckich, w jego własnym mieszkaniu naradzali się dwaj panowie: jednym z nich był Wokulski, drugim moskiewski kupiec Suzin.
    Suzin był to niski olbrzym, z potężną głową, potężnymi plecami i jeszcze potężniejszymi rękoma; robił wrażenie ogniotrwałej szafy odzianej w surdut źle skrojony z bardzo cienkiego sukna. Z całej jego figury przeglądała niezmierna siła, a z czerwonej twarzy o nieregularnych rysach tryskało prawie kompromitujące zdrowie. Nosił długie konopiaste włosy, już gęsto przyprószone siwizną, podcięte przy kołnierzu i rozdzielone nad czołem, tudzież wielką brodę, również konopiastą w białe pasy. Na grubych palcach miał kilka pierścieni z ogromnymi brylantami, a na szyi złoty łańcuch, przy którym śmielej można było przyczepić berlinkę niż zegarek. Spod brwi, przypominających krzaki jałowcu, wyglądały mu nieduże siwe oczki, iskrzące się sprytem.
    Wokulski siedział w fotelu zamyślony, Suzin przeglądał jakieś papiery, pił sodową wodę z koniakiem od gorąca i mówił:
    — Twoje prykaszczyki, Stanisławie Piotrowiczu, to same porządne panowie, polska szlachta… Nu, ale gdzie im do naszych!… Ten Żyd, jak jego zwą, Szlajmans?… on wygląda, jakby po tobie miał sklep wziąć. (Przegnaj Żydów, Stanisławie Piotrowiczu! a zresztą jak sobie chcesz…) A ten Klejn, on — nihilist… Mraczewski także nihilist, ale on taki, co za dziewkami lata; a Klejn chudy nihilist, mizerny i już jak co zmaluje — nie daj Boże!…
    Znowu czytał papiery, popijał wodę z koniakiem i ciągnął:
    — A ja zawsze do swojego, jak ten gubernator rzymski (nie pomnisz?), co to gadał: zawsze taki zburzyć Kartaginę!… I ja tobie zawsze będę gadał: jedź ze mną dziś na noc do Paryża. Piętnaście tysięcy rubli gwarantuję tobie od zaraz, a jak mnie się uda jedna sprawa — może i pięćdziesiąt… Aj! pan Wokulski, szkoda takich pieniędzy… Ulituj się nade mną i nad sobą i jedź dzisiaj… Po co tu siedzieć? co wysiedzisz?… Ty już zupełnie nie ten, co byłeś; padło tobie na mózgi, i co?… Do Moskwy nie zaglądasz, na listy nie odpowiadasz i takimi pieniędzmi gardzisz!… A już stary Suzin u ciebie gorzej sobaki. Doktorów by zwołał, do Karlsbadu by jechał, ha?…
    W tej chwili drzwi ostrożnie uchyliły się i wszedł mizerny Klejn podając Wokulskiemu list w bladoniebieskiej kopercie, z litografowanym pęczkiem niezapominajek. Wokulski szybko chwycił list, pobladł, zarumienił się, rzucił na stół rozerwaną kopertę i począł czytać:
    „Wieniec jest prześliczny; odsyłam go panu na powrót i z góry dziękuję w imieniu Rossiego. Niechże pan koniecznie, ale to koniecznie, przyjdzie do nas jutro na obiad, bo jeszcze musimy porozmawiać o tej kwestii.
    Życzliwa — Izabela Łęcka”
    [ ]
    Kiedy Wokulski schował list, rozglądając się po pokoju jak człowiek dopiero co zbudzony, Suzin wskazał kopertę i rzekł:
    — Rozumie się, od kobiety list… Czort z tymi babami!… nie wejdzie do pokoju, a poznasz, że jest… Nosem poznasz. Raz mnie jeden batiuszka mówił, że Adam w raju musiał zjeść zakazany owoc, bo drzewo, na którym on wyrósł, pachniało jak kobieta… Czort z tymi babami!… Ale zawsze taki ona tobie musiała coś zadać, Stanisławie Piotrowiczu…
    — Kto?
    — A ta, co przysłała tę kopertę. Zmieniłeś się tak, żem się zdziwił. Prędko z nią kończ, bo popadniesz w jakie nieszczęście…
    — Gdybyż to można skończyć… — westchnął Wokulski.
    Suzin zaśmiał się.
    — Ach, ty gołąbku!… Co nie można?… Wszystko można… Ja był raz na jednej operze, jakiego to Niemca (już pozwól, a Niemcy mają rozum!), gdzie sam diabeł nie wynalazł na kobietę lepszego sposobu jak brylanty… Zaniósł jej brylantów (może być na dziesięć, może być na piętnaście tysięcy rubli), nu i wszystko dobrze…
    — Co wygadujesz, Suzin!… — szepnął Wokulski, opierając głowę na ręku.
    — Ach, ty pan! ach, ty bezmozgi szlachcic polski! — śmiał się Suzin.

    1.

    OdpowiedzUsuń
  35. — Ot, co was gubi wszystkich Polaków, u was na wszystko: i na handel, i na politykę, i na kobiety, u was na wszystko — serce i serce… I to jest wasze głupstwo. Na wszystko ty miej kieszeń, a serce tylko dla siebie, ażeby radować się z tego, co kupisz za pieniądze. Osobliwie kobieta jest taki twór, że już u niej za serce nie wytargujesz nic, jak od Żyda za pacierze… Bo ona sobie z serca twojego zrobi umeblowanie, a przyjdzie inny bez serca, i z nim będzie kochać się, całować w twoich oczach… Ty mnie do niej poszlij, Stanisławie Piotrowiczu, a jej powiem krótkie słowo: „Ot, madamka — ty zadała co to panu szlachcicu Wokulskiemu, a wzięła jemu rozum. Oddaj jego rozum, a ja tobie dam — tuzin tuzinów katarzynek… Może mało?… Dam dwa razy tyle, i szabasz!…”
    Wokulski wyglądał tak okropnie, że Suzin przerwał, a potem zmienił temat rozmowy.
    — A ty wiesz — ciągnął — co mnie przed wyjazdem mówiła Maria Siergiejewna o swojej córce?… „Ot — mówiła — głupia Luboczka! wciąż tęskni i tęskni za tym padlecem Wokulskim. Ja jej tłomaczę: ty i nie myśl o panu Wokulskim. Pan Wokulski siedzi sobie w Warszawie i gra na fortepiano: Jeszcze Polska nie zginęła!… a o takiej głupiej dziewczynie i nie pomyśli… A Luboczka nic, jak kamień…” I jeszcze mówi Maria Siergiejewna: „Czort mnie do ich parszywej Polski, niechaj ona i nie zginęła, ale mnie dziecka żal…”
    No, pomyśl tylko, Stanisławie Piotrowiczu: dziewczyna jak malina, Smolny Instytut skończyła, wzięła medal, trzy miliony rubli położy tobie od razu na stół, i tańcuje, i maluje, i jeden pułkownik gwardyjski starał się o nią… Żeń się z nią, a będziesz miał pieniądze na trzy tutejsze madamy, byle Bóg dał zdrowie, bo kobiety nie takich Samsonów zjadły…
    Drzwi pokoju otworzyły się po raz drugi.
    — Pan Łęcki prosi pana — rzekł Klejn, ukazując jeden mankiet i wierzch głowy.
    Wokulski drgnął, Suzin ciężko podniósł się z kanapy.
    — No, Stanisławie Piotrowiczu, to i ja już pójdę przespać się. Rzuć wszystko, radzę tobie i jedź ze mną dziś do Paryża; a nie dziś, to jutro albo pojutrze. Ja jeszcze wstąpię do Berlina popatrzyć na Bismarcka, a ty przyjeżdżaj…
    Ucałowali się i Suzin wyszedł kiwając głową.
    — Gdzie jest pan Łęcki? — spytał Wokulski Klejna.
    — W gabinecie.
    — Idę natychmiast.

    2.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.

      Pamiętam, że zawsze mnie dziwiło, jak taki wielki i bogaty przemysłowiec - jak Suzin, mógł pamiętać najmarniejszego subiekta ze sklepu pana Wokulskiego i znać w najdrobniejszych szczegółach jego wszystkie kontakty towarzyskie.

      Widać wywiad miał grażdanin Suzin jeszcze lepszy niż "zmysł handlowy" ;)

      Pozdrawiam, Panie Aleksandrze

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Rozumiem, że zechciała Pani włączyć się w patriotyczną akcję pana prezydenta i w niepowtarzalny sposób sprezentowała na moim blogu "narodowe czytanie 'Lalki" :)
      A Pani zadziwienie nad przymiotami umysłu Suzina, warte jest doktoratu z powieści Prusa. Przyznaję, że tak oryginalna myśl nigdy mi nie przyszła do głowy :)

      Dzięki kontynuacji "patriotycznej tradycji", ustanowionej przez byłego lokatora Belwederu, mamy dziś radosny, wręcz świąteczny dzień, w którym tysiące (jeśli nie miliony) naszych rodaków oddają się obcowaniu z pięknem polskiej literatury.
      Malkontenci powiedzą, że jest to ten sam rodzaj patriotyzmu, jaki towarzyszył idei "czekoladowego orła", ale pan prezydent Duda zapewnia nas, że po tych czterech latach "nie jest już tylko zwyczaj, że to już jest taka nasza tradycja". Również Pierwsza Dama podkreślała dziś, że "zainicjowane przez Bronisława Komorowskiego narodowe czytanie, jest wspaniałą inicjatywą, którą nie tylko powinno się, ale należy kontynuować" .
      Tradycję (jak wiadomo) trzeba szanować i nie poddawać krytyce, zaś kontynuowanie "wspaniałych inicjatyw" leży jak najbardziej w logice nowej prezydentury.
      Tym, którzy cieszą się z takiej kontynuacji, podpowiem, że obejmuje ona nie tylko obszar patriotyzmu i kultury narodowej (jak wiadomo, poprzednik pana Dudy był wielkim miłośnikiem i mecenasem kultury), ale dotyczy spraw bezpieczeństwa militarnego, a szerzej - naszej świetlanej przyszłości.
      Właśnie wczoraj, podczas XXIII Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego, pan prezydent Duda orzekł, że "polski przemysł obronny ma szansę na odrodzenie, na powrót do najlepszych tradycji". Dodał także, iż chce, "by przemysł zbrojeniowy stał się motorem rozwoju gospodarczego kraju".
      Kto nie wie, co to oznacza, niech bije brawo. Kto wie, niech bije głową w mur.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  36. Witam. Ale dlaczego pretensje do PAD ?;krytyka to przecież-bez mała -zdrada.Treść "Lalki" wpisuje się w "pozytywny przekaz" wspólnoty "talking heads" dotyczący zarówno koncepcji Prus Wschodnich/koncepcji hanzeatyckich i mir(ów)-mir ,zaś tematy niewygodne łatwiej "zaczytać" w ciszy "wyborczej".Przecież monopartia jedynej słuszności UW-bis zbuduje zgodę narodową do końca suwerenności,odsuwając tak 100410 jak i lustrację na powyborczy czas pewnej wygranej. Gdzie tam takie nic nie znaczące epizody,jak napływ potencjalnych terrorystów pospolitych obcych kulturowo z kierunku afrykańskiego; przecież to tacy zwykli ludzie,nawet wykształceni,zasymilują się jak ci z Niemiec od zamachu z 11.września,zwyczajni tacy,"zasymilowani" po niemiecku. Po co gadać o powiązaniach terrorystów pospolitych z reżimem terrorystów państwowych,skoro Raport "zły" a Aneksu "niet",obowiązuje doktryna komorry a "wybraniec" Koziej jest tytularnym generałem,jak "pan generał" Dukaczewski. Po co -lepiej łączyć naszych i waszych TW,naszych i waszych esbeków,naszych i waszych trepów i innych czekistów w jedną wspólnotę eurokołchozową pod hanzeatycką egidą i schettino za "kapitana" -od gospodarki po armie,od sekularyzacji po germanizację i zruszczenie w jednym. Po co komu suwerenność-lepiej rozmyć tożsamość z sumieniem włącznie w euromolochu. Po co kogoś ostrzegać,że terroryzm pospolity i terroryzm państwowy tak eurokołchozu jak i reżimu terrorystów państwowych "braci zza otwartej granicy" (małym ruchem granicznym i przy wyciętych ekologicznie drzewach zresztą) idzie w parze razem z kleszczami szantażystów gospodarczych ,te zaś współpracują religijnie w "pojednawczych" ramach swoich ortodoksów. Teraz bez sarkazmu: nie można moim zdaniem mylić porządków i usprawiedliwiać jednego totalitaryzmu innym totalitaryzmem,nie można usprawiedliwiać sprzeciwu wobec jednego terroryzmu tolerowaniem innego terroryzmu (bo państwowy,jak w Rosji Putina) w dodatku usprawiedliwiając ten drugi religijną ortodoksją "pojednania";tu powinien być rozdział. To samo dotyczy rządów Orbana: nie można być ślepym i popierając węgierski sprzeciw wobec zalewu potencjalnych terrorystów mieszanki ISIL/Assad uciekać od krytyki współfinansowania (przez węgierskie uczestnictwo w koncepcji hanzeatyckiej od strony południa Europy (czyli południowej odnogi gazpromowych kleszczy) reżimu terrorystów państwowych Putina/Cyryla przez obecnych węgierskich decydentów. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  37. I jeszcze jedna rzecz dotycząca suwerenności Polski w odpowiedzi Rzymowi (w tym decydentom z KEP) [http://www.pl.radiovaticana.va/news/2015/09/06/papieskie_apele_/1169988], tym,którzy wcześniej budowali "pojednanie z cerkwią Putina/Cyryla",którzy ostatnio budują sekularyzację w ramach politycznej zgody z hanzeatyckimi koncepcjonalistami ,a teraz chcą wstawić islam wykorzystując pretekst miłosierdzia. Oto słowa Wielkiego Prymasa 1000-lecia Kard.S.Wyszyńskiego z grudnia 1976r skierowane do kapłanów: >>Nie oglądajmy się na wszystkie strony.Nie chciejmy żywić całego świata,nie chciejmy ratować wszystkich.Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą ,na której wspierając się,patrzymy ku niebu.Chciejmy pomagać naszym braciom,żywić polskie dzieci,służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie-aby nie ulec pokusie "zbawiania świata" kosztem własnej ojczyzny. Przypomina mi się tak wspaniale przedstawiony w powieści Gołubiewa "Bolesław Chrobry" i Parnickiego "Srebrne orły" fragment.Oto cesarz OttonIII kusi Bolesława Chrobrego ,czyni go patrycjuszem rzymskim i chce go ściągnąć do Rzymu.Ale król nie dał się wyciągnąć z Polski,z ubogiego Gniezna,na forum rzymskie.Został w swoim kraju bo był przekonany,że jego zadanie jest tutaj.Naprzód umocnić musi swoją ojczyznę,a gdy to zrobi,pomyśli o innych,o sąsiadach.Niestety u nas dzieje się trochę inaczej-"zbawia" się cały świat kosztem Polski.To jest zakłócenie ładu społecznego,które musi być co tchu naprawione,jeśli nasza ojczyzna ma przetrwać w pokoju,w zgodnym współżyciu i współpracy,jeżeli ma osiągnąć upragniony ład gospodarczy<<. PS: Do zastosowania przez PAD (zamiast "czytań"). Jeszcze raz pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  38. Panie Wsojtku,

    To są bardzo piękne i mądre słowa Wielkiego Prymasa, dziękuję za ich przytoczenie. Pozwoli Pan, że z uwagi na Pański specyficzny sposób edytowania :) wpiszę je powtórnie, aby nie zostały przeoczone.

    Serdecznie pozdrawiam

    ==================

    PRYMAS TYSIĄCLECIA - KARDYNAŁ STEFAN WYSZYŃSKI

    Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny. Przypomina mi się tak wspaniale przedstawiony w powieści Gołubiewa „Bolesław Chrobry” i Parnickiego „Srebrne orły” fragment. Oto cesarz Otto III kusi Bolesława Chrobrego, czyni go patrycjuszem rzymskim i chce go ściągnąć do Rzymu. Ale król nie dał się wyciągnąć z Polski, z ubogiego Gniezna, na forum rzymskie. Został w swoim kraju, bo był przekonany, że jego zadanie jest tutaj. Naprzód umocnić musi swoją ojczyznę, a gdy to zrobi, pomyśli o innych, o sąsiadach. Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy.

    Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny.


    Przemówienie do kapłanów, 1976 r.

    OdpowiedzUsuń
  39. 1.
    W obu Amerykach ciągłość cywilizacji nie jest raczej jakąś nadrzędną wartością. Byli Indianie - nie ma Indian. W samej Argentynie właściwie są sami biali, a najbardziej znaną grupą imigrantów, którzy znaleźli tam spokój i dostatek, są niemieccy zbrodniarze wojenni. Niedawne zmiany granic i wojna w Europie nie wywołały jakiejś głębszej refleksji u Argentyńczyka. Ot, zielone ludziki a nie żadna ruska armia.
    A czy w Europie będzie chrześcijaństwo czy islam to też nie ma znaczenia dla kogoś kto nie zna historii Europy ani XX wieku ani starszej. Zamieszka w Watykanie syryjska rodzina z dziećmi jak z folderu o pomocy humanitarnej. A fala uchodźców napływa głównie z Afryki i na jedną taką rodzinę co to są "wykształcona klasa średnia z Syrii" posługująca się płynnym angielskim przypada pewnie 100 muzułmanów z Afryki w wieku poborowym, o których mówią niezależne relacje naocznych świadków.. Dlatego apel papieża i biskupów powinien raczej brzmieć:
    (Zbudujmy dla nich) "Meczet w każdej parafii i klasztorze".
    Przecież jasno dano nam do zrozumienia, że to nie gospodarze dyktują warunki przyjęcia imigrantów.

    2.
    Przez 15 lat królowało jedno hasło paralizator: terroryzm. Trzeba wszystkich kontrolować bo niekontrolowany przepływ ludzi to potencjalne zagrożenie. Z tydzień temu jeden Marokańczyk wsiadł do pociągu, miał karabin i 250 naboi. Trzech Amerykanów, którzy go powstrzymali dostało ordery.
    Teraz do jednego wagonu wsiada 250 Marokańczyków bez żadnej kontroli i jeśli zadajesz jakieś pytania to ty jesteś wrogiem.

    3.
    Już mając IQ 90 trzeba dojść do wniosku, że cała ta dziwnie nagła sytuacja nie jest przypadkowa, na pewno chodzi o wielkie pieniądze, politykę i uzyskanie jakiegoś efektu destrukcji. Kościół się nie liczy, nic nie rozumie i można nim manipulować byle zmontowanym materiałem telewizyjnym a jakieś śmieszne euro-kanalie wycierają sobie na wyścigi gębę chrześcijańskością.


    W temacie.
    Odnośnie PAD to po miesiącu moja refleksja brzmi: Miękki człowiek na ciężkie czasy. Podczas wyborów awansował z panienki na chłopca i na razie bez zmian.
    Zwróciłem też uwagę jak sobie od początku na wzajem spijają z dzióbków z Siemoniakiem.


    Co mnie śmieszy:
    Jak eurofeministki i homo-gender-coś_tam będą uczyć muzułmańskich byczków z Afryki, że mogą sobie wybrać płeć?
    Info o lalce PAD w sąsiedztwie 10 alarmujących newsów o imigrantach.
    Na bronkowe cyrk-referendum poszedł PAD i Kukiz.



    Prezydent Andrzej Duda to człowiek, który zastąpił osobę, która przez 5 lat hańbiła najwyższy urząd w Polsce dlatego ludziom mniej zorientowanym trzeba stale przypominać ten wyśmienity, porządkujący postulat szanownego Autora, który jeszcze raz zacytuję:
    Od ludzi reżimu oczekuję jednej rzeczy: by zniknęli z mojego kraju na zawsze i zostali osądzeni podług swoich czynów. Po tym, co wiemy już na ich temat, kierowanie postulatów lub słów krytyki, uważam za uwłaczające i niegodne człowieka rozumnego. Takie relacje można okazywać osobom, które zasługują na zainteresowanie, nigdy zaś tym, którymi zaledwie się gardzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny komentarz, Panie Marcinie!

      Wpisując niżej fragment Longobardów jakimś cudem go przeoczyłam. Teraz widzę, jak doskonale pasuje do Pańskich pkt. 1 - 3.

      O prezydencie nie będę się już wypowiadać. Papierek lakmusowy -- wykręty KP w sprawie odznaczenia Orderem Orła Białego pana pułkownika Ryszarda Kuklińskiego -- zabarwił się ostrzegawczą czerwienią.

      nothing... nothing... nothing...


      Usuń
  40. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mógłby Pan to wyrzucić, Panie Aleksandrze?

      Nawet w tak krótkim fragmencie niezawodny ĘTERNET potrafi zrobić parę błędów. Potem się to powiela (jak złośliwa mutacja) - i po paru latach będziemy tu już mieli innego Herberta...

      Usuń

  41. Ogromny chłód wieje od Longobardów
    Cień ich trawę przepala kiedy zlatują w dolinę
    Krzycząc swoje przeciągłe nothing nothing nothing

    OdpowiedzUsuń
  42. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń