W życiorysie politycznym
Bronisława Komorowskiego są tematy wywołujące szczególnie nerwową reakcję polityka
PO.
W listopadzie 2008 roku Antoni
Macierewicz w jednym z wywiadów zauważył:
„Ostatnio kilkakrotnie widziałem marszałka w stanie silnego
podenerwowania. Pierwszy raz, gdy pytano go o związaną z WSI spółkę „Pro
Civili”. Drugi raz niedawno, gdy pytano go o kontakty z Leszkiem Tobiaszem i
Aleksandrem L.”
Wypowiedź ta nawiązywała do przesłuchania
przez sejmową komisję ds.służb specjalnych redaktora Wojciecha Sumlińskiego.
Dowiedzieliśmy się wówczas, że Komorowski skłamał przed prokuratorem zeznając
iż nie zna dziennikarza. Kłamał również publicznie przed mikrofonami radia, gdy
1 sierpnia 2008 roku twierdził, iż „akurat
o panu Sumlińskim nic nie wiem, chyba nie znałem tego pana, więc moje zeznania
dotyczyły byłego czy pułkownika dawnych służb komunistycznych.”
Tymczasem Wojciech Sumliński występując
przed sejmową komisją oświadczył, że spotykał się z Komorowskim w roku 2007, a
tematem rozmów był przygotowywany dla programu „30 minut" w TVP Info
materiał o Fundacji Pro Civili.
Sprawa fundacji musiała
szczególnie utkwić Komorowskiemu w pamięci, bo pytany w lutym 2007 r w
wywiadzie dla Gazety.pl – czy z WSI nie było problemów - stwierdził:
„Były.
Ale znaczna większość grzechów WSI przytoczonych w raporcie nie jest żadną
sensacją. Te sprawy od dawna bada prokuratura. Np. afera fundacji Pro Civili.
Rozpracowały ją same WSI za czasów gen. Rusaka. W 2000 roku, kiedy kierowałem
MON, sprawa została skierowana do prokuratury i znalazła finał w sądzie.”
Ponieważ w przestrzeni medialnej pojawia
się coraz więcej informacji na temat Pro Civili, a wiele z nich dotyczy osoby obecnego
lokatora Belwederu, warto przypomnieć o okresie szefowania Komorowskiego w MON
i spróbować wyjaśnić, dlaczego wzmianka o tej szczególnej fundacji może wywoływać
u polityka Platformy „stan silnego podenerwowania”.
Przed kilkoma
laty Wojciech Sumliński na blogu Wojciecha Wybranowskiego na Salonie24, pod
tekstem „Mój przyjaciel szpieg” napisał:
„Zakładam, że dyskusję śledzi wielu dziennikarzy, nawet jeśli nie biorą
w niej udziału. Może któryś z nich podjąłby temat Fundacji Pro Civili i
sprawdził, czy to tylko przypadek, że badających ten temat spotykają różne
"przypadłości", że Roberta Zielińskiego zablokowano i grożono mu, że
Darka Kosa wyrzucono z pracy, a mnie, cóż... ja zostałem "wyłączony"
z działalności dziennikarza śledczego. Może to rzeczywiście tylko ciąg
przypadków, a może nie - warto to sprawdzić. Warto także z tego względu, że
temat nie został wyczerpany i choć przy pomocy tej fundacji zdefraudowano
kilkaset milionów złotych, nikt nie poniósł konsekwencji. Bo co do badania tej
sprawy przez WSI, o czym mówił marszałek Komorowski, to proszę wybaczyć, wolne
żarty. "Badanie" polegało na tym, by przez siedem lat markować
śledztwo mając nad nim pełną kontrolę i by w efekcie dojść donikąd. Ale to już
temat właśnie dla dziennikarza śledczego, który zechciałby przejąć pałeczkę.
Tylko który dziennikarz i która redakcja naprawdę byłabym zainteresowana
dociekaniem prawdy, po odkryciu której - jak w oparciu o szereg danych
przypuszczam z prawdopodobieństwem bliskim pewności - ziemia zatrząsałby się na
dobre?”
Sumlinski nie był pierwszym,
który próbował rozwikłać aferę związaną z Pro Civili. W lutym 2007 roku dziennikarz
Dariusz Kos tak opisywał okoliczności, w jakich wspólnie z Robertem Zielińskim
badali w „Super Expresie” sprawę fundacji:
„Był przełom czerwca i lipca 1999 roku. Pracowałem wtedy w “Super
Expressie”. Razem z Robertem Zielińskim stanowiliśmy “śledczy team”
dziennikarski “SE”. Robert zadzwonił, przejęty. Dostał “cynk” o dużej aferze w
wojsku. W redakcji opowiedział o co chodzi. Chodziło o “Pro Civili”, Wojskową
Akademię Techniczną i PKO BP. W tle WSI.” [...]
I wtedy zaczęły się dziać wokół mnie dziwne rzeczy. Nagle moją pracę
szefostwo “SE” zaczęło źle oceniać. Nagle przestała liczyć się jakość
materiałów, a zaczęłą ilość. W dodatku ważne było na jakiej stronie i ile
publikowano moje artykuły. Podliczano ile miałem “jedynek”, ile “trójek”, a ile
“cover story”. Spadały, jak iskry dziwne plotki. Atmosfera wokół mnie gęstniała
z dnia na dzień. W końcu w połowie 1999 roku szefostwo “SE” postanowiło się ze
mną rostać. Dziwne, że wtedy gdy zaczęliśmy porządnie rozpracowywać z Robertem
akurat sprawę Pro Cyvili. Po latach wiem, że było to na rękę WSI. Musieli
spokojnie kończyć swoje przekręty z innymi bankami i rozpocząć tuszowanie
sprawy. Robertowi w końcu udało się całą aferę opisać, lecz dopiero w marcu
2000 roku. Po ponad pół roku od kiedy wspólnie zabraliśmy się za tą sprawę. Po
moim odejściu z “SE”, a przed publikacją tekstu Roberta działy się dziwne
rzeczy z osobami zaangażowanymi w przekręt. Jeden z wojskowych inicjatorów
akcji z drenowaniem PKO BP i innych banków zginął w wypadku. Innego
zasztyletowano, kogoś pobili nieznani sprawcy. Zaś pewien J. S., który
dysponował jednym z kont przekręciarzy poleciał w Sekułę, czyli dwukrotnie
postrzelił się w brzuch. Można więc powiedzieć, iż ze mną postąpiono łagodnie.
Wyrzucono tylko z pracy i pozbawiono środków do życia. Lecz nie pozbawiono
samego życia. Ot, takie tam utrudnienia.”
W Raporcie z
Weryfikacji WSI znajdziemy dość obszerny opis afery związanej z działalności
Pro Civili.:
„Proceder polegał na podpisywaniu
przez CUP WAT umów wieloletnich na dostawę towarów bądź świadczeń usług na
rzecz WAT z różnymi spółkami. Znaczna część z nich miała bardzo bliskie
powiązania z Fundacją „Pro Civili”. Mechanizm tych umów polegał na fikcyjnym
ustanowieniu WAT jako odbiorcy towarów lub podmiotu zlecającego usługi, za
które WAT był zobowiązany do zapłaty zleceniodawcom bądź wykonawcom znacznych
środków finansowych. W procederze tym ważną rolę odgrywała Fundacja „Pro
Civili”, ale też powiązane z nią spółki „Olbart”, „Kiumar”, „Glicor” „Sicura” i
inne. Fundacja „Pro Civili” została założona 5 lipca 1994 r. z kapitałem
założycielskim 300 tys. starych zł. Miała zajmować się ochroną pracowników i
funkcjonariuszy służb państwowych i samorządowych oraz działaczy społecznych i
związkowych a także niesieniem pomocy osobom, które poniosły szkodę bądź
doznały uszczerbku na zdrowiu, broniąc bezpieczeństwa i porządku prawnego RP.
Głównymi założycielami fundacji byli Anton Wolfgang Kasco i Patryk Manfred
Holletschek (twórca pierwszej w Polsce piramidy finansowej: „Global System”).
Prezesem Zarządu Fundacji był Krzysztof Werelich a Dyrektorem Generalnym
Elżbieta Polaszczyk. Radę Fundacji tworzyli: przewodniczący Piotr Polaszczyk
(do sierpnia 1995 r. oficer WSI), Beata Werlich, Krzysztof Kostrzewski, gen.
Stanisław Świtalski oraz Marek Olifierczuk (współpracownik prowadzony przez
Piotra Polaszczyka). Jednym z pracowników Fundacji był oficer Zarządu III WSI
Marek Wolny. W 1994 r. w skład Rady Fundacji wchodzili ponadto Janusz Maksymiuk
i Tomasz Lis.
Ujawnionych zostało co najmniej
kilkadziesiąt przedsięwzięć usługowo-handlowych między CUP WAT a Fundacją
"Pro Civili" i wymienionymi spółkami. Znaczna część transakcji z
udziałem WAT i Fundacji "Pro Civili" była operacjami gospodarczymi
mającymi pozorny charakter. Ich jedynymi celami było wyłudzenie wielomilionowego
zwrotu podatku VAT, uzyskanie kredytów bankowych oraz sprzedaż bankom
wierzytelności z umów leasingowych. Ze strony WAT sygnatariuszem tych
transakcji było CUP WAT. Przykładem działań podejmowanych przez "Pro
Civili" był zakup dla WAT systemu do zabezpieczania dokumentów
"Axis" (system ten miał służyć do zabezpieczenia dokumentów przed
podrobieniem i umożliwiać szybką, bezbłędną weryfikację wiarygodności
dokumentów, ale dokonane w toku śledztwa ustalenia podważały istnienie
wspomnianego programu).
Ustalono też, że mająca ścisłe
związki z CUP WAT Fundacja "Pro Civili" oraz powiązane z nią firmy
były jednocześnie tzw. "pralnią pieniędzy", które mogły pochodzić
również z nielegalnej działalności grup przestępczych. Taką tezę potwierdzają
niektóre ujawnione przez prokuraturę umowy, jakie w latach 1996-2000 w imieniu
WAT zawierało CUP WAT z Fundacją "Pro Civili" i innymi spółkami.”
Sama fundacja
przypominała inną, esbecką inicjatywę z początku lat 90. To wówczas, u Jana
Widackiego, wiceszefa MSW pojawił się, powiązany z "Baraniną"
(Jeremiaszem Barańskim), człowiek o nazwisku Zdzisław Herszmann - emigrant z
Polski zamieszkały w Wielkiej Brytanii i Monte Carlo.
Herszman miał znajomości w MSW, a
jednocześnie współpracował z zarządem "Pruszkowa", m.in. z Andrzejem
Kolikowskim (Pershingiem) i Andrzejem Zielińskim (Słowikiem). Herszmannowi miał
towarzyszyć Andrzej Kuna – późniejszy uczestnik wiedeńskich rozmów Kulczyk -
Ałganow. Mężczyźni przekonywali Widackiego do pomysłu powołania prywatnej
fundacji, która udzielałaby pomocy policjantom, poszkodowanym podczas pełnienia
służby. Fundacja „Bezpieczna Służba” (anagram od SB) powstała przy MSW w lutym
1991, a na jej czele stanęły Bożena Tykwińska i Krystyna Barański - siostra i
żona „Baraniny”.
Jak się wydaje, obie fundacje
powstały w identycznym celu - jako „pralnie” środków pochodzących z przestępstw
i źródła pozyskiwania „czystych” pieniędzy na potrzeby esbeckiej mafii.
O ile nadal niewiele wiemy o
działalności „Bezpiecznej Służby”, o tyle, dzięki likwidacji WSI i sporządzeniu
Raportu, mogliśmy poznać niektóre obszary aktywności „Pro Civili”.
Pytań związanych z jej
działalnością, jest jednak znacznie więcej. Już tylko ustalenie personaliów
członków – założycieli fundacji napotyka na spore trudności.
Ministerstwo Obrony Narodowej, do
którego skierowano pytania o generała Stanisława Świtalskiego i porucznika
Marka Olifierczuka odpowiedziało, że tacy oficerowie w ogóle nie istnieją. Nie
jest to prawdą, ponieważ do dziś wykładowcą WAT na Wydziale Inżynierii Chemii i
Fizyki Technicznej jest ppłk dr.inż. Marek Olifierczuk, zaś gen. Świtalski to
absolwent Wydziału Mechanicznego WAT, z tego samego rocznika, co gen. Bolesław
Izydorczyk. W związku z Izydorczykiem pojawia się jeszcze jedno nazwisko
pracownika fundacji – płk. Marka Wolnego oficera Zarządu III WSI.
W tym samym czasie, gdy minister
ON Bronisław Komorowski patronował karierze gen. Izydorczyka (opisywałem to
wielokrotnie), w gazecie „Trybuna” z 14-15.08.2001 r. zamieszczono interesujący
artykuł:
„Zanim jeszcze wybuchł skandal związany z korupcją w pionie
wiceministra Romualda Szeremietiewa, głośno było o zakupach samochodów dla
armii. Zarówno lancii, co kojarzono z prywatną lancią Szeremietiewa, jak i
mercedesów. Sprawa tych ostatnich ostatnio odżywa.
[...] Przy Krakowskim Przedmieściu stoi budynek wojskowy zwany
"Domem bez kantów" . Za PRL mieścił się tu Główny Zarząd Polityczny
WP, a na parterze działały sklepy wojskowe. W początkach lat 90., gdy nie było
już GZP - tylko departament wychowania podległy wiceministrowi Bronisławowi
Komorowskiemu, część sklepów wynajęto na salon sprzedaży mercedesów Sobiesławowi
Zasadzie. Po tym fakcie, MON zakupiło mercedesy do armii. Transakcję dotyczącą
dostaw mercedesów pilotował w MON Adam Tylus. Gdy otrzymał szlify generalskie -
opuścił szeregi wojska i poszedł pracować do firmy S. Zasady. Obecnie - jako
generał w stanie spoczynku jest doradcą w gabinecie politycznym ministra
Komorowskiego. Ponoć ostatnio salon Mercedesa otrzymał "za taniochę"
przedłużenie umowy najmu w "Domu bez kantów". [...] Interesujące
jest, że w najbliższym otoczeniu ministra obrony jest przynajmniej kilka
kontrowersyjnych osób. Np. gen bryg. Bogumił Smólski, radca w sekretariacie
MON. Czy została wyjaśniona jego rola w realizacji programu HUZAR i zakupu
rakiety NDT, gdy był dyrektorem departamentu rozwoju i wdrożeń MON? A przecież
w raporcie NIK został negatywnie oceniony i odwołany z funkcji. Czy wyjaśniono
jego udział w organizowaniu przetargu na zakup samolotu wielozadaniowego?
Podobnie jak gen. Tylus, który na dodatek nie ma - jak mówi się w ministerstwie
- certyfikatu dopuszczającego do informacji niejawnych, był przecież
pośrednikiem między Komorowskim a Szeremietiewem.”
W tekście znajdowały się
informacje, które bezpośrednio dotyczyły fundacji „Pro Civili” oraz związków Komorowskiego
z ludźmi współpracującymi z fundacją.
W dokumentach informacyjnych „Pro
Civili” z 1998 roku, podpisanych przez Krzysztofa Werelicha, w gronie dostawców
różnych towarów dla fundacji wymieniano właśnie firmy Sobiesław Zasada Centrum
SA., Volvo Poland i Pati Soft sp. z o.o., a wśród „odbiorców strategicznych”
Ministerstwo Obrony Narodowej.
Generał Adam Tylus, ówczesny
doradca w gabinecie politycznym ministra Komorowskiego i pracownik firmy
Sobiesława Zasady, to również absolwent tego samego rocznika Wydziału
Mechanicznego WAT, co gen. Izydorczyk i gen. Świtalski.
Wbrew twierdzeniom Bronisława Komorowskiego, jakoby - „aferę fundacji Pro Civili rozpracowały same WSI za czasów gen. Rusaka,
a w 2000 roku, kiedy kierowałem MON, sprawa została skierowana do prokuratury i
znalazła finał w sądzie” – powodem wszczęcia śledztwa były ustalenia Urzędu
Kontroli Skarbowej, który następnie powiadomił prokuraturę o podejrzeniu
popełnienia przestępstwa.
W Raporcie z Weryfikacji WSI
możemy przeczytać, że „Mimo złej sytuacji
finansowej uczelni kierownictwo WAT nie podejmowało działań zaradczych. Nie
wykazywało inicjatywy w celu wyzbycia się przez WAT udziałów w spółkach prawa
handlowego, których działalność gospodarcza była niedochodowa lub przynosiła
straty. [...] Katastrofalna
sytuacja finansowa WAT pogłębiła się, gdy funkcję Komendanta WAT pełnił gen.
dyw. Andrzej Ameljańczyk. To właśnie gen. Ameljańczyk dawał przyzwolenie na
podpisywanie w imieniu WAT umów pożyczek z prywatnymi inwestorami bądź
udzielanie pożyczek prywatnym inwestorom, inwestowaniu w przedsięwzięcia
gospodarcze z góry obliczone na straty.”
W śledztwie ustalono, że
pieniądze wypływały z budżetu WAT przez utworzone w roku 1996 Centrum
Usługowo-Produkcyjne WAT, które miało zajmować się handlową i marketingową
obsługą uczelni. Twórcą tego Centrum był generał Ameljańczyk.
Proceder polegał na podpisywaniu
przez CUP WAT wieloletnich umów na dostawę towarów bądź świadczeń usług na
rzecz WAT z różnymi spółkami, powiązanymi z „Pro Civili”. WAT miał być fikcyjnym zleceniodawcą i
odbiorcą usług lub towarów oferowanych przez spółki i był zobowiązany do
zapłaty należności. Dodatkowo - podstawione przez WSI spółki zaciągały w bankach
kredyty, których gwarantem była WAT. Zastosowano tu swoisty oscylator
pożyczkowy, bo każdy kolejny kredyt służył do spłaty poprzedniego.
Gdy
prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie Fundacji Pro Civili, gen. Ameljańczyk
powołał do życia Fundację Rozwoju Edukacji i Techniki (FREiT), ta zaś założyła
prywatną Szkołę Wyższą Warszawską (SWW), która rozpoczęła działalność w
budynkach WAT. Przewodniczącym Rady Fundacji został prof. Stanisław Paszkowski
(następnie rektor SWW), a prezesem zarządu Jerzy Paluch ( później kanclerz
uczelni). Profesor Paszkowski był pracownikiem WAT, a kanclerz Paluch prywatnym
przedsiębiorcą.
Wśród twórców szkoły są wymienieni,
(oprócz fundacji FREiT): prof. Jan Szczepański - socjolog, prof. Marek
Dietrich,, Zbigniew Kostrzewa - przedsiębiorca (wiceprezes firmy budowlanej Na
Skraju Miasta SA, prezes spółdzielni Na Skraju Miasta), Polskie Górnictwo
Naftowe i Gazownictwo SA oraz gmina Warszawa Bemowo. Gdy naukowcy wkrótce
wycofali swoje nazwiska, na placu pozostali dwaj prywatni przedsiębiorcy: Jerzy
Paluch jako kanclerz uczelni i Zbigniew Kostrzewa, który zadeklarował wkład w
postaci robót budowlanych wart milion złotych. Jego firma remontowała i
adaptowała budynki wynajmowane od WAT przez nową uczelnię. PGNiG przekazało SWW
pięćset tysięcy złotych, Gmina Warszawa Bemowo wpłaciła sto tysięcy z
obiecanego miliona, którym w ciągu trzech lat zobowiązała się wesprzeć SWW.
„Pomysł utworzenia szkoły niepublicznej jest mojego autorstwa -
przyznawał wówczas Andrzej Ameljańczyk, dodając, iż jest to sposób na ratowanie Akademii. Starania o
zgodę ministra edukacji na powstanie Szkoły Wyższej Warszawskiej trwały od
grudnia 1999 roku. Minister Edmund Wittbrodt w czerwcu 2001 roku podpisał
decyzję o utworzeniu SWW, ale wstrzymał się do końca swoich rządów z jej formalnym
przekazaniem, stawiając zarzut, że uczelnia prywatna powstaje na organizmie
państwowym. Te same zastrzeżenia zgłaszała minister finansów. Zgodnie z prawem
podmiot państwowy nie mógł założyć fundacji, która z kolei założyła
niepaństwową uczelnię. Żadnych wątpliwości nie miała już nowa minister edukacji
Krystyna Łybacka z SLD, która 28 grudnia 2001 roku podpisała decyzję o wpisaniu
SWW do rejestru uczelni niepaństwowych.
Warto zauważyć, że gdy w grudniu
1999 roku debatowano nad przyszłością uczelni wojskowych, ówczesny
przewodniczący Komisji Obrony Narodowej Komorowski powołał zespół poselski do
nadzorowania tych prac. Na jego czele stanęła Krystyna Łybacka, a w
posiedzeniach KON aktywnie uczestniczył gen. Andrzej Ameliańczyk.
Wydaje się, że
powołanie Szkoły Wyższej Warszawskiej (SWW) służyło kontynuacji procederu
uwłaszczenia na majątku MON. Na skutek śledztwa prokuratorskiego w sprawie Pro
Civili, transfer środków WAT w prywatne ręce został przerwany. Utworzenie prywatnej
uczelni prowadziło do sytuacji, która umożliwiała stosowanie
podobnych mechanizmów uwłaszczania.
W roku 2000 na przeszkodzie tym
planom mogła stanąć reforma szkolnictwa wojskowego, opracowana przez dr.
Krzysztofa Borowiaka, który wygrał konkurs Urzędu Służby Cywilnej i został
cywilnym dyrektorem Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON.
Projekt reformy Borowiaka zakładał
likwidację (na przestrzeni 6 lat) wszystkich akademii i wyższych szkół
oficerskich oraz utworzenie jednej silnej i zintegrowanej uczelni: Uniwersytetu
Obrony Narodowej (UON) z wydziałem strategiczno-obronnym i wydziałami
technicznymi oraz czterema wydziałami zamiejscowymi: lekarskim w Łodzi, wojsk
lądowych w Poznaniu, lotniczym w Dęblinie oraz morskim w Gdyni. Chodziło
również o gruntowną zmianę systemu finansowania uczelni wojskowych: budżet MON
byłby obciążony kosztami wykształcenia wyłącznie zamówionej wcześniej w UON
liczby podchorążych - przyszłych oficerów, natomiast o środki na kształcenie
innych osób autonomiczna uczelnia, jaką byłby UON, musiałaby zabiegać już sama.
Koncepcję reformy zaatakowano
natychmiast z kilku stron. Silne WAT-owskie lobby nie chciało widzieć swojej
uczelni w roli wydziału technicznego UON. Pomysł Borowiaka prowadził bowiem do
radykalnego zmniejszenia liczy oficerskich etatów na uczelniach. Dotychczas -
dowódcy poszczególnych rodzajów sił zbrojnych mieli własne szkoły. Po reformie
podlegałyby one tylko ministrowi. Każda szkoła miała własny senat – w UON byłby
tylko jeden. Każdy komendant-rektor miał po 4–5 zastępców – po reformie 12
generałom oraz podobnej liczbie pułkowników na generalskich etatach w każdym
uniwersytecie, groziłaby utrata stanowisk.
Borowiak protestował też przeciwko
pomysłom zakamuflowanej prywatyzacji WAT i dokonywanego w ten sposób transferu
majątku Sił Zbrojnych w prywatne ręce. Zaproponowana przez jego departament
koncepcja dogłębnej reorganizacji wyższego szkolnictwa wojskowego, jako jeden z
celów stawiała uniemożliwienie dokonywania takiego procederu - uwłaszczania się
na majątku państwowym różnych, mających stosowne "dojścia" grup
nacisku. Ujawnione w trakcie urzędowania nieprawidłowości, Borowiak
sygnalizował swemu bezpośredniemu przełożonemu - ministrowi Komorowskiemu, ten
jednak nie uważał za stosowne odpowiadać nawet na służbową korespondencję, słał
natomiast pisma ze swym "błogosławieństwem" założycielom Szkoły
Wyższej Warszawskiej. W tej sytuacji Borowiak poinformował o swoich zastrzeżeniach
najwyższe organy władzy: Prezydenta RP (poprzez ówczesnego ministra gen. Marka
Dukaczewskiego z Biura Bezpieczeństwa Narodowego) późniejszego szefa WSI,
premiera, Marszałka Sejmu, a także osobiście Prezesa NIK Janusza
Wojciechowskiego oraz dyrektora Zarządu Śledczego UOP, kpt. Bodaka. Jedynym
efektem tych działań było usunięcie Borowiaka ze stanowiska, zaś rok później
Departament Nauki i Szkolnictwa Wojskowego został decyzją rządu Millera
wykreślony ze struktury organizacyjnej MON.
Odwołania Borowiaka dokonał
minister Bronisław Komorowski, zaś swoją
decyzję uzasadniał m.in. - „ciężkim
naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych”, twierdząc, że „swoim działaniem dyrektor Borowiak nie tylko
zmierzał do podważenia autorytetu kierownictwa resortu, złamał również zasadę
apolityczności wiążącą członków korpusu Służby Cywilnej”.
Przyczyny zwolnienia dyrektora
Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON zostały zweryfikowane przez
sąd, do którego wyrzucony przez Komorowskiego urzędnik skierował pozew. Po
blisko czterech latach walki o obronę dobrego imienia, Krzysztof Borowiak
uzyskał ostateczne rozstrzygnięcie, w którym potwierdzono, że nie istniały
żadne podstawy do zwolnienia na podstawie art.52 Kodeksu pracy.
W uzasadnieniu wyroku Sądu
Okręgowego z czerwca 2004 roku napisano m.in.:
„Z całokształtu sprawy wynika jednoznacznie, że powodem zastosowania
wobec powoda art. 52 Kodeksu pracy (o rozwiązaniu umowy o pracę bez
wypowiedzenia) był istniejący między stronami konflikt, zaś wykonywanie pewnych
czynności związanych ze świadczeniem pracy podczas zwolnienia lekarskiego
stanowiło jedynie pretekst do pozbycia się powoda z pracy”.
Wkrótce po
usunięciu Borowiaka z MON w budynkach Wojskowej Akademii Technicznej rozpoczęła
działalność prywatna Szkoła Wyższa Warszawska (SWW). Gdyby Borowiakowi udało
się przeprowadzić reformę szkolnictwa wojskowego, nie mogłoby dojść do
powołania prywatnej uczelni na majątku WAT.
Z informacji sejmowej Prokuratora
Krajowego Karola Napierskiego z dnia 3 lipca 2003 r. „w sprawie afery finansowej powiązanej z Wojskową Akademią Techniczną w
Warszawie” możemy się dowiedzieć, że:
„Przedmiotem postępowania objęto także wątki:
- doprowadzenia Powszechnej Kasy Oszczędności BP, a w szczególności
Oddziału IV oraz VIII w Warszawie do niekorzystnego rozporządzenie własnym
mieniem w wysokości około kilkudziesięciu mln złotych przez przedstawicieli
Fundacji ˝Pro Civili˝, spółek ˝OLBART˝, ˝GLIOCOR˝, ˝KIUMAR˝, ˝ADAR˝, Korporacji
˝ADAR˝, Centrum Kapitałowego WAT, Centrum Usługowo-Produkcyjnego WAT ˝SICURA˝
oraz kilkunastu innych za pomocą wprowadzenia w błąd co do zawarcia umów
leasingu przez wymienione spółki z Centrum Usługowo-Produkcyjnym WAT oraz
Wojskową Akademią Techniczną, a następnie cesji wierzytelności z tytułu tych
umów na Bank PKO BP;
- wyłudzenia przez wskazane wyżej spółki z Banku PKO BP, a w
szczególności Oddziału IV, znacznych kwot pieniężnych w wysokości kilkunastu
mln złotych poprzez zawarcie przez Bank PKO BP ze wskazanymi podmiotami umów
faktoringowych z tytułu wcześniejszych transakcji, których stronami miały być
powołane wyżej spółki oraz jako druga strona Centrum Usługowo-Produkcyjne WAT
lub WAT;
- uszczuplenia przez wskazane wyżej spółki należności Skarbu Państwa,
głównie w postaci podatku od towarów i usług, w tym zwrotu nadpłaconego podatku
VAT, a także opłat skarbowych;
- fałszowania przez te spółki różnego rodzaju umów cywilnoprawnych, w
których jako druga strona transakcji wskazane zostało CUP WAT lub też WAT, oraz
umów ubezpieczenia.
Działania te doprowadziły w efekcie do powstania znacznej szkody w
mieniu Banku PKO BP spowodowanej poprzez niedopełnienie obowiązków i nadużycie
uprawnień przy zawieraniu umów o świadczenie usług faktoringowych oraz umów
przelewu wierzytelności leasingowych określonej na kwotę około 105 mln złotych.”
Do bilansu
strat należy także doliczyć kwotę wynikającą z decyzji Urzędu Kontroli
Skarbowej z dn.30 maja 2000 roku w sprawie ustalenia zobowiązania WAT z tytułu
podatku VAT za okres 1997. Była ona konsekwencją operacji finansowych
prowadzonych przez władze uczelni ze spółkami powiązanymi z Pro Civili. Akademia
został zobowiązana do zapłaty podatku VAT w kwocie 9.951.000 – zł oraz odsetek
w wysokości 1.012.537 – zł. Ponieważ w tym czasie WAT nie mogła uczestniczyć w przetargach
(zaległości podatkowe) straty z tego tytułu szacowano na poziomie od 13 do 28
milionów zł.
Działalność Wyższej Szkoły
Warszawskiej kosztowała WAT co najmniej 1.448.253 – zł. Taka kwota wynika ze
stanu zadłużenia SWW z czerwca 2003 roku, gdy prywatna uczelnia opuściła
pomieszczenia zajmowane w WAT.
Ostatnim
szefem fundacji Pro Civili (dane KRS z 09.10.2013) był Wiesław Bruździak. W
tekście „Medyczne ‘haki’ WSI” autorstwa L.Misiaka i P.Nisztora (Gazeta Polska z
marca 2007) można przeczytać, iż – „Wojskowe
Służby Informacyjne miały od 1999 r. dostęp do bazy danych najważniejszych osób
w państwie, leczonych w szpitalu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i
Administracji przy ul. Wołoskiej w Warszawie oraz w zlikwidowanej klinice
rządowej przy ul. Karowej. Dzięki temu mogły wpływać na sposób leczenia VIP-ów,
szantażować ich, a nawet "eliminować" z negocjacji
polityczno-gospodarczych. Według naszych informatorów system zbudowany na bazie
nielegalnego modułu działa do dziś, a bazy danych mogą być zdeponowane w
szwajcarskim banku. Niewykluczone, że już znalazły się w rękach obcych wywiadów.”
Autorzy tekstu twierdzili, że - „Do tajnej operacji wykorzystano 59-letniego
Wiesława B., do 1995 r. oficera operacyjnego WSI, właściciela spółki
komputerowej CSC Int., prezesa spółki Olbart oraz ostatniego szefa opisanej w
raporcie likwidacyjnym WSI fundacji Pro Civili. WSI chodziło o przejęcie wiedzy
operacyjnej dotyczącej VIP-ów. W tym celu firma B. miała podrobić funkcjonujący
już w szpitalu program, a następnie po usunięciu prawidłowego wprowadzić do
użytku w placówce swój podrobiony produkt ze specjalnym modułem do
monitorowania VIP-ów.”
Według stanu KRS z października 2013 roku, we
władzach Pro Civili zasiadali:
Wiesław Bruźniak – prezes fundacji,
Piotr Polaszczyk – przew.rady nadzorczej (z nieznanych powodów pisownię
nazwiska zmieniono w KRS na Folaszczyk) oraz członkowie rady nadzorczej: Beata Werelich,
Marcin Gawęda, Piotr Bruździak, Włodzimierz Bartuzin, Stefan Ślipka, Marek Wolny i Elżbieta Polaszczyk.
Od niedawna wiemy, że w tym samym
czasie P.Polaszczyk był również członkiem rady nadzorczej SKOK Wołomin. Obok
byłego oficera WSI w radzie zasiadali wówczas: Wojciech Ciechomski, Stanisław
Woźnik, Miłosz Kukier oraz Andrzej Kleszczewski.
Firmy, z którymi osoby te były (lub
są) związane oraz złożony łańcuch relacji i zaskakujących powiązań, to już
temat na inny tekst.
Szanowny aktywie Autora, Komentatorów i Czytelników
OdpowiedzUsuńNależy chyba spodziewać się wywiadu, w porze najwyższej oglądalności, transmitowanego przez "wiodące", północnokoreańskie media publiczne.
Będzie trochę spontanu (bez kaszalotów, za to hip-hopowo), żeby wyluzować atmosferę i podbudować aktyw młodzieżowy, ostatnio lekko zdołowany ciężkim dowcipem pierwszego.
Nie może zbraknąć wspomnień kombatanckich - najpiękniejsze słowa jakie kiedyś słyszałem z pierwszych ust, to było dosłownie coś takiego: "wtedy pierwszy raz poznałem/poczułem smak milicyjnej pały/pałki" (przysięgam i gdyby ktoś znalazł, proszę o link).
Potem posłuchamy o najlepszych, najbezpieczniejszych latach w ostatniej tysiąclatce.
Będzie o racji stanu. Zostanie wytłumaczone nieco zdezorientowanym i zaniepokojonym, żeby nie wierzyli wrogom i zachowali niewzruszoną pewność betonu: PiS chciał zniszczyć "polski wywiad".
Będzie ojcowska troska i powaga pochylająca się nad skomplikowanymi zagadnieniami prezydenckiego biurka i spokojne, bez wywoływania niepotrzebnych wojen - rozwiązywanie „problemów naszej Ojczyzny”.
Bez poważnego pokiwania palcem wskazującym i bardzo poważnego komunikatu wzywającego do opamiętania mąciwodów, ludzi zaślepionych nienawiścią i wszelkiej maści frustratów – ów wieczorny koncert będę uważał za słaby i nieudany. Forte musi być, zatem albo- albo; albo ja „ dobry w..uj gajowy” i miód z Białorusi, albo oni „złe oczy Macierewicza” i wojna jądrowa z Marsjanami.
Coda – znane od „25 lat wolności” budyń i womity o zgodzie, budowaniu, spokoju etc.
W roli suflera – niezastąpiony Lis w orderze.
Żądam od TV Publicznej emisji natychmiast.
Pozdrawiam serdecznie
VCR
UsuńLitości! Ja tego nie wytrzymam!
Nieważne, że nie mam telewizora. "Nasi" i tak będą w internecie (re)transmitować.
To o "milicyjnej pałce" jest gdzieś na YT. Obiecuję poszukać. :)
Pozdrawiam serdecznie
viva cristo rey,
UsuńObecne zachowania lokatora Belwederu nie są zaskakujące, za to potwierdzają dwie tezy, o których wielokrotnie pisałem na blogu: o oparciu tej prezydentury na nienawiści oraz o konieczności dokonania podziału na My - Oni.
Retoryka Komorowskiego została trafnie oceniona przez prof.Nowaka, jako "wezwanie do wojny domowej". Ale jest w niej jeszcze jeden, charakterystyczny aspekt. Zaproponowany przez BK podział na Polskę "racjonalną i radykalną" odzwierciedla koncepcje znane z okresu PRL-u i przypomina o dążeniu komunistów do stworzenia fałszywych wspólnot. Zgodnie z wymogami kłamstwa komunistycznego, dążenie to realizowano za pomocą semantycznego oszustwa i słów-paralizatorów.
Stąd pochodziły projekty rozmaitych „frontów jedności narodu”, itp."wspólnot", których czynnikiem integrującym miały być hasła niesione na partyjnych sztandarach. Taki "racjonalizm" oznaczał w istocie zgodę na rzeczywistość okupacyjną i pogodzenie z dominacją "słusznej siły". Dzięki takiej retoryce, próba podważenia fundamentów „socjalistycznego państwa” lub rewizji systemu okupacyjnego, stawała się "zamachem" na Polskę.
Ta sama, bliźniacza obsesja, wsparta kazuistyczną paplaniną, towarzyszy od lat działaniom reżimu III RP. Ujawnia korzenie tego systemu i rzeczywisty lęk przed wytyczeniem ostrych podziałów, w których pojęcia „swój” i „obcy” nabierają podstawowego znaczenia i decydują o dokonywanych wyborach.
Choć nigdy nie obejrzę anonsowanego przez Pana przedstawienia, mam pewność, że identyczne spektakle oglądali Polacy w czasach komuny. Trzeba żałować, że o tym zapomnieliśmy.
Pozdrawiam serdecznie
Urszula Domyślna, Aleksander Ścios
UsuńSzanowni Państwo, nie powiem, że jestem z siebie dumny, ale mam coś w rodzaju satysfakcji z tego quasi profetycznego, humorystycznego przebłysku, który pozwoliłem sobie zamieścić na blogu Autora. Pomyliłem się na razie tylko w nośniku, póki co użyto GazWybu. Dla sporej grupy "racjonalnej Polski" literki, jak i oświecony poziom organu Michnika mogą być pewnym problemem, stąd spodziewam się jednak tłumaczenia "na nasze" w ruchomych obrazkach, i to wielokrotnie.
Podzielam wyrażany tu pogląd, że nie da się w czasie kilku tygodni odrobić zaniedbań kilkuletnich, by odkłamać postać "lokatora Belwederu". Z tej konstatacji musi wynikać i taki wniosek, również eksponowany przez Autora i Komentatorów, że obecna kampania jest grą, jeśli nie skazaną z góry na przegraną, to prowadzoną na warunkach i w okolicznościach wyznaczonych przez przeciwnika. To jednak nie oznacza, byśmy, ludzie pragnący wolnej Polski, nie mieli robić wszystkiego, co w naszej mocy, aby osłabiać potwora III RP.
Tak też odczytuję ostatnie teksty Autora - choć przegrana jest prawie pewna, musimy mówić prawdę w każdych okolicznościach i wywiązywać się z obowiązku Polaka.
Myślę sobie, że jeśli amator pracujący społecznie potrafi przewidzieć (przecież wcale nie zaskakujące) reakcje Komorowskiego, to co robi sztab jego przeciwnika, złożony chyba z dobrze opłacanych fachowców?
Jaką zastosują "kontr-narrację" na ten ormowski bełkot? Czy odważą się wreszcie jasno powiedzieć: „Polacy, idziemy na wojnę z hordą sowieciarskich bandytów, stańcie po naszej stronie”. Nawet jeśli przegramy, pozostanie przynajmniej dobre, honorowe wspomnienie i impuls do dalszej walki.
Muszą pokazać to najbliższe dni.
Pozdrawiam serdecznie
VCR
UsuńMyślę, że się nie odważą.
Zobowiązują ich pacta conventa.
Przeciwników, zwłaszcza tych "od Komorowskiego" one naturalnie, nie obowiązują! Zostały przecież sporządzone (i podpisane w Magdalence) dla jednej tylko strony: "dopuszczanych do władzy".
Warunków pozostawania w UKŁADZIE do dziś nie znamy, choć możemy się ich domyślać. Jak i tego, że pierwotnie zapisano je cyrylicą.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za wyczerpujące uporządkowanie sprawy wojskowej fundacji "Pro Civili" i jej związków z "cywilnym" ministrem ON, Komorowskim, który ostatnio jest podobno nie tylko "cywilny", ale i bezpartyjny! :-)
Przyznaję, że nawet czytanie o tym przychodziło mi z najwyższym trudem, bo niełatwo opanować wstręt, a kiedy dodatkowo uświadomiłam sobie, że ten proceder nadal się pomyślnie kręci, a wymienionym osobom prawdopodobnie nigdy włos z głowy nie spadnie... to ogarnęły mnie najbardziej rewolucyjne skojarzenia. Tylko że tu, obawiam się, nawet gilotyna może nie wystarczyć. Napalmem by to trzeba do żywej ziemi wypalić!
Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPS. Chyba nie czytał Pan ostatniego komentarza pod poprzednim wpisem? Bo link na blogu do RAPORTU z weryfikacji WSI nadal nieaktywny?
PS1. Czytałam dzisiaj kilka zaległych "stratforów". M. in. ten, korespondujący z Pańskim "Kryzysem Putinowskim": https://www.stratfor.com/weekly/can-putin-survive
I wie Pan, co pomyślałam? Że Mr F. ostatnio coraz częściej traci okazję, żeby siedzieć cicho. :))
Pozdrawiam
Pani Urszulo,
UsuńChciałem jedynie przypomnieć, że sprawa Pro Civili to rzeczywistość wciąż aktualna. Choćby dlatego, że prawdziwi sprawcy, mocodawcy i polityczni patroni, nie ponieśli żadnej odpowiedzialności i do dziś brylują w życiu publicznym.
Trzeba też sobie uświadomić, że rozliczne publikacje "wolnych mediów" na temat BK, Skoku Wołomin czy sprawy Pro Civili, obalają (czy to się podoba autorom, czy nie) mit o "żyrandolowej prezydenturze". Jak bowiem wytłumaczyć, że ten rzekomo bierny, nieudolny i fajtłapowaty polityk utrzymywał równie intrygujące kontakty i wciąż jest zaangażowany w sprawy ludzi WSI?
Obecne wystąpienia Komorowskiego (a będzie jeszcze ostrzej) obalają też kolejny, fałszywy mit - jakoby "broń śmiechu i obciachu" była skutecznym orężem w tej kampanii. Wymyślili to ludzie, których wiedza o BK jest na poziomie intelektualnym czytelników Onetu. Sądzę, że "wolne media" będą wkrótce musiały rozstać się z tą bronią, a Polacy dostaną szansę zobaczenia prawdziwego oblicza lokatora Belwederu.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi na nieczynny link do Raportu. Już poprawiłem.
Panie Aleksandrze,
UsuńNigdy nie uwierzyłam w "żyrandolową prezydenturę" Komorowskiego. To zimny, wyrachowany i bezwzględny gracz, a rzekome gafy są wyłącznie zasłoną dymną i tematem zręcznie podrzucanym mediom, dla odwrócenia uwagi od prawdziwego wymiaru tej prezydentury.
Niestety, żyrandolową narrację uprawia także opozycja - stąd pomysły zwalczania śmiechem i obciachem człowieka ochranianego przez "zbrojne ramię Moskwy".
Pozdrawiam serdecznie
Dobry wieczór. Na początek przypomnienie fragmentu pt. pkt.10 >Działalność oficerów WSI w WAT< http://www.nettax.pl/imgpub/mp/2007/11/110_10.pdf : "W opisanym okresie ministrami ON byli St.Dobrzański,J.Onyszkiewicz,B.Komorowski";nawet jakbym nie odświeżył sobie Pana artykułów z 'cogito',to ten ostatni (BK)-z racji swojej obecnej rezydentury i przewrotności/odwracania prawdy- winien być traktowany za główne zagrożenie dla suwerenności i wolności. Co do Napierskiego :przykład używania części prawdy o pionkach dla kamuflażu figur z dn.3.07.2007r http://www.orka2.sejm.gov.pl/IZ4.nsf/main/5A0D9ED5 "W toku postępowania przygotowawczegow tej sprawie ujawniono kilkadziesiąt oryginałów i kopii umów leasingowych i najmu systemu Axis 2000,jak też innych urządzeń,zawartych rzekomo przez WAT lub CUP WAT-jako leasingobiorcami,z fundacją Pro Civili,Sp. z o.o.Kiumar,Olbart,Gliocor SA jako leasingodawcami w latach 1996-99.Tymczasem ustalono,iż faktycznie zarówno WAT jak i CUP WAT nie zawierały ze wskazanymi podmiotami żadnych umów leasingu lub najmu". Uważam,że ówczesny prok. krajowy Napierski zagrał swoją rolę w tym teatrzyku,zaś pytający ...poniósł śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach wskutek swojej niebezpiecznej dla wielu wiedzy. Mówią: "uderz w stół a nożyce się odezwą - i odezwały się ze strony pokrewnych jenerałów w formie "referencyjnych cezurek" np. dla R.Misztala np. 17.03.2015r http://www.klubgeneralow.pl/aktualnosci-2 ;prawdziwy matrix ,wpisujący się poniekąd w obronę kandydata "jedynie słusznej opcji" partii powstałej za kasę i przy udziale wiadomych środowisk itd.itp. Żeby nie było tak jednostronnie : pamiętam obrazek pewnej dziennikarki (opozycyjnej) bawiącej sołdatów na Placu/Czerwonym od pozorów "zmian demokratycznych";może to była "tylko naiwność" tej pani na falach "pieriestrojki"/resetu; tym razem jednak bez linku,bo mąż do niedawna w RBN był (taki mały żart). PS1: Sądzę,że panom A.Ściosowi ,W.Sumlińskiemu oraz A.Macierewiczowi należy się satysfakcja za rzetelne piętnowanie środowiska komorry,w tym za piętnowanie aktualnych "gier operacyjnych"; niektórzy twierdzili,że komorra jest taka cacy,że "tylko zgoda".I dawali /dają się nabierać na kolejne inscenizacje: a) gra we wspólne wzmożenie antyterrorystyczne drogą zbliżenia z reżimem terrorystów państwowych putlerlandu i niszczenia "ekstremy" opozycyjnej (szczególnie w PRLbis) z jednej strony oraz sugerowanie "koncepcji hanzeatyckiej" przy wciąż obowiązującym "małym ruchu granicznym"/"bratniej pomocy" i mnożącymi się "incydentami kaliningradzkimi" z drugiej strony; gra z sowieckim nacjonalizmem http://www.polskieradio.pl/5/3/ArtykulRosja-zjazd-w-Petersburgu-neofaszystow-z-Europy-Tworza-wspolny-front pt. "płk.Putin to "mniejsze zło",więc ...eurokołchoz może ślepo brnąć(znowu) w Prusy Wschodnie (pomimo agresji na Ukrainę i zestrzelenia MH17),a Mr F (ukłon w stronę pani @UD) - w stronę "przetrwania Putina", b) kombinacja "nasze media" ;tu dwa wyprzedzające przewidywania w odniesieniu do zawodów służbowo-dziennikarskich ABW/'Wprost' : http://www.bezdekretu.blogspot.com/2013/01/smiertelnie-grozny-mit-pawa-lisickiego.html http://www.wojciechsumlinski.salon24.pl/590162,mowiac-wprost-to-tylko-gra Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńwsojtek,
UsuńNie obiecuję sobie wiele po obecnej kampanii. Nie da się w ciągu dwóch miesięcy nadrobić kilkuletnich zaniechań i zburzyć mur budowany od 2008 roku.
To, o czym mówią dziś "wolne media" jest tylko małym wycinkiem spraw dotyczących lokatora Belwederu. Dobre i tyle, choć obawiam się, że to medialne wzmożenie ustąpi wkrótce na rzecz bardziej "konstruktywnego" stanowiska.
Pozdrawiam Pana
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGeorge Smith,
UsuńZ całą pewnością nie o "tego".
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzy chodziło o ambasadora RP na Cyprze, szefa gabinetu ministra Bartoszewskiego?
UsuńPanie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńhttp://telewizjarepublika.pl/komorowski-hanba-oraz-zbrodnia-bylo-zniszczenie-wsi,18665.html
Jak Pan myśli: prowokacja, czy jednak... desperacja?
{To drugie w kontekście Pańskiej poprzedniej publikacji: ILE MOŻNA ZYSKAĆ NA "KRYZYSIE PUTINOWSKIM"?)
Cyt.
Gdyby ktoś zastanawiał się – czy Moskwa może sobie pozwolić na dyskredytację najbardziej prorosyjskiej ekipy, jaka rządziła III RP, powinien wziąć pod uwagę, że kremlowscy decydenci doskonale wiedzą, iż ekipa ta nie tylko traci poparcie samych Polaków, ale staje się coraz słabszym i bezwolnym przedmiotem w rozgrywkach europejskich. Nagromadzenie rozlicznych patologii sprawia, że obecny reżim coraz trudniej radzi sobie z własnym społeczeństwem, a – w perspektywie tworzenia „nowych relacji” z Zachodem - nie potrafiłby zadowolić oczekiwań Moskwy w roli rosyjskiego konia trojańskiego. Mówiąc wprost – na tych ludziach Rosja już dość ugrała i prędzej czy później staną się oni bezużytecznym balastem.
Dlatego usunięcie ekipy rządzącej III RP byłoby operacją całkowicie racjonalną z punktu widzenia interesów rosyjskich. Po obaleniu Putina stanowiłaby ona taki sam problem, jaki dla przestępcy, który planuje przejście z szarej strefy do legalnego biznesu, sprawia skompromitowany i wyzyskany wspólnik.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Urszulo,
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odpowiedzieć na Pani pytanie, zanim zrobi to Pan Aleksander i zwrócę uwagę na bardzo interesujące moim zdaniem trwające obecnie i mające się odbyć w niedługim czasie wydarzenia:
Dzisiejsza debata o katastrofie smoleńskiej w parlamencie europejskim, i zapowiedź pomocy ze strony brytyjskich europosłów w dążeniu do międzynarodowego śledztwa:
http://telewizjarepublika.pl/w-parlamencie-europejskim-debata-o-katastrofie-smolenskiej-macierewicz-za-tragedie-smolenska-odpowiada-putin,18680.html
Ukazanie się 8 kwietnia książki Jürgena Rotha nt. Smoleńska(C. Gmyz poinformował, że w Polsce książka ma ukazać się w maju):
http://wpolityce.pl/smolensk/238177-autor-ksiazki-o-smolensku-zaskoczy-swiat-jurgen-roth-wedlug-niemieckich-sluzb-1004-to-zamach
Przy okazji jutro o 18:00 w "Wolnych głosach" w TV Republika u red. Michała Rachonia gościem będzie Jürgen Roth. Koniecznie trzeba oglądać!
Ukazanie się książki W. Sumlińskiego 22 kwietnia o PBK:
http://www.empik.com/wataha-sumlinski-wojciech,p1105730643,ksiazka-p
W odpowiedzi na pytanie ILE MOŻNA ZYSKAĆ NA "KRYZYSIE PUTINOWSKIM?
Myślę, że bardzo dużo szczególnie interesujące w tym kontekście wydaje mi się przerwanie wystąpienia ws. katastrofy smoleńskiej
http://telewizjarepublika.pl/wystapienie-w-sprawie-katastrofy-smolenskiej-przerwane-w-pe-quotnic-dobrego-nie-wyniknie-z-wyciszania-sumieniaquot,18632.html
Być może w dłuższej perspektywie czasu chodzi o szansę na:
http://wpolityce.pl/historia/237755-grecja-przygotowuje-pelne-roszczenia-wobec-niemiec-za-ii-wojne-swiatowa-polska-zostaje-w-tyle-bedzie-madry-polak-po-szkodzie
?
I to o czym nie wolno nam zapominać, mianowicie cały czas wisząca nad nami perspektywa tego co opisał Pan Aleksander m. in. tutaj:
http://bezdekretu.blogspot.com/2014/07/belweder-idzie-na-wojne.html
W kontekście obecnych wydarzeń wydaj się to być szczególnie ważnym pytaniem.
Pani Urszulo / Michał Toporny,
OdpowiedzUsuńMyślę, że ani desperacja ani prowokacja. Niemal te same słowa powtórzył Komorowski w lutym 2010 roku (o czym przypominam na tt).
Trzeba je konfrontować z niedawnymi występami Dukaczewskiego i postrzegać, jako wyraźną deklarację (rodzaj homagium) lokatora Belwederu.
Jeśli te słowa padły,może to oznaczać, że Komorowski jest pewny wygranej i (według takiej oceny) nie musi kontrolować własnych reakcji. Dla mnie - był to złowróżbny znak.
Nie ma też wątpliwości, że utrata władzy przez BK oznaczałaby faktyczny koniec reżimu. Ośrodek belwederski jest tu decydentem. Taka perspektywa wydaje się dziś nierealna, lecz gdyby istniało podobne zagrożenie, scenariusz przypomniany przez Pana Michała uważam za oczywisty.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńTo w sumie bez znaczenia, ale pozostanę przy swoim.
Wasal składa pokłon wiernopoddańczy upraszając łaski władcy - seniora - przywódcy gangu (odp. wybrać).
Gdyby BK był aż tak pewny wygranej (i poparcia capo di tutti cappi) - myślę, że by go jednak nie składał. Po co by mu to było?
Pozdrawiam
Bardzo dobry, uzupełniający informacje z innych źródeł tekst.
OdpowiedzUsuńProszę wybaczyć O.T.
Wracając do wątku, który mocno poruszył część środowiska opozycji, związanego z niedawną wypowiedzią pana prof. A. Nowaka skierowaną do PiS, coś co porządkuje obraz, rozwiewa chyba ostatnie wątpliwości i ... złudzenia.:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1025897,title,Jaroslaw-Kaczynski-dla-WP-z-ktora-partia-mozna-zmienic-Polske-Z-zadna,wid,17394033,wiadomosc.html?ticaid=11494a
Pozdrawiam Autora i Gości.
Dzień dobry.Właśnie TO leci (w "publicznych") http://www.wp.pl/kat,1329,title,Naczelna-Prokuratura-Wojskowa-przedstawi-przyczyny-katastrofy-smolenskiej,wid,17998262,wiadomosc.html ; nic nowego oczywiście czego należało się zresztą spodziewać.Może jedynie nieprzypadkowa (w mojej subiektywnej ocenie) zbieżność w czasie z ostatnim zdarzeniem Germanwings i z publikacją pana J.Rotha (a wcześniej po burzy z zestrzeleniem MH17 z inspiracji putinowskiego agresora ; NPW komorry na służbowym POsterunku .I inna forma podobnego sojuszu w "mediach obiektywnych" http://www.radiownet.pl/republikanie/prof-bogusław-wolniewicz#/publikacje/kaczynski-i-macierewicz-graja-smolenskiem Krótka biografia tegoż "opiniodawcy": http://www.pl.wikipedia.org/wiki/Bogusław_Wolniewicz,jak dla mnie wystarczająca (ta kariera).Pozdrowienia dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńKonferencja prasowa pana A.Macierewicza w odpowiedzi na konferencję NPW http://www.youtube.com/watch?v=R9ka32Kcgyo (w TVRepublika) ;wg. podanej informacji najnowsza publikacja dotycząca zdarzenia z 10.04.10 (zwanego katastrofą/przez tzw."oficjeli",a faktycznie nosząca wszelkie znamiona zamachu) ma być udostępniona publicznie 10 kwietnia br.;sądzę więc,że "oficjele śledczy" z NPW próbowali wykonać coś na kształt wyprzedzającej kontry.Jest dla mnie oczywiste,że żołnierze NPW są dalej używani w propagandzie "jedynie słusznej linii"; praktycznie potwierdzili,że są adwokatami MAK/Miller/Laska-a co za tym idzie-bezpośrednio budują reżim płk.Putina;przecież nikt(poza naiwnymi/zmanipulowanymi/"pojednanymi" itp.) nie uwierzy w skuteczną egzekucję zarzutów funkcjonariuszy NPW wobec putinowskich realizatorów(wojskowych) z tzw. wieży kontrolnej/centrum "Logika",ani w skuteczną egzekucję prawa do odzyskania wraku.Po co więc NPW wygłosiła swoje "pobożne oczekiwania"? Pokuszę się o prognozę tych powodów: - w celach propagandowych na rzecz środowiska komorry;wygrana komorry będzie dla skompromitowanych śledczych NPW swego rodzaju gwarancją bezkarności(i utrzymania stołków i grantów ),-w celach przykrywkowych dla pokrycia WSZYSTKICH afer środowiska komorry (ze wskazaniem-ale już nie skazaniem-"spalonych" pionków zamiast figur(nie myśląc nawet o wskazaniu inicjatorów),z wymuszeniem "konstruktywnej zgody narodowej" na kontynuację bezprawia/na kolejne etapy "pojednań"/na kolejne biznesy globalnej komuny(wg. definicji blogera Michaela),taka pragmatyczna symbioza z antynarodowym/antysuwerennym/antypolskim pasożytem globalnym ,opisanym m.in. w książce Autora o broni utraconej. [ "bo ci radykalni to jakaś "ekstrema" jest,"woda na młyn wywrotowców",bez mała "terroryści" przeszkadzający w błogim celebrowaniu okrągłostołowej ściemy] Jeszcze jeden przykład korzystania (w czasie nieustającej nagonki na AM) z "opiniodawcy określonego przyporządkowania" (swego czasu aktywnie prowadzącego blog anty AM) http://www.youtube.com/watch?v=DfIH_x7Is6E ;w tzw. "naszych mediach" ta reklamówka. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuń