czwartek, 19 lutego 2015

JAK WYGRAĆ - 1


Im dłużej rozbrzmiewa chór „niezależnych” optymistów i głośniej płyną proroctwa rychłego zwycięstwa, tym łatwiej przewidzieć, że tegoroczne wybory zakończą się według tradycyjnego scenariusza. Wygląda na to, że tuż przed najważniejszą rozgrywką, opozycja i wtórujące jej media po raz kolejny wiodą elektorat na manowce i podążają drogą tych samych błędów, próżnych nadziei i fasadowej gry pozorów. 
Wróżenie wyniku wyborczego na podstawie kilku wystąpień i efektu konwencji, wyrokowanie z „sondaży” lub z reakcji reżimowych gadzinówek - być może zaspokaja aspiracje „wolnych” mediów i przysparza dochodów redaktorom naczelnym. Nie ma jednak nic wspólnego z rzetelną analizą szans wyborczych kandydata PiS-u ani z oceną polskiej rzeczywistości.
Istnieją dziś cztery podstawowe przeszkody na drodze do wygranej:
1 – brak realnego nadzoru nad procesem wyborczym;
2- przeświadczenie, że o wyniku mogą decydować reguły demokracji i głosy obywateli oddane w wolnym akcie wyborczym;
3- przeświadczenie, że strategia kandydata opozycji ma polegać na „budowaniu pozytywnego wizerunku”, nagłaśnianiu „treści merytorycznych” i ukazywaniu lokatora Belwederu jako „strażnika żyrandola”, polityka słabego i pasywnego;
4 – przeświadczenie, że tylko obecność opozycji (i jej kandydata) w reżimowych ośrodkach propagandy może wpłynąć na decyzje „elektoratu centrowego” i stanowić przeciwwagę kampanii negatywnej.

Jeśli chodzi o punkt 1 – opozycja kontynuuje nieskuteczny i wielekroć skompromitowany sposób „pilnowania wyborów”.
Zapowiadana przez PiS struktura "centralnego biura ochrony wyborów" i inne tego typu inicjatywy, są  oparte o zasadę „pospolitego ruszenia” i pracę wolontariatu. O nieefektywności działań polegających na kontrolowaniu wyników w komisjach wyborczych (liczenie głosów, kart, frekwencji) przesądzają dwa czynniki:
- ostateczny wynik jest zależny od „metodologii” przekazywania danych elektronicznych i zostanie wygenerowany w Krajowym Biurze Wyborczym;
- w III RP nie istnieją  niezależne  instytucje i organy państwa nadzorujące proces wyborczy.
Organizowane przez PiS akcje „Uczciwe wybory” wyglądają na propagandowy humbug. Jedynym efektem poprzedniej kampanii (wybory do PE) był kilkustronicowy „raport” o treści przypominającej wypracowanie gimnazjalisty. Zawierający liczne błędy i komunały, napisany w sposób niechlujny i nieprofesjonalny. Nie tylko nie wymieniono w nim wielu istotnych nieprawidłowości, nie dostrzeżono specyfiki przedwyborczych przetargów oraz treści dokumentów produkowanych przez PKW, ale nie odpowiedziano na najważniejsze pytanie: z jakiego oprogramowania i czyich serwerów korzystała PKW w trakcie tych wyborów? Gdy kilka dni później Sąd Najwyższy odrzucił wszystkie protesty PiS, informacja na ten temat nie została nawet ujawniona przez „wolne” media i została przemilczana przez opozycję.
Z akcji „Uczciwe wybory” 2014 do dnia dzisiejszego nie sporządzono żadnego sprawozdania ani raportu. Choć w roku ubiegłym słyszeliśmy setki szumnych deklaracji, a wynik farsy wyborczej został bezczelnie sfałszowany, do dziś opozycja nie przedstawiła żadnego raportu i nie wypracowała merytorycznych wniosków.
Doświadczenia wyborów samorządowych – w dwóch podstawowych punktach - zostały zatem zignorowane. Nie bierze się pod uwagę, że o wyniku wyborów decyduje organ centralny  (KBW) oraz ignoruje się fakt, że sądy III RP odrzucają wszystkie, choćby najbardziej uzasadnione protesty. Najważniejsze wydarzenia ostatnich dni – oddalenie protestów w sprawie „znikających” 130 tys. głosów oraz odmowa PKW przebadania przez Fundację Batorego 2,5 mln nieważnych głosów – są dostatecznym dowodem na istnienie szczelnego systemu ochrony fałszerstw i nieskuteczności działań obywatelskich. 
Mówiąc wprost – cóż po tym, że wolontariusze lub przedstawiciele partii politycznych odkryją setki fałszerstw i przestępstw wyborczych, skoro protesty w tych sprawach zostaną w całości oddalone przez sądy III RP, a wynik tej pracy nie spowoduje unieważnienia wyborów? Rozstrzygnięcia organów sądowych służą wyłącznie interesom reżimu i sprawiają, że rządząca III RP grupa zachowuje „demokratyczny mandat” na kolejne kadencje. Nie może się zdarzyć, by powyborczy zamęt doprowadził reżim do utraty władzy lub skutkował konsekwencjami dla przedstawicieli instytucji wyborczych.

By realnie nadzorować proces wyborczy, trzeba spełnić kilka zasadniczych wymogów:
- ściśle kontrolować przedwyborczą aktywność PKW – organizację przetargów (tu już dzieje się wiele ciekawych rzeczy), obsadę stanowisk w centralnych instytucjach wyborczych, dobór firm i pracowników wykonujących zadania dla PKW i KBW,
- stworzyć dobrze uposażony, profesjonalny zespół informatyków, który zajmie się m.in.: obserwacją sieć DNS-ów biorących udział w agregacji danych, sprawdzaniem certyfikatów domeny kbw.gov.pl (Krajowego Biura Wyborczego), badaniem przepływu danych z regionalnych komisji do PKW, rejestrowaniem błędów systemu przekazywania danych, monitorowaniem procesu wprowadzania, przechowywania i  aktualizacji  danych;
 - zadbać o obsadę stanowisk pełnomocników ds. obsługi informatycznej w komisjach obwodowych;
- zapewnić obecność obserwatorów zagranicznych (przedstawicieli niezależnych organizacji i rządowych agend) podczas całego procesu wyborczego oraz zorganizować poza granicami Polski profesjonalną kampanię informacyjną na temat fałszerstw wyborczych;
- już dziś ogłosić, że jakakolwiek próba sfałszowania wyborów lub uzasadnione podejrzenie ingerencji reżimu w rezultat wyborczy, zakończy się masowymi protestami ulicznymi, nieuznaniem wyborów przez opozycję i wezwaniem do obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Praca wolontariatu oraz liczenie głosów w komisjach, mogą stanowić jedynie uzupełnienie akcji opozycji, nie zaś podstawę kontroli wyborów. Choćby miały pozwolić na późniejsze deliberowanie nad fałszerstwami lub szukanie winnych wśród „onych” i „ruskich serwerów” - w żadnym stopniu nie uchronią opozycji przed kolejną porażką.   
Należy przyjąć za pewnik, że gdyby nawet PiS zgromadził milion wolontariuszy i założył sto witryn internetowych pt.„Uczciwe wybory”, a nie zabezpieczy przepływu danych, nadzoru nad KBW i kampanii informacyjnej na Zachodzie - nie unikniemy "cudu nad urną".

W zakresie pkt. 2 – trzeba sięgnąć do doświadczeń wyborów samorządowych 2014 i uznać, że były one poligonem doświadczalnym dla tegorocznych fałszerstw. Nie chodzi tylko o przesunięcie granicy reakcji społecznych (poza krawędź zniewolenia) lecz o wypracowanie rozwiązań, które okażą się przydatne w trakcie wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Muszą one pozorować proces naprawczy ubiegłorocznych „błędów i wypaczeń”, wyprzedzać potencjalne zarzuty opozycji oraz gwarantować nienaruszalność interesów reżimu.
Z jednej strony mamy zatem deklaracje KBW o „budowaniu własnego systemu informatycznego bez potrzeby korzystania z usług firm zewnętrznych”, asekurowane rekomendacją - ”aby poszczególne akcje wyborcze zaplanowane na 2015 rok były przeprowadzane w całości ręcznie, tj. bez wsparcia systemu informatycznego”, z drugiej zaś, decyzje personalne Komorowskiego („nowy skład” PKW) inicjatywę legislacyjną Belwederu oraz szczególną aktywność tego ośrodka w środowisku sędziowskim.
Bez wątpienia, działania te tworzą fundamenty pod rozstrzygnięcie wyborów 2015 roku. Nie ma też najmniejszego powodu wierzyć, że tegoroczne wybory nie zostaną sfałszowane. Przeciwnie – logika dotychczasowych praktyk wskazuje, że mamy do czynienia ze stałą tendencją. W państwie, w którym sądy są narzędziem reżimu, a parlament - maszynką do głosowania, fałszerstw wyborczych nie powstrzymają sądowe protesty ani działania „w ramach demokracji parlamentarnej”. Nie mamy bowiem do czynienia z „błędem ludzkim”, „kryzysem państwa”, bądź wyjątkowym zaburzeniem w ramach nieistniejącej demokracji, lecz z prawidłowością wynikającą z fundamentów obecnej państwowości. Nie można jej pokonać sankcjonując fikcję lub wierząc w skuteczność „nacisku i presji na przeprowadzenie uczciwych wyborów”.
Skoncentrowanie aktywności opozycji na kampanii wyborczej i akcji „Uczciwe wybory”, aż nadto dowodzi przekonania, że o wyniku wyborczym decydują jednak głosy obywateli. Ta fałszywa i sprzeczna z doświadczeniem wizja prowadzi do wniosku, że wystarczy wpatrywać się w „sondaże”, zrobić udaną kampanię i pilnować komisji wyborczych, by obalić reżim belwederski. Receptą na zwycięstwo ma być zatem  „mobilizacja elektoratu” i celebrowanie „święta demokracji”.
Nietrudno zauważyć, że partia opozycyjna znajduje się dziś w pułapce, do której (to trzeba podkreślić) weszła dobrowolnie. W grudniu ubiegłego roku pisałem, że  gdy ucichnie szum wywołany fałszerstwem wyborów samorządowych, a „nasze” i obce media podążą za kolejnymi wrzutkami, zostaniemy z pytaniem – co dalej? Pytaniem tak trudnym, a zarazem niebezpiecznym, że do tej pory nikt nie miał odwagi udzielić nań odpowiedzi lub zastępował ją demagogicznym bełkotem. Niestety, mimo doświadczeń ostatnich miesięcy, sytuacja nie uległa zmianie i nadal nie widać woli udzielenia odpowiedzi.
Jak więc pogodzić wiedzę o zamordystycznych zapędach reżimu, o wielorakich fałszerstwach wyborczych i szczelnej osłonie propagandowej, z wiarą w moc karty wyborczej? Jak przekonać wyborców, że wprawdzie zobaczyli ordynarne oszustwa, trwonienie tysięcy głosów i drwinę z „wyroków demokracji”, to nadal mają wierzyć w jej mechanizmy, iść do urn wyborczych i pokładać ufność w instytucjach tego państwa?  
Nie wiem też, jaką logiką Jarosław Kaczyński pogodzi ubiegłoroczne stwierdzenie - „wybory zostały sfałszowane”, z nawoływaniem do mobilizacji elektoratu i wzywaniem do uczestnictwa w wyborach?
Zbyt długo uciekano przed pytaniem – co dalej, by dziś wykpić się łatwymi sofizmatami. Próba zmierzenia z tym pytaniem, musi przecież prowadzić do wniosku, że nie wolno podtrzymywać fikcji wolnych wyborów ani kultywować mitologii demokracji.
Nie leży to w interesie oszukanych i zniewolonych. To nie „demokracja III RP” jest chora, ale państwo, które z tej wartości uczyniło oręż przeciwko obywatelom. Nie demokrację trzeba „naprawiać”, ale obalić system powstały przy okrągłym stole. W terapii, która ignoruje źródło choroby i koncentruje na zwalczaniu jej objawów, nie może być mowy o zwycięstwie.
            Po tym, co zobaczyliśmy podczas wyborów 2014 roku, nie ma potrzeby ubolewać nad stanem III RP ani rozdzierać szat nad „pogwałceniem zasad demokracji”. Rozstanie ze zgubną mitologią to wstęp do racjonalnej analizy i punkt wyjścia na drogę do zwycięstwa.
Przeświadczenie, że o wyniku wyborów decydują reguły demokracji i głosy oddane w wolnym akcie wyborczym, można pokonać tylko odwagą.
Trzeba powiedzieć Polakom - w jakim kraju żyją, z kim mają do czynienia i na co mogą liczyć. Trzeba poświęcić najbliższe miesiące na ugruntowanie demokracji bezpośredniej, a w miejsce uprawiania fikcji wyborczych zadbać o mobilizację do ulicznych protestów i obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jeśli trwając w obecnych błędach i celebrując mitologię demokracji, PiS przegra majowe wybory – nie będzie miejsca na dywagacje o fałszerstwie ani biadolenie nad „zmową elit”.
Nadzór nad procesem wyborczym jest zaś konieczny, by odwołać się do potencjału milionów wyborców, nie zaś dlatego, by „udowodnić” reżimowi fałszerstwo i pokładać nadzieję w sądowych wyrokach.


CDN.

69 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze!

    Przyznaję, że bez entuzjazmu, ponieważ polubiłam pana Dudę i myślę, że mógłby on być bardzo dobrym prezydentem, muszę się z Panem zgodzić niemal w 100%.

    Bo cóż: możemy się cieszyć z udanej konwencji i wystąpień kandydata PiS, możemy wpierać go na tysiąc sposobów, organizując spotkania przedwyborcze, demonstracje patriotyczne i komitety wspierające; z drugiej strony lokator może zacząć bełkotać, czkać, pluć, czy nawet otwarcie grozić podczas swoich wystąpień (jak każdy cham, przeświadczony o swej bezkarności pod bezpieczną KRYSZĄ WSI/KGB), ale i tak ostatecznie liczyć się będzie WYNIK WYBORÓW.

    WYNIK: PRZELICZONY I PODANY PRZEZ TYCH SAMYCH "TRZYMAJĄCYCH WŁADZĘ" (i "trzymanych przez Władzę") OSZUSTÓW Z PKW, po kursach w Moskwie, którzy naigrawali się z Polaków podczas ordynarnie, wręcz "na chama" sfałszowanych wyborów samorządowych 2014!

    Bez obalenia tej struktury - filaru tzw. demokracji III RP - ŻADEN WYNIK WYBORCZY nie będzie wiarygodny i żadne różańce, żadne modły na Jasnej Górze o "uczciwe wybory" tego nie zmienią.

    Gdyby mi było do śmiechu, napisałabym: trzeba dać Panu Bogu szansę i zmienić Komisję.

    Ale po pierwsze: nie jest mi do śmiechu, po drugie: wiem, że do takiej rewolucyjnej zmiany nie dojdzie, bo wrzask reżimowych szczekaczek "o zamachu na świętą demokrację" dalej działa na "naszych" paraliżująco i zabrania nawet myśleć o czymś tak zdrożnym!

    PYTA PAN:

    Jak więc pogodzić wiedzę o zamordystycznych zapędach reżimu, o wielorakich fałszerstwach wyborczych i szczelnej osłonie propagandowej, z wiarą w moc karty wyborczej?

    TEGO SIĘ NIE DA POGODZIĆ, Panie Aleksandrze!

    Cóż więc robić?

    OBALIĆ SYSTEM!

    To wcale nie wymaga wielkiego charakteru (nasza odmowa, niezgoda i upór) - potrzeba odrobiny koniecznej odwagi, bo MY jesteśmy coraz liczniejsi, a ONI - wbrew temu, co myślą o sobie i swych protekcjach "z łaski moskwicina" - są coraz słabsi!

    OdpowiedzUsuń
  2. :-)

    "Uciekł" mi komentarz bez obowiązkowych serdecznych pozdrowień dla Pana, więc je niniejszym z przyjemnością dołączam.

    Przy okazji dodaję dwie ilustracje, utyskując niezmiennie na niemożność ich wklejenia na blogspocie!

    1. Autentyczna "urna wyborcza" w Chorzowie - listopad 2014 KLIK

    2. Świetna ilustracja na portalu "Rodak" - sporządzona specjalnie do Pańskiego tekstu: KLIK

    OdpowiedzUsuń
  3. Brakuje słów na decyzję sądu, o oddaleniu protestu wyborczego:

    http://niezalezna.pl/64255-130-tysiecy-glosow-zniklo-ale-dla-sadu-nie-problem-protest-wyborczy-oddalony

    I niemal zupełny brak reakcji opozycji, poza min. Macierewiczem:

    http://niezalezna.pl/64280-skandaliczna-decyzja-sadu

    Trudno sobie dziś wyobrazić skalę klęski kiedy w kilka tygodni po ukazaniu się książki red. W. Sumlińskiego "Polacy" wybiorą na drugą kadencję BK... I to uczucie déjà vu kiedy będziemy czytać tekst Pana Aleksandra zaczynający się od słów: "Przegraliśmy... ", podobnie jak w 2011r.

    http://www.empik.com/wataha-sumlinski-wojciech,p1105730643,ksiazka-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy Pan Aleksander napisze ponownie tekst "Przegraliśmy".

      Mam nadzieję, że napisze wówczas: "PRZEGRALIŚCIE".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. http://www.empik.com/wataha-sumlinski-wojciech,p1105730643,ksiazka-p

    Jarosław Kaczyński bardzo nierozsądnie dziś odmówił spotkania z Viktorem Orbanem, myślę, że takie izolowanie Węgier spowoduje, że kraj ten wpadnie w łapy Putina. Bo ze strony UE na nic liczyć nie mogą.

    http://wpolityce.pl/polityka/234361-mariusz-blaszczak-viktor-orban-chcial-sie-dzis-spotkac-z-jaroslawem-kaczynskim-prezes-pis-odmowil-i-tak-samo-powinna-zachowac-sie-ewa-kopacz-nasz-wywiad

    Bo czy przypadkową może być wizyta Viktora Orbana(i chęć spotkania z liderem opozycji) w 2 dni po spotkaniu z Putinem? pamiętamy doskonale, że Orban dwukrotnie na pierwszą wizytę zagraniczną po wyborach wybierał Polskę.

    Na koniec zacytuję pasujące jak ulał słowa Jana Pietrzaka:

    "Gdybym nie wiedział, że głupota, to pomyślałbym, że sabotaż."

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń


  5. I pomyśleć, że jeszcze niedawno temu uważałam panią Stankiewicz za osobę poważną i wiarygodną...

    "Wygra Andrzej Duda. W II turze pokona Grzegorza Brauna"

    https://ewastankiewicz.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Przed czterema laty (ale któż to pamięta) mieliśmy na moim blogu wielowątkową rozprawę z tzw. trzecią siłą, różnym "Ekranami" i tworami wojskowo-podobnymi. Sporo było wówczas projektów, które przez nieświadomych odbiorców były kojarzone z prawicą lub identyfikowane jako opozycyjne. Do dziś ludzie z tych projektów funkcjonują pod szyldem prawicowości i choć bywali w różnych ProMilitiach (jak pan Szeremietiew) lub zawierali sojusze wyborcze z "wojskówką" (jak M.Jurek), nie przeszkadza to uważać ich za przedstawicieli opozycji.
      Egzotyczne kandydatury w wyborach prezydenckich, nie są zatem żadną nowością lecz kontynuacją tej samej, sprawdzonej strategii. W III RP zawsze prowadziła ona do dezintegracja środowiska opozycji lub uszczuplenia elektoratu partii zagrażającej reżimowi.
      Nie zamierzam więc tracić czasu na ocenę takich kandydatur.
      Mogę jedynie napisać, że w moim odczuciu, każdy, kto opisuje, nagłaśnia i dywaguje o szansach owych kandydatów lub próbuje przedstawiać ich jako sensowną "alternatywę" dla A.Dudy, jest skończonym głupcem lub wrogiem polskiej sprawy.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Droga Pani Urszulo, proszę zauważyć, że słowa o Braunie, jako tym, który wejdzie do II tury, wypowiada nie pani Ewa Stankiewicz, tylko niejaki Kayan. To ten pan, który prowadzi portal ewastankiewicz.pl. Musiałem sprawdzić, bo trudno mi było uwierzyć, by tak wypowiadała się pani Ewa. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Mark M,

      Jeśli powierza się komuś administrowanie blogiem, bierze też odpowiedzialność za jego działania.
      Nietrudno odgadnąć, że w obecnej odsłonie, Ruch Narodowy i G.Braun będą mieli do odegrania identyczną rolę, jaką w roku 2011 spełniał projekt "nEkran" itp "trzecie siły". Jeśli ktoś tego nie pojmuje, nie powinien zawracać sobie głowy sprawami polityki.

      Usuń
  6. Pani Urszulo,

    Pan Andrzej Duda jest bez wątpienia człowiekiem bardzo sympatycznym, dobrze wykształconym i elokwentnym. Lista jego przymiotów byłaby zapewne długa.
    Taki człowiek, w każdym normalnym kraju, miałby ogromne szanse na wygranie wyborów prezydenckich. III RP nie jest jednak krajem "normalnym" i nie rządzą tu cywilizowane reguły demokracji.
    Tak łatwo zapominamy, że zamach smoleński, w którym zginęło tylu przedstawicieli autentycznych elit pozwolił zaistnieć na forum publicznym ludziom, którzy w normalnych okolicznościach nigdy nie znaleźliby się na politycznych salonach i nie odegraliby żadnej, znaczącej roli. To był proces zapoczątkowany już w roku 2007, gdy obecna ekipa, złożona z miernot, frustratów i nieudaczników, przy udziale propagandy medialnej wykreowała siebie i sobie podobnych na „mężów stanu” i „autorytety”. Fundamentem, na którym zbudowano te „nowe elity” była nienawiść do wszystkiego, co związane z Polską i z partią Kaczyńskich oraz lęk przed powrotem rządów PiS, utożsamianych z zagrożeniem interesów miernot i kanalii.
    Zamach w Smoleńsku otworzył więc drzwi nikczemnej bylejakości, obwieścił tryumf nienawiści, ucieczkę od odpowiedzialności i zasad, spychając jednocześnie ludzi prawych do egzystencji na marginesie życia publicznego i skazując ich wartości na byt sztandarowych haseł.
    Dlatego pan Andrzej Duda jest wręcz skazany na porażkę.
    I nie dlatego, że byłby gorszym prezydentem od BK (to wręcz niemożliwe) lub nie posiadał cennych przymiotów umysłu i charakteru, ale właśnie z uwagi na ową "specyfikę" tworu magdalenkowego, utrwaloną zamachem smoleńskim. Ludzie tego państwa za nic mają rozum, honor, odpowiedzialność, nieznana jest im odwaga i godność. Tych cech nie ceni również polskie społeczeństwo - hodowane w mentalności niewolniczej i konsumpcyjnej.
    Gdyby w partii opozycyjnej pojawiła się taka refleksja, jest oczywiste, że w trakcie kampanii należałoby odrzucić narzędzia właściwe dla demokracji i skupić się na tym, co daje (choćby minimalne) szanse na wygraną. Prowadzenie kampanii prezydenckiej "w amerykańskim stylu", gra na aspektach wizerunkowych i taniej demagogii - to ogromny błąd.
    W tym tekście nie proponuję rewolucyjnych rozwiązań i nie piszę nic nowego. Chciałbym jedynie, by po raz kolejny nie zmarnowano naszego potencjału i wreszcie (po ośmiu latach klęsk) sięgnięto po rozum i właściwe narzędzia.
    Najkrócej można je scharakteryzować prostą regułą: do walki z bandytą nie wychodzi się uzbrojonym w papierową pałkę i kilka wzniosłych haseł.
    Im szybciej to zrozumiemy, tym łatwiej zaoszczędzimy sobie złudzeń i rozczarowań.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Zgoda, ale obawiam się, że na postulowane przez Pana rozwiązania:

      "Trzeba powiedzieć Polakom - w jakim kraju żyją, z kim mają do czynienia i na co mogą liczyć. Trzeba poświęcić najbliższe miesiące na ugruntowanie demokracji bezpośredniej, a w miejsce uprawiania fikcji wyborczych zadbać o mobilizację do ulicznych protestów i obywatelskiego nieposłuszeństwa."

      - liczyć raczej nie można, zresztą szczerze wątpię, 1. czy nie jest na nie za późno, 2. czy nawoływania do "ulicznych protestów i obywatelskiego nieposłuszeństwa" spotkałyby się z pożądanym odzewem - po latach uprawiania mitologii demokracji w III RP.

      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Radek,

    Nie jestem zaskoczony, że partia pana Kaczyńskiego i związane z nią media niechętnie komentowały to najważniejsze wydarzenie - oddalenie protestów wyborczych.
    Wprawdzie nie posądzam odbiorców "wolnych" mediów o zbytnią dociekliwość, ale nie jest wykluczone, że w chórze hurraoptymistów i wezwań do akcji "Uczciwe wybory", pojawiłaby się jednak refleksja - a jaką to ma wartość, jeśli sądy III RP i tak odrzucą najbardziej oczywiste dowody fałszerstw? Co trzeba zrobić, by realnie przypilnować wyborów?
    To pytania z tych, na które opozycja i jej media nie chcą odpowiadać.
    Znacznie łatwiej powielać wcześniejsze błędy, wzywać do "mobilizacji" wolontariuszy i uciekać przed myślą, że po przegranych wyborach nawet nie ukaże się żaden "raport" PiS-u.

    Pani Urszula zapewne ma rację pisząc, że tekst pt. "Przegraliśmy" nie powstanie. Proszę pamiętać, że wówczas, w roku 2011 napisałem tekst "Długi marsz" i choć zaczynał się od słowa "przegraliśmy", wskazywał perspektywę daleką (tak to pojmuję) od pesymizmu i poczucia klęski.
    To odczucia całkowicie mi obce.
    Jeśli w 2015 pojawi się słowo "przegraliśmy", z całą pewnością nie będzie ono dotyczyło partii opozycyjnej. Pisałem już wielokrotnie, że jej los (w przypadku przegranej) jest mi całkowicie obojętny. Tym też różnię się w ocenach z prof. Andrzejem Nowakiem, że uważam, iż za tą klęskę nie zapłaci partia pana Kaczyńskiego lecz my, Polacy- wszyscy, którzy uwierzyli i wspierali działania opozycji, a dziś dają wiarę publicystom "wolnych" mediów.
    Tacy politycy, jak Czarnecki czy Lipiński i tacy żurnaliści, jak Karnowski czy Warzecha, doskonale odnajdą się w każdej rzeczywistości i nadal będą powtarzali swoje banialuki.
    Zapłaci natomiast Pan, ja i setki tysięcy naszych rodaków. Na tym polega tragizm obecnej sytuacji.

    Pozdrawiam serdecznie

    P.S. Ponownie napiszę, że wprawdzie chciałbym się mylić odnośnie książki pana Wojciecha Sumlińskiego, to nadal podtrzymuję, że należy brać pod uwagę, iż ta publikacja się nie ukaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Wojciech namawia już na Salonie 24 to nabywania jej w przedsprzedaży w Empiku (przedsprzedaż tylko tam)...
      Ucichła kwestia nagrań o jakich red Sumliński wspominał i miały być dołączone jako DVD do książki...

      Usuń
  8. Panie Aleksandrze,

    Proszę spojrzeć na ten wywiad: http://wpolityce.pl/polityka/234372-i-kto-tu-straszy-polakow-gen-koziej-wojna-przeciwko-polsce-trwa-zas-rosyjskiej-inwazji-wykluczyc-nie-mozna

    Gen. Koziej, który - było nie było - jest szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, nie widzi zagrożenia dla Polski ze strony Rosji (przed którą ma nas obronić NATO), natomiast wiele uwagi poświęca zagrożeniom ze strony... internetu (!)

    "Internet jest polem coraz większej aktywności różnych trolli prawda, z którymi trzeba jakoś walczyć, nawiasem mówiąc mówiliśmy trochę na ten temat na ostatnim posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie mówiliśmy o kwestii bezpieczeństwa informacyjnego, potrzebie przygotowania takiej doktryny bezpieczeństwa informacyjnego, potrzebie różnych praktycznych działań, w tym także w obszarze internetu, gdzie to rozprzestrzenianie się właśnie dywersji, tak można powiedzieć, informacyjnej jest błyskawiczne, tak jak błyskawicznie rozwija się internet. Już nie tylko media są tutaj tym dobrym nośnikiem, przenośnikiem tego typu dywersji informacyjnej, ale internet w jeszcze większym stopniu."

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z komentarzy pod wskazanym przez Panią artykułem:

      Wojna z Rosja trwa ? Oczywiście, ta hybrydowa. Dobrze, że generał to w końcu powiedział. Ja zaś uzupełnię datę: to 10.04.2010 r. A przydupasy ruskie czyli "szpiony" - zacznijmy od GW i WSI24 ...

      Usuń
    2. Jestem przekonany, że ostatnie inwestycje zwiazane z centrum kryptologi i deszyfracji (NCK) są i bedą wykorzystywane głównie jako ośrodki zwalczania zagrożenia wewnetrznego - w tym w szczególności - internetowego przepływu informacji pomiedzy obywatelami.
      O ty zagrozeniu pisał nasz Gospodarz już w tekscie ANTYTUSKOWA REFORMA SŁUŻB w 2013 roku.
      http://bezdekretu.blogspot.com/2013/08/antytuskowa-reforma-suzb.html

      Pan Generał w swoistym stylu potwierdza tylko słuszność tych obaw.

      pozdrawiam Panią, Gospodarza i pozostałych Komentatorów.

      Usuń
  9. @Aleksander Ścios

    >>obserwacją sieć DNS-ów biorących udział w agregacji danych<<

    Co Autor ma na myśli, pisząc o agregacji danych przez DNS-y?
    Właściwie dlaczego porusza kwestię DNS-ów, co konkretnie miałoby być obserwowane i w jakim celu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paweł Patrycjusz,

      Piszą o obserwacji sieci DNS-ów autor ma na myśli prześledzenie drogi, jaką przechodzą dane - z obwodowych komisji do KBW.
      Jak Pan zapewne wie, firmy obsługujące wybory mogą wykorzystywać różne serwery i niekoniecznie działające w państwach, w których znajdują się siedziby owych firm.
      Gdy w roku 2011 powstał raport zespołu prof. Urbanowicza pt. „Państwowa Komisja Wyborcza uzależniona od rosyjskich serwerów”, zwrócono w nim uwagę, że "sieć PKW jest obsługiwana również przez serwery DNS firmy (do niedawna rosyjskiej) Internet Partners (IP) wchodzącej w skład większej firmy rosyjskiej GTS, działającej w Europie Wschodniej (w Polsce pod nazwą GTS- Energis Polska)".
      Formalnie przetarg na obsługę wyborów wygrała wówczas firma ATM i tylko dzięki obserwacji sieci DNS-ów ustalono, że faktycznie PKW korzystała z serwerów rosyjskiej firmy Internet Partners.
      Podobna sytuacja miała miejsce podczas wyborów samorządowych. W kwietniu 2014 pisałem, że PKW korzysta z certyfikatów SSL firmy Unizeto. Dlaczego było to istotne? Bo w tym kontekście ponownie pojawiła się rosyjska GTS, z której serwerów korzysta m.in. Unizeto.
      https://www.robtex.com/as/as28785.html


      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź.

      Jednocześnie zaznaczam, że sam serwer DNS nie ma styczności z danymi wrażliwymi. Serwer zainteresowany kieruje do DNS jedynie zapytanie o drogę do punktu docelowego, bez przesyłania danych właściwych [tu: np. wyników wyborów], a dopiero po uzyskaniu odpowiedzi ruch wędruje na wskazany przez DNS adres.

      Należy przez to rozumieć, że sam DNS nie może być miejscem przetworzenia danych, a co najwyżej spełniać funkcję "nawigatora" czy "drogowskazu" do takiego miejsca; do czego nawiązuje prof. Urbanowicz we wskazanym przez Pana raporcie:

      Są to rozmaite zagrożenia, m.in. przekierowanie ruchu na inne adresy, „ubicie” dowolnego serwera w systemie, zorganizowanie „wirtualnych wyborów” itd.

      Należy też zaznaczyć, że udowodnienie sterowanego działania serwera DNS graniczy z niemożliwością, sam protokół DNS jest tak archaiczny (w kwestii bezpieczeństwa - adekwatnie - powinno się mówić de facto o niebezpieczeństwie tego protokołu) i podatny na działania stron trzecich, że najlepiej z niego nie korzystać.

      Oprócz wymienionych w raporcie, bardzo łatwo osobie trzeciej sparaliżować ruch sieciowy, generując fałszywe zapytania do serwerów DNS (których adresy były publiczne podczas wyborów), w wyniku czego te mogły zasypywać serwery przesyłające wyniki wyborów sztucznie wygenerowanymi odpowiedziami. Stąd prawdopodobnie zrodziły się problemy z przesłaniem wyników podczas ostatnich wyborów.

      Nie trzeba dodawać, że znaczące opóźnienia w przesłaniu wyników równocześnie są gwarancją dodatkowego czasu na hipotetyczną modyfikację danych na innych szczeblach.

      Więcej:
      http://pl.wikipedia.org/wiki/Zatruwanie_DNS

      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Ja nie zastanawiam się, czy Duda i PiS wygrają zbliżające się wybory, ale zastanawiam się nad tym, która przyczyna zadecyduje o klęsce: czy fałszerstwa wyborcze reżimu czy też sami Polacy w swojej większości wyborczej.

    Ostatnio skłaniam się jednak ku tezie, że zadecyduje ta druga przyczyna.

    Mało tego, uważam, że ta większość wyborcza (głosująca za obecnym układem) wypycha tych jeszcze normalnie myślących Polaków za granicę. Główną przyczyną wyjazdów na emigrację Polaków jest chęć odnalezienia tam normalnych warunków życia oraz brak wiary w to, że w kraju coś się zmieni. Obawiam się, że ziemkiewiczowskie Polactwo zmusi do wyjazdu ostatniego Polaka. I ta większość Polaków (przed duże P) mieszka dziś na emigracji (zmuszana do wyjazdów również w okresie PRL). Stąd w programie Dudy musiało się znaleźć spotkanie z amerykańską Polonią, wśród której większość głosuje na polską prawicę.

    Konkluzja jest taka: jeśli główną przyczyną klęski PiS i znakomitego kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy będzie wybór większości (i to zadecyduje w stopniu większym, niż fałszerstwa wyborcze), to jest to o wiele gorszy prognostyk na przyszłość.

    Reżim dający się społeczeństwu coraz bardziej we znaki można obalić i nie ma takiej siły, która powstrzymałaby jego upadek, tak zmiana mentalności społeczeństwa jest o wiele bardziej złożonym, trudnym i rozciągniętym w czasie problemem.

    OdpowiedzUsuń
  11. c.d.

    I nie tłumaczy takiego społeczeństwa brak dostępu do prawdziwych, rzetelnych informacji czy oddziaływanie ośrodków propagandy. Nic nie tłumaczy takiej bierności w wyszukiwaniu informacji, podatności na wrzutki propagandowe. Tym bardziej, że kraj nad Wisłą od dawna mlekiem i miodem nie płynie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. programowanie,

      Sądzę, że na potrzeby analizy szans pana Dudy trzeba zakładać dwie rzeczy.
      Po pierwsze, iż tzw. sondaże (bożyszcze środowiska opozycji), dające 70 procentowy mandat zaufania dla BK, są ordynarnym fałszem, odzwierciedlającym intencje reżimu i projekcje propagandystów.
      Po drugie - Polacy nie dokonują wyboru w oparciu o racjonalne przesłanki, wyznawany system wartości lub preferencje (poglądy) polityczne.Tylko niewielu z nas posiada jakiekolwiek poglądy.
      O wyborze decydują takie czynniki, jak: sympatie i antypatie wizerunkowe (ktoś "się podoba" lub nie), emocje (strach, gniew, zawiść) oraz normy partykularne, czyli ocena dokonywana poprzez pryzmat własnych korzyści lub strat.

      Gdyby te dwie przesłanki przełożyć na kształt kampanii wyborczej (o czym zamierzam pisać w dalszej części tekstu), szanse pana Dudy mogą znacząco wzrosnąć. Pod tym wszakże warunkiem, że będzie to kampania oparta o realną ocenę rzeczywistości, nie zaś o pijarowskie mrzonki i mitologię demokracji.

      Usuń
  12. Pewien bloger analizuje interesującą sprawę: "W spisach powzechnych III RP, GUS uznaje za oficjalnie obecne w kraju podczas spisu osoby których w Polsce nie ma od 12 lat lub więcej.
    GUS wynalazł pojęcie"czasowy emigrant", nie bacząc, że rozsądek szepce do ucha, że albo czasowy, albo emigrant. Według stanowiska GUS (streszczonego swgo czasu przez "Politykę" w numerze 8/2006, artykuł "Emigracja 2006"), w polskiej ewidencji ludności znajdowało się wtedy (8 lat temu...) około 1,4 miliona "czasowych emigrantów".

    W tym samym 2006 roku Gaz Wyb doniosła, że w systemie PESEL znajduje się około 800 000 osób zmarłych, niektóre kilkanaście lat temu. Z powodu życia pozagrobowego w PESEL, zmarli ci figurują również na listach osób uprawnionych do głosowania, prowadzonych przez Państwową Komisję Wyborczą. Jak donosiła GW, umarli stanowią około 2,7% elektoratu ustawowo uprawnionego do głosowania nad losami Rzeczpospolitej.

    Do "czasowych emigrantów" GUS zalicza między innymi osoby mieszkające za granicą "od 12 lat lub dłużej". Nic nie szkodzi, że tzw. zdrowy chłopski rozsądek podsuwa, że o ile kogoś w Polsce nie ma od 12 lub więcej lat, to zapewne już go nie będzie, a jako emigrant taki osobnik jest emigrantem całkiem zwykłym, nie "czasowym", ponieważ wątpliwym jest, by do Polski miał powrócić rychło lub w ogóle. 



    Do "czasowych emigrantów" GUS zalicza każdego, kto wyjeżdżając z Polski, by do niej więcej nie wrócić, nie wymeldował się z adresu stałego zamieszkania. Również każdego, kto przed wyjazdem wymeldował się z adresu stałego zamieszkania, a następnie "zameldował się na pobyt stały za granicą". No i jeszcze każdego, kto podczas spisu powszechnego był nieobecny pod swoim adresem zameldowania, a obecni tam członkowie rodziny nieopatrznie puścili parę o tym, że osobnik poszukiwany przez rachmistrzów spisowych stale mieszka za granicą.

    Definicje GUS mają w sobie wiele uroku. Dla GUS "czasowym emigrantem" jest na przykład każdy zbieg z PRL z lat 1980-89 (według IPN, wyjechało w tych latach ponad milion osób), który nie wymeldował się był z adresu stałego zamieszkania, czyli nie doniósł PRL-owskiej milicji, że za dwa tygodnie ucieka z kraju.
    W sumie, trwający od lat przekręt GUS z martwymi duszami daje, w 2015 tak na oko, przynajmniej trzy miliony głosów luzu na przekręty w obliczaniu wyników wyborów, a "martwe dusze" mogą stanowić nawet 7-8% wyborców."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maras kiełek,

      Owszem, są to interesujące spostrzeżenia, ale niekoniecznie związane z tematem fałszerstw wyborczych.
      Obowiązujące w III RP przepisy mówią bowiem wyraźnie, że rejestr wyborców ma być prowadzony na podstawie rejestru mieszkańców sporządzanym przez gminy.To tam na bieżąco weryfikuje się lokalny "stan posiadania".
      Do tej pory było tak, że gminy opierały się na swoich lokalnych bazach i wprowadzały tam wszelkie zmiany dotyczące mieszkańców. Następnie dane te były przesyłane do rejestrów centralnych (m.in. do rejestru Pesel). Twierdzono, że ta praktyka była właśnie powodem powstawania wielu błędów i nieścisłości w Pesel.
      Przed tegorocznymi wyborami (a dokładnie od 1 marca) reżim zafundował nam nowe przepisy.
      Od tego czasu proces przygotowania list wyborczych będzie przebiegał odwrotnie. Gminy będą wprowadzały zmiany bezpośrednio w centralnej bazie Pesel, do której dostęp mają mieć samorządy w całym kraju. Następnie informacje te będą trafiać do lokalnych baz danych.
      Od kilku miesięcy na stronach samorządowych trwa dyskusja - która baza (lokalna czy centralna) ma teraz służyć do sporządzenia spisu wyborców. MSW zaś wyjaśnia, że gminne zbiory meldunkowe nie zostaną zlikwidowane, a jedynie przekształcone w rejestry mieszkańców. I na podstawie tych rejestrów powstaną spisy wyborców.
      Samorządowcy twierdzą, że cała operacja ma na celu przerzucenie odpowiedzialności za przygotowanie spisu wyborców na gminy i spowoduje jeszcze większy chaos niż wcześniejsze praktyki.

      Usuń
  13. Dzień dobry,
    Co możemy zrobić z wiedzą wypływającą z kontroli przedwyborczych działań PKW, jeśli prokuratura i sądy IIIRP "uwalą" zgłoszenia ew. nadużyć?

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ARTEFAKT Studio,

      Już udzieliłem odpowiedzi na takie pytanie. Zawarta jest w ostatnich zdaniach mojego tekstu:
      Trzeba powiedzieć Polakom - w jakim kraju żyją, z kim mają do czynienia i na co mogą liczyć. Trzeba poświęcić najbliższe miesiące na ugruntowanie demokracji bezpośredniej, a w miejsce uprawiania fikcji wyborczych zadbać o mobilizację do ulicznych protestów i obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jeśli trwając w obecnych błędach i celebrując mitologię demokracji, PiS przegra majowe wybory – nie będzie miejsca na dywagacje o fałszerstwie ani biadolenie nad „zmową elit”.
      Nadzór nad procesem wyborczym jest zaś konieczny, by odwołać się do potencjału milionów wyborców, nie zaś dlatego, by „udowodnić” reżimowi fałszerstwo i pokładać nadzieję w sądowych wyrokach.

      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Panie Aleksandrze,

    Nazbierało mi się parę rzeczy, wymienię trzy najważniejsze i poproszę o łaskawy komentarz - w miarę możności bez utyskiwania, że szkoda na to czasu, dobrze?

    1. Prof. Jadwiga Staniszkis nie wieszczy sukcesu Platformie Obywatelskiej w najbliższych wyborach.

    Spodziewam się, że Platforma przegra najbliższe wybory, choć Komorowski - być może - zdoła utrzymać miejsce w Pałacu Prezydenckim

    = = = = =

    Targują się? Jak Pan myśli?


    http://wpolityce.pl/polityka/234645-prof-staniszkis-platforma-przegra-najblizsze-wybory-andrzej-duda-ma-szanse-na-zwyciestwo


    2. "Golono"/"Strzyżono" ???

    http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,17457087,Applebaum__Rosja_chcialaby_uniewaznic_transformacje_.html

    Co Pan sądzi o tej wypowiedzi i jej celu, zwłaszcza wobec "obrotowej" (że tak to delikatnie ujmę) polityki szan. małżonka w MSZ i aktualnie jako "delfina" III RP?


    3. "Dzisiaj podczas konferencji "Powstań Polsko" ogłoszono powołanie Ruchu Kontroli Wyborów, który chce do połowy kwietnia 2015 zebrać 50 tysięcy osób, które weszłyby w składy komisji wyborczych jako ich mężowie zaufania."

    O przesyłaniu danych, ruskich serwerach i fałszerstwach w samej PKW - do której nie wejdą wolontariusze, chyba żeby przekupili któregoś z "sędziów", co ja bym jednak rozważyła, można by np. zrzutkę ogłosić... :)) - słowem się nie zająknięto, albo nie doczytałam.

    Ale co tam! Najważniejsze, że jest ruch w interesie narodowym i tzw. patriotyczne wzmożenie!

    Gdybyż jeszcze tym "wzmożeniem" dało się Polskę odzyskać...

    Inna sprawa: czy nie lepiej (i skuteczniej) jest okazywać "wzmożenie" podczas manifestacji ulicznych, zamiast w salach konferencyjnych?


    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję!

    Że wyręczył mnie Pan w odpowiedzi panu Markowi M z 19 lutego 2015 23:05. Chyba domyśla się Pan, że odpowiedziałabym tak samo? :)

    Nawiasem: ogólne "wzmożenie", tym razem "narodowe", które sygnalizowałam w poprzednim komentarzu oraz pod poprzednim wpisem, wymieniając m. in. protegowanych i "stypendystów" USOPAŁ - tym razem wyjątkowo zgodnie zorkiestrowano z działaniami "chłopców - neonowców" (ex - Nowy Ekran) i blogerów - publicystów Warszawskiej Gazety (sponsor ten sam).

    Boki można zrywać, kiedy się czyta niektóre teksty na NB (WG nie tykam).
    Szczególnie polecam malowniczy utwór p. Kokoszkiewicza pt. "Odzyskać utraconego brata". Zaczyna się od "korzennych" i "zmierzwionych" red. Gadowskiego (czegoż ci trunkowi redaktorzy nie wymyślą, żeby ominąć Pańskie proste MY I ONI? :) - potem mamy przygarnięcie syna marnotrawnego w wersji dla ociemniałych umysłowo = bez zawracania sobie głowy skruchą i zadośćuczynieniem - i na koniec ogólne "Kochajmy Się"! - kiedy już wreszcie się z powrotem wszyscy ze sobą zjednoczymy i staniemy się wielkim narodem.

    Cytuję: "Pamiętajmy, wiecznie podzieleni nigdy nie będziemy jak dawniej wielkim narodem dumnych Polaków".

    Mnie to zupełnie nie rusza, ale pewnie paru patriotów z inklinacjami "grunwaldowymi" znów się na to złapie. Ech!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Mogę tylko westchnąć - chroń nas Panie Boże od konceptów "patriotycznych publicystów" z Warszawskiej Gazety, ale spraw, by choć raz dostrzeżono, jakie banialuki opowiada red.Gadowski.

      Usuń
  16. Pani Urszulo,

    Ponieważ roztropnie zabezpieczyła się Pani stwierdzeniem – „tylko bez utyskiwania, że szkoda na to czasu”, nie mam wyjścia. Odpowiem krótko na dwa pierwsze pytania.
    Wywody pani Staniszkis byłyby dla mnie zaskakujące, gdyby obwieściła odejście Komorowskiego. To zaś, że w bardzo oględny sposób wyraża przypuszczenie o porażce PO traktuję, jako umizgi pod adresem opozycji. I nic więcej.
    W sprawie wypowiedzi p. Applebaum, można pochylić się nad dwiema kwestiami. Po pierwsze- podejrzewać poważny kryzys małżeński w rodzinie Sikorskich, po drugie ubolewać, że zasobu swoich mądrości p. Appelbaum nie przekazała małżonkowi. Gdyby odrzucić tezę o kryzysie (bo nic o tym nie wiemy), należałoby przypuszczać, że (jak każda dobra żona) małżonka R. Sikorskiego wykuwa właśnie dla niego nowe perspektywy i intratne posady.

    Trzeci temat sprawia mi największą trudność. A to, dlatego, że gdybym miał odpowiedzieć wprost, co sądzę o kolejnym projekcie tzw. Ruchu Kontroli Wyborów (zasygnalizowałem to już na tt) i sygnatariuszach tego pomysłu, byłbym wyklęty, odsądzony od czci i wiary i nazwany „wrogiem” prawicy.
    Z drugiej strony mam świadomość, że „czas na Wersal” upłynął przed kilkoma laty, a dziś znajdujemy się w sytuacji, która wymaga jasnych definicji i ostrego stawiania sprawy. Dodatkową komplikację sprawia myśl, że może już nie warto kopać się z koniem ani przekonywać ludzi, którzy chcą być oszukiwani i prowadzeni na manowce. Może taka już specyfika elektoratu opozycji, że lubi być mamiony przez tych samych ludzi i przy pomocy tych samych mamideł?
    Skomentuję zatem rzecz tylko w takim zakresie, jaki może być pomocny dla uzyskania samodzielnych wniosków. Będzie obszernie, bo nie chcę być gołosłowny.

    Projekty „pospolitego ruszenia” i akcji opartych na „mobilizacji elektoratu” są wznawiane przy każdych wyborach. Przyznaję, że w roku 2011 byłem na tyle naiwny, że uległem sugestiom osób organizujących akcję "Uczciwe wybory.pl” i w tekście opublikowanym w GP (nr 40/2011) apelowałem o wsparcie dla tego pomysłu. Chodziło o to, że po blisko dwóch miesiącach od ogłoszenia tej akcji nadal brakowało ok. 10 tysięcy wolontariuszy, głównie na terenach wiejskich. Z tego, co mi wiadomo, nie zdołano zebrać tych ludzi, a jako główny powód wskazywano mi opór tzw. aparatu partyjnego PiS. Mnóstwo sygnałów na ten temat otrzymałem po wyborach i każdy, kto angażował się wtedy we współpracę z PiS, doskonale wie, do jak absurdalnych sytuacji dochodziło. Tamta inicjatywa zakończyła się porażką, tym bardziej, że natychmiast po przegranych wyborach, politycy PiS pospieszyli z zapewnieniami, że „nie było żadnych fałszerstw wyborczych”:
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/pis-nie-bylo-falszerstw-wyborczych,187810.html
    a wyjątkowy szkodnik R.Czarnecki orzekł - "Nie widzę jakiś fundamentalnych błędów po naszej stronie, ale oczywiście trzeba będzie analizować wyniki wyborów na szczeblu centralnym i w okręgach” i zapowiedział - "Ten mecz nasza drużyna przegrała, ale na pewno nie zmienimy kapitana drużyny i jesteśmy przekonani, że z tym kapitanem następny mecz wygramy". Szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński ocenił zaś , że w żadnych dotychczasowych kampaniach wyborczych PiS nie miał "tak sprawnego, dobrze funkcjonującego sztabu" i stwierdził -"Uważam, że nie ma powodu do żadnych rozliczeń".

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  17. cd.

    Dwa lata później próbowałem ostrzegać z wyprzedzeniem i już w lipcu 2013 zamieściłem w GP (nr 28/2013) tekst – „CZY CZEKA NAS POWTÓRKA Z ROSYJSKICH SERWERÓW ?”
    http://bezdekretu.blogspot.com/2013/07/czy-czeka-nas-powtorka-z-rosyjskich.html
    Przypomniałem w nim m.in, że „w raporcie prof. Urbanowicza znalazł się postulat powołania w Sejmie zespołu parlamentarnego, który zajmie się nadzorowaniem procesu wyborczego i zadba, by nie powtórzyły się zdarzenia z 2011 roku. Zatrudnieni przez zespół specjaliści mieliby monitorować sieć komputerową PKW oraz sprawdzać oprogramowanie wyborcze.”
    Napisałem też – „wiele wskazuje, iż scenariusz wyborczy z 2011 roku może zostać powtórzony, zaś przetargi organizowane obecnie przez PKW winny wzbudzić zainteresowanie opozycji.”
    Niestety, nie wzbudziły, za to (jak przed każdymi wyborami) uaktywnili się zawodowi optymiści i „patriotyczni wspomagacze”. Podobnie jak dziś zadawano radosne pytania: „Dlaczego Donald Tusk oraz dziennikarze "Gazety Wyborczej" i TVN są ostatnio tacy nerwowi? Oto odpowiedź: na Platformę Obywatelską zagłosowałoby 28 proc. Polaków, tyle samo wybrałoby Prawo i Sprawiedliwość - wynika z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski zrealizowanego przez Homo Homini”, a bezcenny Czarnecki ogłosił owe sondaże „przełomowymi” i perorował – „PiS musi pokazywać, że jest spokojną, rozsądną alternatywą dla Platformy”.
    Więc pokazywano. Mieliśmy łaszenie do Gowina i Pawlaka, rozmaite deklaracje współpracy z rządem oraz promocję hasła „ trzeba zakończyć wojnę polsko-polską” (J.Selin). Mieliśmy uaktywnienie Kukiza i Dudy ( z Solidarności) oraz pompowanie („wSieci”) Rokity i P.Wiplera, który wkrótce dokonał widowiskowej wolty. Było tradycyjnie.
    Chwilę później przyszło przegrane referendum w Warszawie, po którym PiS biadolił, że „Platforma złamała konstytucję i standardy Rady Europy” i gromko zapowiadał „wyciągnięcie konsekwencji”:
    http://wpolityce.pl/polityka/168584-platforma-zlamala-konstytucje-i-standardy-rady-europy-pis-zapowiada-wyciagniecie-konsekwencji-po-kampanii-antyreferendalnej
    Konsekwencji żadnych nie wyciągnięto, za to rok 2014 miał być „czasem ofensywy” PiS i okresem ostrej walki wyborczej.
    „Pierwszy raz kilkadziesiąt tysięcy Polaków połączy siły, poświęci swój czas w jednym celu – rzetelnego monitorowania wyborów” – wieściła posłanka Sikora kierującą zespołem ds. monitoringu wyborów powołanym przez PiS:
    http://niezalezna.pl/55111-na-serio-przypilnujemy-tych-wyborow
    a red. Sakiewicz tryumfował – „Maszerujmy po uczciwe wybory” i zachęcał – „Niech całą Polskę ogarną protesty i marsze w obronie uczciwych wyborów”.
    Posłanka Sikora miała też czelność oświadczyć - „Jesteśmy zdeterminowani, żeby przypilnować tych wyborów”:
    http://wpolityce.pl/polityka/195759-jestesmy-zdeterminowani-zeby-przypilnowac-tych-wyborow-nasz-wywiad-nt-akcji-prawa-i-sprawiedliwosci-uczciwe-wybory-2014

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  18. cd.

    Niestety, nikt nie zechciał rozliczyć tej pani z pustosłowia i nieróbstwa.
    Warto natomiast odnotować, że w lipcu 2014 mocno deklarował się prezes klubów „Gazety Polskiej” R.Kapuściński i zapowiadał – „Musimy przypilnować prawidłowego policzenia głosów w następnych wyborach: najpierw samorządowych, a później parlamentarnych. To powinien być priorytet naszych działań.”
    http://niezalezna.pl/57264-szef-klubow-gp-na-kongresie-musimy-przypilnowac-liczenia-glosow-w-nastepnych-wyborach
    To ważne, bo ten sam człowiek również dziś opowiada banialuki o „pilnowaniu wyborów„ i jest jednym z sygnatariuszy Ruchu Kontroli. Myślę, że może sobie na to pozwolić, bo nikt nie ma odwagi rozliczyć go z wcześniejszych deklaracji i zapytać – co wówczas osiągnęliście?
    Jak w praktyce wyglądała akcja „Uczciwe wybory” zrozumie każdy, kto odwiedził martwą stronę PiS- http://uczciwe-wybory.pl/ , poznał skalę fałszerstw z roku ubiegłego i doświadczył braku reakcji opozycji.
    Jako przykład zachowań kompromitujących (również w związku z „pilnowaniem”) można wskazać oświadczenie J.Kaczyńskiego po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego – „Uzyskaliśmy najlepszy wynik ze wszystkich dotychczasowych. Różnica między nami radykalnie się zmniejszyła: od 17 punktów. To dobra podstawa do dalszej ofensywy. Naszym celem jest to, o czym mówiliśmy: dobra zmiana w Polsce. Droga do tej dobrej zmiany została otwarta!”
    Kilka dni później okazało się, że PiS zapowiada skierowanie do SN protestu wyborczego przeciwko ważności wyborów, zaś posłanka Sikora grzmiała: „Wybory odbyły się z naruszeniem przepisów europejskich i krajowych, przeprowadzone zostały w niechlujny sposób, urągający dobrym praktykom, bez szacunku dla wyborców oraz członków obwodowych komisji wyborczych i mężów zaufania”.
    http://niezalezna.pl/55950-pis-chce-uniewaznienia-wyborow-do-pe
    W taką samą „offside trap” PiS dał się wpędzić po wyborach samorządowych, gdy przez pierwszą dobę świętowano zwycięstwo i chwalono „werdykt demokracji”, by dzień później głosić zarzut fałszowania wyborów.

    Dlaczego „pospolite ruszenia” i akcje liczenia głosów są nieskuteczne, wskazywałem już w tekście. Również w tym sprzed kilku miesięcy, po wyborach samorządowych - http://bezdekretu.blogspot.com/2014/11/ruskie-serwery-i-swojska-gupota.html
    O tym zaś, że nie wolno liczyć na sądowe protesty, powinniśmy już doskonale wiedzieć.
    Ta obszerna odpowiedź na Pani komentarz ma uzmysłowić, że wszystkie podejmowane wcześniej próby rozmaitych „akcji”, i „korpusów” kończyły się fiaskiem i kompromitacją. To są fakty.
    Dzisiejszy spektakl „wzmożenia patriotycznego” jest możliwy tylko dlatego, że nikt nie ma odwagi wyciągnięcia wniosków z takich doświadczeń i nie potrafi domagać się od opozycji rzetelnej roboty. Jest możliwy również dlatego, że elektorat PiS nie chce pamiętać o tamtych klęskach, nie próbuje ich rozliczyć ani zweryfikować w kategoriach racjonalnych: jakie korzyści odniesiono, co konkretnego uzyskano?
    Jeśli chce się mobilizować tysiące wolontariuszy, trzeba im powiedzieć - po co i w jakim celu pracują oraz jak ich praca zostanie spożytkowana. PiS nigdy tego nie zrobił, za to uczynił wiele, by zmarnotrawić ludzki zapał i potencjał. Jeśli ktoś zna powód, dla którego teraz miałoby być inaczej – chętnie się o nim dowiem.
    Przyznam, że nie dziwię się, iż różni redaktorzy naczelni,działacze, publicyści i medialne gwiazdki opozycji, ponownie odczuwają „wzmożenie” i chętnie brylują w patriotycznym uniesieniu. Ci ludzie z tego żyją, a wielu z nich uczyniło z tak pojmowanej opozycyjności bardzo dostatni sposób na życie. I tak nikt nie zwróci uwagi, że mówią to samo, co przed czterema laty i przed rokiem i proponują takie same rozwiązania.
    Dziwię się natomiast czytelnikom „wolnych” mediów i wyborcom PiS. To oni będą ofiarami kolejnych „akcji patriotycznych” i zapłacą wysoką cenę za grę ich nadziejami i zapałem.
    Najgorsze jest zaś to, że na końcu i tak nie będą mieli odwagi, by zapytać owych „guru” – co dalej?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór. Ja wychodzę z dość prostego założenia: kto w jakikolwiek sposób współfinansuje reżim terrorystów państwowych Putina jest automatycznie przeciwnikiem.Założenie drugie: tzw. proces wyborczy jest fałszowany na każdym jego etapie-od samego dołu po samą górę szczebli wyborczych.Z tych dwóch założeń powinno wynikać całe działanie,w tym także działanie propagandy patriotycznej (w związku z tym ,o ile miała by być poważna propozycja kontroli wyborczej,musiała by obejmować wszystkie etapy możliwych okazji do fałszerstw; to nierealne,sądząc po propozycjach RKW);stąd kolejny wniosek: jedyną skuteczną formą wygranej byłby polski Majdan rozumiany jako bunt oddolny. Co do działań "patriotycznej propagandy": wystarczy porównać milczący brak riposty artykułu http://www.niezalezna.pl/64449-ukraincy-swietuja-rocznice-majdanu-niestety-po-zamachu-w-charkowie-sa-ofiary z obrazkiem wspólnego szeregu BK/europoseł Czarnecki http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wizyty-zagraniczne/art,370,prezydent-w-kijowie-na-obchodach-1-rocznicy-majdanu.html ;prawdziwy "sukces"...w promowaniu "pojednania" i "zgody".To szczyt hipokryzji ze strony BK,by w ten sposób używać pamięci o akcji ratowania Gruzji inicjowanej kiedyś przez śp. prezydenta L.Kaczyńskiego; europosłem Czarneckim,który "bohatersko" nie dał się wypchnąć z pierwszego szeregu szkoda mi się w ogóle zajmować. PS: Ciekawy artykuł z 17.02.2015 'Putin-obrońca wiary i chrześcijaństwa' http://www.chechenews.com/developments/22657-1.html Pozdrowienia.

      Usuń
  19. Cytat:
    Proszenie o wolność nie prowadzi do wolności, i dopominanie się o wolność nie prowadzi do wolności, i czekanie na wolność nie prowadzi do wolności. Wolność zdobywa się siłą, a inaczej zdobyć jej nie można. Z tego zaś wynika, że wolność nie jest dla słabych i nie należy się słabym. Wolnym może być tylko ten, kto jest silny, ten kto jest silniejszy

    Jarosław Marek Rymkiewicz

    Święte słowa

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wydawnicza Spółka Ignorantów


    Wy którym Polska ciągle brzmi
    W serduchu i w portfelu,
    Wy nieskundleni spośród świń
    W obywatelskim PRL-u,
    Z prasowych lóż, pisemek, blogów
    Którzy się macie za półbogów
    Czadzicie od miesiąca mi -
    Że Litwin śpi!

    Każdy z was głośnym tłitem grzmi
    Z fotela w saloniku,
    Że policzone jego dni
    Pod żyrandolem wśród słoików.
    Racja ta godna jest oręża
    By mikrofonom się wyprężać.
    Każdy z was od tygodni kpi -
    Że Litwin śpi!

    Więc odsądzacie go od czci
    Wkraczając w antysalon,
    Nie mówiąc ni o WSI
    Tylko dmuchacie własny balon.
    W rytm druga runda nam się uda
    Świszczycie w złoty róg na dudach.
    Nadzieja wam się z prośbą gzi -
    Że Litwin śpi!

    Jeżeli jeszcze w was się tli
    Iskierka dziennikarstwa,
    O wolnym słowie w Polsce śni -
    Zakończcie te kuglarstwa!
    Porzućcie głupie „prawe” szkiełko,
    Zbudźcie z hipnozy czadzidełko
    Które wciąż w waszych głowach ćmi -
    Że Litwin śpi!

    Lecz jeśli wciąż was w mózgach mgli
    - Nie do mnie ta padlina -
    Niech każdy z was się w fleszach gzi
    Także na sali u Ronina,
    Zwiedzajcie studia u hien roków
    Niczym minister dziwnych kroków
    I mówcie im jak was to mdli -
    Że Litwin śpi!

    Każdy z was do sondaży cni,
    Lub w memach na fejsbuku
    Skarży że resortowcy to ci źli
    A wy? Do hien strzelacie z łuku.
    Lepiej już kończcie tą chałturę
    I módlcie się o drugą turę.
    Choć łza się w oknach gmachu szkli -
    Czy Litwin śpi?!

    Nadredaktorzy obu płci,
    „Weselni” dziennikarze
    Zanim pojawi się tu splin
    I zniknie Polska moich marzeń,
    Powiem wprost marne z was Stańczyki:
    Raportem tłuc Belweder z krzykiem!
    A każdy z was bon-motem lśni -
    Że Litwin śpi!

    Jak trzasną już za wami drzwi
    Niepokornych redakcji
    Zostanie odgłos waszych phi!!!
    Wnet święty spokój waszych racji
    Pocznie o Wiejską kanikuły.
    Za nim napniecie znów muskuły,
    Pomnijcie echo co się mści -
    Litwin nie śpi!
    Litwin nie śpi!
    Litwin nie ...
    Litwin!

    Leszek Smagowicz
    22.02.2015.



    OdpowiedzUsuń
  22. Cytat:
    Proszenie o wolność nie prowadzi do wolności, i dopominanie się o wolność nie prowadzi do wolności, i czekanie na wolność nie prowadzi do wolności. Wolność zdobywa się siłą, a inaczej zdobyć jej nie można. Z tego zaś wynika, że wolność nie jest dla słabych i nie należy się słabym. Wolnym może być tylko ten, kto jest silny, ten kto jest silniejszy

    Jarosław Marek Rymkiewicz

    Pisałam wcześniej o ziemkiewiczowskim Polactwie, które mogłoby zadecydować o wyniku wyborczym, ale myślę, że są też symptomy na zamiar fałszowania wyników wyborczych przez reżim. Media głównego nurtu starają się ostatnio wmówić Polakom, że wygra na pewno Platforma Obywatelska i jej kandydat - Prezydent Wszystkich Prezydentów i nie ma mowy o innym scenariuszu. Jest to wyraźne przygotowywanie społeczeństwa do akceptacji z góry ustalonego wyniku wyborczego. Ostatnio takie zaklinanie rzeczywistości usłyszałam w TVP. Jest to symptom wskazujący na zamiar odgórnego ustalenia przez obóz rządzący wyniku wyborów. Biorąc pod uwagę przebieg ostatnich wyborów samorządowych i do PE (test na jednym województwie), prawdopodobieństwo fałszerstw wydaje się być bardzo wysokie.

    Co do woli większości społeczeństwa - biorąc sobie do serca powyższy cytat z Rymkiewicza, myślę, że ostatecznie zdecyduje ten, który jest aktywny, a nie ten, który w kluczowych momentach zostanie w domu i w ciepłych kapciach oglądać będzie TVP czy TVN. Czy wyobrażacie sobie Państwo sytuację, kiedy ta pasywna, bierna, konsumpcyjna, tchórzliwa masa stanie któregoś dnia na ulicach w obronie rządzących elit?

    Także ostatecznie o losie spraw polskich zadecydują ci aktywni, świadomi. I nikt nie będzie się fetyszyzował mityczną wolą większości, która zostanie w swoich domach, oglądając wydarzenia na ekranach swoich telewizorów.

    Poza tym, lemingi, co wy sobą reprezentujecie? Kto przejmuje się zdaniem kogoś, na kogo żal nawet splunąć...

    Mam wielki szacunek do rolników, którzy potrafią się zorganizować, wyjechać na drogi. Którzy myślą o sprawach Polski z wyprzedzeniem (np. rolnicy od dawna protestują w obronie polskiej ziemi, choć uwolnienie jej sprzedaży obcokrajowcom nastąpi dopiero w 2016 roku).

    Gardzę natomiast (coraz bardziej) tym elektoratem Platformy, ludźmi o niespełnionych aspiracjach ekonomicznych (chcą należeć do klasy średniej więc zadłużają się we frankach, chcą być światowi i kulturalni, więc biją brawa na stojąco na premierach kinowych oszczerczych filmów, uderzających w pamięć żołnierzy AK). To ludzie o pamięci jednokomórkowców.

    OdpowiedzUsuń
  23. I jeszcze jedno. Wierzę jednak w "kryterium uliczne".

    Kiedy opozycja przegra kolejne wybory, nastąpi brutalna konfrontacja z rzeczywistością i lansowana przez działaczy partyjnych PiS i "nasze media" perspektywa świetlanej przyszłości "wygranych tym razem wyborów" zostanie odsunięta na kolejne długie cztery lata...

    Trzeba będzie przełknąć żabę sfałszowanych wyborów i uzurpatorskich rządów, które na domiar złego zaczną jeszcze bardziej pastwić się nad opozycją, pałkować ją za pomocą mediów i urządzać ścieżki zdrowia przy pomocy wymiaru niesprawiedliwości.

    Kto to wytrzyma? Kto zgodzi się na żywot w bagnie z oddaloną perspektywą szans na zmianę? Kto wytrzyma rządy uzurpatorów władzy, którzy utrzymali się przy niej za pomocą fałszerstw wyborczych?

    Co trzeba będzie zaakceptować (jaką skundloną rzeczywistość), aby się z tą sytuacją pogodzić i ewentualnie czekać na kolejne "demokratyczne" wybory?

    OdpowiedzUsuń
  24. Chciałbym zapytać,dlaczego nie postawić kwestii fałszowania wyborów nie od 2010, ale 1989 r? Wszak wtedy możliwości były podobne do dzisiejszych, a może nawet większe?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Witam serdecznie
    Idąc za radą autora przeglądałem zamówienia publiczne PKW. Pierwszy z brzegu przetarg http://pkw.gov.pl/zamowienia-publiczne/zakup-dostawa-i-wdrozenie-50-urzadzen-do-ochrony-sieci-z-systemem-do-centralnego-zarzadzania-dla-krajowego-biura-wyborczego-i-delegatur-krajowego-biura-wyborczego.html
    Jedynym zgłaszającym i wygranym została firma Intracare Sp. z oo. Wg danych KRS(nie wiem czy aktualnych) większość udziałów w firmie ma fundusz WS Investments Ltd. zarejestrowany na Malcie. W Polsce interesy firmy reprezentuje firma WS Investments Polska(obecnie WSI Capital) powstała dzięki środkom ze sprzedaży firmy kurierskiej Siódemka.
    http://www.wsicapital.pl/historia.html
    W sumie to ciekaw jestem opinii blogerów. Może ktoś ma szerszą wiedzę na temat tego, co to są za urządzenia i kto jest właścicielem firmy WS Invetments Ltd.
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opozycyjne radio Wnet lubi tę spółkę:

      http://www.wwww.radiownet.pl/szukaj?tag=NuMed#/publikacje/numed-w-portfelu-ws-investments

      Usuń
    2. Dobry wieczór. "WSI Ltd. -wehikuł inwestycyjny na Cyprze,Larnaka.Spółkę reprezentuje Piotr Wiśniewski będący jednocześnie przew.RN Tele-Polska Holding SA oraz właścicielem FI WI SA."(źródło: http://www.tphsa.pl/dane-akcjonariuszy-znaczacych-10072). Inne informacje: http://www.wi.pl/Nasz_zespol,pl/site,13,0,13.html; http://www.wi.pl/Raporty_biezace,pl,reports,6,0,0,1,2014,espi.html ;http://www.wi.pl/Raporty_biezace,pl,reports,6,0,0,1,2015,espi.html; http://www.wi.pl/Struktura_grupy_wi,pl,site,10,0,10.html; Reszta historii,na przykład: http://www.kto-kogo.pl/Waldemar_Gałkiewicz [oraz analogicznie: Piotr Mikołaj Wiśniewski ('78),Adam Szprot ('83),Bartłomiej Szymon Gajecki ('77) ].Sądzę,że linków wystarczy.Odpowiedź "egoistycznego" ex-górnika:1) wydaje się,że nie mają "paleocontas",2) radio Wnet uważam za przekazujące dość pozytywny przekaz (swego czasu rekomendacja pana W.Sumlińskiego,którego cenię),3) wprawdzie nie bardzo lubię "zielonych",także w wymiarze globalnym(chodzi o tzw.globalne ocieplenie,które uważam za ściemę na rzecz określonego lobby,ale lubiłbym niezadowolonych z unicestwienia przez rządzącą mafię sprawy polskiej fotowoltaiki. Ostatnio wysłano pozytywny,przynajmniej tak ja to oceniam, podwójny sygnał: rezygnacja z bezkrytycznego uznania dla V.O.Pozdrowienia.

      Usuń
  26. !!!

    APEL O PODPISYWANIE PETYCJI O OBSERWATORÓW ZAGRANICZNYCH PODCZAS WYBORÓW W POLSCE W 2015

    http://citizengo.org/pl/19312-o-obserwatorow-zagranicznych-podczas-wyborow-w-polsce-w-2015-roku

    BARDZO PROSZĘ O PODPISYWANIE I ROZPOWSZECHNIANIE.

    AKURAT TO DZIAŁANIE RKW MA DUŻE ZNACZENIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze, jak Pan się pojawi w internecie, bardzo proszę umieścić link na TT, dobrze?

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  27. !!!


    APEL O PODPISYWANIE PETYCJI O OBSERWATORÓW ZAGRANICZNYCH PODCZAS WYBORÓW W POLSCE W 2015

    http://citizengo.org/pl/19312-o-obserwatorow-zagranicznych-podczas-wyborow-w-polsce-w-2015-roku

    BARDZO PROSZĘ O PODPISYWANIE I ROZPOWSZECHNIANIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Czy taka petycja jest w stanie coś zmienić? Pamięta Pani doskonale co działo się z petycjami w sprawie 6-latków czy lasów państwowych...
      Reżim nigdy nie zgodzi się na przyjazd zagranicznych obserwatorów. Co prawda kiedyś PBK był wielkim zwolennikiem misji OBWE, ale to były inne czasy...

      http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/komorowski-zakaz-wjazdu-dla-obserwatorow-obwe-to-skandal,173275.html

      PS. Petycję oczywiście podpiszę, bo jak mawiał Józef Piłsudski:

      "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Michał Toporny,

      ta petycja nie jest adresowana do władców III PRLu.
      Nie mamy do nich żadnej sprawy.

      Usuń
    3. Mariusz Molik,

      Proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale aby wybory były kontrolowane przez zagranicznych obserwatorów OBWE władza musi ich zaprosić lub wyrazić zgodę na ich przyjazd.
      Dlatego sądzę, że nawet jeśli zebralibyśmy i kilka milionów podpisów niewiele tym zyskamy.

      Po wyborach samorządowych było wysłuchanie na temat nieprawidłowości w Parlamencie Europejskim i nikt nawet nie "wyraził zaniepokojenia" procesem wyborczym w Polsce tj. tymi 2,5mln głosami nieważnymi itd.

      Usuń
    4. kropla drąży skałę, nadzieja umiera ostatnia,

      Usuń
    5. Michał Toporny,

      to czy reżim wyrazi zgodę na obecność międzynarodowych obserwatorów jest mi, proszę sobie wyobrazić, obojętne.
      Jeśli udałoby się uruchomić organizacje międzynarodowe to ONI nie mają już żadnego dobrego wyjścia.

      Oczywiście mam na myśli obecność nie tyle reprezentatywną co rzeczywiste badanie całego procesu wyborczego - który w wypadku np wyborów samorządowych wciąż się nie zakończył...
      To bardzo istotne co w petycji podnosi Targalski. W systemie III RP wybory (czy głosowania) wcale nie kończą się w niedziele o 21-szej.

      Usuń
  28. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Panu - i wszystkim - chciałabym zwrócić uwagę na lekki, łatwy i przyjemny mikrofelietonik profesora Zybertowicza "wSieci":

    http://wpolityce.pl/polityka/234989-prezydencka-lista-kontrolna-lista-pytan-na-jakie-powinni-odpowiedziec-kandydaci-w-wyscigu-do-palacu


    Pan profesor komponuje i przedstawia w nim "prezydencką listę kontrolną":

    Lista kontrolna dla kandydatów

    Jak powinna wyglądać? Chyba powinna obejmować pięć dziedzin: zdrowie kandydata, jego wiedzę, kompetencje społeczne, moralne oraz powiązania. Jak stan serca? A kondycja psychiczna? Może prosty test na koncentrację uwagi? A odporność na wyczerpanie fizyczne? Czy łatwo kandydata/tkę wyprowadzić z równowagi? Jak reaguje w warunkach stresu?

    A wiedza o współczesnym świecie? Na czym zna się najlepiej? Czyta książki? Takie grubsze też? Jak wygląda potencjał uczenia się, przyswajania nowych informacji? Świat przyśpiesza. Czy nasz prezydent także będzie potrafił to uczynić?

    Kompetencje społeczne: jak z elastycznością w nowych typach relacji z ludźmi? Czy jest w stanie samodzielnie prowadzić kuluarowe negocjacje, gdy w Europie pojawi się nowa generacja przywódców? W jakich typach sytuacji społecznych sobie słabiej, albo wcale nie radzi? Powiedz mi, przed jakimi sytuacjami cię chronią, a powiem ci kim jesteś?

    Kompetencje moralne: a odporność na pokusy? Jakie próby już na tym polu kandydat nie/zaliczył? Komu uległ, a komu się oparł? Czy jest uwikłany w sytuacje dające podstawy do skutecznego szantażu? Czy obce służby mogą wiedzieć o kandydacie coś istotnego, czego nie wiedzą wyborcy?

    Powiązania: Jakie jest jego najbliższe środowisko? Jakim typem ludzi się otacza? Jak oni wypadną, gdy wobec nich zastosujemy naszą listę kontrolną? Jakie grupy interesów mają do kandydata najbardziej bezpośrednie dotarcie? Czy mogą na niego/nią tylko próbować wywierać wpływ, czy też już mają taką przewagę, że wydają polecenia? W czyim interesie?


    = = = = = = = = = = = = =


    I byłoby to wszystko piękne, gdybyśmy żyli w tzw. normalnym kraju!

    Inaczej odnoszę wrażenie, że szanowny pan profesor chyba za długo buja na swoich "archipelagach polskości", bo zapomina, że w III RP głównym kandydatem jest człowiek oskarżany przez wielu o zdradę stanu i bezpośrednie, niezmienne od 30 lat, związki ze służbami sowieckimi w Polsce = GRU/WSI.

    Komuś takiemu naturalnie należy zadawać pytania. Pod warunkiem że będą to pytania...

    Z listy Aleksandra Ściosa:

    1. W jakich okolicznościach podczas internowania w roku 1982 poznał późniejszego współpracownika WSI o pseudonimie „Tomaszewski”(stomatolog leczący internowanych) i jak długo trwała ta znajomość?

    2. Czy prawdą jest, że w latach 1991-92, gdy był wiceministrem ON powierzył WS „Tomaszewski” dużą kwotę pieniędzy (260 tys.DM), aby ten wpłacił je do tzw. „Banku Palucha” za pośrednictwem płk. Janusza Rudzińskiego i skąd pochodziły środki przeznaczone na tę lokatę?

    3. Czy odzyskaniem tych pieniędzy, za pośrednictwem WS „Tomaszewski” zajmował się Kontrwywiad WSI? (Raport w Weryfikacji WSI str.77 i nast.)

    4. Czy prawdą jest, że będąc wiceministrem ON, po pierwszej turze wyborów prezydenckich w roku 1990 informował Krzysztofa Wyszkowskiego, że otrzymał od WSW szczegółowe informacje w sprawie zawartości tzw. „czarnej teczki” Stana Tymińskiego – czyli dokumentów potwierdzających współpracę Lecha Wałęsy z SB? Jakiego rodzaju informacje otrzymał wówczas od służb wojskowych?

    5. Na czyją prośbę lub polecenie działał w roku 1992, gdy zwrócił się do dr. Andrzeja Grajewskiego (późniejszego szefa Kolegium IPN) z propozycją, by ten podjął się opracowywania na rzecz WSI analiz na temat zewnętrznych zagrożeń państwa? Jak wynika z Raportu z Weryfikacji WSI, oficerowie tej służby zamierzali wykorzystać Grajewskiego także do typowania i werbunku dziennikarzy.

    OdpowiedzUsuń
  29. 6. Z jakich powodów na początku lat 90. zdecydowano o wynajęciu przez Departament Wychowania MON (podległy Panu jako wiceministrowi) budynku przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie na salon sprzedaży mercedesów firmy Sobiesława Zasady oraz o zakupie samochodów tej marki na potrzeby armii?
    Transakcję nadzorował gen. Adam Tylus, który po otrzymaniu szlifów generalskich odszedł z wojska i został dyrektorem biura obsługi zamówień publicznych i specjalnych w firmie Sobiesław Zasada Centrum S.A.. Firma ta współpracowała z Fundacją Pro Civili. W dokumentach informacyjnych Fundacji "Pro Civili" z 1998 roku, podpisanych przez Krzysztofa Werelicha wymienia się wśród dostawców różnych towarów firmy Sobiesław Zasada Centrum SA., Volvo Poland i Pati Soft sp. z o.o., a wśród "odbiorców strategicznych" Ministerstwo Obrony Narodowej. Następnie Tylus został zastępcą prezesa firmy Ster-Projekt i Ster-Projekt Technologie C4I, zajmującej się projektowaniem i wdrażaniem systemów dowodzenia i kierowania, przeznaczonych dla wojska. Jednocześnie był stałym doradcą sejmowej Komisji Obrony Narodowej, której Pan przewodniczył. Jak informowała prasa, "zdaniem Bronisława Komorowskiego, przewodniczącego komisji, regulamin Sejmu nie zabrania być doradcą osobie, która zasiada w zarządzie firmy, oferującej wojsku sprzęt i usługi."

    7. Co zdecydowało o zatrudnieniu gen. Adama Tylusa jako doradcy w Pana gabinecie politycznym (jako ministra obrony narodowej) oraz powierzeniu mu roli stałego doradcy sejmowej Komisji Obrony Narodowej, której Pan przewodniczył?

    8. Co zdecydowało, że w roku 1991 awansował Pan byłego szefa Zarządu WSW WOPK płk. Lucjana Jaworskiego na stanowisko szefa Kontrwywiadu Wojskowego?

    W latach 80. płk. Jaworski odznaczał się szczególną gorliwością w zwalczaniu opozycji, niszczył prasę podziemną, ścigał współpracujących z opozycją filmowców, tropił "obce pochodzenie" członków opozycji, zakładał podsłuchy, werbował agenturę. To na skutek jego działań w więzieniu znalazła się min. Hanna Rozwadowska, kierująca logistyką "Wiadomości". Po nominacji na szefa KW, płk. Jaworski w latach 1991-93 prowadził działania operacyjne, skierowane przeciwko środowiskom opozycji niepodległościowej oraz przeciwko rządowi Jana Olszewskiego. Nadzorował również SOR "Szpak" - dotyczącą rozpracowania Radosława Sikorskiego.

    9. Czy w latach 1990-93, jako wiceminister ON odpowiedzialny za nadzór nad kontrwywiadem wojskowym, wiedział Pan o działaniach płk. Jaworskiego w ramach SOR "Szpak" dotyczącej Radosława Sikorskiego oraz o działaniach operacyjnych podejmowanych przez WSI przeciwko środowiskom opozycji niepodległościowej?

    10. Czy będąc ministrem ON w roku 2001, znał Pan właściciela firmy Auto-Hit Krzysztofa Strykiera - dealera Fiata z Tychów, dzierżawcę wilii położonej w miejscowości Władysławów 24 km od Janowa Lubelskiego, i czy przez wiele lat bywał Pan na polowaniach w tej miejscowości wraz z rodziną i znajomymi?

    11. Czy prawdą jest, że za czasu Pana ministrowania, MON zakupiło 48 samochodów Fiatów Seicento od firmy Fiat Auto Poland z przeznaczeniem dla Żandarmerii Wojskowej oraz 10 Fiatów bezpośrednio od firmy Auto-Hit ?

    12. Jaka była przyczyna usunięcia ze stanowiska dyrektora Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON Krzysztofa Borowiaka w roku 2001 i czy fakt ten ma związek z rozpoczęciem (w budynkach Wojskowej Akademii Technicznej) działalności prywatnej Szkoły Wyższej Warszawskiej, założonej przez Fundację Rozwoju Edukacji i Techniki , która okazała się biznesem kierowanym przez oficerów WSI? (Raport z Weryfikacji WSI rozdział 10. "Działalność oficerów WSI w Wojskowej Akademii Technicznej")

    13. Czy prawdą jest, że w 2001 roku dyrektor Krzysztof Borowiak zwracał Panu uwagę na kryminogenną prywatyzację WAT, dokonywaną rękoma członków władz tej uczelni, na co miał Pan nie reagować?

    14. Jaki przebieg miała i czym się zakończyła reforma szkolnictwa wojskowego, dokonywana pod kierunkiem Pana protegowanego, radcy w Pana gabinecie - gen. Bogusława Smólskiego?

    OdpowiedzUsuń
  30. 15. Czy prawdą jest, że zlecił Pan Wojskowym Służbom Informacyjnym prowadzenie działań operacyjnych wobec R.Szeremietiewa i Z. Farmusa? (Życie Warszawy" - 07.05.2004 r. - "Zleciłem WSI objęcie działaniami Zbigniewa F. (asystenta wiceministra) i Romualda Sz. - mówi były szef MON Komorowski.) i jakie były racjonalne powody podjęcia tej decyzji?

    16. Z jakich przyczyn w roku 2001 po zdymisjonowaniu Romualda Szeremietiewa posadę stracił płk Janusz Zwoliński - dyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON, któremu bezpośrednio podlegała kontrola nad przetargami, a na stanowisku tym zastąpił go oficer szkolony w Moskwie płk Paweł Nowak - Pana protegowany?

    17. Co zdecydowało, że po nominacji płk. Nowaka podjęto natychmiast procedurę przetargową na zakup transportera kołowego (KTO) i rakiety przeciwpancernej, choć wcześniej nie chciał Pan wyrazić zgody na przetarg?

    W roku 2004 oskarżono Nowaka i jego podwładnych o spowodowanie niemal 10 mln zł szkody w związku z tzw. "aferą bakszyszową". Sąd Okręgowy uniewinnił wszystkich podsądnych, nie dopatrując się w ich działaniach przestępstwa. W roku 2007 Sąd Najwyższy uchylił wyrok uniewinniający Nowaka z zarzutów w sprawie nieprawidłowości przy realizacji umowy na pociski przeciwpancerne dla polskiej armii. Gen. Nowak ma też zarzuty w śledztwie w sprawie nieprawidłowości przy zakupie kołowego transportera opancerzonego. Wojskowa prokuratura zarzucała mu niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień.

    18. W jaki sposób, podpisując w 2001 r. umowę zakupu wojskowych samolotów transportowych CASA (za 211 mln. dolarów) od hiszpańskiego koncernu EADS, zabezpieczył Pan kwestię serwisowania tych maszyn w Polsce?

    W zamian za zamówienie spółki EADS CASA i Avia System Group kupiły wówczas większościowy pakiet PZL Warszawa-Okęcie. Miało tam powstać centrum serwisowe dla samolotów. Centrum to nigdy nie powstało, a samoloty musiały wszystkie przeglądy i naprawy przechodzić w Hiszpanii, co zwiększało koszty eksploatacji i ryzyko użytkowania maszyn. 25.02.2008 r., po katastrofie CASY (w której zginęło 20 oficerów WP), Prokuratura Wojskowa wszczęła śledztwo, w trakcie którego badano, czy nie doszło do korupcji przy zakupie samolotów, oraz kwestie związane z wyborem dostawcy, zawarciem umowy i jej aneksowaniem.

    Jak zakończyło się śledztwo w tej sprawie?

    19. Dlaczego zakupu samolotów CASA dokonano bez zastosowania procedury przetargowej ?

    20. Czy prawdą jest, że w roku 2001, gdy był Pan ministrem ON, doszło do największej zapaści finansowej w wojsku polskim po 1989 roku?

    21. Czy prawdą jest, że to wówczas wydatki majątkowe wynosiły 9,5 proc. budżetu MON, zabrakło pieniędzy na żołd dla żołnierzy, kolejka kadry oficerskiej czekającej na mieszkanie wzrosła do 17 tys. osób., a eksport uzbrojenia spadł do 20 mln dolarów rocznie?

    22. Czy prawdą jest, że w roku 2001 kwota 89 mln zł, przeznaczona na zakontraktowanie nowoczesnych systemów bezpiecznego lądowania, z powodu kłopotów z negocjowaniem offsetu została niewykorzystana i zwrócona do państwowej kasy, a tym samym nie zrealizowano umowy offsetowej i nie wykonano zobowiązań wobec NATO?

    23. Czy we wrześniu 2001 r. podjął Pan decyzję o przekazaniu kwoty 50 mln zł na rzecz jednej z nowo powstałych spółek, z przeznaczeniem na zakup amfibii dla wojsk lądowych?

    Jakiej spółce zostały przekazane te fundusze i czy zostały zwrócone wojsku?
    Od kiedy spółka ta istniała na rynku i jakie miała doświadczenie na rynku związanym z zaopatrywaniem wojska w skomplikowany sprzęt, jakim jest amfibia?
    Jakie zabezpieczenia finansowe przedstawiała ta spółka?

    24. Z jakich przyczyn w ostatnich dniach urzędowania na stanowisku ministra ON w październiku 2001 r. wydał Pan rozporządzenie o drastycznym obniżeniu zarobków żołnierzy jednostki GROM (miesiąc po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton) ?

    OdpowiedzUsuń
  31. Na skutej tej decyzji w lutym 2003 r. odeszło z GROM 40 doskonale wyszkolonych żołnierzy (połowa składu jednostki). Koszt wyszkolenia jednego komandosa z tej jednostki to dwa miliony złotych. Osiągnięcie takiego poziomu wyszkolenia zajmuje 5-6 lat. Na emeryturę odeszli wówczas żołnierze w wieku 34-38 lat.

    25. Jakie były koszty tej decyzji dla budżetu MON i czy miała ona związek z naciskami generałów ze Sztabu Generalnego WP?

    26. Dlaczego w roku 2001 nie unieważnił Pan decyzji poprzedniego ministra ON o sprzedaży gruntów Wojskowego Instytutu Medycznego firmie Euro-Medical Lilianny Wejchert (byłej żony współwłaściciela ITI) - choć wskazywano na szkodliwość tej decyzji?

    W 2007 roku "Gazeta Polska" pisała: "w wyprowadzeniu gruntu do Euro-Medicalu brał udział jego [Komorowskiego] zaufany człowiek, wieloletni pracownik Agencji Mienia Wojskowego Krzysztof B. - szef kampanii Komorowskiego do parlamentu w 2001. Według dokumentów, do których dotarła "GP", B. przejmował w imieniu AMW działkę przy ul. Szaserów w Warszawie od Stołecznego Zarządu Infrastruktury MON."

    27. Jakie związki łączyły Pana z Krzysztofem Bucholskim, radnym Platformy Obywatelskiej w warszawskiej Białołęce, szefem Pana kampanii parlamentarnej w roku 2001, a następnie szefem warszawskiego oddziału Agencji Mienia Wojskowego, aresztowanym w lutym 2007 pod zarzutem korupcji?

    W sprawie zatrzymano 17 osób: urzędników AMW, w tym Bucholskiego, oraz przedsiębiorców. Wszyscy otrzymali zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, a Bucholski ponadto o jej kierowanie.

    28. Czy zna Pan płk. Henryka D. - byłego logistyka w 3. Warszawskiej Brygadzie Rakietowej, oskarżonego w roku 2002 przez Prokuraturę Wojskową o korupcję, jaka miała miejsce w jednostce wojskowej na Bemowie i z tego powodu wydalonego z wojska?

    29. Czy to z Pana poręczenia Henryk D. - jeden z głównych podejrzanych w aferze korupcyjnej w AMW w 2007 r. - został dyrektorem terenowego oddziału Agencji Mienia Wojskowego w Warszawie?

    30. Czy wiedział, że w 2004 roku płk. Aleksander L. przedstawiając się jako rzecznik prywatnych interesów Bronisława Komorowskiego oferował dziennikarzowi Leszkowi Misiakowi informacje o wypadku syna Komorowskiego Piotra, potrąconego w Warszawie przez auto znanego biznesmena? Czy jest mu wiadome: skąd Aleksander L. posiadał szczegółową wiedzę o kulisach zdarzenia, skoro nie informowały o nim media?

    31. Skąd posiadał niejawną wiedzę na temat procesu tworzenia nowych służb Wywiadu i Kontrwywiadu Wojskowego, gdy w wypowiedzi dla "Trybuny" w dniu 02.02.2007 roku stwierdził: "Poza tym tam się ciągle odbywa nabór nowych ludzi. Częściowo są to pewnie agenci ze starych służb. A reszta to pewnie studenci, harcerze itp. Zanim te służby będą w stanie działać skutecznie, upłynie 10, 15, a może 20 lat" ? Twierdzenie to jest zbieżne z tezą zawartą w sporządzonym rok później tzw. raporcie płk. Grzegorza Reszki, o którym informowały media w dniu 20.02.2008 roku. Przekaz ten zawierał uwagę: "w SKW zatrudnieni zostali też dawni harcerze i działacze partii, z którymi związany był Macierewicz."

    32. Czy prawdą jest, że we wrześniu 2007 roku spotkał się z Jerzym G. - byłym oficerem WSI, obecnie prezesem warszawskiej spółki zajmującej się systemami telekomunikacyjnymi? Czy Jerzy G oferował mu zakup aneksu do raportu i czy jest mu wiadome, że rozmówca nagrał treść tej rozmowy? Jak podaje Leszek Szymowski w artykule "Polityczna prowokacja" - "Najwyższy Czas" nr.25 (966) z 20 czerwca 2009r: " ABW wszczęła przeciwko Jerzemu G. śledztwo dotyczące jego udziału w nielegalnym handlu bronią oraz przeszukała jego mieszkanie i biuro, poszukując nagrania rozmowy z Komorowskim. Ponieważ nagrania nie znaleziono, sprawa stanęła w miejscu".

    33. Dlaczego, w październiku 2007 roku, mając możliwość złożenia wyjaśnień i ustosunkowania się do treści aneksu odmówił stawienia się przed Komisją Weryfikacyjną WSI?

    OdpowiedzUsuń
  32. 34. Czy spotykając się z płk. Aleksandrem L. miał wiedzę, że ten były szef kontrwywiadu WSW jest rozpracowywany przez ABW na okoliczność kontaktów z wywiadem rosyjskim?

    35. Dlaczego przez ponad dwa tygodnie ukrywał fakt spotkań z oficerami byłej WSI, którzy ofiarowali mu zdobycie i dostarczenie tajnego aneksu do raportu o WSI?

    36. Dlaczego natychmiast nie powiadomił organów ścigania lub którejś ze służb specjalnych, choć oficerowie ci mieli mu też oferować dowody na domniemaną korupcję w komisji weryfikacyjnej? Zgodnie z art. 304 § 2 k.p.k.: " Instytucje państwowe i samorządowe, które w związku ze swą działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, są obowiązane niezwłocznie zawiadomić o tym prokuratora lub Policję (...) ".

    37. Dlaczego, pełniąc obowiązki marszałka Sejmu przystał na propozycję płk. Aleksandra L. nielegalnego uzyskania informacji stanowiących tajemnicę państwową i umówił się z nim w kwestii dalszych kontaktów? W dniu 27.07.2008r., składając zeznania w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie sygnatura akt PR-IV-X-Ds. 26/07 Bronisław Komorowski pod rygorem odpowiedzialności karnej zeznał: "Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją. Umówiliśmy się, że on odezwie się, gdy będzie miał możliwość dotarcia do tych dokumentów ". Tym samym - pod pozorem zdobycia dowodów popełnienia przestępstwa przekroczył swoje uprawnienia i mógł naruszyć normę art. 231 § 1 kk, zastępując powołane do tego służby i organy państwowe, takie jak prokuratura lub Policja. Mógł także nakłaniać do popełnienia przestępstwa z art. 265 § 1 kk (gdyż dalsza część aneksu do raportu o WSI miała dopiero zostać zdobyta przez płk. Aleksandra L. i mu przekazana), działając przy tym na szkodę interesu publicznego, jaką spowodowałoby ujawnienie tajemnicy państwowej, czym mógł wyczerpać znamiona art. 18 § 1 i 2 kk.

    38. Z jakimi jeszcze oficerami WSW/WSI (poza płk. Aleksandrem L. i płk. Leszkiem Tobiaszem) spotykał się w okresie od października do grudnia 2007 roku?

    39. Czy jest mu wiadome, by jego wieloletni współpracownik z czasów, gdy był ministrem obrony narodowej gen. Józef Buczyński spotykał się z byłymi oficerami WSI w sprawie aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI ?

    40. Czy spotkania te były realizowane na polecenie Komorowskiego?

    41. Z jakiego powodu nie zawiadomił "o prowokacyjnych działaniach oficerów WSI " ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej premiera Jana Olszewskiego?

    42. Z jakiego powodu w lutym 2008 roku stwierdził: "muszę zobaczyć aneks przed publikacją" i jakimi informacjami, potencjalnie zawartymi w aneksie był osobiście zainteresowany? (wypowiedź Komorowskiego dla prasy z 05.02.2008r.)

    43. Dlaczego w dniu 27.07.2008r., składając zeznania w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie syg. akt PR-IV-X-Ds. 26/07 zataił istotną informację mogącą świadczyć, że działając wspólnie i w porozumieniu z Krzysztofem Bondarykiem (Szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego), Grzegorzem Reszką (p.o. Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego), Pawłem Grasiem (zastępcą przewodniczącego sejmowej komisji ds. Służb Specjalnych) oraz płk. Leszkiem Tobiaszem (negatywnie zweryfikowanym oficerem b. Wojskowych Służb Informacyjnych) mógł starać się zdyskredytować członków Komisji Weryfikacyjnej kierując na nich podejrzenie o przestępstwo korupcji? Jak zeznał płk.Leszek Tobiasz, na początku listopada 2007 r. doszło do jego spotkania z w/w osobami, a na spotkaniu poczyniono ustalenia w zakresie postępowania z członkami Komisji Weryfikacyjnej. Biorąc pod uwagę dalsze zdarzenia w zakresie szeroko zakrojonych działań wobec członków Komisji i jej pracowników można stwierdzić, iż poczynione ustalenia były realizowane przy udziale płk. Leszka Tobiasza, jako jedynego świadka w śledztwie w sprawie domniemanej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej. Poseł Paweł Graś oraz płk Leszek Tobiasz (jak wynika z informacji prasowych) zeznali, iż takie spotkanie miało miejsce. Fakt ten nie pojawił się natomiast w zeznaniach Bronisława Komorowskiego.

    OdpowiedzUsuń
  33. 44. Dlaczego w swoich zeznaniach w dniu 27.07.2008r., złożonych w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie sygnatura akt PR-IV-X-Ds. 26/07 zataił informację o rzeczywistych kontaktach płk Leszka Tobiasza z ABW twierdząc, iż płk Tobiasz stawił się do dyspozycji ABW w grudniu 2007 r., natomiast sam płk. Tobiasz oraz poseł Paweł Graś twierdzą, iż pierwsze spotkanie z ABW miało miejsce na początku listopada 2007 r.? Jak donosiła prasa ("Nasz Dziennik, 13 października 2008 r., nr 240) z zeznań płk Leszka Tobiasza wynika, iż spotykał się z Bronisławem Komorowskim ponad miesiąc wcześniej niż podawał to marszałek.

    45. Dlaczego w swoich zeznaniach w dniu 27.07.2008r., złożonych w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie sygnatura akt PR-IV-X-Ds.26/07 podał nieprawdziwą informację w kwestii terminu i okoliczności poznania płk Leszka Tobiasza zeznając: " po kilku dniach pani Jadwiga Zakrzewska, poseł PO, przekazała mi, że chce się ze mną spotkać pułkownik z WSI, który jest jej sąsiadem" podczas gdy posłanka Jadwiga Zakrzewska zaprzeczyła tej informacji ?

    46. Dlaczego w swoich zeznaniach w dniu 27.07.2008r., złożonych w Prokuraturze Krajowej w Warszawie w sprawie sygnatura akt PR-IV-X-Ds. 26/07 pod rygorem odpowiedzialności karnej zeznał: "nazwisko Wojciecha Sumlińskiego kojarzę jedynie z prasy. Nie znam go osobiście", podczas gdy w listopadzie 2008 roku Wojciech Sumliński składając wyjaśnienia przed sejmową komisją ds. służb specjalnych oświadczył, że spotykał się wielokrotnie z Komorowskim w roku 2007, a tematem ich rozmów był przygotowywany dla programu "30 minut" w TVP Info materiał o Fundacji Pro Civili?

    47. Czy może potwierdzić lub zaprzeczyć, że w roku 2007 spotykał się z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, a tematem ich rozmowy była m.in. działalność Fundacji Pro Civili ?

    48. Dlaczego, podczas wywiadu dla programu I PR w dniu 1.08.2008 roku, odpowiadając na pytanie o treść zeznań w Prokuraturze Krajowej i znajomość z Wojciechem Sumlińskim stwierdził nieprawdę mówiąc: "o panu Sumlińskim nic nie wiem, chyba nie znałem tego pana, więc moje zeznania dotyczyły byłego czy pułkownika dawnych służb komunistycznych."?

    49. Czy prawdą jest, że podczas spotkania z płk. Leszkiem Tobiaszem jesienią 2007 roku obiecywał rozmówcy, że po zeznaniach obciążających Wojciecha Sumlińskiego pomoże mu załatwić posadę attache wojskowego w Tadżykistanie, a po skończeniu tej rozmowy płk. Tobiasz został przewieziony do siedziby ABW służbowym samochodem Agencji oddanym do dyspozycji jej szefostwa i złożył tam zeznania?

    50. Czy po objęciu stanowiska p.o. prezydenta zapoznał się z treścią Uzupełnienia nr 1 do Raportu Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej, tj. tzw. aneksu do raportu o WSI ?

    .

    OdpowiedzUsuń
  34. Szanowni Państwo,

    Zapewne nie włączałbym się w rozmowę na temat petycji RKW do OBWE, gdyby nie toczyła się pod tekstem, w którym sam postuluję obecność obserwatorów zagranicznych i gdyby nie była poprzedzona moją przydługą odpowiedzią z 21 lutego, w której otwarcie napisałem, dlaczego projekt Ruchu Kontroli Wyborów nie budzi mojego entuzjazmu.
    Uznaję, że nie ma obowiązku czytania komentarzy autora, a tym bardziej refleksji nad treścią tekstu. Przyznam jednak, że jestem mocno zdumiony, że po tym, co zostało już napisane, petycja do OBWE może budzić jakiekolwiek emocje, wywoływać nadzieje lub prośby o propagowanie pomysłu.
    Nic mi oczywiście do tego, kto i z jakich powodów podpisuje takie petycję, ale ponieważ rozmawiamy na blogu bezdekretu, pozwolę sobie zwrócić uwagę na kilka szczegółów.
    Po pierwsze – w kwestii adresata. Niezbyt trafnego. Według mojej wiedzy jest nim organizacja międzynarodowa powołana wg projektu Kremla, będąca od lat 70 miejscem forsowania rozmaitych interesów komunistycznych i szczególnie zasłużona w utrwaleniu najbardziej zgubnych mitologii na temat „koegzystencji” Rosji z Zachodem oraz tzw. teorii konwergencji. Dziś OBWE jest (obok ONZ) jedną z tych międzynarodowych agend, które dbają o pozorowanie „walki o pokój i demokrację”, generują ogromne środki na zatrudnianie bandy biurokratów -nierobów i dzielnie wspierają państwo Putina.
    Dodam, że nie są mi znane żadne przykłady działań OBWE, które w sposób realny powstrzymałyby konflikty zbrojne lub ukróciły praktyki różnych satrapów i lokalnych bandytów.
    Tzw. OSCE -Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (jedna z komórek OBWE, do której miałaby trafić owa petycja) to twór wyjątkowo ideologiczny, przy czym to określenie sugeruje kierowanie się raczej lewackim poczuciem idei. Dwukrotnie, w roku 2007 i 2011 tzw. misja OBWE monitorowała przebieg wyborów w III RP.
    http://www.osce.org/odihr/elections/poland
    Bardzo pouczające może być przypomnienie okoliczności, w jakich doszło do zaproszenia misji w roku 2007.
    http://www.wprost.pl/ar/114990/Polska-zaprasza-misje-OBWE-na-wybory/
    oraz lektura sprawozdania z roku 2011:
    http://www.osce.org/odihr/87071
    Ponieważ nie ma możliwości rozwijania tego wątku, poprzestanę na ogólnych stwierdzeniach. Nie mają one z pewnością znaczenia w ocenie wartości owej petycji, zaś moje poglądy na OBWE nie muszą nawet nikogo interesować

    Zakładam natomiast, że autor petycji oraz gremia RKW zbadały wcześniej, jakie reakcje może wywołać ich inicjatywa i nie naraziły sygnatariuszy petycji na daremny trud. To bardzo ważne, bo z mojej wiedzy wynika, że zapisy Karty Bezpieczeństwa Europejskiego oraz Rady Ministerialnej OBWE wyraźnie stanowią, iż Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka, uprawnione jest do monitorowania wyborów „po wcześniejszym zaproszeniu obserwatorów przez władze danego państwa na wniosek ministra spraw zagranicznych”.
    To oznaczałoby, że obserwatorów OBWE nie można zaprosić na podstawie „petycji obywatelskiej”, nawet, gdyby podpisało się pod nią kilkadziesiąt tysięcy Polaków (do tej chwili petycję p.Targalskiego podpisało nieco ponad 2700 osób).

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
  35. cd.

    Jeśli tak wyglądałaby sytuacja formalno-prawna, należałoby sobie powiedzieć, że owa petycja ma wyłącznie wymiar informacyjny i – poza nim – nie wywoła żadnych skutków. Tylko - kogo i o czym informuje? Bo jeśli biurokratów z OSCE itp. grono „obrońców demokracji”- to chyba szkoda pracy i zapału. Jako pismo niemogące wywołać skutków prawnych, ten dokument zostanie prawdopodobnie zignorowany i (jak każda papierowa pałka) wrzucony do kosza.
    Przypominanie, że bitew o wolność nie wygrywa się petycjami – byłoby chyba niestosowne.
    Jeśli kogoś oburza podobny pragmatyzm i takie stawianie sprawy, powinien wpierw zapytać autora owej petycji – na co liczy i po co kieruje petycję do OBWE?
    A ponieważ nie posądzam pana Targalskiego o naiwność lub brak wiedzy, jest to pytanie tym bardziej zasadne. Bo w tej chwili, formułowanie takich pism wygląda raczej na pozorowanie realnych działań i jest dla mnie kolejną przesłanką do negatywnej oceny projektu RKW.
    Gdyby z takim apelem zwrócił się klub PiS ( i to do tzw. rządu E.Kopacz) rzecz miałaby jeszcze formalne podstawy. W kształcie „petycji obywatelskiej” wygląda na klasyczne bicie piany.
    Pisałem też wielokrotnie, że nadzór nad wyborami (a to proces wielomiesięczny) nie jest zadaniem wolontariuszy i „pospolitego ruszenia”. To obowiązek partii opozycyjnej, która nie tylko powinna wyłożyć na to grube pieniądze (m.in. z kieszeni swoich posłów i działaczy) ale zrobić to w sposób profesjonalny.

    Opłacenie kilku artykułów nt. wyborów w III RP, napisanych w prasie zachodniej przez uznanych analityków, miałoby stokroć większe znaczenie niż cała zabawa z wolontariatem. Uruchomienie systemu składek na kampanię informacyjną w mediach zachodnich ( to kosztuje) aktywizowanie Polonii czy opłacenie obecności dziennikarzy zagranicznych podczas wyborów, byłoby nieporównywalnie sensowne od setek pustych deklaracji i „patriotycznego wzmożenia”. Stworzenie silnego zespołu informatyków i powierzenie im zadania monitorowania całego „obiegu informatycznego” KBW, jest bardziej potrzebne niż szukanie tysięcy wolontariuszy. Ich praca może być jedynie uzupełnieniem akcji pilnowania wyborów, nigdy zaś podstawą.
    Ponieważ powstał już RKW i ci sami ludzie forsują te same głupie pomysły – opozycja może czuć się zwolniona. I chyba o to w tej całej grze chodzi. Nie spodziewam się bowiem, by w środowisku sygnatariuszy RKW pojawił się głos mobilizujący PiS i żądanie podjęcia realnych działań. Zakrawa na absurd, że to politycy opozycji prawią nam o potrzebie „mobilizacji elektoratu” i jakoś nikt nie ma ochoty zapytać – a co zrobiliście, by zapewnić nam „wolne” wybory?

    Chciałbym też poinformować, że nie przewiduję drugiej części tekstu „Jak wygrać”. W odpowiedzi udzielonej Pani Urszuli (21 lutego 23:05) napisałem, że dodatkową komplikację przy podejmowaniu takich tematów sprawia mi myśl, że może jednak nie warto „kopać się z koniem”.
    Proszę wybaczyć, ale w tym wypadku przychylam się do odpowiedzi twierdzącej i mam nadzieję, że moja postawa nikogo nie urazi.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksander Ścios

      Pański powyższy komentarz mógłby stanowić osobną notkę pod tytułem "Jak przegrać"...
      Piszę to oczywiście z żalem, że Pański głos jest głosem wołającego na puszczy.

      Gdy oglądałem transmisję z zawiązywania się RKW, widząc kto się tam produkuje (by nie napisać lansuje...), znając dotychczasowe osiągnięcia tych osób i znając niektóre z nich osobiście przypomniał mi się Grek Zorba; wieczorem 10 maja pozostanie tylko westchnąć 'jaka piękna katastrofa' - ale niestety nie będzie to fikcja literacka, ale rzeczywistość.

      Nastąpiło zupełne odwrócenie pojęć i naturalnego w demokracji porządku rzeczy: opozycja uważa, że wyborcy są dla niej (a nie odwrotnie..), że mają bezkrytycznie popierać wszelkie jej działania (raczej brak działania...:), że mają dbać o zapewnienie prawidłowego przebiegu wyborów, głosować na wskazanych kandydatów itp. - bo i tak nie mają innej alternatywy... a opozycja odniesie moralne zwycięstwo w każdej przegranej kampanii i będzie przez następne lata bohatersko "dawać świadectwo" - w polemikach w TVN ze Stefanem Niesiołowskim, w miażdżących władzę wywiadach udzielanych Monice Olejnik i w zapewnianiu na 96 miesięcznicy, że z każdym dniem zbliżamy się do prawdy o Smoleńsku... Może się jednak okazać, że tak pięknie dla opozycji nie będzie i nie pozostanie po niej nawet "złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń"... a dla nas przypadnie tylko dławiący, trupi nieba fiolet...
      Nie widzę sposobu, jak zatrzymać ten Danse Macabre; zgadzam się, że chyba tylko całkowita katastrofa wyborcza roku 2015 może przynieść oczyszczenie i być początkiem - długiego marszu po jeszcze dłuższej drodze, której koniec dziś ginie gdzieś za horyzontem

      Usuń

  36. Panie Aleksandrze,

    MEA CULPA! To ja wstawiłam na blog i poprosiłam o rozpowszechnianie apelu RKW. Uczyniłam to trochę na zasadzie "tonący brzytwy się chwyta". Nie mam najmniejszego pojęcia ani o prawie międzynarodowym, ani o organizacji do której mielibyśmy apelować. Nie potrafiłabym - jak Pan w swoim komentarzu powyżej - rozważyć i przedstawić rozwiązań alternatywnych, które już na pierwszy rzut oka wydają się niezwykle sensowne.

    Nie darowałabym sobie, gdyby skutkiem mojego apelu była rezygnacja przez Pana z zapowiadanej drugiej części publikacji: "JAK WYGRAĆ".

    Niezmiernie rzadko o coś Pana proszę. Dlatego mam nadzieję, że i tym razem Pan mi nie odmówi.

    Bardzo proszę o poniechanie swojego zamiaru i - pomimo wszystko - (z nieroztropnymi komentatorkami włącznie) - o kontynuację cyklu "Jak wygrać".


    Pozdrawiam serdecznie


    PS. Nie cierpię tego 'dowcipu' o niekopaniu się z koniem - autorstwa TW Belcha. Jest z rodzaju tych o ... kamieni kupie.

    OdpowiedzUsuń
  37. Aleksander Ścios

    Dołączam do prośby Pani Urszuli.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  38. Pani Urszulo,

    Tu nie ma mowy o żadnej "winie", a tym bardziej o przypisywaniu jej Pani. Zamieszczenie informacji o petycji nie jest przecież czymś nagannym, a każdy może dowolnie oceniać potrzebę takich akcji. Ja zaś w komentarzu nikogo nie pouczam ani do niczego nie namawiam. Ponieważ rozmawiamy na moim blogu, przedstawiam tylko własne stanowisko.

    Chcę Panią zapewnić, że nie zrezygnowałem z kontynuowania tematu z powodu rozmowy o owej petycji. Nie czuję się też w niczym urażony bądź zawiedziony.
    To całkiem świadomy wybór, dokonany po analizie za i przeciw. Ponieważ pisanie niektórych tekstów sprawia mi sporo trudności, a wymaga szczególnie dużo czasu (nie jestem, jak wielu sądzi bytem zbiorowym) wolę poświęcić go na przygotowanie wpisów, które w znacznie większym stopniu będą miały "kontakt z rzeczywistością".
    Obawiam się, że pisanie o wyborach i postulowanie rozwiązań, które nie mają cienia szansy na realizację, nazbyt już przypomina walkę z wiatrakami. Proszę mi wybaczyć, ale w moim obecnym położeniu nie mogę sobie na pozwolić na rolę Don Kichota.
    Mam nadzieję, że brak drugiej części nie będzie niczym niestosownym i nie wywoła uczucia dyskomfortu. Jeśli ktoś czyta regularnie moje teksty, pewnie potrafi też przewidzieć, co miałbym do powiedzenia na temat pkt. 3 i 4 "przeszkód na drodze do wygranej".

    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Przyznaję, że "niekopanie z koniem" nie jest szczęśliwym i nazbyt grzecznym określeniem i nie powinienem go używać. Chciałem jedynie podkreślić, że czasem trzeba ustąpić o jeden krok, gdy dwa wcześniejsze uczyniło się zbyt szybko.
    Choćby po to, by móc dalej prowadzić marsz.

    OdpowiedzUsuń
  39. @Szanowny Panie Aleksandrze

    do wyborów raptem niecałe 3 m-ce. Realną kampanię kandydat Prawa i Sprawiedliwości zaczął praktycznie miesiąc temu. Zostały, powtórzę, niecałe 3 m-ce. A mimo to partia opozycyjna zwodzi miliony uczciwych Polaków ułudą wygranej...
    Jest takie powiedzenie: "dać za wygraną". Kiedyś mówiło się jeszcze "dać za przegraną".

    Gdyby komuś w USA powiedziano, że kandydat opozycji, dotąd mało znany, nieudzielający się w polityce na pierwszej linii i nierozpoznawalny przez ogół społeczeństwa wystartował do zawodów na 3 czy 4 m-ce przed wyborami, to średnio nawet rozgarnięty Amerykanin puknąłby się w czoło.
    Jak zbudować "markę" i popularność w tak krótkim czasie? Jak się przeciwstawić kandydatowi, który na okrągło od lat 10 (co najmniej) jest pupilkiem mediów i wokół którego buduje się wieloletni lukrowany przekaz, obejmujący wszelakie i możliwie rozlegle poziomy dotarcia i środki komunikacji? Jak pokonać osobę, która jest w samym epicentrum, mówiąc Rymkiewiczem, wielkiej ściemy?
    Na trzy miesięce przed? Wystawiając nieznanego kandydata? Tak się nie robi kampanii, tak się robi babki z piasku.

    Jedyną szansą ze względu na krótki czas byłaby ostra, merytoryczna kampania, prowadzona wszędzie gdzie można, przez wszystkich, którzy mogą, starannie zaplanowana. I ustawiczne mówienie prawdy o kontrkandydacie. Pisze Pan o tym od dawna, wzywa do tego wielokrotnie.
    Bo tu doprawdy jest jest o czym mówić, krzyczeć wręcz; o czym Pani Urszula przypomniała wklejając Pańskie 50 pytań. Nie wykorzystano ich w 2010, dziś możnaby napisać 50 nowych, bliższych czasowo. Efekt nie byłby inny niż w 2010.
    Zamiast twardej, merytorycznej walki wybrano to, co zwykle - gadki o żyrandolu i gajowym, co mu sie robić nie chce.
    I niech nikt tu nie mówi, że jeszcze jest czas, że przyjdzie pora na atak, merytoryczne zarzuty itp. Czym bliżej wyborów tym łatwiej takie próby zostaną przeistoczone przez medialnych funkcjonariuszy w podrygi przegrywającej opozycji. A ludzie tym łatwiej w to uwierzą.
    O czym wie średnio rozgarnięty Amerykanin. Tymbardziej spece z partii opozycyjnej.

    Pozdrawiam serdecznie

    ps. długo się nie odzywałem, ale musiałem to wreszcie napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jedna osoba, bez której trudno wyobrazić sobie PiS i sprawę smoleńską. I niestety, jest to ta sama osoba, która odpowiada za stan faktyczny, który Pan wyżej opisał. To są posunięcia Jarosława Kaczyńskiego! Błąd za błędem, faul za faulem. I tak od lat. Przedziwne posunięcia (ostatnio list do Kopacz), przedziwne kampanie wyborcze (szczególnie ta z 2010 roku). Wystawienie kandydata na najważniejszy urząd w państwie na kilka miesięcy przed wyborami. Zbieramy tego żniwo. Kandydat więcej niż dobry, ale jakby miał szansę na kilka lat zaistnienia wcześniej na scenie politycznej.

      Dlatego niestety, postulowane przez prof. Nowaka (osądzonego za to od czci i wiary) odejście na zaplecze Kaczyńskiego nie jest pustosłowiem.

      Usuń
  40. Dobry wieczór. Na początek mała uwaga: kiedyś próbowano zastawić na Autora "pułapkę jawności" przy pomocy jednej z osób RKW; panie A.Ścios-niech Pan się nie da na to nabrać teraz ,tylko konsekwentnie pisze prawdę ,czyli mimo wszystko "kopać w konia";obrażać się zaś mogą raczej mimozy,których brak na Pana blogu. Oprócz wszystkich pytań do BK przypomnianych przez panią @UD mam następujące: 1) W ripoście dr Targalskiego http://www.niezalezna.pl/64549-harce-juz-byly-efekty-tez-sa dalej jest podtrzymywana kontrolerów wyborczych z OBWE.Nie ma jednak nic, w jaki sposób RKW oszacowało przewagę antyputinowskich wpływów w (ramach hipotetycznej misji wyborczej) OBWE; to przypomina zachwyty niektórych nad kontrolną misją firmy Berger w polskim górnictwie.2) Niektórzy zarzucają panu prezesowi J.Kaczyńskiemu "złe potraktowanie prem.Orbana",podczas gdy każdy widzi fakty dotyczące orbanowej linii kontynuacji proputinowskiej polityki Gyurcsany'ego,w tym także próby podatkowego dojenia węgierskich internautów.Pozytywnie więc oceniam decyzję KGP odwołującą węgierski balik (także ze względu na oszczędność kasy i zmianę tej rejterady na obecność w kraju w czasie kampanii);pozytywnie u Orbana oceniam jedynie nauczenie Węgrów aktywności w wyrażaniu swoich poglądów.Jednocześnie: skoro dorabia się twarz "nieznanego kandydata" panu posłowi A.Dudzie (ataki na jego osobę uważam za niegodziwość) i wcześniej ma miejsce rezygnacja prof.A.Nowaka (ataki na jego osobę też uważam za niegodziwość) - nie sposób nie podnieść zarzutu o tzw. sterowanie z tylnego siedzenia. Jednocześnie również pozostanę przy swojej opinii,że ktoś taki,jak prof. A.Nowak zmiażdżyłby komorrę już na samym wstępie wiedzą/osobowością/wartościami i posiadając też "bezpartyjną zaletę ponadpodziałową".4) "Wysłanie kilkunastu polskich żołnierzy w celach szkoleniowych" na Ukrainę oceniam nie jako skuteczną pomoc przeciw agresji reżimu putinowskiego (nawet w kontekście wysłania większej liczby żołnierzy z innych krajów),ale wyłącznie jako fanaberię trepów komorry w ramach pomocy wyborczej Bronisławowi K.: o skutecznej pomocy wojskowej w obliczu wojny nie prowadzi się głupich rozmów publicznych; to dla mnie kolejny dowód przyzwolenia na scenariusz rozbiorowy,jak kiedyś-na milczenie tzw. "świata wartości".5) Oprócz całej serii wrzutek medialnych typu "sukces idy"/"sukces straży" niesłusznie,moim zdaniem,niektórzy przemilczają (zestrojone z kryzysem ukraińskim i tworzeniem nastroju nadmiernego zagrożenia militarnego Polski ) wymuszenie rezygnacji z waluty narodowej,powtórzone przez NBP http://www.interia.pl/raport/euro_w_polsce/news/belka-decyzja-o-wejsciu-do-strefy-euro-moze-byc,2099262,5420. Powtórzone-bo wcześniej we wrześniu 2014r ordynowane m.in. przez BK http://www.wpolityce.pl//polityka/215721-komorowski-wskazuje-rzadowi-kopacz-jako-priorytet-wejscie-do-strefy-euro.Dlaczego partia opozycyjna dalej tkwi przy referendum w tej sprawie,skoro referendum można w PRLbis sfałszować przy tych samych zasadach,co inne "wybory" ? Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  41. Za portalem TVR:

    "Jak wynika z informacji nadesłanej do nas przez Andrzeja Rozpłochowskiego, członkini Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Katowicach spotkała się z groźbami po tym jak ujawniła zniknięcie 130 tys. ważnych głosów na drugim protokóle swojej komisji.

    "NIEZNANI SPRAWCY" ZAATAKOWALI

    Dorota Stańczyk, członkini Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Katowicach, która odważnie ujawniła zniknięcie 130 tys. ważnych głosów na drugim protokóle tej Komisji w ostatnich wyborach samorządowych, wczoraj upoważniła mnie do publicznego przedstawienia następujących faktów.

    23 lutego w środku dnia, do skromnej firmy jej ojca w Bytomiu podeszło dwóch mężczyzn. Jeden z nich pozostał na zewnątrz, a drugi wszedł do lokalu i tak powiedział do pracującego ojca: ona ma za dużego ryja. Jeśli zamknie ryja, to możemy pomóc. Następnie opuścił lokal. Ojciec p. Doroty ustalił, iż dwaj mężczyźni wsiedli do zaparkowanego "za winklem" ciemnego osobowego auta i odjechali. 5 dni później, czyli wczoraj 28 lutego, ojciec p. Doroty rano stwierdził, że kłódki przy bramie wjazdowej i przy drzwiach posesji, na której znajduje się jego zakład, są powyginane jak jakimś łomem tak, iż nie można było ich otworzyć. Prawdopodobnie nocni sprawcy tego ataku są oczywiście nieznani. Rodzice Doroty Stańczyk są zaszokowani tą sytuacją, ale wiedzą, że to bandyckie nękanie dzieje się z powodu obywatelskiej postawy ich córki. Dorota Stańczyk powiedziała mi, że nie da się zastraszyć. Nigdy i przed niczym się nie ugnie, cokolwiek miałoby się jeszcze wydarzyć.

    Ja ze swojej strony tej młodej i dzielnej Polce powiedziałem, że dobrze zrobiła, aby o fakcie podjęcia przez "nieznanych sprawców" fizycznych działań przestępczych wobec jej niewinnej rodziny, poinformować natychmiast opinię publiczną. To co się dzieje, najlepiej świadczy zaś o tym, że coś jest na rzeczy i zostało ujawnione zorganizowane fałszowanie w Polsce wyników wyborów. Decydenci tego procederu czują się ponadto tak bezkarni, iż podjęli nawet fizyczne straszenie. Tylko natychmiastowe i publiczne zapoznanie z nim jak najszerszego kręgu opinii publicznej, może przyczynić się do powstrzymania przestępczej działalności. Ma to szczególne znaczenie w obliczu kolejnych mających mieć miejsce w tym roku w Polsce wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Nie daliśmy się zastraszyć w stanie wojennym, nie damy się zastraszyć również dziś ludziom złym i oszustom, kimkolwiek by oni nie byli. Prędzej czy później również was znajdziemy. Piszę to wszystko dzisiaj, w dniu Narodowego Święta Żołnierzy Niezłomnych."

    Katowice, 1 marzec 2015 Andrzej Rozpłochowski

    http://telewizjarepublika.pl/zglosila-130-tys-zaginionych-glosow-teraz-jej-groza,17738.html

    OdpowiedzUsuń
  42. ​Pan Aleksander Ścios nie docenia dlugofalowej wartosci organizacyjnej i moralnej, jaka powstaje w ruchu spolecznej kontroli wyborow.

    Co istotniejsze w chwili biezacej: nie bierze pod uwage potencjalu Polakow mieszkajacych zagranica, na innych laczach internetowych i w innej strefie geograficznej i politycznej. Za granica mieszka okolo 20 mln. Polakow, z tego niewielki ulamek - niestety - posiada dzisiaj wazne polskie paszporty i jeszcze mniejszy orientuje sie w szczegolach, jak wyglada korespondencyjne oddanie glosu tam, gdzie tysiace kilometrow dzieli Polaka od punktu wyborczego w konsulacie RP.

    Czy ZNPwK, ZPwA i inne polskie organizacje stac na to, by poprowadzic na czas skuteczna akcje informacyjna, np. w polskich parafiach i na internecie? Czy potrafimy na czas zorganizowac szkolenia i strone internetowa informujaca w szczegolach, jak szybko wyrobic paszport i oddac wazny glos w USA i w Kanadzie i innych centach Polakow za granica i jak pilnowac wyborow w konsulatach RP, przynajmniej w USA i w Kanadzie, gdzie w sumie mieszka 11 mln. Polakow. Jesli mozna mozna przyjechac do Polski 10/05/2015, to wowczas bez polskiego paszportu i bez dowodu osobistego mamy prawo oddac wazny glos, jesli Jestesmy obywatelem RP. Istnieje teoretyczna i praktyczna mozliwosc wybrania Prezydenta Polski w Kanadzie i USA. Wykorzystamy te szanse? Czasu jest bardzo malo.

    OdpowiedzUsuń
  43. Zgadzam się z Panem co do jałowości wielu poczynań opozycji. Dziwi mnie , mało, denerwuje, fala zachwytu, że są ogromne szanse na II turę dla p. Andrzeja Dudy. I druga sprawa, o której pisze wyżej p. Lidia Sokołowska-Cybart. Jest nas, Polaków mieszkających poza krajem ok. a może i ponad 20 mln. Nikt się nie zajmuje na poważnie tak potężną siłą. PO, to zrozumiałe, bo się nas boi. Ale, dlaczego PiS nie zajął się tym elektoratem, jak i 15 mln. Polaków w kraju, którzy nie biorą udziału w wyborach, tego nie rozumiem zupełnie.
    Moje podejście jest nieco odmienne. Proszę wskazać mi, w którym miejscu się mylę.
    Uważam, że zmobilizowanie Polaków poza krajem do wzięcia licznego, poważnego udziału w wyborach prezydenckich daje nadzieje na to, że p . Duda wygrywa te wybory w I turze.
    Więcej na ten temat piszę pod tymi adresami:
    http://www.eczyzo.com/2015/02/duch-tchnie-kedy-chce-1918-1978-1979.html

    http://www.eczyzo.com/2015/03/apel-do-polakow-mieszkajacych-poza.html
    Oczekuję z nadzieją na drugą część - Jak wygrać.

    OdpowiedzUsuń