sobota, 3 stycznia 2015

ROK W KTÓRYM ZACZĄŁ SIĘ DŁUGI MARSZ


Przyjęło się wierzyć, że początek roku to dobry czas na formułowanie prognoz politycznych i kreślenie scenariuszy przyszłych wydarzeń. Tymczasem liczne wypowiedzi polityków, publicystów oraz tzw. ekspertów zdają się potwierdzać trafność opinii Zbigniewa Herberta, że „ignorancja ma skrzydła orła i wzrok sowy” i najchętniej stroi się w nienależne jej przymioty. Z tego bowiem, co można usłyszeć i wyczytać w mediach kojarzonych z opozycją, wyłania się obraz tak złowróżbny, że trzeba wielkiej dozy rozsądku, by nie ulec pokusie porzucenia wszelkiej nadziei.  
Z zasady (obowiązującej na tym blogu) nie zajmuję się analizą antysemantycznego pustosłowia i permanentnego fałszu.  Dlatego nie interesują mnie wytwory reżimowych ćwierćinteligentów ani oracje medialnych terrorystów. Jakąkolwiek wartość znaczeniową mogą mieć jedynie wypowiedzi osób, które powinny doceniać wartość słowa i wagę publicznych deklaracji. Ponieważ ta (coraz rzadsza) cecha ujawnia się wyłącznie wśród przedstawicieli środowiska opozycji, biorę pod uwagę opinie wygłaszane w tzw. wolnych mediach. I nie z powodu ich doniosłości, lecz dlatego, że mamy prawo oczekiwać, iż znajduje się w nich choćby cząstka prawdy i zarys niekłamanych intencji.
Kto zatem miałby za złe autorowi, że systematycznie „krytykuje opozycję”, powinien zrozumieć, że krytyczna postawa przystoi wobec tych, z którymi jeszcze wiążemy nadzieje, nigdy zaś wobec tych, którymi zaledwie gardzimy.
W niemal wszystkich noworocznych prognozach przewijają się dwie, podstawowe tezy: to będzie „rok przełomowy” oraz „zwycięstwo jest możliwe”. Obie równie optymistyczne i równie nieprawdziwe. Ich fikcyjność nie polega zaś na tym, iż roku 2015 nie wolno nazywać „przełomowym” lub należy odrzucić możliwość zwycięstwa opozycji, ale z tej przyczyny, że prognozy te całkowicie pomijają realia III RP, ignorują doświadczenia ostatnich lat i nie zawierają cienia refleksji nad wydarzeniami z ubiegłego roku. To zaś, co nie uwzględnia stanu faktycznego i ponad trudną prawdę przenosi partyjną kazuistykę lub interesy „niezależnych” mediów – nie może być uznane na wiarygodne. Nie można też podjąć trafnych decyzji ani osiągnąć wytyczonych celów, jeśli towarzyszy im błędna diagnoza rzeczywistości.
Nie chciałbym poszerzać tego tekstu ani zanudzać czytelników nadmiarem cytatów, dlatego proszę o przyjęcie „na wiarę” stwierdzenia, że obecne wypowiedzi polityków PiS i wywody przedstawicieli „naszego” środowiska w niczym nie odbiegają od rzeczy wygłaszanych przed wyborami prezydenckimi 2010, wyborami parlamentarnymi z 2011 i wyborami samorządowymi 2014 roku.  To najgorsza prognoza i rekomendacja.
Znakiem tej fatalnej kontynuacji mogłyby stać się słowa Jarosława Kaczyńskiego - „Polska naprawdę nie potrzebuje jakiejś rewolucji. Potrzeba dobrej zmiany, konsekwencji, determinacji i uczciwości. To nasz cel”.
Miarą pustosłowia powinny zaś być słowa europosła Czarneckiego - „to możne być rok przełomu. To powinien być rok przełomu. (…) U nas wreszcie „czas na zmiany” i równie jałowa uwaga posła Szczerskiego – „w 2015 roku jest potrzebna obywatelska mobilizacja narodu”.
Gdybyśmy w istocie mieli wolne media, pewnie znaleźliby się dziennikarze, którzy uświadomiliby partyjnym opozycjonistom, że ludzie, których mienią się reprezentantami nie oczekują taniej demagogii ani pseudo patriotycznych deklaracji, lecz konkretnej odpowiedzi na pytania: jak opozycja chce obalić reżim, co proponuje swojemu elektoratowi i w jaki sposób zamierza przejąć władzę?  Brak takich mediów sprawia, że wywodom posłów PiS towarzyszy równie wartościowa narracja redaktora naczelnego GP – „Nasze zaangażowanie w budowę społeczeństwa obywatelskiego, aktywność polityczna i wspieranie niezależnych mediów przesądzi o sukcesie Polski. A on jest w zasięgu ręki. Jeszcze kilka miesięcy twardej walki i wygramy. Kochani, bierzmy się do roboty.”
W tym (tradycyjne) optymistycznym chórze, nie tylko nie brakuje zapewnień o „przełomie” i „rychłym zwycięstwie”, ale powtarzane są zwyczajowe frazesy o mechanizmach demokracji oraz zapewnienia, że „wszystko w naszych rękach”.
Próżno natomiast szukać prognoz, w których uwzględnia się następstwa zamachu smoleńskiego, dostrzega rolę reżimu prezydenckiego lub zwraca uwagę na konsekwencje jawnego fałszerstwa podczas wyborów samorządowych. Te podstawowe kwestie, wsparte o świadomość, że PiS nie wygrał żadnej batalii politycznej od 2007 roku, są nieobecne w rachubach opozycji i kojarzonych z nią mediów.
Jeśli Jarosław Kaczyński na pytanie- „Czy wierzy pan, że da się dziś zmienić rzeczywistość za pomocą kartki wyborczej?” – odpowiada: „Uważam, że przy połączeniu dwóch czynników jest to możliwe. Pierwsza sprawa to nasze skuteczne prowadzenie wszystkich akcji politycznych zmierzających do zwiększenia poparcia, a druga to nacisk i presja na przeprowadzenie uczciwych wyborów” – mam prawo twierdzić, że prezes PiS mocno wierzy w amnezję i głupotę swojego elektoratu. Na tyle mocno, że sądzi, iż nikt nie pamięta, że identyczne deklaracje (akcja polityczna plus pilnowanie wyborów) towarzyszyły każdej farsie wyborczej od 2010 roku. Z efektem znanym i przewidywalnym.
Od polityka, który przed kilkom miesiącami uznał - „wybory zostały sfałszowane” - mam prawo oczekiwać, że po takich słowach nastąpi zmiana narracji i usłyszymy sensowne stwierdzenie, iż nie da się obalić reżimu na drodze wyborów powszechnych. Jeśli po raz kolejny następuje powrót do (po stokroć skompromitowanej) mitologii karty wyborczej, trzeba pytać o racjonalne podstawy takiej polityki. Do kogo jest ona skierowana i jaki cele zamierza osiągnąć ?
Nie ma najmniejszego powodu wierzyć, że tegoroczne wybory prezydenckie i parlamentarne nie zostaną sfałszowane. Przeciwnie – logika dotychczasowych praktyk wskazuje, że mamy do czynienia ze stałą tendencją i zapowiedzią kolejnych, coraz bardziej zuchwałych fałszerstw. W państwie, w którym sądy są narzędziem reżimu, a parlament - maszynką do głosowania, nie powstrzymają ich sądowe protesty ani działania „w ramach demokracji parlamentarnej”. Nie mamy bowiem do czynienia z „błędem ludzkim”, „kryzysem państwa” bądź wyjątkowym zaburzeniem w ramach demokracji, lecz z prawidłowością wynikającą z fundamentów obecnej państwowości. Nie można jej pokonać sankcjonując fikcję i wierząc w skuteczność „nacisku i presji na przeprowadzenie uczciwych wyborów”.
Zwrócę uwagę tylko na jedną konsekwencję, o której nie chcą pamiętać opozycyjni piewcy demokracji. Na ludziach tego reżimu ciąży ogrom odpowiedzialności za zbrodnię smoleńską i za setki najpoważniejszych afer. Jest to odpowiedzialność najwyższej miary, tworząca sytuację, z jaką nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Czy można zatem pogodzić wiedzę o postępkach tego reżimu z wiarą w moc karty wyborczej i perspektywą dobrowolnej rezygnacji z władzy? Jak uwierzyć, że ludzie wyzbyci cywilizowanych zasad i pozbawieni jakichkolwiek norm moralnych, byliby gotowi ustąpić przed „werdyktem demokracji”?
To, co mówią dziś politycy opozycji i wtórujące im „wolne” media, musi szczerze cieszyć reżimowych decydentów. Świadomość, że opozycja nie wezwie Polaków do buntu i nie uświadomi im grozy obecnego położenia, wzmacnia gwarancje reżimu i pozwala planować kolejne fałszerstwa. Ubiegłoroczny test, przegrany z kretesem przez PiS, uwiadomił  nam również, że partia pana Kaczyńskiego będzie mocniej broniła podwalin „demokracji III RP”, niż prawa Polaków do życia w wolnym kraju. Tej dychotomii nie da się przekroczyć w drodze „dobrej zmiany”, bo III RP nigdy nie była, nie jest i nie będzie państwem prawa i wolności. Kto próbuje pokonać tak elementarną sprzeczność i obiecuje nam „cud demokracji” w realiach III RP – prowadzi Polaków w narodową pułapkę.
Jeśli pogodzimy się z obecną postawą partii opozycyjnej, jeśli ulegniemy mirażom „sondaży” i złudzeniom mechanizmów politycznych – istotnie, czeka nas „rok przełomowy”. Prawo i Sprawiedliwość przegra wybory prezydenckie i parlamentarne i skaże Polaków na długie lata upodlenia. Przełomowa okaże się druga kadencja Komorowskiego i jej tragiczne następstwa - odczuwalne przez następne pokolenia Polaków.   
I choć nie znam cudownej recepty na powstrzymanie tego szaleństwa, mam pewność, że tylko taki scenariusz sprawi, iż rozpoczniemy nasz „długi marsz”. Świadomość, że jesienią 2015 roku nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy już w opozycyjną „strategię demokracji” - pozwala zachować nadzieję. Nawet w perspektywie przyszłych wydarzeń i kruchości ludzkiego życia.



Tekst – „Długi marsz”  z października 2011 roku:

51 komentarzy:

  1. Bardzo trafne spostrzeżenia.

    Nie dalej jak dwa dni temu, trafiłem na wywiad z prezesem partii opozycyjnej, w którym padły pytania właśnie, m.in., o skuteczność kartki wyborczej, o wizji przyszłości w kontekście poprzednich incydentów fałszowania.

    Narracja wyraźnie opiera się na infantylnym "pressingu", w postaci "akcji utrudniającej fałszowanie". Gdzieś pomiędzy wierszami pojawiają się argumenty kolejnych demonstracji i konferencji naukowych, czyli działań tylko i wyłącznie na rozładowanie napięcia. Obecną taktyką jest gra na większość parlamentarną. Nigdzie - tj. u "niezależnych" ani partii - nie spotkałem się z, choćby szczątkową, próbą rozwiązania problemów systemowych:

    Jak skutecznie, w ramach prawa (zmiana kodeksu wyborczego lub/i ordynacji), ograniczyć fałszerską hucpę? Jak "naprawić demokrację", skonsolidować interesy większego grona, uzyskać wrażenie powołania wspólnej inicjatywy, w przypadku stawiania się w roli pokrzywdzonego, mniejszości? Wreszcie, jak to wszystko uzyskać będąc mentalnie partią władzy? Mentalność ta została bardzo dobrze zobrazowana, podczas ostatniej próby odwołania marszałka sejmu - nie wystarczy odwołać zardzewiałe ogniwo łańcucha, trzeba je jeszcze koniecznie zastąpić swoim.

    Wreszcie - jak wzmocnić ruchy obywatelskie i spowodować odejście od pookrągłostołowego podziału partyjnego - nie dziwi, skoro główna partia opozycyjna swój ewentualny sukces, rozpatruje aktualnie tylko przez pryzmat opcji monopartyjnej, zaś sam prezes przyznaje, że tam, w dole, nie ma jakichś "ukrytych, wspaniałych elit", co z jednej strony wywiera zakłamane wrażenie, jakoby obecne rozdanie stanowiło szczyt możliwości Polaków, a z drugiej ewidentnie bagatelizuje słuszność bytu inicjatyw oddolnych.

    Obywatelskość w pojęciu tej partii jest pojęciem wypaczonym, a znaczy dokładnie tyle, co - łączmy się we wspólnym, tj. partyjnym, celu. Implikacje takiej "ustawki", przy mentalności "wszystko-nic" lub "my-oni", w wydaniu opozycji systemowej, lądują w miejscu... w którym stoimy od 25 lat.

    Z wyrazami Szacunku.

    OdpowiedzUsuń
  2. ALEKSANDER ŚCIOS

    Obawiam się, Panie Aleksandrze, że wybory 2015 zostały rozstrzygnięte w listopadzie 2014! Może nawet gotowe są już szczegółowe wyniki ze wszystkich komisji wyborczych? Choć konia z rzędem temu, kto zamiast biadolić, zapyta o wyniki tych listopadowych. Przecież, na dobrą sprawę, nadal ich nie znamy?!

    Skoro po ordynarnych fałszerstwach 16. XI, o których odważył się nawet powiedzieć lider PiS (choć zdaje się tylko raz, a potem skutecznie "zmiękczał" swoje stanowisko) - partia opozycyjna brnie w chorą sytuację i powiela chorą narrację, "poprawia" i "zmienia" ( III RP TAK! WYPACZENIA NIE!), zamiast odrzucić wszystko w diabły, to ja tu niestety nie widzę rzeczywistej woli zwycięstwa. A tylko wolę przetrwania. Za wszelką cenę. Nawet w roli nic nie znaczącej, (choć licznej) pseudoopozycji - tzw. opozycji konstruktywnej.

    PiS ze swoim elektoratem stanowi doskonałe alibi dla rzekomej "demokracji" w państwie nierzeczywistym, jakim stało się PO 25 LATACH PERMANENTNEJ "TRANSFORMACJI" (czyt. rozbójniczej grabieży) państwo polskie. I odgrywa przypisaną mu rolę "polskich torysów" z zerową zdolnością koalicyjną (co radośnie oznajmiają funkcjonariusze propagandy, także tzw. "nasi"), w przeciwieństwie do "liberałów" z PO, którzy "mogą z każdym". Jak na ludzi wyzwolonych z przesądów przystało.

    Do czego zatem PiS "mobilizuje" swój elektorat, skoro nie widzi potrzeby rewolucji = rozwalenia układów okrągłostołowych? Nie pojmuję!

    Zresztą coraz liczniej pojawiają się głosy, że "wielkim zwycięstwem" PiS będzie wejście "młodzieńczego" kandydata Dudy do II tury wyborów prezydenckich (na co łaskawy reżim zapewne pozwoli) - więc już dziś można ogłosić, że PiS po raz kolejny WYGRAŁ TE WYBORY.

    Wygraliśmy tę wojnę, pani Müllerovo! I to zanim się w ogóle zaczęła!
    Czyż nie jest to mistrzostwo świata w grze w znaczone karty, zwanej
    "polityką III RP"?

    = = = = = =

    Po dwustuletnich zaborach, wielkiej wojnie światowej, bolszewickiej nawale, wbrew nieprzyjaznemu światu - Druga Rzeczpospolita W CIĄGU DWUDZIESTU LAT odbudowała państwo polskie!

    Dzisiaj, po ćwierćwieczu "wolnej i demokratycznej III RP" polski minister mówi że to jest ... kupa kamieni. A dobry wujek Bronek (który w podróż Pendolino zabiera książkę o Putinie) - urządza radosne pochody za możełem z brudnobiałej czekolady. Wojskowe helikoptery rozrzucają miliony ulotek! Orzeł może! URRRRRRAAAAA!


    Pozdrawiam Pana serdecznie i ze smutkiem zaczynam tytułowe odliczanie...


    OdpowiedzUsuń
  3. Wstawiony,

    Muszę przyznać, że gdy słyszę określenie "obywatelskość', w odniesieniu do społeczeństwa, które dwukrotnie wybrało ludzi PO-PSL i tuż po zamachu smoleńskim powierzyło prezydenturę Komorowskiemu, odbieram je jako najcięższą obrazę dla rozumu.
    Uważam, że minione cztery lata w pełni potwierdziły opinię wyrażoną w tekście "Długi marsz" - "Pora zaprzestać bałamutnych zapewnień, że żyjemy w społeczeństwie dojrzałym, mądrym i samodzielnym, które kształtuje swoje decyzje w sposób racjonalny i odpowiedzialny. (...) nie istnieje taki poziom upodlenia, którego mieszkańcy III RP nie byliby w stanie zaakceptować."

    Nie zastanawiam się więc, jak partia opozycyjna pojmuje ową "obywatelskość", bo nie można zdefiniować czego, co nie istnieje. Mam natomiast pewność, że prawiąc Polakom androny o dojrzałości i "obywatelskiej mobilizacji" panowie z PiS srodze drwią sobie z wyborców.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Urszula Domyślna,

    Można z całą pewnością powiedzieć, że brak reakcji na fałszerstwo wyborcze 2014 roku zaważy na przebiegu tegorocznej farsy. Dlatego Pani stwierdzenie, iż "wybory 2015 zostały rozstrzygnięte w listopadzie 2014" nie jest pozbawione podstaw.
    Każdy błąd, a tym bardziej, błąd tak poważny, musi decydować o rozkładzie sił i scenariuszu przyszłych wydarzeń. Jeśli reżim wie, że ze strony opozycji nie spotka go żadna niespodzianka (a potwierdza to każda "konstruktywna" wypowiedź polityków PiS), nie tylko nie musi obawiać się kryterium ulicznego, ale może spokojnie zaplanować kolejną operację fałszerstwa.
    Nie wyobrażam sobie, by jakakolwiek odpowiedzialna opozycja pozwoliła, by pół roku przed wyborami prezydenckimi, partyjny prezydent zgłaszał projekt noweli kodeksu wyborczego, zaś oprogramowanie wyborów wykonywały partyjne "służby specjalne".
    Tak jednak dzieje się w III RP, przy czym przedstawiciele opozycji nie dostrzegają żadnego zagrożenia związanego z tymi projektami.

    Skoro poruszyła Pani sprawę kandydatury pana Dudy, pozwolę sobie ponownie wyrazić opinię, że nie jest ona efektem błędu lub dziełem przypadku. Ta kandydatura potwierdza, że obecny lokator Belwederu ma zapewnioną drugą kadencję.
    Z wielkim zażenowaniem, ale czasem z gniewem czytam wypowiedzi mędrków, którzy wieszczą, jakoby kandydat PiS miał szansę na wygraną. Ci ludzie okłamują samych siebie, lub tych, do których kierują przekaz. Trzeba wielkiej głupoty lub podłości, by przekonywać, że wyciągnięty "z rękawa" polityk ma szansę w starciu z kimś, kto korzysta z całej machiny propagandowej, znajduje się pod szczelną osłoną medialną i ma zapewnione poparcie największych wrogów Polski.
    Od chwili, gdy usłyszałem, że przeciwnikiem Komorowskiego ma zostać człowiek pozbawiony twardych właściwości politycznych, wyzuty z wyrazistych poglądów i jednoznacznych ocen, człowiek bez doświadczenia i silnego zaplecza, miałem pewność, że chodzi o ponurą "ustawkę", której wynik został już ustalony.
    Tym bardziej szkoda mi ludzi, którzy jeszcze nie zrozumieli zasad tej gry, a nawet czują się obrażeni, gdy ktoś próbuje pozbawić ich złudzeń lub nie podziela reglamentowanego entuzjazmu.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo trafna diagnoza!Bez potężnego społecznego zrywu,to będzie rok sromotnej klęski.Klęski hucznej i widowiskowej.Świat usłyszy i zobaczy jak mało jesteśmy warci jako naród.Jeżeli jeszcze nim jesteśmy a nie jakimś przypadkowym społeczeństwem na smyczy łajdaków z obcego desantu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emilain Iwanicki,

      By nastąpił ów "potężny społeczny zryw" trzeba, aby opozycja zwróciła się do swojego elektoratu i zamiast uprawiania żałosnych gier partyjnych postawiła na demokrację bezpośrednią.
      Pisałem niedawno, że Jarosław Kaczyński przypomina dziś marszałka stojącego na czele potężnej armii. Widzi on wokół siebie sztab doradców i dowódców i podług ich miary (ale również ich potrzeb) planuje strategię i ocenia szansę na zwycięstwo.
      Nie ma natomiast dość odwagi, by spojrzeć za siebie i dostrzec kilkumilionową armię "twardego" elektoratu.
      Mówię o braku odwagi, bo po to, by z tej armii uczyć realną siłę, trzeba byłoby powiedzieć, że czeka ją walka na śmierć i życie, z przeciwnikiem, który nie stosuje żadnych cywilizowanych reguł i nie bierze jeńców.
      Jeśli usypia się tych ludzi i obiecuje im zwycięstwo przy pomocy papierowych karabinków i gazetowych pałek, nie tylko trwoni się potencjał armii, ale demoralizuje ją i osłabia.
      To trwonienie potencjału widzimy od kwietnia 2010 roku. Dlatego politycy partii opozycyjnej przyjmują dziś pozycję "hamulcowych" i mocniej zabiegają o tonowanie nastrojów społecznych, niż są zdolni do podjęcia realnej walki z reżimem.

      Usuń
    2. Opozycja gdy zwróciła sie do elektoratu by ten przyjechał do Warszawy żeby zaprotestować 13. grudnia przeciw fałszerstwom wyborczym, to z tego co wiem z pierwszej reki z takiego 800 tysiecznego Krakowa przyjechało raptem 4 autokary. Każdy z nich miał ok. 30 osób, a z takiego 40 tys, Jasła 1 autokar też niezapełniony. Wszystkie te autokary były zorganizowane i przejazd był darmowy, wystarczyło wsiąść i wysiąść na miejscu. Na samym marszu ludzie sie irytowali, gdy ktoś krzyknął coś 'nieodpowiedniego' w stronę rządzących, i komenotwali:"znów bedą o nas mówic w tvn, że wywołalismy burde w Warszawie". Więc ja tu nie widzę wielkiego entuzjazmu wyborców co do jakichś konkretnych działań. Po pierwsze ludzie 'potulni' są zmęczeni nagonką medialną, po drugie ci którzy są bardziej asertywni wyjechali za granicę i powietrze uszło.

      Usuń
  6. Wszystko wskazuje na to że nie będzie żadnych niespodzianek.
    Kampania będzie przeprowadzona wg tych samych wzorów - jeśli prezes zapowiada że będzie polegała ona na akcjach zmierzających do zwiększenia poparcia czeka nas kolejny idiotyczny bój o duszę tzw leminga. Kandydat Duda dostanie kosmetyczkę, ktoś zagra na gitarze, cały sztab będzie pilnował by kandydat prezentował się na tle sympatycznych kolorów.

    Po wszystkim (to reguła tych zabaw!) kampania zostanie ogłoszona jako znakomita, jej twórcom zostaną złożone podziękowania. Może się również okazać że nastąpił wzrost poparcia wśród młodych o 4 koma 6. A prezes PiS ogłosi "zwyciężymy".

    Te irytujące rytuały każą postawić wreszcie pytanie:

    Czy wszystko da się wytłumaczyć wyłącznie pewnymi ubytkami w percepcji polityków partii opozycyjnej?

    Gdzie i czy w ogóle odbywa się dyskusja nad kierunkiem działań największej partii opozycyjnej? Mam wrażenie że nigdzie (dość osamotnionego głosu Targalskiego nie liczę - zresztą nie jest on politykiem) i jest to dla mnie nieco dziwne.
    Gołym okiem widać to o czym napisała Urszula iż wybory w tym roku tak naprawdę rozstrzygnęły się przy okazji bezkarnych fałszerstw w roku ubiegłym.

    Pani Fedyszak Radziejowska użyła zdumiewającego terminu iż ubiegłoroczne wybory zostały "podfałszowane". Dziwaczny metajęzyk. Otóż żadnych głosowań nie trzeba fałszować w stu procentach!

    Mam wrażenie że cały wysiłek dietetycznej opozycji (od diet poselskich czy samorządowych ten termin) wcale nie pójdzie w kierunku całkowicie daremnych zabiegów by pozyskać jakieś mistyczne rzesze, ale w utrzymaniu stanu posiadania.

    Można będzie pobujać się kolejne 4 lata, być osobą jeszcze lepiej znaną, telewizyjną, mozna będzie wygłaszać jak najbardziej prawdziwe oceny że rządzą nami kłamcy i cieszyć się w tych bezpiecznych warunkach wciąż jakąś estymą.


    Mam jednak nadzieje że wobec dictum które przypisuje się posłowi Lipińskiemu ( "Nie macie wyjścia, musicie głosować na nas") upowszechni się pogląd który uruchomi w partii opozycyjnej niespotykane dotąd pokłady aktywności, prawdziwą burzę mózgów, dyskusje w niczym nie przypominającą tych które odbywają się nudnych konwencjach.

    Ów pogląd to "możemy nie głosować w ogóle".

    OdpowiedzUsuń
  7. MARIUSZ MOLIK

    Pamiętasz, Nurni, nasze (odzwierciedlające się w komentarzach) nastroje po 10 kwietnia 2010?

    Przecież serce by człowiek tej partii oddał, a za Jarosławem poszlibyśmy w ogień!

    Tylko pan Aleksander zachowywał swój olimpijski dystans, ale i on, niesiony wielkością wydarzeń (tłumy żegnające Lecha Kaczyńskiego w Pałacu, morze światła i Krzyż Smoleński na KP, milion ludzi pod Kościołem Mariackim podczas Mszy Żałobnej 18 IV w Krakowie) pisał wtedy porywające teksty ... pamiętne ... "mój prezydent zginął w Smoleńsku"...

    Ja nawet usiłowałam w kwietniu przystąpić do PiS, żeby wyrazić swoją solidarność i gotowość działania. Niestety - bezskutecznie. (Właściwie to nawet było jeszcze śmieszniej, ale o tym może innym razem). I tak to (u mnie) trwało - siłą wielkiego współczucia i wielkiej nadziei, że tak straszna ofiara nie pójdzie na marne - właściwie aż do 2012. Przebaczyłam przegrane wybory prezydenckie, potem parlamentarne z 2011, bo coś się jednak działo. Był (i jest, ale mało się o nim mówi, nawet kiedy publikuje doniosłe dokumenty) - Zespół Smoleński. Były miesięcznice, marsze, uroczystości patriotyczne, dyskusje, wola walki. Ale stopniowo wszystko się wyciszało, gnuśniało, roztapiało w obezwładniającej magmie III RP.

    Po deklaracji przyjaźni i współpracy KEP z Cerkwią KGB (o której PiS nie odważył się nawet zająknąć) - coś we mnie pękło. Skończyło się naiwne, dziecinne zaufanie, pisanie tak, "żeby, broń Boże, nie zaszkodzić PiS".

    - - - - -

    cd

    OdpowiedzUsuń
  8. Pytasz: "Gdzie i czy w ogóle odbywa się dyskusja nad kierunkiem działań największej partii opozycyjnej?"

    Teoretycznie - powołano mnóstwo gremiów, w których taka dyskusja powinna się toczyć.

    Np. w lutym 2014 - (blisko 150 osobowa) Rada Polityczna PiS [ http://www.pis.org.pl/bip/index.php?page=doc&id=13 ] powołała Radę Programową:

    Cytuję:

    Rada jest ciałem o charakterze doradczym, w skład którego wchodzą znani w różnych dziedzinach nauki, profesorowie i eksperci. Zgromadzeni w niej specjaliści mają wspierać polityków PiS w weryfikowaniu i ocenianiu naszych propozycji programowych oraz w tworzeniu nowych wzmacniających rozwój państwa i społeczeństwa obywatelskiego pomysłów. Posiadanie dużego zaplecza eksperckiego jest niezbędne dla każdej nowocześniej partii politycznej. Chcemy korzystać z doświadczenia i wiedzy osób zaproszonych do współpracy. Na czele Rady Programowej powołanej uchwałą Rady Politycznej PiS stanął prof. Piotr Gliński.

    Skład Rady Programowej PiS:

    1. Pan Prof. Piotr Gliński – Przewodniczący
    2. Pani Prof. Grażyna Ancyparowicz
    3. Pan Roch Baranowski
    4. Pan Dr Mateusz Aleksander Bonca
    5. Pan Michał Boruczkowski
    6. Pan Prof. Ryszard Bugaj
    7. Pan Prof. Jacek Czaputowicz
    8. Pani Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska
    9. Pan Prof. Tadeusz Huciński
    10. Pani Prof. Jolanta Jabłońska–Bonca
    11. Pan Wojciech Kaczmarczyk
    12. Pan Dr Mieczysław Kominek
    13. Pan Janusz Kowalski
    14. Pan Dr hab. n. med. Krzysztof Krajewski–Siuda
    15. Pan Prof. Zdzisław Krasnodębski
    16. Pan Dr Dariusz Piotr Kucharski
    17. Pan Jerzy Kwieciński
    18. Pan Prof. Edward Malec
    19. Pan Jerzy Milewski
    20. Pan Prof. Witold Modzelewski
    21. Pan Andrzej Olszewski
    22. Pan Prof. Włodzimierz Pańków
    23. Pan Prof. Waldemar Paruch
    24. Pan Prof. Piotr Pogonowski
    25. Pan Prof. Konrad Raczkowski
    26. Pan Prof. Wojciech Rypniewski
    27. Pan Paweł Soloch
    28. Pan Prof. Andrzej Stepnowski
    29. Pan Czesław Warsewicz
    30. Pan Prof. Andrzej Waśko
    31. Pan Dr Bartłomiej Wróblewski
    32. Pan Jerzy Zająkała
    33. Pan Dr Tomasz Zdrojewski
    34. Pan Prof. Andrzej Zybertowicz
    35. Pan Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski


    Koniec cytatu.

    Zadziwia obecność niektórych nazwisk. Mnie - zwłaszcza - obecność w tym gremium młodego człowieka znikąd (podobno z Berlina) - niejakiego Baranowskiego, który wsławił się (natychmiast po powrocie z "emigracji") ostrym WEJŚCIEM ROCHA w obronie - uwaga! .... TW Tamizy!

    Ośmieszonego zresztą skutecznie przez prof. Cenckiewicza, który bezbłędnie człowieka "odkodował":

    http://youtu.be/dNI_vEYpHUo?t=45m41s

    Pytanie: skąd ktoś taki w było-nie-było Radzie Programowej PiS?

    Protekcja Ryśka-Wędrowniczka, czy też "inni szatani byli tam czynni", że posłużę się ulubionym wierszem Prezesa?

    To zresztą mało ważne. Ważniejsze po stokroć jest pytanie: czyżby i dla PiS wzorcem z Sevres bohatera pozytywnego polskich patriotów III RP miał być kapuś i współpracownik SB, choćby przedtem nie wiem jak zasłużony? Bo zasługi późniejsze jak wynika z opracowania C/W - to raczej były dla "radzieckich" ?


    Oprócz tego mamy jeszcze:

    - 34 osobowy Komitet Polityczny [ http://www.pis.org.pl/bip/index.php?page=doc&id=15 ]
    - ? osobowy Komitet Wykonawczy [ http://www.pis.org.pl/bip/index.php?page=doc&id=28 ]

    Jak widać: jest i gdzie i komu dyskutować.
    Problem jednak w tym, "zeby było godoć o cym"

    Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  9. Mariusz Molik,

    Skoro wszystko wskazuje, że "nie będzie niespodzianek", trzeba samemu sprawić niespodziankę panom z PiS i nieustannie przypominać - czego od nich oczekujemy. Przynajmniej do czasu wyborów.
    Jak już wielokrotnie pisałem - nie obchodzi mnie los polityków opozycji i ich położenie po 2015 roku. Jest bowiem prawdą, że ci ludzie, podobnie jak redaktorzy naczelni "wolnych" mediów, zawsze znajdą miejsce w ramach obecnego systemu. Nie o nich więc toczy się walka, lecz o tych, którzy zaufali takim przewodnikom i dają dziś wiarę tym samym łgarstwom.
    Przedstawiłeś wielce prawdopodobny schemat zachowań ludzi opozycji. Rozgrywają go od lat, według tych samych reguł.
    Ja zaś, choć mam fatalne zdanie o przymiotach naszych rodaków, jestem przekonany, że po przegranych wyborach 2015 roku nie uda się dłużej karmić ludzi partyjną demagogią i uprawiać prostackiej mitologii. Mam też nadzieję, że większość osób myślących po polsku odwróci się wówczas od tzw. niezależnych mediów i uodporni na bełkot żurnalistów. Ci, którzy dziś gardłują o szansach opozycji i głoszą tanie hasła, po raz kolejny będą próbowali stanąć w awangardzie krytyki i wystroją się w szaty mędrców. Tak przecież robią od wielu lat.
    Po roku 2015 jest szansa, że wyborcy PiS zrozumieją, jaką wyrządzono im krzywdę i co dla Polski oznacza druga kadencja Komorowskiego. Wówczas nie będą już w "sytuacji bez wyjścia" (jak wyobraża to sobie Lipiński), lecz w takiej sytuacji postawią polityków PiS i publicystów z "niezależnych" mediów. To ci ludzie muszą pojąć, że nie są żadnymi demiurgami ani "przewodnikami stada", lecz mają służyć tym, od których biorą pieniądze.
    Dopiero wówczas pojawi się szansa budowania prawdziwie wolnych mediów i stworzenia antysystemowej opozycji.

    OdpowiedzUsuń
  10. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Pisze Pan w odpowiedzi z 4 stycznia 2015 01:24:

    "Tak jednak dzieje się w III RP, [że] przedstawiciele opozycji nie dostrzegają żadnego zagrożenia związanego z tymi projektami."

    (Chodzi o projekty i zagrożenie ze strony Belwederu - rzeczywistej władzy III RP).

    Odnoszę wrażenie, że nie tyle, że nie dostrzegają, tylko - dziwne, prawda? - BOJĄ SIĘ NAWET O TYM WSPOMINAĆ.

    Najlepszy przykład stanowi niedawna wypowiedź pani prof. Fedyszak-Radziejowskiej (o której wspominał Mariusz) - w końcu RÓWNIEŻ członkini Rady Programowej PiS.

    Cytuję:

    "Mijający rok przyniósł dwa dowody na prawdziwość tej tezy – aferę podsłuchową i podfałszowane wyniki wyborów. Po aferze pozostała nam znajomość części rozmów – te najważniejsze wciąż są nieznane. Funkcją tych, które przedostały się do opinii publicznej, nie było obalenie rządu, lecz uzyskanie wpływu na jego decyzje. Ktoś, kto dysponuje archiwum kompromitującym polskich polityków, ma w ręku potężny instrument wpływu. Wciąż nie wiemy, kim jest. Tę sytuację lepiej niż my zrozumieli politycy i służby specjalne państw UE. I to oni rozwiązali nasz problem, przenosząc premiera Tuska i wicepremier Bieńkowską do unijnych struktur. Także wybory samorządowe obnażyły kompromitującą nieudolność instytucji odpowiedzialnych za wiarygodność polskiej demokracji. Dziś nie jest ważne, czy dramatyczny stan polskiego państwa to wynik Okrągłego Stołu, okresu prezydentury Jaruzelskiego etc. Liczy się tylko to, że nie potrafiliśmy tego stanu przełamać. I właśnie tę bolesną i znaczącą lekcję przyniósł nam rok 2014."


    http://niezalezna.pl/62845-bolesna-lekcja

    To jest więcej niż żałosne!

    Utytułowana Pani socjolog NIE WIE (udaje że nie wie?) o tym, o czym wiedzą wszyscy!
    Kto jest mianowicie, dysponentem władzy, nagrań i teczek w III RP!!!

    - - - -

    Skoro Rada Programowa PiS nie zna przeciwnika - jakże może podjąć walkę? I nad kim chce odnieść zwycięstwo?

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Pisząc o bezczynności opozycji wobec projektów Belwederu, mam na myśli fakt, iż przyszłym tygodniu do Sejmu ma trafić prezydencki projekt zmian w Kodeksie wyborczym:
      http://www.prezydent.pl/kancelaria/aktywnosc-ministrow/art,1160,projekt-zmian-w-kodeksie-wyborczym-w-styczniu-trafi-do-sejmu.html
      Prezydencki minister informuje, że "Pan prezydent chce złożyć tę propozycję jak najszybciej, żeby mogła być ona wykorzystana przy skutecznej pracy parlamentu już przy wyborach parlamentarnych w 2015 roku, bo przy wyborach prezydenckich jest to już technicznie niemożliwe". Ale - "jeżeli parlament uzna, że dobrze by było, żeby nowa regulacja została zastosowana przy wyborach parlamentarnych, to tak może się stać".

      Chcą zrozumieć skalę słabości PiS-u należałoby sobie uzmysłowić - co działoby się w roku 2007, gdyby w przeddzień wyborów parlamentarnych prezydent Lech Kaczyński zgłosił projekt noweli prawa wyborczego i oczekiwał, że zostanie ono przyjęte w okresie przedwyborczym.

      Jeśli chodzi o wypowiedź pani Fedyszak - Radziejowskiej, to mogę jedynie powiedzieć, że nie znam definicji terminu "podfałszowane" i bardzo współczuję ludziom, których umysł nie sięga tam, gdzie znajduje się "archiwum kompromitujące polskich polityków".
      Uważam za kompromitujące, jeśli osoba tak mocno kojarzona z opozycją przyznaje publicznie, że większą wiedzę o rzeczywistości III RP mają "politycy i służby specjalne państw UE" niż tzw. eksperci i doradcy PiS-u.

      Pozdrawiam Panią

      Usuń
  11. Pani Urszulo,

    Dziękuję za tak celny komentarz i ukazanie grona osób, które (przynajmniej formalnie) decydują o strategii politycznej partii opozycyjnej.
    Przyznam, że znajduję tam nazwiska ludzi, których uważam za bardzo dalekich od miana opozycji. Ponieważ (w większości przypadków) znamy poglądy owych osób, można byłoby zapytać: a o czym mają one dyskutować, jeśli łączy ich przekonanie, że III RP jest państwem prawa i demokracji i wymaga jedynie politycznych "retuszy"?
    Prawdziwa dyskusja nad kierunkiem działań opozycji mogłaby toczyć się tylko wówczas, gdyby dopuszczono poglądy sprzeczne z partyjną (państwową) doktryną, gdyby próbowano na nowo zdefiniować fundamenty obecnej państwowości i podjęto refleksję nad nieskutecznością dotychczasowych działań.
    Zapewne doskonale Pani pamięta, jak zakończyła się próba takiej dyskusji po jednym z moich tekstów opublikowanych w GP (WYGRAĆ - BY OBALIĆ III RP).
    Ponieważ w III RP nigdy nie podjęto takiej refleksji, a z doświadczeń ćwierćwiecza płyną wnioski sprzeczne z dogmatami ustrojowymi, mamy do czynienia z sytuacją, w której opisywanie realiów przy pomocy pojęć właściwych dla demokracji stanowi nie tylko błąd metodologiczny, ale jest poważnym zabobonem, którego konsekwencje odczuwamy tym boleśniej, im bardziej mu ulegamy.
    Sądzę, że problem polega też na tym, że wielce utytułowani eksperci i doradcy opozycji bardzo niechętnie rozstaliby się z ową mitologią (w wielu przypadkach jest przecież częścią ich dorobku naukowego), a jeszcze trudniej znieśliby bezpośrednią konfrontację i rzeczową krytykę. Znacznie łatwiej jest zatem przemilczeć niewygodną argumentację i w oparciu o logikę autorytetu deontycznego utrwalać dotychczasowe błędy.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Panie Aleksandrze,

    Doskonale pamiętam, pomimo że próba merytorycznej dyskusji z członkinią Rady Programowej PiS odbywała się w sierpniu ub.r. - czym się ta "polemika" zakończyła.

    Pani socjolog nie interesowały Pańskie argumenty, tylko odpowiedź na pytanie, które sprowadzało się do... (parafrazuję):

    KIMŻE PAN JEST, PANIE ŚCIOS, ŻEBY POWAŻAĆ SIĘ NA PODWAŻANIE JEDYNIE SŁUSZNEJ LINII PROGRAMOWEJ PiS, NAWET JEŻELI ONA AKTUALNIE NIE ISTNIEJE !!! :))


    Teraz już bez parafrazy przytaczam dosłownie odpowiedź i jedyny "argument" Szanownej Polemistki:

    „Kim jestem, wiadomo. Może Aleksander Ścios „zerwie zasłonę” anonimowego publicysty?”

    I na tym zakończyła się "polemika".

    Która - jak wiadomo (przynajmniej w sferach "eksperckich") - powinna koncentrować się na osobach, a nie na ich (nawet najsłuszniejszych) argumentach. Dla eksperckich umysłów (wyjątki do policzenia na palcach) ważniejsze jest bowiem "KTO MÓWI" od tego "CO MÓWI"

    Wniosek: ktoś, kto nie stanowi (jak Pan to "uczenie" ujął) "autorytetu deontycznego" - nie powinien zabierać głosu w dyskusji poważnych naukowców!
    __________________________________________________


    Zachęcam wszystkich Państwa do przypomnienia sobie świetnego artykułu AŚ

    - WYGRAĆ - BY OBALIĆ III RP , a także znakomitej pod nim dyskusji.

    http://bezdekretu.blogspot.com/2014/08/wygrac-by-obalic-iii-rp.html


    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  13. Pani Urszulo,

    Chciałbym jeszcze powrócić do tematu belwederskiej nowelizacji. Pośpiech, w jakim ją upichcono skłania do stawiania pytań o intencje BK. Pytań tym bardziej zasadnych, że to właśnie lokator Belwederu urządził w listopadzie ub.r. spektakularne widowisko pt. konsultacje z konstytucjonalistami i zaprosił tzw. autorytety prawnicze do rozmów nad przebiegiem wyborów samorządowych.
    Cóż wtedy usłyszeliśmy? Oto dyżurny autorytet prawniczy, były prezes TK Andrzej Zoll stwierdził po rozmowach z Komorowskim:
    "Trzeba doprowadzić do nowelizacji Kodeksu wyborczego - przekonywał Zoll. Jednak - w jego opinii - nie można zmienić Kodeksu wyborczego przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, które przypadają w 2015 roku. Jak przypomniał, zmian w prawie wyborczym nie można przeprowadzać później niż sześć miesięcy przed wyborami, więc i wybory prezydenckie, i wybory parlamentarne muszą być przeprowadzone w oparciu o obowiązujący Kodeks wyborczy."
    http://prawo.rp.pl/artykul/1159692.html

    Zastanawiam się więc - jak pogodzić taką opinię "autorytetu" prawniczego z obecną wypowiedzią prezydenckiego ministra, w której pada wyraźna sugestia, iż Sejm powinien przyjąć nowelę prawa wyborczego jeszcze przed wyborami parlamentarnymi?
    Nie pytam oczywiście - dlaczego uczestnicy prezydenckich konsultacji nabrali dziś wody w usta, ale mam prawo pytać - dlaczego tak samo postępują politycy opozycji i żurnaliści "wolnych" mediów? Mają przecież twarde argumenty, by zastopować ofensywę polityka PO.
    I choć nigdzie nie znalazłem projektu owej nowelizacji, to tylko ta przesłanka oraz pośpiech, w jakim Belweder próbuje przepchnąć projekt, pozwala przypuszczać, że zawiera on propozycje wyjątkowo korzystne dla reżimu.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  14. Panie Aleksandrze,

    Uprzedził mnie Pan, bo właśnie tego szukałam! :)

    Tylko że nie w googlach, a w swoich komentarzach z listopada pod Pańskim artykułem "W PERSPEKTYWIE MECHANIZMÓW OSZUSTWA". Już wtedy bowiem zwróciłam uwagę na przytaczane wypowiedzi "autorytetów prawniczych". :)
    _____________________________________________

    Urszula Domyślna24 listopada 2014 20:36

    Nie można zmienić Kodeksu wyborczego przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi!

    ORZEKŁY DZIŚ FILARY SYSTEMU III RP => NIEUSTRASZENI I NIEUGIĘCI PRAWNICY TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO.

    Dzisiaj głowa państwa spotkała się z filarami konstytucyjnymi III RP, zwanej przez zaklinaczy rzeczywistości: "demokratycznym państwem prawa".

    Spotkanie relacjonuje portal wPolityce - i jest to tak zabawny, a jednocześnie modelowy przykład komunistycznej buty, arogancji i twardogłowia, że - pozwoli Pan - zaprezentuję relację w całości.

    Nie ma możliwości unieważnienia wyborów zgodnie z konstytucją – powiedział prof. Andrzej Zoll, były prezes TK i były przewodniczący PKW po spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Jego zdaniem nie da się też zmienić Kodeksu wyborczego przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi.

    Prezydent rozmawiał o konstytucyjności możliwych projektów zmian w prawie wyborczym, ale też o założeniach prezydenckiej inicjatywy dotyczącej Kodeksu wyborczego i o propozycjach przedstawianych przez różne siły polityczne, zakładających skrócenie kadencji władz samorządowych lub powtórzenie wyborów, które na chwilę obecną wydają się niezgodne z konstytucją. W spotkaniu wzięli udział m.in. były szef PKW Ferdynand Rymarz oraz były prezes Trybunału Jerzy Stępień, a także obecny prezes TK Andrzej Rzepliński.

    Były prezes TK Andrzej Zoll powiedział po spotkaniu, że należy szybko przystąpić do debaty nad nowelizacją Kodeksu wyborczego. Zaznaczył jednak, że nie można zmienić tych przepisów przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi.

    Zoll powiedział, że konieczne jest odbudowanie autorytetu Państwowej Komisji Wyborczej.

    Powstaje problem zabezpieczenia ciągłości tego urzędu, wyboru nowych sędziów, nie będzie to łatwe. Sędziowie muszą wykazać się nie tylko wiedzą, którą posiadają, ale też pewną odwagą, żeby w tych warunkach podjąć się tych obowiązków

    Jak podkreślał, trzeba wyciągnąć wnioski z błędów, głównie złej komunikacji PKW z wyborcami i doprowadzić do nowelizacji Kodeksu wyborczego.

    Ale tu chcę od razu na jedną rzecz zwrócić uwagę (…) Mianowicie nie można zmienić Kodeksu wyborczego przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi -– mówił.

    = = = = = = =

    Dzisiaj "konstytucyjne filary" dyplomatycznie milczą!
    Zresztą, kto wie? - może właśnie piszą pozytywne recenzje uzasadniające niezbędną KONIECZNOŚĆ prezydenckiej "nowelizacji" - zgodnej z nową mądrością etapu!

    Pusty śmiech ogarnia i... niezmierna pogarda.

    Jak jeszcze raz usłyszę mantrę o "demokratycznym państwie prawa" i wyświechtaną formułkę: DURA LEX SED LEX - chyba kogoś pobiję!


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Szanowny Panie Aleksandrze, Szanowni Komentatorzy

    Majową reelekcję lokatora oni mają już krok po kroku rozpisaną. Z podziałem na głosy. Z głosem "niezależnych" mediów.

    Ledwie kancelaria lokatora Belwederu poinformowała PAP o planach złożenia projektu zmian prawa wyborczego, a już w Polskim Radiu pr. 1 będzie jutro urabiał grunt pod zmiany belwederski propagandzista Henryk Wujec (Sygnały Dnia godz. 7.15). Tempo świadczy o tym, że chcą zdążyć na czas.

    http://www.polskieradio.pl/7/15/Artykul/1343213,Prezydent-chce-zmiany-Kodeksu-wyborczego

    Projekt lokatora, jeszcze zanim my-maluczcy poznaliśmy jego szczegóły, już się spotkał z natychmiastowym i pozytywnym odzewem jednego z "niezależnych" mediów. Nie wątpię że i inni "niepokorni" grzejący się na jednej z "wysp wolności" dołączą po świątecznym lenistwie do zgodnego chóru wyrażającego zadowolenie z inicjatywy Belwederu. Np. pisząc w taki sposób:

    "W nadchodzącym tygodniu do Sejmu trafi prezydencki projekt zmian w Kodeksie wyborczym. Kancelaria Sejmu poinformowała, że znalazły się w nim także propozycje partii opozycyjnych, które są zgodne z konstytucją"

    Niezwłoczny i przychylny odzew popłynął także ze strony "demokratycznej opozycji". "Poseł Adam Abramowicz z PiS-u stwierdził, że wszystkie propozycje, które dążą do poprawy obecnej sytuacji są dobre. Parlamentarzysta ma nadzieję, że intencje prezydenta są szczere".

    http://www.radiomaryja.pl/informacje/sejm-rozpocznie-prace-nad-zmianami-w-kodeksie-wyborczym/

    Nawet prezes IPN-u dostał już, jak się wydaje, wytyczne i napisaną rolę na czekające nas dni majowe, bo ogłosił parę dni temu co następuje:

    "Koniec drugiej wojny światowej miał ogromne znaczenie dla wielu narodów, więc należy się spodziewać, że obchody 70-lecia będą miały charakter światowy. Ale poza dyskusjami dotyczącymi samej wojny, musimy się spodziewać, że będzie ona także przedmiotem bardzo istotnego sporu, zwłaszcza z udziałem Federacji Rosyjskiej"

    Ale przecież majowe wybory to tylko jeden z wielu punktów w tegorocznym kalendarzu lokatora. Nie taki znowu najważniejszy to punkt. Ważniejsze rzeczy będą się dziać po wyborach. Na przykład gdy się Koziejowi wymkną spod kontroli zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia "Kraj 2015", które mają przetestować system kierowania państwem w warunkach kryzysu. Wszak tu chodzi nie o jakąs kupę kamieni, ale o Привислинский край.

    http://www.radiopik.pl/3,24903,plany-prezydenta-obchody-25-lecia-samorzadnosci-

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Kazefie,

      Bardzo dziękuję za przedstawienie tych wypowiedzi. Pomagają uzasadnić tezę, że scenariusz reelekcji BK został już rozpisany, a opozycji wyznaczono tu niepoślednie miejsce.
      Nie wiem nawet, kim jest ów poseł Abramowicz, ale takiej deklaracji o "nadziei" nie sposób przypisać wyłącznie naiwności lub głupocie. Przypomnę, że politycy PiS wspierają wiele pomysłów lokatora Belwederu, w tym szczególnie niebezpieczne, dotyczące tzw. projektów zbrojeniowych.
      W czerwcu ub.r. na stronie BBN można było przeczytać specjalne oświadczenie gen.Kozieja:
      „Chciałem podziękować posłom Prawa i Sprawiedliwości za deklarację wsparcia starań Prezydenta Bronisława Komorowskiego dotyczących wzmocnienia bezpieczeństwa Polski w obliczu zmian w naszym otoczeniu strategicznym. Tak bowiem rozumiem zapowiedź poparcia inicjatywy zwiększenia nakładów obronnych o 0,05% PKB, które zamierzamy przeznaczyć na przyspieszenie procesu modernizacji sił zbrojnych”.
      W tym propaństwowym zapale, przedstawiciele opozycji deklarowali, że jeśli do końca lipca prezydent i rządu nie przedstawią w Sejmie projektu ustawy zwiększającej do 2 proc. PKB wydatki na wojsko, taką inicjatywę zgłosi klub PiS.

      Ponieważ do wyborów prezydenckich pozostało zaledwie pięć miesięcy,możemy przyjąć, że partia opozycyjna nie będzie prowadziła autentycznej kampanii wyborczej. Autentycznej, czyli takiej, w której Polacy poznaliby prawdziwy wizerunek lokatora Belwederu i mogli zrozumieć, na czym polega zagrożenie związane z budową reżimu prezydenckiego.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    2. KAZEF

      Bardzo ciekawy jest ten link do RM.
      Pozwoli Pan, że go rozwinę?

      Sejm rozpocznie prace nad zmianami w Kodeksie wyborczym

      Radio Maryja


      W nadchodzącym tygodniu do Sejmu trafi prezydencki projekt zmian w Kodeksie wyborczym. Kancelaria Sejmu poinformowała, że znalazły się w nim także propozycje partii opozycyjnych, które są zgodne z konstytucją.

      Prezydencka propozycja, oprócz 9-letniej kadencyjności PKW zakłada m.in. wzmocnienie roli szefa PKW, szczególnie poprzez skuteczniejszy nadzór nad Krajowym Biurem Wyborczym. Ponadto wprowadza zasady klasyfikowania głosów nieważnych, tak, żeby było wiadomo czy były one puste, czy błędnie oznaczone.

      Poseł Adam Abramowicz z PiS-u stwierdził, że wszystkie propozycje, które dążą do poprawy obecnej sytuacji są dobre. Parlamentarzysta ma nadzieję, że intencje prezydenta są szczere.

      - Kilkukrotnie Prawo i Sprawiedliwość składało projekt zmian i za każdym razem propozycje były wyrzucane do kosza. Jeżeli teraz do sejmu wpłynie ten projekt, to sprawdzimy tę intencję poprzez prace w komisjach. Mam nadzieję, że teraz poważnie podejdziemy do dyskusji, a te wszystkie zmiany proponowane także przez PiS zostaną omówione i wprowadzone. Owszem, wzmocnienie PKW jest ważne, ale bardzo ważna jest sprawa jawności. Nasze propozycje szły ku temu. Proponowaliśmy m.in., aby w lokalach wyborczych były zainstalowane kamery – powiedział poseł Adam Abramowicz.

      Prezydent zapowiedział przygotowanie projektu zmian w Kodeksie wyborczym po kłopotach z systemem informatycznym, które opóźniły podanie wyników I tury wyborów samorządowych.

      --------------------------------------

      "Po kłopotach z systemem informatycznym" - wtłacza nam do głów spolegliwe Radio Maryja, nie lękając się współudziału w rozpowszechnianiu odrażającego kłamstwa.

      Pozdrawiam Pana i Pana Aleksandra

      Usuń
  16. FAŁSZYWE WYBORY W III RP - CZYLI STARA KOMUSZA TRADYCJA?

    Panie Aleksandrze,

    Czy zgodziłby się Pan z odważnie postawioną tezą :), ŻE WSZYSTKIE WYBORY W III RP ZOSTAŁY SFAŁSZOWANE?

    Co do tych z 1989 r. wiemy na pewno (ale rzadko przypominamy), że pomimo uwłaczającej narodowi 35% demokracji chytrze wynegocjowanej w Magdalence (żeby broń Boże nie wygrać z upadającą komuną?) - i tak potrzebna była zmiana ordynacji wyborczej przed tzw. II turą, co stanowiło chyba naruszenie nawet komuszej konstytucji, która wtedy jeszcze obowiązywała?

    Wyjaśnia to pan Wyszkowski, w programie Anity Gargas z TVR, niestety, w moim komputerze nagranie jest nie do odsłuchania, także w kilku komputerach "zaprzyjaźnionych". Dziwnym trafem (?) akurat tego odcinka "Zadanie specjalne odc. 34 (2013/14) - kulisy powstania III RP" nie ma na kanale TVR na YT, co zapewne jest przypadkiem, takim samym, jak choćby "mega-news" Gazety Polskiej o rodowodzie pani Dziadzi-Komorowskiej opublikowany tuż po... wygraniu wyborów przez jej małżonka.

    Dlatego mogę zamieścić tylko streszczenie z portalu TVR:

    5 czerwca 2014 8:41

    Wyszkowski: Wybory 4 czerwca 1989 r. sfałszowano za zgodą czołowych przedstawicieli Solidarności

    W magazynie śledczym Anity Gargas "Zadanie specjalne" Krzysztof Wyszkowski ujawnia fragmenty tajnych stenogramów z Komisji Porozumiewawczej – czyli z rozmów tzw. "drużyny Lecha" (Wałęsy) z komunistami, podczas których ustanowiono korzystny dla aparatczyków PRL układ polityczny i zawiązano III RP.

    – W czasie wyborów 4 czerwca 1989 r. wyborcy skreślili tzw. Listę Krajową, odbierając w ten sposób komunistom 33 mandaty w Sejmie. Komunistom zabrakło więc przynajmniej 33 głosy do wyboru Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. Uznali więc, że przedstawiciele Solidarności muszą się zgodzić na to, żeby oddać stronie komunistycznej te 33 mandaty. To było możliwe tylko poprzez zmianę ordynacji wyborczej w trakcie wyborów, czego dokonano – mówił Krzysztof Wyszkowski, działacz opozycji antykomunistycznej i współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych.

    – W tym momencie tzw. drużyna Lecha, w której skład wchodzili Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Kuroń, Michnik, umawiała się 8 czerwca, czyli cztery dni po wyborach, z Kiszczakiem i jego ludźmi co do sposobu zamanipulowania wyników wyborów i oddania komunistom brakujących mandatów – tłumaczy Wyszkowski.

    http://telewizjarepublika.pl/wyszkowski-wybory-4-czerwca-1989-r-sfalszowano-za-zgoda-czolowych-przedstawicieli-solidarnosci,7694.html

    OdpowiedzUsuń

  17. OBSZERNIE PISZE NA TEN TEMAT NAWET WIKIPEDIA

    Przytoczę odpowiedni fragment, zamiast tylko zalinkować, bo tyle już rzeczy znikało na moich oczach w internecie, że chyba lepiej je powielać?

    "Wyniki wyborów z 4 czerwca zaskoczyły komunistyczne władze. Wyborcza klęska koalicji stała się jednym z głównych tematów posiedzeń naczelnych organów PZPR. Przegrana doprowadziła do upadku nastrojów wśród członków partii komunistycznej, którzy za jej skalę obwiniali kierownictwo PZPR. Upadek listy krajowej Mieczysław Rakowski nazwał „potężnym ciosem”, który „wywracał do góry nogami cały planowany układ sił w Sejmie”.
    [...]
    6 czerwca doszło do rozmów przedstawicieli „Solidarności” (Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki), duchowieństwa (Bronisław Dąbrowski, Alojzy Orszulik) i strony rządowej (Stanisław Ciosek, Andrzej Gdula, Czesław Kiszczak), w trakcie których opozycja nie zanegowała uprzednio ustalonego podziału mandatów.

    8 czerwca zorganizowano spotkanie dwustronnej Komisji Porozumiewawczej, na którym Czesław Kiszczak zaatakował Lecha Wałęsę, zarzucając mu kampanię nawoływania do skreślania kandydatów strony koalicyjnej, co uznał za przejaw nieprzestrzegania uzgodnień Okrągłego Stołu. Pojawiła się wówczas propozycja unieważnienia głosowania na krajową listę wyborczą i powtórnego głosowania na nią w drugiej turze, przeciwko czemu ostro zaoponował Adam Michnik. Kwestia ta pozostawała kluczowa – wobec porażki 33 osób z listy krajowej powstała bowiem prawna niemożliwość obsadzenia tych mandatów, skoro ordynacja wyborcza nie przewidziała w tym zakresie dalszego sposobu postępowania.

    Strona solidarnościowa nie sprzeciwiła się zmianie ordynacji wyborczej i przeniesieniu tych mandatów na okręgi wyborcze przeznaczone wyłącznie dla kandydatów strony koalicyjnej. Decyzję w tej mierze powierzono Radzie Państwa, która 12 czerwca 1989 wydała dekret zmieniający ordynację wyborczą oraz uchwałę tworzącą 33 nowe mandaty w okręgach wyborczych (numerowane od 426 do 458 z przeznaczeniem wyłącznie dla kandydatów sześciu współtworzących PRON organizacji). Rozwiązanie to pozostawało kontrowersyjne – doszło do zmiany zasad wyborów w trakcie ich trwania, co traktowano jako groźny precedens. Zwolennicy kompromisu w ramach „Solidarności” podkreślali jednak potrzebę okazania drugiej stronie dobrej woli, wskazywano też, że upór w tej mierze mógłby dać komunistom pretekst do unieważnienia wyborów.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Polsce_w_1989_roku

    OdpowiedzUsuń
  18. Pani Urszulo,

    Ponieważ Pani już odpowiedziała na zadane pytanie, pozostaje mi jedynie zauważyć, że prawdziwość wyborów powszechnych w III RP powinniśmy mierzyć miarą identyczną, jak w okresie PRL-u. W jednym i drugim przypadku o znaczeniu tego aktu zdecydował "grzech pierworodny".
    Jak wiemy, w roku 1947, na początku okupacji sowieckiej urządzono farsę zwaną wyborami. Zostały one sfałszowane, by sowieckiej agenturze udzielić tzw, mandatu demokratycznego. Ale sfałszowano je również po to, by wypchnąć z przestrzeni publicznej jakiekolwiek siły, które mogłyby zagrozić dominacji komunistów. Pozostałych wygnano lub zamordowano. Układ,jaki wyłonił się po owej farsie, odpowiadał planom Stalina i przetrwał do roku 1989.
    W tekście "DLACZEGO W III RP NIE MA MIEJSCA DLA ANTYSYSTEMOWEJ OPOZYCJI" z 9 grudnia ub.r. cytowałem fragment materiałów propagandowych z 1972 roku, w których m.in. napisano:
    "Z istotą państwa dyktatury proletariatu nie da się pogodzić konkurencyjna walka partii politycznych, a więc istnienie politycznej partii opozycyjnej, działającej w ramach wolnej gry sił. W państwie budującym socjalizm nie ma miejsca dla takiej partii, gdyż byłaby ona reprezentacją sił wstecznych, hamujących nasz rozwój”.

    W roku 1989 komunistyczni bandyci oraz ich okrągłostołowi partnerzy - czyli sukcesorzy komunizmu, sięgnęli po tą samą metodę i na mocy "kontraktu" wyborczego wyrugowali z życia politycznego tych, którzy chcieliby podważyć status "państwa socjalistycznego nowego typu"( jak SB nazywało twór powołany w Magdalence).
    Okres 1989-1991 wykorzystano natomiast na zbudowanie medialnego i politycznego zaplecza koncesjonowanej opozycji, na zawłaszczenie środków przeznaczonych na wolne media, na rozgrabienie majątku RSW Ruch, zmarginalizowanie przeciwników OS i zbudowanie propagandowych podwalin pod tezy o "wolnej i demokratycznej III RP".
    Dopiero po dokonaniu tych zabiegów dopuszczono do wyborów w roku 1991 i okrzyknięto je "w pełni wolnymi". Oczywiście, nie może być mowy o żadnej wolności, jeśli dwa lata wcześniej ustalono reguły gry,wyselekcjonowano tzw. polityków i ich partie, rozdano tytuły "autorytetów" i "opozycjonistów" i nakarmiono Polaków łgarstwami o śmierci komunizmu?
    Zamach stanu z 1992 roku potwierdził jedynie, że raz zagrabionej władzy (rok 1947 jest tu właściwą cezurą) komuniści i ich sukcesorzy nigdy nie oddadzą.
    Od tego czasu, wszystkie wybory powszechne odbywały się według zasad ustalonych przy OS i zostały ograniczone do wyboru sił akceptujących porządek III RP. Fakt, że po ćwierćwieczu "wolnego państwa" nie istnieje żadna, antysystemowa opozycja, zaś sama wzmianka o obaleniu układu III RP jest traktowana jako zamach stanu, doskonale potwierdza reguły tego fałszerstwa.
    Nie można też mówić o żadnych wolnych wyborach, jeśli nie istnieją wolne media, a społeczeństwo nie ma dostępu do rzetelnych informacji. Dlatego ośrodki propagandy oraz tzw. sondażownie to jeden z filarów fałszerstw wyborczych. Póki istnieją i mają decydujący wpływ na oceny Polaków - nie można mówić o wolnym wyborze.
    Wystarczyło zatem zbudować stabilny i kontrolowany mechanizm, oprzeć go na działaniach reżimowych instytucji (PKW, sądy), otoczyć osłoną wszechobecnej propagandy i ukazać Polakom, jako jedyną metodę kształtowania rzeczywistości –by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych plebiscytów i wyborów.

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
  19. Panie Aleksandrze
    W odpowiedzi na Pana tweeta o milczeniu hierarchii, abp Michalik już złożył samokrytykę:)

    "Zapomnieliśmy, że tolerancja grzechów i przymykanie oczu na krzywdę, niesprawiedliwość i kłamstwo, to oportunizm a nie wyrozumiałość dla słabości, to szerzenie relatywizmu etycznego, który prowadzi do niebezpiecznej społecznej znieczulicy"

    http://wpolityce.pl/polityka/228342-abp-michalik-powrotu-do-praw-w-pelni-zgodnych-z-bozym-prawem-domaga-sie-kazda-uczciwa-demokracja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pablo,

      Spodziewam się raczej, że słowa abp.Michalika dotyczą owczarni, nie zaś pasterzy.
      Jeśli przeciwnicy "pojednania" polsko-rosyjskiego byli dla arcybiskupa "marginesem", jakże inaczej mógłby odebrać krytyczne wypowiedzi na temat hierarchów.

      Pozdrawiam

      Usuń
  20. Pani Urszulo,
    "Zadanie specjalne odc. 34 (2013/14) - kulisy powstania III RP" można obejrzeć tutaj: http://telewizjarepublika.pl/Zadanie-specjalne-odc-34-201314-kulisy-powstania-iii-rp,video,795.html

    Kolejne odcinki "Zadania specjalnego" są z tego co zauważyłem wrzucane w miarę na bieżąco tutaj: http://telewizjarepublika.pl/programy/zadanie-specjalne-magazyn-anity-gargas.html

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję, Panie Radku, ale to ten link mi się nie otwiera, a właściwie otwiera się, ale nagrany materiał jest zupełnie nieczytelny.

      Pozdrawiam

      Usuń
  21. Wstawiony pytał "jak wzmocnić ruchy obywatelskie(...) Jak "naprawić demokrację", skonsolidować interesy większego grona, uzyskać wrażenie powołania wspólnej inicjatywy"

    Emilian Iwanicki pisal o
    "Bez potężnego społecznego zrywu,to będzie rok sromotnej klęski."

    Nie będziemy mieli tych rzeczy dopoki państwo na tym blogu jak i reszta aktywnych działaczy w Polsce nie zrozumie, że kluczem jest efektywna komunikacja między wszystkimi. Zainteresowanie bliskie zeru tym tematem świadczy, że marsz o jakim pisze autor bloga, będzie bardzo, bardzo długi.
    Na nic się zdadzą recepty nawet i 100 AS jeżeli nie będzie komunikacji w społeczeństwie. Nie chodzi mi o tv, radio, prase, bo tam nie da się rozmawiać. To jest komunikacja jednotorowa.
    Trzeba myśleć inaczej, niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Bez przeprogramowania swoich umysłów, będziecie państwo stałe te same błędy popełniać. Zamiast budowania nowego obywatelskiego społeczeństwa, społeczeństwa na miarę XXI w. wszyscy na sile chcą mieć model z XX w. Dlatego, będziemy mieli społeczeństwo niewolników...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Dawidzie,

      W mojej opinii.
      Dysponujemy potężnym medium, niereglamentowanym cenzurą - internetem. Rozważając brutalną rzeczywistość, w której nie istnieje takie wydarzenie, które mogłoby zapoczątkować społeczny zryw, należy skupić się na budowie struktur od podstaw, w środowisku niezależnym od narracji narzucanej przez funkcjonariuszy III RP. Jednym z takich projektów jest blog p. Ściosa, niezależnie od pierwotnych zamierzeń samego autora. Każdemu zainteresowanemu "długim marszem" należy polecić tworzenie środowisk - nie tylko nieskażonych pookrągłostołową mentalnością kształtu obiegu informacji, ale przede wszystkim prezentujących zupełnie odmienną koncepcję jakościową dyskusji. Jest to co prawda jedynie jeden z wielu elementów istotnej zmiany w kierunku niezależności, ale zarazem ten jeden, którego tworzenia może podjąć się każdy z odwiedzających to miejsce. W końcu to zdrowe komórki składają się na zdrowy organizm.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dawid,

      Dziękuję za cenne pouczenie. Będę jednak zobowiązany, jeśli zechce Pan zaniechać wklejania tych samych "komentarzy" i prowadzenia na moim blogu edukacji na temat "komunikacji między wszystkimi".

      Usuń
    3. Dobrze panie Aleksandrze, przestanę pisać u Pana na blogu o tym.

      Na koniec jednak mała uwaga. Pana blog jest jednym z niewielu miejsc dla ludzi z otwarta głową. Jeżeli nie możemy rozmawiać o tak istotnych rzeczach to tylko potwierdza to co napisałem wcześniej. Nie mamy miejsca, ani narzędzia do szerokiej komunikacji wielu osób jednocześnie. Kazdy samemu.

      Wstawiony:
      Owszem mamy internet, jednak na nic on, skoro wykorzystujemy zaledwie ułamek jego możliwości.
      Blog AS jest świetnym miejscem by zacząć, ale tylko dla ludzi którzy już są w jakiś sposób swiadomi tego jak działa władza. Poza tym Blog ten jest jedną z wielu samotnych wysp i prawie nikt nie wydaje się widzieć tego faktu. To jest to o czym prof. Zybertowicz mówił tzw. archipelagi polskosci.

      Usuń
    4. Dawid,

      Ponownie dziękuję - tym razem za dobre słowo o moim blogu. Pozwoliłem sobie przejrzeć Pańskie wcześniejsze wystąpienia (pod tekstami z listopada ub.r.). Dlatego ponownie proszę, by zechciał Pan znaleźć bardziej stosowne miejsce do propagowania swoich pomysłów i zrezygnował z komentowania pod moimi tekstami.
      Będzie to z korzyścią dla Pana i dla mnie. Panu zaoszczędzi czasu, mnie zaś fatygi usuwania rzeczy niemających związku z tematyką bloga.

      Usuń
  22. Szanowni Państwo,

    gorąco polecam artykuł "Wygodna strategia niepamięci" Sławomira Cenckiewicza w nr. 2/2015 tygodnika "Do Rzeczy" (s. 20-23).
    Autor kompletuje wiele z zapomnianych już dzisiaj faktów świadczących o bardzo bliskich związkach lokatora Belwederu z WSI; analizuje niedawne belwederskie przesłuchanie w sprawie red. Sumlińskiego i zastanawia się nad konsekwencjami strategii "niepamięci" w kreowaniu wizerunku lokatora na polskiej i międzynarodowej arenie. Przypomina także dobrze znane czytelnikom bloga "Bez dekretu" kulisy afery marszałkowej (rzetelnie informując, iż autorem sformułowania "afera marszałkowa" jest bloger Aleksander Ścios).
    Swój tekst Sławomir Cenckiewicz kończy następująco:
    "Ukrywając to wszystko za zasłoną niepamięci, Komorowski ponownie stanął w obronie WSI. Wszystko to powoduje, że najistotniejsze pytanie, które skupiało uwagę Polaków, oraz wszystkich zagranicznych centrów władzy mających plany wobec Polski, brzmi: Czy Komorowski, jako prezydent ważnego, bo frontowego kraju NATO, jest politykiem suwerennym, czy też pozostaje pod wpływem jakichś ukrytych ośrodków dyspozycyjnych, które nie mają nic wspólnego z Polską racją stanu?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazef,
      Odpowiedzią na zacytowany fragment tekstu S. Cenckiewicza myślę mogą być spotkania PBK z Nikołajem Patruszewem m.in. w 2010 i 2011r.
      ale tu większa wiedzę pewnie będzie miał Pan Aleksander.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. @Radek
      Cenckiewicz wspomina o spotkaniach z płk. Patruszewem.

      Usuń
    3. Kazef,
      Dziękuję za informację. Niestety nie miałem jeszcze możliwości zapoznania się z tym tekstem(poczta jeszcze najnowszego numeru DRz mi nie dostarczyła) stąd moja wypowiedź.

      Pozdrawiam

      Usuń

  23. CZY NADAL OBOWIĄZUJE CYROGRAF Z MAGDALENKI?

    Panie Aleksandrze,

    Czy kiedykolwiek zostały opublikowane rozmowy samozwańczych (w większości fałszywych) przywódców tzw. podziemnej "S" z prawdziwymi oprawcami stanu wojennego toczone w 1988/89 r. w Magdalence?

    Bo że zostały nagrane, wiadomo, skoro "spisek, który okazał się prawdą" miał miejsce w willi należącej do Dep. I MSW, gdzie cyt. "w większości pomieszczeń zainstalowano podsłuchy i podglądy umożliwiające tajne, audiowizualne utrwalenie przebiegu wszystkich rozmów i spotkań".

    25 lat III RP wydaje świadczyć, że stanowią one nadal nienaruszalne tabu, a wszelkie próby "obejścia" podpisanego (lub nie) cyrografu zawsze kończyły się fatalnie? Upadkiem rządu Olszewskiego, Kaczyńskiego, w końcu - hekatombą smoleńską. Obecna postawa opozycji wskazuje, że chyba jeszcze długo będą obowiązywać?

    Pozdrawiam serdecznie

    http://www.rp.pl/artykul/1058043.html?p=1
    http://www.videofact.com/polska/robocze%20today/magdalenka.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Nic mi nie wiadomo o takich publikacjach i nie spotkałem się nigdy ze stenogramami z "biesiad" i rozmów odbywanych w Magdalence. Według reżimowej nomenklatury były to "spotkania nieoficjalne".
      Można natomiast uznać, że materiały takie stanowią bardzo cenne trofeum i do dziś mogą być istotnym "argumentem nie do odrzucenia". I raczej nie ze względu na kwestie uzgodnień politycznych, lecz z powodu wypowiedzi i zachowań osób będących pod wpływem alkoholu lub choćby w stanie "emocjonalnego uniesienia".
      Fakt, że Polacy niewiele wiedzą o pradziejach III RP, zaś wiedza ta jest dostępna esbeckim decydentom, uzasadnia chyba nazwę nadaną temu tworowi przez samych esbeków - "państwo socjalistyczne nowego typu".

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Krzysztof Dubiński, "Magdalenka, transakcja epoki", 1990 W-wa, wyd. BGW

      Spis treści:
      http://imagizer.imageshack.us/a/img853/973/x0wo.jpg

      Generalnie ma to formę:
      http://www.herder-institut.de/fileadmin/user_upload/quellen/Volksrepublik_Polen_1945_89/006_1_058_Runder%20Tisch.pdf

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. W kwestii "technicznej" dodam tylko, że publikacja ta jest dostępna w antykwariatach, a także na allegro, za niewielkie pieniądze (z wysyłką ~10zł). Polecam zdobycie i analizę tego materiału. Co prawda nie zawiera zapisów kuluarowych (takie prawdopodobnie nigdy nie powstały), ale nie spotkałem się z opinią historyków, podważającą wiarygodność zawartości tam umieszczonej (btw. pan Cenckiewicz również korzystał z tego źródła przy swoich pracach opisujących rzeczywistość okołookrągłostołową).

      W temacie innych źródeł ():

      - w 2007 roku w sejmie wystosowano zapytanie odnośnie materiałów dot. spotkań w Magdalence:
      http://orka2.sejm.gov.pl/IZ5.nsf/ZAPop/02243?OpenDocument

      - przytaczam fragment rozmowy z prof. A. Friszke z początku 2014.:

      >> Pyt. << Czasami ktoś znany z nazwiska i imienia – choć nie będę go wymieniał, by nie robić mu rozgłosu – apeluje, by IPN „odblokował wszystkie dokumenty” z Magdalenki.

      Friszke >> Wszystkie one są dostępne, a najważniejsze wydane drukiem. Są zapisy strony rządowej i osobne zapisy reprezentantów Kościoła, którzy brali udział w obradach OS i rokowaniach w Magdalence. Wystarczy się w nie wczytać, choć to nie jest taka łatwa lektura i dobrze, że niełatwa, że bardzo szczegółowa. Są teczki SB dotyczące Komitetu Obywatelskiego – ponad 30 tomów. Część tych dokumentów opublikowano, całość jest dostępna dla historyków. Do tego dochodzą teczki bezpieki dotyczące poszczególnych działaczy, m.in. Kuronia. Michnika, prof. Geremka.

      Pozdrawiam

      Usuń
    5. cd.
      co do "zapisów reprezentantów Kościoła", najprawdopodobniej prof. miał na myśli publikację bp. A. Orszulika pt. Czas przełomu.

      http://www.niedziela.pl/artykul/79470/nd/%E2%80%9ECzas-przelomu%E2%80%9D-w-notatkach-ks

      Usuń
  24. Szanowny Panie Kazefie,

    Bardzo dziękuję za wskazania tak cennej publikacji. Pan Cenckiewicz nadał wyśmienitą nazwę zachowaniom lokatora Belwederu. Można powiedzieć, że niedawny występ Komorowskiego przed sądem był ukoronowaniem wieloletniej "strategii niepamięci".
    Bo przecież nie chodzi tu tylko o "niepamięć" świadka, ale problem znacznie większej wagi. Tak profesjonalna, "operacyjna" obrona BK - ("Niepamięć - jak tłumaczył mi kiedyś pewien prokurator, powołując się na wzorowy w tym względzie przykład Leszka Millera zeznającego w sprawie afery Rywina (i jak wiedzą to zawodowi przestępcy 'idący w zaparte' oraz dobrze wyszkoleni agenci SB) - jest najlepszą bronią w zderzeniu z wymiarem sprawiedliwości i sposobem najskuteczniejszego ukrycia prawdy." - pisze Cenckiewicz) byłaby niemożliwa, gdyby wiele lat wcześniej Komorowski nie "zaraził" tą metodą wszystkich mediów III RP i (niemal) wszystkich dziennikarzy.
    To dzięki ich postawie, ujawniającej lęk przed stawianiem pytań i żądaniem nań odpowiedzi, ktoś równie niezłożony, jak lokator Belwederu może sobie pozwolić na kontrolowaną amnezję.
    Tu też ujawnia się kolejny obszar fikcyjności tzw. demokracji III RP. Przed czterema laty pisałem, że Bronisław Komorowski nie chciał być jednym z milionów bezimiennych zjadaczy chleba, lecz zapragnął należeć do najbardziej uprzywilejowanej grupy osób publicznych, jakimi są politycy. W państwach realnej demokracji ( na którą BK tak chętnie się powołuje) istnieje zasada, iż obywatele mają prawo znać przeszłość osoby, która pretenduje do najwyższego w państwie stanowiska. Mają prawo wiedzieć- kim jest ten człowiek, co dokładnie robił w przeszłości, jakie posiada predyspozycje, poglądy, zamiary. To zwykle niewielka cena, jaką muszą płacić politycy za przywilej przynależności do (niedostępnej dla innych) elity. Społeczeństwu ma ona gwarantować poczucie bezpieczeństwa i równie ważne prawo do dokonywania wolnego, nie obarczonego błędem wyboru.
    Można powiedzieć, że reguły demokracji nakładają na polityka obowiązek ujawnienia swojego życiorysu oraz wyjaśnienia spraw, czasem najbardziej kontrowersyjnych i trudnych. Nam - wyborcom udzielają zaś trwałego prawa do zadawania pytań i oczekiwania wyczerpujących odpowiedzi.
    Postać Komorowskiego i rozciągnięta nad nim szczelna zasłona medialna, to oczywisty przykład zanegowania tych reguł. Polacy nie tylko nic nie wiedzą o człowieku, któremu powierzyli stery państwa, ale nie mają reprezentantów, którzy w ich imieniu mogliby taką wiedzę wydobyć i ukazać. To pokazuje dramatyzm obecnej sytuacji i zakres, w jakim w III RP dokonywane są wolne wybory.

    W tekście Sławomira Cenckiewicza znalazłem wiele kapitalnych stwierdzeń, w tym jedno, szczególnie mi bliskie:
    "Bez docenienia przeciwnika prawica nie ma co marzyć o zwycięstwie. Sama popada tu zresztą w logiczną sprzeczność – demonizuje wszechpotężne WSI, uznając Komorowskiego za ich „kelnera”, choć jednocześnie odmawia mu operacyjnych i praktyczno-manipulacyjnych politycznych kompetencji, które przecież musiał (choć nie wiemy w jakim zakresie) nabyć, podglądając świat tajnych służb, różnorakich kombinacji i gier operacyjnych..."

    http://www.slawomircenckiewicz.pl/aktualnosci/cenckiewicz-o-komorowskim-w-tygodniku-do-rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  25. KAZEF, ALEKSANDER ŚCIOS

    Panowie!

    Chyba po raz pierwszy nabędę papierową wersję tygodnika "Do Rzeczy", skoro jest w nim taka rewelacja. A to, o czym wspomina pan Kazef, że Sławomir Cenckiewicz "nie przeoczył" faktu, kto pierwszy zajął się aferą marszałkową i wytrwale, od lat przestrzega przed ponurą postacią necandusa (w której dziennikarskie "wesołki" chcą widzieć nieszkodliwego safandułę, a "kandydat Duda" opowiada dyskwalifikujące go brednie o "biernej prezydenturze BK" - aż kiedyś wkurzony AŚ żachnął się na tt: Zamiast pleść pierdoły w reżimowych tv, może kandydat Duda zapytałby publicznie - dlaczego Polacy nie poznają zeznań BK z 18.12.w/s afery marszałkowej") -- świadczy naprawdę korzystnie o odwadze i uczciwości badawczej prof. Cenckiewicza. Bo nawet dla dziennikarzy z Gazety Polskiej, w której AŚ publikuje (ostatnio, niestety, coraz rzadziej), jego nazwisko jest "niewymawialne. Co nie przeszkadza większości dziennikarskich "tuzów" żywić się informacjami z tego bloga i wykorzystywać bez podania autorstwa dane z tweetów AŚ.

    Pozdrawiam serdecznie Panów oraz Sławomira Cenckiewicza

    OdpowiedzUsuń
  26. ZNÓW?! TO SAMO?! OD POCZĄTKU?!

    Partnerów trzeba szukać w PSL i wśród niedobitków konserwatywnego skrzydła PO
    - oceniają Jarosław Gowin i Marek Jurek.

    A tytuł tej wiekopomnej, przełomowej wizji, naturalnie: "BYĆ JAK RONALD REAGAN".
    (Który zapewne w grobie się przewraca.)

    http://archiwum.rp.pl/artykul/1264647-Byc-jak-Ronald-Reagan.html


    JAK ŻYĆ? JAK ŻYĆ W TAKIEJ BREDNI, PANIE ALEKSANDRZE?

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Jak żyć? Nie czytać bełkotu i pamiętać - kto jest kim. Od M.Jurka, który bratał się już z PJN, a tuż po Smoleńsku zawiązywał wspólne "sztaby" z Komitetem OLW Nowy Ekran, Samoobroną, UPR-em i Stowarzyszeniem Pro Milito - nie spodziewam się niczego dobrego. Podobnie, jak od renegata z PO, który głosował za oddaniem Putinowi śledztwa smoleńskiego.
      To problem p.Kaczyńskiego i jego partii oraz tych głupców, którzy podobne Jurkowi i Gowinowi persony namaszczają na "konserwatystów" i "prawicowców".
      Aż wstyd się przyznać do takiego towarzystwa.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  27. Albo NIE ŻYĆ tylko się POjawiać kiedy trza jak to POkurcze czynią.

    OdpowiedzUsuń
  28. Pewnie wychodzi na to że trzeba żyć "niejako" OBOK!To oczywiście "takie tego tam".Ale tak właśnie robią miłośnicy POkurczy.

    OdpowiedzUsuń
  29. OT

    Święte (?) oburzenie rozlewa się jak morze, dotarło już do Nowego Świata.

    Libertyńska, zidiociała Europa nawykła do tego, że szydzić i drwić można ze wszystkiego, chyba już nie pojmie, że ktoś może swoją religię traktować poważnie...

    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Przed dwoma laty, jakiś lewacki prymityw z francuskiego dziennika "Le Monde" opublikował tekst zatytułowany "Polska psychodrama wokół katastrofy w Smoleńsku".
      przepraszam za źródło, ale tylko takie znalazłem:
      http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,12782721,_Le_Monde___Polska_psychodrama_wokol_katastrofy_w.html
      Był to cyniczny paszkwil na "polityczną histerię" związaną z zamachem w Smoleńsku, w którym od czci i rozumu odsądzono "radykalnych populistów" i "ekstremistów".

      Pomyślałem dziś, że gdybyśmy mieli w "naszych" mediach podobnych łajdaków i podobnie prymitywne piśmidła, pewnie ukazałby się teraz tekst zatytułowany "Francuska psychodrama wokół Charlie Hebdo".

      Usuń
  30. Jest i projekt zmian w kodeksie wyborczym, czyli - jak belweder rozgrywa opozycję.
    http://www.prezydent.pl/prawo/ustawy/zgloszone/art,28,prezydencki-projekt-zmian-w-kodeksie-wyborczym.html

    Co ciekawsze PiS na konferencji prasowej dzisiaj, poprzez Błaszczaka, podniósł kwestię, jakoby zmiany docelowo miałyby zostać wprowadzone do wyborów parlamentarnych... nie prezydenckich (!).

    Konferencja tutaj:
    http://sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transmisje.xsp?unid=06FC1C264BAED9ACC1257DC70048F78B#

    OdpowiedzUsuń