I
To było w sobotę 23 grudnia 1939 roku w Wigilię
Bożego narodzenia, zgodnie z prawem kanonicznym, jeśli dzień Wigilii przypadał
na niedzielę, przesuwano go na sobotę. Skuleni i otuleni czym się dało
więźniowie szybko schodzili z nakazanego spaceru. W celach od rana trwały
przygotowania do wieczornej, wigilijnej kolacji. […]Na dziedzińcu Niemcy
ustawili dużą choinkę ― więc i oni przygotowywali się do świąt. Wysunęliśmy na
środek stół, nakryliśmy czymś białym, było sianko i opłatek. […] O godzinie
17.00 wywołanych z cel dziesięciu więźniów wyprowadzono bez rzeczy osobistych i
cieplejszego odzienia do ciężarowego auta. Podróż w eskorcie nie trwała długo.
Do kirkutu było zaledwie kilkaset metrów. Podprowadzono ich do wcześniej
wykopanych dołów. Egzekucję oświetlały reflektory ciężarowego samochodu. Echa
wystrzałów dotarły nie tylko do Zamku, ale i gmachów starego miasta. Nazajutrz
rano polscy strażnicy nie ukrywali prawdy. Wśród przetrzymywanych zakładników
powiało grozą. Prawie już nikt nie miał nadziei na ocalenie...
Ksiądz
Michał Słowikowski
Na placu apelowym hitlerowcy ustawili choinkę
oświetloną elektrycznymi lampkami. Pod drzewkiem zostały złożone ciała więźniów
zmarłych w czasie pracy oraz zamarzniętych na apelu. Lagerführer Karl Fritzsch
określił leżące pod choinka zwłoki mianem "prezentu" dla żyjących i
zabronił śpiewania polskich kolęd.
Karol
Świętorzecki – Wigilia w Auschwitz - 24 grudnia 1940 roku
II
Szykowaliśmy się do wieczerzy wigilijnej, gdy
prawie równocześnie z serią karabinową i dźwiękiem sygnaturki usłyszeliśmy
ujadanie psów i podejrzane hałasy w pobliżu naszego domu. […] Chciałem uciekać
przez pokój na wschód, ale okazało się, że drzwi do pokoju były zamknięte.
Matka wcześniej odruchowo zamknęła je na klucz, który schowała w kieszeni, o czym
w panice zapomniała. A na stole w zamkniętym pokoju leżała moja broń ...
O naszym życiu decydowały sekundy. Mordercy szli
od południa więc szybko otworzyłem okno w kuchni wychodzące na północ.
Wypychałem wszystkich kolejno. Zdążyliśmy. Wyskoczyłem jako ostatni i jeszcze
przymknąłem za sobą okno. Z naszego podwórka uciekliśmy przez dziurę w płocie
do obejścia sąsiada Ukraińca. Bez jego wiedzy skryliśmy się na strychu obory.
Gdy wszyscy znaleźli się już na górze, wciągałem za sobą drabinę. [...]
W tej samej chwili wszystko się wyjaśniło. Łomem i
siekierami napastnicy zaczęli rozbijać drzwi domu. Wdarli się do środka i
szukali przede wszystkim domowników. Uratowało nas zamknięte okno, bo szukali
tylko wewnątrz budynku. Słyszeliśmy ich głosy:
- Zdieś ich niet i zdieś ich niet.
Słyszalność tego wieczoru była doskonała. Słowa,
odgłosy, strzały niosły się daleko z powodu zmrożonej pokrywy śnieżnej i
kilkustopniowego mrozu. Słyszeliśmy jak bandyci szukając nas na strychu w
sianie zaczepiali o blachę dachu, jak do siebie mówili.
W tym czasie z plebani dochodziły do nas wyraźne
odgłosy rozbijanych drzwi i okien. Walenie siekierami przeplatało się z
trzaskiem wyłamywanego drewna. Po jakimś czasie usłyszeliśmy straszliwy lament
kobiet od Białowąsów „Głąbów”. Była tam babcia, matka, trzy córki i mieszkająca
z nimi zaprzyjaźniona nauczycielka z Cebrowa. W czasie napadu uciekły na strych
zamykając za sobą właz. Teraz paliły się żywcem, gdyż Ukraińcy podpalili ich
dom. Tego wołania Boga i ludzi o pomoc opisać nie potrafię. To był jakiś
koszmar. Chwilami dłońmi zatykałem uszy. Do końca życia nie zapomnę ich
przerażonych, wręcz oszalałych z bólu krzyków. Kobiety te doznały piekła na
ziemi.
Mieczysław
Albert Krąpiec O.P.- Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy w 1944 roku.
III
W nocy z 23/24 grudnia po ostrym pukaniu, ojciec
otworzył drzwi naszego domu. Weszło dwóch uzbrojonych żołnierzy i UB-owiec w
mundurze wojskowym. Doskoczyli do mnie, krzycząc, że jestem
"bandziorem". Kazali się ubierać. Pożegnałem się z rodzicami i wyprowadzono
mnie na drogę. Wtedy dopiero zobaczyłem, że dom otaczało kilkunastu żołnierzy. Do
"Riwiery" byłem prowadzony pod lufą rewolweru UB-owca, za którym
podążali żołnierze. Gdy mnie doprowadzono zauważyłem pilnowanego przez
wartownika Szymka Stasika. Po pewnym czasie wzięli go na przesłuchanie. Po nim
miałem iść ja. Przed wejściem zapytałem go czy biją. Odpowiedział mi tylko:
"co sie bois, kiedyś po misjak!".
Na wstępie pouczono mnie, że mam trzymać ręce na
kolanach i siedzieć spokojnie. Po spisaniu personaliów UB-owiec rozpoczął od
pytania kto przylepił ulotkę i po co. Po kilku pytaniach ponownie wrócił do
sprawy, ale już sugerując, że zrobiłem to ja. Zaprzeczyłem. Począł się
odgrażać. Zza pieca wyciągnął "brocoka" czyli obłupionego z kory kija,
kazał zrzucić kożuch i kłaść się na podłogę. Zawiązał mi głowę w kożuch i
wsadził ją między swoje nogi. Zaczął mnie okładać kijem od kolan w górę. Nie
pamiętam dokładnie, ale było około 15 uderzeń. Kiedy mnie uwolnił ponownie
groził, że dostanę jeszcze lepiej, jak nie przyznam się do zarzutu. Jeden z
żołnierzy śmiał się. "Masz ty twardą dupę" - powiedział. Leżałem
potem na brzuchu, na gołej podłodze i nie mogłem zasnąć do rana. Tak rozpoczęła
się moja Wigilia.
IV
Po pochmurnym poranku rozbłysnęło cudnie
nad więzienną warownią jasno popołudnie.
Zimne, grudniowe słońce, rozgarnąwszy chmury
złoci zamczyste bramy, niedostępne mury,
szare plamy dziedzińców. I krwią strop pstrokaty
zbrojny wieżyczkami, uzbrojony w kraty –
posępnych tłum budynków mokotowskiej kaźni.
Dziś wigilia... Wigilia! Cała mocą jaźni
wybiegam poza kraty, mury, poza straże
w świat wspomnień. Wkoło siebie widzę drogie
twarze,
choinkę w cackach, słyszę kolędowe pienia...
„Masz tytoń?” – pyta sąsiad, i płoszy wspomnienia.
Pierzchają spod powieki obrazy kochane,
jestem w celi, przy kracie... Oparty o ścianę
chłonę obraz nieszczęścia, ryję go w pamięci. –
Pośrodku tłum skłębiony w kieracie się kręci,
huczy stugębny pogwar rozmów i stunogi
łoskot drewnianych trepów o deski podłogi.
Cisza! Przerwać kolędę! tam w oknie Dziesiątki
światło – śledczy odprawia wigilijne świątki.
Narożna cela, blisko. – Widzicie? – otwiera
okno. Gwiżdże wesoło melodię szlagiera.
Przejmujący szczęk klucza w barierę. Ktoś z dołu
na badanie. Gwizd ustał. Słychać szurgot stołu
i krzesła. Rozmawiają. Podniesione głosy.
To – kobieta „Aaa” – krzyczy. Ciągnie ją za włosy!
Rynsztok z ust oficera. Znów głośna rozmowa.
Znów krzyk. Razy uderzeń! Męskie kroki. Słowa:
„Oddziałowy” – i – „karcer”. Pchnięte okno
trzasło.
Szczęk klucza o barierę. Cisza. Światło zgasło.
I w tamtym oknie widno. Czy też przesłuchanie?
Nie. Głos jeden. Mężczyzna. Półgłośne wołanie,
nieprzytomne spazmem: „Mamo, mamo!”.
To – ze stójki. Na mrozie, nago, w wilię samą...
Którą noc stoisz, bracie? – Pod oknem na śniegu
skrzyp kroków. Przeszło kilku w mundurach. Ten z
brzegu
– naczelnik. Reszta – obcy. Pewno mróz na dworze,
bo kryją twarz w kołnierze. „Śpieszą chyłkiem.
Boże!!
Znamy ten orszak. To – mordercy! Dzisiaj z celi
wzięci Zygmunt i Lucjan. Obaj KS mieli sto dni już
minęło... Bracia! Między nami –
Śmierć! Wpijam chciwie oczy w półmrok za oknami.
zza chmur błysnęła pierwsza gwiazda. Teraz w domu
biorą w rękę opłatek... Ścieram po kryjomu
niemęską łzę z policzka. Huknął strzał! Tam, w
tyle,
przy szpitalu, „Trzynastka”, gdzie zawsze. Za
chwilę
strzał drugi! Głucha cisza mózg do bólu wierci.
Nad więzieniem ku miastu przemknął Anioł Śmierci,
Rodzinom wigilijny niesie upominek
– od Moskwy.
Szepczę prędko „Wieczny odpoczynek”.
Tadeusz
Maciński - Mokotów 1947 – Wigilia w celi śmierci.
V
Na mocy dyrektywy nr 001 z 30 maja 1951 r.,
wydanej przez szefa Głównego Zarządu Politycznego WP gen. Naszkowskiego w
sprawie "polepszenia metod walki z naciskiem
klerykalizmu w wojsku, w sprawie pracy nad krzewieniem naukowego światopoglądu
wśród żołnierzy oraz postępowania w stosunku do wierzących żołnierzy” –
zdjęto krzyże z sal żołnierskich, nie wydawano żołnierzom przepustek w
niedziele i święta, zakazano urządzania wigilii, śpiewania kolęd, stawiania
choinek w czasie świąt Bożego Narodzenia.
VI
Grudzień 1970 roku był pełen napięć i nerwowej
atmosfery. Od 14 do 22 grudnia, w całej Polsce mamy apogeum wieców, strajków i
demonstracji. W Polsce trwa bunt robotniczy. Główne centrum strajków to
Szczecin, Gdynia i Gdańsk. Wszelkie wyjazdy i przepustki już dawno zostały
wstrzymane. Około 20 grudnia, w WAT pojawiła się kolumna ciężarówek wojskowych
przygotowana do przewozu wojska. Docierają do nas informacje, że mamy zadanie
ochraniać obiekty ośrodka Telewizji Polskiej w Warszawie. Opiekun naszej grupy
szkoleniowej, kpt. Ryszard Kurnatowski, przeprowadza z niektórymi z nas dziwne
testy i zadawał dziwne pytania. Zadawał szereg pytań sytuacyjnych takich jak: „Co
byście zrobili, gdy ochraniacie most i zbliżają się robotnicy”. Najwyraźniej
sondował nasze nastroje. Po pierwszych przesłuchaniach, pytania były coraz
mniej drastyczne. Wyczuwał wyraźną niechęć z naszej strony do tej formy sondażu
nastrojów podchorążych. Ostatecznie wycofał się z dalszego prowadzenia tego
typu rozmów z nami.
Czekamy z godziny na godzinę na kolejne
wydarzenia. Wreszcie przełom, 20 grudnia Władysław Gomułka zostaje odsunięty od
władzy. Pierwszym sekretarzem KC PZPR zostaje Edward Gierek. W WAT nastąpiła
odwilż w napiętej atmosferze i wypuszczono nas do domu. Zdążyliśmy na Wigilię
1970 roku.
płk rez.
Zbigniew Przęzak
VII
Upychają nas do cel. Znalazłem się wraz z dwoma
kolegami z Fadromy (Stagraczyński i Mikuła) i Markiem z młyna Różanka, w małej
czteroosobowej celi. Cela nr 7 na parterze. Usiadłem na pryczy i zaczęło się
rozmyślanie. Co to dalej będzie ... Po chwili jednak zwróciłem się do
współtowarzyszy niedoli. „Panowie, toż to przecież wigilia, (była godzina około
20:00) - więc czas na wieczerzę”. Ale jak zrobić wieczerzę w takich warunkach,
nic nie mając ? Jeden z nas postawił pustą aluminiową miskę na stole. Sięgnąłem
do kieszeni i znalazłem tam dwa małe okruszki od opłatka, który przyniosła mi
żona, i który zostawiłem kolegom wychodząc z celi na Kleczkowskiej, a okruszki
w kieszeni zostały. Inny kolega znalazł w kieszeni kawałek chleba. Położyliśmy
więc te okruszki opłatka i ten chleb na misce. Więcej niestety nic nie było.
"Czas zaczynać wieczerzę" - rzekłem. Pomodliliśmy się, podzielili
opłatkiem składając sobie życzenia, wyściskaliśmy się, podzieliliśmy się tym
małym kawałkiem chleba. "Po wigilii czas na kolędy" - powiedział
któryś z nas. I zaczęliśmy śpiewać. Po chwili okazało się, że nie tylko my
śpiewamy kolędy, ale także inni koledzy w celach, też zaczęli śpiewać.
Śpiewaliśmy głośno aż do północy, a dookoła więzienia zebrał się tłum ludzi,
który idąc na pasterkę zatrzymał się, żeby posłuchać kto tak pięknie w
więzieniu śpiewa. Tego bowiem jeszcze nie słyszeli. Piękna to była wigilia w
więzieniu w Grodkowie roku Pańskiego 1981.
Jerzy
Malinowski – Wigilia w Grodkowie.
VIII
W pierwszą Wigilię stanu wojennego przyszli do nas
z parafii św. Stanisława Kostki, że wszędzie szukają księdza Jerzego. Co się
okazało: Jurek wziął opłatki i jeździł po Warszawie, dzielić się z żołnierzami,
którzy klękali na śniegu, spowiadali się, płakali, całowali po rękach, że ich
nie potępia, tylko przychodzi z dobrym słowem...
Anna
Szaniawska
Mówię - słuchaj teraz w październiku może byś
pojechał do Kosarzysk, odpowiedział - Październik mam strasznie zajęty, ale w
grudniu na święta, to bym bardzo chciał przyjechać. Na Wigilię on zawsze musiał
być sam, nigdy nie przyjął żadnego zaproszenia, powiedział, że Wigilię spędza
tylko sam. Miał ukochaną siostrę Jadzię, która zmarła; od tej pory we Wigilię
nie chciał być z nikim, nie wiem dlaczego, czy ona zmarła właśnie w tym dniu?
Danuta
Szaflarska - wspomnienia o księdzu Jerzym -miesięcznik „Znad Popradu”
– Pogodziłam się z tym cierpieniem... Widocznie
tak Bóg chciał. Jako młoda dziewczyna przed zamążpójściem miałam sen, który
zrozumiałam dopiero po męczeńskiej śmierci Księdza Jerzego. Widziałam w nim
dwie lilie. Pierwszą z nich była moja córeczka Jadwiga, która zmarła w wigilię
Bożego Narodzenia mając rok i 10 miesięcy. Druga z lilii to męczeńska ofiara
życia syna-Kapłana. Widziałam w trumnie Jego umęczone ciało... –
Marianna
Popiełuszko
IX
21-letni Damian Lecyk spod Lubina nie spędzi świąt
Bożego Narodzenia razem z rodziną. Na podstawie zeznań dwóch policjantów Sąd
Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał go na trzymiesięczny areszt zapobiegawczy „za
czynną napaść na policjanta”. Świadkowie wydarzeń z 11 listopada 2014 roku:
przyjaciele, organizatorzy marszu i kierowca autokaru, z którego policja
wyciągała osoby, przybyłe do stolicy by uczcić Narodowe Święto Niepodległości,
są przekonani, że Damian jest niewinny. W wyniku zeznań policjantów Damian
pozostanie w areszcie do lutego. Prokurator Tomasz Kuziak z Prokuratury
Rejonowej Warszawa-Praga-Południe odmówił Damianowi widzenia z najbliższą
rodziną.
– Prokurator
nie wziął pod uwagę tego, że Damian jest poważnie chory i musi przestrzegać
restrykcyjnej diety, na luty ma wyznaczony termin operacji – mówi Bogusława
Lecyk, mama zatrzymanego chłopaka.
„Gazeta Polska Codziennie” z 23 grudnia 2014r.
X
Wielka tajemnica Bożego samouniżenia, dzieło
odkupienia rozpoczynające się w słabości — ta prawda nie jest łatwa. Zbawiciel
narodził się w nocy — w ciemności, w ciszy i ubóstwie betlejemskiej groty. „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał
światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” — ogłasza
prorok Izajasz (9, 1). To miejsce zaznało „jarzma” i „pręta ciemięzcy”. Ileż
razy krzyk niewinnych rozlegał się na tych ulicach? Nawet wielka świątynia
zbudowana na miejscu narodzin Zbawiciela wznosi się niczym forteca nękana przez
dziejowe burze. Żłóbek Jezusa leży zawsze w cieniu krzyża. Milczenie i mrok
betlejemskich narodzin zlewają się w jedno z mrokiem i cierpieniem śmierci na
Kalwarii. Żłóbek i krzyż należą do tej samej tajemnicy odkupieńczej miłości;
ciało, które Maryja złożyła w żłobie, jest tym samym ciałem, które zostało
złożone w ofierze na krzyżu.
Jan Paweł II - Msza św. na Manger
Square — Betlejem 2000
***
Tekst „Polskie Wigilie” zamieściłem na
blogu przed sześcioma laty – życząc wszystkim, byśmy nigdy więcej, podczas
Świąt Bożego Narodzenia nie musieli przeżywać polskich, narodowych tragedii. Przypominam
go dziś i ze smutkiem uzupełniam o informację, która wstrząśnie każdym, kto
pamięta, czym jest Wigilia spędzona poza rodzinnym domem.
Przypominam, bo chciałbym, żebyśmy na
przekór czasom hańby wytrwali w nadziei płynącej z tajemnicy Bożego samouniżenia. Nikt lepiej nie powinien rozumieć słów świętego Jana Pawła II
- Żłóbek
Jezusa leży zawsze w cieniu krzyża - jak ci, którzy w dziejach narodu wciąż
doświadczają tej samej tajemnicy
odkupieńczej miłości.
Wszystkim, którzy odwiedzają mój blog
życzę błogosławionych darów Bożego Narodzenia – radości, pokoju w sercu, ducha wiary
i światła nadziei.
Niezłomnej pewności, że „choćby ciemność zdawała się nieprzenikniona,
jeszcze silniejsza jest nadzieja na zwycięstwo Światłości, która w Świętą Noc
zajaśniała w Betlejem”.
Życzę Państwu szczęśliwych chwil w
rodzinnym gronie, we wspólnocie bliskich, przyjaznych osób.
Życzę przeżywania zdrowych, spokojnych
Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.
Bóg się rodzi – moc truchleje !
Myślę,że przesłanie tego tekstu w przeddzień Świąt Bożego Narodzenia najlepiej zilustruje 'Kolęda dla nieobecnych' pani Beaty Rybotyckiej http://www.youtube.com/watch?v=cAHmINtZEP4 (autor klipu pani Maryla S.) . Pozdrowienia dla wszystkich polskich patriotów i rycerzy prawdy,szczególnie dla pana A.Ściosa ,W.Sumlińskiego i ks.St.Małkowskiego.
OdpowiedzUsuńWelmanowa dzisiaj w tvn złożyła wszystkim życzenia z wyjątkiem Jacka Kurskiego, za to że 'obraził prezydenta' w wywiadzie u Olejnik. Jeszcze pod koniec programu roztrząsali ten problem a ona stanowczo odmówiła życzeń dla Kurskiego, argumentując tym że 'jak można obrażać Prezydenta'. Rzucono publice przekaz podprogowy że ten człowiek jest nietykalny i tak wyglada cała ta gra. Nikt ludziom nie uzmysłowił jeszcze dosadnie, że Ci ludzie w mediach są głównymi scenarzystami zachowań wyborców i to jedna wielka klika która jest jak układ naczyń połączonych, jedni bez drugich przestaną funkcjonować. Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia, do których się przyłączam. Wszystkiego dobrego z okazji Święta Bożego Narodzenia życzę autorowi oraz czytelnikom. Pamiętajmy, że opinie mogą nas różnić, ale niezależnie od tego - piękna tradycja i dbałość o wspólne dobro narodowe powinny nas łączyć, na kursie do odrodzenia Rzeczpospolitej. I to nie tylko w te szczególne dla Polaków dni - lecz także przez wszystkie kolejne w roku.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pragnę życzyć Panu i pańskim gościom pełnych błogosławieństw Świąt, oraz wszystkiego dobrego w Nowym Roku..
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla gospodarza tego bloga na Święta Bożego Narodzenia i na Nowy Rok 2015.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przywracanie słowom ich wagi. Dziękuję też za zwracanie mojej uwagi na sprawy istotne oraz za zwiększenie mojej odporności na wszechobecny wrzask, zamęt, kłamstwo i zniewolenie umysłu.
Zaprawdę, przekazuje Pan czytelnikom trochę światła prawdy i mądrości. Nie zakopał Pan swoich talentów.
Pozdrawiam również komentatorów.
Szanowni Państwo,
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za odwiedziny, za życzenia świąteczne i wszystkie dobre słowa.
Życzę, by cząstka tego wyjątkowego nastroju Bożego Narodzenia towarzyszyła Państwu przez cały przyszły rok, a prawda zawarta w słowach - Bóg się rodzi,moc truchleje - dawała siłę i umacniała nadzieję.
Serdecznie pozdrawiam
Szanowny Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńBardzo Panu dziękuję za życzenia. bożonarodzeniowe.
Zapraszam Pana i Pana Gości do obejrzenia ruchomej szopki oraz wnętrza gdańskiego kościoła pod wezwaniem Św. Trójcy oraz wysłuchaniem kilku kolęd.
Ruchoma szopka w kościele Św Trójcy w Gdańsku w dniu 27 grudnia 2014 roku.
https://www.youtube.com/watch?v=t7fqSYX9JeA
Obibok na własny koszt.
Porównując PKB Polski i Niemiec od 1925 (od kiedy zaczęto mierzyć wogóle w Polsce, 1938 i na koniec roku 2014 wynosi:
OdpowiedzUsuń1925r(z ang. wikipedii w mil. uwczesnych USD):Niemcy-45002, Polska-7325, stosunek: 6,14 razy niemieckie PKB wieksze od polskiego.
1938: Niemcy-77148, Polska-12885, stosunek: 5,99 razy niemieckie PKB wieksze od polskiego.
2013(w mld. obecnych USD):Niemcy-3636, Polska-516, stosunek: 7,04 razy!! niemieckie pkb wieksze od polskiegoem
2014: Niemcy-3794, Polska-545, stosunek:6,96 razy! niemieckie wieksze od polskiego.
Dlaczego w przeciągu 89 lat mimo ciągłej propagandy sukcesu i euforii jak to 'gonimy' Europę, nikt nie podjął tego tematu, iż nie wyrównujemy do naszego sąsiada wogóle dystansu gospodarczego. Od co najmniej 89 lat nieustannie jesteśmy 6 razy mniejsi ekonomicznie, a tylko 2.2 razy ludnościowo? Czyż to nie jest fenomen światowy?