Już od dnia zabójstwa księdza
Jerzego, komunistyczna propaganda uruchomiła dwie podstawowe dezinformacje: o
politycznym charakterze mordu oraz o prowokacji wymierzonej w ekipę
Jaruzelskiego. Nietrudno zauważyć, że kłamstwa te przetrwały do czasów
współczesnych i w dużej mierze decydują o stosunku Polaków do zbrodni
założycielskiej III RP.
Wskazywałem już, że w oświadczeniu
episkopatu Polski z 1984 roku powtórzono tezę PRL-owskiej propagandy, jakoby
ksiądz Jerzy tak naprawdę był działaczem politycznym, a jego porwanie stanowiło
element walki politycznej. Do takiej opinii skłaniał się prymas Glemp i wielu
innych hierarchów polskiego Kościoła.
Dopiero papieski dekret o
męczeństwie księdza Jerzego, przeciął tę nić komunistycznego łgarstwa. Benedykt
XVI, postanawiając o wyniesieniu na ołtarze Kapelana Solidarności, stwierdził,
iż został On - ucciso in odio alla Fede
- zabity z nienawiści do wiary. To niezwykle ważne sformułowanie zadawało kłam
wielokrotnie podnoszonej i przez lata powielanej tezie o politycznym podłożu
morderstwa.
Od czasu propagandowych seansów
Urbana, postać księdza Jerzego przedstawiano jako człowieka zaangażowanego w
sprawy polityczne. Koncepcja taka wynikała z założeń systemowej walki z
Kościołem katolickim, prowadzonej pod sztandarem zwalczania „rozpolitykowanego”
kleru. I choć komuniści starali się przekonać społeczeństwo, że nie walczą z
całym Kościołem, religią czy Bogiem, działalność duchowieństwa stanowiła dla
nich zagrożenie ideologiczne, na tyle ważne, że w jednym z dokumentów SB księży
nazwano wprost „nosicielami obcej nam ideologii”.
Gdy zabiegając o pozory legalizmu,
władza komunistyczna stawiała duchownych przed sądami, starała się zawsze
pokazać społeczeństwu, że nie represjonuje księży za głoszone przez nich prawdy
wiary, za wierność Ewangelii czy za pomoc prześladowanym, lecz rozprawia się z
rzekomymi przestępcami, winnymi szpiegostwa, nadużyć finansowych, działalności
antysocjalistycznej. Wyraźnie można tu dostrzec analogię do metody stosowanej w
latach 30. przez hitlerowców, którzy walkę z Kościołem prowadzili w myśl hasła
„Nie męczennicy, lecz przestępcy”. Tym celom służyło nagłośnienie pokazowych
procesów duchownych-przestępców. Obraz księdza – rozpolitykowanego agitatora,
zaangażowanego w polityczne spory i podziały, służył komunistom jako doskonały
pretekst do zwalczania Kościoła, do walki z wiarą i przesłaniem Ewangelii.
Ten obraz miał się wyłonić z akt
śledztwa, prowadzonego przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie w roku 1983.
Gdy w grudniu 1983 r. ks. Jerzy został aresztowany, bezpośrednim powodem
zastosowania tej sankcji były "antysocjalistyczne" i
"wybuchowe" materiały znalezione w mieszkaniu przy ul. Chłodnej. Gdy
12 lipca 1984 r. skierowano przeciwko Niemu akt oskarżenia, posłużono się
artykułem 194 kodeksu karnego, który mówił o działaniu przeciwko porządkowi
publicznemu.
Włączone do akt donosy tajnych
współpracowników bezpieki, przedstawiały księdza jako kapłana zaangażowanego
politycznie, karierowicza, żądnego politycznego przywództwa, podkreślały jego
antykomunizm, mówiły o „krnąbrności” wobec władz kościelnych i państwowych,
wskazywały na wypowiedzi i działania o rzekomo politycznym kontekście. Ten
wizerunek, wyłaniający się z meldunków TW i KO nie był tworzony na potrzeby
propagandy komunistycznej, nie stanowił projekcji życzeń esbeków. Sądzę, że tak
naprawdę myśleli, tak postrzegali księdza Jerzego ludzie współpracujący z
policją polityczną, w tych kategoriach widzieli rzeczywistość i dzieło Kapelana
Solidarności.
"Z donosów wynika, że wielu duchownych nie było w stanie go zaakceptować,
był dla nich chodzącym wyrzutem sumienia" – stwierdzał Jan Żaryn we
wstępie książki „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982–1984”,
tom 1.
Według wizji powielanej przez
komunistów i uznawanej przez niektórych ludzi polskiego Kościoła, ksiądz Jerzy
zginął, bo: „politykował”, „nie zachował ostrożności” i „był nieposłusznym
mitomanem”, który „konspirował dowartościowując jakiś manieryzm, który zawsze
reprezentował”. Tak widzieli tę śmierć esbeccy donosiciele, tak postrzegali
liczni biskupi, tym również uzasadniała propaganda PRL.
Za najgroźniejszą uznano prawdę,
że ksiądz został zamordowany, ponieważ na drodze swojej świętości spotkał
ludzi, którzy postawę wierności Ewangelii odebrali jako osobiste zagrożenie.
Wielu z nich, w tym ludzie tego samego Kościoła, któremu służył Kapłan z
Żoliborza, nie potrafiło zaakceptować takiej postawy. Była ponad ich siły.
Woleli widzieć w Nim zaangażowanego politycznie duchownego, niż dostrzec
prawdziwą, przerastającą wielkość. Zbyt mocno obnażała ich własną ułomność,
zbyt wyraziście kontrastowała z załganą, ograniczoną wizją świata.
Wszystko, zatem – byle nie
męczeństwo, byle nie stwierdzenie, że zginął świadek prawdy, a polem bitwy było
starcie dobra ze złem.
Druga z hipotez dezinformacyjnych miała
znacznie poważniejsze konsekwencje. Dotyczyła bezpośrednich mocodawców tej
zbrodni i miała ich chronić przed odpowiedzialnością karną i polityczną.
Chcąc zrozumieć, skąd wzięła się
teza o prowokacji wymierzonej w Jaruzelskiego i jego rzekomo „liberalne skrzydło”,
trzeba cofnąć się w odległą acz niezamkniętą przeszłość PRL.
Przez kilkadziesiąt lat
funkcjonowały bowiem mity o tzw. frakcjach partyjnych w łonie partii
komunistycznej. W latach 50.
wyodrębniano sztuczne podziały na „puławian” i „natolińczyków”, dziesięć lat
później, na „grupę śląską” i „partyzantów”, w latach 80. słyszeliśmy zaś o
rozbiciu na „skrzydło liberalno - „postępowe” i konserwatywny „partyjny beton”.
U podłoża tych podziałów miały leżeć „różnice ideologiczne” członków PPR i PZPR,
sprzeciw wobec Moskwy, chęć „wybicia na niezależność” lub „dążenia do „przeprowadzenia
reform”. W rzeczywistości, chodziło
zawsze o wykreowanie „nowego rozdania” (zgodnie z wolą Kremla) lub o podział
łupów i likwidację jednej bandy przez drugą.
Warto natomiast pamiętać, że
dzięki stosowaniu tej kłamliwej retoryki mogła wyłonić się tzw. lewicowa
opozycja (zwana też rewizjonistyczną), w ramach której, członkowie PZPR,Kuroń i
Modzelewski, podjęli w pewnym momencie krytykę partii za „odejście od
prawdziwego socjalizmu”. Z tego nurtu zbudowano później środowisko
„komandosów”, by po latach arcymistrzowskiej gry dezinformacyjnej przekonać
Polaków, że ludzie, którzy byli zaledwie schizmatykami wiary komunistycznej,
stali się nagle „demokratyczną opozycją” i wspólnie z robotnikami obalili
ustrój komunistyczny.
Rozgrywanie rzekomych antynomii w interesie
grupy rządzącej, nie jest niczym nowym w strategii sprawowania władzy. W ten
sposób stworzono mitologię „twardogłowych” i „liberalnych” komunistów, by po
zamordowaniu księdza Jerzego posłużyć się tezą o prowokacji tych pierwszych
wobec „liberałów” Jaruzelskiego i Kiszczaka i otworzyć drogę do „historycznego
kompromisu” z wyselekcjonowaną opozycją.
[…]
Depozyt wiedzy
o zabójstwie Kapłana, mógł stanowić jeden z najważniejszych powodów, dla których
służby wojskowe nie poddano żadnej weryfikacji. Przez cały okres III RP były
one nienaruszalną enklawą wpływów sowieckich i mogły liczyć na przychylność
kolejnych rządów. W tym depozycie, musiała być również zawarta wiedza o
agenturze ulokowanej w otoczeniu księdza Jerzego i jej udziału w doprowadzeniu
do porwania i zabójstwa Kapelana „Solidarności”.
„Nie ma takich służb, które hasło „zabić księdza” wpisują do planów
rocznych" – te słowa gen. Ciastonia z procesu w roku 2002 sugerują, że
znalezienie dziś jednoznacznych dowodów winy oraz precyzyjne ustalenie
przebiegu zdarzeń, może okazać się niezwykle trudne lub niemożliwe.
Matactwa wokół tej sprawy nie
skończyły się wraz z upadkiem PRL-u. Przez ostatnie dwie dekady, wykonawcy i
zakładnicy zbrodni nadal strzegli swoich tajemnic, mając do dyspozycji ogromny
arsenał środków; poczynając od fizycznej eliminacji i zastraszania niewygodnych
świadków, poprzez polityczne naciski, tworzenie fałszywych tropów i medialne
manipulacje.
O tym, że sprawa jest nadal pilnie
monitorowana, świadczą m.in. działania prokuratury podjęte wobec Wojciecha
Sumlińskiego, w związku z aferą marszałkową. W dniu 15 maja 2008 roku, podczas
przeszukania dokonanego w domu dziennikarza, ABW zabrało dokumenty związane ze
śledztwem w sprawie zabójstwa księdza Jerzego. Mówiąc o tym w wypowiedzi dla
regionalnego Radia Podlasie, Sumliński przyznał, że „w mieszkaniu zarekwirowano trzy tysiące tajnych, poufnych i niejawnych
dokumentów. Były to dokumenty dotyczące sprawy ks. Popiełuszki, którą zajmuję
się od kilku lat.” Zbierano również dokumenty związane z Wojskowymi
Służbami Informacyjnymi. Materiały związane ze sprawą zabójstwa, były również
przedmiotem zainteresowania ABW podczas przeszukań dokonanych w mieszkaniach
Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka.
W artykule „Kto stoi za śmiercią
księdza?” („Dziennik Wschodni” z 3 listopada 2006r.) Sumliński napisał:
„W zaciemnianiu tej prawdy bierze udział wiele osób: ci, którzy brali udział w zamordowaniu
księdza Jerzego bądź w wydarzeniach z nią związanych; ci, którzy później
zacierali ślady tej jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL; ci, którzy obawiają
się, że w toku wyjaśniania tej zbrodni wyjdzie na światło dzienne prawda o ich
ponurej przeszłości. Niestety – również ludzie dobrej woli, którzy – często z
jak najbardziej uczciwych, ale mylnych pobudek – obawiają się, że odkrywanie
prawdy o morderstwie na księdzu Jerzym może opóźnić Jego beatyfikację. Również
te środowiska, które sądzą, że postawa niektórych osób na przełomie lat 80. i
90. może zmazać ich wcześniejsze winy, czyli przyzwolenie na zbrodnie
dokonywane prze komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Wreszcie – nieudolni
oficerowie śledczy i prokuratorzy, z winy których w ostatnich latach śledztwo w
sprawie morderstwa na ks. Jerzym ugrzęzło w martwym punkcie”.
Wszystko, co
wiemy na temat zabójstwa księdza Jerzego, o czym przekonują zachowania ludzi
bezpieki, opozycji i Kościoła, uprawnia do sformułowania wniosku o zbrodni
założycielskiej III RP.
Tę śmierć od początku próbowano wykorzystać
instrumentalnie, obciążyć nią opozycję, a następnie się z nią rozprawić.
Ostatecznie jednak inspiratorzy zbrodni doszli do wniosku, że zabójstwo Kapłana
stanie się fundamentem, na którym zbudują porozumienie z przedstawicielami
wyselekcjonowanej opozycji i hierarchami Kościoła. Taki proces można obserwować
już od roku 1985, a jego dynamika jest w sposób oczywisty związana z zabójstwem księdza Jerzego. Spotkania w Magdalence i okrągły stół – finalizowały
jedynie to porozumienie.
Zaniechanie dalszego śledztwa,
dwukrotne odebranie sprawy prokuratorowi Witkowskiemu, rozliczne matactwa i próby kierowania sprawy w ślepe zaułki, tworzą
kolejne przesłanki wskazujące, jak bardzo temat zabójstwa księdza Jerzego jest
osadzony w realiach obecnego państwa, jak wciąż jest żywy i aktualny.
Prawda o
męczeństwie Kapelana Solidarności nie jest nam potrzebna, by szukać sensacji.
Nawet nie po to, by stawiać sprawców przed sądem, wznawiać procesy, oskarżać i
ferować wyroki. Potrzebujemy jej dlatego, by z tej śmierci wyrosło dobro -
takie, którego chciał ksiądz Jerzy dla Polski i dla Polaków.
Ludzie, którzy utrzymują nas w
fałszywym przeświadczeniu o przesłaniu księdza Jerzego, podkreślają często słowa:
zło dobrem zwyciężaj - i nie chcą pamiętać, że poprzedza je równie ważna dyspozycja:
nie daj się zwyciężyć złu.
Nie doświadczymy owoców tego
męczeństwa ani darów tej świętości, jeśli nie złamiemy zmowy milczenia i fałszu
ustaleń toruńskich. Nie z pragnienia zemsty i dochodzenia ludzkiej
sprawiedliwości, ale po to, by nie dać się zwyciężyć złu, które zatruwa dziś
życie naszej Ojczyzny.
III RP, która zaczęła się nad
grobem księdza Jerzego, nadal strzeże zbrodniczej tajemnicy. Ludziom uczestniczącym w ukrywaniu prawdy, na
zawsze powinny brzmieć w uszach słowa księdza Jerzego, wypowiedziane do
oprawców – Panowie, dlaczego mnie tak
traktujecie…
**
Ludziom trudno jest się wznieść ponad ugruntowane, stereotypowe przekonania. Mają je za własne.
OdpowiedzUsuńDlatego tak trudno im zobaczyć w postaci księdza Jerzego przede wszystkim Człowieka. Takiego przez największe C. Takiego, który wybrał drogę Dobra, mimo, iż to najtrudniejsza z dróg.
Do tego, co napisał Autor chciałbym jeszcze dodać dwie sprawy: po pierwsze, reżim były i ten przepoczwarzony dokonał udanej - w sensie statystyki społecznej - próby strącenia księdza Jerzego w pospolitość ("politykował", "takie były czasy", "na pewno jakiś grzeszek miał, wiadomo, ksiądz, oni wszyscy tacy"), codziennymi zabiegami medialnymi, prawie zawsze przedstawiającymi księży katolickich z skrajnie negatywnym świetle (luksusy, pedofilia, inne ekscesy obyczajowe, etc). Po wtóre zarówno niewyznający religii jak i osoby religijne powinny mierzyć się z faktami. A fakty są takie, że wiara wyprzedza każde ludzkie działanie. Nie można powiedzieć, nawet pomyśleć "jeden" bez aktu wiary. Bo czy ktokolwiek widział dwie identyczne rzeczy, zdarzenia? Nie, one są tylko do siebie bardzo podobne, nawet dwie krople wody jednak się różnią pomiędzy sobą. Więc zdobycie się na powiedzenie, zauważenie "jedności" to gigantyczna metafora, wymagająca aktu wiary.
Od początku widziałem w księdzu Jerzym przede wszystkim Człowieka. Wielkiego człowieka. Nie miał i nie ma znaczenia dzielący nas światopogląd religijny. W gruncie rzeczy nie jest istotne w jaki sposób czcimy w Człowieku boską cząstkę, o ile podążamy drogą Dobra. A jaka ona jest, nie ma co opisywać, bo przecież to się czuje, to płynie z wewnątrz, to nie jest zewnętrzne.
To była najlepsza z możliwych do znalezienia ofiar. Reżim nie mógł mieć lepszej: oto ktoś niezłomny, elitarny, nieomal święty, zarazem słaby, wyizolowany, łatwy do zniszczenia. Można było pokazać, iż każdego można zniszczyć i złamać, że władza nie boi się zniszczenia nieomal absolutnego Dobra, że gotowa jest to robić nie tylko rutynowo, ale byle jak, byle gdzie, bez zachowania estetycznej rangi. To był znak dla społeczeństwa, że władza jest potężna, cyniczna, że nie musi liczyć się z Dobrem, że istnieje poza nim. A zatem także poza złem. Że Świat, że ludzie, wszyscy, którzy się na to godzą, to Byle Jak. I ludzie się na to zgodzili. I wtedy właśnie, po raz pierwszy, zaczęła się przebudowa stosunku społeczeństwa do Dobra i Zła.
Po drugie reżim dał społeczeństwu produkt, który dotąd otrzymywali w Kościele: żal za grzechy. Tak, ludzie żałowali, że są grzeszni, że nie zaprotestowali przeciwko tej śmierci. Tłumaczyli sobie, że byli bezradni. I wtedy pojawiła się możliwość odkupienia - znów zaserwowana przez reżim. Możliwość zbudowania "wolnej Polski", jako akt skruchy wobec wszystkich zamordowanych, których uosobił ksiądz Jerzy. I jeszcze bardziej szyderczo, esbectwo "dało" skruszonym mozliwość "pojednania". Z esbectwem. Jakież to chrześcijańskie.
Ta psychologiczna manipulacja miała też praktyczne, polityczne dyskonto. Pełne hipokryzji i cyniczne. Do kontredansu zgłosiło się wielu "skruszonych", którzy "przypadkowo" mieli szansę zostać "elitą" w nowym rozdaniu. Wielu z nich miało już swoich "aniołów stróżów". Obrzydliwość tego ochotniczego zaciągu mogę porównać tylko do "spontanicznego" napisania wiersza przez Szymborską w dzień po ataku na WTC. Zupełnie przypadkiem, zapewne, podwoiło to nakład wybiórczej gadzinówki.
Bardzo żałuję, że 'nasze media" koncentrują się na ukazywaniu polityczności i religijności księdza Jerzego, nie na jego człowieczeństwie, na tym, jak wielkim był kapłanem tego, co ludzkie. Kapłanem Dobrej drogi bez kalkulacji. Umrzeć za Dobro. Mało kto to potrafi.
Panie Przemku,
OdpowiedzUsuńchylę czoła przed tym, co Pan napisał. Piękne dopełnienie tego, co napisał Gospodarz. I do tego tak niesamowicie zdefiniowana istota zbrodni i manipulacji.
przemek łośko,
OdpowiedzUsuńNa obrazku prymicyjnym księdza Jerzego widniały słowa: "Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc."
Są to słowa, które najpełniej oddają kapłańską misję księdza Jerzego - człowieka posłanego przez Boga, do służby drugiemu człowiekowi.
Jestem Panu szczerze wdzięczny za ten wyśmienity komentarz, bo niezwykle trafnie uchwycił Pan istotę świętości księdza Jerzego. Jego człowieczeństwo wyrastało z Krzyża i czerpało siłę z człowieczeństwa Chrystusa. Był wielkim człowiekiem, bo wzorował się na Bogu-Człowieku, który wyleczył nas z największych ran zadanych przez grzech.
Jest wiele przykładów takiej postawy księdza Jerzego, ale ja wspomnę tylko o dwóch.
W roku 1984, po spotkaniu z prymasem Glempem, który oskarżył księdza Jerzego o "politykierstwo" i "karierowiczostwo", błogosławiony Jerzy napisał w swoich notatkach tę, jakże ludzką skargę: „Zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniach szanowała mnie bardziej”. Lecz zakończył dopiskiem, na który tylko niewielu byłoby stać: „Nie jest to oskarżenie. Jest to ból, który uważam za łaskę Boga prowadzącą do lepszego oczyszczenia się”.
O innym wydarzeniu wspomina pani Anna Szaniawska.W pierwszą Wigilię stanu wojennego przyszli do niej ludzie z parafii św. Stanisława Kostki, z informacją, że nigdzie nie mogą znaleźć księdza Jerzego. Okazało się, że ksiądz jeździł w tym czasie po Warszawie,by dzielić się opłatkami z żołnierzami patrolującymi ulicę.Jak podaje Szaniawska, wielu z nich klękało na śniegu, spowiadali się, płakali i dziękowali księdzu, że ich nie potępia, tylko przychodzi z dobrym słowem.
Dlatego prawdą jest to, co Pan napisał: "To była najlepsza z możliwych do znalezienia ofiar."
W osobie księdza Jerzego znajdujemy te dwa elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej rzeczywistości. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom „Solidarności” – czyniły z Kapłana postać symboliczną, a przez to najgroźniejszą dla komunistów.
Ale był również głębszy wymiar tego uderzenia: miało godzić w to, co w nas najcenniejsze- podobieństwo do Boga-Człowieka.
Napisałem kiedyś, że ksiądz Jerzy nie mógł dożyć czasów III RP. To państwo, powstałe na kłamstwie o Jego śmierci i będące zaprzeczeniem ideałów Solidarności, zabiłoby Go ponownie. Dlatego wrócił - jako święty.
Jest w tej świętości logika nie naszej, ziemskiej miary, o której Juliusz Słowacki napisał – „Panie! Bo złych inaczej pokonać nie można, Tylko w śmierci godzinie miłością anioła”.
Dziękuję Panu i pozdrawiam
Panie Aleksandrze, Panowie
OdpowiedzUsuńPo słowach które tu padły, trudno cokolwiek jeszcze dopowiedziec!
W kontekście przyszłości kluczowe stają sie te dwa zdania " ... Nie doświadczymy owoców tego męczeństwa ani darów tej świętości, jeśli nie złamiemy zmowy milczenia i fałszu ustaleń toruńskich. Nie z pragnienia zemsty i dochodzenia ludzkiej sprawiedliwości, ale po to, by nie dać się zwyciężyć złu, które zatruwa dziś życie naszej Ojczyzny."
Mam to wielkie szczęście, że przez wiele lat postrzegałem tą śmierć również w kategorii osobistego doświadczenia związanego z datą 20.X. 1984 roku.
I choć już wtedy wywarła ona na mnie i moich bliskich wielkie wrażenie, tak się stało, że z czasem, nawet nie jestem w stanie okreslić dokładnie jak i kiedy, ta data stała się jednocześnie dniem świętowania i refleksji.
Refleksji, która z roku na rok pogłębia się, w której coraz wyraźniej osoba ks. Jerzego staje się symbolem.
Dlatego walka którą prowadzę na moją własna miarę, o rangę tej śmierci, o nie-zapominanie o osobie ks. Jerzego, toczona jest w moim otoczeniu od lat.
Również moja osobista sympatia do Autora, zainteresowanie Jego publicystyką też mają zwiazek z przeczytanymi kiedyś słowami o Ks. Jerzym.
Proszę wybaczyć ten osobisty wątek, ale po mistrzach słowa, jedynie takie myśli wydały mi się warte jakiejkolwiek uwagi.
pozdrawiam Panów
Dobry wieczór. Uważam,że obie książki o bł.ks.J.Popiełuszce może i powinien łączyć spójnik > i <. http://www.radiownet.pl/#/publikacje/wojciech-sumlinski-o-historii-bez-konca ;nigdy nie zawiedziono się na treściach przekazywanych w publikacjach pana A.Ściosa i pana W.Sumlińskiego. Uważam jednak,że nie każde zło da się zwyciężyć metodami dobra,gdyż warunkiem ku temu musiało by być zrozumienie dobra przez zło.Zło zaś nigdy nie zrozumie dobra .Podobnie wybór mniejszego zła zawsze będzie wyborem jednak zła (jak np. okrągłostołowy fetysz); to nawiązanie dotyczące mojego subiektywnego rozumienia dychotomii My-Oni,prezentowanego przez Gospodarza tego blogu. Obecnie globalnym synonimem zła jest reżim putinowców,który używając pozorów "dobra" serwuje światu geopolityczne zło; w tym przypadku zła jedynie solidarny kop z każdej strony wydaje się metodą pożądanego osiągnięcia dobra. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuń. . .
OdpowiedzUsuńO krzyż Cię proszę modlitwą gwałtowną,
O krzyż i siłę pod rozdarciem ćwieka,
Całemu światu lampą tak cudowną
Stać się - gdzież większa jasność dla człowieka?
Panie! Nie jest to, Panie, modlitwa nabożna
Albo prośba rycerza, który o krew woła,
Panie! bo złych inaczej pokonać nie można,
Tylko w godzinie śmierci miłością anioła.
Słowacki
Wyobrażam sobie, że tak właśnie mógł się modlić Ksiądz Jerzy w ostatniej godzinie męczeńskiego umierania, prosząc Boga o przebaczenie dla swoich oprawców...
Często też myślę o ukochanym świętym księdzu-biedaczynie słowami z Norwidowego "Monologu":
Czy byłeś smutny aż do śmierci, a miłujący zawsze?
<>
Pięknie napisał Pan Przemek, słowami chwytającymi wprost za serce:
Umrzeć za Dobro. Mało kto to potrafi.
= = = = =
I pytanie do filozofa: Panie Aleksandrze - czy metafizyczne zło jest tylko brakiem dobra (tak mnie uczono), czy też jego istniejącym przeciwieństwem, zaprzeczeniem?
Pozdrawiam serdecznie
.
OdpowiedzUsuńW miesięczniku "Do Rzeczy - Historia" zapowiadana jest konferencja "Śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki - nowe fakty (w 30 rocznicę uprowadzenia i zabójstwa)" - UKSW, 15.10.2014.
KLIK
http://historia.dorzeczy.pl/id,4192/Smierc-bl-ks-Jerzego-Popieluszki-nowe-fakty-konferencja.html
A nasi purpuraci nadal swoje ... http://niezalezna.pl/59344-ks-malkowski-z-zakazem-odprawiania-mszy-swietej-bohater-solidarnosci-szykanowany-w-londynie
Usuń... "Nie doświadczymy owoców tego męczeństwa ani darów tej świętości, jeśli nie złamiemy zmowy milczenia i fałszu...!
Panie Zaścianku, Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńKiedy wczoraj wpisywałam na blogu informację o konferencji naukowej poświęconej księdzu Jerzemu, ze zdziwieniem zauważyłam, niestety dopiero po fakcie, że odbywa się ona pod honorowym patronatem abp. Nycza. Który też będzie na niej wygłaszał "słowo wstępne".
Gdybym spostrzegła się wcześniej, nie zamieściłabym tej notki, ponieważ abp Nycz - współsprawca usunięcia i zniszczenia Krzyża Smoleńskiego i gorliwy współpracownik władzy III RP nie zasługuje, moim zdaniem, na nasze zaufanie. I w najmniejszym stopniu nie wierzę w jego dobre intencje wobec Księdza Jerzego obserwując od lat kościelne prześladowania ks. Stanisława Małkowskiego - alter ego bł. Jerzego!
Przed chwilą przeczytałam dzisiejszą wiadomość z niezależna.pl o eskalacji tych prześladowań, których - przypomnę - nie tylko nie zaprzestano od czasów Glempa i stanu wojennego, ale ostatnio jeszcze je wzmożono, dodając - jestem przekonana że nieprzypadkowy - bandycki napad na Księdza. I ogarnęła mnie wielka gorycz i pogarda. Do tych zdrajców w mitrach, niszczących ostatnich sprawiedliwych pośród księży!
Zakaz wygłaszania homilii, przewodniczenia mszy św., a nawet wygłoszenia referatu w parafialnej salce. Takie restrykcje dotknęły ks. Stanisława Małkowskiego, którego w najbliższą sobotę do Londynu zaprosiła tamtejsza Polonia - informuje "Gazeta Polska Codziennie". – Okazało się, że dla przyjaciela bł. ks. Jerzego Popiełuszki nie ma miejsca w polskim Kościele – nie kryją oburzenia wierni.
http://niezalezna.pl/59344-ks-malkowski-z-zakazem-odprawiania-mszy-swietej-bohater-solidarnosci-szykanowany-w-londynie
= = = = = = = = = = = = =
Ma Pan rację, Panie Aleksandrze. Dzisiejszy system (do którego dobrowolnie przystąpił w Magdalence kościół III RP) zabiłby księdza Jerzego powtórnie, i - gdyby było trzeba - po stokroć!!!
Żeby "nie gorszył" wiernych swoją prawdziwą wiarą, odwagą jej głoszenia, bezkompromisowością mówienia prawdy o Polsce i jej prawdziwych wrogach. A przede wszystkim...swoją bezgrzeszną dobrocią.
Zrobiliby to ze złości, ale i ze strachu: żeby ks. Jerzy (jak dzisiaj ks. Stanisław) nie obnażał ich małości, tchórzostwa, a po "pojednaniu z cerkwią Putina" - także i zaprzaństwa!
Pozdrawiam