niedziela, 3 sierpnia 2014

IN MEMORIAM


Niezdolność do skutecznych działań od dawna jest dowodem postępującej słabości opozycji. Dla tych, którzy trzeźwo oceniają rzeczywistość posmoleńską, nie jest to zaskoczeniem.
Od 2010 roku partia Jarosława Kaczyńskiego nie stworzyła sytuacji, która mogłaby zagrozić reżimowi, nie przeprowadziła ani jednej efektywnej kampanii politycznej, nie odebrała skrawka władzy i nie wykreowała wydarzeń, które uderzałyby w grupę rządzącą. Jednym pozytywnym przykładem jest zespół parlamentarny ds. zbadania przyczyn tragedii smoleńskiej, przy czym efekty jego pracy są przede wszystkim osobistą zasługą ministra Macierewicza i zebranej przezeń grupy ekspertów i współpracowników.
Ujawnienie największych afer oraz informacji dyskredytujących polityków reżimu, odbywało się zwykle bez udziału środowisk opozycyjnych i było wynikiem wewnętrznych rozgrywek, w których jedna wataha wykorzystywała służby i ośrodki propagandy do rozprawy z drugą watahą. Począwszy do  tzw. afery Amber Gold, po obecne audycje belwederskie, mamy do czynienia z klasycznymi kombinacjami operacyjnymi, w których opozycji i tzw. naszym mediom przewidziano rolę komentatorów lub użytecznych rezonatorów. Nagrodą za udział w tych inscenizacjach są sondażowe „marchewki” oraz możliwość występów polityków PiS w reżimowych gadzinówkach.
Na przestrzeni ostatnich lat nie potrafiłbym wskazać jakiejkolwiek sytuacji samodzielnie wykreowanej przez opozycję; ani jednego epizodu, w którym narzuciłaby własny temat i narrację, zmusiła reżim do spektakularnych reakcji lub znaczących ustępstw.
Nie chcę zanudzać czytelników sięganiem po sprawy sprzed dwóch czy trzech lat. Dla uświadomienia skali zjawiska wystarczy wspomnieć o wydarzeniach najnowszych, w których błędy i zaniechania opozycji wytyczają miarę jej bezsilności.
Partia Jarosława Kaczyńskiego w najmniejszym stopniu nie wykorzystała sytuacji związanej z wojną na Ukrainie. Politycy unijni i opinia państw „wolnego świata”, nigdy nie usłyszała, że rządzący III RP reżim jest najwierniejszym sojusznikiem i wykonawcą woli Moskwy. Nie skorzystano z naturalnego prawa opozycji do odcięcia się od złej, wasalnej polityki zagranicznej. Nie przeprowadzono kompleksowej kampanii informacyjnej, w której "system Tuska" i polityka lokatora Belwederu zostałyby zdemaskowane i przedstawione jako zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i Europy. Nie przypomniano przywódcom Zachodu o roli wspólników kłamstwa smoleńskiego, nie wypunktowano bezgranicznego podporządkowania „elit” III RP kremlowskiemu watażce.
Opozycja nie dopilnowała i kompletnie zbagatelizowała wybory do PE. Oficjalne deklaracje o „pilnowaniu wyborów” i tworzeniu „korpusów ochrony” trzeba włożyć między bajki i uznać za przejaw niebywałej arogancji lub cynizmu przedstawicieli PiS. Jedynym efektem szumnie zapowiadanej akcji „Uczciwe wybory” był kilkustronicowy „raport”, o wyglądzie wypracowania gimnazjalisty. Zawierający liczne błędy i przemilczenia, napisany w sposób niechlujny i nieprofesjonalny. Nie tylko nie wymieniono w nim wielu istotnych nieprawidłowości, nie dostrzeżono specyfiki przedwyborczych przetargów oraz treści dokumentów produkowanych przez PKW, ale nie odpowiedziano na najważniejsze pytanie: z jakiego oprogramowania i czyich serwerów korzystała PKW w trakcie tych wyborów? Gdy kilka dni później Sąd Najwyższy odrzucił protesty PiS przeciwko ważności wyborów, informacja nie została nawet ujawniona przez „nasze” media i została przemilczana przez opozycję.
Partia Kaczyńskiego nie osiągnęła najmniejszych korzyści z kombinacji operacyjnej pod nazwą „afera nagraniowa”. Wyborcom zafundowano farsę „konstruktywnego wotum nieufności” i bełkot o „zagrożeniach demokracji”, a po postraszeniu reżimu „pakietem demokratycznym” odtrąbiono sukces, zadowalając się wysypem sondażowych „marchewek”. Rozmiar kompromitacji jest szczególnie widoczny w bezmyślnym podążaniu za wrzutkami i dezinformacjami pojawiającymi się w przestrzeni medialnej. Z jednej strony mieliśmy zatem dywagacje red. Gadowskiego o „ruskiej grze” i „walce o Azoty”, z drugiej, narrację o potężnych majorach BOR i wszechmocnych biznesmenach, którzy wspólnie z kelnerami rzucili wyzwanie "systemowi Tuska". Nikt nie zwrócił uwagi, że pomysły na „ruską grę” idealnie pracują na rzecz grupy rządzącej. Gdy D.Tusk skorzystał z tej hipotezy i wykreował na tego, co się Ruskim nie kłania, nie zapytano już pana Gadowskiego o samopoczucie, a wspomagających go kolegów o wiarygodność.  Wyjątkowym dowodem tępoty „naszych” publicystów, było zaś uczynienie z ludzi WPROST "rzeczników interesu publicznego" oraz wspólna „obrona demokracji” podczas spektaklu rozegranego w siedzibie tygodnika.
PiS, który od początku kombinacji nie był zdolny zrozumieć jej celów, tym bardziej, nie potrafił wykorzystać tej wewnętrznej rozgrywki dla obalenia układu rządzącego.  
Partia Kaczyńskiego nie skorzystała również na wizycie prezydenta Obamy. Nie dotarto do przedstawicieli administracji USA i nie sformułowano własnego przekazu o sprawach polskich. Co najważniejsze, nie zablokowano propagandowej kampanii „wspólnego świętowania” narodzin III RP, podczas której Obama udzielił „namaszczenia” reżimowi Komorowskiego.
Od początku wojny na Ukrainie, opozycja zaprzepaszcza historyczną szansę „wykorzystania” tragedii smoleńskiej. Jeśli za kilka dni politycy PiS będą brylowali podczas kolejnej miesięcznicy, może znajdą się odważni wyborcy, by zadać proste pytanie: co konkretnie uczynili w ostatnich tygodniach, by sprawą śmierci naszych rodaków zainteresować przywódców Zachodu i światowe media?   
Temat jest praktycznie nieobecny w wypowiedziach czołowych polityków PiS, nie pojawił się nawet w miałkim „apelu” delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim, w którym wyrażono „najwyższe potępienie aktu bezprzykładnej agresji, jakim było zestrzelenie cywilnego samolotu w okolicach Doniecka we Wschodniej Ukrainie.”
Po zamordowaniu przez Rosjan 300 obywateli „wolnego świata”, polska opozycja nie skorzystała z prawa do zestawienia tej zbrodni z zamachem smoleńskim. Nie przeprowadzono kampanii informacyjnej w mediach zachodnich, nie poruszono tematu na forum międzynarodowym, nie zażądano powołania komisji, zwrotu wraku ani potępienia Rosji za wieloletnie matactwa.
Za te zaniechania, partia Kaczyńskiego poniesie polityczne konsekwencje.
Ponieważ sprawa Smoleńska nie jest kwestią „strategii” politycznej lecz polskich powinności i naszej racji stanu, partia, która chce uchodzić za reprezentację narodową ma obowiązek nieustannego przypominania o tej zbrodni. Szczególnie zaś wtedy, gdy uwaga opinii światowej skoncentrowana jest na Rosji i zbrodniach kremlowskiego reżimu. Jeśli – z jakikolwiek powodów opozycja tego nie czyni – popełnia więcej niż błąd i nie zasługuje na poparcie Polaków.
Nie zasługuje tym bardziej, jeśli do nieskuteczności i rażących zaniechań, dodaje zachowania bezrozumne i niegodne opozycji.  Nawet „konstruktywnej”.
Wyborcom PiS nigdy nie wyjaśniono, dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego wspierała „wysiłki rządu w sprawie Ukrainy” oraz wyciągała „rękę do tych, którzy w nowych okolicznościach są gotowi zmienić zdanie, są gotowi stanąć po stronie prawdy”? Nie dowiedzieli się - jak to możliwe, że po siedmiu latach rządów PO-PSL, prezes PiS nadal liczył, „iż kryzys na Ukrainie wpłynie na zmianę polityki polskich władz, w tym premiera Donalda Tuska, wobec Rosji” i wyznawał w reżimowej tv - „liczyłem na zmianę i znów się zawiodłem”? W zderzeniu z realiami III RP, takich słów nie powstydziły się człowiek święty lub… pacjent szpitala dla obłąkanych. W ustach doświadczonego polityka – oznaczają totalną kompromitację.  
Nie wytłumaczono wyborcom, co w partii opozycyjnej robi desantowiec z Samoobrony, deklarujący trzymanie kciuków „za wszystkich Polaków, którzy ubiegają się o stanowiska w strukturach PE. Od Anny Fotygi po kolegów z PO” i jakim cudem bryluje tam telewizyjny goguś, każąc wypatrywać  „trupa Tuska płynącego Wisłą”?
Elektorat PiS pewnie chciałby zrozumieć, dlaczego politycy tej partii ostrzegają przed przejęciem przez Rosjan grupy Azoty, gdy w tym samym czasie „opozycyjny” prezydent Wilk z Elbląga, w towarzystwie konsula generalnego z Sankt Petersburga odwiedza fabrykę spółki Akron w Nowogrodzie Wielkim i „w przyjacielskiej atmosferze” umacnia kontakty z przedsiębiorstwem Wiaczesława Kantora? Należałoby też wytłumaczyć wyborcom: co sprawia, że opozycja przyklaskuje „staraniom Prezydenta Bronisława Komorowskiego dotyczącym wzmocnienia bezpieczeństwa Polski w obliczu zmian w naszym otoczeniu strategicznym”, popiera belwederskie „projekty zbrojeniowe” i uczestniczy w posiedzeniach tamtejszych gremiów?
Gdyby ktoś nie rozumiał, na czym polega rażąca głupota i niestosowność tego typu zachowań – służę wyjaśnieniami.  
Słowo wyjaśnienia jestem winien również tym czytelnikom, którzy zadadzą przytomne pytanie: po co pisać tekst o błędach i zaniechaniach opozycji, skoro nadal będą popełniane, a głos z tego bloga nie przedrze się przez zasłonę „naszych” mediów i odmęty partyjniackiej demagogii?
Odpowiedź: bo tak trzeba, zadowoliłaby tylko stałych czytelników.
Wyjaśnię więc, że jestem głęboko przekonany, iż działająca jak dotychczas partia opozycyjna nie ma szans na wygranie wyborów 2015 roku. Tej opinii (której podstawy wielokrotnie tłumaczyłem), nie podważą tony sondażowych śmieci ani zalew przaśnego hurraoptymizmu.
Gdy na początku roku zamieściłem tekst „Przed Prawem”, był on formą ostrzeżenia przed wyborem złudzeń zamiast prawdy. Nawiązywał do „Długiego marszu” z października 2011 roku. Tekstu, którego nie chciano przyjąć.  Każdy kolejny, z tagiem „opozycja”, precyzował zagrożenia.
Napisałem też otwarcie, że nie obchodzi mnie przyszłość polityków Prawa i Sprawiedliwości ani los tej partii po przegranych wyborach. Ludzie, którzy z taką tępotą trwają w przeświadczeniu o własnej nieomylności i szermując hasłem "Służyć Polsce, słuchać Polaków", wsłuchują w głos sondażowni i bełkot ćwierćinteligentów – nie zasługują na wyrozumiałość. Nie zastanawiam się też, co wywołuje ten stan i nie muszę wybierać między strachem, wyrachowaniem lub arogancją. Zakładam, że wyborca PiS potrafi zrozumieć, iż skutki przegranych wyborów nie dotkną panów Lipińskiego, Czarneckiego czy Hofmana, lecz tych, którzy im zaufali.  Klęska wyborcza nie będzie tragedią dla prezesów „patriotycznych” mediów i udziałowców „niezależnych” telewizji, lecz dla tych, którzy dają wiarę zamieszczanym tam „analizom”.
Piszę o karygodnych błędach opozycji, bo tego wymaga szacunek dla czytelników i własnej publicystyki. Oparty na przekonaniu, że zaglądają tu ludzie zdolni do samodzielnej refleksji i pamięci dłuższej niż  trzeba na lekturę „bieżączki”. Odbiorca, który nie potrafi zapamiętać, co polityk mówił przed miesiącem lub jaką diagnozę stawiał publicysta – nie powinien zaglądać na mój blog. Na ludziach dotkniętych tą ułomnością pasożytuje dziś aparat propagandy, oni są podporą najgłupszych hipotez i żerowiskiem medialnych szarlatanów. Niestety, również po stronie „naszych” mediów, którym niezależności kojarzy się z krytyką Tuska i wypocin TVN-u, a wolność przekazu z propagowaniem „linii redakcyjnej”. Coraz częściej też, jedynym atutem „uznanych” publicystów i polityków opozycji, staje się amnezja czytelników.
Odpowiedzialność za słowa nie pozwala sięgać do prostackiej kazuistyki, używać narzędzi manipulacji lub pisać „ku pokrzepieniu”. Każe stawiać najtrudniejsze diagnozy i najtwardsze pytania. Jeśli nie zostaną zrozumiane teraz, przypomnę je, gdy nadejdzie czas budowania prawdziwej opozycji.  

30 komentarzy:

  1. Obrazki trzy.

    Pierwszy.

    Antoni Macierewicz w czasie jednego ze swych wystąpień wspomniał o fakcie który powinien zwrócić uwagę wszelkich strategów PiS.
    W trakcie słynnej podróży do USA z Anną Fotygą spotykał się nieraz z niezrozumieniem elit amerykańskich. "Ale antykomunista jakim jest R Sikorski poinformował nas że to był wypadek lotniczy,nic wiecej".

    Obrazek drugi. Republikański kandydat który pofatygował sie nawet do Polski by zyskać glosy Polonii amerykańskiej - reelekcja Obamy była wszak koszmarem republikanów - przybywszy nad Wisłe spotyka się z oficjałami. Ale gwoździem wyprawy jest spotkanie z Bolkiem Wałęsą.

    Były poseł Samoobrony, człowiek który nawet przy Lepperze szukał swojej szansy - a dziś wiceprzewodniczący nie tylko że PiS ale i Parlamentu Europejskiego pan Ryszard Czarnecki formułuje taką oto tezę:

    "KAŻDY Polak ubiegający sie o wpływowe stanowisko powinien otrzymać poparcie wszystkich sił politycznych."




    OdpowiedzUsuń
  2. Mariusz Molik,

    Do Twoich obrazków dodam czwarty, w tej samej tonacji. Gdy w lipcu 2012 roku Polskę odwiedził Mitt Romney (przybywając na zaproszenie Wałęsy), PiS kompletnie zbagatelizował to wydarzenie, zaś jedyna reakcja "naszych" środowisk polegała na namawianiu otoczenia Romneya do „oddania hołdu Lechowi Kaczyńskiemu”.
    W tekście "AMERYKAŃSKI SEN" napisałem wówczas:
    Romney zdaje się sugerować, że postrzega nasz kraj jako normalną demokrację, ale o jego stosunku do spraw polskich decyduje postawa grupy rządzącej. Deklaracja o potrzebie wyjaśnienia tragedii smoleńskiej czy zmianie polityki wobec naszego kraju będzie więc o tyle skuteczna, o ile natrafi na akceptację polskiego rządu. W przypadku tej grupy rządzącej i priorytetów politycznych rosyjskiego konia trojańskiego - sytuacja jest oczywista. Ewentualna zmiana administracji amerykańskiej pozostanie bez wpływu na sprawy polskie jeśli kierunki naszej polityki zagranicznej będą wyznaczane przez stronników Ławrowa, a o przyszłości Polski decydują „eksperci” z otoczenia Bronisława Komorowskiego. Wiara w moc republikańskich deklaracji jest uzasadniona tylko wówczas, gdy sami potrafimy uwolnić Polskę od tego towarzystwa i utworzyć rząd, dla którego Ameryka stanie się głównym sojusznikiem. Co ważniejsze - rząd na tyle silny, by poradził sobie z prawdą o tragedii smoleńskiej. Oczekiwanie, że jakakolwiek administracja USA posiadając wiedzę o stanie służb III RP i postaciach polskiej polityki, pomoże w wyjaśnieniu tej tajemnicy– jest więcej niż naiwnością.

    http://bezdekretu.blogspot.com/2012/07/amerykanski-sen.html

    O poważnej polityce decydują fakty, nie zaś werbalne deklaracje. Tylko z takiej perspektywy trzeba oceniać działania opozycji i w takim kontekście patrzeć na politykę sojuszników.
    Postawa Ameryki (szczególnie w trakcie kadencji najgorszego w dziejach prezydenta USA) jest głęboko niekorzystna dla naszych interesów lecz całkowicie zrozumiała z punktu widzenia tego mocarstwa.
    Jak bowiem można oczekiwać zaangażowania USA w sprawę zamachu smoleńskiego, jeśli polska opozycja na każdym kroku wysyła do "wolnego świata" jednoznaczny sygnał: III RP jest państwem prawa i demokracji, a jej władze posiadają pełnym mandat społeczny? Czy słuchając oracji polityków PiS na temat "zagrożeń demokracji" oraz podziwiając ich wiarę w wolne wybory i mechanizmy parlamentarne, administracja USA może traktować to państwo jako twór niesuwerenny i totalitarny, zawłaszczony przez bandę sukcesorów komunizmu?
    Trzeba zacząć od rzeczy tak podstawowych, jak prawdziwa diagnoza i opis polskiej rzeczywistości. Opozycja, która tego nie potrafi, nigdy nie sięgnie po władzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na 24 sierpnia przypada Dzień Niepodległości Ukrainy. 23 sierpnia Mołotow z Ribbentropem podpisali tajny pakt, który zainicjował wojnę światową.

    Armia Ukraińska potrzebuje jeszcze dwóch tygodni, żeby zdobyć Donieck. Nos mówi mi, że Rosjanie uderzą w taki sposób, aby 24 dzień sierpnia miał dla Ukraińców gorzki smak.

    Opozycja nie dorosła do roli opozycji. Jest zaledwie przeciwwagą, i to ją zadowala. W gruncie rzeczy członkowie PiS, wyborcy tej partii wierzą, że mamy w Polsce niedoskonałą, młodą, trochę wypaczoną, ale demokrację.

    Skoro Bździna Iwaniszwili odważył się ścigać byłego prezydenta Gruzji, to oznacza, iż jest to część operacji ofensywnej Rosji, prowadzonej na wielu poziomach. To Rosjanie nacierają, a Zachód, jak to Zachód, z każdą dekadą zachodzi. Aż zniknie za horyzontem zdarzeń.

    Wybory w 2015 odbędą się w już ustalonym porządku geopolitycznym. Z Poslką przesuniętą do strefy wpływów Rosji. I to wystarczy, aby ci, którzy teraz rządzą, utrzymali władzę. Co najbardziej prawdopodobne, nie będzie potrzebny wariant rezerwowy, polegający na odświeżeniu starego układu, w nowej politycznie formie. Afera taśmowa, polowania watah na siebie na tyle już spowszedniały, iż obywatele Kraju Ubu przyjęli za normę, iż tak właśnie "robi się w polityce". Nie należy zapominać, iż 99 procent Polaków nie wie, co to estetyka. To są ludzie praktyczni i przyziemni.

    Kaczyński ma wszystko, żeby walczyć. Woli się zestarzeć pilnując wzgórz, których nikt z rządzących nie chce zdobywać. Ba, władze usłużnie podsuwają całe nowe pasma górskie, które PiS może suwerennie kontrolować.

    W tej chwili jest już za późno nawet na mobilizację. Gdybym był mniej zapracowany, założyłbym Stowarzyszenie Rejtana, obok niego fundację. Murowany sukces.


    OdpowiedzUsuń
  4. A. Ścios,

    podniósł Pan w tym tekście bardzo ważne uwagi.

    W moim przekonaniu, wskazane przez Pana wady obecnej opozycji nie dotyczą tylko PiSu. Tak samo zachowuje się SP, i tak samo zachowywać się będzie każda prawicowa formacja polityczna, której głównym źródłem oparcia są pieniądze ,,z sejmowania". Tacy ludzie ani nie zauważąją - jak Pan stwierdził- upływu czasu, który marnują, oraz generalnie ani nie przyciągają ani nie tolerują postaci o rzeczywistym wymiarze antysystemowym.
    Każda formacja polityczna, której założeniem będzie ,,demokratyczna walka o władzę" wpadnie prędzej czy później, a raczej od razu, w ten dołek. Zauważmy, że większość zdecydowana posłów PiSu utrzymuje się tylko z pieniędzy z uposażeń poselskich. To zgroza, bo jak tacy ludzie mają przejść do realnej opozycji, np. poprowadzić strajki czy demonstracje, albo zrezygnować zbiorowo z zasiadania w takim Sejmie, jeśli przestaną im wtedy pod jakimkolwiek hasłem prawnym (które reżim jest zdolny zawsze przywołać) wypłacać pensję.

    Opozycja na pensji władzy - to już samo w sobie wiele mówi.

    Jakoś ,,Solidarność" nie brała kasy od PZPRU, a funkcjonowała.

    Pozwolę sobie jeszcze później na kilka uwag..

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  5. przemek łośko,

    Napisał Pan - "Kaczyński ma wszystko, żeby walczyć" i jest to najważniejsza konkluzja.
    Przywódca opozycji przypomina dziś marszałka stojącego na czele potężnej armii. Widzi on wokół siebie sztab doradców i dowódców i podług ich miary (ale również ich potrzeb) planuje strategię i ocenia szansę na zwycięstwo.
    Nie ma dość odwagi, by spojrzeć za siebie i dostrzec kilkumilionową armię.
    Mówię o braku odwagi, bo po to, by z tej armii uczyć realną siłę, trzeba byłoby powiedzieć, że czeka ją walka na śmierć i życie, z przeciwnikiem, który nie stosuje żadnych cywilizowanych reguł i nie bierze jeńców. Jeśli usypia się tych ludzi i obiecuje im łatwe zwycięstwo przy pomocy papierowych karabinków i gazetowych pałek, nie tylko trwoni się potencjał armii, ale demoralizuje ją i osłabia.
    To trwonienie potencjału widzimy od kwietnia 2010 roku. W polskich realiach,podobne zjawisko można było obserwować po zabójstwie księdza Jerzego, gdy z woli hierarchów Kościoła i koncesjonowanej opozycji dążono do "wygaszania emocji" i nawiązywania "konstruktywnego dialogu" z władzą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wojciech Miara,

    Bardzo trafna uwaga. Nie można zbudować opozycji antysystemowej, jeśli bierze się pieniądze od III RP. Można jednak - jeśli już taka sytuacja ma miejsce - wykorzystać te pieniądze na rzeczywistą, nie pozorowaną walkę.
    Rzeczy, o których wspominam w tekście, są właśnie propozycją podjęcia takich elementarnych działań i trzeba wyjątkowej tępoty lub złej woli, by zarzucać mi "narzekania" lub brak "konstruktywnych wniosków" - jak czynili to niektórzy komentatorzy na tt.
    Panom z PiS należałoby zadać pytania: ile pieniędzy przeznaczyli na zatrudnienie profesjonalistów do kontrolowania procesu wyborczego, ile wydali na kampanie informacyjne w mediach zachodnich, na dotarcie tam, gdzie obraz Polski jest kształtowany przez wypowiedzi Sikorskiego i łgarstwa GW?
    Jaką kwotę wydadzą na informowanie posłów PE o zamachu smoleńskim i sytuacji w III RP? Ile przeznaczą na dotarcie do środowisk polonijnych i polityczny lobbing w Anglii czy w USA.
    Czy mają pieniądze na pomoc prawną dla młodych ludzi prześladowanych przez reżim, na dokumentowanie i upublicznianie aktów przemocy i represji ze strony neo-ZOMO, prokuratury, sądów?
    Nawet takie działania, prowadzone solidnie i systematycznie, mogłyby doprowadzić do istotnej "zmiany wizerunku" reżimu na arenie międzynarodowej i uświadomienia Polakom, w jakim państwie żyją. Ponieważ ten reżim szczególnie zabiega o uznanie wśród euroidiotów i kreuje się na wielce demokratyczny, byłby to celny i skuteczny cios.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry. Ostra i sprawiedliwa ocena,a zarazem także spuszczająca po części zasłonę litościwego wybaczenia(?) na wcześniejsze przykłady błędów opozycji. Co mnie najbardziej zbulwersowało w ostatnich działaniach opozycji,to sojusz wyborczy; nie przypominam sobie ani jednej pozytywnej opinii nt. Zespołu Parlamentarnego pana Gowina (opisanego w Pana artykule 'od Albina do Gowina'),podobnie jak po odejście ziobrystów( a L.Dorna nawet do wspomagaczy grupy BK) i ponowne "porozumienie wyborcze"-po eurowyborczym fiasku- jest wg. mnie pośrednim dowodem uznania w PiS dla zwykłego karierowiczostwa,by nie rzec partyjniactwa,z nieco innej zaś strony tzw.dokooptowane "przystawki" mają zmiękczyć twardy elektorat PiS,aby zaakceptował rolę koncesjonowanej "wiecznej opozycji". Sprawę elbląską pana Wilka http://www.civicportal.org/login.php?pre_nid=3540 traktuję analogicznie do sprawy bydgoskiej PESY http://www.transport-publiczny.pl/mobile/pesa-coraz-mocniej-gra-w-rosji-utworzy-spolke-z-gigantem-2726.html (ale także i Deonu również); to rodzimy popis podobny zresztą do linii eurodecydentów: robią szum ,że niby są za sankcjami przeciw reżimowi putinowskich terrorystów,a w rzeczywistości współfinansują go nie dość,że pomagając nordstreamowo-southstreamowym narzędziom szantażu energetycznego putinowców (tu w gronie sojuszników kłaniają się "węgierskie baliki"),ale nawet współfinansując putinowskie firmy zbrojeniowe,ba-nawet szkoląc potencjalnego wroga(rosyjskich marynarzy) przy okazji francuskiego geszeftu z Mistralami. Jak zresztą ocenić decydentów natowskich,skoro nie zażądali ani zniwelowania zagrożenia "małym ruchem granicznym" ze zmilitaryzowanym okręgiem kaliningradzkim wroga,ani nie zażądali przerwania szpiegowskiej misji putinowskich funkcjonariuszy w ramach 'Open Skies' http://www.wpolityce.pl/swiat/207874-rosyjski-samolot-obserwacyjny-w-tym-tygodniu-nad-polska-to-juz-trzeci-raz-w-tym-roku . Uważam,że tego typu przekazy niebezpodstawnie można określić zmierzaniem w stronę osławionej wałęsowej koncepcji współpracy z sowieckim wrogiem EWG-bis/NATO-bis - i to wszystko pomimo kolejnego potwierdzenia niezmiennej od lat zbrodniczej drogi reżimu putinowców w postaci ubiegłorocznej agresji na Ukrainę i zestrzelenia malezyjskiego MH17.Unikanie na siłę słowa 'wojna' wobec agresji rosyjskiej na Ukrainę przez tzw. świat demokratycznych wartości,przekierowywanie istoty sprawy na "jabłkowy patriotyzm",obłudne oburzanie się na wskrzeszanie czasów "zimnej wojny" - w żadnym stopniu nie powstrzymają zbrodniczego reżimu putinowców przed dalszą eskalacją wojny,tak samo,jak kiedyś demokratyczne umizgi do Hitlera/Stalina nie powstrzymały tych zbrodniczych totalitaryzmów przed dokonaniem holokaustu różnych narodowości. PS: Jest jeszcze coś,co może mieć związek z datą ukraińskiego święta (koment.pana @pł). Totalitaryzm rosyjski lubił mordować przeciwników z dodatkowym upokorzeniem i zwalając winę na "innych".Tak było w Katyniu:symboliczna rozprawa za 'cud nad Wisłą' zwalana początkowo na nazistów,tak było z Powstaniem Warszawskim-z symbolicznym wstrzymaniem sowieckiej pomocy i posłużenie się nazistami w eliminacji poliycznego przeciwnika,tak było w Smoleńsku: symboliczna rozprawa z polską elitą,która ośmieliła się stanąć przeciw imperialnym planom putlerowców. Teraz Ukraina stanęła na drodze putlerowskiej ekspansji i agresji,więc po jednym spektakularnym wydarzeniu z zestrzeleniem MH17(a tzw. świat wartości zadowolony z dopuszczenia międzynarodowej komisji), Putin będzie dążył do "pokoju" na swoich warunkach- i znów "obcymi" rękami bandytów Kadyrowa przerzucanych z bazy w Khankali http://www.kavkazcenter.com/eng/content/2014/07/31/19400.shtml i przy "wymownej obecności" swojego "czystego" żołdactwa na granicy z Ukrainą. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  8. ALEKSANDER ŚCIOS

    Panie Aleksandrze,

    Tak się składa, że nie mam dzisiaj warunków do napisania porządnego komentarza, więc (na razie) tylko parę słów.

    Bardzo mocno zabrzmiało Pańskie OSTATNIE OSTRZEŻENIE - stąd pewnie oburzone reakcje zaklinaczy i zaklinaczek rzeczywistości - pisowskich "lemingów".

    Przystaliśmy wprawdzie na małżeństwo z rozsądku z PiS, ale - zgodzi się Pan? - trudno oczekiwać, że partia ta radykalnie się zmieni. To chyba niemożliwe. Trzon PiS stanowią ludzie stateczni (i statyczni), niechętni zmianom w wygodnym TRWANIU, niekreatywni, podejrzliwi wobec jakichkolwiek oryginalnych i śmiałych pomysłów.

    Na nic więc próby wychowawcze, czy mobilizacyjne, które podejmował Pan przez ostatnie miesiące.

    Z kolei - niepojęte dla nas - bezustanne modły do "świętej demokracji", nie oznaczają bynajmniej, że jakikolwiek głos elektoratu będzie wysłuchany i rozpatrzony. Kto nie bezwarunkowo! z nami - ten kret i wróg. W najlepszym wypadku: czarnowidz i defetysta!

    Typowa reakcja APARATU, zazdrośnie pilnującego własnych decyzji i własnych pozycji.

    -------------------------------------------------------------------------------


    Więc dzisiaj tylko najważniejsze dla mnie pytanie: o Pańskie INTENCJE.

    Na co Pan liczy(ł) pisząc IN MEMORIAM?



    Pozdrawiam bardzo serdecznie... i proszę trzymać za mnie kciuki. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pańska analiza może być błędna w dwóch przypadkach:
    1 opozycja może "wygrać" jeśli będzie bezzębna, systemowa i kontrolowana
    2 Kaczyński, mimo fatalnych kadr i błędów, ma jakiś plan, którego nie ujawnia by go nie spalić

    nr 2 jest mało prawdopodobny ale tylko taka wiara pozostała

    OdpowiedzUsuń
  10. wsojtek,

    Sojusze wyborcze są zwykle rzeczą naturalną i potrzebną. W przypadku "porozumienia" z partią Gowina, mamy jednak do czynienia z sytuacją wyjątkową. O ile bowiem polityka powinna kierować się realizmem i pragmatyzmem, tu chodzi o polityczną wspólnotę z wieloletnim działaczem Platformy, członkiem władz tej partii, byłym ministrem sprawiedliwości. Człowiekiem, który czynnie wspierał i kształtował antypolską politykę reżimu i w okresie najbardziej tragicznym dla Polski stanął po stronie partii rosyjskiej. Dość sprawdzić wyniki sejmowych głosowań z lat 2009-2013, by dostrzec prawdziwe oblicze pana Gowina.
    Nie mam wątpliwości, że w tym przypadku skalę pragmatyzmu przesunięto poza granicę przyzwoitości. Zrobiono jednak jeszcze więcej.
    Bo oto przedstawiono tego człowieka jako "prawicowca" i "konserwatystę", jako kogoś, kto ma poglądy bliskie wyborcom PiS i powinien być postrzegany jako sprzymierzeniec.
    Takie dictum uwłacza rozumowi i tym, którzy doceniają te wartości. Dlatego największym łgarstwem ostatnich tygodni było nazwanie układu z Gowinem "integracją prawicy" i usilne kreowanie go na człowieka honoru. Podobnie zresztą postąpiono z Markiem Jurkiem, którego uważam za postać wyjątkowo negatywną.
    Zrozumiałbym, gdyby PiS ogłosił, że robi to z uwagi na polityczną pragmatykę i sejmową arytmetykę. Dorabianie tu ideologii, jest pospolitym draństwem.
    Jak napisałem w tekście "OD ALBINA DO GOWINA":
    "Gdyby na miano ludzi prawych zasługiwali ci, których wyrzucano z reżimowej ferajny, musielibyśmy je przyznać Bucharinowi i Zinowjewowi – usuniętym z partii bolszewickiej za „opozycyjność” i „prawicowe odchylenie”. W realiach PRL-u powinniśmy nimi obdarzyć Gierka i Jaroszewicza, których nie tylko wykluczono z komunistycznej zgrai, ale internowano i próbowano sądzić."
    Żaden polityczny pragmatyzm nie uzasadnia takiego fałszerstwa i nikomu, a szczególnie partii chcącej uchodzić za reprezentację patriotyczną, nie wolno stosować tak prostackiej kazuistyki.

    Na początku lipca 2010 roku prezes PiS zadeklarował wprost: „Nie będę współpracował z nikim, kto był nie w porządku wobec mojego brata i innych poległych. Bo zachowania wobec nich były haniebne, one politycznie i moralnie wykluczają współpracę”.
    Każdy z nas, a zatem i pan Kaczyński, samodzielnie wytycza granice moralnego konsensusu. Nie mnie to osądzać. Jako człowiekowi, jako politykowi, wolno mu zmieniać zdanie, a nawet postępować wbrew wcześniejszym deklaracjom.
    Nie wolno jednak innym narzucać takiej optyki, nie wolno relatywizować rzeczy nieprzystawalnych ani domagać się, byśmy dziś przyjęli to, co jeszcze wczoraj było złym wyborem.

    Pozdrawiam Pana


    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Urszulo,

    Bardzo mnie Pani martwi tą prośbą o trzymanie kciuków. Oczywiście - chętnie to uczynię, ale mam nadzieję, że nie chodzi o jakieś przykre zdarzenie lub doświadczenie.
    Moje "małżeństwo z rozsądku" z PiS (jak świetnie to Pani nazwała) będzie na pewno trwało, bo nie zmieniam poglądów wraz z kurkiem na dachu i nadal nie dostrzegam innej siły politycznej.
    Teksty, którymi męczę czytelników są rzeczywiście formą ostrzeżenia przed scenariuszem, którego wcale nie pragnę. Nie widzę jednak powodów, bym miał nie pisać o błędach i zaniechaniach PiS-u. Nawet, gdy wiem, że jest to pisanie na Berdyczów.
    Opiniami głupców nie zamierzam się kierować, a do posądzeń o "czarnowidztwo", tudzież pracę dla Żydów, Niemców lub Chińczyków (vide opinie panów z SB) - przywykłem.
    Odpowiadając zaś na Pani pytanie: na co liczę, pisząc takie teksty, pozwolę sobie udzielić odpowiedzi tyleż niemerytorycznej, jak przeznaczonej dla osoby, która doskonale rozumie moje intencje.
    W "Dżumie" Camusa, uznawanej przez mnie za jedno z tych arcydzieł literatury, bez których nie sposób zrozumieć naszej polskiej rzeczywistości, znajdują się słowa wypowiedziane przez jednego z bohaterów:
    „Ta myśl może się wydać śmieszna, ale jedyny sposób walki z dżumą to uczciwość”.
    I owszem, nadal jest to myśl śmieszna, ale też nadal nie znam innej i lepszej broni do walki z dżumą.
    Czy stosuję ją właściwie, czy używam zgodnie z przeznaczeniem, ocenią inni. Jeśli nie teraz, to za rok, lub pięć lat.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      Ależ modelowy czarnowidz z Pana! :)

      Przecież kciuki trzyma się przede wszystkim za czyjeś powodzenie - i o to prosiłam. :)) Jednak jestem szczerze wzruszona i wdzięczna za Pańską troskę. Bardzo dziękuję, i jakby co, to proszę do mnie jak w dym.

      Ta myśl może się wydać śmieszna, ale jedyny sposób walki z dżumą to uczciwość.

      Znam doskonale piękną sentencję Camusa i uważam, że opisuje czystą prawdę. Dodałabym tylko, że najtrudniejsza, więc najrzadziej występująca w przyrodzie, jest uczciwość wobec samych siebie. Równoznaczna z "fizyczną" niemożliwością samooszustwa, konformizmu, udawania, że jest inaczej niż jest.

      A teraz proszę sobie wyobrazić, że piszę najdrobniejszym petitem, w dodatku prawie nieczytelnym (na blogspocie, niestety, nieosiągalne). Bo muszę ze wstydem wyznać, że "Dżuma" jako całość solennie mnie znudziła. Wstyd mi podwójnie - ze względu na Pana oraz... Herlinga-Grudzińskiego :), którego III - mile opasły - tom "Dziennika pisanego nocą" aktualnie pochłaniam. A u Herlinga - sam Pan wie: co parę stron powoływanie się na Camusa!

      Dziękuję i serdecznie pozdrawiam,


      PS. Gdybym to ja miała typować, stawiałabym na najlepszych: a więc Mossad, albo GRU! :)) Nawiasem: czy to prawda, że ci z GRU nie lubią Putina i "jego" FSB - aktualnie górą?

      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Ponieważ nie wiem, czy nadal mam trzymać za Panią kciuki (cieszę się, że za powodzenie) więc nie chcąc przerywać tej czynności, odpowiem krótko.
      Lekturą "Dziennika" Herlinga rekompensuje Pani winę za znudzenie "Dżumą", a potykanie się na odniesieniach do Camusa to dobra pokuta.
      FSB nie lubi się z GRU w ten sam sposób, jak sołncewskaja bratwa nie toleruje na swoim terenie ludzi z mafii czeczeńskiej.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. No już dobrze, dobrze!

      Odłożę na chwilę Herlinga i spróbuję ponownie zmierzyć się z "Dżumą".
      A kciuki proszę nadal trzymać, choćby wirtualnie. :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  12. Marcin Ís,

    Wiara w wygraną, to za mało, by wygrać. Nawet, jeśli jest usilnie podtrzymywana przez "nasze" media i polityków PiS.
    Oczywiście, pan Kaczyński nie ma żadnego "cudownego" planu ani żadnej wyjątkowej strategii. Wiemy to stąd, że w ostatnich siedmiu latach PiS nigdy nie miał skutecznej taktyki wyborczej i postępował według oklepanego schematu: jesteśmy konstruktywni, unikamy tematów "kontrowersyjnych" (w tym Smoleńska), wpatrujemy się w sondaże, nie drażnimy medialnych terrorystów, przyciągamy tzw.lemingów (Order Lenina dla tego,kto wymyślił to idiotyczne określenie) i "elektorat centrum", mamy miłą twarz w reżimowych gadzinówkach i łasimy się do propagandystów.
    Efektem tej cudownej strategii były kolejne, przegrane wybory. Nie mam podstaw sądzić, że teraz będzie inaczej. Nie słyszałem bowiem, by ktokolwiek z grona polityków, publicystów i licznych doradców PiS przyznał się do błędu lub stwierdził, że jest to samobójcza strategia.
    O jej kontynuację zadba pani Staniszkis wespół z "niepokornymi" żurnalistami z wPolityce i gronem pomniejszych "autorytetów".
    Wprawdzie mogę się dziwić, że elektorat PiS wciąż daje się nabierać na te idiotyzmy, ale nie takie już rzeczy widziano nad Wisłą w ostatnim ćwierćwieczu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Panie Aleksandrze,

    Chyba nie będzie już trzeba uprawiać zabawy w "pilnowanie wyborów"; o ich wyniku zdecydują "demokratyczne" głosy korespondencyjne!


    Za PAP/wp.pl

    Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelę ws. głosowania korespondencyjnego

    Wszyscy wyborcy, a nie tylko wyborcy niepełnosprawni, będą mogli głosować korespondencyjnie - zakłada nowela kodeksu wyborczego podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zmiany dotyczą wyborów prezydenckich, parlamentarnych i do PE.


    Do tej pory korespondencyjnie mogły głosować osoby przebywające za granicą, a w kraju - osoby niepełnosprawne. Uchwalona w czerwcu przez sejm nowela kodeksu wyborczego zakłada, że swój głos będą mogli oddać w ten sposób wszyscy wyborcy.

    Rozwiązanie nie dotyczy wyborów samorządowych. (!!!)

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Prezydent-Bronislaw-Komorowski-podpisal-nowele-ws-glosowania-korespondencyjnego,wid,16796794,wiadomosc.html?ticaid=113373

    ____________________________________________________________


    Wydaje się to nieprawdopodobne, ale powyższa informacja została zupełnie przemilczana, w najlepszym wypadku: zbagatelizowana przez "nasze media"!

    Niezależna.pl nadała jej wprowadzający w błąd tytuł: "Spore zmiany w kodeksie wyborczym" - i ograniczyła do przepisania z PAP, nie opatrując słowem komentarza. Na innych "naszych" portalach chyba się w ogóle nie pojawiła!


    Ciekawe, czy w związku z tą "nowelizacją" nadal pozostanie niezachwiana opozycyjna wiara w świętą demokrację panującą w III RP? Oraz w "demokratyczną" moc sprawczą "karty wyborczej"?

    Chyba jednak wiary tej nic nie zachwieje, skoro nawet tak mądra osoba jak prof. Fedyszak-Radziejowska swą analizę w najnowszej GP: "Wygrać tak, aby nie przegrać" zaczyna następująco:

    Wygrać tak, by nie przegrać.
    Analiza \ Rady i przestrogi po ostatnich sondażach


    W opiniotwórczym środowisku, którego poglądy i wartości bliskie są programowi jedynej parlamentarnej opozycji, pojawia się dzisiaj stan swoistej euforii, bo PiS w przedwyborczych sondażach otrzymuje poparcie od 38 proc. do 42 proc. Polaków. Pojawiają się komentarze: wygrywamy(!), więc cieszmy się ze wszystkich sił, bo – dodam nieco złośliwie – jeśli nawet PiS „obiektywnie” wygra, ale nie zdobędzie większości mandatów poselskich i nie utworzy rządu, to skończy się powód do radości

    To pozornie odwrotny rodzaj postawy, którą Aleksander Ścios sformułował 3 maja 2014 r. (Bez dekretu): „Państwa realnego komunizmu, jego bękarty i hybrydy nie upadają pod ciosami demokracji”. Różnica jest jednak tylko pozorna, bo w opinii Ściosa także tkwi przekonanie, że wynik demokratycznych wyborów nie jest ważny. Najwyraźniej bloger zna inny, bardziej skuteczny sposób doprowadzenia do upadku „bękartów i hybryd” komunizmu i postkomunizmu. Może ma rację, ale w 2014 r. opozycja ma szanse wygrać demokratyczne wybory w jedynej, którą dzisiaj mamy, ojczyźnie. Warto więc zastanowić się, nie „czy”, ale „jak” to zrobić.

    Tym bardziej że stawka wszystkich nadchodzących wyborów jest bardzo wysoka. Sytuacja na Ukrainie pokazuje, że stopień zagrożenia dla suwerenności państw sąsiadujących z Federacją Rosyjską jest najpoważniejszy od 1989 r. Podsłuchane i upublicznione rozmowy polityków rządzących Polską pokazują, że ekipa, która dzisiaj decyduje praktycznie o wszystkim, od izb skarbowych, przez prokuraturę, po edukację i budowę autostrad oraz terminalu LNG w Świnoujściu, nie gwarantuje ani kompetencji, ani profesjonalizmu, ani elementarnej uczciwości. Demokracja, gospodarka, państwo i obywatelskie prawa są realnie, a nie tylko werbalnie czy propagandowo zagrożone. (...)"

    http://www.gazetapolska.pl/31359-wygrac-tak-nie-przegrac



    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łącza i serwery u byłego wiceszefa MSW!

      Kilka tygodni przed eurowyborami serwery Krajowego Biura Wyborczego przeniesiono do firmy Exatel, której prezesem w marcu 2014 r. został Marcin Jabłoński, wcześniej wiceszef MSW w rządzie Donalda Tuska oraz członek KLD i PO. Wiceprezesem Exatela jest od niedawna syn Władysława Bartoszewskiego, sekretarza stanu w Kancelarii Premiera - pisze "Gazeta Polska".

      Więcej (interesujących) szczegółów:

      http://niezalezna.pl/56005-serwery-wyborcze-u-kolegi-tuska-lista-cudow-nad-urna

      Usuń
  14. Słuszny tekst. Panie Aleksandrze nawiązując do pańskiego komentarza czy może mi pan wytłumaczyć dlaczego uważa pan Marka Jurka za postać wyjątkowo negatywną? I jeszcze jedno ostatnio w Newsweeku Tomasza Lisa ukazał się wywiad z politologiem Aleksandrem Smolarem, gdzie twierdzi, że PiS przebił szklany sufit i uważa, że scenariusz samodzielnych rządów PiS za jak najbardziej realny gdyż PO się zużyło. Jak pan to interpretuje czy to jest indywidualna obawa prof. Smolara czy może wyraża on rzeczywistą obawę elit systemu III RP przed PiSem? Pozdrawiam i załączam link http://polska.newsweek.pl/jaroslaw-kaczynski-wygra-wybory-wywiad-aleksander-smolar-newsweek,artykuly,345049,1.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Ciebie Polsko,

      Ocenę pana Jurka przedstawiłem przed dwoma laty w tekście "CZY ZASŁUGUJEMY NA TAKĄ JEDNOŚĆ ?"
      http://bezdekretu.blogspot.com/2012/03/czy-zasugujemy-na-takie-sojusze.html

      Znajdzie Pan tam cytaty z wypowiedzi tego polityka oraz zdanie-konkluzję:
      "W politycznym krajobrazie III RP jest to postać marginalna, jakkolwiek poziomem koniunkturalizmu i hipokryzji wzbudzająca we mnie najgorsze odczucia. Pojawiają się one zawsze, gdy obyczajową ortodoksją próbuje się kamuflować egotyzm i polityczną tandetę."

      Jeśli zaś chodzi o wymieniony przez Pana organ prasowy i osobę A.Smolara - nie odczuwam potrzeby komentowania takich rzeczy. Ludzie pokroju Smolara zupełnie mnie nie interesują, a ich dywagacje są dla mnie obojętne. Dlatego nie odnoszę się do twierdzeń funkcjonariuszy reżimu, nie komentuję słów różnych upiorów i ćwierćinteligentów rodem z PZPR. To kwestia higieny.
      Dla tych, którzy nie mogą pokonać pokusy polemiki z Golemem lub z uwagą traktują medialne śmieci, proponuję generalną zasadę: nie wierzyć w to, co mówi przeciwnik. Gdy twierdzi, że wyglądamy kwitnąco i tryskamy zdrowiem - trzeba natychmiast udać się do lekarza i podjąć poważną kurację.

      Dziękuję Panu i pozdrawiam

      Usuń
  15. Podzielam zdanie Pana Ściosa.

    Niezależnie od tego, że partia PiS jest jedyną partią najbardziej prawicową, do której jest mi najbliżej, to widzę, że ma problem z kadrą przywódczą.

    Życie dostarczyło jej przez ponad 7 lat tyle okazji do napiętnowania wszystkich jej oponentów, a ona zrobiła nic lub bardzo mało, aby to wykorzystać, co pokazują wszystkie ubiegłe wybory.

    Wiem , że brak uczciwych mediów o zasięgu krajowym powoduje strach przed niepowodzeniem każdego ataku na obecny reżim, ale liczenie, że ten układ sam się rozpadnie jest tylko i wyłącznie życzeniowy.

    Nie wiem jak silny jest obecny reżim, ale mam wrażenie, że jest on pewny tego, że pozostanie u władzy.
    Pewny jest :
    - swoich mediów.
    - swoich sędziów, prokuratorów, czyli wymiaru sprawiedliwości.
    - policji , agentury oraz części służb specjalnych.
    - elektoratu z budżetówki.
    - świata przestępczego.
    - tzw. biznesmenów czerpiących korzyści z układu z władzą.
    - pożytecznych idiotów.

    Z drugiej strony, obecny reżim przetestował jak bardzo może naciągać strunę wytrzymałości społeczeństwa i wyszło mu, że może prawie wszystko, bo jeśli wszystkie afery, których był uczestnikiem nie wpłynęły na zmianę postawy ludzi, czy też ujawnione oszustwa wyborcze, to znaczy, że nie ma z kim przegrać, bo też nie ma jak przegrać, mając na boisku wszystkich sędziów za sobą, mając też za sobą komentatorów oraz kamerzystów obsługujących grę od strony medialnej.

    Jarosław Kaczyński, nie mając predyspozycji do bycia elokwentnym, charyzmatycznym przywódcą, powinien opierać się na ludziach o silnych osobowościach oraz nieskazitelnej przeszłości typu Antoni Macierewicz.

    Codzienną twarzą PiSu powinni być ludzie dobrze wykształceni z nienaganną elokwencją jak np. prof. Gliński, Zybertowicz, Legutko, Nowak , Grzegorz Braun, Stanisław Michalkiewicz, Iwo Pogonowski ( trochę już za stary) oraz wielu ludzi współpracujących z Radiem Maryja jak np. Mirosław Piotrowski, Zbigniew Hałat czy Mieczysław Ryba.

    Mając na celu zbyt wiele charyzmatycznych postaci po prawej stronie, media reżimowe miały bu większy problem odstrzelenia ich wszystkich na raz, tak jak dotąd robiły z J. Kaczyńskim oraz A. Macierewiczem.
    Owe media oraz politycy opcji rządzącej naturalnie wolą "promować" groteskowe postacie prawicy w tym PiSu , mające problem z dykcją, z brakiem tupetu czy po prostu niezbyt inteligentne, takie jak pan Czarnecki, które są chętnie zapraszane do reżimowych tub, tylko dlatego, że świetnie ośmieszają siebie oraz środowisko polityczne, z którego się wywodzą lub które reprezentują.

    Stanley Panama
    8/07/2014

    OdpowiedzUsuń
  16. UKRAINA:

    1. Obama: Nie ma sensu dozbrajać Ukrainy. Postawmy na dyplomację

    Prezydent USA Barack Obama ocenił wczoraj, że ukraińska armia jest znacznie silniejsza od terrorystów, nie ma więc potrzeby, by teraz ją zbroić. Podkreślił, że najlepsze co USA mogą zrobić dla Ukrainy, to szukać dyplomatycznego rozwiązania.

    Występując na konferencji prasowej w Waszyngtonie po zakończeniu szczytu USA - Afryka, Obama oświadczył, że "przynajmniej do tej pory Ukraińcy walczą z grupą terrorystów, która (...) nie dorównuje ukraińskiej armii" pod względem uzbrojenia i liczebności.

    – Ale jeśli zobaczymy, że dojdzie do interwencji zbrojnej Rosji, to to będzie zupełnie inna kwestia – zastrzegł. Prezydent zaznaczył, że na razie do tego nie doszło i "to co najlepsze co w tej chwili możemy zrobić dla Ukrainy, to próbować wrócić na polityczną ścieżkę" poszukiwania dyplomatycznego rozwiązania kryzysu.

    – Będziemy kontynuować współpracę z Ukraińcami, by oceniać dzień po dniu, tydzień po tygodniu, czego dokładnie potrzebują, by bronić kraju i zmagać się z terrorystami, którzy są zbrojeni przez Rosję – dodał.

    http://telewizjarepublika.pl/obama-nie-ma-sensu-dozbrajac-ukrainy-lepsza-dyplomacja,10152.html


    2. Niemiecki polityk: Rosja może pod pozorem misji pokojowej wprowadzić wojsko na Ukrainę. Wówczas nikt Ukrainie nie pomoże zbrojnie

    Pełnomocnik rządu Niemiec ds. dialogu z Rosją Gernot Erler powiedział, że nie można wykluczyć wkroczenia pod pozorem misji pokojowej wojsk rosyjskich na Ukrainę. Jego zdaniem w takiej sytuacji nikt nie udzieli Ukrainie pomocy wojskowej.

    – Dostajemy niepokojące informacje o koncentracji wojsk, o manewrach lotniczych na dużą skalę. Mamy wypowiedź ministra obrony Rosji (Siergieja Szojgu), który przygotowuje rosyjskie społeczeństwo na misję pokojową – powiedział Erler w rozmowie z telewizją publiczną ZDF.

    Polityk SPD porównał ewentualną misję pokojową Rosji na Ukrainie do "postępowania podpalacza, które chce być strażakiem". – O misji pokojowej dyskutuje się od dłuższego czasu. To byłoby po prostu wkroczenie na wschodnią Ukrainę – powiedział Erler.

    Odpowiadając na pytanie, czy w przypadku inwazji Ukraina mogłaby liczyć na wsparcie wojskowe, Erler odparł: "Nie jest mi znany żaden kraj, ani żadna organizacja, która by się zdeklarowała, lub byłaby gotowa do interwencji wojskowej".

    Pełnomocnik przypomniał, że podczas spotkania w Berlinie 2 lipca ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Rosji, Francji i Ukrainy zgodzili się na "trwałe zawieszenie broni". – To byłoby najlepsze wyjście dla Ukrainy; pozwoliłoby na dalsze próby rozwiązania kryzysu metodami politycznymi – ocenił niemiecki polityk.

    http://telewizjarepublika.pl/niemiecki-polityk-rosja-moze-pod-pozorem-misji-pokojowej-wprowadzic-wojsko-na-ukraine-wowczas-nikt-ukrainie-nie-pomoze-zbrojnie,10166.html


    3. Pentagon: Europie grozi wojna. Amerykańskie czołgi w drodze do Norwegii.

    Do Norwegii płynie transport amerykańskich czołgów i innych pojazdów bojowych. Jak donosi „Norway Today”, 10 sierpnia do Namdalseid w środkowej Norwegii zawinie USNS PFC „Dewayne T. Williams” wiozący ciężkie czołgi M1A1 Abrams, transportery opancerzone i amfibie desantowe. Według Bretta Ulriksena z Norweskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych świadczy to o tym, że Amerykanie pesymistycznie patrzą na rozwój wydarzeń w Europie. Według eksperta ma to związek z sytuacją na Ukrainie.

    http://niezalezna.pl/58090-pentagon-europie-grozi-wojna-amerykanskie-czolgi-w-drodze-do-norwegii

    = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = = =

    Panie Aleksandrze,


    Dlaczego nie chcą "dozbrajać Ukrainy", ale wysyłają czołgi do Norwegii?
    I dlaczego do Norwegii, a nie do Polski. Przecież my też jesteśmy w NATO, a WSI-generała Bojarskiego właśnie mianowano na stanowisko komendanta NATO Deffense College???

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Tymczasem...

    NASZYM MEDIOM I NASZYM BLOGEROM PODRZUCONO PODPALONĄ TĘCZĘ I DEWIANTA W TELEWIZJI.

    Odrabiają zadane tematy WZOROWO!!!

    Jutro pewnie znów coś podpalą, albo pokażą inną pyskówkę, ewentualnie mordobicie.
    Albo prezydent.pl z nową facecją wyskoczy! TEMATÓW NIE MOŻE ZABRAKNĄĆ !!!


    Pozdrawiam, Panie Aleksandrze - i proszę się wreszcie pojawić!

    OdpowiedzUsuń
  18. Szanowny Panie,

    Wyliczanie win należy zacząć od zaniechania wdrożenia:

    http://pl.scribd.com/doc/38954583/W%C4%99glowodory-Produkcja-podziemna-ze-z%C5%82o%C5%BC-w%C4%99gla

    Z poważaniem Grzegorz Rossa.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pani Urszulo,

    Z tekstem pani prof. Fedyszak-Radziejowskiej mam pewien kłopot, bo...nie wiem, czego dotyczy.Rozumiem tylko, że obrony demokracji, ale tej nie trzeba bronić, ani przede mną ani przed ludźmi trzeźwo myślącymi. Pod warunkiem, że nie mamy do czynienia z bałwochwalstwem przekraczającym miarę rozsądku. W stosunku do tego współczesnego bożka warto bowiem zachować umiar prof.Bocheńskiego, który trafnie oddzielał różne formy demokracji i przypominał:
    "Marksiści-leniniści zwykli są nazywać demokracją dyktaturę swojej partii; podobnej terminologii używają także tyrańscy władcy w wielu krajach niedorozwiniętych, gdzie istnieje często jedna tylko partia. Nazywanie takiego ustroju demokracją jest możliwie najgrubszym zabobonem, jaki tylko można sobie wyobrazić - jako że nie ma w nim demokracji w żadnym z powyższych znaczeń: ani ustrojowej, ani wolnościowej itd."
    Tego rodzaju ustrój istnieje dziś w Rosji, na Białorusi i w III RP. W państwach tych są wprawdzie zachowane zewnętrzne atrybuty demokracji (odbywają się wybory, działa parlament, istnieją "wolne"media i instytucje nadzorujące państwo) są one jednak poddane zewnętrznemu nadzorowi państwa lub wewnętrznej samokontroli. Stanowią użyteczną fasadę, zza której działają grupy mafijne i decydenci.
    Prawdziwe cechy takiego ustroju ujawniają się w momencie zagrożenia interesów tych środowisk, przy czym skala reakcji jest zależna od stopnia zafałszowania rzeczywistości. Pojawia się wówczas jawna cenzura i represje sądowo-policyjne, mnożą akty przemocy, ogranicza się wolności obywatelskie, wzmaga propagandę i działania dezinformacyjne. Jeśli to nie wystarczy, w zanadrzu są narzędzia stanu wyjątkowego, instytucje "seryjnych samobójców",mordy polityczne,prowokacje.
    Opozycja, która zamierza obalić układ reżimowy, nie może oczywiście sankcjonować takiej fikcji i nazywać jej demokracją. Nie leży to w jej interesie. Przeciwnie - powinna robić wszystko, by pokazać prawdziwą twarz reżimu i uzmysłowić społeczeństwu, z jakim tworem ma do czynienia. Jeśli tego nie czyni lecz przyjmuje narrację wroga i współuczestniczy w kreowaniu miraży pseudodemokracji, stanowi integralną część systemu władzy.
    Dlatego mądra opozycja, wybierając z tzw.mechanizmów demokracji, nie będzie wspierała fikcji parlamentaryzmu i "wolnych wyborów", lecz postawi na aktywność społeczną i demokrację bezpośrednią. Będzie organizowała manifestacje i uliczne protesty, nękała reżim strajkami, wzywała do obywatelskiego nieposłuszeństwa.
    Jeśli już musi posługiwać się hasłami demokracji, niech wybiera narzędzia skuteczne i niewygodne dla reżimu.

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      Co tu dużo mówić: MEA CULPA!

      Kiedy cytowałam artykuł prof. F., znałam tylko jego początek, dostępny na portalu GP. Dzisiaj, po przeczytaniu całości, KLIK - już bym tego nie linkowała.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  20. cd.

    Drugi kłopot dotyczy cytatu, którym posłużyła się pani profesor. Pochodzi on z tekstu "MY i ONI - O WSPÓLNOCIE W KTÓREJ NIE MA MIEJSCA DLA UPIORÓW". Cały akapit brzmi:
    "Czeka nas długi i wyniszczający marsz, bo państwa realnego komunizmu, jego bękarty i hybrydy, nie upadają pod ciosami demokracji. Anektują jej fasadę, by ukryć zbójeckie intencje, nie po to jednak, by oddać władzę. Odzyskać ją można tylko w taki sposób, jak została narzucona. I nie za cenę słów czy politycznego kuglarstwa, lecz ofiar, krwi i wyrzeczeń."

    http://bezdekretu.blogspot.com/2014/05/my-i-oni-o-wspolnocie-w-ktorej-nie-ma.html

    Pani Fedyszak-Radziejowska nie tylko przytoczyła zaledwie fragment i to pozbawiony kontekstu, ale doszła do zaskakującego (dla mnie) wniosku:
    "w opinii Ściosa także tkwi przekonanie, że wynik demokratycznych wyborów nie jest ważny".
    To oczywiście nieprawda, bo mój tekst w ogóle nie dotyka takiej kwestii, a tym bardziej, nie sposób przypisać mi podobnej opinii. Wynik demokratycznych wyborów zawsze jest ważny, pod tym wszakże warunkiem, że są one rzeczywiście wolne i demokratyczne. W państwach realnego komunizmu ( i tu jest pole do definicji IIIRP), to niemożliwe.
    Mamy podstawy uważać, że ta władza wywiera niedozwoloną presję na wyborców (propaganda, dezinformacja), pozbawia ich możliwości dokonania świadomego wyboru( ukrywanie istotnych informacji o kandydatach),wykorzystuje (nominalnie niezależne) instytucje i organy państwa, stwarza sytuacje sprzyjające fałszowaniu wyniku wyborczego.

    Żałuję, że pani profesor nie zechciała dostrzec, o czym w istocie traktuje mój tekst i jaką logikę proponuje. Niestety, na tym polu, przedstawiciele "naszych" środowisk nawet nie próbują podjąć rzeczowej dyskusji. Może wówczas byłoby pole do polemiki.

    Pozdrawiam Panią serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  21. Panie Aleksandrze,

    Kiedy już nie można dłużej udawać niewiedzy, że pierwszymi (po samorządowych) będą jednak wybory prezydenckie, w Naszych Mediach rozpoczyna się działalność ŻYCZLYWYCH "PRAWICOWYCH" PODPOWIADACZY otwierających giełdę nazwisk "Wspólnego Kandydata Prawicy".

    Niezawodna Jadwiga Staniszkis (ostatnio niemal w amoku medialnym; chyba w ogóle nie wychodzi z TV?) stręczy na łamach Stefczyk. Info: BEATĘ - DONALD, BRACIE! - GILOWSKĄ.

    Kandydatkę na tyle... abstrakcyjną, że:

    1) z pewnością nie ma szans nawet na II turę (o co zapewne chodzi)
    2) blokuje drogę poważnym kandydatom, np. Antoniemu Macierewiczowi lub Ryszardowi Legutce.

    Stanisław Lem (w Golemie XIV) napisał: "Celem przekaźnika jest przekaz".


    Podpowiem programistom "przekaźnika" JS: a dlaczego nie np. Kwaśniewski?

    Wiem!!!
    'Olek' wygrałby w cuglach z koszarowym 'Bronkiem' - wszak miłość ludu pracującego miast i WSI nie rdzewieje -, ale jesteśmy, zdaje się, na innym mądrości etapie...

    <>

    Inny "Życzlywy" (też profesor) - Antoni Dudek, włącza się w pożyteczną zabawę i tak oto zachęca wPolityce LUD PiSOWSKI:

    Prof. Dudek o kandydacie PiS na prezydenta RP: „To będzie ktoś, kto zapewne przegra, ale pytanie, jak przegra”.

    Po czym wymienia nazwisko profesora Andrzeja Nowaka, zastrzegając się, że jego kandydaturę traktuje w kategoriach "prowokacji intelektualnej", bo nie wie, co na to sam profesor.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tematów zadanych:

      - nie znika z Naszych Mediów ks. Lemański, któremu chyba wykupiono abonament, bo prowokator, - z którym dziwnie nie potrafi sobie poradzić Episkopat (choć nie z takimi rzeczami sobie radził: patrz np. Krzyż na KP) - jest obecny WSZĘDZIE!

      - znika (chyba?) dr Chazan; po jego szczerym wyznaniu red. Terlikowskiemu, że dopiero po pięciuset aborcjach, które przedtem wykonywał "bezrefleksyjnie", zorientował się, że to jednak zło i został wiodącym prolajfowcem (omal nie wykreowanym na świętego męczennika) - chyba przekroczona została cienka czerwona linia...

      Usuń
    2. http://www.sccs.swarthmore.edu/users/99/jrieffel/poetry/auden/achilles.html

      Usuń
    3. http://silvarerum.eu/kawafis#miasto

      Pozdrowienia

      Usuń