niedziela, 17 listopada 2013

MILOWY KROK NA DRODZE DO CERKWI


Ilością łgarstw i kalumnii, jakimi posłużyli się uczestnicy tzw. Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego, można byłoby obdzielić kilka antypolskich publikacji. W oświadczeniu przekazanym agencji Interfax 14 listopada br. członkowie organizacji zarządzanej przez Cyryla-Gundiajewa potępili incydent przed rosyjską ambasadą w Warszawie i uznali, iż „główną przyczyną tych oburzających działań jest stałe nasilanie nienawiści do Rosji i narodu rosyjskiego wśród znacznej części społeczeństwa polskiego”.
Zdaniem tego „kościelno-społecznego forum”, w „polskich podręcznikach historii i w opracowaniach historycznych wciąż obecny jest obraz Polski jako ofiary, bezustannie prześladowanej i uciskanej przez okrutnego sąsiada ze Wschodu. Ze świadomości społeczeństwa polskiego wyparto fakt, iż Rzeczpospolita ‘od morza do morza’ powstawała w znacznym stopniu kosztem obszaru prawosławnej Rusi i że do XVIII wieku wojska rosyjskie ani razu nie pojawiły się na polskich ziemiach, polskie zaś doszły do samej Moskwy”.
Członkowie Soboru Ludowego uważają, że Polacy „nie uświadomili sobie dotychczas, że rosyjska ekspansja na Zachód w XVIII wieku była jedynie kontrnatarciem, odzyskiwaniem dawnych ziem ruskich z ludnością prawosławną”, zaś udział Rosji w rozbiorach Rzeczypospolitej dotyczył wyłącznie tej części państwa polskiego, na której mieszkali wyznawcy prawosławia.
W oświadczeniu możemy również przeczytać, że Polacy „wyparli z podświadomości zbiorowej pamięć o swoich zbrodniach” i nigdy nie odpokutowali „ani za masową zagładę jeńców Armii Czerwonej w 1920, ani za powszechne burzenie świątyń prawosławnych (łącznie ze wspaniałym soborem św. Aleksandra Newskiego w Warszawie), ani za kulturowe ludobójstwo narodów białoruskiego i ukraińskiego na ‘Kresach Wschodnich’, ani za okrutne działania partyzantów Armii Krajowej wobec pokojowej ludności sowieckiej w okresie okupacji hitlerowskiej”.
Organizacja, która tak postrzega Polaków i historię relacji polsko-rosyjskich powstała w roku 1993 z inicjatywy wieloletniego agenta (a jak twierdzą niektórzy oficera) KGB o pseudonimie „Michajłow”, ówczesnego przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego Władimira Michajłowicza  Gundiajewa,  znanego dziś jako Cyryl I, patriarcha Moskwy i Wszechrusi. Zdaniem rosyjskiej opozycji, Sobór jest klasyczną przybudówką służb rosyjskich i poprzez swoją działalność (m.in. na forum ONZ) reprezentuje i wspiera interesy kremlowskich siłowików. W czasach ZSRR identyczną rolę spełniała Rada do Spraw Religijnych, która - jak twierdzi były archiwista KGB Wasilij Mitrochin - stanowiła oficjalną twarz IV Departamentu KGB.
W Soborze zasiadają „przedstawiciele wszystkich nurtów władzy”, czyli najwyżsi duchowni Cerkwi prawosławnej, deputowani Dumy, członkowie władz FR, ludzie wojska i policji oraz weterani Armii Czerwonej i funkcjonariusze KGB, działających dziś w szeregu tzw. organizacji społecznych. Do tego grona dokooptowano przedstawicieli innych religii istniejących w Rosji oraz „ludzi nauki i kultury”. Oświadczenie uczestników Soboru jest zatem oficjalnym stanowiskiem tych środowisk i z pewnością nie mogło powstać bez zgody Gundiajewa i Putina. Spotkanie tych dwóch przyjaciół nastąpiło podczas obrad Soboru w dniu 4 listopada br. z okazji obchodzonego wtedy tzw. Dnia Jedności Ludowej.
Cyryl I udekorował wówczas Putina  „najwyższą nagrodą Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego” za „bezprzykładne zasługi głowy państwa w odbudowie mocarstwowości Rosji”. Przywódca rosyjskiej Cerkwi w czołobitnym adresie do pułkownika KGB podkreślił: „Jak nikt inny pod koniec XX wieku wniósł Pan swój wkład, aby Rosja znów stała się państwem mocarstwowym, aby odzyskała swe pozycje. Walka o godne miejsce Rosji we wspólnocie światowej trwa również dzisiaj i widzimy jej wyniki, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, związanych z pokojowymi wysiłkami Pana osobiście i naszej ojczyzny na rzecz uregulowania konfliktu wokół Syrii”.
Lektura strony internetowej Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego jest zajęciem tyleż niewdzięcznym, jak pouczającym. Pozwala poznać poglądy przedstawicieli Cerkwi w kwestiach historycznych (gloryfikowanie ZSRR, „wojny ojczyźnianej” i „wyzwolicielskiej Armii Czerwonej”) oraz szczególny krąg „bohaterów”, wśród których znajdziemy marszałków Związku Sowieckiego, wietnamskich generałów Ho Chi Minha czy hierarchów kolaborujących z reżimem komunistycznym.
Nie powinno to zaskakiwać, bo rosyjska Cerkiew jest jednym z najmocniejszych bastionów sowieckiej mocarstwowości, a większość biskupów podległych Cyrylowi była agentami IV Departamentu KGB i do dziś wiernie służy ludziom Putina.
O samym Cyrylu – Gundiajewie pisałem obszernie w jednym z tekstów poświęconych „pojednaniu polsko-rosyjskiemu” (Pojednanie z Cerkwią Putina), przypominając m.in., że człowiek ten jest oskarżany nie tylko o współpracę z KGB, lecz o liczne skandale finansowe i przestępstwa korupcyjne. Zdaniem środowisk opozycyjnych, rosyjskie prawosławie jest dziś przede wszystkim narzędziem indoktrynacji społeczeństwa rosyjskiego i służy ekspansji interesów kagebistów, zaś jego wymiar religijny został sprowadzony do demagogicznej, pustej fasady. Kościół pod przywództwem Cyryla porównuje się wręcz do „ideologicznego wydziału Komitetu Centralnego KPZR” i oskarża o bezgraniczną podległość władzy kremlowskiej, wspieranie fałszerstw historycznych, pochwałę eksterminacji narodu czeczeńskiego oraz udzielanie „błogosławieństw” bandyckim działaniom służb Putina.
Można przypuszczać, że przeszłość Cyryla-„Michajłowa” oraz faktyczna rola rosyjskiej Cerkwi jest doskonale znana polskim hierarchom.  Choć w samej Rosji, publikacje na temat Gundajewa są poddane ścisłej cenzurze, szczegółowy opis tej postaci i jej działań można znaleźć w tekstach rosyjskich opozycjonistów oraz w wypowiedziach duchownych prawosławnych przebywających poza granicami Rosji.
Przed kilkom laty, metropolita Agatangel zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego Za Granicą, dosadnie określił misję Gundiajewa w słowach: „Patriarcha Cyryl wychwala i głosi przestępczy system putinowski, a nie Chrystusa Ukrzyżowanego”.
Niestety polscy katolicy nie mają szans dowiedzieć się, kim naprawdę jest przywódca rosyjskiej Cerkwi i jaką rolę spełnia na arenie międzynarodowej. Gdy17 sierpnia 2012 roku  w obecności lokatora Belwederu, Cyryl I i abp. Józef Michalik podpisali wspólne "przesłanie do narodów Polski i Rosji",  towarzyszyło mu nie tylko tchórzliwe milczenie „naszych” mediów, ale kampania dezinformowania polskiego społeczeństwa.
Myślę, że patriarcha Cyryl jest mężem opatrznościowym dla świata, Kościoła prawosławnego i naszych wspólnych kontaktów” – uznał kard. Józef Glemp, prymas Polski w wypowiedzi z  26 lipca 2012 r.
Możemy dziękować Bogu, że do proroczego głosu Namiestnika Chrystusa dołączył dziś głos Patriarchy Wszechrusi” – mówił z kolei bp Wiesław Mering wspominając o „sprzymierzeniu dwóch wielkich Kościołów dla obrony chrześcijańskich korzeni Europy”.
Do najzagorzalszych admiratorów Cyryla-Gundiajewa należał abp. Michalik. Hierarcha, który przeciwników haniebnego „pojednania” z wysłannikiem Putina nazywał „marginesem”, w liście do Cyryla pisał:  „Czas wizyty Waszej Świątobliwości, a szczególnie podpisanie Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji, odbił się dobrym echem w Kościele katolickim i w całej naszej Ojczyźnie”. Przewodniczącemu Episkopatu dzielnie sekundował Bronisław Komorowski, który nie tylko wyraził wdzięczność Cyrylowi za poświęcenie w Katyniu cerkwi wybudowanej na grobach polskich oficerów, ale spotkanie z Gundiajewem- „Michajłowem” nazwał „wydarzeniem absolutnie historycznym”.
W ówczesnych wypowiedziach polskich hierarchów oraz w publikacjach mediów katolickich dominował ton, jaki sprawie „pojednania polsko-rosyjskiego” nadał główny architekt tego procesu:  Nie do przecenienia jest rola, jaką w wymiarze pojednania narodów pełni obecnie Rosyjski Kościół Prawosławny, a zwłaszcza Cyryl I, patriarcha Moskwy i Wszechrusi. To osobowość charyzmatyczna” – twierdził pułkownik SB Tomasz Turowski, wieloletni oficer komunistycznej bezpieki w wypowiedź z dnia 23 marca 2010 r.
Choć podpisany przed rokiem dokument „o pojednaniu narodów” nie został nawet wymieniony przez rosyjską Cerkiew wśród najważniejszych wydarzeń roku 2012, Episkopat Polski  nakazał odczytanie wspólnego orędzia we wszystkich kościołach, przypominając księżom o „nakazie posłuszeństwa wobec biskupa”.
W tym samym czasie, gdy Sobór Ludowy w niewybrednych słowach fałszuje historię polsko-rosyjską i oskarża nas o nienawiść do Rosjan, Episkopat Polaki ogłosił „kolejny krok na drodze polsko-rosyjskiego pojednania” – jak nazwano „katolicko-prawosławną konferencję o roli Kościołów z Polski i Rosji w budowaniu przyszłości chrześcijaństwa w Europie”.
W kontekście dotychczasowych praktyk związanych z procesem politycznego „pojednania” z reżimem Putina, ta inicjatywa wpisuje się w zamysł, jaki przyświecał powstaniu TPPR-bis, czyli tzw. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Mówiąc o celach konferencji, bp Wojciech Polak, sekretarz generalny Episkopatu wyraził bowiem zamysł, by rozpoczynała ona „nowy etap wzajemnych relacji”, w którym nie tylko „pozostawać będą na poziomie oficjalnym, na gruncie najwyższych przedstawicieli Kościoła hierarchicznego w Polsce i Kościoła Prawosławnego w Rosji, ale jednocześnie będą okazją do spotkania wiernych tych Kościołów w różnych wymiarach: od naukowego, kulturowego, intelektualnego po troskę o rodzinę czy życie – w odpowiedzi na wezwanie z Przesłania - do dawania wspólnego świadectwa we współczesnej Europie”.
Jak zaznaczono, konferencja zostanie zorganizowana pod honorowym Bronisława Komorowskiego i  będzie próbą wypełnienia głównych wątków ubiegłorocznego Przesłania do narodów Polski i Rosji.”
            Cokolwiek polscy hierarchowie powiedzą nam na temat tej nowej inicjatywy, jakkolwiek wytłumaczą jej sens „katolickie media”,  nie sposób ukryć prawdy, że fundament posmoleńskiego procesu „pojednania” wyznacza retoryka Tomasza Turowskiego, w szczególności zaś ów straszliwy i zakłamany passus o przynależności Rosji i Polski „do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji”, w której „wielkie rzeczy zawsze rodziły się we krwi”. Z  tej krwi – co podkreślał Turowski, a za nim wielu polskich hierarchów, ma  „wyrosnąć to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.
Nie ma bardziej szatańskiego fałszerstwa, gdy ktoś krew ofiar zrównuje z krwią oprawców. Dlatego w wizjach kreślonych przez pułkownika SB i powielanych przez hierarchów, nie ma wskazania winnych śmierci tysięcy naszych rodaków nie ma potępienia dwóch stuleci rosyjskiego terroru, prośby o wyznanie win, wezwania do rachunku krzyw ani próby ich naprawienia.
Tego faktu nie ukryją dziś żadne zabiegi propagandowe, demagogiczne zarzuty o „rusofobii” i „atakach na Kościół”. U podstaw procesu, którego kolejną odsłonę funduje nam  Episkopat leży interes polityczny Putina, realizowany poprzez narzędzie, jakim jest Rosyjski Kościół Prawosławny. W rękach kagiebowskich ludobójców jest to narzędzie niezwykle groźne, bo celem obecnych działań jest idea „zjednoczenia”, wyrażona wprost przez jednego z czołowych przedstawicieli Patriarchatu Moskiewskiego: „Rosyjska Cerkiew liczy na to, że prawosławne narody zmienią ludzkość, a w szczególności oblicze Starego Kontynentu. Cywilizacja wschodniego chrześcijaństwa powinna zjednoczyć swoje siły w obronie tradycyjnych wartości, stojących u podstaw kultury europejskiej”.
Tego rodzaju „zjednoczenie” pod patronatem KGB - najbardziej zbrodniczej organizacji świata, dokonywane z pogwałceniem prawdy historycznej, praw ludzkich i boskich jest drogą agresywnej ekspansji i wiedzie wprost do haniebnego zniewolenia społeczeństw i narodów. Jest „pojednaniem” poprzez strzał w potylicę - jedną formą zażegnywania sporów, jaką znają kremlowscy ludobójcy.


Źródła:

38 komentarzy:

  1. Panie Aleksandrze,

    sądzę że warto pamiętać, iż "pojednanie" z Cerkwią, będące zapewne aktem "przekraczającym zakres zwykłego zarządu", musiało mieć aprobatę Stolicy Apostolskiej. Świadczą o tym zresztą przychylne wypowiedzi Watykanu na ten temat. Z czego to wynika, skoro trudno zakładać, że papież nie wiedział, z kim ma do czynienia w osobie choćby Cyryla. Otóż wydaje się, że Benedykt XVI pragnął "nawrócenia Rosji" (było to zresztą marzeniem również Jana Pawła II). I liczył na to, że dobro może wykiełkować również wbrew intencjom i doraźnym knowaniom aktualnych politycznych reprezentantów Cerkwi. Wydaje mi się, że papież rozumiał, że nie ma innego wyjścia, jeśli w ogóle chce jakoś wpłynąć na sytuację w Rosji, bo nie od niego zależy, kto jest patriarchą. Czy takie rachuby, jeśli trafnie je odczytuję, miały szansę się ziścić? Oto jest pytanie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wąż Wystygły,

    Nie ulega wątpliwości, że działania polskich hierarchów w kierunku "zbliżenia" z Cerkwią mają aprobatę Stolicy Apostolskiej. Świadczy o tym wiele wypowiedzi papieża i urzędników watykańskich. Jak dalece sięga ta aprobata, nie sposób powiedzieć.
    Warto natomiast w ocenie takich zjawisk kierować się faktami. Te zaś prowadzą do wniosku, że polityka Watykanu w kwestii "otwarcia ekumenicznego" była w ogromnej mierze zasługą rozlicznych kombinacji operacyjnych prowadzonych przez służby sowieckie i ich agenturę.
    Ta kwestia ma nie tylko wymiar religijny, jak chcą nam to przedstawić niektórzy hierarchowie, ale jest efektem szeregu błędów i zaniechań popełnianych od lat 60. ubiegłego wieku.
    Wielokrotnie na tym blogu przypominałem treść kapitalnego wywiadu Sławomira Cenckiewicza zatytułowanego "Vaticanum II oczami bezpieki". Wszystkim, którzy chcą poznać metody działania reżimu kremlowskiego wobec Kościoła, w tym rozliczne gry prowadzone w okresie Soboru Watykańskiego, szczerze polecam tę publikację:
    http://www.bibula.com/?p=64430

    Przytoczę tylko dwa, charakterystyczne fragmenty:

    "Rola inspiracyjna KGB wykraczała zarówno poza kwestie ekumenizmu, jak i sprawy dotyczące rewizji stosunku Kościoła do komunizmu. Oczywiście, ekumenizm otworzył Kościół na błędy, a więc i na tych, którzy te błędy rozsiewali. Trzeba jednak pamiętać, że Sowieci postrzegali Kościół całościowo, nie zaś jedynie w wymiarze doraźnym i politycznym.
    Moskwa była stolicą bezbożnictwa i mózgiem walki z katolickim Rzymem. Interesowała się soborem, bo interesowała się Kościołem katolickim, który był najpoważniejszą siłą sprzeciwiającą się komunizmowi w całym świecie. „Komunizm jest zły w samej swej istocie. Nie można więc współpracować z nim na żadnym polu, o ile chce się uratować przed rozkładem chrześcijańską cywilizację i porządek społeczny” – pisał papież Pius XI w Divini Redemptoris.
    Sowieci poważnie traktowali słowa papieża. Rejestrowali wszelkie odstępstwa od wyrażonego przez Piusa XI tradycyjnego nauczania na temat komunizmu. Ćwierć wieku później postanowili wykorzystać sobór i klimat mu towarzyszący do realizacji swoich planów dezintegracji Kościoła."

    "Moskwa nigdy wcześniej nie prowadziła tak zaawansowanych działań dezintegracyjnych wobec Stolicy Apostolskiej i episkopatów imperium sowieckiego jak w okresie soborowym i posoborowym. W Archiwum Mitrochina czytamy, że szef KGB Andropow pod koniec lat 60. zatwierdził specjalny plan operacji przeciwko Watykanowi, który „przewidywał również realizację szeregu »środków aktywnych«. KGB otrzymało polecenie znalezienia sposobów na skłócenie duchownych, przebywających na emigracji w Rzymie, z unitami i katolikami, mieszkającymi w Związku Sowieckim”.
    Bez posoborowego chaosu, który jest następstwem rewolucji doktrynalnej Vaticanum II, zwłaszcza tej związanej z ekumenizmem i wolnością religijną, nie byłoby to możliwe na taką skalę. Zdrada zepchniętych do podziemia katolików chińskich i wietnamskich, „polityka wschodnia” kardynałów Koeniga i Casarolliego usuwających ze stolic biskupich hierarchów niechętnych komunistom, renegocjacja konkordatów i upadek państw katolickich, wreszcie duchowe męczeństwo kardynałów Mindszentego i Slipija pozbawionych swoich owiec oraz morderstwa dokonywane na polskich kapłanach jeszcze w latach 80., są widzialnym znakiem tej posoborowej tragedii i flirtu z bolszewikami."

    http://www.bibula.com/?p=64430

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, Panie Aleksandrze, że akurat "w tym temacie" niczego my, "przypadkowi Polacy", nie osiągniemy, bo to nie nasz poziom: ani powinności, ani kompetencji. Jak napisał wyżej pan WW, a Pan potwierdził - nic co się obecnie dzieje, nie dzieje się bez wiedzy, i woli Watykanu. Kiedyś, przy okazji innego Pańskiego wpisu poświęconego "drodze do Cerkwi", na moją identyczną wątpliwość, odpowiedział Pan, że Watykan może być źle poinformowany przez polski Episkopat.

    NIE WIERZĘ W TO!

    Od II SW mamy jasną ideę chrześcijańskiej Europy, którą Jan Paweł II określił Europą dwóch płuc. Tylko - moim zdaniem - polski papież widział ją zupełnie inaczej niż dostojnicy watykańscy i Jego następcy. Świadczy o tym fakt wspierania przez JP II diecezji katolickich i unickich na terenach dawnej Rzeczypospolitej. Natomiast po roku 2005 mamy raczej dążenie do enigmatycznej unii dwóch części "Kościoła Podzielonego" w imię zawołania UT UNUM SINT!

    Polskę prawdopodobnie traktuje się nie jako "przedmurze chrześcijaństwa" (to chyba minęło już w XIXw.), ale jak jakiś obszar (zasadnych) wpływów moskiewskich.

    W naszej długiej rozmowie pod Pańskim wpisem "DROGI ZŁA" (ze stycznia br.) LINK wyraziłam to, co czuję:

    Czuję się tak, jakby Polska została - po śmierci JP II -
    złożona w ofierze przez Watykan dla złudnego celu połączenia
    chrześcijaństwa Zachodu z chrześcijaństwem Wschodu!
    Złudnego - bo tam, w Sowietach jest cerkiew potiomkinowska,
    atrapa, tam nie ma chrześcijaństwa, bo je zrównano z ziemią,
    a to "w budowie” - jest KGB-owskiego rodu!


    ------------------------------------------------------------------------------------------

    Tylko... cóż my na to poradzimy?

    Pozostaje mieć nadzieję, że "Pan Bóg pisze prosto i po liniach krzywych" i ufać, że nawet przy pomocy złych, niegodnych przewodników, Bóg poprowadzi nas prosto!

    Bo jaką mamy alternatywę? Czy Pan ją widzi? Ja, przyznam, nie widzę.


    Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. BRRRRR!!!!

    Panie Aleksandrze!

    Muszę przyznać, że wpisywanie Pańskich tekstów na S24 staje się od pewnego czasu sporym wyrzeczeniem. :)

    Proszę sobie wyobrazić, że po zalogowaniu się na Pańskiej stronie - do czego konieczne jest wyłączenie ABP - pojawia się spoglądający z góry rząd ludzkich główek, który mnie nieodmiennie przywodzi na myśl nadziane na pohańskie lub kozackie piki - trofea wojenne!

    Nie wiem, kto wpadł na taki pomysł pokazania "kto tu rządzi", ale raczej nie był to pomysł najszczęśliwszy. Aż chciałoby się zakrzyknąć: panowie (i panie) redaktorzy! Nie da się rządzić, będąc zatkniętym na sztachetę w płocie.

    ====

    Ponieważ "piki kozackie" przywiodły mi na myśl klimaty z Trylogii, niżej wkleję fragment z "Potopu", który śmiało mógłby posłużyć jako cząstkowy komentarz do Pańskiego aktualnego tekstu, z cyklu "droga do Cerkwi".

    --------------------------------------------------------------


    Autor pragnął przywrócić godność narodowi i pisać, jak sam się wyraził „ku pokrzepieniu serc”, o czasach, kiedy patriotyzm Polaków uratował zagrożoną ojczyznę. - tak napisano w Wikipedii o Sienkiewiczu.

    OdpowiedzUsuń

  5. Słuchaj no, mości Rochu, a gdzie to te wojsko miało wychodzić z Kiejdan, gdyśmy wyjeżdżali?

    - A na buntowników.

    - Bóg najwyższy wie, kto tu buntownik: czy ty, czy oni?

    - Ja buntownik? Jakże to? Co mnie mój hetman każe, to czynię.

    - Ale hetman nie czyni tego, co mu król jegomość każe, bo pewnie mu nie kazał ze Szwedami się łączyć. Nie wolałżebyś to Szwedów bić niż mnie, krewnego, w ręce im wydawać?

    - Może bym i wolał, ale co rozkaz, to słuch!

    - I pani Kowalska by wolała. Znam ja ją. Między nami mówiąc: hetman się przeciw królowi i ojczyźnie zbuntował. Nie powtarzaj tego nikomu, ale tak jest. I wy, co mu służycie, także się buntujecie.

    - Tego mnie się słuchać nie godzi. Hetman ma swoją zwierzchność, a ja mam swoją, właśnie hetmańską, i Bóg by mnie skarał, gdybym się jej przeciwił. Niesłychana to rzecz!

    Henryk Sienkiewicz POTOP

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Urszulo,

    A cóż to za ton pełen rezygnacji i zwątpienia? Jeśli piszę o takich sprawach, to nie po to, by "na naszych głowach się ten miecz położył". Rzecz dotyczy nas - katolików i w tak fundamentalnej kwestii nie wolno ulegać politycznym determinizmom.
    Nie byłby to pierwszy w dziejach Polski przypadek, gdy głos niektórych hierarchów nie został wysłuchany. A w tej sprawie wysłuchany być nie może, bo nie dotyczy ona dobrego samopoczucia kilku przyjaciół Komorowskiego lecz przyszłości Polski.

    Nie przyjmuję tezy, jakoby "Polska została - po śmierci JP II - złożona w ofierze przez Watykan dla złudnego celu połączenia chrześcijaństwa Zachodu z chrześcijaństwem Wschodu".
    Po pierwsze dlatego, że musielibyśmy Watykanowi przypisywać intencje polityczne daleko wykraczające poza ramy etyki społecznej (chrześcijańskiej) oraz postrzegać Stolicę Apostolską jako dominium, które nie liczy się z wolą innych narodów. Po drugie zaś, że w takich sprawach Kościół musi brać pod uwagę tzw. uwarunkowania historyczne. Te zaś sprawiają, że "pojednanie" polsko-rosyjskie jest dziś niemożliwe, zaś idea "zjednoczenia" rosyjskiego prawosławia z polskim katolicyzmem wydaje się równie nierealna jak wiara w uczciwe intencje Cyryla-Gundiajewa.
    Ten proces może się dokonywać na poziomie kontaktów oficjalnych (hierarchicznych), nigdy jednak nie wkroczy na poziom relacji między wiernymi. To nie tylko kwestia zaszłości. Dość sobie uświadomić, że rosyjska Cerkiew to zaledwie niecałe 5 proc. ludności Rosji. Tylko tylu Rosjan można uznać za praktykujących prawosławie, czyli chodzących do cerkwi przynajmniej raz w miesiącu. Nawet w ostatnie Boże Narodzenie moskiewskie kościoły świeciły pustkami.
    Nie bardzo nawet wiadomo, z kim polscy katolicy mieliby nawiązywać te relacje i o jakim "dorobku naukowym, kulturowym i intelektualnym" współczesnej Cerkwi myślał bp. Polak.

    Po to jednak, by sprawa fałszywego "pojednania" nie została w polskim Kościele uznana za jakich "nakaz wiary" (a tak się może stać), trzeba już dziś głośno protestować. To jest ta "alternatywa".
    I nie bać się tego robić - nawet, jeśli ten czy inny hierarcha stawia przeciwników tej ponurej farsy w szeregu "wrogów Kościoła" i pogardliwie nazywa "marginesem". To rzecz nieistotna. Zbyt dobrze znamy z historii powszechnej i z naszych dziejów przypadki biskupów, którzy nie tylko popełniali błędy, ale też dopuszczali się zdrady i najcięższych zbrodni. Dlatego Kościół nigdy nie był i nie będzie oparty na wierze w nieomylność hierarchów - czego wielu ze współczesnych "gorliwych katolików" bardzo by sobie życzyło.

    Na cytat z Sienkiewicza odwzajemnię się Pani tym samym ( cóż lepszego znajdziemy), lecz sięgnę po fragment z tomu III rozdz.3, w którym to pan starosta kałuski w odpowiedzi na poselstwo Jana Sapiehy w imieniu króla szwedzkiego, odrzekł:
    - Powiedz panu Sapieże, że Zamoyski ze zdrajcami nie gada. Chce król szwedzki ze mną gadać, niech mi Szweda rodowitego przyśle, nie Polaka, bo Polacy, którzy Szwedowi służą, niech do psów moich poselstwa odprawują, gdyż po równi nimi gardzę!"

    Gdy chwilę potem posłano do zamku szwedzkiego pułkownika Jerzego Forgella, a ten zaczął przekonywać, iż królewską intencją jest "aby spokój krajowi, panowanie sprawiedliwości i szczęście a wolność obywatelom tej prześwietnej Rzeczypospolitej przywrócić" - starosta Zamoyski "uderzył się ręką po kolanie, ale nie odrzekł ni słowa, jeno Zagłoba szepnął:
    - Diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni."

    Pozdrawiam serdecznie



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))

      Chwilę potem pan Sobiepan, z poduszczenia pana Zagłoby, ofiarował Karolusowi Niderlandy. Podobnie, choć nie w czystości intencji, postąpili niektórzy polscy hierarchowie-pojednawcy: też ofiarowali nie swoje. Pasterz pozostaje pasterzem tylko wtedy, gdy na/ku łąkom niebieskim wiedzie. Gdy prowadzi ku złu, traci wszelkie prerogatywy namiestnicze. Dlatego pozostając semper fidelis, tym większy nasz obowiązek - oczy szeroko otwarte.

      Rosja jest terenem misyjnym. Liczba czynnych członków cerkwi, o których wspomniał Autor, stanowiąca 5% rosyjskiego społeczeństwa, wyjaśnia wszystko. Księża pytani o wątek misji w Rosji, trochę pysznie odpowiadają, że gdyby tylko Rosja odstąpiła od polityki izolacji, to mogłoby nastąpić tam całkowite odwrócenie porządku. Bo rzeczywiście, nasi księża są lepiej wykształceni, operatywni, pracowici, otwarci na nowe metody duszpasterskie, szczególnie w pracy z młodzieżą, teologia katolicka, w odróżnieniu od skostniałej prawosławnej, jest ciągle świeża i dynamiczna (tak było zresztą zawsze) co przekłada się na żywotność katolickiej wiary. Wystarczy też wyobrazić sobie np. pielgrzymkę Jana Pawła II i jej konsekwencje dla sytuacji społecznej w Rosji.

      Tu jednak pytanie jak łyżka dziegciu: jak może prowadzić misję Kościół, który sam boryka się z bagażem nierozliczonego okresu komunizmu, co zawsze może postawić pod znakiem zapytania intencje i motywy, zwłaszcza w grze z tak przebiegłym pomiotem szatańskim, jakim jest KGB-owska cerkiew? Casus św. Pawła, dawnego żydowskiego ubeka obarczonego grzechami prześladowania pierwszych chrześcijan, tylko utwierdza w przekonaniu, że bez drogi do Damaszku, bez stanięcia twarzą w twarz z Prawdą i wiernymi, polski Kościół może wejść w czas burzy i niepokoju.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. viva cristo rey,

      Przedstawiciele Cerkwi nie ukrywają, że najbardziej boją się "rzymskokatolickiej ekspansji misyjnej". Biorąc pod uwagę potencjał intelektualny i moralny duchownych prawosławnych, są to słuszne obawy.
      Komentując możliwość spotkania papieża Franciszka z Cyrylem I, sekretarz Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Moskiewskiego Patriarchatu ds. stosunków między chrześcijanami, Dmitrij Sizonenko stwierdził:
      "Trzeba się zastanowić, po co to spotkanie jest w ogóle potrzebne. Na razie jest nim zainteresowane tylko wąskie grono dziennikarzy i wiernych, którzy nie są przytłaczającą większością w naszych kościołach. Na razie nie ma żadnych przesłanek ani warunków, żeby to spotkanie się odbyło.[...]
      Podstawowa przeszkoda w negocjacjach między głowami kościołów ma polityczny charakter związany z polityczno-majątkowymi stosunkami między dwoma kościołami. Przede wszystkim dotyczy to Ukrainy, gdzie ma miejsce silna konfrontacja między Moskiewskim Patriarchatem a Kościołem katolickim. Oprócz tego istotnym czynnikiem, który decyduje o złożoności wzajemnych stosunków, jest działalność misyjna. Na przykład, Kościół katolicki przysyła do Rosji swoich przedstawicieli, którzy służą na terytorium kanonicznym Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej, co niezbyt podoba się Moskiewskiemu Patriarchatowi."

      http://polish.ruvr.ru/2013_11_17/Historyczne-spotkanie-znowu-odlozone/

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  7. Panie Aleksandrze,

    Niestety, były już precedensy, kiedy Polacy mieli prawo "przypisywać Watykanowi intencje polityczne daleko wykraczające poza ramy etyki społecznej (chrześcijańskiej) oraz postrzegać Stolicę Apostolską jako dominium, które nie liczy się ani z wolą innych narodów, ani z "tzw. uwarunkowaniami historycznymi."

    W breve In supremo z 3 grudnia 1839 papież Grzegorz XVI uznał polskie powstanie z 1830 przeciwko cesarzowi Rosji jako część rewolucji europejskiej mającej na celu obalenie legalnej władzy i potępił je. W swojej encyklice Cum primum ogłoszonej 9 czerwca 1832 napomniał polskich biskupów oraz duchowieństwo, aby podporządkowali się władzy zaborców oraz aby zachęcali do tego lud. Czym przywiódł do rozpaczy Polaków we wszystkich zaborach i tych, którzy musieli po powstaniu emigrować za granicę.

    To wtedy Słowacki pisał w Beniowskim te straszne słowa: "Krzyż twym papieżem jest - twa zguba w Rzymie!"

    Link do encykliki Ojca Św. Grzegorza XVI "Cum primum: o posłuszeństwie władzy cywilnej. Do wszystkich arcybiskupów i biskupów Królestwa Polskiego."

    ====

    Obawiam się, że polsko-rosyjskie "pojednanie", uznane za najważniejsze wydarzenie w Kościele, zarówno przez KEP, jak i - niestety - przez Benedykta XVI (nie znam wypowiedzi w tej sprawie Franciszka I, ale na pewno przeciw niej nie oponował), STAJE SIĘ - na naszych oczach - "nakazem wiary", a protestujący zaliczani są do wrogów Kościoła.

    Więc jak Pan sobie wyobraża czynny protest? Bo pisać o tym, naturalnie, możemy, i rzecz jasna, nie uchylimy się od tego. Ale czy mamy, nie daj Boże, przestać chodzić do kościoła? A jeżeli nie - to: jak mamy wyrażać swój sprzeciw? Przez urządzanie demonstracji? Wywieszanie transparentów?!

    Dopóki choć jeden z polskich hierarchów - nie wypowie publicznie, wzorem Prymasa Wyszyńskiego - NON POSSUMUS, i nie powiedzie nas drogą prawdy, my, szeregowi katolicy mamy tu raczej niewiele do powiedzenia. Poza - oczywiście - wyrażaniem swej opinii na blogach.

    Dlatego tym razem ja Panu odpowiem: to nie rezygnacja, ani zwątpienie z mojej strony, ale tak ceniony przez Pana realizm kazał mi napisać mój komentarz.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. OT

    Panie Aleksandrze,

    przepraszam za post poza tematem, ale nie mogę się powstrzymać, aby nie zacytować kolejnego redaktora naczelnego, który, najwyraźniej, potrzebuje pilnie pomocy psychiatry. Bo nie śmiem podejrzewać, żeby podobne brednie mógł napisać człowiek zdrowy na umyśle i odpowiedzialny za swoje słowa.

    Alternatywą jest, że jednak "strzelać mu kazano" - wówczas Rzepa staje się propagandową gadzinówką, przewyższającą nawet antypolską szczujnię.pl.

    Za wPolityce:

    "Nie wiem, czy tak rodzi się faszyzm. Nie byłem świadkiem narodzin tamtego prawdziwego z lat 30., a co do historycznych analogii, wiem na pewno, że zwykle trącą fałszem. Dlatego ich nie lubię. Ale jeszcze bardziej nie lubię terroryzowania przez niewielkie grupy miast, społeczności, narodów. A właśnie tego byłem świadkiem kilka dni temu przy okazji Marszu Niepodległości, który pewnie wbrew większości uczestników stał się polem bandyckich awantur.

    Nie można o tym mówić inaczej. Wszelkie eufemizmy tyko zacierają obraz. W Warszawie, mieście, w którym mieszkam, 11 listopada doszło do aktu sterroryzowania mieszkańców milionowej stolicy przez rozbuchanych bandziorów. (...) Przeszli przez miasto jak burza, niszcząc, dewastując, budząc przerażenie. (...) [Policjanci] nie zapanowali nad hołotą. Dali jej pole do popisu. Efektem były zamieszki i zniszczenia. Ale efektem jest jest też kompromitacja organizatorów i środowisk, które stały za marszem. Kompromitacja, która wszystkich normalnych ludzi odstręcza od ich nazw i idei, które im przyświecają. (...) za parawanem haseł czai się zwykła burda."

    Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", "Chwilowy defekt demokracji", 16-17 listopada 2013 r.


    PS. Rednacz Chrabota wsławił się już przed kilkunastoma dniami podobnie załganym artykułem, który tak został oceniony przez A. Macierewicza: "Pan Chrabota nie tylko sam kłamie – domaga się także statusu nietykalności dla kłamstwa smoleńskiego. Jego artykuł nie jest obroną spokoju zmarłych. Ten tekst jest przyzwoleniem na dalsze atakowanie ofiar i ma zapewnić bezkarność odpowiedzialnym za tragedię smoleńską. I dlatego redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” już zawsze będzie wymieniany wśród tych, którzy zawód dziennikarza przekształcają w służbę złu."

    PS1. Przy tym ciężkim ostrzale prowokacyjny popis Ziemkiewicza w "Do Rzeczy" zatytułowany: "Czy PiS przegra Smoleńsk" - LINK - jest zaledwie żałosnym popiskiwaniem, aż niewartym znakomitej polemiki Samuela Pereiry - LINK.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      Czytanie takich wypocin to rzecz gustu. Komentować tego nie zamierzam, bo w życiu nie sięgnąłem po tekst p.Chraboty i nie sądzę, by miało się to zmienić.
      Podzielam natomiast Pani opinię o znakomitej polemice pana Pereiry z tekstem Rafała Ziemkiewicza.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Nieźli ci Ruscy, "kulturowe ludobójstwo"! Haha! Z dwojga złego, to ja raczej wybieram to kulturowe, a nie to "ołowiane". Rozczulające idiotyzmy, ale przeciętny idiota z Anglii by to łyknął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co szukać w Anglii? W Polsce, Pan obserwuj, jak będą walić łbami "pacyny": "na przepraszam za to, że żyję!"

      Usuń
  10. Witam Pana AŚ i all.

    „Nie ma bardziej szatańskiego fałszerstwa, gdy ktoś krew ofiar zrównuje z krwią oprawców.”


    1. „rosyjska ekspansja na Zachód w XVIII wieku była jedynie kontrnatarciem, odzyskiwaniem dawnych ziem ruskich z ludnością prawosławną”, zaś udział Rosji w rozbiorach Rzeczypospolitej dotyczył wyłącznie tej części państwa polskiego, na której mieszkali wyznawcy prawosławia”.
    ==== Jeśli ta bezczelna argumentacja nie spotka się z żadną reakcja (a nie spotka się – to pewne - ze strony władz, które zasiedliły miejsce na polskim terytorium) to na miejscu całego świata, nawet po dalekie Antypody czy Hawaje miałabym się „na baczności” wszak...Wystarczy, że sowiety sobie poustawiają choćby jednego wyznawcę prawosławnego na terytorium np. Australii, gdzieś pomiędzy Billabongo, a Bongobilla i... I to im daje pełne prawo by w razie wojny ( a którą sami celowo wywołają) najechać to państwo by bronić tę jedna „owieczkę”, ze swego stada.
    2. Polacy „wyparli z podświadomości zbiorowej pamięć o swoich zbrodniach” i nigdy nie odpokutowali „ani za masową zagładę jeńców Armii Czerwonej w 1920, ani za powszechne burzenie świątyń prawosławnych (łącznie ze wspaniałym soborem św. Aleksandra Newskiego w Warszawie), ani za kulturowe ludobójstwo narodów białoruskiego i ukraińskiego na ‘Kresach Wschodnich’, ani za okrutne działania partyzantów Armii Krajowej wobec pokojowej ludności sowieckiej w okresie okupacji hitlerowskiej”.
    =====Zapomnieli szubrawcy dodać, że polskie kobiety, dziewczęta na skutek niepojętego buntu wobec gwałtów dokonanych na nich przez czerwonoarmistów ( od 22 stycznia 1945 do... a kto to tam wie do kiedy), którzy zachowaniem swym nie odróżniali się wcale od małpy bonoboo, a musieli mimo wszystko wiele wycierpieć od tych „uzbrojonych w paznokcie” kobiet: a to podrapane twarze na skutek zadrapań dokonanych przez te polskie barbarzyńskie kobiety, a to, że sprawiły, że sowieccy sołdaci musieli się niepotrzebnie stresować podczas swej misji kopulacyjnej, amunicje darmo tracić bo nazbyt zbuntowane jednostki trzeba było zastrzelić, ewentualnie kolbę złamać na ich głowach, a przecież oni chcieli dobra... Ot zasilić troszkę sowieckiej, prawosławnej krwi w to barbarzyńskie polskie plemię. Znaczy się Boga krzewili...
    3. „Niestety polscy katolicy nie mają szans dowiedzieć się, kim naprawdę jest przywódca rosyjskiej Cerkwi i jaką rolę spełnia na arenie międzynarodowej”.
    =======Panie Aleksandrze? Pan myśli, że jakby ta rzesza (ok. 75%) wierzących, a niepraktykujących się dowiedziała prawdy o tym, że „Patriarcha Cyryl wychwala i głosi przestępczy system putinowski, a nie Chrystusa Ukrzyżowanego” . To co? No właśnie, jaka by ich była reakcja? Myślę, że mieli by ci „katolicy” tę prawdę wcale nie mniej w dupie niż teraz, kiedy żyją w błogiej nieświadomości. A tym Polakom, którym zależy na dobru własnej Ojczyzny i kościoła katolickiego? Ci z pod piachu wygrzebią prawdę! O!
    4. „do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji”, w której „wielkie rzeczy zawsze rodziły się we krwi”.
    ======Jedyne, co mnie tu uspokaja w tym całym szaleństwie i w memencie, gdy wszystko wskazuje, żeśmy na straconej pozycji i odwrotu już nie ma, to to, że demon nawet, jeśli realizuje swoje najbardziej szatańskie plany (w osobach Cyryla i Putina) to na końcu i tak służy Bogu. Paradoksalnie przyczynia się do dobra, bo Bóg go ogrywa każdorazowo. Tak po prostu już jest od zarania świata. Tak jest skonstruowany ten świat. Ja tego nie przeniknę, bo to „eqonomia Divina”!.
    5. 5 % wyznawców prawosławia.... Kościół prawosławny w Sowietach – traktuje kościół katolicki jako sektę. Popy strasznie się burzą, milicje napuszczają na katolickich księży, gdy któryś z prawosławnych ma dość cyrylowych bredni i ucieka do kościoła katolickiego.

    Dziękuję!
    Pozdrawiam.
    Halka

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobry wieczór!
    Media jedynie wspomniały o listopadowym spotkaniu Papieża Franciszka z Putinem.
    Mam przeczucie,że nie przyniesie ona dobrych owoców dla Europy-w tym Polski-iświata...
    obym się myliła...
    http://www.pch24.pl/papiez-franciszek-spotka-sie-z-putinem,18983,i.html

    Kolejny raz sięgam po metafizyczną powieśc V.Volkoffa-'Gośc Papieża'.
    Fabuła niekiedy bardzo bliska jest rzeczywistości,ale Pana blog nie jest
    miejscem dla moich prywatnych przemyśleń.

    Pozdrawiam Pana i Czytelników

    OdpowiedzUsuń
  12. PANI BARBARA LEGUT, A. ŚCIOS

    Dobry wieczór :)

    To jest ważna wiadomość, Pani Barbaro!

    A ponieważ jest krótka, przytoczę całość za Polonia Christiana (PCh24):

    "Papież Franciszek spotka się z Putinem

    Do historycznego spotkania pomiędzy Papieżem Franciszkiem a prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem dojdzie najprawdopodobniej 25 listopada podczas włosko – rosyjskiego szczytu, który odbędzie się w Trieście.

    Sensacyjną informację potwierdził dziś Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi SJ, który zapowiedział, że do spotkania dojdzie najprawdopodobniej około godziny 17. Jak podaje KAI, Władimir Putin oprócz wizyty w Trieście oraz spotkania z Papieżem Franciszkiem planuje udać się do Rzymu, aby wziąć udział w rozmowach z włoskimi przywódcami.

    Późno listopadowa wizyta prezydenta Federacji Rosyjskiej będzie pierwszym oficjalnym spotkaniem z powołanym w marcu br. na Stolicę Piotrową Papieżem Franciszkiem.

    Poprzednik Papieża Franciszka, Ojciec Święty Benedykt XVI spotkał się z Władimirem Putinem 13 marca 2007r. Putin miał okazję również uczestniczyć w spotkaniu z Janem Pawłem II."

    =====

    Inna sprawa, że ton tej informacji, którą PCh24 podaje za KAI jest tak histeryczny, jakby się papież co najmniej ze św. Piotrem spotykał! Czy oni wszyscy pogłupieli z tym Putinem?

    Mam nadzieję, że to tylko zachłystywanie się KAI, i że informacja z Watykanu jest bardziej rzeczowa...


    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Volkoffa w ogóle nie znam. Warto go czytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech tak bardzo bym chciała, aby papież Franciszek pokazał Putinowi, że nie jest takim „papą Franiem, Franusiem, Franulą”, który się tylko cieszy i macha do tłumu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  13. Pani Halko,

    Proszę zauważyć pewną charakterystyczną sytuację. Otóż większość "naszych" mediów bardzo gorliwie (i słusznie) reaguje na niemieckie próby zakłamywania historii najnowszej. Niemal każdy tydzień przynosi doniesienia o kolejnych aktach fałszowania historii II wojny światowej, a opisom tego procederu poświęca się wiele miejsca i uwagi.
    Istnieje natomiast zadziwiające przyzwolenie (manifestowane choćby milczeniem) na kłamstwa rosyjskie. Choć są one nieporównywalnie groźniejsze i dotyczą tak zasadniczych kwestii, jak: atak na Polskę w roku 1939, rola Armii Czerwonej w okresie "wyzwolenia" czy rola paktu Ribbentrop - Mołotow. Z nieznanych mi powodów, kłamstwa te są uznawane za mniej szkodliwe niż stwierdzenia o "polskich obozach" zagłady.
    Tymczasem Rosjanie fałszują dziś historię w stopniu porównywalnym jedynie z okresem władzy Stalina. Robią to nie tylko w publikacjach prasowych czy w oficjalnych oświadczeniach, ale fałsz historyczny (co jest szczególnie groźne) trafia do podręczników szkolnych.
    Niedawno zwracałem uwagę, że Putinowi przedstawiono do akceptacji nowy podręcznik historii, w którym pakt Ribbentrop-Mołotow jest nazwany "traktatem moskiewskim", a w sprawie zbrodni katyńskiej snuje się rozważania o "niejasnych okolicznościach" i dowodach w postaci "niemieckich pocisków".
    Młodzież rosyjską uczy się dziś, iż mord w Katyniu był sprawiedliwą zemstą za zagładę tysięcy Rosjan w polskiej niewoli po wojnie 1920 roku. Naucza się również, że wojnę wywołała Polska, a nie Związek Sowiecki oraz przekonuje, że ludobójstwa Stalina, to nic innego jak „mądre działania przywódcy szykującego kraj do wojny”.
    O czasu prezydentury Putina, tryumfy święci formuła sowieckiego historyka – marksisty Michaiła Pokrowskiego, iż „historia to polityka robiona wstecz”. Dlatego na Kremlu obowiązuje polityka obrony sowieckiej wizji przeszłości. Jej zakwestionowanie, jak twierdzą rosyjscy historycy, miałoby prowadzić do „podważenia wszystkich decyzji, podjętych z udziałem ZSRR, podważenia jego podpisów pod kluczowymi dokumentami międzynarodowymi”.
    Nie trzeba chyba wyjaśniać, jak groźna jest to praktyka. Szczególnie dla nas, Polaków.
    Dlatego już w roku 2009 w dokumencie Biura Bezpieczeństwa Narodowego zatytułowanym „Propaganda historyczna Rosji w latach 2004-2009” przestrzegano:
    "Rosyjska propaganda historyczna prowadzona jest przy szerokim zastosowaniu technik dezinformacyjnych. W praktyce realizowana jest za pomocą kampanii tematycznych i przy szerokim wykorzystaniu rosyjskich (i wybranych – zachodnich) środków masowego przekazu, w tym internetu. Aktywnie uczestniczą w niej przedstawiciele administracji państwowej FR."

    Oczywiście, że na takie łgarstwa nie zareaguje obecny reżim. Czy powinny być jednak przemilczane również przez "nasze" media i środowiska?

    Pozdrawiam Panią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakkolwiek zabrzmi to, co napiszę, ale wygląda na to, że jedyne polskie media i środowisko to Pan! Bo tylko Pan o "tym" nie milczy!!!

      Pozdrawiam Pana.

      Usuń
  14. Barbara Legut, Urszula Domyślna,

    Można się domyślać, że działania polskich hierarchów mają związek z planowanym spotkaniem papieża z Putinem oraz z przeniesionym na "niedaleką przyszłość" spotkaniem z Cyrylem- Gundiajewem.
    Wizyta Putina ma oczywiście inny wymiar i sądzę, że służy właśnie przygotowaniu "historycznego" spotkania z przywódcą rosyjskiej Cerkwi.
    Aktywność Rosjan na "odcinku religijnym" nie wróży nic dobrego. Jest zadziwiająco podobna do działań z okresu soborowego, o czym wspominałem w jednym z komentarzy. Nie bardzo wiem, na co liczą ludzie naszego Kościoła, bo wierzyć, że pod rządami ludobójcy dojdzie do pozytywnych zmian w Rosji (lub otwarcia na katolicyzm), byłoby szaleństwem.
    Można raczej sądzić, że Putin wykorzysta to spotkanie do uczynienia ze swoich cerkiewnych marionetek "partnerów" dla Kościoła Katolickiego. Jakie skutki przynosi to dla krajów dotkniętych sowiecką zarazą - znamy z własnej historii. Również tej po 10 kwietnia.

    Pozdrawiam Panie

    OdpowiedzUsuń
  15. Szanowni Państwo,

    Cały proces opisany w artykule powyżej trzeba rozpatrywać na dwóch poziomach. Pierwszy poziom - to interesy Kościoła Rzymskokatolickiego, drugi - internacjonału komunistycznego, obecnie na czele z czekistami z Kremla-Łubianki (i towarzyszami z Nowego Zakazanego Miasta, ale chińscy bolszeiwcy nas na razie nie interesują), tzw. Rosyjska Cerkiew Prawosławna to nic innego, jak zarząd główny KGB-FSB przeznaczony do działań na odcinku ideologicznym.

    1. Z punktu widzenia hierarchii kościelnej, Kościół jest zagrożony z dwóch stron: z jednej strony przez wojujący islamizm, który nie tylko w 100% podbił chrześcijańskie dawniej kraje arabskie, ale jest coraz silniejszy w Europie. Nie wiadomo, jak liczna jest obecnie diaspora islamska na naszym kontynencie, nie wiadomo, ilu faktycznie jest konwertytów, ani na jak wysokich stanowiskach w aparatach państwowych się znajdują. Istnieje jednak realna obawa, że za kilkanaście-kilkadziesiąt lat muzułmanie mogą zażądać na przykład przekształcenia Bazyliki Świętego Piotra w Masjid Al-Butros. Druga sprawa to lewactwo z krajów zachodnich. Tu również kwestią czasu jest, gdy zmieni ono "mądrość etapu" z pacyfizmu na siłowe prześladowania katolików. Moim zdaniem należy też przyjąć, że Stolica Apostolska, jako instytucja o długofalowej strategii politycznej doskonale wie, że za oba te zagrożenia mają źródło i wsparcie w Moskwie. Stąd - wyżej opisane gesty wobec cerkwi kagiebowskiej należałoby traktować jako próbę uzyskania pozycji negocjacyjnej wobec zmieniającej się - na korzyść Bloku Kontynentu (osi Moskwa-Pekin, z islamskimi i eurosocjalistycznymi satelitami) - sytuacji geopolitycznej.

    2. Czekistowscy władcy Kremla-Łubianki po prostu doszli do perfekcji w posługiwaniu się praktycznie wszystkimi religiami jako instrumentami inżynierii społecznej. W sytuacji, gdy Europa (w tym Polska i kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jako wielka trasa W-Z) będzie wpadać w orbitę Eurazji, a jednocześnie targana będzie kolejnymi kryzysami i możliwością np. irredenty islamskiej, Moskwa musi zabezpieczyć sobie wszystkie możliwe pola. Oprócz kontrolowanej lewicowej i lewackiej agentury wpływu i kontrolowanego islamizmu, będzie kontrolowana przez KGB prawica, gdzie "pojednany" z "prawosławiem" Kościół Katolicki będzie służył jako pas transmisyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BRAWO!

      Fantastyczny komentarz, Jaszczurze!

      Bardzo Ci dziękuję. Udowodniłeś, że można wyleźć poza nasze opłotki i dzięki szerokiej perspektywie, zobaczyć więcej. Kto wie, czy nawet nie istotę sprawy?!

      No tak, ale do zdobycia takiej wiedzy jest potrzebna wielka praca. Nie wszystkim się chce - i dlatego wolą siedzieć w opłotkach horyzontu martwej mrówki, i widzieć tyle co ona. W dodatku "wszystko oddzielnie". Bez śmiałego kojarzenia faktów.

      Jeszcze raz gratuluję! :)

      Usuń
    2. Urszulo,

      Dziękuję Ci bardzo, ale z drugiej strony nie słódź mi, bo się już zdążyłem zarumienić! ;)

      A poważnie - przyjęcie szerszej perspektywy, by móc ujrzeć "big picture" wcale nie jest takie trudne, wystarczy jedynie uważnie patrzeć.

      Usuń
    3. Och! Ach! Tylko nie kokietuj, dobrze? W życiu nie uwierzę, że chodzi po naszej ziemi facet, który ukończywszy 15 lat potrafi się jeszcze zarumienić :))))

      Podoba mi się, więc chwalę. A jak chwalę, to szczerze. Bez słodzenia.

      Inna sprawa, że dzisiaj się powstrzymam, bo za: "Obama - agent Moskwy" - musiałabym wejść na wyższy diapazon, a Tobie wówczas nie pozostałoby nic innego jak skryć się w swojej przytulnej pieczarze Jaszczura.

      Za wyjaśnienie "rewolucji" pięknie dziękuję. Potwierdzają moje naskórkowe spostrzeżenia (nie podparte żadną naukową obserwacją, tylko intuicją :)

      Byłam w Egipcie 2 razy, ostatnio w 2009 - i wtedy już tak jawnie syczeli na Mubaraka, że pomyślałam: Boże miej w opiece ten kraj, bo jak tę "rękę USA" odetną, to już im nic nie pomoże; będzie męt, zamęt i sowiety, jak nie przymierzając w Etiopii po obaleniu cesarza.

      Prywatnie najbardziej płakałabym po tych cudach świata sprzed tysięcy lat, które - jeśli się do reszty sfanatyzują - gotowi zrównać z ziemią - jak afgańscy Talibowie rozstrzeliwujący ogniem artyleryjskim olbrzymie posągi Buddy sprzed tysiącleci.

      Tylko ze żaden z posągów Buddy nie wywołał we mnie takiego zachwytu jak egipskie świątynie i piramidy z pilnującym ich Sfinksem.

      Pozdrawiam

      Usuń
  16. Przypomnę tegoroczną wizytę Putina na Ukrainie:

    "W rocznicę chrztu Rusi Putin namawia Ukrainę do unii z Rosją

    Władimir Putin uczestniczył w obchodach 1025. rocznicy chrztu Rusi, które odbyły się w Kijowie. Prezydent Rosji przekonywał swojego ukraińskiego odpowiednika Wiktora Janukowycza do wprowadzenia unii celnej między obu krajami.

    Putin probuje przekonać Ukrainę, by nie starała się o wstąpienie do Unii Europejskiej. Do unii celnej z Rosją należy już Białoruś i Kazachstan. Według agencji Rating cytowanej przez portal Gazeta.ru, 40 proc. Ukraińców popiera ten pomysł. Większość opowiada się za integracją z Unią Europejską.

    Pomimo wydanego na dzień przed przylotem Putina zakazu organizowania demonstracji, setki zwolenników nacjonalistycznej partii Swoboda manifestowało przeciw rosyjskiemu imperializmowi.

    - Nie chcemy, żeby Putin wciągał Ukrainę w nacjonalistyczne projekty, takie jak unia celna, a właśnie to jest powodem jego przyjazdu – tłumaczył Andrij Illienko, członek Swobody.

    Oprócz Putina i Janukowycza, w uroczystościach w stolicy Ukrainy wział udział m.in. prezydent Mołdawii Nicolae Timoffi, prezydent Serbii Tomislav Nikolić oraz prawosławny patriarcha Moskwy Cyryl.

    1025. rocznicę chrztu Rusi obchodzono na wzgórzu św. Włodzimierza. W 988 r. książę Włodzimierz zgromadził mieszkańców Kijowa nad brzegiem Dniepru, a pochodzący z Bizancjum kapłani ochrzcili ich wszystkich. Był to początek trwającej jeszcze długo chrystianizacji ziem ruskich."

    Źródło: http://www.fronda.pl/

    Jakoś Putin i zwierzchnicy rosyjskiej cerkwi prawosławnej nie akcentują jedności z kościołem niemieckim, francuskim, itp.

    Moje pytanie brzmi: czy świat chrześcijański (wschodni i zachodni) ogranicza się do Polski i Ukrainy? Chrześcijanie są również w Europie Zachodniej, Ameryce, Azji, Afryce, na całym świecie. Dlaczego, zdaniem naszych hierarchów, to akurat my, państwo uważane przez Rosję za swoją (byłą/obecną) strefę wpływów, mamy być, obok rosyjskiej cerkwi, głównymi architektami pojednania obu kościołów? Dlaczego kościoły innych państw europejskich nie biorą udziału w tym przedsięwzięciu (pobłogosławionym przecież przez Stolicę Apostolską)? Dlaczego tylko my? Znowu "za Waszą i Naszą wolność"?

    OdpowiedzUsuń
  17. Panie Jaszczurze,

    Pańskie uwagi są z pewnością trafne, przy czym ja z większą rezerwą odnosiłbym się do obecnych możliwości Rosji w kwestii wpływu na "wojujący islamizm". O ile rzesze sowieckich gawnojedów i sowiecko/rosyjska agentura wpływu z powodzeniem uprawia lewactwo i udanie generuje wciąż nowe zagrożenia kulturowe, o tyle potencjał kagebistów w odniesieniu do ruchów islamskich kurczy się z każdym rokiem.
    Mocnym znakiem tego procesu (ale też przykładem na prawdziwość Pańskiej tezy o wykorzystaniu kwestii religijnych) jest sytuacja w Syrii. Sterowany przez Moskwę reżim Assada nie radzi sobie z rewoltą islamistów i choć umiejętnie rozgrywa mit "obrońcy chrześcijaństwa" stoi w obliczu totalnej klęski. Sprawa Syrii jest tu szczególnie ważna, bo Putin chciał uczynić z tego kraju symbol "pokojowego współistnienia" dwóch porządków: islamu i chrześcijaństwa, poddanych władzy Kremla. Ten proces był planowany od dość dawna, a gdybym miał pokusić się o spekulację, powiedziałbym, że powodzenie planu kosztowało życie J.Arafata. Przypomnę jedynie, że reżim syryjski wielokrotnie próbował zlikwidować tę kremlowską marionetkę ( i bynajmniej nie z nienawiści do Rosji) lecz dopiero śmierć przywódcy Palestyńczyków otworzyła przed Syrią możliwości wpływu na relacje palestyńsko-izraelskie i w znacznym stopniu pozwoliła Assadowi odgrywać rolę lidera w tym regionie.
    Dziś Syria staje się miejscem, gdzie interesy Kościoła i islamu ścierają się z silnymi wpływami kagebistów. Warto obserwować co z tego wyniknie. Rolę tego kraju (i tych relacji) nieprzypadkowo podkreślał również Cyryl-Gundiajew w słowach, które cytuję w tekście:
    "Walka o godne miejsce Rosji we wspólnocie światowej trwa również dzisiaj i widzimy jej wyniki, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, związanych z pokojowymi wysiłkami Pana osobiście i naszej ojczyzny na rzecz uregulowania konfliktu wokół Syrii”.

    Dziękuję Panu i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      nie mam nawet ułamka Pańskiej i Jaszczura wiedzy w tej dziedzinie, stąd wielka prośba do Pana: czy nie zechciałby Pan tego komentarza nieco rozszerzyć, żeby stał się przystępny także dla takich jak ja?

      Dotąd sądziłam, że to KGB inspiruje wszystkie ruchy islamskie i w pełni je kontroluje. Nie bardzo też rozumiem, o co chodzi z tym Arafatem, i dlaczego uważa Pan, że KGB jest trzecim graczem? Myślałam, że gra razem z Assadem? I kto właściwie wywołał wszystkie ostatnie "rewolucje islamskie" w Afryce i Azji Mn.? I kto w sumie na nich (s)korzysta?

      Pozdrawiam serdecznie

      PS. A z Jaszczura to już analityk pełną gębą, prawda? :)
      Bardzo się z tego cieszę.


      Usuń
    2. Panie Aleksandrze,

      W jednym punkcie się z Panem nie zgodzę, a mianowicie w tym, jakoby sowieciarze nie mogą kontrolować ekstremizmu islamskiego. Pisze Pan słusznie, że przez lata mieli na swoje usługi lewicowych i liberalnych gawnojedów, ale z drugiej strony, bolszewicy przywiązują taką wagę do danej ideologii im służącej, o ile służy ona ich interesom. Zatem, jeśli lewactwo czy pacyfizm ma pomóc w rozkładaniu Zachodu, sowieci wspierają je. Jeśli zaś Al Qaida ma uderzyć w wojskowe bądź cywilne cele na zachodzie - sprawa ma się tak samo.

      W przypadku Syrii zauważa Pan trafinie, że Assad i Putin odgrywają rolę "obrońców chrześcijaństwa", zatem w tym przypadku niewykluczone jest moim zdaniem, że Moskwa, Teheran i Pekin wspierają wszystkie strony wojny. Zarówno Assada, jak i grupy w rodzaju Jabhat Al Nusra czy świecką opozycję. Poza tym, przed wybuchem wojny w Syrii, Assad (choć sam jest alawitą), udzielał wsparcia islamistycznej partyzantce walczącej z Amerykanami w Iraku.

      I jeszcze jedno - kontrola nad islamistami sprawowana przez Moskwę nie musi być pełna, wystarczy kontrola odcinkowa. Prości szeregowi, czy nawet d-cy, nie muszą wcale być tego świadomi.

      Usuń
    3. Urszulo,

      Zobacz, jakie kraje były pierwszymi po objęciu prezudentury w Egipcie przez Mursiego - członka Bractwa Muzułmańskiego. Były to Rosja Sowiecka i Chiny. Nowa władza także zerka na północny wschód (zwłaszcza po afroncie ze strony Obamy - sowieckiego agenta).

      Co byłoby w przypadku zwycięstwa islamistów w krajach Bliskiego Wschodu? Moskwa mogłaby o wiele łatwiej stawiać się w roli obrońcy cywilizacji zachodniej przez wojującym islamem. Już zresztą to robi, korzystając z panującego tam chaosu.

      Poza tym, być może chodziło też o okrążenie Arabii Saudyjskiej przez kraje rządzone przez islamistów i w dalszej perspektywie, o obalenie dynastii Saud. Która, jakakolwiek by nie była, ma zasługi i w walce z "otwartym" komunizmem, i z neokomunizmem (raczej skłania się ku USA i Izraelowi, niż Rosji Sowieckiej, ChRL i Iranowi) i z islamskimi rewolucjonistami spod czarnych sztandarów.

      To dałoby Moskwie i Pekinowi kontrolę i nad największymi złożami ropy, i nad nieformalnym centrum islamu (Mekka, Medyna, uniwersytety koraniczne i mułłowie cieszący się największym autorytetem, petrodolary na budowę meczetów na całym świecie).

      P.S.
      Ja tam nie jestem żadnym analitykiem pełną gębą, po prostu obserwuję. Czytam też Ściosa, Darskiego, Wydawnictwo Podziemne, Olavo de Carvalho.

      Usuń
    4. Pani Urszulo,

      Wysoko cenię komentarze Pana Jaszczura i każdy czytam z uwagą. Po dodaniu Jego bloga do miejsc polecanych, chyba nie muszę zapewniać, że jest to ocena ugruntowana :)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    5. Panie Jaszczurze,

      Ponieważ tekst dotyczy tematu nieco odległego od naszych rozważań, myślę, że bez szkody dla treści komentarzy możemy pozostać przy swoich opiniach.
      Dodam jedynie, że w ocenie realnych możliwości Rosji w zakresie wpływu na islam ( czy radykalizm islamski) warto sięgać po konkrety i unikać pewnych uogólnień.
      W przeciwnym wypadku musielibyśmy zapomnieć o Afganistanie, Czeczenii, Turcji, Algierii czy Arabii Saudyjskiej oraz wielu innych przykładach świadczących o ograniczeniu ekspansji kagebistow.
      Ten obraz nie jest jednorodny i chyba nie ma potrzeby przydawania Putinowi i jego służbom właściwości, których nie posiadają. Tym bardziej, że to co nazywamy "ekstremizmem islamskim" jest siłą, której władcy Kremla najmocniej się obawiają i która (jak sądzę), może doprowadzić do zniknięcia Rosji z mapy świata.

      W poprzednim komentarzu posłużyłem się przykładem Syrii, by wskazać, jak dalece Rosjanie potrafią rozgrywać kwestie religijne i w jakim obszarze chcą dokonać tej szczególnej "asymilacji" własnego porządku z chrześcijaństwem. Nie przypadkiem Assad jest uważany przez wiele środowisk katolickich (również w Polsce) za "obrońcę chrześcijaństwa", a jego reżim bywa utożsamiany z przychylnością dla naszej religii.
      Ten proces warto z uwagą obserwować, bo podobne schematy będą zastosowane w kampanii kreowania putinowskiej Cerkwi jako sprzymierzeńca Kościoła w "walce o wartości chrześcijańskie".

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  18. iwona,

    Żaden z tych krajów i tamtejszych Kociołów nie posiada "bezcennego kapitału", którym w takim nadmiarze dysponuje III RP - sprawnej i wysoko ulokowanej agentury posowieckiej. Działa ona we wszystkich obszarach życia publicznego, nie wyłączając polskiego Kościoła.
    Dlatego przytoczone przez Panią hasło wolno sparafrazować: "Za waszą wolność i naszą niewolę".

    OdpowiedzUsuń
  19. Panie Aleksandrze,

    jak widać, nie wszystkim "Snowdenom" udaje się uciec do ojczyzny proletariatu.

    ZA TVR:

    Wyższy Sąd Krajowy w Koblencji skazał we wtorek byłego pracownika NATO na siedem lat więzienia za działalność szpiegowską. Zdaniem sędziów informatyk przegrywał tajne dane z komputerów w bazie USA Ramstein, zamierzając sprzedać je Chinom lub Rosji.

    61-letni mężczyzna przegrywał i zapisywał na własnym komputerze oraz na nośnikach pamięci USB hasła do systemów natowskich oraz informacje o miejscach, gdzie znajdują się serwery. W ocenie sędziów dane te były "sercem operacyjnym" sojuszu. W uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że z pomocą tych danych specjaliści mogliby wtargnąć do zamkniętego systemu komputerowego NATO. Atak hakerski za pomocą tych danych miałby "zgubne skutki" - orzekli sędziowie.

    http://telewizjarepublika.pl/byly-pracownik-nato-skazany-za-szpiegostwo,739.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie do końca poza tematem. Ten młody człowiek dobrze myśli, fajnie pisze i jest znakomitym, merytorycznym, gruntownie osadzonym w historii i faktach kustoszem izby pamięci płk Kuklińskiego. Kto nie był polecam.

    http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/60068,manipulacja-i-prowokacja.html

    OdpowiedzUsuń
  21. viva cristo rey,

    Artykuł pana Frąckowiaka jest z pewnością związany z tematem. Można się tylko zastanawiać, dlaczego w treści zabrakło miejsca na wskazanie największego aktu manipulacji i prowokacji, jakim jest "pojednanie" polsko-rosyjskie? A jeśli ktoś pisze o Polsko-Rosyjskiej Komisji do Spraw Trudnych, powinien też wiedzieć, że członkowie tej komisji (a nie znam ludzi bardziej zasłużonych dla sprawy rosyjskiej) są dla polskich hierarchów głównymi partnerami i ekspertami w sprawach rosyjskich. Oni też są uczestnikami i prelegentami konferencji "Przyszłość chrześcijaństwa w Europie. Rola Kościołów i narodów Polski i Rosji", organizowanej pod patronatem Komorowskiego, TVP,MSZ,Gościa Niedzielnego i KAI.

    http://www.pojednanie2013.pl/

    Warto też przyjąć, że to nie jednostkowe zdarzenia decydują o powodzeniu kremlowskiego planu. U jego podstaw leży zdrada elit, w tym dużej części elit religijnych, które po 10 kwietnia 2010 roku współuczestniczą w dziele "pojednania zrodzonego z krwi".
    Tu nie ma miejsca na wybiórczość i piętnowanie jednych kosztem osłaniania drugich. Powiedziałbym nawet, że takie praktyki są szczególnie obrzydliwe, bo jeśli ktoś dostrzega ofensywę Putina w obszarze politycznym, a nie chce jej widzieć w sferze religii, w kontaktach hierarchów Kościoła - nie widzi nic lub jest tylko pokrętnym cynikiem.
    Dziś w łapy Rosji na równi wpycha nas postawa Komorowskiego i Tuska, jak zachowania polskich hierarchów. Ponieważ to drugie odbywa się w kompletnej ciszy "naszych" środowisk, jest szczególnie groźne.

    OdpowiedzUsuń
  22. O przyszłości Rosji czytajcie na http://www.urbietorbi-apocalypse.net/Rosja.pl.html

    OdpowiedzUsuń
  23. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski :

    /Czy to miałoby wymiar wyższości prawosławia nad katolicyzmem?

    Proszę pamiętać, że Rosja zawsze traktuje prawosławie jako instrument do poszerzania swoich wpływów. Patriarcha Cyryl I nie jest samodzielną osobą, on tyle może ile mu władza państwowa na to pozwoli. To jest tradycja prawosławna, a obecny patriarcha Cyryl I nie jest człowiekiem, który budzi zaufanie./

    http://www.fronda.pl/a/ks-tadeusz-isakowicz-zaleski-putin-zachowal-sie-jak-car,32247.html

    OdpowiedzUsuń