piątek, 9 sierpnia 2013

ANTYTERRORYZM – METODA PROPAGANDY

Przez wiele lat władze PRL udzielały schronienia międzynarodowym terrorystom. W Polsce gościli m.in. Abu Nidal (z al-Fatah), Abu Daud (jeden z przywódców Czarnego Września), syryjski handlarz bronią Monzer al-Kasser, Gudrun Ensslin (z Frakcji Czerwonej Armii), a nawet uznawany w owym czasie za najgroźniejszego terrorystę świata -Ilijicz Ramirez Sanchez. Oficjalnie odwiedzali Polskę w celach rekreacyjnych lub rekonwalescencyjnych, nieoficjalnie - przechodzili szkolenia w jednostkach wojskowych i wspólnie z peerelowską bezpieką robili u nas interesy, głównie na handlu bronią. 
Pamięć o przyjaznym kraju nad Wisłą, musi być nadal żywa wśród terrorystów, skoro to właśnie III RP stała się bazą wypadową dla grupy organizującej zamach na bułgarskim lotnisku Burgas w lipcu 2012 roku. Zdarzenie miało miejsce w czasie Euro2012, gdy w Polsce (przynajmniej teoretycznie) obowiązywały szczególne środki bezpieczeństwa. Powiązani z Hezbollahem - Hassan El Hajj Hassan i Meliad Farah przylecieli do nas samolotem w czerwcu 2012 roku, a następnie bez najmniejszych problemów wyjechali z Warszawy do Burgas pociągiem. Wywieźli ze sobą najważniejsze elementy bomby użytej w zamachu na autobus z izraelskimi turystami: detonator i urządzenie pozwalające na jego zdalne uruchomienie. Polskie służby nie tylko nie wiedziały o ich pobycie, ale po ujawnieniu tego faktu, nie były w stanie ustalić, z kim dokładnie kontaktowali się terroryści na terenie kraju.
Mamy do czynienia z kolejną kompromitacją polskich służb i polityków za nie odpowiedzialnych. To poważny cios w naszą reputację i wiarygodność w Europie” - ocenił wydarzenie Antoni Macierewicz. Rzecz jest tym bardziej bulwersująca, że służby III RP musiały w tym czasie otrzymywać ostrzeżenia o pobycie terrorystów.
W kwietniu 2012 roku  były oficer izraelskich służb specjalnych Juval Aviv w wywiadzie dla TVP Info oświadczył wprost: „Uważam, że terroryści są już w Polsce od jakiegoś czasu. Sprawdzają lokalizacje, zajmują się logistyką, planowaniem. Euro 2012 to dla nich potencjalny cel. Tym razem mogą uderzyć w transport masowy: pociągi czy autobusy, a także w dworce czy hotele, czyli miejsca, gdzie gromadzą się ludzie. Tam łatwo jest zaparkować ciężarówkę z materiałem wybuchowym czy dokonać zamachu samobójczego.”
Jeśli oficer Mossadu zdecydował się na publiczną wypowiedź i sformułował tak wyraźne ostrzeżenie, można przypuszczać, że polskie służby otrzymywały równie mocne sygnały przekazywane kanałami niejawnymi. Fakt, że islamscy terroryści mogli bez problemów wjechać i wyjechać z naszego kraju, pozwala sądzić, że ostrzeżenia te zostały zignorowane. 
Informacja o uczynieniu z Polski bazy wypadowej dla zamachowców kompromituje oczywiście wszystkie służby III RP i po raz kolejny potwierdza ich nieudolność i brak profesjonalizmu w realnych działaniach antyterrorystycznych.  W żadnym stopniu nie jest to ocena zaskakująca, bo pod rządami PO-PSL wielokrotnie dochodziło do podobnych sytuacji.
Mocnym sygnałem była już sprawa zabójstwa w Pakistanie polskiego geologa Piotra Stańczaka. Poświęcony temu wydarzeniu raport BBN z czerwca 2009 roku wskazywał na rozliczne zaniedbania ze strony służb i rządu Tuska, ujawniał bezmiar indolencji, pozorność i brak koordynacji działań. Kilka miesięcy później, we wrześniu 2009 roku, w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło z Polski pięciu Afgańczyków - uczestników szkolenia S.E.N.S.E zorganizowanego przez MSZ. W doniesieniach medialnych podkreślano, że uciekinierzy mogli być sympatykami afgańskich talibów, a ich zniknięcie może mieć związek z planowanym zamachem terrorystycznym w Polsce, lub w którymś z krajów europejskich. Odpowiedzialna za ochronę kontrwywiadowczą ABW nie potrafiła określić, co stało się z Afgańczykami, zaś politycy PO bagatelizowali wydarzenie. W tym samym czasie, Scott Stewart, ekspert ds. bezpieczeństwa ze Stratfor Global Intelligence ostrzegał, że istnieje możliwości ataku terrorystycznego w Polsce.
Wiemy również, że w kwietniu 2010 roku wywiad III RP zlekceważył informację służb zagranicznych o możliwości ataku na samolot kraju Unii Europejskiej. Ostrzeżenie było precyzyjne, gdyż informowano, że celem zamachu może być któryś z przywódców europejskich.
Ta niebywała nieudolność i ignorancja stoi w rażącej sprzeczności z realnymi uprawnieniami, jakimi rząd Tuska – zawsze pod hasłem „walki z terroryzmem”, obdarzał służby specjalne. Okazuje się, że nie służyły one bezpieczeństwu państwa i obywateli, lecz miały umocnić władzę grupy rządzącej i wpływy jej „zbrojnego ramienia”.
Ustawa o zarządzaniu kryzysowym pozwoliła zatem zbudować system nadzoru nad przedsiębiorcami i uczyniła z ABW faktycznego decydenta w sprawach gospodarczych. Ustawa o ochronie informacji niejawnych nadała szefowi ABW pozycję krajowej władzy bezpieczeństwa oraz m.in. prawo do wydawania uprawnień dostępu do informacji niejawnych. Powołane w 2008 roku Centrum Antyterrorystyczne ABW (CAT) wykorzystano zaś do sporządzenia żałosnego „raportu w sprawie incydentu gruzińskiego” oraz do inwigilacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego otoczenia.
Szczególnie rozległe kompetencje służby specjalne otrzymały przed Euro2012. Wytworzono wówczas propagandową atmosferę zagrożenia terrorystycznego - tylko po to, by na podstawie ustawy o zapewnieniu bezpieczeństwa nadać służbom prawo stworzenia ogromnej bazy danych o obywatelach,  którzy z punktu widzenia władzy „stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego”. Przyjęta w tym czasie nowela ustawy o Policji pozwoliła natomiast zatrudnić w roli „stróżów porządku” zastępy źle wyszkolonych funkcjonariuszy, w tym osoby bez wykształcenia średniego, skazane za wykroczenia lub czyny chuligańskie.
W ramach przygotowań do Euro uchwalono także ustawę o wymianie informacji z organami ścigania państw członkowskich Unii Europejskiej. Zawarte w niej procedury rozszerzały wymianę informacji o polskich obywatelach na organizacje międzynarodowe oraz państwa niebędące członkami UE. W powołanych na mocy ustawy „punktach kontaktowych”, funkcjonariusze służb uzyskali bezpośredni dostęp do wszystkich baz danych na temat obywateli. Co więcej - informacje zawarte w tych bazach są przekazywane do każdego państwa świata, bez czyjejkolwiek zgody i wiedzy. W praktyce oznacza to, że najbardziej poufne informacje o obywatelach polskich mogą bez przeszkód trafić do takich państw jak: Rosja, Chiny, Kuba czy Białoruś.
Należy wspomnieć, że zakupione wówczas za ogromne pieniądze różnego rodzaju „zestawy przeciw-uderzeniowe”, paralizatory, armatki, „środki ogłuszające”, śmigłowce i specjalistyczne „kibitki” do przewozu kibiców – wyposażyły służby w sprzęt przydatny do pacyfikowania zgromadzeń i manifestacji. O ich rzeczywistym przeznaczeniu mogliśmy się przekonać już podczas obchodów Święta Niepodległości w roku 2012.
Hasło „walki z terroryzmem” jest ulubionym wytrychem wszystkich reżimów dążących do władzy totalitarnej. Propagandowy argument o „bezpieczeństwie państwa i obywateli” pozwala bowiem poszerzać uprawnienia służb, inwigilować społeczeństwo i ograniczać prawa obywatelskie. Informacja o pobycie islamskich terrorystów niesie zatem ważną wskazówką. Nie tylko weryfikuje profesjonalizm polskich służb, ale pozwala ocenić intencje rządzących związane z bezpieczeństwem obywateli. Świadczy, że rząd Tuska stworzył państwo całkowicie bezbronne i wystawione na największe zagrożenia.
Reżim komunistyczny udzielał azylu terrorystom, bo tak chciała Moskwa - światowa stolica terroryzmu. Jeśli w III RP zamachowcy mogą czuć się swobodnie i traktować nasz kraj jako kanał przerzutowy, albo bazę wypadową, zawdzięczamy to również temu, że nigdy nie przecięto patologicznych więzów łączących nas z PRL, a ludzie bezpieki do dziś mają wpływ na służby specjalne.


Artykuł zamieszczony w nr 32/2013 Gazety Polskiej.

104 komentarze:

  1. A. Ścios,


    ,,Hasło „walki z terroryzmem” jest ulubionym wytrychem wszystkich reżimów dążących do władzy totalitarnej. Propagandowy argument o „bezpieczeństwie państwa i obywateli” pozwala bowiem poszerzać uprawnienia służb, inwigilować społeczeństwo i ograniczać prawa obywatelskie".

    jedyna pociecha w tym, że ci ludzie (,,ludzie służb" i ich pacynki) to idioci i tchórze. Ich pozycja jest w gruncie rzeczy raczej wypadkową słabości środowisk opozycyjnych i degeneracji oraz słabości społeczeństwa.

    Miałem w swoim czasie drobne przecięcia zawodowe z tymi geniuszami (,,ludźmi służb") i generalnie odniosłem wrażenie porażającej tępoty (choć inna sprawa, że wykonywali też zadania świadczace o tępocie politycznych decydentów, ale chodzi mi tu o typ ludzki, który tam występuje).

    Jak się ludzie zaczną zbiorowo stawiać, to wielmożni ,,ludzie z cienia" daja d..y.

    Nie wszystko jeszcze stracone.


    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze,

    Słusznie podsumowuje Pan swój tekst słowami: "Reżim komunistyczny udzielał azylu terrorystom, bo tak chciała Moskwa - światowa stolica terroryzmu. Jeśli w III RP zamachowcy mogą czuć się swobodnie i traktować nasz kraj jako kanał przerzutowy, albo bazę wypadową, zawdzięczamy to również temu, że nigdy nie przecięto patologicznych więzów łączących nas z PRL, a ludzie bezpieki do dziś mają wpływ na służby specjalne. "

    Zatem rodzi się pytanie - czy przymykanie oczu na pobyt islamskich "sleeper cells" na terenie Polski to aby na pewno niekompetencja? Możliwe, że jest to jeden z czynników, występujący gdzieś pośrodku hierarchii specsłużb. Ale jeśli istnieje pełna ciągłość pomiędzy PRL a "III RP", pomiędzy ZSRS a Federacją Rosyjską, jeśli Moskwa nadal gra kartą terroryzmu (zwłaszcza islamskiego), to chyba poważnie należałoby się zastanowić, czy aby taki stan nie jest efektem celowego działania. Być może "celowego zaniechania" i "planowanego chaosu".

    OdpowiedzUsuń
  3. Można też zauważyć, że strach przez absolutum dominium był w naszej historii taką metoda propagandy, którą wykorzystywali ,,pankowie" - zmora Polski XVII i XVIII w. nie gorsza od dzisiejszych służb - do paralizu reform państwa. Wprawdzie wtedy chodziło o osłabienie władzy, a dziś o jej ,,wzmocnienie",ale w obydwu ptrzypadkach w gruncie rzeczy mankamenty zbiorowej psychiki były świetnie rozgrywane przez pewne grupy interesów, które działały przeciw społeczeństwu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wojciech Miara,

    Trafna uwaga. Ale przecież nie może być inaczej. Jeśli ludzie obecnych służb są w prostej linii sukcesorami "Bondów" z SB, przez nich zostali uformowani i wyszkoleni - nie mogą poziomem intelektu odbiegać od pierwowzoru. Decyduje o tym prawo naturalnej ( negatywnej) selekcji
    W tej kwestii polecam zawsze lekturę świetnego eseju Leszka Pietrzaka "Sołdatokraci". Pisząc o "arystokracji" z WSW/WSI, autor zauważył:
    "Większość "oficerów-arystokratów" WSI urodziła się w przysłowiowej Komborni, skąd podobnie jak profesor UJ Stanisław Pigoń wyruszyła w świat. Ich rodzicami zazwyczaj byli w prostej linii potomkowie Boryny, posiadający pragmatyczny stosunek do codziennego życia. Sołdatokraci nie wychowywali się zatem wśród książek i nie mieli nawet najmniejszej szansy na pobieranie prywatnych lekcji i młodzieńcze korzystanie z uciech tego świata. Ich rodziciele wpoili im kardynalne przekonanie o konieczności oderwania się od miejsca urodzenia i to za wszelką cenę. Stało się ono siłą napędową ich życia, zwłaszcza wtedy gdy zaczęli dokonywać pierwszych poważnych wyborów. Owo doświadczenie ubóstwa w dzieciństwie i młodości będzie na tyle silne, że wykształci w przyszłych sołdatokratach zapobiegliwość w stopniu niespotykanym u wielu ich rówieśników. [...]
    Pomimo katolickiej tradycji, w której wyrośli, bez zahamowań deklarowali materialistyczny światopogląd i nawoływali swoich kolegów do poparcia jedynie słusznej drogi swojej socjalistycznej ojczyzny. Chcieli jej wiernie służyć. Wszystko po to, aby zyskać cenny kapitał polityczny i przykryć swoje braki w wykształceniu. "

    http://www.rodaknet.com/rp_art_3802_czytelnia_soldatokraci_pietrzak.htm

    O tym zaś, kim są dzisiejsi "fachowcy" ze służb, można się sporo dowiedzieć czytając liczne interpelacje poselskie posła PiS Marka Opioły -
    http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/agent.xsp?symbol=POSELIZL&NrKadencji=7&Nrl=274&Typ=INT&Czyb=T

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A,. ŚCios,

      ta ,,sołdatokracja" to wybitnie trafiony teskt.

      pozdrawiam

      Usuń
    2. ps. tzn. treść jest świetna, z tym, że zamiast ,,sołdatokracja" nazwałbym ich ,,bezpiekokracją", kbwkracją', coś takiego.
      bvo z woskiem to oni nie mieli realnie nic wspólnego, Dukaczewski,wielki ,,generał", nie odróżniłby wyrzutni przeciwpancernej od teleskopu.
      pozdrawiam Pana

      Usuń
    3. Wojciech Miara.

      Innych staram się nie polecać :) Pan Leszek Pietrzak ma wiele trafnych tekstów.

      Usuń
  5. Panie Jaszczurze,

    Przyznam, że wiele zachowań ludzi obecnych służb, oceniam właśnie z takiej perspektywy.
    W książce "Smoleńsk.Pułapka tajnych służb?" próbowałem uzasadnić opinię, iż rozliczne zaniechania i ewidentne błędy służb w sprawie tragedii smoleńskiej (przed i po niej) mogły być efektem działań w pełni świadomych i nie musiały wynikać z niekompetencji szefów poszczególnych formacji. Na pewnym poziomie, można tu dostrzec tytułowy "spisek służb".

    Natomiast w sprawie ubiegłorocznego pobytu terrorystów unikam takich sugestii. Nie znam żadnych przesłanek, które pozwalałby sformułować podobną tezę. Wprawdzie nie mogę jej wykluczyć, ale nie potrafię uzasadnić.
    Ponieważ w tej materii trzeba opierać się na faktach, wolę zaniechać zbyt swobodnych dywagacji i przedstawić rzecz z jedynej, sensownej perspektywy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Aleksandrze,

    Nie będę się zajmować sprawą zamachu w Burgas, bo tam już na pewno służby izraelskie dokładnie wszystko prześwietliły i na ile znana jest ich determinacja, winni nie pozostaną bezkarni.

    Chciałabym natomiast zatrzymać się przy nieprawdopodobnej w normalnym państwie sprawie zlekceważenia ostrzeżeń przed atakiem terrorystycznym na samolot kraju Unii Europejskiej w przeddzień wylotu delegacji prezydenckiej do Smoleńska! Celem zamachu miał być "któryś z przywódców europejskich". Ostrzeżenie sformułowano tak jasno, że prawie wskazano palcem, o który samolot chodzi, a mimo to doszło do zamachu!

    Ciekawa jestem, czy i kiedy informacje te dotarły do Kancelarii Prezydenta, a jeżeli nie, lub jeśli dotarły za późno, - czy wyjaśniono, dlaczego do tego doszło i na jakim etapie (za czyją zgodą?) kluczowe dla bezpieczeństwa głowy państwa informacje... zostały zatrzymane.

    To nie jest wiedza tajemna, można przecież dokładnie określić drogę służbową i zidentyfikować osoby odpowiedzialne na poszczególnych szczeblach, z najwyższymi włącznie. Czy ktoś choć próbował tego dokonać? Bo że o żadnej karze mowy być nie może, dopóki nie dojdzie do zmiany władzy w Polsce, wiemy wszyscy. Przykład szefa BOR-u, ex-kierowcy, Janickiego, który po Smoleńsku został natychmiast awansowany przez Komorowskiego do stopnia generała, wystarczy za wszystko!

    I obawiam się, że z tym musimy uporać się sami. Dla licznych państw w Europie, ale i poza nią, słaba, zwasalizowana Polska, jest zbyt łakomym kąskiem, żeby ten stan rzeczy zmieniać! (Nie)obecność wszystkich, poza Ukrainą, Rosją i Gruzją, przywódców państw Europy, Azji i obu Ameryk na pogrzebie Lecha i Marii Kaczyńskich mówi sama za siebie.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      zaniechania rządu, o których Pani pisze, w sprawie zamachu smoleńskiego: wszystkie te wątki ze znikającym hangarem 21, wcześniej - prawdopodobnie - remontem samolotu w tym hangarze, kto wie, może i zamianą samolotu, brakiem dostępu do ciał, kokpitu, awioniki, czarnych skrzynek, z wpięciem TAWS w taki sposób, że priorytet awarii układu hydraulicznego zablokował natychmiastowe odejście i jeszcze milion innych poszlak, zwłaszcza tych związanych z "seryjnym samobójcą" lub "szalonym ojcobójcą" dają się wyjaśnić, kiedy przyjmie się jako podstawową tezę, że to nie Rosjanie dokonali tego zamachu. Oni tylko udostępnili terytorium, na którym mimo wszelkich wysiłków nasi prokuratorzy musieli być bezradni :>

      Idea przewodnia, zapewne pochodziła od nieustraszonego łowcy amurskich szczupaków. Dał jednak szansę tutejszym, zdolnym uczniom. Dzięki temu nie jest zakładnikiem tej wiedzy. Może nawet kolonel Putin nie chce mieć takiej operacyjnej wiedzy, wystarczy, że jego ludzie ją mają i - mogą, ale nie muszą pomóc zamachowcom. Sednem takiej postawy jest to, aby zamachowcy nigdy nie byli w stanie zrównać sprawstwa kierowniczego z przewodnią ideą. Dlatego obaj śmiejący się w dniu powrotu prezydenckiej trumny panowie są zakładnikami Putina. Odgadli życzenie swojego pana. To nie oznacza, że pan ma jakikolwiek dług wobec nich - kiedy zechce rzuci psom ochłap ze stołu, innym razem boleśnie kopnie. Niech się cieszą, że nie jeszcze zabił.

      Terroryzm jest wygodnym pretekstem dla każdej władzy, ale tylko Rosjanie systemowo przekraczają granicę pomiędzy prewencją - choćby i niesprawiedliwą, bandycką - a ludobójstwem jak to miało miejsce w Czeczenii. Te wzory długo nie staną się obowiązującą normą w Polsce, bo "tu jest Europa". Rosjanie też chcą uchodzić za "Europejczyków". Potrzebne im takie alibi jak Polska. I rządzący o mentalności cwela.

      Ups. Trochę mnie poniosło. Ale zostawiam, nie będę tego autocenzurować, padło to padło.

      Decyzję o odwołaniu oficerów wywiadu z Afganistanu, gdyż nie byli pozytywnie zweryfikowani, podjął płk Radosław Kujawa, o, ten pan:
      http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/150145,szef-wywiadu-kryl-afere-szyfranta.html
      Dopiero po weryfikacji przydzielił ich z powrotem do sprawy. Ale było już za późno. O tym mówił m.in. Petelicki.





      Usuń
    2. Ja jednak będę się upierała, Panie Przemku, że udział Rossiji (i tow. Putina) - zarówno w zastawianiu "pułapki smoleńskiej", jak i bezpośredniej akcji "walnęło, urwało", nie ogranicza się, bynajmniej, do "użyczenia terytorium". Uważam, że była to rola wiodąca, przy znaczącej pomocy ruskopolaków, typu Turowski, Komorowski, Sikorski & Tusk ze swoim rządem i "doradcami".

      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Tą samą metodę utrzymania władzy przejął mile nam panujący Prezydent Obama.

    Różnica jest tylko taka,że część ludzi próbuje dać wydżwięk swemu niezadowoleniu z jego rządów.

    https://petitions.whitehouse.gov/petition/impeach-obama-lying-his-electorate-countrymen-and-world/bSgZcjqz

    W Polsce funkcjonuje za to stare "lepiej się nie wychylać".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Pan mieszka w USA?

      Bo w Polsce od 2010 (nie)miłościwie panuje Jewo Kagebesznost' Putin, za pośrednictwem tubylczego namiestnika.

      A 25% ludzi mimo to wciąż czynnie protestuje. Dziś jest akurat 40.miesięcznica smoleńska, w której uczestniczą
      coraz liczniejsi, jak Polska długa i szeroka!

      http://niezalezna.pl/44677-40-miesiecznica-katastrofy-smolenskiej-dla-wolnej-i-suwerennej-polski

      Usuń
  8. PANIE ALEKSANDRZE,

    W czterdziestą miesięcznicę smoleńską przypominam jeden z najbardziej przejmujących Pańskich tekstów: "NIE BĘDZIE BARDZIEJ BOLAŁO", z 12 sierpnia 2010, napisany po nocnym usunięciu Krzyża Smoleńskiego sprzed pałacu prezydenckiego i zastąpieniu go tabliczką informacyjną typu "Mata i odpieprzta się".

    Jest on dziś podwójnie aktualny, wobec ostatnich wyczynów Karola Szwalbe, komendanta policji w Radomiu, który - za przykładem Komorowskiego*, zaczynał od cenzurowania księdza, (nawiązującego w homilii do katastrofy smoleńskiej, kwestii zamachu, a także działań policji wobec uczestników marszu “Obudź się, Polsko”), a teraz nakazuje usuwanie krzyży z budynków policji i skłania podległych sobie funkcjonariuszy do nieuczestniczenia w pielgrzymce na Jasną Górę.

    Wszystko to opisuje portal radiomaryja.pl =>LINK, łącznie z - jak zwykle bezkompromisowym i odważnym działaniem mojego ulubionego posła PiS, "pięknego Tomka" Kaczmarka, który skierował Z A W I A D O M I E N I E - O UZASADNIONYM PODEJRZENIU POPEŁNIENIA PRZESTĘPSTWA do prokuratora generalnego, Seremeta.

    Pozdrawiam serdecznie

    *BK zrugał za płomienne kazanie ks. płk Sł. Żarskiego, w konsekwencji czego ks. Ż. nie został ordynariuszem polowym, usunięto go także z powierzonej parafii =>LINK!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo

      Tak patrzę na zdjęcie tego policjmajstra i patrzę...

      Schwalbe to jaskółka, piękny ptaszek.
      Ale też nazwa niemieckiego samolotu z II WŚ. Choć śmiercionośny, to jednak na swój sposób też piękny...

      A tu...

      Żyjemy w realiach rozprzestrzeniającego się obrzydlistwa. Jak to mówił tragiczny i profetyczny Witkacy? - "i tylko świństwo równomiernie rozpełznie się wszędzie"...

      No i ten znany wierszyk K.I.Gałczyńskiego:

      Patrz Kościuszko na nas z nieba
      Raz Polak skandował
      I popatrzał nań Kościuszko
      I się zwymiotował

      Mam dość, jadę z Przyjaciółmi na Warszawę 11 Listopada.



      Usuń
    2. Pani Urszulo,

      Za przypomnienie tekstu serdecznie dziękuję.
      Składanie zawiadomień o przestępstwie jest oczywiście jakąś formą aktywności i wyrazem sprzeciwu wobec bezprawia, jednak w realiach III RP nie ma najmniejszego znaczenia.
      Prokuratura i sądy są jednym z najważniejszych wsporników reżimu i nie można wierzyć w ich bezstronność lub kierowanie się literą prawa. W tym wypadku, składanie zawiadomień służy raczej usprawiedliwieniu własnej bezsilności i jest jakąś formą konwalidacji owych czynników reżimowych. Polacy powinni wiedzieć, że nie mogą traktować tych instytucji jak organów wolnego państwa.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Panie Aleksandrze,

      Myślę, że ma Pan skłonność do oczekiwania zachowań idealnych. A takie w przyrodzie nie występują! Uważam, że to nie są działania pozorowane (podobnie jak nie są nimi kolejne doniesienia do prokuratury kierowane przez Antoniego Macierewicza), tylko - jedynie dostępna forma działania/protestu, a jednocześnie dokumentacji! Opozycja ma bardzo ograniczone pole manewru, bo przeciw niej stoi nie tyle partia rządząca (co byłoby sytuacją komfortową), ile obce mocarstwa, w tym Rosja, gdzie nie przestrzega się norm cywilizowanego świata.

      Nie możemy całkowicie ignorować instytucji III RP, bo żeby to robić, musielibyśmy się z Polski wyprowadzić! Proszę np. spróbować ignorować Izbę Skarbową :)))

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. czwartek, 12 sierpnia 2010

    NIE BĘDZIE BARDZIEJ BOLAŁO.

    Historia prześladowań kapłanów, historia mordów dokonywanych przez esbeckich oprawców, jest zawsze historią krzyża.

    Takim, Kapłanom Niezłomnym poświęcona była konferencja zorganizowana w Belwederze 9 grudnia 2009 r. przez Kancelarię Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Instytut Pamięci Narodowej. Prowadzący konferencję prof. Jan Żaryn, podkreślił wówczas, że odbyła się ona z inspiracji Anny Walentynowicz: - „To z głowy i serca Pani Anny, wyszła ta inicjatywa. Spotykamy się tu, by przywrócić naszej wspólnej pamięci niezłomnych ludzi Kościoła, których jest tak wielu. Winniśmy im z perspektywy państwa oddać cześć i szacunek, bo zawdzięczamy im niepodległość”.

    Pamiętamy, że Prezydent Kaczyński uhonorował wielu Kapłanów najwyższymi odznaczeniami, m.in.: księdza Jerzego Popiełuszkę – Orderem Orła Białego, księży Kazimierza Jancarza, Romana Kotlarza, Stefana Niedzielaka, Stefana Miecznikowskiego – Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, księży Władysława Gurgacza, Stanisława Suchowolca, Sylwestra Zycha – Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, księdza Józefa Wójcika - Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

    Elżbieta Szmigielska-Jezierska, w relacji z konferencji, zatytułowanej „W cieniu i blasku krzyża” przypomniała m.in., że ksiądz Sylwester Zych trafił na listę SB już w latach 70, z adnotacją: „wikary Zych jest niebezpiecznym zwolennikiem przywrócenia krzyży w szkołach".

    Podobnie, esbecja zaczęła szczególnie prześladować księdza Stefana Niedzielaka, gdy w roku 1977 rozpoczął razem z Wojciechem Ziembińskim budowę Sanktuarium Poległych na Wschodzie. Dzięki niemu wmurowano w ścianę świątyni pomnik-krzyż i blisko 1000 tabliczek ku czci ofiar zbrodni katyńskiej, pamiątkowe tablice poświęcone dowódcom Armii Krajowej na Kresach Wschodnich, a w głównym ołtarzu kościoła umieszczono replikę obrazu Matki Bożej Kozielskiej. Za tę, nieustraszoną działalność ksiądz został zamordowany w styczniu 1989 roku i uznany za „ostatnią ofiarę Katynia”.

    Spośród wielu przykładów heroicznych postaw obrońców krzyża, warto przypomnieć księdza Józefa Wójcika, który w roku 1958, już w trzy miesiące po święceniach kapłańskich znalazł się w więzieniu. Był wówczas wikariuszem parafii Ożarów koło Ostrowca Świętokrzyskiego. W reakcji na rozporządzenie ministra oświaty o przestrzeganiu świeckości szkoły, za którym poszło zdejmowanie krzyży, młody wikary Wójcik powiedział w niedzielnym kazaniu:

    „Dzieci, Polska to nie Rosja… Jeżeli tam dzieci uczą się bez krzyży, to nie znaczy, że i wy macie uczyć się bez krzyży w klasach. Konstytucja PRL gwarantuje nam wszystkim prawo do wolności sumienia i wyznania. Jeżeli te prawa zostały pogwałcone, to moim obowiązkiem jest domagać się sprawiedliwości, domagać się tego, aby wasze uczucia religijne zostały uszanowane”.

    Następnego dnia dzieci nie chciały wejść do klas. Stały wszystkie na podwórku szkolnym. Gdy kierownik szkoły zapytał: - Dlaczego nie wchodzicie? - Otrzymał odpowiedź: - My w chlewie nie chcemy się uczyć. Z pomocą dzieciom przyszły matki. Przyniosły młotek i gwoździe. Wszystkie krzyże, pozdejmowane wcześniej przez nauczycieli wróciły na swoje miejsca. Kierownik szkoły zawiadomił milicję. Ksiądz Józef Wójcik został oskarżony o „nawoływanie do rewolucji” i wezwany do wojewódzkiej prokuratury w Kielcach. Oskarżono go o publiczne nawoływania z ambony do przeciwstawienia się zarządzeniom ministra oświaty o przestrzeganiu świeckości szkoły. Prokurator odczytał mu zeznania świadków. Jedna z nauczycielek zeznała: - „Ksiądz powiedział: - Dzieci, wy powinniście być rewolucjonistami Bożej sprawy”. Ksiądz Wójcik został aresztowany.

    Przesłuchujący go ubek skomentował całą sytuację: - Potrzebne to było księdzu? My krzyże zdejmujemy i będziemy zdejmować i ani ręka nam nie uschła, ani noga nam nie uschła”.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ksiądz Józef Wójcik podczas uroczystości pogrzebowych śp. Przemysława Gosiewskiego przypomniał słowa Jana Pawła II , wypowiedziane w Kielcach 3 czerwca 1991 podczas homilii w czasie Mszy św. na lotnisku w Masłowie, gdy Papież wzywał do zrobienia rachunku sumienia u progu III Rzeczypospolitej. Mocne, najmocniejsze słowa, jakie usłyszeliśmy z ust polskiego Papieża:

    „Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać! Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”

    Po przypomnieniu słów Papieża, ksiądz Wójcik powiedział:

    „Te słowa musiały tu paść, bo niestety nie przejęliśmy się wtedy tymi słowami Ojca Świętego, nie bolało nas to, że niektóre rzeczy w Polsce, że Polska idzie w złym kierunku. Nie bolało nas to, że pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej, pana profesora Lecha Kaczyńskiego tak znieważano i obrażano, tak ukrywano tę prawdę o jego wielkości, jego wartości, jak ukrywano prawdę o Katyniu. [...] Nie bolało nas to, że Polsce podcina się korzenie tożsamości, nie bolało nas to, że podcina się Polsce korzenie na których stała od tysiąca lat. Wierna krzyżowi.
    I widocznie słabe były te słowa naszego ukochanego Ojca Świętego. Trzeba było jeszcze mocniejszych słów. I one przyszły. One przyszły spod Smoleńska, kiedy naród zawołał „O Boże, co się stało”. A stało się i wtedy żeśmy zaboleli, wtedy ból doszedł aż do kości szpiku i zrozumieliśmy, że te ofiary przemawiają, te ofiary potrząsają nasze sumienia, te ofiary pokazują nam prawdę o nas, prawdę o Polsce!”


    Nie wiem, jak zakończy się sprawa krzyża smoleńskiego. Dzisiejszy apel Episkopatu o przeniesienie krzyża „po decyzji władz o uczczeniu katastrofy smoleńskiej” świadczy, że tę władzę i tych hierarchów nic „nie zabolało”. I nic już nie zaboli, aż do godziny śmierci.

    Nie będzie już mocniejszych słów, poza tymi, które padły.

    I nie będzie bardziej bolało.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Urszulo,

      sądzę, że hrabiom herbu bierut przyświecają nie słowa Jana Pawła II, ale te:

      “Die Lüge kann nur solange aufrecht erhalten werden, wie der Staat die Menschen vor den politischen, ökonomischen und/oder militärischen Konsequenzen der Lüge abschotten kann. Es ist deshalb äußerst wichtig für den Staat, alle seine Kräfte zu benutzen, um andere Meinungen zu unterdrücken, da die Wahrheit der tödliche Feind der Lüge ist, und somit wird die Wahrheit durch die Ausbreitung der größte Feind des Staates.”

      Usuń
  11. przemek łośko,

    Czynniki, które precyzyjnie Pan wymienił oraz wiele innych poszlak wskazują, że spiritus movens zamachu mogli być tylko Rosjanie. Jest rzeczą wręcz niewyobrażalną, by w tak poważnej operacji mogli oni jedynie "udostępnić terytorium". Proszę pamiętać o potężnej machinie dezinformacji zastosowanej natychmiast po zamachu. O tym, kto ją nakręcał i w jaki sposób i w jakim zakresie działał. Tego nie mogły zapewnić "polskie służby". Ryzykując tak wiele, reżim Putina musiał mieć pewność, że operacja zostanie wykonana skutecznie i perfekcyjnie, że nie nastąpi reakcja NATO lub przeciek informacji ze strony innych służb (USA,Izrael). Tego również nie mogły zapewnić "polskie służby".
    Jest jeszcze kwestia tajności i gwarancji milczenia. Jeśli nawet w kulisy sprawy było wprowadzonych kilku polityków i ludzi służb, w polskich realiach taka gwarancja nie istnieje. Możemy o niej mówić tylko wówczas, gdy rzecz dotyczy służb czekistowskich, a czynnikiem dyscyplinującym wspólników i zakładników, staje się strach przed zemstą Rosjan.

    Nie znam też żadnych przesłanek, które pozwalałby mówić o "wysiłkach" polskiej prokuratury lub jej "bezradności". Od trzech lat organ ten jest czynną stroną działań dezinformacyjnych, a jedyną jego troską jest ochrona sprawców.
    Jeśli formułuje Pan tak karkołomne tezy - sprzeczne z faktami i wiedzą o działaniach służb,warto zadbać o ich szczegółowe uzasadnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że nie do końca uzasadniłem myśl przewodnią, owoc dedukcji metodę reverse engineeringu.

      Więc najpierw teza: inspiracja, zachęta i przymus, a także międzynarodowe działania osłonowe oficjalne i nieoficjalne, legalne i nielegalne bez wątpienia są rosyjskie. Organizacja i wykonanie są polskie.

      Dlaczego tak uważam?

      Przez chwilę postawiłem się w roli zbójcy. Gdybym planował zabić obce poselstwo, w którym jest bardzo mi szkodzący przywódca sąsiedniego państwa, na tyle szkodzącego, że wciąż musiałbym walczyć o wpływy na ziemie władców, uznanych przez mego dziada, pradziada i ojca za wiecznych wasali mego królestwa, to zrobiłbym to:

      a) na ziemi innego, znienawidzonego sąsiada
      b) na ziemi dowolnego sąsiada
      c) na ziemi niczyjej
      d) na ziemi własnej

      Próbowałem już zgładzić szkodnika na ziemi państwa znienawidzonego. Zamach nie powiódł się i w ogóle był trudny do przeprowadzenia. Nie ma także już żadnej ziemi niczyjej - każda jest pod protektoratem jakiegoś suwerena. Jeśli zdecyduje się przeprowadzić śledztwo, to zrobi to rzetelnie, a ja nie będę mieć na nie wielkiego wpływu.

      Pozostaje ziemia własna. Wtedy śledztwo będę mieć zawsze pod kontrolą, a świat dowie się tylko tego, co sam im przedstawię.

      Ale, jeżeli mój przeciwnik zginie na terenie mojego państwa, to każdy niechybnie pomyśli, że to ja go zgładziłem. Pomyśli tak w szczególności dlatego, że mój kraj od dawna jest albo w stanie wojny z krajem przeciwnika, albo okupuje kraj przeciwnika.

      Co zatem zrobić, aby mieć kontrolę nad śledztwem, zarazem nie być posądzonym o zbrodnię?

      Należy zgładzić mojego przeciwnika rękami zdrajców z jego własnego kraju. Lub tak upozorować zabójstwo, aby każdy był pewien, że to jego bracia go zabili.


      Usuń

    2. Czy jednak dobrym jest ten władca, który choćby pozwala na tak niegodny czyn we własnym królestwie? Czy w ogóle można go nazwać skutecznym władcą? Z całą pewnością nie.

      Dlatego taki czyn należy ubrać w inną historię, zaś wersję bratobójczą zostawić na późniejszą godzinę, jako wyraz perfidii zdrajców, jeżeli zawiedzie plan podstawowy, w którym do śmierci wrogiego poselstwa dochodzi wyłącznie wskutek złego losu: nagłej katastrofy naturalnej lub - jeśli nie ma takiej możliwości - innej katastrofy, która całemu światu wyda się wiarygodną i zwykłą, pośród innych katastrof.

      Jeśli tak rzecz chcę urządzić, wydaję rozkaz zaufanemu gubernatorowi i szefowi służb tajnych. Wielokrotnie dowiedli swoich talentów organizacyjnych, nie ma zatem powodu wątpić, że zawiodą tym razem. Jedynym moim życzeniem jest, aby żaden ślad nigdy nie prowadził do nich jako mocodawców.

      I, jako władcę, tylko tyle mnie interesuje: skutek i termin (dygresja: zauważcie, że Rosja odzyskała kontrolę nad Ukrainą miesiąc zaledwie przed zamachem smoleńskim; co za zbieg okoliczności i szczęśliwy skutek aktywnej polityki zagranicznej dbającej o "dobre sąsiedztwo").

      Mocodawcy, mając wieloletnią wiedzę o "braciach", będąc ich wychowawcami, nauczycielami i powiernikami wszelkich niewygodnych sekretów, z całą pewnością wiedzą, w jaki sposób zachęcić rzeczonych "braci" do działania. Nie muszą wydać rozkazu wprost, dać gotowej recepty: żądają działania w terminie, skutecznego i zgodnego z planem ogólnym. Z całą pewnością docenią świetną organizację i precyzyjne wykonanie - ba, może pewne techniczne rozwiązania tacy mocodawcy nawet podpowiedzą, inne odradzą.

      W takim scenariuszu istotne jest, aby choć raz sprawdzić, czy plan zadziała.

      W związku z tym rodzi się pytanie: czy we wcześniejszych lotach tupolewami zdarzyła się "niegroźna usterka" związana np. z hydrauliką podwozia? A może nie w lotach, tylko na płycie lotniska, po określonym czasie od sygnału zadającego?

      Sam ordynarny wybuch to nie jest rozwiązanie, na który zgodziłbym się jako władca państwa, na którego terenie ma zginąć mój przeciwnik. Sądzę bowiem, że moje państwo jest mocne, ale są jeszcze dwa inne kraje równie mocne, a może mocniejsze. Nie muszę liczyć się z ich reakcją w sprawach drobnych, jakichś pojedynczych szpiegów, niekorzystnych transakcji handlowych ulubionych kupców. Nie mogę jednak dopuścić do tego, że zostanę posądzony o zabijanie poselstw: od czasów chińskich było to niezgodne z ludzkim kodeksem, Dariusz, król Persji, ani Macedończyk - żaden z nich nigdy się na to nie ważył. Zdarzało się Tatarom. Trochę tatarskiej krwi we mnie płynie, to prawda. Ale to stare dzieje, a pieniądze mają piękny zapach i smak.

      Wszystko zatem musi być zaplanowane i wykonane tak, jakby to działał zły los, i żeby nikt i nigdy nie mógł zbadać tej sprawy.

      *

      To tyle tytułem wyjaśnienia, jak to widzę.

      Usuń
    3. Zabrakło ważnego pytajnika po wyliczeniu a), b), c), d). Przepraszam.

      Usuń
    4. Zapomniałem o wątku prokuratorskim. "Wysiłkom" i "bezradności" celowo przypisałem szyderczą minkę - :>

      Jest dla mnie jasne, że prokuratorzy są dyspozycyjni, że służby dyktują im decyzje i działania.

      Usuń
    5. Przemek Łośko,

      Jeżeli mogę wtrącić swoje trzy grosze: moim zdaniem niepotrzebnie Pan to komplikuje. To jest prymitywna mentalnie bolszewia, która, zwłaszcza przy aktualnym przywódcy, kultywuje przede wszystkim nagą siłę i "topienie w kiblu". Czeczenia, Gruzja, wreszcie Polska, gdzie wyczyszczono teren dla własnych marionetek, likwidując brutalnie realnych przywódców, skoro nie udało się ich ani zastraszyć (zamach na LK w Gruzji - 2008r), ani skłonić do zdrady. Naprawdę szkoda czasu na subtelne rozważania, czy nawiązywania do starożytności. Szachiści, szachistami, gra wywiadów, misterne akcje, "śpiochy", nielegały (vide: Turowski - koordynator) , a jak przychodzi co do czego - i tak najlepiej przywalić rakietą, albo zbombardować. Przecież zarówno ładunek wybuchowy jak i pocisk/rakieta (wg wersji: ładunek + uderzenie z zewnątrz) musiały być zamontowane / wystrzelone w Rosji. A całą akcją dowodzono przecież z Moskwy, skąd wydawano rozkazy kontrolerom w Smoleńsku. Pewnie chodziło o to, żeby źle naprowadzany Tu154M rozbił się sam o zbocze jaru (ładunek miał gwarantować brak ocalałych świadków), ale skoro pilotom udało się wymknąć z pułapki, uderzono z zewnątrz.

      Denerwuje mnie, kiedy Pan pisze, że nikt nigdy nie wyjaśni tej sprawy, bo sprawa już teraz jest jasna jak słońce, dowody zgromadzone, blokuje się tylko informację - nie dopuszczając do mediów Zespołu Smoleńskiego i dezinformując (komisja Millera, komisja Laska, prokuratura wojskowa).

      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Pani Urszulo,

      nie napisałem, że nikt i nigdy nie wyjaśni tej sprawy. Napisałem, że gdybym był Putinem (tfu, czego się nie robi dla wywodu), zorganizowałbym zamach tak, aby wszystko było "zaplanowane i wykonane tak, jakby to działał zły los, i żeby nikt i nigdy nie mógł zbadać tej sprawy".

      Nie odbierałbym subtelności działaniom Putina. Jest wychowankiem KGB. I proszę zwrócić uwagę, że po bezpośrednim rosyjskim ludobójstwie w Czeczenii wysubtelniał, udało mu się znaleźć lokalnego padalca, Kadyrowa (ba, sprowadził mu francuskiego błazna). Na Ukrainie osadził padalca. W Armenii. W Gruzji.

      {Na marginesie - uderzenie z zewnątrz nie musi być poprawną wersją. Może właśnie być tropem maskującym. Lepsza od rakiety jest dwuskładnikowa bomba aerozolowa, działa na większym obszarze, nie wymaga precyzji ataku, ślady po niej praktycznie rozpływają się w powietrzu. Dobrą wersją jest także doprowadzenie do takiej minieksplozji w drugim silniku, żeby dzieła zniszczenia dopełnił wybuch mieszanki opartej o płyn hydrauliczny AMG-10 (http://www.dvigatel.ru/expo/10865/prod_4705.htm lub http://www.splav.kharkov.com/en/e_mat_start.php?name_id=1381). Zapisy z czarnej skrzynki nie wykluczają takiej interpretacji.}






      Usuń
    7. Panie Przemku,

      No niech Pan da spokój! :) Przenigdy nie uwierzę w jakąkolwiek "subtelność" Putina. To jest prostak, stylizowany pijarowo na europejskość, z którego zawsze i tak wyjdzie kagebista/czekista, ex definitione, przedkładający "topienie w kiblu" i prymitywne groźby nad "dyplomację", cz

      Natomiast co do drugiej części: u mnie ta "rakieta" jest zupełnie umowna, bo ja się kompletnie nie znam na militariach :) Co to było za dziwo w rzeczywistości, jest dla mnie sprawą wtórną, ale rozumiem, że trzeba to wyjaśnić.

      Pozdrawiam

      Usuń
    8. Do...

      Wydaje mi się, że z psychologicznego punktu widzenia, to jednak Pani Urszula ma rację (w sferze emocji, Panie Przemku, mężczyźni w zestawieniu z kobietami to autyści bez szans, wiem to z moich relacji z Małżonką i Córkami:). Putin to bandzior, który nie tylko, że tak powiem, dysponuje osobistym sadyzmem, ale ma wszelkie możliwości, żeby sobie w tym zakresie używać do woli.

      Jeśli zabić, to dokładnie w Rosji, czyli tam, gdzie będzie pełna kontrola nad przebiegiem mordu, jak i nad procesem "dochodzeniowym", gdzie pętaki z Polski robią tylko na wyznaczonych odcinkach. Do mokrej roboty ekstra, do numeru na skalę światową trzeba padalców z najwyższej/najniższej półki, może nawet wnuczków tych co strzelali w Katyniu.

      "To takie mistyczne miejsce" - powiedział Miedwiediew. Rosja, Smoleńsk, Katyń, to właśnie tam musieli zostać zabici, zbeszczeszczeni, to tam musieliśmy kolejną dostać lekcję ruskiej geopolityki.

      Podejrzenia? Ależ tak, jak najbardziej, bez najmniejszego problemu. A wręcz bezczelne i cyniczne komunikaty między wierszami - a nawet wprost, czytelne, gdy ktoś chce je dostrzec - że, owszem, to my zabiliśmy. Był taki filmik, gdy Putin przybył na miejsce katastrofy w towarzystwie jakiegoś oprowadzającego czynownika - jestem pewien, że na jego gębie był ten obślizgły uśmieszek, wyrażający, że wsio charaszo.

      Z punktu widzenia bandziora nie do przecenienia są korzyści z pola walki psychologicznej prowadzonej z polskim społeczeństwem. Między bajki można włożyć mit o przekorności Polaków, co to im więcej im śrubę, tym oni bardziej na nie. Jest jeszcze takich tylko część. Większość, mając w potylicy (nomen omen) świadomość jak naprawdę się rzeczy mają, podwija ogon z jakąś ruską mądrością na ustach: co zrobić; ot życie; po co drążyć; trzeba żyć dalej; itp. Większość lemingów jakich znam, wie co stało się naprawdę, ale BOJĄ SIĘ, "bo przecież Ruskim i tak nie podskoczymy".

      Sprawstwo "polskie" musiałoby zakładać jakąś formę nadrzędności nad stroną ruską, choćby w zakresie mnóstwa koniecznych drobiazgów organizacyjnych, logistycznych, co jest wykluczone z definicji. Don jest tam, na Kremlu i my, Polacy, mamy o tym dokładnie wiedzieć.

      Ten niewyobrażalny cynizm, obok niewytłumaczalnego ludzką miarą sadyzmu, ma też wymiar pragmatyczny: kim jesteśmy upatrując w Putinie, europejskim, światowym polityku, przywódcy "normalnego" państwa, członka wspólnoty narodów, tak nieludzkich cech, podejrzewając o taką wyjątkowo podłą zbrodnię?

      Polscy paranoicy i rusofobi sami wykluczają się z grona normalnych graczy światowej polityki. Sytuacja w zapętleniu trochę podobna do momentu po śmierci gen. Sikorskiego.

      Pozdrawiam serdecznie





      Usuń
  12. Pani Urszulo,

    Dziś już wiemy, że informacja o zagrożeniu zamachem przyszła do nas z Czech w dniu 9 kwietnia 2010r. Mówiła o możliwym zagrożeniu jednego z lotnisk kraju Unii Europejskiej, ataku na samolot lub próbie uprowadzenia i pochodziła z czeskiego biura systemu SIRENE, funkcjonującego w strefie Szengen.
    Zdaniem portalu wpolityce, informacja trafiła wpierw do Komendy Głównej Policji, a następnie do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
    W odpowiedzi na interpelację złożoną przez posła Marka Opiołę RCB wyjaśniło, że sygnał został przesłany do: Centrum Antyterrorystycznego ABW, Komendy Głównej Straży Granicznej, Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych, Agencji Wywiadu, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Krajowego Centrum Koordynacji i Ochrony Ludności w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej.

    http://wpolityce.pl/wydarzenia/52891-ujawniamy-to-z-czech-przyszla-informacja-o-zagrozeniu-atakiem-na-samolot-w-kraju-ue-nowe-fakty-ws-ostrzezen-sprzed-1004

    Ja natomiast przypomnę o innym, czytelnym sygnale, przekazanym nie kanałami służb lecz w sposób jawny, publiczny. Sygnale być może ważniejszym niż ostrzeżenie z 9 kwietnia.
    Mam na myśli projekcję półgodzinnego filmu gruzińskiej stacji Imedia z 13 marca 2010 roku. Był to przekaz nakręcony w konwencji bezpośredniej transmisji telewizyjnej, w którym informowano o rzekomym ataku Rosjan. W filmie wykorzystano autentyczne zdjęcia z roku 2008, z napaści armii Putina na Gruzję. Projekcja wywołała w Gruzji masową panikę, zaś w Europie, zatroskanej o przyjazne kontakty z Putinem – falę politycznych protestów.
    Jedna z kluczowych scen tego filmu dotyczyła Lecha Kaczyńskiego. Polski prezydent miał lecieć do Gruzji, by swoją obecnością wesprzeć walczących Gruzinów. Dziennikarz telewizji Imedia informował, że służby rosyjskie dokonały właśnie zamachu na samolot, którym leciał prezydent. Na pokładzie maszyny nastąpiła eksplozja bomby, a wszyscy pasażerowie zginęli.
    Moim zdaniem, scenariusz tej sceny powstał na podstawie informacji zgromadzonych przez gruziński wywiad, który w ten sposób chciał zasygnalizować Rosji, że zna jej plany.
    Warto pamiętać, że służby gruzińskie mają doskonałe kontakty z partnerami amerykańskimi, nie można więc wykluczyć, że film zawierał przekaz sygnowany przez wywiad amerykański. Ponieważ Gruzini wielokrotnie udowadniali, że posiadają profesjonalny i sprawny kontrwywiad oraz znakomite rozeznanie w tajemnicach służb rosyjskich - to ostrzeżenie należało potraktować poważnie.

    O tym, że ze sprawą Smoleńska musimy poradzić sobie sami jestem przeświadczony od 2010 roku. Nikt "nie umrze za polską prawdę" zaś oczekiwanie wsparcia ze strony USA lub Zachodu jest więcej niż naiwnością. Sytuacja może ulec zmianie tylko wówczas, gdy sami obalimy obecny reżim i polski rząd będzie występował na arenie międzynarodowej z pozycji suwerennego i wolnego państwa.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze,

      Pisze Pan: "to ostrzeżenie należało potraktować poważnie". A ja pytam: KTO MIAŁ JE POTRAKTOWAĆ POWAŻNIE? Ci, którzy na ewentualnym zamachu jedynie korzystali? Przecież zarówno ówczesny marszałek Sejmu (wkrótce p/o prezydenta), jak i premier, wiele razy utyskiwali, że "przy tym prezydencie (LK) nie da się rządzić".

      A z Pańskich wyjaśnień wynika, że nie było szansy, aby czeskie ostrzeżenie dotarło do udających się do Katynia!

      Z kolei film... Czy ja wiem? Myślę, że Gruzja, jeżeli posiadała takie informacje, powinna była starać się dotrzeć bezpośrednio do prezydenta Kaczyńskiego, i go ostrzec.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. @Urszula Domyelna

      > Z kolei film... Czy ja wiem? Mysle, ze Gruzja jezeli posiadala takie
      > informacje, powinna byla starac sie dotrzec bezposrednio do prezydenta
      > Kaczynskiego, i go osrzec

      Nie wiem czy dobrze by sie stalo jesliby takie usilowania Gruzini podjeli. A nuz by sie wydalo, a czytalibysmy w gazetach pierwszego nurtu i sluchalibysmy u Stokrotki, ze pijany Lechu ze sklonnosciami samobojczymi pomimo tego, ze wiedzial ze go zabija, to poslal na smierc tyle osob.

      Jasiu z Hameryki

      Usuń
  13. Panie Aleksandrze,

    skoro mowa o "znakach na niebie i ziemi" zapowiadających pułapkę smoleńską, to warto pamiętać o pewnej wypowiedzi wysoko postawionej osoby z "ojczyzny proletariatu" (czyżby nasz Bronisław K. nie był jedynym cierpiącym na "refluks słowny"?)

    Oto, co na spotkaniu z weteranami w Wołgogradzie już w lutym 2009 r. powiedział minister Siergiej Szojgu:

    "Uważam, że nasz parlament powinien przyjąć prawo, które przewidywałoby odpowiedzialność karną za kwestionowanie zwycięstwa Związku Sowieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, i wtedy prezydenci niektórych państw zaprzeczający temu nie mogliby bezkarnie przyjeżdżać do naszego kraju. (...) Ci, którzy targną się na naszą pamięć, nie powinni spokojnie spać i przyjeżdżać do Rosji".
    (Źródło: GP 6.III.2013,w: Antoni Rybczyński "Kim pan jest, generale Szojgu?")

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wąż Wystygły,

      Dziękuję za interesujący cytat. Przyznam, że nie znałem tej wypowiedzi sowieckiego działacza.
      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Kompromitacja z przejazdem terrorystów do Bułgarii ma jeszcze jedno dno. Żeby pchać się z elementami bomby do kraju, w którym właśnie, przynajmniej teoretycznie, służby zwiększają swoją czujność z okazji dużej imprezy, trzeba być albo idiotą (ale tacy nie konstruują i nie detonują bomb) albo... dobrze poinformowanym? Ciekaw jestem skąd informacje o nieudolności i indolencji polskich służb posiadają terroryści? Terrorysta pewnie podłożyłby bombę na jednym ze stadionów albo choć na dworcu w Polsce. Dlaczego nie wykorzystać takiej okazji? A jednak, posiadając taką wiedzę nie zrobiono tego a tylko przewieziono część bomby? Dziwne. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że terroryści to nie idioci podkładający bomby przy każdej nadarzającej się okazji. Ale też okazja mistrzostw nie jest powodem wożenia bomb przez połowę kontynentu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ xx71kg
      > A jednak, posiadajac taka wiedze nie zrobiono tego a tylko przewieziono
      > czesc bomby? Dziwne. Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze terrorysci to nie
      > idioci podkladajacy bomby przy kazdej nadarzajacej sie okazji. Ale tez
      > okazja mistrzostw nie jest powodem wozenia bomb przez polowe kontynentu!

      Jak tutaj Pan AS pisal, a jak ja sam doczytywalem tez i w innych miejscach, PRL, BRL i NRD byly wytypowane w "Demoludach" jako glowne miejsca szkolenia terrorystow oraz posredniczenia w nielegalnej sprzedazy broni. Sowieci, jesli to tylko bylo mozliwe (a wiec w sprawach o "mniejszej delikatnosci" i wymagajacych mniejszego "kunsztu") chcieli miec "zaprzeczalnosc" (deniability) i dawali te ochlapy dla WSW/WSI. Jest to dalej objete scisla tajemnica w "wolnej Polsce", bo robia to dalej ci sami ludzie. NRD i BRL sie zmienila po "transformacji". A w Polsce dalej PRL-bis jak za starych lat, wiec terrorysci nie kalaja swojego gniazda -- dla nich Polska to bardzo wartosciowy przyczulek do dzialan w Europie. Dlatego autentyczni terrorysci w Polsce nieskorzy sa robic tam zamachy (jak w Polsce potrzeba politykom terrorystow, to kreuja wlasnych). Nie sadze, by to terrorysci doprowadzili do katastrofy w Smolensku, ale zaslona dymna wspaniala. Obecna rola Polski w swiadczeniu "brudnych" uslug dla terrorystow (i kogokolwiek kto zaplaci, czy to CIA, Mosad, MISIRI, Idarat al-Amn al-Amm, czy do niedawna Al Amn al-Khariji) jest szeroko znana na swiecie. Takie panstwa jak Polska tez sa potrzebne, a nasze sluzby doskonale wiedza kto zasila ich budzet i pracuja z poswieceniem.

      Jasiu z Hameryki

      Usuń
    2. xx71kg,

      Nasz kraj, jako organizator turnieju Euro, był w tym momencie jednym z najgorszych miejsc na bazę wypadową.Przynajmniej teoretycznie. Jeśli więc zamachowcy zdecydowali się wjechać do Polski i stąd udać z bombą do Bułgarii, musieli mieć wiedzę, że na naszym terytorium mogą czuć się bezpiecznie.
      Co pozwalało im tak sądzić i dlaczego wybrano Polskę - nie próbuję spekulować.
      Póki system bezpieczeństwa III RP jest oparty na "fachowości" esbeków i mają oni wpływ na służby, takie sytuacje nie mogą zaskakiwać.

      Usuń
    3. To świadczy o sile ubeckich służb. Może Polska nie jest najlepszym celem do zamachów ale czas mistrzostw jest wystarczająco dobrą okazją. Jeżeli ubecja jest na tyle silna by kontrolować ruchy terrorystów to znaczy, że ma większe wpływy niż śmiałbym przypuszczać. Albo ten cały terroryzm jest tylko medialną wydmuszką.

      Usuń
  15. A. Ścios,


    Lekka dygresja od głównego tematu, ale warto zauważyć:

    sprawdza się właśnie to, o czym rozmawialiśmy na tym forum parę miesięcy temu (odnośnie pomysłu B. Komorowskiego na ,,sztywne" finansowanie tarczy antyrakietowej). Rząd chce obciąć 3 mld na wojsko. Niby w tym roku tylko. Niby B. Komorowski wyraża nadzieję, ze niby to jest taka jakby jednoroczna jedynie decyzja. Ale prawda jest taka: obetną 3 mld na inwestycje, ale w tej obciętej stawce MUSI się zmieścić sztywna dawka ,,antyrakietowa". Czyli: wydatki na rzeczywiste potrzeby armii (broń dla sił pancernych, zmechanizowanych no i kroplówka dla marynarki) będą zdemolowane. Jest to wspólny sukces rządu (załamanie finansów publicznych), jak i belwederu ( ustawowa sztywna dotacja na przedsięwzięcie antyrakietowe).

    teraz ciekawe, co obetną w tym roku? helikoptery, wozy bojowe? zobaczymy, jak ,,moderowana" będzie dyskusja w tej sprawie w mediach. sądzę, ze komorowski będzie przedstawiany jako ,,obrońca" armii, choć jego obrona oczywiście będzie wielką klapą, bo nie sądzę, żeby zdecydował się użyć rzeczywstej broni prezydenckiej: weta w tej sprawie. Po zdecydowanym pier...nu na NIE będzie stopniowe ocieplenie stanowiska, aż do jakiegoś wyciskającego łzy wzruszenia u Polactwa kompromisu między zatroskanym Bronkiem a coraz brzydszym Donkiem.

    Postawa Belwederu w tej kwestii będzie moim zdaniem w najbliższych dwóch trzech miesiacach rzeczywistym indykatorem woli B. komorowskiego na polu obronności. Kluczowej dla nas sprawy.


    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojciech Miara,

      My już znamy postawę lokatora Belwederu w tej sprawie. Polscy żołnierze powinni dobrze zapamiętać, jak Komorowski broni finansów armii.
      Ledwie 3 sierpnia br zadeklarował - " Chcę zapowiedzieć twardą obronę odpowiednio wysokiego poziomu finansowania modernizacji polskich sił zbrojnych i także finansowania modernizacji polskiej Marynarki Wojennej", by dziś oświadczyć - "Rozumiem, aczkolwiek z bólem serca, że i system obronny musi uczestniczyć w trudnym procesie ograniczeń wydatków w bieżącym roku z powodu mniejszych niż zakładał rząd wpływów do budżetu. Nie można wydać pieniędzy, których nie ma."

      http://www.defence24.pl/komorowski-bede-bronic-finansowania-modernizacji-sil-zbrojnych/
      http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wystapienia/art,181,wystapienie-z-okazji-swieta-wojska-polskiego.html


      Natomiast dr. Żurawski vel Grajewski bardzo celnie dziś zauważył, że lokator Belwederu okłamuje Polaków twierdząc, że zabranie MON ponad 3 mld zł to działanie jednorazowe, a zatem "nie ma katastrofy". Żurawski przypomniał, że zapis dotyczący wydatków na obronność w kwocie 1,95 proc. PKB funkcjonuje jako plan budżetowy, ale nigdy nie został zrealizowany. "Nigdy nie osiągnęliśmy tego poziomu, na co wskazuje choćby raport NIK dotyczący skutków uzawodowienia polskiej armii. Izba zaznacza, że wykonanie budżetu nigdy nie wypełniło wymogów ustawy."
      http://wpolityce.pl/wydarzenia/60325-prezydent-klamie-i-manipuluje-opinia-publiczna-przekazuje-obywatelom-nieprawdziwe-informacje-nasz-wywiad-z-dr-zurawskim-vel-grajewskim

      Sądzić, że będzie inaczej, mógł tylko ktoś, kto wierzy, że w owym "procesie modernizacji armii" chodzi rzeczywiście o uzbrojenie i unowocześnienie wojska. Od chwili ogłoszenia planów "polskiej tarczy antyrakietowej" itp. dyrdymałów twierdzę, że chodzi wyłącznie o wzmocnienie lobby "wojskówki" i "czerwonej generalicji" - czyli powierzenia ludziom byłych WSI nadzoru nad technologiami wojskowymi oraz zaangażowanie ich w procesy związane z "modernizacją" Sił Zbrojnych.
      Te zmiany osłabią armię i oddalą ją od sojuszu z USA. To cel podstawowy.

      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  16. Witam,

    ze Smoleńskiem będzie jak z Katyniem - wszyscy wiedzieli, wszyscy milczeli. Ci co nie milczeli, w niewyjaśnionych okolicznościach ginęli. Żadnych mrzonek panowie! - tak dziś mówi Putin.

    Problemem jest brak planu, brak strategii i działań po jednoznacznym udowodnieniu, że tam dokonano zamachu. Polacy boją się pytania o to co będzie dalej. Ani media, ani partie polityczne nie łagodzą tego lęku. Jesteśmy jak miliony samotnych ziarenek piasku na plaży, które boją się morza. Nie ma chętnych żeby się wychylić.

    Zaglądam regularnie tutaj i zastanawia mnie brak żelaznej konsekwencji w budowaniu podziału na MY-ONI. Zacznijmy od języka. Dla mnie od wielu miesięcy nie ma katastrofy smoleńskiej jest zamach; nie ma prezydenta komorowskiego jest Bronisław K. ps. "Prezydent"; nie ma premiera tuska jest Donald T. ps. "Premier", nie ma zbrodni wołyńskiej jest ludobójstwo; nie ma wolnej Polski jest polski teatrzyk.
    Konieczne jest ustalenie wspólnych pojęć dla obecnego stanu rzeczy. Nie można być jak chorągiewka - jak Gowin zrobi tak to my go nie lubimy, a jak inaczej to "wszyscy jesteśmy Gowinami".

    Wielu już ze mną nie rozmawia - cena za konsekwencję. Warto ją płacić. Liczę na to, że Autor i Szanowni Komentujący poprą mój apel o nazywanie rzeczy po imieniu.


    Nawiązują do tematu, to wcale mnie nie dziwi taka postawa służb specjaln...ej troski. Przyszedł rozkaz od przełożonych, że tych i tych mają nie ruszać, nie pytać, nie widzieć - i wykonali. A to, że będzie wstyd, że blamaż, że nieudolność - czy może być większy od zamachu? Zamach pokazał poziom profesjonalizmu polskojęzycznych służb specjal... no i kolejne wydarzenia są małymi kamyczkami.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryszard Orlicki,

      Jeśli zagląda Pan tu regularnie, nie sądzę, by zarzut "braku żelaznej konsekwencji" w stosowaniu podziału na MY-ONI, dotyczył tego miejsca.
      Nim ktokolwiek wspomniał o konieczności stosowania takiej dychotomii, pisałem o niej na swoim blogu. Rzecz nie polega tylko na konsekwencji językowej (choć jest ona ważna) lecz na odrzuceniu wszystko co proponuje III RP – z jej mediami, establishmentem i samozwańczymi elitami. Nie tylko ze względu na ich fałsz, intelektualną marność i semantyczne zaprzaństwo, ale przede wszystkim dlatego, że niemożliwe jest budowanie społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno niewolnictwa i są apatrydami w moim kraju.
      To jest w istocie prosty postulat, o którym mówił nam niedawno Jarosław Marek Rymkiewicz -"W wielkiej wspólnocie żyjących nie ma miejsca ani dla wampirów, ani dla upiorów, ani dla zmór nocnych”. Kto chce budować razem z nimi - już przegrał.
      Konsekwencja polega m.in.na rezygnacji z traktowania tych wytworów, jako rzeczy wartych uwagi, polemiki czy dyskusji. Są obce i wrogie -a zatem nie mogę uznać ich za godne mojego czasu, intelektu, miejsca. Dlatego nigdy nie zniżyłbym się do rozprawiania o wytworach gazety Michnika czy roztrząsania słów jakiegoś ćwierćinteligenta. Cóż nas one obchodzą?

      To jest postawa zasadniczo różna od tego co reprezentuje dziś opozycja. Partia Kaczyńskiego nie neguje bowiem samego fundamentu III RP lecz znajduje miejsce na współpracę z sukcesorami komunistów, na polemikę z wytworami medialnych terrorystów, na budowanie„programów politycznych” i wiarę w mechanizmy demokracji. Nie ma tam natomiast miejsca na „ostre widzenie świata”, na wytyczenie granic polskości i nazwanie "obcych" po imieniu.

      Na marginesie - nigdy nie nazwałem i nie nazwę BK "prezydentem". I nie jest to wyraz pogardy lecz realizmu.

      Pozdrawiam

      Usuń
  17. Racja, zarzut o braku konsekwencji dotyczy nie tego bloga, a tego co samo siebie nazywa "prawicą".

    To, co dzieje się w tych wszystkich paraprawicowych mediach, skłania mnie do wniosku, że oni się ze sobą umówili. Codziennie odgrywają nam teatrzyk w gazetach, tv i internecie. I ludzie w to wierzą i powtarzają. To jest gorsze niż zaraza. Społeczeństwo jest strasznie otumanione.

    Co do lokatora Belwederu to jakby nie było w wielu umysłach ta postać jest wesołym dziadkiem Bronkiem. Szlag mnie trafia kiedy słyszę takie bzdury w przestrzeni publicznej. Żadne argumenty z raportu WSI, zachowań wokół zamachu, jego wypowiedzi, działania - nic nie trafia do ludzi na tyle aby zareagowali.

    "Nie ma tam natomiast miejsca na „ostre widzenie świata”, na wytyczenie granic polskości i nazwanie "obcych" po imieniu." - cóż więc nam pozostaje? A może trzeba znów się policzyć?

    Jaka jest recepta na obecną sytuację w kraju?

    OdpowiedzUsuń
  18. --
    Co prawda, to prawda, Autorze!

    Na tym blogu 'od zawsze' staramy się utrzymywać w konwencji zaproponowanego przez Pana podziału na MY I ONI.

    Bez zbędnych złudzeń i BEZ ZNIECZULENIA!

    Pozdrawiam serdecznie i przypominam Pańską publikację z maja 2010!

    U.

    OdpowiedzUsuń
  19. sobota, 1 maja 2010

    MY I ONI.

    Bez podziału świata na My i Oni nie byłoby Polski. Nawet ten twór, zwany III RP powstał z dychotomii różnych postaw i poglądów, choć sprowadzonych do wspólnego mianownika „historycznego pojednania”. Bez podziału na My i Oni nie byłoby patriotyzmu, poczucia dumy narodowej, ruchów politycznych czy religijnych. Bez tego podziału nie byłby możliwy opór przeciwko okupantowi, sprzeciw wobec komuny, wybór między dobrem, a złem.

    Dychotomia My – Oni jest w życiu niezbędna. Organizuje i porządkuje nasz świat, pozwala odnaleźć grupową tożsamość, wydobyć się z nieokreśloności Bez Oni nie byłoby My. To poczucie odrębności wyznacza granice tego, kim jesteśmy, do jakiego kręgu kultury należymy, co identyfikujemy jako nasze. Wskazanie wrogów, nazwanie obcych - pełni ważną funkcję i buduje grupową solidarność. Jest konieczne, by świat stał się uporządkowaną rzeczywistością, a nie chaosem przypadkowych, nienazwanych relacji.

    Dlatego Oni boją się podziałów. Boją – szczególnie wówczas, gdy prowadzą do budowania narodu, gdy identyfikują nas wokół wartości godnych miana Polaka. Dlatego nie pozwolili dobić nam komuny, czyniąc z tego zaniechania największą winę mojego pokolenia. Choć od dwóch dziesięcioleci dzielą nas sami, według mętnych kryteriów własnego interesu, boją się wówczas, gdy to my dokonujemy wyboru, wprowadzając kategorię niedostępną dla ich mentalności.

    Dziś doprowadzili nas do muru, poza którym nie ma drogi. Dzieląc nas nienawiścią do człowieka prawego, drwiąc z naszych wartości i z naszych marzeń.

    Postawili nas pod murem obojętności na zło, przyzwolenia na rządy miernot i kanalii, wymagając zgody dla rzeczy niegodnych i fałszywych. Ale i tego było im mało. Gdy pod ciężarem ich nienawiści zginął mój Prezydent, zażądali od nas milczenia, wezwali do „pojednania”, do narodowej amnezji - w imię lęku przed katem. Zniewolenie każąc nam nazywać „pragmatyzmem”, kłamstwo - „polityką pojednania”, a zdradę – „racją stanu”. W obronie zafajdanych życiorysów i marnych interesów narzucają nam semantyczne oszustwo i żądają odstąpienia od nazywania rzeczy po imieniu. Chcą dialektyki, w której prawa oprawcy mierzy się zdolnością do deptania grobów ich ofiar.
    Historia nie znosi idiotów i błędów popełnianych ponownie. Doświadcza – lecz uczy. Dla tych, którzy ją ignorują – bywa bezlitosna i spycha ich w otchłań zapomnienia.

    Dlatego podział na My i Oni jest dziś konieczny. Nasz gniew jest dziś konieczny. I nasz sprzeciw. Nie okazaliśmy go, gdy był na to czas. Gdy żył nasz Prezydent, gdy mieliśmy wokół ludzi na miarę wolnej Polski. Nie okazaliśmy go wcześniej, gdy Książę Poetów wykrzyczał nam, że „naród dostał w pysk, napluto na niego, na wszystkie jego marzenia.” Milczeliśmy tak długo, aż wina za smoleńską tragedię naznaczyła nas wszystkich, dających przyzwolenie na zatarcie granic dobra i zła.

    „Dusza polska jest chora, to prawda. [...] Głównym symptomem tej choroby jest wszak przekonanie, że nic od nas nie zależy, bo wszystkie ważniejsze role rozdano. To jest mentalność człowieka zniewolonego. [...] Najważniejsze, żeby zobaczyć tę polską niemoc i się wkurzyć. Im więcej ludzi to zobaczy i się wkurzy, tym większa szansa, że coś się zmieni. Kiedyś widziałem w filmie taką scenę: mężczyzna otwiera okno w środku nocy i krzyczy, że ma już dość i tak dalej być nie może. Po jakimś czasie zaczynają tak się zachowywać inni i powstaje reakcja zbiorowa. Może to jest jakiś pomysł?” – pytał przed dwoma laty prof. Ryszard Legutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielce Czcigodna Pani Urszulo,
      Szanowny Panie Aleksandrze,
      i Ty Profesorze Legutko!

      Zaczne moze od drobnej technicznej uwagi edytorskiej do WCP Urszuli. Czytajac powyzszy tekst przestraszylem sie nie na zarty, ze to WC Pani (samo sie tak uklada i nie mam na to wplywu) osobiscie bije w ten wielki emocjonalny dzwon i wcale mi nie ulzylo gdy ujrzalem, ze to nie Pani, ale prof. Legutko, jednakze badajac zasieg cudzyslowu okazalo sie, ze prof. Legutko popelnil wylacznie ostatni paragraf. To doprowadzilo mnie do stanu przedzawalowego, przypomnialem jednak szczesliwie google search gdzie umiescilem obszerne fragmenty Pani tekstu by znalezc, ze to nie Pani, ale Pan Aleksander jest autorem. I tak oto jestem z powrotem, caly i zdrowy.
      A zatem, jezeli cytujemy cos dluzszego niz paragraf uzywamy <i> kursywy </i> co swietnie dziala w komentarzach w blogspocie, a zrodlo cytatu i ewentualny link, dla unikniecia nieporozumien umieszczamy bezposrednio przed kursywą, chyba ze cytujemy niepodczepione do strony glownej doniesienia TVN24 i nie zalezy nam szczegolnie na klarownosci sytuacji. Cytat kursywą nie wymaga cudzyslowu. Nalezy zwracac jednak uwage na cudzyslowy zagniezdzone!

      Szanowni Panowie, nie macie racji. Aby to wyjasnic zaczne od pewnego dowcipu. Tatuś, robotnik w fabryce produkujacej sanki zapragnal sprezentowac synkowi sanki ze swojej fabryki. W tym celu wynosil z niej poszczegolne elementy sanek. Niestety za kazdym razem gdy montowal w domu wyniesione elementy wychodzil mu kałach (kałasznikow - sowiecki karabin AK-47), a nie sanki. Dowcip jest trywialny, ale stanowi swietny wstep do teorii chaosu, ktora radzi nam, ilekroc nie rozumiemy otaczajacej rzeczywistosci, sprobowac dostrzec, czy raczej odkryc lezącą glebiej strukture. A zatem wzmiankowany tatus nie byl w stanie dostrzec "underlying structure" i ow brak zrozumienia byl powodem jego montazowych nieszczesc.

      Pragne zapewnic prof. Legutke, ze jak glosno by nie krzyczal, ze "ma już dość i tak dalej być nie może" to i tak nic sie nie zmieni. Profesorze, wrzeszczac na oslep zmontuje Pan ponownie kałacha, a nie saneczki dla wnusia (1956, 1968, 1980, 1989).

      Pragne zapewnic Pana Aleksandra, ze dychotomia "my - oni" malo sie ociera sie o polską "underlying structure". Pan poczyta komentarze tutaj:
      wpolityce - zaloba po smierci Mrozka
      To są tacy "my", ktorzy chcą natychmiast stac sie "onymi", chodzi o to zeby tylko ktos natychmiast zapewnil im dostep do grubszej kasy. Rozumie to swietnie plankton pisowski czyli partyjni ponizej prezesa. Sam Pan Prezes jest natomiast "otorbiony" (okreslenie wprowadzone przez Dziarskiego Dziadka Zamordarskiego). Mianowicie Pan Prezes nie ma pojecia o funkcjonowaniu demokratycznego panstwa prawa i nie mam tu na mysli unijno-europejskich atrap. Pan Prezes nigdy nie rozwali "ukladu", on zrezygnowal z takiego zamiaru. Ja pisze tu o rzeczach widocznych na powierzchni.

      Pod powierzchnią natomiat (underlying structure) synkowie i wnusiowie bezpieki bronią, lub przygotowują sie do obrony dobrego imienia tatusiow i dziadziow za pieniadze WSI zebrane na tajnych kontach od slupow w rodzaju Kulczyka i TVN. Rozroznienie na "My i Oni" nie zatrzyma tego procesu, ale zmontuje nastepnego kalacha.
      Polska "underlying structure" to do cna zdeprawowane i otumanione spoleczenstwo. A raczej wypadkowa tego spoleczenstwa. Tusk i Komorowski doskonale wiedzą co mozna z takim spoleczenstwem zrobic, a Pan Prezes gwaltownie uzupelnia tę wiedzę.

      Trzeba zatem odwiesc polskie spoleczenstwo od zycia otumanionego i zdeprawowanego. Na Kosciol trudno liczyc, tym bardziej na blogowiska.

      Ale piecdziesieciu denatow odpowiedzialnych za stan kraju wystawionych na szubienicach w miejscach publicznych zalatwi sprawe.


      Pozdrawiam prawie jak dawniej

      Viilo

      Usuń
    2. Odpowiem, że chociaż zgadzam się z Pana obserwacją,to ufam sprzeczności (to moje motto życiowe: "zaufaj sprzeczności"). Dlatego wierzę, mimo braku świadectw, w analogię: uważam, że każdy, nawet niepiśmienny, jest poetą: żebrak, co przez przydymione światełko obserwuje zaćmienie słońca i mówi do sąsiada: patrz! gekkon! i bardzo uczony biskup, praprapraprawnuk Newtona po kądzieli.

      Jeśli moja wiara jest usprawiedliwiona przez fakty, których inaczej nie umiem opisać (a do których opisu wyrażone w formie tensorowej równanie Schroedingera się nie nadaje, gdyż jest zbyt trywialne), to znaczy, że przez analogię możemy spróbować stosować definicję poety - w formie założenia - do sumienia oraz do intuicji.

      Jeśli moje przypuszczenie jest naiwne, to nie ma szans, nigdy i w żadnej okoliczności, na bunt. Tu Historia stoi na straży mojej tezy: w ludziach jest sumienie.

      Jeśli nie jest naiwne, to Pana teza ("do cna zdeprawowane i otumanione społeczeństwo") choć słuszna, jest tymczasowa i opisuje powłokę "której wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi" (zdeprawowane i otumanione -> tak, tak jest, ale wierzę, że istnieje impuls jednostkowy, na który odpowiedź prowadzi do niekontrolowanej i niestabilnej ewolucji trajektorii (w sensie Lapunowa)).

      I tu dochodzimy do sedna Pana wypowiedzi (przypomniał mi się początek filmu "Diabły" Kena Rusell'a, po tych pięćdziesięciu publicznych szubienicach): w tym sednie się zgadzamy, zresztą z tymczasowości (tej tutaj szczególnej i ogólnej) zdaje Pan sobie sprawę, jak i z tego, że "coś jak i nic zdarzają się wszędzie" (Larkin). Potrzebny jest potężny impuls. Blogowiska, wierszyki, wiecyki i kościół to znacznie za mało.

      Usuń
    3. Przemek Łośko

      Przykro mi, ze te 50 szubienic odebral Pan jako sedno mojej wypowiedzi. Byla to jedynie propozycja rozwiazania, wzorowana na powojennej Finlandii, gdzie po dlugich deliberacjach postawiono 17 szubienic i wykonano wyroki na zdrajcach ojczyzny. Jezeli Pan, lub ktos inny ma lepsza propozycje to prosze ją przedstawic czytelnikom tego bloga.
      Te szubienice byc moze sa bulwersujace, jednak dla mnie wazniejsze jest odkrywanie schowanej struktury co mozna robic bez odwolywania sie do teorii chaosu.
      Wezmy taki przyklad. Tlum ludzi gapi sie jak zauroczony w prawie wyschnietą rzeczke plynącą sobie niemrawo meandrami przez zabagnioną rownine i wszyscy w tlumie jak jeden mąz spodziewają sie nie wiadomo dlaczego, ze za raz, za chwile ta apatyczna rzeczka przemieni sie w rwącą gorską rzeke. Glupie, co? My wiemy, ze uksztaltowanie terenu, wieloletnia susza, maly spadek terenu, nielegalny pobor wody nie przemienią tej rzeczki w rwący strumien. I te wszystkie okolicznosci to jest wlasnie ta "underlying structure", Panie Przemku. A my jednak czekamy, prawda?

      Usuń
    4. Za sedno Pana wypowiedzi uznałem to, że potrzebny jest potężny impuls. Możliwe, że dygresje sprawiły, że stałem się w swojej wypowiedzi nieczytelny.

      Szubienice, jeśli mnie bulwersują, to te niepostawione.

      Przemek Łośko (dziś z konta gościnnego)

      Usuń
    5. Przemek Łośko,
      Weronika Woźniak,

      Nieco sie rozczarowalem. Mialem nadzieje, ze odbije Pan pileczke w locie i przedstawi mi

      dotychczas nieznaną "podziemną" strukture, ktora powoduje, ze ludziska w tlumie czekają i

      czekają. Ani nie odlatują, ani nie wezmą sie za cos, choc wiedzą, ze nie stanie sie to czego tak

      gorąco pragną, a mianowicie Polska nie zostanie mistrzem swiata w pilce noznej!
      To drobne rozczarowanie nie moze byc jednak powodem do niekontynuowania dyskusji. W sumie jest nawet milo, ze jest jeszcze ktos, kto nie uwaza, ze z waznych powodow nie cierpiących zwloki nalezy traktowac mnie natychmiast jak tredowatego. Serdecznie dziekuje i wracam do tematu.

      Panie Przemku, mamy drobne problemy we wzajemnym porozumiewaniu sie. Otoz, ja nie uwazam, ze "potrzebny jest potężny impuls". Ja uwazam, ze ten wartki strumien nie poplynie przez najblizszych 50 lat, a jedyne co mogą zrobic ludzie pisujący w internecie to obnazyc te niewidoczną strukture, ktora organizuje ten caly balagan.
      Dla dzisiejszego osiemnastolatka, z pragmatycznego punktu widzenia, stwierdzenie, ze cos nie wydarzy sie przez najblizsze 50 lat jest rownoznaczne z tym, ze nie wydarzy sie nigdy. Tym bardziej dla mnie. Biorąc pod uwage obecne, a nie obiecywane za wiele dekad stopnie podatkowe, to nie Polska, ale Nowa Zelandia ma znacznie lagodniejsze warunki tak klimatyczne jak i podatkowe dla Polonusow z Ameryki Polnocnej wybierajacych sie niebawem na emeryture. No, ale dosc tej dygresji skierowanej na dobrą sprawe wylącznie do pana Aleksandra. Wrocmy do naszej dyskusji. 50 szubienic byloby poteznym impulsem. Pomyslmy jednak co dalej. Te wszystkie tu-leje, slepo-kury, pali-koty, kare-pyty, szumi-lasy... Przeciez jest tej mierzwy ludzkiej najmarniej 4 miliony, a z rodzinami i z emeryckimi przyleglosciami 12, a moze nawet 17 milionow...
      Nie wystarczyloby Orlikow zeby zamknąc caly ten motloch, a historia nie zna zadnego przypadku dyscyplinowania tak wielkiej liczby urzednikow sprostytuowanego panstwa. Czulbym sie niezmienie zaszczycony mogac bezposrednio nadzorowac budowe i wlasciwe wykorzystanie tych pierwszych 50 szubienic, jednak ewentualny dalszy rozwoj wypadkow nieco mnie przeraza. Powiem tak, zalezy to od sily owego wyimaginowanego rządu likwidującego bolszewicki SYSTEM, a w taki rząd ja wlasnie nie wierze.

      PS
      Moze ktos potrafi mi wyjasnic jak to jest, ze kilkadziesiat lat temu, kiedy opowiadano dowcip o saneczkach dla syneczka ludzie nie mieli najmniejszego problemu by zidentyfikowac "underlying structure", a dzisiaj nikt nie wie o co chodzi. Panie Aleksandrze? Pani Urszulo?

      Usuń
    6. viilo,

      z czterema milionami Pan - chyba - przesadził. Szacowałem tę mierzwę na dwa miliony, co z rodzinami dawałoby sześć do ośmiu milionów, zbliżając się nieco do połączonego potencjału wyborczego PO, SLD, PSL i ruchów tymczasowych "z inspiracji".

      Ciąg dalszy jest oczywisty, historia dostarcza przykładów. Za siedem lat jednak minie trzysta lat uzależnienia Polski od Prus i Rosji. Za umowną datę przyjmuję rok 1720 i traktat poczdamski, zawarty pomiędzy wyżej wspomnianymi państwami ościennymi. Trzysta lat polskiej smuty. Taki okres czasu państwowego niebytu lub bytu widma, istnienia zombicznego potrafi złożyć w grobie każdą państwowość.

      Kiedy Piłsudski jechał do Japonii starać się o broń i pieniądze, dostał jedynie pieniądze. Roman Dmowski "dopomógł" tej sprawie w taki sposób, że poselstwo Piłsudskiego dyskredytował w tejże Japonii, ile miał sił. I w takiej postawie wobec Ziuka trwał przez kolejne dwie dekady. Mówiąc bez ogródek - takiej postawy w chwili braku bytu państwowego lub wielkiego jego zagrożenia nie wybaczę nigdy. To jest, oczywiście, żadna kara, a pewnie i wzbudzi wesołość u paru osób, takie nieprzejednanie maluczkiego Łośko. Chciałbym wierzyć, że dziś ludzie patrzą dalej w przyszłość, dzięki dostępności wiedzy historycznej: że są zdolni do prostej refleksji, iż generowanie podziałów wśród opozycji nie powinno mieć miejsca do momentu przepędzenia kolaborantów. Dotyczy to wierzących i niewierzących, RN i PiS, etc. Skoro wiodący jest PiS i on ma największe szanse - w chwili obecnej - na pokonanie przeciwnika, należy z całych sił popierać PiS.

      O tym jak wzmocnić te szanse już tu pisałem. Możliwe, że pisałem niemądrze, ale przypomnę: partii, która w sytuacji gdy przeciwnik dysponuje armią, służbami tajnymi, prokuraturą, sądami i mediami oraz "pomocą państw ościennych", więc takiej partii potrzebne są podobne, własne struktury, niejawne (za wyjątkiem mediów), ale zorganizowane. W historii nazywane były takie siły "bojówkami", "armią podziemną", "trybunałami", etc.

      Kto niby ma zorganizować taką podziemną strukturę? Man in the street? Czy wiodąca partia opozycyjna? Czyje to zadanie?

      Jedyną drogą jest domagać się od PiS, stawiać tej partii wymagania piórem i ustami osób medialnie liczących się w łonie opozycji. Słowa takich jak ja, to mały groszek ciskany o deski kompostownika na końcu podwórka.

      Nie musimy już nic więcej wiedzieć o "underlying structure". Musimy ją po prostu zniszczyć. Żeby to zrobić trzeba przejąć władzę i przez pięć dekad jej nie oddawać. Po wygranych przez PiS wyborach zabrakło zdecydowania, zwycięzcy uwierzyli w demokrację. Jak jest naprawdę uczy nas dziś Putin - właśnie jeden z jego urzędników średniej rangi grozi palcem Ukrainie, że wejdzie do UE, do NATO, to eksportu do Rosji nie będzie.

      Nie ma sensu wywoływać tysiąca oddolnych, dzielnych i samodzielnych protestów, aktów niezgody, etc. Każdy z osobna taki akt będzie zbyt słaby medialnie i faktycznie w świecie bez zasad. W świecie jawnie spolaryzowanym, takie akty (np. samospalenia) były potrzebne. Teraz będą śmieszne i straszne zarazem.







      Usuń
    7. viilo cd,

      Dlatego domagajmy się od PiS pokazania przywództwa, organizacji zdolnej do zwycięstwa. I domagajmy się od RN i podobnych ruchów podporządkowania się PiS właśnie teraz. Domagajmy się budowy własnej, patriotycznej organizacji paramilitarnej. I własnych związków zawodowych, w których zarząd zarabia średnią krajową i pracuje normalnie, a sprawami związkowymi zajmuje się z pasji, nie dla 40 tysięcy złotych miesięcznego wynagrodzenia. Stwórzmy sieć adwokacką przyjazną opozycji. Stwórzmy organizacje sędziów i prokuratorów, którzy nie zgadzają się z metodami "pracy" dotychczasowej "elity" prokuratorsko-sądowniczej. Na bazie drużyn harcerskich budujmy własne siły paramilitarne. I twórzmy własne media, nie "medyjka", co to z cicha popierdują tu i tam, na obrzeżach Polski.

      Jest ogrom pracy, której man in the street nie jest w stanie wykonać. Co więcej, owoce tej pracy niejeden raz trzeba będzie bronić prawnie i pozaprawnie.

      Dowcip o saneczkach jest dziś zupełnie nieczytelny, gdyż polaryzacja postaw lokalnych nie ma jasnego odzwierciedlenia w polaryzacji geopolitycznej w "niezależnych mediach głównego mainstreamu". Dziś prędzej mamy do czynienia z bardzo niecenzuralnym dowcipem o magiku i cieśli wsadzonych do jednej celi.

      Usuń
  20. Trzeba się wreszcie wkurzyć i nie powtarzać bredni o naszej jedności. Trzeba się wkurzyć, by nie usypiać Polaków opowieściami, jak wspaniałym są społeczeństwem i jak zjednoczyli się w obliczu tragedii. Trzeba się wkurzyć, by zamknąć drogę do kolejnej kampanii nienawiści. To, co chcą z nami zrobić Oni , wymaga otwarcia okien i krzyku w środku nocy.

    Wymaga wyznaczenia jawnej, nieprzekraczalnej granicy wobec retoryki rozmywania odpowiedzialności, wobec pokusy relatywizowania postaw. Wymaga wreszcie, by słowa i wybory były wyrażane według jasnych kryteriów dobra i zła, bez „światłocienia” , który jest mową oszustów.

    Jeśli ten podział dziś nie nastąpi, będziemy skazani na „Polskę Ketmanów”, którzy usprawiedliwią każde łajdactwo i z zaprzeczenia rzeczom niezaprzeczalnym uczynią wspólną normę. To Oni - „światli naprawiacze świata”, tchórzliwi konformiści, bufoni, karierowicze i pospolite kanalie stworzyli przestrzeń własnej miernoty, nieistniejące „państwo Ketmana”, w którym próbują dyktować fałszywą wersję zdarzeń, pisaną językiem łgarzy. W świecie który wznoszą – ich zaprzaństwo ma znieść wszelkie granice, zatrzeć hierarchie i zniszczyć normy. Ma przeczyć istnieniu naturalnego porządku, w którym wybór (choćby i polityczny) dokonuje się zawsze w kategoriach dobra i zła. Nie wolno do tego dopuścić, ponieważ „państwo Ketmanów” zabija nadzieję i niszczy fundamentalną prawdę o naszej rzeczywistości, drwiąc z ludzi zdolnych udźwignąć ciężar odpowiedzialności. Nie wolno – bo takie państwo jest śmiertelnym wrogiem człowieka - wszystkiego, co w nas słabe i potężne, co czyni nas wolnymi i pozwala się zmierzyć z wyzwaniem. Nawet wówczas, gdy przygniata nas ciężar tragedii.

    My i Oni to podział dziś konieczny. Kto boi się takiej dychotomii, niech zostanie w „Polsce Ketmanów”. Ten podział jest konieczny, by stworzyć nową Polskę.

    http://bezdekretu.blogspot.com/2010/05/my-i-oni.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Ryszard Orlicki,

    To jest opozycyjność w ramach pewnej konwencji. Taka od -do, oparta o kontrakcję do tego, co robi i mówi przeciwnik. Ta forma opozycyjności nie potrafi tworzyć własnego języka ani zdobyć się na niezależność. Musi wsłuchiwać się w głos przeciwnika, bo tylko z niego czerpie motywację do działania.
    Nie ma to nic wspólnego z wolnymi mediami ani niezależnym dziennikarstwem.
    Można sobie wyobrazić, jak np. w latach 70 ub wieku, Polacy traktowaliby pismo opozycyjne, w którym ukazywałyby się polemiki z wytworami Trybuny Ludu lub komentowano by słowa jakiś partyjnych kacyków. Myślę, że wielu deklaratywnym przeciwnikom obecnego reżimu, szlachetne oppositio myli się z banalnym revisio. Problem w tym, że odbiorcy tego nie dostrzegają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żal więc tylko na taką opozycję i takie opozycyjne media możemy liczyć. Nie mają własnego przekazu, ale gonią za kością rzuconą przez medialnych terrorystów wspierających rząd.

      Więc co możemy zrobić? Nie kupować gazet, nie oglądać tv, nie czytać portali prawicowych - wtedy w ogóle nie będzie nic bo nie będzie pieniędzy ze sprzedaży i reklam. Do nich nic nie dociera - i to jest argument dla mnie, że ta cała ferajna odgrywa jedynie teatrzyk przed społeczeństwem.

      A może stworzyć plan dla Polski? Autorami byliby zwykli ludzie, którzy opozycyjność mają we krwi a nie na klawiaturze. Skoro oni nie mają własnego przekazu, to my, m.in. czytelnicy Pańskiego bloga, musimy je mieć i je rozgłaszać. To od nas musi wyjść podział na My-Oni a nie "z góry". Może to jest jedyna droga...

      Jak Pan myśli.

      Pozdrawiam

      Usuń
  22. Pani Urszulo,

    Bardzo dziękuję za przypomnienie tekstu "My i Oni". Po jego ponownej lekturze, mam przeświadczenie, że większość naszych rodaków wybiera jednak "Polskę Ketmana" i nie chce słyszeć rzeczy nazbyt niewygodnych.
    To niestety wina ludzi tworzących "naszą" elitę, dla których prawda o dychotomii My-Oni wydaje się zbyt przerażająca.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  23. --
    To ja dziękuję za Pański tekst, napisany 20 dni po Smoleńsku...

    A NA DZISIEJSZE ŚWIĘTO I ROCZNICĘ BITWY
    WARSZAWSKIEJ, PRZYPOMINAM JESZCZE INNY:


    ROK 1920. RĘKA Z TAMTEGO ŚWIATA.

    Dziwny jakiś traf zrządził, że kierunek kontrakcji naszej Brygady rozwijał się właśnie wzdłuż dróg prowadzących do mej okolicy. Po nagłym załamaniu się generalnego ataku nieprzyjaciela na linię Wisły i odparciu go od Warszawy, kolej zwyciężać przyszła na wojska polskie. Dwojąc się i trojąc w powszechnym natarciu na zuchwałego wroga, forsownymi marszami dosłownie nadeptywając mu na pięty, ledwośmy zdążali go wytracać, roznosząc na bagnetach i szablach bose i głodne kupy najeźdźców, którzy, potraciwszy głowy i dowódców, umykali w popłochu, czasami tylko zwracając się ku nam do obrony, z rozpaczą i rozjuszeniem osaczonego zwierza. (...) Po niejakim czasie straciliśmy nawet łączność z rozbitym nieprzyjacielem. Uchodził zawsze o dzień drogi marszu przed nami, plądrując, niszcząc, paląc i rabując, co się da.

    Jako dowódcy kompanii piechoty, dano mi rozkaz zajęcia i utrzymania, aż do nadejścia sił głównych, pewnego wzgórza, które było położone na rozstaju dróg, skąd kilkanaście tylko wiorst dzieliłoby mnie od wsi Jaskrońca.
    Prawie bez przeszkód, wyłapując jedynie maruderów, oraz czerwonoarmistów, brodatych wielkorusów, chcących się poddać "z dobrawoli", dotarłem pomyślnie do wskazanego miejsca. Na owym wzgórzu u rozstajnych dróg stał znany mi z dawien dawna dworek, otoczony starym parkiem. Właściciele uszli przed burzą wojenną, zaś zdobywcy stali tam przez jakiś czas kwaterą, o czym świadczyły wymownie ślady ich krótkiej, ale że się tak wyrażę, doszczętnej gospodarki.
    Dla tego dworku miałem zawsze osobliwy sentyment. Leżał na drodze do powiatu, którędym jeździł do szkół za czasów mego chłopięctwa. Ile razy mijałem to miejsce, i wtenczas, i potem uderzało mię zawsze wielkie podobieństwo tego domu i ogrodu i w ogóle całego obejścia, do własnego mego gniazda, gdziem się urodził, wychował i żył.
    Skoro więc rozstawiłem placówki i posłałem dowództwu odpowiedni meldunek, nie mogłem się opędzić dawnemu sentymentowi. I w szczerym wzruszeniu jąłem lustrować opuszczone obejście, począwszy od domu.
    Smutny obraz dawało to domostwo, urządzane jak widać, w ciągu długich lat, może paru stuleci. W czcigodne naczynie, wznoszone i przebudowywane przez szereg pokoleń, kształtując zbiorową duszę szlacheckiej familii od dziadów-pradziadów tu osiadłej, rojne od wspomnień droższych, nad relikwie, pełne żywego smutku i radości tych, co się w zaciszu starych ścian urodzili, żyli byli i pomarli - wdarł się żywioł obcy, wrogi i niszczący. I pohulał, wygodziwszy niszczycielskim swym instynktem.

    W oknach nie zostało ani jednej całej szyby. Nie od kul wyleciały - powytłukiwano je snać naumyślnie kolbą, kijem, pięścią, z sołdackiej chandry, dla zbytku. W pokojach wszystka posadzka była dokładnie wyważona, klepka po klepce wydarta ze spojeń. W pośrodku izby, niegdyś jadalnej, pozostała kupa popiołu i węgli po ognisku, wznieconym z połamanych mebli. Komu i po co przydał się ten ogień - niewiadome; było lato, upał dokuczał nawet w nocy, a dla uwarzenia strawy znajdowała się obok dobrze urządzona kuchnia. Wszystkie meble, szafy, kredensy, leżały w drzazgach, szczapach i strzępach. Nogi co krok deptały po szkle, ścielącym się od roztrzaskanych luster. Tapety tu i ówdzie powydzierano pasami od sufitu aż do podłogi, ściany okryto szeregiem odręcznych napisów i rysunków kredą, węglem lub dziegciem, utrzymanych w stylu owych prymitywów, które zdobią mury i parkany moskiewskich koszar, więzień i fabryk. Doborowa biblioteka, składająca się z paru tysięcy starannie oprawionych ksiąg, przedstawiała zwichrzoną kupę podartych, zetlonych szpargałów.

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwagę mą zwróciła duża księga in folio, leżąca na podłodze w niedbałym rozwarciu i roztrzepaniu kart, z resztkami grubej pozłoty na brzegach i grzbiecie, tłoczona czcionkami greckimi na papierze, pożółkłym od czasu. Nachyliwszy się zapuściłem wzrok między wiersze. Owiała mię wspomnieniem znajoma treść: boski Platon bronił w obliczu wieków nieśmiertelnego Sokratesa... Przebiegłem oczami kartę do samego dołu i odwróciłem ją, sam o tym dobrze nie wiedząc. Wtem nagły fetor odepchnął, odtrącił mię od rozwartej księgi... Odwróconą kartę ohydną lepką kałużą okrywały rozlane odchody ludzkie. Jakem się przekonał, wszystkim wykwintniejszym księgom tej bibijoteki, przygodni czytelnicy wygodzili w ten sam sposób.

    I co wogóle szczególniej mię uderzyło w całym tym rozgromionym domu, to mnogość tego specyficznie moskiewskiego zostawiania po sobie zelżywej, śmierdzącej pamiątki: w każdym kącie, w pośrodku każdego pokoju, na parapetach okien, na rozprutych materacach łóżek, na potłuczonej klawiaturze rozbitego fortepianu. Szczególna to chuć robić ze wszystkiego kloakę. Jeśli ślad obecności tych ludzi jest taki, cóż dopiero dziać się musi w nich samych, pomyślałem...

    Ból prawie fizyczny targnął mą duszę. Wybiegłem co tchu z zapowietrzonych izb, aby się przejść po ogrodzie. Lecz i tu ścigała mię zmora w obrazie krzewów, roślin południowych, które wyniszczone były w sposób niezwykle gruntowny, tak, aby nigdy już odrosnąć nie mogły: w obrazie malw, róż, georginii, słoneczników, pościnanych snać ciosami kija czy też knuta; w obrazie urodzajnych jabłoni i grusz, których gałęzie, obciążone rzęsnym, zielonym jeszcze owocem, zwisały, wsparte czubem o stratowaną murawę; odłamano je od macierzystego pnia, który świecił w miejscu oddarcia gałęzi okrutną, białą raną.

    Uchodząc od tych widoków zabrnąłem, idąc zboczem porosłego gęsto wzgórza, aż nad staw, będący właściwie dużą sadzawką, sakramentalnym dodatkiem "parku" w każdym niemal obejściu dworskim w Polsce.
    Woda, obrzeżona gajem tataraków, lśniła w sierpniowym słońcu, jak żywe srebro i jak szczere złoto. Bliżej ku zaroślom brzegów wydawała się być szczelnie okryta mnóstwem dużych, mokrych szmaragdów: to rzęsa wodna, oraz wywrócone na kształt płaskich talerzów, lśniące listowie przekwitłych nenufarów leżały na wodnej tafli, niby zielona łuska bajecznych płazów, pospanych w południowym upale.

    Z rozkoszą zanurzyłem wzrok w tym zakątku wilgotnej zieleni. Wtem zwidziało mi się, że w pośrodku srebrno - złotej wody nieruchomieje coś białego, coś niby kilka kęp śniegu, kiedy wraz z lodem taje na wiosnę w odmarzającym stawie. Po uważnych oględzinach rozpoznałem, że są to martwe łabędzie. Jeden, drugi, trzeci... piąty... dziesiąty... Powystrzelano je zapewne, ot, tak sobie, dla moskiewskiej, hulaszczej zabawy.

    W drodze powrotnej szczegół innych, nierównie więcej przykry, zabrał mą uwagę. Idąc aleją wygracowaną brzegiem stawu, ujrzałem jeszcze kilka łabędzi. Były również martwe. Ktoś wpadł widocznie na pomysł osobliwy. Młode sadzonki wierzb nad stawem czyjeś ręce rozłupały toporem, czy szablą od góry aż do korzenia i w otrzymane stąd widły, sprężyście zwierające się rozdartemi połowami, powszczepiano wysmukłe długie szyje ptaków. Płaskie ich głowy, z rozwartymi szeroko dziobem, zwisały martwo z jednej strony drzewek, zaś z rozpacznie rozpostartymi skrzydły, których pióra wbiły się, wgrzebały w ziemię, niby zgrabiałe palce zmarłych w męce. Szary i biały puch wyścielał dokoła trawę i słaniał się za najlżejszym powiewem.

    - Łabędziom nawet, za to jedno, że były "pańskim" ptactwem, nie darowali ci ludzie - pomyślałem w zgryzocie i cały nieswój, dygocąc z obrzydzenia, podążyłem w stronę rozstawionych za parkiem placówek, niby to w celu sprawdzenia, jak się służba pełni, w istocie zaś po to, żeby coś czynić, czymś się zająć, żeby tylko nie pozostawać dłużej sam na sam z sobą, z moją męką pęczniejącą mi w głowie, jak obolały gnojny wrzód.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ledwom się z parku wydostał, natrafiłem wnet na mych żołnierzy. Zgromadzeni byli w liczbie kilku pod murem ogrodu. Mówili bardzo głośno i wszyscy razem, pilnie ze wszystkich stron oglądając coś znajdującego się na ziemi. Na mój widok ucichli i rozstąpili się, dając mi przejść. Rzuciłem okiem wdół na rzecz, która wywołała zbiegowisko.
    W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś niesamowity, pokraczny grzyb, białawy, i bardzo duży, po niedawnym deszczu wyparł się z mokrego gruntu.

    - Melduję posłusznie - posłusznie - odraportował mi któryś - względem tego, co wiejskie ludzie powiadają, że tutaj ma leżeć nasz polski oficer. Ciężko był ranny, powiadają. Popod lasem znalazły go "bolszewniki" po jednej bitwie i przywlokły, psiekrwie, aż tutaj; ciągli za nogi, włócząc gębą po ziemi, ta i zakopały żywcem, nieboraka. Ino ręką z tamtego świata kiwa nam teraz... Mamy los, panie poruczniku!

    Ukląkłem, aby się lepiej przyjrzeć. Nie nasuwało się żadnych wątpliwości, że ręka stercząca z ziemi, należy do człowieka, zakopanego żywcem. Dokoła kiści ziemia była szczególniej zruszona. A w zastygłym na wieki ruchu samej ręki było coś, mrożącego krew w żyłach: wymowna, chociaż niema jak śmierć, opowieść umarłego gestu o strasznym skonie istoty żywcem pogrzebanej, która ostatnim wysiłkiem rozpaczy, z podziemnym krzykiem ust, pełnych gliny, siliła się wydostać na powietrze, lecz tylko tą ręką okropną ręką trupa, zdołała wydrzeć się z grobu na świat...
    - Sterczy ku tobie błagalna dłoń! - samo się tak określiło w mej myśli, wersetem z ponurego "Chorału", zjawisko z pod ziemi wyszłe, zapozywające Wojnę przed sąd Boga Żywego...

    Po ziemistym już ciele owej ręki biegało kilka skrzętnych mrówek, jak to mrówki zazwyczaj biegają po czymś: pośpiesznie, niby-to bez żadnego celu, po mrówczemu. Wszystkie palce, prócz wskazującego, układały się w nieszczelną pięść, ten jeden zaś, niedołężnie przygarbiony, wskazywał kędyś na ukos, w niewiadomy punkt. Wpełzła nań właśnie boża krówka, podobna do toczącej się kropelki krwi, wydostała się na koniec paznokcia, po czem rozpołowiła nie odrazu twarde korale swych łusek, wreszcie rozpięła błoniaste skrzydełka i odleciała prosto w sierpniowy błękit!...

    - Sierżancie! gdzie jest sierżant? zawołać sierżanta! - krzyknąłem, nie wiedząc o tym, że głos mój brzmi charkotliwie jak bełkot, pomieszany z jękiem, i że na twarzy jestem blady i ziemisty, jak ta z pod ziemi wskazująca na coś ręka.
    - Ściągnąć zaraz wszystkie posterunki. Opatrzyć broń. Za kwadrans maszerujemy do Jaskrońca!...
    Serce tłukło się mi po całej piersi wyżalonym tempie, niby sto bębnów, głuchym warkotem uderzających z nagła na alarm.

    ***********************


    Tom opowiadań "Koń na wzgórzu" 23-letniego porucznika Eugeniusza Małaczewskiego (1897-1922), z którego pochodzi powyższy fragment był uważany w okresie międzywojennym za jedną z najbardziej wstrząsających opowieści o wojnie bolszewickiej, a także za jeden z najbardziej antysowieckich utworów, jakie stworzyła literatura polska.

    Do twórczości Małaczewskiego nawiązywał Prymas Tysiąclecia ks. kard. Stefan Wyszyński, gdy 3 sierpnia 1962 roku mówił w Warszawie:

    "Będziemy szli najmilsi, po kolana w polskim błocie, a jeśli trzeba, to padniemy na twarz w to błoto, bo mamy je uświęcić (...), tak - jak zapowiadał ongiś Eugeniusz Małaczewski w 'Koniu na wzgórzu'. Upaść duchowo na ziemię polską, miłośnie ją objąć, a przycisnąwszy usta i serce swoje do niej, wsłuchiwać się w głosy, które tam słychać. Może jeszcze nie słychać ich na powierzchni w pogwarze, jak to określił Małaczewski - 'sejmikującego życia', ale już są w głębi serca Matki - ziemi polskiej, już idą".

    W przededniu święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 91 rocznicy Bitwy Warszawskiej i Dnia Wojska Polskiego - warto przypomnieć fragment wielkiej, a zapomnianej literatury oraz nadal aktualne słowa Prymasa Wyszyńskiego.

    http://bezdekretu.blogspot.com/2011/08/reka-z-tamtego-swiata-rok-1920.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za przypomnienie Malaczewskiego. Jego pierwszy wydany w powojennej Polsce dwujezyczny zbiorek "Kon na wzgorzu"/"The Horse on the hill" (Wydawnictwo LTW, 2002, http://www.ltw.com.pl/?autor=Eugeniusz%20Ma%B3aczewski) odkrylem dzieki mojej znajomej "w Hameryce" i czytalem cala noc zaczarowany jego obrazami. Szczegolnie podobal mi sie jego opis Polakow w Rosji. Jaka szkoda ze Pan Bog wzial go do siebie tak wczesnie. Tak malo dokumentow z tamtych czasow z wojskowego punktu widzenia. Wyjatkiem sa "Moje Wspomnienia" generala Jozefa Dowbora-Musnickiego, ktore chyba zostaly dopiero wydane po wojnie w Polsce w 2010. Polknelem rowniez prawie wszystkie ksiazki Sergiusza Piaseckiego, moze nie tyle dla literackiej wartosci jego polszczyzny, ale malo kto tak rozumial bolszewizm jak ten autor. Jest tez obszerna literatura kresowa, ktora powoli sie przebija, glownie opowiadania normalnych ludzi, ktorzy przeszli pieklo bolszewizmu na ziemiach ktore byly bijacym sercem II RP. Smieszy mnie pojawiajaca sie w niektorych "prawicowych" srodowiskach chec odrodzenia "dmowszczyzny" przez sojusz z Putinem jako obrona przed socjalistyczna Europa. Dmowski chcial z "Biala Rosja" a nie z bolszewikami, ktorzy z Rosja przedrewolucyjna nie maja niz wspolnego.
      Jasiu z Hameryki

      Usuń
    2. Pełna zgoda, Panie Jasiu! :)

      Cieszył mnie odnowiony RN, skupiający wiele patriotycznej młodzieży, ale kiedy usłyszałam wypowiedzi liderów (Winnicki, inni) - o oparciu tej RN-owej Polski o sojusz z Moskwą, natychmiast przeszła mi cała sympatia i wyzbyłam się nadziei, że oto rodzi się coś nowego, co może obalić III RP.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Mnie "dmowszczyzna" nie śmieszy, tylko budzi najgłębsze obrzydzenie. Nie bardzo rozumiem jak - z estetycznych i etycznych względów - można rozważać jakąkolwiek polityczną współpracę z czymś tak zbydlęconym, szmaciarskim i godnym wymazania ze świadomości jak Rosja.

      Jestem rusofobem? Jestem. Odczuwam wielką wewnętrzną gorycz, że Piłsudski nie zastał sprzyjających okoliczności zewnętrznych, żeby w porę, skutecznie i na zawsze rozprawić się z trucizną dmowską.

      Rosja rozumie tylko trzy sposoby dyplomatycznej rozmowy: kij, kij i kij. Nasz kraj zawsze powinien być przygotowany do prowadzenia konwersacji, którą rozumie Rosja.

      Trudne? Tak, trudne. Bo wymaga to, na przykład tego, aby:

      1. W każdy piątek, każdy dorosły Polak spędził czter5y do sześciu godzin na ćwiczeniach wojskowych (dywersja, partyzantka, sabotaż - mój autorski pomysł na ustawiczny 'brak środków" na armię)
      2. oddziały typu GROM w kółko ćwiczyły przejęcie i użycie rosyjskich ośrodków dysponujących bronią nuklearną
      3. wywiad i kontrwywiad poświęcał 80% swojego czasu a skoordynowanie tych działań, ie ograniczając się jedynie do obrony, ale także budując scenariusze ofensywne
      4. dyplomacja nakierowana na odzyskanie i utrwalenie wpływów w byłym bloku postsowieckim

      My albo Oni oznacza bardzo prostą rzecz: kto kontroluje ziemie do uralu, kontroluje ląd do Kamczatki.

      Nie rozumiem, dlaczego nie rozprawiamy się w brutalny sposób ze schwytanymi, ruskimi szpiegami. Naprawdę, szkoda, że nie mogę mieć wpływu na sposób w jaki przebiegłby kaźń takiej ruskiej wszy i na oprawę medialną.

      I w dupie mam to, że "jest to za bardzo wprost". Nie urodziłem się w pozycji schylonej po mydło.

      Usuń
    4. Urszula Domyślna,

      czy mogłaby Pani podać namiar na takie wypowiedzi Winnickiego? Mam na myśli te o sojuszu z Moskwą?

      Usuń
    5. Przemek Łośko,

      to akurat:

      ,,Trudne? Tak, trudne. Bo wymaga to, na przykład tego, aby:

      1. W każdy piątek, każdy dorosły Polak spędził czter5y do sześciu godzin na ćwiczeniach wojskowych (dywersja, partyzantka, sabotaż - mój autorski pomysł na ustawiczny 'brak środków" na armię)"



      - nie jest takie trudne. Finlandia ma to na normalce - przeszkolenie wojskowe społeczeństwa do wojny z Rosją. Tylko kwestia psychiczna.


      Co do ,,trucizny dmowskiej", to moim zdaniem Pan przesadza. dwa wielkie polskie ruchy: narodowy i sojalistyczno-niepodległosciowy - były w równym stopniu obarczone pewnymi wadami odnośnie zakładanych sposobów, a zwłaszcza aliansów, niezbędnych do odzyskania wolności. Musieli to weryfikować w toku I wojny światowej. I dobrze, tak było trzeba. Dziś trzeba sięgać do tradycji obydwu tych obozów i brać z nich, co najlepsze - o ile pasuje do dzisiejszych czasów.

      Sojusz z Rosją nie wypalił Dmowskiemu, tak jak sojsuz z Austrią i Niemcami nie wypalił Piłsudskiemu. Ale robić z któregoś z nich zdrajcę, rusofila czy niemieckiego agenta? Pan zapomina, mówiąc tak (,,dmowszczyzna mnie brzydzi") o tym, kto walczył o polskie granice w Wersalu - inie tylko.

      Nie chcę rozwijać tu tego wątku, zaznaczam tylko odmienne zdanie w tej sprawie.

      Usuń
    6. Wojciech Miara

      "(...)antyrosyjski obłęd „świętej krucjaty” zawsze i wszędzie skierowanej przeciw Moskwie w wydaniu środowisk pisowskich, pachnie robotą CIA(...)" - R. Winnicki, "Bóle politycznych proroków",
      http://prawy.pl/felieton/3342-robert-winnicki-bole-politycznych-prorokow

      "(...)O: Czego Pan się bardziej obawia: imperializmu Rosji czy lewicowości Unii Europejskiej?
      RW: W perspektywie długofalowej gorszy jest rozkład kulturowy. Natomiast w stosunkach międzynarodowych nie jest największym zagrożeniem Bruksela, Moskwa, Berlin, Waszyngton czy Tel Aviv. Naszym największym zagrożeniem jest nasza słabość(...)
      Błędem w państwa pytaniu, jest pytanie tylko o Moskwę, bo przecież France Telecom przejął nasze linie przesyłowe. My jesteśmy polem gry bardzo wielu wywiadów(...)
      Nie będę udowadniał, że nie jestem wielbłądem. Ale to nie Rosja jest źródłem naszej słabości. Rosja wykorzystuje naszą słabość(...)
      Środowiska związane z PiSem uważają Moskwę za jądro ciemności i krucjata przeciwko Moskwie jest ich naczelnym hasłem politycznym. My postrzegamy Moskwę jako jedną ze stolic zainteresowanych słabą Polską. Dla mnie Rosja nie jest diabłem, ale też na pewno nie jest państwem sojuszniczym. Naszym celem jest zbudować polską siłę w obszarze Europy Środkowo- Wschodniej(...)
      http://naszeblogi.pl/39455-robert-winnicki-duzo-o-rosji-w-wywiadzie

      Pozwoliłem sobie - może na zasadzie żaby i podkowy - na taki szybki mini przegląd. Do jakichś poważnych, programowych wypowiedzi R. Winnickiego nie dotarłem, co nie znaczy, że ich nie ma, nie wiem. Na stronie Ruchu Narodowego, pod hasłem "Cele i zadania", proszę wybaczyć, śmiesznostka, bo Wypowiedź R. Dmowskiego sprzed stu lat bez mała.

      Chcę podkreślić, że moja ocena ruchu narodowego, tego właściwego, przedwojennego, jest bardzo podobna do Pańskiej. Czerpię ją z lektury źródeł, R.Dmowskiego i F.Konecznego. Pierwszy był genialnym politykiem, drugi - genialnym polihistorem.
      Dlatego właśnie nie mogę, choćbym nie wiem jak bardzo chciał, traktować poważnie i bez niepokoju tego, co zwie się Ruchem Narodowym dziś.

      Dlaczego Dmowski przeorał świadomość swego pokolenia? - bo realistycznie, trafnie i bez znieczuleń diagnozował teraźniejszość, a w niej gradację celów i zagrożeń, czyli przyszłość.

      Dlaczego Ruch Narodowy - w obecnej postaci - nie dokona zbyt wiele? Dlaczego ci, którzy czują się w mocy objąć przyszłe rządy Polski, młodzi, dopiero wykluwający się, nie chcą wejść w alians z realną opozycją, przeniknąć jej struktury i wykorzystać do realizacji własnego programu politycznego?

      Pozdrawiam serdecznie


      Usuń
    7. viva cristo rey,

      dziękuję za cytaty. Też obawiam się, ze dzisiejszy ruch Narodowy - choć oceniam ich pozytywnie - nie jest w stanie zbudować realnej siły politycznej.

      Winnicki pewnie chciał zaznaczyć, że eksploatują nas wszyscy i nie należy gubić świadomosci odnośnie gangsterskich nieraz chwytów graczy zachodnich, ale uważam, ze robią oni (RN) duży błąd nie doceniając/podkreślając wiodącej siły Moskwy w destrukcji naszej pozycji. Wydaje mi się, że dziś nie da się zbudować realnej siły odrzucającej III ,,RP" bez jasnego postawienia się kremlowi. miejscowe szambo wsi-stowskie i spółka są tylko autonomiczną komórką ruskiej struktury - i lepiej to jak najszybciej zrozumieć i akcentować, bo to daje określoną przewagę w stosunku do tych środowisk.

      Ja bym chętnie widział ludzi z RN na listach PiSu, ale obawiam się, ze z wielu powodów nie dogadają się. tym zresztą gorzej dla Polski: RN nie zaistnieje politycznie, PiS będzie dalej bez młodzieży.


      Pozdrawiam Pana

      Usuń
    8. @ przemek łośko16 sierpnia 2013 20:19
      Nie chce odbiegac od tematu ktorym jest przeciez "Antyterroryzm jako narzedzie politylki", ale "brzydzenie sie" tak wielkim patriota i politycznym geniuszem jakim byl Dmowski, to lekka przesada lub nieporozumienie. Jego najpopularniejsza ksiazka "Mysli Nowoczesnego Polaka" byla napisana w 1902 roku !!!. W przedmowie do wydania IV w 1937 (dostepne pod http://www.ligatur.se/shop/free/dmowski_mysli.pdf ) pisze:
      ...
      Powiedziano mi przed paru laty, ze sporo ludzi chcialoby
      przeczytac Mysli nowoczesnego Polaka, ale nie moga znikad
      dostac tej, dzis juz wyczerpanej ksiazki, ze zatem potrzebne
      jest nowe jej wydanie.
      ...
      Pierwsza moja mysla bylo przerobic ksiazke, zastosowac ja
      do dzisiejszych czasow. Tyle bym wszakze musial zmienic, ze
      nie byloby to nowe wydanie Mysli, ale nowa, inna ksiazka.
      ...
      ======
      Jego "Mysli..." to krotki i tresciwy wyklad na temat tego co to narod, co to interes narodowy, i co to jest polityka i jak jej uzywac dla dobra narodu, oraz przyglady mozliwych logicznych dzialan (w 1902). Dmowski widzial w Rosji A.D. 1902 mozliwosc politycznego zblizenia sie do Entanty (Angli i Francji) i zaistnienia Polski (ktorej nie bylo) na arenie miedzynarodowej. Jako polityczny geniusz przewidywal konflikt Entanty i Panstw Centrum JUZ WTEDY!!! Rosje (slabnaca i podgryzana przez ruchy rewolucyjne) traktowal jako instrument, a nie jako sojusznika. Roznil sie z Pilsudskim nie tak znowu wiele odnosnie manewrow politycznych w celu uzyskania niepodleglosci Polski, jednak roznil sie zasadniczo jesli chodzi o "zbieranie mniejszosci etnicznych" w granicach przyszlego panstwa polskiego. Poczytajcie o "linii Dmowskiego". To glownie Dmowskiemu zawdzieczamy sukces w Wersalu, a jego patriotyzmowi to, ze Pisludskiemu potem nie wadzil (jak ten potem utrwalal papierowe granice Polski namalowane w Wersalu). Potrzebna byla jednosc narodu, i Dmowski ustapil pola, choc nie musial. To ze mielismy ponad 35% mniejszosci narodowych dalo sie w II RP we znaki niejednokrotnie. Dmowski przed tym przestrzegal i byl zwolennikiem trzymania tych mniejszosci pod scisla kontrola. Mozna o tym w nieskonczonosc, wiec jesli ktos chce czytac pisma Dmowskiego, to na internecie tego pelno. Ja podam linki do dwoch sciagawek:
      http://www.ojczyzna.org/ZASOBY_WWW/DOKUMENTY/ROMAN_DMOWSKI/SPOTKANIA_DMOWSKIEGO_I_PILSUDSKIEGO_-_KRZYSZTOF_KACZMARSKI.pdf
      (artykul z Glaukopisu)
      http://www.politologia.univ.rzeszow.pl/uploadUC/PiS/nr%206/artykuly/Tomasz_Koziello.pdf -- opracowanie Kozielly z Uniwersytetu w Rzeszowie (sa powazniejsze dziela, ale jest to zwiezly i do rzeczy tekst).
      Podkreslam: Dmowski Rosji nie kochal, a bolszewikow szegolnie nienawidzil. Dla mnie to co w tej chwili robi Putin odnosnie "wartosci chrzescijanskich i narodowych" jest podobne do tego co robil Stalin kiedy Niemcy gonili Rosjan z predkoscia 100km/dzien w 1941. Wtedy tez chory w cerkwiach spiewaly, a patrioci przemawiali, a arystokratow z Syberii na gwalt sprowadzano i podkarmiano, zeby robili za dyplomatow (choc zony i dzieci dalej gnily w obozach jako zakladnicy). Putin to KGBista pozbawiony ludzkich uczuc i szukanie w nim sojusznika to naiwnosc graniczaca z debilizmem. Oczywiscie, mozna takich jak Putin uzywac, ale nie nalezy sie z nimi spoufalac, jak mawiali dawniej ludzie z arystokracji.

      Jasiu z Hameryki



      Usuń
    9. Jasiu z Hameryki

      Bardzo dziękuję za wskazanie ciekawych publikacji.
      Rzeczywiście jakoś tak samoczynnie znaleźliśmy się na obszarze off topic, może Autor nam to wybaczy...No ale co zrobić, skoro jego teksty są tak wszechstronnie inspirujące?:)

      Pozdrawiam bardzo pogodnie

      Usuń
  26. Władimir Bukowski w rozmowie z GPC

    "Polska jest dziś zainteresowana dobrymi stosunkami z Rosją i prowadzi politykę jawnie prorosyjską. To przeszkadza Warszawie w budowaniu silnej pozycji na arenie międzynarodowej. Jej rząd jest obecnie najbardziej promoskiewskim rządem w Europie. Dalsze takie postępowanie może doprowadzić do upadku Polski – mówi Władimir Bukowski w rozmowie z Gabrielem Kayzerem.

    Czy Polska może się czuć zagrożona działaniami Rosji wobec niej?
    Rosja ma obecnie o wiele większy wpływ na to, co się dzieje w Polsce, niż 20 lat temu. Jednak nie dlatego, że sama jest silniejsza, ale dlatego, że Polska jest znacznie słabsza. Ponadto polski rząd jest obecnie najbardziej promoskiewskim rządem w Europie. Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego rządzący Polską politycy obrali taki kurs. Myślę, że jest to kwestia kompletnego niezrozumienia realiów geopolitycznych i tego, czym jest w istocie rosyjski reżim. Polski rząd myśli, że można utrzymywać dobre i normalne relacje z KGB. Nie, nie można.

    Czy polski rząd jest zinfiltrowany przez agenturę KGB?
    Tu nie chodzi o agentów, choć oni na pewno w Polsce są i działają. Chodzi przede wszystkim o mentalność ludzi będących w Polsce u władzy. Polski rząd nie rozumie i nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego, że nie można utrzymywać poprawnych relacji z KGB. Współpraca z KGB godzi bowiem w interesy Polski. Wiemy, jak działa KGB, wiemy, jak myśli. […] Dzisiejszy reżim w Rosji został stworzony od podstaw przez agentów KGB, którzy dzisiaj kontrolują kraj i traktują go jak swój folwark."

    ====

    1. "Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego rządzący Polską politycy obrali taki kurs."
    2. "Polski rząd nie rozumie..."

    Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  27. ALEKSANDER ŚCIOS


    Panie Aleksandrze,

    Podaję za Niezależna.pl, treść tzw. tajnej instrukcji dla posłów PO, zgodnie z którą odpowiadano na pytania dotyczące Smoleńska. I powiem szczerze: myślałam, że nic mnie u tych genetycznych łgarzy nie jest w stanie zdziwić, a jednak...

    Czy potrafi Pan zrozumieć, (ja nie potrafię), jak - w kontekście zaistniałego przecież faktu: wizyty Tuska w Katyniu 7.04.2010 oraz wylotu delegacji prezydenckiej w dniu rocznicy: 10.04.2010 - można było nakazać "przekaz", że wizyty premiera i prezydenta nie były rozdzielone???

    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Tylko proszę nie pisać, że nic to Pana nie obchodzi, bo to są "ONI", - ponieważ to nie jest błaha sprawa, za ujawnienie tych treści zginął gen. Petelicki (skądinąd postać marna i nieciekawa), który jednak na pewno zostanie bohaterem narodowym, skoro został wymieniony podczas 40. miesięcznicy przez o. Jacyniaka, jako ofiara "seryjnego", jednym tchem z np. chorążym Musiem, czy profesorem Duliniczem. (nb. "lista" o. J., przyzna Pan, momentami naprawdę... zadziwiająca!)

    ________________________________________________________________


    "Za katastrofę smoleńską „odpowiadają polscy piloci”, samolot był „prezydencki”, a wizyty premiera i prezydenta „nie były rozdzielone” – to treść instrukcji propagandowej otrzymanej przez posłów PO od władz partyjnych, do której dotarła „Gazeta Polska Codziennie”.

    „Gazeta Polska Codziennie” dotarła do dokumentów z 4 lipca br., jakie biuro prasowe Platformy Obywatelskiej rozesłało swoim posłom. Zawarte są w nich dokładne instrukcje, jak partia ma mówić o Smoleńsku.

    Posłowie PO rządzącej są w nim dokładnie instruowani, jak mówić o katastrofie smoleńskiej. Winą za nią obciążani są piloci i prezydent Lech Kaczyński. W piśmie pojawiają się również zwroty, takie jak „zdarzenie lotnicze” i „prezydencki samolot”, których posłowie mają używać w mediach. Rzecznik PO Paweł Olszewski pytany przez „Codzienną” o to, kto jest autorem dokumentów powstających w biurze prasowym PO, powiedział tylko, że „to zależy od zakresu tematycznego”, i zakończył rozmowę. Jak udało się nieoficjalnie ustalić "Gazecie Polskiej Codziennie", każdy „przekaz dnia” dotyczący Smoleńska tworzony jest w Kancelarii Premiera.

    Dziennikarze "Gazety Polskiej Codziennie" pokazali dokument Antoniemu Macierewiczowi, przewodniczącemu zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Poseł zauważa, że tezy dokumentu są „bezpośrednim nawiązaniem do SMS-a rozsyłanego w Platformie od razu po katastrofie”. – W dokumencie pada pytanie: „Dlaczego prezydencki samolot lądował we mgle?”, i adresaci otrzymują odpowiedź: „Lądował we mgle, bo prezydent Lech Kaczyński chciał w Katyniu rozpocząć kampanię prezydencką” – mówi Macierewicz w rozmowie z „Codzienną”."

    http://niezalezna.pl/44894-tajna-instrukcja-po-jak-klamac-o-smolensku

    OdpowiedzUsuń
  28. Szanowni Państwo,

    Rozmowę o Dmowskim i "poglądach" ludzi z RN, uważam za nieporozumienie i stratę czasu.
    Podzielam opinię Pana Łośko, że absurdalne jest "rozważanie jakiejkolwiek politycznej współpracy z czymś tak zbydlęconym, szmaciarskim i godnym wymazania ze świadomości jak Rosja".
    Z Sowietami/Rosją się nie dyskutuje. Tak jak nie podejmuje się partnerskich rozmów z terrorystą, bandytą, mordercą. Kto po 100 latach istnienia komunizmu jeszcze tego nie pojął- nie zasługuje na miano człowieka rozumnego i choćby legitymizował się dyplomami uczelni i tytułami naukowymi, jest polityczno-historycznym analfabetą. W najlepszym wypadku.
    "Poglądy" ludzi z RN uznaję za kompromitujące i niegodne polemiki. Ci młodzi ludzie nie mają pojęcia o ZSRR ani o Rosji. Nie chodzi nawet o gradację zagrożeń (o jakich perorują), ale o fakt, że stawiają obok siebie i uznają za równoważne - "imperializm Rosji" i "lewicowości Unii Europejskiej".
    Nie chcę im źle życzyć, ale z takich "poglądów" może wyleczyć tylko doświadczenie ruskiego buciora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Aleksandrze

      Krótko jeszcze poza tematem, acz niezupełnie: kwestia relacji PiS - środowiska narodowe.

      Uważam, że współpraca tych dwu nurtów, jeśli rzeczywiście chcą niepodległej Polski, podkreślam "jeśli", jest konieczna. Kwestie szczegółowe i techniczne tej współpracy, to rzecz drugorzędna, niech się tam politycy o to martwią i szukają rozwiązań.

      Ad rem:
      Jakiś czas temu na twitterze apelował Pan do PiS-u, do opozycji, o podjęcie obrony prawnej młodych ludzi, którzy we Wrocławiu godnie powitali tow. Baumana i grożą im za to wysokie wyroki. Są to ludzie związani z ruchem narodowym. Jeśli dobrze pamiętam, pod adresem PiS-u użył pan sformułowania "powinni zrobić wszystko".

      Czy Pana głos został wysłuchany i jakie są dalsze koleje tej sprawy?

      Pozdrawiam serdecznie




      Usuń
    2. A. ŚCios,

      ja natomiast uważam, że porównywanie kogoś takiego jak Roman Dmowski do obecnej agenturalnej bandy ścierwników i zdrajców jest głęboko chore.

      Odnośnie Rosji, to teraz będziemy mieli piękny spektakl, który oby zakończył się wielka ruską wtopą. Mówię oczywiście o podpisaniu przez Ukraińców stowarzyszenia z Unią na jesieni i o trwających już ruskich szykanach. Otóż symptomatyczne jest to, że na nic mordy, terror, przekupstwo - nawet ich właśni ludzie (grupa Janukowycza i jego oligarchów) chcą uciekać z tej trupiarni, w której wola chana może każdego zniszczyć i upodlić. Jak to jednak soft power musi być doceniony! Podobno Putin ze zdumieniem (przykrym) obejrzał ukraińskie programy, w których integracja z Rosją jest obrzydzana - nie do wiary.

      Otóż o ile Kijów nie zostanie przez Rusków złamany, to będzie to rzeczywiście strategiczna porażka Rosji - bez Ukrainy ich Euroazja nie ma wielkich światowych szans. I tu pytanie o stan upodlenia polskiej nomenklatury: jeśli nawet Ukraińcy odważyli się ,,bryknąć" Putinowi, i to bardzo boleśnie - TO JAKI POZIOM ZGÓWNIENIA prezentują ci znad Wisły? Dawniej Rosjanie musieli si.e bać, żeby ich własna agentura nie poszła drogą Tity (Janukowycz jakby zerkał w tą stronę...). Ale u nas dochowali się niewolnika doskonałego.

      Przyznam szczerze, że chętnie kiedyż przeczytałbym u Pana coś odnośnie ogólnej sytuacji międzynarodowej, zwłaszcza regionalnej u nas - chodzi mi o to, jak kształtują się zdolności emancypacyjne poszczególnych narodów Europy Środkowej i dlaczego Polska jest obecnie bez żadnych szans????


      Pozdrawiam Pana

      Usuń
  29. Pani Urszulo,

    Czytałem wywiad z Bukowskim. Po 10 kwietnia postrzegam tę postać z nieco innej perspektywy. Pamiętam, że pan Bukowski nie był w stanie rozstrzygnąć - czy w zamach smoleński były zaangażowane służby Putina i przed trzema laty sprawiał wrażenie mocno zakłopotanego takimi pytaniami.
    W tym wywiadzie nie powiedział nic nowego, nic, czego byśmy sami nie wiedzieli. To taka gadka w rodzaju "głaskania po brzytwie".
    Być może pan Bukowski rzeczywiście "nie potrafi zrozumieć, dlaczego rządzący Polską politycy obrali taki kurs". Być może nie rozumie nawet, że takim stawianiem sprawy usprawiedliwia zaprzaństwo, a przynajmniej podsuwa łatwe argumenty. Głupota nie jest przecież przestępstwem, zdrada - owszem.
    Ale jeśli nie potrafi rozstrzygnąć takich "dylematów" - po co w ogóle wypowiada się o sprawach zawiłych?

    Tajna instrukcja PO w sprawie Smoleńska niespecjalnie mnie zaskoczyła. Od dnia tragedii wiadomo, że przedstawiciele reżimu mówią jednym językiem, a ponieważ nie są to ludzie zdolni do samodzielnych refleksji, musi istnieć ośrodek dezinformacyjny oraz dokumenty, które podsuwają im stosowne tłumaczenia.
    Ujawnione przez GPC pismo nawiązuje wprost do znanych, komunistycznych tradycji dotyczących fałszowania historii. Ponieważ ta władza czerpie z sukcesji komunistycznej, ma też wzorce do naśladowań.
    Na tt przypomniałem, że w roku 1951 wydane zostały tajne notatki/instrukcje ówczesnego "ministra sprawiedliwości" Henryka Świątkowskiego w sprawie zbrodni katyńskiej. Były to bardzo szczegółowe zalecenia, z których stworzono następnie "Plan przygotowania materiałów zwalczających tezy hitlerowskie w sprawie mordu w Katyniu". Dał on podstawy do usankcjonowania kłamstwa katyńskiego. Kto zechciałby zapoznać się z tymi materiałami, znajdzie je pod linkiem:
    http://komunizm.net.pl/wp-content/uploads/09.pdf

    Pozdrawiam serdecznie


    OdpowiedzUsuń
  30. Rządowi terroryści

    Bartłomiej Sienkiewicz zdecydowanie dodał również, że w Polsce "mamy do czynienia ze zdziczeniem części społeczeństwa".
    - To jest już kolejny incydent świadczący, że należy izolować tych ludzi - powiedział minister. Nie wykluczył też zmian w prawie, które miałyby je wyeliminować. - Mam poczucie, że powinniśmy działać nieco silniej w tych kwestiach. Państwo, prokuratura i policja powinni działać w jednej drużynie - wtedy opanujemy to zjawisko - stwierdził.

    Komentarze:
    ~Gdańszczanin : A Pan Minister nie zna najnowszych ustaleń Policji, którą kieruje? Nie wie o napaści Meksykanów na Polkę i ugodzeniu ostrym narzędziem kibica, który przyszedł jej z pomocą? Mimo tej niewiedzy, lub co gorsza ignorując na potrzeby propagandowe fakty wypowiada się tak jak się wypowiada. I to powinna być ostatnia wypowiedź Pana Ministra. Albo brak kompetencji i głupota albo ordynarne kłamstwo - tak czy inaczej oznacza to brak kwalifikacji niebędnych Ministrowi Rządu RP. zwiń

    ~przejrzyste intencje : Wyglada na to, ze glownie o te "zmiany w prawie" chodzi. Dzis "kibole", jutro kazdy, kto odwazy sie krytykowac wladze, lub, co nie daj boze zadac zmiany rzadu. zwiń

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/bartlomiej-sienkiewicz-mamy-do-czynienia-ze-zdziczeniem-czesci-spoleczenstwa/8yzvv

    OdpowiedzUsuń
  31. I jeszcze "łeb Państwa":

    Powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy oznaczałby wojnę domową - mówi Radiu Gdańsk Lech Wałęsa.

    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/lech-walesa-powrot-kaczynskiego-do-wladzy-oznaczalby-wojne-domowa/pctb0

    OdpowiedzUsuń
  32. Wracając do koncepcji (bo aż boję się pomyśleć, że to "idea")wszelkiej maści "sojuszy" - czy to z Rosją, czy z Prusami, czy z islamską Francją - to jest to droga donikąd.

    Przede wszystkim sami musimy zbudować swoją zdolność obronną, tak, jak zbudował ją Izrael wobec przeważającego liczebnie świata arabskiego, czy niegdyś Grecja przeciw Persji.

    Możliwe, że przykład Grecji powinien być nam nawet bliższy, gdyż Izrael najpierw korzystał z pomocy ZSRR, a potem - sprytnie przełożywszy wajchę sympatii - USA, a jego historia jako suwerennego Państwa nadal jest bardzo krótka.

    Jest wspólny mianownik nowożytnego Izraela, starożytnej Grecji i Polski - egzystencja wobec liczniejszego i zdawałoby się silniejszego, agresywnego wroga. Aby taka egzystencja nie była wegetacją, należy być politycznie i militarnie samowystarczalnym. Zresztą, silny partner w regionie jest zawsze atrakcyjnym partnerem dla odległych mocarstw.

    Polską racją stanu dnia dzisiejszego i bliskiej przyszłości jest spełnienie warunku konieczniego istnienia suwerennego Państwa. Tym warunkiem koniecznym jest pozbycie się zdrajców i kolaborantów. Dopiero po trwałymspełnieniu warunku koniecznego wolno kłócić się o warunki wystarczające: ustrój ekonomiczny, związki partnerskie, współpracę europejską, regulacje prawne pomiędzy Państwem i Kościołem, aborcję, pozostałe.

    Aby udało się spełnić warunek konieczny, każde ugrupowanie przeciwne dalszej asymilacji z ruską dziczą lub pruską hipokryzją, musi z czegoś zrezygnować: ateiści z atakowania Kościoła, katolicy z chęci organizowania praw państwa laickiego wedle własnego kanonu etycznego, nieżydzi z antysemityzmu, z kolei Żydzi - z korzystania z "ułatwionych ścieżek kariery", potomkowie arystokracji z samolubnego rewizjonizmu, Ruch Narodowy z otumanienia Moskwą, homoseksualiści z pretensji do małżeństw, heteroseksualni z obrzydzenia do homoseksualnych związków.

    W czasach starożytnych i później problemem nie byli Żydzi i pederaści, tylko sprawy królestwa, pełnoprawni obywatele i plebejusze oraz ich dostęp do władzy i pieniędzy. Kapitalnie można to prześledzić na historii Rzymu, jak przez pięć wieków rozwijał się konflikt pomiędzy plebsem i arystokracją, rodząc po drodze decemwirat, prawo i konstytucję. Nic się w tych prymarnych sprawach nie zmieniło, choć zmieniło się bardzo wiele w zakresie zwyczajów, gadżetów i konwencji. Założę się jednak o perły przeciw pestkom, że średniowieczny plebs już drugiego dnia umiałby korzystać z telefonii komórkowej, a najdalej piątego jeździć "wypasionym" audi.

    Tylko w Państwie, które posiadamy na własność, z którym się utożsamiamy, i którego gotowi jesteśmy bronić krwią bez względu na wyznanie, pochodzenie, preferencje seksualne - to znaczy, że posiadamy taką kulturę i identyfikujemy się z nią - tylko w takim kraju możemy być Obywatelami. Tylko w takim Miejscu Szczególnym, własnym kraju, można być człowiekiem twórczym, realizować pasje pierwszego planu, nie małe "marzenia zmywaka".

    Dlatego sprawy drugorzędne nie powinny przesłaniać tych najważniejszych.Problemem nie jest narodowość, wyznanie, czy homoseksualność. Problemem jest zniewieścienie (ciotowatość) populacji męskiej, ruso lub germanofilia i pogarda dla potrzeb religijnych lub duchowych.

    Łby należy uciąć. Obudziłem się dziś z paskudną pointą w głowie, z pamiętnego wiersza Herberta:

    Pan Cogito chce stanąć
    do nierównej walki

    powinno to nastąpić
    możliwie szybko

    zanim nadejdzie
    powalenie bezwładem
    zwyczajna śmierć bez glorii
    uduszenie bezkształtem





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Przemku

      Nie we wszystkim się z Panem zgadzam, ale budujące jest to, że pomimo różnic, myślę, że godnie byłoby stanąć z Panem w jednym szeregu... Byleby mieć w garści jakąś dobrą armatę. Ja na ten przykład, postrzelałbym z polskiego, przedwojennego, pięcionabojowego mausera. Wprawdzie mała szybkostrzelność, ale celny, skuteczny, donośny, a jakby go doposażyć w lunetkę, to by nie było najgorzej.

      Zresztą każdemu wedle potrzeb i predyspozycji, wiadomo, w partyzantce i rozpylacz i pancerzownica być musi...
      O kontrwywiadzie i obozach dla pliennych nie wspominając...
      :))

      Usuń
    2. Będziemy używać tego, co będzie dostępne ;) (mnie marzy się szturmowy samolot, ale czasy nie te). Kto wie, może na początku będą to tylko samopały cichogminnej roboty.

      Usuń
  33. viva cristo rey,

    Myślę, że przywiązuje Pan nadmierne znaczenie do moich publikacji i słów na tt. Ani ten apel ani żaden inny, nie mają wpływu na działania wybitnych strategów PiS-u. Szczerze mówiąc, sądzę, że niewielu z tych panów przejmuje się tym, co sobie tu piszemy i mówimy.
    Ponieważ mam jednak prawo wyrażać własne zdanie, uważam, że obowiązkiem prawdziwej opozycji jest obrona osób prześladowanych przez reżim. Takimi są z pewnością młodzi ludzie protestujący przeciwko obecności w życiu publicznym majora sowieckiej bezpieki Baumana, za co III RP chce ich karać grzywnami lub karą wiezienia.
    To czy są oni związani z ruchem narodowym, nie ma najmniejszego znaczenia. Decydujący jest fakt, że za zachowania ze wszech miar słuszne i godne, ludzi tych spotykają represje prokuratorsko-sądowe.
    Jeśli zaś opozycja nie udziela im pomocy tylko dlatego, że mają "nieprawe" pochodzenie, lub jakiś głupkowaty europoseł wszędzie wietrzy prowokacje, daje tym samym dowód, że nie kieruje się żadnymi zasadami i normami moralnymi lecz pospolitym partyjniactwem.

    Pozdrawiam Pana

    OdpowiedzUsuń
  34. viilo,

    Dla porządku. Domyślam się, że pisząc o wzorcach powojennych miał Pan na myśli Norwegów i ich rozprawę z quislingowcami, nie zaś Finlandię, w której chyba nie dochodziło do wieszania zdrajców.
    Sądzę też, że wymieniane przez Pana wielkości - "4 miliony, a z rodzinami i z emeryckimi przyleglosciami 12, a moze nawet 17 milionow..." są znacznie przesadzone.
    Fundament obecnego układu - triumwiratu służb,biznesu i polityki tworzy raczej niewielka grupa kilkusetosobowa, której izolacja nie powinna nastręczać problemów. Skuteczne uderzenie w tę grupę, rozproszyłoby wiele innych środowisk.
    Jedynym, prawdziwym problemem jest brak woli politycznej i determinacji działania.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. --
    "Tu chodzi o pewien rodzaj zdziczenia części obywateli polskich. Musimy ich zsocjalizować. Jeśli się nie da, zsocjalizować siłą" - ROZJUSZYŁ SIĘ "PANICZ" BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ!

    Za Newsweek.pl:

    Ten niepozorny okularnik to twardy zawodnik, nawet brutalny – mówią znajomi o Bartłomieju Sienkiewiczu, nowym szefie MSW. A wszystko zaczęło się od protestu przeciwko służbie wojskowej...

    Aż trudno uwierzyć, że na zapleczu PO po tylu latach rządzenia uchował się jeszcze ktoś taki jak Bartłomiej Sienkiewicz. Jego nominacja nie była medialnym fajerwerkiem, ale w partii wzbudziła duże emocje.

    – Po raz pierwszy od dawna przychodzi człowiek, który będzie dla Tuska rzeczywistym partnerem do rozmowy. (SIC!!!) A to może zmienić hierarchię w rządzie. Na miejscu Radosława Sikorskiego bym się obawiał, bo może stracić monopol na kreowanie polityki zagranicznej, zwłaszcza wschodniej – słyszymy od jednego ze współpracowników premiera.

    Łączy cechy archetypowego krakowskiego inteligenta czarującego otoczenie erudycją oraz przedstawiciela globalnej kasty profesjonalistów. Wiedzę o mechanizmach politycznych zdobywał w raczkujących specsłużbach III RP, potem rozwijał je w prężnie działającym ośrodku eksperckim, na koniec spieniężył w firmie doradczej, zarabiającej na kontraktach z największymi graczami rynkowymi. Przeważnie zresztą kontrolowanymi przez państwo.
    [...]
    Jakie są poglądy nowego ministra? Półtora roku temu wyłożył swe credo w tekście „Ambaras z polskością” opublikowanym w „Tygodniku Powszechnym”. Z aprobatą pisał o PO, że choć „wygrała w kontrze do jak najbardziej prawicowej partii”, to „oparła się naciskom liberalno-lewicowych środowisk i mediów. Nie poszła na wojnę z Kościołem, nie próbowała rewolucji obyczajowej (...) i nie demonstrowała pogardy dla »flakowo-sienkiewiczowskiej« Polski”. Więcej – ona tę Polskę zrozumiała, w odróżnieniu od Unii Wolności i innych inteligenckich formacji, które „szły na zwarcie z głęboką codzienną Polską”. Również na przekór polskiej prawicy, „która staje się coraz bardziej klubem wyznawców egzotycznych poglądów”. Stąd popularność PO.

    Od tamtej pory sporo się jednak zmieniło. Poparcie dla rządu spadło. A forsujący związki partnerskie Tusk wyraźnie wpisuje się w lewicowy projekt rewolucji obyczajowej. Na pohybel Polsce „flakowo-sienkiewiczowskiej”.

    I doprawdy trudno powiedzieć, co o tym wszystkim sądzi nowy szef MSW, który nieprzypadkowo nazywa się Sienkiewicz.[...]"

    http://polska.newsweek.pl/panicz-bartlomiej-sienkiewicz,101783,1,1.html

    LINK DO PROZY "PANICZA" W TP pt. - jakżeby inaczej! - "AMBARAS Z POLSKOŚCIĄ".

    _________________________________________________________________

    Hmm...
    Czasem BARDZO DALEKO pada jabłko od jabłoni...

    OdpowiedzUsuń


  36. TAKA SOBIE CIEKAWOSTKA... CZYLI AKTUALNY SKŁAD RADY OŚRODKA STUDIÓW WSCHODNICH IM. Marka Karpia (???!!!)


    Przewodniczący:

    Bartłomiej Sienkiewicz – analityk, publicysta specjalizujący się w problematyce wschodniej, współpracuje m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym”, współzałożyciel OSW, w latach 1991-1993 i 1995-2001 jego wicedyrektor, obecnie prowadzi niezależną działalność analityczną

    Wiceprzewodniczący:

    prof. Zdzisław Najder – członek Rady Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, historyk literatury, opozycjonista w czasach PRL, były dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, twórca Klubu Weimarskiego

    Członkowie:

    Tomasz Arabski – Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, członek Rady Katolików Świeckich, były dziennikarz, m.in. redaktor naczelny „Dziennika Bałtyckiego”

    Jerzy Bahr - dyplomata, były Ambasador RP na Litwie, na Ukrainie i w Federacji Rosyjskiej.

    dr Agnieszka Bryc – adiunkt na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, autorka wielu publikacji poświęconych rosyjskiej polityce zagranicznej

    Wojciech Paweł Duda – Główny Doradca w Gabinecie Politycznym Prezesa Rady Ministrów, historyk, publicysta, redaktor naczelny „Przeglądu Politycznego”

    Jakub Wiśniewski - Dyrektor Departamentu Strategii Polityki Zagranicznej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Członek Rady Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

    OdpowiedzUsuń
  37. Za tweetem AŚ:


    W feworze tem.zast.nie zauważono,że reżim "przeniósł" dziś dane 38mln Polaków -http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,19084,przeniesiono-serwery-z-danymi-38-mln-polakow.html … Jak,gdzie i dlaczego-nikt nie zapyta


    Przeniesiono serwery z danymi 38 mln Polaków
    PAP / mh


    Około 150 informatyków i techników ochranianych przez policjantów oraz funkcjonariuszy BOR było zaangażowanych w trwającą cztery dni operację przeniesienia serwerów z danymi około 38 mln mieszkańców Polski. Chodzi m.in. o ewidencję PESEL i paszporty.

    Jak poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, zabezpieczenie oraz przeniesienie serwerów było konieczne m.in. ze względu na narastające od lat ryzyko utraty tych danych.

    Z informacji przedstawionej przez wiceministra spraw wewnętrznych Rafała Magrysia, który nadzorował pracę ekspertów Centrum Personalizacji Dokumentów oraz Centralnego Ośrodka Informatyki MSW wynika, że okablowanie działającej dotychczas sieci teleinformatycznej miało niepełną dokumentację. Brakowało także procedur na wypadek awarii systemu.

    "Po trzech miesiącach przygotowań, w których brał udział sztab 150 ludzi, którzy pracowali cztery dni, 24 godziny na dobę, udało nam się te wszystkie rejestry państwowe alokować, czyli przenieść w inne pomieszczenia w pełni zabezpieczone. Możemy powiedzieć, że w pewnym sensie przeszczepiliśmy serce państwa, które było w stanie przedzawałowym" - powiedział na konferencji prasowej Sienkiewicz.

    Według MSW przeniesienie danych zwiększa bezpieczeństwo danych osobowych Polaków a w przyszłości przyczyni się do prostszej i szybszej procedury załatwiania spraw urzędowych.

    "Sama relokacja trwała tylko kilka dni, natomiast cały proces przygotowywany był w przeciągu kilku miesięcy, przez sztab ludzi, który doskonale wiedzą, jak przeprowadzać tego typu operacje. Udało nam się zgromadzić najlepszych specjalistów dostępnych w administracji publicznej jak i ściągnąć podwykonawców z innych instytucji. W tym momencie możemy powiedzieć, że rejestry państwowe pierwszy raz od wielu lat są w pełni zabezpieczone" - powiedział Magryś.

    Jak informuje MSW, przeniesienie serwerów to pierwszy etap realizacji projektu pod nazwą "pl.ID". Kolejne etapy to: modernizacja Centrum Przetwarzania Danych; budowa nowoczesnych systemów, obsługujących m.in. systemy PESEL i ewidencję dowodów osobistych; powstanie Zintegrowanej Struktury Rejestrów Państwowych; uruchomienie nowego systemu w 2500 gminach kraju.

    Tagi: pesel, dane osobowe, serwery, paszporty, dane, przeniesienia serwerów z danymi

    http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,19084,przeniesiono-serwery-z-danymi-38-mln-polakow.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Urszula Domyslna
      Jak to gdzie przeniesli? Tam przeniesli gdzie sa serwery Panstwowej Komisji Wyborczej...
      Jasiu z Hameryki

      Usuń
  38. @Pani Urszulo,
    min. Sienkiewicz poinformował jedynie o tym, co już 14 sierpnia odkrył portal gazetaprawna.pl:
    "O tym, że pamięci masowe, serwery i urządzenia sieciowe zawierające bazy danych, takie jak PESEL czy CEPiK, zmienią miejsce pobytu, dowiedzieliśmy się przez przypadek – studiując biuletyn zamówień publicznych. Zawiera on ogłoszenie o przetargu na usługę migracji, który wygrała firma Comparex (...)."
    http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/725428,dane-milionow-polakow-msw-nowy-adres.html
    W kontekście tych przenosin warto tez zajrzeć tutaj:
    http://m.dziennik.pl/wiadomosci/kraj/szef-msw-zdekonspirowal-policje-ale-przecial-wstege


    OdpowiedzUsuń
  39. @Urszula Domyślna
    Z tekstu min. Sienkiewicza dla "Tygodnika Powszechnego" można wyczytać nieskrywaną niechęć, żeby nie powiedzieć pogardę, dla tzw. zwykłych Polaków i polskiej tradycji. Zabrali się do walki z polskością przy pomocy wszelkich metod inżynierii społecznej, co obserwujemy codziennie, a co minister przyznaje i czym się szczyci. Warto przytoczyć z jego pyszałkowatego wodolejstwa tylko jeden fragment:
    "Przy okazji reformy szkolnej niedostrzegalnie wydłużono czas pracy (rok wcześniej w szkole to rok dłużej na rynku)".
    To co w nawiasie to rzecz podstawowa - pisałem o tym w paru miejscach w necie. Mało kto przypisuje "poborowi sześciolatków" realizację tego właśnie, ukrytego celu ekonomicznego.
    I dalej:
    "Biorąc pod uwagę dysfunkcjonalność w edukacji społecznej większości polskich rodzin, posłanie dzieci wcześniej do szkoły to przyspieszona socjalizacja obywateli, którzy żyją na ogół w środowiskach promujących skrajną wersję indywidualizmu – projekt więc był wielowarstwowy i jak z podręcznika inżynierii społecznej."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kazef

      Bo z Henryka Sienkiewicza, który kochał Polskę i Polaków, pozostało owemu Bartłomieju tylko nazwisko. Reszta tego osobnika to jakieś, za przeproszeniem, naleciałości i paprochy. Powołany od pieluszki do wielkiej polityki, co to odkręci historię i priorytety I Rzeczypospolitej, jak ruscy inżynierowie od zmienienia biegu rzek.

      Trochę przypomina mi innego jaśnie oświeconego, niejakiego Hartmana Jana, który dziś robi za ekologiczny i genderowy autorytet, a jako przeciętny, trójkowy student KUL-u, opylał za kasiorę innym studentom spisane przez siebie wykłady śp. o. M.A. Krąpca.

      http://www.naszdziennik.pl/mysl/49849,lewoskretny.html



      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Panie Krzysztofie,

      Panicz "prawnuk" postanowił zapewne sprawdzić się w polityce, więc najpierw spieniężył to, co zarobił na UOP-ie, by teraz wkupną lojalką - napisaną nb. wyjątkowo nędzną polszczyzną, - dołączyć do WŁADZY.

      CO Z TĄ POLSKĄ?
      POLSKOŚĆ TO NIENORMALNOŚĆ
      WSTYDZĘ SIĘ ZA POLSKĘ
      POLACTWO
      BYDŁO
      MOTŁOCH
      AMBARAS Z POLSKOŚCIĄ

      Usuń
  40. Aleksander Ścios,

    Norwegia a nie Finlandia, ma Pan racje. Moje 12 do 17 milionow to ludzie z rodzinami, ktorzy nie przylozą reki do do tworzenia demokratycznego panstwa prawa, a wrecz przeciwnie. Dla przykladu, zaliczam do nich dzentelmena z Kociej Wolki, ktory ma kontrakt ze szkolą gminną na strzyzenie trawy, grabienie lisci i odsniezanie chodnikow. Ow dzentelmen zawdziecza kontrakt ukladom rodzinnym oraz lapowkom swiadczonym od kazdej faktury. Jezeli wyrzucą zlodziei z gminy to kierownik szkoly rowniez straci stanowisko, a z tego wprost wynika, ze siedmioosobowa, patologiczna rodzina naszego dzentelmena nie bedzie miala co do garnka wlozyc.

    Pisze Pan "Jedynym, prawdziwym problemem jest brak woli politycznej i determinacji działania." Rozumiem, ze gdyby nagle pojawily sie wola polityczna i determinacja dzialania to Polska, panskim zdaniem, wczesniej czy pozniej stanie sie rozwinietym ekonomicznie demokratycznym panstwem prawa.
    Przykro mi, ale nie bedzie to takie latwe. To co Pan wymienil jest konieczne, ale nie jest wystarczające.

    Kolejnym niezbednym elementem ukladanki jest wiedza, ktorej w wielu przypadkach nie da sie nabyc samym wysilkiem woli o czym wybornie swiadczą facjaty Nowaka i Tuska. "... i chocby nie wiem jak sie wytezal to nie udzwignie, taki to ciezar ..."
    Niezbednej wiedzy brakuje rowniez Prezesowi PiSu. Od ponad roku czytajac wypowiedzi JK i porownujac z Kanadą, z zazenowaniem stwierdzam, ze JK ma bardzo marne pojecie o funkcjonowaniu demokratycznego panstwa prawa. Przykladow bylo sporo: ulgi podatkowe dla emerytow, propozycje naprawy ZUS i OFE i wreszcie rząd techniczny. Dlugo by mozna pisac.
    Dzisiejsza sytuacja jak zywo przypomina Michnika w 1989 kiedy narod obwolal go guru demokracji i z poczuciem bezpieczenstwa zlozyl swoje sprawy w jego rece. Po wielu latach narod ze zdumieniem stwierdzil, ze Guru nigdy nie widzial Ziemi Obiecanej, nie ma bladego pojecia o jej funcjonowaniu, nie potrafi wskazac jej na mapie i nawet nie umie poslugiwac sie kompasem.
    Jezeli Kaczynski przejmie niebawem wladze wraz z mediami to sytuacja powtorzy sie, a w roku 2025 narod ze zdumieniem stwierdzi, ze Guru nigdy nie widzial Ziemi Obiecanej, nie ma bladego pojecia o jej funcjonowaniu, nie potrafi wskazac jej na mapie i nawet nie umie poslugiwac sie kompasem. I tym sposobem "Nową przypowieść Polak sobie kupi. Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi."

    Kolejnym elementem niezbednym do efektywnego zeglowania są pomyslne wiatry. Pod wiatr i pod prąd to mordega, a jezeli na dodatek na produkt po ktory wyplynelismy i obiecalismy dostarczyc nie ma zapotrzebowania spolecznego...

    A jak powrocimy ze zlotym runem to bedziemy musieli wybrac miejsce w ktorym zaczniemy budowac te ziemie obiecaną. W Ameryce katalizatorami demokracji są metropolie, w ktorych konkurencja jest tak duza, ze lokalne koterie pozostają otwarte na obcych, ale z talentem. Na amerykanskiej prowincji jest bardziej swojsko, czasem polna mysz nie ma szans wcisnąc sie do lokalnej koterii. Warszawka nie bardzo sie nadaje jako miasto nominowane do tytulu Swiatowej Stolycy Nepotyzmu i Korupcji, Krakowek nadal zapyzialy, Poznan-Kulczyk-Holding nie zacheca, Trojmiasto splodzilo tylu geniuszy, ze najlepiej by teraz lezalo odlogiem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak od końca idąc:

      Poznań-Kulczyk-Hilding to zupełnie spudłowana alegoria. Jeżeli mowa o Kulczyku, to jest to raczej Romuald Waga Holding (Romuald - admirał, uczestnik "obiadu drwaskiego", brat Jana Wagi, wieloletniego prezesa Kulczyk Holding i wielu innych przedsięwzięć Kulczyka). I tak w zasadzie o każdym mieście można.

      Im dłużej zagłębiam się w wygasające, internetowe meandry (coraz więcej stron wykazywanych przez google znika, zwłaszcza znikają te z adresem gazeta.pl - "strona o podanym adresie nie istnieje), tym bardziej jestem przekonany, że pomimo mnogości inspiratorów pochodzących ze służb specjalnych, można wyróżnić pewną hierarchię, na szczycie której - w sensie operacyjnym - stoją osoby związane z Zarządem II WSW. Na istnienie takiej hierarchii wskazują operacje związane z nielegalnym handlem bronią firm Cenrex, Steo, Falcon w latach 90-tych. KG Policji, KW Policji w Szczecinie, CBA - żaden z tych organów państwa nie był w stanie dobrać się do skóry oficerów WSI, nawet tych, którzy dostarczyli na siebie twardych dowodów dzięki zastosowaniu przez policję technik operacyjnych (podsłuchu). Malejczyk, Dukaczewski bardzo lojalnie i skutecznie bronili swoich oficerów.

      W sensie strategicznym należałoby to grono (Zarząd II no i w pewnym sensie także III, a także wyłonioną GW GROT) uzupełnić o sztab, w ramach którego mogłyby pojawić się nazwiska znane z "obiadu drawskiego".

      Dlatego, o ile dojdzie do przejęcia władzy przez PiS, to jeszcze istotne jest, czy będzie to władza samodzielna, czy w przymusowej koalicji, w której jedno skrzydło jest pełną hipokryzji przykrywką narodową dla np. gen. Wileckiego (vide SND Giertycha), a drugie poprzez np. TW "Romana" koordynowane jest przez szefa WSI z lat 94-96, a wcześniej szefa oddziału Y Zarządu II.

      Śmierć Leppera dzień po ogłoszeniu terminu wyborów parlamentarnych przez Komorowskiego jest zwornikiem kilku gier operacyjnych. W pamiętnym przemówieniu, które nie tak dawno zacytowałem pod artykułem Gospodarza "Orędzie nienawiści", Lepper zarzuca Cimoszewiczowi i Szmajdzińskiemu, że są beneficjentami mafii paliwowej. Zarzuty stawia politykom SLD i PO. Oszczędza jedynie Komorowskiego. Lepper, który byc może całkiem autentycznie odczuwał wówczas gniew, był jednak głównie retorem generałów Wileckiego i Malejczyka. Gra operacyjna dotycząca mafii paliwowej powiązana jest ze sprawą Olewnika, a jej umownym finałem jest prawdopodobnie śmierć płk Tobiasza. Po drodze musieli jednak umrzeć także mec. Kuciński i Lepper. Ostatnią szansą na przeżycie Leppera - moim zdaniem i tak iluzoryczną, bo wyrok zapadł w chwili, w której zamknął się obieg dokumentów u mocodawców mec. Kucińskiego, dzięki czemu spostrzegli się, że wiedza, którą dostarczyli jest węższa i słabiej udokumentowana niż ta, którą posiedli Kuciński i Lepper - było monitorowane spotkanie z J. Kaczyńskim, które mogłoby być nagłośnione przez media. Prezes jednak słusznie ocenił, że materiały dot. przecieku w aferze gruntowej to podpucha, a prośba Leppera o spotkanie jest inspirowana. Mam pewną teorię jak mógł działać mechanizm operacyjny w tej sprawie, ale nie o to w mojej odpowiedzi chodzi. Tyle, że uważam, iż finał zabójstwa Leppera rozegrał się w lutym 2012 roku w obecności przedstawicieli KGB w czasie pogrzebu płk Leszka T. Oczywiście, wielu podniesie sprawę przesłuchania Leszka T. w sprawie afery marszałkowej, do którego miało dojść 1 marca 2012 roku. Uważam jednak, że w tym przypadku, odpowiedni rozkaz spowodowałby, iż przesłuchanie Leszka T. spełzłoby na niczym. Swoich się nie zabija - co potwierdza cały okres aktywności WSI - chyba, że decydują się na prowadzenie własnej, nielojalnej gry.







      Usuń
    2. Przemek Łośko,

      Nie upieram sie przy detalach, od dawna nie bylem w kraju. Nie kwestionuje, ze jaczejka 3RP nie liczy wiecej niz kilkaset osob. Wyszlo jednak tak, ze zaplecze spoleczne tej jaczejki to 12 - 17 milionow.

      Zgadzamy sie w sprawie zasadniczej. Ze te wszy trzeba wytluc.

      Na Pana Prezesa w tej materii juz zupelnie nie licze. Ale gdyby kiedys jakims cudem do tego doszlo, to takie wydarzenie nie zakonczy sprawy, ale rozpocznie dlugi, zmudny i trudny proces i idzie mi o to, zeby takiego cudu tak zwyczajnie po polsku nie spieprzyc.

      Epilog nie zrobi sie sam, sama polityczna wola i determinacja dzialania nie zalatwią sprawy. Potrzebna
      jest jeszcze wnikliwa wiedza oraz zrozumienie roli warunkow zewnetrznych, szczegolnie spolecznych, i pewnie wiele innych rzeczy o ktorych nikt z nas nie ma dzisiaj pojecia.

      PS

      To co uznal Pan za wysypke to w istocie zmiany rakowe.

      Jaczejka ma nie tylko ogromne zasoby finansowe, ona rowniez ma znacznie lepsze plany strategiczne niz "analitycy" od Sakiewicza i braci Karnowskich.

      Usuń
  41. cd...


    Moim zdaniem dobrze zorganizowana i zjednoczona omertą grupa kilkuset osób, może tysiąca, w sposób aktywny alokuje i transferuje kapitały, wyciąga pieniądze z giełdy, etc., przeprowadza gry operacyjne. Jest to o tyle łatwiejsze, że na wielu polityków wcale nie trzeba szukać haków - haki są od dawna skatalogowane. Ta grupa nie próżnuje również dziś.

    Nie można leczyć choroby organizmu od leczenia wysypki ( dżentelmen z Kociej Wólki odśnieżający "po łapówie" chodniki w gminie). Najpierw należy wyleczyć chłoniaka. Problem z leczeniem chłoniaka jest jednak ogromny - nie ma jednej lokalizacji, nie można go, ot tak, wyciąć. Należy wycinać ogniska i jednocześnie wzmacniać odporność organizmu. W leczeniu chłoniaka nie sprawdza się chemioterapia - nie sprawdzają się leki ogólnoustrojowe. Konieczne jest przeprowadzenie serii bardzo precyzyjnych zabiegów, wzmocnienie organizmu, a dopiero na końcu leczenie całego ustroju.

    Nazywając rzeczy po imieniu: zdrajców należy wyeliminować. Fizycznie. Trudno chyba o większą jasność w doborze lekarstwa dla Polski. Wygrać, wyłapać, wybić. Trzy razy W.

    I do tego trzeba, jak już pisałem, mieć media i siłę. Np. własny wywiad i kontrwywiad, przeszkolony i uzbrojony.

    OdpowiedzUsuń

  42. PRYMAS CAPPINO ZAPISUJE CAŁY NARÓD DO PZPO.

    http://www.rp.pl/artykul/15,1040095-Abp-Kowalczyk--Kosciol-od-gejow-sie-nie-odwroci.html?p=1

    A ŁEB PAŃSTWA NAKAZUJE: STRZELAĆ!!!

    To nie wygląda ciekawie.


    KOMENTARZ KRZYSZTOFA WYSZKOWSKIEGO DLA NIEZALEŻNA.PL

    - Ostatnie deklaracje ludzi władzy, ich słowa o strzelaniu i potrzebie brutalnej reakcji, przywołują atmosferę sprzed grudnia 1981 roku - mówi portalowi niezalezna.pl Krzysztof Wyszkowski, założyciel Wolnych Związków Zawodowych.

    Ostatnie wypowiedzi ministra Sienkiewicza bulwersują pana jako byłego działacza opozycji antykomunistycznej?
    Poczucie nawrotu do języka pojęć i atmosfery sprzed upadku komunizmu jest dojmujące i przerażające. To miał być przecież nasz kraj, mieliśmy być u siebie, a wychodzi na to, że trzeba będzie się w nim ukrywać.

    Lech Wałęsa mówił wczoraj o strzelaniu do kibiców.
    Kiedyś wzywał do pałowania i to „bendem pałować” można było jakoś ośmieszać czy z niego kpić. A teraz? To chyba nie przypadek, że na jesieni mają być manifestacje solidarnościowe, a były lider związku mówi o strzelaniu.

    Ostrzega?
    Tak: kto podniesie rękę na władzę, temu – jak za Cyrankiewicza – zostanie ona odcięta. Okropność tej sytuacji powoduje, że kojarzy się ona bardzo z poprzednim systemem. Tak jakby establishment III RP wszedł w buty PRL-owskiej nomenklatury. Powtarza jej błędy i mówi podobnym językiem. Może ja jestem przeczulony, ale jest w tym pewna atmosfera grozy.

    A może po prostu zapala się czerwona lampka, że zaczyna być w kraju niebezpiecznie? Deklaracje władzy padają przecież z rozmysłem, to nie są przypadkowe "chlapnięcia"...

    Nie, to nie są "chlapnięcia". To ostrzeżenia. To przypomina atmosferę nie sprzed Sierpnia’80, lecz sprzed grudnia 1981 r.

    ...

    OdpowiedzUsuń
  43. Autor, Komentatorzy, Czytelnicy.

    Polecam ten krótki film:

    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=iTIyAQ2ykf4

    I notkę na Niepoprawnych:

    http://niepoprawni.pl/blog/783/bodaj-go-kon-kopnal#comment-432910

    Nie podejmuję się komentowania, bo musiałbym użyć słów niecenzuralnych.

    Pozdrawiam.
    Obibok na własny koszt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obibok na własny koszt

      Trzy możliwości:
      1. Idiota
      2. Kret
      3. Kret i w dodatku idiota

      Co do poziomu umysłowego ludzi PiS, poza wybitnymi wyjątkami, jakiejś najbardziej ogólnej wiedzy o świecie, to niestety nie można mieć dobrego zdania. W strukturach lokalnych są to często niedouczeni karierowicze, coś tam im świta i dzwoni, tylko nie za bardzo wiedzą co.

      Jak mawia mój Przyjaciel - GAMONIE.

      Usuń
  44. Pani Urszulo,

    Przypadek Sienkiewicza potwierdza raz jeszcze moją tezę, że ludzi PO nie wolno różnicować ze względu na wyznawany system wartości, stosunek do problemów etycznych, ambicje polityczne czy reakcje wobec opozycji. Tym bardziej, nie ze względu na pochodzenie i nazwisko. Po kilku latach powinniśmy już wiedzieć, że każdy z nich jest zdolny do największych draństw. Po Smoleńsku, mamy prawo mieć pewność.
    Tych ludzi coś ze sobą połączyło i nie były to bynajmniej poglądy polityczne ani wspólnota celów. Dlatego nigdy nie będę zaskoczony jakąkolwiek wypowiedzią przedstawiciela reżimu.

    Przeczytałem dziś ze smutkiem wywiad abp. Kowalczyka. I nie dlatego, bym był zaskoczony uwagami tego hierarchy wobec opozycji (musiałbym zapomnieć co mówił po Smoleńsku) ale dlatego, że nikt z jakże niezależnych i niepokornych "naszych" dziennikarzy nie odważył się skomentować haniebnych słów tego małego człowieka. Tak silna jest autocenzura i granica owej pseudowolności.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Panie Aleksandrze,

      Portal wPolityce przynajmniej poinformował o wywiadzie i dał oględny komentarz. Natomiast najbardziej (podobno) "nasza" i najbardziej "bojowa" - Niezależna.pl, nawet się nie zająknęła o tym haniebnym wydarzeniu!!!

      Triumfalne pienia jednego z najobrzydliwszych portali (wystarczy spojrzeć na buźki redaktorów) o tym, że PRAWICA EKSKOMUNIKOWAŁA PRYMASA /=>LINK/ - trafiają więc kulą w płot. Prawicowi (do bólu) dziennikarze i politycy prawicowej opozycji, która została niedwuznacznie zaatakowana, nabrali wody w usta. Boją się narażać, bo stracą elektorat? GŁUPCY!

      Za to, jak czytam, z lubością cytuje nowego sojusznika - Donald Tusk.

      Pozdrawiam serdecznie


      Usuń
    2. Panie Aleksandrze, Pani Urszulo,

      To smutne i żenujące!

      W sprawie abp. Kowalczyka zareagował, ku mojemu zdziwieniu, Terlikowski (http://www.fronda.pl/a/terlikowski-zaskakujacy-sojusz-tronu-i-oltarza,30182.html).

      Propagandowy wymiar ostatnich zdarzeń dostrzega też dr Fedyszak - Radziejowska :

      "... Mamy spadające poparcie dla partii rządzącej, referendum w Warszawie i reakcję rządzących kwestionującą jego zasadność i demokratyczne reguły gry. (…) I równolegle, zbiegiem okoliczności dochodzi do bójek na plaży w Gdyni i na boisku w Łomiankach - wszystkie z udziałem kibiców." (http://wpolityce.pl/wydarzenia/60699-dr-fedyszak-radziejowska-zbieznosc-wydarzen-budzi-niepokoj-wrobel-problem-z-kibolami-to-temat-zastepczy-na-pewno)

      pozdrawiam
      Zaścianek

      Usuń
  45. Obibok na własny koszt,

    Pozwoliłem sobie poinformować o tym zdarzeniu na twitterze, choć nie mam wątpliwości, że sprawa i tak zostanie przemilczana.
    Dziękuję Panu za informację.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy zadanie dla jednego z wiceprezesów partii. Głowacki powinien być w trybie ekspresowym wyrzucony z PiS, nawet, gdyby miało to oznaczać utratę fotela o wartości listka figowego.

      Usuń
  46. Panie Aleksandrze, Komentatorzy, Czytelnicy

    Co na rozweselenie, pewnie to Państwo znacie, ale warto sobie odświeżyć.

    Od 10 minuty ściśle na temat, o terroryzmie, polecam jednak całość.

    :)

    http://www.youtube.com/watch?v=_fbUJUp8XCA

    OdpowiedzUsuń