Mam szczerą nadzieję, że Jarosław Kaczyński nigdy nie zgodzi się na telewizyjną debatę z Donaldem Tuskiem. Z trzech, podstawowych powodów:
1. Tego rodzaju debaty nie mają żadnego znaczenia informacyjnego i nie służą poznaniu myśli dyskutantów. Ich końcowe przesłanie zależne jest wyłącznie od ocen dokonywanych przez funkcyjne media. Cokolwiek zatem powie Kaczyński i jakkolwiek skompromituje się Tusk, ośrodki propagandy okrzykną zwycięzcą polityka PO. Znając układ sił i rolę dzisiejszych mediów - nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.
Prezes PiS-u musi mieć w pamięci swoją debatę z Bronisławem Komorowskim, z czasu kampanii prezydenckiej. Mimo, iż operując faktami i rzeczowymi argumentami rozgromił wówczas prymitywnego rozmówcę, zostawiając go z pustą szklanką i z pustą głową – Polakom zafundowano dwudniowy spektakl propagandowy, w którym pracownicy mediów prześcigali się w zapewnieniach o wygranej Komorowskiego. Ilustracją tej hucpy był choćby sondaż telefoniczny GfK przeprowadzony natychmiast na zlecenie „Rzeczpospolitej”, w którym zwycięzcą debaty okrzyknięto marszałka Sejmu. Również na Salonie 24 byliśmy świadkami propagandowej kampanii „czerwonych” blogerów, przekuwających w sukces druzgocącą klęskę Komorowskiego. Pora zatem przyjąć, że każdy, nawet najbardziej udany występ telewizyjny Jarosława Kaczyńskiego zostanie zdewaluowany i przytłoczony bełkotem dyżurnych analityków i publicystów. Ponieważ większość Polaków dopiero z mediów dowiaduje się - jak i co powinna myśleć – efekt debaty jest łatwy do przewidzenia.
2. Każde wspólne wystąpienie prezesa partii opozycyjnej z premierem tego rządu, zostanie wykorzystane jako propagandowy glejt i posłuży uwiarygodnieniu polityki grupy rządzącej. Już pozytywna reakcja ludzi PO i rządowych mediów na propozycję debaty powinna wskazywać, że konfrontacja tych polityków zostanie obrócona przeciwko Kaczyńskiemu i przedstawiona w formie alibi na uwierzytelnienie fasadowej demokracji III RP.
PiS nie może zapominać, że przez cztery lata rządów obecnego układu, był pozbawiany praw opozycji parlamentarnej, oczerniany i atakowany w sposób sprzeczny z zasadami cywilizowanych państw. W konsekwencji doszło do zdarzeń, które diametralnie zmieniły polską rzeczywistość. Tragedia smoleńska była możliwa, ponieważ przez wcześniejsze lata deptano godność prezydenta RP, drwiono z niego i szydzono, za cenę poklepywania z rosyjskim ludobójcą. Była możliwa, bo nienawiść do braci Kaczyńskich przerastała nawet poczucie wspólnoty narodowej i skłaniała obecny rząd do wrogich działań przeciwko polskiemu prezydentowi.
Podobnie - morderstwo działacza PiS-u było możliwe, ponieważ grupa rządząca świadomie wytworzyła atmosferę nagonki wobec opozycji, czyniąc ze ślepej nienawiści jedyny program polityczny. Bandyta, który 19 października ubiegłego roku przyszedł zabić Jarosława Kaczyńskiego, nie był szaleńcem ani desperatem. Przyszedł, by wykonać to, do czego był nakłaniany i motywowany przez wiele miesięcy. Zabił, bo do zabójstw i przemocy został wezwany przez ludzi mieniących się politykami i dziennikarzami. Zabił, bo czuł przyzwolenie i akceptację dla zbrodni.
Dlatego prezes PiS nie powinien dziś swoją osobą legalizować czteroletniej kampanii nienawiści. Obraz Tuska jako partnera politycznego dla szefa opozycji, służy wyłącznie interesom propagandowym Platformy i zostanie wykorzystany w celu uzasadnienia iluzorycznej demokracji III RP. To rząd Tuska poszukuje potwierdzenia swojej pozycji w stosunku do środowiska, z którym prowadził śmiertelną wojnę. Debatą, w której premier zostanie wykreowany na męża stanu chce się zatrzeć pamięć o latach nikczemnych praktyk i udowodnić Polakom, że kraj pod rządami PO-PSL to państwo dojrzałej i stabilnej demokracji.
Tego rodzaju spektakle mają również rozbić siłę argumentacji PiS-u w sprawie tragedii smoleńskiej i pozbawić tę partię wiarygodności krytyków grupy rządzącej.
Jeśli jedna z podstawowych tez Białej Księgi głosi: „Rząd D. Tuska od jesieni 2009 r. współdziałał z rządem Federacji Rosyjskiej przeciwko Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu w celu rozdzielenia rocznicowych uroczystości katyńskich poprzez zorganizowanie odrębnego spotkania premiera D. Tuska z W. Putinem w Katyniu w dn. 7 kwietnia 2010 r. Rządy obu państw ponoszą odpowiedzialność za tę sytuację, która doprowadziła do tragedii smoleńskiej.” – w jakich kategoriach oceniać wówczas zasiadanie do debaty z Donaldem Tuskiem?
3. Nie można prowadzić partnerskiej rozmowy z człowiekiem, którego oskarża się o polityczną i moralną odpowiedzialność za tragedię smoleńską. „Nie będę współpracował z nikim, kto był nie w porządku wobec mojego brata i innych poległych. Bo zachowania wobec nich były haniebne, one politycznie i moralnie wykluczają współpracę. Absolutnie wykluczam mój udział we współpracy do czasu jakiejś daleko posuniętej ekspiacji z ich strony.” – powiedział Jarosław Kaczyński dwa dni po przegranych wyborach prezydenckich.
Debata z szefem PO byłaby zatem aktem politycznej schizofrenii i relatywizmu – całkowicie niezrozumiałym i nieakceptowanym przez ogromną rzeszę wyborców PiS-u. Przekaz płynący z takiego zdarzenia, nie tylko nie przyniósłby korzyści politykowi opozycji, ale zdecydowanie osłabił jego wizerunek człowieka o trwałych, moralnych zasadach.
Jeśli w wystąpieniach Jarosława Kaczyńskiego pojawia się zdecydowana zapowiedź wyjaśnienia prawdziwych okoliczności tragedii smoleńskiej i osądzenia winnych śmierci polskiej elity – czy prezes PiS ma prawo siadać do rozmów z człowiekiem, którego odpowiedzialność wydaje się bezsporna i który za lata swoich rządów może ponieść konsekwencje karne?
W tym kontekście pojawia się również problem powinności człowieka honorowego. Ten bowiem nie podejmuje polemiki ani dyskusji z kimś, kto nie zasługuje na miano godnego przeciwnika, kto posługuje się fałszem, zdradą i przemocą, a z własnego państwa uczynił folwark prywaty i obcego dominium. Ponieważ mamy dziś do czynienia z władzą totalną, wspartą na osłonie propagandy i grze służb specjalnych, walczącą z opozycją przy pomocy aparatu państwa – nie można w tej walce ulegać zwodniczym „regułom demokracji”, a tym bardziej rezygnować z jedynej broni ludzi uczciwych. Tą bronią jest moc słowa i nazywania rzeczy po imieniu - bez światłocieni i zabójczych kompromisów. Tylko tak możliwa jest walka z „bezkształtem” dławiącym Polskę. Zamiast z nim debatować i uwiarygodniać jego draństwa, trzeba uczynić go widocznym, nazwać prawdziwym imieniem i powalić w bezpośredniej bitwie
Zgadzam się w 100-u procentach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Myśle że jest to kwintesencja wszystkich komentarzy jakie dotychczas czytałem na blogach. Lepiej sam bym nie okreśłił tego co myślę. Złodzieji trzeba nazwać - złodziejami. Zdrajców - zdrajcami. Przyjdzie czas że większośc przyzna nam rację. Pytanie tylko jak walczyć z "bandytami politycznymi" jaką jest obecna ekipa rządowa. Nie sądzę żeby w demokratyczny, legalny sposób oddali władzę.
OdpowiedzUsuńRR
Jak AWS w 2001 oddało władzę i SLD w 2005 oddało władzę, PO w 2011 też będzie miało mniej więcej tyle procent co oni wtedy.
OdpowiedzUsuńJa dokladnie tak samo mysle - Pan bardzo elokwentnie to napisal.
OdpowiedzUsuńDziekuje i pozdrawiam.
Dokładnie - o czym tu debatować?, po ponad roku od kiedy mają swojego prezydenta nie zrobili nic, a teraz nagle chcą debatować? Tak, to są prawdziwi polacy - do debat się nadają ...
OdpowiedzUsuńPodzielam Pańskie sugestie poparte faktami,o których nie należy zapominać. Mam nadzieję,że tak własnie postąpi Pan Kaczyński. Bardzo dziękuję za to, że Pan istnieje i pisząc "otwiera oczy" tym co chcą cos wiedzieć. Prawdziwy i wielki problem to ilość tych co nie chca wiedzieć.
OdpowiedzUsuńNie tracę jednak nadziei na lepsze jutro
Bardzo Państwu dziękuję za wizytę i wyrażenie opinii na temat argumentów zawartych w tekście.
OdpowiedzUsuńW kampanii PiS-u nie powinno zabraknąć odwagi i nazywania rzeczy po imieniu.
Myślę, że większość Polaków czeka na proste i twarde słowa prawdy.
Pozdrawiam
http://www.youtube.com/watch?v=O9wC1AIdY2g&feature=player_embedded
OdpowiedzUsuńTo są programy z cyklu: co wybierasz - syf, czy kiła?
Panie Aleksandrze,wyrazy podziwu dla Pańskiej wiedzy.Jest Pan dobrym tchnieniem w tych czasach pełnych kłamstwa i pogardy dla społeczeństwa.Niech żyje POLSKA! Na pohybel kłamcom, zdrajcom i wszelkiego rodzaju zaprzańcom.
OdpowiedzUsuńBezwzględna racja Panie Aleksandrze!
OdpowiedzUsuńZ ludźmi pozbawionymi zdolności honorowej się po prostu nie rozmawia. Amen.
Serdecznie pozdrawiam
dr Krzysztof Borowiak
drogi Panie, przeczytalem ostatni panski komentarz dotyczacy "dziwnych samobojstw" i ten tutaj i musze wyrazic slowa najwyzszego uznania wobec jakze trafnego i logicznego wywodu ...
OdpowiedzUsuńdziwi mnie bardzo, bo wydawalo mi sie do jakiegos czasu, ze podobne wnioski powinien byc w stanie wyciagnac wlasciwie kazdy przecietny obywatel, nawet wlasnie na podstawie tego nielogicznego przekazu medialnego, jaki mamy obecnie, gdyz wlasnie w takich momentach, gdzie przekaz jest nielogiczny, pozbawiony spojnosci, powinien alarmowac przecietnego czytelnika i zmusic do indywidualnych poszukiwan ....
sam tak wlasnie rozpoczalem swoje zainteresowanie polityka, wlasnie od ugruntowania swojego przeswiadczenia, ze ktos w swiadomy sposob mnie dezinformuje, szukajac juz samodzielnie odpowiedzi na lawine pytan ....
do drugiej czesci tego tu felietonu mialbym male zastrzezenie, choc i ja sam do konca nie wiem, co byloby sluszne ...
pisal Pan mianowicie o tym, aby kaczynski wykazal sie konsekwencja i nie bral udzialu w debatach publicznych z tuskiem ....
z jednej strony, argumentacja panska jest jak najbardziej sluszna, z potecjalnym kryminalista, ktoremu grozi rzeczywiscie trybunal stanu za zdrade panstwa, bo jak inaczej nazwac skoordynowane dzialanie tuska z rosyjskim panstwem przeciwko swojemu prezydentowi?
...z drugiej strony, pomyslal pan o tym, jak wlasnie zachowaja sie rezimowe media w sytuacji, kiedy kaczynski odmowi debaty?
jestem przekonany, ze wtedy do samego konca temat ten bedzie glownym atutem tuskowej propagandy, ze kaczynski zwyczajnie stchorzyl, nieprawda?
to rowniez moze negatywnie odbic sie na wyniku wyborczym, a zalozenie nadrzedne przeciez jest, za wszelka cene odsunac rzadzace ugrupowanie od wladzy ....
co zatem jest lepsze? ...powiem szczerze, sam do konca nie wiem ....
zdaje sobie natomiast w pelni sprawe, tak jak pan pisze, ze cale rezimowe media skupia sie po takiej debacie na tym, aby wmowic spoleczenstwu przegrana debate kaczynskiego ....
pamietam tez, co sie stalo podczas debaty kaczynskiego z tuskiem w 2007 roku, a o czym jakos dziwnie nikt dzis nie mowi ...
czy pamiata pan opowiesc tuska, jakoby kaczynski swego czasu, jadac z tuskiem winda, wyciagnal zza pazuchy pistolet i rzekomo powiedzial tuskowi, ze zabic go to dla niego pestka? ...
JESTEM SWIECIE PRZEKONANY; ZE TO WLASNIE TEN JEDEN ARGUMENT SPOWODOWAL PRZEGRANA WTEDY PISU ...
innych, istotnych argumentow nie bylo, pis do samej debaty prowadzil nad PO w sondazach, a dwa dni po debacie, PO prowadzilo juz nad PISem jakies 10% ... nie bylo podczas tamtej debaty zadnych innych, naprawde istotnych czynnikow mogacy w tak drastyczny sposob wplynac na sposob myslenia zmanipulowanego spoleczenstwa ....
czy zatem w ostatnich zdaniach sam sobie odpowiedzialem na swoje watpliwosci i potwierdzilem panska teze? ...
byc moze, ...nie wiem ...
wiem natomiast, ze kaczynskiego czeka jeszcze niejedna prowokacja ponizej pasa, podobna do tamtej, jesli w naiwny sposob podejmie walke liczac na uczciwosc drugiej strony ....
i jakze trafnym bedzie powiedzenie w tym momencie, ze obojetnie w ktora strone sie nie obrocisz, zawsze z tylu bedzie D...a ....
obecny rezim ma wszystkie atuty, ma wladze, media, sluzby secjalne ...
majac taki potecjal, wykozystaja kazda sytuacje na swoja korzysc ....
Porażka PiS w 2007 (jakkolwiek 32% to jest też stosunkowo dużo) to był wynik akcji z LPR/Samoobroną, które skompromitowały rząd, a bezpośrednio to głosy młodych ludzi (którzy widzieli, że kraj się ewidentnie cofał przez te przystawki, gdy miał idealny okres do rozwoju (rozkręcanie się w UE)) zapewniły PO 41,5%, które obiecywało młodym zieloną wyspę. Debaty debatami, ale one wpływają na mały procent ludzi. W 2005 PiS miał 27%. I teraz dalej PiS pójdzie w górę. PiS dostanie ponad 40% a PO kilka, kilkanaście %. Gadania w ostatnich latach było sporo, czas na konkrety.
OdpowiedzUsuń