Ściany głupoty i obojętności na zło.
Ściany niewiedzy świadomej, a pożądanej i amnezji równie łatwej, jak ucieczka od poczucia winy.
Tylko dlatego będzie ten tekst.
Nie zmieniam zdania, że zajmowanie się sprawami bieżącymi i tym, co oferuje układ rządzący-jest stratą czasu. Niegodną człowieka rozumnego.
Doszliśmy jednak do granicy, przy której trzeba głośno krzyczeć. Jeśli nie z przerażenia, to z gniewu.
Sytuacja, w jakiej znajduje się mój kraj, jest stanem przedzawałowym, przystankiem nad przepaścią i drogą na zatracenie.
Trzy zagrożenia decydują o naszej kondycji.
Każde powstałe z winy rządzących, za sprawą setek błędów, zaniechań i świadomego zaprzaństwa, z powodu głupoty i pazerności, na skutek chorobliwych kompleksów i „politycznych strategii” na poziomie partyjnego ćwierćinteligenta.
Pierwsze i najpoważniejsze, dotyczy niczym nie skrepowanej, antypolskiej działalności Obcych; wielorakich aktów zdrady, anarchii i dywersji politycznej – jakich dopuszczają się środowiska nazywane tu„opozycją”.
To pokłosie odrzucenia sprawy smoleńskiej i haniebnych kompromisów, które pozwoliły partii Kaczyńskiego uzyskać zgodę na czasowe zarządzanie III RP.
Rozgrzeszenie wszystkich afer, przestępstw i niegodziwości ośmiu lat rządów reżimu PO-PSL, było jednym z warunków „paktu wyborczego” z roku 2015. Odtąd obie frakcje polityczne, powołane do symulowania „procesów demokratycznych”, podjęły wspólne działania, zmierzające do likwidacji resztek polskości i uśmiercenia instynktu narodowego.
Partia Kaczyńskiego ma przygotować grunt pod system totalnej deprawacji. Po nich przyjdą likwidatorzy resztek polskości.
Dlatego czas rządów PiS, jest fazą wstępną tych działań.
Z jednej strony, realizowanych przez grupę nazywaną „opozycją”. Mają one wymiar jawnych, otwarcie antypolskich akcji, opartych na wspieraniu wrogich państw i organizacji, na plugawieniu naszego języka i niszczeniu życia publicznego, na mieszaniu podstawowych pojęć i relatywizacji dobra i zła, na pospolitym donosicielstwie i niepospolitej zdradzie, na fałszowaniu naszej historii, propagowaniu chamstwa i dominacji najniższych instynktów i dewiacji.
Ludzie występujący wprost przeciwko Polsce, mają całkowitą pewność, że żadne ze „środowisk patriotycznych” dopuszczonych do mistyfikacji „pluralizmu politycznego” III RP, nie odmówi im polskości i nie postawi poza wspólnotą narodu.
Ci ludzie wiedzą, że nie ma takiej zdrady i takiej nienawiści do Polaków, za które musieliby płacić więzieniem lub głową.
Wiedzą i to, że zarzut zdrady nie ma dla moich rodaków żadnego znaczenia, nie kojarzy się ze złem, nie wyklucza z polskiej społeczności i nie prowadzi do odrzucenia i pogardy. Jest dla nas słowem pustym, wyzutym z logicznej treści, a za sprawą tych, którzy mówią o zdradzie i jej nie karzą - słowem sprowadzonym do semantycznego absurdu.
Z drugiej strony– rządzącym tym państwem, powierzono obowiązek narzucenia Polakom akceptacji dla działalność Obcych. Chodzi o totalną destrukcję świadomości społecznej i wpojenie nam, że wolno zdradzać i nienawidzić polskości - a zachować miano Polaka, że można drwić z praw ludzkich i boskich – i być nazywanym sędzią, że trzeba łgać i szerzyć wrogą propagandę – by zasłużyć na miano dziennikarza.
To nie "pluralizm medialny" nakazuje propagandystom PiS nagłaśniać każdy bluzg i knajackie zachowania różnych chamów. Nie oburzenie, ani chęć krytyki, każe im propagować bełkot „polityków opozycji” i kretynizmy wygłaszane przez telewizyjne panienki.
Ten celowy zabieg ma zohydzić życie publiczne, ma oswoić nas ze złem i niszczeniem zasad moralnych. Ma uczynić z naszego kraju siedlisko plugastwa i dewiacji, a przez akceptację zachowań anormalnych i przestępczych, zatrzeć wszelkie granice dobra i zła.
Tak hoduje się niewolników.
To, co w normalnej społeczności, byłoby odrzucone, potępione i ukarane – dyktuje się nam, jako efekt „różnic politycznych” i wyraz „totalności opozycji”.
To, co normalne państwa każą więzieniem, utratą praw publicznych i ostracyzmem - w III RP jest systemowo bezkarne i rozgrzeszone sofistycznym bełkotem.
Jeśli działania Obcych traktuję jako zagrożenie, to tylko w odniesieniu do nas – Polaków, upodlonych latami rządów „patriotycznej prawicy”. Jest oczywiste, że dla działaczy partii Kaczyńskiego nie stanowią one poważnego problemu. Obowiązująca do dziś zasada, wygłoszona przez Kaczyńskiego w roku 2015: „nie będzie żadnej zemsty i odwetu, negatywnych emocji ani osobistych rozgrywek, żadnego kopania tych, którzy upadli.(...)Jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać” – daje tym ludziom pewność,że po „zmianie rządów” nie spadnie im włos z głowy.
Tylko dlatego będzie ten tekst.
Nie zmieniam zdania, że zajmowanie się sprawami bieżącymi i tym, co oferuje układ rządzący-jest stratą czasu. Niegodną człowieka rozumnego.
Doszliśmy jednak do granicy, przy której trzeba głośno krzyczeć. Jeśli nie z przerażenia, to z gniewu.
Sytuacja, w jakiej znajduje się mój kraj, jest stanem przedzawałowym, przystankiem nad przepaścią i drogą na zatracenie.
Trzy zagrożenia decydują o naszej kondycji.
Każde powstałe z winy rządzących, za sprawą setek błędów, zaniechań i świadomego zaprzaństwa, z powodu głupoty i pazerności, na skutek chorobliwych kompleksów i „politycznych strategii” na poziomie partyjnego ćwierćinteligenta.
Pierwsze i najpoważniejsze, dotyczy niczym nie skrepowanej, antypolskiej działalności Obcych; wielorakich aktów zdrady, anarchii i dywersji politycznej – jakich dopuszczają się środowiska nazywane tu„opozycją”.
To pokłosie odrzucenia sprawy smoleńskiej i haniebnych kompromisów, które pozwoliły partii Kaczyńskiego uzyskać zgodę na czasowe zarządzanie III RP.
Rozgrzeszenie wszystkich afer, przestępstw i niegodziwości ośmiu lat rządów reżimu PO-PSL, było jednym z warunków „paktu wyborczego” z roku 2015. Odtąd obie frakcje polityczne, powołane do symulowania „procesów demokratycznych”, podjęły wspólne działania, zmierzające do likwidacji resztek polskości i uśmiercenia instynktu narodowego.
Partia Kaczyńskiego ma przygotować grunt pod system totalnej deprawacji. Po nich przyjdą likwidatorzy resztek polskości.
Dlatego czas rządów PiS, jest fazą wstępną tych działań.
Z jednej strony, realizowanych przez grupę nazywaną „opozycją”. Mają one wymiar jawnych, otwarcie antypolskich akcji, opartych na wspieraniu wrogich państw i organizacji, na plugawieniu naszego języka i niszczeniu życia publicznego, na mieszaniu podstawowych pojęć i relatywizacji dobra i zła, na pospolitym donosicielstwie i niepospolitej zdradzie, na fałszowaniu naszej historii, propagowaniu chamstwa i dominacji najniższych instynktów i dewiacji.
Ludzie występujący wprost przeciwko Polsce, mają całkowitą pewność, że żadne ze „środowisk patriotycznych” dopuszczonych do mistyfikacji „pluralizmu politycznego” III RP, nie odmówi im polskości i nie postawi poza wspólnotą narodu.
Ci ludzie wiedzą, że nie ma takiej zdrady i takiej nienawiści do Polaków, za które musieliby płacić więzieniem lub głową.
Wiedzą i to, że zarzut zdrady nie ma dla moich rodaków żadnego znaczenia, nie kojarzy się ze złem, nie wyklucza z polskiej społeczności i nie prowadzi do odrzucenia i pogardy. Jest dla nas słowem pustym, wyzutym z logicznej treści, a za sprawą tych, którzy mówią o zdradzie i jej nie karzą - słowem sprowadzonym do semantycznego absurdu.
Z drugiej strony– rządzącym tym państwem, powierzono obowiązek narzucenia Polakom akceptacji dla działalność Obcych. Chodzi o totalną destrukcję świadomości społecznej i wpojenie nam, że wolno zdradzać i nienawidzić polskości - a zachować miano Polaka, że można drwić z praw ludzkich i boskich – i być nazywanym sędzią, że trzeba łgać i szerzyć wrogą propagandę – by zasłużyć na miano dziennikarza.
To nie "pluralizm medialny" nakazuje propagandystom PiS nagłaśniać każdy bluzg i knajackie zachowania różnych chamów. Nie oburzenie, ani chęć krytyki, każe im propagować bełkot „polityków opozycji” i kretynizmy wygłaszane przez telewizyjne panienki.
Ten celowy zabieg ma zohydzić życie publiczne, ma oswoić nas ze złem i niszczeniem zasad moralnych. Ma uczynić z naszego kraju siedlisko plugastwa i dewiacji, a przez akceptację zachowań anormalnych i przestępczych, zatrzeć wszelkie granice dobra i zła.
Tak hoduje się niewolników.
To, co w normalnej społeczności, byłoby odrzucone, potępione i ukarane – dyktuje się nam, jako efekt „różnic politycznych” i wyraz „totalności opozycji”.
To, co normalne państwa każą więzieniem, utratą praw publicznych i ostracyzmem - w III RP jest systemowo bezkarne i rozgrzeszone sofistycznym bełkotem.
Jeśli działania Obcych traktuję jako zagrożenie, to tylko w odniesieniu do nas – Polaków, upodlonych latami rządów „patriotycznej prawicy”. Jest oczywiste, że dla działaczy partii Kaczyńskiego nie stanowią one poważnego problemu. Obowiązująca do dziś zasada, wygłoszona przez Kaczyńskiego w roku 2015: „nie będzie żadnej zemsty i odwetu, negatywnych emocji ani osobistych rozgrywek, żadnego kopania tych, którzy upadli.(...)Jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać” – daje tym ludziom pewność,że po „zmianie rządów” nie spadnie im włos z głowy.
Drugie niebezpieczeństwo, przed którym dziś stoimy, dotyczy dominacji instytucji unijnych – a ścisłej - narzucenia nam niemieckiego dyktatu ekonomicznego i anty-cywilizacyjnych dewiacji praktykowanych przez społeczności Zachodu. Zabieg, wykonywany w sposób bezwzględny i wrogi, ma uczynić z naszego kraju unijną kolonię pod niemiecko-rosyjskim protektoratem i raz na zawsze wyrugować polskie obyczaje, kulturę i tożsamość.
Przyczyny owej bezwzględności i buty unijnych politruków, trzeba szukać w zachowaniach grupy rządzącej, w dziesiątkach ustępstw, „kompromisów” i kapitulacji, jakimi w dziejach tego państwa zapiszą się ludzie Kaczyńskiego.
Od nonsensownej i uwłaczającej „debaty o stanie demokracji”, w jaką owi „patrioci” pozwolili się zaprząc w styczniu 2016 roku, poprzez dyktat unijnych budżetów i bakszyszu zwanego „KPO”, po likwidację polskich kopalń, rezygnację z tzw.”reform sądowych”, przyjęcie ukazu propagowania dewiacji, unijnej „praworządności”, czy strategii wojskowej”.
Wyłożona onegdaj przez pałacowego doradcę, prof. A. Zybertowicza, zasada "suwerenności współdzielonej", pozwala tworzyć sofizmaty tak użyteczne, że politycznym hochsztaplerom udaje się rozgrzeszyć każde tchórzostwo i zaprzaństwo. Pewność, że zostaną one ukryte za parawanem rządowej propagandy i przemilczane przez kolegów- „opozycję”, pozwala rządzącym kreować się na „obrońców polskich interesów” i mamić wyznawców pseudo-patriotyczną retoryką.
To zagrożenie, uznaję za nieuchronne. Słowa J. Kaczyńskiego, który dla milionów moich rodaków jest etyczno-polityczną wyrocznią : „Przynależność do UE jest wymogiem polskiego patriotyzmu”, odzwierciedlają stan umysłu, w którym nie ma już ratunku.
Nieuchronność wynika również z faktu,że „zatopienie” polskości w bagnie unijnych patologii, jest całkowicie obojętne większości moich rodaków. To proces niedostrzegalny, dla ludzi karmionych propagandą, kupionych unijnymi srebrnikami i ogłupionych medialną anty-kulturą.
Przyczyny owej bezwzględności i buty unijnych politruków, trzeba szukać w zachowaniach grupy rządzącej, w dziesiątkach ustępstw, „kompromisów” i kapitulacji, jakimi w dziejach tego państwa zapiszą się ludzie Kaczyńskiego.
Od nonsensownej i uwłaczającej „debaty o stanie demokracji”, w jaką owi „patrioci” pozwolili się zaprząc w styczniu 2016 roku, poprzez dyktat unijnych budżetów i bakszyszu zwanego „KPO”, po likwidację polskich kopalń, rezygnację z tzw.”reform sądowych”, przyjęcie ukazu propagowania dewiacji, unijnej „praworządności”, czy strategii wojskowej”.
Wyłożona onegdaj przez pałacowego doradcę, prof. A. Zybertowicza, zasada "suwerenności współdzielonej", pozwala tworzyć sofizmaty tak użyteczne, że politycznym hochsztaplerom udaje się rozgrzeszyć każde tchórzostwo i zaprzaństwo. Pewność, że zostaną one ukryte za parawanem rządowej propagandy i przemilczane przez kolegów- „opozycję”, pozwala rządzącym kreować się na „obrońców polskich interesów” i mamić wyznawców pseudo-patriotyczną retoryką.
To zagrożenie, uznaję za nieuchronne. Słowa J. Kaczyńskiego, który dla milionów moich rodaków jest etyczno-polityczną wyrocznią : „Przynależność do UE jest wymogiem polskiego patriotyzmu”, odzwierciedlają stan umysłu, w którym nie ma już ratunku.
Nieuchronność wynika również z faktu,że „zatopienie” polskości w bagnie unijnych patologii, jest całkowicie obojętne większości moich rodaków. To proces niedostrzegalny, dla ludzi karmionych propagandą, kupionych unijnymi srebrnikami i ogłupionych medialną anty-kulturą.
Zagrożeniem trzecim- jest agresja rosyjska, podczas której Putin i jego narzędzie-Łukaszenka, rozpoznają dziś skalę słabości III RP.
Straszenie „wojną z Rosją”, tak gorliwie uprawiane przez rozmaitych „ekspertów od bezpieczeństwa”, ze stajni środowiska b.WSI, jest dziś działaniem na rzecz Moskwy i stanowi integralną część kremlowskiej strategii podstępu i dezinformacji.
To nie "siła" Putina stanowi śmiertelne zagrożenie. Stokroć bardziej obawiam się decyzyjnego uwiądu amerykańskiego tetryka, uległości euro-idiotów i głupoty zachodnich "analityków".
Te"aktywa",w połączeniu z rozległą agenturą, stanowią dziś o rosyjskiej "sile".
Również to zagrożenie, zawdzięczamy polityce ostatnich 6 lat. Odrzucenie przez PiS sprawy smoleńskiej i „zakopanie” jej na kolejne dekady, dało Putinowi pewność, że III RP rządzi grupa całkowicie podporządkowana zasadom sukcesji komunistycznej, wśród których „niedrażnienie Rosji” należy do najważniejszych kanonów.
Rozpaczliwa „integracja” z unijnymi terrorystami oraz pokładanie nadziei w klubie dyskusyjnym pod nazwą NATO, to kolejne, milowe kroki na drodze donikąd. Od wielu lat zaniechano rozbudowy polskiej armii, a pozbycie się Macierewicza przywróciło siłom zbrojnym „ludowy” sznyt i położyło kres projektom przystąpienia do Nuclear Sharing.
Nigdy też nie próbowano budowy koalicji antyrosyjskiej i nie szukano militarnych sprzymierzeńców wśród państw bałtyckich.
Dlatego - nie słowa, lecz fakty świadczą o rzeczywistych intencjach PIS wobec Rosji,czy Białorusi.
Przez 6 lat, ten rząd nie podjął żadnej inicjatywy w celu zablokowania Nord Stream2. Antypolski pakt „Frau Ribbentrop” z „małym Mołotowem”, był możliwy, ponieważ władze III RP nie wykazały cienia aktywności na arenie międzynarodowej, a ich polityka wobec Niemiec-najbliższego sojusznika Putina, była mozaiką głupoty i uległości.
Od roku 2016 rośnie import rosyjskiego węgla, a nasz kraj należy dziś do największych odbiorców surowca z Donbasu-ukradzionego Ukrainie przez ruskiego okupanta (wzrost o 160 proc.w ostatnich 3 latach). Reaktywacja tzw. Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, działalność rządowego TPPR-bis (tzw. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia z rocznym budżetem kilkakrotnie większym od środków przeznaczanych na Podkomisję Smoleńską i praktyką „wymiany młodzieży”), przyzwolenie na antypolskość ambasady Rosji, czy szereg ruskich „inicjatyw kulturalnych” – to niewielki wycinek realiów III RP.
Stwierdzenie prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa: „Rosyjska agentura wpływu swobodnie działała w kluczowych polskich mediach” – i brak jakiejkolwiek reakcji służb, dobitnie dowodzi, że rządzący godzą się również z obecnością agentury.
III RP nie zareagowała na żaden z wcześniejszych ataków rosyjskich: na włamania hakerskie do urzędów państwowych, na paraliżowanie ważnych instytucji, na zatrzymanie polskiego samolotu.
Od roku 2016, ten rząd wielokrotnie wyrażał zainteresowanie „otwarciem na Białoruś”. Chcąc przypodobać się Łukaszence, drastycznie obcięto środki na tTV Biełsat, nadającą z Polski po białorusku, a szef MSZ Waszczykowski „doradził” Białorusinom, by „nauczyli się mówić po polsku” i oglądali TV Polonia. Do Łukaszenki jeździł minister Waszczykowski i wicepremier Morawiecki, a marszałek Senatu Karczewski, wychwalał po wizycie reżim, opiewając „duży porządek i dobrze rozwiniętą infrastrukturę”.
W roku 2019 władze IIIRP nie reagowały, gdy służby Łukaszenki usuwały koparkami krzyże w Kuropatach, gdzie spoczywa blisko 4000 Polaków zamordowanych przez Rosjan w kwietniu i maju 1940.
Straszenie „wojną z Rosją”, tak gorliwie uprawiane przez rozmaitych „ekspertów od bezpieczeństwa”, ze stajni środowiska b.WSI, jest dziś działaniem na rzecz Moskwy i stanowi integralną część kremlowskiej strategii podstępu i dezinformacji.
To nie "siła" Putina stanowi śmiertelne zagrożenie. Stokroć bardziej obawiam się decyzyjnego uwiądu amerykańskiego tetryka, uległości euro-idiotów i głupoty zachodnich "analityków".
Te"aktywa",w połączeniu z rozległą agenturą, stanowią dziś o rosyjskiej "sile".
Również to zagrożenie, zawdzięczamy polityce ostatnich 6 lat. Odrzucenie przez PiS sprawy smoleńskiej i „zakopanie” jej na kolejne dekady, dało Putinowi pewność, że III RP rządzi grupa całkowicie podporządkowana zasadom sukcesji komunistycznej, wśród których „niedrażnienie Rosji” należy do najważniejszych kanonów.
Rozpaczliwa „integracja” z unijnymi terrorystami oraz pokładanie nadziei w klubie dyskusyjnym pod nazwą NATO, to kolejne, milowe kroki na drodze donikąd. Od wielu lat zaniechano rozbudowy polskiej armii, a pozbycie się Macierewicza przywróciło siłom zbrojnym „ludowy” sznyt i położyło kres projektom przystąpienia do Nuclear Sharing.
Nigdy też nie próbowano budowy koalicji antyrosyjskiej i nie szukano militarnych sprzymierzeńców wśród państw bałtyckich.
Dlatego - nie słowa, lecz fakty świadczą o rzeczywistych intencjach PIS wobec Rosji,czy Białorusi.
Przez 6 lat, ten rząd nie podjął żadnej inicjatywy w celu zablokowania Nord Stream2. Antypolski pakt „Frau Ribbentrop” z „małym Mołotowem”, był możliwy, ponieważ władze III RP nie wykazały cienia aktywności na arenie międzynarodowej, a ich polityka wobec Niemiec-najbliższego sojusznika Putina, była mozaiką głupoty i uległości.
Od roku 2016 rośnie import rosyjskiego węgla, a nasz kraj należy dziś do największych odbiorców surowca z Donbasu-ukradzionego Ukrainie przez ruskiego okupanta (wzrost o 160 proc.w ostatnich 3 latach). Reaktywacja tzw. Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, działalność rządowego TPPR-bis (tzw. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia z rocznym budżetem kilkakrotnie większym od środków przeznaczanych na Podkomisję Smoleńską i praktyką „wymiany młodzieży”), przyzwolenie na antypolskość ambasady Rosji, czy szereg ruskich „inicjatyw kulturalnych” – to niewielki wycinek realiów III RP.
Stwierdzenie prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa: „Rosyjska agentura wpływu swobodnie działała w kluczowych polskich mediach” – i brak jakiejkolwiek reakcji służb, dobitnie dowodzi, że rządzący godzą się również z obecnością agentury.
III RP nie zareagowała na żaden z wcześniejszych ataków rosyjskich: na włamania hakerskie do urzędów państwowych, na paraliżowanie ważnych instytucji, na zatrzymanie polskiego samolotu.
Od roku 2016, ten rząd wielokrotnie wyrażał zainteresowanie „otwarciem na Białoruś”. Chcąc przypodobać się Łukaszence, drastycznie obcięto środki na tTV Biełsat, nadającą z Polski po białorusku, a szef MSZ Waszczykowski „doradził” Białorusinom, by „nauczyli się mówić po polsku” i oglądali TV Polonia. Do Łukaszenki jeździł minister Waszczykowski i wicepremier Morawiecki, a marszałek Senatu Karczewski, wychwalał po wizycie reżim, opiewając „duży porządek i dobrze rozwiniętą infrastrukturę”.
W roku 2019 władze IIIRP nie reagowały, gdy służby Łukaszenki usuwały koparkami krzyże w Kuropatach, gdzie spoczywa blisko 4000 Polaków zamordowanych przez Rosjan w kwietniu i maju 1940.
Zaledwie w czerwcu br., lokator Pałacu, występując przeciwko "próbom skłócenia Polski i Białorusi" składał wieniec po krzyżem w Zaleszanach, ufundowanym przez b. członka PRON E. Czykwina (TW SB "Izydor"). Miejsce to miało „upamiętniać ofiary” walczącego z komunistami kpt. NZW Romualda Rajsy ps.Bury.
Trzeba mocno podkreślić, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, agresja Rosji i buta Łukaszenki, są konsekwencją przerażających błędów i zaniechań, jakich dopuścili się ludzie PiS. To ich słabość, uległość i nonsensowne „strategie”, doprowadziły do traktowania III RP niczym „pochyłego drzewa”.
Trzeba mocno podkreślić, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, agresja Rosji i buta Łukaszenki, są konsekwencją przerażających błędów i zaniechań, jakich dopuścili się ludzie PiS. To ich słabość, uległość i nonsensowne „strategie”, doprowadziły do traktowania III RP niczym „pochyłego drzewa”.
Przyjmując dziś - ulubioną przez tą partię, pozę „ofiary”, ci ludzie kpią z Polaków, licząc na naszą amnezję i głupotę.
Wszystkie przedstawione tu zagrożenia, łączy wspólny mianownik: powstały „na życzenie” i za sprawą grupy rządzącej. To nie „atak na konserwatywne rządy”, nie „nienawiść do PiS”, ani „lewacki odwet” doprowadził do kumulacji tylu niebezpieczeństw.
Wszystkie przedstawione tu zagrożenia, łączy wspólny mianownik: powstały „na życzenie” i za sprawą grupy rządzącej. To nie „atak na konserwatywne rządy”, nie „nienawiść do PiS”, ani „lewacki odwet” doprowadził do kumulacji tylu niebezpieczeństw.
Partia Kaczyńskiego nie ma żądnego prawa uważać się za „pokrzywdzoną”.
Nie jest bowiem „stroną atakowaną” w tych konfliktach, lecz współsprawcą klęsk, za które zapłacą moi rodacy.
Brak spójnej, strategicznej polityki, ucieczka od odpowiedzialności, porzucenie polskiej racji stanu i polskich interesów, polityczne tchórzostwo i koniunkturalizm, uleganie naciskom, podatność na obce wpływy, setki kompleksów, kunktatorskich kompromisów i ustępstw – to rzeczywiste przyczyny dzisiejszych problemów.
To nie PiS stanowi przeciwwagę przed zdrajcami z „opozycji” i nie rządzący „walczą” dziś o polskie interesy w UE. To nie ten rząd „broni” naszych granic przed terrorystami.
Wszystko,co propaganda przedstawia nam, jako „zwycięstwa”, jest zaledwie mdłą reakcją obronną – bez cienia inicjatywy, bez woli walki, niezależność i determinacji.
Z odrazą słucham zapewnień, wygłaszanych w ramach „7 kroków” M.Morawieckiego. Z doświadczeń ostatnich lat wiemy, że będą ustępstwa, że decyzje zapadną poza III RP, że „europejska solidarność” jest mitem dla idiotów, a poza pustosłowiem, nie nastąpią żadne reakcje, sankcje, ani działania odwetowe.
Jeśli ta kumulacja agresji wewnętrznej i zewnętrznej stwarza dziś realne zagrożenie, to tylko dlatego, że „obrońcami” są ludzie słabi, obłudni i zależni, a my – mieszkańcy kraju dotkniętego agresją, nie chcemy dostrzec grozy naszego położenia.
Scenariusz przyszłych wydarzeń, dość łatwo przewidzieć. Nie jest perspektywą dni, lecz miesięcy lub lat.
Rządzący ulegną roszczeniom unijnych terrorystów, a w stosunku do Rosji, będą dążyli do „konsensusu”. Zasada, wygłoszona w roku 2016 przez A.Dudę: "Absolutnie nie uważam,aby Rosja była naszym wrogiem. Nigdy takie słowo nie padło z moich ust ani żadnego odpowiedzialnego polityka w Polsce,aby Rosja była naszym nieprzyjacielem czy wrogiem" – nadal obowiązuje.
Im mocniej naciskają brukselscy komisarze, im większą presję wywiera kremlowski watażka – tym bardziej wśród rządzących narasta przekonanie, ze tylko ustępstwa i „mądre kompromisy”, mogą przedłużyć okres partyjnego zarządzania III RP. Jeśli to się nie uda, „przedterminowe wybory” są jedynym ratunkiem, jaki zna partyjny „strateg”.
To droga do zatracenia resztek polskości, do ugruntowania władzy Obcych i oddania naszego kraju na pastwę odwiecznych wrogów- Rosji i Niemiec.
Już dziś widać, że we wszystkich zagrożeniach, będziemy zdani na własne siły. Im dłużej – i wbrew faktom, rządzący utrzymują moich rodaków w przekonaniu o „wsparciu UE” i „gwarancjach NATO” – tym szybciej zbliżamy się do ściany.
Proszę nie pytać – jak spod niej wyjść? Odpowiedź, jakiej mógłbym udzielić, nie zadowoli pytających.
Zbyt głęboko tkwimy w niewolniczej mentalności, by zdobyć się na odruch gniewu.
Zbyt wielką krzywdę nam wyrządzono, byśmy odważyli się na bunt.
W „Drodze donikąd” Józefa Mackiewicza, znajduje się dialog dwóch bohaterów – Pawła i Tadeusza. Niech starczy za odpowiedź:
„Jakaż może być dyskusja, gdy wszystko postawione jest właśnie do góry nogami. Słowa mają tu znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego.
Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami. To jest w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy chciał sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał im języki.”
Nie jest bowiem „stroną atakowaną” w tych konfliktach, lecz współsprawcą klęsk, za które zapłacą moi rodacy.
Brak spójnej, strategicznej polityki, ucieczka od odpowiedzialności, porzucenie polskiej racji stanu i polskich interesów, polityczne tchórzostwo i koniunkturalizm, uleganie naciskom, podatność na obce wpływy, setki kompleksów, kunktatorskich kompromisów i ustępstw – to rzeczywiste przyczyny dzisiejszych problemów.
To nie PiS stanowi przeciwwagę przed zdrajcami z „opozycji” i nie rządzący „walczą” dziś o polskie interesy w UE. To nie ten rząd „broni” naszych granic przed terrorystami.
Wszystko,co propaganda przedstawia nam, jako „zwycięstwa”, jest zaledwie mdłą reakcją obronną – bez cienia inicjatywy, bez woli walki, niezależność i determinacji.
Z odrazą słucham zapewnień, wygłaszanych w ramach „7 kroków” M.Morawieckiego. Z doświadczeń ostatnich lat wiemy, że będą ustępstwa, że decyzje zapadną poza III RP, że „europejska solidarność” jest mitem dla idiotów, a poza pustosłowiem, nie nastąpią żadne reakcje, sankcje, ani działania odwetowe.
Jeśli ta kumulacja agresji wewnętrznej i zewnętrznej stwarza dziś realne zagrożenie, to tylko dlatego, że „obrońcami” są ludzie słabi, obłudni i zależni, a my – mieszkańcy kraju dotkniętego agresją, nie chcemy dostrzec grozy naszego położenia.
Scenariusz przyszłych wydarzeń, dość łatwo przewidzieć. Nie jest perspektywą dni, lecz miesięcy lub lat.
Rządzący ulegną roszczeniom unijnych terrorystów, a w stosunku do Rosji, będą dążyli do „konsensusu”. Zasada, wygłoszona w roku 2016 przez A.Dudę: "Absolutnie nie uważam,aby Rosja była naszym wrogiem. Nigdy takie słowo nie padło z moich ust ani żadnego odpowiedzialnego polityka w Polsce,aby Rosja była naszym nieprzyjacielem czy wrogiem" – nadal obowiązuje.
Im mocniej naciskają brukselscy komisarze, im większą presję wywiera kremlowski watażka – tym bardziej wśród rządzących narasta przekonanie, ze tylko ustępstwa i „mądre kompromisy”, mogą przedłużyć okres partyjnego zarządzania III RP. Jeśli to się nie uda, „przedterminowe wybory” są jedynym ratunkiem, jaki zna partyjny „strateg”.
To droga do zatracenia resztek polskości, do ugruntowania władzy Obcych i oddania naszego kraju na pastwę odwiecznych wrogów- Rosji i Niemiec.
Już dziś widać, że we wszystkich zagrożeniach, będziemy zdani na własne siły. Im dłużej – i wbrew faktom, rządzący utrzymują moich rodaków w przekonaniu o „wsparciu UE” i „gwarancjach NATO” – tym szybciej zbliżamy się do ściany.
Proszę nie pytać – jak spod niej wyjść? Odpowiedź, jakiej mógłbym udzielić, nie zadowoli pytających.
Zbyt głęboko tkwimy w niewolniczej mentalności, by zdobyć się na odruch gniewu.
Zbyt wielką krzywdę nam wyrządzono, byśmy odważyli się na bunt.
W „Drodze donikąd” Józefa Mackiewicza, znajduje się dialog dwóch bohaterów – Pawła i Tadeusza. Niech starczy za odpowiedź:
„Jakaż może być dyskusja, gdy wszystko postawione jest właśnie do góry nogami. Słowa mają tu znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego.
Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami. To jest w swej prostocie tak genialne, jak to zrobił Pan Bóg, gdy chciał sparaliżować akcję zbuntowanych ludzi, budujących wieżę Babel: pomieszał im języki.”
Panie Aleksandrze,
OdpowiedzUsuńTen tekst jest kompletnym, precyzyjnym aktem oskarżenia “ten kraju”/kiszczakowa zwanego z zakłamaną fanfaronadą IIIRP, “wybrańców”, legitymizujących ich “suwerennych wyborców” i wszystkich, którzy utrwalają ten syftem. W Niepodległej w której prawo zanczyłoby prawo i byłoby zbudowane dla państwa i ludzi, a nie wyłącznie dla beneficjentów DemoKreacji pozostałoby jedynie nadać mu formę ujętą w paragrafy pozwalające zdzielić ich batem sprawiedliwości. Wyroki jednym ruchem zmiotłyby w niebyt wszystkich szubrawców podpiętych pod miano “elit” tego państwa urągającego godności Polaków i wystawiającego na pośmiewisko naszą historię walki o Rzeczypospolitą. Jest dla mnie koszmarem, że poza Bezderetu nie znajduję równie przenikliwych ocen i analiz zachowujących równocześnie niebywale wysoki poziom i kulturę ich wyrażania.
Jak już wiadomo po "dyskusji" "Jaka Polska?" "długi marsz" będzie bardzo długi, a przecież my już "Doszliśmy do ściany, przy której słowa tracą znaczenie". Ta diagnoza znaczy ni mniej ni więcej jak pilnie potrzeba czynów. Profesjonalnie ukierunkowana, precyzyjnie planowana i prowadzona dyskusja mogłaby być tych czynów początkiem, ale... nie jest.
Dziekuję i życzę jakże potrzebnego Panu i nam pańskiego zdrowia
Rodakvision1,
OdpowiedzUsuńJak rozmawiać będąc pod czujnym a wrogim okiem Obcych. Przecież tu trzeba prawdziwej konspiracji, prawdziwych ludzi. Tu trzeba "Wybudziciela", który przyjdzie i zbierze ludzi z krwi i kości gotowych i zdolnych do czynu. On sam niekoniecznie ma być Przywódcą (być może i jego trzeba odnaleźć), wystarczy, że zrobi to, co najważniejsze - zgromadzi, nada cel, wyznaczy misję. Być może na zbliżającej się nieuchronnie ścianie ujrzymy Wybudziciela.
O tym właśnie pisałem tutaj
Usuńhttps://bezdekretu.blogspot.com/2021/08/jaka-polska.html?showComment=1634978670457#c5715135580875228559
Pod tekstem "Jaka Polska?". O tą gotowość i zdolność rzecz idzie. To "czujne oko Obcych" jakoś mnie nie przeraża. Bywało już w naszej historii dużo gorzej, ale też byli patrioci, a nie "patrioci". "Święty spokój" za wszelką cenę wyznacza standardy postaw. Ma pan rację, to odwieczny problem: konspiracja, czy otwartość. Swoją opinię wyraziłem w komentarzu którego link przytoczyłem.
Pana komentarz potwierdza potrzebę ustanowienia miejsca "dyskusji", żeby głosy nie były rozproszone i żeby można ją było moderować. O tym też wspomniałem.
Pozdrawiam
... wolność, wolność, jak ta swoboda w rozumnym mniemaniu ma sie przejawiac? Czy tylko dla swoich, czy też dla innych, inaczej myślących (tak jak w czaszach "Złotego Wieku) czy też ma za zadanie zwalczać innowierców za inne poglądy i zasady.
OdpowiedzUsuńCzy krk jest do tego zdolny(?) Pytanie RETORYCZNE!!!
Ktoś pięknie ujął: "Jesteśmy w ciemnej dupie i... urządzamy się!" :(
OdpowiedzUsuńKonspiracja? Trochę to bezradne. PO Zło, PsL Zło, Sld zło, PiS zlo, a Kto? MY dobrzy.
OdpowiedzUsuńI generalne pytanie sobie samemu-czy pod butem PObcych lepiej niźli sPisem?
Pilnie śledzę cykl zdarzeń i wypadków. Nie ma Piłsudskiego, Nie ma Olszewskiego, nie ma Kornela.
Proszę nie wymieniać Pana Antoniego - wokół ma nieudolników - wiem to od 1992, a jego retoryka?
Więc Konspiracja. Kto z kim? Jak i wokół kogo i czego. szkoda, że mam 70lat.
Pani Halko.
OdpowiedzUsuńSkoro tak, trzeba przeć do przodu. Im wyżej tym mniej fekału:)
Słuszne to i sprawiedliwie wymierzone.
OdpowiedzUsuńMała errata. Kpt. Romuald Rajs (tak właśnie) ps. Bury. Żołnierz niezłomny i nieustraszony.